Trinny i Susannah ubierajom Felka
Kie i w jakik okolicnościak pon Pytlik narysowoł nasego Felka znad młaki – nimom zielonego pojęcia. Ale faktem jest, ze narysowoł. A jak mu ten rysunek wyseł – mozecie uwidzieć tutok. No i jak wiadomo, nieftóryk Budowiców Felkowy wygląd kapecke rozcarowoł. Na przykład Orecka 27 października o godzinie 19:14 napisała tak:
Felek? To chyba ten po prawej. Dziękuję za zdjęcie, ponieważ inaczej go sobie wyobrażałam. Myślałam, że jest ubrany w czarną, skórzaną kurtkę, również czarne, skórzane spodnie, a na nogach białe lakierki.
Pod kurtką nosi białą koszulkę z napisem:
I ? NY
albo
I ? NT
(T=Targ)
albo
I ? Młaka.
Z kolei dzień później, o godzinie 19:14, Emilecka napisała tak:
(…) po rozległości jego interesów i ostatnich rewelacjach o biurze w londyńskim City byłam pewna czegoś z Savile Row na grzbiecie i mistrzowsko ciętej fryzury na głowie, a tu kamizelka z baranka???? Protestuję! Zburzył mi się cały, pieczołowicie budowany obraz.
No to jak w takim rozie Felek powinien być ubrany? Przynom, ze nie wiedziołek. Potrzebowołek więc pomocy eksperta. A fto jest najhyrniejsym ekspertem w dziedzinie wyglądu? Podobno poni Trinny i poni Susannah. Znocie je? To takie dwie ponie, co to jezdzom po Anglli i po inksyk krajak i ucom ludzi, jak trza sie ubierać. I ryktujom całe programy telewizyjne o tym ubieraniu. Po angielsku mozecie pocytać se o nik tutok, a po polsku na przykład tutok.
– Ej, krzesny! – zawołoł kot mojej gaździny, kie pedziołek mu o moik planak względem tyk dwók poń. – Jak wy fcecie sprawić, coby one zajęły sie Felkiem? Wyślecie go do Anglii cy jak?
– Nika go nie wyśle – pedziołek. – Nie wyśle choćby dlotego, ze nase najlepse źródło dochodów nie powinno zbyt cynsto sie od nos oddalać. Ba mom nadzieje, ze ściągne te dwie ponie do nasej wsi.
– Do nasej wsi? – Kot oniemioł.
– Pódźmy do chałupy, to wom cosi pokaze.
No i zakradli my sie do chałupy i poleźli do izby z komputrem. Upewniwsy sie, ze baca z gaździnom w najblizsym casie tutok nie zajrzom, włącyłek komputer i otworzyłek e-maila, ftórego na rozie miołek wyryktowanego ino w wersji robocej. Jako ze kot cytać ludzkiego pisma nie umie, przecytołek mu na głos:
Najostomilse poni Trinny i poni Susannah. Jestem biznesmenem, zyjącym w pewnej polskiej wsi pod wiersyckiem, co to nazywo sie Turbacz. Interesy niestety nie idom mi najlepiej. I chyba wiem dlocego – nie umiem sie porządnie ubrać, a mając na sobie nieodpowiedni strój, nie wzbudzom zaufania ani u moik klientów, ani u biznesowyk partnerów. Dlotego postanowiłek zwrócić sie o pomoc właśnie ku wom. Cy mogłybyście przyjechać do mnie i naucyć ubierać sie tak, jak na biznesmena przystało? Barzo piknie pytom. Myśle se, ze mozecie nawet nakryncić pikny program o tym, jak mnie ubierocie. A jo mógłbyk udawać, ze sie zaciekle przed womi bronie – dzięki temu program z pewnościom zysko na atrakcyjności.
Ponizej było nazwisko Felka i jego dokładny adres.
– I myślicie, krzesny, ze taki e-mail wystarcy, coby poni Trinny i poni Susannah zefciały przyjechać do nasej wsi? – zastanawioł sie kot.
– A myślicie, ze nie? – spytołek. – No to pockojcie. Jesce cosi dopise.
I dopisołek to:
P.S. Wklejom do załącnika zdjęcie mojego pieska, ftóry z pewnościom barzo sie uciesy, kie przyjedziecie ku nom.
I wrzuciłek do załącnika swojom własnom fotke. Na fotce tej miołek jednom z tyk min, jakie ryktuje wte, kie wyłudzom od turystów kanapki.
Wysłołek e-maila i… pozostało cekać. A cekając – uświadomili my se z kotem, ze jest jesce jeden problem. Nawet jeśli poni Trinny i poni Susannah tutok przyjadom, to cy pomyślom o tym, coby – jako fciała Orecka – wyryktować na nowym Felkowym stroju napis „I ? NT” abo „I ? Młaka”? Tego my nie wiedzieli. Ale wpadli my na pewien pomysł. Zakradliśmy sie do Felkowej hurtowni i wynieśli stamtela dwa złote markery. Naucyłek kota pisać „I ? NT”, bo to krótsy napis niz „I ? Młaka”. No i postanowili my, ze kie juz Felek bedzie mioł nowe pikne odzienie, to wte spróbujemy go dopaść. Jeśli kot dopodnie go pierwsy, to napise markerem na jego ubraniu: „I ? NT”. A jeśli jo dopodne pierwsy – to napise: „I ? Młaka”.
A następnego dnia – na mój dusiu! – przysła odpowiedź na nasego e-maila! To znacy teoretycnie Felkowego, a faktycnie nasego. I ta odpowiedź była tako:
Ostomiły ponie Felku. To zdjęcie wasego pieska tak nos rozculiło, ze nie wahały my sie ani kwilecki! Przystojemy na wasom propozycje! Jutro z samiućkiego rana przyjezdzomy ku wom i pomozemy wom piknie sie ubrać. A przy okazji – nakryncimy program TV pt. „Trinny i Susannah ubierajom Felka”. To bedzie prowdziwy hit!
Z kajnd regardsami
Trinny i Susannah
Na mój dusicku! No to nareście nasego Felka ubiere ftosi, fto na tym ubieraniu piknie sie zno!
Następnego dnia, kie więksość wsi pogrązono była jesce we śnie, pohybali my z kotem ku Felkowej chałupie. Ocywiście zabrali my ze sobom nase markery. Schowali my sie za krzakami i tamok cekali na dalsy rozwój wydarzeń. No i za niedługo na drodze pojawił sie pikny mikrobusik. Podjechoł pod dom Felka i tamok sie zatrzymoł. Po kwili wysiadły z niego – nifto inksy jak samiućko poni Trinny i poni Susannah! We własnyk osobak! Wroz z nimi wysiadło trzek ponów. Jeden z nik trzymoł kamere, drugi mioł ze sobom wielkom torbe, słuchawki i opatulony futrem mikrofon, a trzeci – obładowany był kompletem piknyk markowyk ciuchów. To były nowe ciuchy dlo Felka! Bajako!
– Mozemy zacynać? – spytały poni Trinny i poni Susannah, ocywiście po angielsku.
– Mozemy – pedzioł pon z kamerom.
– Mozemy – powtórzył jak echo pon ze słuchawkami i mikrofonem futerkowym.
Poni Trinny i poni Susannah stanęły na wprost kamery, odchrząkły i zacęły godać:
– Jesteśmy w piknej górskiej wsi na południu Polski. Tutok, w tej chałupie, miesko bidny biznesmen Felek. Cemu bidny? Bo on zupełnie nie wie, jak sie ubrać! A przez to, ze nie umie sie ubrać – interesy nie idom mu najlepiej. Oj, nie idom! Cy zdołomy mu pomóc? Przekonojmy sie.
Poni Trinny i poni Susannah zadzwoniły do Felkowyk drzwi. Najpierw odpowiedziom na dzwonek była ino cisa. Ba po kwilecce dało sie słyseć, jak ftosi schodzi po schodak. Wreście drzwi sie otworzyły. Stanął w nik zaspany Felek – w przekrzywionej ślafmycy na głowie, w pizamie i w kapciak.
– O, Jezusicku! Jak wy wyglądocie, ponie Felku! – zawołały poni Trinny i poni Susannah. – I wy sie dziwicie, ze kie ryktujecie swój biznes w takim stroju, to interesy nie idom wom najlepiej?
– Jooo… eee… – Widać było, ze Felek jesce nie do końca sie rozbudził.
– Kamera stop! – zawołały poni Trinny i poni Susannah.
Kamerzysta przerwoł filmowanie.
– Ponie Felku – rzekły poni Trinny i poni Susannah. – To „Jooo… eee…” całkiem piknie wom wysło. Ale lepiej, cobyście pedzieli: „Myślołek, ze taki strój jest dlo biznesmena najodpowiedniejsy”. Cofnijcie sie do chałupy i nakryncimy te scene jesce roz.
– A co wy tutok jakiegosi reality szoła ryktujecie? – spytoł Felek po angielsku, usłysawsy, ze jego niespodziewani goście właśnie w tym języku godajom. Nie był to dlo niego zoden kłopot, bo jak kiesik uświadomił se, ze znajomość angielskiego moze mu sie piknie przydać w pomnazaniu zysków – to w kilka tyźni sie tego języka naucył.
– Cosi w tym rodzaju – odpowiedziały mu poni Trinny i poni Susannah. – Zreśtom wy, panocku, chyba najlepiej to wiecie, skoro samiście nos tutok zaprosili.
– Jo wos zaprosiłek? – zdumioł sie Felek. – To chyba jakisi śpas? Abo próbujecie mnie na cosi naciągnąć, coby wyłudzić ode mnie dutki! Osusty jedne! Ancykrysty! Nic wom nie dom! Precki!
I Felek pośpiesnie zatrzasnął drzwi.
– Nie rozumiem. – Poni Trinny wzrusyła ramionami. – Najpierw sam pyto nos ku sobie, a teroz koze nom iść precki?
Poni Susannah pogrzebała kwile w kieseni i zaroz wyciągła z niej złozonom kartecke. Rozłozyła jom, poźreła i po kwilecce rzekła:
– Syćko jest w porządku! Mom wydruk tego e-maila od pona Felka. I tutok wyraźnie jest napisane: „Mógłbyk udawać, ze sie zaciekle przed womi bronie – dzięki temu program z pewnościom zysko na atrakcyjności”.
– Faktycnie! Tak właśnie napisoł! – przybocyła se poni Trinny. – No to nie traćmy juz casu. Włącomy kamere i kryncimy.
Kamera została nazod włącono. Pon ze słuchawkami tyz swoje ustrojstwa włącył. Poni Trinny i poni Susannah znowu zacęły godać do kamery:
– Nieftóryk barzo trudno przekonać, coby zacęli dbać o swój wygląd. I tak właśnie jest z nasym ponem Felkiem. Drzwi przed nomi zatrzasnął! Ale to nic. Moze jest tutok jakiesi tylne wejście? Posukojmy.
No i poni Trinny i poni Susannah rusyły na obchód Felkowego domu. Ik ekipa rusyła za nimi. Hyrne stylistki wartko odkryły, ze tylne wejście owsem jest, ale – tyz zamknięte. Wróciły więc przed front chałupy i poźreły do wierchu. Zauwazyły otwarte okno na piętrze. Ino jak sie tamok dostać? Zaroz nolazły na to sposób. Podjechały pod to okno swoim mikrobusem. Potem wdrapały sie na dach auta. A stamtela juz jakosi dały rade przeleźć przez okno. Towarzysący im ponowie z ekipy poleźli za nimi.
– Ponie Felkuuu! – rozległo sie wołanie. – Przysły my do pona!
– O, krucafuks! – doł sie słyseć krzyk Felka. – Jak zeście tutok wlazły? I cemu łapiecie mnie za mojom pizame? Puscojcie kruca!
Potem słysołek odgłosy samotaniny i bieganiny po całej chałupie. Chyba jakiesi meble sie przewracały i jakiesi rzecy spadały z półek i komód. Co kwilecka poni Trinny i poni Susannah pytały pona kamerzysty, cy na pewno to syćko nagrywo, pon kamerzysta potwierdzoł, a wte poni Trinny i poni Susannah odpowiadały, ze to barzo dobrze i ze to bedzie najlepsy program w ik zywobyciu.
Nagle w otwartym oknie nad mikrobusem ukazoł sie Felek. Ale na mój dusiu! Nie mioł na sobie nicego opróc portek od pizamy! W dodatku jedno nogawka tyk portek była rozdarto niemalze na całej swojej długości! Widocnie stylistki prawie zdązyły go rozebrać, ale nie zdązyły ubrać w nowy strój.
Felek wydostoł sie na dach mikrobusa. Potem zeskocył na ziem i w uciekaca.
Po kwili w oknie pojawiły sie poni Trinny i poni Susannah.
– Pona Felka naprowde barzo trudno przekonać do zmiany stylu na lepsy – pedziała poni Trinny zerkając roz ku nojdującej sie obok niej kamerze, a roz ku uciekającemu Felkowi.
– Bajuści – pedziała poni Susannah. – Ale przecie nie mozemy pozwolić, coby temu bidokowi z powodu nieodpowiedniego ubioru interesy nadal sły tak kiepsko!
– To co? Gonimy pona Felka? – spytała teatralnie poni Trinny.
– Gonimy! – odpowiedziała równie teatralnie poni Susannah.
I za niedługo cało ekipa była na dole. A potem syćka wsiedli do mikrobusa i rusyli w za Felkiem. No i zacęła sie gonitwa: najpierw Felek z furkocącom rozdartom nogawkom, za nim mikrobus z poniom Trinny i poniom Susannom, a za mikrobusem – my z kotem.
– Ratunku! Niek mi ftosi pomoze! – wołoł Felek uciekając przez wieś. – Jakiesi dwie zwariowane baby mnie goniom!
Zaciekawieni ludzie wyłazili z chałup, a na widok półnagiego Felka, zacynali chichotać:
– Dwie baby go goniom? No, no… Znomy tego nasego Felusia juz telo roków, ale od tej strony – hehe! – to my go jesce nie znali!
Felek dobiegł do obejścia Wincentego i na kwile przystanął. Zastanowił sie przez moment – i zaroz pognoł ku stodole. Mikrobus tyz zaroz przy tym obejściu sie zatrzymoł. Poni Trinny i poni Susannah wroz z reśtom ekipy wartko wysiadły z auta i pohybały za Felkiem.
– Filmuj! Filmuj! – wołały w biegu do kamerzysty. – Cały cas filmuj!
My z kotem ocywiście tyz do tej stodoły pognali. Felek doł nura do potęznej sterty słomy, ftórom Wincenty trzymoł tamok na podściółke dlo swoik krów. Cało telewizyjno ekipa – dała nura za nim.
– Teroz juz im Felek nie ucieknie – pedziołek do kota. – Biermy, krzesny, swoje markery i kie ino Felka przebierom, to zrobimy wartko, co do nos nalezy.
I po kwilecce wroz z kotem tyz ześmy w te słome hipli. Na mój dusiu! Kotłowanina była tamok niezło. Ale poni Trinny i poni Susannah w końcu wierchowały: wciągły na Felka markowe portki, kosule, marynarke, krawat, buty… Nie wiem ino, co z tego syćkiego zdołała ukwycić kamera, ale to juz nie moje zmartwienie. W takik warunkak wcale nie było łatwo dopaść Felka z markerem, ale choć musiołek działać właściwie po omacku, jakosi zdołołek napisać na nim: „I ? Młaka”. I zaroz potem wyskocyłek z tej słomy, coby zacerpnąć kapecki świezego powietrza. Okazało sie, ze kot wyskocył stamtela przede mnom.
– Udało sie! – zawołoł kot. – Napisołek na nowyk ciuchak Felka „I ? NT”!
– Naprowde? – zdziwiłek sie. – Bo jo z kolei napisołek „I ? Młaka”.
– Cy to znacy, ze Felek bedzie mioł oba napisy? – spytoł kot.
– A, niekze ta – stwierdziłek. – Przecie od przybytku głowa nie boli.
Wreście i Felek, i syćka z ekipy tyz powyłazili z tej słomy. No i… trza było przyznać, ze ta poni Trinny i poni Susannah znajom sie na rzecy. Felek, w nowym markowym garniturze, naprowde barzo elegencko wyglądoł. Chociaz po tej całej kotłowaninie garnitur był kapecke pomięty, a z butów… wyłaziła słoma – w sensie dosłownym. Natomiast ku zdumieniu kota i moim – nie było na Felku zodnego napisu. Za to poni Trinny miała na swojej kiecce napis „I ? NT”, a poni Susannah na swojej bluzce – „I ? Młaka”!
Wroz z kotem pomyśleli my, ze lepiej sie wartko schować. Kot hipnął za stojącom nieopodal skrzynie. Jo fciołek zrobić to samo, ba zanim zdązyłek sie rusyć – te dwie ponie zauwazyły mnie!
– O! To chyba ten piesek pona Felka, co to dostały my w e-mailu jego zdjęcie! – zawołały zakwycone.
Felek ino wzrusył ramionami i cosi tam mruknął pod nosem o kompletnyk wariatkak, ale mruknął po polsku, więc ino my z kotem go zrozumieli.
– A wies co, Susannecko? – rzekła poni Trinny. – Tego miłego pieska to właściwie tyz mogłyby my ubrać!
– Pikny pomysł Trinnecko!- zgodziła sie poni Susannah. – Na głowe tego pieska mozno by nałozyć gustowny berecik, na syje stylowom apaske…
– Na tułów modnom marynarecke… – kontynuowała poni Trinny.
– I w ogóle mozemy zacąć ryktować nowy cykl progamów: „Trinny i Susannah ubierajom zywine”! – zawołały obie naroz.
O, nie! Co to, to nie! Berecik? Apaska? Marynarecka? Dlo mnie? Krucafuks! Zrobiłek krok w tył, potem jesce jeden… A potem obyrtłek sie i wybiegłek do pola. Biegłek, biegłek… I dobiegłek jaz do Turbacza. Dopiero tamok sie zatrzymołek. I przesiedziołek na tym Turbaczu caluśkom noc. Rankiem zaś kot mnie tamok odnolozł.
– Ale wos poniesło, krzesny! – śmioł sie, kie mnie uwidzioł. – Wy, ftórzy potraficie walcyć z całym stadem wilków, uciekliście w popłochu przed dwunoznon słabom płciom! Haha!
– A wy byście nie uciekli, kieby to wom fciały załozyć berecik i jakomsi sakramenckom apaske? – odgryzłek sie.
– Spokojnie, krzesny – odpowiedzioł kot. – Mozecie wracać do wsi. One juz pojechały.
– I juz nie wrócom? – fciołek sie upewnić.
– Jak by to pedzieć… – zastanowił sie kot. – Poni Trinny i poni Susannah widziały wos ino przez kwile, w ciemnej stodole, więc nie były do końca pewne, cy to wy byliście tym psem ze zdjęcia w e-mailu cy to nie wy. Kie spytały Felka, ten sie zdziwił i pedzioł, ze on przecie nimo zodnego psa. Wte poni Trinny i poni Susanna pokazały Felkowi wydruk tego e-maila, ftórego rzekomo – hehe – on do nik wysłoł. Felek zdziwił sie jesce bardziej. Ba potem przybocył se, ze był niedowno na bankiecie, ka nieźle se popił, więc uznoł, ze musioł wysłać tego e-maila po pijaku, a załącone zdjęcie psa pewnie nolozł kasi w internecie i wkleił je do załącnika. No i wte poni Trinny i poni Susannah pedziały tak: „Ooo, to skoda wielko! No ale ten piesek ze zdjęcia kasi przecie istnieje! Nojdziemy go! Musimy go noleźć! Wrócimy teroz do Anglii, ale wkrótce zacniemy go sukać!” No i tak to było, krzesny.
Wysłuchawsy kota, wróciłek wroz z nim do wsi. Ekipy poni Trinny i poni Susanny rzecywiście juz tamok nie było. Ale ku wom, ostomili, mom piknom prośbe. Jeśli zdarzy sie tak, ze te dwie ponie zajrzom do nasej Owcarkówki i bedom o mnie pytały, to godojcie im, ze mnie tutok nimo. Dobrze?
Hau!
Komentarze
😯
Nigdy o tych babach nie słyszałam, słowo daję ! A wydawało mi się, że się w świecie poruszam, także mody – tej wełnianej zwłaszcza 🙄
Chyba jestem do tyłu 🙁
Ja jestem chyba jeszcze bardziej do tylu poniewaz nie poruszam sie w swiecie mody. Pizama z rozdarta nogawka nie budzi zainteresowania.
Studiuje jedna „z tyk min, jakie ryktuje wte, kie wyłudzom od turystów kanapki.” Chcialabym wyludzic kieliszek wina. Tak, ten gatunek orki pije wino.
„Z kajnd regardsami” ide sprawdzic, czy moja czapka zupelnie przemokla.
Meczylo mnie, kto to jest poni Trinny i poni Susannah, poniewaz tak jak Alicja, nigdy o nich nie slyszalam.
Zagooglilam, gdzie te panie udzielaja sie w Hameryce. Okazuje sie z ich strony internetowej, ze wystepuja w hamerykanskiej tv i daja swoje porady na temat ubioru.
Wszystko byloby dobrze, gdyby nie brytyjski akcent. Czasami w telewizji sa napisy na dole ekranu, kiedy mowi Brytyjczyk. Jednak video poni Trinny i poni Susannah nie maja napisow. Te panie chyba wiedza, ze Amerykanie moga miec problemy ze zrozumieniem ich akcentu i zalaczyly slownik brytyjsko-hamerykanski na swojej hamerykanskiej stronie. Wydaje mi sie, ze ten slownik napisal Brytyjczyk.
Oto kilka przykladow. Pierwsze slowo jest brytyjskie, drugie (wedlug tego slownika) hamerykanskie. Czasami jest trzecie slowo – to jest po mojemu.
trainers – sneakers – tennis shoes
caravan – trailer – RV
jumper – sweater
mac – raincoat
motorway – freeway – highway
swimming costume – bathing suit – swim suit
Felek nie musialby sie przejmowac swoim strojem w Hameryce. Tu nikt na niego nie zwroci uwagi. Nawet jesli zalozy pozlacana kurtke, „dizajnerskie” portki i do tego sandaly.
Meczylo mnie, kto to jest poni Trinny i poni Susannah, poniewaz tak jak Alicja nigdy o nich nie slyszalam.
Zagooglilam, gdzie te panie udzielaja sie w Hameryce. Okazuje sie z ich strony internetowej, ze wystepuja w hamerykanskiej tv i daja swoje porady na temat ubioru.
Wszystko byloby dobrze, gdyby nie brytyjski akcent. Czasami w telewizji sa napisy na dole ekranu, kiedy mowi Brytyjczyk. Jednak video poni Trinny i poni Susannah nie maja napisow. Te panie chyba wiedza, ze Amerykanie moga miec problemy ze zrozumieniem ich akcentu i zalaczyly slownik brytyjsko-hamerykanski na swojej hamerykanskiej stronie. Wydaje mi sie, ze ten slownik napisal Brytyjczyk.
Oto kilka przykladow. Pierwsze slowo jest brytyjskie, drugie (wedlug tego slownika) hamerykanskie. Czasami jest trzecie slowo – to jest po mojemu.
trainers – sneakers – tennis shoes
caravan – trailer – RV
jumper – sweater
mac – raincoat
motorway – freeway – highway
swimming costume – bathing suit – swim suit
Felek nie musialby sie przejmowac swoim strojem w Hameryce. Tu nikt na niego nie zwroci uwagi. Nawet jesli zalozy pozlacana kurtke, „dizajnerskie” portki i do tego sandaly.
Zastanawialam sie, kto to jest poni Trinny i poni Susannah, poniewaz tak jak Alicja nigdy o nich nie slyszalam.
Zagooglilam, gdzie te panie udzielaja sie w Hameryce. Okazuje sie z ich strony internetowej, ze wystepuja w hamerykanskiej tv i daja swoje porady na temat ubioru.
Wszystko byloby dobrze, gdyby nie brytyjski akcent. Czasami w telewizji sa napisy na dole ekranu, kiedy mowi Brytyjczyk. Jednak video poni Trinny i poni Susannah nie maja napisow. Te panie chyba wiedza, ze Amerykanie moga miec problemy ze zrozumieniem ich akcentu i zalaczyly slownik brytyjsko-hamerykanski na swojej hamerykanskiej stronie.
Felek nie musialby sie przejmowac swoim strojem w Hameryce. Tu nikt na niego nie zwroci uwagi. Nawet jesli zalozy pozlacana kurtke, „dizajnerskie” portki i do tego sandaly.
Orca,
jesteśmy do tyłu i tyle 🙄
Dobranoc moim środkiem nocy 😉
Lustereczko, powiedz przecie,
Najpiękniejszy kto – na świecie?
I na świecie i w powiecie
Najpiękniejszy – pies w berecie!
Taka prestiżowa wizyta a Owczarek zwiał pod sam Turbacz!
Jej…to do garniaka dla Felka też kalesony?..bo to się sezon zbliża. Albo chociaż getry 😉
aha- były takie programy w stylu- metamorfozy. Dobór bardziej pasującej konfekcji i taka ..modelka, albo model wygląda młodziej i szczuplej….mnie to zawsze ciekawiło, czy po programie będzie ten(ta) model/ka pamiętać, jak dobierać sobie garderobę, aby te pozytywną zmianę objąć funkcją: ( jeeej, jak to słowo tutaj pasuje :))freezing. Oł je
Do Alecki
„Nigdy o tych babach nie słyszałam, słowo daję ! A wydawało mi się, że się w świecie poruszam, także mody ? tej wełnianej zwłaszcza”
Nie musiałaś, Alecko słyseć, bo mos swojom własnom specjalizacje. Natomiast jeśli wyjdzie na jaw, ze one nigdy nie słysały o Tobie – ooo! Niek sie wstydzom!!! 😀
Do Orecki
„Wszystko byloby dobrze, gdyby nie brytyjski akcent. Czasami w telewizji sa napisy na dole ekranu, kiedy mowi Brytyjczyk.”
To nie jest zły pomysł. W polskiej telewizji z kolei przydałyby sie napisy wte, kie godo polski bokser 😀
Do TesTeqecka
„Lustereczko, powiedz przecie,
Najpiękniejszy kto ? na świecie?
I na świecie i w powiecie
Najpiękniejszy ? pies w berecie!”
Cy pasuje do psiej głowy
Beret? Zwłasca moherowy? 😀
Do Radwicka
„Taka prestiżowa wizyta a Owczarek zwiał pod sam Turbacz!”
Nawet nie pod, ino na, Radwicku. Ale cóz. Ftosi sie nie ubiero, coby ubierać sie mógł ftosi 😀
Ostomili. Jo teroz wybywom. I to dosyć daleko. Wroz z Marynom Krywaniec wyrusomy do Hameryki. Po co? Nieftórzy na pewno juz wiedzom – trza przecie wreście przegonić z Oreckowego ogródka tego sakramenckiego kreta! Zostawiom zatem w budzie pikny zapas jałowcowej i Smadnego Mnicha, coby starcyło dlo syćkik, pokiela nazod tutok nie wróce 😀
Widzialam napisy, kiedy godoł pewien krajowy artysta muzyki hard-rockowej. Napis wygladal w ten sposob:
$@#&*@#$%$@#& *@#$%$@#&*@ #$%$@#&*@#$% $@#&*@#$%
Na zakonczenie dodal jeszcze:
$@?#&*@#$%
Orca,
jak możesz, to przetłumacz 😉
Oczywiscie. Tu jest tlumaczenie:
„Podobienstwo kompozycji Johna i mojej jest zupelnie przypadkowe. Wyjasnilismy to sobie prywatnie bez udzialu prawnikow.
Uwazam te sprawe za zamknieta i dziekuje za uwage”.
„Nawet nie pod, ino na, Radwicku.” Owczarku miałem na myśli mówiąc pod Turbaczem, że pod samym szczytem te nockę spędziłeś!
Wyjeżdża? 🙁 no to niewesoło…wracaj prędko .
😉
Idę dopilnować podsmażania kaszanki – się nie śmiejcie, nie łżę, u nas w polskim sklepie można dostać znakomitą kaszankę. ZNAKOMITĄ!
Doskonale doprawioną. Do tego ziemniaczki, butelka czerwonego…mniam!
Teraz takie czasy nastaly,ze wszyscy sie „stylizuja”.
Koniecznie trzeba miec kogos,co doradzi,pokieruje,buty ,kiecke,garnitur dobierze,czy co tam jeszcze.Jakos tak sie porobilo,ze juz nie wystarczy wlasny smak,pomysl.Trzeba koniecznie poradzic sie specjalisy,a tych ostatnio,jak psow(ups) 😮 no i na Felka padlo!!
Felus,jak na prawdziwego gorola przystalo,reformowac sie nie daje,i niech „ta” bedzie,jak jest………….w goralskiej czapce i z ciupaga 😉
A kaszanki zazdroszcze,ze az mnie skreca!!!!!
Hej.
Alicja chyba zgodzi sie ze mna, ze na ten kontynent wszystkie mody i style przychodza z Europy. Tu nie zwraca sie uwagi na to, co modne. Przynajmniej u mnie. W zasadzie nikt takiego zwrotu „modny” (fashionable, in style, trendy) nie zna i nie uzywa. Do ubioru podchodzi sie praktycznie. Do wygladu? Zalezy od okolicznosci. Zawsze na zaproszeniu pisemnym lub ustnym jest wzmianka o „dress code”. Czyli jak sie ubrac. Formalnie, nieformalnie lub bez znaczenia.
W sobote bylam w Broadway Performance Hall na wystepach miejscowego baletu. Jedni byli ubrani formalnie i wieczorowo, inni w dzinsach i tenisowkach. Nikt nie zwraca na to uwagi.
W pracy „dress code” jest ustalany przez firme. „Business”, „casual”. To ustala pracodawca.
Ludzie w Europie ubieraja sie na codzien bardzo ladnie i stylowo. Jest to od razu widoczne. Przyjezdzajacy z Europy tutaj dostrzegaja nieformalny styl w ubiorze i rowniez w zachowaniu.
Orca,
jak najbardziej się z Tobą zgadzam, dobrze to napisałaś. Ubierasz się jak chcesz, chyba, że są jakieś wymagania, bo jest wielka gala czy cuś tam.
Ja do Polski jeżdżę zawsze wakacyjnie, więc ubieram się na luzie tak zwanym, bo przecież nie będę targała waliz ze szmatami za Wielką Wodę.
Ludzie w Polsce bardzo zwracają uwagę na wygląd, a ja nie mam na to czasu, jadę na te 2-3 tygodnie odwiedzić rodzinę i przyjaciół, w co jestem ubrana to akurat najmniejsze z moich zmartwień (w ogóle się tym nie martwię).
Byle się nacieszyć ludźmi, z którymi sie spotykam!
Orca pisze: W pracy ‚dress code’ jest ustalany przez firme. ‚Business’, ‚casual’. To ustala pracodawca.
W mojej firmie nie ma wykładni, czy dres noszony w pracy ma być od Adidasa, Nike, czy z bazaru. 🙂
Jak dotąd pracowałem już w miejscu, gdzie sugerowano, jak należy wyglądać np. aby nie nosić krótkich spodni, czy sandałów w przypadku facetów- wytyczne z głową. Teraz inny standard.
Możnaby wybrać sie na te szmaty, aby poprawić sobie humor…albo poczekamjy na lepszy moment… ach…być niezależnym… 🙂
TesTeq,
To jest praktyczne podejscie. Swoboda w wyborze dresu moze stworzyc niezdrowa konkurencje wsrod pracownikow. Wszystko musi byc jasne.
Dres z duzymi literami RL (=Ralph Lauren) to dres formalny ubierany na powitanie gosci z innych firm. Dres z malym logo Nike mozna ubrac na firmowy lunch. Natomiast podarta bluza dresu bez zadnego „logo” sluzy do wycierania kurzu.
Radwi,
„…być niezależnym?” Chyba wszyscy wiedza, jaki jest „dress code” w Microsoft, Nintendo i Amazon. Podarte dzinsy, t-shirt i klapki na nogach.
Atrakcyjny wydal mi sie wyglad pewnego Indianina w sklepie. Widuje ich czesto, ale ubranych w „normalne” rzeczy. Dotychczas widzialam Indian ubranych w tradycyjne stroje tylko na specjalnych uroczystosciach.
Indianina ubranego w dres jeszcze nie widzialam.
Ten Indianin w sklepie budzil duze zainteresowanie. Na glowie mial kapelusz ozdobiony piorami. Spod kapelusza wychodzil dlugi do pasa spleciony warkocz ozdobiony piorami i koralikami. Kurtka byla koloru turkusowego wyszywana roznymi koralikami, czarne spodnie i buty w stylu kowbojskim. Na szyi mial ozdobny naszyjnik wykonany z czegos, co wygladalo jak kamienie, koraliki, rozne kosci i pazury. Na kazdym palcu srebrny pierscionek z turkusami.
Tak jak wiele osob, podeszlam do niego, przywitalam sie i powiedzialam.
„You look absolutely awesome”.
Na co on odpowiedzial:
„I am a Chief. I always dress like this”.
Chief opowiadal o tym, ze sam wykonuje swoja bizuterie. Powiedzial, ze naszyjnik zrobil z kamieni, kosci wieloryba i pazurow niedzwiedzia.
Nastepnie Chief pozegnal sie i powolnym krokiem wyszedl ze sklepu.
Orca,
przyszło mi teraz do głowy powiedzenie „szewc bez butów chodzi”.
Ja mam jedną sukienkę i dwa swetry (jeden bardzo stary, z bodaj ’86 roku) w szafie, i „se wiszą”, chociaż sukienkę raz do roku zakładam, żeby sprawdzić, czy rozmiarowo się nie zmieniłam. Marny to sprawdzian, bo dzianina jak wiadomo powszechnie – rozciągliwa jest 😉
Tego Indianina to jakbym znała – też jest Chief-em, zawsze ubrany po indiańsku, Mohawk. Taki trochę „bajkopisarz”, opowiadający niestworzone historie, zależnie od zapotrzebowania, prowadzi sklep z pamiątkami indiańskimi na terenie rezerwatu. Ponieważ w miarę często tam bywam z gośćmi zagranicznymi, znam jego repertuar.
To taki Felek Mohawk 😉
Orka!:) Indianina niestety nie spotkałem, ale to miło zetknąć się tak.. codziennie z niecodzienną kulturą.
Dres?noo mam spodnie moro. Właściwie to teraz już tylko spodenki 🙂 ale Dres, przytoczę Wam moją wczorajszą rozmowę z młodszą siostrą
Siostra:
-muszę przygotować sobie zioła.
-musisz przygotować sobie zioło?
-tak, ptasi rdest
-to tak to teraz nazywacie?
-kupiłam za dwadzieścia złoty.
Napomknę, że moja siostra jest dość grzeczną istotą i
gdyby się sama nie przyznała, nie posądziłbym Jej, że jest…pasjonatką ziół…
:/
Tak swoją drogą sprawdziłem, co na to wikipedia..
„Rdest ptasi(..) Nazwy ludowe: wróble języczki, świńska trawa(…)bardzo chętnie zjadany przez
domowe ptaki: kury, gęsi i kaczki…”
Jest to także-rzeczywiście, roślina lecznicza. Zwracam mojej siostrze honor.
Rośliny lecznicze powinny być w domu…
Mnie jednak wystarczy- mate.
Radwi,
Owczarek czesto opowiada o licznych przodkach Bacy. Wielu z nich ma korzenie na Dzikim Zachodzie. Stad przodkowie Bacy znali wielu Indian. Baca dzieli sie tymi opowiesciami, a Owczarek spisuje.
Spojrzalam na zdjecie ziola, ktore kupila Twoja siostra. O ile wiem, Indianie znaja sie bardzo dobrze na tutejszych roslinach i od wiekow wykorzystuja je do celow medycznych. Mate chyba tez pochodzi z terenow zamieszkalych przez Indian w poludniowej Ameryce. Smaczny napoj.
Ptasi rdest najchętniej rośnie na poboczach dróg, na tym ubitym piasku, gdzie już nic nie chce rosnąć. Tutaj też sporo tego rośnie, ale z drugiej strony, jak drogą zasuwa samochód za samochodem, to wyobrażam sobie, ile w tym rdeście chemii. Ja lubię zioła – pierwszy poranny napój to jakaś ziołowa herbatka, a potem już normalna, mocna.
Yerba mate dostałam kiedyś od znajomych z Peru. Nie załapałam się zupełnie, chociaż zużyłam do końca jedno opakowanie, drugie dałam w prezencie. Jak wiadomo – smak to kwestia gustu.
Czytam ostatnią (z ub.roku) książkę Wojciecha Kuczoka – „Spiski – tatrzańskie opowieści” i zaśmiewam się po pachy. Polecam, jest to zbiór kilku opowiadań, rzecz się dzieje na Podhalu. I owszem, jest tam także o owczarku podhalańskim 🙂
W odróżnieniu od wcześniejszych książek, które czytałam („Gnój”, „Pręgi”), tutaj jest sporo przaśnego, góralskiego humoru.
Chyba najwyzszy czas,zebym „przestylizowala” te wredna maszyne!!
Wereda jedna zacina sie co i rusz i do budy nie wpuszcza 🙁
Z herbat,to ja bardzo mietowa lubie.Owocowe „tyz” moga byc.Chociaz te ostatnie dla profanow sa,jak twierdza znawcy.A mnie smakuja,wiec pijam 😉
Bardzo polubilam listopad.Kiedys to byl najbardziej paskudny miesiac.Tegoroczny-cieplutki taki,sloneczny…………..no Wiosna prawie!?
Hej.
Prawie…Ana. Taki dywanowy listopad. Chodziłem dziś po liściach …
Nawet Felkowi, gdy uciekał przed poniami: Trinny i Susanna widać nie było tak zimno, że się na to zdobył 🙂
Bry!
Też lubię miętową, jest orzeźwiająca, z rana stawia na nogi (przynajmniej mnie).
Owszem, u mnie też wyjątkowy listopad, właśnie wróciłam z długiego, szybkiego marszu, trzeba korzystać, bo straszą śniegiem za parę dni 😯
A zazwyczaj to jest miesiąc zachlapany i zapłakany deszczem, oraz niejednokrotnie „w listopadzie śnieg się kładzie”, czasem na chwilę, czasem leży do kwietnia, przybierając po drodze.
Dywanowy listopad u mnie w lesie za Górką, tam mało kogo się spotka, ludzie lubią wysprzątane parkowe scieżki. Trochę ich rozumiem, bo podłoże jest wapienne, kamieniste, z niewielkimi rozpadlinami, ale girę łatwo sobie skręcić.
Wracając do wczorajszej książki, pisana jest ona z pozycji, cepra, co to na wywczasy z rodzicami jeździ w góry. Czasami wyzywany przez miejscowych od niepiloków 😉
Nawet nie musiałam korzystać z Owczarkowego słownika góralsko-ceprowskiego, bo od zawsze w Budzie przerabiamy gwarę góralską 😉
Obudziła mnie informacja- zresztą zerknijcie sami: http://wiadomosci.onet.pl/kraj/oto-lista-przeklenstw-zakazanych-przez-kosciol,1,4911579,wiadomosc.html
Nic nie dziwi, poza tym, że na czarnej liście znalazło się moja ulubiona fraza- kurde no. Teraz Owczarek może zabronić mi używać ‚kurde no’ na forum! a tak pieczołowicie dobierałem ten niewinny termin.
kurde no :/
acha. i korzystając, że nie ma niestety, podkreślam, niestety Owczarka i nie ma nas kto dyscyplinować 🙂 chciałem Wam podziękować, że mnie przyjęliście tutaj miło na forum..!! ach… 🙂
Dobrze, że na liście nie znalazło się „krucafuks” !
Ja używam kurde moll (nie wiem, czy to a-moll czy b-moll, czy inny moll nieważne) – i niech mi kto zabroni 👿
Coś wam tutaj na dzień dobry…tylko słuchając/oglądając, dajcie to na cały ekran:
http://www.youtube.com/watch?v=QbkdZFhYIOQ&feature=related
Witajcie!
A co powiecie na to – zwłaszcza co powie na to Owczarek?!
http://wiadomosci.onet.pl/kraj/wilki-atakuja-coraz-czesciej-gorale-alarmuja,1,4912661,wiadomosc.html
Radwi-w budzie zawsze cieplo i przytulnie.A jak Owcarek bude zasili w Smadnego i Jalowcowa,to holinder cuda,cuda sie dzieja 😉 😀
Dla pewnosci sprawdzilam na tej „koscielnej” liscie,czy przypadkiem nie rzuca na mnie jakiej anatemy,za niewinne slowko „holinder”??? No ,moge spac spokojnie!
Hej.
Znam smieszny przyklad „ocenzurowanej” piosenki. Wszyscy chyba znaja program dla dzieci „Sesame Street”. Jedna z postaci w tym programie to Count Von Count. The Count liczy wzystko, co widzi.
Count Von Count wykonuje ballade pod tytulem „The Counting Song”. Tu jest fragment slow tej piosenki:
„You know that I am called the Count
Because I really love to count
I could sit and count all day
Sometimes I get carried away”
Za kazdym razem, kiedy Count spiewa slowo „count”, ktos na youtube zagluszyl to slowo dzwiekiem, ktorym tradycyjnie zaglusza sie przeklenstwa („beep”). W rezultacie dorosla osoba sluchajaca sztucznie „ocenzurowanej” niewinnej ballady dla dzieci pomysli zupelnie o czyms innym.
Jesli ktos chce posluchac tej niewinnej ballady w wersji „ocenzurowanej”, na youtube jest to pod tytulem „The Count Censored”.
Podobno w roku 1926 zastrzelono ostatniego wilka na polwyspie Olympic Peninsula. Z tej przyczyny rozmozyly sie kojoty. Kojoty zaczely zabijac marmoty (swistaki). Marmotow jest teraz alarmujaco mala ilosc. Kojotow jest alarmujaco duza ilosc. Postanowiono na nowo sprowadzic wilki.
Skoro wilki,to Owcarek ma pelne lapy roboty.Musi sie uwijac,zeby owieczki mogly na wiosne spokojnie na hale wrocic!!
Swoja droga biedne sa te wilki.Jedni je tepia,inni marza,zeby wrocily.I jak tu czlowiekowi dogodzic 😮
przepiekny link od Alecki….
Ja tam nie wiem, wilki są pod ochroną gatunkową, a na niektórych obszarach wyginęły np. w USA.
Zawsze jest tak, że hodowcy czegokolwiek domagają się odstrzału i unicestwienia, bo napada, bo tratuje, bo zjada, bo buduje żeremia i zalewa.
Dostają odszkodowania, ale ciągle lamentują. Może chcą więcej.
Ten typ już tak ma.
To znaczy człowiek, żeby nie było wątpliwości.
mt7,
w USA, w ogóle w Ameryce Północnej wilki żyją sobie całkiem dobrze, nie wyginęły, bo mają dużo miejsca. Podobnie bobry. Jak przekraczają granicę, no to Człowiek się broni przed Zwierzem, ale nigdy nie tak, żeby go wytępił
http://alicja.homelinux.com/news/Oh_Canada/
Poza tym w USA i w Kanadzie są wydzielone WIELKIE przestrzenie ochronne dla każdego zwierza.
Tu się misie przewozi samolotami w las daleko, jak podejdą blisko siedzib ludzkich, żeby tylko nie przyszło do konfliktu zwierzo-człekowego, bo zwierz to też człowiek 🙄
Amerykanie i Kanadyjczycy żyją w wielkiej symbiozie ze Zwierzem. Wiele razy o tym opowiadałam i ilustrowałam.
Widoki z Aleckowego filmu, to są fragmenty tego pięknego filmu:
http://www.youtube.com/watch?v=SWRHxh6XepM
Alicjo,
mają sie dobrze od niedawna i są okresowo wpisywane na listę gatunków zagrożonych.
Wpisz sierżantowi guglowi ‚reintrodukcja wilka w USA’, wyświetli Ci bardzo dużo stron i bardzo dużo różnych historii na ten temat.
mt7,
po co mam googlać, ja mieszkam w Kanadzie 😉
Widocznie ktoś miał zapotrzebowanie na różne historie na ten temat. Jak wspomniałam wyżej, tutaj (Ameryka Północna) jest tyle miejsca, że każdy zwierz się zmieści. Wilków tu ci od jasnego groma, lisów, sarenek i każdej innej zwierzyny. Wilka nikt nie odstrzeli dla zabawy – tylko wtedy, kiedy zagraża stadom owiec, albo innym zwierzętom. Trzeba mu dać wyraźny sygnał.
Wilk wygląda jak pies nieokreślonej rasy dla mnie – tyle tylko, że wiem, że tu psy nie biegają samopas, musi wilk.
Niejeden raz widziałam, choćby na mojej Górce.
Nie boję się, bo wiem, że nie mam czego, dawno wyrosłam z bajki o Czerwonym Kapturku.
Inna sprawa – w USA ( w Kanadzie także) są olbrzymie parki narodowe, jak na przykład Yellowstone National Park, olbrzymie obszary, tam zwierza pełno oraz prawo przyrody. Zwierzęta sobie ustalają prawa, człowiek w to nie ingeruje. I w parkach szczególnie nie ma prawa człowiek rządzić, bo nie ma wejścia z giwerą.
To jest moje stare zdjęcie sprzed 35 lat, Góry Skaliste w Kanadzie.
Wszyscy się zatrzymali, aż kozicki sobie przeszły, gdzie chciały.
http://alicja.homelinux.com/news/Rockies-17.jpg
p.s. To nie był mój film (mt7 01:02)
ja tylko sznureczek podałam 🙄
A ta droga to nie jest jakaś poboczna droga, tylko Trans-Canada Highway 😉
Czyli wilki w USA nie wyginęły, do czego przyczyniła się reintrodukcja? 🙂
W Bieszczadach są wilki, podczas mojego bieszdzadzko-sylwestrowego wyjazdu to prawdopodobnie one zjadły pasztet, który koledzy przechowywali za oknem!
http://kartki.onet.pl/781,,,,,zwierzeta-wilk,kartki.html
Tylko puście sobie obowiązkowo z dźwiękiem….
🙂
Wilki w USA nie wyginely. Ostatni zastrzelony wilk, o ktorym pisalam wczesniej, zyl na polwyspie. To bylo dawno, kiedy kufy nie rozumialy skutkow ingerencji w naturalne srodowisko.
Poza polwyspem wilki maja sie dobrze. Tak dobrze, jak ten, ktory spiewa na skale do ksiezyca.
Na terenach parkow narodowych wszystka zywina i wszystkie rosliny sa pod ochrona. Poza terenem parkow, zywina, ktora jest na liscie, jest nietykalna.
U mnie chyba tylko komary nie sa pod ochrona, chociaz nie jestem tego pewna…
Orca pisze: To bylo dawno, kiedy kufy nie rozumialy skutkow ingerencji w naturalne srodowisko.
Zastanówmy się, co znaczy określenie „naturalne środowisko”? To nie jest muzealny obraz tego, co było na naszej planecie w XIX, XV czy X wieku, kiedy knieje porastały lądy i morza. To jest nasze otoczenie, które ulega naturalnym przekształceniom. Zamiast walczyć z postępem należy przyjąć do wiadomości, że obecnie naturalne środowisko to asfaltowa dżungla. Powinni to zrozumieć ekolodzy i obrońcy starego porządku i powinny to zrozumieć zwierzęta. Kto się nie przystosuje, ten jest skazany na wyginięcie. Tak, jak płyta winylowa z przebojami Hanki Ordonówny.
Naturalnym środowiskiem ryby słodkowodnej, dajmy na to, jest staw, jezioro czy rzeka. Naturalnym środowiskiem człowieka jest Matka Ziemia.
No i bądź tu mądry 🙄
Asfaltowa dżungla jest w Europie, zaludnionej do wypęku. A jednak znajdziesz tam wysepki, gdzie człowiek nie ingerował i nie będzie – wszelkie parki narodowe itd.
Pojedziesz na Islandię – tam jest jedna droga (niekoniecznie asfaltowa cały czas!) naokoło wyspy i ze dwie dróżki boczne.
W Stanach, a zwłaszcza w Kanadzie – jest masa bezdroży. I wiele z tego jest wydzielone na parki narodowe, gdzie Blada Kufa nie ma prawa nawet pomyśleć o „zdewelopowaniu” (modne w Polsce słowo).
Co będzie za 50 lat – pojęcia nie mam, ale to już nie moja sprawa, tylko sprawa dzieci i wnuków. Głupie nie będą i będą dbały o swoje naturalne środowisko, nie bój żaby 😉
TesTeq,
„Muzealnym obrazem” mozna nazwac tereny parkow narodowych. Sa to nie tylko kilkuset letnie knieje, ale rowniez lodowce lub tereny pokryte lawa, gdzie nie rosna zadne rosliny. Duzo sie pisze o przeksztalceniach otoczenia. Chodzi chyba o harmonie. O to, aby przeksztalcenia nie rownaly sie ze zniszczeniem.
Nie mialam na mysli walki z postepem. Asfaltowa dzungla nie jest parkiem narodowym. Chodzi o rownowage, aby kazdy mial swoje bezpieczne miejsce. Dlatego przy wjezdzie do parku narodowego jest napis: „Leave no trace. Take only pictures”. Przy wjezdzie do miasta sa reklamy sklepow i restauracji.
Zwierzeta i rosliny nie gina dlatego, ze nie przystosowuja sie do zmian. Dla wielu zwierzat czlowiek jest jedynym naturalnym wrogiem.
Jest wiele przykladow, gdzie czlowiek probuje naprawic wlasne wybory tylko po to, aby uratowac jakis gatunek zwierzat lub roslin. To moza byc zlikwidowanie toreb plastikowych lub srodkow higienicznych z zawartoscia fosforu.
Nie chcialabym wchodzic w temat, ktory moze sie okazac drazliwy. Chodzi mi bardziej o to, ze obecnie lepiej rozumiemy przyczyny i skutki roznych decyzji i szukamy zastepczych metod.
Temat jest bardzo dobry, Orca.
Zaczynać trzeba od siebie. Pamiętam, jak lata temu (’88 rok) pojechałam po raz pierwszy do Polski po 7 latach niebytności.
Jadę z grupą ludzi samochodem, ktoś tam zjada batonik i opakowanie (plastik jakiś) wyrzuca za okno, akurat jechaliśmy przez taki piękny las. Zrobiłam awanturę – toż od dziecka byłam wychowana, że śmieci zabiera się ze sobą, jak nie ma w pobliżu śmietnika, gdzie można to-to wyrzucić!!!
Taki świat zostawiasz swojemu dziecku, zaśmiecony, i zostawiasz przyzwolenie na to, ze śmieci to za okno, za mój własny ogródek…
Niewiele się zmieniło, jeżdżę do Polski co roku ( zwyczajowo wrzesień) i widzę to samo, jadąc od północy na samo południe czuję smród palonych śmieci, plastiku i gumy (opony!!!).
Zatrzymasz się przy lesie – torby śmieci w lesie i w rowach.
Produkcja śmieci, już o tym kiedyś pisałam, opakowanie pudełeczka kremu w 3 inne opakowania dodatkowe, bo „nasi klienci od nas tego oczekują”, napisała do mnie pewna niby bardzo ekologoczna firma kosmetyczna (Ziaja) na moje uwagi, że niech się nie promują jako firma ekologiczna, skoro nie stosują tego, co niby mają na sztandarach. .
Niech ci, którzy produkują śmieci bezsensowne (te 3 dodatkowe pudełeczka plus cynfolia i tak dalej), zajmą się ich utylizacją. I to taką, żeby nie szło to w powietrze, którym oddychamy.
O ile wiem, nie ma takiej możliwości.
No dobrze, Dziewczynki, w Ameryce, jakkolwiek nazywanej (USA, Kanada) żywina jest bezpieczna i zaopiekowana. 😀
Tu mam coś, co chyba szczególnie Alicję powinno zainteresować, bo wspominała, że udzielała lekcji historii znajomemu Szwedowi:
http://wyborcza.pl/1,75400,10694441,Sensacyjne_znalezisko_na_dnie_Wisly.html
Powiem szczerze, że nic nie rozumiem.
Szwedzi wywozili fragmenty architektoniczne, do udźwignięcia których potrzeba dźwigów. 😯
Się nie znam, Mario, ale patrzę na to zdjęcie i myślę – jak w tak płytkiej w tym miejscu rzece (po zdjęciu sądzę) nikt przez setki lat nie zauważył, że tam leżą bezcenne zabytki? 😯
Wspomniany przez Ciebie Szwed chwilowo niedostepny na sieci, ale jak sie pokaże, to już ja mu dam! 👿
Nawiasem mówiąc, jesteśmy serdecznymi przyjaciółmi, chociaż tradycyjnie wypominam mu najazd szwedzki. I naprawdę, w Szwecji za jego czasów (nie wiem, jak teraz) nie uczyli ich na lekcjach historii o najazdach na Polskę.
A z ciekawości, właśnie rok temu nawiazaliśmy kontakty rodzinne ze Szwedami ze Sztokholmu (Jerzora bliska kuzynka, co to wyszła za Szweda dawno temu). Popytam Grażynę, jak to z tym jest w podręcznikach historii.
U mnie z rana jest dzisiaj tak:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_8351.JPG
Mt, może i to zainteresuje Alicję. Jeśli interesuje się historią mój Tata pływa po Krakowie i wyłowił z Wisły szable oficerską, zdjęcie załączam https://picasaweb.google.com/118136395068443714434/CiekaweZdjecia
Prawdopodobnie jest to szabla III Korpusu Legionów Piłsudskiego z okolic 1918 roku.
Zrobiłem Picasa!
Radwi, coś nie do końca zrobiłeś, bo u mnie zamiast Twojego zdjecia wyświetliło się:
Sorry, that page was not found
Zima! A ja nie mam butów. 🙁
Udostępniłem dla wszystkich! link powinien już działać.
https://picasaweb.google.com/118136395068443714434/CiekaweZdjecia
y
Dodam jeszcze jedna ciekawostke historyczna. W US Navy byla lodz podwodna o nazwie USS Casimir Pulaski (SSBN-633). Dane na temat tej lodzi i zdjecie mozna znalezc na wiki.
http://en.wikipedia.org/wiki/USS_Casimir_Pulaski_(SSBN-633)
Lodz zostala zlikwidowana (decommissioned) w roku 1994 na bazie Navy w stanie Washington. Ostatnim kapitanem USS Casimir Pulaski byl Commander Wrona. W Polsce jest bardzo znany Kapitan Wrona.
Ale to nie ten Kpt.Wrona, jeden od latania, drugi od pływania, Orca 😉
Radwi,
działa! Zapodaj więcej.
U mnie dalej snieży i topnieje, tak na przemian. Chlapa, jednym słowem 🙄
Dzień dobry,
Nareszcie jestem rozpakowa; bałagan wprawdzie jeszcze jest, ale to już nie to samo, co było bezpośrednio po przeprowadzce. Ot, brakuje mi tych paru metrów kwadratowych 🙂 . Natomiast jeszcze jest bardzo dużo do załatwienia /sprawy urzędowe i jeszcze parę innych/. Najgorsze jest to, że boję się usiąść za kierownicą a szkoda, bo odległości są duże, a to wszystko w sumie jest męczące. I teraz dopiero doceniam luksus jeżdżenia po małych miejscowościach! 😉 🙁 😀
Ojej, miało być rozpakowana 😳
😉
ja też jestem rozpakowa, torba z zakupami w kuchni na stole 🙂
My z Marynom tyz juz rozpakowani, bośmy właśnie nazod do Polski wrócili. Jak tamok w Hameryce było? Oj, działo sie, działo! Mom nadzieje, ze jutro udo sie mi o tym opowiedzieć.
A co wilków… to jo nie wiem. My na nasej holi pikne radzimy se z wilkami, co na owiecki mojego bacy dybiom. Cemu inkse psy se nie radzom? Moze nie wiedzom, ze z wilkami trza walcyć nie ino siłom (i nie ino godnościom osobistom), ale sposobem tyz? 😀
Prawdziwe cuda dzieja sie w naturze 😮
Wczoraj i dzisiaj mielismy temperatury iscie wiosenne,ponad 12st plus!!
Pojechalam na lono,zeby naocznie sie przekonac,ze wiosna nie ma zamiaru sie zbierac, ino roze i hortensje namawia,zeby kwitly od nowa???
W moim ogrodzie dal sie „tyz” namowic hiacynt 😉
Zeby bylo jeszcze dziwniej ogrodnicy musieli dzisiaj podlac zasadzone cebulki tulipanow,bo SUSZA,w listopadzie!!!
Dziwy nad dziwami 😉
Hej.
Równowaga w przyrodzie musi być zachowano. Skoro latem mieli my listopad, to w listopadzie musi być… 😀
Listopad, a mnie w październiku piękna jesienią udał się zdobyć Rysy. Zrobiłem parę zdjęć dorzucę wkrótce na picasa Alicja!
Owczarek powróóóciłłłł :))) !!!
Oooo, Owczarek już jest. 🙂
Witaj, piesku, witaj, opowiadaj gdzie byliście z Marynom.
Od razu inaczej jak się psia kufa uśmiecha w Budzie.
Owczarek uciekł Trinny i Susannah, ale internetowym dizajnerom pewnie nie ucieknie. 🙁 Trwa przebieranie kolejnych blogów ze strony ‚Polityki’ w nowe szaty. Co by tu pozytywnego na ten temat napisać… może tak: na szczęście, to nie szata graficzna jest na blogu najważniejsza. 🙂
Nie szata zdobi, Ago, wiadomo 🙂
U mnie na razie nic się nie zmienia, no ale trochę potrwa, zanim za Wielką Wodę przepłynie 😉
Owczarku,
jestem niezmiernie ciekawa, co Maryna przytargała w torbie podróżnej 😉
Wypytaj ją na tę okoliczność któregoś dnia i – za jej pozwoleniem – zapodaj nam 🙂
Ciekawa jestem, bo dzisiaj właśnie miałam dyskusję ze starym przyjacielem na temat, co należy w podróż zabierać.
Nie powiem, jak zostałam podsumowana, jeszcze przełykam tę ocenę 🙄
p.s.Zapomniałam dodać – i z podróży przywozić.
Kie jest sie orlicom abo psem – to nic zabierać w podróz nie trza. I dlotego właśnie casem lepiej być zywinom niz cłowiekiem 😀
Spodziewołek sie, ze dopiero następnej nocki opowiem, jak było. Ale – bede mógł zaroz! Ocywiście pod warunkiem, ze Łotrpress znowu cegosi głupiego nie wyryktuje 😀
Owczarku 😀 😀 😀 ❗
Dokładnie w tym okresie (listopad, pierwsze dwa tygodnie grudnia) miałam 15 lat temu w Londynie wolny późny poranek — i, jako że w obcym kraju tiwi oglądać trzeba a wręcz należy, zaliczyłam kilka odcinków bardzo zabawnego programu „przebieraniowego”. Wówczas (1996) były one nowością nawet tam… I pamiętam, że sprawę traktowały znacznie szerzej – nie tylko ciuchowo-makijażowy makeover ale i szersza re-inwention: wigor-młodość, aktywność, atrakcyjność osobisto-towarzyska ale i zawodowa… zwykła radość przed lustrem…
…A gdyby tak Felka przebrać w goreteksowy dresik turysty wysokogórskiego? Założę się, że, choć ma Gorce pod nosem a Tatry o rzut kamieniem, dawno nie był… Tylko mu wytłumaczyć czytelnie, że dotleniony mózg, kondycja-wydolność plus zasłużona duma z górskich podbojów potroi jego earning power… 😈 😀
Syćko mozliwe. No bo przecie erning pałer to jest dlo Felka właśnie ten cel, co to piknie uświęco środki 😀