Pies na komputer

Mój mózg wazy cosik koło kilograma – kapecke mniej niz mózg ludzki. Ale ten kilogram jakoś mi wystarcył, coby naucyć sie obsługiwać komputer. Jakim cudem? – zaroz spytocie. Ano takim cudem, ze kiesik przysedł ku mojemu bacy śwagier z gorzałom własnej produkcji. Przywitoł sie z bacom i otworzył flaske, a zapach gorzały wydostoł sie z chałupy i bezceremonialnie sie wpakowoł do mojego nosa, kie spokojnie lezołek w budzie. Nie pierwsy roz pocułek śwagrowom gorzałe, ale tym rozem pachniała ona jakoś inacej. Moze cosik śwagrowi niefcący do niej wpadło? A moze pomylił składniki? Nimom pojęcia. W kozdym rozie ten zapach dziwnie na mnie podziałoł: zrobiłek sie jakby zahipnotyzowany. Sam nie wiem cemu, hipnąłek bez otwarte okno do izby, we ftórej stoi komputer (syn mojego bacy trzymo to urządzenie u nos i jak casem przyjezdzo z Krakowa, to se na nim pracuje).
Wgramoliłek sie na stojące przy komputrze krzesło. Nigdy wceśniej tej dziwacnej masyny nie dotykołek, nawet nie wąchołek jej z bliska, ale opary śwagrowej gorzały wciąz działały w niewytłumacalny dlo mnie sposób – od rozu naucyłek sie syćkik programów, co były na ten komputer wgrane!
Wreście gorzała wywietrzała mi ze łba, wyłącyłek komputer i wróciłek do pola. Ale – krucafuks! – znajomość komputrowyk programów pozostała w moim owcarkowym łbie!!! Cy na ludzi ten śwagrowy trunek zadziałołby tak samo? Nie wiem, ale chyba nie, bo mój baca rozem ze śwagrem gorzałe wypił i cały cas umie na komputrze ino pasjanse stawiać.
Od casu pamiętnej wizyty śwagra zawse, kie baca z gaździnom som pochłonięci oglądaniem dziennika telewizyjnego abo jakiegoś filmu, jo zakradom sie do chałupy i zasiadom do komputra. Pocątkowo nie było łatwo. Dyć moje łapy som przystosowane do ganiana po holak, a nie do stukania w klawiature. Jeśli fcecie dobrze zrozumieć mojom sytuacje, to se załózcie grubom rękawice z jednym palcem i spróbujcie cosik na takiej klawiaturze popisać. W dodatku jo moge pisać ino jednom przedniom łapom, bo drugom cały cas muse sie opierać o blat stołu, coby na ziemie nie prasnąć. Bez to syćko pisąc na komputrze muse cały cas trzymać w kufie patyk, coby naciskać nim „shifta”, kie fce mieć duzom litere. A patyk musi być kapecke rozwidlony na wypadek, kiebyk musioł nacisnąć trzy klawise naroz, choćby takie „control:, „alt” i „delete”. Jesce gorzej sło mi z obsługom mysy – ciągle wyślizgiwała mi sie ta bezkurcyja spod łapy. Teroz juz rozumiecie, cemu niecęsto widuje sie psa obslugującego komputer? Po prostu wy, ludzie, skonstruowaliście to urządzenie bez pomyślunku! Ono jest zupełnie niedostosowane do psik łap! Na scynście trening cyni mistrza … abo cempiona (w moim wypadku racej to drugie, bo pies cynściej zostoje cempionem niz mistrzem). Trenowołek, trenowołek i – jak na psa – to teroz jest juz ze mnie całkiem niezło poni masynistka. Choć casem tak se myśle: telo w nasym kraju sklepów z produktami dlo zwierząt sie namnozyło … i kieby w takim sklepie opróc suchej karmy i piskającyk piłecek znalazły sie klawiatury i mysy komputrowe dlo psów, to byłoby barzo, barzo piknie! Hau!