Cy leci z nomi Felek?
Jako juz wiecie, w ostatni dzień karnawału miołek polecieć na Hawaje i zabrać tamok ze sobom syćkik chętnyk. Plan był piknie prosty:
1) docierom do Balic – tamok spotykom sie z Hortensjeckom i Wawrzeckiem; rozem zakradomy sie do samolota Felkowyk Linii Lotniczyk i… startujemy;
2) lecimy do Wrocławia i zabieromy Alsecke;
3) lecimy do Warsiawy i zabieromy TesTeqecka;
4) lecimy do Gdańska i zabieromy Fusillecke;
5) lecimy do Amsterdamu po Anecke; tamok tyz tankujemy przed lotem przez Atlantyk, w cym pomogłoby nom pare holenderskik psów, ze ftórymi juz piknie sie umówiłek;
6) lecimy do Nowego Jorku i zabieromy Nowecka;
7) lecimy do Kingston i zabieromy Alecke;
7) lecimy do Seattle, ka lotnisko bedzie opanowane przez moik indiańskik przyjaciół; tamok dołąco do nos Orecka; jesce roz tankujemy, potem startujemy i lecimy, lecimy, lecimy…
8) i lądujemy w Honolulu!
Kieby syćko posło zgodnie z planem – a nie widziołek powodu, dlo ftórego miałoby nie póść – powinni my noleźć sie na piknyk hawajskik wyspak przed końcem karnawału. Haj.
Tak niedługo po północy pohybołek do Nowego Targu. Tamok wsiodłek w jeden pociąg towarowy i dojechołek do stacji Kraków Główny. Potem wsiedłek w kolejke, ftóro jeździ do Balic. I tuz przed świtem nolozłek sie na piknym lotnisku. Zaroz zacąłek rozglądać sie za Hortensjeckom i Wawrzeckiem, ale niestety nie mogłek ik noleźć.
– Pewnie jesce nie zdązyli tutok dojechać – pomyślołek. – Ale to nic. Zakrodne sie do Felkowego samolota, wystartuje i zrobie pare kółecek, coby wypróbować masyne. A potem nazod wyląduje w Balicak. Do tego casu Hortensjecka i Wawrzecek na pewno zdązom dotrzeć. Wte zabiere ik na pokład i dalej juz syćko powinno iść zgodnie z planem.
Tak w ogóle, ostomili, ten wtorek to był dzień, kie Felkowe Linie Lotnicze miały oficjalnie rozpocąć swojom działalność. No i Felek wymyślił, coby na to rozpocęcie wyryktować pikny bankiet, ftóry mioł sie odbyć przed jednym z jego samolotów. Zaproseni byli na te impreze rózni wozni goście: politycy, celebryci, no i wpływowi ludzie biznesu. Haj.
Nie tracąc casu, dostołek sie na płyte postojowom lotniska i pokrynciłek pomiędzy parkującymi tamok samolotami. Nagle uwidziołek, ze jeden z nik – z wymalowanym logiem Felkowyk Linii Lotniczyk – jest piknie udekorowany w kolorowe kwiatki, wstązecki, baloniki i tym podobne bździnki. A więc to tutok ten bankiet mioł być wyryktowany. No – pomyślołek se – samolot w sam roz do podrózy na Hawaje. Wesłek zaroz do środka. W środku zaś uwidziołek licne becki ze Smadnym Mnichem, flaski siampana, rózne śtucce, nacynia… Niewątpliwe to syćko cekało na ten cały bankiet. I barzo dobrze! Nas lot bedzie trwoł długo – więc te Smadne Mnichy i siampany na pewno piknie sie przydadzom! Haj.
Udołek sie do kokpita i siedłek za sterami. Jak na rozie – syćko sło nadspodziewanie łatwo. No to uruchomiłek silniki. Zacąłek kołować ku pasowi startowemu. Wiało akurat od południa. Wiedząc, ze samolot musi startować pod wiater – skierowołek sie właśnie w tamtom strone. Kie tak se kołowołek, to uwidziołek, ze jacysi ludzi biegnom za mnom i cosi krzycom. Moze fcieli lecieć ze mnom na Hawaje? No to niek pockajom, jaz tu za kwilecke wróce. Teroz juz musiołek ryktować sie do startu, bo jo przecie jestem kulturalnym owcarkiem, więc nie fciołek zajmować miejsca na pasie startowym dłuzej niz to koniecne. Samolot coroz bardziej sie rozpędzoł. Goniący mnie ludzie ostali daleko z tyłu. Po kwili pociągłek ku sobie wolanta (cyli to ustrojstwo do sterowania samolotem) i… FRUUUUUU! Nolozłek sie w powietrzu. Na mój dusiu! Leciołek! Piknie leciołek!
Choć powiem wom, ze obsługa samolota okazała sie trudniejso, niz to wynikało z instrukcji. Te syćkie przyciski, włącniki, przełącniki… som porozmiescane tak, ze trudno sie nimi posługiwać, kie nie jest sie cłowiekiem, ino psem. Konstrukcja wolanta tyz jest kapecke do rzyci. Niełatwo manipulować nim za pomocom zębów. Jo wiem, ze piloci najcynściej chytajom go rękami, ale konstruktorzy samolotów powinni wziąć pod uwage, ze taki pilot moze mieć casem w jednej ręce kawe, a w drugiej ciastko i wte moze tyz potrzebować porusać takim wolantem za pomocom zębów.
No ale niekze ta. Skoro dołek rade poderwać masyne do lotu, to dom tyz rade dolecieć niom do Honolulu. Zrobiłek dwa, trzy kółka. I juz miołek wracać do Balic po Hortensjecke i Wawrzecka, kie nagle… usłysołek dolatujące z głębi samolota wołanie:
– O, Jezusicku! Co sie stało? Cy ten samolot leci?
Krucafuks! Nie uwierzycie, cyj to był głos! Felka! Felka znad młaki! Był w tym samolocie i teroz lecioł rozem ze mnom! Ale jak to mozliwe, ze go wceśniej nie zauwazyłek? Cóz, musiołek być tak podekscytowany cekającom mnie podrózom, ze nie zwróciłek uwagi na obecny w samolocie zapach cłowieka.
Ino co teroz – kruca – zrobić? Ukrycie sie przed Felkiem nie wchodziło w gre. Ftosi przecie musioł te sakramenckom masyne pilotować. Cóz, pozostało pockać na bieg wydarzeń. Po kwili Felek weseł do kokpita. Ocywiście zdziwił sie straśnie, kie uwidzioł, ze za sterami nie siedzi zoden cłowiek, ino jo.
– Zaroz! Jo cie chyba znom! – zawołoł, kie na mnie poźreł. – Ty chyba jesteś tym owcarkiem bacy z mojej wsi… Nieee! To przecie niemozliwe. Musis być jakomsi bezdomnom psinom, ftóro zywi sie odpadkami z przylotniskowyk punktów gastronomicnyk. Widocnie przez przypadek wlozłeś do mojego samolota.
W tej kwilecce w lezącyk nieopodal słuchawkak lotnicyk rozległ sie jakisi dźwięk. Felek chycił te słuchawki, załozył je na usy i zacął wołać do przycepionego do nik mikrofonu:
– Halo! Halo! Jest tam ftosi?
– Tu wieża kontrolna w Balicach – odezwoł sie głos w słuchawkak. To jakisi kontoler lotów godoł. A ze jo mom pikny psi słuch, to barzo dobrze go słysołek.
– Co tam się u licha dzieje? – dopytywoł sie kontroler. – Dlaczego ten samolot wystartował bez naszej zgody?
– A skąd jo mom wiedzieć, dlocego wystartowoł? – odrzekł Felek. – Nie jestem pilotem.
– To kim pan w takim razie jest? – spytoł kontroler.
– Jestem właścicielem Felkowyk Linii Lotniczyk – wyjaśnił Felek. – Ryktowołek w tym samolocie pikny bankiet. A ze harowołek całom noc, to w końcu zmogło mnie i twardo usnąłek. Społek sam nie wiem, jak długo. No i przed kwileckom obudziłek sie i uwidziołek, ze jestem… wysoko nad ziemiom!
– A kto jest w tym samolocie oprócz pana? – spytoł kontroler.
– Nifto! Ino jakisi pies-przybłęda. Siedzi se tutok na siedzeniu dlo pilotów, ale to przecie niemozliwe, coby to on poderwoł te masyne do lotu.
– Oczywiście, że nie – zgodził sie z Felkiem kontroler. – Cóż, nigdy o takim zdarzeniu nie słyszałem, ale wygląda na to, że komputer pokładowy zwariował i przez to samolot sam wystartował.
– Na mój dusicku! – jęknął Felek. – To jak jo teroz wróce na dół?
– Proszę się uspokoić – godoł kontroler, ale słychać było w jego głosie, ze on sam nie jest ani kapecke spokojny. – Coś wymyślimy. Na pewno wszystko będzie dobrze.
– Syćko bedzie dobrze? – lamentowoł Felek. – Jestem tutok sam z jakimsi psem, nimom najmniejsego pojęcia o obsługiwaniu samolota i wy godocie, ze syćko bedzie dobrze?
Felek zerwoł słuchawki z usu i prasnął nimi ze złościom.
– Ponie Bócku, ratuj! – zawołoł w rozpacy. – Spraw, coby ten samolot bezpiecnie wylądowoł!
– Nie słuchoj go, Ponie Bócku – pedziołek na to jo. – Na pewno mos wozniejse sprawy na głowie niz wysłuchiwanie tego histeryka. Zajmij sie więc spokojnie tymi wozniejsymi sprawami, a jo – wprowdzie nie planowołek zabierać go ze sobom na Hawaje, ale niekze ta, zabiere. Przynajmniej moi blogowi przyjaciele bedom mieli okazje poznać Felka osobiście. A on sam… jak juz na te Hawaje doleci, to pewnie wyryktuje tamok jakisi biznes – i tyz bedzie zadowolony.
Tymcasem Felek – ani kapecke nie domyślając sie, w jakom to piknom podróz go zabierom – biadolił dalej:
– Właściwie po co jo sam siebie osukuje? Niby cemu Pon Bócek miołby pomagać takiemu sietnikowi jako jo? Rozbije sie! Zaroz sie rozbije! A jeśli nie zgine od rozu? Jeśli bede cięzko ranny i bede powoli konoł w straśliwyk boleściak! Eh, nimo co cekać. Lepiej skońcyć ze sobom od rozu.
To powiedziawsy, Felek sięgnął pod połe marynarki i wyciągnął stamtela pistolca. Nie zaskocyło mnie to, bo wiedziołek, ze mo on zezwolenie na broń. Ale – na mój dusiu! – on tego pistolca przystawił se do skroni!
– Zegnoj pikny świecie – westchnął Felek, pochlipując przy tym. – Zegnoj, nieznany mi piesku, choć podobny do takiego, ftórego znom. Zegnojcie syćkie moje dutki.
– Krucafuks! Nieeee!!! – zawołołek i hipłek ku Felkowi.
Chyciłek go ręke, we ftórej trzymoł pistolca. Ten jednak nie wypuścił broni, ino zacął z niej strzelać, kany popadło. PAF! PAF! PAF! PAF! PAF! Kule latały we syćkie strony. Jedno z nik rykosetem o mało co nie trafiła mnie w rzyć. Na scynście Felkowi zabrakło w końcu amunicji.
– Nimom juz kul – pedzioł wyraźnie zmartwiony. – I jak jo sie teroz zastrzele?… Ah! Rozumiem! Ty piesku nie fciołeś ginąć sam i wolołeś, coby w twoik ostatnik kwilak ftosi ci towarzysył. No, niekze ta. Niek chociaz w oblicu śmierzci zachowom sie przyzwoicie.
– No, to juz lepiej – pomyślołek. – Wracom za stery, a kie ten niedosły samobójca uwidzi, jak jo piknie pilotuje tego samolota, to moze sie uspokoi?
Postanowiłek wrócić na siedzenie pilota i wte… O, Jezusicku! To, co uwidziołek… nie wyglądało dobrze. Okazało sie, ze Felek, strzelając z pistolca na oślep, odstrzelił oba wolanty. Naryktowoł tyz inksyk skód. Stracili my łącność z ziemiom. Poza tym wyłącył sie dopływ paliwa do silników. Nijak nie umiołek tego dopływu przywrócić. Sprawdziłek, cy chociaz działo wysuwanie podwozia – nie działało. Doświadcony pilot moze by wiedzioł, co robić, ba jo – jestem przecie pilotem pocątkującym. A więc teroz ten samolot właściwie juz nie był samolotem, ino… wielkim sybowcem. Niestety chyba niesterowalnym.
– Ponie Bócku, zmieniłek zdanie – pedziołek. – Twojo pomoc jednak piknie sie przydo.
Nagle samolotem zatrzynsło. To ten południowy wiater przybroł gwałtownie na sile i mocny podmuch prasnął w dziób samolota. Przerazony Felek naciągnął swojom marynarke na głowe, coby nie pozirać, co sie bedzie dalej działo.
Wskutek wstrząsu syćkie becki ze Smadnym Mnichem poturlały sie do tyłu. I tak obciązyły ten tył, ze teroz lecieli my z ogonem opusconym ku dołowi i dziobem zadartym do wierchu.
Poźrełek na ziemie. W dole rozpoznołek „zakopianke” (bywalcy gór to wiedzom, syćkik pozostałyk piknie informuje, ze to jest potocno nazwa drogi z Krakowa do Zakopanego i podobno pise sie jom właśnie z małej litery, a nie z duzej). Przelecieli my nad Myślenicami. Niedługo potem – juz z mniejsej wysokości – nad Lubieniem. Kapecke później – juz całkiem nisko – nad Rabkom. A zaroz za Rabkom nas samolot – na scynście dość łagodnie – opodł na „zakopianke”.
Na mój dusiu! Teroz dopiero okazało sie, jakie to scynście, ze te Smadne Mnichy obciązyły tył samolota! Kieby było inacej – naso masyna zaryłaby dziobem w ziem i juz byłoby po nos. A tak – najpierw z asfaltem zetknął sie tył kadłuba, a potem dopiero przód. I po kwili… nas samolot piknie sunął po jezdni, ftóro na tym odcinku pięła sie ku Piątkowej Górze. Nie wiem dokładnie, z jakom prędkościom my tak sunęli, ale na pewno z duzo więksom, niz to było w tym miejscu dozwolone. Ba mom nadzieje, ze jeśli drogówka sie o tym dowie, to mandat bedzie płacił Felek, a nie jo.
Nagle… PRASK! PRASK! Cosi oberwało samolotowi oba skrzidła. Co to było? Jakiesi słupy? Drzewa? Nie zdązyłek obacyć, bo sam kadłub wartko pomknął dalej do przodu. Ale dobrze, ze te przeskody były, bo kapecke nos one spowolniły. Dobrze tyz, ze droga wiedła pod góre – dzięki temu sybciej wytracali my prędkość, niz kiebyśmy wylądowali na płaskim terenie. No i ten dujący od południa wiater tyz cały cas piknie nos hamowoł.
Przed nomi pojawił sie drewniany XVIII-wiecny kościółek, ftóry stoi przy „zakopiance” na zbocu Piątkowej Góry. Tymcasem kadłub samolota znowu w cosi uderzył i skryncił kapecke w lewo, potem kapecke w prawo, a potem… zacął sunąć prosto na kościółek!
– Na mój dusiu! – przemkło mi przez myśl. – Jeśli ta kupa zelastwa zaroz sie nie zatrzymo, to zniscy ten pikny zabytek!
Samolot bez trudu rozwalił otacające kościół kamienne ogrodzenie. Potem jesce kapecke do przodu sie posunął… i jesce kapcke… i… stanął tuz przed kościółkiem. Ufff! Udało sie!
Poźrełek przez bocnom sybe. Uwidziołek, ze kadłub samolota stoi ukośnie względem „zakopianki”, zagradzając przy tym przejazd w obu kierunkak.
Felek teroz dopiero ściągnął marynarke z głowy. I od rozu zawołoł:
– O, Jezusicku! Zginąłek! Zginąłek w katastrofie lotnicej! Widze brame do nieba!
Krucafuks! Ale głuptok! To nie była zodno brama do nieba, ino główne wejście do kościółka. No ale niestety, nie umiem godać po ludzku, więc nie miołek jak wytłumacyć Felkowi, ze jest w błędzie.
Felek zaś wartko wydostoł sie z samolota, pohyboł ku tej „niebiańskiej bramie” i zacął pukać wołając:
– Święty Pietrze! Jesteś tam? To jo, Felek! Wpuść mnie, Święty Pietrze!
Tymcasem od strony Zakopanego nadjechoł jakisi wysłuzony Volkswagen Golf. No i ocywiście przez ten sakramencki samolot musioł sie zatrzymać. Z Golfa wyskocył zaroz jakisi siwy chłop, z brodom biołom jak u Mikołaja. Podbiegł do Felka i wskazując na samolot spytoł:
– Panocku, ta limuzyna to waso? Jeśli tak, to przestowcie jom, piknie pytom, bo tarasujecie przejazd.
– Święty Pietrze, to ty? – spytoł Felek.
– Fto? Jo? – zdziwił sie chłop. – Nie jestem zodnym Pietrem. Na imie mi Mietek. A święty to jo juz z całom pewnościom nie jestem!
Chłop sie roześmioł, a Felek podrapoł sie po głowie.
– Skoro nie jesteście świętym – śpekulowoł Felek – to znacy, ze jesteście… diaskiem! Na mój dusicku! A więc posłek do piekła! Tutok jest piekło, prowda?
– Jakie tam piekło. – Chłop machnął niedbale rękom. – W piekle, panocku, to jest przynajmniej porządek. A tutok? Drogi dziurawe, pociągi sie spóźniajom, Drimlajnery sie psujom, w sklepak same chińskie podróby, w restauracjak dajom rozwodnione piwo, a o nasyk wynikak w sporcie to nawet lepiej nie godać. I to mo być piekło? To dziadostwo, panocku, nie piekło! Jedno wielkie sakramenckie dziadostwo!
– Dziadostwo? – zdumioł sie Felek. – Myślołek, ze cłowiek po śmierzci idzie abo do nieba, abo do piekła… A tutok okazuje sie, ze moze tyz póść do dziadostwa…
Tymcasem z auta wysiadła jakosi baba i podbiegła ku Felkowi i chłopu, ze ftórym tutok przyjechała.
– Mietek! – zawołała. – Dojze spokój! Przecie widzis, ze to jakisi pomyleniec. Zawracojmy. Pojedziemy do Chabówki przez Rdzawke i Ponice.
Chłop z babom wrócili do auta. Skorzystali z mozliwości zawrotki, jakom wyryktowano na „zakopiance” akurat na wysokości kościółka pod Piątkowom. I zaroz odjechali.
A Felek zacął sie głośno zastanawiać nad tym, co przed kwileckom usłysoł:
– Chabówka? Rdzawka? Ponice? Przecie to syćko som ziemskie miejscowości! To miejsce chyba tyz juz poznoje – jeździłek tędy autem nie roz… A więc… jo jednak zyje! Jo zyje! Nie zginąłek!
Felek podł przed kościółkiem na kolana i zacął piknie dziękować Ponu Bóckowi za uratowanie od śmierzci. A potem pedzioł:
– Ponie Bócku, z wdzięcności za to cudowne ocalenie – dom jutro złotówke na bidne dzieci. A… niekze ta, dom dwa złote. No… niek strace – dom na bidne dzieci całe pięć złotyk!
Nie śmiejcie sie, ostomili. Bo wprowdzie dlo takiego bogaca, jakim jest Felek, pięć złotyk to mało, ale z kolei dlo takiej kutwy, jakom jest ten sam Felek, te pięć złotyk to sakramencko duzo. Haj.
Co było dalej? Ano… Felek wartko sprowadził sprzęt do usunięcia tego, co zostało z samolota. Piknie tyz zadboł o to, coby całemu wydarzeniu nie na nadano rozgłosu. Chyba mu sie udało, bo z tego co wiem, w zodnym TVN24 ani inksyk Polsat Newsak nie padło ani jedno słowo o tym, co zadziało sie pod Piątkowom Górom na „zakopiance”. Gorso sprawa, ze… Felek postanowił zamknąć swoje linie lotnicze, a syćkie swoje samoloty – odsprzedać inksym przewoźnikom. Na mój dusiu! Jedno drobne niepowodzenie i juz zrezygnowoł z tak piknie zapowiadającego sie interesu? To znacy, ze Felek nie jest jaz tak dobrym biznesmenem, jako mi sie potela widziało.
A co z lotem na Hawaje? Na mój dusiu! Skoda mi straśnie tyk syćkik bywalców Owcarkówki, co tak piknie licyli na piknom wyprawe. Ale… kie przemyślołek se, jak mi sie tym samolotem leciało, to stwierdziłek, ze twórcy masyn latającyk musom usunąć z nik jednom barzo powoznom wade konstrukcyjnom. Wade polegającom na tym, ze te syćkie urządzenia w samolotowym kokpicie być moze piknie nadajom sie do obsługiwania przez ludzi, ba niezbyt dobrze dostosowane som do obsługiwania przez owcarki podhalańskie. Kie ta barzo powozno wada zostonie poprawiono – juz nic mnie nie powstrzymo przed ponownom wyprawom na Hawaje. I tym rozem dolecimy tamok na pewno. Aloha i hau!
Komentarze
http://www.youtube.com/watch?v=fxCUyy_aVzA
Owczarku,
damy radę, byle tylko Felka histeryka nie zabierać w podróż!
Co tam w kokpicie, to wykombinujemy spokojnie razem do kupy 🙂
A swoją drogą, były kiedyś takie czasy, że na trasach transatlantyckich jak ktoś chciał, to zaprosili do kokpitu.
Ja się nie rwałam, ale moje smarkate (wtedy) dziecko i owszem, tym bardziej, że czasami latał sam bez te oceany i obsługa samolotu (LOT!) go dopieszczała. Byli czasy…
Mark Twain napisal, ze jezyk Hawajski jest pikny, a Hawajczycy bardzo mili i zyczliwi. Twain pisal, ze z tej przyczyny w jezyku Hawajskim nie ma przeklenstw.
No to ja juz nic wiecej nie powiem.
Dzisiejszy wpis zwierał lokowanie produktów. Generalnym sponsorem były Felkowe Linie Lotnicze, a także Volkswagen, GDDKiA, TVN24 i Polsat News.
A to dopiero historia. 😆 Biedny Felek, ile najadł się strachu! I myślałam, że po takiej nauczce jego miłość do pieniędzy trochę zmaleje, a tu nic z tych rzeczy. 🙁 😉
Na dobrą sprawę, nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Do następnego końca karnawału zdążysz Owcarku z naszą pomocą, nie tylko pięknie opanować zasady pilotażu, ale może uda się bardziej odpowiedzialnego właściciela linii lotniczych przekonać do wypożyczenia nam jakiejś maszyny. Bo nie mam żadnych wątpliwości, że ten lot się odbędzie za czas jakiś.
A to się Felkowi dostało (
Jak się obudził w samolocie, to jeszcze wokół głowy krążył mu olbrzymi kac. No bo żeby Owczarka Gaździny nie poznać, to znaczy się że oczy Felka były jeszcze zamroczone. Jak się błyskawicznie obudził, gdyż samolot nie posiadał pilota, to myślał tylko o sobie, gdyż najlepszym dowodem było po przymusowym wylądowaniu że uważał siebie za zmarłego i nie mógł dostać się do bram Raju.
Ciekawe, dlaczego taki skąpiec jak Felek chciał do Raju ? a za chwilę do piekła. Biorąc wyśrodkowanie tych dwóch „przystanków” po śmierci, Felek posiedzi co nie co w czyśćcu. Ale życzę mu jeszcze długich lat by miał czas by dorósł do dania na dobry cel 10 zł. Jako lekturę możesz mu Owczarku podrzucić „Boską Komedię” Dantego. Powinien zacząć czytać od Piekła, by poprzez Czyściec dojść do bram Raju ! Nawet dzisiaj to bardzo ciekawa lektura )
Najważniejsze że żyjecie oboje i nie stała się Wam żadna krzywda )) Samolot rzecz nabyta ))
Alicjo – ta piosenka Pink Floyd to w sam raz na dziś, czyli Środę Popielcową.
Domyśliłam się, że musiało się wydarzyć coś nieprzewidzianego, ale żeby aż tak dramatycznego?! 😯
Wawrzek pisze: Alicjo ? ta piosenka Pink Floyd to w sam raz na dziś, czyli Środę Popielcową.
Kapitalny koniec pierwszej części The Wall! Ale nie kojarzy mi się ani z Felkowymi Liniami Lotniczymi, ani z żadną środą, trzynastego! 🙁
Ja mam dzisiaj nastrój markowy 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=F1-uOIKJLvg
Pojechałam kiedyś (z 20 lat temu) z Zośką i Andrzejem do Ottawy na koncert rzeczonych plus Eric Clapton!
Koncert skończył się około północy, a my mamy zasuwać te 160 km. do domu. Złapała nas taka śnieżyca, że do dzisiaj to wspominamy. Andrzej prowadził, a myśmy się zapierały nogamy i ręcamy, jakby to miało pomóc w czymkolwiek 🙄
Droga pusta – nic, nikogo, śnieg sypie i drogę wyczuwaliśmy na czuja, popatrujac na słupy z elektrycznością, ze to raczej tak środkiem, między nimi. Dojechaliśmy o czwartej nad ranem, a to jest trasa na 1.5 godziny jazdy, niechby noca, w deszczu czy sniegu, ale wtenczas warunki były ekstremalne 🙄
TesTequ,
to nie bylo do kojarzenia, ten Pink Floyd, tylko mi się tak jakoś przyplatało…
W samolocie dobrze słuchać ulubionej muzyki. Na przykład ja bym słuchała takiej, i chętnie oglądała wideło, ale w samolocie są maciupkie ekrany, niestety 🙁
I jeszcze Syd Barret był z nimi…
http://www.youtube.com/watch?v=PGwPSPIhohk
Do Alecki
„A swoją drogą, były kiedyś takie czasy, że na trasach transatlantyckich jak ktoś chciał, to zaprosili do kokpitu.”
Jaz pewnego rozu zaprosili Felka i… od tej pory pasazerów do kokpita juz sie nie zapraso.
„Droga pusta ? nic, nikogo, śnieg sypie i drogę wyczuwaliśmy na czuja”
Bo trza było zabrać ze sobom Zorro. Zorro jechoł by nie na cuja, ino na swój jamnicy nos i na pewno piknie by wiedzioł, kany jest droga 😀
Do Orecki
„Twain pisal, ze z tej przyczyny w jezyku Hawajskim nie ma przeklenstw.”
W takim rozie kie bede na Hawajak – bede ze syćkik sił wstrzymywoł sie od wołania „krucafuks”. Choć łatwo na pewno nie bedzie 😀
Do TesTeqecka
„Dzisiejszy wpis zwierał lokowanie produktów. Generalnym sponsorem były Felkowe Linie Lotnicze, a także Volkswagen, GDDKiA, TVN24 i Polsat News.”
Jeśli to som generalni sponsorzy, to… jakim sponsorem mojego bloga som browary ryktujące Smadnego Mnicha? 😀
Do Hortensjecki
„I myślałam, że po takiej nauczce jego miłość do pieniędzy trochę zmaleje, a tu nic z tych rzeczy.”
Bajuści, Hortensjecko. Widocnie to jest cosi, co Felek kocho… nad zycie! 😀
Do Fusillecki
„Do następnego końca karnawału zdążysz Owcarku z naszą pomocą, nie tylko pięknie opanować zasady pilotażu, ale może uda się bardziej odpowiedzialnego właściciela linii lotniczych przekonać do wypożyczenia nam jakiejś maszyny.”
W sumie pies-pilot pobierołby chyba mniej pensji niz cłowiek-pilot. Więc fto wie, jako przysłość ceko lotnictwo pasazerskie i nie tylko? 😀
Do Wawrzecka
„Ale życzę mu jeszcze długich lat by miał czas by dorósł do dania na dobry cel 10 zł.”
Bajuści, to by dłuuuuuuuugie roki Felek musioł jesce pozyć, coby dorosnąć do chęci bezinteresownego wydania 10 złotyk.
A „Boskom komedie” potwierdzom, ze piknie sie cyto 😀
Do Alsecki
„Domyśliłam się, że musiało się wydarzyć coś nieprzewidzianego, ale żeby aż tak dramatycznego?!”
Dramatycne było tyz to, ze „zakopianka” była nieprzejezdno przez jakisi cas. Insom rzec, ze to jest akurat taki dramat, do ftórego syćka jezdzący „zakopiankom” chyba juz downo sie przyzwycaili 😀
Rece mi odpadaja od machania sabotem.Znaki dawalam,coby Owcarek nie zbladzil i na odpowiednim lotnisku wyladowal.Teraz wiem,ze cala wyprawa( pardon) zeszla na psy!!!
Ale co sie odwlecze nie uciecze,jak mawiali starzy ludzie.Tymczasem mozemy zglebiac tajniki kultury hawajskiej i cwiczyc kroki tanca hulagula 😆
Hej.
Owczarku,
to było sto lat temu i Zorro jeszcze nie był na świecie! Ale w nadchodzący weekend będziemy u Zorro – pozdrowię go od Owczarka 🙂
Ana,
dobry pomysł 🙂
Do Anecki
„Tymczasem mozemy zglebiac tajniki kultury hawajskiej i cwiczyc kroki tanca hulagula”
Bajuści! Jo moze jesce roz przecytom te wspomnienia pona Marka Twaina z Hawajów, bo on całkiem sporo o tamtejsej kulturze popisoł 😀
Do Alecki
„w nadchodzący weekend będziemy u Zorro – pozdrowię go od Owczarka”
Piknie pozdrów, Alecko i spytoj, cy nie poleciołby z nomi na Hawaje, kie wreście wyprawa tamok dojdzie do skutku 😀
Na szczescie otworzylem na lotnisku komputer – bo wciaz stalem tam z wielkim znakiem „Nowy”, na dlugim dragu. Okazuje sie, ze Owczarek nie moze teraz przyjechac. Jade do domu, a znak zostawiam w przekonaniu, ze Owczarek w koncu przyleci…
Dobranoc. 🙂
@Alicja pisze: I jeszcze Syd Barret był z nimi…
Syd Barret, Pete Best i jeszcze kilku takich bezkompromisowych, upartych osobników, którzy przegapili swoją szansę… Powinni stanowić przestrogę dla każdego młodego człowieka…
Owczarku – dzisiaj rankiem obejrzałem kreskówkę p. Spielberga pt. Pinky i Mózg. I tam był taki moment, gdzie Mózg steruje wolantem samolotu w taki sposób, że dorobił sobie specjalne urządzenie, by tym wolantem mógł sterować, jak jakiś wytrawny pilot. Fakt, Pinky wszystko zepsuł i samolot wodował i zatonął, ale na szczęście obie myszy plus chomik, który też z nimi leciał uratowali się. Może to jest jakiś pomysł na przeróbkę tego „ludzkiego steru w kokpicie” ) by było Tobie łatwiej )
Happy Valentine’s Day
Zapraszam na krotka wycieczke po jeziorze Lake Union w centrum Seattle. Wzdluz brzegow jeziora jest duzo domow na wodzie. W minucie 3:50 jest niebieski dom z czerwonymi kwiatami po obu stronach. To tam „mieszkal” Tom Hanks w filmie „Sleepless in Seattle”.
http://www.youtube.com/watch?v=ke_mZdhzuMk
O Hawaje sie nie martwie. Felek wprowadzil nas wszystkich w blad i sam polecial na Hawaje. Bez nas. Dowodem na to jest fakt, ze Felek „pohybol ku niebiańskiej bramie”. Hawaje czesto nazywamy „paradise”. Felek pojechal na wakacje sam do „paradise”.
Bardzo ładny film nakręciłaś, Orco!
Orca,
od samego rana mysle o tym zeby wieczorem, z okazji Valentins Day, obejrzec sobie „sleepless in Seattle”. Spedzilam troche czasu w tym pieknym miescie i z przyjemnoscia ogladam Twoje krotkie filmy. Dziekuje! Ide ogladac.
Dobrze,ze u nas jeszcze nie buduja domow na jeziorach.Mnie to sie nie podoba.Jak tak dalej pojdzie,to jezioro bedzie mozna ogladac,stojac na drabinie 🙁
„Holinder” jak patrze na to,co czlowiek robi z otaczajaca nas natura,az strach pomyslec,co bedzie za jakies 50-100 lat?!
😮
Do Nowecka
„Jade do domu, a znak zostawiam w przekonaniu, ze Owczarek w koncu przyleci…”
Barzo słusnie, Nowecku! W końcu nic w przyrodzie nie ginie, to ten znak tyz zginąć nimo prawa 😀
Do TesTeqecka
„Powinni stanowić przestrogę dla każdego młodego człowieka…”
Pokiela ten młody cłek sie nie zestarzeje i wte z kolei on bedzie przestrogom dlo kolejnyk młodyk 😀
Do Wawrzecka
„Owczarku – dzisiaj rankiem obejrzałem kreskówkę p. Spielberga pt. Pinky i Mózg. I tam był taki moment, gdzie Mózg steruje wolantem samolotu w taki sposób, że dorobił sobie specjalne urządzenie, by tym wolantem mógł sterować, jak jakiś wytrawny pilot. Fakt, Pinky wszystko zepsuł i samolot wodował i zatonął, ale na szczęście obie myszy plus chomik, który też z nimi leciał uratowali się.”
Na mój dusiu, Wawrzecku! To ten film powinien być piknom inspiracjom dlo syćkik inzynierów lotnicyk! Bo jeśli nie bedzie – to jo corno widze dalsy rozwój technologicny światowego lotnictwa 😀
Do Orecki
„Happy Valentine’s Day”
Jo z tej okazji pedziołek mojej kiełbasie jałowcowej, ze barzo jom kochom. Nie mniej niz pon Tom Hanks z sakramencko śwarnom poniom Meg Ryan sie pokochali w tej całej „Bezsenności w Seattle”. Chociaz „You’ve got mail” (w Polsce to sło jako „Masz wiadomość”) z nimi dwojgiem – tyz pikne!
„Felek wprowadzil nas wszystkich w blad i sam polecial na Hawaje.”
Noooo! To mom nadzieje, ze ta hawajsko bogini Pele przykładnie ukarze fudamenta 😀
Do Evecki
„od samego rana mysle o tym zeby wieczorem, z okazji Valentins Day, obejrzec sobie ‚Sleepless in Seattle’. Spedzilam troche czasu w tym pieknym miescie”
Jo tyz! Jo tyz! Kie pomagołek Orecce przegonić kreta z jej ogródka. O cym zreśtom opowiedziołek we wpisie z 25 listopada 2011 rocku 😀
Do Anecki
„jak patrze na to,co czlowiek robi z otaczajaca nas natura,az strach pomyslec,co bedzie za jakies 50-100 lat?!”
Moze ludzie polecom na Marsa? I wte być moze na Ziemi nie bedzie sie za wiele ryktowało? Swojom drogom to mom nadzieje, ze za te 50-100 roków wyprawe na Hawaje bedziemy juz mieli downo za sobom i mozemy wte zacąć ryktować sie do wyciecki na Marsa właśnie 😀
Ana pisze: Jak tak dalej pojdzie,to jezioro bedzie mozna ogladac,stojac na drabinie
Słyszałem, że w Holandii drabina jest niezbędnym wyposażeniem obywatela.
Żeby zobaczyć morze i żeby od czasu do czasu wydobyć się z depresji… 😀
TesTeq – wychodzi na to, że czym bliżej morza tym większa depresja, wiec i drabina powinna być wyższa ) Może ci którzy mieszkają w pobliżu morza muszą mieć dostęp do jakiejś specjalnej wieży obserwacyjnej ))
TesTeq,
Ciesze sie, ze spodobal sie Tobie ten krotki film.
eva,
Co za niespodzianka! Tak milo spotkac na blogu osobe, ktora zna te tereny.
Bardzo jestem ciekawa, co zwrocilo Twoja uwage podczas pobytu w Seattle.
Interesuje mnie, na co przyjezdni zwaracaja tu uwage i co zapamietuja po wyjezdzie. Dziekuje, ze podobaja sie Tobie moje opowiesci o stanie WA.
Kiedy Owczarek i Maryna tu przyjechali, Owczarek zauwazyl, ze burmistrz miasta jezdzi do pracy rowerem.
18-to latka z Polski na pytanie, co chcialaby najbardziej zobaczyc, odpowiedziala – grob Kurta Cobaina.
Zadzwonilismy do miejscowej stacji radiowej, aby sie dowiedziec, gdzie Kurt Cobain jest pochowany. Okazalo sie, ze Kurt nie ma grobu. Jego prochy zostaly rozsypane do strumyka McLane Creek. Kurt czesto pisal o tym strumyku, ze bylo to dla niego specjalne miejsce do refleksji.
Na tym video jest McLane Creek i lososie wracajace do domu, aby zakonczyc swoja misje.
http://www.youtube.com/watch?v=CAhDfM_D35I
To na wydobycie się z depresji wystarczy drabina? Lekarze przepisywali mi prochy. 🙁
Czy jeśli mieszkam daleko od morza, wystarczy drabina z trzema szczebelkami (na wyższą boję się wejść)?
Drabina powinna mieć 3 szczeble podstawowe plus jeden dodatkowy na każdy kilometr odległości od morza.
No, nie – Wawrzek twierdzi, że im bliżej morza, tym drabina wyższa musi być i tego się będę trzymać. Ja daleko, więc mało szczebelków. 🙂
No no nie ma sie z czego smiac.Jak tak dalej bedziemy „zagospodarowywac”nature,to i drabina nie wystarczy.Na szczescie z mojej depresji jeszcze mozna podziwiac morze!!!
Salute 😉
Ja mieszkam nad samym morzem, a pracuje tak blisko, ze caly dzien widze i slysze falujaca wode.
Wawrzynek ma racje, bez drabiny, a nawet i z wielka drabina to i tak widzi sie tylko horyzont, a jak sie wejdzie na wieze, np na latarnie morska oddala sie tylko linia horyzontu i to wszystko – co tylko poglebia depresje 🙂
Dlatego najlepiej przeprowadzic sie w gory, ale chociazby o tym marzyc.
🙂
Nie wszystkie marzenia sie spelniaja, ale wiara czyni cuda 🙂
Z tej wysokosci, okolo 2000 metrow nad poziomem morza, zadna depresja nikogo nie dosiegnie.
To jest kamera na zywo do Hurricane Ridge w Olympic Mountains. Zwroccie uwage na temperature powietrza na gorze: 19 C. (66.2 F) Ponownie mamy inwersje. Na dole jest teraz 7C.
Tu jest dom naszych swistakow. Jak te nasze kochane swistaki moga spac przy takiej pogodzie?
http://www.nps.gov/pwr/customcf/apps/webcam/dsp_image.cfm?webCamURL=http://www.nps.gov/webcams-olym/current_ridgecam.jpg&refreshRate=30&title=76878680A59D8E7159930F8E891EB8&width=1251&height=563&altText=489B9185EC989D70519315929F0BB47C479CAC36A9A7C8A992&description=&asPopup=1&0.2280145138502121
Nowy-pozazdroscic takich widokow 😉
Uwielbiam morze.Wlasaciwie nad nim spedzalam wiekszosc wakacji,ale nigdy nie mialam szczescia w jego bliskosci zamieszkac.
Chociaz u nas, wokol wody nie brakuje,to do morza musze sporo km dreptac!!
Hej.
ALSA!
To ja Ci proponuję, przyjedź nad jezioro Charzykowskie, i żadna drabina Ci nie będzie potrzebna! Przy okazji pooddychasz żywicznym zapachem Borów Tucholskich, zjesz nie skażonego niczym pstrąga z Brdy, jako bonus dodatkowo przewiodę Cię po szlaku strugi Siedmiu Jezior, o jagodach i grzybach juz ze skromności nie wspomne!
fusillo – tak z ciekawości się pytam, a jak ten pstrąg będzie przyrządzony ? cz np. będzie dodany do ryby taki kręcony, świderkowy makaron ? Na grzyby to ja bym się nie pisał, bo się na nich nie znam, ale na jagódki ? – czemu nie ))
Orca – widać że na tym Hurricane Ridge dopadało śniegu, więc te biedne świstaki tak szybko się nie odkopią (( Muszę przyznać że widok stamtąd jest przepiękny )) Świstaki i nie tylko mają się czym zachwycać ))
Podoba mi sie, ze na blogu Owczarka poznajemy rozne miejsca. Kazde z tych miejsc jest wazne dla piszacej osoby i kazdy chce sie tym podzielic z mieszkancami Budy.
Wawrzek,
Swistaki spia od listopada do marca/kwietnia. Przysypane sniegiem.
Spod sniegu tylko slychac chrapanie… 🙂
Ino oby te piekne miejsca jak najdluzej mogly pozostac pieknymi 🙂
A to juz tylko od samych ludzi zalezy!!
WAWRZEK!
Jak sobie zażyczysz, tak będzie, oczywiście, w miarę moich mozliwości, bo jak musiałabym posypywać wiórkami złota, to by się nie dało! :-))) Ale świderki makaronowe? Czemu nie?
Grzyby zbierać – żaden problem, służę w razie draki pomocą. Jagódki i owszem, ale to syzyfowa praca, której nie każdy podoła! Za to efekty są. Nie ma nic lepszego nad pierogi z własnoręcznie zbieranymi jagodami. A na to fura śłodkiej, gęstej, trzydziestoprocentowej śmietany! Małmazja i orgazm na słodko razem wziete, to mało! :-)))
Wczoraj gościł u mnie brat, ale już pojechał, więc
mogłam doczytać.
Fusillo – dziękuję za zaproszenie. 🙂 W pięknej okolicy mieszkasz – poguglałam sobie trochę. A może mogłabyś podrzucić do Budy jakieś swoje zdjęcia przepięknych okoliczności przyrody?
Uprzedzam, że mnie do lasu to trzeba prowadzić na jakimś sznurku, bo inaczej natychmiast się zgubię!
Pierogi z jagodami to moje ulubione – nawet ktoś inny może je nazbierać. 😉
Orgazm na słodko powalił mnie! 😆
Cierpię, gdy widzę te walczące z prądem łososie. Pamiętam taki film (też chyba od Orki), gdzie na trasie łososiowych wędrówek ludzie postawili ogromną betonową zaporę czy tamę i te nieszczęsne ryby próbowały ją pokonać. Niewielu się udało.
ALSA!
Ja jestem bardzo cienka technicznie i zupełnie nie mam pojęcia, jak zdjęcia na Owcarkowym blogu dodawać! ;-(
Jakaś instrukcja napisana jak dla siedmiolatka??? 🙂
Ja jeszcze cieńsza. 😳 Najlepiej poprosić o pomoc znajomego siedmiolatka. 🙂
Zdjęcia to sobie może wstawiać Owczarek. My możemy je tylko wrzucać do serwisów zdjęciowych (flickr, picassa) i zamieszczać tu do nich linki.
Szkoda, że nie można dołączać zdjęć (( Robię bardzo dużo zdjęć, ale są to przeważnie zdjęcia specyficzne i takie, które interesują dość wąska grupę odbiorców ( Poza tym jakoś nie mam przekonania do picassy czy innych portali. Może jestem za stary (( na takie uzewnętrznianie się ((
Orca,
w Seattle bylam na zaproszenie corki i mojego niemieckiego ziecia ktory pracowal kilka lat na tamtejszym uniwersytecie, pierwszego wieczoru po moim przylocie zawiozl mnie nad Lake Union.W ogrodzie domu gdzie mieszkalismy pierwszy raz widzialam szare wiewiorki. Pamietam gruba gazete codzienna zapakowana w folie ktora zbieralam z trawnika przed domem. W gazecie codziennie na pierwszej stronie byl baseball! W czasie mojego pobytu duzo zwiedzalismy, nie tylko to piekne miasto ale tez jeszcze piekniejsza okolice, . Z
przyjemnoscia wspominam Market Place, pamietam tez duzy dom towarowy z fortepianem i pieknym pokojem toaletowym dla pan. Nazywal sie chyba Bomarche?
Moj syn tez chcial zebym sfotografowala dom w ktorym mieszkal Kurt Cobain. Burmistrz na rowerze mnie nie dziwi, bo mieszkam od prawie 30 lat w Europie zachodniej i tutaj to nic nadzwyczajnego. W duzych miastach gdzie znakomicie funkcjonuje komunikacja tzw publiczna, samochodow prywatnych jest coraz mniej.
Ide wieczorem odchamic sie do kina, „Rigoletto” bedzie transmitowane na zywo z Metropolitan Opera , spiewa m.in. Piotr Beczala.
Wawrzek,
jak chcesz, to wyslij zdjecia pod adres:
alicja.adwent@gmail.com
Poza wszelkimi serwisami jest takze moj serwer, moze niektorzy pamietaja… Zamieszcze 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/
Tymczasem udaje sie do stolycy na urodzinowa impreze starego przyjaciela.
Nadal jestem nieogonkowa – a to dzisiejszy jubilat zainstalowal mi ogonki, wiec niech poradzi, czemu mi sie zbiesily 🙁
ALSA!
Zapraszam zatem na mojego bloga fusilla/blox.pl/html, i tam po prawej stronie sa archiwalne wpisy, gdzie można wiele się dowiedzieć o mojej małej Ojczyźnie. Za zapraszam do skansenu cisów Wyczółkowskiego w Wierzchlesie ( wpis z 26.09.12 ), nad endemiczne jeziora lobeliowe w głębinach parku Narodowego Bory Tucholskie ( wpis z 20.08.12 ), do muzeum Indian w Wmysłowie ( wpis z 12.07.11 ), do artysty ludowego Józefa Chełmowskiego w Brusach-Jagle ( wpis z 26.06.11 ), do arboretum w Wirtach (wpis z 23.06.11 ), na archeologiczny festyn i zwiedzanie cmentarzyska sprzed 2000 lat w Leśnie ( 30.o6.10 i 29.07.08 ), do domu do góry nogami i skansen w Szymbarku ( wpis z 18.09.08 ).
Przepraszam, ale nie umiem dodawać linków tak, aby po kliknięciu ukazała się dana strona!
@Wawrzek : Nie rozumiem Twoich obiekcji. Chcesz dołączać zdjęcia u Owczarka, żeby je zobaczył cały świat, a tych samych zdjęć nie chcesz umieścić w specjalistycznym serwisie, gdzie może zobaczyć je cały świat. 😯
@fusilla : Jestem przerażony! Używasz słów, których nigdy w życiu nie słyszałem – na przykład endemiczne jeziora lobeliowe! Brzmi groźnie… 🙁
Dobrze, że są tam Indianie! 🙂
TesTeq – akurat pewne, pojedyncze zdjęcia nadawałyby się do Owczarkowego bloga )
Poza tym, po co mi Picassa, by zamieścić tam np. kilkanaście, no kilkadziesiąt zdjęć ( Aż taki zachłanny nie jestem ))
TesTeq!
To najzwyczajniejsza botanika z poziomu liceum! ;-)))) A Indianie bywali, i owszem! :-))))
eva,
Z wielka przyjemnoscia czytam Twoje wspomnienia. Gazeta w torbie foliowej przed domem, aby deszcz nie zmoczyl gazety. Temat baseball. : ) Druzyna nazywa sie Seattle Mariners. Niektore ulice w Seattle sa nazwane od nazwisk obecnych graczy Seattle Mariners.
Bon Marche zmienil nazwe na Macy’s. Ceny te same. Fortepianu juz nie ma.
Pike Place Market to nasze ulubione miejsce. Jak zwykle zdjecia nie oddaja uroku tego miejsca. Ryby, ryby i wszystko co zyje w wodzie.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/PikePlaceMarket#5272042164773130498
Tam miesci sie pierwsza kawiarnia Starbucks. Ktos prowadzi dane o jakie miejsce w Seattle najczesciej pytaja turysci. Jest to pierwsza kawiarnia Starbucks w Pike Place Market.
Bardzo sie ciesze, ze masz mile wspomnienia. Czy mozesz sie podzielic, jakie miejsca poza miastem zwiedzalas i co zwrocilo Twoja uwage? Dziekuje.
Kurt Cobain urodzil sie i mieszkal w okolicach Aberdeen, WA. Za zycia Kurt nie szukal popularnosci. Po smierci mieszkancy Aberdeen szanuja zyczenie Kurta i nie odpowiedza na pytanie, w ktorym domu urodzil sie Kurt. Odpowiedz jest krotka „I don’t know”.
Tylko przy wjezdzie do Aberdeen, ponizej talicy „Welcome to Aberdeen” jest tytul piosenki autorstwa Kurta „Come As You Are”.
Tu jest znak powitalny przy wjezdzie do Aberdeen.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/Signs#5633340335942261666
Adres jego domu w Seattle jest powszechnie znany.
A tu jest piosenka „Come As You Are”
http://www.youtube.com/watch?v=1G8V6ta9Auk
Do TesTeqecka
„Słyszałem, że w Holandii drabina jest niezbędnym wyposażeniem obywatela.
Żeby zobaczyć morze i żeby od czasu do czasu wydobyć się z depresji…”
W Holandii? Niemozliwe! W Holandii z pewnościom wystarcy wspiąć sie na wiatrak.
„Drabina powinna mieć 3 szczeble podstawowe plus jeden dodatkowy na każdy kilometr odległości od morza.”
To i tak tyk scebli bedzie mniej niz scebli niejednej kariery 😀
Do Wawrzecka
„wychodzi na to, że czym bliżej morza tym większa depresja”
Bajuści. Nigdy nie słysołek o morzu, co to by było chociaz jeden metr… nad poziomem morza.
„a jak ten pstrąg będzie przyrządzony ?”
Jo wse kibicuje pstrągaowi smazonemu. Chrupanie ogona takiego pstrąga – mniammmmmm! 😀
Do Orecki
„Swistaki spia od listopada do marca/kwietnia. Przysypane sniegiem.”
Od listopada? To i tak długo wytrzymujom. Tatrzańskie świstaki juz we wrześniu kładom sie spać, tak więc w Tatrak to właśnie one som najwięksymi śpiochami, a nie niedźwiedzie.
„Po smierci mieszkancy Aberdeen szanuja zyczenie Kurta i nie odpowiedza na pytanie, w ktorym domu urodzil sie Kurt. Odpowiedz jest krotka ‚I don’t know’.”
Mogom tyz odpowiadać po psiemu – „hau!” I tyz nadal nifto nie bedzie wiedzioł 😀
Do Alsecki
„To na wydobycie się z depresji wystarczy drabina? Lekarze przepisywali mi prochy.”
To powinni chociaz przepisywać prochy drabiniaste.
„Uprzedzam, że mnie do lasu to trzeba prowadzić na jakimś sznurku, bo inaczej natychmiast się zgubię!”
Dlotego do lasa najlepiej zabierać psa. Kota tyz mozno. Abo konia – tyz piknie droge do domu nojdzie.
I potwierdzom, ze wiele piknyk Fusilleckowy zdjęć jest na jej blogu 😀
Do Anecki
„No no nie ma sie z czego smiac.Jak tak dalej bedziemy ‚zagospodarowywac’ nature,to i drabina nie wystarczy.”
Pozostoje mieć nadzieje, ze kiesik obudzi ludzkość jakisi zimny prysnic. Na rozie był prysnic meteorytowy. Ba moze jakisi zimny tyz sie nojdzie? 😀
Do Nowecka
„Ja mieszkam nad samym morzem, a pracuje tak blisko, ze caly dzien widze i slysze falujaca wode.”
To juz teroz wiem, Nowecku, ka pracujes – na głowie Statui Wolności! 😀
Do Fusillecki
„Nie ma nic lepszego nad pierogi z własnoręcznie zbieranymi jagodami. A na to fura śłodkiej, gęstej, trzydziestoprocentowej śmietany!”
To prowda – ze pikne! A świeze jagody ze śmietanom (ocywiście najlepiej wyryktowanom przez mojom gaździne z mleka od nasyk krów) i kapeckom cukru – tyz barzo pikne!
Pados, Fusillecko, ze w Twoik stronak jest muzeum Indian? Musi być pikne! Ba inkse atrakcje turystycne – ocywiście tyz 😀
Do Evecki
„Burmistrz na rowerze mnie nie dziwi, bo mieszkam od prawie 30 lat w Europie zachodniej i tutaj to nic nadzwyczajnego. W duzych miastach gdzie znakomicie funkcjonuje komunikacja tzw publiczna, samochodow prywatnych jest coraz mniej.”
Ha! A sołtys w mojej wsi fce mieć jak najpikniejse auto, coby być nowocesnym. Moze takie informacje przekonajom go, ze nowocesnym to on bedzie wte, kie auto po prostu zamieni na rower 😀
Do Alecki
„Tymczasem udaje sie do stolycy na urodzinowa impreze starego przyjaciela.”
No to najpikniejse zycenia dlo przyjaciela! A Kingston – z tego, co boce – to chyba tyz stolyca? No, mozno pedzieć takie kanadyjskie Gniezno 😀
Do Owczarka
Jakw tej waszej wsi metro nie kursuje punktualnie to moze i soltys auto musi miec.
Dzisiaj zaczyna sie w Niemczech oficjalnie post (Fastenzeit). Stare przyslowie mowi „polskie mosty, niemieckie posty, wloskie nabozenstwa, wszystko to blazenstwa”. Chyba sie zgadza.
Owszem, na blogu fusilli jest dużo piknych zdjęć – wczoraj wieczorem obejrzałam sobie trochę, dzisiaj reszta. 😀
A teraz biorę kredki Natalki i będę malować laurkę dla Kici – dzisiaj Światowy Dzień Kota.
hortensjo , już dawno miałam zapytać, jak Twoje Kiciusie zniosły przeprowadzkę do wielkiego miasta i ‚zakaz opuszczania koszar’?
@ Wawrzek : Nie wiem, o co Ci chodzimz tą zachłannością. Bity nic nie kosztują. Pachnie mi to czystą wymówką…
@ fusilla : Zapewne chodziliśmy do różnych liceów… U mnie było tylko o oczeretach. 😀
Ja chodziłam do technikum, a program liceum zrobiąłm eksternistycznie, aby dostac się na biologię! :-)))
http://www.huuskaluta.com.pl/sat_okh/index.php – to link do strony o historii Sat-Okh, czyli Długiego Pióra!
Alicjo – serdeczne dzięki za umożliwienie mi pomocy w ewentualnym zamieszczeniu zdjęć ))
Do Evecki
„Jak w tej waszej wsi metro nie kursuje punktualnie to moze i soltys auto musi miec.”
Metro w mojej wsi? Cyzby Felek mioł w planak cosi takiego wyryktować? Wies cosi o tym, Evecko? 😀
Do Alsecki
„A teraz biorę kredki Natalki i będę malować laurkę dla Kici – dzisiaj Światowy Dzień Kota.”
O! Dobrze, ze pedziałaś, Alsecko. Zdąze jesce kotu mojej gaździny złozyć zycenia. I zdązymy jesce na te okazje jakomsi flaske Smadnego Mnicha wykraść 😀
Do TesTeqecka
„@ fusilla : Zapewne chodziliśmy do różnych liceów… U mnie było tylko o oczeretach.”
Liceumów w Polsce jest 3,8 tys. A zatem, TesTeqecku, prowdopodobieństwo, ze chodziliście z Fusilleckom do jednego liceuma wynosi 1:3800 😀
Do Fusillecki
„to link do strony o historii Sat-Okh”
Co do ftórego – kiesik juz o tym gwarzyłek – som wątpliwości, cy on naprowde był pół-Indianinem. Ale nawet jeśli nim nie był, to wte i tak trza chłopa kwolić – za fantazje 😀
Do Wawrzecka
„Alicjo – serdeczne dzięki za umożliwienie mi pomocy w ewentualnym zamieszczeniu zdjęć”
Witoj w klubie, Wawrzecku! To znacy w Klubie Wdzięcnyk Alecce Za Pomoc W Umiescaniu Zdjęć W Internecie 😀
Słowo się rzekło laptop u bloga:-)
Witaj szanowny Gospodarzu!
Witajcie miło all !
Nie wiem czym mam szukać drabiny?
W każdym razie depresje nie są moja specjalnością:-) A jakieś drobne dołki zawsze da się zasypać.
Odnośnie pół Indianina pół Polaka już trafiłam na informacje o nim na innym blogu. Pozdrawiam wszystkie Dłuuugie Pióra. Howgh 🙂
Owczarku,
Zorro przesłał serdeczne hau-hau przeze mnie, przekazuję 🙂
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/February17201302#5846103395788900578
Jak ktoś chce zobaczyć drogę z Kingston do Ottawy (180km, bo za rzeke, do Gatineau), to niech zerknie. Troszke monotonnie, ale jest jak jest. Proszę sie ciepło ubrać, szaliki, czapki, rękawiczki, walonki i stosowne szubki, bo mimo słońca ciepło nie jest, -20C i wiatrowato.
https://picasaweb.google.com/115054190595906771868/February17201302
Wawrzek ma wstręt do Picassy, więc deleguje tę robotę Alicji? Jestem wstrząśnięty i zmieszany!
TesTeq – piszesz: „jestem wstrząśnięty i zmieszany!” Czyli jako Martini „zniknąłeś” w trzewiach Bonda ?)) Alicja jako dziewczyna Bonda ma wszystko pod kontrolą ))
Do Fusilli – Byłem na Twoim blogu i przeczytałem o Twoich kłopotach z samochodem ( No wiec jako przyjazna duszyczka, chciałem „wtrącić” swoje trzy grosze (( Okazało się, że muszę założyć nowe konto (( a ja korzystam przez lata tylko z jednego konta )) wiec po co mi jeszcze drugie (( Poza tym administrator chce bym podał alternatywne konto, ale zupełnie inne niż u niego (( No i zrezygnowałem ((
Wybacz Owczarku, że zrobię wpis nie na temat dla Fusilli ((
Oto ten wpis:
Według mnie, to włączyła się opcja tzw. trybu awaryjnego, czyli – check engine.
Komputer samochodu wyszukał jakiś błąd i nie pozwolił jechać na 100 procent.
Przeważnie problem znajduje się w wadliwej świecy zapłonowej lub w przewodzie wysokiego napięcia. Czasami „wyskoczy” coś innego, np. kopułka, ale generalnie dotyczy to oprzyrządowania elektrycznego. Mógł też nawalić katalizator lub sonda lambda.
Jeśli Twój Małżonek zna się trochę na takich awariach, to powinien sobie z tym poradzić ) czyli wymienić świece i przewody wysokiego napięcia ) chyba, że świece i przewody są nowe. Szkoda, że nie mieszkamy blisko, bo posiadam program do diagnostyki takich awarii )
Przy okazji pojazd będzie miał zrobiony niewielki przegląd )))
Jeśli włączyła się ta opcja, to generalnie można jechać samochodem prawie normalnie, tylko auto zużywa wtedy większe ilości paliwa (( nie powinno się też gwałtownie przyspieszać (
Powinno się podróżować z w miarę równą prędkością – statecznie ))
Do Wiecnościecki
„Nie wiem czym mam szukać drabiny?”
Drabina wse moze sie przydać. Na przykład kie bede na holi, to moge jom casem pozycać, coby sie na niom wspiąć i poźreć, skąd nadchodzom turystki z najpikniejsymi kanapkami 😀
Do Alecki
„Zorro przesłał serdeczne hau-hau przeze mnie, przekazuję”
Dziękuje piknie! I potwierdzom to, co Zorro na tym zdjęciu o sobie gwarzy, ze on jest pikny pies.
A te dalse zdjęcia to jesteś pewno, Alecko, ze to droga z Kingstona do Ottawy, a nie Mazury? 😀
Do TesTeqecka
„Wawrzek ma wstręt do Picassy, więc deleguje tę robotę Alicji? Jestem wstrząśnięty i zmieszany!”
Ba w ten sposób przynajmniej Picassa mo konkurencje i tym samym nimo niebezpieceństwa, ze bedzie monopol 😀
Do Wawrzecka
„Wybacz Owczarku, że zrobię wpis nie na temat dla Fusilli”
Nimo problemu! W rozie potrzeby moge nawet dać znać Fusillecce na jej blogu, ze mo tutok piknom fachowom porade motoryzacyjnom 😀
Owczarku,
my tu mamy „Kaszuby”, ale o Mazurach nie słyszałam.
http://alicja.homelinux.com/news/Kaszuby.jpg
Nie tak daleko ode mnie, jakieś 200km na północ ode mnie. Piękne tereny, czasami jeździliśmy tam na grzyby i wypoczynek. W pobliżu jest Wilno i inne swojsko brzmiace miejscowości. Polonijni harcerze maja tam swój stały ośrodek wakacyjny, obozy i kolonie. Lasy, jeziora, pięknie tam jest. A prężnym ośrodkiem polonijnym jest pobliskie Barry’s Bay, tam się wszyscy turyści wakacyjni i weekendowi zaopatrują. Na Kaszubach, właśnie nad jeziorem, gdzie jest ten ośrodek dla dzieci i młodzieży, jest też stary kościół polowy „pod chmurką”.
A tu jest więcej wiadomości i sporo zdjęć z „naszych” Kaszub:
http://www.kaszuby.net/index_files/Page539.htm
🙂
Szczególnie polecałabym zdjęcia, warto obejrzeć, są robione o różnych porach roku i niektóre zachwycające. No a poza tym sporo z harcerskich i innych imprez, z mszy w kościele pod chmurką i tak dalej.
Moje dziecko też było tam na obozie harcerskim w stanicy Karpaty. Mam nawet jakieś zdjęcia, ale nie zeskanowałam jeszcze. Wspomnienia z obozu? KOMARY!
Trudno, harcerz powinien to znieść 🙂
No to tak barzo sie nie pomyliłek 😀
Właściwie mogę tę drogę do Ottawy via Perth nazwać Mazury 😉
Zaraz…w prowincji Ontario jest ponad ćwierć miliona (TAK!) jezior, w tym ponad 4 tysiące ma powierzchnię ponad 3km.kwadratowe.
O Wielkich Jeziorach nie wspominam (poza Michigan, w USA), bo to wiadomo. No to kwalifikujemy się na kanadyjskie Mazury 🙂
@Alicja: Wolę jedną ciepłą zatokę od tysięcy kanadyjskich jezior pokrytych lodem! 😛
Also,
Moje Kiciusie czują się w mieście nieźle, ale na pewno brakuje im wychodzenia do ogrodu. Widać to w lecie; nie daj boże zostawić otwarte drzwi na balkon /mieszkamy na parterze/, a Dzikuska już jest na zewnątrz. Pirat jest grzeczniejszy, ale też trzeba uważać. Chciałam je wprawdzie wypuszczać na pole ale odradziła mi to pani weterynarz; stwierdziła, ze Kiciusie na pewno ktoś ukradnie, bo są piękne. Rację ma – są to syjamy i prawie każdy się nimi zachwyca. Pokazałabym chętnie ich fotografie, ale jak pisałam kiedyś mimo, że mam Bluethootha w telefonie a i komputer jest przystosowany do tego typu operacji, nie umiem sobie z tym poradzić. Kiedyś ktoś mi tłumaczył jak to trzeba stosować, ale ja – gapa – zamiast zapisać sobie to gdzieś, zdałam się na swoją pamięć, a ponieważ przez dłuższy okres nic nie miałam do wrzucenia do komputera, więc gdy zaszła taka potrzeba – niczego nie pamiętałam. 😀 🙁
Also,
natomiast przeprowadzkę zniosły bardzo dobrze. Dostały środek uspakajający i bardzo spokojnie siedziały w swojej klatce w samochodzie. Nawet niewiele marudziły, nie krzyczały się też, że są głodne. Wypuściłam je dopiero na miejscu w łazience, oczywiście zaraz nakarmiłam i napoiłam, a ponieważ był ruch, bo wnoszono meble i drzwi były cały czas otwarte, więc pozostawiłam w zamkniętej łazience, żeby nie uciekły, bo oczywiście były tym wszystkim mocno zdenerwowane i przestraszone. 🙂
WAWRZEK!
Dziękuje za porady, są bezcenne. Ślubny był u mechanika, okazało się, że to była awaria wskaźnika temperatury! Jechałam prawie normalnie, ale to chyba wiadomo, że i tak się człek denerwuje. :-))))
OWCZAREK!
Dzięki za wiadomości na blogu! Jakie to pokrzepiające, że z takiego niby nic, a już tworzy się mały łańcuszek ludzi dobrej woli! :-))))
hortensjo, to dobrze, że się zaaklimatyzowały. Moja Kicia, gdy chce wyjść, to tak miauczy, że jest to nie do zniesienia. Gdy jest paskudna pogoda, to próbuję ją zniechęcić, ale na ogół to ona stawia na swoim. 🙁
Mój syn zamontował na balkonie (6 piętro) siatkę, żeby koty mogły wychodzić, moja kuzynka też, ale pewnie nie wszędzie tak można.
A Twoje Kiciusie pokazała nam kiedyś mt7 – rzeczywiście piękne! 🙂
..a ja bym tam wolal z toba, owcarku nad morskie oko
(oczywiscie z dobrze wyposazonym plecakiem 😉 )…
TesTeq,
w dzisiejszych czasach to nie problem – pakuje się juki w troki i nad ciepłą zatokę 😉
Ciepła zatoka właściwie mogłaby być. Zadymę śnieżną miałam, teraz się uspokoiło, ale wciąż sypie.
Zaplanowałam na dzisiaj różne zajęcia domowe, ale mi się odechciało – kanapa, kocyk, książka.
Miłego dnia! 😀
W takich warunkach, to tylko można mieć zatkane zatoki i nos! 🙁
Also,
Myślałam o tym aby osiatkować balkon, ale problem polega na tym, że z balkonu jest wyjście na skrawek zieleni pod oknami i nie mam pomysłu jak zabezpieczyć to wyjście. Bo jak sama wiesz, wystarczy tylko szpara a Kiciusie będą na ulicy. Wprawdzie okolica jest bardzo spokojna, samochody tu jeżdżą bardzo rzadko, tyle co wyjazd i powrót lokatorów do pracy i z powrotem, ale kot jak wiadomo, jest bardzo ciekawski i lubi „kontrolować” dość duży obszar. I tego właśnie się boję. 🙂 🙁
A czy kota nie można zapiąć w szelki i na smycz (koty od dawna tu nie zaglądają osobiście, więc pozwolę sobie tak bezczelnie zaproponować 😉 )
Emi,
Moje koty niestety nie uznają smyczy, szczególnie Dzikuska i to od małego. A kot, jak się uprze, to nie ma siły, żeby mu cokolwiek wyperswadować. 🙂
Hortensjo – emi ma rację ) Sam wielokrotnie widziałem we Francji jak koty chodzą na smyczy ) Wielu Francuzów, wybierając się na wakacje, zabiera swoje zwierzęta, szczególnie ci, którzy uprawiają karawaning. Kiciuś biega na smyczy i jest zadowolony, taka smycz ma czasami 3 – 4 metry, więc kotek ma odrobinę wolności.
Jak nie spróbujesz ponownie z Twoją Dzikuską, to nie będziesz wiedziała jak zareaguje na coś takiego.
Najlepiej zrób to najpierw w domu jako formę zabawy ) zakładając i zdejmując tę smycz. Po założeniu smyczy podaj jej jakiś smakołyk i czule ją pogłaskaj, by wiedziała, że ta smycz to nagroda a nie uwięzienie )) Za kilka dni się przyzwyczai i będziesz mogła wyjść z nią na spacer )
Witojcie! Myślołek, ze dzisiok wkleje wpis o Hachiko, ale… krucafuks! Kie za dnia pohybołek do Felkowej masarni, coby sie tamok piknie pozywić, to kasi po drodze zgubiłek pendrajwa z tym wpisem. Więc muse teroz tego pendrajwa odnoleźć i mom nadzieje, ze nojde. Bo jeśli nie – to cały wpis bede musioł wyryktować od nowa.
Na wselki wypadek – kiebyk do jutra tego pendrajwa nie odnolozł – piknie przybocowuje, ze jutro, znacy sie 21 lutego, bedzie mozno piknie wypijać zdrowie Jagusicki z okazji jej urodzin 😀
Wawrzek pisze: Sam wielokrotnie widziałem we Francji jak koty chodzą na smyczy ) Wielu Francuzów, wybierając się na wakacje, zabiera swoje zwierzęta, szczególnie ci, którzy uprawiają karawaning. Kiciuś biega na smyczy i jest zadowolony, taka smycz ma czasami 3 ? 4 metry, więc kotek ma odrobinę wolności.
Chyba widziałem taką scenę – jechał samochód z doczepioną przyczepą, a do tej przyczepy doczepiony był galopujący kot na smyczy – niczym Czereśniakowa krowa w Czterech Pancernych. Nie wyglądał jednak na specjalnie zadowolonego – szczególnie na zakrętach. 😀
TesTeq – szczególnie gdy były to ostre zakręty ))
Tak to jest Owczarku, gdy zapachnie dobra kiełbasa, a szczególnie jałowcowa )
Nie chcę Cię martwić, ale śniegu dużo napadało i jak zgubił się gdzieś w zaspie Twój pendrajw, to możesz go do późnych roztopów nie znaleźć (( Może go zostawiłeś gdzieś w chałupie u Gaździny ? albo odłożyłeś go na bok, by podelektować się świeżymi wyrobami u Felka ? Mam nadzieję, ze go do jutra znajdziesz ))
Smycz dla Kici przerabiałam w jej niemowlęctwie – nie sprawdziła się na dłuższą metę. U mojego syna też nie. Sąsiedzi też prowadzali małego kotka na smyczy – gdy podrósł, zrezygnowali.
Może te francuskie koty jakieś inne. 😈
hortensjo – może siatkowe drzwi z tarasu?
Mam nadzieję, że Owczarek znajdzie swojego pendrajwa.
Wciąż sypie.
Alsa pisze: Smycz dla Kici przerabiałam w jej niemowlęctwie ? nie sprawdziła się na dłuższą metę. U mojego syna też nie.
Syna można wyprowadzać na spacer bez smyczy, o ile jest w kagańcu. 😀
Owczarku,
będąc dzisiaj w banku, przechodziłam koło ogłoszenia, w którym ktoś prosił, aby mu zgubionego pendrajwa czerwonego zwrócić. W pierwszej chwili pomyślałam o Tobie, ale potem zdałam sobie sprawę, że Ty biegłeś do Felka po jałowcową, a Felek przecież nie mieszka blisko mojego banku. 😀 😉
Wawrzku,
moja Dzikuska i Pirat, to są koty w wieku, gdzie już ich raczej niczego nie nauczysz – mają już chyba 5 lat, a przy tym są piekielnie uparte! Jak się uprą to nie pomoże święty Boże. 😀
Also,
To byłoby chyba dobre rozwiązanie. Musiałabym tylko jeszcze przekonać do tego męża. Mam nadzieję, że się uda. 🙂
TesTeq – 😆 Muszę popracować nad precyzją wypowiedzi. 🙂
hortensjo – życzę sukcesu! 🙂
Dzisiaj Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego. Przeczytałam tekst prof. Miodka o bardzo dynamicznym rozwoju/przyroście neologizmów w naszym języku. Profesor pisze o tym z entuzjazmem i podziwem (ileż to możliwości badań dla językoznawców!). Jako jednego z przykładów używa słowa ‚lajkować’. Czy ktoś mógłby mi wyjaśnić, co to znaczy, bo za matołka robię? 😳
Chciałam zapytać synka, ale nie odbiera telefonu. Wnuczka też ‚niedostępna’.
Skoro Jagusicek swietuje,to obowiazkowo wypijam Jej ZDROWKO i oby ono dopisywalo jak najdluzej 😀 😀 😀
A skoro swieto w budzie,to pora na troszke „smichu” 😉
Oto pare jakze 😮 ciekawych wypowiedzi zonatych panow: Podobno zony odchodza od mezow alkoholikow.Tylko nigdzie niestety nie powiedziano,ile trzeba wypic.
Zonaty facet powinien zapomniec o swoich bledach.Nie ma sensu,zeby dwie osoby pamietaly o tym samym.
Marzenie idioty zwasze wyglada,jak zona sasiada.
Jesli dostajesz do lozka kawe,to znaczy,ze to nie twoje lozko
Zona kolegi jest zawsze lepsza,niz kolega zony.
Sa dwie metody postepowania z kobietami.I zadna nie dziala
Bog – najgenialniejszy konstruktor swiata.Wzial zebro Adama i stworzyl nizniszczalny glosnik.
Kobieta za kierownica jest,jak gwiazda na niebie.Ty ja widzisz,a ona ciebie nie.
Nie ma nic bardziej gadatliwego,niz kobieta,ktora cierpi w milczeniu.
Sila kobiet nie tkwi w tym ,co mowia,ale ile razy to powtarzaja.
A swoje zlote mysli wypowiadali miedzy innymi: Steve Martin, St.Turner i wielu innych,a niech tam.Niech sobie gadaja my,plec piekna i tak wiemy swoje 😉 😆
Hej.
Żonaty facet powinien zapomnieć o swoich błędach. Nie ma sensu, żeby dwie osoby pamiętały o tym samym. 😀 piękne
Owczarku, mam nadzieję, że znajdziesz. jeżeli nie, to czekamy na wersję drugą rozszerzoną 😉
Also – ten Międzynarodowy Dzień Języka Ojczystego to naprawdę dobra sprawa ) Ale jak się człowiek porozgląda wokół to widzi same obco brzmiące nazwy, czasami tak głupie, żeby nie powiedzieć idiotyczne, że nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać ( Zgaduję, że wielu, którzy tworzyli te przeróżne szyldy to chyba nie wiedzą co powypisywali ( Po prostu podobała im się nazwa (
Poza tym młodzi używają nowomody ze zlepków języka angielskiego ( Osobiście nie znoszę słowa „dokładnie” ((( które słyszy się na każdym kroku, jakbyśmy nie mieli polskiego odpowiednika.
Ja rozumiem, że język się zmienia i dostosowuje się do życia, ale bez przesady (
Jestem ciekaw, jak dożyję, np. za 20 lat – ile polskich słów zostanie zapomnianych i „wykreślonych” z naszego języka ((
„super” – za moich czasów było – ŚWIETNIE, fantastycznie i tak dalej.
Teraz jest wszystko super, superowo i jeszcze coś tam 🙄
„dokładnie” – tak właśnie, jasne (i jeszcze coś w tym stylu)
http://poradnia.pwn.pl/lista.php?id=12968
Wawrzku,
ja za Miodkiem, jeśli chodzi o zapożyczenia z języka komputerowego – bo to język ogólnoświatowy i nie ma co wymyslać. Pendrajw chociażby 😉 I zapożyczenia w ogóle.
Ale nie rozumiem, dlaczego zmieniać nasze całkiem dobre polskie słowa na angielskie odpowiedniki „upolszczone”. To się chyba nazywa „bastardyzacja”* języka 🙁
*bastard=bękard
No to choć juz po północy – zdrowie Jagusicki! 😀
O cym zreśtom w nowym wpisie tyz zboce. Za kwilecke powinienek go wkleić, bo pendrajw – scyśliwie piknie sie odnolozł 😀
A u mnie pora taka, żeby Jausicki zdrowie wypić!
Jaguś – zdrowie!
Wawrzek pisze: Ale jak się człowiek porozgląda wokół to widzi same obco brzmiące nazwy, czasami tak głupie, żeby nie powiedzieć idiotyczne, że nie wiadomo czy się śmiać, czy płakać
Może choć jeden przykład? Nie podoba Ci się TesTeq?
Wawrzek pisze: Osobiście nie znoszę słowa ?dokładnie? ((( które słyszy się na każdym kroku, jakbyśmy nie mieli polskiego odpowiednika.
Jakiego odpowiednika? Jak inaczej powiedzieć „zmierzyłem dokładnie tę kiełbasę”? Czy tak, jak proponuje Alicja? „Zmierzyłem tak właśnie tę kiełbasę”? 😀
Dokładnie 🙄
Oj do licha – ja nic nie proponuję, mimo, że ponad 30 lat mieszkam za granicą, rozróżniam, co znaczy „dokładnie” w znaczeniu dzisiejszym, od dokładnego zmierzenia kiełbasy, i jak bym zmierzyła TĄ kiełbasę.
Jedno w tę, drugie w tę…pół na pół 😉
Owszem, pod starym wpisem, żeby zachować ciągłość, się wpisuję.