Pikne gratulacje!
Na mój dusiu! Furt okazuje sie, ze pewne rzecy na tym świecie majom sie zupełnie inacej, niz myślimy. Oto niecałe pół roku temu pozirali my na to pikne wydarzenie i myśleli, ze w całej Polsce nimo scynśliwsej dziewcyny od Justysi Kowalczyk. Z kolei nieco ponad 40 roków temu wydawało sie, ze nie moze być w nasym kraju scynśliwsego chłopa niz pon Wojciech Fortuna. Tymcasem… i tutok, i tutok wysło z casem na jaw, ze pozory mylom i ze zywobycie olimpijskiego mistrza wcale nie musi być sielankowe. Taki mistrz tyz moze mieć problemy – i to barzo róznego rodzaju, bo inksy diasek dręcył kiesik pona Fortune, a inksy dręcy dzisiok Justysie. W tym pierwsym przypadku problemem była gorzołka, w tym drugim – psychicny dołek. Haj.
O tym Justysiowym dołku świat dowiedzioł sie rozmowie nasej sportsmenki z ponem Pawłem Wilkowiczem. Rozmowa od ładnyk paru dni widocno jest na stronak sport.pl. Ale tak sie złozyło, ze jo przecytołek jom dopiero wcora. Przecytołek i… poźrełek na widniejące ponizej komentorze internautów. Spodziewołek sie, ze zaroz uwidze cały kierdel jadowityk postów, ze ftóryk te najłagodniejse bedom brzmiały mniej więcej tak: „O co tej babie idzie? Mo dutki, mo hyr, mo krzepe równom krzepie dwók abo nawet trzek chłopów – i jesce takiej źle?” Tymcasem… zaskocenie. Ale barzo pikne zaskocenie! Komentorze w zdecydowanej więksości były zycliwe, a nie złośliwe. Syćkik nie przecytołek, bo duzo ik było, ale dlo celów statystycnyk – tak na chybił-trafił – wybrołek se 150. No i wśród tyk stu pięćdziesięciu komentorzy nolozłek śtyry, ftóre były Justysi nieprzychylne. Dwanoście było takik, o ftóryk trudno pedzieć, cy były przychylne cy nie. Natomiast tyk przychylnyk – nalicyłek jaz 136. Mogłek ocywiście kapecke pomylić sie w liceniu, ale tak cy siak – wyglądo na to, ze 90 procentów komentatorów to ludzie, ftórzy piknie nasej Justysi współcujom. Cyli zdecydowano więksość!
Jakie były te współcujące komentorze? Ano barzo rózne. Jedni byli bardziej wylewni, drudzy mniej. Jedni wyryktowali ino kilka słów, inksi tak sie rozpisali, ze niemalze całe eseje z tego wysły. Jedni przyznawali, ze jaz spłakali sie podcas cytania wywiadu (nawet chłopy!), inksi starali sie dodać nasej mistrzyni otuchy, choć ocywiście nie wiadomo, cy ona sama kiedykolwiek ik słowa przecyto. Nieftórzy, po zapoznaniu sie z objawami Justysiowyk dolegliwości, zacęli wątpić, cy faktycnie – jak stwierdził jej doktór – cierpi ona na depresje cy nie jest to racej cosi inksego, na przykład choroba somatycno. Te wątpliwości jednak wynikały z chęci pomocy nasej hyrnej narciorce i z troski o to, coby lecenie jej było właściwe, a nie błędne. Bajako.
Moi ostomili, jeśli jesce nie cytoliście komentorzy pod tym wywiadem, to radze przecytać, bo podcas ik lektury jaz serce rośnie. Rośnie barzo piknie, kie widzi sie, kielo to ciepła i zycliwyk myśli potrafi niejeden cłek naryktować ku cierpiącemu bliźniemu. Wbrew temu, co godo sie o wierchującej w nasym społeceństwie znieculicy, te komentorze świadcom, ze moze jednak nie jest jaz tak źle? Moze ludzi wrazliwyk na cudzom bide wcale nie jest mało? Tak więc jo zyce Justysi, coby nękające jom plugastwo wartko posło se precki, natomiast tym internautom, ftórzy okazali sie być empatycnymi istotami, a nie bezdusnymi bejdokami – pinie gratuluje! Niek zyje wiara w ludzi! I niek zyjom ci, dzięki ftórym ta wiara jest mozliwo! Hau!
Komentarze
Teraz łatwo się chwalić, ale mam świadków na to, że już co najmniej dwa lata temu mówiłem „Co ta Justyna się tak sztucznie uśmiecha?” Szczególnie podczas prezentacji przed biegiem. Ale – myślałem sobie – na pewno czuwa nad jej psychiką sztab albo co najmniej jeden psycholog – tak jak w przypadku Adama Małysza. Tymczasem nikt w PZN, ani nikt bliski nie dostrzegł tych smutnych oczu ponad sztucznym uśmiechem…
Czytałam ten wywiad, jak się tylko ukazał i wpisy pod nim – nie było ich jeszcze tak wiele.
Nie dziw się TesTequ, osoby z depresja potrafią się doskonale maskować, a już wyobrażam sobie, jaką Justyna musiała czuć presję, dziewczyna z żelaza przecież, ta, co zawsze wygrywa!
Poza tym depresja to jakaś taka niepoważna choroba, nie? „Weź się w garść”! Tym wywiadem na pewno wiele dobrego zrobiła, bo przecież depresja to nie chwilowe mazgajstwo, tylko poważna choroba i trzeba ją leczyć. Brawo, Justyna!
Ale ona właśnie się nie maskowała! Tylko nikt nie chciał tego zobaczyć. Poza tym, nie da się wyleczyć depresji wbrew pacjentowi. To jest tak, jak z nałogami. Bez przyznania „tak, mam depresję” nic z tego nie będzie.
Ja się nie dziwię, bo wiem dużo na ten temat.
Do TesTeqecka
„Tymczasem nikt w PZN, ani nikt bliski nie dostrzegł tych smutnych oczu ponad sztucznym uśmiechem…”
Jo tyz nie dostrzegłek. Moze z bliska byk wywąchoł, ale przez telewizor – nie dostrzegłek. Jedyne, cym moge sie pokwolić, to tym, ze wse godołek, ze jak zdobędom nasi sportowcy medal – to wspaniale, jak nie zdobędom – to niekze ta, bo som w zyciu wozniejse rzecy niz medale. Zreśtom tutok w Owcarkówce tak godali syćka. Teroz utwierdzom sie w tym, ze tak właśnie dalej trza godać 😀
Do Alecki
„‚Weź się w garść’! Tym wywiadem na pewno wiele dobrego zrobiła, bo przecież depresja to nie chwilowe mazgajstwo, tylko poważna choroba i trzeba ją leczyć.”
W tym wywiadzie ona sama pedziała, ze „Weź się w garść” to jest najgorso rzec, jakom mozno pedzieć komusi, fto jest w dołku. A co najlepiej pedzieć? Podobno – jeśli nie jest sie specjalistom – to najwozniejse jest nie tyle godać, co słuchać. Słuchać, dając do zrozumienia, ze jest sie zainteresowanym problemem bidoka. Mom nadzieje, ze Justysia juz wie, ze milionom ludzi zalezy na jej zdrowiu. I mom nadzieje, ze ta świadomość bedzie dlo niej choć kapecke pomocno 😀
Ale rozumiesz TesTequ, że to właśnie „przyznanie” – do czego, jak się samemu nie za bardzo wie, o co biega, tylko dusza boli? I dlaczego „przyznanie się”? To jest choroba, co nie każdy rozumie.
Wydaje mi się, że jeśli o nią chodzi, to musiała czuć olbrzymią presję i nie wiedziała, co robić z jednym i drugim, przecież to młoda kobieta, wystawiona na wielką publikę. Ja ją dobrze rozumiem, tym bardziej, że depresja to temat dość wstydliwy w Polsce, intymny, można rzec, o tym się nie mówi, jak ona sama stwierdza.
Myślę, że tym swoim wywiadem pomogła wielu ludziom, którzy cierpią w milczeniu, może teraz odważą się sięgnąć po pomoc lekarza.
Jej publiczne opowiedzenie o problemie ma o wiele większą nośność, niż kogoś nieznanego ogółowi.
A i jej „ulżyło”, jak sama mówi, dość udawania.
Dlaczego „przyznanie się”? Ponieważ ludzie mają skłonność do wypierania myśli o tym, że mogła dopaść ich choroba. To postawa dziecka, które stoi na środku pokoju, zamyka oczy i uważa, że stało się niewidzialne. Justyna właśnie otworzyła oczy.
Ja mam kłopot z tym słowem – „przyznanie się”. Brzmi to jak przyznanie się do winy, a czemu ona jest winna? Chętnie bym widziała jakiś zamiennik, na przykład – powiedziała (w wywiadzie), że jest chora na depresję.
Wiem, że „przyznać” ma różne znaczenia w różnych kontekstach, ale tu akurat brzmi dla mnie właśnie tak, jakby to był jakiś grzech czy wstyd.
Jeżeli czytuje nas jakaś Jola – wszystkiego najlepszego 🙂
Przyznanie się przed sobą. Moim zdaniem to właściwe słowo.
Cały czas myślisz o tym wywiadzie i publicznej deklaracji, a ja o momencie, kiedy sama przestała się oszukiwać i ten wywiad stał się możliwy.
Owcarecku
Narciarskie bieganie – sport niby nie ekstremalny. A jednak, dzięki wyznaniu p. Justyny wreszcie każdy może pojąć, że to trudniejsze niż się komu zdaje, a prawdzie koszty są głęboko ukryte.
Coś ze sportem jest nie tak. Bo to już nie sport w pojęciu klasycznym, ale ekstremalny wysiłek na wielu poziomach jednocześnie. A ekstremum jest głównie natury psychicznej, po to, by osiągnąć ekstremum natury wyczynu fizycznego.
Dzisiejszy sport to biznes i gospodarka. Taka piłka nożna jest piątą co do wielkości, globalną gałęzią gospodarki, z wpływami ok 700 miliardów USD rocznie.
Krótko mówiąc, żartów nie ma. Sportowiec to już biznesmen, a nie szukający przyjemności, radości i zdrowia z fikania rączkami i nóżkami amator.
Czytałem kiedyś, że znany i utytułowany w latach 70, 80-tych narciarz-alpejczyk, Marc Girardelli, miał 17 razy złamane nogi, kilkadziesiąt wywichnięć, pęknięte rzepki, łękotki, rozerwane torebki stawowe, zerwane ścięgna. Kładł się na stół operacyjny, łatali go, wstawiali mu gwoździe, szyny, wstawał, wygrywał, upadał, znowu kładli go na stół i tak w kółko. Mówił, że niemal bez przerwy go bolało. ale jeździł.
U naszego Wojtka Fortuny to przyczyną problemów nie była gorzałka, ale skutkiem i objawem. Jakoś nie było ani chętnych, ani wiedzy, jak pomóc, zanim gorzałka zwycięży człowieka. Odwrotnie – były całe zastępy chętnych do stawiania gorzałki „naszemu drogiemu miszczowi”, by się w jego blasku ogrzać.
Justyna jest mądra i odważna. O czym świadczy to, że zdecydowała się publicznie nazwać problem, z którym się przez lata zmagała. jej i innym powinno to pomóc, a kibicom uświadomić sobie, co kryje się za oklaskami. I to, że przegrana w walce niekoniecznie bierze się z lenistwa, czy „odpuszczania” i lekceważenia kibiców.
Nie wszystko, nie za każdą cenę.
Gdy sportowiec tej klasy co Justyna Kowalczyk wdrapie się na szczyt, wszyscy wymagają od niej, by utrzymywała się na nim, przez całe najlepiej życie. Jest tak dużo nacisków psychicznych, ze ciężko z tym wytrzymać i żyć. Każdy ma jakieś granice tej wytrzymałości. Zawsze są jakieś ale, które powodują, że sportowiec załamuje się, co jest naturalnym objawem, gdyż jest sam, a działaczy cała chmara. To, że zarabia się wielkie pieniądze o niczym nie świadczy, piłkarze, ci najbogatsi to hazardziści i alkoholicy, gdyż muszą odreagować swój stres. Nie na darmo kupują tez bardzo szybkie samochody. Nie ma tak odważnych sportowców, którzy jak p. Justyna potrafią powiedzieć, że jestem CZŁOWIEKIEM, z krwi i kości, który ma chwile słabości i załamań. Wszyscy mamy takie sytuacje, lecz od sportowca żąda się, by był ze skały, żelaza, stali i przynosił nam chwile chwały jako kibicom. Szczególnie, że jest kobietą, uwielbianą przez wszystkich. Nie zastanawiamy się ile potu i krwi zostawia na treningach, nawet wielcy sportowcy nie dotrzymaliby jej kroku, a Ona haruje, by przynosić nam radość i dumę. Podziwiam panią Justynę, ze pokazała, że i Ona jest tylko CZŁOWIEKIEM ze wszystkimi plusami i minusami. Tylko że my nie widzimy i nie chcemy tych minusów widzieć. Ale teraz już musimy !
Miałam w najbliższej Rodzinie osobę z depresją, więc wiem, jak to jest, i to, co powiedziala Justyna Kowalczyk to mały ułamek tego dramatu, który się dzieje w człowieku. Swoją otwartością dała przede wszystkim nadzieję tym, którzy nie chcą się przyznać, że „dusza boli”. Za to należy się jej największy szacunek!
Także fakt, że tym razem, pod bardzo osobistym wywiadem, było mało hejterstwa, budzi nadzieję, że jeszcze ze szczętem nie zdziczeliśmy!
To tak a propos…
http://wyborcza.pl/magazyn/1,139105,16153641,Polak_nie_daje_rady.html#CukGW
Do Alecki
„Ja ją dobrze rozumiem”
Jo skłamołbyk, kiebyk pedzioł, ze rozumiem. Cobyk zrozumioł – musiołbyk sam owej depresji doświadcyć, a nigdy nie doświadcyłek. Co nie zmienio faktu, ze zyce Justysi jak najlepiej.
„Myślę, że tym swoim wywiadem pomogła wielu ludziom, którzy cierpią w milczeniu, może teraz odważą się sięgnąć po pomoc lekarza.”
To barzo mozliwe. Myśle – choć pewności nimom – ze tym wywiadem wyraziła tyz apel do kibiców: pomózcie mi! Jeśli dobrze mi sie wydoje, to musimy jej pomóc, choćby dobrym słowem na internetowym forumie. W końcu za to, kielo radości nom naryktowała – jesteśmy jej cosi winni.
„Jeżeli czytuje nas jakaś Jola – wszystkiego najlepszego”
Bajuści. Syćkiego najlepsego syćkim Jolom! 😀
Do TesTeqecka
„Ponieważ ludzie mają skłonność do wypierania myśli o tym, że mogła dopaść ich choroba.”
Kie jest to ino drobne przeziębienie – to casem moze nawet pomóc, choć tyz nie wse. Ba kie choroba jest powozniejso – udawać przed sobom, ze choroby nimo, to wse niedobrze. Tak więc dobrze, ze w tej kwili Justysia juz nicego przed sobom nie udoje. I oby dalej tyz było dobrze 😀
Do Tanakecka
„U naszego Wojtka Fortuny to przyczyną problemów nie była gorzałka, ale skutkiem i objawem.”
To znacy… mozno pedzieć, ze była skutkiem, ale ten skutek tyz był problemem. Na scynście z tego, co wiem – ponu Fortunie udało sie w końcu tego diaska pokonać.
„Justyna jest mądra i odważna.”
Tak myślołek od downa. Po tym wywiadzie moge jednak pedzieć, ze jest jesce mądrzejso i odwozniejso, niz myślołek potela. Miejmy nadzieje, ze te dwie cechy piknie pomogom jej zawierchować nad dręcącym jom plugastwem 😀
Do Wawrzecka
„Podziwiam panią Justynę, ze pokazała, że i Ona jest tylko CZŁOWIEKIEM ze wszystkimi plusami i minusami. Tylko że my nie widzimy i nie chcemy tych minusów widzieć. Ale teraz już musimy !”
Święto prowda – musimy! I barzo dobrze, ze nos do tego zmusiła. Moze ten jej wywiad do choć kapecke do myślenia tym, ftórzy na niepowodzenia nasyk sportowców reagujom nie za barzo elegancko? Moze zauwazom, ze z pozycji na fotelu przed telewizorem, z puskom piwa w ręku, wiele rzecy wyglądo zupełnie inacej, niz mo miejsce w rzecywistości? Oby przynajmniej nieftórzy zawazyli 😀
Do Fusillecki
„Także fakt, że tym razem, pod bardzo osobistym wywiadem, było mało hejterstwa, budzi nadzieję, że jeszcze ze szczętem nie zdziczeliśmy!”
Jako pedziołek, nie przecytołek syćkik komentorzy pod tym wywiadem, ale przecytołek sporom ik cynść. I nie uwidziołek ani jednego typowo hejterskiego. Tak więc mos racje Fusillecko – do końca na scynście jesce nie zdziceliśmy 😀
TesTeq,
grypa, zapalenie gardła, złamanie nogi, liczne choroby są łatwe do zdefiniowania, a depresja niekoniecznie, zwłaszcza na początku choroby, bo to cię nie wali od razu na glebę, tylko narasta powoli.
Wali cię wtedy, kiedy już nie możesz wytrzymać i wiesz, że musisz zawołać o pomoc, a nawet jak nie wołasz, to bliscy zauważą, że coś jest nie tak.
Też wiem coś o tym z autopsji, dlatego napisałam, że ją rozumiem.
Jeżeli z tego „doła” nie daje się wyjść, to już wiadomo, że to nie jest chwilowy dół (każdy miewa), tylko coś poważnego. Zawsze są jakieś sygnały, które bliscy powinni zauważyć, chociaż jak wspomniałam wyżej, można się maskować doskonale.
To jest złożony temat, bo wszystko zależy też od osobowości osoby chorej na depresję.
Justyna pokazała, że nie ma zamiaru się jej poddawać i ja wierzę, że jej się powiedzie, bo wie co jej jest, z wywiadu wynika że wie sporo na ten temat i będąc pod opieka lekarza da sobie radę (z czasem, rzecz jasna, nie pojutrze!).
Nie wiem, czy z depresji można się wyleczyć tak do końca, ale na pewno można kontrolować z pomocą lekarza, kiedy znowu spada ciemna chmura.
@Alicja: Nie podoba mi się to edukowanie mnie. Napisałem, że wiem dużo na ten temat i jeżeli moje uwagi mają prowadzić do tłumaczenia mi czegokolwiek, to wyłączam się z rozmowy.
TesTeq,
ja Ciebie nie edukuję, ja mówię swoją opinię i swoje spostrzeżenia, nie odmawiając Ci prawa do mówienia swoich. Zresztą krótko napisałam, podkreślając, że to jest temat bardzo złożony – jeśli wiesz wiele o temacie to zapewne także i to, że każdy jest inny i każdy sobie daje czy nie daje rady z problemem.
No i napisałam, że też coś wiem o temacie, bo wiem 🙄
Mozno za to edukować mnie, bo jo miołek to scynście, ze depresyjne plugastwo wse trzymało sie ode mnie z dala. Owsem, wiem, co to znacy dostać casem kopniaka od zycia. Ale co to jest depresja – tego nie wiem. Kapecke ino cytołek. I wiem na przikład to, ze mówić pogrązonemu w depresji „Weź sie w garść” to barzo kiepski pomysł (juz zreśtom zbocowołek, ze sama Justysia pedziała o tym w wywiadzie). I ze wozne jest, coby dać takiemu do zrozumienia, ze sie go uwoznie słucho… Ale wselkie wskazówki, jak nalezy postępować z cłekiem cierpiącym na depresje, chętnie poznom. Bo fto wie, cy nie napotkom kiesik bidoka, przy ftórym tako wiedza mi sie przydo?
Oby się nie przydała, ta wiedza!
Czego wszystkim serdecznie życzę. Ale – dobrze wiedzieć, że „w razie co”, to można liczyć na… 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=_wG6Cgmgn5U
https://www.youtube.com/watch?v=6km7phBQRF0
Tyz tak myśle – oby sie nie przydała. Ale to tak jak z zasadami pierwsej pomocy – oby sie ta wiedza nie przydała, ale lepiej jom mieć. A wyzej wymienione „a little help from friends” – z pewnościom jest rzecom przydatnom 😀