Ide za radom Maryny
Jako niedowno tutok godołek, przyłapołek sie na tym, ze podcas igrzysk w Soczi wpodłek w nałóg ryktowania wpisów o olimpiadzie. Furt, przez calusieńki luty, ino na ten jeden temat pisołek. Haj. Ostatnie trzy wpisy były juz o cymsi inksym. Ale cy to znacy, ze jo sie w końcu z tego nałogu wyzwoliłek? Niestety nie. Ino siłom woli wyryktowołek te trzy wpisy, ale dalej mom ogromnom chęć pisania o igrzyskak. Jak ta beskurcyja mnie chyciła, to teroz nijak nie fce puścić. Nie fce i ślus.
Kie tak turbowołek sie, co z tym nałogiem zrobić, nagle sfrunęła ku mnie z wierchu Maryna Krywaniec. Spytała, co u mnie słychać, więc pedziołek jej o swoim problemie.
– Hmm… – Maryna zamyśliła sie. – Wiem, ze jakosi olimpiada była. Ale zyjąc wysoko między tatrzańskimi turnickami, nie słysałak o niej zbyt wiele. Nie wiem nawet, jak polskim sportowcom tamok posło.
– Na mój dusiu! Nic nie wiecie!? – zawołołek. – Nie wiecie, ze nasi zdobyli tamok jaz śtyry złote medale? I jesce jeden srebrny i jeden brązowy do tego?
– O, to piknie! – uciesyła sie orlica. – Ba kielo z tyk medali zdobyliście wy?
– Fto? Jo? Jak to jo? – Nie barzo rozumiołek, o co Marynie idzie.
– No, skoro ta olimpiada furt zaprząto wom umysł, to rozumiem, ze wy tyz braliście w niej udział? – rzekła Maryna. – A w kozdym rozie tak sie domyślom.
– No to źle sie domyślocie, krzesno – pedziołek. – W zimowyk igrzyskak zywina nie biere udziału. W letnik som konie. Ale w zimowyk – występujom sami ino ludzie.
– To pies jest najlepsym przyjacielem cłowieka, a w ogóle nie pomago mu w olimpiadak? – zdziwił sie mój gość. – To ciekawe, barzo ciekawe… Ale w takim rozie chyba juz wiem, jako jest przycyna wasego olimpijskiego nałogu. Właściwie to nie jest nałóg, ino niedosyt. Niedosyt spowodowany tym, zeście zodnego medalu na olimpiadzie nie zdobyli. Radze wom więc wartko jakisi pikny medalicek wywalcyć, choćby ino brązowy – i wte bedzie po kłopocie. Haj.
Krucafuks! Maryna miała racje! Ze tyz od rozu nie przysło mi to do głowy! Kieby przysło, zaroz pohybołbyk do tego Soczi, jesce zanim znic olimpijski tamok zgosł. I postarołbyk sie zdobyć jakiesi pikne miejsce na podiumie. Dzięki temu jo byk swój niedosyt zaspokoił, Polska zaś – zdobyłaby na tyk igrzyskak kolejny pikny medal. Bajako.
No ale cóz… casu nie cofne, przynajmniej pokiela pon Manowiecki i pon Sochacki nie wyryktujom tego suwaka, o ftórym gwarzyłek w poprzednim wpisie. Co zatem mogłek zrobić? Pockać do letniej olimpiady w Brazylii? No, nie barzo. W cas letnik olimpiad to jo siedze na holi z bacom i owieckami. Wilki by ino na to cekały, cobyk ostawił owce na dłuzsy cas, wybierając sie kasi daleko, jaz za te dziwacnom kreske, co to nazywajom jom równikiem. To moze pockać do następnej zimowej olimpiady w Korei Południowej? E, tyz niedobrze. Ta zimowo bedzie dopiero za śtyry roki. Mój niedosyt nie moze jaz tak długo cekać, bo w końcu zeźre mnie od środka. Abo jesce gorzej – bedzie mi w brzuchu pozeroł syćkie połknięte przeze mnie kiełbasy jałowcowej.
I w końcu wymyśliłek… psiolimpiade, cyli takom specjalnom olimpiade dlo psów (po angielsku Doglympics, a w inksyk językak jesce inacej). Pogodołek wkrótce z inksymi owcarkami we wsi – Harnasiem, Dunajem i Modyniem. Syćka trzej pedzieli, ze to dobry pomysł. A nawet dodali, ze sami barzo chętnie wezmom udział w igrzyskak psiolimpijskik. Wkrótce skontaktowołek sie mailowo z róznymi psami z róznyk krajów. Na mój dusiu! Zagranicne psy tyz piknie mój pomysł poparły! I choć przedsięwzięcie trudno uznać za łatwe, w krótkim casie wspólnymi siłami udało sie nom opracować plan rozpocęcia pierwsej w dziejak świata psiolimpiady. Kany sie ona rozegro? Ocywiście tamok, ka była ostatnio olimpiada i paraolimpiada – cyli w Soczi. Haj.
Tak więc, ostomili, jo wkrótce wyrusom ku temu hyrnemu miastu nad Morzem Cornym. Trzy owcarki z mojej wsi rusajom wroz ze mnom. I Maryna tyz, bo bedzie tamok jednym z sędziów. Tym samym w najblizsyk dniak nie bedzie mnie w budzie, ba ocywiście ostawiom więkse zapasy Smadnego i jałowcowej, coby wystarcyło dlo syćkik, pokiela nie wróce.
Nie wiem, cy taki TVP Sport cy inksy Eurosport bedom transmitowały psiolimpijskie zmagania? A moze Animal Planet? Jeśli nie bedom – ik strata, bo przecie z pewnościom wielu widzów chętnie obejrzałoby pierwsom takom impreze w dziejak światowego sportu. Zreśtom po powrocie opowiem wom dokładnie, jak było. Teroz zaś pytom piknie, cobyście trzymali kciuki za polskom reprezentacje – cyli za Harnasia, Dunaja, Modynia i za mnie. Do zobacenia po psiolimpiadzie, ostomili! Hau!
P.S.1. A dzisiok okazje do picia Smadnego Mnicha momy piknom. Bo Józefickowe imieniny momy. Zdrowie Józeficka! 😀
P.S.2. W sobote równie pikno okazja bedzie – imieniny Noboru-Wataya-Koteckowe. Zdrowie Noboru-Wataya-Kotecki! 😀
Komentarze
A dla owiec – owcopiada, dla baranów – baraniada, a dla wilków – Wilkowyje! 🙂
„Właściwie to nie nałóg, ino niedosyt” – tę złotą myśl Maryny każdy nałogowiec powinien sobie uwiecznić np. w formie makatki na ścianę i codziennie powtarzać! 😆
Józefie – wszelkiej pomyślności i powodów do radości! 🙂
„I kudłate i łaciate, pręgowane i skrzydlate. Te, co skaczą i fruwają na igrzyska zapraszają” 😉
Wszystkim Jozefom, a naszemu Jozefickowi przede wszystkim – najlepszego przesylam z (nomen omen) San Jose 🙂
Tutejszy Smadny to miedzy innymi Imperial, ktorego juz wczoraj probowalam, a dzisiaj bedzie okazja sprobowac moze jakies inne Smadne w trasie.
Trasa nie bedzie dluga, bo ok.150 km. z San Jose do Monteverde, po drodze pewnie bedzie cos do poogladania. Swit blady tutaj, ptaszki spiewaja, w poblizu jakies wulkany, ale jeszcze sie nie zdazylam rozejrzec.
Najwazniejsze, ze jest cieplo! A nawet goraco.
Ja tez wymakatkuje sonie haslo o nalogu i niedosycie 🙂
Korzystam z Jerzorowego komputra i pisze mi sie cokolwiek kulawo, bo nigdy go nie uzywalam, a jest nieco inny od mojej dell-i
Mrusia tez na wakacjach u bywszego personelu jak zwykle, podobno 5 kotow, ktore Byly Personel obsluguje, zadrzalo ze strachu na wiesc, ze Mrusia do nich wpada z wizyta. Przyzwyczaila sie, ze to ona rzadzi i jest krolowa, wiec rozstawia tamte koty po katach 🙄
No i tyle na zrazie, slonce juz wstalo, wyjrze, co tam za oknem.
Pozdrowienia z Costa Rica 🙂
Pijmy zdrowie Józefa
aż się unosi strzecha 🙂
Wszystkiego najlepszego dla Józefa. 😀
Alicjo – Mrusia nie ustawia inne koty po kątach, tylko zaczyna trening do kociej olimpiady )) Mając pięciu przeciwników wygrała już w eliminacjach ))) W końcu pięciu na jedna kotkę to chyba jakieś zawody ju-jitsu ))
Hej Owczarku 🙂 trzymam kciuki za szczęśliwe dotarcie do celu i udane sportowe zmagania.
W ubiegłym roku oglądałam w akcji ‚latające psy’ (czy myśleliście też o tego rodzaju zmaganiach, w końcu Maryna w roli szkoleniowca do czegoś zobowiązuje 😉 )
http://www.latajacepsy.pl/psie-sporty
Emocje były ogromne u zawodników, opiekunów oraz licznej dwu i czworonożnej publiczności 🙂
Józefie 😀 moc najserdeczniejszych życzeń 😀
Jozef niech sie nie zlosci, w budzie rozgosci,bo tutaj same radosci!! 😆 😉
Zdrowie Józefa )) póki Smadny i jałowcowa jeszcze jest w Budzie ))
Owcarku-psia olimpiada powiadasz?! Mysle,ze juz taka jest, ino nie nazywa sie olimpiada.
Otoz w Anglii organizowane sa specjalne zawody sprawnosciowe dla psow.Wyczyniaja tam rozne cuda,zreszta wlasciciele tyz 😉 Nawet medale rozdaja.Ale mysle,ze bardziej czworonogow ucieszylaby np.zlota kosc,co Ty na to????
Tak czy siak powodzenia w odleglym Soczi!!!!!!!!!!!
Jak Owczarek dostanie złotą kość, to będzie musiał iść do dentysty po złoty ząb! 😀
Wiosna nadchodzi więc znalazłem coś dla Pań i Panów ))
http://www.deon.pl/inteligentne-zycie/ona-i-on/art,413,houston-mamy-problem.html
Wawrzek powiadasz,ze wiosna nadchodzi??? No, u nas to raczej odchodzi 😮
W naszej krainie wszystko rosnie i kwitnie w takim tempie,ze koniec lata bedzie juz w maju!? Dzisiaj postanowilam pare kwiatow dosadzic w ogrodzie,bo bedzie ciut „lyso”tego latka 😆
Dzień dobry w pierwszym dniu wiosny kalendarzowej, będącym jednocześnie Światowym Dniem Wróbelka 🙂
No to zdrowie Wiosny i zdrowie Wróbelka, którego kochamy, do jasnej cholery 🙂
+34C w cieniu, sjesta.
Wawrzku,
myślisz, że Mrusia może uczestniczyć w Psiolimpiadzie?
Toż to kot 😯
Ana,
pies mojej siostry (labrador) uczestniczy w zawodach dla psów i ma kilkadziesiąt pucharów zdobytych w zawodach.
Jak już Owczarek zorganizuje tę Psiolimpiadę, dam cynk siostrze, że jest złoto do zdobycia 😉
Figa się cieszy na takie imprezy, bo ona kocha sport!
Alicjo- +34,to ja juz wole nasze +20.Dzisiaj mielismy najcieplejszy dzien marca od 1916 roku!!!!!
Co do kotow,to okazuje sie,ze i kota mozna badzo wielu sztuczek nauczyc.Mysle,ze z powodzeniem moglyby konkurowac z psim rodem na owcarkowej olimpiadzie 😉
Ana,
ja łykam wszystkie plusy, bo według prognoz kiedy wrócę do domu, to wrócę do minusów.
+20C było dzisiaj rano w górach, wiało i momentami z Lasu w Chmurach chmurom uciekało nieco dyscu na Monteverde.
To na wybrzeżu Pacyfiku (Puntarenas) plusy się zgrupowały i dają popalić 🙂
Niekze ta, tegoroczna zima tak mi przymroziła i przysypała, że nawet nadmierne plusy się przydadzą.
Piję zdrowie Wiosny i Wróbelków tutejszym Smadnym (Imperial) i odpoczywam po jedzeniu w luksusie klimatyzowanego pokoju.
Prawdopodobnie kota można nauczyć różnych sztuczek, Mrusia jest dobra boksie. Kiedy lezy na grzbiecie przed kominkiem z błogim wyrazem pyszczka, a Jerzor próbuje pogładzić jej brzuszek, natychmiast daje ciosy (naprzemiennie) przednimi łapkami, a jak personel jest nadal nachalny, włącza tylne łapki.
Wygląda to rzeczywiście zabawnie, jak koci boks, z tym że Mrusia nie zniża się do zrywania na cztery nogi, tylko leżąc na grzbiecie wywija łapkami.
Myślę, że kotki w wieku Mrusi nie warto uczyć sztuczek, ona ma już swoje ugruntowane nawyki i nie wykazuje chęci do nauki. Wystarczy, że w swej łaskawości (i dobrze pojętym interesie!) nauczyła się języka polskiego w wystarczajacym stopniu 🙂
Nie wiem Alicjo, czy koty to poligloci???
Wiem natomiast,ze psy doskonale rozumieja polecenia w roznych jezykach.Mialam kiedys nauczycielke francuskiego,ktorej mama byla Francuzka,a tata Polakiem.Ci panstwo mieli psa,do ktorego „meska polowa” zwracala sie w naszym jezyku,zas „zenska” po francusku i psisko nie mialo zadnych problemow ze zrozumieniem rozkazow!! 😉
Alicjo – znałem kiedyś kota, który „rozstawiał po kątach” przeróżne psy, a jednego doprowadził do nerwicy, gdyż nie chciał ze swoją panią odwiedzać sąsiadów za żadne skarby ) Wiec jeżeli Twoja Mrusia będzie miała odpowiedni zapas adrenaliny w sobie ) oraz spokój olimpijski, o czym przekonuje się Twój Jerzor, to dlaczego nie ))
Mam tylko nadzieję, że nie będzie wyścigu chartów za kotem ((
Charty startują w wyścigach gochartów. A koty? W wymownym patrzeniu na czas.
Ana,
koty może nie poligloty, ale zmyślne i wiedzą, co im się opłaca rozumieć i jak gromkim miaukaniem wydawać rozkazy Personelowi.
TesTequ,
nie sądzisz, że dyscyplina stosowna dla kotów to płoty?
Podobno są w tym pierwsze 😉
Pozdrowienia z Jaco (czyt. Hako), gdzie temperatura w cieniu osiągnęła drobne +37C.
Zatrzymaliśmy się w niewielkim hotelu nad Pacyfikiem w miejscowości Jaco, na plaży, palmy, iguany i jaszczurki, te rzeczy. W ciągu dnia najlepiej zażywać drzemki w klimatyzowanym pokoju lub w jednej z rozlicznych knajp uzupełniać równowagę płynów w organizmie, do czego najbardziej nadaje się kostarykański Smadny.
Przed zachodem słońca (ok.18-tej ten zachód) ludziska wylegają na plażę, głównie surfiarze, jest fala i można trochę poszaleć. Ocean nie chłodzi – woda jest tak ciepła, jak w hotelowym basenie 😯
Z ciekawostek przyrodniczych – mieliśmy spotkanie z krokodylami (nie mylić z aligatorami) 😯
Ale pozowały grzecznie, nie powiem. Były one nie w ZOO, a na brzegu rzeki Tarcoles, nieco wyschniętej, bo to pora sucha. Oj, wielkie zwierza one ci są!
https://www.google.com/search?q=Crocodiles+of+tarcoles+river&client=ubuntu&hs=RSD&channel=fs&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=2PYsU92nN8nwkQfE4YH4BA&ved=0CF4QsAQ&biw=1024&bih=442
Byliśmy tylko na tym moście nad rzeką i żadnych sztuczek i przyjaźni cłeko-krokodilowego nie widzieliśmy, te ze zdjęć są chyba”wychowane” przez człowieka.
Trzeba trochę pospać, dobranoc!
Zdrowie Noboru-Wataya!!!!!!! Pieknego dnia i pomyslnosci 😀
Alicjo-jednak uwazaj,zeby jakis krokodyl nie skonsumowal Was na sniadanie.Czasami nauki ida w las i w zwierzu odezwie sie…………………zwierz 😆
Ana,
tam nie ma dojścia, chyba, że ktoś się uprze. Można sobie wykupić wycieczkę łodzią po rzece między mangrowcami, ale nie umieram z ciekawości, żeby obejrzeć krokodyle zębiska z bliska, o nie!
Wolę z bezpiecznej odległości, jak na tym moście 😎
A w Luizjanie robią na aligatorach niezły interes ) Łowią, strzelają i mierzą, kto złapał większego. Potem tylko do kasy po pieniądze ) Jest tam podobno tak wiele tych zwierzaków, ze maja co robić przez długie lata. Przede wszystkim trzeba się znać na takim polowaniu, bo niechcący myśliwy może zamienić się przekąskę ((
Noboru-Wataya,
opuściłeś nas, ale my o Tobie pamiętamy – NAJLEPSZEGO!
Lampką schłodzonego (+37C w cieniu! W kingston -6C i snieg, pierwszy tej wiosny 😯 )) vino tinto chilijskiego 🙂
Sjesta tutaj – wbrew planom wczorajszym zostajemy jeszcze na dobę. Pobyczymy się trochę. Za dnia w klimatyzowanym pokoju albo w knajpie przy piwie, na plażę dopiero wtedy, jak słońce się „zamgli”, czyli ok.17-tej.
W tym upale nic nam sie nie chce, tylko leżeć bykiem lub popijać Smadnego w komforcie klimatyzowanego pomieszczenia.
Zjadł raz krokodyl Alicję,
Kostarykańską delicję,
Myśli: „Zjem teraz Jerzora”,
Ale to Jerzor go pożarł! 😀
TesTequ,
krokodyl chyba by się mną udławił, jestem łykowata i cokolwiek starszawe mięso 🙄
Sjestuję jeszcze, Jerzor był wskoczył w otchłanie oceanu i powrócił mocno zasolony.
Na na jutro wykupiliśmy wycieczkę w dżunglę, bo w końcu trzeba ją zobaczyć, a samemu tam włazić chyba nie za bardzo można.
– Jerzor ze słonymi paluszkami? Mniam! Mniam! – powiedział krokodyl.
Skoro Alicjo bedziesz buszowac w dzungli,pozdrow prosze” mniejszych braci”,bo jak oni przetrwaja(ciezkie wspolczesne czasy), to i my razem z nimi.Inaczej ciezko bedzie 😮
Poki co pogoda mocno szwankuje,ale deszcz „tyz” byl potrzebny,wiec niech tam „se” pada 🙂
Nie zgadniecie, jakiego Smadnego piję po powrocie z dżungli…
KARPACKIE!!! Jerzor to „wyoczył” w tutejszym supermarkecie!
I wrócił z „nie zgadniesz, jakie piwo kupiłem!”
Nie zgadłabym, nigdy takiego nie piłam.
Relacja z dżungli potem.
Ana,
co do tutejszej dżungli – akurat ta, gdzie byliśmy jest prywatna, ktoś tam wykupił wielkie hektary, zrobił dla turystów kolejkę jak na Gubałówkę, popatrzcie sobie, prosz bardzo, ale łazić po tej dżungli nie będziecie, niech ona pozostanie nietknięta stopą ludzką.
Pisałam już o tym, że prawie 25% powierzchni kraju jest pod ochroną jako parki narodowe i rezerwaty przyrodnicze? No właśnie.
25% powiadasz??? O to brzmi pieknie, ino juz w naszej krainie niemozliwe 🙁
25%? Co za skansen! To gdzie oni budują autostrady, stadiony piłkarskie, centra handlowe i osiedla mieszkaniowe?
No widzisz, TesTequ?!
Durny kraj, ot co 😯
A swoja drogą ukształtowanie terenu jest takie, że nie za bardzo jest gdzie budować, z drugiej strony człowiek jak się uprze, potrafi nie takie numery wywijać, jak budować chałupy na stoku wulkanów i w dodatku w dżungli 😯
Pozdrawiam wszystkich Budowiczów, i lecę dalej sie pakować! Podwoda czeka, nie należy dopuszczać do pustych przebiegów przecież!
Do miłego, moi Mili!
Fusillo – niczego postaraj się nie potłuc, ani niczego nie zgubić przy tej przeprowadzce )
Della
24 marca o godz. 22:08
Jestemy w Palmas Norte.
Guronco (tak by powiedział Tadźka Konwicki), popołudnie, klimatyzacja dopiero teraz włączona. Jestem zła jak osa, bo nie do takiego hotelu chciałam, za stara jestem na siermiężne warunki w tropikach ? musi być klima i musi być lodówka, niechby mała, ale musi być.
Pewnie, że wytrzymam, ale dlaczego mam się umartwiać?!
Jerzor zjechał do pierwszego lepszego (gorszego) hotelu, zamiast rozejrzeć się, jest tu ich od groma, hoteli, znaczy się 🙄
Po drodze w jakiejś knajpie zjadłam steka o 11-tej w południe, a co!
Jestem ciągle głodna i zajadam tutaj niesamowite ilości. Nic nie poradzę, organizm się domaga! I ja się tego trzymam ? organizm chce, organizm ma. Ostatnio ciągle zajadaliśmy owoce morza, organizm zawołał o kawał mięcha, stąd ten stek. Jerzor patrzy i oczom nie wierzy, przecież ja mało co jem zazwyczaj.
Czy ja pisałam o dżungli? Gdybym wiedziała, jakie jadowite wijce tam są, w życiu bym nie poszła! Serpentinarium odwiedziliśmy na końcu i te weredy były za szkłem, ale to są lokalne przyjemniaczki.
Taki boa na ten przykład, za szybką był malutki, ale w naturze jest rosły.
Ciarki mi po plecach, że ja się w taką dzunglę dałam zaciągnąć, niechby i turystycznie!
Kulinarnie mam fotosprawozdawczość, ale to dopiero jak wrócimy.
O kurczę blade?idzie burza!!! Grzmi i ściemnia się 🙁
To ja zmykam pod kordełkę.
Alicjo-wezow i innych stworow pelzajacych unikam ,jak diabel swieconej wody.Dobrze,ze tutaj cos takiego nie pelza……………….popieram idee luxusu.Mlodym sie bylo,to i byle namiocik wystarczyl.Teraz gnaty nie te,wiec trzeba wypoczywac po trudach biegania w dzungli w wygodnym wyrku,w pokoju z klimatyzacja,popijajac chlodnego,egzotycznego „drinka”!!!!!!!!!!!!
Tak trzemac,a personel powinien dostac w ucho,oooooooooooooo 😉
Alicja pisze: Pewnie, że wytrzymam, ale dlaczego mam się umartwiać?!
Współczuję, że musisz tak się katować. Za jakie grzechy zmuszają Cię do tych katorżniczych podróży? Jerzor – jeśli to on Cię zmusza – jest człowiekiem bez serca! 🙁
TesTequ,
nie współczuwaj, ja „se” tak na wyrost narzekam, i nie po prawdzie, a do podróźy nikt mnie nie zmusza, tylko na abarotkę – ja, kogo się da 😉
Jak to u nas mówią – bierz moje wpisy z ziarenkiem soli, niekoniecznie poważnie 😉
Świtem bladem wybieramy się na wulkan Irazu i jeszcze inne okoliczności przyrody, to ostatni dzień włóczęgi i niestety, powrót do krainy mrozów i śniegów (niestety, podobno nadal duje, śnieży i mrozi, i w głębokim poważaniu ma fakt, że wiosna kalendarzowa już nastała dobrych parę dni temu 🙄
Alicjo, zapakuj do walizki tyle ciepełka, ile się zmieści. 😉
Nasza wiosna, po kilkudniowej nieobecności, szczęśliwie wróciła. Wczoraj widziałam bociany – po moim niebie leciało całe stado! Pierwszy raz w życiu coś takiego widziałam.
Całkiem z innej beczki – przeczytałam w gazeta.pl notatkę o niedoszłym spotkaniu Pierwszej Damy z rodzicami dzieci niepełnosprawnych. Byłam wstrząśnięta – nie treścią, a formą – o Pierwszej Damie pisano „Komorowska” lub „prezydentowa”, bez imienia ani pani, że o wielkiej literze nie wspomnę. Dla mnie to upadek kultury dziennikarskiej, że o braku osobistej ‚pisacza’ nie wspomnę. Może ja już za stara na te czasy…
Also – Ty chodziłaś do szkoły, gdy uczono porządnie i wymagano od ucznia )
Dzisiaj są testy, które nic nie dają a kultura słowa i wypowiadania się to jest zupełnie coś niezrozumiałego dla dzisiejszych dziennikarzy ( Poza tym oni nawet nie wiedzą jak odnosić się z szacunkiem do drugiej osoby, o tak wysokich progach jak Pani Prezydentowa nie mówię (( Oni szukają tylko sensacji i każdą Twoją wypowiedź tak zmienią, że nie poznasz swoich własnych słów (( Wiem coś o tym, więc od pewnego długiego okresu nie mam ochoty na rozmowy z dziennikarzami )) Potrafią „skopać” nawet autoryzację (( więc o czym tu mówić. Jedynie posłać ich wszystkich do szkoły, z zaznaczeniem, że ma to być szkoła z lat 50-tych lub 60-tych XX wieku )
Wawrzku,
z Alsą siedziałam w jednej ławce przez 4 lata ogólniaka 😉
Były to rzeczywiście inne czasy i pewnych rzeczy wstyd było nie wiedzieć.
Zjechaliśmy dzisiaj wycieczką wykupioną na cały dzień kawałek tego malutkiego kraju, krokodyl na mnie nie spojrzał, węże miały w głębokim poważaniu moje strachy, małpy zajmowały się swoimi dziećmi, włożyłam łapę do wody i nic 🙁
Dżungla 🙄
Umordowana jestem i owszem, pijemy z Jerzorem tutejszego Smadnego (Pilsen, nie mylić z Pilznerem!) – trzeba wstać o jakiejś niemozliwej godzinie, żeby być na lotnisku o odpowiedniej porze. Idę spać, bo wolę być wcześniej na nogach, żeby ogarnąć sprawy.
Wawrzek pisze: Also ? Ty chodziłaś do szkoły, gdy uczono porządnie i wymagano od ucznia )
To były czasy… Nauczyciel mógł wymierzać linijką siarczyste klapsy nieposłusznym uczennicom… Rozumiem Twoją tęsknotę… 😀
TesTequ – a jeszcze były nauczycielki, które też nie żałowały linijki chłopakom ) Też byłem pupilkiem do zapoznawania się z linijką (( Jakoś nerwicy ani żadnej histerii nie wytworzyło to lanie we mnie. Należało się i nie było dyskusji !
Obecnie w szkołach to mamy wolnoamerykankę, z tym, ze to uczniowie już od zerówki dyktują warunki zachowania i nauki nauczycielom (( Czyżby była to jakaś zemsta za babcino-dziadkowe linijki ????
Pozdrowienia z Atlanty, wysiadujemy na lotnisku 7 godzin, niestety.
TesTequ,
mnie nauczyciel nie śmiał uderzyć w łapę, choć „za karę” ponieważ nikt sie nie przyznał do grzechu, cała klasa miała się ustawić rządkiem i wyciągnąć łapę. W rządku stanęłam, ale łapę schowałam za plecami. No i co mi zrobił? Nic mi nie zrobił, będzie się szarpał z dziestęciolatką? Niechby spróbował 👿
Jeszcze by tego brakowało, żeby mnie obcy facet bił, u mnie w domu nikt mnie nie bił!!!
Alicja pisze: mnie nauczyciel nie śmiał uderzyć w łapę
Prawdopodobnie piszesz o przednich łapach, tymczasem klaps raczej kojarzy się z najwyższymi rejonami łap tylnych… 😀
TesTequ,
nic nie mylę. Za moich czasów tego nie bywało – klaps na rzyć. Za moich czasów było tylko linijką w łapę, czasem tzw. „kantką”, czyli kantem linijki. Porządnej, drewnianej, takiej na 50 cm. a nie byle jakiej.
Jużem w domu, herbatka i spanko.
Czekają, aż spadnę z mostu czy co?
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2614.JPG
Alicjo-cierpliwosc podobno bywa nagradzana!! 😆
Temu kto wymyslil „letni czas”,zycze,zeby sie w ogniach piekielnych smazyl!!!!!!!!!!!!
Ano – a co z miłością bliźniego swego? 😆
To był podobno Benjamin Franklin, ale nie jestem pewna. Co do manipulowania czasem, to wypowiadałam się na ten temat kiedyś – szlag mnie trafia!!! Zupełnie nie rozumiem tych „korzyści” – dla mnie to pic na wodę!
A poza tym, to dobrej nocy wszystkim życzę – śpijcie szybko! 🙂
My już ten czas letni od 3 tygodni 🙄
Ana,
to niech sobie poczekają 😉
Witojcie, ostomili! Niebawem piknie wezme sie za zaległom lekture komentorzy. A za kwilecke – opowiem, co było, kie mnie tutok nie było 😀
Zmiany czasu są dla mnie zagadką. Nie rozumiem modelu biznesowego – kto zgarnia kasę?
Zaległości w cytaniu komentorzy – nadrobione 😀
Co do krokodyli, to jo se myśle, ze powinien zainteresować sie nimi pon Papkin z „Zemsty” pona Fredry. W końcu to jest przecie właśnie to, cego fciała od niego Klara 😀