Piernik na Smadnym Mnichu
Właściwie to w jakim miesiącu som święta Bozego Narodzenia? W listopadzie cy grudniu? Jo wiem, ze to głupie, ale casem wydoje mi sie, ze jednak w listopadzie. Bo ledwo przeminie dzień, we ftórym święcimy syćkik świętyk, a potem dzień, we ftórym święcimy syćkik niezyjącyk, ale jesce nie świętyk, zaroz zacyno sie bombardowanie narodu bozonarodzeniowymi reklamami. I od tego bombardowania po prostu mozno zgłupieć – mo sie wrazenie, ze święta som tuz, tuz, a nie przed samiućkim końcem roku dopiero.
U mnie na wsi i tak jest lepiej niz w mieście. Bo u mnie nimo supermarketów, ani inksyk centrów handlowyk, ka rózne firmy w świątecnyk promocjak sie prześcigajom, a przy tym cęsto – na mój dusiu! – odmładzajom świętego Mikołaja do wieku dwudziestu roków i zmieniajom mu płeć. Ale jeśli idzie o reklamy telewizyjne – to i w mojej wsi trudno przed świątecnymi reklamami uciec, bo telewizory w mojej wsi som. I w mojej chałupie tyz jest jeden. No i w tym telewizorze co roku to samo: ledwo listopad sie zacnie, to kielo rozy baca abo gaździna włący telewizor, telo rozy słychać, jak jakosi firma próbuje jak najwięcej klientów złowić na jakomsi bozonarodzeniowom przynęte przy dźwiękak „Cichej nocy”, „Łajt Krismas” abo „Dżingle bels, dżingle bels, dżingle oll de łej… ” (to syćko som pikne melodyjki, ba przecie kie trafi sie niestrawne ciasto z piknymi rodzynkami, to te pikne rodzynki niewiele pomogom). A jak jesce z telewizorowyk głośników idzie przesłodzone godanie: „Wszystkim naszym drogim klientom serdecznie życzymy wesołych świąt!”, wiadomo, ze w tłumaceniu na zwykły język to znacy:
Zycymy wom, cobyście kupowali i kupowali nase produkty, coby jak najwięcej wasyk dutków stało sie nasymi.
Tyz mi świątecne zycenia! Krucafuks! Od tego syćkiego nieftórym na samo słowo „święta” niedobrze sie robi. Firmy, ftóre robiom se w listopadzie świątecnom reklame, robiom antyreklame samym świętom.
Dlotego jo, kie na długo przed świętami idom takie reklamy w telewizji, to zacynom głośno wyć. A kie jo zacynom wyć, to inkse psy tyz zacynajom. A wte ludzie zamiast oglądać telewizje, pozirajom przez okna i zastanawiajom sie, co za fras nagle w te syćkie psy wstąpił? W ten oto sposób przez cały listopad firmy puscające w telewizji świątecne reklamy nie zarobiły na mieskańcak mojej wsi ani złotówki, bo nifto w mojej wsi tyk reklam nie obejrzoł, hahaha!
I tutok mom prośbe do syćkik psów w nasym kraju: jak ino w telewizji pojawi sie reklama z cudokiem udającym Mikołaja, wyjcie na całe gardło! Wyjcie, jako psy w mojej wsi wyjom! Dzięki takiej akcji przedwcesne puscanie w telewizji bozonarodzeniowyk reklam przestonie sie opłacać. I bedzie wreście święty spokój.
Ocywiście mój apel jest juz na rok przysły, bo tegorocny listopad juz sie skońcył. O kilku dni momy grudzień, więc z reklamami cy bez nik – i tak coroz cynściej o świętak kozdy myśli, ucte wigilijnom planuje i tak jakoś syćka dlo syćkik zycliwsi sie robiom. No to w grudniu i jo gotów jestem zycliwiej potraktować te reklamy i przestać je zagłusać. Chyba, ze bedom straśnie głupie – wte uprzedzom, ze moge nie zdzierzyć i znowu zacąć wyć.
A skoro juz coroz cynściej syćka myślimy o tyk świętak, to fciołbyk sie wos zapytać, jakie przysmaki na Wigilie i Boze Narodzenie ryktujecie? A moze jesce nie wiecie, co wyryktować? Jeśli nie – proponuje wom upiecenie piernika na Smadnym Mnichu. Juz godom, jak sie taki piernik robi.
SKŁADNIKI
10 flasek Smadnego Mnicha
3 śklanki mąki
2/3 śklanki cukru
2/3 śklanki miodu
1/2 kostki masła
5 jajek
2 łyzecki prosku do piecenia
1 łyzka przyprawy do piernika
garść orzechów włoskik
SPOSÓB RYKTOWANIA*
1. Dwie łyzki cukru rozgrzać na patelni abo na inksym rondlu tak piknie, coby brązowy karmel sie zrobił.
2. Bedziecie pewnie kląć, bo cukier straśnie przywiero do patelni. Ale moze w punkcie trzecim cosi sie na to poradzi?
3. Dolać 1/5 flaski Smadnego Mnicha i dodać miodu, a potem to syćko zagotować. W piwie i miodzie ten pieroński cukier powinien wreście sie oderwać od patelni, a potem rozpuścić.
4. Dodać do tego syćkiego przyprawy do piernika, wymiesać, a potem odstawić, coby ostygło.
5. Masło utrzeć z reśtom cukru, a najlepiej niek to zrobi mikser.
6. Dodać ostudzonego Smadnego Mnicha z miodem, połowe mąki, zółtka i prosek do piecenia. Syćko to wymiesać.
7. Białko ubić na tak piknom piane, jak umiecie. Dodać białko do ciasta, dosypać reśte mąki, orzechy i znowu piknie wymiesać.
8. Wysmarować forme masłem i posypać mąkom. Mozno przedtem wyłozyć forme aluminiowom foliom.
9. Włozyć ciasto do formy. Piec w temperaturze 190 stopni cosik koło godziny. Jeśli wierch ciasta zacnie sie przedwceśnie przypalać, mozno go przykryć papierem do piecenia.
10. Wypić pozostałe 9 i 4/5 flaski Smadnego Mnicha.
Juz teroz podoje wom ten przepis, cobyście mieli cas na zdobycie Smadnego Mnicha przed świętami. A jak nie udo sie wom go zdobyć? Wte mozno uzyć inksego piwa. Byle dobrego! Hau!
P.S. 1. Stooo lat! Stooo lat! Niek zyje, zyje nom! Fto? Mysecka! Bo przecie jej imieniny som dzisiok! Sto lat, Mysecko!:-):-):-):-):-)
P.S. 2. Przyjmijmy nowyk gości w mojej budzie: Winniecka (ftóry jest imiennikiem kanadyjskiego misia, od ftórego Kubuś Puchatek wziął pierwsom cynść swojego imienia) i Plumbumecka (ftórego, jak rozumiem, mozemy nazywać tyz: Ołowickiem). Witojcie!:-)
* Pierwowzór przepisu biere sie z tomu 38 „Encyklopedii sztuki kulinarnej” (poni Danuta i pon Marek Łebkowscy to napisali, a wydawnictwo Tenten to wydało), ale mojo gaździna i mój baca wprowadzili wiele poprawek.
Komentarze
Owczarku Kochany! Toz ja wreszcie wiem, czemu moje psy i ich wiejscy koledzy wyja w nocy! Teraz to juz bede spac spokojnie, bo nikt nie umarl, ani sie nie powiesil (chociaz u mnie strasznie wieje), tylko reklama bozonarodzeniowa w TV leci! Moze jak im obiecam wedzona kosc pod choinke to troche przycichna? Ale, ale, inne psy na wsi sie dowiedza, co moje maja obiecane i dopiero zaczna wyc, ze one tez chca! A nie wiem, czy ich gospodarze kupia im taka kosc i bedzie im przykro. Wszystkim psom kosci nie nastarcze, to moze poprosze moje psy, zeby sie nie chwalily, albo prosciej – nie powiem im o kosci tylko obiecam niespodzianke.
Chytra zaba zawsze jakies wyjscie znajdzie, kum, kum!
Owczarek super podziekuj Pani owczarkowej za ten przepis
Hmm moja Pani stwierdzila ze musi to byc dobre i sprobujemy w razie
jakbym sie dlugo nie odzywal to sprawdzcie co jest ze mna 🙂 po tym pierniku
Ha! I wszystko jasne 🙂 Już wiem dlaczego mój kot tak się ostatnio wydziera. On się z pieskami dogadał (szczekać na wrony za oknem już potrafi) i zagłusza..
A co do potraw.. to u mnie zawsze najbardziej wyczekiwany jest oczywiście barszcz z uszkami, ale wszyscy przepadają też za gołąbkami z ziemniakami i kaszą gryczaną, albo z kaszą i grzybami (wolę II opcję).
Eeeech Owczarku, piszesz, że ze świątecznym nastrojem za wcześnie startują, a sam mi smaku narobiłeś 🙂 Bo święta Bożego Narodzenia (zwłaszcza kiedy za oknem śnieg) to jest to, co kapiszony lubią najbardziej..
PS. Z Twojego piernikowego przepisu pkt. 10 najbardziej mi się podoba. Tylko gdzie ja dostanę te smukłe flaszeczki z dobrze odkarmionym zakonnikiem na etykiecie??
To,ja tez skladam same serdecznosci z okazji imienin MYSECKI!!!
Duzo,duzo zdrowia na dluuuuuuugie szczesliwe lata!!!
Uklony od Any.
Owcarku, u nas zadne swieta nie moga sie obyc bez chrustow!!
No i barszczyk z uszkami i takoz pstragi musom byc!!!!
Co do reklam przedswiatecznych,to ta plaga padla juz na caly swiat i walka z nia,to jak walka z Wiatrakami! Wiem cos na ten temat.
Holendry tyz walcom,walcom i nic.Jak tylko listopad nastanie,to plaga swiatecznych reklam tyz!
Ps.Motylecek w poprzednim felietonie pytal o przepis na konfitury z zielonych pomidorow! Kiedys taka jadlam i tez bym chciala wiedziec ,jak to cudo sie robi.Moze Stara Zaba cos wie i doradzi????
Pozdrawiam wszyckich.Ana
Kieby tak zakońcyć owcarkowy przepis na pkt 4, to by wyseł piykny grzaniec… ino Smadnego trza dolać kapecke wiyncy, ta ze dwie flaski… A z tymi lekramami w telewizorze to je tak: Óni musom zacynać tak wceśnie. Te syćkie chłopy (pewnikiem baby tyz tam som) od marketingu dbajom o nos, coby my zdązyli polecieć do tego Providenta cy inksego banku po kredyt, ftórego wcale nie potsebujemy i z tymi dutkami zdązyli jesce przed zamknięciem polecieć do dilera samochodów od ftórego wyjedziemy nowiućkim autym prosto do sklepu RTV po telewizor plazmowy i odkuzac (cworty w chałupie!) I juz ze spkojnom głowom ze syćkie dutki my wydali mozemy siednąć do Wigilii z gadającymy uskami w cerwonym barscu i śledziem…
Byłbyk zabocył….
Mysecko – syćkiego nojlepsego!!! Scere zycynia od Profesorecka! Zyj sto roków, abo i dwiesta!!!
Tak sobie siedzę i myślę, czy piernik to nie musi swojego odleżeć? Bo jak się go zrobi tuż przed świętami, to co najwyżej gwoździe na aniołki świąteczne można nim wbijać.. chyba 😉
I sto lat!!! dla Myshy-b 🙂 Szczere i serdeczne 🙂
Apropos Mikołaja…Fciołbyk jesce zaznacyć, ze tyn pon w cerwonyk portkak i kufajce, ftórego widać w kozdym hipermarkecie to je jakisik wyrośninty krasnolud, a nie Mikołaj. Św. Mikołaj to beł biskup i taki musi być odziany w ornat, śpicastom copke i mieć pastorał w ręce!
Serdeczne życzenia dla Mysecki-100 lat uśmiechu i oby nigdy nie zabrakło Ci dobrego Zółtego Sera!!!
Ponieważ wszyscy zainteresowani są na stronie,a strona też taka bardziej
zjadliwa jest,podaję przepis na konfiturę z zielonych pomidorów/możnz je jeszcze dostać u ogrodników,którzy kończąc hodowlę pomidorów,wygaszają grzanie w szklarniach./
– 4 kg zielonych pomidorów
-2,5 kg cukru /97% cukru w cukrze/
-6 szt.cytryn
Teraz do roboty!
-Cytryny obrać delikatnie z żółtej skórki,białe co nie co zostawiamy
-Cytryny,pomidory pokroić w talarki gr.3mm/można mierzyć suwmiarką/
-do Gara układamy warstwami : pomidory,cytryny -przesypując każdą
warstwę cukrem-tymi rencami umytymi dokładnie
-Gar przykrywamy i mamy wolne 24 godziny.
-Po pożytecznym dla rodziny spędzeniu w/w 24 godzin sprawdzamy ile
-soku puściła ta mieszanina,jak za dużo -to odlewamy,zależy to od
pomidorów,jak mięsiste to nie trzeba,jak wodniste no to odlać.
-Smażymy od 3 do 4 godz. aż masa osiągnie lekko brązowy kolor.
-Zapakować w słoiki i jeść smakując,nie tak jak moja „lepsza połowa-
-to jedno z optymistycznych imion mojej Starej”-która spożywa ten
specyał łyżeczką/taką maluśką do zupki/
A o Swiętach to Owcarek ma rację,u mnie w domu zaczyna się rozmowy
natychmiast po Zaduszkach.
Takoz tyz godołem co Mikołaj to doporo we Święta bydzie. Teroz to chodzom same Santa Klosy hamerykańskie.
Nieraz zastanawiałem sie „co ma piernik do wiatraka?” Myslałem , co ma mąkę a tu się okazuje co ma Smadnego Mnicha.
Tyz piknie
Mysecko
wiersyk ftóry kiejsi przczytołem na Twe imieniny:
„ftóz to w serku dziurki wygryz? Myska mówi ze to tygrys albo jakiś inny zwierz> Prowdo? Piiiis co kcesz”.
Ja robilam konfiture z zielonych pomidorow z przepisu Disslowej, wyszla i byla zielona, ale jakos wiecej nie moge sie zebrac. To bylo tak: !kg pomidorow, 1kg cukru 1/4 l wody (i jeszcze do smaku soku z cytryny)
Pokrajac w krazki mlode zielone pomidorki, ziarna odrzucic, wrzucic je na wrzaca wode, zaraz przelac na sito, zeby ociekly, poczem wlozyc pomidory warstwami do miski. przesypac polowe odwazonego mialkiego cukru, wycisnac sok z cytryny i pozostawic do dnia nastepnego. Wygotowac pozostaly cukier z woda na gesty syrop, wlozyc pomidory wraz z utworzonym z nich sokiem do syropu, gotowac, az beda geste i przezroczyste. Dobra jest ta konfitura do przekladanca i do ciast. Ma smak oryginalny.
Czyli mniej wiecej to samo, co u Motylka, tylko proporcje troche inne (wiecej cukru) i ma wyjsc zielona.
Cos mi sie widzi, ze juz do Swiat przepisy wszelkiej masci beda glownym tematem!
Mniam, mniam
Stara Zaba
ja takie pytanie mam, czy te 9 i 4/5 flaszki Smadnego Mnicha to tak od razu trzeba skonsumować pogryzając piernikiem czy na raty można rozłożyć, nie znam możliwość owczarka, ale obawiam się, że po 9 butelkach czegokolwiek alkoholowego to źle by było ze mną:).
PS. A może ktoś pamięta czy w książce ,,Smażone zielone pomidory” był jakiś dokładny przepis na danie tytułowe. Bo ja książkę wspominam ogromnie miło, podobno film równie dobry, niestety wiele z treści już nie pamiętam, ale wrażenie ogólne jest bardzo pozytywne. Pozdrowionka.
A grzańca to polecam z cynamonem, goździkami, imbirem( najlepiej dużą ilością), cytryną i sokiem malinowym. Idealny na przeziębienie, cudownie ostry i rozgrzewający, ostatnio dodałem też kilka kropli nalewki z kitu pszczelego, zrobionej przez mojego tatę, oj wtedy, to już jest rozgrzewający na maksa.
PS. oczywiście jeszcze o miodzie zapomniałem przy grzańcu, no bo o piwie to nie wspominałem z oczywistych względów. Aczkolwiek podobnie rozgrzewająco działa czy to wódka czy wino z tymi składnikami (jescze pomarańcze się przydadzą tu).
A ja swojego wyjącego czasami pieska znalazłem sposób.Kupiłem w ramach mikołajkowych prezentów gryzak w kształcie pięknego,dorodnego
żdziebko nadętego kaczorka/coś mi to przypomina/.
Jak mój Max zaczyna coś tam pohukiwać,rzuca mu się kaczora i jest absolutny spokój,sponiewiera,pogryzie,porzuca po kątach,czasem tylko
warczy,gdy zbyt szybko zabiera się ten element zabawowy.Spokój
kosztował mnie raptem 22 zł-tanio.Jest jeszcze jeden pożytek,kiedy zdarzy się,że mnie cholera bierze na politykę,pozwalam Maxowi na dłuższą
zabawę z kaczorem i też dziwnie szybko mi mija.Tajemnicza sprawa.
sto lat dla Mysecki 🙂
co do dań wigilijnych, to jak Pani Borsukowa wróci poproszę ją i pewien przepis 🙂
Owczarku drogi, ten przepis jest tak skomplikowany, że ja wolałbym najpierw wypić te 9 i 4/5 flaszki Smadnego Mnicha, a dopiero potem robić resztę – poszłoby łatwiej 🙂
Sto lat, mysha! I potem jeszcze troche.
Konfitury z zielonych pomidorow mozna tez robic na poczekaniu, ile tam sie akurat zbierze z krzaka, a proporcje cukru niekoniecznie 1:1, bo one sa tak dobre, ze sie je biegiem zjada i cukier nie musi tego tak strasznie konserwowac. Ja daje jakies 70 dkg cukru (zawartosc 100% cukry w cukrze!) na kg pomidorow. Cukier, pol szklanki wody, sok z cytryny, na to pokrojone kawalki pomidorow i smaze na bardzo wolnym ogniu, co jakis czas mieszajac, nie czekam na puszczenie soku, bo co sie ma puscic, to w tym wolnym smazeniu sie pusci, nie ma obawy!
Smaze, az zbrazowieje – wyglada to jak konfitura z fig i slowo bym dala, ze smakiem tez przypomina…
Motylkowej przepis brzmi baaaardzo profesjonalnie, ale ja ide na skroty, a rezultat calkiem niezly, zareczam!
Ja tam nie wiem,amatorski czy profesjonalny,nieważne,ja mam taki
mus,żeby do zjadać i jest to sakramencko smacny mus.Alicja świadkiem!
Do świątecznego wystroju sklepów,do kolęd,Mikołaja -wszystko już od listopada,powoli się do tego przyzwyczajamy.Chociaż ciśnienie z nerwów
skacze.Za chwilę zaczną się relacje telewizyjne z różnorodnych opłatków.
A to opłatek u hutników,to znowu w domu dziecka,dla emerytów itd. itp.
I trwać to będzie mniej więcej do marca.Razu pewnego telewizor pokazał
spotkanie opłatkowe górali z Chicago i jeszcze z kądś…..w lipcu!!
Pełnia lata,a tutaj: „Lulajże Jezuniu..” No bo akurat spotkali się,a wcześniej okazji nie było….
Jak to było u Was z wizytami św.Mikołaja?? Gdy jeszcze byłem grzeczny
pacholęciem, 6 grudnia przychodził św.Mikołaj-biskup jak należy,a nie ten
przerośnięty krasnal z nadwagą.
A w Wigilię prezenty pod choinką układał Anioł (albo Aniołek)
Jak to było,albo jest,u Was?
Owcarkowi i Przemilej Blogowj Ferajnie, za zyczenia imieninowe z calego serca, bardzo wzruszona, dziekuje 🙂
*****
Owcarku, a mnie prawde mowic bardzo dziwi, ze tak utyskujesz na pazernosc wlascicieli marketow, ze nic tylko dutki i dutki im w glowie i juz nawet nie od listopada, ale najchetniej przez caly rok do zakupow Swiateczno-Bozonarodzeniowych by nas namawiali i w glowach nam macili.
Tak sobie mysle, ze oni pazernoscia na dutki od gorali sie zarazili. Przyjezdzasz w Tatry a tam: za powietrze swieze?, gorskie plac, za wstep do Tatrzanskiego Parku Narodowego plac, za zdjecie z miskiem(albo z owczarkiem) plac – i w ogole ceny wszystkiego duzo wyzsze niz gdzie indziej.
Wpadlam wiec na pomysl – skoro Ty zachecasz wszystkie psy, zeby wyly w protescie przed zakusami wielkich sieci handlowych na zawartosc naszych portfeli, to ja podpuszcze wszystkie myszy, zeby pisk podniosly niemilosierny w protescie przeciwko zdzierstwu gorali, a mam wrazenie, ze biedne myszy, nie tylko koscielne, sa jak najbardziej do takiej akcji upowaznione 🙂
A teraz na temat konfitury z zielonych pomidorow. Otoz moja mama taka konfiture uwielbiala i smazyla. Ja, niestety, przepisu nie pamietam, ale pamietam jedno – procz roznych skladnikow byla tam takze krojona w cieniutkie plasterki cebulka – o czym nikt tu nie wspomina, ale moze to taka lwowska odmiana tej konfitury? Zaraz…, a moze to byly zielone pomidory w occie?, moze sie zasugerowalam ta Wasza konfitura? Teraz juz nie dojde, a nie ma kogo zapytac.
Myshecko wyboc zaboczylem CI zycyc 200 rokow zycio a resta to juz jakosik bedzie Hej
Sluchajcie sluchajcie – pociesze Was. Oto moj 24 przedswiateczny sezon po tej stronie Wielkiej Kaluzy, a chyba wiecie, ze swieta na 2 miesiace przed swietami przyszly stad? Zaczyna sie po swietach Dziekczynienia, u nas mniej wiecej w polowie pazdziernika, u Wuja Sama po ichnich dozynkach, czyli pod koniec listopada. Powiem Wam, ze idzie sie przyzwyczaic, ja jestem po tylu latach kompletnie uodporniona na reklamowy szal i zewszad namawianie, ze MUSZE zrobic swiateczne zakupy, ze MUSZE dac sie zwariowac, bo to cala radosc swiateczna i na tym to polega.
A kto mi kaze, kto mnie zmusi?! I olewam, a sklepy i wszelkie supermarkety omijam szerokim lukiem. Jedynie troche zakupow w spozywczym (jesc trzeba!), w monopolowym (napic sie wypada!) oraz w polskim sklepie pare dni przed swietami po polskie wedlinym ogorki kiszone, sledzie, grzybki i rozne inne swiateczne specjaly. Jedyna tradycja, ktorej sie w grudniu poddaje, to biegam po tzw. Christmas parties, urzadzanych przez znajomych i przyjaciol. Ale to mila tradycja, wiec czemu nie!
Przepowiadam, ze jeszcze pare lat i przestaniecie zwracac uwage na te wszystkie przedswiateczne galopki. Oczywiscie jak sobie powiecie, ze nic nie musicie i niech Wam nikt nie wmawia inaczej! Przeciez wszystko mozna dostac doslownie w ostatniej chwili, wiec po co ten galop? Czego wam serdecznie nie zycze! 🙂
Natomiast proponuje zaczac tradycje przedswiatecznych drobnych spotkan z przyjaciolmi przy lampce wina, butelce Smadnego i nawet Tata z Mama moze byc, do tego piernik czy chrust. Sama przyjemnosc! Tego Wam serdecznie zycze!
Grzes,
juz podaje te smazone zielone pomidory: srednie lub wieksze, ale twarde zielone pomidory pokrajac wszerz na dosc grube plastry (ok. pol cm). Osolic, opieprzyc, otoczyc w mace, smazyc na zloto na rozgrzanym oleju, odkladac na recznik papierowy, zeby osaczyl sie nadmiar oleju. Tak przygotowywala je znajoma z Atlanty, w Georgii to calkiem popularna przystawka.
Mysecko! W samym Zokopanym – skoda godać! Pazerność na pazerności. Mie sie widzi ze tam juz prawie nima Góroli ino same bizmesmeny jakiesik… Pise „prawie” bo jesce som miejsca ka cie ugoscom piyknie i portków bez głowe nie zedrom. A w sezonie, syćkim ftórzy sie wybirajom w nase góry, polecom sukać gościny nie w Zokopanym, ino na przykłod w Chochołowie abo Murzasichlu. Jes ka sie wyspać a i dobrego jodła nie brak.
Z dzieciństwa pamientom, ze na Święta moja Babcia (ftóro mo teroz 90 roków – niek ji Ponjezuz do zdrowia jak nojwiyncy!) ryktuwała piernik z krówkami. Te krówki warzyła z mlyka i miodu bez 7 dni jaze sie zrobieły bronzowe i gynste. Fto teroz tak ryktuje krówki?
A jak my byli z rodzeństwem i kuzynowstwem dzieciskami, to 6 grudnia przychodził do nos Św Mikołaj z mitrą na głowie i pastorałem i mioł dlo nos prezenty, ino trza beło pedzieć jaki wiersyk abo zaśpiwać piosenke. A nogi to sie kozdemu trzynsły jak galareta!
I pozirojcies! Nie dali jak trzy roki tymu, Św. Mikołaj znowu doł mi prezent. Wiycie jaki? Ano poznołek sie wtedy z przysłom poniom Profesorkowom! Poznali my sie bez internet, a piersy roz w „realu” spotkali my sie 6 grudnia. A teroz muse sie oglondać za prezentem dlo małego Profesorecka! 🙂
Acha!
Ino se nie myślcie ze my tego małego Profesorecka wyryktuwali z poniom Profesorkowom wte! Syćko beło „po bożemu” a ón sie urodził dokładnie 9 miesincy po ślubie! 😉
Myszeczko, cebula to zapewne do tych pomidorków w octowej zalewie (pycha), ale lepsze od nich są ogórki w zalewie z octu z cukrem, z dodatkiem papryki chili i krojonego czosnku (boskie po prostu i ostre pioruńsko) – tak mi się skojarzyło, bo podobnie wygląda.
Motylkowi (pani Motylkowej?) dobre słowo za przepis 🙂
Co do górali.. Cóż. Każą sobie płacić, rzeczywiście. Ale też nie ma nigdzie indziej tak fantastycznych, rozgadanych i życzliwych ludzi jak w Tatrach. No i może abonament na głaskanie owieczek wprowadzą 🙂
Historia Twoja Profesorku ckliwie cudna. Pozdrowienia dla pani Profesorkowej i Profesorzątka (?) 🙂 A za prezentem to i ja się mocno oglądam, bo Młody mocno wybredny się zrobił 🙂
Do Zabecki
Jo se myśle, ze teroz sprawe obdarowania psów kośćmi spokojnie mozno zostawić Świętemu Mikołajowi. 6 grudnia wkrótce, więc teroz to jego broska 🙂
Do Sebastianicka
Jest sansa, Sebastianicku, ze po tym pierniku bedzies sie cały cas odzywoł, co najwyzej to odzywanie bedzie polegało nie na godaniu, ino na śpiewaniu 🙂
Do Kapisonecki
„Tylko gdzie ja dostanę te smukłe flaszeczki z dobrze odkarmionym zakonnikiem na etykiecie??”
No, nimo na tym świecie sprawiedliwości, Kapisonecko. Po prostu nimo! Kieby była, to kozdy miołby w kuchni trzy krany: z zimnom wodom, ciepłom wodom i ze Smadnym.
A piernik moze i musi odlezeć, ino ten na Smadnym Mnichu tak nom smakuje, ze kieby go wyryktować na kika dni przed świętami, to do świąt by nie docekoł 🙂
Do Anecki
To w Holandii tyz walcy sie z wiatrakami? Ale w Holandii robi to chyba nie Don Kichot, ino Van Kichoten, abo jakoś tak 🙂
Do Profesorecka
„wyjedziemy nowiućkim autym prosto do sklepu”
A, wjezdzojmy! Wjezdzojmy! Fajno bedzie! Ino wjezdzojmy nie po zakupy, ino dlo śpasu, tak jak to Blues Brothers robili.
Pozdrowienia i dlo Babci, i dlo poni Profesoreckowej, i dlo małego Profesorecka! 🙂
Do Zbysecka
Wnuk mojego bacy mo niezawodny sposób na odróznienie prowdziwego Mikołaja od hamerykańskiego Santa Klosa. Trza pociągnąć osobnika za brode. Jeśli to bedzie prowdziwy Mikołaj, zawoło: „Au! Boli!”, a jak hamerykański Santa Klos, to zawoło: „Puszczaj, smarkaczu, bo ci nogi z d… [rzyci – przyp. o.p.] powyrywam!” 🙂
Do Grzesicka
Lepiej pić Mnicha powoli, to wte, Grzesicku, przez długi cas bedzies mieć piwo i pić piwo.
A film „Smazone zielone pomidory” pikny (ksiązki jesce nie cytołek), choc boce, ze tamok nie ino pomidory, ale tyz ludzine sie jadło 🙂
Do Motylecka
Motylecku, a jak ten kacor mo na imie? Bo zdaje sie, ze som dwie mozliwości? 🙂
Do Borsucka
No to teroz syćka na powrót poni Borsukowej cekomy. Ftórom piknie zreśtom pozdrawiom rzec jasno 🙂
Do Wimmerecka
Mozno zrobić i taki eksperyment, coby zacać od punktu ostatniego i uwidzieć, jaki bedzie ten piernik po 9 i 4/5 flaski Smadnego. Moze jesce lepsy? 🙂
Do Alecki
„ja ide na skroty, a rezultat calkiem niezly, zareczam!”
Jak syćkie drogi mogom prowadzić do Rzymu, to syćkie przepisy mogom prowadzić do konfitury z zielonyk pomidorów 🙂
Do Lachecka
Niekany prezenty pod choinke doje Janiołek. I casem doje nie byle komu, na przykład ponu Pilchowi w Wiśle, o cym dowiedziołek sie z felietonu pona Pilcha za casów, kie jesce do Polityki pisoł 🙂
Do Mysecki
Ino bocuj Mysecko, ze mysy piscom cisej niz psy wyjom. Coby więc były równie głośne jako psy, musi ik być więcej, abo musom zaopatrzyć sie w mini-megafony 🙂
A tak w ogóle pikne som te przepisy na zielonopomidorowe konfitury! Cekom więc, jaz przydzie pora na zielone pomidory, bo teroz akurat jest pora na śpiewanie pomidorom tego, co pon Michnikowski im śpiewoł 🙂
Zaczęło się od reklam świątecznych,były świąteczne przepisy ale
ustrzelił mnie Profesorek wspomnieniem Świąt prezentów i Babci.
Przypomniałem sobie jedną z pierwszych wigilii,to była druga połowa
lat czterdziestych ubiegłego wieku.Przez dwa dni z Babcią robiłem
łańcuchy na choinkę,wygniatałem ze sreberka gwiazdki,żywa choinka,
gonienie mnie do innego pokoju, pod pretekstem,że coś tam stuka-
-pewnie Św.Mikołaj z prezentami/ładnych parę lat dawałem się na to
nabierać/,prezenty pod choinką,opłatek.życzenia,wszystkie wigilijne
potrawy przygotowane przez Babcię–i nieodmienne życzenie wypowiadane
przez wiele kolejnych lat-na kolanach,ale wrócimy do Wilna.
Lata biegły,nikt do Wilna nie wrócił,Babcię i Rodziców pochowałem
tu,w Polsce jak to wilniuki mówiły.Teraz ja mogę swobodnie odwiedzać
ukochane miasto Babci i Rodziców,zadbać o grób Dziadka-tylko , że
ja już jestem tutejszy,żadnych strikte wileńskich wspomnień,dla mnie
to tylko hołubienie sentymentów Rodziców.Jest jednak jedna rzecz
jaką mi po wilniukach pozostała,to byli wspaniali ludzie,zupełnie inni
niż ci w centralnej Polsce,to jest pewnie subiektywno-sentymentalne
odczucie,ale tak to już jest.
Dziękuję Ci Profesorku,za cudne wspomnienie Babci,dziękuję Wam
wszystkim – czuję się jak wśród dawnych wilniuków,to miłe.
Wśród budowlańców jest takie powiedzonko–stare wapno też się czasem
lasuje. No to mnie dziś tak zlasowało, nic to , przejdzie do jutra.
PS.Ale poważnie zabrzmiało-druga połowa lat 40-ch ubiegłego wieku–
czas się posklejać,sprawdzić czy nie zginęły części zamienne,wypić
ziółka na dopalaczu i udać się na spoczynek/ na szczęście kilkugodzinny
a nie wieczny/.
Pozdrowienia!!
No to Motylku teraz to ja się rozkleiłam. Nie pamiętam – niestety – czasów, kiedy ludzie pod przymusem przesiedleni tęsknili za swoją ziemią (młody szczawik jestem). Ale pamiętam jedno. Wigilię sprzed kilku lat, kiedy po raz pierwszy spotkali się mój ukochany Dziadziuś (87-letnie centrum dobroci i dobrego humoru) i Dziadek mojego Małżonka. Kiedy się już poznali, okazało się, że mają wiele wspólnego. Jeden pił, bo mu zabrali Stanisławów, drugi pił, bo mu zabrali Mejszagołę (to gdzieś pod Wilnem właśnie) i coś się zmieniło. Od tamtej pory każda wspólna z Dziadkiem wycieczka w Bieszczady (a jeździmy tam co najmniej raz do roku) przebiega tak: O, tam mi cielak uciekł. O, tam mi Babcia machała jak na wojnę szedłem. O, tu się urodziła Twoja Mama (jakieś bydlę ścięło ponad 60-letni jesion, który Dziadek posadził przy progu domu, kiedy – krótko mówiąc – kazali mu spadać) itd.
Ludzie noszą w sobie wiele wspomnień. Czasem udaje im się przekazać je następnym pokoleniom. Tak jest i u mnie. Mimo że Dziadek dla Babci zmienił wiarę, od niedawna podczas wigilii odmawia modlitwę w swoim języku. Nie mówi o powrocie – bo już nie ma do czego – ale utrzymuje ścisły kontakt z Rodziną, która przez wiele lat nie chciała Go znać. Czuję, że jest szczęśliwy, a ja jestem nadal karmiona cudownymi historiami (moja Motylku Babcia – ta od krasnali/skaluszków 🙂 ) i cudowną tradycją.
Sentymentalnie się zrobiło i zapachniało świeżym świerkiem. I jak ja mam teraz pracować???
Zawdy godołek, ze dwa dni Swiąt to straśnie mało Cłek jesce sie dobrze nie rozsiod za stołym, a juz trza wstawać. I pozirojcies co sie porobiyło… Momy juz Świeta! Nie w hipermarketak ani w telewizorze, ino w nasyk dusak! Kozdy wspómino nojpinkniejse kwile, płacki sie w łoku kryncom i jak godo KApisonecek – świerckiem pochnie… Na tzy tydnie wceśni wyryktuwali my se takom świontecnom atmosfere ze hej! Ino z opłatkiem i zyceniami to pocekojmy jaze do Wigilii, coby ty tradycji stało sie zadosc.
Pozdrowiom wos syćkik!
Owczarku-ten kaczor od psychoanalizy jest bez nazwy,on zawiera
w sobie obie możliwości/ co to Ty wiesz a ja rozumiem/,trzymając
się tematu reklamowego to taki /fonetycznie/ ŁOSZ END GOŁ.
I znów…
Requiem aeternam dona eis Domine…
Zapalcie światełko dla dwojga policjantów…
[*] [*] [*]
„Ja, obywatel Rzeczypospolitej Polskiej,
świadom podejmowanych obowiązków policjanta, ślubuję:
służyć wiernie Narodowi,
chronić ustanowiony Konstytucją Rzeczypospolitej Polskiej porządek prawny, strzec bezpieczeństwa Państwa i jego obywateli, nawet z narażeniem życia. Wykonując powierzone mi zadania, ślubuję
pilnie przestrzegać prawa,
dochować wierności konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej, przestrzegać dyscypliny służbowej
oraz wykonywać rozkazy i polecenia przełożonych.
Ślubuję strzec tajemnicy państwowej i służbowej, a także honoru, godności i dobrego imienia służby oraz przestrzegać zasad etyki zawodowej.”
[*] [*]
Owczarku, taki kran to byłaby dobra rzecz 😉
Wiem, pewnie się narażę.. Ale niech mi ktoś wyjaśni, dlaczego mam zapalać świeczki akurat tym dwóm ofiarom dróg? Nie zostali zamordowani przez przestępców podczas pełnienia obowiązków. Wiem, policjant zawsze jest na służbie.. tak jak dziennikarz, lekarz itd. A jeśli się okaże, że ktoś im „pomógł” – odszczekam i na kolanach na Jasną Górę pójdę. Ale na razie…
Ale świeczki zapalę. Tak jakbym zapaliła pozostałym 15 osobom (które średnio dziennie na drogach giną)
(*) (*)
Niech o nich pamiec nie zaginie!
[*] [*]
Etyka zawodowa ,o pragmatyce służbowej nie wspomnę,nakazuje w
wypadku otrzymania wątpliwego rozkazu lub polecenia,zażądać potwierdzenia na piśmie.Oczywiście, to teoria,chcieli być grzeczni,
koleżeńscy,kto zresztą odważyłby się odmówić ,grzecznemu poleceniu
czy prośbie przełożonego—zapłacili najwyższą cenę.
Szkoda ludzi [„] [„] [„]
I o to chodzi Kapiszonku. abyś cały czas czuła ten świerkowy zapach,a
pracować trzeba jak zwykle,żeby się człek swojej pracy nie wstydził–
–tylko tyle i aż tyle.
kapishonku, każda śmierć jest stratą bliskiej osoby dla kogoś. Dlatego zaproponowałam te świeczki, bo wiem z własnego doświadczenia, jak się czują teraz rodziny tych policjantów i jak ciężko będzie teraz żonie policjanta i jego trzyletniej córeczce (zwłaszcza jej!) zrozumieć, dlaczego właśnie na ich męża i ojca trafiło. Zwłaszcza, że nie wykonywali jakiejś spektakularnej tajnej misji w ministerstwie, a po prostu jechali rozklekotanym poldkiem, bo dostali takie polecenie służbowe…
Motylek pisze: „chcieli być grzeczni, koleżeńscy, kto zresztą odważyłby się odmówić grzecznemu poleceniu, czy prośbie przełożonego?zapłacili najwyższą cenę.”
Nie przeginaj.
O ile nie wyjdą na jaw żadne dodatkowe fakty, ich śmierć w wypadku samochodowym nie ma związku z bezprawnym wydaniem im takiego polecenia. To zbieg okoliczności, który pozwolił całą sprawę ujawnić. Gdyby się nie rozbili, nikt nigdy nie napiętnowałby tego procederu.
Ta śmierć boli, ale za jej prawdziwą przyczynę uważam to, że policja musi jeździć takimi gruchotami, a drogi w Polsce są nierówne, pełne kolein i przez to niebezpieczne.
A wiec jednak zgineli w wypadku? Wieczorem w TVN pewnie dowiem sie wiecej, a poki co (*) (*) (*)
Profesorku, w Murzasichlu jak najbardziej bywalam, wtedy, kiedy jeszcze krakuska bylam, ale to dawne dzieje. Dzieje dawne, ale krakuska nigdy nie przestalam sie czuc, choc i lwowskie korzenie tez gdzies tam gleboko we mnie tkwia.
Podziwiam wytrwalosc i cierpliwosc Twojej Babci. Tak przez 7. dni mieszac i mieszac? – dzisiaj – kiedy swiat jak zwariowany pedzi do przodu, ze nawet trudno znalezc chwilke na refleksje – to nie do pomyslenia.
Ale znam swietny(szybki i sprawdzony) sposob na krowki, czy kaimak – jak mowia inni. Otoz: do sporego garnka wkladasz puszke(oczywiscie zamknieta) mleka slodzonego zageszczonego, wlewazs zimna wode do pelna i powolutku podgrzewasz az do zagotowania. Gotujesz na niewielkim ogniu(tak zeby woda „mrugala”) 2. godz, po czym odstawiasz wszystko razem do wystygniecia. Jak wystygnie puszke otwierasz i w srodku masz gesta, slodka, brunatna mase – palce lizac. Najbardziej sie nadaje na wielkanocne mazurki, ale do przekladania andrutow(wafli) takze.
U mnie w domu tez zawsze 6. grudnia przychodzil Sw Mikolaj, a w Wigilie pod choinke prezenty przynosil Aniolek.
A bombki to nie zadne bombki, ale jak swiat swiatem, odkad siegam pamiecia – banieczki. A jak to teraz jest w Krakowie, Profesorku? Bombki, czy banieczki? 🙂
Prośba,polecenie czy rozkaz ,jak kto woli ,był bezprawny, dotyczył
dowiezienia do domu wysokiego funkcjonariusza,który nie zdążył na
pociąg/mógł zanocować/, a że poldek gruchot i drogi raczej do jeżdzenia
wołami -to już zupełnie inna sprawa.
Olu nie mam nic przeciwko Twojej inicjatywie. Zawsze szanuję cudze zdanie. Ja tylko chciałam się dowiedzieć dlaczego..
Codziennie na polskich drogach ginie ok. 15 osób. Oni też mają rodziny, którym jest ciężko. Ale nie każda rodzina znajduje się pod opieką psychologa i może liczyć na pomoc.
W tej sytuacji to zawiniły – jak napisał TesTeq – drogi i kiepskie samochody i jak napisał Motylek – grzeczność policjantów. Chociaż, jak wiadomo, z ‚prośbami’ przełożonych nie bardzo da się polemizować. Zbieg okoliczności i tyle. A proceder to powszechny i – jak sądzę – niestety nie do wytępienia.
Motylku 🙂 jak to jest, że nie tylko ja twierdzę, że w centralnej Polsce to ludzie, delikatnie mówiąc, dziwni są? W kilku miejscach naszego pięknego kraju mieszkałam i dochodzę do wniosku, że najlepiej jest tu, na Mazurach. Pewnie dlatego, że tu jak w kociołku, a dogadać się jakoś trzeba…
Oj,Kapiszonku,biednieńka Ty bardzo–po co pytasz skoro wiesz?
Odpowiedz masz w ostatnim zdaniu o Mazurskim kociołku i potrzebie
dogadania.Znasz chyba przedwojenną wypowiedż M.Wańkowicza, że
Rzeczpospolita jest jak obwarzanek,wszystko co najlepsze na obrzeżach.
Życie na kresach wschodnich,zachodnich,północnych czy południowych
wymusza określony sposób myślenia,postępowania,współżycia z sąsiadami
—i to przechodzi z pokolenia na pokolenie.
Życie w środku obwarzanka?? Dna panie dziejku,dno!
A ja mieszkam pod Warszawą (nie powiem gdzie, zgadujcie:) i wcale, Motylku drogi, nie uważam się za dno! ;). W dobrym tonie jest teraz narzekanie na stolicę i jej mieszkańców. A przecież i prawdziwi warszawiacy z dziada pradziada mają się czym pochwalić! Dzisiaj to raczej napływowi dyktują ton stolicy. Nie bronię jej, ale wydaję mi się, że tak w czambuł też nie można jej potępiać. Znaj proporcją, mocium Motylku! :).
Dziękuję Motylku, że się tak nad moimi nietrybiącymi – jak zwykle – zwojami mózgowymi z takim zrozumieniem pochylasz 😉
Lubię Mazury.. albo raczej ludzi, którzy tu mieszkają. Ale wolałabym mieszkać na południu, ale tam nie wszyscy ludzie są do przetrwania. A tu kresy i tu kresy.. A może te północne są bardziej przemieszane? (wiadomo przesiedleńcy z Wileńszczyzny, Ukraińcy, Mazurzy/Niemcy, Kongresówka .. i nie_wiem_kto_jeszcze) Na południu zawsze było ogniście. Wiem, bo po mojej, mocno wymiąchanej, Rodzinie krąży wiele historii.. Gdzie sens? Gdzie logika?
A wracając do Świąt, to dziecięciem będąc najbardziej lubiłam chodzić z Dziadkiem po choinkę. To był cały rytuał. Łaziliśmy czasem pół dnia po lesie i szukaliśmy tej, która „się do nas śmieje”. Cudo po prostu. Teraz moje Chłopaki nie dają się na taką wycieczkę namówić. Do sklepu, przywieźć drapaka i po kłopocie. A szkoda.
Mysecko!
Kiej jo byłek dzieckiem, zagynscone mlyko w pusce beło ino w Pewexak…:-)
A na te świecidełka na choince to godajom róznie: „bombki”, bańki” a i „cacka” sie słysy…
Pozdrowiynio łod Smoka Wawelskiego!
Wiys co teroz wymyślili? Ón ogniym zieje kie sie SMSa wyśle… Krucafuks! Technika wkrocyła do baśniowy dziedziny!
Jeśli idzie o tragicnom śmierzć dwójki policjanótw i wynikłom z tego bardziej ogólnom sprawe, kie zapalać komuś świecki, a kie nie zapalać … nimo reguły, i byłoby chyba niedobrze, kieby była. Som ino osobiste odcucia, ftóro tragedia na takie internetowe świecki zasługuje, a ftóro nie. Jo sam wole zol z powodu tragedii wyrazać słowami niz świeckami, ale nie twierdze, ze ta forma zolu jest lepso od świecek i nie twierdze, ze jest gorso. To troche tak jak na smyntorzu – nie do sie pedzieć, cy lepsom formom upamiętnienia zmarłego som świece, kwiaty, wieńce, cy jesce cosi inksego.
Wiadomo, ze tragedie som i bedom, ze po kozdej tragedii cujemy zol, ale nie jesteśmy w stanie syćkik tragedii upamiętniać świeckami. Proponuje więc coby kozdy robił w tym miesjcu tak, jak dyktuje mu wewnętrzno potrzeba. Jeśli ftoś uzno za stosowne zapalić świecke – niek zapalo, bo w końcu ucucie zolu i chęć jego uzewnętrznienia jest normalnom ludzkom rzecom. Jeśli ftoś takiej potrzeby nie cuje – niek nie zapalo, ale i tak przecie wiadomo, ze niezapalenie świecki wcale nie oznaco lekcewazenia cyjejś tragedii.
To ocywiście ino propozycja. Mozecie sie z niom zgodzić lub nie.
A teroz w pozostałyk porusonyk tutok sprawak.
Do Motylecka
A słysołeś, Motylecku (tan śpas mo co najmniej 15 roków), cemu ten słynny sampon nazywoł sie „Łosz end Goł”? Bo jak zrobiło sie nim „łosz”, to włosy robiły „goł”!
Co sie tycy zaś polskiego obwarzanka, to moze kozdy kraj, nie ino Polska, najlepsy jest na brzegak? Jeśli tak, to najlepiej mo Czile, bo ten kraj składo sie wyłącnie z brzegu 🙂
Do Kapisonecki
Ano zapachniało smrekiem! Zapchniało! I jodłom tyz! I mom nadzieje, ze jaz do Świąt bedzie pachniało coroz mocniej.
A! Słysołek, ze na Mazurak jest niemało smreków. Jeśli tak, to majom cosik wspólnego z Beskidami 🙂
Do Profesorecka
No, kruca, Profesorecku, tak z tymi Świętami jest: ledwo sie zacnom – juz sie koncom! Tak ze w sumie to chyba więcej radości jest z cekania na Święta niz z samyk Świąt. A moze to jest tak jak pon Kamiński o zdobywaniu biegunów godoł? Ze najwazniejse jest nie zdobycie bieguna, ino droga na ten biegun? 🙂
Do Olecki
Olecko, zawse mozno przyjąć, że Warsiawa jest na zachodnik obrzezak kresów wschodnik, na wschodnik obrzezak kresów zachodnik … i tak dalej 🙂
Do Mysecki
W sumie, Mysecko, i Mikołaj moze być, i janiołek moze być. Ale nie fciołbyk być teroz w skórze tego, komu IPN ujawni, ze dostawoł prezenty od Dziadka Mroza 🙂
Ano są Owczarku drogi świerki i sosny jak się patrzy. Ale jodełki nie uświadczysz (ale za to grzyby jakie!!!). Najładniejsze lasy jodłowe jakie widziałam rosły w Świętokrzyskiem.. no i w Tatrach, rzecz jasna.
A co do czekania na Święta.. Skaldowie kiedyś śpiewali bardzo mądrą piosenkę o króliczku.. można by ją chyba troszkę nagiąć do świątecznych klimatów 😉
Póki co idę się pobawić w Mikołaja i przegląd butów zrobić.
pzdr
Do Motylka:
„czas się posklejać,sprawdzić czy nie zginęły części zamienne,wypić
ziółka na dopalaczu i udać się na spoczynek/ na szczęście kilkugodzinny
a nie wieczny/.”
Przypomniało mi sie,że swego czasu rozpowszechniany był wiersz pt. „Jak się czuję” przypisywany Naszej Noblistce, zabawny zresztą . A potem w wywiadzie udzielonym Polityce Pani Szymborska z oburzeniem zaprzeczyła, jakoby to „głupie wierszydło” było Jej autorstwa. Trochę mnie zdziwiło to święte oburzenie.
Miło przeczytac, że ktoś do tego podchodzi z humorem.
PS Od jakiegoś czasu czytuje Wasze „rozmowy” na blogu Owcarka (którego pamietam z komentarzy pod PanaPilchowymi felietonami!).
Bardzo sympatycznie jest u Was. Pozdrawiam.
Serdecznie pozdrawiam.
PS
Oleńko kresowa-ja tylko rozwinąłem twórczo tezę p.Melchiora Wańkowicza
tak więc Ciebie i Wańkowicza rozsądził w iście salomonowym stylu
szanowny wielce Owczarek.Ja tylko stoję z boku i mieszam-prowokacja zawsze wyzwalała inwencję twórczą.Najpiękniejsze na naszym blogu
jest to,że u nas nie pisze się wypracowań na temat, u nas pisuje się
wariacje na temat,a czasem nie na temat – i to jest najpiękniejsze.
Nie znający proporcji uniżony sługa Waćpanny-pardon -Aśćki
Motylek Beztroski
Do Kapisonecki
Do mnie pewnie Mikołaj dotrze kapecke później, bo z Bieguna Północnego do Mazur kapecke blizej niz do Turbacza. A co od Mikołaja dostone, opowiem w następnym wpisie 🙂
Do Motylecka
Sam mistrz Wańkowicz jak był w Hameryce, to zostoł wzięty nie za polskiego kresowiaka, ino za … Holendra. I jak sie jednemu Hamerykaninowi przedstawił, to tamten zapisoł jego nazwisko: Van Kovitch, cy jakosi podobnie. No, w kozdym rozie w jego ksiązce „Atlantyk – Pacyfik” o tym było 🙂
Wankowicz za Holendra wziety? A czemu nie? Kilka razy, a nawet kilkanascie, odpowiadajac na pytanie „where are you from?
– from Poland”, uslyszalam :
-… aaaaah… I’ve been to Amsterdam a few times!” 🙂
U mnie zima od rana! Sniegowa, a jakze!
http://alicja.homelinux.com/news/Zima_2006.jpg
kapishon pisze: „jak to jest, że nie tylko ja twierdzę, że w centralnej Polsce to ludzie, delikatnie mówiąc, dziwni są?”
Wymień, proszę, chociaż sześć osób, które tak mówią.
Tes Teq, pewnie nie byłoby przesadą, gdybym napisała: 1/2 społeczeństwa, które z kulturą (wątpliwej jakości) warszawiaków się zetknęła. Ale skoro pytasz.. na gorąco wymienię Daukszewicza , Trabę (tego od „Borussii” – dzieli mieszkańców stolicy na warszawiaków i tzw. warszawkę), rzeczonego Wańkowicza, Lipińską, Kondrata, Pietraszaka (trójka ostatnich ma domki na Mazurach) – tyle ze świecznika… 3/4 burmistrzów, policjantów i lekarzy z najbardziej rozdeptanych mazurskich miejscowości. Poza tym każdy (KAŻDY) kto miał do czynienia z hałaśliwym, bezczelnym i pozbawionym wyobraźni warszawskim turystą. (Przebijają ich chyba tylko Ślązacy…. znów się naraziłam? 😉 )
Poza tym znajdzie się coś i w mojej Rodzinie. Ciotka, przez wiele lat jeden z głównych alergologów CZD, zawsze utyskiwała, że w W-wie jeden drugiego zagryzie dla zysku. Druga ciotka, szefowa jednego z w-wskich USC, to samo. Zauważ, że nie może przemawiać przez nie rozgoryczenie, czy poczucie porażki, bo coś tam w życiu osiągnęły. Warszawiacy (najczęściej ci napływowi) afiszują się swoim poczuciem wyższości i to razi.
Ale masz też rację, tak jak rację wcześniej miała Ola. Nie wolno generalizować (chociaż gdzie się nie ruszysz, funkcjonuje określony stereotyp warszawki). Może wynika to z tego, że – chcemy czy nie – Warszawa JEST centrum kulturalnym, społecznym i politycznym (trudno, żeby nie była) i żeby się gdzieś tam przepchać, trzeba rzeczywiście mocno się postarać.
Ja znam wielu warszawiaków, którzy są wspaniałymi ludźmi. Faktem jednak jest, że ci, którzy są wartościowi, nie są widoczni na tyle mocno, żeby ukute przez lata złe wrażenie zatrzeć. Wiadomo – chamstwo ma większą siłę rażenia.
A jeśli poczułeś się moją generalizacją urażony („Dziś w mojej firmie na przedmieściach Warszawy przyszedł z rana do pracy pracownik”) – biję się w piersi, ale na kolanach na Jasną Górę nie pójdę.
„A co od Mikołaja dostone, opowiem w następnym wpisie” – no to czekam, Owczarku, czekam.. jak zwykle mało cierpliwie 🙂
„Najpiękniejsze na naszym blogu jest to,że u nas nie pisze się wypracowań na temat” – ja myślę Motylku, że to się jakieś forum powoli robi 🙂 i dobrze.. Tylko co na to Owczarek?
pzdr
Testequ, nareszcie głos rozsądny jakiś, który nie ma w pogardzie centralnych :). Dla mnie np. może być dziwne, że krakusy mówią „idę na pole” kiedy wychodzą z domu – a gdzie tam pole w tym Krakowie, jak to aglomeracja ogromna? Ale i mogę zrozumieć, z drugiej strony, moją siostrę, która, mieszkając jako i ja na przedmieściach Wawy i dostawszy się na stołeczny uniwersytet oraz na jagiellonkę, wybrała – jagiellonkę i „emigrację” z domu do Krakowa właśnie. zawsze to lepiej brzmi, jak sie potem w towarzystwie powie: „studiowałam w najstarszym polskim uniwersytecie” niż „studiowałam na uniwersytecie, który założyli Rosjanie”. Pozdrawiam wszystkich absolwentów UW (ja się też do nich zaliczam:)!
Profesorku, jak Ci się napatoczy moja siostrzyczka najmilsza na rynku krakowskim, uściskaj ją ode mnie :).
Owczarku drogi, Twoja decyzja iście salomonowa, jak napisał Motylek – może i Ty jesteś jakimś kolejnym wcieleniem tego biblijnego króla ;)?
Motyleczku, waćpany raz już onegdaj przyszpilon był został przez mą skromną osobę – bacz tedy, byś powtórnie nie zasłużył na despekt z mej strony, bom mściwa białogłowa i złośliwa okrutnie niewiasta! A że siejesz zamęt na blogu gospodarza naszego miłego, rzecz to już dowiedziona. Wierzę jednakże, iż zamęt owy jeno z życzliwości asana wypływa do inszych owczarkowych gości i pobudzać ich ma do dyskusyi lubo wymiany poglądów na tematy rozmaite. Quod erat demonstrandum.
Olecko!
Uścikołbyk Twojom siostre serdecnie, ino nie wiym jak wyglondo… A przecie nie bede ściskoł syćkik śwarnyk dziewcyn na rynku! Co by na to rzekła poni Profesorkowo!
A z tym „wychodzeniem na pole” je tak: My godomy: „Jak sie mieszka we dworze to sie wychodzi na pole”
Pozdrowiom Cie serdecnie! 🙂 🙂 🙂
Hej, a to jeszcze nie minely czasy, kiedy mawialo sie „powiedz mi, skad jestes, a powiem ci, kim jestes”? Jakos to dlugo trwa… Za moich dziecinnych lat, tak dziecinnych, jak w tyl swiadomoscia pamietam, zamieszkalismy na wsi wesolej (a wlasciwie obok wsi, w tzw. majatku) na Zachodzie, czyli, w naszym wypadku, na Dolnym Slasku. Ludzie zamieszkujacy wies byli repatriantami zza Buga, moi rodzice pochodzili z krakowskiego i kieleckiego. Przylgnela do nas nazwa „centralskie golebiarze”, bo wedlug ludzi zza Buga bylismy z centralnej Polski. Solidarnie nikt ze wsi nie chcial rodzicom sprzedac mleka dla malych dzieci, bo jak to, wszak my obcy – ale jedna rodzina sie wylamala. Po paru latach przyzwyczajono sie do centralskich golebiarzy, bo weterynarz we wsi i okolicach byl niezbedny. Ci, ktorzy nam sprzedawali w tamtych czasach mleko, zyja do dzis w calkiem niezlym zdrowiu, jak na zaawansowanych osiemdziesieciolatkow przystalo, ile razy odwiedzam moj „zachod”, tyle razy wstepuje do nich.
Lokalny patriotyzm jest dobry, ale wtedy, jesli nie obraza innych lokalnych patriotyzmow, bo kazdy ma prawo byc dumnym z miejsca, w ktorym sie urodzil i wychowal. Ani Krakusy lepsze, ani ta Warszawka taka zla (czy na odwrot), nie wspominajac o innych rejonach! Pora sobie dac siana w tym temacie, nie uwazacie?
Milego dnia zycze wszystkim (u mnie swit blady i sniezny…).
Olecka pisze „bom mściwa białogłowa i złośliwia okrutnie niewiasta”–
–nie dziwota boś warszawianka.Chociaż z drugiej strony,ostatnie zdanie
z cytowanej wypowiedzi potwierdza fakt zamieszkania pod Warszawą,choć
niestety w najbliższej okolicy.Ale to żadne zmartwienie,sporo porządnych
ludzi mieszka w centrum kraju.
Dzisioj jes Świntego MIkołaja. Przesyłom Wom syćkimwiersyk ftóry kiejsi wyrychtowałem. Tako sobie tfórcość.
„Trudno spotkać Mikołaja
Bo po świecie wciąż wędruje
Trudno odkryć jego drogi
Bo nóg swoich nie żałuje .
Na ikonie w małej cerkwi
Mitrę ma i długą brodę
A on by chciał ruszyć w góry
Na włóczęgę na swobodę.
Wszędzie ludzie nań czekają
Jego wierni Rusnakowie
By poprosić o poradę
I posłuchać co opowie.
Często smutny siedzi, cichy
Obraz ma w ikonostasie
Lecz nie słyszy głosu wody
Nie śpiewa mu lasem jasień.”
Alicjo-to nie była repatriacja,ci ludzie nie wracali do niczego,mając do wyboru pozostanie pod rządami „wujka Jo” lub przesiedlenie na przyznane
Polsce Ziemie odzyskane,wybierali przeważnie wyjazd/klasyczny przykład wyboru mniejszego zła podejmowany pod wpływem łagodnej perswazji
wiadomych organów/. Przerobiłem to na własnej skórze jako gówniarz
wyzywany przez ładnych parę lat od „kacapów i chamów zza Buga” właśnie w centralnej Polsce.Tak to się w życiu składa i nie mam do nikogo deka żalu z tego powodu,to już tylko powód do smiechu,nad ludzką głupotą,czy jak wolisz lokalnym szowinizmem.Wyobraż sobie reakcję kilkuletniego chłopaka , którego w wyidealizowanej Polsce koledzy
tak traktują , jak sama piszesz działało to w drugą stronę równie sprawnie
i tu masz rację/ przyznaję Alicji rację???/ dajmy se siana w tym temacie.
Historycy i tak opiszą zgodnie z obowiązującym aktualnie tryndem politycznym te na naszej własnej skórze przerobione wydarzenia historyczne.
Masz Alicjo rację (z tym sianem 🙂 ) chociaż mi chodziło o trochę inny aspekt podziału mentalnościowego Polski (Boże, co za koszmarne zdanie – ale inaczej jakoś mi się nie klei). Nie pisałam o podziale Kongresówka – Wilniuk np. (chociaż faktem jest, że moja Rodzina – sklecona z wileńsko-kieleckich i bieszczadzko-ukraińskich korzeni – na kresach płn.wsch. poczuła się dobrze), ale o współczesnym zdziczeniu. A ponieważ wypyszczyłam się o tym wcześniej, napiszę tylko, że mam nadzieję, że z czasem i taki, niechlubny podział się zatrze (choć jak mawia moja Teściowa rodem spod Myszyńca: Kurp Kurpiem zostanie.. razem ze swoim „bzij zabzij” 😉 )
PS. No i Alicjo zazdroszczę Ci tego śniegu…
Pozdrawiam serdecznie
powymądrzać się o miejscu zamieszkania czy nie?
Eee lepiej nie 🙂 mało co nowego można dodać do dyskusji co ciągną się już latami. No, może jeden drobiazg. O ile pamiętam, wzorzec polszczyzny literackiej opracowywany był w oparciu o mowę lubelską. A na Lubelszczyźnie mówi się „na dworze” a nie „na polu” :-).
A najlepiej poznawać się wzajemnie i w oparciu o to wyrabiać sobie zdanie. Nie o stereotypy.
Motylku, dodam tylko, ze nie pisalam o lokalnym szowinizmie, tylko patriotyzmie lokalnym, a to dwie rozne rzeczy. Szowinizm to wlasnie ten „patriotyzm” przepoczwarzony, ktory odbiera innym prawo do cieszenia sie tym, ze pochodza stad czy stamtad. A patriotyzm to taki zwierz, ktory cieszac sie swoim, innych szanuje – i nie ma w tym absolutnie nic zlego, i ja to popieram 🙂
P.S. U mnie tez sie mowilo „ide na dwor” ( a na dzisiaj z zimy zostal snieg, zachmurzenie i sakramencki wiatr, ktory licho wie, co przywieje!).
o to to – mam dokładnie taką samą definicję patriotyzmu 🙂
Ja znowu o tydzien za pozno pisze, ale byly dzieci, regaly, urodziny meza co to sie 5 dni ciagnely, bo 6 gosci razem zejsc sie nie moglo, i tak jakos czasu na Owczarka zabraklo… Ale skoro powital, to ten czas trzeba bedzie teraz znalezc.
A wracajac do Swiat, to w domu zawsze zaczynaly sie w Wigilie rano strojeniem choinki. Teraz pozwalam sobie juz od poczatku grudnia pastoralki pana Kaczmarskiego sluchac, no i troche dom przystroic, zeby sie nie wyroznial. Zeby sie nie wyroznial stol wigilijny tez, to niestety swinke z ziemniakami w karmelu i czerwona kapuste na nim mamy. (Taki to barbarzynski narod tu zyje :).) Ale w tym roku siostra z rybkami przyjedzie, i bedzie tez grzybowa i kluski rozne. A po kluskach Gwiazdor prezenty przyniesie. Acha, a przed Gwiazdorem to jeszcze tance wokol choinki beda (znowu barbarzynski zwyczaj, ale jak to chyba pani Alicja pisala, mile zwyczaje mozna przejmowac).
No to ide czytac „nowe” posty :).
Pozdrawiam
cyś ty chłopie głupi
cy ni mos rozumu
chata stoi psy drodze,
a ty jedzies do domu