Mikołajek po góralsku
Od rozu godom, ze autorem dzisiejsego wpisu bardziej jest pon Antoni Kroh niz jo, choć pon Kroh jesce nic o tym nie wie i jeśli nie cyto Polityki w internecie, to być moze nigdy sie nie dowie. Jeśli ftoś nie zno pona Kroha, wyjaśniom, ze to historyk i etnograf, ftóry Podholem i Beskidami sie interesuje, a takze dobrym wojakiem Szwejkiem. Napisoł o nasyk górak i górolak pare ksiązek, na przykład takom pod tytułem „Sklep potrzeb kulturalnych”. Jest to tako pikno rzec, ze nie mogłek jej na swoim blogu przemilceć i wiedziołek, ze prędzej cy później bede musioł jakiś wpis jej poświęcić. No to poświęcom teroz. Jeśli kiesik te ksiązke chycicie, nie puscojcie jej, dopóki nie przecytocie. A kie bedziecie cytać, uśmiejecie sie sakramencko. Na pocątku pon autor swoje własne dzieciństwo zbocowuje. Pise, jak to kie był małym chłopcem, to jakosi paskudno astma go męcyła, więc wysłano go z Warsiawy, ka mieskoł, do ciotki mającej chałupe w Bukowinie Tatrzańskiej. Tamok mały pon Krohicek mioł se wdychać zdrowsego powietrza niz to stołecne. No i reśte dzieciństwa, a takze wcesnom młodość właśnie w Bukowinie spędził, chodził hań do bukowińskiej skoły, a za kolegów mioł ocywiście samyk górolicków. Jednego z tyk kolegów wspomino tak:
„Stefan z mojej klasy, syn rzeźnika, zapytany na biologii o rolę skóry w organizmie, zadumał się, uczynił nieokreślony ruch ręką, westchnął, po czym odpowiedział z głębi serca: – No coz, panie. Skóra je bars cłekowi potrzebno. Skóra jak worek. Kieby cłek ni mioł skóry, a seł gościńcem, to godom wom, siyćke flaki by sie za nim ciągły. Hej, to by beło bars płóno.
Bars płóno. Coz wom więcyj godoć. – I usiadł. Po lekcji mówił, że dwójka, co ją dostał, to była wielga krziwda, bo on przecie powiedzioł scyrom prowdę, ale niekze ta, nie bedym sie przecie z głuptokiem wadzieł.”*
A oto, co pon Kroh pise o jednej ze skolnyk kolezanek z Bukowiny:
„Marysia od Miedziaka miała rozwiązać równanie z dwiema niewiadomymi. Wstała, podniosła głowę i powiedziała hardo: sesnoście. – Jakie szesnaście, skąd szesnaście? – dopytywała się pani Olędzka, dobra i cierpliwa pani. – Ne dy godom wom, sesnoście, coz
jesce fcecie? – Chcę żebyś powiedziała, skąd wzięłaś ten wynik, jak do tego doszłaś. – Ej, pani, telo tam beło tego pluhastwa, nie wiedziałak co robić, tok to siyćko wziena i w kurwe dodała i mocie. – Marysia pewnie do dziś nie wie, dlaczego pani Olędzka zaczęła wtedy krzyczeć. Taż sama Marysia napisała wypracowanie o księdzu Ściegiennym, że ‚reprezentował nurt plebejsko-rewolucyjny w walce o wyzwolenie narodowe’. Przeczytała i usiadła, ponieważ uznała, że spełniła, czego od niej żądano. – Marysiu, wstań i wyjaśnij, co to znaczy – powiedziała pani Olędzka, więc Marysia wstała i wyjaśniła, że wypracowanie na pewno jest dobre, bo przepisane z kalendarza, można się nie obawiać. Pani na to, że Marysia sama powinna napisać wypracowanie. Marysia na to, że przecie sama napisała. Pani, że nie napisała, tylko przepisała. Marysia, podenerwowana: Ne dy włośnie! Samak przepisała.
Pani: siadaj, dwója. Marysia: Dwója, to dwója, niekza ta.”**
Na mój dusiu! Ta Marysia to musioł być wielki talent! I matematycny, i literacki! I pomyśleć, ze jacyś naucyciele niesprawiedliwymi dwójami ten talent zmarnowali. Eh, kielo rozy se o tym przyboce, to nóz w kieseni nie otwiero mi sie ino dlotego, ze nimom ani noza, ani kieseni.
A w tej Bukowinie był jesce taki Stasek. Całkiem zdolny był z niego matematyk, choć nie jaz tak, jak z Marysi.
„Miałem wtedy trzynaście lat.” – opowiado pon Kroh – „Staszek, z którym siedziałem w jednej ławce, miał szesnaście, bo zimował w czwartej, piątej i szóstej klasie. Był bardzo silny i bardzo dobry, ale miał okropne życie, ponieważ nienawidził ułamków, wypławków, Łokietków i innych głupot, które codziennie w niego wmuszano. Absolutnie nie był w stanie zrozumieć, dlaczego 1/2 i 2/4 to tyle samo. Usiłowaliśmy mu pomóc, aż Marysia wpadła na pomysł: – Stasek, dy przecie pół litra gorzołki i dwie ćwiartki gorzołki to telo samo. – Staszek uśmiechnął się. – Maryśka, aleś ty głupio! Przecie kie tato wypijom dwie ćwiortki, to sprzedom dwie butelki, a kie pół litra, to ino jednom. – Dobre, ale twój tato wypijo telo samo gorzołki, cy mu dać pół litra, cy dwie ćwiortki! – nie dawała się Maryśka. – Nie godoj, Maryś, dy przecie nie wiys, jako mój tato pijom. – Na tym dyskusję o ułamkach zakończono.”***
O wielu jesce inksyk ciekawyk rzecak pon Kroh w tym „Sklepie potrzeb kulturalnych” pisoł: o drodze-duchu z Jaworek do Piwnicznej, o miłości ceprów do góralscyzny, o hyrnej legendzie jakoby w cas okupacji jeden górol umknął hitlerowcom wyskakując z kolejki linowej … Kiebyk przepisoł tutok syćko, co mi sie w tej ksiązce podobało, musiołbyk chyba 99 jej treści przepisać. A wte ftoś mógłby słusnie zarzucić mi, ze pogwałciłek syćkie mozliwe paragrafy prawa autorskiego. Dlotego ogranicyłek sie do trzek fragmentów z rozdziału zatytułowanego „W szkole”. I tutok mom ino takom jednom uwage: mi sie widzi, ze tytuł rozdziału nie powinien brzmieć „W szkole”, tylko: „Mikołajek po góralsku”. Hau!
P.S.1. Boce, ze mieliśmy unikać tutok ostrzejsyk wulgaryzmów. Ale tym rozem nie mogłek. No, po prostu nie mogłek. Nie mogłek nawet zastąpić dzisiejsego wulgaryzmu literkom „k” z trzema kropeckami. Kiebyk to zrobił, zburzyłbyk całom piknom konstrukcje Marysinej wypowiedzi.
P.S. 2. A tak w ogóle to idąc za przykładem Marysi odwołuje to, co napisołek na pocątku, ze autorem dzisiejsego wpisu jest głównie pon Kroh. To jo jestem autorem 🙂 Sam syćko napisołek … to znacy sam przepisołek … ale przecie co za róznica? 🙂
P.S. 3. Momy w budzie nowyk gości: Takatamecke i Docencicka z Kragu. Powitać piknie! 🙂
* A. Kroh, Sklep potrzeb kulturalnych, Warszawa 1999, s. 33.
** Ibidem, s.34.
*** Ibidem, s. 34-35.
Komentarze
Dzięki Owcarecku za twój nowy wpis , a właściwie pana pana Kroha. Podczas mojego długiego pobytu w Kościelisku zaprzyjażniłem się z wieloma nauczycielami z kościeliskiej szkoły i zawsze gdy spotykaliśmy się przy flasce to opowiadali zdażenia ze szkoły z udziałem uczniów i wybitnych pedagogów . Zawsze było o czym gadać i nie kończyło się na jednej flasce…
Trochę poprawiłes mi humor, bo umnie z nim nie bardzo.
Miś żyje, ale jest coraz słabszy i z leczenia pewnie nic nie będzie.
trzymak się Mis, trzeba mieć nadzieję
Nie czytałam żadnej książki o Mikołajku, rozumiem, że mam żałować.
Z drugiej strony, syćkich nie przeczytam.
Logika Marysi, jak to Marysi – wiem cosik o tym, chocia jo lubiłam matematykę.
Do Misiecka:
Nie daj się smutkowi, dopóki piesio żyje jest nadzieja.
mt7, książek o Mikołajku nie jest wcale tak dużo – 5 tylko oryginalnych książeczek plus tom opowiastek, który wyszedł jakieś pół roku temu. Nie wszystkim do gustu przypada ten rodzaj humoru, ale mnie przypadł bardzo – to jedna z ulubionych książek mego dzieciństwa :). Polecam chociaż jedną przeczytać :).
Misiu, dum spiro, spero (póki życia, póty nadziei – w wolnym tłumaczeniu). Trzymam kciuki za piesia, bo sama wiem, jak to boli, kiedy musisz patrzeć na cierpienie ukochanego zwierzaka i nie możesz nic poradzić… Mnie poprzednia psina, dwunastoletni doberman koloru czekolady, zszedł na rękach ze starości… i wiem, jak to boli, kiedy nie można nic zrobić…
Moja obecna Hera też łapie kleszcze na potęgę, a futro ma takie, że trudno coś wypatrzeć. Wysmarowałyśmy ją jakąś mazią na te paskudy i na razie działa (tzn. paskudztwa zostają na futrze, nie włażą dalej). Ale jedego z nich sprzedała mojej mamie, co nie było ładne z jej strony…
Trzymaj się, Misiu!
Ale dum spiro spero, Misiu!
„Ta Marysia to musioł być wielki talent! I matematycny, i literacki! I pomyśleć, ze jacyś naucyciele niesprawiedliwymi dwójami ten talent zmarnowali”
Tak to jest własnie kiedy w młodości człowiekowi marnuja przyszłość. A beło tak: jakoś ze trzi tyxnie przed pirszom Komuniom bełem samojeden w chałupie. NUdzieło mnie sie pieruńsko (choc może jeszscze tak tego nie formuowałem) i zaczenem sie bawić takom szapilkom do włosów mojej Mamy. Cosik dam dłubałem, wygimałem i piknie. Naroz coś mnie pokusiło coby wetknąć jom do gniazdka elektrycznego. WETKŁEM. O kruca! ale walneło. Ćmok sie zrobieł przed oczami, płacki sie puścieły. Elektryka wysiadła (znaczy korki „wywaliło i potem trzeba było „watować”).
Po niedługiem czasie rodzice wrócieli i zobaczyli co sie stało . Udzielili mi odpowiedniej „nauki” (pozwólcie, że w szczegóły nie będę wchodził, choć może są ciekawe). Od tamtych pór juz sie do prondu nie dotykałem – do dziś tak zostało. Brutalnie została przerwana moja kariera naukowo-doswiadczalna :roll.
A mogłem być jakimś naukowcem abo co.
Dorośli som niesprawiedliwi 🙁
Olecko, mówiąc „syćkich” miałam na myśli książki w ogóle.
Nazamawiałam na przestrzeni ostanich lat i otrzymałam w prezencie tyle książek, że nie jestem w stanie ich przeczytać, a tu coraz nowe oferty.
Okazuje się, że do czytania trzeba mieć wolną duszę i serce, przynajmniej w moim przypadku.
Może jeszcze kiedyś się przydarzy, że jakoweś mikołajkowe przygody przeczytam.
Nie płakusiaj, Zbysecku, nie płakusiaj.
My wiemy, że w głębi jestestwa jesteś wielkim naukowcem.
Tej prawdy nic nie przesłoni, więc uśmiechnij się do nas 🙂
No, lecę. Pa!
Tak w głębi jestestwa jestem naukowcem. Tylko tak głęboko , że dna nie widać. Znaczy „bezdennym” naukowcem jestem ;-).
A ja Cie, Misiu2, nie bede karmil nadzieja, jesli czujesz – a mysle, ze czujesz – ze Toje zwierze ukocahen bliskie jest tej Wielkiej Psiarni z Niebie. Pamietaj, ze jestesmy, Wam, ludziom, wypozyczani tylko na chwile z nieba i Wy nam zawsze musicie za to zaplacic wlasnym rozbitym sercem – za wszystko cosmy Wam dali.
Wiec siedz sobie przy Misiu, glaszcz go po lbie i mow mu jak go kochales i kochasz.
A jesli stanie sie cud i Mis ozdrowieje, to pamietaj komu sie zawsze nalezy ten ostatni kawalek szynki czy ta chrzastka z cieleciny. Pamietaj, kto byl taki bliski odejscia.
Bardzo Ci razem z Pancia moja wspolczujemy.
Witojcie moi ostomili!
Niekze Wom Ponbócek wynagrodzi za pamięć i scere zycenia dlo mnie i dlo Waweloka!
Postarołek sie barzo i dorwołek sie do interneta na telo, coby przecytać Wase zycenia.
Jesce roz – serdecne dzięki!
Kie ino bede mioł sposobność, od razu Wom opise jako to razem ze Smokiem obchodzilimy nase urocystości – nie bójcie sie!
A teroz pozdrowiom Wos syćkik! 🙂 🙂 🙂
Dzień dobry,
no właśnie, te kariery naukowe przerwane przez niecnych dorosłych! Podobnie jak Zbysek przeprowadzałam doświadczenia z prądem, usiłując już to paluchy wetknąć do kontaktu (paluchy małego człowieka są małe!), już to druty Ciotki Janki . Z podobnym skutkiem. Zadnego zrozumienia, tylko awantura, krzyki i zakazy! Acha, siostrą też potrzepało, bo się mnie trzymała i stąd się nauczyłyśmy na sobie, że człowiek jest dobrym przewodnikiem, cud, że na dobre nami nie prasło.
Misiu2, poki życia, póty nadziei. Jak dotąd wytrzymał, to kto wie – a że wymęczony, to oczywiste. Mam nadzieję, że powoli zacznie nabierać sił. I pomyśleć, żeby taka mała zaraza wielkości ziarnka maku tyle szkody narobiła.
Pytanie: Mikołajek? A skąd Mikołajek, bo ja nie kapuję, skąd tu się nagle ten Mikołajek wziął?
http://siedmiorog.pl/k2022_mikolajek_
ot takie krótkie, ale bardzo treściwe historyjki z życia pewnego francuskiego młodziana wzięte. Jako dzieciak czytałam zarykując się ze śmiechu.
Bo Pan Kroh napisal Mikolajka po goralsku – patrz tytul felietonu Owczrakowego. A Mikolajek to byl bohater takiej francuskiej ksiazeczki panow Goscinnego i tego drugiego, jak mu tam. A ostatnio corka jednego z tych panow znalazla tlumy niewydanych opowiastek o Mikolajku i wyszedl z tego caly gruby tom. Moja Pancia to tego nowego Mikolajka sprowadzala w przemyslowych ilosciaich na prezenty dla wszyskich swoich kum wychowanych na Mikolajku. Sama sie wychowala na „Jezdzcu bez glowy”, „Skarbach Krola Salomona” oraz powiesciach Dickensa. Powazne dziecko, powazna kobita.
Tak, Kocie – tylko jak ktoś nie zna Mikołajka, to mu patrzenie w tytuł nic nie da. Niestety, nie znam.
Sobie zerknę na sznureczek od Mieciowej za chwilę, bo pranie w pralni, a i farba na głowie…
Borsuczku, rzuciłeś okiem na sznureczki, które do swoich zdjęć podaje mt7? Te google wydają mi się lepsze od Onetu, otwierają się szybko i jakoś lepiej to wygląda. To w nawiązaniu do Twoich zdjęć z Francji.
OK, farbę zmyć i udawać, że to naturalny kolor…
Ten drugi od Mikołajka to był Sempe’. Sama się na tym wychowałam, moje dzieci też, teraz czeka na wnuczkę, razem z tym nowym tomem. Mam też
„Mikołajka w szkole PRL” Maryny Miklaszewskiej& Masława, podobne w klimacie i ilustracjach. O mrocznych czasach stanu wojennego w szkole.
Misiu2, trzymaj się.
http://eko-fan.waw.pl/mikolajek.htm
Alicjo tu masz fragmenty książeczki o Mikołajku na wakacjach z oryginalnymi rysunkami.
Pędzę na walną nasiadówkę 🙁 zajrzę do Was, jak mnie wypuszczą
A ja Mikołajka odkryłam dopiero niedawno. Zaczęłam od tych niewydanych wcześniej historyjek i też zarykiwałam się nieźle. 🙂
Jak to się stało, że mnie Mikołajek ominął?! zerknęłam na stronę od Mieciowej (dzieki!) i nic mi się nie kojarzy! Gdzie ja byłam, kiedy czytało się Mikołajki?! Pomijając tego Mikołajka w PRL, bo wtedy już mnie nie było. Zostawiam to na wieczór – nie zapracowuję się, ale trochę trzeba ogarnąć…
Owczarku, wpis jak zwykle świetny, opowieści genialne, wylgaryzm nieodzowny był, więc bez wyrzutów sumienia.
Zbysku, może to i lepiej, że te doświadczenia z prądem zawiesiłeś na takim etapie, bo nie wiadomo, co by dalej było.
Mikołajek, jedna z książek dzieciństwa grzesia ulubionych. Alicjo, musisz przeczytać:), warto.
Pozdrawiam dla wszystkich od zaspanego, Breakoutu słuchającego, winko czerwone popijającego do późnego obiadu czyli ode mnie.
Tu są te odnalezione, o których Mordechajeczek z Pańcią:
http://www.znak.com.pl/book.php?id=1608
Ja też Alecko nic o Mikołajku w dzieciństwie nie słłyszałam, widocznie miałyśmy inne dzieciństwo.
Cytat z Wiki:
„Rene Goscinny i Jean-Jacques Sempé w latach 1959-1965 co tydzień publikowali historyjki o Mikołajku dla Sud-Ouest Dimanche”
Publikowali we Francji, więc zakładam, że w Polsce najwcześniej pojawiły się książki pod koniec tego okresu. To ja już byłam dorosłą panną i TEN Mikołajek nie zawracał mi głowy.
Kiedy moja Pancia jest w nastroju lirycznym, to zwraca sie do mnie tekstem z Mikolajka : szuszu de la metress. Tak nazywano Alcesta bodaj.
O tak Mikolajki jak najbardziej!!
Czytalam chyba ok.65r.Piekne ksiazki.Pamietam,ze zasmiewalam sie do lez.Zreszta jak teraz,po przeczytaniu fragmentow ksiazki przytoczonej przez Owczarka.Bede jej szukac,bo niestety nie znam 🙁
Misiu2- kiedys moi rodzice kupili za pol litra psa.Nazwali go Barii.Lekarz weterynarz ile razy go widzial,przepowiadal rychly jego koniec.A psisko choc chorowite dociagnelo do 13 -u lat! Moze i z Misiem nie bedzie tak zle?
Trzeba miec nadzieje 😀
Tymczasem pozdrawiamy cie serdecznie.
Jeszcze do Owczareczka:
Ja nie wiedziałam, że dzieci kiedyś tak mówiły – chodzi o wulgaryzmy. Myślałam, że to współczesny obyczaj, że małe dziewczynki bawią się na huśtawce i używają języka woźniców.
Taka gorzka uwaga, już kiedyś to ćwiczyliśmy, więc kończę.
Tu, w opowieści pana Kroha, oczywiście na miejscu.
Dobranockuję dzisiaj wcześnie, bo muszę się wyspać i zrobić wreszcie jutro porządki. 🙁
Nigdzie nie mogę dostać gęsi, co na nią apetytu Alecka narobiła. 🙂
Borsucek może się już nie martwić:
Buldożery rozpoczęły prace w Dolinie Rospudy
http://wiadomosci.onet.pl/1513205,11,item.html
mt7, nie myśl że przyroda nie leży mi na sercu (patrz nick). Ale w takich sprawach należy używać rozumu, nie pozwalać grać emocjom. Nie wiem, jak ocenić to, że buldożery coś robią – bo nie wiadomo co robią. Z tego co pamiętam – różne warianty obwodnicy w sporej części się pokrywają, szczególnie na początku inwestycji.
Ta sprawa wcale nie jest prosta ani jednoznaczna.
I proszę jeszcze raz – przeczytaj na spokojnie w wolnej chwili materiały tej drugiej strony. Link pod poprzednim wpisem Owcarka.
Borsuczku, błąd popełniono na etapie planowania, bo z doświadczenia własnego wiem, że tzw. planiści mają w tyle ludzi, o przyrodzie nie wspominając.
Twarde upieranie się przy swoim (tędy, bo tędy zaplanowaliśmy), podburzanie mieszkańców miasta, przeciwko tym, którzy bronią dobra wspólnego, to jest dla mnie prawdziwa niegodziwość. Bo nie są winni ci, którzy bezmyślnie planowali, tylko ci którzy protestują.
Obwodnica powinna powstać jak najszybciej, ale świat ma cztery strony.
Znam agumenty stron i samo ustalenie, że to są strony – jest dla mnie fałszywe.
Idę już spać, Borsuczku. Dobranoc.
Emtesiudemecko
nie jest to takie porste jak by się zdawało. Na stronie do której dałem linka znajdziesz porównanie obu wariantów. Poza tym, jeśli się weźmie pod uwagę ukształtowanie terenu, okazuje się że tych możliwości nie ma tak dużo.
Ale to detal – wiesz co jest ważne? Nigdzie nie spotkałem żadnej rzetelnej informacji, będącej dowodem, że wbicie pali zaszkodzi równowadze. Żadnych konkretów. Tego brak, to mi śmierdzi w całej tej sprawie. Węszę manipulację, a być manipulowanym nie cierpię.
Jeśli chodzi o negatywny wpływ wbicia pali, to są za to opracowania naukowe pokazujące coś innego. Takie są. Więc może jeśli ta inwestycja będzie zrealizowana, wcale nie będzie tak źle jak wieszczą niektórzy?
Zobaczymy.
Dobranoc. Jutro ciężki dzień.
Święte słowa, mt7! Poczytałam przed chwilą kawałek tego tekstu od borsuka z poprzedniego wpisu i aż mną potrzepało! To wierutna bzdura, że tego typu prace nie mają wpływu na przyrodę i niczego nie zakłócają! Bardzo mądre są twoje stwierdzenia o „stronach” tego konfliktu!
ej, ja nie pisałem że nie wpływają. Po prostu nie ma dowodów, że wpływają nieodwracalnie. Są za to opracowania naukowe że nie, że odwracalnie. Jak osądzać sprawę, w której jedna strona ma mocne dowody, a druga tylko krzyki?
Ale co mi tam. Co będzie to będzie.
A Pani Borsukowa mi zdrowieje po operacji. Pod moją opieką w domu szybko wraca do zdrowia. I to jest najważniejsze!
Chyba przeoczyłam wpis o operacji Pani Borsukowej. Daj jej, Boże, jak najszybszego powrotu do zdrowia, a tobie, Borsuczku, dużo sił, żebyś się mógł jak najlepiej Nią opiekować ! 😀
bo niepisalem, operacja była tydzień temu, i ten miniony tydzień był naprawdę ciężki. Na szczęście wygląda na to że już wszystko w porządku.
I oby tak dalej! To naprawdę najważniejsze! Wszelkiej pomyślności życzę.
Do mt7 – a ja dzis bylam swiadkiem nastepujacej sceny w centrum Londyny: dwie sliczne dziewczyny, okolo 16 lat, mowiace po polsku. Jedna ma jakies ciezkie pakunki, a druga, wyjmuje jej to z rak, ze slowami: No daj, poniesiemy to razem , bo przeciez kompletnie sie ujeb..sz!
A wszystko powiedziane takim naprawede serdecznym, cieplym tonem.
Przechodzac obok, powiedzilaqm z wyrzutem: Dziewczynki!
A one spojrzaly na mnie nie rozumiejac o co mi chodzi.
Chyba pora umierac.
Dzieciaki nie rozumieją , że np. zaje….e, to słowo, którego nie używa się publicznie, a najlepiej w ogóle. Ja to już się boję zwracać uwagę…
Poczytam sobie Mikołajka do poduchy, może nastrój mi się podniesie.
Słowa wyrażają myśli. Jaka głębia myśli, takie bogactwo słów.
Tak myślisz TesTequ?
Jechałam wczoraj rankiem do pracy. Tłok, ale cisza-wszyscy jeszcze łapią te ostatnie chwile snu. Nagle słychać donośny głos dziewczynki w wieku może 14-15 lat
-Ależ jestem zje….
-A gdzieś się szlajała w nocy i z kim tym razem? – odpowiada jej koleżanka
-Nigdzie, grzecznie spałam, ale zwlokłam się świtem, żeby pojechać do kościoła na mszę za papieża, i gó… z tego, bo był taki zaj… tłum, że zasłabłam i musiałam wyjść (…)
Potem również soczystym językiem rozmawiały o imprezach związanych z rocznicą śmierci papieża i o tym, jak bardzo im Go brak.
Ja dziękuję za taką głębię myśli i bogactwo słów! I to nie jest sprawa ilości wapna w moim wapnie.
Przepraszam, że tak rewolucyjnie od samego rańca, ale wczoraj bardzo późno wróciłam do domu i już nie miałam ochoty i siły na włamywanie się do komputerka.
Mimo wszystko miłego dnia 🙂
Dzińdybry. 🙂
Przepraszam, nie chciałam wprowadzać wątku językowego, tym bardziej, że już go ćwiczyliśmy.
Myślę, że zapanowała taka moda, młodzi lubią szokować dorosłych, nie biorąc pod uwagę konsekwencji w postaci schamienia obyczaju.
No dobrze, ja tam się biere za porządki. Im bardziej się biorę, tym większy bałagan.
Miłego dnia życzę wszystkim. 🙂
emtesiódemeczko, pół biedy, jak ktoś rzuca mięchem w środkach komunikacji publicznej – zawsze kiedyś albo Ty, albo on/ona wysiądzie :). A jak ktoś tak ładnie się wyraża w pracy, a obok siedzę ja? Teraz już przymykam na to uszy, bo jestem w damskiej mniejszości (4 panów i 2 panie), ale na początku byłam lekko przerażona… Na szczęście jest szansa, że wrócę niedługo do swojego pokoiku (bo tu, gdzie jestem teraz, czyli od jakichś 5 miesięcy, jestem „oddelegowana” niekoniecznie z własnej woli i chęci…). Tak że jeszcze trochę cierpliwości i wrócę do siebie, do pokoiku z koleżanką jedną tylko, która „słów nie używa” :).
A tak w ogóle, to dziś mija rok odkąd tutaj pracuję… eheu, tempus fugit…
Olu! To wszystkiego NAJ NAJ-lepszego!! I NAJ NAJ-szybszego powrotu do swojego pokoiku 😀
A mnie strasznie zal doliny Rospudy!
Wierze tym,ktorzy ja bronia.Pracowalam lat nascie w biurze projektow,to doskonale wiem co wplywa na decyzje.Najczesciej pieniadze niestety 🙁
Holendrzy z wielka zazdroscia pokazywali doline rzeki.Nie ma roku,zeby nie pisanao o Bialowiezy i Biebrzy.
U siebie zapaskudzili prawie wszystko.Teraz,jak tylko jakas kura posadzi jajko biegna z tabliczka z napisem „REZERWAT”!
Jest tutaj silna organizacja Natuur Monumenten.Ci poszli po rozum do glowy i jak tylko jest okazja wykupuja tereny i zakladaja rezerwaty przyrody.Chyba jedyny skuteczny sposob ratowania natury!
To co raz stracone,nie wroci.A patrzac na to,co dzieje sie nad morzem(moje rodzinne strony) wlosy staja deba.Polska moglaby uczyc sie na bledach innych,ale nie chce.Wielka szkoda 🙁
Troche sie rozgadalam,sadze ze bedzie mi wybaczone.Pozdrawiam wszystkich z ponurej (teraz) Krainy Wiatrakow!
Ps.A Pani Borsuczkowej duzo,duzo zdrowia zycze!
To jest tekst własnoręcznie przeze mnie przepisany z Tygodnika Powszechnego:
„Któż nie nosi w pamięci postaci z lektur dzieciństwa? Jak wielu z nas chciało zawrzeć przymierze krwi z Winnetou albo odwrócić los Nemeczka? Czy pamiętamy o tym tylko dlatego, że chcemy pamiętać? A może jest tak, że nie potrafimy zapomnieć? Może dorastanie to niekończący się proces – droga, którą dochodzimy do siebie, nigdy nie osiągając celu? W każdym bądź razie wciąż nie opuszczamy bohaterów niegdyś czytanych książek, a raczej: to oni zostają z nami na zawsze.”
Znajduje potwierdzenie w naszych tu wywodach.
Tak sie usmialam z wpisu mieciowej, ze mi Kot M, spokojnie drzemiacy na kolananch, podskoczyl w gore i odszedl w spokojniejsze miejsce.
mt7, podpisac się trzeba obiema rękami pod tym cytatem :). Mikołajka pożyczałam w podstawówce z biblioteki publicznej, która mieściła się w starej willi obok mojej szkoły. Jaki tam był klimat! Aż się chciało czytać, a zwłaszcza chodzić po kolejne książki… Chyba od tamtej pory prześladuje mnie marzenie o własnym domu pełnym książek – nie tylko w oddzielnym pokoiku-biblioteczce, ale w ogóle w całym domu regały z książkami…
Jak to zwykle w takich razach bywa, znalazł się właściciel willi i bibliotekę wysiedlono w mniej przytulne i „kilmatyczne” miejsce… Teraz mieszka w niej (w tej willi, rzecz, jasna:) ktoś tam z naszych polskich celebrytów znany z pierwszych stron gazet, ale oczywiście nie pamiętam, kto… :).
Buon pomeriggio a tutti! Witam was miau i hau, jakem poliglota, ale wyrazow nie uzywam, bom nie motylek. My, koty tez bardzo lubimy ksiazki, zwlaszcza te duzego formatu i najchetniej ustawione w tunel. Te o Mikolajku byly w sam raz jak bylem maly, teraz sie nie przecisne. Obiecalem Wam onegdaj podpisy do moich obrazkow ze swiata. Jak kogo interesuje, to juz sa, do znalezienia tutaj:
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva
Jak mi pazurki odpoczna, to wstawie nowy album wiosenny i bedzie tam jeden owczarek!
Don Alfredo,
wpisz link do tej strony w trzecia rubrykę pod „Dodaj Komentarz”, tam gdzie jest: Strona WWW
Wtedy będzie to link na stałe do Twoich zdjęć i jak ktoś będzie chciał zajrzeć, to wystarczy, że kliknie na Twój nick. Bardzo ładnie to się prezentuje.
Kochana Alicjo,
do nozek sie lasze, pod kolana podejmuje i juz wpisuje! Dzieki, ze mnie, kociego tluka w edukacji internetowej wspierasz. Za to dla Ciebie cytat z jednego pisarza, francuskiego zreszta, Wiktora Hugo:
„Bog stworzyl kota, aby czlowiek mial tygrysa do glaskania”.
A wracajac do Mikolajka, to jego autor, Rene Goscinny bardziej zaslynal komiksami o Asterixie, ktore na tunel dla kota nadaja sie jeszcze lepiej 🙂
Alicjo czy ja mogę tak zrobić z moimi zdjęciami na twojej stronie?
Misiu 2, jak sie piesek miewa?
Boję się jechać do domu, bo rano było bardzo żle …
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Mis2/
Wpisz ten link Misiu2, w „Strona WWW”
Oczywiście ten adres możesz podawać, komu chcesz.
Ile lat ma Miś? Jak młody, może przetrzyma… nigdy nic nie wiadomo.
Don Alfredo-jak słusznie zauważyłeś używam ” wyrazów ” w odpowiedniej
dla tych wyrazów sytuacji,otoczeniu,oraz pod właściwym dla tych „wyrazów” adresem. Chuliganowi,który żąda składki na wiadome
cele,nie powiem przepraszam,pardon ,ale nie mam zwyczaju wspomagać
finansowo zdeklarowanych alkoholików , tylko walę prosto z mostu–
–spadaj taki owaki,bo jak strzelę w szczenę to resztki trzonowych których ci jabole nie wyżarły,czwórkami wymaszerują przez kiszkę stocową.
Istnieje ryzyko,ale jak do tej pory to działa.Trzeba tylko to eleganckie
zdanie wygłaszać z miłym uśmiechem.
Nie powiem o kłamcy,że ten pan mija się z prawdą–przecież KŁAMIE
w żywe oczy i tak to należy nazywać.
Rozumiem,że taki graf ja Don Alfredo,ma na wyposażeniu osobistym
osobistego bodygarda,który tymi rencami spracowanymi na treningu
usuwa podobne,życiowe przeszkody,ale ja prosty Motylek radzić muszę
sobie sam,więc kiedy trzeba–używam 😀
Don Alfredo ma pazurki ostre, Motylku – łatwo mu mówić, dziabnie przeciwnika taką bronią i nie musi się uciekać do wyrazów! Ja zapuszczam, ale w mojej pracy to przeszkadza i nigdy się nie dochowałam godziwych. A dzisiaj myję okna i właśnie złamałam jeden kapkę dłuższy 🙁
I użyłam , ehum… wyrazu.
Sprawa jest prosta–każdemu po zasługach.
Dlaczego mam literacką polszczyzną wygłaszać tekst o objętości małego referatu,aby komuś powiedzieć,że jest łobuz i złodziej? Od tego
są dyplomaci,daleko prościej powiedzieć kilka słów powszechnie
znanych,tradycyjnych o jednoznacznym znaczeniu – i wszystko jasne.
Tekst,który cytowałem w Grafowi Alfredo i tak został napisany
literacko,oryginał jest dużo bardziej jednoznaczny.
A tak po prawdzie –wszyscy klną,nie wszyscy się do tego przyznają.
To jest ta sama sytuacja,co z właścicielami psów,wszystkie psy
sypiają razem z właścicielami,tylko nie każdy posiadacz psa domowego
do tego się przyznaje.Ot,zakłamane konwenanse i tzw.poprawność 😀
Może i wszyscy klną (choć nie jestem tego pewna), Motylku, ale problem chyba tkwi w tym, że dla części ludzi przekleństwa są sposobem na wyrażanie wszystkiego… 🙁 Co tacy ludzie mówią, kiedy się naprawdę wkurzą? Czym taki komunikat różni się od języka, jakim się posługują w innych sytuacjach? Słyszałam kiedyś stwierdzenie, że nędza tego języka jest odzwierciedleniem nędzy stanu ducha i myśli… I chyba coś w tym jest…
Miś 22.09.2002 – 03.04.2007
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Mis2/Gory_i_nie_tylko/moj_mis1.JPG
Ojojoj, znowu trafilem Motylka w czule miejsce. A jakby czytal uwazniej, to by zauwazyl, ze napisalem motylek z malej litery, a gdziezbym smial Budowego Motylka tak postponowac? Mialem oczywiscie na mysli tego paskudnego motylka, co ma wszystko w ….
Drogi Motylku, podziwiam sile Twoich argumentow i mam nadzieje, ze na nie nie zasluze. Bo jak pomysle, ze Baboczka mi po matieri pojedzie, to az pazurki cierpna…
Nigdy nie uzywam „wyrazow”. Jestem znacznie bardziej zabojczy gdy wyniosly: odwroce sie na lapie i wychodze z domu.
A przeprosiny musza byc konkretne: uczciwe wyszczotkowanie niebieska szczotka albo uczciwa porcja pasztetu brukselskiego. A nade wsyztsko musi byc okazana szczera skrucha za przewinienie.
Pancia czasami rzuci mocnym slowem, ale po pierwsze w odpowiednim towarzystwie, a po drugie – nie pochwalam tego.
Misiu2,
ale permanentnie wpisz ten adres, co Ci wyżej podałam, w tę rubryczkę „Strona WWW”, wówczas zrobisz się na czerwono i każdy kto kliknie na Twoj nick, znajdzie się w Twojej szufladzie w Galerii.
Co z Misiem, jakieś wieści?
A propos – wszyscy, co mają swoją szufladę w Galerii Budy moga tak zrobić, tylko po tym adresie za ukośnikiem wpisać nazwę swojej szuflady:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Ana_z_Krainy_Wiatrakow/
potem/Galeria_Budy/Basia
” /Gosicka
” /Mieciowa
” /BlejkKot
… i tak dalej. Kto chce, niech sobie wpisze. Zaczerwienimy się wszyscy 🙂 No, przynajmniej ci, co załozyli sobie szufladki.
A mocne słowo aby miało swoją moc, powinno być użyte w odpowiednim czasie, miejscu, sytuacji i nieczęsto, bo straci moc.
Zostały mi 3 okna, wracam do kieratu. Life is brutal.
Ja też dzisiaj przy okienkach hulałam, a potem rzuciłam się na lepienie pierogów… Z kapustą były… Ilości niehurtowe… Mniam! 🙂
Profesorku, ja wiem, ze po czasie, ale i tak chce Ciebie i Waweloka imprezowo usciskac i wybuziac (zaraz mi sie siegnie za niepolski polski 🙂 )
Mnie znowu porwalo na caly zapiatek z poniedzialkiem wlacznie, bo pogoda byla wspaniala, roboty od groma i dzieci towarzystwa stesknione.. ale juz jest troche lepiej i na chwilke komputer wlaczyc mozna i doczytac.
Olu droga, nie udalo mi sie zadnego politimena upolowac, ale bede jeszcze probowac. Nic sie tutaj na tym naszym zachodzie nie dzieje,wiec sie paskudy rozleniwily i po miescie chodzic nie racza…
Ja wspomnianego Mikolajka tez niestety nie znam, ale jego tworcow to juz znam calkiem dobrze… Nie wiem tylko czy oni maja cos wspolnego z ostatnio wyswietlanym filmem o Asteriksie. A dodam, ze film ow o Wikingach jest (gdyby ktos sie nie orientowal), wiec o chlopie moim i pobratymcach jego 😀
MisiuDwa zycze Twojemu Misiowi powrotu do zdrowia.. nie musi byc szybki, oby tylko calkowity i bezbolesny byl! I jak ktos wczesniej wspomnial, to choc wstyd sie przyznac, mnie tez bardziej ciemiezonego zwierzaka zal niz ludzia (oczywiscie w przypadku, gdy ludz mi bliski nie jest).. i przez to zawsze rycze na filmach w nieodpowiednich momentach.
Ale jeszcze raz powtorze, niech Mis wraca do zdrowia!
Wybacz Borsuku, ze po Misiu na Twa Zone kolej, ale chronologicznie lece. To nie znaczy oczywiscie, ze jej w mniejszym stopniu zdrowia zycze. Wrecz przeciwnie..
A co do uzywania brzydkich slow to chyba faktycznie kazdemu od czasu do czasu sie zdarzy. Oby tylko w nalog nie wpadlo. A jesli juz wpadnie, to znam wspaniala kuracje odwykowa (wyprobowana na wlasnej skorze). Otoz stawia sie w kuchni na stole swinke-skarbonke i do tej swinki wrzuca sie 5 koron/1 zlotowke/1 dolara – jak kto woli – za kazde wypowiedziane niecenzuralne slowo.. Po dwoch dniach takich slow juz sie nie uzywa 😉 A zebrane pieniadze przeznaczyc mozna na ww cele charytatywne lub poprostu obzarstwo 🙂
Dobra, bo sie rozpisalam okrutnie. Odejde na chwile, co byscie i Wy mogli cos skrobnac 🙂
Papa
wyglada na to, ze wszyscy sie oknami zajeli :D.. czy czyms podobnym…
to ja tez uciekam i dobrej i spokojnej nocki zycze
pa
Mrrrał!
Witam wieczorrrnie!
Z ‚Mikołajkiem’ mam pewien problem.
Mianowicie jakiś rok temu próbowałem ‚sprzedać’ książkę moim kociętom.
I wynik był taki trochę nie za zbytnio 😕
To znaczy owszem, książka miła, sympatyczna, i zabawna, ale… dla wapna tylko (znaczy: dla nas, dorosłych kotów)
Natomiast kocięta zamiast relaksu doświadczały… stresu 😮
‚Tato! Ale przecież oni są niegrzeczni!’
‚A tego Alcesta to ja bym… [cenzura]…’
‚A ja bym poskarżyła do Pani!’
A rodzice tymczasem hihihi hahaha…
No krótko mówąc niewychowawcze to było.
Myślę, że po prostu trzeba poczekać.
Spróbujemy jeszcze raz – za jakiś czas.
A teraz wyobraźcie sobie Szanowni Blogowicze, że odpalam kociaczkom na dobranoc „Sklep potrzeb kulturalnych” imć Pana Antoniego Kroha.
Aż sam się boję 😐
A tak przy okazji… czy ‚kruca fuks’ to wyrażenie dopuszczalne u dzieci w sferach góralskich?
Bo my tak zwane wyrazy u dzieci staramy się tępić.
Ale ‚krucafuksa’ używają i… jakoś nikogo to nie razi.
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
P.S. Pani Borsuczkowej zdrówka życzenia proszę przekazać 🙂
Kot Mordechaj napisał:
A ja Cie, Misiu2, nie bede karmil nadzieja, jesli czujesz – a mysle, ze czujesz – ze Twoje zwierze ukochane bliskie jest tej Wielkiej Psiarni w Niebie. Pamietaj, ze jestesmy, Wam, ludziom, wypozyczani tylko na chwile z nieba i Wy nam zawsze musicie za to zaplacic wlasnym rozbitym sercem – za wszystko cosmy Wam dali.
Wiec siedz sobie przy Misiu, glaszcz go po lbie i mow mu jak go kochales i kochasz.
Wielkie dzięki za twoje słowa bo były dla mnie w tym trudnym czasie wielką pociechą .Misia już nie ma . Zostały kudły na dywanie, parę zdjęć i rozbite serce. Nie upilnowałem , nie zamknąłem do żelaznej klatki 2×2 m by chronić przed robactwem tylko pozwoliłem biegać leżeć na trawie i wygrzewać się na słoneczku Niestety za taką wolność płaci się najwyższą cenę.
Miś 2
Tak miało być.
Nie możesz mieć do siebie żadnych pretensji.
A Ty myślisz, że skąd wziął się mój NICK?
Pozdrawiam
Radecki
(Ten raz jeden Blejk Kot pozwolił mi tu się wpisać)
Misiu2, współczuję.
Och, Misiu, jest nam tak smutno……… Pewnie mial d o b r e zycie,
Calujemy Cie.
To wstrząsające, żeby z powodu kleszczy ktoś chorował lub umierał. Jakoś trudno mi to przyjąć do wiadomości.
Serdecznie Ci współczuję Misiu, bo wiem, że odejście stworzenia, za które człek czuje się odpowiedzialny i do którego się przywiązał, jest bardziej bolesne niż chciałoby się przyznać.
Misiu2,
nie wiem co Ci napisac!
Tez przezylismy podobne chwile,straszne i smutne………
Trzymaj sie,myslami jestesmyz Toba 🙁
Ja się na temat wulgaryzmów i przeklinania nie chcę wypowiadać, bo mam bardzo swobodny stosunek do tego, chyba, że wiem, że ktoś sobie nie życzy, to nie przeklinam.
Ale czasem się nie da nie kląć, a czasem to sposób na odprężenie się.
Ale za to umiem pisać długie i nudne teksty, nie używając żadnych przekleństw. No, ale pisanie to co innego.
A apropos młodzieży, to jest różnie, ja już nie młodzież, ale wiem, że za moich czasów też się przeklinało i to już własnie w wieku 14-15 lat, nie wszyscy, niektórzy,ja wtedy raczej nie:), nie wiem jak dziewczyny, teraz jest gorzej, no, ale takie życie.
Zresztą jak się popatrzy na fora młodzieżowe czy ogólnie dostępne portale,jak młodzież nie umie pisac, jakiego obrzydliwego języka używa, i nie chodzi mi o wulgaryzmy, tylko o błędy i różne takie rzeczy.
Albo na polityków, skąd tacy analfabeci się biorą?
Oni oficjalnie nie przeklinają, ale ja przeklinam jak słyszę te wszystkie ,,proszę panią”, ,,patalogie”, ,,włanczać”, to obrzydliwe akcentowanie u Marcinkiewicza, wymowę Kaczyńskich, bełkot Gosiewskiego. jak tu nie kląć:)
A co mnie drażni najbardziej w języku młodzieżowym czy raczej pseudomłodzieżowym to słówko ,,zajefajnie”.
To już wolę sto razy bardziej, to słowo za które blejk kot zbesztany kiedyś został i którego budowicze nie lubią.
Do Misiecka
Coz pedzieć, Misiecku. Zol …
Kiesik na Turbaczu najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej pedzioł, na Tetmajerze opierając sie zreśtom: „Wse wiyrchować nie bedzies, ale coś uwiyrchowoł, to twoje”. Ty, Misiecku, od pocątku wiedziołeś, ze wse mieć Misia nie bedzies, ale coś go mioł, to Twoje i nifto Ci tego nie zabiere.
Na przekór przeciwnościom losu uśmiechnięto kufa 🙂
Do Borsucka
Piknie, ze Poni Borsuckowa zdrowieje. Niek zdrowieje dalej, i to warkto! 🙂
Do EMTeSiódemecki
Mikołajek mo jednom zalete – do sie go przecytać w jeden dzień. Ino przypuscom, EMTeSiódemecko, ze jak jednego Mikołajka przecytos, to wartko sięgnies po następne. Ocywiście to ino mojo owcarkowo hipoteza.
A ten tekst z Tygodnika Powszechnego mioł mi kiesik posłuzyć, do napisania, ze oto Tygodnik Powszechny poseł w nase ślady i zacął dziecinnieć. Ale jakoś nie dało mi sie tego uskładać w sensowny wpis, więc dołek se spokój. Dobrze więc, EMTeSiódemecko, ze chociaz Ty tutok o tym artykule zbocyłaś 🙂
Do Olecki
„to jedna z ulubionych książek mego dzieciństwa”
I mojego scenięctwa, Olecko. Ale niecałe trzy roki temu popełniłek jednom nieostrozność: przecytołek jedno z opowiadań Mikołajka na głos syćkim zwierzętom we wsi. Słuchace tak sie trzęśli ze śmiechu, ze zaroz cały kraj obiegła wiadomość o trzęsieniu ziemi na Podholu 🙂
Do Zbysecka
Zbysecku, EMTeSiódemecka mo racje – w Tobie drzemie wielki naukowiec. A im bardziej drzemie, z tym więksym hukiem sie obudzi, dokładnie tak jak to jest z budzeniem sie wulkanu po długiej drzemce. I kie ten naukowie w Tobie sie obudzi, to od rozu wynojdzies i wehikuł casu, i rakiete międzyplanetarnom, i perpetum mobile, i jesce pare inksyk fajnyk rzecy 🙂
Do Mordechajecka
„Pamietaj, ze jestesmy, Wam, ludziom, wypozyczani tylko na chwile z nieba i Wy nam zawsze musicie za to zaplacic wlasnym rozbitym sercem – za wszystko cosmy Wam dali.”
Smutne, ale prowdziwe, Mordechajecku. Na scynście z ludzkiego nieba do zwierzęcego na pewno nie jest daleko. Na pewno nie więcej jak 5-10 minut na piechote 🙂
Do Profesorecka
Cekomy, Profesorecku, na dalse relacje Twoik spotkań z Wawelokiem. Piknie cekomy! 🙂
Do Alecki
„Mikołajek? A skąd Mikołajek”
Moze pódź, Alecko, tropem asteriksowym? Bo ojciec Asteriksa i Mikołajka jest ten sam. I nicym pona Kopernika polskie go zrodziło plemie.
„A dzisiaj myję okna i właśnie złamałam jeden kapkę dłuższy I użyłam , ehum? wyrazu.”
Moze KOGUCIA NOGA? 🙂
Do Mietecki
„ot takie krótkie, ale bardzo treściwe historyjki z życia pewnego francuskiego młodziana wzięte.”
Ano francuskiego. Ale z treści opowiadań wyniko, ze skolno dziatwa – cy to Francja, cy to Polska, cy Burkina Faso – wsędy jest tako samo 🙂
Do TyzAlecki
„‚Mam też ‚Mikołajka w szkole PRL'”
Tyz pikny! Choć inacej cytało sie za PRL-u, inacej teroz. Mój baca mioł kasi jesce podziemne wydanie tej ksiązecki z roków osiemdziesiątyk 🙂
Do Gosicki
„A ja Mikołajka odkryłam dopiero niedawno.”
Wozne, ze odkryłaś, Gosicko. Teroz juz sama wies, kielo smiechu byś straciła, kiebyś nie odkryła nigdy 🙂
Do Grzesicka
„wylgaryzm nieodzowny był, więc bez wyrzutów sumienia.”
Ino trza mieć wycucie, kie jest nieodzowny. Marysia miała 🙂
Do Anecki
Niestety, na stronie Prószyńskiego pisom, ze nakład „Sklepu potrzeb kulturalnych” jest wycerpany. Ale moze wznowiom?
A w święta barzo chętnie byk sie wybroł do Waloni, bo jo barzo lubie i frytki, i majonez 🙂
Do Helenecki
„Chyba pora umierac.”
W zodnym wypadku, Helenecko! Lepiej – wzorem TyzAlecki – pocytać se Mikołajka, ka najwięksym wulgaryzmem jest: „Wariat z tego Ananiasza” 🙂
Do TesTeqecka
„Jaka głębia myśli, takie bogactwo słów.”
Abo gestów, TesTeqecku. Wystarcy poźreć na takiego niemowe z braci Marks 🙂
Do Alfredzicka
„Jak mi pazurki odpoczna, to wstawie nowy album wiosenny i bedzie tam jeden owczarek!”
O! To bedzie ciekawe. Nawet jeśli nie bedzie to podhalański owcarek ino jakiś inksy.
A opróc Asteriksa … Laki Luk tyz pikny! 🙂
Do Motylecka
„Chuliganowi,który żąda składki na wiadome cele,nie powiem przepraszam,pardon ,ale nie mam zwyczaju wspomagać finansowo zdeklarowanych alkoholików”
A moze by taki fudament tak kufe rozdziawił ze zdziwienia, ze jaz przez najblizse trzy tyźnie nie mógłby jej zamknąć? No, ale jak nimo sie przynajmniej paralizatora za pazuchom, to moze lepiej nie eksperymentować? 🙂
Do Plumbumecki
Pon Mikołajek z Asteriksem mo wspólnego pona Goscinnego. Natomiast do Mikołajka ilustracje ryktowoł pon Sempe, a do Asteriksa pon Uderzo, ftórego korzenie, jeśli dobrze boce, kraju nasyk bratanków sięgajom 🙂
Do Blejkocicka
Moze faktycnie, coby polubić Mikołajka, trza mikołajkowy wiek mieć juz za sobom? A Blejkociątka, zdoje sie, som w właśnie w wieku mikołajkowym abo nawet premikołajkowym 🙂
„A tak przy okazji? czy ?kruca fuks? to wyrażenie dopuszczalne u dzieci w sferach góralskich?”
Jest! Krucafuks, to zupełnie delikatne przekleństwo. Nie bardziej mocne niz „do licha!” 🙂
Mrrrał!
Grześ!
A co powiesz na ‚jedwabiście’ 😉
Pozdrrrawiam
i Dobrrranoc
Blejk Kot
Aj. A ja ciągle miałam nadzieję, że jak się Misio trzymał tyle czasu, to i pociągnie 🙁
Jako dziecko przeżyłam taką historię z Tygrysem (bokser) i od tego czasu nie chcę mieć psa, kota ani innego zwierza.
Drogi Owczarku, pewnie pamietasz, ze najszybszy kowboj na calym Dzikim Zachodzie scigajac braci Daltonow byl wspierany przez psa Bzika (oryg. Rantanplan), nie najblyskotliwszego wprawdzie, ale skutecznego 🙂 Obelix tez ma pieska… Chyba sobie ludzie bez psa nie poradza.
Do Misia 2,
jeden filozof powiedzial:
Jezeli psy nie ida do nieba, to po smierci chce pojsc tam, gdzie ida psy.
A drugi:
Nie martw sie, czy kiedys spotkasz swojego psa w niebie. Troszcz sie raczej o to, by nie czekal tam na ciebie na daremno.
Szanowny Donie-nie czułem ani nie czuję się uderzony w jakiekolwiek
czułe miejsce,zwyczajnie zdziwiłem się skąd wiesz,że czasem używam
sobie i tylko tyle/ motylka potraktowałem jako literówkę/, a że lubię
czasem porozrabiać na tym forum,to już wszyscy wiedzą,więc się
nie dziw,że złapałem okazję 😀
Misiu 2–ja już przeżyłem śmierć i odejście spanielki Kamy i boksera
Hektora,szczerze współczuję,pamiętaj radosne chwile swego Misia,
dokąd będziesz pamiętał,Miś będzie żył. Ale jak znam życie,będzie
następny przyjaciel,wierny,zawsze uśmiechnięty i skory do zabawy–
trzymaj się chłopie,zacytuję mądrego Dona „Jeżeli psy nie idą do nieba
to po śmierci chcę pójść tam,gdzie idą psy” 😀
Mis2 – współczuję 🙁
Dziękuję za życzenia dla Pani Borsukowej
TesTeq żegnał dziś Mamę. Trzymaj się TesTequ i wróć tu jak będziesz mógł.
Mis2,
W dzisiejszych wirtualnych czasach mozna skorzystac z wirtualnego Cmentarza Zwierzat:
http://www.taopark.home.pl/
Pozdro- Paffeu
@Mis2: Moja Mama, którą wczoraj pożegnałem bardzo lubiła psy. Jak spotka Misia w niebie, na pewno się nim zaopiekuje.
To tylko pies, tak mówisz…
Tylko pies
A ja Ci powiem
Że pies to czasem więcej jest niż człowiek
On nie ma duszy, mówisz…
Popatrz jeszcze raz
Psia dusza większa jest od psa
I kiedy się uśmiechniesz do niej
Ona się huśta na ogonie
a kiedy się pożegnać trzeba
I psu czas iść do psiego nieba
To niedaleko pies wyrusza
Przecież przy Tobie jest psie niebo
Z Tobą zostaje jego dusza…
Dokąd idą psy, gdy odchodzą?
No, bo jeśli nie idą do nieba
To przepraszam Cię, Panie Boże
Mnie tam także iść nie potrzeba
Ja poproszę na inny przystanek
Tam gdzie merda stado ogonów
Zrezygnuję z anielskich chórów
Tudzież innych nagród nieboskłonu
W moim niebie będą miękkie sierści
Nosy, łapy, ogony i kły
W moim niebie będę znowu głaskać
Moje wszystkie pożegnane psy*
MisiuDwa.. przykro mi
*znalezione w sieci
Dzień dobry,
Misiu2, dołączam się do kondolencji… Twój Miś pewnie spotka tam w górze wszystkie nasze zwierzaki, które już tam są :).
Owczarek napisał: „Moze faktycnie, coby polubić Mikołajka, trza mikołajkowy wiek mieć juz za sobom?” – Owczareczku, to chyba zależy od czego innego; jak pisałam, ja byłam Mikołajkiem zachwycona (i nadal jestem), a zaczęłam go czytać na początku podstawówki (czyli chyba byłam w wieku Mikołajkowym własnie :). A kiedy kilka lat temu próbowałam polecić Mikołajkowe przygody mojej młodszej siostrze (wtedy już pełnoletniej), jakoś nie potrafiła się do niego przekonać i odłożyła… widocznie zależy to od indywidualnych predyspozycji, poczucia humoru, itepede…
Tak że Blejk Kocie, nie karm na siłę swoich młodych Mikołajkiem – albo kiedyś same do niego dorosną (he he, dorosnąć do książki dla dzieci… :), albo niekoniecznie :). Pamiętam, że jak zaczęłam się z Mikołajkiem zapoznawać, nie mogłam początkowo pojąć, jak można w ciągu dnia wracac na obiad do domu, a potem znów na popołudnie iść do szkoły… i mieć czwartki wolne… Ech, te róznice kulturowe… :).
Aha, i jeszcze „Narnia” – przeczytałam ją całą jakiś rok temu dopiero… W dzieciństwie oglądałam tylko serial i to mi wystarczyło :).
Testeq’u,
nie wątpię. Uśmiechnięte Panie mają to do siebie, że przygarną każdą żywiołę.Po tamtej stronie tęczy też.
TesTeq, calym sercem Ci w wspolczuje. Pancia tez.
Dzięki wszystkim za duchową pomoc, szczególnie Tes Teqowi. Moja mama mimo ciężkiej choroby do końca się uśmiechała…
Mrrrał!
Olu!
‚nie karm na siłę swoich młodych Mikołajkiem’.
Ba! Ani mi to w głowie! Jeszcze by się zniechęciły.
A ‚Lew, czarownica i stara szafa’ to książka na której w ostatnie wakacje starsze blejkkociątko, nie będąc jeszcze uczniem szkoły podstawowej, nauczyło się czytać.
Zmęczyliśmy ją do końca, solidarnie (on jedną stronę, ja dwie).
To był jego pomysł, nikt nikogo do niczego nie zmuszał.
No i teraz coraz częściej z lektora zamieniam się w słuchacza.
To taki szkolny wymóg każde dziecko ma czytać po 10 minut dziennie głośno.
Tylko, że jak się rozochoci, to potrafi i godzinę. Zwłaszcza, że ma jeszcze młodszą siostrę do słuchania. 😉
Tylko, że te lektury jakieś takie… szkolne 8?
Pozdrawiam
Blejk Kot
Pancia z rana nabzdyczona. Bo znalazla pod poduszka siedzeniowa na moim fotelu cztery tabletki, ktore sobie tam wyjalem z pyska i schowalem. To jest taka jej nowa tortura, zeby mnie raz w miesiacu taszczyc do tego bandyty-weterynarza-wyludzacza Younga i codziennie przed pojsciem do lozka wciskac tabletke. Trzeba bedzie znalezc jakies lepsze miejsce na skladanie tych wyplutych pastylek.
A propos wyplutych: slyszalem jak kiedys mowila przez telefon jakiejs swojej kumie, ze czytala w Bardzo Madrej Ksiazce o Kotach, ze koty nie potrafia wypluwac. Usmialem sie w lape. A co to jest takiego za umiejetnosc? Ja. jak sie napne w sobie, to wypluje nawet na odleglosc jednego metra. W tym celu nalezy jedynie mocno wczepic sie pazurami w Pancie i wio! Tabletka laduje w szparze miedzy deskami. . A ona pozniej lazi po podlodze w poszukiwaniu, biadolac wnieboglosy, ze „sa to bardzo drogie tabletki, Mordko”. A sama je sobie wciskaj do pyska! Tfu.
Wg mojego kota wciskanie na siłę tabletek do mordki można jeszcze znieść (niedawno zdobył mistrzostwo dzielnicy w pluciu na odległość)Największym upodleniem dla niego jest jednak nasze słodkie tłumaczenie „no połknij wreszcie! przecież wiesz, że to dla twojego dobra!”
Sluchajcie, ja juz z moja Stara nie wytrzymam. Staram sie nie nazywac jej tym slowem, bo wiem jaka jest przerwazliwona, ale jestem naprawde doprowadzony.
Od rana jak osa, a juz gratulowalem sobie, ze skonczyly sie czasy kiedy ja hormony roznosily i nadeptywala kotom na ogony. Dzis zrzedzeniom nie ma konca. A to wszystko dlatego, ze jej jakiegos mebla wczoraj nie dowiezli i ma go dostac dopiero jutro. Juz ja ten mebel (podobno osiemnastowieczne biurko) „przemebluje”, niech go tylko dowioza.
Powiada, ze sobie juz „inaczej dzien zaplanowala”, a tu trzeba bedzie czekac na to sakramenckie biurko. Od osiemnastu bez mala lat jej tlumacze, ze „planowac” to sobie mozna na odpowiednia godzine kolacje przy swiecach, a zycia sie zaplanowac nie da. Grochem o sciane.
Na szczescie Humorzasta wybiera sie teraz na plywalnie, wiec bedzie spokoj w domu na trzy godziny.
Jestem tak rozstrzesiony, ze pojde chyba spac do szafy. Tylko musze porzedtem sciagnac sobie pod tylek ze dwa swetry kaszmirowe.
Ja z Tobą, Mordechajeczku, zdrzemnę sę godzinkę, bo spałam niespełna pięć. Może być szafa, pomruczymy sobie.
Udało mi się kupić tę gęś, co o niej Alicja.
Ciekawostka, co mi z tego wyjdzie.
Waży 4, 5 kg – nie najgorzej.
No to idę dospać. 🙂
Misiu 2, smutno z powodu piesa. Tu link do tekstu na ten sam temat, pod tekstem jest też mój wpis o pewnym psie, którego też już nie ma.
Choć nie był mój, to w sumie było trudno:
http://nonsensy.salon24.pl/10025,index.html . Mam nadzieję, ze link zadziała.
PS> Blejk kocie, jedwabiście też mnie drażni, ale nie tak jak zajefajnie.
Pozdrowienia dla wszystkich.
PS. 2 W końcu wolne, i to cały tydzień, cudownie:)
Zrobione! Zapraszam do mojej galerii (ho ho, mam galerie!) na wiosenna podroz po rzepakowej krainie. Na firefoksie nie chcialo mi sie otworzyc, ale na safari dziala, ciekawe jak dlugo.
A teraz ide dotrzymac towarzystwa bossowi Don Maurizio, bo od wczoraj slabuje i jakis paraliz mu przednia lape objal. Panstwo juz sie martwia, ze to moze jaki udar i wynosza go na trawke na sikanie, bo to prawdziwy Don i nie bedzie sie w jakichs kuwetach grzebal. Apetyt mu dopisuje i na kanape wskoczyc potrafi, ale ze schodzeniem gorzej.
Mordechaju, w pluciu na odleglosc mozemy sobie urzadzic mistrzostwa, ale Maurizio przez cale zycie (19 lat) nie dal sobie otworzyc pyska szerzej niz 2 cm, jezeli nie byl to jakis smaczny kasek, a ukryte tabletki wypluwal dyskretnie na dywan. Moze dlatego zyje juz tak dlugo.
Don Alfredo,
mnie się otwiera na firefoxie Twoja galeria. Pięęęęęęęęękne zdjęcia, a owieczka tak patrzy w obiektyw, jakby wiedziała, co jest grane.
Mordechaju, a czytałeś Ty, co Don Alfredo zamieścił tutaj względem dawania kotu tabletki? O, poczytaj sobie!:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Jak_kotu_dac_tabletke.html
Mam nadzieję, że Twoja Pańcia zaczyna od końca. A tak nawiasem, to co ta tabletka ma robić? Za mich czasów moim kotom nic podobnego się nie dawało, a apteka dla zwierząt była pod ręką przecież…
Don Alfredo, zgadzam się z Alicją, że piękne zdjęcia nam pokazałeś. 🙂 A ten przyjemny kiełbaskowy lokal w Zakopanem to nie przypadkiem Owczarnia była?
Alicjo, nie gniewaj sie, ale my z innych czasów. Kiedyś do weterynarza chodziło się z chorymi zwierzętami, teraz się uczęszcza systematycznie co miesiąc, jak kiedyś z dzieckiem.
W późniejszym czasie można rzadziej. Bierze się różne kolorowe tabletki na zdrowie, na piękność, na antykoncepcję i mnogo, mnogo drugich.
Na forach prowadzi się dyskusje, wymienia doświadczenia, tworzy grupy przyjaciól.
Piszę to z przekąsem, choć w dbaniu o zwierzątka nie ma nic nagannego. Niektórzy po prostu przesadzają, ale to nie jest moje zmartwienie.
Witam wszystkich!
Don Alfredo piekne zdjecia zamiesciles!!
A patrzac na te kielbasy od razu przypomial mi sie Tuwim i jego „Lokomotywa” 😀
Pozdrowka.
mt7
Ja przez czterdzieści lat nie wiedziałem jak wygląda kleszcz. Teraz tak sie rozmnożyły że nie można spokojnie wyjść na spacer z psem . Obawiam się ,że za chwilę będziemy nosić obroże przeciw kleszczowe jak nasze psy. Większość leśników w północno wschodniej Polsce jest zainfekowana boreliozą i jeszcze o tym nie wie !!! My mieliśmy szczęśliwe dzieciństwo , bo mogliśmy wylegiwać sie na trawie budować zamki z piasku , kopać schrony i bunkry w lesie, konstruować platformy na drzewach i nic nam nie groziło czasem tylko użadliła nadepnięta osa czy pszczoła lub czerwona mrówka.
Poza miastem ze względu na szaleńców w samochodach nie da się bezpiecznie jeździć na rowerze…
A na punkcie zwierząt to ludzie dostali kota …
Mrrrał!
Miś 2
Nie przesadzaj z tym KOTEM.
Mnie tam na przykład nikt nie dostał.
Sam sobie wybrałem 😉
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Do Blejkocicka
„A co powiesz na ‚jedwabiście'”
Grzesicek sie wypowiedzioł. Natomiast skoro juz o wulgaryzmak mowa, Blejkociku, to jeśli bedzies w Czechak abo na Słowacji, wystrzegoj sie casownika „szukać”, jeśli nie fces
zgorsyć czeskik abo słowackik maluckik 🙂
Do Alecki
„A ja ciągle miałam nadzieję, że jak się Misio trzymał tyle czasu, to i pociągnie”
Jo tyz, Alecko. Godajom, ze nadzieja jest matkom głuptoków. Moze i jest? Ale cosik mi sie widzi, ze jest jednoceśnie siostrom mędroli, a gen głupoty potomstwo nadziei odziedzicyło nie po mamusi, ino po tatusiu, kimkolwiek on tam jest 🙂
Do Alfredzicka
„Drogi Owczarku, pewnie pamietasz, ze najszybszy kowboj na calym Dzikim Zachodzie scigajac braci Daltonow byl wspierany przez psa Bzika (oryg. Rantanplan)”
I boce tyz, ze przy ściganiu Billego Kida i braci Dżejmsów ten Bzik tyz był pomocny!
„Obelix tez ma pieska”
I to tylko dzięki temu pieskowi Asteriksowi, Obeliksowi i Panoramiksowi udało sie wydostać z labiryntu w wnętrzu egipskiej piramidy!
„Chyba sobie ludzie bez psa nie poradza.”
Ano … nie poradzom!
Zdjęcia – nie bede oryginalny – pikne! Dlo mnie najblizse sercu jest to z Przełęcom Snozkom. Zreśtom we wpisie z 25 października o niej zbocyłek 🙂
Do Motylecka
A ka u motyli jest cułe miejsce, Motylecku? Bo domyślom sie ino, ze to czułki, zgodnie z nazwom 🙂
Do Borsucka
Dobrze, Borsucku, ze chociaz od Ciebie som dobre wiadomości. Niek bedom coroz lepse! 🙂
Do Paffecka
„W dzisiejszych wirtualnych czasach mozna skorzystac z wirtualnego Cmentarza Zwierzat: http://www.taopark.home.pl”
Na moim komputrze, Paffecku, to sie nie otwiero. Otwiero sie natomiast to http://www.taopark.fora.pl 🙂
TesTeqecku
„Moja Mama, którą wczoraj pożegnałem bardzo lubiła psy. Jak spotka Misia w niebie, na pewno się nim zaopiekuje.”
W niebie pies tyz nie lubi być sam. To dobrze, ze sie spotkajom, TesTeqecku 🙂
Do Mietecki
„Psia dusza większa jest od psa”
Ale mom nadzieje, ze ino kapecke więkso, Mietecko? Bo jeśli mojo dusa jest duzo więkso ode mnie, to pewnie do budy sie nie mieści i musi bidocka spać na polu 🙂
Do Plumbumecki
Właśnie, Plumbumecko, na TesTeqeckowym blogu jest tako opowieść wyjaśniająco, ze jeśli do nieba nie puscajom psa, to znacy, ze nie jest to prowdziwe niebo, ino zwycajno podróba 🙂
Do Olecki
„Tak że Blejk Kocie, nie karm na siłę swoich młodych Mikołajkiem”
Jak Blejkocicek juz napisoł – nie karmi. Pewnie zreśtom wie, ze kieby karmił, to jakiś naucyciel, wzorem naucycieli z Mikołajka, mógłby mu kazać napisać dwieście rozy: „Nie będę karmił na siłę Blejkociątek Mikołajkiem” 🙂
Do Mordechajecka
Coz rzec, Mordechajecku. Prowde wceśniej pedziołeś, ze jesteśmy ludziom ino pozyceni. Ale jak kiesik ludzie za nomi przejdom na drugom strone, to mozemy sie postarać, coby oddano nos nasym ulubionym ludziom w wiecystom dzierzawe.
A z tym weterynorzem mos, Mordechajecku całkowitom racje. W dodatku samo nazwisko tego weterynorza – Young – świadcy, ze to jakiś młokos! 🙂
Do Misiecka
Chyba syćka, Misiecku, momy nadzieje, ze teroz jesteś o Misia spokojniejsy. Som teolodzy, co godajom, ze duse zwierząt som tak samo nieśmierztelne jak ludzkie i tyz do nieba trafiajom. I jo tym teologom godom: Tak trzymać!
A ze tyz – kruca! – nimo sposobu na to, coby te klesce eksterminować. Jo wiem, ze równowaga w przyrodzie i tak dalej, ale skoro bez mamutów i wilków workowatyk świat sie jakoś nie zawalił, to moze i bez klescy sie nie zawali? 🙂
Do Mietecki
„Największym upodleniem dla niego jest jednak nasze słodkie tłumaczenie ‚no połknij wreszcie! przecież wiesz, że to dla twojego dobra!'”
Dlo mnie tak samo. Przecie mojo gaździna juz dawno powinna sie naucyć, ze dlo mojego dobra to jest kiełbasa jałowcowo, a nie jakieś świństwa 🙂
Do EMTeSiódemecki
„Udało mi się kupić tę gęś, co o niej Alicja. Ciekawostka, co mi z tego wyjdzie.”
Z kacki mógłby wyjść zając, w dodatku cały w buraczkach 🙂 A z gęsi – nie wiem 🙂
Do Grzesicka
„W końcu wolne, i to cały tydzień, cudownie:)”
Takim to dobrze. A jo to dzień i noc chałupy muse pilnować. Ale odpocywoj piknie, Grzesicku 🙂
Do Gosicki
„A ten przyjemny kiełbaskowy lokal w Zakopanem to nie przypadkiem Owczarnia była?”
W kozdym rozie jaz piknie zapachniało w Alfredzickowej galerii! 🙂
Do Anecki
„A patrzac na te kielbasy od razu przypomial mi sie Tuwim i jego ‚Lokomotywa'”
Ino ka te grubasy, Anecko? Ka? 🙂
W sumie jest mi jej zal. Wrocila z tego plywania calkiem skruszona, ze byla dla mnie tak bestialska z rana. Przyniosla upieczonego juz lososia od Marksa i Spencera – moze byc. Nie jestem zawziety i szczera skrucha zawsze znajdzie u mnie zrozumienie. I pieczony losos. Powiedziala mi nawet, ze biurko nie jest wazne, wazne jest tylko aby kotki byly zdrowe i wesole. Amen.
Pytalem ja w sprawie tych tabletek codziennie i zastrzykow raz na miesiac. Powiedziala, ze tabletki to na chroniczna niewydolnosc nerek, ktora kiedys byla dla kota wyrokiem, a dzis te fortecore’y pozwalaja nad tym zapanowac. To samo dotyczy zastrzykow – sterydy anaboliczne. Zreszta, powiedziala Pancia, za piec lat w Londynie beda Igrzyska Olimpijskie, to moze wystartujesz w dyscyplinie plucia tabletkami na odleglosc. Te anaboliki powinny ci bardzo pomoc w treningu.
Moj brat Pickwick, chory na to samo, prostudusznie polyka tabletke ukryta w kawalku pasztetu i tylko wymaga aby pasztet byl kupowany co drugi dzien. Chyba nawet do tej pory sie nie zorientowal, dlaczego dostaje codziennie kulke z pasztetu. Ja na tak prymitywne sztuczki nie daje sie nabrac. Pasztet to pasztet, a tabletka to tabletka.
Obiecalem Mojej ze pomoge dzis wieczorem pochowac zimowe ubrania do kufra. Zeby jeszcze nie pakowala wszedzie tych ziol suszonych od ktrorych mi cale futro przechodzi lawenda. Wstyd sie na podworku pokazac.
PS. Wprowadzila sie tu bardzo urocza sasiadeczka, Blackie. Troche niesmiala. Szylkretowa. Widzialem ja wczoraj na dachu smietnika.
Grubasy, Owczarku, to przeważnie w USA… 🙂 Ale to chyba nie po kiełbasie.
Owcarku ja sądzę, że psia dusza jest tak skonstruowana, że w razie konieczności nawet ta z największego psa, zmieści się w najmniejszej nawet budzie 🙂 Gdyby jednak było innaczej, to poprosimy Bacę o deski i w czynie społecznym wybudujemy jakąś elegancką przybudówkę 😉
A co do Igrzysk Olimpijskich- dowiedz się Mordko, czy anaboliki idą z nimi w parze? Namęczysz się, natrenujesz, a potem przed zawodami wykryją w Twoim siku jakieś świństwo i… po zawodach 😉
W Kanadzie także samo, Gosiczko. I nie po kiełbasie, tylko po fast foodach. Nic się nie martw, to powoli przechodzi na Europę, też nie mają juz czasu obiadów gotować i latają do tych różnych burger kingów i innych pizza coś tam, czy cwanie teraz nazwane KFC (bo Kentucky FRIED Chicken zbyt wyraznie wskazywałoby na niezdrowe smażenie…).
Wczoraj w naszym dzienniku słyszałam zastraszające alarmy, 2/3 dzieci w jakimś przedziale wiekowym (zapomniałam szczegółów) ma nadwagę, cukrzyca tego drugiego rodzaju (nabyta) rośnie w zastraszającym tempie, mało tego, dzieci te mają typowe dla osób starszych i otyłych choroby serca!
To juz nie te czasy, kiedy w domu był obiad, smarkate po obiedzie się wypychało z domu juz to do drobnych robót jak pasienie krów, juz to (w miastach) na podwórko, gdzie taki smarkaty uzywał trzepaka do dywanów jako drążków do ćwiczeń gimnastycznych. I w ogóle ruszał się jak najęty, bo jak się nie ruszał, to koledzy pogonili, ehum, Blejkotku, „kota”. Teraz smarkate zażerają się fastfoodami, podjadaja czekoladki mars bar albo inna milka i to wszystko zapijają świństwem pod nazwą pepsi, cola albo inksza fanta. Poczytajcie, ile cukru w takim swiństwie. A ta dietetyczna jeszcze gorsza – nie wiadomo czemu, ale… wzmaga apetyt!
No i tak podjadając, siedzi nasz smarkaty przed komputerem i się bawi. Rodzic na podwórko go nie wyśle, bo niebezpiecznie, może jakis zboczeniec albo inna wywłoka się trafić. I tak nam rośnie, według naukowców, pierwsze pokolenie, które będzie żyło znacznie krócej, niż ich rodzice.
Mrrrał!
Owczareczku!
‚jeśli bedzies w Czechak abo na Słowacji, wystrzegoj sie casownika ?szukać?’
Dobra rada.
Ale ciut za późno :-/
Potwierdzam i przestrzegam tych, co na Słowacji albo w Czechach jeszcze nie byli. I nie tylko o ‚maluckik’ tu chodzi 😉
Przy granicy to co najwyżej dyskretnie się uśmiechną, ale w głębi kraju…
Może być… różnie.
Z poważaniem
Blejk Kot
P.S. Pozdrowienia dla sąsiadeczki Mordechaja!
(Co prawda nie znam aktualnie żadnej szylkretowej, ale co to przeszkadza?
Będzie pretekst do zagadania 😉 )
Od wykrywania swinstw w moich sikach to jest ten zboj Young. Pickwick slusznie go kiedys drapnal, jak mu obmacywal pod ogonem.
Mrrrał!
Alicjo!
Ruszyłaś ciekawy temat.
Ale dzisiaj już nie pociągnę…
Dobrrranoc Państwu!
Z poważaniem
Blejk Kot
A zegar na blogu dalej czas zimowy pokazuje…
No, właśnie, Alicjo! W dzieciństwie grubasy, a jak takie – bo przede wszystkim dziewczynki – będą mieć po kilkanaście lat i naoglądają się wcześniej Barbie, a potem różnych modelek – wieszaków, to same zaczynają się na potęgę odchudzać i wtedy może zacząć się dramat pt. anoreksja, jeśli dojdą do tego problemy emocjonalne (a zazwyczaj dochodzą)… ;-(
Pozdrawiam i lecę do dalszego sprzątania… 🙂
Ludzie,
obudziłam się w środku nocy, zerknęłam ci ja za okno. No tak, biało! I ciągle sypie! White Christmas?! Co to do cholery jest?!
A Ty Gosicek co takim świtem bladym latasz na mietle i sprzątasz, ludzi w kompleksy chcesz wpędzić czy co?!
Zaplanowałam sobie wygrać 38 melonów w tutejsze lotto wczoraj, bo taką sumę ogłosili, że aż bilecik kupiłam i własną rączką numerki szczęśliwe skreśliłam. Właśnie sprawdziłam, jak się słusznie domyślacie, rączka mi się przesunęła nie na te numerki, co trzeba. Trudno. A już w rozumie rozdysponowałam więcej niż połowę wygranej na szczytne cele. Będą się musiały obejść bez moich szczodrych datków.
A co do grubasów… otóż to się wynosi z domu. Co jesz, to masz na sobie. Kiedyś jadało się pajdę chleba ze śmietaną i z cukrem, oraz zamiennie, ze smalcem i solą, ale człowiek ledwie zjadł, już gdzieś go wywiało od stołu, ruszał się jak szalony. Popijał herbatą, kompotem z truskawek albo kwaśnym mlekiem, a nie puszką coli, w której to puszce zawartość cukru w cukrze jest grubo powyżej danych, przytoczonych przez Czechowicza w ktorejś barejce.
W kompocie z truskawek było tyle cukru, żeby kompot przetrwał w słoiku – a potem się go rozwadniało.
Wczoraj w dzienniku NBC zapodano jakieś tam najnowsze badania uczonych w medycynie – obliczyli, że kobiety, które jedzą mięso, są mniej więcej o 25% narażone bardziej na raka piersi niż te, które nie jedzą mięsa. Podano ileś tam możliwości, od których mnie rozbolała głowa, bo już powinnam dawno chyba zejść z tego świata na rzeczone choroby, a chłop spojrzał na mnie z naganą, bo w ostatnim roku kalendarzowym zakupiłam byłam w polskim sklepie półlitrowy słoik smalcu ze skwarkami, który upchnęłam w różnych potrawach, a co gorsza, żarłam chleb ze smalcem kilkanaście razy.
A mnie się ani śni schodzić. Jeść można wszystko, byle znać proporcje, mocium panie. I żebym ja teraz zmieniała moją kuchnię, bo jacyś tam panowie coś ustalili?! Za pół roku okaże się, jak w radiu erewań, że nie mięso, tylko ryba, i nie rzeczna, tylko oceaniczna, i nie tak całkiem oceaniczna, tylko ta hodowlana, sztucznie podkarmiana i tak dalej, a tak w ogóle to marchewki wina. Powinnam ten temat poruszyć na sąsiednim blogu, ale mnie ten walący śnieg wyprowadził z równowagi.
Alicja, masz rację. Jemy byle co, żyjemy byle jak. Wszystko w pośpiechu i wiecznym stresie. (po co?) Media straszą nas cholesterolem, a równocześnie przeinaczają wyniki badań wyrywając zdania z kontekstu, jak to było w przypadku kampanii promującej margaryny. ( Masło moze podnosić cholesterol we krwi -to napisali, ale, że podczas uwodornienia olejów mogą powstawać wiązania cis i trans, a jedne z nich są rakotwórcze, to już zapomnieli napisać!) Strach wchodzić do sklepu spożywczego, bo licho wie co to wszystko jadło jak było żywe, albo czym było nawożone. Cukier to jeden problem, ale i tak mniejszy niż ten wszechobecny aspartam, który jest dodawany nawet do lekarstw dla niemowląt! A przecież są wyniki badań wskazujące na to, że jest bardzo szkodliwy nie tylko dla cierpiących na fenyloketonurię. Nie zabija od razu, pewnie o to chodzi. Ktoś wyłożył straszne pieniądze na zablokowanie informacji. Nie trzeba nawet zbyt głęboko grzebać, żeby się dowiedzieć kto.
Równocześnie kampania przeciw używaniu smalcu (niam! A na tę kromkę to jeszcze plasterek cebuli położyć…), boczku (niam niam, taka na przykład jajecznica ze szczypiorkiem) etc. Organizm nie jest głupi! Jak ma skłonność do wysokiego cholesterolu, to go sobie zrobi choćby człowiek wogóle go nie jadł.
A propos coli, nigdy tego nie lubiłam, ale od czasu, kiedy na ćwiczeniach z biochemii klinicznej pani prof. Gumowska przepusciła to tałatajstwo przez chromatograf i pokazała nam wyniki, nie wypiłabym za żadne pieniądze! (wersja light jest jeszcze gorsza)
Ech… poniosło mnie
O matko!!!
A ja sobie zrobiłem capucino z torebki bo mi zabrakło gazu i ekspres z prawdziwą kawą nie działa. Pić czy nie pić oto jest pytanie?!!
http://pl.wiktionary.org/wiki/krucafuks
krucafuks to nazwa krzyża satanistycznego lub podobnego będącego odwrotnością krzyża chrześcijańskiego. Słowo krucafuks jest nagminnie wykorzystywane przez górali sądeckich jako przekleństwo wymierzone w szatana i symbole jego kultu. Tym słowem graficy satanistyczni, muzycy satanistyczni oraz anarchiści okreslają odwrotność krzyża chrześcijańskiego. Stąd też krucafuks jest nazywany „krzyżem satanistycznym” bądź „krzyżem anarchistycznym”.
Zatem jesli już macie uzywać słowa krucafuks to uzywając go przeklinajcie diabelską kozę przybitą do krucafuksa, a nie Boga przybitego do krucyfiksu.
Krucafuks to nazwa krzyża satanistycznego lub podobnego będącego odwrotnością krzyża chrześcijańskiego. Słowo krucafuks jest nagminnie wykorzystywane przez górali sądeckich jako przekleństwo wymierzone w szatana i symbole jego kultu. Tym słowem graficy satanistyczni, muzycy satanistyczni oraz anarchiści okreslają odwrotność krzyża chrześcijańskiego. Stąd też krucafuks jest nazywany „krzyżem satanistycznym” bądź „krzyżem anarchistycznym”.
Nie uzywajcie słowa krucafuks bo ktoś może pomysleć że przeklinacie krucyfiks, jako że oba słowa są podobne, ale jeśli już macie uzywać słowa krucafuks to uzywając go przeklinajcie diabelską kozę przybitą do krucafuksa, a nie Boga przybitego do krucyfiksu!