KOŃ TYZ PIKNY!

W komentorzak pod moim przedostatnim wpisem uwidziołek dyskusje na temat wyzsości kotów nad psami/psów nad kotami (niepotrzebne skreślić). Miło sie cytało. Tym bardziej miło, zeście przy okazji na autorytet pona Pilcha sie powoływali (a to ze jedni lubiom jego twórcość, inksi nie, to juz osobno para kierpcoków), no i od rozu odzyły w moim owcarkowym łbie wspomnienia, kie cytołek se pona Pilcha najpierw w Tygodniku Powszechnym, a potem w Polityce. Ani sie obejrzymy, jak bedzie pierwso rocnica przejścia pona Pilcha z Polityki do Dziennika. Skoda ino, ze wskutek tego przejścia nimom teroz jak ponopilchowyk felietonów cytać. Bo Tygodnik Powszechny mój baca kupuje, Polityke tyz, a Dziennika – nie kupuje.

No, ale wracając do nasyk baranów … tfu! … do nasyk psów i kotów, myśle, ze i jo wreście powinienek pedzieć, fto jest moim zdaniem mądrzejsy: pies cy kot? Ino … co jo właściwie mom pedzieć? Jak powiem, ze mądrzejsy jest pies, to pomyślicie, ze godom tak, bo sam jestem psem. Jak powiem, ze kot mądrzejsy, to pomyślicie, ze podlizuje sie ponu premierowi. Jak uciekne sie do salomonowego rozwiązania i powiem, ze psy i koty som tak samo mądre, to pomyślicie, ze próbuje zapalić psu świecke i kotu ogarek. W takim rozie zamiast salomonowego zastosuje rozwiązanie owcarkowe i udowodnie niezbicie, ze spośród syćkik psów i kotów najmądrzejsy jest … koń. A co! Od tysięcy roków ludzie, psy i koty jadom na jednym wózku, ale przecie – kruca! – ftoś musi ten wózek ciągnąć! A fto moze ciągnąć wózek lepiej niz najślachetniejsy przedstawiciel ssaków nieparzystokopytnyk?

Bez konia ani rus! Wyobrazocie se Aleksandra Wielkiego bez Bucefała, Don Kichota bez Rosynanta abo nasego Komendanta bez Kasztanki? Godo sie o tyk trzek ponak, ze przesli do historii. A przecie nie przesli, ino wjechali, wjechali na swoik ulubionyk koniak.

A jaki rodzaj wojska polskiego najwięksom fantazje w nasyk umysłak zawse rozbudzoł? Cołgiści? Nie. Artylerzyści? Tyz nie. Piechota? No, nie. UŁANI, moi ostomili! Siumni, hyrni ułani, ułani, malowane dzieci, co zawse kie przybywali pod okienko, to pukali, wołali: „Puść panienko!”, a panienka w podskokak ik wpuscała, na co cołgiści, artylerzyści i żołnirze piesi mogli ino z zazdrościom pozirać. A komu ułani zawdzięcajom taki hyr? Komu zawdzięcajom to całe swoje ułaństwo? Ocywiście ze koniom! Kieby nie koń, ułana w ogóle by nie wynaleziono.

Koń zawse był w cenie. Po dziś dzień konia z rzędem moze dostać ino ten, fto wyryktuje jakomsi sakramencko niezwykłom rzec. Z kolei pon Łiliam Szekspir znoł takiego króla, co za jednego zwykłego konika gotów był zapłacić całym swoim królestwem.*

A jesteście w stanie wyobrazić se podbój Dzikiego Zachodu bez konia? Przecie kieby hamerykański osadnik rusył ku prerii na piechote, to przesełby z dziesięć, moze dwadzieścia kilometrów, a potem tak by go nogi rozbolały, ze machnąłby na Dziki Zachód swojom bogobojnom, pracowitom rękom i wróciłby sie ku chałupie nad Atlantyckim Oceanem. A Indianie Prerii prózno cekaliby na jakiś dylizans, coby na niego piknie napaść, kieby zaś na Dziki Zachód doprowadzono wreście kolej, to na pociąg tyz by napaść nie mogli, bo bez konia napadać na pociąg jest sakramencko trudno.

I dlotego bez konia zoden łestern obejść sie nie moze. Łestern bez Indian jest mozliwy, ot, choćby „W samo południe”, „Jeździec znikąd”, „Rio Bravo” abo „Siedmiu wspaniałych”. Moge tyz wom podać przykłady łesternów, we ftóryk nie było kowbojów: „Szlak Północno-Zachodni”, „Fort Apache”, „Alamo”, „Rzeka bez powrotu”, „Daleki kraj” … Wystarcy? Nie? No to mocie jesce: „Złoto Alaski”, „Łowcy skalpów”, „Niesamowity jeździec”, „Tańczący z wilkami” … Teroz juz myśle, ze wystarcy. Ale łesternu, we ftórym zabrakłoby koni – nie nojdziecie. A! Przeprasom! Jeden był! „Czarny dzień w Black Rock”. W roli głównej wystąpił tamok pon Spencer Tracy i groł jednorękiego inwalide. No to widzicie – twórcy filmu niefcący dali do zrozumienia, ze na Dzikim Zachodzie chłop bez konia był jak bez ręki.

Tak w ogóle to wiele piknyk łesternów widziołek, ale nie widziołek i obawiom sie, ze nigdy nie uwidze takiego jednego jesce z casów niemego kina, zatytułowanego „Dudniące kopyta”. Cytołek ino o tym filmie w ksiązce pona Czesława Michalskiego. No i wycytołek, ze występuje tamok siumny koń o imieniu Srebrny Król. A co robi ten Srebrny Król? Posłuchojcie:

„Srebrny Król znajduje w zaroślach ciało ranczera, zamordowanego przez bandytów. Na ekranie ukazuje się napis następującej treści: ‚Teraz Srebrny Król ma do wykonania jeszcze jedno zadanie…’ W następnej scenie widzimy jak spod kopyt końskich wylatują grudki ziemi. Nagłe cięcie i oto Srebrny Król stoi przed świeżo usypaną mogiłą, ugniatając jeszcze ziemię kopytem przedniej prawej nogi. Nieco krzywo wbity drewniany krzyż o nierównych ramionach i kilka rozrzuconych kwiatów na mogile sugeruje, że i te czynności wykonał genialny koń.”**

Na mój dusiu! Cy to mozliwe, coby autor scenariusa takom scene wymyślił? Nie, jo se tego nie wyobrazom. Kozdy scenarzysta bołby sie, ze widzowie go za taki absurd wyśmiejom, bo przecie nawet w filmie absurd musi mieć jakieś granice. A skoro cłek nie mógł tego wymyślić, to znacy ze … musiało sie to wydarzyć naprowde! Naprowde jakiś koń na Dzikim Zachodzie wyryktowoł grób bidnemu ranczerowi! Wiem, ze brzmi to niewiarygodnie, ale to jedyne rozumne wytłumacenie: skoro takie wydarzenie nie mogło sie narodzić w ludzkiej wyobraźni, to znacy, ze musiało narodzić sie w rzecywistości, a film ino te rzecywistość odtworzył.

No to teroz nojdźcie mi choć jednego psa abo kota, ftóry umie grób wyryktować. Nie nojdziecie. Jo zreśtom tyz od rozu godom, ze nikomu grobu ryktowoł nie bede. Nie umiem. Inso rzec, ze nawet kiebyk umioł, to byk nie fcioł, bo pies pasterski to brzmi całkiem nieźle, natomiast pies pogrzebowy … brrrr! … jesce gorzej niz pies pogrzebany.

Nie do sie ukryć, ze co najmniej roz trafiła sie zakała końskiego rodu – Incitatus. I nie idzie mi wcale o to, ze koń ten wdoł sie w wielkom polityke, zostając senatorem, a niewiele brakowało, coby zostoł tyz rzymskim konsulem (cy moze racej: końsulem). Ale cemu sie wdoł w te polityke jako stronnik takiego sietnioka, jakim był cysorz Kaligula? No cóz … casy Kaliguli to casy, kie Rzymskie Cysarstwo zacynało sie stacać. Widocnie to stacanie udzieliło sie tyz nieftórym koniom. Ale ino nieftórym! Koń to tak mądre zwierze, ze z pewnościom nawet w tym chylącym sie ku stajni pona Augiasza imperium przeciętny, statystycny rzymski koń bardziej dboł o salus rei publicae niz cały ten senatus populusque Romanus.

Wej. Casy sie zmieniajom, technika idzie do przodu i teroz juz koń nie jest cłekowi tak potrzebny jak kiesik. Samochody wynaleziono, pociągi, samoloty, no i rózne tam masyny do prac w polu. Ale sacunek do konia pozostoł. No bo w cym mierzy sie moc takiego samochodowego silnika? W KONIAK mechanicnyk. Zreśtom trza pedzieć, ze w paru rzecak samochód nadal koniowi ustępuje. Skierujcie rozpędzony samochód na drzewo, to zaroz na to drzewo wpodniecie. A skierujcie rozpędzonego konia na drzewo, to koń piknie owom przeskode ominie i nie stonie sie wom zodno krzywda. A poza tym cy przyjaźń cłowieka z samochodem jest mozliwo? Owsem, mozecie polubić samochód, ale samochód nigdy nie polubi wos. Natomiast koń cłowieka polubić moze. Choćby po koniu mojego bacy piknie widze, ze moze! Hau!

P.S. 1. W komentorzu juz Anecce zycyłek, ale we wpisie jesce nie. A zatem: syćkiego najlepsego dlo Anecki i Jej Drugiej Połowy z okazji ik wspólnej rocnicy! I coby rozem zyli jesce dłuuuuuuuugo i scynśliwie! 🙂

P.S. 2. Powitojmy nowego gościa w nasej budzie – Margecke! Smadny Mnich dlo Margecki! 🙂

P.S. 3. Cekaliśmy na najlepse wiadomości o zdrowiu pona Mazocha. Na najlepse pewnie jesce trza bedzie kapecke pockać, ale te wiadomości , co juz som, tyz radujom. Brawa dlo zakopiańskik i krakowskik doktorów!

* W. Shakespeare, Ryszard III, akt 5, scena 4.
* Cz. Michalski, Western i jego bohaterowie, Warszawa 1972, s. 84.