Jak Poniezus z osiołkiem ukwalowoł
Cemu baranek jest symbolem Wielkanocy? To na pewno wiecie. Cemu jest nim tyz kurcok? To chyba tyz wiecie, a fto nie wie, ten przynajmniej sie domyślo. Ba jakim cudem wśród zywiny symbolizującej te święta nolozł sie zając? Ha! Tutok sprawa jest bardziej skomplikowano. Ale zaroz postarom sie wom syćko piknie wyjaśnić. A zatem…
Był rok 33 nasej ery. Zblizała sie Niedziela Palmowo. Poniezus juz wiedzioł, ze wroz z apostołami spędzi ten dzień w Jerozolimie. Rusył więc wroz z nimi ku temu hyrnemu miastu. Śli, śli… a kie juz zblizali sie do jego murów, Poniezus zauwazył, ze apostołowie som kapecke strudzeni wędrówkom. Postanowił więc zrobić mały postój. No i zaroz apostołowie piknie porozsiadali sie w cieniak drzew. Poniezus zaś hipnął do pobliskiego potoka, coby przynieść im świezej wody. Przy potoku zaś ujrzoł starego osła, ftóry stoł nad brzegiem z opusconym łbem i spokojnie chłeptoł orzeźwiającom wodzicke.
– Hej! Osiołecku! – zawołoł Poniezus. – Jo cie piknie znom!
– A jo wos nie – burknął osioł, niezadowolony, ze ftosi przeskadzo mu gasić pragnienie.
– Znos mnie, znos – zaśmioł sie Poniezus.
Zdumiony osioł przestoł pić i uniesł łeb do wierchu.
– Na mój dusicku! – zawołoł. – Rozumiecie, co jo godom? Wy, cłowiek, rozumiecie mowe zywiny?
– Kiesik to cie nie dziwiło. – Poniezus dalej sie śmioł.
– Kiesik? – Osioł był coroz bardziej zdumiony. – To znacy kie?
– Ano… – rzekł Poniezus – najpierw w stajence betlejemskiej, a potem podcas uciecki do Egiptu, kie Święty Józef posadził na twoim grzbiecie Matke Boskom i mnie, coby ratować nos przed zawistnym Herodem.
Teroz dopiero osłu rozjaśniło sie w głowie.
– O, Jezusicku! To Jezusicek! – wykrzyknął. – Jezusicek we własnej osobie!
A potem uradowany rzucił sie Zbawicielowi na syje, tak ze kieby Poniezus nie uzył swej boskiej mocy, to obaj prasliby na ziem i poturlali do potoka.
– Jezusicku! Ostomiły Jezusicku! – wołoł osioł. – No, piknie pytom, wyboc, ze jo cie nie poznoł, ale… kie ostatni roz cie widziołek, to byłeś maluśkom dziecinom. Do maluśkiego złóbka piknie sie mieściłeś! Na mój dusiu! Kielo to juz roków minęło! Kielo roków!
– Oficjalnie – trzydzieści trzy – pedzioł Poniezus. – A faktycnie jesce więcej. Tak cy siak… piknie jest spotkać znajomego z casów dzieciństwa.
– Bajuści, piknie – zgodził sie osioł. – Nie bede godoł, co działo sie ze mnom przez te syćkie roki, bo przecie jako Pon Bócek barzo dobrze to wies. Ba ty, Jezusicku, co porabiołeś?
– Heeej! Długo by godać – pedzioł Poniezus. – Było wiele przyjemnyk zdarzeń, jak uzdrawianie choryk ciał i – co wozniejse – uzdrawianie choryk dus. Były tyz rzecy nieprzyjemne, jak słowne sarpacki z fanatykami religijnymi, przekonanymi, ze na przykazaniak Pona Bócka znajom sie lepiej niz sam Pon Bócek. Ba najgorse niestety dopiero przede mnom – o, tamok.
Wymawiając słowo „tamok”, Poniezus wskazoł w strone Jerozolimy.
– Ostomiły Jezusicku – rzekł osioł – w takim rozie moze lepiej by było, cobyś tamok nie seł?
– Muse iść – odpowiedzioł Poniezus. – Muse, choć wiem, ze kie przybęde do Jerozolimy, to najblizsy piątek bedzie dlo mnie straśliwym dniem. Ale zapewniom cie, osiołecku, ze syćko dobrze sie skońcy.
– A, skoro sie dobrze skońcy – to co inksego – pedzioł uspokojony osioł. – A cy moge ci, Jezusicku, kapecke potowarzysyć w twej drodze?
– Cemu nie – odpowiedzioł Poniezus. – Mógłbyk nawet wjechać do miasta na twym grzbiecie. Jechołbyk na tobie jak za downyk dobryk casów, kie jo byłek małym Jezuskiem, a ty młodym siumnym osiołkiem.
Poniezus sie rozmarzył, ba osioł… zrobił niewyraźnom mine.
– To nie jest dobry pomysł – pedzioł osioł. – Widzis, Jezusicku, jo nie jestem juz młodym, silnym siuhajem. Mom juz swoje roki. Reumatyzm mi dokuco. Siły juz nie takie jak downiej. Nie wiem, cy dom rade cie ponieść.
– Cóz, trudno – pedzioł Poniezus. – Jaz tutok dosłek na piechote, to do samej Jerozolimy tyz dojde.
– Nie, Jezusicku! – prociwił sie osioł. – Syn Bozy do jednej z najwięksyk metropolii antycnego świata miołby hybać na własnyk nogak? Mom propozycje. W pobliskiej wsi jest obejście, ftórego gazdowie hodujom mojego wnuka. Moze właśnie ten mój wnuk by cie poniesł?
Poniezus podrapoł sie po głowie.
– Cy to nie bedzie przypadkiem nepotyzm? – zastanawioł sie. – Nie! Na scynście nie! Wartko oceniłek w swej boskiej głowie syćkie okolicne osiołki i widze, ze twój wnuk jest wśród nik najślachetniejsy. Młodziutki jest, ba piknie ślachetny. Bedzie sie nadawoł. Popytom dwók apostołów, coby mi go przyprowadzili. Haj.
A następnego dnia było tak, jak to Ewangeliści opisali – Poniezus wjechoł do Jerozolimy na młodym osiołecku. A kie wjezdzoł, na ulice wyległy wiwatujące tłumy. Tuz przy Jezusie krocył Święty Pieter. W pewnej kwili apostoł odezwoł sie do Zbawiciela:
– Muse przyznać, ostomiły Jezusicku, ze barzo dostojnie na tym osiołku wyglądos.
– A jo muse przyznać – pedzioł Poniezus – ze to oślę jest barzo sympatycne. I tak se myśle… moze by ukwalować, coby osiołek stoł sie jednym z symboli Wielkanocy? Na pamiątke tego, ze mojom męke i zmartwykwstanie poprzedził pikny wjazd do Jerozolimy na tej siumnej zywinie? To jest na rozie ino luźno propozycja…
– Barzo pikno propozycja! – zakwycił sie Święty Pieter. – Niekze więc sympatycno zywina z długimi usami bedzie w przysłości symbolem Wielkanocnyk Świąt!
Co sie działo w kolejnyk dniak – to wiecie: ostatnio wiecerza, pojmanie Poniezusa przez posłusnyk arcykapłanowi radykałów, droga krzyzowo… ba potem – pikne zmartwykwstanie.
No i niedługo po owym zmartwykwstaniu Poniezus postanowił odwiedzić znajome osiołki. Wybroł sie na mały spacer pod Jerozolime i wnet natrafił na młodzioka, na ftórym jechoł se podcas niedownej Niedzieli Palmowej.
– Witoj, osiołecku! – zawołoł Poniezus.
– Na mój dusiu! – wykrzyknął osiołek. – Ty zyjes, Jezusicku! Piknie zyjes! A jesce trzy dni temu, kie zapuściłek sie pod Golgote, to na własne ocy widziołek, ze byłeś zupełnie martwy!
– Cóz, przeinacyłek kapecke porządek rzecy – pedzioł Poniezus uśmiechając sie przy tym. – Potela zycie miało swój kres, a śmierzć nie miała. Od tej pory jednak bedzie na odwyrtke. No ale tak w ogóle to co u ciebie, osiołecku?
– A, dziękuje, syćko dobrze – odpowiedzioł osiołek. – Gorzej z moim dziadkiem. Siedzi w krzokak i sie turbuje.
– Cymze sie turbuje? – spytoł Poniezus.
– A bo on, jak na pewno bocys Jezusicku, namówił cie, cobyś przybył do Jerozolimy na moim grzbiecie, nie na jego. Ba wkrótce potem, kie syćko przemyśloł, to zacął sie frasować, ze jo to jestem jesce młody źrebak, ze nimom telu sił co dorosły osioł i ze nie dom rady nieść cie w taki upał przez dusne miasto. Mioł wyrzuty sumienia, ze wrobił mnie w zbyt trudne zadanie i boł sie, ze na ulicak Jerozolimy jo moge zwycajnie zasłabnąć.
– Ale przecie nic takiego sie nie stało – stwierdził Poniezus. – Poza tym twój dziadek powinien znać mnie na telo dobrze, coby wiedzieć, ze nie pozwoliłbyk, aby stała ci sie choćby najmniejso krziwda.
– Bajuści – pedzioł osiołek. – Ale wies, Jezusicku, jak to jest z nadopiekuńcymi dziadkami. Nic złego mi sie nie stało, ale jego i tak gryzie sumienie. Godom mu, ze nimo cym sie turbować, ale on nie fce mnie słuchać. Furt powtarzo ino, ze jest najgorsym dziadkiem na świecie.
– To depresja – zdiagnozowoł Poniezus. – Ale w takim rozie pódźmy we dwók pedzieć mu, ze jo właśnie zmartwykwstołek. Na pewno humor piknie mu sie poprawi.
– Pewnie tak – zgodził sie młody osioł. – Ba co bedzie w przysłości? Jo w tej Jerozolimie barzo dobrze słysołek, jakeście godali ze Świętym Pietrem, ze osiołek stonie sie symbolem Wielkanocy.
– Zgadzo sie, tak ześmy godali – przybocył se Poniezus.
– No właśnie… – kontynuowoł osiołek. – A to oznaco, ze w przysłości, kie bedzie zblizoł sie Wielki Tydzień, to w kioskak bedom sprzedawane świątecne widokówki z osiołkami, w sklepak bedom wielkanocne ozdóbki z obrazkami osiołków, a dzieci bedom dostawały od dorosłyk pikne cekoladowe osiołki.
– No to kie w przysłości bedzies poziroł na to syćko z nieba – rzekł Poniezus – chyba miło ci bedzie? W końcu to syćko bedzie na twojom ceść!
– Bajuści – odporł osiołek. – Ba mój bidny dziadek… co poźre w taki cas na dowolny osiołkowy akcent – bedzie mu sie przybocowała ta jego „wina”. Wina, ftórom sam se wmówił, ale nie zmienio to faktu, ze bedzie sie frasowoł.
– Tyz prowda. – Poniezus podrapoł sie po głowie. – Ale sam słysołeś, ostomiły osiołecku, jak Święty Pieter pedzioł: „Niekze więc sympatycno zywina z długimi usami bedzie w przysłości symbolem Wielkanocnyk Świąt”. A jo juz obiecołek Świętemu Pietrowi, ze cokolwiek związe na ziemi, to bedzie tyz związane w niebie. Nie moge cofnąć danego mu słowa, bo kiebyk cofnął, to co za Pon Bócek byłby ze mnie!
– Ale moze Święty Pieter nie godoł tyk słów ex cathedra? – spytoł osiołek z nadziejom w głosie.
– Z tonu, jakiego uzył, wynikało niestety, ze godoł – westchnął Poniezus. Straśnie mu było skoda, ze nie moze udzielić inksej odpowiedzi.
Osiołek posmutnioł. Poniezus zacął gładzić zywine po karku, ba to niewiele bidoka pociesyło. Jednak po kwili namysłu… osiołek nagle sie ozywił i popytoł:
– Jezusicku ostomiły. Cy mógłbyś jesce roz powtórzyć, co pedzioł Święty Pieter?
– No… ze sympatycno zywina z długimi usami bedzie symbolem Wielkanocy.
– Cyli nie uzył słowa „osioł”! – zauwazył osiołek. – Jezusicku, a moze opróc osłów istnieje jesce jakosi inkso „sympatycno zywina z długimi usami”? I moze właśnie ona mogłaby być symbolem tyk świąt?
– Pockoj, osiołecku, niekze sie zastanowie – pedzioł Poniezus. – W końcu podcas stwarzania świata naryktowołek telo gatunków, ze muse kapecke pomyśleć, coby je syćkie ogarnąć. Hmm… Moze pachyrukhos? E, bez sensu. To wymarły gatunek, o ftórym poza paroma paleontologami mało fto bedzie wiedzioł. No to moze kangur? Tyz bez sensu. Pokiela Australia nie zostonie odkryto, mieskańcy Starego Świata nawet nie bedom mieli pojęcia, co to za zywina. Hmm… Hmm… O! Mom! Juz mom! Zając! Niek zając, w zastępstwie osła, symbolizuje piknom Wielkanoc!
Heeej! Osiołek uciesył sie piknie. I piknie podziękował Poniezusowi za zaoscędzenie dziadkowi przykryk wspomnień w przysłości. A potem we dwók posli do starego osła z radosnom wieściom o zmartwykwstaniu Syna Bozego.
No i cóz, ostomili. Przed nomi kolejne święta. Juz od ładnyk paru dni sklepy pełne som róznyk towarów przybocowującyk Wielkanoc. A wśród tyk towarów – całe mnóstwo wizerunków sympatycnego zającka. Ba teroz juz piknie wiecie, ze pierwotnie to wcale nie mioł być zającek, tylko inkso zywinka z długimi usami. Bajako.
No a tak w ogóle to Wesołyk Świąt syćkim zyce! I wesołyk pisanek! I wesołyk babek wielkanocnyk! I wesołyk mazurków tyz! Zaś wody na Śmigus-Dyngus – jak zwykle kozdemu według gustu. Hau!
P.S. Ba jesce przed Wielkanocom, w najblizsy piątek, bedziemy mieli tutok inkse pikne święto – rocnice ślubu Poni Basi i Pona Pietra. Zdrowie nasej Ostomiłej Siumnej Pary z sąsiedztwa! 😀
Komentarze
Długouchych dwóch kolegów,
Szczęścia, zdrowia, mało śniegu
życzy TesTeq
Nie wiem jak to się dla mnie skończy, ale liczę na miłosierdzie chrześcijańskie przed, a nie po uczynku. (myślę o dekapitacji jako popularnej w ubiegłych wiekach metodzie zamykania ust osobom głoszącym idee sprzeczne z poglądami hierarchii katolickiej)
Dzisiejsza opowieść Gospodarza pięknie koresponduje z artykułem „Przehandlowana Wielkanoc” Mirosława Pęczaka z POLITYKI.
Przy czym Gospodarz idzie kapecke dalej, niż autor z Polityki.
I kolejna paralela – znowu poczułem się jak na spirali, tyle że kilka zwojów wyżej, – kiedyś w taki sam sposób bajał Wojciech Siemion, członek z ramienia, który w przemiły sposób odrywał sacrum od profanum i czynił profanum osią zainteresowania.
Najbardziej mnie dziwi to, że urzędnicy pana B. też dali się już dawno w ten wir wkręcić – zawody na najwyższą palmę (poświęcą, a jakże!), najładniejszą procesję itp.
I w takiej sytuacji zupełnie nie dziwi, że masa ludu de nomine katolickiego traktuje zasady wiary jak zakalec z rodzynkami – stara się wydłubać zdatne do przełknięcia warzywo, zostawiając niestrawną resztę.
W ten sposób masa ludu katolickiego staje się konkurencją dla hierarchii, dla której te rodzynki były do wczoraj strawą codzienną. A tu – kłopot – bydlątka czy inne owieczki nie chcą już tego, co im urzędnicy pana B. zrzucali ze swoich stołów.
A w ramach rekolekcji – zauważyłem ciekawy i jednorodnie narastający obyczaj wśród zadeklarowanych katolików – obrzucają błotem innych jak kiedyś, ale potem idą po rozgrzeszenie dla siebie. Refleksja, aby nie czynić tego, co wymaga potem pokuty – umarła bezpowrotnie.
Cóż, jeśli się ma za towarzystwo osły, baranki i króliki – można się pogubić, choćby nawet gotować umiały.
Chyba wyjadę do Tunezji – przez parę tygodni będzie tam można bezpiecznie w ciszy i spokoju zapomnieć o bieżących sprawach.
Do Tunezji? Przecież właśnie z powodu ciszy i spokoju polskie biura podróży odwołały wszystkie imprezy. Wyjazdy będą przywrócone dopiero wtedy, gdy zasady bezpieczeństwa zostaną rozluźnione i pojawią się możliwości kolejnego ataku! 😀
O cholera, na wspominki mi się dzisiaj wzięło i zakomentowałam nie pod tym wpisem Owczarka 🙄
To przepisuję tutok moje wspominki:
http://bartniki.noip.me/news/Dziennik_pokladowy.Dar-2011.html
To już Jegomość Twardowski pisał pięknie o osiołkach:
„Osiołku dobry – Stróżu mój,
Herodów się nie boję,
bo mogę liczyć – kiedy źle –
na cztery nogi twoje.
Potrafisz służyć dzień i noc,
jak trzeba – to uciekać,
w butelkę nabić królów złych
i uchem się uśmiechać.
A Jan Brzechwa tak wychwalał zajączki:
My jesteśmy zajączki dwa,
Nie boimy się nawet lwa,
Niestraszny nam myśliwski pies,
Bo zając odważny, odważny jest!
Niech w nadchodzące Święta
o długouchych każdy pamięta
Odważne serce jest ich ostoją
zawsze pomogą – bo się nie boją 🙂
Wspaniałych Świąt 🙂
Niech Wielkanocny zajączek, pospołu z osiołkiem, przyniesie Gospodarzowi Budy, Gaździnie, a także wszystkim Odwiedzającym to, co każdy chciałby otrzymać! To nie musi być widzialne, ani dotykalne, może nawet nie pachnieć! Ale niech będzie tym, bez czego nie można i nie warto żyć!
Wesołego Alleluja!
Klapouchy bardzo szybko sie polapal,ze kazde swieto zamieni sie w szopke komercjalna!!
Takich czasow doczekalismy.Ale czy dawniej tak nie bylo??? Ano bylo…………….i na pewno to sie juz nigdy nie zmnieni 🙁
Bardzo lubie klapouchych.Ich zywot nie jest latwy.Zwlaszcza w krajach,gdzie ciagle sa sila pociagowa.I jak sie okazuje klapouchy wczesniej byl udomowiony,niz kon.
Zastanawiam sie skad sie wzielo powiedzenie „glupi,jak osiol”???? Bo,ze jest madry,to chyba nikt nie watpi,uparty tyz 😆
Wszystkim budowniczym,Owcarkowi i Gazdzinie- zycze slonecznych i zdrowych swiat Wielkiej Nocy.
Smacznego jajeczka i „mokrego dyngusa” 😀
Hej.
Wesołych Świąt wszystkim Budowiczom życzymy, do życzeń przyłącza się Mrusia 🙂
http://bartniki.noip.me/news/Mrusia.jpg
Witojcie, ostomili! Wpadom teroz ino na kwilecke, bo jak to przed świętami – casu furt mało. Ba jesce roz piknej Wielkanocy syćkim zyce! 😀
Zdrowych, spokojnych Świąt Owczarkowi, Pani Owczarkowej oraz wszystkim Bywalcom Budy 😀
Alicjo dziękuję za podesłanie Białego 🙂
Niestety Poczta Kanadyjska wespół w zespół z Pocztą Polską lekko się opóźniły, więc dostawa przesyłki wypadła nam na tegoroczną Wielkanoc…
Na całej połaci śnieg, z góry na głowy śnieg, i nawet nasza „sympatycno zywina z długimi usami” nie chce wystawić nosa z domu. A miała pozować do świątecznej kartki, ramię w ramię ze śnieżnym bałwankiem 😉
Jak to ładnie jeden z Panredaktorów tutejszej gazety napisał Cicha Noc Wielkanoc a jaka? – zobaczcie sami 🙂 http://www.tygodnikpodhalanski.pl/?mod=galeria&id=1926
Wesołych Świąt Drodzy Budowiczowie!
Wszystkim,
którzy:
– świętują zmartwychwstanie albo
– wyjście z niewoli egipskiej albo
– mają dwa (lub jeden) dni wolnego
życzę spacerowej pogody, obfitego stołu, umiarkowanego apetytu, a trunków nieidących do głowy.
Şükürler olsun! హల్లెలూయా! . האַללעלודזשאַה! سبحان الله!
„Zaraz zaraz…ja też jadę! Mogę?”
http://bartniki.noip.me/news/Ja_tez_jade.JPG
Mieciowo,
przybliż mi okoliczności Białego, wstyd się przyznać, ale czarna dziura, nic nie kojarzę 😯
Ja kojarzę białość ze śniegiem, który w Wielkanoc pojawił sie w Polsce – być może przysłany z Kanadii pocztą przez Alicję-Irenę do mieciowa5ej.
A być może 😉
Sayonara!
Alicjo, w okolicach Bożego Narodzenia szukałaś chętnych na odbiór śniegu, zalegającego w nadmiarze Twoje okolice. Zgłosiłam zapotrzebowanie i nawet zaproponowałam, by sam hyrny Chris Hadfield podczas lotu nad moją stroną Turbacza, zrzucił małe co nieco od Ciebie. W każdym razie po bezśnieżnej Wigilii i ciepłym marcu-doszło! Od kilku dni sypie z góry. Zdezorientowane dzieciaki przesiadają się z rowerów na sanki i narty i wraz z dorosłymi lepią takie oto rzeźby 🙂 https://plus.google.com/u/0/photos/106341880526526493316/albums/6134907235831772497/6134907244207127986?pid=6134907244207127986&oid=106341880526526493316
Konichiwa z Tokio 🙂
mieciowo, juz sie wystraszylam, ze podeslalam Ci niedzwiadka polarnego!
Ide spac, bo nie spie od poniedzialku rano, mialam baaaaaardzo dlugi wtorek, ktory tu jeszcze trwa.
A w Polsce juzdawno sroda,
dobranoc!
W Kanadii jak w ZSRR – wszystko musi być największe i najdłuższe – nawet wtorki!
Do TesTeqecka
„W Kanadii jak w ZSRR – wszystko musi być największe i najdłuższe – nawet wtorki!”
A nie w Japonii? Alecka gwarzyła, ze śle swoje komentorze z samiućkiego Tokio 😀
Do Original_Replikecka
„Najbardziej mnie dziwi to, że urzędnicy pana B. też dali się już dawno w ten wir wkręcić”
Cóz… Godajom, ze to, co Ponu Bóckowi nie udało sie najbardziej, to starość. Ba mi sie widzi, ze najbardziej to mu sie nie udali nieftórzy jego urzędnicy 😀
Do Alecki
„mieciowo, juz sie wystraszylam, ze podeslalam Ci niedzwiadka polarnego!”
Jo se myśle, Alecko, ze nawet kieby sie tak stało – to nicym by nie groziło. Mietecka przecie wse mogłaby odmówić przyjęcia przesyłki 😀
Do Zbysecka
„A Jan Brzechwa tak wychwalał zajączki:
My jesteśmy zajączki dwa,
Nie boimy się nawet lwa,
Niestraszny nam myśliwski pies,
Bo zając odważny, odważny jest!”
Jeśli dobrze boce ten kawałek – te dwa zającki powinny były sie bać nie telo myśliwskiego psa, co kota w butak 😀
Do Fusillecki
„Niech Wielkanocny zajączek, pospołu z osiołkiem, przyniesie Gospodarzowi Budy, Gaździnie, a także wszystkim Odwiedzającym to, co każdy chciałby otrzymać! To nie musi być widzialne, ani dotykalne, może nawet nie pachnieć! Ale niech będzie tym, bez czego nie można i nie warto żyć!”
Gaździninyk smaków w minione święta nie zabrakło, ba pikno atmosfera tyz była. Tak więc mi piknie trafiło sie zarówno to, co widzialne (i jadalne!), jak i to, co niewidzialne 😀
Do Anecki
„Zastanawiam sie skad sie wzielo powiedzenie ‚glupi,jak osiol’???? Bo,ze jest madry,to chyba nikt nie watpi,uparty tyz”
No, ze osioł moze być uparty – z tym jo jesce mógłbyk sie zgodzić. Ale ze głupi – w zodnym wypadku! 😀
Do Hortensjecki
„Zdrowych, spokojnych Świąt Owczarkowi, Pani Owczarkowej oraz wszystkim Bywalcom Budy”
Poza tym, ze w mojej wsi znowu trudno było stwierdzić, cy to Wielkanoc cy Boze Narodzenie – święta były pikne! 😀
Do Mietecki
„Na całej połaci śnieg, z góry na głowy śnieg, i nawet nasza ‚sympatycno zywina z długimi usami’ nie chce wystawić nosa z domu. A miała pozować do świątecznej kartki, ramię w ramię ze śnieżnym bałwankiem”
Zywina mogła sie obawiać własnie o swoje usy. Skoro długie – to bardziej narazone na zmarznięcie 😀
@owcarek podhalański: Otóż to, co napisała Alicja-Irena:
mialam baaaaaardzo dlugi wtorek, ktory tu jeszcze trwa.
A w Polsce juzdawno sroda,
jest niemożliwe, gdyby była w Tokio!
Dlaczego?
Bo środa – tak jak każdy dzień tygodnia przychodzi do Tokio wcześniej niż do Europy. A w stosunku do Ameryki, to strasznie wcześniej. Na przykład dzisiejszy piątek jest już w Tokio od prawie 14 godzin, a w Polsce dopiero od siedmiu. Zatem w Tokio nie mógł być „jeszcze wtorek”, kiedy w Europie i Ameryce „już środa”. Odwrotnie – tak.
Wniosek Alicja-Irena jest w Tokio tylko w marzeniach…
Podsylam zalegle raporty, ktore wysylam do Lasuchow, do Budy i tak bym sie powtarzala. Przepraszam za bezogonkowosc, nie korzystam z mojej delli, niestety, a tu zainstalowac nie umiem 🙁
9 kwietnia o godz. 13:07 538882
Kondanwa z hotelu.
Nogi mi odpadaja. Najpierw wrazenia z podrozy podczas dluuuuugiego wtorku. Japan Airlane to jak dotad moje najlepsze wspomnienia podniebne, a przeciez latam w miare czesto. Kultura i CZYSTOSC, w kibelku masz wszystko, szczoteczki jednorazowe z pasta do zebow, etc. Jedzenie jakie moze byc w samolocie, ale znosne calkiem, zwyczajne sztucce, czego nie widzi sie w wielu innych liniach. 3 gorace posilki i dwie male przegryzki pomiedzy nimi. przez caly lot panienki chodzily i sprawdzaly, czy komus czegos nie brak. 13 godzin lotu z Chicago do Narita, a wczesniej z Toronto do Chicago prawie 2 godziny – tam zaproponowano nam wode i nic wiecej 🙄
To tyle wczorajszego, jeszcze na lotnisku aktywowalismy nasze bilety na pociagi etc. Bardzo dobra inwestycja na wszelkie pociagi krajowe i pociagi lokalne. Mozna jezdzic do wypeku, na dluzsze trasy pobiera sie miejscowke, sa to trasy szybkie.
Po dotarciu do hotelu wybrakismy sie do restauracji, ktora w hotelu jest, ale do hotelu nie nalezy i jest tak z boku troche na ktoryms tam pietrze.
Wchodzimy, a tam halas straszliwy. Jerzor ocenil, ze to chyba jakas mordownia, bo w powietrzu unosil sie zapach piwa. Przy kilku sporych stolach oraz w takiej wydzielonej czesci do siedzenia z przeproszeniem na tylkach przy dosc niskim stole – sami panowie w korporacyjnych mundurkach, czyli czarnych garniturach, bialych koszulach i pod krawatami. Ci, ktorzy siedzieli w tej wydzielonej czesci (na podwyzszeniu ci ona byla , musieli zdjac buty, czarne oczywiscie i wyglancowane na blysk, ustawione w rzadku stopien nizej, jesli wychodzili do toalety, nie musieli wkladac butow tylko specjalnie przygotowane kapcie. Oprocz mnie jedyna kobieta byla kelnerka, a cala reszta to wlasnie ci umundurowani w garnitury panowie, dobrze juz przynapici – mysmy tam poszli ok 21-szej. Glosni byli okropnie, juz po wiekszym jedzeniu, za to popijali o sake i piwo. To zwyczajne – zony w domu, panowie korpo pracuja dlugo, a po pracy knajpa z kumplami z pracy i popijawa do pozna.Zamowilismy kilka roznych dobrze wygladajacych na oko potraw, zdecydowanie zniechecilismy sie do wszystkiego, co nam podano, nie byla to restauracja wyzszych lotow i bynajmniej na turystow nie nastawiona. Nie lubie tofu, a tam bylo w kazdej potrawie jako dodatek. Nie warto tej restauracji poswiecac slowa, ale poswiecam tylko dlatego, ze i takie sa. Zakupilismy tez sake i wypilismy nia zdrowie naszej Starej Zaby. Nie bylo to sake najwyzszego lotu, dosc podle raczej, ale z czasem kupimy inne.
9 kwietnia o godz. 14:00 538885
A teraz sroda (juz wieczor). Rano wybralismy sie z naszej Itibashi stacji do Tokio stacji glownej lokalna kolejka, takie metro. Ludzie! Takiego tloku to w zyciu nie przezylam, to cos niesamowitego, nawet jak pociag gwaltownie zahamowal, stloczona masa ani sie chybla.
Dzisiaj slonecznie , wczoraj przywital nas deszcz. Dojechalismy do Central Station zywi. Troche polazilismy, ale przede wszystkim wykupilismy wycieczke jednodniowa autobusowa, zeby cos zobaczyc, miasto jest olbrzymie i nigdy bysmy tyle nie widzieli, ile zobaczylismy dzisiaj + godzinna wyprawa statkiem po rzece 🙂
13 i pol miliona, powiedzial pan przewodnik.
Okolicznosci miasta pokaze po powrocie, a teraz moje wrazenia. Piekielnie czysto. Nie wolno palic na ulicach, nie ma petow. Wolno pic alkohol, NIE WOLNO SMIECIC. Tokio to najbardziej czyste miasto, jakie widzialam, czysto jest wszedzie. Centrum miasta jest prawie jak kazde inne wielkie miasto swiata, ale na przyklad w srodku dnia na ulicach niewielki ruch, na chodnikach zadnych tlumow, pusto. Wszyscy pracuja 🙂
Nic egzotycznego tutaj, gdyby nie napisy japonskie, miasto wyglada jak kazda inna metropolia gdziekolwiek na swiecie.
Malutko zieleni. Ha! Kraj Kwitnacej Wisni i owszem, ale te ichnie wisnie tylko pieknie kwitna, owocowego z nich pozytku zero. Owszem, wisnie sie importuje i sa piekielnie drogie.
Z okolicznosci zwiedzania, bylismy na 48 pietrze takiej chalupy, co to platforma obserwacyjna naokolo. Bylismy w okolicy Palacu Imperatora, tzn za murami , tylko dwa razy w roku mozna zwiedzac, ale do palacu i tak nie wpuszcza, nie zaprosza. Potem bylismy w swiatynii buddyjskiej, to tak notuje dla siebie – do swiatynii przechodzi sie przez takie maciupenkie sklepiki-straganiki, kupilam sobie szmatke japonska, nie kimono, bo to droga sprawa, ale kimoniaste.
Musze legnac w kimono, bo jestem okropnie zmeczona.
Jutro kierunek Hiroszima, szybkobieznym pociagiem.
10 kwietnia o godz. 10:10 538912
Konichiwa z Hiroszimy.
Rybo, osobiscie zostalam dzisiaj wepchnieta przez pana zawiadowce peronowego, umundurowanego i w bialych rekawiczkach, do pociagu podmiejsko-miejskiego. Nie wierzylam, ze mu sie to uda, ale zapewnil mnie, ze nie ma sprawy. No i wcisnal mnie na tak zwana sile. Musielismy przejechac jedna stacje takim podmiejskim na stacje glowna.
Pociagi dalekobiezne sa prima sort a nawet wiecej, bardzo wygodne, no i masz miejsce zapewnione jak zarezerwujesz, a jak nie zarezerwujesz, to 3 wagony sa dla takich, z tym, ze nie wpuszcza wiecej osob niz jest wolnych miejsc. Dalej o pociagach, tych dalekobieznych – otoz dokladne co do sekundy, konduktor czy inny personel wchodzac do wagonu kladzie ruki po szwam i sie klania nisko, jak wychodzi – odwraca sie do publiki i znowu sie klania. Mielismy przesiadke w Osace. Oczywiscie nie obylo sie bez spotkania Rodakow 😉
Z Warszay byli. Jerzor po swojemu zaczepil jakas kobite (juz mu chcialam dac w leb), z wygladu Europejke i popisac sie swoim japonskim (haha!), a ona, ze nie rozumie, na co on do niej, a skad jestes (po angielsku).
Ano z Europy. A dokladniej skad. Z Warszawy. Drugi dzien w Japonii, oczywiscie nie sama, tylko z kolezanka. Rozmawialibysmy dluzej, ale kolezanka juz na nia machala,
wiec zyczylismy sobie wspanialej podrozy.
Pyro,
Japonczycy nie sa biedni, tu wracam do tej knajpy, gdzie same chlopy po pracy popijaja. To jest taka tradycja – widzialam w tv i czytalam tez troche. To nie jest w kazdej knajpie, tylko w wybranych na ten cel, gdzies na jakims zagubionym 3-cim pietrze, bez specjalnej ekspozycji czy reklamy. I wlasnie do takiej trafilismy, bardzo dobrze, ze widzialam to na wlasne oczy, moge potwierdzic, ze takie cos istnieje i ma sie dobrze 🙂
Sniadalismy w McDonaldzie, bo najwczesniej otwarty i przewidywalny, a ze sniadaniem nie ma zartow. Amerykanie powinni sie nauczyc od Japonczykow smazenia jajecznicy, ktora w japonskim wydaniu nie jest zasmazona na smierc, bialko jest sciete, a zoltko tak lekutko.
Tyle na zrazie, reszte po powrocie z rekonesansu.
Widzę, że Alicja-Irena dalej podróżuje w marzeniach. Kto to słyszał jechać z Kanadii do Japonii, żeby zjeść jajecznicę w McDonaldzie! 😀 Na szczęście bidulka nie przeczyta moich szyderstw – tak jest zaaferowana swoimi marzeniami… 😛
Przeczyta, przeczyta 😉
Dlaczego McDonaru – tak wymawiaja Japonczycy, ktorzy maja trudnosci z wymowa L
Otoz McDonaru byl za rogiem naszego hotelu. Dzisiaj Jerzoru zakupil cos za rogiem w znanej nam firmie 7-11.
Wlasnie wrocilismy z Miejsca Pokoju – to tam, gdzie walnela pierwsza bomba atomowa.
Relacja wkrotce. musze cos wymyslec 🙂
11 kwietnia o godz. 0:17 538942
Dzien dobry. szosta rano, 11-go, ale dolaczamy do zyczen dla Nowego 🙂
Wczoraj nie bylo rekonesansu, bo lalo jak z cebra. Zakupilismy tylko cos do jedzenia i picia w pobliskim sklepie i wrocilismy do hotelu.
Asus byl sie rozladowal, a wspanialy Jerzor, ktory zapakowal wszystko, co potrzebne do komputra, w tym mial byc przede wszystkim specjalny adapter do wszelkich wtyczek swiata, o tym szczegole nie tyle zapomnial, ile dowiedzial sie, ze nasze wtyczki to tutejsze wtyczki. Prawie prawda, tylko tutaj nie maja miejsca na taki okragly bolec do uziemienia.
No i klapa, nie mam jak doladowac komputra!!!
Ale nie na prozno mowia Polak potrafi! Bladym switem dobralam sie do tej wtyczki z pilnikiem do paznokci, zupelnie jak Basienka Wolodyjowska ze szpileczka do serca Malego Rycerza.
Nadpilowalam kapeczke (ok.cwierc mm), ale nie potrzeba bylo tak sie meczyc, wystarczylo dobrze rozhustac ten bolec i lekko sie dal wyciagnac. To tak na wszelki wypadek podaje, gdyby sie komus cos takiego przydarzylo 🙂
Teraz co mi do glowy przyjdzie z obserwacji.
Rybo, domyslam sie, do czego nawijasz pytajac o hotele – nie, w takich nie nocujemy, co to tylko wczolgujesz sie i spisz, chociaz takie jednonocki istnieja. Jakos tak od razu trafilismy jeszcze z Kingston na siec hotelowa dosyc cenowo dostepna (hotele sa tu drogie!) i zamowilismy 2 noce w Tokio. Dosyc daleko od centrum to bylo, wiec zaplacilismy pokazne frycowe, bo udalismy sie tam taksowka (40USD). Polaczenie z centrum jest swietne pociagowo, ale tego nie opracowalismy z wejscia, zbyt zmeczeni podroza. Hotel 3 gwiazdki, przyzwoity, 120us$. Wszystko jest oprocz przestrzeni, bo przestrzen tutaj droga. Pokoj dwuosobowy to znaczy pokoj dla dwoch osob w jednym lozku, chyba ze sie zaznaczy, ze chodzi o dwa lozka. Pokoj maly, ale wszystko co potrzeba jest, lazienka wyposazona we wszystko, nawet w podstawowe kosmetyki i rozne jednorazowki. elegancja – francja i bidety. W ogole jesli chodzi o uslugi, wszystko na najwyzszym poziomie.
Uwaga!
Napiwki sa obraza, nikt nie potrzebuje tutaj dodatkowej zaplaty za dobrze wykonana prace. To juz wiedzielismy wczesniej.
Wrazenie z wczorajszej podrozy z Tokio do Hiroszimy – cholera, cala Japonie zabudowali!!! Nie lze, jedynie pagory porosniete gesto bambusem sie ostaly, bo bambus malo do czego sie przydaje. Lasy w naszym pojeciu juz dawno wyjedzono paleczkami. Pewnosci nie mam, ale zdaje sie ze madry Japonczyk po szkodzie zastapil paleczki drewniane czyms sztucznym, sprawdze przy okazji.
No i przy okazji dyskusji o wyzszosci kuchni wloskiej nad grecka i tak dalej dodam swoje, ze kuchnia grecka mi bardzo odpowiada taka, jak jest w Grecji, jadalismy w jakichs tawernach, podrozujac – i bylo pysznie. szczegolnie zapamietalam nie calkiem chyba greckie, a przeflancowane skads frytki, posypywane suszonym oregano. Mala rzecz, a dodaje smaku.
Sprawa jedzenia to sprawa osobistego smaku i nie ma co potepiac w czambul jakiejkolwiek kuchni narodowej. Za sushi japonskie na japonskiej ziemi oddam wszystko, naszym sklepowym daleko do tutejszych sklepowych! Jeszcze o kulinariach, otoz ichnie salaty sa dosc bogate, na kordelce z ryzu i zawsze z dodatkiem miesa lub owocow morza. Wczoraj wzielismy jedna taka na spolke, byla to srednia micha salaty, dobrze, ze nie zamowilismy duzej! Z krewetkami i pysznym sosem orzechowym typu satay, wydaje mi sie, przynajmniej z tym mi sie skojarzylo. Alez to bylo pyszne! I najedlismy sie ta srednia salata, na obiad to pewnie za malo, ale na przegryzke wspaniale. Zaraz bede nadawac dalej, tylko sie ogarne, wszak ranek juz dawno nastal.
Owczarku,
cos mi sie zle wkleilo od Pona Pietra, sprobuje jeszcze raz!
11 kwietnia o godz. 7:13 538950
Cichalu,
zauwazylam, ale nie mialam czasu skomentowac. Rzeczywiscie cos jest na rzeczy 18-go, jak mowia, ze 25, to wypierac sie nie bede 😉
Wrocilismy z miejsca, gdzie wybuchla Bomba A (Enola Gay)
Ogladalam zdjecia – nie do wyobrazenia jest ogrom zniszczen wokol epicentrum, ostal sie tylko jeden budynek(zaprojektowany przez Czecha) ze sporymi uszkodzeniami, on jest tym pomnikiem, bo wszystko wokol obrocilo sie w proch.
Gdyby Japonczycy zostawili wiecej golej ziemi wokol pomnika, wrazenie byloby wieksze. Ale trzeba zyc, ziemia tutaj jest na wage zlota. Rozgladasz sie wkolo, a tam nowoczesne budynki pelno tego. Straszne, ale z drugiej strony gdyby Amerykanie tej bomby (i drugiej w Nagasaki) nie zrzucili, mozna zgadywac, jak dlugo jeszcze wojna by trwala i ile ludzi by zginelo. Ale dosc o tym smutnym temacie.
Blisko tego miejsca jest centrum mlodziezy – dzisiaj odbywaly sie tam zawody lucznicze chlopcow i dziewczat. Ubrani w tradycyjne stroje – bardzo szerokie spodnico-spodnie do kostek, czarne, do tego biala koszula i szeroki pas w pasie 🙂
Porobilam troche zdjec. Nawet Jerzoru (od dzisiaj ma taka ksywe z japonska) przylepil sie do dziewczyn. Japonczycy chyba sa przyzwyczajeni do tego, ze Blada Twarz chce im zrobic zdjecie, bo ochoczo pozuja, ja mam odruch pytania, czy moge.
Dzieci sa przesliczne, a rodzice nie maja hopla na punkcie, ze mam jakies zle zamiary wobec ich dzieci.
Ludzie w ogole sa przemili. Zaczepisz kogos, chetnie pomoze i zanim ty wyskoczysz ze swoim arigato gozaimas, to oni swoje, a jak my wreszcie swoje arigato, to oni znowu dziekuja nam domo arigato, ze mysmy im podziekowali 🙄
Jeszcze sprawa czystosci, i pewnie niejeden raz wspomne, otoz mam wrazenie, ze Japonczycy po prostu maja to we krwi, nie brudzic. Dzisiaj przeszlismy jakies 6-7 km i mimo wypatrywania smieci nie dojrzalam najmniejszego papierka, o petach nie wspominajac, bo w Japonii nie wolno NIGDZIE palic, tylko w wyznaczonych miejscach. Nie wiem Kocie, jak jest z tymi sprzatajacymi o 6-tej rano, czy szoruja te chodniki czy nie, ja mam wrazenie, ze chodniki nawet w zatloczonym centrum miasta wielkiego, jakim jest Tokio, nie wymagaja sprzatania, bo sa nieprzyzwoicie czyste.
Te koronki na siedzeniach w taksowkach (na wysokosci glowy) tez zauwazylam i wydawalo mi sie na pierwszy rzut oka, ze robota szydelkowa. Zaloze sie, ze sa zmieniane bardzo czesto.
Grzecznosc Japonczykow – chcieliby nieba przychylic i pomoc w sprawie, czytalam kiedys, ale sie przekonalam, ze Japonczyk nawet powymysla cos, jak nie wie (gdzie dojsc etc. byle by tylko nie wyszedl na takiego, co to nie chce pomoc. Zapytalismy pania wczoraj, jak wyjsc z tego dworca prosto do naszego hotelu, bo bylo to niejasne dla nas. Pani nam opisala, tu w prawo, tam w lewo i prosto. Obok przysluchiwal sie pan, jak pani odeszla, to podszedl i powiada, ze ta pani tak naprawde nie wie, o czym mowi, po czym nadal nam kierunek, jak sie okazalo bardzo w sam raz.
@Alicja-Irena: Dlaczego wklejasz swoje sprawozdania tylko pod niektórymi blogami Polityki? Czytelnicy innych mogą czuć się pokrzywdzeni! Spraw im przyjemność kilkoma dodatkowymi wklejeniami!
Obawiam sie,ze Alicja po jazdach japonskim metrem ,wroci „niczem”sardynka,a od nadmiaru zjedzonych „suszi”dostanie skosnych oczu!! 😆
A teraz bedzie powaznie-wlasnie wrocilismy z haskiego muzeum,gdzie podziwialismy wystawe poswiecona „piknej,starej”Holandii,tej 19-stowiecznej z wiatrakami,kanalami,dzika natura i polderami jeszcze zupelnie niezabudowanymi,a na polach prawdziwe laciate holenderki……………. jednym slowem sielsko i anielsko.I zal sciska serce,ze juz takiej pieknej natury ni jak sie nie odzyska 🙁
Na szczescie tak zle ,jak w Japonii jeszcze nie jest,ale licho nie spi i trzeba byc czujnym,zeby poprawiacze swiata nie zabudowali kazdego centymetra ziemi.Jakze czesto slyszy sie pohukiwania na ekologicznych zapalencow,ktorzy przywiazuja sie do drzewa,zeby ratowac nature.Ta ostania zaczyna sie na prawde cenic,gdy jej nie ma!!!
Obysmy nie doczekali takich czasow,jak wokol Tokia,gdzie natura jest ino rachityczny bambus!
Hej.
Z tymi bambusami to nie przesada, ale rosna tez inne drzewa, glownie lisciaste i teraz ladnie to wyglada, bo sporo z tych drzew jest kwitnacych, podobnie jak te wisnie, ktore wlasnie przekwitaja.
A Japonczycy po zjedzeniu wlasnych drzew importuja drewno z innych krajow, najlepiej tych biednych i w desperacji, bo w miare tanio. Ostatnio bodaj z Indonezji.
Owczarku
wyrzuc ten wpis z 11 6:17 , bo zaburza blogowy lad.
TesTequ, przykro mi bardzo, ale mam tylko dwa zaprzyjaznione blogi, na ktorych bywam, niektorzy z Budy tez bywaja u Lasuchow. Nie slyszalam, zeby bylo zabronione wklejanie wlasnego tekstu tu i tu.
Wklejam, bo i tak bym powtarzala to, co napisalam tam, a w podrozy czasu malo. Nie, nie wydaje mi sie, ze blog by cos stracil, gdybym w ogole nie pisala czy wklejala napisane na innym blogu. Ale mi sie chce i co mi zrobisz, Jest to przestrzen nas wszystkich, bywajacych w Budzie.
@Alicja-Irena: Ja Cię zachęcam do wklejania tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu, a Ty piszesz: Nie slyszalam, żeby bylo zabronione wklejanie własnego tekstu tu i tu. W mojej szkole mnie uczyli, że tu i tu jest podzbiorem tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu i tu, ale może w Kanadii jest inaczej. 😯
TesTeq,
nie zachecaj mnie, dostatecznie mnie zniecheciles tym wpisem:
TesTeq
11 kwietnia o godz. 12:52 182867
@Alicja-Irena: Dlaczego wklejasz swoje sprawozdania tylko pod niektórymi blogami Polityki? Czytelnicy innych mogą czuć się pokrzywdzeni! Spraw im przyjemność kilkoma dodatkowymi wklejeniami!
@Alicja-Irena: Cóż poradzić, że tak bardzo Ci zazdroszczę tych podróży, że aż moja rodzina nie może ze mną wytrzymać – tak zgrzytam zębami… 🙁
Nie masz mi czego zazdroscic – LEJE i dzien zapowiada sie nie bardzo (dzisiaj poniedzialek, najwidoczniej lany!).
TesTequ,
ja nic nie gromadze, oprocz ksiazek i podrozy, a i dziecku zapowiedzialam, zeby sie nie spodziewal po nas schedy, bo wszystko postaramy sie wydac, zanim dotrzemy do wiadomego konca.
Dziecko oswiadczylo, ze ono kicha na schede, niech wydajemy na zdrowie. I tego sie trzymamy, a poniewaz zawsze mozemy sobie zorganizowac czas na latanie, szczegolnie ja, zajmujaca sie nicnierobieniem (wystarczajaco sie w zyciu napracowalam!) – to latamy. Czego wszystkim serdecznie zycze, nawet tym, co latac nie lubia, tak jak ja na przyklad. Ale dla mnie to jest zlo konieczne.
Zagnało mnie z powodu bezsenności do Owcarkowej Budy i jej gości.
Rymnęło mi się naprawdę niechcący.
Wróciłam dopiero co ze Sztokholmu, gdzie świętowałam rodzinnie Wielkanoc i najbardziej se odpoczęłam od nudy, durnoty, ale i wrzasku kampanii prezydenckiej.
Wiem, że ten blog polityką się brzydzi i bardzo susznie. Choćby dlatego warto tu czasem wpaść, by zaznać trochę spokoju, ciepełka i zwykłej życzliwości.
Pozdrówka dla wszystkich, a w szczególności dla Owcarka i Jego Gazdów.
Pozdowienia z Osaki.
Z Nagasaki do Osaki jechalismy niespelna 4 godziny, 720 km. Te ichnie pociagi sa straszliwie pociagliwe. Troche jestem zmeczona, a i wieczor pozny, jutro napisze wiecej, albo wkleje 😉
Dzien dobry z Kioto. wreszcie idealna pogoda, nie za goraco, nie za zimno, no i wczoraj w Osace osaczal nas kasliwy wiatr. Trzeba troche odpoczac, a jutro z samego rana jakas wyprawa, Pojutrze do Tokio albo Nagano. Zobaczymy. I do domu niedlugo – zleci alo stanowczo za szybko 🙁
Zdaje sie, ze na blogu zostalam sama 🙁
Nie, nie jest tak źle.
Został też elektryk, który będzie włączał światła, ilekroć Alicja-Irena pojawi się przed rampą.
Jest to jakaś odmiana – teksty jak z Trybuny Ludu z lat 80-tych, wiśnie, pociągi, dopychacze na stacjach metra.
Jednym słowem stagnacja jest w tej Japonii.
Czym ona tak zauroczyła Wąsatego?
Alicjo-„piszta,” co tam widzieliscie w Osace,czy Nagano!!
Ciekawia mnie Twoje opisy.Taka podroz mnie nie grozi,wiec chociaz sobie troszke pomarze 😉
Hej.
@orginal_replica: Po co elektryk? Wystarczy fotokomórka.
ALICJA!
Podczytuję japońskiego bloga http://wildrosejapan.blox.pl/html, zatem Twoje opowieści z podróży są doskonałym tego uzupełnieniem. Tym bardziej, że nie z pozycji człowieka tam mieszkającego od niedawna, tylko turysty!
Zatem pisz, skoro jest tu taka możliwość! :-))))
@fusilla: No nie wiem. To tak, jakby zachęcać Hemingwaya do pisania, bo jego książka będzie dobrym uzupełnieniem lektury gazety codziennej. 😉
TesTeq,
tu nie ma nic do kombinowania i ẁiedzenia, jestem gdzie jestem i chcialam cos zapodac z podrozy, jak zwykle zreszta, a Ty jak zwykle drwisz i w koncu nie wiadomo, czy odzywac sie czy nie. Orca opowiada o swojej stronie swiata, ja opowiadam o tym co w mojej stronie swiata i gdziekolwiek rzuci mnie gdzies w swiat, tez pisze. Ana o tym, co u niej.
Napisz, co u Ciebie 🙂
Oryginal_replica:
*Jest to jakaś odmiana – teksty jak z Trybuny Ludu z lat 80-tych, wiśnie, pociągi, dopychacze na stacjach metra.
Jednym słowem stagnacja jest w tej Japonii.
Czym ona tak zauroczyła Wąsatego? *
Wybacz, ale nie rozumiem, w Japonii jestem chwilowo, a tekstow *z lat osiemdziesiatych* jakos nie lapie i nie wiem, o co Ci chodzi.
Jesli chodzi o teksty, to lubie jasne, przejrzyste i zrozumiale. No i kto to jest ten *wasaty*
Przepraszam a brak znakow diakrytycznych, nie moj komputer.
@Alicja-Irena: A ja zapodaję, co mi w duszy gra. Czytanie tego może być szkodliwe dla zdrowia, więc radzę ignorować. Lepiej uznać, że orginal_replica i ja jesteśmy zgryźliwymi tetrykami i robić swoje ku radości Owczarka i Budy! 🙂
@ TesTeq
Zgryźliwy tetryk to na razie ja, Ty jako młodziak musisz jeszcze wiele ludzkich świństw zobaczyć. Chwilowo za dużo dobrej wiary w człowieka w Tobie. Ale miejsce na balkoniku szykuję.
@Alicja-Irena
# 1. Jeśli to było do mnie ? – bo np. nazwisko Psikuta wymawiane z „s” na końcu – diametralnie zmienia brzmienie.
# 2. Gratuluję, że nie musiałaś czytać tekstów z TL o różnych ciekawych krajach. ale widzę, że metoda opisu naskórkowego jest wieczna. Ostatnio jedna z posłanek (bez języków) pojechała na obrady „Grupy Kobiet” do Japonii, a po powrocie szeroko opowiadała jaka ona jest, ta Japonia.
Oh, nie… mówiła Kraj Kwitnącej Wiśni. I jakie oni tam wszyscy mają skośne oczy, ojezumaryjo.
# 3. A „Wąsaty” to ten facet, którego podobiznę ponoć nosi MBCz* w klapie.
.
*) – skrót od nazwy potocznej wyobrażenia postaci biblijnej jednego z kościołów ( „Czarna Madonna” )
Ktos ,kto jedzie jako turysta do obcego kraju,to chyba nie po to,zeby robic uniwersyteckie badania…………”turystom”bedac oglada sie troszke swiat przez rozowe okulary.I o to chodzi.Ma byc relaksowo i kolorowo.W ciagu tych paru dni nie zglebi sie wszystkich tajemnic odwiedzanego kraju.
😀 😆
To sobie badzcie i milej zabawy. Mnie to nie bawi.
Ana,
troche prawdy w tym, co piszesz, bo jadac do jakiegos kraju mamy juz jakies drobne chociazby wyobrazenie, zreszta, znamy sie odkad blog Owczarka powstal, TesTesqa tez znamy, zgryzliwego, ale swojego.
Natomiast zeby mi ktos pieprzyl androny w stylu, w jakim to robi ta nie bardzo oryginalna odpowiedz… niech szuka zaczepki gdzie indziej.
Cokolwiek pisze tutaj, to dla tych, ktorzy mnie znaja od poczatku istnienia i dla tych, ktorych ewentualnie mogloby zainteresowac to, co mam do powiedzenia.
Nie ma musu czytac. Serio.
@Alicja-Irena: Pod rozwagę – cytat z książki o firmie Apple częściowo wyjaśniający fenomen tej firmy:
„Powodem, dla którego polewasz lukrem swoje wypowiedzi jest to, że nie chcesz, żeby ktoś uznał cię za dupka. A to jest próżność,” – wyjaśnia Jony Ive.
( http://biz.blox.pl/2015/04/Skuteczny-artysta-do-konca.html )
Już tłumaczę, co to ma do rzeczy: otóż orginal_replica nie lukruje, wali prosto z mostu i prosto w oczy, co sądzi o otaczających go zjawiskach przyrody. Ja fakt, że chce mnie skrytykować, bardzo cenię, ponieważ w przeciwnym przypadku pożygałbym się we własnym lukrze. I nie dostrzegłbym belki w swoim oku. Takie jest moje zdanie.
Alicjo-pewnie,ze kazdy nas ma wyobrazenie o kraju do ktorego sie udaje.O Japonii tez mamy jakie takie pojecie.Obczytywalam kiedys Murakamiego,sporo czlek wyczytal w prasie i nie koniecznie polskiej.Mentalnosc Japonczykow i ich obyczaje tez sa nam znane,ale kazdy z nas postrzega obcy kraj inaczej,po swojemu i to tez jest ciekawe.
Jasne,ze na wyjezdzie turystycznym nie bedziemy rozgryzac problemow politycznych,czy socjalnych,bo na to i nie ma czasu i nie mamy „tyz”ochoty!
A TesTeq-mnie nie „uwiera”,nie raz skakalismy sobie do oczu,ale przecie to tylko zabawa.Na drugi dzien idzie wszystko w zapomnienie,zwlaszcza ,gdy pod reka „Smadny” 😉
Do czego to doszlo? Pies zamiast jesc kielbase jalowcowa i pic smadnego, lapie lososia.
http://static.seattletimes.com/wp-content/uploads/2015/04/5ff161fc-b893-11e4-9c33-48d90d8812af-780×725.jpg
Wiosna rzeka Skokomish czasami wylewa na poboczna droge. Teraz lososie migruja rzeka Skokomish i „przechodza” przez droge.
Ciekawe, czy z tego bedzie smakowite sushi?
Ana pisze: mnie nie “uwiera”,nie raz skakalismy sobie do oczu
To lubią tygrysy takie jak my! 😉
Ja myślę, że Alicja-Irena zbytnio rozbudziła oczekiwania orginal_replica. Miały być przygody, ucieczki, pogonie, strzelaniny, a tu:
Pozdowienia z Osaki. Z Nagasaki do Osaki jechalismy niespelna 4 godziny, 720 km. Te ichnie pociagi sa straszliwie pociagliwe. Troche jestem zmeczona, a i wieczor pozny, jutro napisze wiecej, albo wkleje 😉,
potem
Dzien dobry z Kioto. wreszcie idealna pogoda, nie za goraco, nie za zimno, no i wczoraj w Osace osaczal nas kasliwy wiatr. Trzeba troche odpoczac, a jutro z samego rana jakas wyprawa, Pojutrze do Tokio albo Nagano. Zobaczymy. I do domu niedlugo – zleci alo stanowczo za szybko 🙁,
potem NIIIIIIIIIIC…
A orginal_replica siedzi z wypiekami na twarzy. Albo na stole. I piwem w ręku… 😀
TesTeq- masz na mysli lwy ciut wyliniale i z ubytkami w paszczy 😉 😆
@TesTeq
ad 182889
Poryczałem się jak brzdąc, któremu odbierają zabawkę. Zwieracze ledwie, ledwie, ale nie puściły.
Nikt do tej pory tak mnie bezwstydnie nie odkrył, że aż @Ana zauważyła moje ubytki w paszczy i uwłosieniu. Przez monitor, cholerka.
A @Alicja-Irena
Natomiast zeby mi ktos pieprzyl androny w stylu, w jakim to robi ta nie bardzo oryginalna odpowiedz… niech szuka zaczepki gdzie indziej
Piękne wejście – prawie prezydenckie (Spieprzaj dziadu) w stosunku do osoby, której nick się niechlujnie zacytowało,
potem odwołanie do antenatów (prawie do Marcyporęby) i zero faktów. Foch – jak na 18-latkę z xxx razy obchodzoną rocznicą doroslości – duży wyczyn i szacun.
Tak trzymać – nie ma musu odpowiadać.
A jeśli – to pod właściwy adres.
Buziaki (cóż, z tym uzębieniem, jakie jest).
@Ana: Zakleiłem kamerkę w tablecie. Ładnie tak obnażać publicznie interlokutorów?
@orginal_replica: A wcale nie, nie o Tobie pisała, ale o mnie. Mam więkse ubytki w pascy – seplenię jak się patsy!
Alicjo,
Tes Teq i Original_Replika dzięki swojej „zgryźliwości” ubarwiają komentarze; przecież dzięki temu można się odgryźć i blog nabiera rumieńców. 😉 😀
No i jak ja teraz mam się „odgryźć”, kiedy zostały zdalnie wykryte u mnie znaczne ubytki w paszczy ?
Obślinię wszystko, jeśli skórki od chleba nie będą poobcinane.
@TesTeq
Oberwałeś rykoszetem, stąd większe zniszczenia.
Ale możesz za to udatnie zapowiadać artystę Rossa.
🙂
hortensjo
Śmiejmy się, to nie jest towar do kupienia. :)))
@orginal_replica: Zawsze możesz wpaść do Torlina i tam poszczerzyć kły. Ja już kłów nie mam… 😉
@TesTeq
Lubię miejsca, gdzie jest powszechnie używana logika, więc nie wpadnę. Sam tam wiosny nie uczynisz.
@orginal_replica: Logika? W dyskusji jest niepotrzebna. Wręcz niewskazana. Psuje stosunki międzyludzkie i naraża Cię na samotność.
@ TesTeq
Psuje stosunki?
Masz kogoś konkretnego na myśli?
Bo ja tu widzę same przyjazne awatary; czasem może używają słów czy sformułowań zapożyczonych od ludzi ze świecznika władzy, ale chyba w dobrych zamiarach?
Mylę się???
@orginal_replica: Ja piszę o „świeicie szerokim, którego okiem nawet sokolim nie zmierzysz”, a nie o Budzie pod Turbaczem. Często zdarza mi się następująca wymiana zdań:
– xyz.
– Mówisz xyz? No ale przecież abc, więc nie może być xyz?
– Czepiasz się!
– Nie czepiam się, tylko chcę to wyjaśnić. Uważasz, że xyz?
– Wcale nie mówiłam, że xyz! (płacze)
Stosunek międzyludzki zepsuty i to z jakiego powodu! Logiki i xyz, które w ogóle mnie nie obchodzi! 😯
@ TsTeq
https://www.youtube.com/watch?v=jJX_orowbzk
@TesTeq
coś mi zżarło jedno „e”. I mgła się na oczy rzuciła.
Przepraszam.
@orginal_replica: Wezwałem Twojego ambasadora w sprawie zjedzonego ‚e’. Otrzyma notę dyplomatyczną z żądaniem położenia się na grzbiecie i skamlania o wybaczenie. Nie będzie orginal_replica jadł mi liter, które są moim dziedzictwem kulturowym! 👿
@ TesTeq
Mój ambasador przyjął był notę Waszej Epidemii do aprobującej wiadomości; po czym udał się do toalety sprawdzić jeszcze inne zalety owej noty.
Pragnę tylko zauważyć delikatnie i nieśmiało, że wspólnie z kładzeniem się na plecach i skamlaniem mogą czasem pojawić się takie czynności jak obsikanie nogawek spodni WE, które to zjawiska występują mimowolnie w pakietach.
Pozostałbym nieutulony w żalu gdyby skromne żądanie Waszej Epidemii odnoszące się do ubogiego dziedzictwa kulturowego (24 litery! – co to jest) wyindukowało odzew w tak niecodziennej postaci.
Sugerowałbym ponowne rozważenie niezbędności takiej prośby albo spytanie Tońcia Policmajstra jak to jest, kiedy wkłada człowiek rękę do kieszeni marynarki i próbuje w ułamku sekundy ustalić czy to jest kisiel czy może jakaś ludzka wydzielina?
@ Owcarek_Podhalanski
Szanowny Gazdo na dziedzinie !
Chcąc się do brze przygotować do rozmów Z Jego Epidemią TesTeq’iem zajrzałem do Oficjalnych dokumentów Budowych.
I zgroza !
Za każdym razem pojawiał się ekranik:
Nie odnaleziono serwera
Firefox nie może odnaleźć serwera alicja.homelinux.com.
Sprawdź, czy adres nie zawiera literówek jak np. ww.example.com zamiast http://www.example.com
Jeśli nie można otworzyć żadnej strony, sprawdź swoje połączenie sieciowe.
Jeśli ten komputer jest chroniony przez zaporę sieciową lub serwer proxy, sprawdź, czy program Firefox jest uprawniony do łączenia się z Internetem.
Nie dość, że dokumenta wywieźli do Kassel, to jeszcze mnie zdradziecko odcięli od internetu jakimś examplem !
UWAGA,UWAGA:
Poszukiwana/Poszukiwany:
poszukuje sie osoby ” ukrywajacej” sie pod pseudonimem Alicja-Irena.
Wyszla z budy i dotad nie powrocila.Ostanio widziana w okolicach Nagasaki,
albo Hiroszimy.Podrozuje w towarzystwie osoby plci meskiej.
Ktokolwiek zna miejce pobytu w/w proszony jest o dyskretne przypomnienie,ze budowniczowie czekaja na c.d. opowiesci!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Smadny z Jalowcowa jak zawsze pod reka,o ile jej nie zjadly dwa wyliniale lwy 😉
😆
orginal_replica pisze: Firefox nie może odnaleźć serwera alicja.homelinux.com.
Może trzeba zmienić na alicja-irena.homelinux.com?
Albo Buda została cyber-zbombardowana przez cyber-wilki? Albo obsikana niechcący na wznak przez nieznanego, orginalnego replikanta?
Wiem, wiem. Muse w końcu siednąć i piknie poaktualizować linki. Ba jak by co – oficjalne dokumenty budowe som na Aleckowyk stronak, cyli tutok http://bartniki.noip.me/news/Galeria_Budy/Dokumenta/ 😀