Zbrodnia i kiełbasa
W drugi dzień świąt wielkanocnyk popełniłek grzych. A syćko zacęło sie od tego, ze postanowiłek zrobić ludziom śmigus-dyngus. No bo do tej pory to ludzie mi robili dyngusa. Baca mnie oblewoł, gaździna oblewała, dzieci bacy i gaździny i dzieci tyk dzieci. Krucafuks! Dosyć tego, pomyślołek, w tym roku mojo kolej! Teroz jo syćkim piknom kąpiel wyryktuje! A miołek ku temu barzo dobrom okazje – syćkie dzieci bacy i gaździny przyjechały na te święta ku nom. Wroz z rodzinami!
W nocy z niedzieli na poniedziałek, cyli z 8 na 9 kwietnia, wykrodłek z chałupy gorcek pełen smalcu. Posłek z gorckiem w takie miejsce, ka do jednego słupa przycepione som jaz trzy ostrzegawce znaki drogowe: „Niebezpiecny zjazd”, „Niebezpiecny zakręt” i „Nabrzeze lub brzeg rzeki”. Bo droga jest tamok barzo stromo, a potem ostro skręco w bok, przed samiućkim urwiskiem, ka w dole potocek se płynie. Juz niejeden nieostrozny kierowca auta nie wyrabioł sie na tym zakręcie i pare metrów nizej w potoku lądowoł. Na scynście Pon Bócek chyba jakoś nad tym miejscem cuwo, bo śmierztelnyk ofiar nie było nigdy, cięzej rannyk tyz nie.
Najcynściej wypadki zdarzały sie tutok Felkowi znad młaki, co to jest najbogatsy we wsi – śtyry rozy w tym miejscu do potoka wjechoł: roz mercedesem, roz porszem, roz traktorem i ostatnio landrowerem. Po kozdym takim wypadku sołtys godoł, ze trza ten kawałek drogi zabezpiecyć jakomsi barierkom. Potem jednak sołtys o tej barierce zabocowoł i przybocowoł se na nowo dopiero wte, kie wpadało do potoka kolejne auto.
To było pikne miejsce dlo mojego planu! Wziąłek sie do roboty. Zanurzołek łape w smalcu i rozsmarowywołek go po przydroznym chodniku. W niewielu miejscak w mojej wsi jest taki chodnik jako w mieście, ale tutok akurat jest. Kapecke było mi zol, bo smalec piknie pachnioł. Ale moze niedługo gaździna wyryktuje nowy?
Kie gorcek był juz pusty, schowołek sie za storom wierzbom. I cekołek A cekając z apetytem oblizywołek wysmarowanom smalcem łape. Wreście usłysołek jakisi gwar. To baca z całom rodzinom seł na porannom mse. Z gaździnom, dziećmi, synowymi, zięciem i wnukami był to całkiem niezły tłumek. A najzywsy w tym tłumie był trzyletni wnuk bacy i gaździny. Biegoł to tu, to tam, roz był na cele, a roz na zadku tego rodzinnego pochodu. Kie syćka zblizali sie nad urwisko, trzylatek akurat był na cele.
No i nagle nadepnął na rozsmarowany przeze mnie smalec, wpodł w poślizg i zaroz zjechoł do potoka wydając przy tym okrzyk: „O, cholela!”
– Oh! Moje kochanie naucyło sie nowego słowa! – zakwyciła sie gaździna.
– Ano, naucyło – zgodził sie baca. – Ale teroz chyba trza pomóc bidockowi wyjść z potoka.
Baca zrobił krok do przodu i … piknie zjechoł w dół. I po kwili obok swego wnuka w potoku siedzioł. Jego odświętne ubranie było tak mokrzuteńkie, ze mógłby teroz śmiało wystąpić w konkursie na mistera mokrego garniturka. Ale baca nie o konkursak chyba teroz myśloł
– Krucafuks! – ryknął. A potem zacął tak kląć, ze nawet gaździnie, przywykłej przecie do góralskik przekleństw, usy spuchły.
– Ojciec, nie przy dzieciak! – skarciła bace gaździna i fciała jesce coś dodać, ale w tym samym momencie wlazła na ten smalec i … zaroz w potoku między bacom a swoim wnuckiem sie nolazła. I wte sie wściekła. Zacęła rzucać tymi samymi straśliwymi przekleństwami co baca, zmieniła ino ik kolejność, pewnie coby nifto nie godoł, ze nie jest oryginalno. Cało rodzina bacy i gaździny rzuciła sie na ratunek. Ale smalec zrobił swoje. Syćka zjechali do potoka, było ino słychać: Aaaa! Chlup! Aaaa! Chlup! Aaaa! Chlup! I tak w sumie kilkanaście rozy. Cało rodzina bacy i gaździny zacęła sakramencko kląć.
Nagle na drodze pojawił sie Wincenty. Tyz seł na porannom mse. Kie uwidzioł miotającom sie w potoku rodzine bacy, zdumioł sie straśnie.
– Co wy syćka w tej wodzie robicie? – spytoł. – Pstrągi na obiad łowicie cy jak?
– Lepiej uwazoj, Wincenty, na chodnik – próbowoł ostrzec baca.
– A na co mom uwa-aaaaa…?! – Wincenty nie dokońcył pytania, ale nie musioł, bo odpowiedź juz poznoł. Z impetem prasnął w bace, ftóry dopiero co stanął wreście na nogi i jakze niesłusnie myśloł, ze zaroz wylezie na brzeg.
A potem do potoka wpadali kolejni idący do kościoła: Janiela, Józka spod grapy, sołtys, juhasi mojego bacy … i wielu inksyk mieskańców mojej wsi, o ftóryk jesce wom nie opowiadołek. I syćka, co natrafili na mojom smalcowom pułapke, tak straśnie klęli, ze chyba samemu frasowi słabo by sie zrobiło, kieby to syćko słysoł. Na koniec do tego kłębiącego sie w potoku tłumu dołącył Felek znad młaki. Jechoł on do kościoła swym nowym jaguarem. Kie na zakręcie uwidzioł te zbiorowom kąpiel, zatrzymoł sie i wylozł zaciekawiony z auta. Ledwo wylozł i stanął na chodniku, wnet piknie w dół urwiska zjechoł. A mioł na sobie garnitur od Armaniego, no i kie zjezdzoł w dół, portki mu sie na rzyci rozerwały. A potem to juz cały Felkowy garnitur, zmocony i umorusany, wyglądoł tak, ze pon Armani na pewno by nie poznoł, ze to produkt jego firmy. Klął więc Felek jesce bardziej niz inksi. Na mój dusiu! Takiego dyngusa w historii mojej wsi chyba jesce nie było!
No ale w końcu syćka wygramolili sie z potoka i starannie tym rozem omijając wysmarowany smalcem kawałek chodnika posli przemoceni ku kościołowi. Felek fcioł pojechać swym autem, ale niestety zatrzymując sie nad potokiem zabocył zaciągnąć ręcny hamulec, no i w kwili, kie juz mioł wsiąść do swego nowiutkiego jaguara, auto nagle rusyło, zjezdzając po zbocu urwiska zrobiło jakomsi straśnie trudnom ewolucje (ale to w końcu nie byle jakie auto, ino jaguar) i wylądowało w potoku tak, ze teroz jego dół był wierchem, a wierch dołem. Jaguar chyba wcale sie nie zmartwił, bo wesoło syćkimi śtyrema kółeckami kryncił. Ale Felkowi wcale wesoło nie było. O, nie. Było mu sakramencko NIEWESOŁO. Pozirając na auto dwa rozy powtórzył syćkie przekleństwa, jakie wyrzucił z siebie kapecke wceśniej, kie sam w potoku siedzioł. No ale nie mioł inksego wyjścia – musioł póść do kościoła pieso rozem z inksymi, a po msy wezwać pomoc drogowom.
A nad urwisko wkrótce zbiegły sie psy z całej wsi, bo zwabił je zapach piknego smalcu. Kapecke skoda. Myślołek, ze jo sam ten smalec po mojej dyngusowej akcji wylize, ale niekze ta. Som święta, to niek inkse psy tyz coś z tego majom.
Posłek za ofiarami mojego śpasu, coby podsłuchać, o cym bedom godać. No i okazało sie, ze sumienia ik gryzły – jest Poniedziałek Wielkanocny, jeden z najwozniejsyk poniedziałków w roku, a oni tutok tak straśnie nagrzysyli, bo klęli sakramencko po wpadnięciu do potoka. Zanim dosli do kościoła, ukwalowali, ze musom sie syćka z tyk przekleństw wyspowiadać. Probosc straśnie sie zdziwił, kie przed plebaniom uwidzioł tłum pytający o spowiedź, tym bardziej sie zdziwił, ze przecie więksość z tego tłumu spowiadała sie całkiem niedawno, w Wielkim Tyźniu. No ale uległ zbiorowej prośbie, siodł w słuchanicy, w drugiej kazoł siąść wikaremu i zacęli spowiadanie. Siedzieli tak w dwók słuchanicak na wprost siebie, a spowiadając rzucali ku sobie pełne zdumienia spojrzenia. No cóz, chyba pierwsy roz w zyciu zdarzyło im sie spowiadać całom kolejke z jednego i tego samego grzychu. Przez to syćko msa zacęła sie godzine później niz powinna.
A jo podcas tej msy tak se pomyślołek, ze jo chyba tyz mom grzych. Przecie jeśli ci syćka ludzie zgrzysyli – to z mojej winy! Zgrzysyli wskutek mojego śpasu! A więc najwięksy grzych miołek jo! Skoro tak, jo tyz musiołek sie wyspowiadać. Ino jak? Ano, trza bedzie cosi wymyślić Pockołek, jaz msa sie skońcy i jaz syćka wierni z kościoła wyjdom Kie juz na kościelnym dziedzińcu zrobiło sie pusto, z zakrystii wyseł wikary, a zaroz za nim probosc.
– Idź stąd! – zawołoł wikary, kie mnie uwidzioł. – Nie wolno ci tu przyłazić! Idź sobie!
– Hauu-hauu-hau! – zascekołek, co w tłumaceniu na ludzki znacy: Jegomościu ostomiły, przecie jo tyz stworzenie boze jestem, to cemu pod kościół nie moge przyść?
Zascekołek naprowde barzo łagodnie, więc zupełnie nie rozumiem, cemu wikary zblodł i schowoł sie za probosca. Z kolei probosc poźreł na mnie, roześmioł sie i krzyknął:
– Hej! Ja znam tego psa! Co ty tu robisz? Twoi państwo już poszli. Idź do domu, psinko, bo będą się martwić o ciebie.
– Hau! Hauuu-hau! Hau-hau-hau! Hauu! – pedziołek. To znacy pedziołek tak: Juz ide do domu, księze proboscu, ale najpierw fciołek wyznać straśliwy grzych.
Wysmarowołek chodnik smalcem i to dlotego bidni ludzie do potocka wpadli i klęli tak brzyćko z samego rana. Więcej grzychów nie boce, tego jednego załuje straśnie i o rozgrzysenie piknie pytom.
– Już dobrze, dobrze! – pedzioł probosc dalej sie śmiejąc. Cy to znacy, ze udzielił mi rozgrzysenia? Chyba tak? No bo kieby nie udzielił, pedziołby racej: „Oj, niedobrze”, a nie: „Dobrze, dobrze”?. Ale zdoje sie, ze jesce powinien zadać mi jakom pokute?
– Chyba wiem, o co ci chodzi – dodoł po kwili probosc. Na mój dusiu! Wiedzioł o co mi chodzi! Oto godny następca świętego Franciska! Jegomość poseł ku plebani, drugi jegomość, cyli wikary, poseł rozem z nim, ino cały cas uwazoł, coby między sobom a mnom mieć probosca. Obaj wesli do plebani i przez pare minut nifto ku mnie nie wychodził.
– Moze powinienek juz se póść? – zacąłek sie zastanawiać. – Ale moze probosc właśnie sprawdzo w prawie kanonicnym, jakom pokute zadoje sie owcarkom?
Wreście drzwi do plebani sie otwarły. W progu stoł probosc jakosi barzo z siebie zadowolony. W ręku trzymoł … na mój dusiu! Kiełbase jałowcowom! Zamerdołek radośnie ogonem.
– A nie mówiłem, że wiem, o co ci chodzi? – zawołoł probosc cały cas sie śmiejąc. – Twoja pani opowiadała mi dużo o tobie i o tym, co lubisz!
Probosc podoł mi kiełbase, jo scekłek „Ha-u”, cyli: „Piknie dziękuje” (mom nadzieje, ze zrozumioł) i poleciołek scynśliwy z piknym podarunkiem w zębak ku chałupie.
Ciekawi mnie ino jedno rzec – mój baca i mojo gaździna juz telo rozy sie spowiadali, a jesce nigdy zoden jegomość nie obdarowoł ik kiełbasom. Ale widocnie tak musi być, tak Pon Bócek ten świat urządził: wy, ludzie, narozrabialiście w raju, to teroz na koniec kozdej spowiedzi dostojecie mniejsom lub więksom pokute, a owcarki nie narozrabiały i kiełbase jałowcowom dostajom. Hau!
Komentarze
Dzień dobry w piekny, słoneczny, czwartkowy poranek! Jestem pierwsza?? :).
Owczareczku, a jaka pogoda była u Ciebie w lany poniedziałek? Bo u mnie w centrum Rzpiltej naszej pięknej kropiło, wiało i zimno ogólne było. Tak że nikomu bym nie zazdrościła, gdyby musiał się wykąpać w taką pogodę w rwącym górskim potoczku… I smalcu trochę szkoda – trzeba było usmażyć na nim jajecznicę (mniam mniam mniam…), a nie chodnik smarować…
Chociaż czego to się nie zrobi dla kawałka jałowcowej… Ja do święconki włożyłam kawałek myśliwskiej i pachniało mi przez całe święta… Za to po świętach nic z niej nie zostało :).
Olu święconka musi być zjedzona do końca bo jak się wyrzuci cokolwiek to w domu zalęgną się robaki ( tak mawiała moja babcia)…
Owcarku ile to ja razy z lenistwa wpadłem do potoka bo nie chciało mi się po Bożemu , drogą i przez most chodzić do roboty . Przez potok było trzy razy bliżej …
Owczarecku, pieseczku miły, nigdy bym nie przypuszczała, że taki mściwy jesteś. Musiały Ci nieźle zajść za skórę te dyngusy, biedaku. Za to teraz pewnikiem długo będą w święta opowiadać o tej zbiorowej kąpieli.
A jegomościa proboszcza masz nie w ciemię bitego i sympatycznego na dokładkę.
Buda pustoszeje bez Ciebie piesku. 🙂
Wiem, Misiu, wiem – wszystko zjedliśmy (oprócz przybrania z bukszpanu, baranka z gipsu i syntetycznych kurczaczków :). U mnie w domu, przynosząc święconkę z kościoła, mówi się „święconka do domu, robaki z domu” :).
A w Szczawnicy nad Grajcarkiem nie ma kładek i jak się nie chce nadkładać drogi aż do mostu, to się przechodzi po betonowych kamulcach leżących pośrodku potoczka i bywa często tak, że na drugi brzeg nie dotrze się z suchymi nogami i czym tam jeszcze :).
Masz szczęście, Owczarku, że obowiązuje tajemnica spowiedzi, bo gdyby tak proboszcz powiedział ludziom, kto im urządził takiego dyngusa,to….strach pomyśleć!!!
Uśmiałam się do łez! Pozdrawiam wszystkich w ten słoneczny poranek, tych zaśnieżonych zza Wielkiej Wody szczególne gorąco( może śnieg od tego stopnieje). 😀
Owczareczku,
dyngusa to dopiero zrobieł Ci probosc. Dyngus znaczy wymusanie datków (njacenścij jajek ale i kiełbasa moze być). Swoim scekaniem wymusiłeś na niem dyngusa czyli kiełbase.
Baca i dzieciska to robieli smigusa czyli polewanie wodą (to zes sie odpłacieł – piknie).
Ludzie to na koniec spowiedzi dostaja nie tylko pokutę ale i rozgrzeszynie. To jes tyn dar, który mogom otrzymać.
Owczareczku ,
ucynek śmigusowy wyszedł na dobre, tyla ludzisk poszło do spowiedzi w okresie wielkanocnym (przecie więksość z tego tłumu spowiadała – cyli nie wszyscy) a sprawiłeś co duuuuzo ludzi posło do spowiedzi.
Witajcie Budowicze i Budowiczki po świętach 🙂
Chyba wszyscy górale musieli być bardzo grzeczni w okresie Wielkiego Postu, bo całe święta upłynęły nam pod znakiem cudownej pogody i mocno grzejącego słoneczka, dzięki czemu szał biesiadowania zamieniliśmy na turystykę i krajoznawstwo 😉
W Lany Poniedziałek wybraliśmy się przez Chochołów do Zakopanego i na Gubałówkę. Góry jeszcze mocno ośnieżone, groźnie błyszczały w słońcu, wokół polany pełne krokusów, na deptaku pustki, żadnego lania wody… Don Alfredo by miauknął – La vita e bella! 😉
Postaram się po południu wysłać do Naszej Alicji kilka fotek, które specjalnie dla Was wykonałam 😀
Oddalając się do obowiązków zaległo-służbowych, kreślę się z poważaniem 🙂
Napisałem ,że dyngus to wymuszanie datków (jajek , kiełbasy) . A tu gdzieś słyszę , że polewanie wodą też.
W „Chłopach” na Wielaknoc parobki tak śpiewali: Chodzimy tu po dyngusie, zaśpiewamy o Jezusie . Zaspiewamy o Maryji dajcie jajek gospodyni. dajcie jajej pięc to bedę wasz zięć. (przytaczam z pamięci). Z tygo by wynikało to co powyżej napisałem.
Jaka jest prawda?
Pierwsze słyszę, że dyngus to wymuszanie datków!
Owczarku, teraz już wiem, czemu (przy całej naszej dziecięcej pomysłowości 😉 ) nigdy nie zafundowaliśmy kotom prawdziwego dyngusa (w ostatni Poniedziałek Wielkanocny Pikan i ‚pikny rudy Kot’ dostały wodą – jak i my wszyscy – tylko z dziecięcych pistoletów-rozpylaczy). Po prostu – podświadomie – nie chcieliśmy się narażać na zemstę równie perfidną i dojmującą, jak Twoja 🙂 A górek, pagórków i zakrętów troszkę by się i w Arkadii znalazło… W kocią pamiętliwość (i niedotykalskość 😉 ) też nie wątpię, skoro nawet Ty – łagodny i wszystkim dobrze życzący najwierniejszy przyjaciel człowieka – potrafiłeś TAKI rewanż zmajstrować 😆
Ty Owczarku Podhalański!
Poświąteczny Ty Zakalcu!
Zwodowałeś swego bacę
Za pomocą garnka smalcu!
A teraz witam bardzo serdecznie Owczarka i Bywalców Budy. I jeszcze raz życzę, by wiosna w przyrodzie spowodowała trwały optymizm w sercach.
Zjazd rodzinny udał się rewelacyjnie choć był za krótki (3 dni). Temperatury mogłyby być wyższe, zwł. w WNiedzielę (na poobiednią porę zaplanowaliśmy zlot gwiaździsty samochodowo-pieszy w odległości półtorej godziny marszu, ale doszedł on do skutku w troszkę okrojonej formie. Już Poniedziałek Wielkanocny był OK (znaczy – ruchliwy choć wietrzny) – grunt, że nie padało.
Gwiazdą Świąt był prawie-dwuletni Bratanek (‚trzynastego maja w piątek’ – znaczy drugie urodziny w niedzielę; chrzestna musi pamiętać 😉 ) – zafascynowany wszystkim co żywe, kotłownią, garażami, itp. I przejawiający ogromny przyciągająco-odpychający magnetyzm do sporego zwierzątka, które go troszkę przestraszyło było (dźwiękowo) kilka miesięcy wcześniej. Boki zrywaliśmy: odważy się, czy jeszcze nie tym razem… Co się odwlecze to nie uciecze. A ojciec z urządzeniami rejestrującymi na pewno nie przegapi przełomu 🙂
Do tego dooobre kilka godzin w kościele (wcześniej strategiczne ustalenia: kto kiedy), wiele muzyki, radości, anegdot i dowcipów, wyświetlania zdjęć i filmików (nawet 3 laptopy jednocześnie na jadalnianym stole a za każdym grupka zaciekawionych tematem). Młodzi buntownicy alienują się przy jeszcze innym kompie – ach, jak słodko pokonać ulubionego wujka i chrzestnego (informatyka zresztą) w jakąś sprytną grę! A wujek ma swą ambicję i chce się odegrać… I już kolejny spacer na cmentarz bo przecież trzeba i dziś Dziadka i Pradziadków odwiedzić i ‚specjalne’ światła zapalić. (Tylko czy Dziadkowi podoba się walenie malutkich paluszków (i piąstek) w jego ukochane pianino? – ech, chyba się jednak podoba; zawsze popierał indywidualny tryb dochodzenia do muzycznych pasji 😉 )
I już pożegnania 🙁 Ci, którzy mają dalej ruszają wcześniej. Inni idą z Mamą/Babcią (oficjalny tytuł: Project Manager 😉 ) na obchód i poświęcenie pól. Jeszcze jedno użycie wody w PWielkanocny (oprócz polewania istot żywych oraz… święcenia samochodów ze stosownymi modłami i wezwaniami pod koniec sumy oraz doświadczonymi dywagacjami plebana: jeśli przez jezdnię idzie kaczka to wiadomo – trzeba się po prostu zatrzymać – a jeśli kura albo pieszy – nigdy nie wiadomo, co zrobi). Z łagodnie-południowego stoku widać Beskidy i Tatry, za górką równie urokliwe zadunajeckie górki i ostatni większy grzbiet dzielący nas od Kotliny Sandomierskiej. A tylko chwilę temu (albo – ponad ćwierć wieku 😉 ) Babcia-Prababcia objaśniała nam tu topograficzne szczegóły i smaczki. Czasem – przy pasieniu krów; kiedy indziej – podczas ‚wcześniejszego’ zejścia od żniw, gdy Rodzice – już ‚po nocnej rosie’ – ustawiali w kopki snopy pszenicy lub żyta… na niebie księżyc, w tle symfonia koników polnych i świerszczy, w dziecięcej duszy mimo zmęczenia – harmonia sfer).
Brzózki zasadzone dwanaście dni wcześniej zielenią się młodymi listeczkami. Pikan biega i łasi się wyjątkowo gorliwie (wie, że szeregi jego admiratorów stopniały i jeszcze stopnieją).
Powrót wzdłuż ziemniaków zasadzonych w… W Sobotę. Rzutem na taśmę: sąsiedzi pożyczyli b. sprytny sprzęt i – co ważniejsze (dla Project Managera) – dali moralną dyspensę na to szczególne popołudnie 😉 …po prostu skultywatorowana i zabronowana przed południem (przez Brata) ziemia była tak dobrej jakości, że PM odmówił sobie wyjścia na popołudniową adorację, skłonił (moralnym szantażem 😉 ) współopiekunów Family Heritage do lekkiego przemodelowania planów… bo co by się stało, gdyby świeżą ziemię ‚zalało’, wie nawet byle-właściciel byle-ogródka 😉 A potem wszyscy, którzy mogli poszli na rezurekcję (20.00)… procesja rezurekcyjna ze świecami trzykrotnie okrąża kościółek… Cała zaś ceremonia trwa 2h i kwadrans czyli dokładnie tyle, ile wieczór wcześniej na Wawelu.
Teraz jest Poniedziałek Wielkanocny, jutro praca i pokrewne obowiązki. Pozostaje zadecydować, jak dotrzeć do wstrętnej/błogosławionej cywilizacji: Czwórką czy ‚południowym obejściem’ (Tymowa-Lipnica-Łapanów-Gdów-Wieliczka). W Lipnicy Murowanej na Rynku wciąż stoją konkursowe palmy, ale droga (normalnie pustawa bo wymagająca) jest dziś pełna. Bez korków wszakże. Widać współ-użytkownicy mieli też dobre Święta, skoro wybrali się w podróż powrotną tak późno, jak my. Radosnych i owocnych Po-Świąt!!!
P.S. Oczywiście, jedzenie było pyszne i w akurat takich ilościach, że PM rozdysponował na końcu zaledwie małe porcje ‚łakoci’ pomiędzy swe wdzięczne dzieci (a dzieci zostawiły inne smakołyki, które PM zamrozi na dni, gdy gotowanie jest czynością of low priority). Z tego, co widziałam, nikt się nie przejadł ani nawet nie dopuścił do przesadnego nacisku na ścianki żołądka bo
a) nie było czasu
b) nie ma takiego zwyczaju w rodzinie
c) wszyscy, ale to dosłownie wszyscy dorośli przechodzili w WTygodniu (i wcześniej) jakieś diety, głodówki i inne oczyszczania organizmów (choć nikt nie miał nadwagi 😮 ) więc barbarzyństwem byłoby niszczyć efekty. (W BNarodzenie przed łakomstwem ‚ostrzega’ Sylwester 😉 )
d) jest (i zawsze było) – tyyyyle ciekawszych rzeczy
e) …co nie przeszkadza stwierdzić, że naczyniowo-zmywaniowe allegro con brio jest przy tej liczbie gości prawdziwą zmorą 😈
P.S.’ I tak to się człowiek rozpisze gdy kooperant nie dostarczy materiałów które powinny były pojawić się na biurku (lub ekranie) najpóźniej wczoraj o 18.00… Ale miałam Budowe zaległości (więc popadłam w skrajności) 😀
Witam !
Troszkę narozrabiałeś Owczarku 🙂
Czytając o Twoich wyczynach , przypomniał mi się tytuł filmu ” Niebezpieczny umysł ” , jakoś tak dziwnie pasuje ,czyż nie 😉
Cytat z Wiki:
„Do XV wieku dyngus i śmigus były dwoma odrębnymi zwyczajami. Dyngus (dyngusowanie) oznaczał wymuszanie datków, najczęściej w postaci jajek, pod groźbą kąpieli. Śmigus to uderzanie, smaganie rózgą, gałązką lub palmą.”
Zbysecku, wielce starożytny jesteś, skoro pamiętasz takie czasy. 😀
Do Alecki:
Obejrzałam Twoje Bugenwille, drzewka, można zamówić w Polsce lub trochę dalej. Ja mam dużą południową ścianę,
którą trzymam na wielkie czerwnone pnącze.
Doświadczenie mam, bo wcześniej hodowałam wielometrową fioletową roślinę. Rosła jak dzika. nie nadążałam z cięciem, Problem był taki, że w jakimś momencie gubiła prawie wszystkie liście i stały łyse badyle. Więc rosła (szalała bez umiaru) na klatce, aż ją wywiozłam do mojego biura i tam już została.
Twoja ma chyba dobry kolor, Może Ci prześlę jakieś pieniądze na przesyłkę?
No proszę, jaki to żartowniś z naszego Owczarka! Nic się towarzystwu nie stało, że się skąpali, raz na jakiś czas się przyda, a nawet wskazane, na otrzezwienie. O, i może sołtys wreszcie tę barierkę założy? Mam nadzieję, że i on sobie skąpał rzyć w potoku 🙂
U mnie od wczoraj wieczora śnieg, lód, woda z niebios na zmianę, jest paskudnie, wiatrzysko i w ogóle. Dlatego proszę oględnie opisywać okoliczności przyrody u Was, żeby mnie nie dobijać.
mt7,
moja jest intensywnie czerwona, nazwy dokladnej nie znam, bo kwiatki to ja zazwyczaj zbieram od ludzi, bez metki sklepowej. Z czasem kwiaty bouganvillei zaczynają mieć przezroczystawe płatki i wyglądają, jakby były zrobione z podkolorowanego pergaminu. Mam ich całą miskę, bo pięknie same się zasuszają.
Mnie też raz wszystkie liście opadły, wyniosłam ja na ogródek, w zacienione lekko miejsce, ale zapomniałam – słońce się przesunęło i spaliło liście, aż takiego naświetlenia w domu to ja nie mam, wręcz przeciwnie! No i tak stała bezlistna na tym ogródku, na koniec lata znosiłam wszystkie kwiatki do domu, chciałam wyciepać ten kikut i odzyskać doniczkę – ale patrzę, a tam zawiązki liści! Po 2 miesiącach! No i ocalała. Nie warto wyrzucac niczego od razu, trzeba poczekać, a nuż odżyje. Chętnie bym Ci przesłała, ale jak, w kopercie?!
Witaj Owcarku,
masz racje,ze sobie ulzyles!A co tam, niech ludziska wiedza,czym pachnie prawdziwy dyngus smingus! Oni i tak nie maja problemow z sierscia.Futro im sie nie filcuje,nieprawdaz? 😆
No i na dodatek Twoj uczynek przyniosl Ci jalowcowa.Czyli podwojne zwyciestwo 😉
Pozdrawiam.
Ps. W Krainie Wiatrakow nie ma takiego obyczaju.Tubylcy za to wybieraja sie na poszukiwania czekoladowych jaj.Ale najpierw musza je sobie sami pochowac-haha,tez mi niespodzianka 😮
A u mnie nadal śniego/deszczo/lody z nieba…
TeżAlicjo, a ja gdzieś czytałam o takich starych zwyczajach, gdzie się pobierało jakieś okupy w śmigus dyngus i nawet wiem, gdzie, otóż mam w domu rocznik „Płomyka” (pamiętacie taki tygodnik dla dzieci?), tyle, że ten rocznik jest zszywką z 1936 roku. Przejrzę to pózniej i jak znajdę, to zeskanuję to i owo.
Litości! Niech moja ignorancja nie zmusza Was do dodatkowej pracy! Jestem już całkowicie przekonana do tego dyngusa! Dziękuję Zbyszkowi i niezawodnej mt7.
No, Owczarku, widzę, że pomysłowy Dobromir przy Tobie jakiś mało pomysłowy jest… 😆
Co „litości”, jakiej litości, dla kogo?!
Tera niech czyta i nie gada…
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Ala/Plomyk_1936/
Trochę mi krzywo niektóre skany powychodziły, bo książka niewymiarowa i trudno ją ułożyć w moim malym skanerze, a i się rozpada, więc chciałam być ostrożna. Dawno już do niej nie zaglądałam, swoją drogą. Właściwie to przydałoby się o tym przed Wielkanocą, ale dopiero powielkanocny tydzień, więc jeszcze możemy snuć temat.
No właśnie – to dyngusowanie to już chyba zapomniany zwyczaj, a przypomina jako żywo kolędników.
Do Olecki
„Owczareczku, a jaka pogoda była u Ciebie w lany poniedziałek?”
Chmury na mojom wsiom były, ale nie przyłącyły sie do lanoponiedziałkowej zabawy.
A smalec przecie sie nie zmarnowoł, bo – jako pedziołek – psy z całej wsi go potem
wylizały. Gaździa ino zdziwiła sie kapecke, kie nolazła pusty gorcek (bo odstawiłek gorcek po smalcu na miejsce), ale uznała, ze to wskutek zmęcenia ryktowaniem świąt zdało jej sie, ze narobiła smalcu.
„A w Szczawnicy nad Grajcarkiem nie ma kładek”
No, jesce niedawno, Olecko, kapecke było. Chyba ze Felek znad młaki syćkie wykupił i na co inksego przeznacył 🙂
Do Misiecka
„Owcarku ile to ja razy z lenistwa wpadłem do potoka bo nie chciało mi się po Bożemu , drogą i przez most chodzić do roboty”
Ale w Kościelisku jo nicego smalcem nie smarowołek. To jakiś inksy owcarek.
A ten Władek Urbaś to moze pił nie to piwa co trza? 🙂
Do EMTeSiódemecki
„Owczarecku, pieseczku miły, nigdy bym nie przypuszczała, że taki mściwy jesteś.”
Bo jo, EMTeSiódemecko zasady „oko za oko, ząb za ząb” nie popierom. Ale śpas za śpas – jak najbardziej!
Aha, a te torby/rękawy do piecenia mięska, co Alecka i TyzAlecka o nik godały, som w supermarketak rozem z papierami do piecenia i inksymi foliami aluminiowymi. Mojo gaździna takik nowinek nie lubi, ale córka gaździny właśnie w takik foliak mięso piece. Ryktuje sie takie mięsko we własnym tłuscyku i smakuje potem piknie! 🙂
Do TyzAlecki
„Masz szczęście, Owczarku, że obowiązuje tajemnica spowiedzi”
I w sumie jegomoście tej tajemnicy dochowujom. Ale tak ogólnie to ujawniajom z jakiego grzychu górole spowiadajom sie najcynściej – z tego przeciwko sóstemu przykazoniu. Ale cóz .. juz najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej godoł, ze górole talentu do cnotny nigdy nie mieli, mieli za to zawse wielki talent do pokuty.
Cosik o góralskik mozliwościak pado taki śpas.
Wawrzek idzie do spowiedzi i godo jegomościowi:
– Grzysyłek z dziewcynami.
– Kielo rozy? – pyto jegomość.
– No, duzo.
– Ale dokładnie kielo rozy?
– Jo nie wiem, bo jo nie umiem licyć.
– Ale jo muse wiedzieć, kielo rozy z dziewcynom zgrzysyłeś – godo jegomość. – Jeśli nie umies licyć, to przynieś mi tutok telo gruli, kielo rozy popełniłeś grzych cudzołóstwa. I jo juz se te grule sam police.
Wawrzek wychodzi z kościoła. Za pół godziny wraco z wielkim worem pełnym gruli. Tak wielkim, ze z trudem go dźwigo. Zruco wór z grzbietu i godo do jegomościa:
– No to niek ksiądz juz zacyno licyć, a jo lece po następne worki 🙂
Do Zbysecka
Ano, Zbysecku, jest straśnie pomiesanie z tym śmigusem i dyngusem. W Ochotnicy zycy sie MOKREGO DYNGUSA. W telewizji był program, ze śmigus to było okładanie witkami, a dyngus – polewanie. Wedle pon Kopalińskiego ani śmigus, ani dyngus pocątkowo nic wspólnego z polewaniem wodom nie miały. Według słownika języka polskiego PWN śmigus to to samo co dyngus, a dyngus to to samo co śmigus-dyngus. Co godo Wikipedia – juz zacytowała EMTeSiódemecka. Cosik mi sie widzi, ze jak za rok mój blog bedzie jesce istnioł, to mom juz temat na następny wielkanocny wpis 🙂
Do Mietecki
„na deptaku pustki, żadnego lania wody”
Ani dosłownie, ani w przenośni? No to sie syćkim kwoli, Mietecko!
A krokusy były, som i bedom pikne! 🙂
Do Basiecki
Nie do sie zaprzecyć, Basiecko, ze skutki mojego śpasu przerosły moje ocekiwania. Moze koty som lepse w planowaniu takik spasów?
I dzięki za rodzinno-wielkanocnom relacje. Barzo podziwiom, ze u Ciebie nifto w te Wielkanoc sie nie przejodł. To wielko śtuka. Nawet jeśli mo sie po temu powody od „a” do „e” 🙂
Do TesTeqecka
„Ty Owczarku Podhalański!
Poświąteczny Ty Zakalcu!
Zwodowałeś swego bacę
Za pomocą garnka smalcu!”
Ale baca juz nie płace,
Bo juz cysty jest i suchy.
Słonko wysusyło bace,
Pralka mu wyprała ciuchy 🙂
Do Margecki
Tego „Niebezpiecnego umysłu”, Margecko, to jo nie widziołek. Ale jak bedzie seł w telewizji, to przyboce se mojom lanoponiedziałkowom przygode, obejrze film i wte porównom 🙂
Do Alecki
„i może sołtys wreszcie tę barierkę założy?”
No, teroz mo motywacje więksom niz kiedykolwiek. W końcu teroz idzie o powage sołtysiej rzyci!
A na strychu w nasej chałupie były store „Płomyki”. I „Płomyczki”. A potem naucycielka wnuka bacy i gaździny wymyśliła se klasowom zbiórke makulatury, no i przepadło 🙂
Do Anecki
„Oni i tak nie maja problemow z sierscia.”
No właśnie, Anecko. Co inksego niedźwiedź polarny, ftóry mo nieprzemakalne futro. Taki śwarny Knut w ogóle by sie ani śmigusem, ani dyngusem nie przejmowoł 🙂
Do Gosicki
Ino nie boce, Gosicko, coby tako kulka stukała mnie po łbie jak tego Dobromira. Co najwyzej spadająco syska ze smreka 🙂
Ten mój Tom Drugi „Płomyków” też się walał pod autentyczną strzechą, tylko jeden ocalał i mnie się dostał. Jest bardzo nadwyrężony zębem czasu, ma powycinane niektóre obrazki i brakuje stron, ale to nie szkodzi. Właściwie powinnam któregoś dnia przysiąść i zeskanować całość, zanim do szczętu się rozpadnie.
Słuchajcie Moi Drodzy – a czy zauważyliście, że Motylek gdzieś umknął? Czy on czasem za stachanowca nie robi przy tym zapylaniu?! Jeszcze się biedak zamęczy! Motylku!!! Pokaż się!!! Machnij skrzydełkiem, że żyjesz!
Ani Motylka, ani Kotów!
no właśnie… Motylek, to rozumiem, obowiązki, zapylanie i tak dalej – ale Koty?! Już się chyba przestały gzić, ehum, marcować?!
jeszcze Don Alfredo pyszczek pokaże i ogonem machnie, ale Mordechaj się nie pojawia. Założę się, że w nowym-starym biurku Pańci znalazł sobie wygodną szufladę, wyścielił Pańci kaszmirem i tam się wysypia po całym tym marcowaniu. Koty…
pewnie nic nie wiecie o tym, że 12 kwietnia 1961 Jurij Gagarin poleciał w Kosmos 🙂
Wiemy. Oglądaliśmy w tv, ale o ile pamiętam, jak już szczęśliwie wylądował, nic na żywo.
Rzeczywiście, toż w szkolnych czytankach i „Płomykach” o tym było za mojego dzieciństwa!
Się mi przypomniało, że nawet z tej okazji ustanowiono Dzień Lotnictwa. Nie wiem, czy nadal się obchodzi, bo to chyba wraże święto teraz, nie? W każdym razie we wrażych czasach ustalone.
O, i jeszcze Mieciowej fotoreportaż z Gubałówki się pojawił:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Mieciowa/Na_Gubalowce-2007/
Krokusy i zawilce kwitną…
E tam, Borsyczku, to tylko radziecka propaganda.
Ja im nie wierzę i już!
http://picasaweb.google.com/don.alfredo.almaviva/Motylek
Kochani, nie szukajcie Motylka, zagniezdzil sie u mnie na werandzie! Poza tym, jak widac na pozostalych obrazkach, jestem w stresie, pakuje sie i jutro (piatek, 13-tego!) wyjezdzam w daleki, no, sredniodaleki swiat. Wroce za 2 tygodnie i wtedy opowiem, gdziem byl i com widzial.
Co do owczarkowego „spasu za spas”, to jako arystokrata z literatura i historia dawna i najnowsza obeznany wiem, ze wszelkie rewolucje, rokosze, a zwlaszcza zamachy dokonywane byly i nadal bywaja przez przedstawicieli warstw obiektywnie lub subiektywnie ciemiezonych, bez szans w bezposredniej konfrontacji. Aby takowych sytuacji nie prowokowac staram sie moj personel traktowac sprawiedliwie i wyrozumiale. Zwykle mi sie to udaje pomijajac wspomniany lanoponiedzialkowy incydent z deserem dla Pana Kota. Takie male qui pro quo.
Mieciowa- piekne zdjecia!
Az wierzyc sie nie chce,ze w Tatrach tak wiele sniegu!
U nas zawitalo juz lato, od paru dni cieplo,powyzej 20-stu st.Bikini czas wyciagac………… 😉
Pikne te góry, aż się lżej oddycha, kiedy na tą przestrzeń się patrzy. Śniegu jeszcze dużo, wyglądają niedostępnie. Chociaż w górach wystarczy jeden ciepły halny, by grube pokłady śniegu zniknęły w okamgnieniu.
Mrrrał!
A mnie ten śpas się spodobał 🙂
Niestety, w kocim wykonaniu nie do powtórzenia.
No po prostu nie dam rady samodzielnie gara smalcu ze spiżarni wytaszczyć.
Chyba żebym kogoś namówił… Właściwie to nawet mam znajomych odpowiedniego gabarytu…
Hmm… Rzeczka w pobliżu jest, kładka też, na świąteczny poniedziałkowy spacer ‚personel’ tą kładką się przeprawiał… 💡
Ha! 😈
No dobra, ale to dopiero za rok 😉
A póki co dobrrranoc!
Z poważaniem
Blejk Kot
Faktycznie, Alfredeczek i jego kumpel się pakują do walizek. Widzę sprzęt do nurkowania, to chyba zdjęcia podwodne zrobisz. A ja myślałam, że koty wody nie lubią. 🙂
Piękne zdjęcia mieciowej!
Don Alfredo, szczęśliwej podróży! Koty spakowane, a gdzie walizka z jedzonkiem dla nich? I co te płetwy tam robią? Czyżby jednak jakaś odmiana śmigusa dyngusa była w planie?
Jeszcze do Alfedeczka, odpoczywaj piknie Doneczku, odpoczywaj, o nas nie zabacuj, wracaj z piknymi wspomnieniami i zdjęciami.
Pozdrówko 🙂
Don Alfredo, przyjemnej podróży! Tylko sobie jakieś okienko w tej walizce wyrychtuj, żeby wszystko elegancko widzieć i się nie przynadusić czasami!
Czekamy na powrót i wrażenia!
To ja zdobranockuję się, bo rano trza wstać, jadło ryktować i babci zawieżć.
Więc kolorowych snów życząc, ulatniam się. 🙂
A Alicji dopiero 18-ta, zaczyna się dopiero rozkręcać, hmmm, dziwny ten świat jest. I tą głęboką refleksją kończę.
Nie znałam ‚zdobranockowania się’, piękne! No to dobrej nocy, mt7!
A to dobranoc Wam, śpiochy. Ja jeszcze poczytam.
Obejrzałem zdjęcia Mieciowej z Gubałówki i wpadłem w depresję z tęsknoty za Giewontem i moimi Gazdami. Nawet moje ciasta co wyszły wspaniale nie są dla mnie pocieszeniem. Ja chcę do Domu. ( Tu po moim pysku leje się strumień łez )
Owczarek pisze:
A mioł na sobie garnitur od Armaniego, no i kie zjezdzoł w dół, portki mu sie na rzyci rozerwały.
a dalej:
No ale nie mioł inksego wyjścia – musioł póść do kościoła pieso rozem z inksymi, a po msy wezwać pomoc drogowom.
Z powyższych niezbicie wynika, w jakim stanie poszedł przedmiotowy Felek w drugi dzień świąt do kościoła.
Jeszcze zwykły garnitur – ale od Armaniego!!! Coś mi się widzi, Owczarku, że wysyłasz z podejrzanie-janosikową satysfakcją różne ‚markowe’ przedmioty i rekwizyty na katastrofalne przygody 😉
… a Tatry (Mieciowej i nie tylko) kuszą, kuszą, kuszą… 😀
P.S. Na samym początku ‚napisało mi się’: Owczartek pisze. 😮 Poprawiłam, ale jednak spytam: czy byłeś, Owczareczku w WSobotę na tym pokarmów święceniu-diaska wyganianiu, które obiecała Ci była Twoja Gaździna? Bo Twe późniejsze wyczyny mogłyby zasiać pewne wątpliwości w kwestii skuteczności wody święconej w Waszej parafii… 🙂 🙂 🙂
P.S.’ W ‚moich’ okolicach nocą z WNiedzieli na PWielkanocny do niedawna psociło się, że hej (zamalowywanie okien, wyprowadzanie wozów, narzędzi, windowanie ich na dachy, zdejmowanie bram ogrodzeniowych, itp. – only your imagination is your limit). Na szczęście plaga wygasa (w tym roku przetrwała w szczątkowej formie odwracania znaków drogowych – mały pikuś 😉 )
Jak samopoczucie szanownych Budowiczów przy piątku trzynastego??
Ogromnie pozazdrościłam naszemu kociemu Donowi tych masek i płetw do nurkowania… zapakowałam więc do plecaka majciochy kąpielowe i dziś prosto po pracy fruuu na basen! A co koty mogą, to ja też 🙂
Alicjo! Dzięki za adres do wysyłania fotek! Skrzętnie zapisałam i postaram się częściej używać 😉 Trzymaj się dzielnie wśród tych swoich śniegów i pamiętaj, że „trzynastego nawet w grudniu jest wiosna” 😉
Staram się, staram, daję odpór… a co z „trzynastego nawet w kwietniu jest zima”? A w ogóle nie dość, że piatek, to jeszcze trzynasty! Tfu, na psa (ehum…) urok!
Chyba dlatego się obudziłam w środku nocy, poszłam spać o 22-giej, to 5.5 godzin minęło, a i tak przekroczyłam swój limit, zazwyczaj budzę się po 4 godzinach. Chłop mawia – co się martwisz, Lenin też sypiał 4 godziny… A czy to ja chcę być Leninem?! Ja chcę spać jak człowiek, 8 godzin! No, niechby 7.
A wicie co, Owczareczku P?
Wysmarowanie chodnika smalcem. to frajer. Trzewba bylo widziec te scene, kiedy wysmarowalem podloge w kuchni calym upieczonym kurczakiem.
Albo kiedy. jakis miesiac temu zdarzyla mi sie w nocy biegunka na schodach i Pancia wlazla w to gola noga schodzac do sniadania i wykopyrtnela sie na cala dlugosc. Smiechu bylo co niemiara. To znaczy, ona sama akurat to sie smiala umiarkowanie, ale moj brat Pickwick to po prostu o malo sie nie zakrztusil ze smiechu. Pancia tez troche zrazu sie nadela, ale potem jej przeszlo.
I nie latalem z tym do synagogi wyznawac „grzechow”.
Ucz sie, Piesku, ucz.
Mieciowo, Twoje zdjęcia i mnie wpędziły w depresję. Ja też chcę do domu! Boże, jaka śliczna wiosna w tych naszych górach…
Oj ciągnie Jaguś, ciągnie jak fiks 😥
Chociaż w porównaniu do Ciebie, nie mam tak straśnie daleko. Ot „tylko” 400 kilometrów 🙁
Alem się uśmiała z Twej dyngusowej opowieści Owcarku 😀 Mam tylko małe pytanko- czy górale w święta do kościoła nie chodzą w strojach regionalnych??
Addio e arrivederci a tutti! Za 5 minut wyjezdzam, a juz tesknie za ta Buda. Bywajcie!
Szerokiej drogi Don Alfredo 😀
Ciao, Bello!
ależ to się źle czyta.
Proszę Pana co Pan taki wyalienowany. U nas to syćko na odwyrtkę. Trza się języków ucyć a nie nazekać. Hau!
Misiu, 😆
Alienecko(u), trening czyni mistrzem (a co najmniej miszczem 😉 ). Na dobry początek zajdź do nas na Smadnego (znacy – piwecko) – łikend, (u nas – zapiątek) zaczyna się – mimo trzynastego – uuupojnie (przynajmniej w Polsce 🙂
Słoneczności Wszystkim życzę!!! 😀
Buuuu 😥 jaki zapiątek się pytam??? W południe wygrzmociło mi część danych. Siedzimy z informatykiem na gorącym już telefonie i staramy się odzyskać dane przed poniedziałkowymi bilansówkami naszej najgłówniejszej księgowej 😥 Buuuuu
A miało być tak pieknie
Mieciowa – żaden zapiątek, to tylko piatek, trzynastego!
A ja jutro do pracy muszę iść! 🙁 A taką piękną pogodę zapowiadają!
Witajcie!
Slysze,ze niektorzy w swiat juz wyruszaja,oj pozazdroscic!
A mnie przyszlo dzisiaj konewki z woda dzwigac.Tak sucho jest,ze zal mi sie zrobilo moich roslinek.
Pogode mamy piekna.Tak bedzie jeszcze do srody.Zreszta powtarzam sie,ale nic na to nie poradze,ze na innym krancu swiata jakis zastoj wiosenny ;(
Pozdrawiam wszystkich i zycze udanego „likendu”.Zaraz zabieram sie do lektury.Kolezanka nie mogla przebrnac przez powiesc „Cesarskie dzieci”,
Claire Messud.Zobacze,czy mnie sie uda?
Ana,
jeszcze raz wspomnisz mi o pieknej pogodzie, a znienawidze Cię serdecznie za te wszystkie dróżki dla rowerzystów , za pogodę i w ogóle za całokształt.
Doceń, że jestem przynajmniej szczera 🙂
U mnie szaroburo paskudnie i zimno 🙁
p.s. Ja cierpię za miliony!
Cierp więc ciało,
skoroś chciało
za kałuże wielką lecieć.
Nam nie żałuj pięknej aury,
prześpij śniegi tak jak niedźwiedź 😈
Do Alecki
„Słuchajcie Moi Drodzy – a czy zauważyliście, że Motylek gdzieś umknął?”
Jo tyz sie właśnie zastanawiołek, cy listów gońcyk nie zacąć za nim rozsyłać. Za Kapisoneckom zreśtom tyz.
„O, i jeszcze Mieciowej fotoreportaż z Gubałówki się pojawił”
Pikne! Skoda ino, ze z tej Gubałówki zodnej fotki w strone Turbacza Mietecka nie zrobiła. Moze następnym rozem? 🙂
Do TyzAlecki
„Ani Motylka, ani Kotów!”
No bo koty zawse chodzom własnymi drogami. Ale juz, widze, sie zameldowały. Choć Alfredzicek ino po to, coby sie zaroz odmeldować. Ale przynajmniej od rozu doł znać na jak długo 🙂
Do Borsucka
„pewnie nic nie wiecie o tym, że 12 kwietnia 1961 Jurij Gagarin poleciał w Kosmos”
Był wte taki śpas. Dialog w jakimsi warstacie:
– Panie majster! Ruskie w kosmos poleciały!
– Ilu?
– Jeden!
– To co mi, do cholery, głowę zawracasz! 🙂
Do EMTeSiódemecki
„E tam, Borsyczku, to tylko radziecka propaganda.”
A jo kiesik, EMTeSiódemecko przeglądołek „Życia Warszawy” z tamtyk casów. Jesce w przeddzień lotu Gagarina ani słowa o tym, ze jego lot sie ryktuje. Jakieś ino ogólniki, ze być moze juz wkrótce Związek Radziecki wyśle cłowieka w kosmos. Haha! Woleli pockać jaz wróci! 🙂
Do Alfredzicka
„wiem, ze wszelkie rewolucje, rokosze, a zwlaszcza zamachy dokonywane byly i nadal bywaja przez przedstawicieli warstw obiektywnie lub subiektywnie ciemiezonych, bez szans w bezposredniej konfrontacji”
Rewolucje kopernikańskom tyz? Ftórom, jak wiadomo, nie ino pon Kopernik ale tyz pon Kant wyryktowoł?
Piknyk wrazeń z podwodnej podrózy! 🙂
Do Anecki
„Az wierzyc sie nie chce,ze w Tatrach tak wiele sniegu!”
Pod Turbaczem tyz sie tego śniegu jesce kapecke nojdzie.
No i przekoz, Anecko, nase gratulacje dlo holenderskiej rodziny królewskiej z okazji narodzin nowej księznicki 🙂
Do Blejkocicka
A mozes tyz, Blejkociku, potrenować na siłowni i wte na przysłom Wielkanoc nie ino gorcek, ale całom becke pełnom smalcu udźwignies 🙂
Do Misiecka
„wpadłem w depresję z tęsknoty za Giewontem i moimi Gazdami”
Niejeden ceper goscący latem u nos, po powrocie do miasta w depresje z tęsknoty za Turbaczem i moimi bacami wpado. Ale z drugiej strony przyznajom, ze góry przez to, ze
nie wse góry mozno mieć, som one tym bardziej pikne! 🙂
Do Basiecki
Mos racje, Basiecko. Coś tak swoim owcarkowym nosem cuje, ze jesce niejedno katastrofa na Felkowom głowe sie zwali. Ale kieby policyć jaki procent, a racej promil, a racej ułamek promila Felkowego majątku stanowiom jeden garnitur od Armaniego i jeden jaguar, wychodzi na to, ze nawet po stracie jednego i drugiego mozemy być o jego warunki bytowe spokojni 🙂
„czy byłeś, Owczareczku w WSobotę na tym pokarmów święceniu-diaska wyganianiu, które obiecała Ci była Twoja Gaździna? Bo Twe późniejsze wyczyny mogłyby zasiać pewne wątpliwości w kwestii skuteczności wody święconej w Waszej parafii”
No wies, Basiecko, takie pare kropel wody święconej wystarcyłoby moze na ratlerka abo inskom cziłałe. Na duze psy potrzebne som więkse dawki niz homeopatycne 🙂
Do Mietecki
„Jak samopoczucie szanownych Budowiczów przy piątku trzynastego??”
Józka spod grapy mo cornego kota. Popytołek teog kota, coby przebiegł mi droge i w ten sposób, na zasadzie klina, odegnołek syćkie trzynastopiątkowe niescynścia.
„czy górale w święta do kościoła nie chodzą w strojach regionalnych??”
Casem chodzom, ale coroz rzadziej. Śp. ochotnicki probosc, o ftórym pisołek kilka miesięcy temu, barzo o te stroje walcył, ale w prywatnyk rozmowak przyznawoł, ze cięzko mu idzie. Zdoje sie, ze chętniej takie stroje zakładajom na Skalnym Podholu, bo tamok wiedzom, ze taki strój kusi turyste z nizin. Obyśmy tylko nie docekali sie casów, kie jedyne dostępne góralskie stroje bedom z napisem: MEJD IN CZAJNA 🙂
Do Mordechajecka
„I nie latalem z tym do synagogi wyznawac „grzechow”.”
Śpasy pikne! Ale skąd wies, Mordechajecku, ze Twojo Pancia nie musiała wyznawać grzychów, ze Cie struła? Ze dała Ci do jedzenia coś, co przyprawiło Cie o te całom sracke? Moze musiała? 🙂
Do Jagusicki
„Mieciowo, Twoje zdjęcia i mnie wpędziły w depresję.”
Na mój dusiu! Jagusicko! Jak tak dalej pódzie, to Mietecka wpodnie nom w depresje z tego powodu, ze telo Budowiców wpędziła swoimi fotkami w depresje! 🙂
Do Alienecka
„ależ to się źle czyta”
To Tobie i tak dobrze, Alienecku, bo Ty cytać nie musis. A jo to muse ze 20 rozy, zanim do publikacji prześle 🙂
Do Gosicki
„A ja jutro do pracy muszę iść! A taką piękną pogodę zapowiadają!”
W takim rozie jo dopisuje do Kodeksu Pracy arytkuł 306: „W piknom pogode pracownikowi nalezy sie płatny urlop ekstra. Haj!” 🙂
A mom do syćkik takie pytanie astronomicne. Cy ftoś wie, co to wiecorami tak barzo jasno świyci na północno-zachodnim niebie? I to juz od kilku tyźni. Podejrzewom, ze to nie gwiazda, ba planeta. Ino ftóro? Jak kula ziemsko sie kapecke obyrtnie, to pewnie i w Kanadzie to „coś” widać 🙂
Ja już jestem, a reszta Towarzystwa.
Dobry wieczór, zaraz sobie poczytam, co tam słychać w naszym przytulisku. 🙂
Ty wredna mieciowo, też Cię zaczynam nielubić…
jeszcze mi pozazdrościsz aury!
Alicjo- za rok, może dwa pozazdroszczę tralala 😉
Mieteckowo, rozumiem z dobrego humorku, że bilanse uratowane.
Rób koniecznie kopie zapasowe, ja – po tym, jak zniknął prawie cały rok księgowości, magazynów i oddziałow – CODZIENNIE siedziałam godzinę dłużej i robiłam kopię na zapasowy dysk.
Do Alecki:
Alusiu, Słoneczko nasze, rozchmurz buzię:
Przyjdą nieba łaskawsze,
Przecież deszczyk nie zawsze
Będzie siąpił drobniutki jak mak.
Chyba tak.
I wiatr zdmuchnie z kałuży
Smutny bąbel nieduży.
l to będzie weselszych dni znak.
Chyba tak.
Potem pęknie powoli
Pierwszy pączek topoli,
A w wiklinie zaśpiewa pierwszy ptak.
Chyba tak.
I zapachnie ci znowu
Ciepłe niebo nad głową
I poczujesz – życie ma smak.
No, odpowiedz, czy tak?
Chyba tak.
„Haha! Woleli pockać jaz wróci!”
Owczareczku, tak było, że generalnie nie wierzyło się, że „Ruskie” naprawdę mają jakieś osiągnięcia, z tego właśnie powodu, że podawano je do wiadomości po fakcie, a ewentualne zdjęcia traktowano, jak mistyfikację.
Poza tym do dzisiaj jestem przekonana, że okupiono te sukcesy ogromną ilością ofiar, bo ten kraj wyjątkowo miał (i ma) swoich mieszkańców w tyle. Ech!
„bedom z napisem: MEJD IN CZAJNA”
To jest bardzo prawdopodobna przepowiednia. Ale czemuż tak się dzieje? Czy góralom już nic nie opłaca się wytwarzać?
Nawet nie wiem, fto teroz stroje góralskie ryktuje. Ci górole, ftóryk znom, majom te stroje z barzo downyk casów.
A to niewierzenie Ruskim, no i władzy ludowej w ogóle podsumowoł w 1981 pon Fedorowicz: „Ja już w nic im nie wierzę. Mówią: 1410 bitwa pod Grunwaldem – i też już nie wierzę” 🙂
A felieton w dodatku telewizyjnym do dzisiejsej Gazety Wyborczej pon Fedorowicz zakońcył barzo optymistycnym zdaniem 🙂
Owcarku, pamiętałem ten kawał, ale jakoś niesporo było go przypominać.
Owcarku,
przy najblizszej okazji przekaze zyczenia Twoje, rodzinie krolewskiej z okazji narodzin ksiezniczki.A dziewczyna jak sie patrzy,cale 4125g!!!!
W imieniu tubylcow,serdeczne dzieki 😀
Alicjo- na pocieszenie chce Ci zapodac,ze na pewno u was nastanie od razu LATO.Wiosna gdzies sie zawieruszyla,ot co! Sama widzisz natura bywa kaprysna.Ale to nie moja wina…………………
Ps.musze zajrzec do GW,co tam takiego ciekawego jest?
A była jesce tako piosnka o locie Gagarina. Ino słów juz nie boce.
Zaś pon Fedorowicz napisoł w dzisiejsej GW o smutnyk rzecak, ale zakońcył, ze jesce ino najwyzej osiemset-ileś-tam dni rządów PiS-u zostało.
To w sumie tak jak ten sam pon pociesoł nos w stanie wojennym: „Otymizmu! Jutro będzie gorzej, za to pojutrze …” 🙂
O-p-tymizmu ocywiście. Literke „p” zjodłek, bo jakosi barzo smacno była 🙂
Oj nie, nie te klimaty! To leci inaczej tutaj, wiosna.
Wszystko będę zapisywać i mam dla Was śmieszną historyjkę z dzisiejszego ranka. Lało, nie mogłam obfotografować 🙁
Ale cos tam z kuchni przyuważyłam. Poza tym zwierz był bardzo płochy. Jerz wystawił słoik plastikowy po penaut butter (masło orzechowe, fistaszki) do wylizania przez chipmunka, a niech sobie użyje zwierz, bo wiemy, że lubi, a my walniemy czysty słoik do pojemnika na te wszystkie rzeczy do odzysku materiałów wtórnych. Jerz wystawił ten słoik nie pod daszek, gdzie chipmunk przychodzi, tylko na skraj lasu pod jesion. Oj! Oj!
Wychodzę Ci ja rano spod prysznica po herbatkę do kuchni, a tam pod jesionem wielkie poruszenie!
Widzę słoik i szara wiewióra łeb ma w słoiku, zajada się, widok przedni, lecę po aparat. Nie, nie udało mi się z kuchni zrobić dobrych zdjęć, a jak chciałam wyjść na zewnątrz, to zaraza wspięła sie na drzewo i udawała, że to nie ona. Potem zeszła z jesiona, założyła sobie słoik na głowę i umknęła na lewo do lasu, a za płotem ściagnęła słoik z głowy i targala go przed sobą dalej. Słowo daję, tak było. Ta szara wiewióra jest wielkości kota niedużego.
Zdjęcia w deszczu i z daleka są do rzyci, ale mimo wszystko Wam pokażę. Drzewo pośrodku to jesion, wiewiór pod jesionem i na jesionie, jak się dopatrzycie. I dalej paskudnie i zimno 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Ala/Wiewior/
Owczarku, ta piosenka to była o Walentynie, i coś tam o Gagarinie też było. „Byly kwiaty (?) dla Gagarina, a Walentyna twista ma!”
Walentyne śpiewały Alibabki abo Filipinki – ciągle mi sie myli. Zaś ballade o Gagarinie śpiewały włócykije beskidzkie, kie wiecorami siadały z gitarom przy ognisku. Nolozłek słowa:
http://kajakix.republika.pl/spiew.htm#gagarin
Wiewiór jest! Wywąchołek go swym psim nosem 🙂
Jak to miło,że ktoś zauważył brak motylka,ale wybaczcie,Święta były
raczej bardzo nieudane,a to z powodu poważnych obaw,iż w Rodzinie
zainstalował się taki jeden stawonóg,co to raczej zawsze tyłem chodzi.
Obawy okazały się być płonne,ale zanim się to sprawdziło naukowo,czyli
dopiero po świętach,trochę czasu w nerwach upłynęło. Na dzień dzisiejszy
wszystko jest w najlepszym porządku,ale głowy do pisania to ja nie miałem. Z przyjemnością poczytałem sobie o psikusach Owczarka .
PS. Do Alicji-brakuje mi w poezyjach Opisanki wielkanocnej-lenistwo
ogarnia mróweczkę galernicę,niestety!!
Na pohybel temu stawonogowi! Niek se siedzi w jeziorak i rzekak, a nie w ludziak i zwierzętak! Ale wozne, ze syćko dobrze sie skońcyło, Motylecku.
Dobranoc syćkim 🙂
Wielkie dzięki Owcarecku,dobrej nocy!!!!!!!!!!!!! „D
😀 😀 😀
I tak to miało wyglądać!
Motyleczku, jako listonosz mojej Panci, to Ci od niej przekazuje slowa solidarnosci, bo ja tez pare miesiecy temu najpierw postraszyli, a potem odwolali. a ona w miedzyczasie o maly wlos koty nie oddala do adopcji przygotowujac sie uporzadlkowac wszystkie sprawy na ziemi przed wyjsciem. No i co? No i sro.
Znowu przeszlo bokiem, jak sie to mowi.
Och, mam ja z nia.
Nie ma gorszej zarazy chyba od tego parszywego stawonoga!!!!!!!!!! Niech go szlag nagły trafi!
Witaj, Motylku, odsapnij…
Motylek,
jak ja Cię walnę przez skrzydełka, niechcący ich uszkodzić, a do życia pobudzić! A było do nas przyjśc i pogadać. My nie lubimy takich i niech one sobie w wodzie, a nie w organizmach naszych. No!
Pańci Mordechaja uściski i oby nigdy więcej! Całej reszcie dobranocki.
No masz… i ja siama zostajem?! 🙂
No to śpijcie dobrze, ja tu przeszukuję, co z filmów pooglądać… w końcu zapiątek mamy! Co lepsza gorsza, trzynasty!
No to …”Nic” , Doroty Kędzierzawskiej. To jest wcześniejszy od „Jestem”. A widział ktoś „Jestem”?
Polecam. Wspaniali aktorzy – dzieci.
Ojej. Zle wybrałam . To nie na zapiątek, i chyba nienajlepszy z filmów Doroty. Takich kobiet chyba nie ma. „Jestem” jest inny. Polecam.
Przypomniała mi się piosenka chyba J.K. Pawluśkiewicza (chyba, podpowiedzcie):
Cichutko płaczę, mój smutek wielki
Juz nic nie znaczę, ach pękły szelki!
od rana nie mam już procy,
a sklepy zamknięte po nocy –
i jak tu teraz iść na wróbelki?!
Dobrze, że nie na Motylki! 🙂
I tu wznoszę zdrowie nasze, a szczególnie Motylkowe winem czerwonym francuskim l’Eprayrie .
Poezyje zostaną uzupełnione, a Ty zabieraj się za zapylanie i takie tam!
Poszaleli w tej budzie! Co to za akademia na cześć Gagarina się pytam?? Mądrzy tego kraju debatują o zmianie nazw ulic z Gagarina na jakąś inną. Twierdzą, że pan Jurij jest be, i nie należy się mu jak psu kość, a tu jakieś pieśni, kwiaty,… szampańskoje i kawior może jeszcze?? 😉
A Motylka i Jego Motylą Nogę serdecznie witam 😀
Piję toast kawusią za Twój szczęśliwy powrót na budowe łono i lecę po buły do sklepu.
Tak na marginesie: czy wczesno-porannym wstawaniem można się zarazić via internet?? 😉
Oj, jak dobrze, że Motylek jest!!!… 🙂 🙂 🙂 Na pohybel wrednym stawonogom!
Jeszcze tylko Kapiszonek; miejmy nadzieję, że ‚tylko’ zapracowana/skupiona na czymś ważnym a nie smutna albo gorzej. To jest ten minus wirtualnych Przyjaciół (do realnych zawsze można zamailować, zadzwonić, smsa wysłać – a tu?…)
P.S. Jak mogłeś myśleć, Motylku, że nie zauważyliśmy Twego braku? 😮 🙂
czy wczesno-porannym wstawaniem można się zarazić via internet?? – pyta podchwytliwie Mieciowa.
Można, Mieciowo, można – ale to dobra zaraza, zwł. gdy ptaszęta śpiewają a magnolie kwitną tak, jak nie kwitły nawet gdy się miało 18 lat i baaardzo różowe okulary na oczach 😀
Alecko, tu jest Twój wiewiór w powiększeniu, lepiej nie umiem:
http://picasaweb.google.co.uk/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5053207531761962434
Ten czas „Polityki” jest mylący, jak się czyta wpisy, to trzeba sobie w rozumie dodawać godzinkę. :X
Pozdrówko! 🙂
Mamy w tym miesiącu jeszcze cztery uroczystości, niedługo urodziny Gosicka i Alecki. Trza się ryktować.
😀
A czemu nie wyszły mi kufy?
Muszę sprawdzić, przecież dałam spację: :X 😀
Jeden już wiem, nie może zaczynać wiersza, a drugi? 😡
być może nie występuje w tym blogu.
Trzeba pisać polecenie, nie znaczki. To już wszystko (w tej sprawie) wiem.
W Wielkanoc oglądałem film TV o zwierzątkach takich jak u Alicji w lesie. Głosu szopowi udzielił Bruce Willis. Eksterminator też był świetny.
O. Swit blady, a tu już w budzie ruch. mt7 na nogach 🙂
Nie używam picasy, bo w linuksie nie wszystkie rzeczy działają. Ja tę wiewiórę kiedyś przyłapię z bliska na gorącym uczynku, wczoraj w deszczu było nijak, ale com się obśmiała z tych zmagań ze słoikiem, tom się obśmiała. Niech się zwierz ciszy, że to był lekki plastikowy słoik! Biednemu chipmunku trzeba dziś zakupić jakichś orzeszków, bo chyba trochę wściekły był, pokrywkę od słoika tylko dostał do wylizania.
Pogoda taka wspaniała ,że aż mnie swędzi tyłek i chyba zaraz podniosę cztery litery i pojadę zwiedzać Kraków a jak zdąże to i pojadę na Mieciową Gubałówkę.Postanowione !!!!Zaraz jadę do domu a potem na dworzec
Ja też nie używam picasy ino Corela.
Pośpij jeszcze Alu, a ja wyrychtuję rower i pojadę sobie tu i tam.
Szop też do nas zachodził, raz dostał wręcz wścieklizny, bo doszedł go z kuchni zapach boczku – miałam wtedy gościa, Michała z Polski w wieku mojego dziecięcia. Chłopakom cos na ząb wieczorem robiłam na boczku. O północy nagle łomotanie do drzwi od ogrodu (metalowe, zewnętrzne drzwi z siatką przeciw komarom, drewniane były otwarte do wewnątrz). Bardzo nas to zdziwiło, pomysleliśmy, przecież złodziej by nie łomotał, tylko po wielkiemu cichu… pijak jakis? Ale tutaj?! Na wszelki wypadek Jerz złapał za miotłę, ja za Jerzem z chochelką, latarka w dłoni, idziemy zaskoczyć tego, co to łomocze w drzwi…
A tu sie okazało, że szop pracz z rodzinką przyszli się domagać swego, im też należy się! Ale jak tylko zaświeciliśmy światło, zmyli się, widać nie odpowiadaliśmy im jako towarzystwo 🙁
Ten największy szop, co to sie dobijał do drzwi, był chyba jakimś szefem rodziny, bo cała rodzina (chyba z 6 sztuk) podążała do lasu, a on dostojnie na koncu zabezpieczał tyły i oglądał się na nas z niesmakiem. Takich niestety, nie nalezy podkarmiać, bo cały las sie zbiegnie i nie nastarczylibysmy, a sąsiedzi z pewnoscia by nam też nie podziękowali. Jakieś kości czy cos wynosimy dalej do lasu i od tego czasu żaden większy zwierz nie podchodzi pod dom, wiedza, gdzie jest „korytko”.
A Mieteckowa nie odpowiedziała, czy uratowano bilanse firmy.
Corel także samo dla windows, mt7-mecko. O, wszyscy sobie na Gubałówkę 🙁 a mnie pozostaje zerknąć na Collins Bay, a tam psiakość nadal lód! O, i jeszcze gorzej, -7C na termometrze!
Alicjo, nie dobijaj mnie! JAKIE -7C ? Przeca zima się skończyła.
Czy u Ciebie zawsze później, czy to wybryk natury? A co mówią prognozy?
Wybryk natury, podobno tak zimnego kwietnia nie bylo od dekad. Ale ja pamiętam Wielkanoc sprzed 3 lat, wybryk był taki, że w okolicach 22 kwietnia zamieć była taka, że 3 dni z domu nie wychodziliśmy, a potem trzeba bylo jechać 500 km do chałupy w zamieci, śniegu i lodzie, ale to było tylko parę dni. A tu jak do tej pory zima w kwietniu od 2 tyzni, jakby to Owczarek powiedział.
a i dodam, że lód na Collins Bay to w okolicy moich urodzin dopiero się przełamuje, więc nie dziwota…
I z zachodu nadchodzi znowu jakaś snieżyca, jutro nas dopadnie. Chyba jakiegoś grzańca trzeba będzie zrobić i w kominku rozpalić.
A u nas takie kwiatki:
„ONR-EM W MARSZ ŻYWYCH
2007-04-13
Naprzeciw kilku tysiącom żydowskich gości, którzy przyjadą w weekend do Krakowa na uroczystości związane z Marszem Żywych wyjdzie demonstracja ultranacjonalistów z ONR-u.”
i apel, na który pewnie tylko echo odpowie:
„APEL KRAKOWSKICH ORGANIZACJI W ZWIĄZKU Z MARSZEM ONR-u
DRODZY PRZYJACIELE! POMÓZCIE RAZ JESZCZE!
Przyłączcie się do nas!!!!!!!
………
Apel kończy się słwami:
Spotkajmy się w sobotę 14 kwietnia o g. 15 na placu św. Idziego i wyraźmy nasz sprzeciw wobec radykalnych narodowców. Pokażmy, że społeczność Krakowa nie akceptuje brunatnej ideologii nazizmu, nacjonalizmu i antysemityzmu. Wspólnie pokażmy prawdziwe oblicze naszego miasta.
Towarzystwo Interwencji Kryzysowej
Fundacja Kobieca
Fundacja Kultura dla Tolerancji
Żydowskie Stowarzyszenie Czulent
Rabin Krakowa Boaz Pash
Towarzystwo Społeczno Kulturalne Żydów Oddział Kraków”
Wklejam, bo tu są mieszkańcy Krakowa.
Komentować nie będę, bo nie mogę mówić na ten temat z powodu ogromnego bólu serca.
Wiem, że to jest forum-humorum, ale może nie tak do końca.
Łzy mi przeszkadzają, więc kończę.
Oooooo,oo. Calym kocim sercem.
Dziękuję wszystkim i sześcioma odnóżami wykonuję dyg dworski z epoki
Ludwika XVI -go,zamiatając jednocześnie posadzkę skrzydełkami. 😀
O żeż ty…W tym momencie chciałabym znać te wszystkie góralskie przekleństwa, o których wspominał Owczarek! Nie chcę uwierzyć w to, co nam wkleiłaś mt7! Czy jest jakiś sposób, oprócz udziału w marszu, żeby wyrazić swoje przekonania? Co za koszmarny koszmar!!!
Kto na to pozwolił? Ja rozumiem, demokracja , wolność słowa i tak dalej, ale TO ?! Nie mam słów… tym bardziej, że do tych dziwnych organizacji typu ONR , Młodzież Wszechpolska i tak dalej należą młodzi ludzie… Chryste Panie, skąd tacy się biorą?!
http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,53600,4059691.html
Słuchajcie, Koty – ja naprawdę nie wiem, co zawinił ten czarny kot. Czy ja głupieję, czy to świat? To nie metoda, rzucać zwierzęciem niewinnym, niechby truchłem, ale jednak.
A ja po prostu odmawiam uwierzenia, ze kotem rzucil przeciwnik brunatnego marszu. BYla to albo prowokacja, albo policja sie myli. Nie wierze tez w te petardy. Przeciwnicy marszu faszystow nie uciekaja sie do przemocy. Ani w Myslenicach, ani w innych miastach poilskich gdzie faszysci wyszli sie pokazac swiatu.
Alicjo, ale kto rzucił tym kotem?
Swoją drogą zgroza, każde stworzenie zasługuje na szacunek po śmierci, nawet kot…
Kocie Mordechaju,
mnie się wydaje, że całkiem tak może być. Prowokacja albo inne świństwo. Gdybym ja miała protestować przeciw tym brunatnym, byłby to milczący protest. A swoją drogą to ciekawe, że w Krakowie, do którego Kazimierz Wielki zaprosił Zydów, prześladowanych w Europie trochę zachodniej.
Borsuku, wiem tyle co Ty – przeczytałam ten sam artykuł. Być może (według Ciebie) GW coś znowu zmanipulowała, poczekajmy na inne relacje.
Z tym czarnym kotem i petardami rzycanymi w biednych faszystów
tfu! wszechpolaków,to wygląda na prowokację i Policja powinna
sprawe wyjaśnić.Ale,jeżeli śledztwo zostanie objete zbyt wysokim
nadzorem to kto wie co z tego sledztwa wyniknie,wystarczy spojrzeć
na spis organizacji protestujących przeciw kibolom faszyzmu.
ja o tym czytałem na onecie. Piszą że policja zatrzymała miotacza kotowego. Pewnie w lokalnej prasie będzie wiadomo, kto rzucał. Ale na mą brodę, czemu uważasz Alicjo, że przeciwnicy ONR nie mogli rzucić martwym kotem? W końcu to młodzi zapaleni ludzie.
Oto organizatorzy protestu przeciwko marszowi brunatnych w Krakowie:
Towarzystwo Interwencji Kryzysowej
Fundacja Kobieca
Fundacja Kultura dla Tolerancji
Żydowskie Stowarzyszenie Czulent
Rabin Krakowa Boaz Pash
Towarzystwo Społeczno Kulturalne Zydow
Ktora z tych organizacji lub osob, tak na oko, mogla przyniesc petardy i martwego kota?
Z „mlodych zapalonych ludzi” o ktporych wspomina borsuk, widze tu tylko studencka organozacje Czulent. Z tego co wiadomo o ich dotychczasowej dzialanosci, trudno uwierzyc, by znosili martwe koty. Odpowiednikiem krakowskiego Czulentu, byl do niedawna wqrszawski (wlasnie rozwiazany ) PUSZ – Polska Unia Studentow Zydowskich.
Jakos nie wyobrazamy sobie z Pancia aby niesli na demonstracje martwego kota. Wywoilaloby to zbyt wielkie zgorszenie pozostalych studentow.
na oko – to # 1, 2 i 3. Podkreślam – tylko po nazwie.
Od jakiegoś czasu przestałem wierzyć w rewolucje generalnie. Czekam już tylko na dwie, natury technologicznej – porzędne e-booki i teletransportację.
To – na tę drugą zwłaszcza – chyba jeszcze trochę, Borsuczku, poczekasz…
🙂
Borsuk, do jasnej ciasnej, ja nic nie uważam, ja przeczytałam artykuł, do którego podałam sznureczek. Wystarczy, czy jeszcze mam sie z czegoś tłumaczyć?
I co to znaczy – „to w końcu młodzi zapaleni ludzie”?
Ci z ONR czy przeciwnicy? Wyjaśnij mi, proszę.
Gosicek,
oczywiście, że mnie szlag trafia, tym bardziej , że śnieżyca nadchodzi, ale dzięki za podesłanie, zaraz wstawię do Galerii Budy 🙂
W antyfaszystowskim proteście wzięli też udział tacy ludzie:
http://miasta.gazeta.pl/krakow/51,35798,4059562.html?i=4
Przepraszam, że wnoszę tu swoje emocje, ale w mediach, jak zwykle, istotny sens wydarzeń został zastąpiony sensacją.
Dla mnie sprawa wygląda tak:
Na ziemi, która jest moją ojczyzną zostali zamordowani ludzie tylko za to, że przynależeli do jakiejś grupy etnicznej. Wydaje mi się naturalnym odruchem okazanie współczucia i żalu, tym bardziej, że część moich rodaków nie była bez winy. To mnie napełnia jeszcze większym bólem, a tu jeszcze część ludzi nie tylko nie czuje żalu, ale zieje wręcz nienawiścią, bardziej lub mniej ujawnianą. I nie chodzi o nacjonalistów, ale o bardzo duży odsetek zwykłych ludzi. Ja nie potrafię tego zrozumieć, sprawia mi to największy ból ze wszystkich bolesnych spraw.
A to wydarzenie w Krakowie z mojej perspektywy wygląda tak:
Przyjeżdża grupa bardzo młodych ludzi z różnych krajów świata, są Żydami, wiedzą o eksterminacji ich narodu, tu przeżywają szok, bo wiedzieć w XXI wieku, a zobaczyć na własne oczy, to jest zasadnicza różnica. Towarzyszą im psycholodzy i ochrona. Oni Polskę traktują jak jeden wielki cmentarz swojego narodu.
Co byście czuli do mieszkańców takiego państwa, gdyby Was tak przywieziono, a tu spotkałyby Was gesty wrogości? A za każdym razem tak właśnie jest. I chociaż są to incydenty, to nie spotykają się ze sprzeciwem, oburzeniem, czy zainteresowaniem.
Ja nie mogę zrozumieć, że władze mogą zakazać marszu gejom, a nie mogą jawnym faszystom.
NIGDY SIĘ Z TYM NIE POGODZĘ!
I tym samym władzom z policją na czele dobrze wiadomo, że przy takich okazjach pojawią się inne grupy subkultur młodzieżowych i dojdzie do b bijatyki i demolowania.
Jak z tym gównem u Młynarskiego, które się dokleja do statku i woła: płyniemy.
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Gosicka/Spacer/
Na ubraniach mają napis TRYTON PUNX.
Ale przecież to nie o to chodzi.
No tak, taki piękny jest jest świat, Gosicku, a tyle bólu bez sensu zadają sobie ludzie.
Dlatego pytałam wcześniej – kto na to pozwolił i dlaczego?
mt7-mecko, dziwisz się, jak w rządzie jest Giertych?! Dlatego gęba rządowa na kłodkę i nie spodziewaj się,
że kaczuszki wyrosną ponad swoje krótkie nóżki. Im to na rękę.
Zauważyłam w galerii zdjęć – przecz z faszyzmem i kapitalizmem. Co ma jedno do drugiego? Macie chłopaki lepszy pomysł, niz kapitalizm? Może apiać socjalizm? Jak piszesz, każde gówno się podklei i płynie…
Prawdziwy protest, świadomy, powinien być taki, ze niech te bubki sobie przejdą, a tysiące mieszkańców Krakowa powinno stać w całkowitym milczeniu na chodnikach. Ale to ja tak sobie wyobrażam, bom naiwna i ciagle wierzę w człowieka. Cholera.
Nawet nie mam wyrzutów sumienia, że na naszym niepolitycznym blogu się wygadałam, bo czasem trzeba.
„Tysiące mieszkańców”. Alusiu, nie dobijaj mnie.
Alicjo, z całym szacunkiem, ale odniosłem wrażenie że to TY MI każesz się z czegoś tłumaczyć. Co do wytłumaczenia, kto mógł rzucić kotem, odpowiedź dała Ci mt7: „przy takich okazjach pojawią się inne grupy subkultur młodzieżowych i dojdzie do b bijatyki i demolowania.” Okazją była demonstracja młodych nazistów z ONR.
Co do wizyt młodych Żydów w Polsce, w paru miejscach ostatnio czytałem, jak ich się do tego przygotowuje. MT7 – pisałaś, że niektórzy Polacy pomagali Niemcom. Szkoda że młodzi Żydzi nic (NIC!) nie wiedzą o tym, ilu Polaków pomagało Żydom, co mogło ich za to spotkać i jak wielu to spotkało. Szkoda że nie wiedzą, jakie straty ponieśli sami Polacy.
Na stereotypach daleko się nie zajedzie. Z widzenia świata przez stereotypy rodzi się np takie ONR. Czy na pewno Polacy mają na to monopol?
MT7- ludzie powinni się ze sobą komunikować, poznawać się. Nie ulegać stereotypom. WSZYSCY. Wtedy może tego bólu bez sensu będzie mniej.
Właśnie wróciłam do domu i jasna krew mnie zalała! A tak niedawno ktoś, już nie pamiętam kto, cytował piosenkę śpiewaną przez Rodowiczkę: „ty to masz szczęście, że w tym momencie żyć ci przyszło w kraju nad Wisłą…”
Ja mam czasem dość, ale co z tego? Ile razy można zaciskać zęby, liczyć do 10 i czekać… a właściwie na co???
Mieciowo, z powyższej dyskusji wynika, że chyba na … Godota 🙁
Borsuku, cos sie nam na łączach… chyba nie dogadaliśmy sie, ale zostawmy, bo teraz ja juz nie wiem o co poszło i mam niejasne przeczucie, ze gdzieś może się zagalopowałam. Nieważne.
Słuchajcie, otóż parę lat temu byliśmy we Wrocławiu u naszych przyjaciół i udaliśmy się na spacer, po drodze nam bylo, stary zabytkowy cmentarz Zydowski na Slężnej. Kogo tam spotkaliśmy? Młodych ludzi, studentów z Berlina i z Wrocławia, którzy ten cmentarz sprzątali, było to w ramach jakiejś praktyki studenckiej, wymiany, już nie pamiętam dokładnie. I to jest to, co Borsuk mówi.
Trzeba ze soba rozmawiać, nawet jak się kłócimy, to emocje opadają i po pewnym czasie widzimy jaśniej. Zaraz Wam podrzucę zdjęcia z tego cmentarza.
Gosicko ale to czekanie na Godota straśnie dramatyczne było 😉
Piękny ten cmentarz Alicjo, prawie jak tajemniczy ogród 🙂
A na marginesie: w telewizorni właśnie leci Lista Schindlera.
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Ala/Slezna/
Wybaczcie jakość, to był aparat za 20 zł.
A ta młodzież , to właśnie studenci, Niemcy i Polacy, pogadaliśmy z nimi trochę.
Mieciowo,
ten cmentarz taki jest, bajka po prostu i przy okazji historia, zdaje się, że po wojnie nikt tam nie został pochowany (nie jestem 100% pewna). Wiadomo, że Zydzi z Breslau byli jednymi z najbogatszych w Europie, stąd chyba ten cmentarz. Bardzo bogaty, nagrobki i tak dalej.To jest coś, co powinniśmy chronić dla pokoleń.
Smiem dodać, podobnie jak cmentarz żołnierzy radzieckich przy ul. Borowskiej, leży ich tam 10 000, zginęli w walkach o festung Breslau. Nie ma nazwisk.
Alicjo, na pewno masz rację – chyba się nie zrozumieliśmy i ja ze swojej strony też przepraszam za nadmierną zapalczywość. I jeszcze – wszystkimi czterema łapami podpisuję się pod Twoją wizją reakcji na przemarsz tych tam ONRów. Czy jak ich tam zwał.
swoją drogą, te brunatne koszule ONR – czy nazizm i jego symbole nie są w Polsce zakazane? Jak mogli dostać zgodę na legalizację, nie mówiąc o zezwoleniu na demon-strację? Skandal.
Kielo piknyk śpasów wymyślili Zydzi? Straśnie duzo. Jak pon Horacy Safrin zacął je zbierać, to wysły mu z tego jaz trzy ksiązki. A i tak chyba nie uzbieroł syćkiego. No to na mój dusiu! Jakimi sakramenckimi ponurakami musom być ci z ONR-u, skoro nienawidzom narodu, ftóry telo śpasów wyryktowoł!
A „Lista Schindlera” – barzo dobry film, choć od rozu widać ze holiłudzki. I chyba nie pokazuje realiów wojny tak dobrze jak choćby „Pianista”. No ale trudno sie dziwić – dlo pona Spilberga drugo wojna światowo to bajka, ftóro wydarzyła sie za górami, za lasami, a dlo pona Polańskiego to kosmar, ftórego na własnej skórze doświadcył.
A teroz juz dobrej nocy syćkim juz-śpiącym i syćkim jesce-nie-śpiącym. Jo na rozie zalicom sie do tyk drugik, ale właśnie mom zamiar dołącyć do tyk pierwsyk 🙂
I ocywiście zyce syćkim, coby im sie zodne ONR-y nie śniły, ino same pikne rzecy 🙂
„Lista…” była dobra prawie do końca, do tej sceny, kiedy Schindler zaczyna płakać, tłumaczyć sie i tak dalej. Facet, który napisal książkę, nie miał specjalnie wpływu na to, jaki powstanie film.
A „Pianista” to inna opowieść, kto nie zna Szpilmana!
Mam tę książkę, widziałam film i to, co powiadasz Owczarku, i Szpilman, i Polański przeżyli na własnej skórze. A Szpilberg, z całym szacuniekm… bajka.
Śpij spokojnie, Owczareczku.
Nikt Ci nie odpowiedział na pytanie o swięcące ciało niebieskie.
Trochę szukałam w internecie. Kiedyś znalazłam dobrą stronę na ten temat, ale teraz chyba jest skasowana. Jeszcze poszukam.
Dobrych snów wszystkim 😀
Troszkę chyba pod wpływem zdjęć Alicji, narodził się nam pomysł na jutrzejszą wycieczkę…
Wróć: godzina 00:55, więc raczej dzisiejszą! Trzeba tylko wcześniej wstać, a potem dłuższą chwilkę jechać samochodem…
Aparat przygotowany, chęci są! Jak nie skrewimy i wieczorkiem wrócimy, to się zamelduję i opowiem 🙂
A więc dobrej nocki wszystkim, a tym, co za Wielką Kałużą urzędują- smacznej kolacyjki 😉
Ja się dołączam do Mieteckowej.
Dobrej nocy wszystkim życzę i przepraszam za emocje.
Pa! 🙂
Mieciowo,
a pojedz tam i zrób porządne zdjęcia (prześlij wiadomo, gdzie)! Pewnie nie będzie tak zielono, my byliśmy tam któregoś września.
mt7 – wszyscyśmy się rozemocjonowali. Ale to my, porządni ludzie (myślę), bo nas to obchodzi, chcielibyśmy, żeby ludzkość miała „ludzką twarz”. A tu barbarians dookoła. Nie damy się! 🙂
Borsuku, podaj łapę 🙂
Mamy piękny słoneczny dzień i mam nadzieję, że u Alecki też zaświeci.
Wszystkim życzę przyjemnego dnia. Macham łapiną i do wieczorka. Chyba, że jeszcze zajrzę. 😀
Alecko, obejrzałam prognozy dla Kanady. Będzie coraz cieplej, a pod koniec tyżnia prawdziwa ciepła wiosna. Jeszcze chwilkę cierpliwości. 🙂
http://www.bociany.edu.pl/#
Widzieliście to?! Bociek z Ustronia na żywo 🙂
mt7, leje 🙁 Ale podobno ma być cieplej za parę dni. No, czas najwyższy!
Jakby ktoś zajrzał teraz, to bociek gdzieś odleciał. Ale pewnie wróci.
Witajcie,
dopiero teraz przeczytalam wasze komentarze.
Cale dwa dni upal.Dzisiaj rekord 30,1 st .Ludziska porozbierani,opalaja sie nad woda.Sa rowniez smialkowie,ktorzy sie kapia-brrrrrrrrrr.Woda chyba jeszcze zimna?Mam nadzieje,ze Alicji nie zdenerwuje 😉 tymi oposami!?
Bociany faktycznie uciekly.Na spacerze wypatrzelismy bocianie gniazdo,ale tyz puste. 🙁
Wczoraj bylam w botanicznym ogrodzie.A tam kwitna biale bzy…….Od razu przypomniala mi sie Z.Terne i jej piosenka „Biale bzy”.
Pamietacie koncerty zyczen w radiu? I te niesmiertelne szlagiery Fogga?!
Jak to szlo ” ……..kiedy znow zakwitna biale bzy.
pani pozna pana la la la…………..”
Dalej nie pamietam 🙁 O rany jak ten czas leci!
Ps. Motylku ciesze sie ,ze wszystko jest w porzadku.My przezylismy podobna sytuacje juz dwa razy.Zawsze na szczescie konczylo sie falszywym alarmem………i oby tak dalej!
mt7- chyba jest male swiatelko w tunelu.Takie bandyckie,faszystowskie organizacje sa i u nas.Ale juz w Belgii chca zakazac ich tworzenia.W Holandii rowniez.Tutaj nawet zatrzymano pare tych kanali,bo w domu trzymali caly arsenal broni.Niewykluczone,ze za tymi krajami pojda inne panstwa Europy?! Ja mam taka nadzieje!
Tymczasem pozdrawiam wszystkich buda-gosci.
… w parku pod kasztanem
pani siądzie z panem…. itd. Też nie pamiętam, tylko kawałkami.
Bociek wrócił i siedzi grzecznie w gniezdzie, teraz oświetlenie chyba nie jest najlepsze, śłońce chyba zbliża się ku zachodowi.
Oj Ano, podeślij kilka stopni, bo u mnie tylko 2C o leje 🙁 Tobie wystarczyłoby 20, ja miałabym 12… 🙂
mt7-mecka mnie pocieszała, zerknęłam na prognoze dla nas – najbliższe dni około zera i śnieg lub deszcz, zależy, jak blisko tego zera będzie. Ale to się musi kiedyś skończyć!
o, przypomniałam sobie!
w parku pod kasztanem
pani siądzie z panem
da mu swoje usta
rozkochane 🙂
Alicjo,
na prawde szkoda mnie Ciebie,ze tak dlugo musicie na to slonce czekac 🙁
Nic nie rozumie,co z tym klimatem,cos sie pokielbasilo………….
Ja nawet powystawialam juz parasole,bo w sloncu nie mozna wytrzymac 😎 cool
Na pocieszenie dodam,ze juz w srode bedzie chlodniej,wiec moze to ciepelko do ciebie dotrze,trzymam kciuki!!!!!!!!!!
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Gosicka/Niedziela/
Jeszzce nam tylko napisz Gosicko, gdzie te okoliczności przyrody!
Witajcie!
Ano, to rzeczywiście upały macie w tej Holandii! Co to dalej będzie, skoro już teraz 30 stopni?!
Okoliczności przyrody widoczne na dzisiejszych zdjęciach (to mi się bardzo podoba cyfrówkach, że mogłam dzisiejsze zdjęcia już wysłać w świat! Szkoda, że na zdjęcia z analogów trzeba dłużej czekać) to u mnie! 🙂 Dokładnie jest to Pogórze Rożnowskie. Widać też trochę Dunajca płynacego w dolinie, na dalszych planach Beskid Sądecki z pasmem Radziejowej i Jaworzyny Krynickiej, a także Chełm nad Grybowem…
Piecyki stoją sobie w ogródku przed jakimś domostwem, przy którym nawet pies ma podpisaną budę, a jego pan to chyba jakimś fanem mercedesa jest, bo podwórko jest otoczone tablicami rejestracyjnymi. A ten pseudokarabin jest zrobiony z części pługa, elektrycznego silnika, jakiejś rury i lampy nie wiem z czego wziętej… No i ta kompozycja metalowa jest przy drewnianym domku – robi wrażenia przez kontrast 😉
Nawet motylka przydybałam, jak odpoczywał na drzewie… 🙂
Ja muszę w tym roku jakieś porządne patio wyrychtować, bo już mam dość na trawie stół z parasolem i tak dalej, chcę zrobić takie 4×4 metry kamienne patio. I koniecznie, ale to koniecznie musze zrobić nowy podest od strony kuchennych drzwi na ogródek. Pan domu przymierzał się parę lat, ale stwierdził, że nie wie, od czego zacząć. Ja wiem, ale powiedziałam sobie – własnemi recami odnowiłam cały dom, ale tutaj już protestuję. Pan stwierdził, że chętnie zapłaci, byle było zrobione. No to ja umawiam pana Maćka, ale Maciuś jest wziętym fachurą i naprawdę będę się musiała do niego uśmiechać, żeby raczył w moje skromne progi, bo gdzie indziej płacą mu lepiej i mają poważniejsze roboty dla niego. Pomógł mi z hydrauliką w łazience i kuchni, za psie pieniądze, tak prawdę mówiąc. Umówiłam się z nim „na robotę”, a nie na godziny, bo Maciuś lubi gadać. Robotę, którą można zrobić w pół dnia, on robi przez 3 dni, bo co chwila mu się jakaś dykteryjka przypomina, a mój dom tak mały, że wszędzie słychać i nie ukryję się.
Ojoj… trzeba zrobić zapas Zywca i zaprosić Maciusia na negocjacje 🙂
zaraz dodam reszte, Gosicek, myślałam, że na tym koniec 🙂
Już uzupełniłam o te piecyki, kwiatki i inne karabiny.
Gosicek,
u nas nastal jeden z najbardziej upalnych kwietniow!Starzy ludzie takich czasow nie pamietaja.I zeby bylo jeszcze upalniej,to w tym miesiacu nie spadla kropla deszczu.Przynajmniej w moim regionie.Jest barzo sucho.Juz drugi dzien wszystko podlewam,a rolnikom na prawde nie do smiechu 🙁
Ps. Alicjo,czy aby w tej piosence,zamiast kasztana,nie byl przypadkiem platan?!
A z patio,to super pomysl.Widze,ze TWOJ sznowny,taki sam specjalista,jak moj :-X ?
niestety, specjalista inaczej. On to lubi parę w gwizdek, pobiegać, w tenisa pograć i w ten sposób wykorzystac nadmiar energii.
Teraz jak myślę (czasami mi sie zdarza!) to faktycznie to byl chyba platan.
A u nas najzimniejszy w kronikach, ten kwiecien. 15 dni minęło i każdy zimny, ze o sporych mrozach nocnych nie wspomnę.
Mrrrał!
Motylku!
A co będę ściemniał…
Z pewnego rodzaju stawonogami też mam osobiste porachunki.
Zamknięte.
Jest dobrze, i będzie dobrze, i…
Mrał, mrrał, mrrrrał, …
I strasznie się cieszę, że WRÓCIŁEŚ.
Z poważaniem
Blejk Kot
Witam wszystkich i pozdrawiam,ale źle mi jest. Same dziwne sytuacje, nieprzyjemne: kawałek zęba sobie ułamałem, głowa mnie boli, coś mi wpadło do oka i łzawię.
Najlepszy przyjaciel jutro wyjeżdża na długi czas( z kim ja będę pił :)?, to w sumie może i dobrze, bo nie będę się po knajpach szlajał i pieniędzy tracił.
A i ta rzeczywistość: ONR, no, ale co się dziwić, jak faszystowskie i okołofaszystowskie organizacje u władzy u nas są. Minister gospodarski morskiej -kibol, twórca MW w rządzie, Farfał z nazistowskiej gazetki dla kretynów czyli skinheadów w TVP itd.
Jeszcze to co się dzieje w Polskim Radio,tak się cieszyłem ze zmian w Trójce i byłem wdzięczny Skowrońskiemu, ale to co wyrabiają władze Polskiego Radia od dawna w Jedynce i Bis, no i marginalizacja Dwójki to po prostu jest straszne. Tu link: http://serwisy.gazeta.pl/kraj/1,65648,4055483.html. U mnie w blogu ostry tekst na ten temat, ale po prostu nie dało się inaczej.
Ja chcę wybory
Grzesiu,
czytałam o tym wczoraj i myślałam, że , z przeproszeniem, ktoś sobie jaja robi.
Skąd tacy popaprańcy się biorą?! Dodam, że artykuł czytałam w GW, nie miałam czasu sprawdzić, co napisali inni.
To oraz sprawa tego , tfu, odrodzenia narodowego Polski, niedobrze sie robi. I ten Farfał… no, pobłądził, młodzieniaszek, biedak, ale się nawrócił. Teraz już wie lepiej.
O, i ministrowie fachowcy. Ten kibol, baaaardzo się nadający na ministra gospodarki morskiej, „cefałka” zaiste imponująca!
Na głowę wez aspirynę, oko przemyj rumiankiem, z zębem niestety, trzeba do dentysty, a na duszę co? Dobrą książkę? 🙂
Oj grzesiu biedny Ty!
Ale,ale chyba cos w powietrzu wisi,bo i mnie glowa juz od trzech dni boli, a w piatek spedzilam troche czasu na fotelu dentystycznym 🙁
Zycze sukcesow w pokonywaniu tych bolesci………
Grzesicku, jeżeli jeszcze Ci coś dokucza w oku, to zrób sobie kąpiel oka. Kiedyś były specjalne kieliszki do tego, ostatecznie może być zwykły, nieduży, wielkości oczodołu. Można użyć lekki napar z rumianku, ale chyba lepsza przegotowana letnia woda.
Lejesz do pełna, zanurzasz oko i mrugasz pod wodą aż Ci paskudztwo wypłynie.
Nieszczęścia podobno chodzą parami, ale skoro tyle na raz Cię spotkało, to może wyczerpią limit na dłużej. 🙂
Trzymaj się
To i jo jutro se do Grzesickowego wpisu zajrze. A sam wyryktowołek juz nowy wpis, ino muse go dać jesce poni Owcarkowej do przecytania, bo to moim wpisom wychodzi na zdrowie – za kozdym rozem poni Owcarkowa wykrywo średnio 2-3 błędy, najcynściej literówki, ale co najmniej roz przed powaznym błędem merytorycnym mnie uratowała. Jakim? Nie powiem! Nie powiem! To tajemnica poni Owcarkowej i mojo 🙂 🙂 🙂
w oczekiwaniu na nowy wpis Owcarka jako i dla odprężenia skołatanych nerwów, polecam ciekawym pisanie Radka Teklaka
http://radkowiecki.is.evil.pl/index.html
Hm, głowa przeszła, dziwne, bo przed monitorem to raczej rozboleć powinna, chyba jakieś fluidy z owczarkowej budy płyną, pozytywne same oczywiście.
Na duszę to się cuś wymyśli, choć książek ostatnio mało czytam, ostatnio Teresy Torańskiej ,,Byłych”, teraz muszę dużo czytać , by kiedyś się do mojej jak na razie bardzo wirtualnej pracy doktorskiej zabrać.
A z ciekawych wydarzeń to u Owczarka ciągle czas zimowy, hm, czy już tak będzie do jesieni i do zmiany ponownej na zimowy.
A przyjaźń na odległość też przetrwa, mam nadzieję, ale mi smutno będzie, szczególnie, że mam pecha, bo inna pewna bardzo bliska mi osoba też od kilku miesięcy jest nie ze mną. Choć w sumie nie wiem, czy nawet jakby była w Polsce to czy była tak naprawdę ze mną. No, ale tu to wszystko bardziej skomplikowane niż w przypadku pierwszym, bo chodzi o kobietę:), więc same komplikacje. To taki oczywiście seksistowski żart.
Dobra już kończe, bo jakieś ekshibicjonistyczne tendencje mnie ogarniają.
Spać zaraz chyba trzeba będzie, więc budowiczom dobranoc.
Dobranoc, dobranoc, pchły na noc.
Śpijmy smacznie, chrrr, chrrr, chrrrmmm… 🙂
Cialo Niebieskie na poludniowo-zachodnim niebie to oczywiscie Wenera, 3-ci najsilniejszy obiekt na niebie (po sloncu i ksiezycu)…
Ha ha… zajrzałam do bocianów, a tam już pani bocianowa rychtuje gniazdo, właśnie przyfrunęła z jakimiś większymi patykami i wzmacnia budowlę.
Troszkę mnie niepokoiło, że bocian w nocy w smudze reflektorów – jak od strony nas, widzów by się wydawało, ale ludzie mający ten projekt pod opieka uspokoili mnie, ze to podczerwień i ptakowi to absolutnie nie przeszkadza, bo tego „nie widać”. Oj, zajęta pani bocianowa, znowu odfrunęła. Po żaby?
Ojej, juz pózno! To może ja spać?
A to podglądacze (i podsłuchiwacze)!!! 😀 Trzeba uprzedzić ptaki, by naprawdę ważne rozmowy i czynności przeprowadzały poza gniazdem 😉
P.S. Pewnie, że lepsze, niż tv. Mówi to b, która ostatnio uruchomiła ‚tę instytucję’ 25.3 – na 3 kwadranse 🙂