Niedźwiedź i śmieci

Zgodnie z budowom tradycjom na Dzień Dziecka musi być wpis dlo dzieci. Więc bedzie. Haj.

Wędrował miś przez górski las
I nucił coś pod nosem.
Nagle pomyślał: „Zjeść już czas
„Kanapkę z kabanosem.”

I zaczął z apetytem jeść,
Zaś papier śniadaniowy
Zwyczajnie pomiął, rzucił gdzieś
I mruknął: „Problem z głowy.”

A potem dalej szedł przez las,
Wdychając woń choinek.
Nagle pomyślał: „Teraz czas
„Torebkę zjeść landrynek.”

Schrupał landrynki: „Chrup! Mniam-mniam!
„A co z torebką zrobię?
„O! Rzucę w krzaki! Właśnie tam!
„A potem pójdę sobie.”

I znowu został po nim śmieć!
A gdy się piął po stoku,
To mu się pić zaczęło chcieć,
Zachciało mu się soku.

Skręcił więc na chwileczkę w cień,
Przystanął nad polaną,
Plecak swój zdjął i wyjął zeń
Małą butelkę szklaną.

W sekundy trzy – a może dwie? –
Butelka była pusta.
Niedźwiedź ją rzucił byle gdzie
I łapą wytarł usta.

Potem wyruszył w drogę znów,
Rad, że mu słonko świeci.
Ale po drodze – szkoda słów! –
Zostawiał ciągle śmieci!

Co chwila pił coś albo jadł:
Batonik, napój, serek…
I wszędzie pozostawiał ślad –
To puszkę, to papierek…

A gdy już nadejść miała noc,
W schroniska wstąpił progi.
Tam pod cieplutki wskoczył koc
I sen go zmorzył błogi.

Śnił mu się miodek oraz dżem.
Lecz chwil minęło parę…
I przestał sen być miłym snem,
A zaczął być koszmarem!

Potwór się jakiś wkradł do snu.
Wyglądał na paskudę
I wył jak hiena: „Hu-hu-hu!
„Cześć! Jestem Śmiecioludem!”

Twarz miał posępną niczym głaz.
Brzydota niebywała!
Na taki widok większość z was
Od razu by zemdlała!

„Po coś tu przyszedł?” – spytał miś.
A na to kreatura:
„Z powodu śmieci, które dziś
„Porozrzucałeś w górach!

„Żyję pod ziemią, niczym kret
„I tam spokojnie drzemię,
„Lecz czując śmieci zapach – wnet
„Opuszczam swe podziemie.”

„Miło mi poznać” – odrzekł miś,
Lecz wcale nie z ochotą. –
„Ale czy możesz już stąd iść?
„Uprzejmie proszę o to.”

Śmieciolud dziabnął misia kłem
I rzekł, złowieszczo nieco:
„Pójdę, lecz najpierw ciebie zjem!
„Bo zjadam tych, co śmiecą!”

Miś w krzyk: „Niech ktoś ratuje mnie!
„Ktokolwiek z dobrych ludzi!”
Śmieciolud parsknął: „He! He! He!”
I wtedy… miś się zbudził.

Rozejrzał się, odetchnął: „Uff!”
Kiwnął łapami dwiema,
Stwierdził, że cały jest i zdrów,
A Śmiecioluda – nie ma!

Widząc, że mu nie grozi nic,
Pomyślał: „Mam nadzieję,
„Że ten Śmieciolud to był pic.
„Lecz może… on istnieje?

„I tych, co śmiecą, lubi gryźć?
„Dorosłych oraz dzieci?
„Eh, lepiej będzie, jak od dziś
„Przestanę w górach śmiecić.”

Odtąd miś nie zaśmieca gór,
Wyzbył się złych zwyczajów,
Dziś można stawiać go za wzór
Turystom wszystkich krajów.

Dziś dba ten nasz kudłaty smyk,
By ze śmieciami, z brudem
Nie musiał gór kojarzyć nikt.
A co z tym Śmiecioludem?

Jest czy go nie ma? Któż to wie?
Są głosy za i przeciw.
A jeśli jest – zje misia? NIE!!!
Bo miś ten już nie śmieci.

Syćkim dzieciom duzym i małym – syćkiego najpikniejsego z okazji 1 cyrwca! Hau!