Jak przodek mojego bacy z najsilniejsym bolsewikiem sie siłowoł
Wcora, moi ostomili, było nie ino święto Matki Boskiej Zielnej i święto Wojska Polskiego, ale tyz sto osiemdziesiąto ósmo rocnica przyjścia na świat przodka mojego bacy. Tego przodka, co to najpierw ponu Lincolnowi pomógł wygrać wojne secesyjnom, a potem Indianom pomógł pokonać pona Custera. 15 sierpnia 1920 rocku przodek mojego bacy skońcył równo 100 roków! Pikny wiek! A choć zdrowia i siły juz nie mioł telo co drzewiej, to jednak jak na stulatka trzymoł sie sakramencko piknie! Syćko wskazywało na to, ze swe setne urodziny bedzie on świętowoł w swojej chałupie na Dzikim Zachodzie. Ba w pocątkak lipca jeden z jego wnuków przybył nagle z wieściom, ze w Polsce nie dzieje sie dobrze: bolsewiki zacęły kontratak i rusyły na Zachód! Jeśli nifto ik marsu nie powstrzymo, to wkrótce zdobędom całom Europe! A potem? Fto wie? Moze przepłynom Wielkom Wode, dotrom do Hameryki, przejdom Missisipi i wyryktujom Radzieckom Socjalistycnom Republike Dzikiego Zachodu?
Przodek mojego bacy uznoł, ze nimo casu do stracenia. Nawet sie nie spakowoł, ino wartko do Nowego Jorku pojechoł i wsiodł na najblizsy płynący do Europy statek. Kie stanął na europejskim lądzie, nie zwlekoł ani kwili, ino natychmiast rusył w dalsom podróz. Jaze dotorł do Polski. W nocy z 15 na 16 sierpnia nolozł sie w poblizu polsko-bolsewickiego frontu. No i zacął tamok z żołnirzami godać. Pedzioł im, ze koniecnie, ale to koniecnie musi sie spotkać z ponem Piłsudskim. Żołnirze wątpili, coby pon Piłsudski mioł w tej kwili ochote spotykać sie z obcymi. Ale widząc barzo storego cłeka, ftóry barzo piknie pyto, nie mieli serca mu odmówić i w końcu zaprowadzili go do kwatery Komendanta.
– Kimże pan jest? – spytoł pon Piłsudski, zdziwiony, co to za nieznajomy ku niemu przyseł.
– Jestem prostym górolem, ponie marsałku – pedzioł przodek mojego bacy. – Ale choć jestem prostym górolem, to moze jednak mógłbyk wom w tej wojnie jakosi pomóc?
Kozdy inksy na miejscu Komendanta uznołby, ze mo do cynienia z jakimś pomyleńcem. Bo jaki moze być pozytek z jednego pocciwego staruska w zmaganiak z bolsewickom nawałnicom? Ale pon Piłsudski to był pon Piłsudski. Mioł jakisi taki instynkt, ftórego inksi ludzie nie mieli. Cosi podpowiadalo mu, ze temu niespodziewanemu gościowi warto zaufać.
– Jest coś, w czym bardzo by mi się pomoc przydała – pedzioł pon Piłsudski. – Otóż zwiadowcy donieśli mi, że od południa nadciąga Pierwsza Armia Konna Budionnego. To jest bardzo potężna armia i niezwykle waleczna. Jeśli dotrze tutaj i wzmocni siły naszych wrogów – obawiam się, że już po nas!
– A więc idzie o to, ponie marsałku – domyśloł sie przodek mojego bacy – ze dobrze by było tego ancykrysta Budionnego powstrzymać?
Pon Piłsudski przytaknął.
– Pockojcie, ponie marsałku, niekze kwile pomyśle.
Przodek mojego bacy zacął sie zastanawiać. Myśloł, myśloł, jaz wreście popytoł:
– Ponie marsałku, pokozcie mi na jakiejsi mapie, ka ten cały Budionny moze teroz być.
Pon Piłsudski rozłozył na stole wielkom mape. Wskazoł palcem na jedno miejsce lezące na południowy-wschód od Warsiawy.
– Z informacji zwiadowców – pedzioł – wynika, że teraz on musi być gdzieś tutaj.
– Zaroz tam jade – oznajmił górol. – Mom pewien pikny plan!
– Oby ten plan był dobry – westchnął pon Piłsudski. – Proszę mi tylko powiedzieć, ilu żołnierzy pan potrzebuje?
– Ani jednego – odrzekł ku zdumieniu Marsałka przodek mojego bacy. – Przydołby mi sie ino dobry koń, cobyk jak najsybciej do tego fudamenta Budionego sie dostoł.
– Dam panu moją Kasztankę – pedzioł pon Piłsudski. – W tak ważnej misji należy się panu koń, do którego mam największe zaufanie.
Zaroz polecił swojemu adiutantowi, coby Kasztanke przyprowadził. A kie adiutant rozkaz wykonoł, pon Piłsudski podeseł do swej ostomiłej klacy i cosi jej do ucha sepnął. I zaroz Kasztanka ku przodkowi mojego bacy sie obyrtła i parskła ku niemu przyjaźnie. Przodek mojego bacy wartko jom dosiodł i rusył w droge. Jechoł, jechoł, jechoł… Wreście świtać zacęło. Nagle przodek bacy poziro i widzi, ze wielki tłum jeźdźców na wprost niego pędzi. Bolsewiki! Armia pona Budionnego! Tego okrutnego, bezlitosnego dowódcy, co to na sam dźwięk jego nazwiska ludziom włos sie na głowie jezył!
– Zdrastwujtie, bolsewiki – pedzioł przodek bacy.
– Zdrastwujtie – odpowiedziały bolsewiki. – A kim wy jesteście? Cosi nom sie widzi, ze polskim burzujem!
– Fce z wasym dowódcom pogodać – pedzioł przodek mojego bacy. – Z samym ponem Budionnym.
– Takie burzuje jak wy nie bedom nasemu dowódcy zawracały głowy bździnami! – odpowiedziały bolsewiki.
– A cemu myślicie, ze to bździny? Myślicie, ze taki bezbronny storzec jako jo odwazyłby sie jechać ku wasej wielkiej armii ino po to, coby z ponem Budionnym o bździnak godać?
Bolsewiki zastanowiły sie kwile i uznały, ze ten tajemnicy nieznajomy mo racje. Zaroz więc ku ponu Budionnemu go powiodły.
– Cego fcecie? – spytoł pon Budionny. – Ino godojcie wartko, bo ku Warsiawie mi sie śpiesy.
– Nie radze, panocku, śpiesyć ku Warsiawie – pedzioł przodek bacy. – Przysłek wos ostrzec, ze polscy uceni właśnie wyryktowali miksture, dzięki ftórej cłek stoje sie sakramencko silny! Sakramencko! I syćka polscy żołnirze juz sie tej mikstury napili. Jeśli więc rusycie przeciwko nim, to oni gołymi rękami sie z womi rozprawiom! Na strzępy wos rozerwom, a z tyk strzępów wyryktujom pikny bigos. Fcecie tego, panocku?
– Hehehe! – zarechotoł pon Budionny. – I jo mom w to uwierzyć?
– Poźrejcie na mnie, panocku – pedzioł przodek bacy. – Widzicie, ze barzo story i wątły jestem. Ale jo tyz sie tej niezwykłej mikstury napiłek i teroz pokonom najsilniejsego z wos!
– Jest w mojej armii najsilniejsy ze syćkik bolsewików – pedzioł pon Budionny. – Myślicie, ze docie rade go pokonać?
– Cy dom rade? – zaśmioł sie górol. – Wezwijcie tego swojego siłaca! Bedziemy siłowali sie na ręke. Jeśli go pokonom, to zrozumiecie, ze teroz od polskik żolnorzy lepiej trzymać sie z dala.
– Niekze ta – zgodził sie pon Budionny. – Kany fcecie sie siłować?
Przodek mojego bacy rozejrzoł sie.
– Widze tamok pod lasem chałupe – pedzioł. – Spotkojmy sie w niej za godzine.
– Cemu dopiero za godzine? – spytoł pon Budionny. – Godołek wom przecie, ze straśnie mi sie śpiesy.
– Utrudzeni jesteście drogom, odpocnijcie – poradził przodek mojego bacy. – Was siłac tyz niek odpocnie. Inacej bedziecie godać, ze przegroł ze mnom ino dlotego, ze był zmęcony.
– Niby racja – przyznoł pon Budionny. – Niek więc bedzie, jako fcecie. Za godzine spotkomy sie w tamtej chałupie. Jeśli wygrocie z moim cłowiekiem, uznom, ze prowde godaliście o tej miksturze i wte mojo armia zawróci.
Zaroz pon Budionny rozkazoł swoim podwładnym, coby wartko przyprowadzili ku niemu najsilniejsego bolsewika. Przodek mojego bacy zaś kasi odeseł, ale odchodząc zapewnił, ze za godzine bedzie cekoł w umówionym miejscu.
No i godzina minęła. Pon Budionny wroz ze swoim siłacem stawił sie w chałupie pod lasem . A ten siłac – na mój dusiu – wielki był jako niedźwiedź! Nie! Jako hipopotam! A co krok postawił, to ziemia drzała! Kie zaś wydychoł powietrze, to jakby holny wiater duł od jego kufy! Chyba nawet pon Pudzianowski nie miołby z takim osiłkiem sans. A co dopiero starusieńki przodek mojego bacy!
Chałupa, do ftórej weseł pon Budionny i bolsewicki osiłek, to był taki zwycajny wiejski domek. W środku nikogo nie było. Mieskańcy zapewne uciekli na wieść o zblizającyk sie bolsewikak.
– No i kany ten Polak, towarzysu? – spytoł osiłek.
– Tego nie wiem – odrzekł pon Budionny. – Mioł tu kruca być. Pockojmy. Moze za kwilecke przyjdzie ku nom?
Pon Budionny i osiłek siedli na ławie. Cekajom kwadrans – przodka mojego bacy nimo. Mijo drugi kwadrans – przodka bacy nadal nimo. Mijo trzeci, cworty…
– Krucafuks! – zaklął pon Budionny. – Mioł przecie przyjść! A nie przyseł! Pewnie sie przestrasył. No to nic tu po nos. Rusomy na Warsiawe!
Nagle oba bolsewiki usłysały dochodzące z wierchu jakiesi suranie. Teroz dopiero zorientowali sie, ze chałupa mo strych. No i z tego strychu zeseł… przodek mojego bacy. Stanął przed ponem Budionnym i jego osiłkiem, przeciągnął sie i ziewnął.
– Psio mać! – ryknął pon Budionny. – Od godziny juz cekomy na wos!
– Oj, straśnie wos, panocku, przeprasom! – pedzioł przodek bacy wielkom skruche udając. – Posłek sie przespać na strychu. No i… zaspołek. Społek tak twardo, ze nawet nie usłysołek, ze wy tu jesteście. No, ale mieli my siłować sie na ręke. To biermy sie do tego siłowania.
W chałupie nojdowoł sie niewielki stół. Przodek mojego bacy i bolsewicki osiłek siedli przy tym stole na wprost siebie. Pon Budionny stanął z boku i oporł sie o ściane.
– Hmm… – chrząknął górol.
– Co sie dzieje? – spytoł osiłek.
– Cosi ciemno tutok. Przesuńmy stół pod okno, bedzie nom widniej.
Przodek mojego bacy i osiłek wstali i ustawili stół pod oknem. Znowu siedli. Juz mieli zacąć sie siłować, kie przodek bacy pedzioł:
– Tyz niedobrze.
– Co znowu? – spytoł osiłek.
– Jakiesi niescelne to okno. Duje od niego. A jo nie fce dostać zapalenia płuc. Wy, panocku, chyba tyz nie fcecie?
Przodek mojego bacy i bolsewik wstali jesce roz i przesunęli stół na środek izby. Tamto miejsce jednak tyz górolowi nie odpowiadało, bo stół za barzo sie giboł na krzywym klepisku. W inksym miejscu przodek mojego bacy pedzioł, ze to za blisko pieca, pełnego sadzy, od ftórej pylicy mozno dostać. W jesce inksym miejscu rzekomo za barzo śmierdziało stęchliznom. I tak stół po całej chałupie wędrowoł, a przodek mojego bacy ciągle godoł, ze z takiego cy inksego powodu nie jest to dobre miejsce na siłowanie.
– Krucafuks! – Pozirający na to syćko pon Budionny zacął tracić cierpliwość. – Abo zacniecie sie siłować, abo końcymy ten cyrk i rusomy na Warsiawe!
– Nie denerwujcie sie, panocku – pedzioł górol. – Fciołek dobrze. Fciołek, coby stół stanął w jak najlepsym miejscu. Ale skoro tak straśnie sie wom śpiesy, to niekze ta. Niek juz stół pozostanie tamok, ka teroz stoi.
– Nareście! – pon Budionny westchnął w ulgom. – No to zacynojcie!
Po roz kolejny przodek bacy i bolsewicki osiłek siedli przy stole. Obaj oparli swe prawe łokcie o blat. Nagle przodek bacy zerwoł sie na równe nogi i zawołoł:
– Do rzyci z tym stołkiem!
– A to cemu? – spytoł pon Budionny.
– Niewygodny straśnie! Nie do sie na nim siedzieć!
– No to zamieńmy sie stołkami – zaproponowoł wspaniałomyślnie osiłek.
– O, nie! – prociwił sie przodek bacy. – Walka musi być ucciwo! Nie mozecie siedzieć na niewygodnym stołku!
Zaroz poseł sukać inksego stołka. Nolozł ik w chałupie trzy, ale – kozdy był jego zdaniem niewygodny.
– O! – zawołoł nagle. – Widze tu jakiesi deski i jakiesi narzędzia. Sam se nowy, wygodny stołek wyryktuje.
– Co takiego?! – zdumioł sie pon Budionny. – Mieliście sie tu z moim cłekiem siłować, a nie ryktować stołki!
– Spokojnie, panocku, spokojnie – przemówił łagodnie przodek bacy. – Jestem barzo dobrym stolorzem. Wyryktuje ten stołek w dwie minutki.
No, kapecke, minął sie z prowdom. Kapecke. Wyryktowanie stołka zajęło mu nie dwie minutki, ino… dwie godziny! Pon Budionny wściekoł sie straśnie, ale przodek bacy, cały cas godoł, ze juz końcy. Przez dwie godziny tak godoł. Ale wreście stołek był gotowy.
– Cy teroz juz mozecie zacąć sie siłować? – spytoł pon Budionny.
– Mozemy, panocku – odpowiedzioł przodek bacy. – Stół gotowy, mój stołek tyz gotowy, nimo co dalej zwlekać. Bieremy sie za siłowanie!
Bolsewicki osiłek podeseł do stołu i siodł na swoim miejscu. Przodek bacy tyz podeseł do stołu, ale nie siodł, ino stanął na bacność zacął śpiewać:
Heeej! Krywaniu, Krywaniu, wysoki,
Lecom, płynom nad tobom obłoki…
– Co to mo syćko znacyć!!! – pon Budionny dostoł furii. – Robicie se śpasy z oficera Armii Cyrwonej! Ostrzegom, ze na sucho wom to nie ujdzie!
– Śpiewom polskom pieśn bojowom, panocku – odpowiedzioł przodek mojego bacy. – A was cłek nie fce jakiejsi pieśni zaśpiewać? Przecie wiadomo, ze pieśń bojowo krzepi ducha, a im bardziej pokrzepiony duch, tym pikniej ciało jest pokrzepione.
Bolsewicki osiłek poźreł niepewnie na swego dowódce.
– To co? Mom śpiewać? – spytoł.
– Moze rzecywiście takie śpiewanie pokrzepi wos, towarzysu? – zastanawioł sie pon Budionny. – Śpiewojcie!
No i bolsewik zacął śpiewać Międzynarodówke. W tym samym casie przodek bacy dalej śpiewoł o Krywaniu.
– Stop! – zawołoł nagle przerywając swój śpiew. – Musimy zaśpiewać jesce roz!
– Cemu? – spytoł bolsewik, tyz swój śpiew przerywając.
– Niefcący zafałsowołek – pedzioł przodek mojego bacy. – A to miało być przecie śpiewanie, nie fałsowanie.
No i od nowa śpiewać zacęli: górol śpiewoł swojom pieśń, a bolsewik swojom.
– Stop! – znowu przerwoł przodek bacy.
– Co? Znowu zafałsowaliście? – spytoł bolsewik.
– Nie. Tym rozem nie jo, ino wy.
– Jo nie zafałsowołek.
– A właśnie, ze zafałsowaliście, panocku. Mom barzo dobre ucho i uwierzcie mi, ze zafałsowaliście.
– Niekze ta – pedzioł bolsewik. – Mi moje fałsowanie nie przeskadzo. Mozemy śpiewać dalej.
– Nie przeskadzo wom? – spytoł przodek bacy udając zdziwienie. – Fcecie przegrać ze mnom ino dlotego, zeście źle swojom pieśn bojowom odśpiewali?
Bolsewik podrapoł sie po głowie. Pomyśloł, ze ten Polak chyba mo racje: głupio by było przegrać ino z powodu źle zaśpiewanej pieśni. No i zacęli śpiewać po roz trzeci. I znów przodek mojego bacy przerwoł, bo uznoł, ze tym rozem zafałsowali obaj. Za cwortym rozem tyz przerwoł. I za piątym tyz. I za dwudziestym. Ciągle uznawoł, za zafałsowoł abo on, abo bolsewik, abo obaj naroz.
Kie śpiewali po roz dwudziesty pierwsy, pon Budionny… doznoł nagle olśnienia!
– Krucafuks!!! – zawołoł ku górolowi. – Wy chyba wcale nie fcecie sie siłować! Wy po prostu grocie na zwłoke, cobyk na bitwe z Polakami nie zdązył!
Choć pon Budionny przejrzoł wreście fortel, przodek bacy postanowił zyskać jesce choćby pół minutki. Bo fto wie? Moze półminutowe spóźnienie pona Budionnego rozstrzygnie o losak całej wojny?
– O co wy mnie posądzocie, panocku! – spytoł przodek bacy udając wzburzenie. – Ze niby jo nie fce sie siłować? Pewnie ze fce! No to dojmy se juz spokój z tymi bojowymi pieśniami. Siadomy do stołu i zacynomy.
Przodek bacy siodł przy stole. Bolsewicki siłac zrobił to samo. Zacęło sie siłowanie i… od rozu skońcyło! Wynik był nietrudny do przewidzenia: bolsewik pokonoł górola z dziecinnom łatwościom.
– Huraaaa! – uciesył sie pon Budionny i z radości jaze pod sufit podskocył. Zabocył, ze – jak sam przed kwileckom odkrył – Polakowi wcale nie sło o wygranom w siłowaniu, ino o powstrzymanie marsu Armii Konnej na Warsiawe.
– I kany ta waso tajno mikstura, polski burzuju? Hehehe! Haha! – śmioł sie na cały głos. – Nimo zodnej mikstury! Mój cłek wos pokonoł! Zwycięstwo! Zwycięstwo Armii Cyrwonej nad burzuazyjnom Polskom!
Pon Budionny rzucił sie swojemu osiłkowi na syje i wybośkoł go w oba policki.
– Gratuluje wom, towarzysu! – wołoł. – Osobiście zwróce sie do nasej władzy rewolucyjnej, coby wos piknie odznacyła!
Nagle do chałupy wpodł młody, licący se dwajścia śtyry roki bolsewicki żołnirz, co to nazywoł sie Gieorgij Żukow.
– Towarzyse! – zawołoł pon Żukow ku ponu Budionnemu i osiłkowi. – Przegrali my!
– Co ty godos, sietnioku! – zdziwił sie pon Budionny. – My wygrali! Ten oto nas dzielny siuhaj pokonoł przed kwileckom tego storego polskiego burzuja! Ku kwole rewolucji!
– Z całym sacunkiem, towarzysu – odrzekł pon Żukow – ale co mnie obchodzi pokonanie jednego burzuja, kie pod Warsiawom nase wojska rozbito?
– A skąd to wiecie? – spytoł zaskocony pon Budionny.
– Właśnie dotorł ku nom specjalny wysłannik towarzysa Tuchaczewskiego. Nase wojska poniosły straśliwom klęske! A my im nie pomogli – pon Żukow poźreł na pona Budionnego z wyrzutem – bo nie mogli my sie docekać, jaz wydocie rozkaz dalsego marsu ku Warsiawie!
– Krucafuks! – Wściekły pon Budionny zębami zgrzytnął. A potem wskazoł palcem na przodka mojego bacy.
– To śyćko jego wina! – ryknął. – To on nos tutok przetrzymoł! Jakiesi bździny o jakiejsi miksturze opowiadoł! Krucafuks! Biercie go i rozstrzelojcie!
– Nimo casu na zodne rozstrzeliwanie – pedzioł pon Żukow. – Zaroz tu bedom polskie wojska!
– Jaz tak źle jest? – spytoł pon Budionny. – W takim rozie syćka na konie i uciekaca!
I zaroz ta cało hyrno Pierwso Armia Konno rzuciła sie do uciecki.
Wkrótce wojna sie skońcyła. Nasi wierchowali! A pon Budionny do końca zycia wstydził sie przyznać, ze nie zdązył pod Warsiawe ino dlotego, ze powstrzymol go jeden story górol. Dlotego zacął syćkim wmawiać, ze tak naprowde on nigdy ku Warsiawie nie wyrusył, a kie Bitwa Warsiawsko sie rozgrywała, to on cały cas pod Lwowem siedzioł. I jo nie wiem, cemu historycy mu uwierzyli.* Najwyraźniej nic nie wiedzom o przodku mojego bacy. Nie wiedzom, ze siłowoł sie on z osiłkiem z armii pona Budionnego. Z osiłkiem tym przegroł, ale… Na mój dusiu! Oby kozdy z nos ponosił takik porazek jak najwięcej! Hau!
P.S. Przez najblizsy tydzień roboty na holi bedzie telo, ze pewnie nie nojde casu, coby zejść do wsi i do komputra zasiąść. Zostawiom zatem w budzie tyźniowy zapas Smadnego i jałowcowej. Do zobacenia za jakisi cas! 🙂
* Na przykład w hyrnym miesięcniku historycnym napisano tako: Głównodowodzący Armią Czerwoną, Kamieniew nie potrafił narzucić swojej woli Stalinowi i Budionnemu. Była to jedna z przyczyn klęski wojsk sowieckich w Bitwie Warszawskiej. Dowódca 1 Armii Konnej, Budionny, na wyraźny rozkaz Stalina, mimo usilnych próśb Tuchaczewskiego, nie skierował swych sił pod Warszawę, lecz w najważniejszym momencie bitwy usiłował zdobywać Lwów (J. Szczepański, Kontrowersje wokół Bitwy Warszawskiej 1920 roku, „Mówią wieki” 2002, nr 8, s. 30-38).
Komentarze
„- Zdrastwujtie, bolsewiki – pedzioł przodek bacy.
– Zdrastwujtie – odpowiedziały bolsewiki. – A kim wy jesteście? Cosi nom sie widzi, ze polskim burzujem!”
to jest piekne:)
teraz tez taki przedek by sie nadal, aby przemowil do rozsadku komu trzeba w Rosji
Nie wychylajac sie poza jeden z najpopularnijszych komentarzy sieciowych:
„Wpisujcie miasta ktore dziekuja przodkowi bacy”
– New York
1. Nic nie poradzę, Owczarku – bardzo mi to znów pachnie góralskim westernem… 😉
2. A przez to fałszowanie pieśni bojowych… to co chciałeś, drogi Owczarku, powiedzieć?… 😐 🙂
– Warsiawa 🙂
Przeca Jędruś też ma prawo do wywczasów. 🙂
Aaaaaa, to o to chodzi? Kamień mi z serca spadł.
Udanych wywczasow Jędrzejowi życzę, dużo słonka i miłego towarzystwa, albo inspirującej samotności – jak tam woli 🙂
– Szczecin łamany przez Kraków 😀
Przed chwila dotarla do mnie wiesc,ze w Polsce delo,ze tornado,burze i inne kleski pogodowe spadly na kraj!!!
Mam nadzieje,ze buda-goscie nie ucierpieli,chociaz buda mocno przetrzebiona 😮
A wracajac do opowiesci Owcarka,to na pewno bylby teraz taki przodek bacy bardzo pomocny!! Bo swiat sobie,a „ruskie”sobie 🙁
Oderwalam sie troszke,od tej szarej rzeczywistosci,odwiedzajac w Hadze muzeum Mauritshuis.Sa tam piekne obrazy starych mistrzow flamandzkich.Nigdy nie mam dosc.Na niektore obrazy moge patrzec w nieskonczonosc!! I chociaz sa tam Rembranty,”Dziewczyna z perla’Vermeera,to mam swoje ulubione,a zwlaszcza piekny obraz P.Paula Rubensa-„Stara kobieta i chlopiec ze swiecami”!!
Kiedy patrzy sie na stare obrazy holenderskich mistrzow,przedstawiace codzienne zycie tubylcow.Ich krzatanine w kuchni,zabawy,igraszki na lodzie,sceny mysliwskie,czy piekne widoki,chcialoby sie jeszcze nadstawic ucha i poslyszec,co mowili,o czym dyskutowali,czy jak samakowaly te bazanty,kroliki,i inne specjaly…………………………………………………….
Ah widze,ze troszke sie rozgadalam, pozdrawiam wszystkich i tymczasem
😀
Anecko, ja nie wiem, co się z Jędraszkiem dzieje.
Domniemywam ino, że wiele osób skorzystało z trzech wolnych dni i wyjechało gdzieś, więc i On może też. 🙂
Nie pokazała się się strona z obrazem Rubensa, tylko początkowa. Trzeba wejść na stronę stałej wystawy i wybrać wg. autora. 🙁
Marysienko,na pewno Jedrzej odpoczywa,gdzies pod grusza,albo po swiecie wedruje?! Mam nadzieje,ze wroci i podzieli sie z nami wrazeniami.
Tymczasem,czytajac lekture, slucham wielkiego Elvisa.W nadszej tv caly dzien Elvis,do poznej nocy leca jego koncerty,filmy,wywiady ……………….
zrobilo sie bardzo elvisovo w domu 😉
Przy okzaji zadumalam sie,przygladajac sie jego sylwetce.Jeszcze w roku 1970 byl taki szczuply,potym juz tylko tyl.Ale na pewno swoj udzial mial w tym ichni McDonalds.Wlasciwie za sprawa tego hamburgera,wyrosly dwa pokolenia amerykanskich grubasow.Gdybym byla tam prezydentem,to bylabym zakazala wstepu do tego przybytku,jak teraz zakazuje sie palenia papierosow w miejscach publicznych!!!
Oczywiscie upraszczam,ale ziarenko prawdy w tym jest,nieprawdaz???
A gdzie uwija sie Alicja,ostatnio tez mocno zaniedbuje bude 🙁
Marysienko,moze sprobuje cos w tej materii zrobic,moze sie uda?
Choc wiesz,jaki ze mnie specjalista? 🙁
http://farm3.static.flickr.com/2071/2048049292_e0654e4e79.jpg?v=0
Marysienko tutaj stoi ten obraz 🙂
Mrrrał!
Odnośnie propozycji Badzielecka…
Lublin & Dublin*
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
*Ten drrrugi to z.up. 😉
A na tej stronie w muzeum, jak się klinie w powiększenie obrazu, to pokazuje się w osobnym oknie obraz z lupą, przez którą można obejrzeć detale:
http://www.mauritshuis.nl/index.aspx?chapterid=1181&contentID=16037&ViewPage=5&SchilderijSsOtName=titel&SchilderijSsOv=%25%25
Ja poprzednio podałam adres do strony tłumaczonej z holenderskiego, bo to nie jest łatwy język. 🙂
Blejku, widzę, że Wasz domek nabiera realnych kształtów.
Ściskam kciuki za powodzenie, może na jakieś ognisko kiedyś przyjedziemy. 😀
Całusy dla całości. 🙂
Witoj Owrcarku, co tam w Twoik stronak? kciałak Ci posłać jakiego emaila ale cheba zły adres mom.
Jo tyz mom swoj blog: orient-ekspress.pl pieknie pytom 🙂
Przesyłom góralskie pozdrowienia jesce z Chochołowa (bo juz we wtorek wybierom sie w dalekie strony).
Hanka.
No prosze kocisko sobie chate stawia???
I to na polu!! Wiadomo myszy bedzie pod dostatkiem 😉
Tylko nie myszy, tylko nie myszy 🙁
Mysho, Ty się naprawdę powinnaś zadomowić u mnie w kuchni. Twoje tutejsze kuzynki już się tak rozbezczelniły, że jakieś bitwy pod Grunwaldem zaczęły sobie uprawiać, w ogóle nie przejmując się moją albo mamy obecnością. Czysta sodomia i gomoria. A mama się miga i nic nie chce przedsięwziąć 🙄
W nocnej ciszy
Słychać myszy,
A to dzieci
Siedzą w sieci.
Ja znowu o smutnych sprawach.
Zmarła Pani prof. Anna Świderkówna, ważny dla mnie człowiek, niezwykła, mądra i ciepła osoba.
Jeszcze niedawno słuchałam jej wykładu.
Ja niczego nie zaniedbuję, tylko jestem inwalidka co nieco, bo mi coś wlazło w krzyże i nie chce wyjść 🙁
A wczoraj byłam cały dzień zajęta, najpierw sprawami, po południu zaś u znajomych (sznureczek niżej). Niestety, nie udało mi się nalezycie przyłożyć do golfa, choć chciałam, ale zamachnąć się w takiej kondycji (plecy) nie dało się. Ale przynajmniej popatrzyłam sobie na konie. Ten mniejszy to klacz, ćwierć krwi arab polski, a większy (ciemniejszy, ten pod siodłem) to najczystszy fulblot, czystej krwi anglik, kiedyś brał udział w gonitwach. Teraz córka gospodarzy, Tori na nim jezdzi, konie to jej pasja. Wreszcie kupili farmę ze stajniami z prawdziwego zdarzenia, bo przedtem musieli trzymać konie w zaprzyjaznionej stajni, za opłatą zresztą niemałą.
Piękne konie, ale jak widzę konia w uprzęży, to mi go trochę szkoda – a przecież ten fulblot jest specjalnie po to hodowany i gonitwy ma „we krwi”.
A te maski i „ubranka” są zrobione ze specjalnej siatki plastykowej, jako ochrona przed muchami końskimi.
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Horses
Chocholowianko-Hanko, bede z zainteresowaniem czytac Wasze wpisy z podrozy:-)
powodzenia i wielu przygod zycze
Alicjo,przyjrzalam sie zastawionemu stolowi,tudziez grilowi i mam pytanie-
czyzcie przypadkiem konia nie pozarli na kolacje,bo to miecho na grilu bylo calkiem slusznych rozmiarow????????????? 😆
A na krzyz to najlepsze rozciaganie!! Ja zawieszam sie na framudze od drzwi i zawsze pomaga,no i jeszcze mozna witamine B jesc!!!!
Hej.
Ana,
to była krówka, ta na grillu 🙂
Witamina B jedzona, ale wez pod uwagę, ze ja starsza kobita, a zapalenie stawów miałam, bedąc nastolatką, i to juz tak przez całe życie się wlecze i bedzie 🙁
Najlepiej mi robi na ten stawik masaż, znam się trochę na tym, fizjoterapeuta mnie nauczył , jak takie rzeczy robić. Na szczęście sama moge sie w tym miejscu pomasować, bo tu nie ma na kogo liczyć, powiadam Ci…
„Dawam” radę, ale ten rok pogodowo jest wyjatkowy i daje po stawach 🙁
Pozdrawiam wszystkich po powrocie z w
Wielkiego Miasta .Nogi moczyłem w Wielkiej Wodzie. Jadłem najlepsze na świecie małże popijałem najlepszym winem. Biegałem z długą rurą jak głupi jaki za najładniejszymi na świecie dziewczynami. Zdjęć mnóstwo. Jutro zaczynam pokazywać.
Tylko do absolutnej ciszy na mojej wsi nie mogę się przyzwyczaić…
http://kulikowski.aminus3.com/
Alicja pisze: „to była krówka, ta na grillu”
Jak mówi stare przysłowie:
„Krowa na grillu mleka nie daje,
Tylko jej mięso od kości odstaje.”
Mięso Alicji, mleko oseskom,
a kości proszę zostawić pieskom! 😎
Bry!
Czy ja już się chwaliłam moją nową zabawką?!
http://alicja.homelinux.com/news/img_5055.jpg
Się nie prosiłam, wmówiono mi, że potrzebuję i że to jest moje, tylko nie wzięto pod uwagę, że potraktuję to jak najbardziej poważnie i będę korzystać z właścicielstwa. Korzystam od rana, zamiast robić rzeczy pożyteczne. No, w pewnym sensie to jest pożyteczne, bo muszę się przyzwyczaić – zabieram to ze sobą w świat, czyli będę sprawozdawać na żywo 🙂 Ponoć bateria jest obliczona na 8 godzin, czyli praktycznie powinna starczyć na cały lot plus odbiór bagażu 🙂
Acha – a w Warszawie mieszkanie mam na Nowym Swiecie. No to centrum, nie?!
…ściślej – Nowy Swiat od Chmielnej.
Jasne, ze centrum 😀
Oooooooooooo Alicjo,ladna zabawke dostalas!!!!!!!!!!!!!
Pekam z zazdrosci 😉 Musze namowic kogo trzeba,zeby mi sie takie cos pod choinka znalazlo!!!
Warszawy tyz za dobrze nie znam,ale Nowy Swiat,to na pewno centrum.
Napisz co nowego w Polsce slychac.
U nas niestety pogoda do kitu,bo calusienki dzien leje,wiec przysiadlam zdziebko przed Tv.Nareszcie Polacy zdobywaja medale,ciesze sie,bo niby my, to od macochy?!
Jutro wpadna moze nastepne krazki,sa widoki 🙂
Pozdrawiam z chmurnej Krainy Wiatrakow!!
Ps. Misiu,a Ty za jaka woda byles????
Czy przypadkiem nie zapomniales wrzucic wlasciwych zdjec?!
Nie za, ale przed Wielką Wodą. Była bardziej słona niż w Bałtyku 🙂
Ana,
namawiaj Mikołaja, bo zabawka niespecjalnie droga, a *full wypas*. I do torebki można zabrać 🙂
Co zamierzam uczynić! Będę nadawać na żywo!
Drodzy moi!
Mamusia mi doniosla, ze zyczenia dla mnie i dla nas byly. Wstyd, ze tak pozno, ale mimo to chce Wam ogromnie podziekowac za pamiec… Nie odzywalam sie juz tak dlugo, a tu Towarzystwo jeszcze mnie pamieta :). Az sie lezka w oku kreci ze wzruszenia.. Dziekuje jeszcze raz bardzo bardzo bardzo pieknie.
I pozdrawiam goraco.
Pa
P.S. Kiedys znowu wpadne, jak troche zaleglosci nadrobie. A narazie baluje, ostatnie tygodnie wakacji wykorzystujac. Papapa
Alicja pisze: „namawiaj Mikołaja, bo zabawka niespecjalnie droga, a *full wypas*.”
Bardzo mnie ciekawi, jak ten *full wypas* sprawdza się w praktyce. Która jest to wersja Eee PC? (procesor, pamięć, dysk, ekran)
plumbum pisze: „Nie odzywalam sie juz tak dlugo, a tu Towarzystwo jeszcze mnie pamieta”
Towarzystwo pamiętliwe jest, a pamięć utrwalana Smadnym Mnichem przetrwa wszystkie wichury i tornada.
No widze wlasnie :).
TesTeq,
toż mowię… eee 901 , a resztę możesz wygooglać. Pamięci ma 20GB, ekran malutki – no ale jaki może być?! – z tym, że mozesz się podłączyć do obojętnie jak wielkiego ekranu, głośników i co Ci się tam zamarzy.
Mój komp tutaj ma 1.8 megahertz, tamto gówienko ma 1.6
Zreszta, poczytaj specyfikacje. Ma mnóstwo funkcji, których ja nie obadałam, bo mnie mało co potrzeba, ale nasz koleś, ten od od dechy z żaglem, a w ogóle informatyk z warszawskiej szkoły orłów (polibuda), bardzo to zachwalał i niemalże mi wcisnął. Porównywał wczorajszy zakup z tym, co pare miesięcy temu kupił rodzicom (eee900) i powiada, że ta wersja rzeczywiscie jest „wypasiona”. Ja tam się nie znam, bo komputra używam do kilku określonych celów, ale wierzę mu na słowo 🙂
PLUMBUM!
Tak nie można – trzeba chociaż raz na jakis czas dać znać, ze żyjesz!!!
Hehehehe… juz ja was będę gnębiła we wrześniu na wyjezdzie – nową zabawką 🙂
Dzisiaj przeczytalam,ze w 2012 ma juz nie byc internetu 😮
Ciekawam,co bedzie?Moze bedziemy sie porozumiewac telepatycznie???
Plumbum zyje i to jest wazne 🙂 Ale od czasu do czasu jest nam winna wiesci z panstwa dunskiego,bo po jakie licho wychylamy tutaj tony Smadnego???
Ciao amici 😉
Mnie się podoba coraz bardziej:
http://gadzetomania.pl/2008/06/03/asus-eee-pc-901-i-1000-na-targach-computex/
Ciao a tutti, belli e brutti!
O kurka siwa… to co będzie, jak nie będzie internetu?!
No wlasnie,koniec nasz bliski 😆
…eee tam! Wynajdą coS lepsiejszego 🙂
„coś”
Końca świata nie będzie!
Mrrrał!
Plum
Bum
😀
Plumbumecka się odezwała. 🙂
Buziaków kupkę przesyłam! 😀
Myślałam, że wyrwę dzisiaj Mamę ze szpitala, ale mi się nie udało. Po trzech dniach bezczynności personel nie mógł dojść do siebie (o pacjentach nie wspominając).
Może jutro. I jest to raczej termin ostateczny, bo trudno mi będzie zebrać Mamę do kupy i doprowadzić do stanu sprzed szpitala.
A Jędruś się nie odezwał. Czy powinnam już się zacząć martwić?
Proszę, mam za dużo zmartwień, odezwij się, jeżeli możesz.
Mt7, po szpitalu mamie gorzej niż przed?
Dużo by mówić, Tereso.
Szpital nie jest miejscem dla starych ludzi, którzy nie wiedzą gdzie się znajdują.
Nie jest to wynikiem czyjejś złej woli, tacy ludzie wymagają szczególnego traktowania, a szpital jest dla ludzi w sile wieku, którym zdarzyło się zachorować.
To będzie narastający problem. Nie będę opowiadać, bo nie jest to rzeczywistość, którą ktokolwiek chce przyjąć do wiadomości i nie chodzi tu o moją Mamę, ale innych starych ludzi.
Bry i dobry. Ja z doskoku. Pozdrawiam wszystkich i lecę garować, bo to już ta pora. Poza tym co miałam zrobic dzisiaj, dokoncze jutro, bo ogarnęło mnie lenistwo. Ano, bywa 😉
Ledwo doczlapalam sie do budy 😉
Najpierw poczytalam z prawa i lewa rozne wpisy,a i tak zajelo mi prawie dwie godziny!!
Nadto mialam robote administracyjna,bo juz niedlugo zaczynamy sezon tenisowy w sali.
I tak gonie caly dzien czas 😮
Witam buda-gosci,mam nadzieje,ze z Jedrkiem nic zlego sie nie dzieje?! Chyba raz wspominal,ze chce wyskoczyc na jakas tratwe,co po Biebrzy plywa?!
Marysienko,moge sobie wyobrazic,ze mama Twoja slabo sie czuje.Tak to jest wszedzie.Nie tylko w Polsce!!Nawet mlodsi traca tam sily,bo to i stres i nieprzespane noce,inna kuchnia.Nie ma jak w domu,tam Mama Twoja na pewno odzyje.Powodzenia!!
Teraz uciekam,bo moc lektury na mnie czeka,sprobuje jeszcze raz zajrzec,tymczasem 🙂
Mt7, czy tylko dla starych? Dziś zadzwoniła do mnie znajoma płacząc z bólu od jakiegoś totalnego zaparcia, ludzka rzecz. Telefonowała do przychodni i tam lekarz poradził jej by wzięła 2 nospy i zrobiła sobie… lewatywę. Nie porwałam się, bo czy człowiek to miejsce do ekserymentow dla laików? Zadzwoniłam do swojej przychodni, moja lekarz na ulopie, ale rejestracja dala mi telefon do Miejskiej Informacji Medycznej, tam dostałam dwa telefony do prywatnej Poradni Pielęgniarskiej oraz prywatnej Przychodni Lekarskiej. Podałam te telefony znajomej i nic. Nikt nie chciał się fatygować do chorej osoby. Sama nospa nie pomogła, nawet nie wiadomo, czy diagnoza postawiona samodzielnie przez zaiteresowaną jest właściwa. Znajoma spędziła dzień na okrutnym cierpieniu. Teraz tę lewatywę robi jej dorabiająca masażami pani socjolog. Będzie dobrze?
Nie wolno nam chorować.
Nie udało mi się odebrać Mamy.
Lekarz mówił, że jutro już na pewno.
Nie chcę dalej rozwijać tego wątku, bo myślę, że i moja Mama by tego nie chciała.
Z przyjemniejszych rzeczy:
do Alicji:
Mówisz, że chata na Chmielnej przy Nowym Świecie?
Toż to czysta żyła złota. Nie wiedziałam, że tam jeszcze mieszkają ludzie, myślałam, że już wszystko przejął biznes.
Świetne miejsce. Myślę, że w poniedziałek 08. trochę poszwendamy się po Warszawie. Poproszę Panią Monikę, to posiedzi z Mamą.
do Any:
W hali gra jest bardziej wyczerpująca, bo piłki są szybsze.
Zazdraszczam Ci tego tenisa, bo sama bardzo lubię ruch, a od kilku lat jestem uziemiona i zważywszy na ilość kilogramów, które mi przybyły w tym czasie, raczej trudno będzie powrócić do aktywności. Ale kto wie, kto wie?
Czym się Andziu, dzierż dumnie sztandar kobiety nie poddającej się byle przeciwnościom.
Wydawało mi się, że obiecywałaś kiedyś jakieś zdjęcia. 🙂
Idę spać, bo rano mam jechać po moją Babciusię, bardzo Ona jest biedna i krucha.
Siemanko!
To ja, dyżurna opiekunka Budy. 🙂 Żartuję!
Mamy nie odebrałam, mam przyjechać o 15-16. Komentować nie będę. Mama przestała mnie rozpoznawać, ale kogo to obchodzi.
Przepraszam Was za te osobiste wątki, ale tak mi jest ciężko. Oczy mam okrągłe ze zdziwienia i nie wiem czemu tylko mnie rzeczywistośc zadziwia.
Może coś ze mną jest nie tak.
Zajrzę wieczorem, buziaki.
Witajcie,
Marysienko nie zapomnialam o zdjeciach,chodzilo o moje malowanki.Musze jednak wiecej ich wykonac,a to nie taka prosta sprawa,bo jestem wielce zaganiana.Ale,jak tylko wrzuce je do albumu,na pewno dam znac 🙂
Nie poddawaj sie Marysiu.Taki to juz los czlowieczy,ze niektorzy nie moga dotrwac w pelni sil umyslowych 🙁 Ale nie zapominaj i o siebie dbac!!!
Pozdrowka 😀
Ps u nas okropna dzisiaj pogoda-ciagle leje!!!
Wyznam szczerze, że w szpitalnym okresie bytowania mojej Cioci, który zresztą był już jej czasem terminalnym, co wieczór się znieczulałam likierem, żeby w ogóle móc zasnąć.
Ale tego sposobu nie polecam. Ja w alkoholizm nie wpadłam, ale mojej konstrukcji to nie grozi, wiedziałam o tym, więc nie obawiałam się. To trwało do parę dni po pogrzebie, potem sobie poszło.
Mam wrażenie, że Polska to w ogóle nie jest kraj dla starych ludzi. 🙁 Z tego, co wiem z rodzinnych opowieści, staruszkowie nie tylko w szpitalach, ale i w przychodniach, klinikach, itp. są zbywani i lekceważeni. Boli? No, stara pani jest, to musi boleć. Żle pani widzi? Słyszy? Jak wyżej. Geriatrów z prawdziwego zdarzenia jak na lekarstwo, a „normalni” lekarze ni cholery się na geriatrii nie znają. Właściwie starszy człowiek powinien się cieszyć, jak od lekarza nie usłyszy „ziemia wszystko wyciągnie”! 👿
Hej, Hej! Dobry wieczór! 🙂
Jestem! Nigdzie nie wyjechałem, no bo jak bym mógł wyjechać bez słowa!
Jak słusznie zauważył Owczarek, przyczyna była wyłącznie techniczna; siadł mi komp! 🙁 Wpadłem w panikę, ale w końcu dałem sobie radę z francą, ktora mnie napadła!
Nocy nie starczy żeby przeczytać to, co jest do przeczytania!
Słów nie starczy żeby podziękować tym, którzy się niepokoili! 🙂
Się wzruszłem!!!
Jest cudnie, jak się ma takich przyjaciół! 🙂
No to zdrowie Jędrzejecka! 😀
Bobiku, niestety to jest sto procent prawdy 🙁
Eeeehhh! Dobrzeeee!
Babciusia w domu, śpi sobie (przywieźli nas karetką dopiero 19:30), Jędrzej zdrowy, przyjaciele są, nie muszę w Budzie gadać sama do siebie. 🙂
Do Pani Dorotecki:
Ja niestety też się znieczulam. Wcześniej popijałam wino, a w sierpniu sięgnęłam po mocniejsze trunki, bo mnie sytuacja znokautowała. Mam nadzieję, że tak jak Pani wyjdę suchą stopą na ląd. 🙂
Jędrzejku, mnie też padł w lipcu, teraz mam nowego komputra i nawet moje dziecko mi go pozazdrościło, zaproponowało wymianę na notebooka. A figę! 🙂
To teraz sobie krzynę odpocznę i zobaczę, co słychać.
Znajomą dziś obejrzała wreszcie lekarka. Orzekła, że to nie zaparcie stanowi problem, a hemoroidy. Nie było łatwo doprosić się lekarza. W pogotowiu pani powiedziała wycieńczonej bólem kobiecie, że nie jest przychodnią na kółkach i odłożyła słuchawkę.
Tymczasem ma leki (przeciwbólowe?) i zalecenie by załatwiała sobie operację…
Z Krakowa – http://www.polki.pl/zycie_gwiazd_znaniilubiani_artykul,10000457,0.html .
No, muszę przyznać, że objawy choroby pt. „syndrom nieobecności uherskiej” były już nader dolegliwe 🙂
A przekleństwo z takimi różnymi „lekarzami”, co swojemu powołaniu kłam zadają, polega na tym, że ludzie najbardziej tym dotknięci najmniej mają siły, żeby z tym walczyć. I nie bardzo wiadomo, co z tym zrobić. Sam mogę tylko zawyć w stronę niebios: „a żeby ich wszystkich szlag trafił”, ale nie od razu, tylko żeby tak po odrobineczce przypalał i przy tym pytał: „a będziesz się, s…synu, douczał?”, „a będziesz pacjentów z szacunkiem traktował?”, „a będziesz rozumiał, że 70 to nie 30?”, a będziesz…?
No to wyję. Auuuuuuuuu…
@Bobik: To nie jest tylko kwestia wykształcenia w zakresie geriatrii. W porównaniu do krajów Europy Zachodniej dostrzegam w Polsce brak szacunku i życzliwości dla bliźnich. Bardzo często jest to okazywane poprzez demonstracyjną, nieprzychylną interpretację procedur postępowania.
Ale, żeby nie być jednostronnym, muszę przyznać, że spotkałem się także z lekarzami, urzędnikami, policjantami, którzy szczerze i bezinteresownie starali się przychylić mi nieba. Szkoda, że nie jest to postawa powszechna.
Bobiku, litości! Starszawym trochę, ale za syndrom nie chciałbym robić. 😉
TesTequ, jak wiesz, bardzo nie lubię dyskusji pt. jacy to Polacy paskudni.
Niestety w tym wypadku masz rację; Polacy są pełni lekceważenia w stosunku do ludzi, od których są w ich aktualnym statusie niezależni. A więc słabi, chorzy, starzy, biedni stoją jakby z góry na straconych pozycjach; szczególnie w stosunkach z wszelkiego rodzju „urzędactwem”. 🙁
Jędrzej Uherski,
autorzy owych procedur powinni byli przy ich redagowaniu syndrom niechęci do słabszych uwzględnić. Cierpienie słabszych się przez te procedury potęguje i w całości idzie na konto decydentów za ich brak wyobraźni.
Doświadczenie mojej znajomej przywiodło mi na myśl, że gdyby była w „mocy” udawszy osobiście się do lekarza, czy placówki o nazwie Centrum Informacji Medycznej patrzeć ludziom spod szyldu w oczy – oni zachowywaliby się spolegliwiej, telefon zaś brak wyobraźni wzmacnia (za mało bodźców?), ba ułatwia urzędnikowi zamianę w maszynę do mówienia NIE, NIE POMOGĘ. I temu procedury powinny przeciwdzialać!
Teresko!
Żadne procedury nie zastąpią myślenia i tego, co TesTeq nazwał szacunkiem i życzliwością dla bliźnich!
Jeden niemiecki znajomy po skorzystaniu z polskiej „pomocy” medycznej powiedział, że teraz rozumie, dlaczego medyk po polsku nazywa się LEKARZ, bo on, słysząc to słowo pierwszy raz, zrozumiał LECK ARSCH (pocałuj w d…) Osobisty kontakt tylko go w tym utwierdził 🙁
Bo kogo te procedury ubezpieczają? Chorego, czy ignorancję urzędników?
Oczywiście! Procedury są tworzone jedynie po to, żeby nawet najgłupszy urzędnik, postępując zgodnie z procedurą, popełnił jak najmniej nieprawidłowości. 🙁
W procedurach z założenia nie ma miejsca na myślenie,… nie wspominając o secu.
…sercu. 😳
Znajoma nadal czuje się fatalnie, nic jej nie pomogło. Jadę tam i nie wiem co zrobić by pomóc znaleźć pomoc.
Trzeba się wybrać do proktologa. W Lublinie jest co najmniej kilku.
A wracając do owczarkowego wpisu; należało by sądzić, że Przodek jego Bacy był Pierwszym Negocjatorem II RP!
Na drugim miejscu uplasował się Pan Zamojski, jak wynegocjował Morskie Oko 🙂
Jędrzeju, tu akurat nie musimy dyskutować o tym, jacy to Polacy paskudni, bo przecież ci sami lekarze, kiedy znajdą się za granicą, nagle zaczynają zachowywać się zupełnie inaczej, czyli nie cierpią na jakąś nieuleczalną, narodową chorobę charakteru. Paskudny jest najwyraźniej system, w którym polscy lekarze działają i który do pewnych zachowań zachęca, a w każdym razie nie ma mechanizmów ich eliminowania (zachowań, nie lekarzy!). A systemy mogą się zmieniać. Jakoś ostatnio nie słychać o kelnerach bijących gości, nieuprzejme sprzedawczynie też odchodzą w niechlubną przeszłość, a nawet i urzędników widuję niby tych samych, a nie takich samych. I tak mi się wydaje, że gdyby lekarz był w większym stopniu zależny od pacjenta/klienta i gdyby obie strony były tego świadome, to mógłby się stać jakiś drobny cud nad Wisłą. 🙂
Masz rację Bobiku!
Mam własne, z ubiegłego roku, doświadczenia z kilkudniowego pobytu w szpitalu.
Są bardzo pozytywne; czystość, porządek, dobra opieka, wysoki poziom medyczny wykonywanych zabiegów!
Ale,… no, właśnie!
Szpital, będący kilka lat temu na skraju upadłości, został sprywatyzowany; 51% udziałów przejęło Starostwo, reszta to udziały chyba pracownicze.
Po trzech latach jest nie do poznania.
No i właściwie, nic dodać, nic ująć!
Nie rozumiem tylko, dlaczego państwowa służba zdrowia rękami i nogami broni się przed tego typu prywatyzacją?
Wróciłam z przeglądu technicznego przedwyjazdowego, to wam powiem. Przegląd techniczny raz do roku – lekarz ten sam od lat (Rumun z pochodzenia). Czas na przegląd – 30 minut. Opukał, ostukał, wypytał (pełny wywiad), obmacał, mocz jeszcze przed badaniem, wszelkie wymazy itd. wypisał skierowania na krew, ekg oraz do nowej placówki – kliniki mammograficznej, taki program nowy, już nie trzeba latać do szpitala, raz na dwa lata dzwonią, zeby przyjść na badania. Wysłuchał narzekań na plecy (isjaszowato to wygląda) , na odnawiającą się egzemę, na bezsenność, skargę, że Jerzor chrapie itd. Nie cierpię chodzić do lekarza, ale tu nie ma co udawać bohatera, co z tego, że takie badania nie są przyjemne, jak trzeba, to trza. Ale ilekroć przychodzę, rozmawia się także o tym, co w domu, a jak Maciek, kiedy na wakacje do Polski – i tak dalej. Nieprzyjemnej części badań się w czasie takiej rozmowy nie zauważa. Nie ma pośpiechu, jest pół godziny na pacjenta, można pogadać. Nawet gdy mój lekarz był na urlopie (on mnie juz zna przez te lata), to zastępujący również zachowywał się tak, jakbyśmy się znali, wypytywał, doradzał, miał czas. I to jest państwowa służba zdrowia.
Dentysta, niestety już prywatny, najpierw musi pogadać, walnąć kilka żarcików, wypytać, co słychać – i dopiero przystępuje do roboty, chociaż gęba mu się nie zamyka, bo taki gaduła, a i wesołek. Widać, że nauczono go, że najpierw trzeba delikwenta wprowadzić w dobry nastrój, a potem torturować 😉
Zaznaczam, że w Polsce miałam do czynienia ze służbą zdrowia, kiedy chorował mój Tata, a potem Brat. Wspominam w kratkę. Na każdego skunksa ponurego znajdę przykład rzetelnego lekarza, nie mówiąc o rzetelnych pielęgniarkach. Ale te skunksy ponure trzęsą mną najbardziej, bo przecież to jest wpisane w zawód lekarza – służenie pomocą (przecież nie darmo!) cierpiącemu człowiekowi.
Wróciłam. Zaparcie to skutek leku na poprawę nastroju (znajoma jest depresyjna), co w ulotce jest zasygnalizowane… Lekarza rodzinnego wczoraj ten fakt nie wzruszył. Znajoma słania się na nogach gdy wstanie i trzyma się ściany, gdy usiłuje iść. Leków ma mnóstwo, nie pomagają. Nie wiem co poradzić. Zrobiłam zakupy i pozmywałam filiżanki, pobyłam, w sumie prawie nic. Jakie są prawa pacjenta w tej sytuacji?
Witajcie buda-goscie!!
U nas podobnie,jak u Alicji.Przeglady robia,wolaja na okresowe badania,wszystko w ramach ubezpieczenia.Wiekszosc skwapliwie korzysta,bo inaczej samemu trzeba placic.Dentyste tyz mam juz prawie 20 lat tego samego! 🙂 Ale i tutaj sa gburowaci i nie zawsze chetni pacjentom.Mysle,ze etos lekarza jest pod kazda szerokoscia geograficzna mocno nadwatlony!Niestety pieniadz rzadzi,ale w prywatnych gabinetach i klinikach skacza jakby chetniej wokol pacjeta i na pewno bylaby taka sytuacja w Polsce bardziej korzystna dla rodakow!!
Ciesze sie ze Jdrzej wygral wojne z martwa materia i zasiadl w budzie 😉
Pozdrawiam Was i tymczasem…………………………………………………….
Alicjo-zajrzyj do poczty 😀
Teresko,wiem,ze jak jakis lek czyni takie klopoty zdrowotne,to nalezy natychmiast zaprzestac zazywania i poprosic o inny.Moze byloby dobrze gdzies prywatnie poprosic o wypisanie innego leku, zaznaczajac w czym problem.
Mialam podobna sytuacje,zmnienialam leki trzy razy.Ale tutaj zpisuja tabletki na dwa, trzy tygodnie i dopiero ,jak nie ma wielkich ubocznych skutkow,zapisuja nastepne.
Ana
Tak, Ano. Znajoma tymczasem nie jest w stanie ani iść, ani prosić.
Nie chciałabym ciągnąć zdrowotnego wątku.
Ja od 2002 roku przeprowadziłam trzy niezbędne operacje chirurgiczne i nie narzekam na obsługę. Długo nie czekałam, zrobili, co trzeba i wróciłam do domu.
Jak na Banacha padał śnieg przez nieszczelne okno, to leżałam w swetrze i pod własną pierzyną.
Zmienił się na lepsze w szpitalach stosunek lekarzy do pacjentów, których informuje się, co się dzieje, co będzie robione, czego można się spodziewać.
Bardziej przyjaźni są młodzi lekarze, starszym trudniej pozbyć się nabytych przyzwyczajeń.
Tak więc moje osobiste doświadczenia ostatnich lat nie są złe.
Inna sprawa, kiedy pacjentem jest stary człowiek.
I nie można powiedzieć o jakiejś złej woli.
Dam przykład:
Zginął specjalny wałek pod nogi mojej mamy, który miał wyważoną miękkość i sprężystość, sprawiał, że pięty nie dotykały podłoża i nie było nadmiernego ucisku na nogi.
W ciągu pół dnia i nocy bez wałka Mamie zrobiły się czarne, krwawiące pięty. W dniu wypisu pielęgniarz sporządził nowy wałek z bawełnianego cieniutkiego kocyka, którym Mama była przykryta, równie dobrze mógł podłożyć Mamie cegły. Miał dobre intencje, a mamie czarne odleżyny zrobiły się na podudziu w ciągu kilku godzin.
Wszyscy byli tam dosyć uprzejmi, ale zdawali się zupełnie nie panować nad materią. Starsze osoby, które zastałam w niezłej kondycji zrobiły się bezsilne i obojętne, jedna z nich zmarła, druga, energiczna, chodząca, przewraca się, gdy ją usiłują posadzić na łóżku.
Nie jesz, nie pijesz, nie załatwiasz się, lekarz nic nie wie, bo kto ma mu powiedzieć. Po tygodniu nie masz sił usiąść na łóżku.
Tak to wygląda. Jest taki natłok bezradnych, starszych osób, że indywidualna opieka i pielęgnacja nie jest możliwa.
Żeby w tym wszystkim nie zwariować, pewnie trzeba wyrobić w sobie jakiś dystans.
Ja nikogo nie oskarżam. Stwierdzam, że dla osób w podeszłym wieku i z problemami mentalnymi potrzebne są specjalne placówki lecznicze, gdzie ich szczególne potrzeby byłyby zaspokojone przez w pełni fachowy personel.
Człowiek potrzebuje nie tylko szast-prast łapiemy, przewracamy, robimy swoje, ale czułości, uwagi, chociaż próby wyjaśnienia, co się dzieje. Potrzebuje czasu na przyswojenie pytania i czasu na odpowiedź, a tu mu go nie dadzą, więc gubi się coraz bardziej i obojętnieje na otoczenie.
Szpital to szczególne miejsce, gdzie natężenie ludzkiej biedy (nie w sensie materialnym) jest bardzo dojmujące.
Cieszę się, że Mama jest już ze mną, że można ją przytulić, pogłaskać i martwię się, co zrobić z tymi nożynami.
Szyję właśnie takie miękkie, sprężynujące obwarzanki, które chcę umieścić wokół kostek.
A poza tym personel medyczny ma te same wady i zalety, jak wszyscy inni ludzie.
I to by było na tyle.
Młodzież Wszechpolska 🙂
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/MOdzieWszechpolska
Misiu, a co jest na zdjęciu w albumie ‚Mis’?
Marysieczko!
To już ładne kilka lat… Kiedy moja Mama leżała w szpitalu i potrzebne były podobne rzeczy, o których piszesz, dostałem adres hurtowni sprzętu medycznego w Poznaniu, w której można było dostać przeróżne wałki, poduszki, podkłady, itd, itp…
Można to było dobrać do wymiarów i wagi pacjenta; byłem wtedy zdziwiony, że to wszystko można dostać i to za stosunkowo niewielkie pieniądze.
Wiem, że załatwiałaś dla Mamy materac przeciwodleżynowy; może te drobniejsze akcesoria także można dostać?
Pozdrówka! 🙂
Obrazek dla Sławka z Paryża i jego oprawca czyli ja 🙂
@Miś.Kurpiowski
Ja aljuzju nie poniał.
Mógłbyś wyjaśnić przesłanie, czy to było tak całkiem bezmyślnie, tak „dla jaj”?
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-22.html
Dzieńdoberek! 🙂
Jedrzejku, a myślisz, że co ja robiłam przez ten czas, jak Mama leżała w szpitalu? Szukałam i w sklepach i w necie. Nie ma nic stosownego. Mam też już sporo literatury na ten temat.
Muszę dzisiaj poszukać jakiś opatrunków żelowych, bo dotychczasowe leczenie nie przynosi żadnych widocznych efektów, pomimo zapewnień lekarza, że przepisana maść jest wystarczająca.
Cieszę się, że znowu jesteś! 🙂
Misiu, czemu tak skąpo? Wrzuć w picasę trochę widoków dla przyjaciół, którzy siedzą w domu. 🙂
KoJaKu z Moguncji 🙂
Odpowiadam za Misia. To jest oczywiście żart.
Młodzież Wszechpolska, wg donieniesień prasowych często używa faszystowskiego gestu pozdrowienia wyciągniętą ręką.
Misiowi, gesty fotografowanych osób skojarzyły się tak właśnie, smaczku fotografii dodaje fakt, że to zdecydowanie nie są Polacy.
Pozdrówka! 🙂
Jak ja nie lubię, kiedy Nasi przegrywają! 🙁
A kto lubi 😥
mt7
Marysiu, a próbowałaś maść propolisową? Potrafi działać cuda.
Jedrzeju-ja tez 🙁
Ostatnie trzy dni na olimpiadzie,to czarne dni dla polskich sportowcow!!
Mam cicha nadzieje,ze moze w sobote?????
A jak porownam Polske z moja Kraina Wiatrakow,to od razu dostaje bolesci 😉
Ps.Misiu piekne zdjecia,tyz bylam wiele razy w Normandii,bardzo tam ladnie,a jakie maja lody!!!!!!!!!
Na ryby
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/NaRyby/photo#s5237439172641883298
W ogóle, ta Olimpiada jest do kitu:)
Wszystkie dyscypliny, które lubię; siatkówka, szczypiorniak, szermierka, żagle, kajaki, w wydaniu Naszych mizerniutkie! 🙁
No, może siatkarze przysporzyli trochę radochy. 😉
Czego wy sie spodziewacie? Mnie już dawno temu spadły łuski z oczu, olimpiada to jest wielki biznes. A olimpijczycy na koksie, tylko zawsze jeden krok przed wykryciem, co pobierali. Dajcie spokój, żenada…
P.S.
Otylce kostium przeszkadzał, wpijał sie w d…. No wiecie, co?!
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-23.html
Barz piknie wierchowała dzisiok Maja Włoszczowska! 🙂
No i jeszcze kajakowe sreberko! 🙂 Dzielne dziewczyny! 🙂
W ramach olimpiady wczoraj przebiegłem 8 kilometrów, a dziś przepłynąłem 1 km stylem zmiennym i windsurfowałem na Zalewie Zegrzyńskim. I odniosłem same zwycięstwa. Najbardziej lubię olimpiadę w moim własnym wykonaniu. 🙂
Ty sie tu nie wychwalaj, TesTeq. Aczkolwiek – brawo!
Ja surfuje po internecie z doskoku, ponadto zaliczyłam dyscypliny typu – zrobic porzadek na patio, zamarynować mięso, ugotować ziemniaki w mundurkach (a co!), ogarnąć troche chałupę…no i zacząć przygotowywać pózny lunch, goscie ante portas o 14-tej 😉
Alicjo, co Ty dzisiaj taka militarna? Tam Ogórki Bojowe, tu kartofle w mundurkach… Do wojny się sposobisz? 😯
Ja w ramach ćwiczeń olimpijskich strzelałem z łuku. Wiele razy trafiłem w środek tarczy i raz w okno . Na całe szczęście szopa jest do rozbiórki 🙂
Alicja pisze: „Ty sie tu nie wychwalaj, TesTeq. Aczkolwiek – brawo!”
Trochę się przechwalam, ale trochę agituję za braniem spraw we własne ręce. Chcemy sukcesów sportowych, to wyjdźmy pobiegać, poskakać, popływać. W ten sposób i my wygramy, i te dzieciaki wokół, które zobaczą, że są ciekawsze rzeczy do zrobienia niż siedzenie przed telewizorem i gapienie się na porażki olimpijskie.
Pewnie,ze nalezy dupsko podniesc i samemu poruszac sie!!!
Wtedy doceni sie wysilek innych 🙂
My,tzn moj gazda i ja ruszamy sie na kortach,a ponadto wszedzie,jesli pogoda pozwala, jezdzimy rowerami,zreszta jak na prawdziwych Holendrow przystalo 😆
Najbardziej ciesze sie,ze Belgom udalo sie zloto wywalczyc!! Prawie do ostatnich dni stan medalowy byl Zerowy 🙁 Radosc ich nie miala konca.Milo bylo ogladac relacje z tego waznego dla sasiadow wydarzenia!!
Sami, moi tubylcy smieja sie,ze gdyby nie Holenderki,wrociliby prawie z pustymi rekami do domu!!!!!!Panie zdobyly wszystkie zlote medale!
No i fajnie,ze na koniec i nam wpadly dwa srebrne medale 😀
Hej.
Ps. Misiu uwzioles sie,czy co?? Draznisz okropnie tymi „kulinarnymi”wybrykami i widokami 😉 !!!!!!!!!!!!!
W Budzie cicho i pusto. 😉
Siedzę w fotelu, na ekranie tv jakieś straszne łubudu na tyłach wroga, a mnie coś napadło; założylem sluchawki i słucham … starych tang! 🙂 Zupełnie niesamowite połączenie.
Jakby ktoś wpadł i chciał posłuchać, proszę bardzo:
Nieśmiertelne Jalosie…
Mi – po roz pierwsy od tyźnia – udało sie zejść z holi do chałupy. Zaległości w lekturze komentorzy piknie nadrobiłek. I cały cas, telo dobryk fluidów, kielo moge, śle ku EMTeSiódemecce i jej mamie. A i widze, ze Jędrzejecek piknei sie nom nolozł 🙂
Dopiero z komentorza EMTeSiódemecki dowiedziołek sie, ze kie mnie tutok nie było, to poni profesor Świderkówna pomarła 🙁 Na mój dusiu! Mało na świecie takik mędroli jako ona! A mędroli, ftórzy w tak ciekawy sposób przekazywali swojom wiedze inksym – jesce mniej.
Ku mojej holi dosły zaś takie wieści, ze z medalami dlo nosyk sportowców jest jak jest, ale jeden pon wiceprezes zapewnił nom absolutne mistrzostwo olimpijskie – w pijaństwie. No to jo takiego wiceprezesa Smadnym Mnichem nie pocęstuje. Nie dlotego cobyk był niegościnny. Ba on w swym zyciu procentowyk napitków wloł juz w siebie chyba wystarcająco duzo. Dlo niego zatem mom nie Smadnego, ino zyntyce i maślanke.
Ba jo nie ino na holi w tym tyźniu siedziołek. A syćko przez takiego jednego paparacciego. Za kilka dni o nim opowiem 🙂
Hej! Owczarku… nocny Marku… 🙂
Dzień dobry!
W nocnym rozmarzeniu źle wypisałem tytuł upojnego tanga; oczywiście… Jalousie! 😉
A na dzieńdobry: Memento Vitae.
Tyz pikne 🙂
A u mnie od rana pada. Zupełnie jak w Cisnej!
Ale ze mnie samotny grajek… 😉
Tu też pada od rana i nie widać by się miało co zmienić. Niebo stalowe, żadnej skazy, nawet błyskawicy. Pozdrawiam, T.
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-24.html
Ja tu o starych tangach i nieco młodszych piosenkach przynudzam…, a dzisiaj rano w TVNie pojawiły się jakieś „gwiazdy” z tzw. Sopot Festival 2008 i zapodały, co następuje:
„… z wykonu na wykon idzie nam coraz lepiej” 😯
To ja już wolę stare tanga… 😉
Dzieńdoberek! 🙂
U mnie słonko przez pierzaste chmury się przedziera, nie jest źle.
Deszcz w Cisnej też nie jest zły.
Nie odzywam się, bo Mama bardzo źle się czuje.
Trudno mi prowadzić rozmowę na blogu, ale czytam, co piszecie, słucham i oglądam zdjęcia.
DZIĘKUJĘ! 🙂
Na pierwszy lepszy dźwięk wykonu
ja radzę schronić się do schronu,
bo niezbiegnięcie przed wykonem
może się skończyć nagłym zgonem! 😯
Przepraszam, że przepraszam, ale co to jest „wykon” ?
Jędruś, nie oglądaj festiwali, bo cos Ci się pod sufitkiem namiesza i zaczniesz się wyrażać
Deszcz w Cisnej jest doskonały w wydaniu Krysi.
U mnie wisi wielka chmura i wieje wiater (nie ten spod samiuśkich Tater, z południa, gdzie jakiś huragan…).
Maryś, wspomagam myślą, a 7-go zadzwonię, może uda nam się ten poniedziałek 8-go zrobić, jak juz mówiłam – w ogóle Warszawy nie znamy (przelotnie), więc chętnie bysmy takiego przewodnika 🙂
Ale oczywiscie dostosujemy się do sytuacji. Mam nadzieję, że będziesz mogła.
Trzymam kciuki.
Cholinder jasny 🙁 zachcialo mnie sie otwierac polska strone turyst.,to i mam.Wpuscilam jakas zaraze i polozyla nam komputer!!!!
Teraz podczepilam sie pod maszyne syna,ale jak wroci to pogoni 😉
Nie moglam niestety zatanczyc tanga z Jedrzejem,ani widokami sie zachwycic 🙁 Za to wyladowalam swa zlosc piorac,wszystko co mi pod reke wpadlo!!
Marys Ty sie zdrowo trzymaj i zagladaj,jak tylko mozesz!!
Jak widac pogode mamy wszedzie rowna,bo u nas tez popaduje i jest szaroburo.Dobrze,ze chociaz wczoraj bylo pieknie 🙂
Wogole mialam udany dzien,w ostatnia sobote,bo dokonalam ostatniego rzutu na tasme,a wlasciwie lade sklepowa.Udalo mnie sie kupic piekna torebke ze skory przeceniona z 189euro na 87!!No i na koniec rowniez przeceniony,welniany plaszczyk na jesien 😀 Teraz siedze sobie i co i rusz podziwiam zdobycze!!!!!!!!!
Chyba juz sobie pojde,zyczac milej niedzieli buda-gosciom,a w szczegolnosci Owcarkowi!!
Hej.
Ps.jak znikne,znaczy maszyna wydala ducha!?
Alicjo, ja już pisałam wcześniej, że rezerwuję 8 września dla Was. Oczywiście wszystkiego nie mogę przewidzieć, ale mam nadzieję na spotkanie i wspólną włóczęgę. 🙂
Anecko, to prawdziwe łupy Ci się trafiły. A jak wyglądają, nic nie napisałaś. Chciałam Ci trochę pozazdrościć. 🙂
I nie znikaj, proszę, pogadaj z maszyną.
No nareszcie! Jesteście! 🙂
Jeszcze jeden cytat z dziejszego dnia: ( cytat z głowy, czyli… )
„Duch olimpijski żyje w uściskach rywli ze zwaśnionych krajów”
Powiedział to Jacques Rogge, Przewodniczący MKOl, w celebrze kończącej Olimpiadę.
Prawda to, azali fałsz?
Nie wiem, bo bojkotuję olimpiadę, chociaż nikt tego nie zauważy.
Ludzie wierzą w różne duchy, może być olimpijski, niech ze ta. 🙂
Jak ci rywale tego ducha porządnie uścisną, to on chyba ledwo żyje. 🙂
Dla mnie ducha olimpijskiego nie ma, jesli ktoś zaczyna narzekać na kostium do pływania. Ze przeszkodził w zdobyciu medalu.
A poza tym skandal z gimnastyczkami chińskimi, rok urodzenia i tak dalej. To było dawno i nieprawda, kiedy zwyczajnie robiło się swoje, w konkurencjach.
O so chozi…? Chciałoby się zapytać.
Walic taką olimpiadę!
Wyobrazcie sobie,ze napisalam trzy komentarze i dopiero teraz,jak mnie do poczekalni wyslali,zauwazylam,ze w adresie zrobilam blad!!!!!!!!!!!!!!!!!
Tak,wiec prosze moderatora o wyrzucenie poprzednich,bo pisze na nowo 🙂
Serdeczne dzieki!
Marysience odpowiadam,ze torebka jest sportowa,srednio duza,o niebanalnym buraczkowym kolorze.Jest dosc pakowna,a najwazniejsze,ze mozna na ramieniu nosic,bo innych nie uznaje!
Plaszczyk-3/4 czarny,nadajacy sie na chlodniejsze jesienne dni.
A olimpiade ogladam troszke z przyzwyczajenia i tesknoty za czasami glorii!!
Niestety nie wszystko jest idealne,olimpiada tez,bo takie sa czasy.
Lubie te emocje i napiecie,kibicowanie naszym i waszym 😉
Hej.
Ps. maszyna w dalszym ciagu odmawia wspolpracy i chyba pojdzie na przemial!!
I pomyslec,ze dopiero dwa dni temu prosilam Alicje,zeby ewent.poczte na moj stary adres slala,a tu masz babo placek,wiec poki co jestem pod drugim adresem 🙂
Anecko, uwidziołek w pocekalni Twoje 3 komentorze. Rozumiem, ze miołek je usunąć? No to usunąłek 🙂
A kie ftoś nie doje se rady z wykonaniem, to pewnie musi sie wykonem zadowolić. Tak jak w downyk casak kie nie dawało sie wyryktować cekolady, to ryktowano wyrób cekoladopodobny. A! I jesce etykiety zastępce były. No to domyślom sie, ze wykon to takie wykonanie zastępce 🙂
Ja zupełnie się nadaję w obecnym stanie i czasie do pewnych czynności, np. do oglądania olimpiady.
Normalnie pewnie bym popatrywała.
A torby muszą być duże, najlepiej żeby z metr kartofli się zmieścił, podręczne narzędzia i jeszcze mnogo, mnogo drugich.
Dlatego od jakiegoś czasu preferuję plecaki. Mam nawet jeden z miękkiej skórki, ale trudno to nazwać eleganckim dodatkiem dla damy (hi, hi, hi).
Kupiłam sobie kilka książek z kryminałami Chandlera, nawet jeżeli czytałam, to nic nie pamiętam. Akcje są podobne, podoba mi się natomiast klimat tych książek, świat, którego nie ma. Z tego samego powodu lubię Agathę Christie, angielska prowincja i zwyczaje – pycha!
Mam wszystkie, jakie ukazały się w Polsce.
Świetna lektura, kiedy się chce oderwać na chwilę od nieprzyjemnej rzeczywistości.
Kupiłam też jedną książkę (czwartą kolejną) Donny Leon – polecanej swego czasu przez inne wcielenie Alfredecka. Zarzekałam się, że więcej nie kupię, bo są przygnębiające i …. (to długa opowieść), ale kupiłam. Zobaczę, czy teraz też będzie mnie tak irytować.
To tyle wieczornych wyznań. Biorę się za kolejnego Chandlera.
Dobrej nocy wszystkim życzę. 🙂
Trzymajcie się ciepło.
Plecak pokwolom! Z ortopedycnego punktu widzenia lepsy bagaz do dźwigania nie istnieje. Chyba 🙂
Jakosi nie udało mi sie jesce nic pona Czendlera przecytać. Co próbuje po niego sięgnąć, to ciągle jakiesi inkse ksiązki pod łape sie nawijajom. Ale prędzej cy później przyjdzie kryska na Marlowyska i wreście se pona Czendlera pocytom 🙂
To będzie era owczarkowego czytania Chandlera! 🙂
Dobranoc! 🙂
I bede wte chylił coła przed sprytem detektywa Marloła 🙂
Jo tyz juz dobrej nocki zyce 🙂
„Duch olimpijski żyje w uściskach rywli ze zwaśnionych krajów” – prawda to 🙂
„W chwili, gdy Rosjanie bombardowali wojskowe lotnisko w stolicy Gruzji Tbilisi, na olimpijskiej strzelnicy w Pekinie reprezentantki obu krajów zdobywały medale i ze łzami wzruszenia padły sobie w ramiona.”
http://www.polskatimes.pl/pekin2008/wiadomoscizpekinu/33320,piekny-gest-rosjanki-i-gruzinki-w-pekinie,id,t.html
Mt 7, Christie czytalam w podobnych okolicznosciach co Ty teraz Chandlera, nic z tych ksiazek nie pamietam. na razie ciezko mi do nich wrocic.
jak czytam Twoje wpisy, to przez glowe przechodza mi wspomnienia z ubieglego roku, smutne, pelne nadziei, wesole, smutne. nawet gdy jest beznadziejnie warto miec nadzieje..
opieka medyczna, coz, niewiele to co piszesz rozni sie od tego co pamietam. ale, wszedzie znajda sie osoby z powolaniem, zyczliwoscia, takie ktore dodaja otuchy. zycze spokojnej nocy Tobie i Twojej mamie.
Jędrzeju,
dopiero dziś zauważyłam Twe komentarze w moich tatrzańskich albumach…
Czy mam rozumieć, że „lewych Wrześniaków” robiłeś także techniką hakową?… 🙂
(nb, hmmm, sześćdziesiąty drugi… ciekawe, czy moi Rodzice się już wtedy znali… 😉 )
Dla Ciebie i Wszystkich napalonych-tatrzańsko – fotki z ‚wyprawy’ kiedyś tu aonsowanej (cudem doszła do skutku w zeszły wtorek-środę i była suuuuuper!!! 😀 )
dzień pierwszy:
Łysa Polana – Jaworzyna Spiska – Jaworowa – Zadnia Jaworowa – Przełęcz Lodowa – Dolina Pięciu Stawów Spiskich – Czerwona Ławka – Dolina Staroleśna (Chata Zbójnicka)
dzień drugi:
Dolina Staroleśna – Rohatka – Polski Grzebień – Mała Wysoka (obok Gierlachu) – Grzebień – Kotlina Litworowa – Dolina Białej Wody – Łysa Polana
Basiu!
Jak miło, że zwróciłaś uwagę na moje wspominki. 🙂
„Lewych Wrześniaków” robiliśmy klasycznie. O ile pamiętam, wariant hakowy, to 2 ostatnie wyciągi, powyżej balkoniku na skrzyżowaniu rysy Wrześniaków i tzw. dolnego trawersu Zamarłej, a my obaj nie byliśmy przygotowani wtedy do niego. Ponad to byliśmy ostro poganiani przez ekipę filmową Sergiusza Sprudina, szykującą się do zdjęć do filmu Zamarła Turnia.
Ten dzień zapisał się jeszcze w mojej pamięci tym, że na wyżej wspomnianym balkoniku spotkaliśmy się z kolegami z Poznania, a jednym z nich był Wojtek Wróż, wspaniały himalaista i wspaniały człowiek, który dwadzieścia kilka lat poźniej zginął na K2…
Twój drugi dzień zdjęciowy także budzi wspomnienia…
Wdęrowaliśmy niegdyś doładnie tą samą trasą. Kiedy wleźliśmy na Małą Wysoką zaniosło się na burzę i wtedy po raz pierwszy, i zresztą ostatni, zobaczyłem zjawisko ogni Św. Elma, wrażenie niesamowite…
Potem dopadła nas burza i w wielokrotnych nawrotach sprowadziła do Doliny Białej Wody, gdzie przycupnęliśmy na noc w szałasie słowackich leśników…
Ech, te wspomnienia… 🙂
Basiu, dziękuję Ci bardzo! 🙂
Ognie św. Elma to ja chyba w domu miałam. 🙂
Przewody elektryczne biegły w tym samym miejscu przy suficie co metalowe rury odpowietrzające kaloryfery. Razu pewnego gaszę światło w pokoju, a tu ono samo się zapala z powrotem, a po metalowych rurach, kaloryferach i co tam było metalowego w pobliżu latają małe piorunki.
Kres zaskakującej iluminacji położyło odcięcie tzw. fazy na korytarzu.
To były moje domowe elmowe ognie. 🙂
Zaraz się dobiorę do Basinych zdjęć i chocia sobie popatrzę krzynę na ukochane góry.
Też Ci, Basiu, bardzo dziękuję. 🙂
Uczta przede mną.
Zaraz się dobiorę do Basinych zdjęć i chocia sobie popatrzę krzynę na ukochane góry.
Też Ci, Basiu, bardzo dziękuję. 🙂
Uczta przede mną.
Znajomą dopiero dziś wzięto do szpitala. Na izbie przyjęć robią badania, podano leki znieczulające. Lekarz orzekł, że ją w szpitalu zatrzymają jeśli stwierdzą guz jelita grubego, w przeciwnym razie należy panią do domu zabrać. Opieka lekarska to zdaje się straszna łaska, samopoczucie pacjenta niewiele znaczy.
Ubezpieczenie się nie liczy, skoro o pomoc trzeba walczyć, jak było w tym przypadku. Skierowanie do szpitala lekarz z przychodni wystawił ze wskazaniem na oddział psychiatryczny, bo pacjentka nie była (z bólu i udręczenia) rozmowna. Dopiero awanturą sąsiadki uzyskano inne skierowanie.
Cosi mi sie widzi, Teresecko, ze taki lekorz to przede syćkim sam sobie skierowanie do psychiatry wystawić powinien 🙁 Ba Twojej Znajomej ocywiście zyce, coby wiadomości w spitalu były dlo niej jak najlepse! 🙂
A dlo mnie ten święty Elm jakisi niełaskaw. Nigdy mi swoik ogni nie pokazoł. Nie byłek wystarcająco grzecnym owcarkiem? 🙂
He, he!
A ja właśnie wtedy widziałem te ogniki na Małej Wysokiej.
A zjawisko Brokenu trzy razy i za każdym razem na naszym poczciwym Kościelcu! 🙂
Witam Wszystkich po długim odwyku komputerowym! Musiałam dość nagle wyjechać, żeby zaopiekować się Mamą, a tam nie miałam możliwości korzystania z komputera. Bardzo się stęskniłam za Wami. Z wielką uciechą przeczytałam wpisy Owczarka – cudne! 😀
Wasze komentarze będę czytać w nocy, bo chciałabym wiedzieć, co w trawie piszczy.
Spokojnej nocy i dobrych snów życzę. 😀
Witaj TeżAlicjo! 🙂
Rzeczywiście bardzo długo Cię nie było…
Jo tyz znów TyzAlecke witom! 🙂
A w wypadku Jędrzejecka chyba bardziej nalezałoby godać o zjawisku z Kościelca niz z Brockenu 🙂
Tyz prowda! 🙂
Słownicek niemiecko-polski
Brockengespenst = widmo z Kościelca 😀
Widmo widmo…. Owcarku, mam nadzieje, ze narychtowałeś pogodę na wrzesień? Bo ja tam pod Turbacz mam zamiar… 😉
Znajomą o północy jej sąsiadka przywiozła do domu. Stwierdzono kamienie kałowe i usunięto zaparcie. Hemoroidów nie stwierdzono, ani guza. Ma być dobrze, tymczasem śpi po prawie dwutygodniowym horrorze. Wyjeżdżam na kilka dni spoojniejsza. Powodzenia Gospodarzowi Państwu życzę – Teresa
Przesyłam buziaki z rana. 🙂
Tereso,
zaparcia u starszych osób w postaci kamieni kałowych są rzeczą naturalną. Każdy, kto opiekował się starszą osobą musiał spotkać się z tym problemem. Ponieważ starsza osoba nie jest w stanie o własnych siłach wyprzeć tych stwardnień, trzeba jej pomóc, niestety ręcznie.
Na dłuższą metę pomóc może dobór odpowiedniej diety z owocami i warzywami oraz jogurtem. Sprawdziłam skuteczność na mamie. Gorzej ma ta osoba, która niewiele wie o możliwych problemach i nie ma opieki. Zaparcie to temat dla lekarza opieki postawowej, tylko oni niewiele wiedzą o praktycznych problemach starych ludzi.
Kiedyś trafił się nam taki lekarz u Mamy, ale odszedł po jakimś czasie. Nawet szukałam w necie, gdzie teraz pracuje, nie odało mi się nic znależć. Bardzo rozsądny, mądry człowiek, przekładał pobożne życzenia medycyny na możliwości i potrzeby starszej osoby.
Też się cieszę, że TyzAlecka wróciła. 😀
Może pomału inni ściągną do naszej budecki. 🙂
Głupoty jakieś wyszły.
Trafił nam się świetny lekarz, a nie taki, który nic nie wie. 🙂
A jeszcze odpiszę Kasieńce.
Kasiecko miła,
myślę, że w służbie zdrowia pracuje wielu wspaniałych ludzi, pełnych najlepszej woli, jednak przy złej organizacji pracy placówek nie osiągają tych efektów, które mogłyby ich satysfakcjonować i przynosić odpowiednie korzyści pacjentom.
To jest temat rzeka, Kasiu.
Wychylę więc toaścik za nasze zdrowie! 🙂
Czerwonym winkiem, podobno samo zdrowie. 😀
Witajcie!!
Przeczytalam zalegle komentarze,ale na sam przod dzieki Owcarkowi,ze usunal moje posty,bo narozrabialam,jak pijany zajac 😉
Nareszcie mamy juz maszyne,tzn odziedziczylismy ja po synu.Teraz mozemy te wykanczac 😆
Pol dnia mi zajelo powiadamianie o zmianie e-mail adresu,a i jaszcze sporo zostalo!!
Dobrze,ze Tereski znajoma ma sie lepiej 🙂 Szkoda tylko,ze to wszystko tak dlugo musialo sie dziac!!
Basi pozazdroscilam pieknej wyprawy,a przede wszystkim kondycji!!
Mnie by tam musieli na noszach nosic.Ja taka „nizinna” jestem,ze w gorach ledwo dysze 🙁
pozdrawiam serdecznie i tymczasem…………………..
Anecko, a czemu musisz zmienić adres e-maila przy zmianie komputra?
Coś mało kumata jestem.
A w górach to lubię sobie nieśpiesznie pochodzić, posiedzieć, pogapić się. Każdy ma swój sposób na życie. Basi też kondycji zazdraszczam. 🙂
I jeszcze jedno!
Do Owczarka.
Pan Podsiadło ma teraz stałą rubrykę w Znaku. 🙂
Marysienko,zebym to ja wiedziala?!
Tak chlopiska zarzadzily,wiec zostalam z jednym adresem!
Ale podobnie,jak Ty lubie sobie od czasu do czasu cos lekkiego poczytac.Wlasnie niedawno skonczylam mila ksiazeczke Debbie Macomber pt „Skrawki zycia”.Taka sobie typowo babska opowiesc.Robi sie cieplo na sercu,jak sie to przeczyta 🙂
Teraz uciekam,ustepuje miejsca memu lubemu.Wpadne zatroche!
Ps..Zapomnialam dodac,ze u nas znowu zaczynaja dzisiaj nadawac moj ulubiony serial „Zdesperowane kobitki” 😉 Juz sie ciesze.
A Rosja zagrała Europie i Światu na nosie w sprawie Abchazji i Osetii Południowej.
Co na to Świat? Obawiam się, że…
Abchazowie i Osetyńcy się cieszą, a ja już nic nie rozumiem… 🙁
A nawiasem mówiąc; biedny ten Prezydent Saakaszwili. My go popieramy, bo to przecież wnuk Grigorija i Lidki z Czterech Pancernych. 🙂
Ech, życie…
Ja uważam (pewnie niemądrze), że komisja międzynarodowa winna przeprowadzić referendum w obu tych prowincjach i wynegocjować daleko idącą autonomię w ramach Gruzji.
Ich „suwerenność” w takiej postaci, jak to zatwierdził Wielki Brat jest kpiną ze świata zachodniego. Brak reakcj – ale nie zbrojnej – będzie przyznaniem się do bezsilności lub obłudy, tych którzy Wielkie Frazesy obracają w ustach.
Ja nie wiem, Jędrzeju, czy on biedny.
Od początku niepodległości Gruzji toczono tam walki zbrojne, a to nigdy nie prowadzi do zgody i pokoju. Może nie można było inaczej, a może kolejni władcy chcieli się przypodobać większości etnicznej. Takie „naturalne” konflikty zawsze wykorzystują Wielcy Bracia.
USA w Ameryce Południowej nie były lepsze.
Marysieczko!
Obawiam się, że tzw. społeczność międzynarodowa nie ma zielonego pojęcia o istocie stosunków na Zakaukaziu; jakie są zaszłości we współżyciu Gruzinów, Abchazów i Osetyńców.
W związku z tym, nie wierzę w racjonalne działanie jakiejkolwiek komisji międzynarodowej. Jeżeli tych problemów nie rozwiążą „tambylcy”, to nikt ich nie rozwiąże.
A póki co swoje partykularne interesy będzie wygrywała Rosja, na pewno nie z miłości do Osetyńców i Abchazów, ani w trosce o prawa człowieka!
Dziwny ten świat…
Tak sobie Was podgladam, i mi sie skojarzylo… Jacka Kaczmarskiego „Limeryki o narodach”
„Raz do Osetyńca rzekł Gruzin mój umi-
Łowany nie odchodź bo ból zadasz tu mi
Gdzie szumi nam morze
Błękitne w kolorze
Choć czarne jak mówią w Suchumi
Osetii syn na to gruzińskie gadanie
Już gotów na mapie poprawki krwią nanieść
Rzekł – zrzecz się iluzji
Nie będę żył w Gruzji
Choć godzić znów chcą nas Rosjanie”
Ano właśnie… 🙁
Dobry wieczór plumbumecko! 🙂
Najgorsze jest to, że wobec „Wielkiej Polityki” życie moje, Jędzerzeja, Plumbumecki i innych zwykłych ludzi nie ma żadnego znaczenia.
A przecież ci od „WP” to są zwykli, śmiertelni ludzie, chyba o tym zapominają.
Dobranoc! 🙂
Emtesiodemeczko, dopoki sa ludzie tacy jak my w Owczarkowej Budzie, zycie Twoje, Jedrzejeczka i moje bedzie mialo wielkie znaczenie!
Zycze spokojnej nocy Tobie i Twojej mamie… i wszystkim Budagosciom.
Dejze Boze dejze…
Zapomnialam weteranki 😉 budy powitac,nasza TezAlicje i Plumbecke 😀
Ciesze sie,ze wrocilyscie do budy!!
Ja tez ogladam z zaciekawieniem wydarzenia w Gruzjii i tak sobie mysle,ze nastal czas,zeby wpuscic miotle do ONZ-u!!! To jest stara i przestazala organizacja,nieruchawa taka i nie mogaca rozwiazac zadnego konfliktu!
Mysle,ze zaczac nalezaloby od rady Bezpieczenstwa.Tam zasiada Rosija i ma prawo veta 🙁 Nic sie nie uradzi,co byloby nie w ich interesie.Tak,wiec moze byloby dobrze, w miejsce uwiklanego w konflkit,jednego z panstw z rady, wprowadzic jakies dwa neutralne i wtedy podjeta decyzja, musialaby byc respektowana prze strony konfliktu!! 🙂
Moze to naiwne,ale mysle,ze zawsze byloby to jakies wyjscie,a tak Pat na calej linii!!!!!!!!!!!!!
Dobrej nocki zycze.
Hej
A na dobranoc, nocnego bluesa zaśpiewa Katie Melua, piękna Gruzinka! 🙂
Dobranoc! 🙂
Dzięki za powitania. 🙂 Miałam strasznie zakręcony dzień i wieczór, dopiero teraz trochę spokoju i czasu dla siebie.
Wydarzenia w Gruzji również bardzo mnie niepokoją. Boję się myśleć, co może się dziać.
Mimo wszystko – dobrych snów życzę.
Ja tez za powitanie dziekuje.
Wakacje mi sie koncza, to pewnie bede miala wiecej czasu, zeby do Budy zajrzec ;).
Emtesiodemeczko, jesli jeszcze masz ochote… :)http://picasaweb.google.dk/PaulinaChristensen/Wakacje
Dzięki serdeczne, Plumbumecko kochana! 🙂
Aż się ciepło robi na sercu, jak się patrzy na Twoją rodzinkę.
Córeczka to już prawdziwa mała kobietka. 🙂
A ten park to w Polsce gdzieś, bo napis na pomniku po polsku?
Dobrze się się dzień zaczął, to może i potrwa trochę.
Całusy dla CAŁEJ Rodzinki. 🙂 🙂 🙂
To z naszych wakacji w Polsce. A pomnik jest w Solcu Kujawskim (zaraz obok Bydgoszczy mojej rodzinnej), podobnie jak dinozaury :).
A dzien sie zaczal, tylko troche zachmurzony… ale przynajmniej trawke podleje.
No to ja powoli lecim na Szczecin, czyli Hamburg. W szlafroku co prawda, szmaty leżą i czekaja na pakowanie, ale powoli, powoli na wylocie. Dzięki wspaniałej zabawce będę zagladać do Budy, moze nawet z samolotu, a co! Tymczasem żegnam sie i idę umyć lico, bom śpiąca jeszcze.
Oczywiscie serwer będzie na chodzie – jak nie będzie, to znaczy, ze ukradli 🙁
By, by Alicjo!
Leć nisko i powoli, ale przyleć! 🙂
Przylecim… i będę nadawać, jak zwykle 🙂
To na razie!
Melduję się posłusznie po wakacjach, a tu widzę Alicja na wylocie! 🙂
Gosicku, Gosicku, co tam niesiesz w koszyczku?
Gosicku, Gosicku, co w koszyczku masz…? 🙂
Ooo! To po powrocie Plumbumecki i TyzAlecki Gosicka nom jesce wróciła? 🙂
Pon Podsiadło w Znaku teroz? Nie wiedziołek. Wiem telo, ze odeseł z Tygodnika Powsechnego po jakiejsi sarpacce. Ale o co dokładnie posło – tego nie wiem. Tym bardziej nie wiem, fto mioł racje. Pewnie jak zwykle: kapecke jedno strona, a kapecke drugo.
Jeśli o sytuacje w Gruzji idzie, to wiem, ze (prawie) nic nie wiem. Ba ściskom kciuki, coby syćko rozwiązało sie tamok jak najbardziej bezkrwawo i jak najsprawiedliwiej.
A poni Melua była wprowdzie na poprzedniom dobranoc, ale mozemy i dzisiok jej posłuchać, bo jej piosnki barzo lubi poni Owcarkowa 🙂
I Gosicek jest! 🙂
Witaj, Słoneczko, witaj.
Pomału coraz cieplej robi się w Budzie. 🙂
Nie wiem, co to ze mnie będzie za przewodnik po Warszawie, jak ja zupełnie odzwyczaiłam się od chodzenia przez to siedzenie w domu.
Nie zna nikt sposobu na szybkie poprawienie kondycji?
Tylko nie każcie mi biegać wokół stołu na Kopiec Kościuszki. 😀
Nabyłam różne takie tam medykamenty, to spróbuję zrobić nowe opatrunki na te biedne mamine nogi.
Odpocznę tylko jeszcze chwilę, bo zmęczyłam się wolnym popołudniem. 🙁
To na razie. 🙂
Mozes, EMTeSiódemecko, oprowadzać po Warsiawie spacerkiem, nie biegiem i wte obejdzie sie bez koniecności sybkiego poprawiania kondycji 🙂
Mnie tez teraz ciezkie czasy czekaja, bom sie rowniez do siedzenia na 4 literach przyzwyczaila, ze o poznym wstawaniu juz nie wspomne… A tu trzeba pare kilometrow rowerkiem, z dzieckiem i ksiegami na dodatek… i to bardzo wczesnie. Au…
A my z Mamusia sobie piosenek pani Osieckiej sluchamy… Mmmmm
Tyz piknie! Przyjemnego słuchania, Plumbumecko! 🙂
No to dla plumbumecki i jej <b.Mamy, pioseneczka nietypowa, ale ja ją bardzo lubię:
Nie zabijaj mnie powoli… 🙂
Mrrrał!
Jeszcze nie całkiem wrrróciłem z wakacji…
Ale już niedługo.
Serrrdeczne dobrrranoc Wszystkim.
(TU: kilka wdrrrapnięć w poduszkę,
ułożenie w kłębuszek,
przykrycie lewego ślipia koniuszkiem ogonka
i życzliwe mrrrugnięcie ślipiem prrrawym)
Dobrrranoc
Blejk Kot
Coś spaprałem… :oops:! Przepraszam!
😳
Mrrrał!
Jędrzeju!
Nic nie spaprałeś 🙂
Wszystko gra 😉
Blejk Kot
No, giczołki opatrzone, to spoczę nieco. 🙂
Ja, Plumbumecko, jestem starożytną osobą, a Ty, Kwiatuszku, w pełnym rozkwicie. 🙂
Alecka przyzwyczajona ganiać codziennie do sklepu za rogiem kilka kilometrów w jedną stronę, to gdzie ja biedna, ledwie dysząca nieboga dam radę. 🙂
Toż ona w zeszłym roku wydziwiała nad kondycją syna i synowej, że słabeusze, a co o mnie w duchu powie?
„Stare babsko ledwo się ciągnie, a ja bym już dwa razy tyle obleciała. Czasu mało, a tu spacerkiem będziemy posuwać.” To są domniemane przeze mnie myśli Alicji.
I co Ty na to, Owczarku. 🙂
Plumbumecko, pozdrów Mamusię od nas. 😀
Uff! 😉
Potwierdzam, działa. Czemu myślałeś, że nie? 🙂
Niniejszym zapodaję, że jest w necie i Warszawie Superapteka.
Nie dość, że ma rzeczy, których inni nie mogą nawet zamówić, bo są na liście braków (?), to ceny mają tak rewelacyjnie niskie, że zapłaciłam połowę tego, czego się spodziewałam.
Można zamawiać przez internet. Rewelacja!
Szukajcie a znajdziecie… 🙂
Ale w Warsiawie Alecka nie bedzie ganiała do sklepu, ino zwiedzała, a zwiedzanie jest (a przynajmniej powinno być) wolniejse niz ganiane do sklepu 🙂
No to dobrej nocki syćkim, co juz śpiom i syćkim, co dopiero za jakisi cas bedom spali 🙂
No nie! Specjalnie dla Pani Owcarkowej; Katie Melua! 🙂
Jędrzej Uherski pisze: „No nie! Specjalnie dla Pani Owcarkowej; Katie Melua!”
A to się zmyliłem. Myślałem, że to piosenka w Twoim, Jędrzeju Uherski wykonaniu, a to jakaś kobitka podśpiewuje. 🙁
No, gdybym ja zaśpiewał, to dopiero byłby popłoch w Budzie. Wymiotło by wszystkich na długo! 😉
Jedrzeju, dziekuje za piosnke… znam i mam na plytce, bom sie Oceanow wszystkich 5 niedawno dorobila :D.
Emtesiodemeczko, Mamusie pozdrowie, choc pewnie juz sama sie doczytala. A z kondycja to tak jest, ze z racji wieku powinnam miec lapsza, ale czy mam…? 🙂
Milego dnia wszystkim, a Alicji lotu znosnego (chyba jeszcze leci?) zycze.
Pa
Dzisiaj rano obudził mnie urząd skarbowy, tzn. telefon z urzędu. 🙁
To nie jest najprzyjemniejszy sposób na obudzenie.
Babcia cały czas coś mówi z przejęciem, a ja nic nie rozumiem.
Może mimo kiepskich początków nie będzie tak źle.
Alicja chyba już w Berlinie.
A reszta? 😀
Marysieczko!
A jaki sposób budzenia wolałabyś? Może spróbowałbym… 🙂
Najbardziej lubię, szczerze powiedziawszy, jak sama się obudzę i jeszcze trochę mogę sobie poleżeć. 🙂
Nie wiem, czy to przypadek, ale w czasie kiedy Pan Piotr z sąsiedztwa bawił na Cejlonie, w Polityce ukazał się artykuł o „herbacianych rajach” i nędzy zatrudnionych tam tubylców, o której turyści nie mają pojęcia.
Nie sugeruję bynajmniej, że Pan Piotr też jej nie zauważył, tylko byłam zaskoczona zbiegiem okoliczności.
Szkoda… 😉
Chciałem znaleźć ładną piosenkę Kaliny o niebudzeniu, ale znalazłem tylko tekst:
„Nie, nie Nie budźcie mnie
Śni mi się tak ciekawie
Jest piękniej w moim śnie,
Niż tam, na waszej jawie
Tu, po tej stronie rzęs,
Cudowny bezsens sprawia,
Że bezlitosny sens
Moich spraw sensu nie pozbawia.
Jawą nie nudźcie mnie!
Nie! Nie! Nie budźcie mnie!
Po łące brodzę kwietnej
Mam we śnie nogi świetne
Nogami wrastam w łąkę
I teraz jestem pąkiem,
Po którym chodzi motyl,
Tak lekki jak sam dotyk
Lecz motyl trwa króciutko,
Bo wyczerpuje chód go
Więc ze zmęczenie przysnął
I teraz jest mężczyzną
Z brodatą buzią Freuda,
W mankietach z celulojda
Ten Freud się kocha we mnie,
A mnie jest tak przyjemnie,
Ze wciąż popełniam nowe
Czynności pomyłkowe
Nie, nie Nie budźcie mnie!
Śni mi się tak ciekawie…”
Ładne, prawda? 🙂
Nooo. Pani Kalina wyjątkowo nadawała się do tych piosenek. Wszyscy od Starszych Panów jakoś wydają mi się wyjątkowo pasujący. 🙂
Chociaż, jeżeli chodzi o Panią Kalinę, byłam zdziwiona w późniejszych czasach, że jest taką świetną aktorką. Chodzi o Jej role jako dobrze dojrzałej kobiety.
A telefonia międzymiastowa jest dosyć droga, Jędrzejku. 😀
Hm… 🙂
Witajcie,
Widze,ze Alicja juz wyfrunela i na pewno zladowala w niemieckiej krainie 🙂
Marysienko,chyba nie musisz sie martwic,bieganiem po Warszawie,bo jak mi wiadomo,Alicja bedzie ” zmotoryzowana”,bo przecie zawsze wynajmuja samochod!!!Takoz musisz ino pokazywac,gdzie maja jechac,a do tego wystarczy palec wskazujacy,albo maly u nogi 😆
Jak Bog da,to zagladne……………………..
Hej.
Uuuuu, to ich parkowanie będzie drogo kosztować, chyba że zostawią samochdód na bezpłatnym parkingu na obrzeżach miasta.
Na Chmielnej mieszkańcy i firmy, które tam mają biura, posiadają stałe miejsca parkingowe i przepustki. Może właściciele mieszkania mają taką, ale jeżeli nie mieszkają tam, to chyba nie są skłonni płacić. Nie wiem. Zobaczymy. 🙂
Jeszcze do tej drogiej telefonii.
Można oczywiście rozmawiać za darmo np. przez Skype, ale trudno budzić.
Komputr włączony przez całą noc, brrrr.
Właśnie dostałam rachynek za prąd, muszę dopłacić 380 zł.
Bardzo śmieszne.
Jędrzejeckowi pikne podziękowania od poni Owcarkowej za poniom Melue (Melułe?) 🙂
A o rachunkak – krucafuks – trudno godać na wesoło. Mimo to zyce syćkim, coby dostali zawiadomienie, ze za prąd, za cyns i nie wiem, za co tam jesce mieli sakramenckom nadpłate, w związku z cym przez najblizse 5 roków nie bedom płacili nic 🙂
Miło mi! 🙂
Szukałem wcześniej piosenki o niebudzeniu, Pani Kaliny. Nie znalazłem. 🙁
W końcu się udało, tylko w innym wykonaniu. Tyz piknie! 🙂
To dla wszystkich, którym się śni ciekawie…
Dobranoc! 🙂
Też posłuchałem… Jednak nie ma to, jak Pani Kalina! 🙂
Tu są Starsi Panowie i sporo Pani Kaliny: 🙂
http://pl.youtube.com/profile_videos?user=moondrabilla
Ale tej piosenki o niebudzeniu 🙂 nie ma.
No nie! 🙁 😀
Śpij dobrze! 🙂
Pobudka !!!
Wstawać i do roboty !!!
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-29.html
Żeby Misio na próżno nie wołał, uprzejmie informuję, że się obudziłam. 🙂
Widzę, że Miś preferuje dobrze rozwinięte dziewczyny.
Chmurno i deszczowo, 🙁 więc tym cieplej się do Was uśmiecham. 😀
Czymcie się!
No i się rozpadało.
I nie jest to wesoły deszczyk, o ktorym śpiewa pani Kraftówna! 🙁
cieszę się, że pada 😀 ; u nas naprawdę jest bardzo sucho.
Firefox chyba zwariowal, podkreśla mi wszystkie slowa, co ma chyba oznaczać, że strzelam w każdziusieńkim wyrazie potężnego „byka” 😥
Owczarku, opowieść genialna i smakowita.
No, no, ten przodek bacy to był gość, widzę:)
Pozdrówka dla ciebie i wszystkich budowiczów serdeczne.
Letnie skakanie, to nie jest dyscyplina sportowa, ktorą lubię najbardziej,…ale kiedy wygrywa Adam Małysz, jestem pełen zachwytu! 🙂
Jakby na to nie patrzeć, letnie skakanie, to zapowiedź zimy…
No to wyrażę swój żal:
A mnie jest szkoda… 😉
Zima idzie, ale póki co, przecież lato…
A jak lato, to pod śliwką może się to i owo zdarzyć. 🙂
Jędrzejku, daj znać, czy doszły wszystkie. 🙂
Niewtajemnicznym zapodam, że chodzi o ikony autorstwa Małgosi. 😀
Hortensjo i Grzesicku, jak miło, że wróciliście na Owczarkowe łono. 🙂
Idę spać, bo nosem w klawiaturę dziobię. 🙂
Dobranoc!
Marysieczko i Małgosiu!
Dostałem 12 obrazków ( dwie paczki ). Rzeczywiscie, lepiej odbiera się takie przesyłki w googlowej poczcie.
Mój googlowy adres:
and.je.ski@gmail.com
Dostałem i zapisałem trzecią paczkę. Dziękuję! 🙂
MT 7,
ja nigdzie się nie oddalalam, czytam Was caly czas, ale przy tych upalach ciężko mi bylo ruszyć palcami po klawiaturze 🙁 . Cieszę się, że zauważylaś mój powrót. 😀
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-08-30.html
Witojcie! Mało sie odzywołek ostatnio, bo straśnie zajęty teroz jestem. Nie ino mom robote na holi, ale tyz pomagołek jednemu psu z sąsiedniej wsi w remoncie budy. No i przez to niewiele miołek casu nawet na ryktowanie nowego wpisu. A fciołek wyryktować go najpóźniej na dzisiok, bo kieby dzisiok mi sie nie udało, to następnom okazje miołbyk dopiero za tydzień. Ale chyba sie udało! Znacy sie za jakiesi pół godzinki nowy wpis powinien być 🙂