Łestern
Hej! Piknie godało mi sie z wodzem Przeziębionym Łososiem! Ale wiecór przyseł, a my we dwók tak staliśmy w polu i godaliśmy. Wódz uwidzioł, ze późno sie zrobiło i wte zaprosił mnie do swej chałupy, takiej wyryktowanej z byle cego, ale przecie wódz Indian to nie cysorz Bizancjum i piknie doje se rade bez luksusu.
Wesliśmy do chałupy. Przeziębiony Łosoś fajkom pokoju mnie pocęstowoł. Nie pedziołbyk, coby to było coś, co tygrysy i owcarki lubiom najbardziej, ale cego to sie nie zrobi dlo podtrzymania przyjaźni polsko-indiańskiej!
– Hauhau? – spytołek wodza, kie ześmy wreście skońcyli palić.
A, niekze ta, tym rozem bede tłumacył nasom rozmowe. No więc w tłumaceniu na język ludzki spytołek tak:
– Wies co, wodzu? Mom jedno wielkie marzenie. Takie od casów, kie byłek jesce sceniakiem.
– Jeśli fces, kudłaty bracie, opowiedzieć mi o tym marzeniu, opowiedz – pedzioł Przeziębiony Łosoś.
– Jo, wodzu, barzo fciołbyk przezyć jakom łesternowom przygode.
Przeziębiony Łosoś głowom pokiwoł. Chyba powędrowoł myślami ku storym dobrym casom Dzikiego Zachodu, kie łesternowe przygody były na porządku dziennym. Ale zaroz wrócił ku dzisiejsemu dniu.
– Ostomiły kudłaty bracie. Teroz, kie – jak to blade kufy godajom – momy dwudziesty pierwsy wiek, nie wiem, cy wymyśle ci tutok jakikolwiek łestern.
– A polowanie na bizony? – spytołek.
– Nie mozno, bizony som pod ochronom.
– A taniec wojenny wokół ogniska?
– E! – wódz rękom machnął. – To prowda, ryktujemy tutok tańce dlo turystów. Ale co to za tańce! Z tomahawkiem mejd-in-Czajna i w pióropusu mejd-in-Tajwan!
– No to moze bójka w salunie? – próbowołek dalej.
Przeziębiony Łosoś uśmiechnął sie dobrotliwie.
– To nie mojo działka, kudłaty bracie – pedzioł. – W salunie bijom sie blade kufy, nie Indianie.
– Rozumiem, ze z tego samego powodu pojedynek na kolty na głównej ulicy kowbojskiego miastecka tyz odpado?
Barzo fciołek, coby wódz zaprzecył, ale niestety potwierdził. Myślołek i myślołek, jaki łestern mógłby być w dzisiejsyk warunkak wykonalny?
– A napad na dylizans? – spytołek wreście. – Na dylizans Indianie napaść mogom! Piknie pytom, wodzu! Napadnijmy na dylizans!
– Moglibyśmy, kudłaty bracie, kieby były jesce dylizanse – odpowiedzioł wódz. – Ale juz nimo.
– Som za to autobusy – zauwazyłek.
– No, som – zgodził sie wódz. – Casem nawet przejezdzajom niedaleko rezerwatu.
– Piknie! – zawołołek. – Przecie autobus to taki dylizans! Telo ino, ze ciągnom go konie mechanicne, nie prowdziwe.
Wódz przez kwile milcoł. Zastanawioł sie nad tym, o cym godom, wreście spytoł:
– Ale chyba nie fces, kudłaty bracie, robić pasazerom autobusu krzywdy?
– Jasne ze nie! – zawołołek. – Weźmiemy ik ino do niewoli. I wypuścimy na ślebode, kie rząd federalny zapłaci nom dziesięć dolarów okupu.
– Dziesięć dolarów okupu – Przeziębiony Łosoś powtórzył za mnom. – Cemu właśnie telo?
– No bo pomyślołek se, wodzu, ze kiebyśmy fcieli więcej, ftoś mógłby posądzić nos o pazerność.
– Mos słusność, kudałty bracie – pokwolił mnie wódz. – Ale moze w takim rozie wystarcy pięć dolarów?
– Myśle, ze tak – zgodziłek sie z wodzem. – A właściwie… moze być i 70 centów.
– Cemu akurat siedem? – spytoł wódz.
– Bo to jest telo, kielo trza takiemu owcarkowi jako jo do scynścia. Telo w kraju, ftóry sąsiaduje z moim, kostuje pikny napitek o nazwie Smadny Mnich – wyjaśniłek.
– Dobrze. Niek bedzie 70 centów.
Tak więc przynajmniej wysokość okupu była juz ustalono. Potem Przeziębiony Łosoś zacął obmyślać scegółowy plan napadu. Im dłuzej myśloł, tym bardziej twarz mu jaśniała. Wyglądoł jakby niebo uwidzioł! Co jo plote! Wyglądoł jakby uwidzioł kraine scynśliwyk łowów!
– Na mój dusiu! – wołoł. – Na mój dusiu! Ale to bedzie napad! Zupełnie jako za dawnyk dobryk casów, o ftóryk moi dziadkowie opowiadali!
Następnego dnia rano wódz zwołoł syćkik zamieskującyk rezerwat chłopów. Opowiedzioł im o planie napadu na autobus. Jednym plan barzo sie spodoboł, inksym nie, bo nie fciało im sie rzyci z rezerwatu rusyć. Ale skoro wódz kaze napadać, to trza napadać i ślus.
Fto jakom broń mioł – pistolet, karabin cy nawet zwykły nóz kuchenny – takom ze sobom zabroł. A wódz Przeziębiony Łosoś mioł pikny łuk w spadku po ftórymś z przodków i postanowił po roz pierwsy w zyciu go uzyć.
Rusyliśmy z rezerwatu. Myślołek, ze syćka rusymy na koniak, ale okazało sie, ze koni tamok mieli niewiele. Więcej było storyk pogruchotanyk samochodów. No trudno. Ocywiście, ze galopujący na koniu Indianin w pióropusu jest pikniejsy niz jadący autem Indianin w tiszercie z napisem University of Nebraska, ale skoro pod Turbaczem coroz trudniej o górola w cyfrowanyk portkak, to co jo sie bede inksyk cepioł.
Zreśtom muse przyznać, ze ta kawalkada aut tyz wyglądała imponująco. Dwa wprowdzie zepsuły po drodze i ci z zepsutyk musieli sie przesiąść do tyk, ce jesce jako tako jeździły, ale cóz, kie ryktuje sie napad, trza być przygotowanym na poniesienie pewnyk strat.
No i dotarliśmy do drogi, po ftórej autobusy jezdzom. Teroz trza było ino pockać, jaz jakisi sie pojawi. No to cekomy. Cekomy, cekomy, cekomy…
Cynść z nos rozsiadła sie wygodnie na pobocu drogi, inksi spacerowali se tam i z powrotem. Nagle poziromy: jest! Jedzie! Autobus pełen pasazerów!
– Do ataku! – zawołoł wódz. – Juhuuuuuuu! Hau! Hau! Hau! Hau! Hau!
– Hau! Hau! Hau! Hau! – zawołali pozostali Indianie, choć w odróznieniu od Przeziębionego Łososia nie wiedzieli, co ten okrzyk znacy (tego akurat nie przetłumace, bo za duzo brzyćkik słów jest tutok).
Autobus wartko koło nos przejechoł. A kie pon kierowca nos uwidzioł, to jesce przyspiesył. Zaroz jedni Indianie wskocyli do aut, drudzy na konie i syćka rusyliśmy w pościg. Fto mioł broń palnom ten strzeloł, ocywiście w powietrze, bo nom przecie sło o napad, a nie o to, coby kogokolwiek zranić.
No i od rozu okazało sie, ze jest kłopot: w dawnyk casak indiańskie konie były sybse od dylizansów, teroz indiańskie store auta som wolniejse od autobusów hamerykańskiego PKS-u. Nase samochody i tyk pare koni coroz bardziej zostawały w tyle. Najsybsym autem jechoł wódz, jo i jesce jeden Indianin, ftóry siedzioł za kierownicom. Ale i od nos autobus coroz bardziej sie oddaloł. Przeziębiony Łosoś opuścił sybe w drzwiak i sie niebezpiecnie wychylił.
– Uwazoj, wodzu! – zawołołek.
– Spokojnie, kudłaty bracie, nic mi nie bedzie – odpowiedzioł wódz. – Spróbuje trafić ten autobus w tylnom opone. Inacej nom ucieknie.
Wódz dobył łuku i strzały, naciągnął cięciwe, wycelowoł, wystrzelił i…. strzała trafiła w przednie lusterko. I potłukła je na kawałki. Dalej syćko zadziało sie w ułamku sekundy: jeden sakramencko ostry odłamek śkła upodł na jezdnie w taki sposób, ze kie najechało nań tylne koło autobusu, ostrze wbiło sie w opone i zaroz… PAFFFF! Opona trzasła!
Autobus zacął zwalniać. Wreście stanął. Wte piknie go dogoniliśmy. Pozostali Indianie tyz. Wódz podeseł do autobusu i zastukoł swym łukiem w drzwi. Kierowca nie śmioł sie prociwiać i otworzył. Wódz weseł do środka, a tamok – na mój dusiu! – tako panika, jakby pasazerowie myśleli, ze ik co najmniej na straśliwe indiańskie tortury fcemy zabrać! Na prózno Przeziębiony Łosoś próbowoł ik uspokoić.
– Ostomiłe blade kufy! – godoł. – Piknie pytom, uspokójcie sie! My wom nic nie zrobimy! Zabieremy wos do rezerwatu, napijecie sie z nomi ognistej wody, a kie pon Dżordż Dablju Busz zapłaci nom 70 centów, to piknie wrócicie se do swoik chałup.
Histeria pasazerów była tak straśno, ze chyba nifto wodzowskik słów nie usłysoł. Jedni zacęli naprędce ryktować testamenty, inski modlili sie o ocalenie, a jeden pon wyciągnął ze swej walizki nozycki, zgolił se syćkie włosy, zawinął je w chustecke, doł wodzowi i pedzioł:
– Wielki wojowniku cyrwonoskóryk! Mocie! Tutok jest mój skalp! Oddoje go wom dobrowolnie! Ino błagom! Błagom wos! Darujcie mi zycie!
Wódz skalpu nie fcioł. No to jo se wziąłek. Bede mioł pamiątke w budzie.
Nagle… usłysołek jakieś wycie. Było coroz głośniejse. To wozy policyjne jechały ku nom! Cało kolumna! Skąd one sie tutok wzieły? Mogłek sie domyślić. Ftóryś z pasazerów musioł przez komórke wezwać pomoc. Krucafuks!!! Zupełnie zabocyłek, ze kielo rozy Indianie napadajom na dylizans, telo rozy w ostaniej kwili nadjezdzo z odsiecom hamerykańsko kawaleria!
No i niestety było po napadzie. Policjanci wyskocyli z wozów, coby zaroz powpychać do nik syćkik indiańskik wojowników. Mnie tyz wepchli, bo w tym całym zamiesaniu zoden z mundurowyk nie zwracoł uwagi na to, ze z tymi Indianami jest jeden pies. Zawieźli nos do pobliskiego miastecka, zaprowadzili do biura seryfa i zamkli w hereście. Ledwo ześmy sie za tymi kratami pomieścili. Architekt hereśtu najwyraźniej nie przewidzioł, ze kiesik bedzie trza tamok wsadzić syćkik chłopów z indiańskiego rezerwatu. Podobno mieliśmy prawo zachować milcenie, mieliśmy prawo do adwokata, a od tej pory syćko, co powiemy, moze być uzyte przeciwko nom. Tak pedzioł jeden z policjantów. A potem sam seryf przyseł ku nom. Stanął po tej ślebodnej stronie krat i zacął sie wydzierać:
– Krucafuks! Co wom syćkim do głowy strzeliło! Myślicie, ze momy casy Dzikiego Zachodu? Jesli tak, to jo wom przybocuje, ze jest rok 2007! Dziki Zachód skońcył sie dawno temu! Słysycie? Nimo juz Dzikiego Zachodu! Nimo i ślus!
Na mój dusiu! Co to za sietniok, ze godo, ze Dzikiego Zachodu nimo? Przecie jest! Choćby w mojej owcarkowej dusy, ale nie tylko!
Drapłek swojom łapom łydke Przeziębionego Łososia.
– Wodzu!
– Słuchom cie, kudłaty bracie – odezwoł sie Przeziębiony Łosoś nachylając sie ku mnie.
– Powiedz, wodzu, temu wozniokowi, ze dwudziesto ósmo poprawka do hamerykańskiej konstytucji doje Indianom prawo do napadania na syćkie dylizanse i autobusy.
– Przecie nimo takiej poprawki – zauwazył wódz.
– A jo nie godom, ze jest – pedziołek. – Godom ino, cobyście sie na niom powołali.
– Ej! A co to za scekanie słyse? – zdziwił sie nagle seryf. – Zaroz! Tam jest jakisi pies! Skąd ten pies tutok?
– Ten? – spytoł wódz z minom niewiniątka. – To jakiś kojot z prerii sie zawierusył.
– To mo być kojot?! – wykrzyknął seryf. – Pierwsy roz w zyciu widze biołego kojota.
– Bo to jest kojot śniezny, barzo rzadki gatunek – wyjaśnił wódz.
– Naprowde jest taki? Nigdy nie byłek mocny z biologii – przyznoł seryf zdradzając pewne zakłopotanie.
– A z hamerykańskiego prawa konstytucyjnego jesteście mocni? – spytoł Przeziębiony Łosoś.
– A bo co? – spytoł seryf.
– A bo dobrze by było, panocku – pedzioł wódz. – cobyście przybocyli se treść dwudziestej ósmej poprawki do hamerykańskiej konstytucji: Stany Zjednocone ani zoden ze stanów nie moze zabronić Indianom napadania na środki transportu publicnego.
– Jest tako poprawka do konstytucji? – Seryf nie barzo dowierzoł.
– No ba! – zawołoł wódz. – Cały kongres jom ukwalowoł! Bez jednego głosu sprzeciwu!
Seryf podrapoł sie po głowie.
– Wydawało mi sie, ze poprawek do nasej konstytucji jest ino dwadzieścia siedem – mrucoł nie wiadomo cy do siebie, cy do Przeziębionego Łososia. – Ale mom konstytucje w swoim gabinecie. Póde sprawdzić.
No i rusył ku swemu gabinetowi.
– Coś niebywałego! – zawołoł wódz udając sakramenckie oburzenie.
Seryf zatrzymoł sie.
– Co znowu? – spytoł.
– Jak to co! – zagrzmioł wódz. – Jesteście urzędnikiem państwowym! Powierzono wom strzezenie honoru gwiaździstego śtandaru! Zyjecie z podatków płaconyk przez porządnyk obywateli nasego kraju! I nie znocie na pamięć hamerykańskiej konstytucji wroz ze syćkimi poprawkami?
Seryf scyrwienił sie na kufie.
– Eee… to znacy… – wybąkoł. – Jo ino śpasowołek, ze ide do konstytucji zajrzeć. Tak naprowde to jo ide po kluc, coby wos wypuścić. Bo jo ocywiście znom te dwudziestom ósmom poprawke i zupełnie nie rozumiem, cemu moi podwładni – głuptoki jedne – wos zgarnęli.
No i zaroz seryf wrócił sie z klucem i na ślebode nos wypuścił. Jego podwładni odwieźli nos do pozostawionyk w miejscu napadu aut i koni. A potem ześmy ku rezerwatowi rusyli. Słonko piknie zachodziło, a myśmy jechali ku temu słonku, bo tamok wiodła droga do rezerwatu. Taki było koniec nasej przygody. Brakowało ino muzycki pona Maxa Steinera i napisu THE END.
A kie ześmy z wiecora noleźli sie w rezerwacie, Przeziębiony Łosoś pedzioł tak:
– Hej! Nie syćko posło zgodnie z planem, ale co by nie godać, napad był pikny! Zupełnie jak za nasyk przodków!
– To prowda! Jak za nasyk przodków! – zgodzili sie z wodzem pozostali Indianie. Nawet ci, ftórzy pocątkowo nie palili sie do tego napadu, teroz byli zadowoleni.
Pobyłek jesce w rezerwacie kilka dni. Nawet naucyłek paru Indian podstaw psiego języka. Naucyłbyk więcej, ale w końcu straśno tęsknica mnie chyciła za bacom i gaździnom, za Turbaczem, za Smadnym Mnichem, za jałowcowom… no i – za ostomiłymi gośćmi mojej budy ocywiście!
Tak więc wróciłek ku swojej wsi. W jaki sposób wróciłek? Ano w taki sam, w jaki dostołek sie do Hameryki. A w jaki sposób dostołek sie do Hameryki, to juz godołek w poprzednim wpisie.
I powiem jesce ino telo, ze całkowicie przyznoje racje wodzowi Przeziębionemu Łososiowi: napad był pikny! Godom wom: kozdy choć roz w zyciu powinien pojechać na Dziki Zachód i wroz z Indianami napaść na dylizans. Abo na inksy autobus. Hau!
P.S. Dodatkowe flaski Smadnego Mnicha trza wyciągnąć! Dlo nowyk gości budy: Teresecki, Patrycjecki, O’Maryjannecki, Piesnasukicka, Niełysecka (ftóry z O’Maryjanneckom musi sie chyba dobrze znać :D) i Moguncjusecka! Powitać piknie! 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Komentarze
Dobrze mówić, pojechać i napaść.
A jak się zaprzyjażnić z jakowymś wodzem i jeszcze przemówić do niego tak, żeby zechciał napaść wespół?
Ja chyba poczekam, aż znowu się wybierzesz na Dziki Zachód, to może zabiorę się z Tobą i razem napadniemy. Przebiorę się za starą Indiankę i będzie ślus.
Co Ty na to? 🙂
A serio, zazdroszczę Ci takiej pięknej przygody. A Grzesia to pewnie skręci z zazdrości, więc może zabierz jego najpierw. 😀
Miales, Piesku, wspaniala przygode, choc domyslam sie, ze rzad federalnuy nie wyplacil Wam okupu, jak bylo zaplanowane. No trudno, bedziemy misieli zrobic zrzutke, abys nie byl stratny na tym Smadnym Mnichu. Zasmarkany Pstrag tez mi wyglada na rozsadnego Indianina, choc bez konia. Z drugiej jednak strony, nie uwazasz, ze Owczarek na koniu wygladalby raczej nie tego… i niebezpieczne to jakie. Znacznie lepiej jezdzic samochodem, tylko trzeba bardzo uwazac, zeby nie wsiadac kiedy samochod jedzie do weterynarza. To najgorszy bandyta…
Dobranoc, Piesku, ide sie zdrzemnac.
MT7
Zebys pekla za „Stara Indianke” sie nie przebierzesz, bo Polki zawsze wygladaja mlodziej niz ich corki, jako Indianka w napadzie uczestniczyc nie mozesz – porzadna squaw siedzi w domu – a napadow jeszcze nie masz dosyc ? A kto mnie wczoraj „oskalpowal” za bezecenstwa na Blogu ? I jeszcze tego Kudlatego do recydywy namawiasz….
emi,
Minelysmy sie z czasem. Moje odpowiedz na temat ‚Oddzialow Zorro’
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=133#comment-37368
O.Okon,
Tam jest rowniez moja odpowiedz do Ciebie.
Owcarku,
Czy aby wybor autobusu byl zupelnie przypadkowy? Czy to nie byl autobus firmy Greyhound? Moze Felek ma psa tej rasy i dlatego tak to sprytnie i niewinnie rozegrales.
Poczta, ktora dodalas uczy bardzo duzo o Makah i Indianach ogolnie. Wyprowadzam sie z tematu bo mnie przerasta. Gdyby mt7 to przeczytala, zobaczylaby naprawde deprymujacy obraz. Dobrze, ze „Owczarek” pisze pogodnie. Skoro tu byl (?), to tematow mu nie zabraknie. Obejrzalas foty Misia ? Prawda, ze dobre ? A Greyhound na boku autobusu ma naped jak po sardynkach w oleju, kudy Owczarkowi do niego.Ten sie pasie na jalowcowej i czeskim piwie. Podejrzewam, ze bace tu wyslal, sam sie walal na piecu i teraz snuje co mu Smadny Mnich nabuzowal. Piesy sa cwane…Baca za niego cyfrowane portki po highway’u szargal, a on wcinal kanapki od turystow i teraz sie jeszcze podstawia na skrobanie za uszkiem.
Chwila, a nie było tam kogo pod ręką, żeby napad sfotografować? Choćby komórką, podobno całkiem udatne zdjęcia robią, a nawet wideo z ukrycia można nagrać. O, i łestern byłby jak znalazł!
Owczarku, a czyś Ty dobrze przeliczył te waluty? Siedem centów? Przyjeżdżaj do Kanady, nasz dolar mocniejszy, a co Ci szkodzi z naszymi Mohawks napaść na Voyageur (ontaryjski pekaes)? Ludzie tu przyjazni, niebojacy się, zrobiliby zrzutę na jakiś większy zapas Smadnego, po co OPP*, a tym bardziej RCMP* wciagać! Nie będę się przebierać za żadną squaw, ale wywiad środowiskowy, czy chętni by byli napadać, w Deseronto (to ode mnie rzut kuflem) mogę sprytnie u Chiefa przeprowadzić.Kupując przy okazji jakieś mokasyny mejd in Czajna, takie ocieplane „barankiem”, zima idzie 🙂
http://www.tyendinaga.net/history/index.html
*OPP = Ontario Provincial Police
*RCMP = Royal Canadian Mounted Police (na koniach, nasza federalna)
Okoniu…Smadny Mnich to słowackie piwo!
Dobranoc wszystkim 🙂
Owczarku, trzeba było zaprosić Indian, żeby napadli na ekspres Kraków-Zakopane. Nawet na piechotę by go dogonili. 🙂
TesTeq ma racje. Na ekspres do Zakopanego napadac korzystniej, niz na ekspres do Lordsburga 😉 Miales szczescie Owczarku, ze pana Bushowa kawaleria byla zajeta gdzie indziej, bo wasz napad na autobus zakonczylby sie jeszcze marniej 🙁 Indianie mieli racje, ze nie bardzo garneli sie do pomyslu z napadem. Przy takich wspomnieniach:
http://youtube.com/watch?v=UkVQTYtPGoE
Andrzej Rosiewicz kiedyś śpiewał:
„A gdy już się zmierzchać miało, to się wtedy okazało
Że to nie są milicjanci, że to byli przebierańcy
Czas już jest na finał, pointa się zaczyna:
Coraz więcej przebierańców, coraz trudniej o oryginał!”
No właśnie!W ramach „postkrzypotowej” chandry zaczął mnie prześladować problem przebieranców!
Gdzie nie spojrzysz;przebierańcy!
U Szymona Majewskiego-przebierancy,ale to standart!
U Owczarka,czytać hadko,także przebierańcy:
Indianie przebrani za Indian,napadają na autobus przebrany za dyliżans,w którym jadą przebrani podróżni,których ratują policjanci przebrani za szeryfów!Potem wszyscy idą na piwo! 😉
Ale znacznie gorsze wrażenie zrobiła na mnie transmisja z 11to- listopadowej defilady!
Nawet w naszej Budzie dały się słyszeć głosy wątpiące,czy to co oglądamy to Wojsko Polskie,czy przebierańcy.
Bezlitosne były zdjęcia Misia.Tam wyraźnie widać było czołgi z tektury,brzuchatych weteranów spod Narviku w kostiumach prosto z igły i blondynki z karabinami.
Do tego wszystkiego nadęty L.K, wyglądający jak przebrany J.K!Zupełnie tak samo odwracał się plecami do dopieroco desygnowanego Premiera!
Horror!
Jak mam chandrę,czytam albo Klub Pickwicka,albo Władcę Pierścieni.Tym razem padło na Tolkiena.
Tak się wczoraj złożyło.W drugim tomie Trylogii trafiłem na takie zdanie:
„Nie kocham lśniacego miecza za ostrość jego stali;nie kocham strzały za jej chyżość ani żołnierza za wojenną sławę.Kocham tylko to,czego bronią miecze strzały i żołnierze!”
Bardzo to pompatyczne,ale chyba prawdziwe!
Dlatego coraz bardziej bombastyczne defilady,które jakby przemalowują rzeczywistość na różowo i wyraźnie poprawiają samopoczucie Władcom, mnie samopoczucia nie poprawiają,szczególnie w stanie „postkrzypotowym! 🙁
Hej!
A żeby już nie było całkiem chandrowato i ponuro,będzie piosenka…
http://pl.youtube.com/watch?v=rcIrEt4anGE
Jędrzeju
W ubiegłym roku byłem na Święcie Niepodległości w Krakowie . Było NORMALNIE .Nikt na nokogo nie wrzeszczał że mu włazi w kadr bo on tu stoi od godziny i jest to JEGO miejsce . Pozwolono w kretyński sposób zabudować jakimś koszmarnym klocem Plac Piłsudskiego a teraz nie można się pomieścić podczas uroczystośći. Problem jeszcze będzie większy gdy powstanie Pałac Saski . Organizowanie defilad na Nowym Świecie jest głupotą do kwadratu . Dlaczego – jeśli już muszą być – nie wróci się do defilad na Marszałkowskiej? Wojsko mogłoby się pochwalić czym dysponuje za nasze- podatników – pieniądze . A tak kicha i bałagan warszawski.
Jędzejecku Uherecku, od 2005 roku wiadomo było każdemu, kto galopujacej sklerozy nie ma, że będzie nieustające skłócanie ludzi i igrzyska dla ciemnego narodu. Nie chcę używać ciężkich słów. Ale jeszcze 3 lata defilat i Polski międzywojennej w wydaniu „głowy państwa” nas czeka.
Serdecznie współczuję PO i (38 – 5) mln. Polaków, bo lekcje dobrego obyczaju i umiaru, jaki nam podwójna głowa teraz będzie fundować do spokoju społecznego się nie przyczynią i zbudować społecznosci obywatelskiej nie pozwolą.
A może nie? Może pozwolą, tak jak teraz zmobilizowały ludzi do wyborów, to może zmobilizują do wysiłku, żeby dać odpór.
Ło mamo, 3 lata defilad! 🙁
A ja sobie nie życzę defilad, chłopcy niech sobie w piaskownicy wojny urządzają.
Pieniędzy podobno na chleb nie ma, ale na igrzyska się znajdą.
Marszałkowska to jest główna arteria komunikacyjna, tu ludzie, Misiu, żyją, nie tylko oglądają defilady.
Nie mam teraz czasu, to na inne wpisy odpowiem w wolnej chwili.
Pochwalę się jeszcze raz Badzieleckowym autografem (inni chętni też mogą dostać, seria jest numerowana i limitowana :))
http://picasaweb.google.co.uk/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5131926264638828194
bo może nie wszyscy zobaczą poprzedni odnośnik.
Dobrego dnia wszystkim życzę, zwłaszcza depresyjnym. 😀
i do roboty. 🙁 🙂
Alfredo!
Dzięki za sznureczek do Dyliżansu!Piękne! 😀
Witam, u mnie biało za oknem, a tym samym jaśniej i weselej niż wczoraj
poprawy humoru zainteresowanym życzę 🙂
Orca – dzięki za uprzejmość i powtórzenie wpisu, choć i tak czytam wszystkie ‚końcówki’ pod poprzednimi wpisami owczarka 🙂
nie bądź za skromny, dobra ręka do aparatu i oko też się liczą 🙂
Wracając do defilady, oglądałam tylko zakończenie, więc o organizacji i części oficjalnej nie będę nic mówić. Przemarsz oddziałów ‚rekonstrukcyjnych’
to przecież nie kompania honorowa, więc jestem dla nich bardziej wyrozumiała. podziwiam nawet takich zapaleńców,że im się chce. Bo jak słyszałam wkładają dużo wysiłku w odtworzenie mundurów i uzbrojenia.
Podobno sprowadzają nawet oryginalne sukno na mundury (zostało w W.Bryt. z rezerw wojennych), wiec fakt, że wygląda to jak spod igły i niech wygląda. Przynajmniej możemy zobaczyć, jak wyglądają owijacze na nogach, że błękitna armia była faktycznie błękitna itp.
Mogę się uśmiechać na widok nierównego kroku, ale zawsze będzie to uśmiech z sympatii 🙂
Owczarku – lekko mnie wystraszyłeś, a nie pomyślałeś, że w dyliżansie (niech będzie- autobusie) mógł być ktoś uzbrojony i chętny do obsadzenia roli dzielnego obrońcy starców, niewiast i dzieci. I co wtedy, zanim by Łosoś wyjaśnił, że to tylko pokojowe manewry ku pokrzepieniu serc indiańskich i pewnego Owczarka- Smadnym ( i to jednym ), mogło być już po Łososiu.
Strach myśleć nawet o tym
Dobrze, że skończyło się, jak skończyło 🙂
Emi, te przejazdy i parady amatorów, to jest folklor, a nie defilada. Z bliska nie wygląda to szczególnie, ale mnie nie wadzi, jak dla kogoś to jest pasja i przyjemność.
Mówię o regularnej defiladzie wojskowej. Prezydent w otwartym samochodzie a za nim tanki i formacje.
Miś ma chyba na myśli takie defilady, jak w Moskwie na Krasnej Płaszczadi, lub nie daj Boże, w Korei wiadomej.
Ci tu na Krakowskim przebierańcy, to nie jest defilada.
Wszystkim blogowiczom – Budowiczom przekazuję serdeczne pozdrowienia i uściski od mieciowej.
Nie pokazuje się ostatnio, bo ma dosyć poważną sytuację rodzinna i w związku z tym ani trochę czasu, ale obiecała wpaść, jak tylko Jej się uda.
Przesłanie dobrych myśli w Jej kierunku byłoby jak najbardziej wskazane, więc do dzieła, moi drodzy!
Zostajemy niebawem sami na Gospodarstwie. Nasza w sobote wyjezdza do Cioci Rentaki (niczego sobie, znamy ja dobrze, ma wlasciwu stosunek do odzywiania kotow). Do M bedzie przychodzila pielegniarka, bo frajer nie potrafi sam zazyc tabletki, tylko sie broni pazurami ( ja swoja przyjmuje jesli jest owinieta w pasztet brukselski, ale musi byc organiczny).
TYmczasem posrodku sypialni jest rozstawiona otwarta walizka z kolekcja swetrow kaszmirowych, bardzo miekkich i nadajacych sie aby sie na nich zdrzemnac. Tym razem wyjezdza na krotko, jak twierdzi i w ciagu tygodnia powinna byc z powrotem. Bede tu zagladal, bo ktos musi pilnowac co sie w Budzie dzieje i czy nie za duza jest konsumpcja Smadnego.
Musze leciec i opowiedziec na dachu garazu tej milutkiej Blackie z sasiedztwa. Moze zrobimy impreze jak zostaniemy sami.
Owczarku, mam takie pytanie: czy byles moze ostatnio w Lopusznej? Ja nic, tak sobie pytam….
Dzięki Alecko, kamień spadł mi, bo myślałam, ze może Mieteckowej cosik się stało. Ja mam jeszcze inne narzędzia, nie tylko przesyłanie myśli. 🙂
Helenie pomyślnych wiatrów i przyjemnego pobytu u Pani Renaty.
Wnoszę z tego, że zdrowie po japońsku.
Do soboty trochę jeszcze czasu jest. 😀
Przebiegłyś, Kocie Pickwicku, oj przebiegłyś!
Ale podobno koty tak mają, nawet czasami lubią drogę przebiec, szczególnie czarne 🙂
Panie Gospodarzu!
Dziękuję za miłe przyjęcie. Na blogi „Polityki” przyszłam w kwietniu, ha, już siedem miesięcy i nacieszyć się nie mogę jakie tu salony są, choćby Pana Buda. Gratuluję !
Pięknie pozdrawiam, Teresa
Kocie Pickwicku,
a życz tam swojej Pańci szczęśliwej podróży i bardzo udanego pobytu – niech zaszaleje trochę, co tam!
A Ty też nie zasypiaj gruszek w popiele i wyszalej się pod nieobecność 🙂
Tereso, często wędrujesz po blogach, co takiego sprowadza Ci tu i tam, czyżby opowieści wielkiego wodza? 🙂 Jeśli chcesz się wypowiedzieć gdzieś indziej to zapraszam do dyskusji o blogach politycznych. http://www.profeo.pl/group/Czytelnicy-blogow/
Można się wypowiadać bez ogródek 😉
Alicjo, za chwilę pewnie Blejk się odezwie i skomentuje tę czarnokocią przebiegłość… 🙂
Mt7, polecam tymczasowy lek na ponurą rzeczywistość – to „Sztuczki” Jakimowskiego. Rzadko się zdarza, żebym siedziała w kinie i przez większość filmu uśmiechała się z powodu tego, co widzę na ekranie (a obok mnie ludzie robili to samo… 🙂 ).
Niestety, działanie tego leku jest krótkotrwałe… Ale dobre i to.
mt7, z tych uroczystości widzę to co pokażą różne tv oraz wyszukam sobie gdzieś na zdjęciach. Wiem, że to jest ładnie skadrowane (przynajmniej powinno być by spełniać swe funkcje ) i zagęszczone, a w rzeczywistości wygląda różnie. 😉
Mój sentyment do „historycznych przebieranek” pochodzi z czasów gdy oglądałam zmagania drużyn rycerskich i widziałam zapał i entuzjazm tych ludzi, myślę, że nie udawany. 🙂 Stąd kredyt zaufania i wiara w szczerość intencji całej reszty.
a do extra ligi defiladowej dodałabym jeszcze RIP NRD 🙂
‚Telo w kraju, ftóry sąsiaduje z moim, kostuje pikny napitek o nazwie Smadny Mnich – wyjaśniłek.
– Dobrze. Niek bedzie siedem centów.’
– ściemnia albo testuje nasze uważne czytanie Owczarek.
Czy jakiekolwiek piwo (nie mówiąc o Smadnym Mnichu) może kosztować (za jakąkolwiek objętość) 21 groszy? 😉
***
‚Ocywiście, ze galopujący na koniu Indianin w pióropusu jest pikniejsy niz jadący autem Indianin w tiszercie z napisem University of Nebraska, ale skoro pod Turbaczem coroz trudniej o górola w cyfrowanyk portkak, to co jo sie bede inksyk cepioł.’ demonstruje swą folklorystyczną tolerancję Owczarek
Owczarku, nocowałyśmy kiedyś z przyjaciółką, napaloną turystką (później też – przewodniczką beskidzką) u starszej pani w Bartnem. Dość awaryjnie i prawie o zmroku poprosiłyśmy o ten nocleg (na werandzie, plus pół nocy gadania o różnych łemkowskich sprawach), ale w następny dzień rano (już w trakcie dalszej wędrówki) moja towarzyszka mówi zgorszona: ‚telewizor w chacie łemkowskiej!…’ 🙂
***
Rachunek za kremy przeciwzmarszczkowe (i operację plastyczną w dalszej perspektywie) czeka na Pana Owczarka Podhalańskiego u mojego adwokata. Od tej pory wszystko, co napiszesz będzie użyte przeciwko Tobie!… kojot z prerii się znalazł! 😉 🙂 😀
… śnieżny, bardzo rzadki gatunek 😆 mocny w konstytucji amerykańskiej na dodatek… 😆 I w sztuczkach oraz podstępach wszelakich… recydywista. :bardzo groźna kufa, która nawet Owczarkom figlarzom powinna dać do myślenia:
P.S. Owczarku, sprowadzasz mnie na manowce. Powinnam do czwartkowego poranka siedzieć i pracować – solidnie i efektywnie 🙁
Ale co się pośmiałam, to moje! 🙂
Mrrrał!
Ach, te łesterrrny :rozmarzonakufa:
Tak by się chciało konia dosiąść!
Z Indianami za dyliżansem po prerii popędzić!
Dookoła świszczą strzały!
Huk wystrzałów słychać wszędzie!
Juhuuuuu!
Miau! Miau! Miau! Miau! Miau! Miau! Miau!
Hop z konia na konia!
Hop z koni na dach dyliżansu!
Hop z dachu na monitor!
Hop z monitora na firrranki!!!
ŁUBUDU!!!!
Dobrze, to skoro już się rozproszyłam 😉 a widzę, że Państwo Szanowne o defiladach – byłam i ja wczoraj na jednej takiej. Nietypowej (jak na niektóre standardy), bo przez godzinę paradowali weterani. Zdjęcia – choć przetrzebione w trzech czwartych – nie są zbyt ciekawe dla nie-wprowadzonych w temat, ale zalinkuję ‚polski ogródek’ na Polach Pamięci pod Opactwem Westminsterskim:
http://picasaweb.google.com/basia.acappella/RemembranceSunday/photo#5131608228115163570
Więcej (tekstu) u mnie – jeśli ktoś ciekaw.
Też zrobiłam łubudu, jak sobie wyobraziłam kota na koniu…. 😆
Oho!
Basia też przyuważyła te siedem centów… mnie sie Basiu wydaje, że to cyfrówka ( w odróżnieniu od literówki) i Owczarek w podnieceniu zgubił jedno zero 🙂
Przy okazji, te kremy to kupuj juz dziś, bo mają być PRZECIWzmarszczkowe, a nie jak już stanie się nieszczęście – i wysyłaj rachunki do Owczarka 🙂
Zgadzam się z emi w sprawie przebierańców, oglądałam wywiad z nimi. To entuzjaści, czasu na ćwiczenia nie maja za dużo, ale się starają – i z tego co zrozumiałam, to dopiero ich trzeci czy czwarty występ w Warszawie. Na zdjęciach Misia wcale tak zle nie wyglądają.
Ryszard – 19:12.
Dziękuję za zaproszenie. Doba taka krótka… „Polityka” to moje pismo od lat wielu, tym bardziej mi miło, że czytając mogę czasem co powiedzieć od serca. Podobnie – mniemam – jak wszyscy Blogowicze „Polityki”.
Pozdrowienia wszystkim, Teresa
Do Mietecki
Mietecko! Ty cały cas jesteś z nomi, a my jesteśmy z Tobom! I ku Tobie, i ku Twojej Rodzinie śle telo dobryk myśli, kielo ino moge. Niek wselkiego dobra jak najwięcej ku Wom płynie!!! 🙂
Do EMTeSiódemecki
Nic straconego, EMTeSiódemecko! Alecka proponuje wspólny napad wroz z Mohawkami! No to wyryktujmy budowo-mohawkowy napad na jakiś kanadyjski środek transportu. Scegóły Alecka mo z uzgodnić z samym wodzem Mohawków.
Aha, ino Badzieleckowi było przykro, ze sie w Bruklinie nie zatrzymołek. No to pojedźmy ku tym Mohawkom przez Nowy Jork i Badzielecka po drodze ze sobom zabieremy. Mom nadzieje, ze pon Tomek nie zabroni mu wzięcia udziału w jednym małym indiańskim napadziku 🙂
Do Pikwicka
O tak! Byle z dala od weterynorza, ftóremu ino wbijanie zastrzyków w rzyć w głowie! No, casem tyz w kark.
Pon Dżordż Dablju rzecywiście nie zapłacił nic. Ale moze na przysły rok hamerykański kongres zdecyduje sie jednak wyłozyć te 70 centów na jednom flasecke Smadnego dlo nos?
„Owczarku, mam takie pytanie: czy byles moze ostatnio w Lopusznej?”
Ostatnio nie. Ale w pewnym sensie (niekoniecnie pikwikowskim :D) mom tamok dalsom rodzine 🙂
Do Okonicka
„porzadna squaw siedzi w domu”
Niekoniecnie, Okonicku, niekoniecnie. Tako poni Sacajawea (abo Sacagawea, jako inksi pisom) – kieby nie ona, to ponowie Lułis i Klark nie dotarliby do Pacyfiku, ino zabłądziliby i zostali zjedzeni przez jakiegoś grizli. I naso Orecka dzisiok nie mogłaby w takim piknym miejscu zamieskać, w jakim zamieskała 🙂
Do Orecki
„Czy to nie byl autobus firmy Greyhound?”
Cyli PKS w tłumaceniu na hamerykański to bedzie: Greyhound? Dobrze wiedzieć, Orecko. Bo w takim Słowniku Kościuszkowskim przetłumacyli to na National Coach Transport Company i – jako widać – przetłumacyli błędnie 🙂
Do Alecki
„a nie było tam kogo pod ręką, żeby napad sfotografować?”
No, mój aparat, jako juz pedziołek tutok
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=133#comment-36501
wpodł do River of No Return.
„Owczarku, a czyś Ty dobrze przeliczył te waluty? Siedem centów?”
Niestety źle przelicyłek. To powinno być 70 centów. Ino w drodze powrotnej jedno zero kasi sie zawierusyło i z 70 zrobiło sie 7. Dzięki za zwrócenie na to uwagi. Juz poprawiłek 🙂
Z Mohawkami – jako juz EMTeSiódemcce pedziołek – tyz barzo chętnie na coś napadne!
A link do tyk Mohawków moze mieć tutok w Polsce piknom wartość edukacyjnom, bo więksość nasyk rodaków myśli se, ze Irokezi to jest plemie indiańskie. A z tego linka dowiedzom sie wreście, ze to nie plemie, ino konfederacja seściu plemion, przy cym jedno z nik – jak wyniko z nazwy – musiało mieć cosi wspólnego ze starozytnym Rzymem 🙂
Do TesTeqecka
„Owczarku, trzeba było zaprosić Indian, żeby napadli na ekspres Kraków-Zakopane.”
Chyba dałoby sie to zrobić. Na Krupówkak byli jacyś Indianie, co grali i śpiewali. Moze trza sie z nimi jakoś skontaktować? 🙂
Do Alfredzicka
Alfredzicku! Ten Indianin, co to go na pocątku widać, z chustom w biołe grochy na syi, to dziadek Przeziębionego Łososia! No i mimo tej małej odsiadki w hereście to chyba wnukowi ten cały napad udoł sie kapecke lepiej niz dziadkowi? 🙂
Do Jędrzejecka
Mnom, Jędrzejecku, najbardziej ruco, kie (ustępującego juz) pona premiera za marsałka Piłsudskiego przebierajom. Na mój dusiu! Kieby Komendant mógł sie dzisiok wypowiedzieć, zaroz w dosadnyk żołnirskik słowak pedziołby, co o tym myśli! 🙂
Do Misiecka
„Wojsko mogłoby się pochwalić czym dysponuje za nasze- podatników – pieniądze”
A moze, Misiecku, coby wojsko nie droźniło podatników, niek defiluje w uzbrojeniu średniowiecnego rycerstwa? A jak sie zbroiło średniowiecne rycerstwo? Ano tak, ze co fto mioł w chałupie pod rękom, w to sie zbroił 🙂
Do Emilecki
„Owczarku – lekko mnie wystraszyłeś, a nie pomyślałeś, że w dyliżansie (niech będzie- autobusie) mógł być ktoś uzbrojony i chętny do obsadzenia roli dzielnego obrońcy starców, niewiast i dzieci.”
Co racja to racja, Emilecko. W rozie następnyk napadów warto i o tym pomyśleć. To znacy pasazerom autobusu trza uświadamiać treść tej dwudziestej ósmej poprawki do hamerykańskiej konstytucji, a hamerykański kongres namówić, coby wartko te poprawke rzecywiście ukwalowoł 🙂
Do Teresecki
„Na blogi ?Polityki? przyszłam w kwietniu, ha, już siedem miesięcy i nacieszyć się nie mogę jakie tu salony są, choćby Pana Buda”
No, za barzo salonowo mojo buda nie wyglądo 😳 Ale jest za to jak najbardziej GOŚCINNO! 🙂
Do Rysardzicka
„co takiego sprowadza Ci tu i tam, czyżby opowieści wielkiego wodza?”
Na mój dusiu! Rysardzicku! Właśnie se pomyślołek, ze kieby jakisi wódz indiański mioł własnego bloga… ale to by było piknie! Howgh! 🙂
Do Gosicki
„Niestety, działanie tego leku jest krótkotrwałe…”
A kieby, Gosicko, zwięksyć dawke, to nie bedzie dłuzej trwało? Jeśli nei, to jest jesce jedno wyjście – zazywać lek cynściej 🙂
Do Basiecki
„Czy jakiekolwiek piwo (nie mówiąc o Smadnym Mnichu) może kosztować (za jakąkolwiek objętość) 21 groszy?”
Chochlik tutok nabroił i telo! On syćkiemu winien! No nie, nie on. Mój błąd rachunkowy 😳
„Od tej pory wszystko, co napiszesz będzie użyte przeciwko Tobie!”
Hmmm… muse sie tutok dobrze zastanowić, cy nie chroni mnie dwudziesto dziewiąto poprawka do konstytucji, mniejso z tym jakiego kraju 🙂
Do Blejkocicka
„ŁUBUDU!!!!”
O krucafuks! Blejkocicku! Mom nadzieje, ze ten Twój łestern jednak sie dobrze skońcył? 🙂
Mrauuuć, mrauć, mrrrrauć…
„O krucafuks! Blejkocicku! Mom nadzieje, ze ten Twój łestern jednak sie dobrze skońcył?”
No, powiedzmy, że mogłoby być lepiej 😕
Ach!
A myślałem, że Kolega podziela moją fascynację łesterrrnami 🙁
A tu! Kompletny brak zrrrozumienia 🙁
Pickwicku, Mordechaju!
Świetnie, że macie wolną chatę 😉 , ale jeśli mogę coś zasugerrrować, to… nie oglądajcie łesterrrnów pod nieobecność Perrrsonelu.
To mu zdecydowanie szkodzi.
Jakiś taki nieobliczalny się rrrobi.
Firrranek się czepia 😯
Z poważaniem
Blejk Kot
PS. Pozdrrrowienia dla Mieteczki!!!
A propos. Czy to nie Mieteczka interesowała się naszymi malinkami?
Jakby co, to poproszę o kontakt.
Bezpośredni lub via Alicja 🙂
Blejku, z telewizji interesuje nas wylacznie David Attenbourgh i tylko wtedy kiedy nie za duzo i nie za glosno ryczy.
Ło matko, niech się przebiera kto chce i jak chce.
Ja odpowiedziałam Misiowi, który chce na głównej ulicy Warszawy defilady urządzać.
Zrobił się pomieszaniec z poplątańcem.
Przecież wiem, że to autentyczni zapaleńcy i entuzjaści, ale ja jestem ABSOLUTNĄ PACYFISTKĄ i mundury wszelkiej maści budzą mój odruch niechęci.
A jeszcze patriotyzm, który uprawiają Kaczyńscy i umiłowanie szabelki, przyprawiają mnie o mdłości.
Oni, ci poprzebierani snują się po Krakowskim i Nowym Świecie, wzbudzając umiarkowane zaiteresowanie, a to są ulice, na których nie ma normalnego ruchu, więc bardzo nie wadzą. Ta niech se chodzą.
Mam nadzieję, że wyjaśniłam sprawę dogłębnie. 😀
A jak patrzę na Basine zdjęcia, to widzę, że weterani wszystkich krajów (łączcie się) są tacy sami.
Mrrrał!
Uuups! Chyba coś się na zatłuściło.
Sprrróbuję przetrzeć
No i jak?
O masz! Wyboldowało się, a przeca zamknęłam. 🙁
No dobrze. jeszcze raz.
MT7 poniechaj!
Już jest dobrze 😀
O, Blejk mnie uprzedził. 🙂
Ja mam taki pomysł, Chłopaki.
My się dogadajmy z tymi Indianami z Krupówek, zawrzyjmy umowę z PKP na działalność kulturalno-rozrywkową i napadajmy na ten ekspres. Ja za Kasię Ballou będę robić w zmowie z Czarnym Kotem i Owczarkiem.
Wy wiecie, jakie wzięcie miałby ten pociąg. 🙂
Hi,hi,hi! 😀 Marysi też się zdarzyło!
W sprawie kaczych defilad masz po wielokroć rację!
Wróciłem z późnowieczornego spaceru.Bajka cała szczęśliwa i uśmiechnięta,bo się wyturlała w świerzym śniegu,a ona to strasznie lubi. 😀
Znam ludzi, Jędrzejecku, którzy kupują sobie psy, co by musieli wychodzić na spacery. 🙂
Muszę dokończyć lektury.
Marysiecko!Z tą współpracą z Kasią Ballou uważaj!Ona źle skończyła 😉
http://www.youtube.com/watch?v=oRrL1P0s9wQ
A Bajki,to ja nie kupiłem!Ja ją ukradlem! 😀
Owczarku
” Kieby Komendant mógł sie dzisiok wypowiedzieć…,co o tym myśli”, pewnie by zacytował słowa prezydenta skierowane do pewnego dziada.
A Bajka to oczywiście turlała się w świeżym śniegu,a nie w jakimś tam… 😳
Już wiem, podejrzałam źródło. Musiałam napisać ‚b’ przed ukośnikiem.
Kasia Ballou, właśnie dlatego byłaby atrakcyjna, że źle skończyła. Publiczność lubi dreszczyk.
Jędrzejecku, z klawiaturą to tak jest. Człowiek w duchu sobie dyktuje literki i gdzie pacnie tam jest.
Ja już takie błędy robiłam i robię, że powinna pozostać ze mnie kupka popiołu ino. 🙂
A komu Bajkę ukradłeś?
Idę sobie. Dobranoc! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=V_h64Cr3Fr8
Jeszcze do Gosicka w sprawie „Sztuczek”
Dzięki, czytałam recenzje, bardzo zachęcające.
Problem ze mną polega na tym, że tak się najeżdżę i nastresuję, że nie mogę się zmusić do niezbędnych czynności, a co dopiero iść do kina.
Pewnie dobrze by mi to zrobiło, ale ile to wysiłku.
Poza tym mam jeszcze inne zobowiązania, no i mam syna, który oczekuje ode mnie mocy ducha i energii.
Jakoś trzeba to przeżyć.
Smutków naprzędłam, przepraszam, ale ja nie czuję się smutna tylko bardzo zmęczona. Nie wiem, co mnie jutro (dziś) czeka, kiedy pojadę.
Trzymaj się Gosicku. 🙂
„…Mom nadzieje, ze pon Tomek nie zabroni mu (Badzielcowi) wzięcia udziału w jednym małym indiańskim napadziku…”
A wiesz Owczarku, to zaczyna byc ciekawe, bo jak moje Panstwo w tamtym roku pojechalo na dziki zachod na wakacje to wrocilo z tamtad calkiem nowiuskim samochodem… nigdy sie nie dopytywalem skad go wzieli… powoli elementy ukladanki zaczynaja klarownie skladac sie w jedna calosc…
Czy ‚Cat Ballou’ to ten sam film, za ktory kon dostal Oscara?
Czy ‚Cat Ballou’ to ten sam film, za ktory Lee Marvin i kon dostali Oscara do podzialu?
Dosyc tych Oscarow.
‚Chochlik tutok nabroił i telo! On syćkiemu winien! No nie, nie on. Mój błąd rachunkowy’ – tłumaczy ‚kwestię siedmiocentową’ Owczarek
Ufff, ulżyło mi. Bo już myślałam, że jakiś dumping Smadnego na USA szykujesz. A jakościowy produkt powinien kosztować. Najlepiej zaklęła to w sentencję pewna bardzo młoda, czarująca góralka podhalańska: ‚Jak coś faceta kosztuje to on to potem szanuje’ – odpowiedziała koleżankom zdziwionym, czemu stroi się w biżuterię, prezent gwiazdkowy od polskiego wielbiciela, wychodząc w Monachium na spotkanie ze słowackim wielbicielem… 🙂
Po południu, trzynastego
Wypiliśmy raz Smadnego,
Lecz po pierwszym łyku Mnicha
Pan Owczarek zaczął kichać.
Zażył zatem Jałowcowej,
By oznaki chorobowe
Wygnać aż za Himalaje.
Takie w Budzie są zwyczaje!
tekst dobry jak zwykle, no i komentarze urocze jak zwykle.Że zaspany jestem, więc wiele nie powiem, ba, właściwie nic nie powiem, tylko pozdrowię wszystkich budowiczów.
A napady na dyliżanse to taki romantyczno-zbójecki motyw…, a napad na ,,łałtobus” to już mniej romantyczne i magiczne, trza było Owczarku na pociąg, przecież to tyż się na Dzikim Zachodzie zdarzało, rozpalić ognisko na torach albo cuś, by pociąg się zatrzymał ( no bo ściągnięcia szyn nie polecam, bo gdybyż pociag się wykoleił mogłoby sie komuś cuś stać, a napad miał być, wnioskuję, bezkrwawy) no i wtedy delikatnie sterroryzować tę załogę i pasażerów i te 70 centów wyciągnąć.
Pozdrówka.
I Jo witam wszystkich buda-gosci!!!
Dopiero teraz przeczytalam opis przygod Owcarka na Dzikim Zachodzie!!
Napad „prawie”,jak za starych dobrych czasow 😉 Ale moze lepiej byloby gwiznac jakis Totem???? Byli bysmy go umiescili na znak zawartej przyjazni z(niestety juz mocno sfatygowanymi) Indianami!! 🙂 🙂 😆
A tak na marginesie-Owcarku miales sporo szczescia,trafiajac do „hamerykanskiego”” aresztu.W Polsce(jak niesie wiesc) „harestanci” prawie zadnych praw nie maja 🙁
Ps.mt7-czko skoro planujecie kolejna wyprawe na Dziki Zachod,moze przyda Wam sie jakas Lysa Szkapa??
Przy okazkjii mieteckowa pozdrawiam i zycze duzzzzo sil!!!!
Hej
mt7
życzę Ci dużo sił, znalazłam coś dla Ciebie, bardzo energetyczna muzyka,
(co do tekstu, to proszę się nie doszukiwać żadnych ukrytych motywów ani
drugiego dna ) 😉
a podkład filmowy chyba Ci się spodoba, mam nadzieję 🙂
Jak ja moglam zapomniec. W gazecie bylo zdjecie Owczarka i Indian w czasie rozmow na temat napadu. Na nastepnym zdjeciu Owczarek, w pogoni za autobusem, porzucil starego Chevroleta i wskoczyl na swinie (hog).
Ty Orca nie ściemniaj, tylko poszukaj tego zdjęcia i podeślij nam. Owczarek wskakujacy na świnię… akurat!
Alicja,
Kliknij moj nick.
Oj jak to ladnie brzmi po polsku.
Orca,
jasna du… ! No tak, ale świni nadal nie widzę, żeby ją Owczarek ujeżdżał. Owszem, przeleciał obok szopów praczy bandy, czy raczej naszczekał, i słusznie, bo co one robią za dnia przy drodze?! Maja spać!
A świni jaki ni ma, tak nie widzę.
A propos *nick – wszyscy w Polsce tak mówią. Można używać *ksywa . Słyszałam też od purysty językowego *imiennik.
E tam… cały świat używa *nick*, to co będziemy się szczypać.
P.S. Bardzo jestem zestresowana, bo za oknem ścinają mi drzewa (uschnięte, dutch elm disease ich dopadła), cztery ściete, piąte do ścięcia. I to piate jest najbliżej kabla internetowego i … no właśnie.
Jak padnie, to padnie.
Alicjo, trzymaj kabel, trzymaj! 🙂
Jakie pustki w Budzie! Czyżby śniegi zniechęciły wszystkich?
Jestem wstrząśnięta opowieścią Owczarka. 🙂 Też się piszę na te kremy, ale już nie przeciwzmarszczkowe, a nazmarszczkowe. 😀
Miłego wieczoru wszystkim. 🙂
Emi, Kochanie!
Ale mi przyjemność zrobiłaś papą Poirot. David Suchet w tej roli wyczerpuje wszelkie moje wyobrażenia i życzenia. Wg. mnie rola życia. Prawie go kocham. 🙂 (bo to jednak nie jest Herkules P.)
Dzięki, gębusia mi się uśmiechnęła. 😀
Alicjo, nie wiem, jak to powiedzieć.
Pies, jak obszeka, to musi odszczekać, a człek, jak obgada, to ma odgadać?
To odgadaj kalumnie, które rzucałaś na dzięcioły, że to przez nie drzewa w Kanadzie usychają.
Sama widzisz, ze to choroba naczyniowa drzew.
Błąd!Pies,jak obszczeka,nic nie musi.To człowiek zazwyczaj odszczekuje,to,co nagada! 😀
Moi ostomili! Przecie ten łestern „Kasia Ballou” skońcył sie DOBRZE, nie ŹLE. W tym linku od Jędrzejecka nie było końcowej sceny, jak pon Lee Marvin wroz z kompanami uratowali Kasie od siubienicy, kie ona bidno była juz o włos od śmierzci. Tak więc, EMTeSiódemecko, mozes zostawać Kasiom Ballou bez obaw. A mnie to dzikozachodnie napadanie tak sie spodobało, ze barzo chętnie jesce roz z całom nasom budowom ferajnom i zaprzyjaźnionymi Indianami na coś napadne jesce roz 🙂
A! No i jak dowiodła Orecka, jakiesi fotki z mojego pobytu na Dzikim Zachodzie jendak sie zachowały 🙂
Ja?! Kalumnie?! Na dzięcioły?!
To inna rzecz niż choroba tych drzew, wiązów. Dzięcioły rzucają się na drzewa skazane, czy ja to zaznaczyłam kiedyś, czy nie? I robaczki sobie wyjadają.
Elm dutch disease to nowa choroba, i tak za bardzo nie wiadomo, jak zatrzymać. Dzięcioły nic z tym nie mają do czynienia.
Oj!Owczarku!Wiem,że sie dobrze skonczył.Ja chciałem Marysieckę troche nastraszyć,bo chciala zejść na zbójnicką ścieżkę! 😀
Zresztą ,nie bardzo się przestraszyła,hyrna taka! 😀
Jędrzejecku, przeca my, jakbyśmy zawołali: ruki w wierch, czy jakoś tak, to w te podniesione łapiny byśmy wetknęli kawałki jałowcowej, ma się rozumieć.
A popili Smadnym. 🙂
Kolej miałaby duże zyski, więc na jałowcową i Smadnego by nam nie żałowała. Chyba.
Alecko, pokazywałaś zdjęcia usychających drzew z dziurami wydziubanymi przez piękne dzięcioły i mówiłaś, że to przez te dziury drzewa umierają, a ja Ci odpisałam, że drzewa musiały już być chore.
A to nie są te drzewa?
No tak, ale EMTeSiódemecka, jako widać, i tak sie nie przestrasyła, więc uznołek, ze mozno ujawnic, ze łestern zakońcył sie hepi endem.
A jo juz spać ide (o! całkeim wceśnie jak na moje owcarkowe mozliwości!) więc zyce syćkim hepi-drims 🙂
Śpij dobrze, Owczareczku, ja też tęsknym okiem na łóżko poziram, bo zmęczona jestem, więc chyba też pożyczę budeczkowym szczęśliwych snów. 🙂
Mrrrał!
Dobrrranoc…
Mrrr, mrrr, mrrr,…
Owczarku,
Opowiesc przednia jak stary Smadny Mnich. Dobrze, ze uszedles w calosci i z zyciem, a teraz marsz napadac na dylizanse na Zakopiance! Masz juz doswiadczenie, poduczysz kolegow, przebierzesz sie za Janosika i lu!
Dobrze, ze jestes znow na blogu, nudno bylo…
Buzia,
Lena
Sluchajcie Kochani, Wspominalam juz chyba, ze pewnie dostalam sie na jakas Ogolnoswiatowa Liste Frajerow i codziennie jestem bombardowana mailowymi ofertami powiekszenia przyrodzenia, tabletkami na lepszy wzwod, propozycjami wyprania pieniedzy zostawionych bez opieki w Burkino Faso, a takze licznymi zawiadomianiami ze wygralam na loterii powazna sume, nie mniejsza niz pol miliona funtow szterlingow, choc jako zywo nie wypelnialam zadnych biletow.
Ale dzisiejsze zawiadomienie „loteryjne” bije wszystkie dotychczasowe na glowe. Nadawca: UK NATIONAL LOTTERY. Banner: END OF YEAR OFFER!
Czyli wyprzedaz (wygranych?) na koniec roku!
Postanowila nie kasowac tej oferty. Ale tez i nie otwieram, zeby mnie nie skusilo.
TYmczasem. Koty wzywaja do kuchni.
mt7 pisze: „Alecko, pokazywałaś zdjęcia usychających drzew z dziurami wydziubanymi przez piękne dzięcioły i mówiłaś, że to przez te dziury drzewa umierają, a ja Ci odpisałam, że drzewa musiały już być chore.”
Autorytatywnie stwierdzam, że to dziecioły-wampiry wydziobują z drzew życiodajne soki i przez to drzewa umierają. I nie tylko drzewa! Kiedyś w mojej okolicy dzięcioł-wampir dziobał w latarnię i ona też potem umarła, jak w nią ciężarówka uderzyła. 🙂
Zapytanie dyskretne do Kota Pickwicka:
Pikus, powiedz szczerze, czy przybiegalbys z entuzjazmem, czy moze raczej z ociaganiem, albo wcale, gdyby Twoj personel zaczal na Ciebie wolac „Dziunia”? 😯 Ja slysze raczej: Fredziu, Fredziuniu, Kiciuniu etc. ale Vito mowi, ze on slyszy „Dziuniu” i usmiecha sie znaczaco 🙁
To zalezy, Fredek, z jaka intencja nasze imiona ulegaja transformacji.
Kiedy wolaja nas do kuchni per „Piki-Miki”, to na ogol znaczy, ze zamiast otwierania kolejnej puszki Felixa czy Whiskasa, wyjdzie cos z pieca, zrobione wlasnymi recamy Naszej. Kiedy Moja Ukochana E. nazywa brata Mikrobem, to oznacza, ze bedzie powazna rozmowa na temat zbyt bezczelnego jej zdaniem (czyli jawnego i na oczach calego domu) wchodzenia na stol. Podobnie kiedy do mnie mowia Pikwa, oznacza to, ze Drogie Panie maja muchy w nosie i w glowach ich zrodzily sie jakies kolejne urojenie o moich zbrodniach. Fair play nie jest mocna strona czlowieczenstwa.
Wszystkie natomiast najbardziej oblakane zdrobienia naszych Imion (Pikulinski, Mimi, i temu podobne idiotyzmy) sa oznaka skrajnego rozmiekczenia mozgu i jest to na ogol uzyteczne, pod warunkiem wszakze, ze nie jestes brutalnie zlapany w ramiona i obsypany pocalunkami, fuj! Wymaga to potem kolejnego starannego uprania futra.
Generalnie nie nalezy przywiazywac wiekszego znaczenia do zdrobnien. Wazne jest czym karmia, a nie jak mowia.
Zdrobnienia zdrobnieniami,ale do Don Alfreda mówić Dziunia?Horror!
Brzmi to, tak samo jak Kowboj Zuzia, w nigdysiejszej piosence Mieczyslawa Czechowicza. 😀
No wlasnie 🙁
http://youtube.com/watch?v=9RQoOJ7ia0k
A tu calkiem oryginalnie, w wiezieniu 😯
http://youtube.com/watch?v=M89c3hWx3RQ
Alfredo!
Trochę nie na temat,ale jak już przypomniałeś Johnny’ego Casha,to posłuchaj…
Podobno jeden z ostatnich wystepow Sachmo…
http://www.youtube.com/watch?v=wqc209-rwNI
„Let’s give it to ’em in black and white.” I love them both. Dzieki Jedrzeju! Jako kot zyjacy w krainie alpejskiej jestem koneserem jodlowania (uprawia je rowniez pies mieszkajacy w sasiedztwie, ale raczej amatorsko i sporadycznie) i wysoko cenie talent Pana Gotowki 😉
A Vito chyba snuje jakas intryge, by mnie zniechecic do wspolnej miski 🙁
Mój kot wielu imion i ksywek reagował tylko na godne imię podstawowe: Cyrus. Z ogonem podniesionym do góry łaskawie się zjawiał.
Przy okazji przypomniałam sobie ileż to różnych przezwisk biedak musiał znieść, najczęściej Cyryl, dobze, że nie Cywil. 😀
A czy ktoś jeszcze dzisiaj słucha Armstronga, oprócz starożytnych cokolwiek?
Kowboj Zuzia to piekna ballada, zwlaszcza w tej wersji spiewanej w wiezieniu. Ja gdybym mial kocieta, to bym je nazwal jakos normalnie,nie literacko i nie od nazwy napojow wyskokowych, jak lubia nazywac swoje koty Anglicy. Po dzielnicy lata niezliczona gromada kotow wabiacych sie Whisky and Soda, Gin and Tonic i temu podobnych imion wysnionych po szesciu piwach w pubie.
Nasza opowiada, ze w latach swojego kociectwa miala kota imieniem As (tak, wiem, to jest imie dla kundla z przytulku albo dla Ali z Elementarza , no ale widac Nasza miala zawsze predylekcje do udziwnien). I tenze As ktoregos dnia ku zdumieniu wszystkich domownikow okolcil sie w bielizniarce. Zostal z miejsca przechrzczony na Aske. Chociaz „przechrzczony” to moze overstatement, considerong…
Dostałam dzisiaj list dokładnie z takim adresem:
http://wiadomosci.onet.pl/1640955,18,item.html
bardzo się zdziwiłam, bo tematem była prośba, czy propozycja od Fotka.pl, oczywiście nie otworzyłam.
Muszę powiedzieć, że tak jak Helena, dostaję dziennie od 30 do 40 propozycji, głównie proponujących mi zwiększenie rozmiaru i satyskacji.
Najbardziej wkurza mnie, że nie mogę tego opanować. W programie anty spam można tylko podać niechciane adresy, a te niby adresy nie mają żadnego związku z rzeczywistością, często jest to mój własny. Czasami mam ochotę pogryźć tę pocztę, zwłaszcza, kiedy się spieszę.
Witam 🙂
tego słuchają chyba wszyscy a z resztą bywa różnie
kot mojej koleżanki Maciej miewał małe co roku, ale dobrego imienia nie tracił 😉
Napisałam:
„A czy ktoś jeszcze dzisiaj słucha Armstronga, oprócz starożytnych cokolwiek? ”
Spieszę wyjaśnić, że mówiąc o statożytnych miałam na myśli wyłącznie swoją osobę. 😀
Kocięta w bieliźniarce, hi, hi, to niezły prezent. 🙂
Muszę wyjść, to do wieczora. Pozdro!
, ,
to te dwa przecinki, których wyżej mi zabrakło
Kocie Pickwicku!
Podobną transformację przeszła moja Bajka!
Jak ją ukradlem,miała ze trzy miesiące i wszyscy świadkowie kradzieży zgodnie stwierdzili,że to piesek.Potwierdził to także Pan Weterynarz i wystawił stosowne dokumenty na imię Boy!
Z biegiem czasu,zaczęły mnie męczyć pewne podejrzenia.Mój piękny Boy za nic nie chciał ponosić łapy,tylko uparcie kucał.
Trwało to z pół roku,w końcu prawda się wydała!
No i Boy został przemianowany na Bajkę! 😀
Hej!
To sie podobno nazywa „gender ambiguity”. Nasza ba studiach wymyslila sobie taka prace semestralna „Gender ambiguity w komediach Szekspira”. Wydawalo jej sie, ze odkrywa Ameryke. Jak zawsze.
Pikusiu, ja myślę, że gender ambiguity bardziej dotyczy ludzi.
No, nie, Kochani, Musze sie podzielic. Lekcja polskiego dla Angoli. Z gory przepraszam.
http://youtube.com/watch?v=RYLLo4k0ISE
Witajcie,
„na sam przod”dzieki chlopaki za linki do piosenek starych,ale jakze pieknych!!
Widze,ze kociska rozsiadly sie na dobre w budzie 😉 Moj kot mial badzo dumne imie Napoleon.Mial ci tez wiekie serce i nikomu nie wadzil,za to jego, inne koty, podworkowce stale podgryzaly!! Raz nawet tak mu lape nadgryzly,ze skonczylo sie operacja 🙁
Ale to juz wspomnienia i bardzo bardzo nam za nim teskno!!
To na razie………
Hej.
Heleno,
taki „jezyk”na zywo slyszalam na promie z Holandii do Anglii,z ust eleganckiej mlodej mamusi,ktora strofowala swoja matke!!!
Slowo „k…….”robilo z przecinek i kropke!! I jak tu mowic,ze rodacy nie sa kreatywni 😮
Mrrrał!
Witam!
Przepraszam, że kompletnie nie na temat, ale nie mam czasu, a po prrrostu muszę coś wymiałczeć.
➡ ALICJO!!!
Jestem dumny z Kanady ❗ ❗ ❗ 8)
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
PS. Wpadnę wieczorrrkiem 😉
Heleno!
To prawie „polish joke”! Ale to nie byl tekst oryginalny,tylko „robiony”,to się daje slyszeć! 🙂
Taaa. Też miałam okazję słyszeć ten „język”. 🙁 Czasem im bardziej elegancka paniusia, tym więcej przecinków tego rodzaju, Ano.
Mt7, niestarożytni też słuchają. 🙂
Mysle, ze sie mylisz, Jedrku. I ze to byl tekst jak najbardziej oryginalny. Mam ucho radiowca i musialby to byc naprazwde niepospolity aktor, zeby mnie oszukac. Tu i angielszczyzna i polszczyzna byly jak najbardziej spontaniczne.
Polemizowałbym! 🙂
Odmawiam! Nie ma glupich! Mam dosc dzis polemiki u Janiny Poradowskiej. 😉 🙂 🙂
Typo: powinno byc Paradowskiej.
Heleno!
Ja bym polemizował,ale Tobie sie nie dziwię!W tej wymianie zdań u Pani Paradowskiej jestem po Twojej stronie! 😀
Natomiast kiedyś,w pewnej sprawie,z Twoim dzisiejszym adwersażem,mieliscie bardzo zbliżone poglady,…ale to już inna bajka.
I to są te chichoty rzeczywistości…
Heleno, nadepnelas na wiadomym blogu na bardzo wrazliwe odciski, ktore kazaly ich wlascicielowi uniesc sie honorem w imieniu calej nacji 😯 Wiem, ze znakomicie dasz sobie rade bez naszej pomocy, ale jak Jedrzej, jestem Twego zdania 🙂 Zwlaszcza, ze wyrazone zostalo w elegancki sposob 🙂
WIELKA WPADKA.
Ale proszę o łagodny wymiar kary, wezcie pod uwagę podeszły wiek, sterane nerwy, dziurę w głowie (cholera z tymi dzięciołami…). Trzeba prowadzić ewidencję i nie polegać na własnej pamięci, przy każdym adresie emailowym dodać notkę, do kogo adres należy, o ile nie jest to wyraznie wynikające z adresu. Istota rzeczy pozostaje jednak taka sama.
Do rzeczy: przystępując do poszukiwań, co z mieciową, trafiłam na… kapishona.
Ponieważ upoważniła mnie, podaję w skrócie – Jej Tato miał kilka tygodni temu ciężki atak serca, po którym zapadł w śpiączkę. Rodzina dyżurowała przy łóżku, rozmawiając – bo to często pomaga powrócić ze śpiączki do życia. Długi czas nie było rezultatów, ale dzisiaj dostałam od kapishona email, że Tato zaczyna się uśmiechać i ściskać za rękę. To musi być pozytywny objaw!
Głupio mi okropnie i przepraszam wszystkich Budowiczów, a szczególnie kapishona i mieciową. Od rana przeglądam moje adresy, zidentyfikowałam prawie wszystkie, pozostały dwa. Jeden z nich należy do mieciowej. Ale muszę pogrzebać w starych emajlach, żeby się upewnić.
Dobrze mi tak 🙁
Trzymamy kciuki za Tate kapishona. Jak sciska reke i sie usmiecha, to jest to bardzo znakomity znak. Organizm potrzebowal najpierw wypoczynku, a teraz zaczyna mobilizacje. Mam nadzieje, ze ma znakomita opieke medyczna. Trzymamy kciuki. Trzymamy kciuki z calej sily.
Dołączam się do trzymających kciuki. Helena ma rację. Mnóstwo serdeczności ślę w kierunku kapishona i mieciowej jak również Motylka. Trzymajcie się kochani i wracajcie do nas jak najszybciej.
Ryby śnią mi się po nocach. Akwarium jest olbrzymie. Nie wiem jaką ma pojemność, ale długość co najmniej metra. Przeprowadzka w przyszły piątek.
Zajrzałam jeszcze raz do galerii Don Alfredo. Matko jedyna, toż ja się przeprowadzam w miejsce, gdzie samochody zamarzają pokryte kilkunasto centymetrową warstwą lodu! To moze jednak się nie przeprowadzać? Może to taka zawoalowana dobra rada?
kilkunastocentymetrową miało być razem… :/
Ale za to w jakim pięknym miejscu zamarzają! Przeprowadzać się, Jaguś, jak najbardziej. 🙂
No a w końcu co z mieciową? Ktoś wie?
Trzymam kciuki razem z wami.
Gosicku,
wiem, zmobilizowałam się, znalazłam, dostałam odpowiedz:
„Droga Alicjo,
Tak to ja we własnej mieciowej osobie! Myślę o Was, pamiętam i wzdycham podczas bezsennych nocy!!! Niestety w robocie się mocno pomieszało (spółka zależna od niejakiego
p.Krauze) i doby nie starcza do wyprostowania życia… Ale już niedługo (może i nawet w przyszłym tyźniu) wracam z naręczem zaległego kwiecia i wińskiem na odkupienie win…
Czy pozwolisz na pośrednictwo w przesłaniu dla Wszystkich Budowiczów moc gorących pozdrowień i ukłonów??
Oraz najserdeczniejsze życzenia zdrowia dla Rodziciela naszego Kapishonka.
Dziękuję za pamięć i mam nadzieję do zobaczenia już wkrótce!
mieciowa”
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Mieciowa/kwiatki_dla_Budowej_Ferajny.JPG
Mam nadzieję, ze się zrehabilitowałam troszkę.
Licom sie dobre intencje, Alecko (tymi Twoimi na pewno zodne piekło NIE jest wybrukowane!)
Duzo, duzo pozytywnyk myśli, fluidów i w ogóle syćkiego pozytywnego dlo Kapisonecki i jej Taty! 🙂
Oczywiście, Alicjo! Ważne, że dobre wieści są.
Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, Alicjo! Dzięki Twojej pomyłce mamy wieści i o Mieciowej, i o Kapiszonce. Też trzymam kciuki za Tatę Kapiszonki, a Mieciowej życzę jak najszybciej spokojnych dni.
Pozdrawiam wszystkich.
Jaguś,
przeprowadzać się, i tak na d… nie potrafisz za długo w jednym miejscu usiedzieć 🙂
Jak przyjdzie lód, spakujesz walizki i jazda do Aussielandu czy gdzie tam 🙂 O, Ameryka Południowa! Jakaś Argentyna albo Chile, tam robią dobre wina !
Ja jeszcze wroce to tekstu Owczarka. Owczarku gdybys chcial jeszcze raz to zapraszam do siebie. Mamy tutaj na poczatku pazdziernika gdy jest pelnia ksiezyca dwudniowa impreze zwana Hunter Moon. Oj, zjezdzaja sie traperzy, wojsko w historycznych strojach i Indianie nawet z Kanady. Czy prawdziwi to ja nie wiem, moze pomalowani, ale podrobka przednia. Bitwy sa regularne nawet z dzial strzelaja.
A jak Indianie pieknie tancza. Przytupuja jak gazdowie z Witowa. Trzeba by im bylo geny zbadac. Bo ja mysle ze historyja jest taka. Jak juz ich bylo w naszych gorach za duzo (jak wiadomo za dziewczynami nie tylko ogladaja sie psiajuchy) to postanowili czesciowo wyemigrowac. Jedna grupa poszla na poludnie a druga na polnoc. Tych poludniowych gorali juz ksiadz Tischner opisal w Filozofii po goralsku. Natomiast ci co poszli na polnoc pewnie przez Syberie i Alaske dotarli do Ameryki. Jak tak szli a pieronsko zimno bylo to kufy zrobily im sie czerwone i tak juz zostalo.
Ogromnie mi się podoba historia Indian wg jana33 😀 Coś w tym musi być.
A tymczasem zmarł Jan Kaczmarek…
Kurna chata
1. A mnie sie marzy kurna chata,
zwyczajna izba, zbita z prostych desek,
żeby się odciąć od całego świata,
od paragonów, paragrafów i wywieszek !
Zaszyć się w kącie, w kupie liści,
tak, żeby tylko koniec nosa było widać,
nic nie zamiatać, nic nie czyścić,
nie kombinować, co się jeszcze może przydać ?
R. Kiełkuje tu i tam tymotka na klepisku,
rośnie czterolistna koniczyna,
nie myśli się o ścisku, o wycisku,
nic się o czternastej nie zaczyna !
Z wolna grubieja ci paluszki
i wolno rosną kędzierzawej brody pukle,
Niszczeją zgrzebne ciuszki,
a tobie nie żal nadziewanych pączków z lukrem !
2. A mnie się marzy kurna chata
i trzaskające w kurnym piecu smolne pieńki
z oddali słychać głos kolegów
„Pójdźmy wszyscy do stajenki”,
Gdzieś tam prezydent zbiegł w szlafroku,
gdzieś tam przyjęli jako wskaźnik stopę zysku,
pięć wizyt, sześć wyroków,
ktoś przez pomyłę rekord świata pobił w dysku !
R. A tu tymotka wprost z podłogi strzela w niebo
i lwie paszcze rosną dzikie,
i sercu drogiej nie masz tu załogi,
tutaj możesz się nie liczyć z NIKiem !
Budzi cię leśnych ptasząt duet,
więc się przeciągasz a stwierdziwszy ssanie w dołku
przyswajasz razową bułę
i zaraz lżej ci na tym ziemskim łez padołku !”
______________________
No właśnie, dowiedziałam sie dopiero niedawno, smutno. Zapaliłam świeczkę.
Pewnie rozbawia teraz Pana Boga swoimi tekstami. Często przywoływane na tym blogu „do serca przytul psa, weż na kolana kota” to też Jego.
Do serca przytul psa…
Często słucham tej piosenki, wczoraj słuchałam i myślałam o Nim, bo wiedziałam, że choruje od jakiegoś czasu. :(((
Piosenka jest w Galerii_budy gdzieś, na samym dole listy chyba.
Nie wiem, co to było, ale przestało mnie łączyć z serwerem „Polityki”. Inne działały. Ktoś też to miał, czy to tylko u mnie?
Dobrej nocy wszystkim, bo chyba już wszyscy poszli spać. 🙂
http://mfanti.wrzuta.pl/audio/gewNOwXoC1/
Dopiero teraz mam chwilę, więc zanim pójdę spać podziękuję Alicji za akcje poszukiwawcze.
Uradowała mi się dusza, że odnalazły się nasze kochane kobitki.
Mam nadzieję, że wszystkie problemy miną niebawem.
Całuję wszystkich z lżejszym sercem. To miło jest odnaleźć starych budeckowych przyjaciół. 🙂
Widzę nowy Owczarkowy wpis, przeczytam jeszcze przed spaniem.
Zapomniałam napisać, że bardzo piękne są te kwiaty Mieteckowej naszej. 🙂
Wychodzi na to Marysiu, że nie ma nic złego, coby na dobre nie wyszło, bo namieszałam w poszukiwaniach – i dostaliśmy odzew od obydwu kobitek 🙂
Niestety, na Motylka namiarów nie mam nawet mylnych, a martwi mnie, że od tak dawna się nie odzywa 🙁
Witajcie Kochani
Nie wiem jak wyrazić wdzięczność za tak ciepłe słowa, więc napiszę po prostu DZIĘKUJĘ!
Dobrze jest wiedzieć, że gdzieś w szerokim świecie żyją ludzie, którzy potrafią bezinteresownie wspierać innych. A dla Alicji mam podziękowania szczególne, za tę Jej genialną w skutkach pomyłkę rzecz jasna 🙂 Dzięki Alu!
Pozdrawiam Was wszystkich serdecznie i do zobaczenia niebawem.
Przesyłam Ci Kapishonku buziaki i wspieram, jak umiem. 🙂
Dzięki, że się odezwałaś.
Zdrowia i siły ducha życzę całej Twojej rodzinie.
No i gdzie wszyscy są?! Pamiętają o jutrzejszej dacie?! No to jutro, a nie dzisiaj! Zaraz mi tu, pardon, odszczekać albo odmrałkać!
Kapiszonku, trzymaj się. Wszyscy się trzymajcie!
Serdeczności!
B
🙂
Ale wszyscy leniwi…
To jutro jest Weekend Swiętego Spokoju, a nie dzisiaj!
Ale przeszło, minęło… u Was po drugiej stronie Wielkiej Kałuży już piątek. No to dobranoc, śpiochy.
Pozdrowienia dla kapishona. Jak pisałam wyżej do mt7, chyba nie ma nic złego, co by na dobre… z tym całym zamieszaniem 🙂
Mam nadzieje, że niedługo dostaniemy od Ciebie dobre wieści.
Alicjo, jest już nowy wpis Owczarka. 🙂