Felkowo święconka
Na mój dusiu! Wiecie, co dzisiok zadziało sie w mojej wsi? Ano… pocątkowo wyglądało na to, ze bedzie to tako samo Wielko Sobota, jako jest u nos co roku. Jak zwykle w salce parafialnej przy nasym kościele stanął stół, na ftórym od rana do popołudnia mozno było stawiać kosyki z pokarmami, coby ksiądz piknie je poświęcił. I jak zwykle mój baca z mojom gaździnom przybyli tamok ze swoim piknym kosykiem. Kie zaś przybyli, to na miejscu zastali Janiele, starom Jaśkowom, Staska Kowanieckiego z dzieciakami i jesce pare inksyk osób. Nie było natomiast księdza. Syćka cekali na pojawienie sie abo wikarego, abo probosca. W pewnej kwili dało sie słyseć, ze ftosi weseł do sieni, przez ftórom trza było przejść, coby dostać sie do salki. Fto to był? Ksiądz cy jesce jeden parafianin ze święconkom? I nagle rozległ sie łoskot, ftóremu towarzysył okrzyk:
– O, krucafuks!!!
Syćka wartko wyjrzeli do sieni. A tamok – lezoł na podłodze Felek znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi. Kwile polezoł i pojęcoł, a potem pomalućku zacął sie podnosić i rozcierać obolałom rzyć. Co sie stało? Ano bidok nadepnął na mały samochodzik, ftóry zgubiło najmłodse dziecko Staska Kowanieckiego. Samochodzik pojechoł do przodu, więc Felkowo noga tyz pojechała i… pociągła za sobom swego właściciela. Kapecke ucierpiała przy tym Felkowo święconka – bidny kosyk lezoł teroz pod ścianom, a wokoło walało sie to, co jesce przed kwileckom było piknie poukładane w jego środku. Heeej! Cego tamok nie było! I kawałecek bułki sprowadzonej ekspresowo kurierem z Paryza, i salami z samiućkiego Mediolanu, i sól z Morza Martwego, pare inksyk rarytasów i… całkiem sporo piknyk dwustuzłotowyk banknotów.
– Felek, co ty? – zaciekawiła sie mojo gaździna. – Dutki w kosyku przyniesłeś poświęcić?
– A co, nie wolno? – Felek odpowiedzioł pytaniem na pytanie. – Od downa przynose je w kozdom Wielkom Sobote. Ino wse były one na dnie kosyka, dlotego potela zeście nic o nik nie wiedzieli.
– To ciekawe – rzekł Stasek Kowaniecki. – A cy chociaz przybywo ci tyk dutków od tego, ze je święcis?
– Cóz… – Felek podrapoł sie po głowie. – Na rozie… chyba nie za barzo. Furt bidny jestem! Ledwo wystarco mi na to, coby z głodu nie umreć. Ale nie poddoje sie i co roku próbuje. Moze kiesik ksiądz poświęci mi te dutki na telo skutecnie, ze piknie mi ik przybędzie?
– Felek, a moze ty popełnios błąd? – zacął śpekulować mój baca. – Skoro kładzies swe dutki na dnie kosyka, to woda święcono do nik nie dociero, bo ostoje na pokarmak, ftóre som na wierchu. Jeśli fces, coby ta woda skropiła twoje dutki, musis je ułozyć na wierchu, nie na spodzie.
– Baco! Racja! Jesteście genialni! – zawołoł Felek.
I wartko pozbieroł syćko, co mu sie z kosyka powysypywało. Ba tym rozem banknoty ułozył na wierchu – tak jak mój baca mu doradził. No i zaroz postawił swój kosyk na stole, tuz obok wiklinowej tacy, do ftórej wierni mogli wrzucać datki na potrzeby parafii.
– Dutki obok dutków bedom sie dobrze cuły – mruknął do siebie.
Po paru sekundak – do salki weseł kościelny.
– Za kwileckie bedzie tutok probosc – oznajmił syćkim obecnym.
I nagle… gymba mu sie syroko rozdziawiła.
– O, Jezusicku! – zawołoł. – Jesce nigdy w Wielkom Sobote ofiary na parafie nie były jaz tak hojne! Same banknoty! I to jakie! Dwustuzłotowe! E, lepiej wartko zaniese te pieniązki proboscowi, coby sie nie pogubiły.
Na mój dusiu! Kościelny był dzisiok jakosi tak straśnie roztargniony, ze Felkowy kosyk z dutkami pomylił z kościelnom tacom! Zanim ftokolwiek zdązył zareagować – kościelny chycił kosyk Felka i rusył ku wyjściu.
– Stójcie! Krzesny! Stójcie! – ryknął Felek. – To moje! Waso taca lezy obok!
– Aaa… przepytuje piknie – wybąkoł kościelny, ftóry teroz dopiero zorientowoł sie w swej pomyłce.
I juz fcioł oddać kosycek Felkowi, kie nagle… pomiędzy obu chłopów wesła Janiela. Groźnie poźreła prosto w ocy Felka i pedziała:
– Ostowcie to! Ten kosyk – z kwilom, kie wziął go kościelny – stoł sie własnościom Kościoła.
– Zwariowaliście, krzesno? – spytoł Felek. – Niby cemu cosi, cego kościelny ledwie dotknął, miałoby od rozu przechodzić na własność Kościoła?
– Bo skoro boski sługa wziął ten kosyk, to znacy, ze tak fcioł Pon Bócek – odrzekła Janiela. – I teroz jeśli spróbujecie ten kosyk zabrać- popełnicie cięzki grzych. Grzych świętokradztwa!
– No to co najwyzej sie wyspowiadom – pedzioł Felek.
I wyciągnął ręke, coby odebrać kosyk od kościelnego, ale Janiela momentalnie złapała kropidło, ftóre lezało na stole i słuzyło w tym dniu do święcenia pokarmów. Zaroz zacęła tym kropidłem tłuc Felka po głowie.
– A, mos! A, mos! – wołała. – Ty bezbozniku! Ty poganinie! Ty diasku!
– Auć! Auć! – wykrzykiwoł Felek. – Ratunku! Zabiercie ode mnie te wariotke!
I na to syćko do salki weseł ksiądz probosc.
– Co tu się dzieje? – spytoł zaskocony.
– Ostomiły jegomościu – pedziała Janiela. – Ten oto fudament fcioł okraść parafie! Bezwstydnie fcioł okraść nas Święty Kościół Powsechny! I to w Wielkom Sobote! Trza werede ekskomunikować!
– No dobrze, a tak naprawdę to co się stało? – spytoł probosc, ftóry ocywiście dobrze wiedzioł o Felkowej miłości do dutków, ale nie za barzo fciało mu sie wierzyć, coby ta miłość miała Felka pchnąć do okradania parafii.
No i wte mojo gaździna spokojnie opowiedziała, co tutok przed kwileckom zasło.
– Ot, zwycajno pomyłka kościelnego i stela ta cało sarpacka – podsumowała na koniec.
– Pomyłka, nie pomyłka – znowu odezwała sie Janiela – dutki, ftóre roz trafiły w kościelne ręce, juz na wieki wieków powinny nalezeć do Kościoła. I fto takie dutki fciołby zabrać, to tak jakby zabieroł je samemu Poniezusowi.
– Anielciu! Sancta simplicitas! – zawołoł probosc, nie mogąc powstrzymać sie od śmiechu.
– Nie rozumiem po angielsku – pedziała Janiela. – Nie wiedziałak zreśtom, ze ksiądz probosc tyz juz uległ modzie na uzywanie angielskik słów.
– Mi też nic o tym nie wiadomo. – Probosc znów sie zaśmioł. – A „sancta simplicitas” znaczy: „święta naiwności”.
– Ze jak? Święto? O, Jezusicku! Święto! Jestem święto! Sam ksiądz probosc to przyznoł! – uciesyła sie Janiela. Na słowo „naiwność” jakosi nie zwróciła uwagi.
Probosc tymcasem zwrócił sie do kościelnego:
– Proszę oddać Felkowi jego koszyk.
– Huraaa! – uciesył sie Felek, kie odzyskoł swojom właśność i prawie pod sufit podskocył. – Niek zyje nas ksiądz probosc! Najsprawiedliwsy jegomość, jakiego znom!
I rzucił sie duchownemu na syje i zacął go bośkać w policki. Na mój dusiu! Mioł Felek scynście, ze nas probosc jest taki, jaki jest, a nie taki jak… na przikład probosc z sąsiedniej parafii. Bo nas probosc i ten z sąsiedniej parafii som zgodni, ze nie mozno słuzyć Ponu Bóckowi i mamonie, ale na tym zgodność ik poglądów sie końcy. Probosc z sąsiedniej parafii uwazo, ze skoro mamone widać, a Pona Bócka nie – to lepiej słuzyć mamonie (znacy sie, chyba nigdy tak głośno nie pedzioł, ale tak sie zachowuje, jak by tak właśnie myśloł). Natomiast nas probosc godo, ze lepiej słuzyć Ponu Bóckowi, bo z mamony wse moze nos ftosi okraść, natomiast coby ftosi komusi ukrodł Pona Bócka – to sie jesce nigdy nie zdarzyło.
– Czy możemy już zacząć święcić pokarmy? – spytoł probosc, jednoceśnie próbując wyswobodzić sie z Felkowyk objęć.
– Jednom kwilecke jesce – popytała mojo gaździna. – Jo se myśle, ze Janiela miała cynściowo racje. Cynściowo. No bo skoro kościelny wziął te Felkowe dutki, to mozno pedzieć, ze je nolozł. A skoro je nolozł, to Kościołowi nalezy sie 10 procentów noleźnego.
– Eee, bez przesady – Probosc machnął rękom.
– Słyseliście, krzesno? Bez przesady! – Felek skwapliwie poporł jegomościa. – Ksiądz nie fce tyk dutków.
– A fto pedzioł, ze mos je dać księdzowi? – spytała gaździna, robiąc przy tym takom hultajskom mine, jakom musioł robić Janosik, kie zabieroł bogatym, coby oddać bidnym. – Ty mos je dać starej Jaśkowej.
– Jaśkowej? Cemu Jaśkowej? – Felek zrobił wielkie ocy. – Teroz to jo juz zupełnie nic nie rozumiem.
– No przecie to proste – rzekła gaździna. – Te dziesięć procentów nalezy sie Kościołowi. A głowom Kościoła tutok na ziemi jest papiez Francisek. A Francisek, jak ino zostoł papiezem, to od rozu pedzioł, ze fciołby Kościoła dlo ludzi bidnyk. A najbidniejso w nasej parafii jest Jaśkowo. Więc dutki nalezom sie jej.
No i syćka obecni w salce zgodzili sie z gaździnom. Nawet Felek, wprowdzie niechętnie, ale woloł nie ryzykować, ze przez całe święta syćka we wsi bedom godali, jako to z niego kutwa. Jedno ino Jaśkowo sie prociwiła, bo było jej zwycajnie głupio. Ale gaździna uparła sie, ze Jaśkowo musi te dutki przyjąć, bo jeśli nie przyjmie i jakimsi przipadkiem o jej odmowie dowie sie sam Francisek, to bedzie mu przykro, ze ftosi odrzuco pomoc Kościoła, a jak bedzie mu przykro, to bedzie mioł popsutom całom Wielkanoc. Wte Jaśkowo ustąpiła, bo nie fciała psuć papiezowi świąt. I cóz… była zakłopotano, ale tyz zadowolono, bo teroz mogła pohybać do sklepu, pokiela był jesce cynny i narobić piknyk przedświątecnyk zakupów. Gaździna tyz była zadowolono, ze udało jej sie zrobić pikny dobry ucynek. Felek… w sumie tyz był zadowolony. Bo wprowdzie odzyskoł ino 90 procentów święconkowyk dutków, ale przecie lepse 90 procentów niz nic. Zadowolono tyz była Janiela – bo sam ksiądz probosc (przynajmniej w jej mniemaniu) uznoł jom za świętom. Tak więc pare osób w mojej wsi bedzie miało w te Wielkanoc pikne powody do zadowolenia. I wom, ostomili, zyce, cobyście wy tyz je mieli. Nie ino do zadowolenia, ale tyz do wielkiej radości. Wesołyk Świąt syćkim! Hau!
P.S.1. A w pierwsy cwortek po świętak, 31 marca, Profesoreckowe urodziny bedom. No to zdrowie Profesorecka! 🙂
P.S.2. Dzień później zaś – bedom imieniny Wawelokowe. Zdrowie Waweloka! 🙂
Komentarze
Wszystko składać się zaczyna,
Gdy wymyśli to gaździna!
Wszystkiego poskładanego!
Owcarku!
Coś nie bardzo rozumiem Twoje przesłanie.
Felek był chytry, wiec dutki też poświęcał razem ze „święconką” co by mu piknie przyrastały. Kościelny, skoro były na widoku, uznał je za datek dla kościoła, a proboszcz okazał się nie chytry lecz sprawiedliwy. Natomiast Gaździna spór rozsądziła po salomonowemu.
Zaznaczam, jeśli ja dobrze wszystko zrozumiałam.
Dutki i kościół w Polsce w ogóle źle się kojarzą, nie tylko mnie.
Idą przecież miliardy z naszych podatków na utrzymanie tego całego kościelnego biznesu (łącznie z opłacaniem nauki religii, a miało być inaczej) który w ramach biznesów przez siebie prowadzonych raczej podatków nie odprowadza.
A jeszcze dochodzą, należne jak psu micha,”dobrowolne” datki-dutki, których nie sposób odmówić na tacę (bo wszyscy widzą), nie dać koperty itp.
Na rewitalizacje zabytkowych obiektów są przecież dotacje ministerialne, ba, nawet na nowe świątynie (jak ten paskudny moloch zwany Świątynią Opatrzości na Polach Mokotowskich, praktycznie nie uczęszczany).
Kolejne rządy nie śmią odmówić pieniędzy poniekąd wyrzucanych w błoto, bo kościoły raczej pustoszeją, a nie sie zapelniają.
Sto lat prawie minęło, a „Nasi okupanci” Tadeusza Boya Żeleńskiego nic nie stracili na aktualności.
mag,
trudno się z Tobą nie zgodzić, od siebie dodam, że to chyba specyfika kościoła polskiego, bo miałam okazję obserwować kościół katolicki w Austrii, a przez ponad 30 lat w Kanadzie.
Tutejszy kosciół jest dla ludzi, a nie odwrotnie. Miałam trochę z tym do czynienia, chociaż nie należę do żadnego kościoła – wysłałam syna do szkoły katolickiej (są i publiczne), bo mają dobrą renomę pod każdym względem.
Przyszedł czas komunii, a ja z dzieckiem już miałam wykupione bilety do Polski, prawie poczatek wakacji. Poszłam do księdza, nie wysłał mnie do piekła dlatego, że jestem ateistką, nie grzmiał, że jak ja sobie wyobrażam wychowanie dziecka w duchu katolickim, zaproponował, żeby przyjść z dzieckiem na główną mszę świętą w najbliższą niedzielę i Maciek samotnie przystąpi do pierwszej komunii. I tak się stało. Znając polskie realia, wyobrażasz sobie moje zdumienie.
Druga sprawa to sprawa religii, która, jak rozumiem, jest przedmiotem w polskich szkołach. U nas jest przedmiotem w szkołach katolickich. Nie jest to przedmiot o religii kościoła rzymsko-katolickiego, ale nauka o wszystkich głównych religiach. Traktowana jako szeroko pojęty temat, a nie nauka jedynie słusznej religii. I to mi się też bardzo podobało. Dziecku też się podobało. Będąc dorosłym człowiekiem sam wybrał, co uważa za słuszne, jest ateistą i ma swoje uzasadnienie, dlaczego tak.
Popatrz matka na wiat i pokaż mi, ile dobrego religia zdziałała, powiada.
To wszystko uproszczenia, ale w skrócie…
Pozrowienia dla wszystkich Ludzi Dobrej Woli, wierzących i niewierzących.
p.s.Co do pieniędzy na kościół, to wolne datki, żadnego finansowania przez rząd, a kiedy Maciek chodził do szkoły katolickiej (w sumie 13 lat), to część naszych podatków, odliczanych na szkołę, szła właśnie na fundusz szkół katolickich, rodzice dzieci chodzących do szkół publicznych podatki płacili na szkoły publiczne. Nikt do nikogo nie miał pretensji – i słusznie.
Cóż za nastrój? Cóż za smutek, kiedy wiosna za oknem? 😯
mag pisze: A jeszcze dochodzą, należne jak psu micha,”dobrowolne” datki-dutki, których nie sposób odmówić na tacę (bo wszyscy widzą), nie dać koperty itp.
Nie sposób odmówić, twierdzisz? Nie spotkałem się NIGDY z żadnym przymusem. Ale moje doświadczenia dotyczą kościołów warszawskich, gdzie znaczący procent osób nic na tacę nie daje.
mag pisze: Na rewitalizacje zabytkowych obiektów są przecież dotacje ministerialne, ba, nawet na nowe świątynie (jak ten paskudny moloch zwany Świątynią Opatrzości na Polach Mokotowskich, praktycznie nie uczęszczany).
Czy chodzi Ci o Wilanów, czy też na Polu Mokotowskim dzieje się coś, o czym nie wiem?
Ale ogólnie zgadzam się z Twoimi spostrzeżeniami. Może powinniśmy wyjechać do Kanady, tylko nie wiem, jaki jest stosunek starszej Polonii do nowo przybyłych… Kiedyś spytałem Alicję-Irenę o możliwość nabycia nieruchomości, ale odniosłem wrażenie, że moje pytanie nie było w dobrym tonie… 😉
TesTeq – ???
Jeśli Ci na pytanie w sprawie nabycia nieruchomości w Kanadzie nie odpowiedziałam, to odpowiadam – nabywaj, na ile Ci tylko Twoja zdolność nabywcza pozwala. Nawet nie musisz być obywatelem, żeby nabyć chatkę, dom, pałac czy co tam Ci się zamarzy. A i hektarów jest u nas od groma 😉
http://www.assignmentscanada.ca/buyingincanada.html
Są restrykcje w niektórych prowincjach, ale generalnie pierwsze zdanie z tekstu, który podałam, powinno Ci dać podstawową odpowiedź na pytanie.
@Alicja-Irena: Dziękuję, dziękuję, dziękuję! Ten link to najlepszy prezent świąteczny, jaki dostałem w tym roku. Szczególnie to zdanie: The bottom line is that buying real estate in Canada is very easy.! The best top line! Kurs dolara kanadyjskiego nędzny, czas się wybrać na zakupy! 😉
TesTeq
Do Kanady wyjechać – czemu nie? Równie dobrze do Australii, a najlepiej do Nowej Zelandii. Byle z dala od Europy.
Gdybym tylko była młodsza…
Co do tych dutków na tacę: Jasne, że w Warszawie i w każdym dużym mieście nikt cię z „wrzutki” lub jej braku – nie rozliczy. Ale spróbuj nie dać w kościele parafialnym na wsi, czy nawet w małym miasteczku, gdzie wszyscy się znają. Podobnie jest z tzw. kolędą.
Alicja-Irena
Życzę Ci też wszystkiego najlepszego, łącznie z pogodą.
Fajnie że się rozumiemy chyba w pół słowa.
Moje wnuki w Brukseli mają przedmiot w rodzaju nauki o religiach (nawet w katolickiej szkole, do której przez jakiś czas chodziła wnuczka).
Chyba tylko Polska, gdy chodzi o UE, jest swoistym (i zawstydzającym) fenomenem). PIS chce nawet wprowadzić „religię” na maturze jako przedmiot do wyboru. I tak dobrze, że nie obligatoryjnie.
TesTeq,
dla rozeznania proponuję zajrzeć w oferty w mojej okolicy 😉
http://www.kingstonsrealestate.com/index.php
mag,
przecież minister szkolnictwa powiedziała – „przedmiot jak każdy inny…”.
Wracając do zakupów nieruchomości, Polska miała ciekawy pomysł przed II wojną światową, mianowicie kombinowała do spółki z Francją zakup Madagaskaru!!! W realizacji planu przeszkodził ten kurdupel z wąsikiem, rozpętując ową wojnę.
Szczegółów nie znam, trzeba byłoby poszukać w historii i poczytać, ale plany były i bodajże zbiórka pieniędzy na ten cel w toku.
Rozsławiony przez samego Słowackiego Maurycy Beniowski, awanturnik skomplikowanego pochodzenia (trochę Polak, trochę Słowak, trochę Węgier, a on podobno podkreślał zawsze, że Polak) był królem Madagaskaru, niestety, długo nie porządził, chyba ze 2 lata, zginął w jakiejs bitwie.
Jego grób znajduje się na północy wyspy. Bardzo ciekawa postać, ale ile w tym legendy, a ile prawdy, trudno powiedzieć, bo jego biografia opiera się w dużej mierze na jego pamiętnikach, które podobno są mocno podkoloryzowane. W każdym razie przeszło nam to koło nosa, a mielibyśmy kolonię, krainę skwarną i ciekawą na własność! 😉
Alicja-Irena
„Ajaj, Madagaskar
Kraina skwarna parna
Afryka na wpół dzika jest…”
Mama mi to śpiewała jako ulubioną pioseneczkę przedwojennej harcerki-obozowiczki. A w rodzinnym albumie zachowało się zdjęcie dziadka (i jego kolegów) w czapce wzorowanej na oficerskiej marynarskiej z napisem Liga Morska i Kolonialna zrobione z okazji Święta Morza w 1938.
Było tak jak piszesz, że mocarstwowym planom kolonialnym Polski położył kres wrzesień 1939.
O kościelnych sprawach sie nie wypowiadam, bo akurat od dzieciństwa mam lekki uraz, związany z pasaniem krowy wujka księdza, w ramach wakacyjnych atrakcji. Akurat dla mnie to była raczej cięzka niedola, bo krowa częściej w pole gospodarzy różnych wchodziła, gdy ja wolałam czytać podkradane z wujowej biblioteki dzieła różne. Do tego prym na plebani wodziła gosposia, herszt-baba, i na bardzo bardzo długo zapamiętałam jej „urywanie” uszu, gdy te szkody wychodziły na jaw!
Za to Wielkanoc była taka jak nalezy, czyli rodzinna, spokojna, bez dysput politycznych, a na koniec pogoda cudna, która pozwoliła posprawdzać, czy nad jeziorem są już inne oznaki wiosny, niż wielość ptactwa wodnego!
Wiosnę na jeziorze można poznać po tym, że się woda zapada, gdy się chce po niej iść. 😀 Zapada się?
Żem pasała, zazdroście mi!
http://aalicja.dyns.cx/news/A-i%20krowa.jpg
To akurat wczesne czasy, Minka, pierwszoklaśna krowa rekordzistka jeśli chodzio dawanie mleka…
Pasanie krówek dla mnie to był czas, kiedy przy okazji czytałam mnóstwo książek. Co jest za tym pagórem.
Jeżeli chodzi o moje jezioro, to w tym roku nawet Zatoka porządnie nie zamarzła 🙁
Wiesz, Owczarku – w każdym szanującym się serialu (ja znam co prawda tylko jeden – Dowton Abbey 😉 ) nadchodzi czas na ocieplenie wizerunku niesympatycznego bohatera.
Może Felek von M. zatrudnia wielu a utrzymuje jeszcze więcej świątobliwych mieszkańców Twych okolic?
Może pilnie wywiesza i elektronicznie strzeże w tych ciężkich czasach niebiesko-złotej flagi?
Może po cichu łoży na dobre a w porywach zbożne cele?
Może?…
Pomyśl o tym. Dziesiąta rocznica startu „Hau!” się zbliża! 😎
Moje święte dni były super! Święcone takoż. Nie mówiąc o aktywnym relaksie!!! 😎
➡ https://basiaacappella.wordpress.com/2016/03/01/polknac/#comment-41170
Do TesTeqecka
„Wszystko składać się zaczyna,
Gdy wymyśli to gaździna!”
A wymyślić moze wiele,
Kie w poblizu jest nas Felek.
„Wiosnę na jeziorze można poznać po tym, że się woda zapada”
Umysł tyz? No bo sam ostatnio, TesTeqecku, na swym blogu stwierdziłeś, ze umysł jest jak tafla wody.
No a kie o to Pole Mokotowskie idzie, to… moim zdaniem owsem, jest tamok świątynia – świątynia wiedzy 🙂
Do Magecki
„Dutki i kościół w Polsce w ogóle źle się kojarzą, nie tylko mnie.”
To prowda, ale… som wyjątki. Jak choćby zbocowany teroz w Polityce – między inksymi na blogu pona profesora Hartmana – jegomość Kaczkowski. No i mojo wieś mo to scynście, ze ten nas probosc jest właśnie wśród tyk wyjątków.
„jak ten paskudny moloch zwany Świątynią Opatrzości”
Opinie som rózne. Słysołek i takom, ze to jest barzo pikno… wyciskarka do cytrusów 🙂
Do Alecki
„Pozrowienia dla wszystkich Ludzi Dobrej Woli, wierzących i niewierzących.”
No, cłowiekiem to jo akurat nie jestem, ani dobrej, ani złej woli, ale do pozdrowień jak najbardziej sie przyłącom!
„Wracając do zakupów nieruchomości, Polska miała ciekawy pomysł przed II wojną światową, mianowicie kombinowała do spółki z Francją zakup Madagaskaru!!!”
Były takie pomysły, ale… trzeźwiejsi politycy, z ponem Piłsudskim włącnie, traktowali je jako zupełne fantazje. Chyba cosi pon Beck o tym pisoł we wspomnieniak pt. „Nie ostatnie słowo oskarżonego”, ale być moze cosi pokrynciłek, bo cytołek downo. Ciekawym tyz był – choć to jesce więkso fantazja niz ten Madagaskar – pomysł grupki zapaleńców w XIX wieku, coby kupić caluśkom Kalifornie i tamok przesiedlić syćkik Polaków, robiąc w ten sposób zaborcom piknego psikusa. Fto fce wiedzieć o tym cosi więcej, niek spyto pona profesora Tadeusza Cegielskiego, bo to on roz w jednym archiwumie dosukoł sie takiej ciekawostki 🙂
Do Fusillecki
„akurat od dzieciństwa mam lekki uraz, związany z pasaniem krowy wujka księdza, w ramach wakacyjnych atrakcji.”
Ooo! No to miałaś, Fusillecko, kowbojskie wakacje! Chociaz… co prowda, to prowda… wielu kowbojów (tyk prowdziwyk, nie tyk filmowyk) tyz za tom swojom pracom nie za barzo przepadało 🙂
Do Basiecki
„Wiesz, Owczarku – w każdym szanującym się serialu (ja znam co prawda tylko jeden – Dowton Abbey ) nadchodzi czas na ocieplenie wizerunku niesympatycznego bohatera.[…]
Pomyśl o tym.”
No ale… w tyk serialak to som ino wymyślone przez kogosi historie. A jo przecie tutok nic nie wymyślom, ino furt relacjonuje samom ino prowde.
„Moje święte dni były super! Święcone takoż. Nie mówiąc o aktywnym relaksie!!!
https://basiaacappella.wordpress.com/2016/03/01/polknac/#comment-41170”
Ano… widać, ze były 🙂
Owczarku,
pomysł zakupu Madagaskaru rozumiem, w końcu królem był tam Beniowski Maurycy, Polak-Węgier-Słowak trzy bratanki w jednym, ale pomysł zakupu Kalifornii nijak zrozumieć nie mogę.
No ale niech ta 😉
Się nie zamierzałem wtrącać, bo zapowiadała się dyskusja na temat niemojego cyrku.
Ale z wygłoszonych tu opinii wynika, że kk w Polsce to jest związek zawodowy urzędników pana B. a nie jakaś wspólnota religijna.
Myślałem, że to tylko mój niewłaściwy pogląd, którego się powinienem w pislandii wstydzić. A tu – niemal moje głęboko ukryte opinie – czarno na białym.
Od lat powtarzam, że w głowach ludu katolickiego w PL po JP2 zostały tylko kremówki, a władza sukienkowych stała się totalna.
Szczególnie dobrze to było widać zza granicy – czego świadectwem poprzednie wpisy.
Smutno mi, ….
Zdrowie Profesorecka!
Swoją drogą, gdzie się Profesorek podziewa?! Przynajmniej raz na rok by przyszedł wypić z nami za swoje zdrowie!
Oryginal,
nie wiem, skąd jesteś, ale zauważyłeś „Szczególnie dobrze to było widać zza granicy”. Pewności nie mam, ale coś w tym jest, że z daleka widać więcej, podobnie jak z górki ogarniasz więcej. Zwracasz uwagę na rzeczy, na które nie zwróciłbyś uwagi, siedząc u siebie na przyzbie. Porównujesz z tym, co widzisz czy widziałeś gdzieś indziej.
Mag,
a propos tej piosenki o Madagaskarze, wyguglałam tekst, piękny ci on nie jest, o nie!
Z daleka widać mniej. Więcej widać spoza obserwowanego środowiska. Ryba nie widzi wody, w której pływa.
Z wnętrza środowiska czy spoza – czasem dobrze po prostu znać fakty i szczegóły.
Na przykład taki oto, iż podczas nabożeństw triduum sacrum nie chodzi się z tacą, więc jeśli ktoś pójdzie na rezurekcję już w wielkosobotnią noc a odpuści poniedziałek wielkanocny (bo może – nie ma obowiązku mszy) — nie będzie miał najmniejszej szansy poczuć się zobligowanym (wymuszanym 😛 ) do wyłożenia bodaj równowartości czekolady typu marka własna w Lidlu… 🙄
Oczywiście są skarbonki i każdy stąpający po realnym świecie wie, iż sprzątanie kosztuje, ogrzewanie, oświetlenie takoż, ukwiecenie, pranie obrusów… ubezpieczenie nie opłaci się samo, rynna nie wymieni, komunikanty same nie zakupią… Ale ubogim się wybacza (ubogim duchem tym więcej – albowiem do nich należy królestwo niebieskie 😉 ) a skąpym… – Owczarek od dziesięciu lat opowiada, jak to jest ze skąpcami we wspólnocie takiej czy innej 🙄
Upieram się – z daleka widać więcej!
Argument uporu jest nie do zbicia. Najwyżej do stłuczenia na kwaśne jabłko. 😀
Widać, słychać i czuć.
A jak spadnie krótki deszcz i stłumi pobitewny kurz, to ho! ho!
😎
Biała wiewióra mi się dzisiaj z rana napatoczyła 😯
http://aalicja.dyns.cx/news/IMG_8819.JPG
Alicja-Irena
A propos jeszcze przedwojennej piosenki o Madagaskarze. Jasne że masz rację.
Zalatuje rasizmem, ale i „takie byli czasy”. Toż i nasz poczciwy Murzynek Bambo z Elementarza Falskiego niewiele odbiega w kimacie.
Skoro o klimatach mowa, naprawdę poczułam dziś wiosnę, zazieleniło się, słoneczko wyszlo po porannych deszczach (może nawet opadł bitewny pył, jak suponuje @orca , a jutro w całej Polsce między +16 a nawet +20.
Bardzo proszę mnie nie denerwować, właśnie u mnie zapowiedziano śnieg na najbliższe dni 👿
Ale potem ma się ocieplić i zapanować prawdziwa wiosna.
Owcarku roztomiły,
help!
Nie wiem, co się stało, ale „wyleciałeś” mi z normalnego szyku autorów blogów Polityki i żeby wejść na twój, muszę wpisać w guglu osobno – blog owcarka podhalańskiego.
Niby nic takiego, ale się dziwuję.
Tak… Wyleciał Owczarek ze spisu. #DobraZmiana? Gdyby Owczarek był kotem, może by się uchował…
TesTeq
To ja może użyczę Owcarkowi, na potrzeby blogu, swojego kota.
Czarnego, a – co najważniejsze – żoliborskiego. Chyba jest pod ochroną, bo mieszkamy niedaleko Prezesa.
Gorzej będzie z gwarą, bo nie wiem po jakiemu mój Otello mówi.
Rozumiemy się raczej bez słów.
Do Alecki
„ale pomysł zakupu Kalifornii nijak zrozumieć nie mogę.”
Jo se myśle, ze pomysłodawcy zakupu Kalifornii (był wśród nik hyrny polski podróznik Sygurd Wiśniowski, nazwisk pozostałyk niestety nie boce) byli barzo przewidujący. No bo wte… Hollywood byłby nas! Nie mówiąc juz o tym, ze ani Ty, Alecko, ani Orecka, ani Orginal_Replikecek nie musielibyście fruwać nad Wielkom Wodom, coby dotrzeć do polskiej ziemi.
„Upieram się – z daleka widać więcej!”
Z daleka – więcej, ba mniej dokładnie. Z bliska – mniej, ba dokładniej. Dlotego najlepiej tak jak z obrazem w muzemum – popozirać kapecke z bliska i kapecke z daleka. Cało bida w tym, ze nie wse jest tako mozliwość. Ale jeśli jest – to korzystać!
„Zdrowie Profesorecka!”
A, zdrowie! I Waweloka tyz! 🙂
Do Orginal_Replikecka
„Ale z wygłoszonych tu opinii wynika, że kk w Polsce to jest związek zawodowy urzędników pana B. a nie jakaś wspólnota religijna.”
Jo mom wrazenie, ze tutok w Polsce momy nie telo kk, co kzkp (kościół zabobonów katolicko-podobnyk). I stela właśnie biere sie zauwazono przez Alecke róznica między kościołem polskim a… na przykład austriackim cy kanadyjskim. Choć jesce roz godom, ze som chlubne wyjątki (skoda straśno, ze jeden z nik – zbocowany wyzej jegomość Kaczkowski – właśnie odeseł). I moze… kiesik w końcu ik działalność wydo jakiesk plony? 🙂
Do TesTeqecka
„Ryba nie widzi wody, w której pływa.”
Węgorz casem z niej wyłazi. No to chyba widzi?
A kie biegłeś, TesTeqecku, w tym całym maratonie, to przyboc se, cy przypadkiem nie odeseł od Ciebie jakisi frasunek? Bo jeśli odeseł – to po prostu kamień spodł Ci z serca i… tak sie złozyło, ze wpodł do buta 🙂
Do Basiecki
„każdy stąpający po realnym świecie wie, iż sprzątanie kosztuje, ogrzewanie, oświetlenie takoż, ukwiecenie, pranie obrusów… ubezpieczenie nie opłaci się samo, rynna nie wymieni, komunikanty same nie zakupią”
To jest prowda. Niepodwazalno. Ba zarozem dobrze by było, coby proboscowie bocyli, ze u Świętego Mateusa – w rozdziale 6, wiersak 25-31 – Poniezus wyraźnie pedzioł: „Nie turbujcie sie, skąd weźmiecie dutki na ogrzewanie, oświetlenie, pranie, jak opłacicie ubezpiecenie cy jak naprawicie dziurawom rynne” 🙂
Do Magecki
„Nie wiem, co się stało, ale ‚wyleciałeś’ mi z normalnego szyku autorów blogów Polityki”
O! Faktycnie! Nie wiem dlocego, ale to znacy, ze poni Beata Kozidrak moze nie ino o Józku, ale tyz o mnie śpiewać: „Pojawiasz się i znikasz”.
„Gorzej będzie z gwarą, bo nie wiem po jakiemu mój Otello mówi.”
Z tym nie bedzie zodnego problemu. My zywina prozumiewomy sie instynktownie. A jo tutok na blogu ino dlo ułatwienia tłumace instynktowne zywinowe dialogi na język bardziej zrozumiały dlo ludzi. Ino… cy bycie żoliborskim istotom rzecywiście zapewnio ochrone? Dyć z Żoliborzem związany jest nie ino Prezes Tysiąclecia, ale tyz pon Jacek Kuroń. Cyli pon, ftóry wprowdzie juz nie zyje, ale kieby zył – z pewnościom byłby dzisiok Polakiem gorsego sortu 🙂
Bardzo mi się nie podoba, że blog Owczarka „zaniknął” w spisie i trzeba go szukać w sieci oddzielnie.
Tymczasem „wiszą” blogi poniechane od kilku miesięcy albo tak idiotyczny jak niejakiego Bendyka, który nie uznaje żadnych komentarzy, wiec ich nie zamieszcza. No to na co mu w ogóle prowadzenie blogu autorskiego?
Niniejszym wyrażam stanowczy protest wobec takich praktyk i wzywam kierownictwo „Polityki” (na odcinku cyfrowym) do uzdrowienia tej sytuacji.
Mam nadzieję że Koleżeństwo spod Budy Owczarkowej mnie poprze.
Widze, Magecko, jesce jednom mozliwość. W więksości tutejsyk blogów (a moze we syćkik?, ale w więksości na pewno) po prawej stronie ekranu som najnowse wpisy danego bloga, pod nimi najnowse komentorze, a pod nimi – blogi Polityki. No i tamok – moje „Hau!” w dalsym ciągu widnieje 🙂
Owczarku,
to prawda, są i były chlubne wyjątki, te, których nazwiska znamy z prasy, publikacji i tak dalej, i na pewno jest sporo prawdziwych sług bożych, o których nie słyszymy w mediach, bo oni robią swoje i nie pchają się na afisz, jak to się mawia.
Są i niechlubne ciche wyjątki. Ale najwięcej szkody robią te głośne wyjątki. Kończę temat, bo zawiły i delikatny.
Do mnie zima powróciła 🙁
@mag: Masz żoliborskiego kota? 😯
Zastanawiam się, czemu tak pomstujesz w sprawie tego spisu blogów. Ja mam w przeglądarce zakładkę bezpośrednio do owczarkowego bloga, bo żaden inny w Polityce mnie nie interesuje. Szczególnie, że z Autorami – jak widać – rzadko da się podyskutować.
Ja w sprawie spisu blogów. Znajduje się po prawej stronie wpisów; ale tylko przy odpowiedniej wielkości liter. Proszę zmniejszyć wielkość liter, to po prawej stronie pokaże się spis blogów Polityki . Pozdrawiam, Margit.
TesTeq, Owczarek Podhalański
Chodzi mi tylko o pewien porządek z blogami, który został zakłócony.
Zasadniczo mój kot ma dwie posiadlości, jedna to mieszkanie z tarasem i malym ogródkiem w przedwojennym bloku na Zoliborzu, a drugie – działka leśna nadnarwiańska nad Narwią.
Jest to więc dumny kot wolnościowy, który wychodzi, kiedy chce i dokąd chce, no i wraca kiedy zechce.
Az mnie kusi, żeby mu założyć jakąś aparatkę monitorujaca. Rozumiem jak w nocy chodzi po lesie, ale dokąd łazi po żoliborskich uliczkach, a przepada na wiele godzin. Wraca nad ranem.
Mag,
mój znajomy ma kota Mańka, który to Maniek lubi się włóczyć po okolicy, a okolica rozległa, leśno-pagórzasta.
Maniek został wyposażony w małą komórę, którą nosi na obroży i jak Personel sobie życzy Mańka w domu, to do niego dzwoni. Gdybym nie była świadkiem (kilkakrotnie) tego, nigdy bym nie uwierzyła 😯
Mag,
interesujący tekst (jeszcze ciągle wracając do tematu, niestety), z którym zgadzam się w zupełności.
http://studioopinii.pl/jacek-parol-koscioly-umieraja-stojac/
Ja podobnie jak TesTeq mam Owczarka w zakładkach i nigdy mi się nic w nich nie pochrzaniło (kulinarnie rzecz biorąc).
Moja Mrusia, odkąd z rąk (miałam napisać „z łap”, ale to by obrażało łapki zwierząt) jakiegoś oprawcy dostała się do porządnych, ale mocno starszych ludzi, była kotem domowym.
Starszemu państwu trudno byłoby biegać za kotem i tak ja przyzwyczaili do ciepłego kominka i szerokiego parapetu przy wielkim oknie z widokami, co i u nas akurat ma.
My latem zabieramy ją do ogródka, ale tylko pod naszą opieką, w lesie za domem są lisy i pewnie jakiś inny zwierz, wolałabym jej nie narażać na jakieś konfrontacje. Ona już jest w wieku raczej średnim. W dodatku u nas zatrzęsienie kleszczy i kiedy wyszliśmy z nią za pierwszym razem do ogródka, natychmiast jeden zapadł jej w sierść. Nie chcę ryzykować, tym bardziej, że u nas kleszczydła są zaboreliozowane.
Mój komentarz z godziny 9:43 czeka na moderację. Komentarz był skierowany do @mag; w sprawie „uwidocznienia” spisu blogów. Nie mam kłopotów z wpisami na blogu Pana Passenta. Pozdrawiam Margit/Szarlo.
Dziękuję i przepraszam za „naleganie”. Dobranoc, M.
Ja widzę tak, i lista blogów jest…
http://aalicja.dyns.cx/news/E2.B.jpg
Alicja-Irena, no wlaśnie. Ale jeśli (mówię o sobie) powiększę wielkość liter-kilka kliknięć, to tekst zajmuje całą stronę i informacje znikają. Pozdrawiam, M.
Do Alecki
„Maniek został wyposażony w małą komórę, którą nosi na obroży i jak Personel sobie życzy Mańka w domu, to do niego dzwoni. Gdybym nie była świadkiem (kilkakrotnie) tego, nigdy bym nie uwierzyła”
Na mój dusiu! Nie fciołbyk coby mój baca mi cosi takiego załozył! Za to jo mojemu bacy – barzo chętnie. Wse mógłbyk do niego dzwonić, kiebyk go potrzebowoł.
„interesujący tekst (jeszcze ciągle wracając do tematu, niestety), z którym zgadzam się w zupełności
http://studioopinii.pl/jacek-parol-koscioly-umieraja-stojac/ ”
Pon Parol przybocowuje, jak to Kościół hispański błądził za casów pona Franco. Z kolei jegomość Tischner w swoim casie (w ksiązce „W krainie schorowanej wyobraźni”) przybocowoł, jak błądził Kościół miemiecki za casów Hitlera. Heeej! Dobrze by było, coby pewne osoby posłuchały przestróg zarówno pona Parola, jak i Jegomościa. Haj 🙂
Do TesTeqecka
„Ja mam w przeglądarce zakładkę bezpośrednio do owczarkowego bloga, bo żaden inny w Polityce mnie nie interesuje. Szczególnie, że z Autorami – jak widać – rzadko da się podyskutować.”
Mozno było z Ponem Pietrem. Przynajmniej pocątkowo. Bo potem… komentatorów zacął on mieć tak wielu, ze kieby im syćkim odpowiadoł, to juz nie miołby casu na ugotowanie nicego, nawet wody w cajniku. Miejmy nadzieje, ze na Niebieskiej Holi, ka Pon Pieter siedzi se teroz, cas płynie inacej, płynie w taki sposób, ze jest go dość i na gotowanie, i na blogowanie, i na rózne inkse przyjemności 🙂
Do Margitecki
„Mój komentarz z godziny 9:43 czeka na moderację.”
Kie ten pierwsy, Margitecko, juz przeseł, to kolejne Twoje komentorze powinny przechodzić bez przeskód. No chyba ze majom więcej niz jednego linka – wte trafajom do pocekalni (ale prędzej cy później piknie sie z niej wydostajom) 🙂
Do Magecki
„Chodzi mi tylko o pewien porządek z blogami, który został zakłócony.”
Cóz… napise maila do poni Oli z redakcji internetowej Polityki. Obacymy, co odpowie.
„działka leśna nadnarwiańska nad Narwią.”
Z dobrze poinformowanyk źródł wiem, ze cosi takiego jak działka nad Narwiom to jest pikno rzec! Zwłasca, kie bobry w okolice zawitajom (no… nieftórzy nie som zakwyceni bliskościom bobrów, ale jo do tyk nieftóryk nie naleze) 🙂
Owcarku Podhalanski, Podroznicy i Czytelnicy
4 kwietnia piszesz o fruwaniu nad Wielka Woda. Kiedys pewien bardzo zmartwiony mieszkaniec Pragi nie pofrunal nad Wielka Woda tylko wyslal list do Dr. Seuss, ktory mieszkal za Wielka Woda. Mieszkaniec Pragi szukal porady medycznej myslac, ze Dr. Seuss to lekarz.
Ale moze na poczatek krotki wstep. Dr. Seuss to ukochany poeta dzieci i doroslych. Dr. Seuss pisze w uniklanym stylu i z unikalnym poczuciem humoru. Oto fragment poematu: „Oh say, can you say?”
„Said a book-reading parrot named Hooey,
„The words in this book are all phooey.
When you say them, your lips
will make slips and back flips
and your tongue may end up in Saint Looey!”
To tyle wstepu.
Dr. Seuss otrzymal list, ktory byl poczatkiem ciekawej korespondencji. Ponizej jest cytat z pierwszego listu. List jest podpisany „Yours, Gregor Samsa, Prague.”
„Herr doctor, I find myself, for reasons inexplicable to me or my loving family, to have woken up this morning transformed into a cockroach. I am reasonably certain this is not a dream. Can you help?
I am usually in very fine fettle in the morning. But as a result of my new condition, I find myself unable to go into work. And while my life has never been what you might call a bed of roses, this unfortunate turn of events has certainly made it worse.
By way of example, this letter has been composed by painstakingly mashing my antenna into the keys of my father’s typewriter. It has taken me close to four hours and has left me with a horrendous migraine. I write to you because I have heard of your brilliance and your keen appreciation for the absurdity of this world. Please help.
Yours, Gregor Samsa, Prague.”
Autorem pelnej korespodencji miedzy Dr. Seuss i Gregor Samsa jest eseista i poeta David Rakoff. Ponizej zalaczam link do calego tekstu. Na zalaczonej stronie jest kilka tekstow. Korespondencja miedzy Gregor Samsa i Dr. Seuss jest zatytulowala „Oh! The Places You Will Not Go!”
‚http://www.thisamericanlife.org/radio-archives/episode/470/transcript
Chetni moga posluchac wysluchac ten dialog. Jonathan Goldstein wystepuje jako Gregor Samsa, David Rakoff to Dr. Seuss
https://www.youtube.com/watch?v=ZJiJ31YexcE
Cóz… napise maila do poni Oli z redakcji internetowej Polityki. Obacymy, co odpowie.
To ja pragnę niniejszym poinformować Panią Olę, iż przed chwilą nie było możliwości odnalezienia blogu „Hau!” poprzez żadną z kategorii na podstronie http://www.polityka.pl/blogi
I tu nie chodzi o to, kto z Bywalców umie tu trafić inaczej (ja tak – na pięć sposobów), ale że jest to afront wobec jednego z najdłużej piszących i najoryginalniejszych Blogerów POLITYKI!
Proszę coś z tym zrobić, a wartko! 🙂
Łomatusiu, zniknął mój post (dlaczego?) sprzed pół godziny,zaczynający się od słów:
„Owczarku kochany…
Juhuu! Jednak moje marudzenie, by Cię przywrócono w szyku na blogach Polityki na coś się zdało.
Czyżby pani Ola z red. internetowej mnie skasowała niechcący?
Do Orecki
” Oto fragment poematu: ‚Oh say, can you say?'”
Ha! Rozumiem, ze to śpasowanie z nie byle jakiej pieśni zacynającej sie od słów: „Oh say, can you see…”?
No a ten pon Sams to naprowde był barzo bidny! Chociaz – przynajmniej zdaniem nos psów – mogło być gorzej, kieby przeinacył sie w klesca 🙂
Do Basiecki
„jednego z najdłużej piszących i najoryginalniejszych Blogerów POLITYKI!”
I… naprowde to juz 10 roków wkrótce bedzie? Eee, chyba niemozliwe. Mi sie widzi, ze co najwyzej trzy 🙂
Do Magecki
„Juhuu! Jednak moje marudzenie, by Cię przywrócono w szyku na blogach Polityki na coś się zdało.”
Syćko sie piknie wyjaśniło, Magecko! To nie było nic celowego, ino przy tworzeniu nowego bloga (zdoje sie, ze pona Celińskiego) system zrobił psikusa. Ale poni Ola – co zreśtom widać – piknie syćko zreperowała 🙂 Natomiast to, ze Twój komentorz znikł, to musi być brzyćki śpas ze strony Łotrpressa (casem znikające komentorze odnojduje w spamak i wte moge je stamtela wyciągnąć – ale tym rozem w spamak nimom nic). Cy ftosi wie, ka Łotrpress mo rzyć? Pytom, bo muse go w niom ugryźć za kare 🙂
Owczarku,
Oh say, can you fly…
Pomyslalam, ze pon Gregor Samsa moglby poleciec przez Wielka Wode i moze nawet zabrac ze soba klesce. Jednak nie polecalabym lotniska Franz Kafka Airport w Pradze. Franz Kafka Airport miesci sie na samiutkim koncu listy najgorzej obslugiwanych lotnisk na swiecie. Ponizej jest raport CNN na temat lotniska Franz Kafka Airport.
Pracownik lotniska Franz Kafka Airport, Machacek Zlamaljelito R., tlumaczy w jaki sposob zlozyc zazalenie.
Jesli ktos chce przeczytac transkrypt po angielsku, pod video nalezy nadusic CC (Closed Caption), aby przeczytac po angielsku tresc rozmowy.
https://www.youtube.com/watch?v=gEyFH-a-XoQ
Oh say, can you fly…
Podaje kolejny przyklad wplywu stylu poezji Dr. Seuss. Autorem tego wiersza jest Gene Ziegler. Oryginalny tytul: „A Grandchild’s Guide to Using Grandpa’s Computer”.
Ten wiersz jest rowniez znany pod tytulem „Dr. Seuss tech support” lub „What if Dr. Seuss was a technical writer”.
Ten wiersz dedykuje pani Oli z sekcji Internetowej z podziekowaniem za umieszczenie blogu Hau tam, gdzie jest jego miejsce!
—
Here’s an easy game to play.
Here’s an easy thing to say:
If a packet hits a pocket on a socket on a port,
And the bus is interrupted as a very last resort,
And the address of the memory makes your floppy disk abort,
Then the socket packet pocket has an error to report!
If your cursor finds a menu item followed by a dash,
And the double-clicking icon puts your window in the trash,
And your data is corrupted ’cause the index doesn’t hash,
Then your situation’s hopeless, and your system’s gonna crash!
You can’t say this?
What a shame sir!
We’ll find you
Another game sir.
If the label on the cable on the table at your house,
Says the network is connected to the button on your mouse,
But your packets want to tunnel on another protocol,
That’s repeatedly rejected by the printer down the hall,
And your screen is all distorted by the side effects of gauss
So your icons in the window are as wavy as a souse,
Then you may as well reboot and go out with a bang,
‚Cause as sure as I’m a poet, the sucker’s gonna hang!
When the copy of your floppy’s getting sloppy on the disk,
And the microcode instructions cause unnecessary risk,
Then you have to flash your memory and you’ll want to RAM your ROM.
Quickly turn off the computer and be sure to tell your mom!
A jo nolozłek, ze te wieści z lotniska Kafki, jak i wiele inksyk wieści, pochodzom z serwisu http://www.theonion.com/ . Jak widać – cebula mo barzo wiele zastosowań. Nie ino w kuchni, ale w serwowaniu wiadomości tyz 🙂
Masz racje Owczarku, ze reportaz z Franz Kafka International Airport to spaś. Chociaz wedlug niektorych komentarzy umieszczonych pod reportazem, istnieja lotniska i linie lotnicze, ktore operuja w bardzo podobny sposob do lotniska FKIA. 🙂
Orca,
żebyś tak jeszcze pięknie to przetłumaczyła dla bywalców 😉
A propos lotnisk, z moich doświadczeń wynika, że ich zmorą jest czekanie 🙄
Kto ma chęć, niech zerknie na Madagaskar okiem mojego niewprawnego obiektywu i bardzo często z samochodu. No ale jest, co jest. Jak się nakliknie na zdjęcie, które zainteresuje, to wyskoczy powiekszenie i w prawym górnym rogu oprócz innych znaków literka „i”, czyli info na temat zdjęcia. Myślałam, że podpisy będą pod zdjęciami, ale nie.
https://goo.gl/photos/kP1jj328wh2FycD58
Alicja,
Tlumaczyc nie potrafie, pozostawiam to ekspertom. Alicjo, sasiadko, moze sprobuj przetlumaczyc?
Wedlug wiki Dr. Seuss jest przetlumaczony na ponad 20 jezykow rowniez na jezyk polski. „Cat in the Hat” jest zatytulowany „Kot Prot”
Zdjecie okladki:
http://ecx.images-amazon.com/images/I/51aQILLdyVL._SX373_BO1,204,203,200_.jpg
„Green eggs and ham” – „Kto zje zielone jajka sadzone”.
Tu jest komentarz „Dr. Seuss po polsku”
‚http://community.babycenter.com/post/a6871135/dr_seuss_po_polsku
Przyznaje, ze jest to dla mnie mila niespodzianka.
Tlumaczenie „Dr. Seuss tech support” chyba jeszcze czeka. Moze zobacze, jak google to tlumaczy na polski.
Tutaj jest prostą grą.
Oto łatwa rzecz do powiedzenia:
Jeżeli pakiet uderza w kieszeń na gnieździe na porcie
A autobus jest przerwana jako bardzo ostateczności
Oraz adres pamięci sprawia, że przerwanie dyskietek dysku
Następnie kieszeń pakietów Gniazdo zawiera błąd, aby zgłosić!
Jeśli kursor znajdzie pozycję menu, po której następuje myślnik
I dwukrotne kliknięcie ikony stawia okno w koszu,
A dane są uszkodzone, bo indeks nie hash,
Następnie crash sytuacja jest beznadziejna, a będzie systemowym!
Nie można powiedzieć?
Co za wstyd, sir!
Będziemy cię znaleźć
Kolejna gra, sir.
Jeśli etykieta na kablu na stole w domu,
Mówi, że sieć jest podłączona do przycisku na myszy
Ale twoje pakiety chcą tunelu na innym protokole,
To się wielokrotnie odrzucane przez drukarkę na korytarzu,
A na ekranie wszystko jest zniekształcone przez skutki uboczne Gaussa
Więc twoje ikony w oknie są faliste jako sosie,
Następnie można również restart i wychodzić z hukiem,
, Bo tak pewne jak jestem poetą, będzie frajerem powiesić!
Gdy kopia dyskietki coraz niechlujstwa na dysku,
Oraz instrukcje mikrokodu powodować niepotrzebnego ryzyka,
Następnie trzeba migać pamięć i będziemy chcieli RAM swój ROM.
Szybko wyłącz komputer i upewnij się, aby powiedzieć mamie!
Orca,
cokolwiek piszę albo zamieszczam na blogu Owczarka, po polsku piszę, a jak coś wymaga tłumaczenia, to tłumaczę.
Ale „niechta” Ci będzie.
ALICJA!
Piekna relacja fotograficzna z podróży madagaskarskiej! Dziękuję! Przynajmniej byłam i zobaczyłam, a to, że nie swoimi, tylko Twoimi oczami, to drobiazg przecież! :-))))
Wiele bym dała za tamtejsze temperatury…u mnie -7c na dzień dobry dzisiaj.
Od wczorajszej nocy działy się straszliwe rzeczy w naszym najbliższym sąsiedztwie. Otóż płonął dom – gdyby nie to, że dom murowany przez ś.p. Franka, to pewnie nasz by też spłonął, i może my w nim, bo tutaj taki pożar przenosi się błyskiem wielkim.
Moja teoria jest taka, że w drugą część domu (to był tzw.bliźniak) wynajmowała mafia narkotykowa. Nikt tam nie mieszkał na codzień, raz na jakiś czas pojawiały się wypasione fury. Wynajęcie połowy domu w tej okolicy kosztuje sporo, więc wnioski nasuwają się same. Tym bardziej, że policja przyszła do nas z konkretnymi pytaniami, potwierdzającymi moje domysły.
Fusillo,
dziękuję za 🙂
Orca,
ani mi się śni tłumaczyć teksty, które zamieszczasz, nie mam na to czasu, sama też wolę nie zamieszczać tekstów po ichniemu, żebym nie musiała tłumaczyć 😉
-w
Alicja,
Szkoda, ze nie masz czasu, aby tlumaczyc moje cytaty w jezyku angielskim. Ten dialog miedzy Gregor Samsa i Dr. Seuss napisany przez David Rakoff wydaje mi sie inspirujacy.
Najwazniejsze, ze masz czas, aby pisac wlasne komentarze, ktore czytam z wielkim zainteresowaniem.
Nie mam czasu i nie mam ochoty – nigdy nie czytałam dr.Seussa, pewnie też nie miałam czasu ani ochoty, czasami jest tak, że coś przechodzi mimo.
Nigdy nie czytałam „Alicji w krainie czarów”, a ponoć wypadałoby, choćby ze względu na imię. Najpierw byłam za młoda, a potem za stara. I tego się będę trzymać 🙂
p.s. Misia Puchatka czytałam za wielkiemu młodu (dziecku właściwie) i też pamiętam piąte przez czternaste. Albo i nawet mniej 🙁
Tu się zgodzę z przedmówczynią. Żadne tam Seussy, Puchatki, Zaczarowane Ogrody mnie nie ruszały. Co innego Tuwim, Brzechwa i Winnetou! 🙂
Moją kultową książką za wczesnego młodu, odkrytą w wieku lat chyba trzynastu był „Buszujący w zbożu” Salingera. Potem bardzo szybko przerzuciłam sie na jego „dorosłe” książki – Franny i Zoey, Seymur Introdukcja, „Wyżej podnieście strop cieśle”.
Ale „Buszującego” trzymam na półce z najbardziej ukochanymi książkami i czasami do niego wracam, jak mam doła.
Ja uważam „Buszującego w zbożu” za książkę jak najbardziej dla dorosłych – ale czytałam ją po trzydziestce, więc może spojrzenie inne. I dla mnie to jest dołująca książka.
Z książek, które były „pod kluczem”, a klucz za telewizorem albo na telewizorze, przeczytałam wszystko, ale największe wrażenie (na dwunastolatce)wywarła na mnie „Nana” Zoli.
Ale ulubioną były „Klechdy sezamowe” od zawsze. Niestety, nie mam egzemplarza tej książki.
Z książek dla dorosłych nie potrafię powiedzieć, co najbardziej lubię. Jedną z ulubionych jest na pewno „Cichy Don” Szołochowa. Jest to naprawdę pięknie napisana saga. Lubię grube, wypasione powieści, takie, żeby było dużo czytania.
Koleś będzie koncenrtował w mojej wsi za parę dni 🙂
Wybieram się, oczywiście!
https://www.youtube.com/watch?v=WyWzrKjeeAQ&nohtml5=False&spfreload=5
Do Orecki
„Masz racje Owczarku, ze reportaz z Franz Kafka International Airport to spaś.”
No bo juz sama nazwa Franz Kafka o cymsi świadcyła. W Pradze, z tego co wiem, jest lotnisko imienia Vaclava Havla. Tyz pisorz. Ale inksy 🙂
Do Alecki
„Kto ma chęć, niech zerknie na Madagaskar”
Na mój dusiu! No to teroz juz widze piknie, ze ten Madagaskar to jest całkiem polski. No bo na tym zdjęciu przecie na pierwsym planie momy Zalew Czorsztyński, na drugim – Lubań, na trzecim – Turbacz, a na cwortym – Kudłoń.
„Nigdy nie czytałam ‚Alicji w krainie czarów'”
To tutok jest skrócono wersja. Moim zdaniem całkiem udano. Zreśtom… takie nazwiska jak poni Zawadzka, pon Holubek, a przede syćkim poni Irena Kwiatkowska (w roli śmiesno-straśnej królowej) mówiom same za siebie 🙂
Do Fusillecki
„ALICJA!
Piekna relacja fotograficzna z podróży madagaskarskiej! Dziękuję! Przynajmniej byłam i zobaczyłam, a to, że nie swoimi, tylko Twoimi oczami, to drobiazg przecież!”
Bajuści. Dzięki tym fotkom my syćka mozemy pedzieć, ze brali my udział w Aleckowej wyciecce na Madagaskar 🙂
Do TesTeqecka
„Co innego Tuwim, Brzechwa i Winnetou!”
Old Surehand i Winnetou zbłądzili na pustkowiu i nijak nie mogli odnoleźć drogi.
– Winnetou – pado Old Surehand do kompana – wystrzel, moze ftosi nos usłysy i przybędzie nom z pomocom?
Winnetou wystrzelił. Ba nic to nie dało. Nika zywego ducha. Po godzinie Old Surehand pado:
– Winnetou, wystrzel jesce roz. Moze tym rozem ftosi nos usłysy?
Winnetou znów wystrzelił. Ale dalej nic. Mijo kolejno godzina i Old Surehand pado:
– Winnetou, spróbuj wystrzeli jesce roz.
Na to Winnetou:
– Chętnie, ale strzały juz mi sie skońcyły 🙂
Do Magecki
„Moją kultową książką za wczesnego młodu, odkrytą w wieku lat chyba trzynastu był ‚Buszujący w zbożu’ Salingera.”
A moimi – buszujący w śniegu. A dokładniej – „Biały Kieł” pona Londona, „Szara Wilczyca” pona Curwooda i „Bari, syn Szarej Wilczycy”. Ze wskazaniem na ten pierwsy tytuł 🙂
Owczarku Podhalanski,
Piszesz, ze „Bialy Kiel” to Twoja ulubiona ksiazka. Pamietam, ze miedzy innymi Bialy Kiel ze swoim dentysta oraz Janek z Szarikiem byli goscmi na uroczystym przyjeciu na czesc losia wyratowanego z niebezpiecznej lawiny snieznej na Alasce. Pisalismy o tym na blogu Hau.
O ksiazce „Bialy Kiel”, a szczegolnie o autorze Jack London, duzo pisze Jon Krakauer w ksiazce „Into the Wild”.
Niedawno skonczylam czytac ksiazke „At the Edge of the Orchard” napisana przez Tracy Chevalier. Jest to kolejna historia o osadnikach. W tej historii wystepuje Johnny Appleseed, legendarna postac, ktorej zawdzieczamy smakowite jablka i rowniez „biale kly” w okresie, kiedy nie bylo szczoteczek i pasty do zebow.
Owczarku drogi,
Buszujących w śniegu czytałam , a jakże. Za bardzo, bardzo wczesnego młodu. Dlatego uwielbiam wilki niemal jak Wajrak, choć, niestety, nie spotkałam na żywo żadnego.
W swoistym kulcie do wilków wychowywałam mojego syna, którego niejako aniołem stróżem był wilczek (że dobry to tłumaczy samo przez się). Aby zrobić mu przyjemność dziecko dawało się zapędzić do łóżka, sprzątnąć zabawki, albo umyć zęby. zapędzić do łózka. Wilczek pilnował nas podczas spacerów nie tylko w lesie. Dla własnego i naszego bezpieczeństwa był niewidzialny, ale mały Kuba wiedział jak wygląda i często go rysował albo odnajdywał na książkowych ilustracjach.
Do Orecki
„W tej historii wystepuje Johnny Appleseed, legendarna postac, ktorej zawdzieczamy smakowite jablka i rowniez ‚biale kly’ w okresie, kiedy nie bylo szczoteczek i pasty do zebow.”
Na mój dusiu! Nie wiem dlocego, ale kie cytołek, Orecko te słowa, to nagle zacęło mi cosi świtać, ze był chyba nawet film pona Disneya na ten temat. Poźrełek więc do Gugli i widze, ze… jeeeeeeest! 🙂
Do Magecki
„Buszujących w śniegu czytałam , a jakże. Za bardzo, bardzo wczesnego młodu. Dlatego uwielbiam wilki niemal jak Wajrak, choć, niestety, nie spotkałam na żywo żadnego.”
Tak se myśle… moze namówić jakiegosi, coby przy jakiejsi okazji wyseł Ci, Magecko, na spotkanie? Na pewno bedzie trudniej je namówić niz niedźwiedzie, bo wilki som kapecke na mnie obrazone, ze nie pozwalom im zjadać nasyk owiecek. Ale spróbować mozno. A ze juz w następnom sobote bedzie Święty Wojciech – dzień wyrusenia z owieckami na hole, to i do tyk wilków bede mioł blizej 🙂
Owczarku,
Wiedzialam, ze wiesz kto to jest Johnny Appleseed. Przodek Twojego Bacy znal wszystkie prawdy i legendy o Hameryce.
Caly zalaczony przez Ciebie film obejrze za kilka godzin.
U nas w szkolach dzieci ucza sie o Johnny Appleseed. Kim byl i jaki mial wplyw na rozpowszechnianie smacznych jabluszek.
Czy pamietasz Owczarku reklame telefonu iPhone? Jest to reklama pod nazwa „Hello”. Zwroc uwage jakie imie i nazwisko ukazuje sie na „caller id” w 0:24. To taki mily hold dla Johnny Appleseed od firmy o nazwie Apple.
„Hello”
https://www.youtube.com/watch?v=mmiWTKZzBLY
Owczarku
No to jak my się na te wilki umówimy? Choćby na jednego?
Musiałabym pewnie gdzieś pod te hale podjechać.
Nie słyszałam, żeby jakieś mieszkały w Kampinosie, czyli najbliżej Warszawy.
Do Orecki
Na mój dusiu! Teroz mnie oświeciło! Na dobrom sprawe firma Apple powinna odsukać spadkobierców siumnego Johnny’ego Appleseeda i piknie zacąć dzielić sie z nimi zyskami! 🙂
Do Magecki
Pogodom, Magecko, z wilkami spod Turbacza. Moze ftórysi z nik do sie namówić na przeprowadzke do Kampinosu? 🙂
A tak w ogóle… to znowu w mojej wsi sie działo. Ale o tym za kwilecke. W następnym wpisie 😉