Juhas plus

Dwa wpisy temu Teresecka dała linka do niepokojącego artykułu w Onecie. Na Podholu zacyno brakować juhasów! Na mój dusiu! Cy to znacy, ze na nasyk ocak końcy sie jakisi pikny rozdział w historii polskik gór? Skoda by było. Choć jednoceśnie rozumiem tyk, co od juhasowania uciekajom. Bo z juhasami jest tak, jako kiesik z kowbojami – poziros z zewnątrz i widzis, ze zycie juhasa jest pełne barw. Śleboda i natura! Śpiew i tańcowanie przy watrze! Pikne owiecki i góry wokoło! Romantyzm i poezja! Ale kie poźres od wewnątrz, to okazuje sie, ze w takim zyciu opróc barw jest tyz wiele szarzyzny. Sakramencko monotonnej szarzyzny! A dzisiejsy świat wiele pokus ryktuje, coby od tej szarzyzny uciec. No to uciekajom.

– Dobrze, ze chociaz mój baca takik problemów nimo. – pedziołek sam do siebie, kie ten artykuł w Onecie przecytołek i do swej budy wróciłek.

Na mój dusiu! W złom godzine to pedziołek! Myślołek, ze ino wy, ludzie, mozecie pedzieć coś w złom godzine, ale jak widać – psy tyz. Bo oto przysło ku nom trzek juhasów mojego bacy: Wojtek Murzyn, Stasek Kowaniecki i Józek Smrek. Zapukali do chałupy i wesli do środka. Podesłek do okna i zacąłek nasłuchiwać, o cym tam godajom. Krucafuks! To, o cym godali, nie było wesołe.

– Eee… eee… – usłysołek głos Wojtka Murzyna. – Myśmy przysli, coby pedzieć wom, baco… eee… ze wyjezdzomy do Irlandii.
– Do Irlandii? – zaciekawił sie baca. – A na długo?
– No… eee… chyba… racej… eee… mozno tak pedzieć, ze na barzo długo – wybąkoł Wojtek.
– Cy na tak długo, ze nie bedziecie mogli pomóc mi przy owcak? – W głosie bacy dało sie wycuć zaniepokojenie.
– Eee… chyba tak – pedzioł Wojtek. – Dostaliśmy tamok piknom prace. Jeden irlandzki biznesmen, ftóry z Felkiem znad młaki interesy robi, fce zatrudnić nos w swojej firmie.
Zapadła kwilowo cisa. Wreście baca sie odezwoł. Zadoł pytanie głosem tak cichym, ze sam siebie chyba ledwo słysoł:
– Cy to znacy, ze źle wom bylo u mnie?
– Nieee! Nieee! – syćka trzej juhasi zdecydowanie zaprzecyli.
A potem Wojtek Murzyn znowu zacął godać:
– Baco! Na mój dusiu! Tak dobrze, jako u wos mieliśmy, to my u zodnego pracodawcy nie bedziemy mieli! Ale… – nastąpiło kwilowe zawiesenie głosu – prowda jest tako, ze casy baców i juhasów sie końcom.
– Wcale nie! – prociwił sie mój baca. – To by było bez sensu! Casy baców i juhasów miałyby sie końcyć akurat teroz? Kie Unia Europejsko tak piknie nasego oscypka uznała?
– Unia Europejsko nic tu nie pomoze – pedzioł Wojtek. – Poźrejcie, krzesny, choćby na siebie. Nie gniewojcie sie za to, co wom powiem, ale przecie swoje lata juz mocie. Kielo roków jesce bedziecie bacowali? Pięć? Dziesięć? A kie skońcycie z bacowaniem, to kany nojdziemy robote? Cy bedzie fcioł nos jakisi biznesmen do swej firmy, jako fce teroz? Felek nom pedzioł, ze ta firma irlandzko piknie sie rozwijo. Jest sansa, ze jaz do emerytury bedziemy tamok niezłe dutki zarabiać.
– A jo se tak myślołek – pedzioł baca – ze kie mi w przysłości sił zabraknie, coby bacować, to ty, Wojtek, mógłbyś być moim następcom.
– Jo? – spytoł Wojtek Murzyn wskazując palcem na siebie. – Nieee! Juhasem moge być, ale na bace to jo sie na pewno nie nadoje!
– A ty, Stasek? – baca do Staska Kowanieckiego sie zwrócił. – Ty byś nie fcioł kiesik bacom zostać?
– Nie, jo tyz sie nie nadoje – pedzioł Stasek.
– Ani jo! – zawołoł Józek Smrek uprzedzając pytanie, ftórego juz sie domyśloł.
– Cóz – baca westchnął. – Moze rzecywiście casy baców i juhasów sie końcom? Nie moge wom zabronić odejść. Jesteście ślebodni. Mozecie robić, co fcecie. A jo – jakoś tam bede se musioł poradzić.
– Na pewno poradzicie se baco! Na pewno! – zacęli zapewniać juhasi z takim przekonaniem, z jakim uceń, ftóry nawet nie wziął do ręki podręcnika, zapewnio naucyciela, ze sie piknie syćkiego naucył.

Nie dziwiłek sie juhasom. Kapecke ik rozumiołek. Rozumiołek z powodów, o ftóryk pedziołek na pocątku. Nie dziwiłek sie tyz bacy, ze nie próbuje ik zatrzymać. On na pewno tyz ik rozumioł. Ale zdziwiło mnie, ze gaździna w ogóle sie nie odzywo! Nawet jednym słowem bacy nie wsparła! To było do niej niepodobne!

Nagle usłysołek, jak gaździna podchodzi ku drzwiom na podwórze. Otwarła te drzwi, wyjrzała do pola i zawołała mnie.
– Chodźze tu! – poleciła. – Właź do chałupy wartko!
O krucafuks! Kie gaździna fce, cobyk do domu weseł, to jest wielko rzadkość! Zwykle ino wte, kie na polu mróz jest straśny, jo moge wejść i sie ogrzać. Ale teroz przecie mrozu nimo! O co więc idzie?
Kie stanąłek przy gaździnie, ona wzniosła ocy do wierchu i wyseptała:
– Ponie Bócku, spraw, coby ten fudament pojął, co powinien zrobić.
Krucafuks! Przecie jo rozumiem ludzkom mowe! Nie moze gaździna normalnie mi pedzieć, cego fce? Musi miesać do tego Najwyzsom Instancje? Ponie Bócku, daruj mojej gaździnie, ze właśnie drugie przykazonie złamała… Aaa! Nagle dotarło ku mnie, jaki ona mo plan! Jak mogłek od rozu na to nie wpaść! Zamerdołek ogonem.
– Nie jestem pewno, fudamencie, cy wies, o co mi idzie – pedziała gaździna. – Ale jeśli nom pomozes, dostonies telo kiełbasy jałowcowej, kielo bedzies fcioł!
Ha! Kielo jo moge fcieć kiełbasy jałowcowej? Wiadomo – syćko, co gaździna mo w kuchni! Choć nie wiem, cy mi uwierzycie, ale kieby nie cekała na mnie zodno nagroda, to i tak byk pomógł.
Wartko wbiegłek do izby, ka baca z juhasami godoł. Poźrełek na bacowyk gości. Zrobiłek smutnom mine, jako tutok na tym zdjęciu widzicie. A nawet jesce smutniejsom.

– A ten skąd tu sie wziął? – spytoł baca wskazując na mnie.
– Oh! Drzwi musiały być niedomknięte! Widocnie fudament skorzystoł z okazji i weseł do środka – skłamała gaździna.
Jo sie połozyłek na podłodze. Wbiłek swój smutny wzrok w trzek juhasów i zacąłek cichutko skomleć.
– Co mu jest? – spytoł Wojtek Murzyn.
– On chyba wie, ze odchodzicie – pedziała gaździna teatralnym septem.
– A skąd on to moze wiedzieć? – zdziwił sie Józek Smrek.
– Jak to skąd? – odparła gaździna. – Mo swój psi instynkt i wie.
Wojtek Murzyn, Stasek Kowaniecki i Józek Smrek zacęli mi sie przyglądać. Na ik kufak malowoł sie taki smutek, jakby właśnie pozirali na ostatniom scene serialu Janosik, ka pona Perepeczke ku hakowi straśnemu wiedom.
– Eh… – westchnął Wojtek Murzyn. – Miło bedzie wspominać, jak ześmy rozem z tym psiskiem owce pasali.
– I jak ześmy wroz z nim odpędzali wilki od stada – dodoł Stasek Kowaniecki.
– I jak ześmy sie śmiali, kie on kanapki do turystów wyłudzoł – dodoł Józek Smrek.
– I jak śwarne turystki cynściej przychodziły ku nom, kie on był przy nos niz wte, kie go przy nos nie było – znów odezwoł sie Wojtek Murzyn.
– A bocycie, jak ten pies przegonił ancykrystów, co oscypki próbowali nom ukraść? – spytoł Stasek Kowaniecki.
– Na mój dusiu! Pewnie ze bocymy! – zawołoł Józek Smrek, a ocy jaze zaśmiały mu sie na wspomnienie tej przygody. – Pare rozy przegonił ik dookoła holi, a potem zagnoł do sałasa! Złodzieje wcisnęli sie w kąt, a potem co próbowali zrobić choćby krok, ten zęby odsłanioł i warcoł groźnie. I nie puścił ik, dopóki nie przybyła policja. Jaz skoda, ześmy kamery nie mieli, coby to syćko sfilmować!
– Telo wspomnień związanyk z tym psem… Telo wspomnień… – Wojtek Murzyn popodł w zadume.
A jo skomlołek coroz załośniej, bo i mnie jakosi tęsknica od tyk juhasowskik wspomnień chyciła.
Wojtek Murzyn podeseł ku mnie i przykucnął. Połozył ręke na moim łbie i kudły mi zacął tarmosić.
– No nie martw sie, psinko, nie martw sie – godoł najłagodniej, jako umioł. – Za pierwse zarobione w Irlandii dutki kupimy piknom kiełbase i ci przyślemy. Cały kontener kiełbasy!
Podniosłek łeb i polizołek Wojtka po kufie.
– Ejze, Wojtuś! – zawołała stojąco za mojom rzyciom gaździna. – Cyzbyś sie spłakoł?
– Fto? Jo? – Wojtek sie zawstydził. – Nie… eee… ino jakosi muska do oka mi wpadła.
– A ty, Stasek, co? – spytała gaździna, kie uwidziała, ze Staskowi tyz łezka z oka wypłynęła. – I tobie muska wpadła do oka?
– T-t-tak – potwierdził Stasek. – Co za beskurcyja ta muska!
– I mi tyz jakosi wpadła! – zawołoł Józek Smrek. – Coś straśnie duzo tego plugastwa lato po wasej chałupie!
– No dobrze – pedziała gaździna. – Wiecie syćka, ze jo gościnno jestem. Ale teroz piknie pytom – wracojcie juz ku swym chałupom, zanim temu psu serce pęknie, ze sie z nim rozstojecie.
– Jo sie wcale nie rozstoje! – wykrzyknął Wojtek Murzyn i podniesł sie z kucek, ale cały cas jednom rękom kudły na moim łbie tarmosił. – To Stasek i Józek do Irlandii sie wybierajom! Jo nika nie jade!
– Co? Jo do Irlandii? Jakiej Irlandii? – spytoł Stasek Kowaniecki. – Jo tyz nika nie jade!
– A fto pedzioł, ze jo jade?! – oburzył sie Józek Smrek. – Tamok nie miołbyk zodnyk sans zostać bacom! A tutok – fto wie? Wprowdzie pedziołek, ze jo sie na bace nie nadoje, ale miołek na myśli dzień dzisiejsy. W przysłości zaś to sie moze piknie zmienić. Mom jesce pare roków, coby sie bacowania naucyć.
– Jo tyz za pare roków nauce sie bacowania! – zapowiedzioł Wojtek Murzyn.
– I jo tyz! – pedzioł Stasek Kowaniecki.I tak baca, ftóry jesce przed kwileckom nie mioł zodnego kandydata na następce, teroz mioł ik jaz trzek. Ale na wselki wypadek fce wos uspokoić – mój baca ciesy sie dobrym zdrowiem i zanim skońcy bacować, to jesce wiele wody w Dunajcu upłynie. Barzo wiele!
Kapecke ino zol mi tego irlandzkiego biznesmena, co to robi interesy z Felkiem znad młaki. Przeze mnie stracił trzek barzo dobryk pracowników. Ale piknie zyce mu, coby na ik miejsce nolozł trzek równie dobryk.

Tak więc piknie mojemu bacy pomogłek. Ale jak pomóc inksym, od ftóryk juhasi odchodzom? Sam nie dom rady. Zwracom sie zatem z apelem do syćkik podhalańskik, beskidzkik i pienińskik psów pasterskik – wyryktujmy akcje „Juhas plus”! Jest juz „Owca plus”, o cym półtora roku temu godołek. Ale jako widać, nie tylko owiec brakować na nasyk holak zacyno. Akcja „Juhas plus” polegałaby na tym, ze od tego sezonu owcarki nie ino owce zaganiałyby do stada, ale juhasów tyz. A jak tyk juhasów zaganiać? Właśnie opowiedziołek. Hau!

P.S.1. No i kany sie ten nas Motylecek podziewo? Ka by sie nie podziewoł – dzisiok jego zdrowie pijemy, bo to som Motyleckowe imieniny 🙂

P.S.2 A w cwortek kozdemu potrzebne bedom dwa kufle naroz. Bo w cwortek som urodziny Plumbumecki i Alfredzicka, więc dwa zdrowia jednoceśnie trza bedzie pić 🙂

P.S.3. A dzisiok pojawił sie w budzie nowy gość – Magdecka. Powitać piknie! 🙂