Jak przodek mojego bacy pomógł ponu Lincolnowi
Kiesik juz wom godołek o przodku mojego bacy, co to pojechoł do Hameryki i tamok najpierw pomógł ponu Lincolnowi wywalcyć ślebode dlo Murzynów, a potem pomógł Indianom pokonać Custera nad potokiem Little Big Horn. Jak było z tym Custerem – to juz wiecie. Ale jak przodek mojego bacy ponu Lincolnowi sie przysłuzył – o tym wom ino napomknąłek. No to teroz opowiem dokładniej. A okazja jest pikno, bo w najblizsy wtorek sto dziewięćdziesiąte dziewiąte urodziny pona Lincolna bedom.
No więc kie przodek mojego bacy dopłynął do Nowego Świata, zeseł ze statku i stanął na hamerykańskim lądzie, zacął sie zastanawiać, jakie by tu zajęcie se noleźć? No bo musioł sie przecie z cegoś utrzymywać. Wymyślił, coby pojechać do hamerykańskiej stolicy i tamok pracy posukać. 2 lipca 1863 rocku nolozł sie w Waszyngtonie. Powłócył sie po tym mieście, łaził to tu, to tam, jaz doseł do takiego ogrodzenia, za ftórym całkiem sporo chałupa stała. I cało bieluśko, jako kościół w Nowej Białej na Spiszu. No i przed tom chałupom ftosi był – jakisi barzo wysoki i chudy chłop z brodom. Kufe brzyćkom mioł straśnie. Ale coś przodkowi mojego bacy mówiło, ze duse ten chłop mo równie ślachetnom jako kufe brzyćkom. Spacerowoł se on przed tom biołom chałupom. Przebierając powoli swymi długaśnymi nogami seł najpierw w jednym kierunku, potem zawracoł i seł w kierunku przeciwnym. A potem znowu zawracoł. Hej! Widać było, ze jakiesi zmartwienie wielkie go męcy.
– Panocku! Panocku! – zawołoł przodek mojego bacy.
Chłop z brzyćkom kufom, nagle wyrwany z zamyślenia, przystanął, rozejrzoł sie i dopiero po kwili uwidzioł, fto tak woło.
– O mnie wom idzie? – Chłop z brzyćkom kufom fcioł sie upewnić.
– Ano o wos – potwierdził przodek mojego bacy. – Podejdźcie ku mnie, jeśli mozecie.
– Moge, co byk mioł nie móc – pedzioł chłop z brzyćkom kufom i podeseł do ogrodzenia.
– Panocku – odezwoł sie przodek mojego bacy. – Widać po wos, ze mocie jakiesi straśne zmartwienie. Co wos tak frasuje?
– Ta wojna, krzesny, ta sakramencko wojna – pedzioł chłop z brzyćkom kufom.
– Jako wojna? – spytoł przodek mojego bacy.
– Co takiego?! – Chłopu z brzyćkom kufom ocy zrobiły sie wielkie jako koła wozu drabiniastego. – To wy, krzesny, nic nie wiecie o wojnie secesyjnej?
– Przyznoje, ze nie wiem – scyrze pedzioł przodek mojego bacy. – Dopiero co zek do tej Hameryki przyjechoł i jesce nie barzo wiem, co sie tutok dzieje.
– Cyli pewnie nie wiecie tyz, fto jo jestem? – spytoł chłop z brzyćkom kufom.
– Skoro takom piknom chałupe mocie, to domyślom sie, ze jesteście jakimś hrubym gazdom – pedzioł przodek mojego bacy. – Ale nie znom wos.
– Nazywom sie Abraham Lincoln – przedstawił sie chłop z brzyćkom kufom. – I… jak by to pedzieć… jo rządze tym krajem.
– Na mój dusiu! – zawołoł przodek mojego bacy – Rządzicie krajem! To jo se z womi gwarze jako równy z równym, a wy tu jesteście królem! Abo cysorzem nawet!
Pon Lincoln głowom pokryncił i sie uśmiechnął.
– Ani królem, ani cysorzem – pedzioł. – Nazywajom mnie prezydentem.
– Prezydentem? Niekze ta. Moze być i prezydent – zgodził sie przodek mojego bacy. – Ale wróćmy do tej wojny. Z jakim krajem jom prowadzicie?
– Z zodnym. To jest wojna domowo – wyjaśnił pon Lincoln.
– O, krucafuks! – zawołoł przodek mojego bacy. – Kozdo wojna zacyno sie od tego, ze ftoś na kogoś napado. A skoro to jest wojna domowo, to chyba znacy, ze sami na siebie napadliście! A cemu ta wojna wybuchła?
– No bo widzicie, krzesny – zacął wyjaśniać pon Lincoln. – Jo godom i wse tak godołek, ze kozdy cłek powinien być ślebodny.
– Barzo dobrze godocie, mości królu… to znacy mości prezydencie – pedzioł z uznaniem przodek mojego bacy. – Kozdy cłek, jak tylko sie urodzi, dostoje w prezencie od Pona Bócka ślebode. I nifto nikomu nimo prawa tego prezentu zabierać!
– Niestety, ci z południa mojego kraju godajom inacej – westchnął pon Lincoln. – Oni gwarzom, ze ino bioli powinni być ślebodni, natomiast corni powinni być niewolnikami biołyk.
– Co za sietnioki! – oburzył sie przodek mojego bacy. – Powinniście im, mości prezydencie, porządnie dać po rzyci! Bo skoro przez głowe lekcja ślebody do nik nie trafio, to moze trafi przez rzyć?
– Eh, zeby to było takie proste – Zmartwiono mina pona Lincolna zrobiła sie jesce bardziej zmartwiono. – Na rozie to oni dajom mi po rzyci. Od wcora pod miasteckiem Gettysburg tocy sie straśliwo bitwa. Mój politycny instynkt podpowiado mi, ze jeśli wygromy te bitwe, to wygromy całom wojne. Ale jeśli przegromy… skoda nawet godać. Niestety cały cas przychodzom ku mnie wieści, ze południowcy pod tym Getysburgiem wierchujom nad moimi wojskami.
– Na mój dusiu! To trza coś wymyślić, coby nie wierchowali! – pedzioł przodek mojego bacy. A potem sie zamyślił. Myśloł, myśloł, jaz nagle piknie sie rozpromienił.
– Mom pomysł! Mości prezydencie! Mom pomysł! Cy jesteście w stanie sprawić mi baryłke pscelego miodu i baryłke mielonej kawy?
– No, chyba moge – pedzioł pon Lincoln. – Ale na co wom one?
– Do wygrania bitwy! – pedzioł przodek mojego bacy.
– Do wygrania bitwy? – Pon Lincoln zacął sie zastanawiać, cy aby na pewno dobrze rozumie to, co słysy. – Mielibyśmy wygrać bitwe dzięki miodowi i kawie?
– Dzięki miodowi i kawie, mości prezydencie! – pedzioł przodek mojego bacy. – Dojcie mi kawe i miód i poślijcie mnie jak najsybciej do tego Gettysburga. A zobacycie, ze poludniowcy te bitwe przegrajom! A potem przegrajom całom wojne! I juz wkrótce bedom ino siedzieli i wzdychali, ze przeminęło z wiatrem.
Pon Lincoln zacął sie zastanawiać, cy mo do cynienia z wariatem cy z jakimś geniusem strategicnym. Zdawoł se jednak sprawe, ze sytuacja pod Gettysburgiem jest tak zło, ze nimo właściwie nic do stracenia. Zdecydowoł sie zatem postawić syćko na jednom karte i zaufać cłekowi, ftórego znoł dopiero od kilku minut.
Z Waszyngtonu do Gettysburga jest jakiesi 100 kilometrów. Coby przodek mojego bacy dotorł tamok jak najsybciej, pon Lincoln zapewnił mu najlepsy wóz, najlepsego woźnice i najlepse konie, jakie ino mioł do dyspozycji. Na wóz załadowano baryłke miodu i baryłke mielonej kawy. Kie przodek mojego bacy wsiadoł na wóz, dostoł od pona Lincolna list do generała Meade’a. A generał ten, moi ostomili, był głównodowodzącym walcącej pod Gettyburgiem północnej Armii Potomaku.
No i wóz rusył w droge. Pędził tak, ze chyba nawet lawina spadająco z Rysów sybciej pędzić nie umie. Pare rozy ino wóz sie zatrzymoł na napotkanyk wojskowyk posterunkak, coby wymienić konie na wypocęte. Podcas tyk krótkik postojów, woźnica opowiedzioł przodkowi mojego bacy to, cego pon Lincoln nie zdązył o wojnie secesyjnje opowiedzieć. Wyjaśnił więc, ze południowcy postanowili wyrytować własne państwo i nazwali je Skonfederowanymi Stanami Hameryki cyli Konfederacjom, ze głównodowodzący Konfederatów nazywo sie generał Robert Lee i – co dziwniejse – jest to w sumie porządny chłop, bo syćkik swoik niewolników na ślebode wypuścił, ale ze jego rodzinny stan do Konfederacji przystąpił, to uznoł – choć z cięzkim sercem – ze musi być swemu stanowi wierny.
Pod wiecór wóz dojechoł na miejsce bitwy. Przodek mojego bacy stanął przed dowódcom Armii Potomaku. I ocywiście zaroz list od pona Lincolna mu wręcył. Generał Meade przecytoł list, a jak przecytoł, to zasalutowoł i pedzioł:
– Ponie generale! Cekom na pońskie rozkazy!
– Niby fto jest tym generałem? Jo? – zdziwił sie przodek mojego bacy.
– W tym liście prezydent Lincoln wyraźnie napisoł, ze mianowoł wos generałem i ze do końca bitwy pod Gettysburgiem bedziecie głównodowodzącym Armii Potomaku – pedzioł generał Meade.
– Aha – mruknął przodek mojego bacy drapiąc sie po głowie. – No, niekze ta. Moge być i głównodowodzącym. A jak tam bitwa?
– Niedobrze – pedzioł generał Meade. – Cały cas wierchujom rebelianci.
– Fto? Blebleblanci? To znacy Konfederaci? – domyślił sie przodek mojego bacy. – No to skoro wierchujom, to nimo casu do stracenia. Musimy sie spiesyć.
– Co momy robić? – spytoł generał Meade. – W tym liście prezydent napisoł, ze mocie, ponie generale, jakiś pomysł.
– To prowda, mom – pedzioł przodek mojego bacy. – Przywiozłek ze sobom kawe i miód. I posłuchojcie, co trza zrobić. Musicie wysłać do wroga swoik najlepsyk zwiadowców. Musom oni cichcem zakraść sie do syćkik generałów – jak to ik nazywocie – blebleblantów. Zwiadowcy musom sie zakraść tak, coby tyk genrałów nie pobudzić. Niek wysmarujom im kufy miodem, a potem barzo, barzo dokładnie posypiom mielonom kawom. Ino generałowi Lee niek nie robiom takiego śpasu, bo dowiedziołek, sie ze to w sumie porządny chłop, choć tymi blebleblantami dowodzi.
Generałowi Meadowi pomysł wydoł sie kapecke dziwacny. Ale w liście od pona Lincolna wyraźnie było napisane, ze teroz przodek mojego bacy tutok dowodzi, więc nie było inksego wyjścia, jak go posłuchać. No i unijni zwiadowcy zrobili, jako przodek mojego bacy kazoł – zwinnie zakradli sie do konfederackik namiotów i syćkim pogrązonym w głębokim śnie generałom blebleblantów wysmarowali kufy miodem i piknie kawom je posypali. Ino generała Lee zostawili – zgodnie z rozkazem.
3 lipca rano najwceśniej z generałów Konfederacji obudził sie pon James Longstreet. Przeciągnął sie, zwlókł ze swego konfederackiego wyrka, wylozł przed namiot i zawołoł do stojącej w poblizu grupy wojaków:
– Moi dzielni żołnirze Konfederacji! Do broni! Dzisiok ostatecnie rozprawimy sie z jankesami!
– Co ty godos, cornuchu? – spytoł słuchający tyk słów jakisi konfederacki kapitan.
– O jakim cornuchu wy godocie? – zdziwił sie generał Longstreet.
– Poźrej w lustro, to bedzies wiedzioł, o jakim! Hahaha! – zaśmioł sie kapitan, a wroz z nim towarzysący mu żołnirze.
Generał Longstreet, nie rozumioł, o co idzie, ale wycofoł sie do namiotu i idąc za radom kapitana poźreł w lusterko.
– Aaaaaaaaaaaa!!!!! – ryknął przeraźliwie, kie uwidzioł, ze jego kufa mo pikny ciemnobrązowy kolor. Ocywiście nie wiedzioł bidok, ze to od kawy, ftóro za sprawom miodu przykleiła sie do jego gęby. Jak poparzony wybiegł z namiotu i wrzasnął:
– Fto mi to zrobił?! Fto mi zrobił te murzyńskom kufe?!
– Jak to fto? – spytoł kapitan. – Twojo mama i twój tata, cyli takie same cornuchy jako ty!
Kapitan znów sie zaśmioł i towarzysący mu żołnirze tyz. A kie od namiotu generała Longstreeta takie wrzaski na przemian ze śmiechami dochodziły, zacęło sie tamok zbiegać coroz więcej konfederackik żołnirzy.
– Co sie tutok dzieje? – dopytywali nowo przybyli.
– To sie tutok dzieje – pedzioł kapitan – ze jakiś smoluch załozył mundur generała Konfederacji i próbuje nom rozkazywać!
– Co? – zawołoł ftóryś z nowo przybyłyk. – Cornuch mo nom rozkazywać? Niedocekanie jego! My przecie walcymy o to, coby Murzyny były niewolnikami, a nie o to, coby nom rozkazywały! Nie bedziemy słuchać Murzyna!!!
– Nie bedziemy! Nie bedziemy! – zawołali syćka biorący udział w zbiegowisku żołnirze.
– Posłuchojcie mnie! – próbowoł tłumacyć generał Longstreet. – To jakosi pomyłka! Nie wiem, cemu wyglądom jako Murzyn, ale to pomyłka! Jo jestem wasym generałem! Nazywom sie Longstreet! James Longstreet! Słysycie?
Ba taki zrobił sie tumult, ze nifto tyk słów nie słysoł. A nawet jeśli ftosi słysoł, to i tak bidnemu generałowi nie wierzył ani kapecke. Nieopodal inksy konfederacki generał Lafayette Mclaws tyz nie mioł łatwo. Tyz z kufom posypanom kawom zostoł przez swyk żołnirzy za Murzyna wzięty. Generał Joseph Kerhaw tyz. I generał John Hood. I w ogóle syćka konfederaccy genrałowie, ftóryk na tej tutok liście mozecie noleźć.
Chaos wielki wśród wojsk Południa zapanowoł. I na to tylko przodek mojego bacy cekoł. Wydoł rozkaz do ataku. Żołnirze Unii rusyli do boju. Kłócący sie z własnymi generałami Konfederaci nawet nie zauwazyli, ze przeciwnik atakuje. Kie dosięgły ik pierwse kule i kie pierwse jankeskie bagnety wbiły sie w ik rzycie, wpadli w panike. I zaroz uciekaca na południe! Trwająco trzy dni bitwa została wreście rozstrzygnięto – na korzyść Północy!
I stało sie tak, jako pon Lincoln przewidywoł. Choć wte, w lipcu 1863 rocku jesce mało fto zdawoł se z tego sprawe – bitwa pod Gettysburgiem okazała sie przełomowom. Niecałe dwa roki później generał Lee w imieniu całego Południa podpisoł akt kapitulacji.
Ale zanim wojna secesyjno sie skońcyła, to 19 listopada 1863 roku na polu bitwy pod Gettysburgiem otwarto wielki Narodowy Smyntorz Wojskowy. Na urocystości otwarcia tego smyntorza pon Lincoln wygłosił do tłumów hyrne przemówienie, ftóre nazwano Adresem gettysburskim. No i w tym przemówieniu padło takie zdanie:
Dzielni ludzie, ŻYWI i umarli, którzy zmagali się na tym polu, uświęcili je tak bardzo, że my nie jesteśmy zdolni nic dodać ani ująć.*
Cemu słowo ŻYWI jo dołek tutok duzymi literami? A bo kie pon Lincoln wymówił to słowo, to mrugnął okiem do siedzącego w poblizu przodka mojego bacy. Hej! Nigdy przedtem ani nigdy potem zoden hamerykański prezydent do nikogo tak piknie nie mrugnął! Hau!
P.S. Moi ostomili, jako juz zapowiadołek jutro wybierom sie na Słowacje sukać psa, ftóry podobno zno tajemnice niedzickiego skarbu. Kielo casu te posukiwania mi zajmom? Moze tydzień? Moze kapecke więcej niz tydzień? W kozdym rozie zapasów Smadnego Mnicha i kiełbasy jałowcowej naznosiłek do budy telo, ze na cały cas mojej nieobecności powinno wystarcyć. Trzymojcie sie! 🙂
* S.B. Oates, Lincoln, przeł. M. Ronikier, Warszawa 1991, s. 499.
99.
Komentarze
Czyli teraz wreszcie wiem, jak daleko wstecz sięga prageneza ciasta zwanego ‚murzynkiem’. Jednej z wersji, bo obecność wśród składników miodu i kawy sugerowałaby też pokrewieństwa piernikowe… 😉
Kilka lat temu piękną Południową Polskę zwiedzała zaprzyjaźniona rodzina polsko-francuska. W miejscowości sąsiadującej z Niedzicą (gdzie wynajmowali przez kilkanaście dni kwatery agro) pani domu albo też restauratorka chciała im zrobić extra-przyjemność i upiekła a potem zarekomendowała to ciemne ciasto używając jego nazwy. Oj, jakżeż strasznie oburzyła się i przeraziła mama-Francuzka!… Pouczyła panią, że tak nie należy, pouczyła wszystkie swe dzieci, że to rasizm i żeby nigdy-przenigdy tak nie mówiły…
Gdy dojechaliśmy do nich w kilka dni po zajściu, trauma wciąż była świeża. Usiłowałam jakoś wytłumaczyć częstującą i jej dobre intencje. Gdy nie skutkowało, powiedziałam (pół-żartem, pół-serio), że Polacy nie mieli nigdy kolonii i nie czerpali stamtąd zysków materialnych ani sadystycznych przyjemności dominacji. Ciemnoskórej mniejszości też nie mieli. Więc może nie ma sensu im czynić zarzutu z nie-nadążania za każdą nowinką zachodniej poprawności politycznej*. I tak się skończył temat ‚murzynka’, nad przełomem Białki Tatrzańskiej dyskutowany 😉 🙂
P.S. Ale ja – gdy piekę to ciemne ciasto (co zdarza mi się stosunkowo często, bo jest świetną bazą do tortu jabłkowo-orzechowego (mocno nasączonego alkoholem)) – nie używam inkryminowanej nazwy (której jednakowoż nie ocenzurowałam (jeszcze 😛 ) w moim starożytnym zeszycie z przepisami) 😉
___
*Teraz bym się już nie odważyła wyjść z taką argumentacją, widząc, jak duży jest problem rasizmu wśród młodych (często jakoś-tam wykształconych) Polaków w Londynie i na Wyspach. Pewien pracodawca powiedział mi, że on czy koledzy zwalniają z bólem serca (gdy pracownik dobry), ale muszą to zrobić by, po jednym czy drugim rasistowskim incydencie, nie psuło się morale zespołu… (Zaczął rozmowę – po ponad roku nie-widzenia się – tekstem ‚Powiedz mi, czy w Polsce jest aż tak wielu rasistów?… znów musiałem zwolnić fajną dziewczynę!’ 🙁
Piekny rodowod ma Twoj baca, Owczarku i pieknie to opowiedziales.
Nie moge pominac wzmianki o 007 🙂
basiu, ja to czasem już nie wiem, co jest po polsku poprawne politycznie. Murzyn zawsze mi się wydawał słowem neutralnym, w przeciwieństwie do Czarnego, który dla mnie ma lekki tzw. podtekst. Ale widzę, że usus językowy zaczyna się zmieniać, może i pod wpływem języków obcych. Usiłuję z tego wybrnąć przypomocy określeń Afrykanin, Afroamerykanin, itp.
A że Polacy bywają przeraźliwymi rasistami, to niestety smutna prawda. Trudno to zrozumieć, właśnie ze względu na brak kolonialnej przeszłości. Jak ktoś (albo chociaż przodek ktosia) stracił farmę w Afryce, to jego emocjonalna zadra jest jakoś jeszcze dostępna mojej percepcji, chociaż nie pochwalam, ale jak na tę farmę nie miał nawet widoków…?
Chyba że znowu chodzi o znalezienie underdoga. No, to jako czarny pies mam u części Polaków przechlapane! 🙁
Bobik pisze: „A że Polacy bywają przeraźliwymi rasistami, to niestety smutna prawda. Trudno to zrozumieć, właśnie ze względu na brak kolonialnej przeszłości.”
W przeciwieństwie do innych nacji, które – jak rozumiem – są z zasady przeraźliwie poprawne politycznie. A może po prostu Polacy, których znasz są takimi rasistami. W moim otoczeniu jakoś tego nie dostrzegam.
Moim zdaniem cała ta poprawność polityczne to amerykańska próba odkupienia wielowiekowych win związanych z traktowaniem niewolnictwa i złodziejstwa jako czegoś normalnego.
Nie zazna jednak spokoju sumienia naród, który swoje bogactwo zbudował na ziemiach ukradzionych rdzennym mieszkańcom Ameryki Północnej korzystając z niewolniczej pracy ludzi upolowanych w Afryce.
Tako rzecze TesTeq.
Bobiczku, nie bojsia!
W każdej społeczności jest jakaś część ludzi okazująca wrogość innym, ale przecież nawet ‚kibole’ należący do jednego plemienia toczą ze sobą mordercze walki.
Myślę, że każdy człowiek spotyka Innego (śmierdzącego, prymitywnego, agresywnego, myślącego inaczej, wyznającego inne wartości, czy światopogląd), wobec którego czuje niechęć i pogardę, a nawet nienawiść.
Walczyć z tymi uczuciami w sobie, nie zacierając ostrości obrazu, starać się zrozumieć, to jest zadanie na całe życie.
To, jakim się jest człowiekiem często determinują okoliczności, na które nie ma się wpływu.
Poza tym uważam, że jeżeli zacznę uważać jakieś nazwy dotyczące narodowości, rasy, czy jakichkolwiek innych cech za obraźliwe, to znaczy, że jednak staję po stronie obrażających, przyznaję im rację, przyczyniam się do tego, że nazwa staje się obelgą.
Uderzyłam w wysokie tony, ale to jest taki ważny temat i pewnie takim już pozostanie.
Wpis Owczarka też, niby zabawny, a jakoś smutkiem mnie napełnił. Wojna domowa, niewolnictwo – może mam dzisiaj taki nastrój.
Macham do Was przyjaźnie i biorę się za to i tamto. 🙂
Nie widziałam wpisu TesTeqa, nie podzielam Jego poglądu. Wokół mnie widzę dużo rasistów i innych nieprzejednanych ludzi.
Na przykład w sobotę wracałam od Mamy tramwajem i wsiadło trzech Murzynów, starsza pani odwróciła się do mnie i powiedziała: – czuję się zupełnie, jak w Afryce. 🙁
Wyżej napisałam, że są to ogólnoludzkie cechy.
TesTequ, że w każdej nacji zdarzają się czarne (!?) owce, nie mam wątpliwości. Ale ponieważ bliższa koszula ciału, częściej zdarza mi się wstydzić za Polaków, niż za Niemców albo Francuzów. Może miałem pecha, że się na polskich, całkiem zresztą niezawoalowanych, rasistów natykałem (a Ty szczęście, że nie), w każdym razie zawsze mi było wtedy okropnie łyso.
Co do drugiej części: z zasady jestem za sprawiedliwością, ale nie do końca wiem, o jaki naród Ci chodzi. Jeżeli amerykański, to są w nim też potomkowie tych okradzionych i upolowanych. A może i prawnuki tego bacy, co to Lincolnowi wygrać pomógł. Może trzeba wykombinować jakieś sitko do odsiewania tych z Dzikiego Zachodu po mieczu i z Mayflower po kądzieli? 🙂
To, to, to! Co to jest naród amerykański?
mt7 pisze: „Nie widziałam wpisu TesTeqa, nie podzielam Jego poglądu. Wokół mnie widzę dużo rasistów i innych nieprzejednanych ludzi.”
Wybacz, ale w żaden sposób nie potrafię pojąć w jaki sposób możesz nie podzielać moich poglądów – czyżbyś była z kręgu moich znajomych ze świata realnego i wiedziała, że ktoś z naszego grona jest rasistą? Ujawnij się, proszę!
mt7 pisze: „Na przykład w sobotę wracałam od Mamy tramwajem i wsiadło trzech Murzynów, starsza pani odwróciła się do mnie i powiedziała: – czuję się zupełnie, jak w Afryce.”
Nie da się zaprzeczyć, że w Afryce udział procentowy ludności o ciemnej skórze jest największy – więc może rzeczywiście poczuła się jak w Afryce.
Bobik pisze: „Co do drugiej części: z zasady jestem za sprawiedliwością, ale nie do końca wiem, o jaki naród Ci chodzi.”
Naród amerykański jest – jak słusznie zauważasz – zlepkiem. Jednak ten zlepek ma się dobrze między innymi dzięki temu, że europejscy osadnicy zagarnęli ziemie rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej i wykorzystali niewolników do jej uprawy. Naprawić tego się nie da, ale pamiętać wypada.
Co do tego, że potomkowie okradzionych i upolowanych są beneficjentami krzywdy ich przodków – to, jak dla mnie, zbyt pokrętna logika. To tak, jakby wmawiać potomkowi ziemianina, któremu komuniści zabrali dobra, że może przecież kupić w sklepie smaczne jabłka z przejętego przez PGR sadu swojego ojca.
Kufy białe i kufy czerwone
Kufy żółte i kufy brązowe
W Ameryce występują one
Jako kufy wielonarodowe
Ta mieszalnia kolorów wszelakich
Dodawała przez lata jej czaru
W końcu powstał z tego różnoraki
Wielokolorowy jednak naród
TesTeq, przyjęłam Twoje stwierdzenie, że „… może po prostu Polacy, których znasz są takimi rasistami. W moim otoczeniu jakoś tego nie dostrzegam.” za pewne uogólnienie dotyczące Polaków.
Ja mam doświadczenia przeciwne, o czym z bólem kilkakrotnie pisałam.
Nie uważam, że dotknięty tą przypadłością jest tylko lud między Bugiem a Odrą, tym niemniej – tak jak Bobika – obchodzi mnie bardziej, bo bliższy jest mojemu sercu.
I tyle.
Nie napadłam na Ciebie, tylko wyraziłam zdanie przeciwne.
Encyklopedia PWN :
Murzyni, pot. określenie ludzi o czarnym kolorze skóry, należących do czarnej odmiany człowieka, nazwa od łac. Mauri (Maurowie); M. afrykańscy dzielą się na Murzynów sudańskich i Bantu; pochodzenie sporne; silnie zróżnicowani językowo, kulturowo i antropologicznie; XVI?XIX w. wskutek handlu niewolnikami wywieziono z Afryki do obu Ameryk kilkadziesiąt mln M.; ich potomkowie to czarnoskóra ludność tego kontynentu.
Sądzę, że Murzyn jest w Polsce określeniem neutralnym i ma określone uwarunkowanie etymologiczne, patrz wyżej.
Słowo to nie jest w żadnym wypadku tłumaczeniem amerykańskiego Negro, które w USA i w Europie ma wydźwiek pejoratywny. A już uznanie nazwy ciasta za przejaw rasizmu, to, delikatnie mówiąc, przegięcie.
Co innego problem rasizmu w Polsce. To zjawisko istnieje, podobnie jak antysemityzm, wystarczy zajrzeć pod to hasło do internetu, od razu rzucają się w oczy setki idiotycznych dowcipasów o Murzynach, ale także o Żydach, Ruskich, itd,itp…
Skąd się wzięła ta polska ksenofobia, o tym można dyskutować długo i namiętnie.
Ja, w każdym razie, nie zgadzam się z określeniem Polaków, jako narodu, rasistami, czy antysemitami.
A zaczęło się od kuf wysmarowanych miodem. 🙂
W tym pewna przewrotność i urok Owczarkowych felietoników 🙂
@mt7: Masz rację. Tak naprawdę nie spodobało mi się stwierdzenie Bobika „A że Polacy bywają przeraźliwymi rasistami, to niestety smutna prawda.” Jeśli już mamy uogólniać to powiedziałbym: „A że ludzie bywają przeraźliwymi rasistami, to niestety smutna prawda.”
Muszę też przyznać, że zdarzyło mi się usłyszeć wypowiedziane po polsku rasistowskie obelgi, ale to nie byli moi znajomi.
TesTeq
„Nie zazna jednak spokoju sumienia naród, który swoje bogactwo zbudował na ziemiach ukradzionych rdzennym mieszkańcom Ameryki Północnej korzystając z niewolniczej pracy ludzi upolowanych w Afryce.”
A w tej sprawie to co proponujesz?
TesTequ, ja bym w moim tekście podkreślił inne słówko – bywają. Czyli nie wszyscy Polacy, a tylko niektórzy i nie zawsze, a czasami. I wtedy może wspólnie zakrzykniemy :”Zgoda! Zgoda!” 🙂
Na ludzi w ogóle rzecz jasna też się zgadzam. Nawet Murzyni bywają rasistami – słyszałem niejeden raz ze strony tych jaśniejszych pogardliwe uwagi pod adresem tych ciemniejszych i też wcale mi nie było przyjemnie.
A z potomkami to nie chodziło mi o to, że są beneficjentami, tylko o to, że jak potępiam w czambuł cały naród amerykański, to muszę potępić chcąc nie chcąc i tych potomków. A za co?
<a href=”http://pl.youtube.com/watch?v=Z_QvKlaEbeU&feature=related”<manamana 😆
Ojej! Jeszcze raz!
manamana 😆
No!
Do trzech razy sztuka:
<a hrew=”http://pl.youtube.com/watch?v=Z_QvKlaEbeU&feature=related”<parara 😯
Idę sobie. Nie wiem, co źle robię. 🙁
Już wiem, zawiasy dwa razy nie w te mańkę i duże V zamiast małego.
paramana, turututu
Poddaję się:
http://pl.youtube.com/watch?v=Z_QvKlaEbeU&feature=related
Ojjjej, widzę, że temat ruszył… I może dobrze…
@Bobik (10:47): ja mówię ‚ciemnoskóry’ albo ‚czarnoskóry’ bez większego bawienia się w szacowanie odcieni. ‚Murzyn’ wydaje mi się nieść zbyt duży ładunek protekcjonalizmu (Murzynek Bambo w Afryce mieszka, czarną ma skórę ten nasz koleżka) i podlegości-służebności (Murzyn zrobił swoje…)
I żadne encyklopedie PWN* mnie tu nie przekonują – polegam na własnym słuchu lingwistycznim i długiej, intensywnej obserwacji społeczeństw wieloetnicznych (pod kątem typów wrażliwości a w zasadzie – obolałości) – oraz na dyskusjach z ludźmi, którzy też obserwują… społeczeństwa i języki.
Uzus powinien się zmienić, jeśli mamy kiedykolwiek ‚wybić się na nowoczesność’ (że użyję frazy zmarłego niedawno Stefana Mellera).
…’Granice mojego języka są granicami mojego świata’…
Underdog? – absolutnie się zgadzam z tą obserwacją. Pasuje jak ulał do losu wielu Rodaków zasuwających w Londynie i sfrustrowanych, że ‚jakiś Murzyn’ jest bezpośrednim szefem… i jeszcze – o zgrozo! – mówi lepiej po angielsku 🙁 😉
@TesTeq: Nie wiesz, czy jesteś rasistą, czy nie (albo – ile razy obsuniesz się w rasizm myślą, mową, uczynkiem, zaniedbaniem 😉 ) pokąd nie zaczniesz z ludźmi innej razy
-pracować,
-stać w kolejce do autobusu w godzinach szczytu,
-dzielić wspólnej łazienki w akademiku,
-przeżywać raz czy drugi kolejki do administracji college’u, gdzie sekretarką jest ciemnoskóra pani, która ‚odreagowuje stulecia’
-wchodzić w kontrowersje na tle złośliwego podrzucania ci śmieci do kontenera, za opróżnianie którego słono płacisz
-itede, itepe
Wszystko inne to są nieprzetestowane deklaracje. W najlepszym razie – podziwianie z oddali Richarda Mbebe czy Condi Rice lub też życzliwe uśmiechy na ulicy, bo jeden czarnoskóry mieszka na osiedlu. (U mnie w krk już paru… do niedawna była tylko jedna rodzina… wyedukowana… nienagannie się zachowująca… – po prostu idylla!) 🙂
@MT7 (11:56): Deklarowanie sercowych bólów w takich sprawach nic nie da. Trzeba spokoju, argumentów, zimnej krwii, nawet poczucia humoru i szybkiego wychwycenia nonsensów w rozumowaniu tych czy innych ksenofobów 🙂
Na nazwy trzeba uważać i to bardzo, jeśli dotyczą wyrażeń odbieranych przez jakąś grupę ludzi jako obraźliwe, stygmatyzujące.
I już nie przesadzaj z tymi okropieństwami ‚Innego’. Najlepiej po prostu polubić jak najbardziej różnorodne ‚egzemplarze’, docenić w nich to, czego sami nie mamy…
‚Myślę, że każdy człowiek spotyka Innego (śmierdzącego, prymitywnego, agresywnego, myślącego inaczej, wyznającego inne wartości, czy światopogląd), wobec którego czuje niechęć i pogardę, a nawet nienawiść.’ – nigdy czegoś takiego nie czułam. Czasem niepokój, często zaciekawienie. Czasem może poczucie zagrożenia… bardziej psychologicznego, niż czysto fizycznego… Ale nie to, co napisałaś. Więc jest już jeden wyjątek do Twojego ‚każdy’ 🙂
@Jędrzej: Dla Ciebie uznanie nazwy ciasta za przejaw rasizmu jest przegięciem, dla kogoś innego – tylko elementarnym przejawem wyobraźni i wrażliwości. W społeczeństwie wieloetnicznym stale ktoś musi się liczyć z wrażliwością innych (na strój, na gesty, potrawy, pory święcenia dnia świętego (czyli oblężenia tesco), style relaksu – wreszcie z wrażliwością lingwistyczną… 🙂
Co sądzę o definicji z encyklopedii PWN – napisałam nieco wyżej 😕
***
Niestety, bardzo wielu młodych Polaków pracujących w UK ma inklinacje rasistowskie (aż się cisną anegdoty, ale tekst i bez tego długi). I wcale mnie nie pociesza, że najgorsi są (ponoć) pod tym względem Rosjanie… a Słowacy to jeszcze strasznie nie lubią Romów. Ja świecę oczami za ‚naszych’, bo do tej nacji się przyznaję.
___
*Jędrzeju: z którego roku ta encyklopedia; kto autorem hasła?…
Podobnie jak miliony innych osob, z wlasnego wyboru mieszkam w tym pieknym i wolnym kraju. Stworzylismy unikalna mozaike i symbioze kultur i ras i wszyscy jestesmy z tego dumni.
Posluchajcie, jak Marvin Gaye spiewa hymn. Na te okazje zalozyl garnitur 🙂
http://youtube.com/watch?v=pTJSftikR3k
Oj, Basiu, Basiu… Podświadomość płata Ci figle. Czemu chcesz z ludźmi o innym kolorze skóry dzielić łazienkę? Powinnaś ją raczej połączyć, żeby być politycznie poprawną! 🙂
Richarda Mbebe nie kojarzę, chyba, że chodzi Ci o Richarda Mwebe, „eksperta finansowego”, człowieka, który swoim nazwiskiem firmował największy przekręt maklerski XXI wieku w Polsce (WGI). Nie mam powodu go podziwiać – wręcz przeciwnie.
Condi też nie budzi mojej sympatii. Może ja jestem rasistą. 🙁
Jedyne, co mnie ratuje to niechęć do kilku innych osób o zdecydowanie jasnym odcieniu skóry. 🙂
Witajcie, wreszcie doczlapalam do budy i co slysze Owcarka nie budziet przez ponad tydzien 🙁 A niech tam,psisko musi sobie odpoczac.Ja zreszta tez 😉
Dyskusja zeszla na rasizm.Mam podobne doswiadczenia z naszymi Rodakami,nielubiacymi „innych”.Mysle,ze w miare poznawania swiata,to sie zmieni.Mam taka nadzieje!!
Niedawna mielismy w Holandii podobna historie z ciaskkami imieniem „pocalunek Murzynka”.Uznano,ze ta wiekowa nazwa nie pasuje do naszych czasow i juz ciastka nazywaja sie inaczej 😮 Sami Afrykanie nie mieli nic przeciw,ale nastala era poprawnosci.Moze to i dobrze,bo czy czulibysmy sie dobrze,gdyby np.Francuzi w swoim menu podawali „Polaka w sosie wlasnym”??????????????
Ps.Ostatnie trzy dni byly prawdziwie wiosenne.W sobote spacerowalam po plazy.Bylo tak cieplo,jak w maju.Ludziska nawet pokladali sie na piasku opalajac blade twarze 🙂 W parkach kwitna pieknie narcyze i krokusy.Czy w Polsce tez tak pieknie??? U nas jeszcze jutro cieplo,potem pare dni chlodniejszych,a w nastepnym tygodniu znowu wiosna 🙂
Pozdrawiam serdecznie buda- gosci.Moze uda mnie sie jutro, na chwilke wpasc i Smadnego z Wami wypic 😉
Basiu!
Internetowa Encyklopedia PWN opatrzona jest „kopirajtem” 1997-2008 r.,
a więc nie jest to wydawnictwo zdezaktualizowane. Piszą o sobie:
„Wśród publikacji wydawnictwa szczególne miejsce zajmuje Wielka encyklopedia PWN ? największe przedsięwzięcie wydawnicze w Polsce początku XXI wieku.”
Autora cytowanego hasła nie znalazłem.
W Stanach Zjednoczonych prawnym narzędziem walki z segregacją rasową jest akt stosunkowo świeży:
Podpisana przez prezydenta Johnsona w dniu 2 lipca 1964 r. Ustawa o Prawach Obywatelskich (Civil Rights Act) jest najważniejszym narzędziem, jakim amerykańskie prawo federalne dysponuje w celu zwalczania zjawisk dyskryminacji i segregacji rasowej w Stanach Zjednoczonych.
Zresztą ustawa ta zabrania czynów, a nie słów!
Basiu! Zapewniam Cię, że ciasto Murzynek było pieczone przez moją Babcię Michalinę znacznie wcześniej…
I co? W ramach obowiązującej political corectness, mam uznać moją Babcię za rasistkę? Czy to nie jest jednak przegięcie? 😉
Hej!
@TesTeq:
‚Czemu chcesz z ludźmi o innym kolorze skóry dzielić łazienkę? Powinnaś ją raczej połączyć, żeby być politycznie poprawną!’ – to share, Maestro, to share – i może skończę z tą pod- i nadświadmomością, choć palce mnie troszkę świerzbią… 😛 🙂
Przepraszam P. Mwebe za literówkę (i wszystkich za wszystkie inne literówki) 😳 Nie jest ten pan moim idolem. Ani Condi (choć polscy panowie ją zazwyczaj doceniają (za styl albo intelekt albo jedno i drugie)… jak dotąd miałam takie wrażenie 😉 )
Pozostaje Olisadedbe – ostatni już chyba z możliwych przykładów polskiego ‚nie jestem rasistą, przecież nie mam nic przeciwko obywatelstwu dla Olisadebe’ 😉
‚Ty’ miało być ogólne i bezosobowe (‚człowiek nie wie’…/ ‚nie wiemy…’). Jeśli odebrałeś inaczej – bardzo przepraszam.
Witam wszystkich! Rasiści są wszędzie, ale to jednak przodek Owczarkowego bacy pomógł Lincolnowi znieść niewolnictwo i to daje nadzieję. 🙂
Dla zainteresowanych
Whoopi Goldberg wyjasnia niuanse w znaczeniu i interpretacji niektorych slow.
http://youtube.com/watch?v=-nCefW3JrAo
Jędrzeju:
Nic o żadnych babciach rasistkach nie mówiłam ani tamta pani z Francji też nie mówiła.
Nie, to nie wydaje się wielu ludziom przegięciem. Zwłaszcza w krajach wieloetnicznych, gdzie ludziom – dla ich własnego dobra – opłaca się nie ranić innych i nie wchodzić im na odciski. Tylko tyle i aż tyle 🙂
Co do ustawodawstwa USA w dziedzinie dyskryminacji rasowej – nigdy nie zgłębiałam problemu, ale wierzyć mi się nie chce, by takie czy inne akty prawne nie były uzupełniane o zachowania werbalne.
Może będą to wiedzieć Alicja, Orca lub ktokolwiek kto tam (w pobliżu) mieszka, śledzi media, itd…
Też Alicjo</b<!
Racja! Przodek Bacy pomagał Lincolnowi znosić niewolnictwo, ale Amerykanie sto lat czekali zanim znieśli oficjalnie segregację rasową! Dosyć długo to trwało i miało niejednokrotnie dramatyczne zwroty ( Martin Luter King).
Zdaje się, że narozrabialem. Przepraszam!
basia pisze: „‚Ty’ miało być ogólne i bezosobowe (‚człowiek nie wie’…/’?nie wiemy’). Jeśli odebrałeś inaczej – bardzo przepraszam.
Nie przepraszaj, bo to nieporozumienie. Dopiero jak przeprosiłaś, to zacząłem się zastanawiać, o co Ci chodzi, bo wzmiankę o moim domniemanym rasiźmie wpisałem jako wniosek z tego, że nie cenię Mwebe i Rice (której faceci raczej się boją niż ją cenią).
Jędrzej Uherski pisze: „I co? W ramach obowiązującej political corectness, mam uznać moją Babcię za rasistkę? Czy to nie jest jednak przegięcie?”
Proponuję, że by w tej sprawie wypowiedziała się publiczność:
Kto uważa, że Babcia Jędrzeja jest rasistkę, naciska przycisk A na swoim pilocie. Kto jest przeciwnego zdania naciska przycisk B. Przypominam, że mamy tylko dwie odpowiedzi, bo wcześniej Jędrzej skorzystał z koła ratunkowego „pół na pół”.
B 😆
Basia,
…ktokolwiek kto tam (w pobliżu) mieszka, śledzi media, itd?
Moj ‚swiat’ dzieli sie na ludzi, ktorych lubie, podziwiam, szanuje, ktorzy mnie interesuja, inspiruja i na ludzi, ktorzy mi sa obojetni.
Z polityka mam tyle wspolnego, ze moja przyjaciolka siedzi w tym po uszy. Ja, raz na cztery lata glosuje. 🙂
Niestety nic na temat polityki nie moge dodac.
B 😆
Jeszcze tylko ad vocem:
Wiadomości o stanie prawnym walki z dyskryminacją w USA zaczerpnęłem z tego artykułu:
http://wiadomosci.polska.pl/kalendarz/kalendarium/article.htm?id=82062
Jędrzejecku Uherecku ściągaj cyfrowane portki, Anecko nie wąchaj już kwiatecków, tylko idź spać, jako i ja zamierzam, a Reszta niech robi, co uważa. 🙂
Toć wiadomo, że dobrzy ludzie jesteśmy i nikogo nie chcemy dotknąć, ani skrzywdzić. A w realu różnie bywa.
Tą odkrywczą myślą żegnam wszystkich. 🙂
TesTequ, a telefon do przyjaciela? 🙂
W imieniu Babci, dziękuję! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=U-dXcGu06NE&feature=related
Ano, w Nemczech „Negerküsse” jeszcze nie tak dawno widziałem, ale tego obrzydlistwa porządny pies nie ruszy bez względu na nazwę 🙂
Jak się tak zastanawiałem nad uzusem językowym, zachowaniami, itd., to doszedłem do wniosku, że szalenie ważny jest też kontekst i świadomość tego, gdzie, kiedy i na co można sobie pozwolić. Nie ukrywam, że z moimi murzyńskimi przyjaciółmi zarykujemy się czasem z dowcipów np. o kanibalach (a bywa, że i z polish jokes), ale oni wiedzą i ja wiem, że śmiejemy się nie z samego dowcipu, tylko ze stereotypu, który za nim tkwi.Gdybym w rozmówcy podejrzewał rasistę albo polakożercę, raczej nie byłbym skłonny do wspólnego śmiechu. Tak samo nie przeszkadza mi babcia piekąca murzynka, bo w czasach babciowych zapewne nikt nie miał wrednych intencji nazywając tak ciasto, ale już swojej mamie poradziłbym raczej pieczenie tarte au chocolat (czekoladowca?), żeby nie było obciachu, jak przyjdą moi czarni kumple. 🙂
Rasiści są wszędzie, ale rasistów-Polaków jakby więcej. Może dlatego to zauważam ostro, bo nie kryją się przede mną, uważając za „swojaczkę”. Przykro mi, ale rasiści i homofoby, zwłaszcza panowie (lesbijki tak, pedały nie!). Nie przeprowadzałam badań statystycznych, a wnioski wyciagam z własnych obserwacji. „Ras się nie miesza!” słyszałam od paru całkiem wysoko wykształconych i pod każdym innym względem porządnych rodaków.
A tu moje się pomieszało 😯
Co do ustawy zabraniajacej czynów, a nie słów – stara to ustawa. Całkiem niedawno bodaj w stanie Nowy Jork wyszedł zakaz używania słowa „niger” – być może pomyliłam się w drobiazgach typu zakaz czy jak to nazwali, ale faktycznie coś takiego wyszło jako akt prawny. Teraz mówi się „n-word”. Politycznie poprawnie.
mt7 pisze: „TesTequ, a telefon do przyjaciela?”
Zadzwoniłem, ale włączyła się automatyczna sekretarka, niestety.
Bobik pisze: „Nie ukrywam, że z moimi murzyńskimi przyjaciółmi zarykujemy się czasem z dowcipów np. o kanibalach”
To zdanie spowodowało, że zacząłem zastanawiać się, czy potępianie kanibalizmu jest poprawne politycznie. Przecież o gustach się nie dyskutuje. Każdy ma prawo mieć taki gust, jaki mu się podoba. Czy zatem powinniśmy piętnować tych, którzy naprawdę lubią ludzi?
Automatyczne sekretarki są niepoprawne politycznie* 😛 😆 bo naciągają bliźnich na straty; Gdy masz wyłączoną komórę, ‚potrzebujący’ zawsze może napisać smsa (wówczas wysyłasz mu sygnał – a nawet dzwonisz – po ponownym włączeniu telefonu) 🙂
___
*W 1993 londyńskie ‚answering machines’ pożarły sporo mojego grosza – były akurat w prawie każdym domu, nie mówiąc o firmach. Ale szybko uznano to za obciach 😈
basia pisze: „Automatyczne sekretarki są niepoprawne politycznie”
Są niepoprawne politycznie, bo określenie to nie jest neutralne płciowo. Dobrze, że nie napisałaś „czarne automatyczne sekretarki”. 🙂
😆
TesTeg,
„Zadzwoniłem, ale włączyła się automatyczna sekretarka, niestety.”
Niestety wlaczyla sie, czy – niestety automatyczna? 😀
Owczarku,
Donosze co nastepuje. Pierwszy raz moj komentarz poszedl na polke „oczekuje na akceptacje”. Lezakowal tam prawie 48 godzin, apotem znikl.
Zle sie dzieje w panstwie dunskim 🙁
O! Myshka się pojawila! 🙂 Witaj Myshko!
To dobrze się dzieje! 🙂
. 🙂
Owczarek na wywczasie, a tutaj pustki…
przeczytajcie ten komentarz pod zdjęciem 🙂
http://polonia.wp.pl/gid,9628061,img,9628090,galeriazdjecie.html?T%5Bpage%5D=2
Co Wy, na jakich wywczasach Owczarek?!
Przecież wyraznie nastukał, ze wyrusza na wyprawę poszukiwawczą na Słowację!
Ja tam lubię swoją teściową i nadjejus, czto eto wzaimno.
A ptaszek Emi jest z gatunku moich ulubionych ptaków, które codziennie piruety tańczą w powietrzu na wyciągnięcie ręki przed moim oknem.
Zaraz wkleję parę zdjęć, bo mogę im się przyglądać godzinami, fascynuje mnie ich lot, one szybują lekko i majestatycznie.
Zazdroszczę im tego unoszenia się w powietrzu, ale tylko im. 🙂
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/Ptaki/photo#s5166204055763918898
Ta moja fascynacja pewnie jest mało zrozumiała. Codziennie patrzę na ten podniebny balet i wydaje mi się, że to jest specjalnie dla mnie.
No dobrze, przestanę się unosić. 🙂
Ooo, Alecko, a gdzieżeś bywała, kiedy Cię nie było?
Dostałam już ( po 1o dniach z ulicy pod tytułem Al. Jerozolimskie na moją ulicę, pół godziny jazdy rowerem) książki, to je jutro wyślę. 🙂
A przesyłki z Krakowa o tydzień wcześniej zamówionej do dziś nie mam. Baaardzo zabawne!
Ja jak zwykle, na posterunku, tylko zajęta roznymi duperelami, mt7. Gdyby to była solidna jedna praca, a nawet dzieło, wręcz twórczość, to byłoby się czym chwalić, dupereli nie lubię, ale raz na jakis czas trzeba się za nie wziąć. Mówiłam Ci Marysiu, zebyś „tabliczkę…” przepłukała z tej zupy, wysuszyła i już!
W Krakowie (krakowskie centusie, wiadomo! 🙂 ) pewnie koni nie podkuli i dlatego dyliżans pocztowy do Warszawy jeszcze nie dotarł 😉
Witaj,
a czy moglabym Cie prosic o pomoc w przetlumaczeniu na gware goralska jednego zdania?
Oto ono:
U nas w gorach mowimy na to – pyszne!
Bede wdzieczna, bo sobie nie radze.
A.
mysha_b pisze: „Niestety wlaczyla sie, czy – niestety automatyczna?”
Niestety automatyczna, a nie autentyczna. 🙂
Ciekawe, kogo Aneta wita i prosi, bo nas tu sporo…
A Witaj, witaj !
Czy górale w ogóle używaja takiego wyrażenia „pyszne” ? Bo z tego co ja kapuję, to górale w ogóle nie używają „sz, cz, ż” i pewnie cegoś jesce.
Anetko, my tu są wielbiciele, czasami trafiają się znawcy.
Może jakiś zajrzy i przetłumaczy, zanim Owczarek ze Słowacji wróci. 🙂
Owczarek mówi: mniam, mniam 🙂
tak mi sie przypomnialo: http://www.youtube.com/watch?v=1uwOL4rB-go
Mysho, u nas wszystko dobrze 🙂
Pozdrawiam wszystkich obecnych i jeszcze nieobecnych 😉
Slysze ,ze w panstwie dunskim,czyli za miedza dobrze sie dzieje!!
U nas ponuro i zimno.Ale chodza wiesci,ze pod koniec tygodnia znowu slonce wroci.Mam,wiec nadzieje,ze juz wkrotce udam sie z motyka ……..
do ogrodu,bo az mnie rece swedza,zeby troszke popracowac w ziemi!!!
Teraz do ……………………kuchni,gary czekaja 😉
Hej-tymczasem 🙂
…w każdym razie w słowniku góralsko-ceprowskim nie ma odpowiednika „pyszne”. Eeeee tam… widocznie górale tego słowa nie uzywają 😉
Plumbum, co nowego w państwie duńskim?
A dobrze sie dzieje, bo mnie kolezanki z lat szkolnych odwiedza :).
Juz mi sie papa chacha na te okolicznosc .
A u nas bylo slonce w zapiatek, i bylismy z motyka i miotla w ogrodzie obejscie uprzatnac… i widac juz skutki. Kwiatki tez juz powylazily, teraz je tylko przed jeleniami trzeba strzec. Wszystko sie powoli zieleni.
No i mam ferie! 😀
Proponuje z fuzja na ganku usiasc,jelenia ustrzelic i bedzie wyzerka na pol roku 😉
Sama musze obmyslic strategie,zeby ochronic moje kwiatuszki ,przed pazurami kotow 🙁 Szkodniki jedne…………………………………………..
mt7-czka mowila o ptaszkach,wiec troszke o nich.W sobote wracalismy z Rotterdamu.Czekajac na swiatlach w srodku miasta,na chodniku pojawil sie piekny bazant.Jak tylko swiatlo dla przechodniow zapalilo sie,przeszedl dostojnym krokiem na druga strone,pokonujac cztery pasy drogi.Piekny byl to widok!! Na szczescie w poblizu nie bylo zadnego kocura 🙂 Ptaszydlo udalo sie na okoliczne tereny uniwersyteckie.Kto wie,moze tam pobiera nauki??????????? 😆
Ps.czy aby w naszej budzie nie koczuje przypadkiem jaki Walenty???
🙂 🙂 🙂
Mnie też się ‚papa chacha’ jak widzę Ciebie Plumbumecko. 🙂
Chciałam Cię zapytać wcześniej, kiedy pisałaś, że nie możesz być położną, czy przy naborze do tej szkoły położnych nie przeprowadzają jakiegoś wstępnego rozeznania kandydatów?
A jak ktoś kilka lat poświęci na naukę, a później się okaże, że nie może wykonywać zawodu z takich przyczyn jak np. kręgosłup, to nie jest w porządku. 🙁
Ucieszyłam się, że jelenie dalej są. Niech będą, niech będą, nawet jak czasami coś Ci podeżrą.
Mówisz, że kwiatki już wychodzą? To dopiero początek lutego, chyba trochę za wcześnie, chociaż chciałabym już wiosnę zobaczyć.
A maluchy jak tam, jeżdża dalej na konikach? 🙂
Całusy Ci przesyłam. (nie ma całuśnej kufy)
Anecko, do czego namawiasz Plumbumeckę, do szczelania szczelbą w jelonki???????!!!!!!!
Protestuję, strajkuję, przykuwam się do choinki. 🙂
He he… Emtesiodemeczko, z moja szkola jest taka historia: Ja ja zaczelam na wlasna reke, bo mi sie zawod spodobal, w miedzyczasie starajac sie o swego rodzaju zasilek dla osob, ktore musza sie przekwalifikowac ze wzgledu na uszczerbek na zdrowiu. No i ci, u ktorych sie staralam doszli do wniosku, ze ten zawod bylby dla mnie zbyt trudny, wiec nie ma sensu placic mi za nauke czegos, czego ich zdaniem i tak nie moglabym wykonywac. Stanelo na tym, ze moge dalej uczyc sie na polozna i zyc powietrzem, albo dostac pokazny jednak zasilek i wybrac cos innego. Wybralam wiec oczywiscie cos innego, choc szkoda bylo. No ale jestem dobrej mysli i mam nadzieje, ze to tez bedzie ciekawe zajecie.
Co do jeleni to jest ich tutaj bardzo duzo, bazantow zreszta tez… i krolikow. I oko ciesza, zwlaszcza dzieciece. Ale to az boli, jak sie czlowiek napracuje w tym ogrodku, a rezultatow nigdy nie ujrzy, wiec sie na te jelenie zloszcze co roku. I wcale bym nie narzekala, gdyby taki jeden z drugim przyszedl i ustrzelil, jak Ana proponuje.
Mamy juz snieguliczki i pierwiosnki, gdzieniegdzie rosna krokusy (u nas nie, przez jelenie wlasnie), wyszly juz tulipany, choc jeszcze nie ma kwiatow. Krzaki rozy i hortensji juz sie zazielenily, wiec widac, ze wiosna idzie. Ale my mamy nasz wlasny mikroklimat, bo zaraz obok cieply golfsztrom przeplywa i wysepke podgrzewa. Dlatego tez prawie nigdy sniegu u nas nie ma.
A dzieci na konikach juz dawno nie byly, bo chorowalismy wszyscy troche i pogoda nie dopisywala. Ale juz sie z kolezanka umowilam, ze jak tylko znajdziemy wolna chwilke, to lecimy jezdzic. Problem w tym, ze tych chwilek jednak malo.
To tyle sprawozdania :).
Dziekuje za zainteresowanie 😉 i pozdrawiam.
Plumbumecko, może jaki gęsty i kolczasty żywopłot posadź. 🙂
Mrrrał!
Blejk Kot wcale nie pisze…
Blejk Kot myśli:
No coś takiego! 😯
Mało to razy słyszałem „Cześć czarnuchu„, „Chodź tu czarnuchu!” albo „Czarnuchu, kolacja!”
Jakoś nigdy mi do głowy nie przyszło żeby się o to obrażać… 😉
Zwłaszcza o to ostatnie :mlask:
A przecież wychodzi na to, że ten mój Kolega to jakiś strrraszliwy rrrasista jest!
Może powinienem nasłać na niego TOZ*?
Tylko za co?
Za „czarrrnucha”? 😆
Eee taaam…
Pozdrrrawiam wieczorrrnie
Blejk Kot
*TOZ = Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami
Przestaniecie o tych kwiatkach?!
Ja jestem na 42 i poł równoleżnika (południowa Franca!), zerknijcie na globus, gdzie Wy – nie denerrrrrrrwujcie mnie (że zapożyczę *rrrr +* od Blejka)! U mnie nocą dopadało 20 cm świeżego puchu na pół metra tego, co jest. Wczoraj było -23C z rana, dzisiaj z rana 1C. Plus. PLUS !!!
Idzie zwariować! 😯
Pozdrowienia od kapishona. Wiesci dobre, ale kapishon zajety! Zjawi się, jak znajdzie chwilę czasu.
Macham do Kapishonka, ale znowu Mieciowa się nie odzywa.
Idę już spać, bo do Babci jutro pora.
Dobrej nocy lub wieczora, jak tam komu wypadnie. 🙂
Alicjo, już bliżej niż dalej do wiosny.
Znowu Ci niedługo te białe wyjrzą spod śniegu.
Pamiętasz:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5156901082823733522
Wspomnę jeszcze moje czarnego kociego, ja przezywałam go tylko Cyrylem, ale nie widziałam, żeby to mu robiło szczególną różnicę.
Głaszczę Cię po główce Blejku, czarny to bardzo wytworny kolor. 🙂
Zebyś wiedziała, Mario. Tylko teraz tam tyle śniegu, że aż się bojam, kiedy wreszcie spłynie. Ale Natura sobie poradzi, a śnieżyczki sobie spokojniutko wychodzą, zamarzaja, wychodzą wyżej, zamarzają… i tak dalej. Wiedzą, co robią 🙂
Wielkie opady śniegu to też nie tak zle. opady sa potrzebne.
Hej, hej! Jezdem z powrotem!
Odwiozlam na lotniosko moja kume i jest mi smutno, ze odjechala. Zobaczylysmy jedna kompletnie boska wystawe (zbiory z Moskwy i Pteresburga), a takze bylysmy na ostatniej probie generalnej w Narodowym na Peterze Handke. Wykupilysmy wszystkie buty w Londynie i moglybysmy teraz konkurowac z Imelda M. Zaliczylysmy pare dobrych knajp.
Jutro powraca proza zycia, ale pod koniec miesiaca przyjedzie Nicole z Paryza i bede czy chce czy nie chce cwiczyla francuski, co polega przede wszystkim na sporym machaniu rekami.
Przeczytalam Wasze wpisy i sie rozmarzylam: jakby to bylo jakbym bedac w Polsce nie spotykala sie z rasizmem w „swojej sferze” jak TesTeq? Np w pracy? w szkole? na uniwersytecie? Wsrod ludzi wyksztalconych i kulturalnych? Piszacych w gazetach? Wystepujacych w telewizji? A nawet takich, ktorzy przychodza do mojego domu i jedza przy moim stole? Jakim bylabym czlowiekiem gdyby rasizm byl mi w zyciu zaoszczedzony jak Testeqowi? Pewnie bylabym zupelnie kim innym. I pewnie tez uwazalabym, ze slowo Murzyn jest w jezyku polskim kompletnie neutralne i mozna tym slowem nazywac psa, tort, truskawki czy kawe.
Murzyn, słowo w Polsce „kompletnie neutralne” lub wręcz przeciwnie, jak np. Arab, arabeska, arabica(kawa), araby(konie!), guma arabska, itd,itp…
A wszystko zależy chyba od intencji, w jakiej jest użyte, a nie od political correctness.
Wiek zywi, wiek uczis, powiadaja Rosjanie. To Arab jest wymienny ze slowem Murzyn? I ma wspolny zrodloslow z arabeska?
arabeska od arabesque=arabski 🙂
„Tionkuju aluzju poniał”! Ja też Cię lubię Helenko! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=xvXyhC27buU&feature=related 🙂
Mt7, odcięło mnie wczoraj od internetu, dlatego dopiero teraz dopowiadam w sprawie zdjęcia. Nie chodziło mi tyle o teściową, ale rozbawiła mnie mina tej mewy. Bo jeśli się przyjrzeć to właśnie taką minę robią niektóre panie w odpowiedzi na komplement 🙂 a jeśli jeszcze wątpią w jego szczerość i bezinteresowność to już zupełnie 😉
http://www.youtube.com/watch?v=BFx1ziayA0k&feature=related 😀
Jedrusiu, jesli Arab jest Murzynem to ja tez jestem Murzynem i poprawnie nalzaloby mnie jednak nazywac Afro-Syberian, Afrosyberyjczykiem. I koniec moich problemow z inna „neutralna” nazwa! 🙂
http://czydziecha.wrzuta.pl/audio/7WGgjXgwsW/andrzej_zaucha_-_badz_moim_natchnieniem 🙂
Widze, ze nastapila zmowa milczenia. Wszyscy dzisiejsze „swieto” maja w wielkiej pogardzie. No i dobrze, kazdy robi tak, jak mu sumienie dyktuje. Wiem co o tym myslicie, bo zostalo to wylozone na tym blogu rok temu. Ale ja bede lamistrajkiem 😀
http://www.wrzuta.pl/audio/lEzIPE993i/hanka_ordonowna_-_milosc_ci_wszystko_wybaczy
A moze… 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=Zq3tVIdeMVY
Co mi tam, pograze sie jeszcze bardziej 😀
http://www.malhanga.com/musicafrancesa/polnareff/love.htm
Dzieki, myshco_b, jak zawsze z przyjemnoscia wysluchalam Twojego wyboru. Ja tam kocham Walentynki!
mysho-b pytalam wczoraj,czy przypadkiem biwakuje u nas jaki Walenty??
Odzewu nie bylo 🙁 A ja tak sama (dzisiaj) !!!!!!!!!!!!!
Kwiatow niet,prezentow takoz…………….chociaz „mjuzik” poslucham 😉
Ale nie moge tak bardzo narzekac,bo troszke wakacjii mielismy.Syn wyjechal,a my z mezem postanowilismy „byczec” sie cala geba 😆
Niczego nie gotowalismy.Jedlismy wszystko i nic.To Nic,to glownie „fuj footy”.
A jak glod nas przycisnal,dopychalismy sie czipsami i lodami(hahaha)!!Zupelnie jak smarkacze,ale jutro powrot do normalnosci.Dobre zawsze krotko trwa 😉
Ps. ………..a z jeleniami,plumbum trzeba cos zrobic!! Myslalas o posadzeniu jalowca???W kazdym badz razie,cos kolczastego!!!!!!!
Pozdrawiam wszystkich buda-gosci 🙂
Jakby cieplej sie w Budzie zrobilo. Dzieki Wam Dziewczyny 🙂
Ana, ja tez sama sobie kwiatki przynioslam – podziele sie z Toba.
Heleno, Ty tez wstaw sobie do wazonika. Skromne, ale moje ulubione, najulubiensze 🙂
http://images1.fotosik.pl:80/81/0068186f762053fb.jpg
Komu brak Walentego, zapraszam na granie u mnie 😉 Buziaki wszystkim 😀
Ana, a czemu jalowiec? I ile go? bo mam 70m biezacych plotu 🙂
Wieczorem wrzuce zdjecia moich zieleninek.
Narazie.
Rozkoszny, rozkoszny wazonik z tego wyszedl.
Mam miniaturowe brateczki w skrzynce za oknem w kuchni (viola tricolor). Z jakiegos powodu zolte zniknely (nie kwitna tylko rosna zielone), a zostaly niebiesko zolte.Zapewne mialo to cos wspolnego z tym, ze trzeba jednak codziennie obrywac te przelwitle, a u mnie roznie bywalo. No, ale jednak kwitna i ciesza dusze.
Karmelkowy wiersz
Bywało dawniej, przed laty,
Sypałem wiersze i kwiaty
Wszystkim dziewczątkom.
Bom myślał, o piękne panie,
Że kwiat lub słowo zostanie
Dla was pamiątką.
Wierzyłem – zwyczajnie – młody
Że jeszcze nie wyszło z mody
Myśleć i czuć.
Że trochę serca kobiecie
Świetnej kariery na świecie
Nie może psuć.
Aniołków brałem na serio
I z śmieszną donkiszoterią
Wielbiłem lalki.
I gotów byłem, o zgrozo,
Za Dulcyneę z Tobozo
Stanąć do walki!
Lecz dziś komedię salonu,
Jak człowiek dobrego tonu,
Na wylot znam;
Z serca pożytek niewielki,
Więc mam w zapasie karmelki,
Dla dam. 🙂
(-)A.Asnyk
Jędrzej daje (pod Asnyka się podszywając 😉 ), ale… chwilowo niedostępne 😆
A jeśli dama karmelków nie jada, to co? 😯
A jeśli Dama karmelków nie jada, to dostanie…wiosennego kwiatuszka! 🙂
Myshecko, co Ty opowiadasz?
Z samego rana Jędrzej zaplikował nam piosenkę o Babach, które łyżkami by jadł, a Ty mółwisz, że ignorujemy Walentynki?
Ja przed wyjściem wrzuciłam w odpowiedzi: nikt mi nie jest miły tak, jak Ty.
Ja Cię sorry, chyba nie słuchałaś? 🙂
A co Damy przygotowały dla Dżentelmenów? 😀
Koniec żartów.
Proszę miłośc do śmierci:
http://pl.youtube.com/watch?v=yuLb7QwfOOw&feature=related
http://pl.youtube.com/watch?v=FVeFPGap5Po
http://pl.youtube.com/watch?v=IrChksgOnGM&feature=related
http://pl.youtube.com/watch?v=Zs0GxLL–u8
http://pl.youtube.com/watch?v=HIe_urd7I-g&feature=related
http://pl.youtube.com/watch?v=Cbiey9Z-CjI
Koniec.
http://www.wrzuta.pl/audio/mRxk2EUAlV/henry_mancini_-_a_time_for_us_piano_love_theme_from_romeo_and_juliet
Zamieniłam sceny, trudno.
Pani Dorota mówi, że to wesołe święto, a ja smutków naprzędłam, ale jakich pięknych.
Wszyscy już świętują chyba, to ja nie przeszkadzam. 🙂
plumbum- mysle,ze lepszy bylby berberys.Chodzi o to,zeby byly dosc duze kolce.One na pewno bylyby dobra zapora przed jeleniami.Jak sobie morduchy troche pokluja,to nie beda objadac Twoich kwiatkow!!!
Nie jestem ekspertem,ale moze posadzenie takich krzakow cos da???
Pozdrawiam 🙂
mysho-b za kwiatki wielkie dzieki !! Wieczor byl calkiem udany.Zapalilam swieczki i posluchalam Waszych piosenek,teraz dopijam szklaneczke wina-za Wasze Zdrowie!!! 🙂 🙂
Nieprawda, że wszyscy świętują. Ja nie mogę, bo zauważyłem, że co chwila włażą tutaj jakieś jelenie. Owcarek wyjechał, a koty przecież rewiru nie obiegną i nie obszczekają jak należy, więc muszę popracować.
Ale nasza rasa już tak ma. Mama twierdzi, że zacząłem pilnować obejścia mając 10 tygodni i to mi już zostało 🙂
Uherski!
Ty mnie nie denerwuj! Bo jak ja Ci podeślę moje pejzaże, to patrząc, zmarzniesz! No! A krokusy to ja około maja Ci wyslę z mojego ogródka, o ile śniegi stopnieją.
Bobik, nie przepracowywuj się, chłopie 🙂
Ah! I jeszcze cos ! Plumbum, zrób, jak Ana radzi, a ja Ci poradzę jeszcze, że berberys jest prześliczny zimą ze swoimi czerwonymi jagódkami. A kolce to ma okropne!
http://www.youtube.com/watch?v=5NqqfkA8lIw
Dobranoc! 🙂
Dobranoc! 🙂
Aliecko, co ty taka seriozna? 😉
Idę już pospać, a u Ciebie młody jeszcze dzień.
Przyjemnego wieczoru Ci życzę.
Ciekawe, czy Bobik widział tańczącego Badzielecka?
Masz rację Bobiczku, nie można bez ogona porządnie okazać radości.
Śpij dobrze. 🙂
Niezly ten likier melonowy 😀 Garou&spolka tez niczego sobie 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=KUXGVfmrEN4&feature=related
Mozna porownac 🙁
Ale za to jest na czym oko zawiesic 🙂 (Katedra Notre Dame)
http://pl.youtube.com/watch?v=U7rSCvimFrQ
Widzę wszyscy w naszym klubie
Siedzą ciągle na jutubie,
A mi chwieje się już głowa –
Smadny Mnich i Jałowcowa.
Aby nie odstawiać zbyt gwałtownie walentynkowych achów i ochów 🙂
tradycyjnie więc z jutuba
coś się ściągnąć pewnie uda
http://pl.youtube.com/watch?v=xI1D5EAfkUc
Anna Szałapak – Duet miłosny pchły i słonia 🙂
Witojcie! Krucafuks! Nimo polskik literek na tym slowackim komputrze! Niekze ta. Moi ostomili, mom nadzieje, ze zapasy jalowcowej i Smadnego jesce sie nie skoncyly. W przyslym tyzniu odezwe sie juz spod samiuckiego Turbacza! Trzymojcie sie 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Wow, Ooooooowczaaaarek 🙂 🙂 🙂
Niektórzy wyjadają (Smadnego i jałowcową), że hej!!! 😉
Ale inni się znów odchudzają. Więc jest równowaga w Budzie. Nie martw się i odpoczywaj zdrowo! 🙂
Emi.
Świetne! 😆
Nie widziałam tego, muszę sobie przejrzeć inne. 🙂
Macham do Owczarka. Spoko, ormo czuwa! 😀
Miło mi, że się podoba 🙂
to jeden z moich ulubionych duetów, z gatunku uczuciowo zaangażowanych 🙂
Temat miłości nieodwzajemnionej słonia do pchły poruszył także Jan Brzechwa w Pchle Szachrajce! 🙂
(…)
Pchle zachciało się brewerii,
Poszła więc do menażerii.
Właśnie słoń po drodze dreptał,
Pchły o mało nie rozdeptał.
Patrzy: Cóż to za ździebełko?
„Co tu robisz, pani Pchełko?”
Pchła stuknęła parasolką:
„Jestem pchłą, lecz przy tym Polką!
Żądam większej galanterii,
Panie słoniu z menażerii!”
Słoń pokręcił grzecznie trąbą
I powiada: „Jestem Jombo,
Przyjechałem tu z Colombo.”
Rzecze na to Pchła do słonia:
„A ja jestem rodem z Błonia,
Tam plantację mam wzorową,
Sadzę na niej kość słoniową.
Obok domu dla kaprysu
Trzymam stale sto tygrysów,
Sto kangurów, sto lampartów,
Ze mną, panie, nie ma żartów!”
Słoń pokręcił trąbą grzecznie:
„Rzeczywiście niebezpiecznie.”
Potem upadł na kolana
I powiedział: „Ukochana,
Takiej właśnie pragnie żony
Jombo, sługa uniżony.”
Pchła usiadła mu na karku,
Przejechała się po parku,
Wreszcie rzekła: „Drogi Jombo,
Imponujesz mi swą trąbą,
Ale tylko trąbą. Zaczem
Możesz zostać mym trębaczem.”
Zaczem rąbka Wam uchylę
śnieg pada niczym motyle. 🙁
A takie słońce świeciło ranem
i okładało duszę balsamem. 🙂
Ja na wiosnę czekam.
Zaraz Alicja mi trochę śniegu zaproponuje. 😆
No a jak. Znowu z 5 cm spadło. Proponuje wszystkim, a nikt nie chce brać 🙁
Na szczęście dzisiaj 15 lutego, czyli bliżej, niz dalej. Za bardzo się nie rozpędzam, bo pamiętam zawieruchę okropną sprzed paru lat, a był to koniec kwietnia.
Chyba powinniśmy sie zrzucic Owczarkowi na jakiegoś laptopa, licho wie, gdzie on się tam zakradł do jakiegoś komputra, a gdyby go ktoś nakrył?!
Idę sprawdzić kalendarz, bo coś dawno żadnej imprezy w Budzie nie było, czy myśmy czegoś nie przegapili aby?
No, dotarłam… Lepiej późno niż wcale! Mieciowy wypuszczony już ze szpitala, więc zaraz można odpalić silniki i wioooooo! na moją stronę Turbacza 🙂 Tam ponoć delikatnie posypuje śnieżek, więc jest duża szansa na fotki z niedzielnych wyścigów kumoterek!
Alicjo w niedzielę Blejku stawia smadnego, bo to światowy Dzień Kota!
No dobra, gatki i kitiket dla Miautamekiego spakowane, okulary wyczyszczone, komu w drogę, temu… (no właśnie co?) Jadę!… a w Radomiu jak zwykle popatrzę za Motylkiem…
Komputerek jest, więc się do Was uśmiechnę po przyjeździe do domku.
Póki co, miłego początku zapiątku 🙂
Ps. a to z niedzielnej wyprawy na Gubałówkę z przyległościami i do Witowa. Niestety nie umiem ustawić porządnie aparatu, więc troszkę za ciemne 🙁
http://picasaweb.google.pl/mieciowa/Zakopane022008
Jak ma byc Swiatowy Dzien Kota, to chyba KOTOM wlasnie nalezy stawiac, a nie odwrotnie? Czy na Dzien Kobiet kobiety stawiaja czy im jest stawiane? Czy na Dzien Filatelisty to filatelosci rozdaja znaczki?
Cos tu, Mieciowo, zamotalas Pani.
Pickwicku,
nie nerwuj się, toż Mieciowa dopiero co swojego odebrała ze szpitala.
Oczywiście, że SOLENIZANT/JUBILAT stawia!!!
Nam zreszta tak po prawdzie to żadna różnica, byle tylko celebrować 😉
Pomachaj Mieciowo Motylkowi w okolicach Radomia, może do nas wróci? Wiosna za płotem podobno (gdzie wiosna, to wiosna, nie u mnie…)
P.S. A co Kotom stawiać, Pickwicku?!
Pikuś nie nerwujsja 😉
A jak obchodzisz urodziny, to co, może goście tort i kanapki przynoszą ze sobą??
Teraz naprawde już zmykam, bo korki coraz większe.
Buźka do nocki 😀
… a dlaczego ja nie mam w Kalendarzu Budy zanotowanego Swiatowego Dnia Kota?! A gdzie Swiatowy Dzień Psa w takim razie? A pchła nie ma swojego Dnia?!
http://blog.draakhan.info/2006/02/17/swiatowy-dzien-kota/
O kocie
Na płot, co własnym swoim płoctwem przerażony
Wyziorne szczerzy dziury w sen o niedopłocie,
Kot, kocurzak miauczurny, wlazł w psocie-łaskocie
I podwójnym niekotem ściga cień zielony.
A ty płotem, kociugo, chwiej,
A ty kotem, płociugo, hej!
Bezślepia, których nie ma, mrużąc w nieistowia
Wikłające się w plątwie śpiewnego mruczywa,
Dziewczynę-rozbiodrzynę pod pierzynę wzywa
Na bezdosyt całunkow i męke ustowia.
A ty płotem, kociugo, chwiej,
A ty kotem, płociugo, hej! 🙂
(-) Julian Tuwim 🙂
emi,
to jest cuuuuudne 😀 Zakochalam sie w tej pioseneczce od pierwszego wejrzenia/uslyszenia i od tej pory zawsze budzi we mnie uczucie nieopisanej tkliwosci 🙂
Jedrzeju,
Twoj cytacik z Brzechwy tez smaczny 😀
Pokretne argumenty.
Ale niech bedzie. Postawie Wam, ale nie dlatego ze musze, tylko dlatego, ze taki jest moj kaprys i dlatego, ze stac mnie na gest. Whiskas OK? Czy wolicie sucha Science Diet for Seniors?
A ten Tuwim to chyba jako Lesmian?
Mieciowo,
ciesze sie Twoja radoscia, ze Mieciowy juz ma sie dobrze 🙂
I dziekuje za informacje o Dniu Kota. Gdybym przegapila moja nie darowalaby mi tego nigdy. A potrafi dac odczuc swoje niezadowolenie bardzo bolesnie. Nie zaluje ani pazurow, ani zebow. Ale poza tym slodkie stworzenie 😀
Cieszę się, jak nie wiem co! 😀
Mieciowy polepszony, Mieteckowa w humorze powróciła na nasze łono. Zaraz sobie obejrzę zdjęcia i poczytam dalej, tylko mam pytanie:
– jakie gatki dla kota? 😯 😆
Dokładnie rzecz biorąc, to Tuwimowska parodia „Wlazł kotka” a la Leśmian 😀
Pickwicku, a myślałam, że Twoją strawą są bażanty? 😆
Pikuś, widać, że jesteś nietutejszy.
Solenizant dostaje prezenty i stawia, niekoniecznie oczy w słup. 😀
Dobrze, dobrze; Tuwim parodiował Leśmiana, całe szczęście,że nie kota… 😉
Hau!
Podobno tytuł wiersza:
Jak Bolesław Leśmian napisałby wierszyk „Wlazł kotek na płotek”
Moja strawa. Pani Dorotecko, faktycznie sa bazanty i lososie, takze kury organiczne, krewetki z Hondurasu oraz – w moim wypadku rice pudding, a w brata – sconesy. Ale gosciom wygodniej bedzie podac puszke i sucharki. Mam ich duzy zapas na wszelki wypadek. Dzien Kota mozna od biedy uznac za wszelki wypadek. Nie sa to urodziny. Nie jest to jubileusz zaadoptowania Naszej. Nie jestem zatem solenizantem. Dzien Kota ustanowiony zostal po to by oddac Kotu czesc, by zlozyc mu hold, by podziekowac Losowi, ze jest. Zatem bazanty i lososie powinny do domu naplywac, nie odplywac.
Jak przyjemnie popatrzeć na kawałek innego świata, dzięki Mietecko. Poproszę o więcej!
Skopiowałam sobie dwie z barankami młodymi. 🙂
W pełni Cię popieram Pikusiu, to zaadoptowana Wasza powinna złożyć Wam należne dary ofiarne w podzięce.
Jest oczywistą oczywistością, że byt doskonały nie potrzebuje święta, żeby się o tym przekonać. On wie.
To wielbiciele potrzebują specjalnej okazji dla wyrażenia swojego zachwytu.
Bardzo Cię przepraszam, jako niedoskonałe stworzenie nie jarzę tak szybko, jak Ty. 😆
Alicjo, Ty nie zadawaj tak nierozważnych pytań (15:58) !
Przy Was rozwiewaja sie najczarniejsze chmury. Usmialam sie 😀 Dzieki 🙂
Jakie nierozważne, jakie nierozważne, mt7?! Całkiem uzasadnione pytanie! Wszak pchła to też istota!!!
04.10 – imieniny Franciszki i Bobika, rocznica slubu baby, Swiatowy Dzien Zwierzat
Na szczęście zajrzałam do kalendarza. No dobra, ale dlaczego koty się wysferzyły i maja osobny dzień?! Niech Pickwick to wytłumaczy, byle mądrze, bo to jakoś wbrew, zwierzęta to zwierzęta, kot, pies, pchła i krowa, o reszcie nie wspominam. A walenie?! 😯
Alicjo, nie czytasz dostatecznie przytomnie.
KOT JEST BYTEM DOSKONAŁYM.
To wszystko wyjaśnia chyba. 🙂
Powiem tak: wężykiem, wężykiem!
Oczywiście, że zwierzęta to zwierzęta, a personel też człowiek, ale co to ma wspólnego z doskonałością.
Dla wątpiących:
http://www.koty.ilife.pl/porady/kot.jpg
😆
…eeee tam. Nie ma bytów doskonałych. Nie wmawiajcie mi choroby!!!
A;ocjo
Byty dziela sie na doskonale (Houyhnhnmy) i brudne i prymitywne (Yahoo)
Tu jest opis Gilwera jego spotkania z bytem doskonalym, kiedy juz troche opanowal jezyk miau-niau:
My Master was eager to learn from where I came, how I acquired those Appearances of Reason, which I discovered in all my Actions, and to know my Story from my own Mouth, which he hoped he should soon do by the great Proficiency I made in learning and pronouncing their Words and Sentences. To help my Memory, I formed all I learned into the English Alphabet, and wrote the Words down with the Translations. This last, after some time I ventured to do in my Master’s Presence. It cost me much Trouble to explain to him what I was doing; for the Inhabitants have not the least idea of Books or Literature.
Koty naleza do plemienia Houy,,,etc i dlatego Specjalny Dzien Kota jest czyms oczywistym.
Wszystkie BYTY są doskonałe w takim razie i nie ściemniaj tu nam, Pickwicku.
I owszem, szanujemy Twoje kotostwo, ale bez przesadyzmu, OK ? 🙂
Watch your tongue, Alicjo. Kot, jak poeta, pamieta!
Krucafuks! To Pickwick jest koniem? A koń jaki jest, każdy widzi… 😉
A o roznych figurach retorycznycg slyszales? O metaforach?
Oczywiscie ze Swift musial ukryc kota pod postacia konia, ale to dlatego, ze koty byly w tamtych czasach przesladowane: za rzekoime przerabianie szczeniat na mace, choc jako zywo zaden kot macy nie jadal. Co innego sconesy, jak moj brat.
Swift nie chcial aby sie jakiemu kotu krzywda stala.
Alicjo, ja – żeby zwiększyć liczbę okazji do imprezowania – zapodawałem gdzieś nieśmiało jakieś ważne daty z mojego życiorysu. Chyba to było na samym końcu wpisu Małyszowego, tylko o takiej dzikiej porze, że pewnie już nikt nie przeczytał.
A o Dzień Psa się nie upominam. Imieniny Wszej Zwierzyny 4.10 zupełnie mi wystarczają, bo solenizantów będzie wtedy mnóstwo i zabawa zapewne przednia. No i Francesco w taki dzień chyba też się z budą smadnego napije. 🙂
Przeczytałem właśnie przyczynek historyczny Pickwicka i muszę coś dodać z psiej strony. Otóż, w określonych kręgach psów, zwłaszcza gończych, przekonanie o przerabianiu szczeniąt na macę przez koty jest niestety wciąż jeszcze bardzo rozpowszechnione. Nie do pomyślenia jest jednak, żeby w tę brednię uwierzył np. border collie, australian shepherd albo uczciwy mieszaniec.
Wiodącą rolę w prześladowaniach kotów odgrywali… no właśnie, kto? Jako żywo żaden pies nie przywiązywał kotom puszek do ogonów, ani nie posyłał ich na stos razem z czarownicami. Owszem, podszept instynktu sprawiał czasem, że któryś z moich pobratymców pogonił kotu kota, ale wobec wyżej wspomnianych potworności jest to doprawdy (za przeproszeniem) mały pikuś.
Jadanie macy posmarowanej pastą z tuńczyka przez koty triobriandzkie zostało opisane przez M.A. Linowskiego i wśród naukowców wydaje się nie budzić wątpliwości, fakt ten jednak nie ma nic wspólnego z zaginięciami szczeniąt i rzekomymi torturami zadawanymi im przez koty.
Reasumując: ukrycie kota pod postacią konia w kontekście historycznym było uzasadnione, prześladowania kotów były faktem, ale psy i tak wychodzą z tej całej historii obronną łapą!
Dziekuje, Bobby. Ponad wiek rozumne szczenie.
No dobra… kot, pies, koń, a gdzie ja?! Ja to nikto?!
Bobiku,
a w kalendarzu sa zapisane wszystkie Twoje imprezy , ino zajrzyj! My takich tam bynajmniej nie omijamy!
Alicjo, ze wstydem wyznaję, że nie wiem jak zajrzeć do budowego kalendarza. Pokornie proszę o instrukcję.
A gdzie Ty, to przecież jasne. U prymatów! Zejście z drzewa nie oznacza automatycznie odpiłowania się od korzeni! 🙂
Bobiku, kliknij w czerwoną nazwę „Alicja” i znajdziesz się na stronie naszej budy na serwerze Alicji.
Czerwony kolor w nazwie oznacza, że przy logowaniu do komentarza podano adres strony www.
Jak wejdziesz na serwer alicji to zobaczysz różne szufladki., jedne się rozwijają inne nie.
Parę stopni od góry jest „Kalendarz.html”
Są tam wiersze, zdjęcia, konstytucja i mnogo, mnogo drugich. 🙂
Do Alicji:
Jak to kim jesteś? Jesteś jedyną, niepowtarzalną Alicją, możesz być kim chcesz, ale drugiej takiej Alicji nie będzie.
O tym, że jesteś niezastąpiona nawet nie wspominam.
Trzymaj się ciepło. 😀
A mój syn napisał mi, że w tej Andaluzji jest 22 C i kwitną kwiaty i pomarańcze wiszą na drzewach.
Może trzeba było wybrać inny kraj, hę?
🙁 różności są na stronie Alicji, a nie w kalendarzu.
Głupoty piszę, idę spać, bo jutro w drogę na Bródno pora.
Pa!
Alicjo. na innej stronie zauważyłem. czym można sprawić Ci przyjemność. Pasuje?
http://de.youtube.com/watch?v=kRL0rKkRkk0&feature=related
O.K., inna wersja, ale tak zmysłowa, że chyba nie potępisz? 🙂
Bobik,
co Ty, ja to się cieszę byle czym, a co dopiero tym! 🙂
Nowyś, a zapomnieliśmy (starzy) zapodać adres Budy:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/
Tam są różności. W tym Smadny i jałowcowa tyż:)
Z jednym się zgodzę bezwarunkowo; z bezwzględną niepowtarzalnością bytu zwanego potocznie Alicją! 🙂
O rany! Maszyna nam się wieczorem „zawiesiła”, przez co umknęła nam ciekawa dyskusja!
Ale dzisiaj, po przebudzeniu i poczytaniu pomyślałam sobie, że metafora, to wygodny i powszechnie stosowany sposób na…”odwracanie konia ogonem”. 😉
I jeszcze taki cytat…
Jacek Kaczmarski
Podróże Guliwera. Houyhnhnm
Jak wstyd jest żyć wśród pięknych koni
Podstępnym, człekożerczym życiem;
Miast doskonałość z nimi gonić –
Po łokcie babrać się w korycie.
Czuć wyższość ich i dostojeństwo,
Ich wzrok z wybaczającym żalem
I własnej duszy bezeceństwo
Wychwalać jak dekalog zalet.
Ich ruchy płynne, czyste kształty,
Ich myśli pełne prostych treści
Ja – Jahus brudny i włochaty
Potrafię zniszczyć i zbezcześcić.
A co potrafię, to uczynię
Bo taka moja jest natura.
Zło w mojej krwi, jad w mojej ślinie
A czynem rządzi wstyd i uraz.
Zresztą niwecząc to, co żywe
I rozkoszując się niszczeniem
Wszak człowieczeństwo swe odkrywam
I budzi we mnie się sumienie!
Płaczę nad tym, co doskonałe
I nienawidzę w sobie złego –
Więc tęsknię znów za ideałem
Dążąc do – unicestwionego.
Com widział, myślał – tom opisał
I bluźnią bliźni, żem ich zbrudził,
Mówią – zgorzkniały egoista
Który nie cierpi wszystkich ludzi.
Gorzki egoizm – cecha płocha,
Ale niech będzie. Pod warunkiem:
Nie pisałbym, gdybym nie kochał
Człowieka. Lecz poza gatunkiem.
Nie znalem tego wiersza bl.p. pana Kaczmarskiego, ale kiedy pisze on o „ruchach plynnych, czystych ksztaltach” to oczywiscie trafia w setke. The Perfection of Nature – powiada pan Swift. Czyli Koty pod plaszczykiem parzystokopytnych.
Znam zupelnie inny wiersz zrodzoiny z lektury Podrozy do Krainy Houyhnhnm, pana Milosza, zaczynajacy sie od slow: Do ciebie zwracam sie, Dziekanie/proszac o madra rade twoja… Moze ktos przypomni.
DO JONATHANA SWIFTA
Do ciebie zwracam się, dziekanie,
Prosząc o dobre rady twoje.
Na tak nieczęste powitanie
Żadną się chlubą nie przystroję.
Widzę ocean zielonkawy,
Jak pianą bije w brzeg skalisty
I w białych palcach tej oprawy
Szmaragdem połyskują wyspy.
Mieni się kamień fioletowy
Ponad Irlandią torfowiska
I w domach pod hukaniem sowy
Rynka w kominie kaszą pryska.
Srebro wyszycia, błysk peruki
I gęsie pióro mapę kryśli
Dla pouczenia i dla sztuki.
Zawsze nie w tej, co sądzą, myśli.
Według tej mapy, znak po znaku,
Mój okręt odnajdywał skróty.
Zwiedziłem ziemie Brobdingnagu
I nie minąłem wysp Laputy.
Poznałem także plemię Jahu,
Co wielbi własne ekskrementy,
Żyjący w niewolniczym strachu
Donosicielski ród wyklęty.
Życie się moje przełamało
Na fazy najzupełniej różne,
Solą burz morskich w serce wiało,
Lecz nie jest jeszcze całkiem próżne.
Niepojętego zaślepienia
Na oczach nie nosiłem wstążki.
I szczera wściekłość opromienia
Moje rozliczne obowiązki.
Ty możesz wskazać mi, dziekanie,
Jak się ten płyn przedziwny stwarza,
Że prócz inkaustu pozostaje
Coś więcej na dnie kałamarza.
Daj mi sekrety swego wieku,
Abym nie krzywił się obleśnie,
Jak ci, co prawią o człowieku
I tylko cicho skomlą we śnie.
Odbity w lustrze Xiążę raczy
Chcieć pochwał swoich rymopisów
I kupry chylą w tył dworacy
Rzędami Whigów i Torysów.
Xiążę, dziekanie, zwykle błądzi,
Choć za nim racja jest i siła.
Prztyczek ze sławy go wytrąci
I w piekło kartoteki zsyła.
Trwalszy twój dom pod krzykiem sowy,
Gdzie noc irlandzkie sypie deszcze,
Niż grymas książąt marmurowy
I drzewka lauru przypochlebcze.
Dotychczas mówią twoje usta:
Rzecz ludzka nie jest zakończona.
Kto dziejów doskonałość uzna,
Bezbronną śmiercią niechaj skona.
Odwagi synu! Bierz okręty,
Na linach śmieszną flotę prowadź
I mrówczych mocarstw dawne błędy
Obszarom chmur daj kamienować.
Dopóki niebo jest i ziemia
Dla nowych Miast gotuj przystanie.
Poza tym nie ma wybaczenia.
Będę się starać, mój dziekanie.
No! Dziek,i Fredziu. Nasza powiada, ze nie ma piekniejszego wiersza pana Milosza i madrzejszego. I ma swoje ulubione strify w tym wierszu : Jak sie ten plyn przedziwny stwarza, ze procz inkaustu pozostaje cos wiecej n dnie kalamarza?
I jeszcze: Wedle tej mapy znak po znaku moj okret odnajdywal skroty…
Czy jest w polskiej literaturze XX w. wiersz piekniejszy niz ten?
Nie znam sie na wierszach. Powtarzam tylko za Nasza.
(…)
„Poznałem także plemię Jahu,
Co wielbi własne ekskrementy,
Żyjący w niewolniczym strachu
Donosicielski ród wyklęty.”
Tak, trochę przewrotnie wielbiąc Mistrza, pisał Miłosz…
Ja, w dzieciństwie, poznałem Podróże Guliwera okrojone do przygód z Liliputami i Olbrzymami.
Znacznie później przeczytałem całość i wtedy opowieść o krainie szlachetnych i mądrych Houyhnhnmów oraz głupich i obrzydliwych Yahoosach kojarzyła mi się dosyć jednoznacznie i raczej niewesoło…
Zawsze w historii byli mądrzy i szlachetni Panowie i głupi i paskudni niewolnicy.
Dlatego też tak przejmujące jest spojrzenie J.K z pozycji niewolnika w górę, na tych wspaniałych…
Zresztą nie w tym podziale jest, moim zdaniem, sedno sprawy. Ważne jest to, kto się z tymi Wspaniałymi utożsamiał; raz to były konie, innym razem koty, a kiedy indziej zupełnie ktoś inny…
Jednak wszyscy mieli jedną cechę wspólną, czuli pogardę do paskudnych Yahoo ale koniecznie chcieli nad nimi panować.
Hej!
I jeszcze jedno ważne zdanie z Milosza…
(…)
„Rzecz ludzka nie jest zakończona.
Kto dziejów doskonałość uzna,
Bezbronną śmiercią niechaj skona.”
I pomyslec, ze ci Anglicy mieli juz na przelomie XVII i XVIII wieku takich prozaikow jak Swift i D.Defoe. A zaraz potem Samuel Johnson!
Eeech!
Jedrek, plemienia Yahoo ani u Swifta, a nie u Milosza nie sposob traktowac „klasowo”. Milosz piszac o Yahoo (wiersz powstal w 1947 r.) mial na mysli, slusznie czy nie slusznie, swoich rodakow, nie koniecznie z nizszych intelektualnie sfer, o endecji glownie.To ona „wielbi wlasne ekskrementy”, do dzis jej to nie przeszlo. Kiedys rozmawialismy o tym, ponad cwierc wieku temu, w Kalifornii. Wspomina o tym tez gdzies w ksiazce „Podroozny Swiata” – wielogodzinnych rozmowach przeprowzdzonych z poeta przez moja Renatke (wtedy pod pseudonimem Ewa Czarnecka), ktora przez pare lat byla jego sekretarzem piszac jednoczesnie monografie o Miloszu, dzis juz klasyczna. Szukam tego na polkach i szukam i znalezc nie moge.
I jeszcze, Jedrek: Houynhnhnm nie sa Rasa Panow, bron Boze, jak zdaje sie to rozumiesz. Sa Doskonaloscia Natury.
W tym momencie mniej mnie interesuje, co Miłosz miał na myśli; bardziej, co Swift!
Nie wdając się w inne interpretacyjne paralele, można by powiedzieć, za ideologami innego totalitaryzmu, że Swift był ideologiem brytyjskiego kolonializmu! 😉
Jedrek, przepraszam Cie najmocniej, ale powiedzenie, ze Swift byl „ideologiem brytyjskiego kolnializmu” to straszliwe dyby smolone.
Znalazlam Ci tu, w kaspulce ze strony o Podrozach Guliwera:
„Despite his earlier intention of remaining at home, Gulliver returns to sea where his crew was captured by Dutch and Japanese pirates in order to force them to become pirates also. He is abandoned in a landing boat and comes first upon a race of (apparently) hideous deformed creatures to which he conceives a violent antipathy. Shortly thereafter he meets a horse and comes to understand that the horses (in their language Houyhnhnm or „the perfection of nature”) are the rulers and the deformed creatures („Yahoos”) are human beings in their basest form. Gulliver becomes a member of the horse’s household, and comes to both admire and emulate the Houyhnhnms and their lifestyle, rejecting humans as merely Yahoos endowed with some semblance of reason which they only use to exacerbate and add to the vices Nature gave them. However, an Assembly of the Houyhnhnms rules that Gulliver, a Yahoo with some semblance of reason, is a danger to their civilization and he is expelled. He is then rescued, against his will, by a Portuguese ship that returns him to his home in England. However, he is unable to reconcile himself to living among Yahoos; he becomes a recluse, remaining in his house, largely avoiding his family, and spending several hours a day speaking with the horses in his stables.”
Heleno!
1. Każda „Rasa Panów” uważa się za doskonałość natury.
2. Te „duby smalone”, to nie mój wymysł, a właściwie cytat z dosyć zamierzchłej przeszłości.
3. Coś jednak musi „być na rzeczy”, bo słowa:
„…the deformed creatures (?Yahoos?) are human beings in their basest form”, brzmią jak kwestie Robinsona Crusoe o dzikich lub Amerykanów o Indianach.
I to, naprawdę, byłoby na tyle… 😉
„In their basest form” znaczy : w swej najpodlejszej, najnikczemniejszej postaci. Chodzi oczywoscie o czlwiekczenstwo. Autor nie pozostawia tu NAJMNIEJSZEJ watpkiwosci.
I dlatego kiedy Guliwer uswiadamia sobie czym jest czlowieczenstwo w swej najpodlejszej postaci, nie chce juz byc czlowiekiem. Nie chce wracac do swiata ludzi w swojej ojczyznie, a kiedy jest SILA wywieziony z Krainy H., zamyka sie w sobie, chowa sie w zamknietym pokoju, unika rodziny i przyjaciol i codziennie spedza po kilka godzin w stajni rozmawiajac z konmi. Taka jest wizja czlowieczenstwa u Swifta.
I nigdzie, nigdzie w Podrozach Guliwera nie slawi on zadnego kolonializmu – pomysl jest kompletnie oblakany, jesli sie czytalo ksiazke..
Guliwer zaczyna swe podroze jako naiwny optymista, ale popada w coraz glebsze przygnebienie przygladajac sie blizej systemom politycznym, ideologiom i nade wszystko czlowiekowi. Dlatego na koncu jest takim mizantropem i samotnikiem.
Przeczytaj te ksiazke jeszcze raz, bo z jakichs powodow jest ona aktualna do dzis.
I bylabym tez ostrozna, Jedrku, z przypisywaniem Robinsonowi Crusoe tych wszystkich glupot, ktorymi opatrywane bytly wstepy do tej powiesci w czasach komuny. Ja na szczescie olewalam wstepy i czytalam samodzielnie – pierwszy raz w wieku 9 lat. I pozniej wiele razy wracalam i do Gulliwera i do Robinsona.
No, to jeszcze cytat z Guliwera. Polskie tłumaczenie wzięte z Polskiej Bibliteki Internetowej, str.110:
„Wyznaję, że to, co tu mówię, nie tyczy się narodu angielskiego, który w zakładaniu osad zawsze okazywał swoją mądrość i sprawiedliwość i może w tej mierze służyć za wzór całej Europie. Wiadomo, jaka jest nasza gorliwość w zakładaniu religii chrześcijańskiej w krajach nowo odkrytych i szczęśliwie objętych, że dla wprowadzenia tam praw chrześcijańskich staramy się posyłać pasterzy pobożnych i przykładnych, ludzi obyczajnych i cnotliwych, kobiety i panienki nieposzlakowane, wodzów dobrych, sędziów sprawiedliwych, a nade wszystko rządców doświadczonej poczciwości, którzy szczęśliwość budują na szczęśliwości mieszkańców, którzy żadnego nie popełniają okrucieństwa, których nie pociąga ani łakomstwo, ani
ambicja, ani chciwość, ale jedyną ich troską jest chwała i pożytek Króla Pana naszego.”
Amen.
Tłumaczenie anonimowe z 1784 r., nie z czasów komuny…
I nie dostrzegasz w tym cytacie jakze zgryzliwej ironii? Caly w tym Swift!
Polecam Ci, Jedrku, poemat, ktory napisal Swift na wypadek wlasnej smierci, „zeby przyjaciele nie musieli sie trudzic wymyslaniem mowy pogrzebowej”. Zrywalam boki, jak na to pierwszy raz natrafilam pare lat temu. Nazywa sie bodaj „On Death of Dr J.Swift”. Byl jednbym z najwspanialszych satyrykow jezyka angielskiego i Angielskiej Korony.
Melduje się posłusznie z drugiej strony Turbacza 🙂 Dojechaliśmy cali ale mocno zmęczeni, bo „zima znów zaskoczyła drogowców” i po 5 godzinach „jazdy” zamiast w domu, byliśmy dopiero w Radomiu (100 kilometrów od Warsiawy)… Masakra!
A dziś za oknem mróz -10 stopni, słoneczko i … ŚNIEZEK!!! (Alicjo dziękuję za podesłanie 🙂
Obowiązki cioci wzywają, wpadnę wieczorkiem 🙂
A to z naszego ogródka
http://picasaweb.google.com/mieciowa/Rabka02/photo#5167601260023232578
Bry bry…
Ktoś tu o Miłoszu? Co do mnie, niespecjalnie lubię, koturnowy trochę i wydaje mi sie, że ten Nobel to trochę na wyrost, ale co mi tam, nie z mojej kieszeni, a że podrażnił tych i owych, to inna sprawa. Trafiłam kiedyś na taką ciekawostkę:
http://alicja.homelinux.com/news/milosz.jpg
Alicjo!
Świetne! Sobie zapisałem! 🙂
Alicjo, jest wolność słowa – co też obejmuje wolność wypisywania (cokolwiek dziwnych) opinii o Noblu dla Miłosza… 🙁
Nie będę się tu doktoryzować z osiągnięć poety, bo do tego potrzebna jest nie tylko jakaś tam wspólnota wiedzy dyskutantów, ale i podobny gust poetycki. Można – naturalnie – nie lubić tego czy owego twórcy wiedząc na jego temat wszystko, co potrzebne, by sobie wyrobić zdanie.
Przytoczę jednak jeden z obitów (z Independenta). Wszystkie brytyjskie gazety dały po śmierci M teksty na całą stronę formatu compact (lub ponad pół – broadsheet), z pokaźnymi zdjęciami i bibliografiami a nawet filmografiami, wypowiedziami znawców pokroju Josipa Brodsky’ego, którzy określali Czesława Miłosza jako ‚wiodącego swej generacji’, ‚być może największego poetę XXw’ (nie w Polsce największego – w świecie).
Więc nie na wyrost ten Nobel, nie na wyrost… Tylko znów jakoś łyso przyznać, że ktoś genialny w swoim fachu był wśród nas… Ech!… 😕
Alicjo, ten „milosz” jest tak autentyczny jak Protokoly Medrcow Syjonu. Sorry, ale nie bylo takiego wiersza w jego tworczosci. Wiem co mowie.
Basiu,
nie tylko ja wygłaszam takie „dziwne opinie”, że Nobel dostał mu się trochę „przy okazji”, żeby komunę podrażnić. Niczego Miłoszowi nie odbieram, pewnie, ze miło było, że Polakowi Nobel przyznano, ale szczerze mówiąc wolę jego Zniewolony Umysł czy Dolinę Issy, niż wiersze. Bo jeśli chodzi o wiersze, to wolę Szymborską i Nobel dla niej mnie niezwykle ucieszył. Czy ja MUSZE lubić Miłosza, bo tak wypada? Bo Independent napisał, Brodski powiedział… i tak dalej? Czy może jednak wolno mi mieć własne zdanie ? 😉
Nie wiem, gdzie, kto i kiedy wrzucił ten wiersz na sieć – ja natrafiłam na to zupełnie przypadkowo, a czy to autentyk czy nie , nie wypowiadam się, bo nie wiem.
Alicjo, zaczynasz: ‚nie tylko ja wygłaszam takie dziwne opinie’ a kończysz: ‚czy może jednak wolno mi mieć własne zdanie’… Zatem jak – własne czy powielane. Bo jeśli to drugie – to zawistników nie brakowało (i dalej nie brakuje) – czy warto ich powielać? 😉 (Zaznaczam – cały czas mówimy o zasadności Nobla a nie o gustach poetyckich).
Naturalnie, że można poezji* Miłosza nie lubić – tym bardziej, że jest ona – choć sensualna i dająca się czasem określić mianem ‚ładnej’ – tak naładowana aluzjami do wcześniejszych zjawisk literackich i kulturowych (polskich i obcych), że specjaliści się pocą, cóż dopiero laik 🙂
***
Szymborska jest ‚łatwiejsza’: nie ta skala opusu (tu pianistka-wirtuoz – tam multiinstrumentalista). A i zagadnienia bierze genialnie pod średnio-bystrego czytelnika… I aluzji ‚erudycyjnych’ mniej… I nie podróżowała aż tak wiele w przestrzeni, czasie, konwencjach 😉
Sz. jest ‚też’ moją ulubioną poetką – tak dla jasności dodam… 😉
__
*Eseistyka i powieści by z powodzeniem wystarczyły do Nobla…
A wiersz, który przypomniała Alicja, rzeczywiście można znaleźć na różnych stronach w sieci. A czy jest autentyczny…
Ja tez lubie Szymborska, ale Milosz jest jakby w innej lidze, sorry za sportowe porownanie. Milosz (wiersze) zostaje z toba i kaze drazyc, szukac, czytac na nowo i na nowo odkrywac.
Siegnelam wlasnie po tom na polce i otworzyl mi sie na wierszu Zaklecie z Miasta bez Imienia. Wiele lat temu Milosz poprosil mnie abym przeczytala to na jego wieczorze autorskim w Nowym Jorku, sam go przeczytal w angielskim tlumaczeniu.
I kiedy go teraz przecztalam na nowo , uswiadomilam sobie jak DOSTOJNYM i zdyscyplinowanym jezykiem zostal napisany. Krotkimi rytmicznymi i spiewnymi zdaniami: …On (rozum) z plugawego zgielku dreczonych wyrazow/ Ocala zdania surowe i jasne…
To piekny, piekny i madry wiersz.
Pod koniec zycia, mysle, ze nie umial juz tak pisac. Pojechalam na jego pogrzeb do Krakowa. Ktory wlasnie odbywal sie posrod plugawego zgielku dreczonych wyrazow. Bede pamietala to do konca zycia – caly ten gnoj, ktory towarzyszyl mu w ostatniej drodze.
Basiu,
Ty w takim razie też powielasz, nie? 😉
Powołujesz się na Independent, Brodskiego i rozliczne artykuły. Mnie Miłosz nie wciągnął, ale w życiu nie powiedziałabym złego słowa na niego – i zreszta nie mówię. Jeden lubi Picassa, drugi Leonarda, no i dobrze.
Niestety, Alicjo – możemy być autentycznie oryginalni tylko na bardzo wąskim poletku naszej osobistej aktywności (jeśli komuś przytrafi się aktywność twórcza, bo to łut szczęścia). Inne rzeczy: wiedzę, opinie, gusta, modę… zdarza się nam powielać… Niestety 🙁
Owszem, powołałam się na Indiego (i inne gazety) by tym zasugerować, jak ceniony był nasz Noblista poza Polską. Mogłabym powiedzieć, że sama go cenię i wymienić, za co…
Ale podkreślmy: jest różnica pomiędzy powoływaniem się na autorytety (albo bezstronnych – bo obcych – krytyków) z dziedziny, na której się sami cokolwiek znamy, a mówieniem ‚nie tylko ja wygłaszam takie dziwne opinie’. W obrębie tegoż: jest różnica pomiędzy powoływaniem się na opinie szczodre oraz na opinie małostkowe.
W dodatku z komentarzem własnym: ‚co mi tam, nie z mojej kieszeni’… – czy to nie jest rodzaj ‚powiedzenia złego słowa’?… a przynajmniej – lekko małostkowego słowa?… Czytelnik, który Cię mniej zna mógłby to tak odebrać. A Miłosz jest wielki tak czy siak. I ‚przydaje się’ Polakom, nawet niewprawnym w lekturze poezji najnowszej. ‚Przydaje się’ także (może przede wszystkim) emigrantom. Więc czemu mu nie przyznać tej wielkości?… Inni to już dawno zrobili i korony im z głów nie pospadały 😀
Wracamy do Swifta?
Czy jest apologeta brytyjskiego kolonializmu?
😉 🙂 🙂
😉
Basiu…
nie mam nabożnego stosunku do Miłosza. Nikomu nie odbieram prawa do wielbienia Wieszcza – jedni lubią Mickiewicza, inni Norwida, niektórzy uważają, że „Pan Tadeusz” to chłam, inni, że wiekopomne dzieło i nikt nie kruszy kopii z powodu różnic opinii. A Ty masz mi za złe, że jak to tak. Ano tak to. Widocznie mam prostacki gust, jestem mało wyrafinowana i idę na „łatwiznę”.
Poza tym dbam o tę moją koronę, niech jest tam, gdzie ma być 😉
Nie ma się o co *sarpać*, przecież odbiór sztuki to sprawa gustu, a cóż ja tutaj znowu takiego napisałam? Nawet nie napisałam, że nie lubię Miłosza – po prostu przeczytałam jego dwie książki, trochę poezji i tyle.
‚i wydaje mi sie, że ten Nobel to trochę na wyrost, ale co mi tam, nie z mojej kieszeni’ (Alicja, 17:25)
O to, Alicjo chodzi – i tylko o to.
Docenienie to nie to, co wielbienie.
Wiedza (na poziomie dzisiejszej szóstej klasy podstawówki) to jeszcze nie wielbienie.
Świadomość, że inni doceniają a nawet wielbią, to jeszcze nie wielbienie.
A w zalinkowanym tekście pośmiertnym, w jednym z pierwszych zdań, anglojęzyczny badacz literatury napisał, że to jeden z najsłuszniej przyznanych literackich Nobli…
Póki ta nagroda nie jest przyznawania w wyniku audiotele – opinie znawców będą się liczyć. Tak, jak w każddej innej dziedzinie twórczości ludzkiej 🙂 🙂 🙂
P.S. Nie znam badacza literatury romantycznej, który twierdziłby, że Pan Tadeusz to ‚chłam’ – ośmieszyłby się… nie potrafiłby tego udowodnić. Kryteria oceny dzieł literackich są nieco bardziej dowolne, niż standardy weryfikacji poprawności wywodu matematycznego – ale nie są one zupełnie arbitralne!
Ja nie rozumiem jednego: dlaczego rozczarowany ludzkością Guliwer nie zwrócił się do psów i kotów, istot przewyższających zaletami intelektu i ducha nie tylko ludzi, ale być może nawet konie!
Może dlatego, że jeszcze nie było wtedy budy i Pan Dziekan nie zetknął się z takim nagromadzeniem wybitnych osobowości ze świata zwierzęcego, jakie tu można znaleźć?
Aha, żeby nikt na mnie nie krzyczał – do wybitnych osobowości zaliczam również myshy! 🙂
Mrrrał!
A u nas…
Mrrróz za mordę wziął i trzyma
Od Zamościa idzie zima,
Od Zamościa idzie zima…
Pozdrrrawiam wieczorrrnie.
Z cieplutkiego monitorrra
Blejk Kot
Bobiczku, a pchły? 😆
Jakiś blog literacki się zrobił.
Powiem tak, nagrody Nobla zawsze są kontestowane przez część znawców, nie istnieje tu światowy konsens.
Uznawać kontestatorów za małostkowych też można.
Blejku, czy Ty wiesz, że jutro Smadnego stawiasz?
A my: nosku, nosku. 😀
mt7, pchły: wrrrrr! Niestety, nawet w świecie zwierzęcym czasem jakaś zaraza się znajdzie i życie uprzykrza. Ale nie chcę nadmiernie generalizować – Pchłę Szachrajkę na przykład bardzo szanuję. 🙂
Alu, byc moze tych jak piszesz „troche” wierszy czytalas w zlym (nieodpowiednim) momencie, byc moze czytalas nie te wiersze, od ktorych powinnas byla zaczac (Milosz ma wiersze lepsze i gorsze, jak kazdy poeta), byc moze kiedy je czytalas nie dojrzalas jeszcze do ich lektury. Radze Ci serdecznie daj sobie druga szanse i przeczytaj jeszcze raz, pare, zaczynajac byc moze od tego, ktory szczegolnie lubie i ktory laskawie wkleil Don Alfredo powyzej: Do Jonathana Swifta.
Ten wiersz nie moze nie poruszyc. POeta czy tez podmiot liryczny, wspolczesny Guliwer przychodzi do Swifta („dziekana”, bo Swift byl Deanem w katedrze w Irlandii) powiadajac: przebylem wszystkie te podroze, ktore opisyjesz w Guliwerze – poznalem malosc i wielkosc czlowieka, poznalem zauroczenia ideologiami, choc nogdy nie przyslonily mi one swiata. POwiedz jak mam moje doswiadczenie przetworzyc, aby ono zylo po latach, aby bylo uniwersalne jak Podroze Guliwera, aby nie byly to tylko zapisane atramentem strronice? Jak uchrinic sie przed pisaniem pochlebstw wladzy, ktora i tak przeciez odejdzie w mroki historii? Jak stworzyc cos trwalego, choc wyrosnietego z moich jednostkowych doswiadczen?
I „Dziekan” daje mu zdumiewajaca odpowiedz: pamietasz co zrobil Guliwer w krainie Liliputow z flota wrogow? Wyciagnal ja z morza z pomoca lin. Wynies sie ponad „mrowcze ” mocarstwa i spojrz na nie z perspektywy chmur, tak jak Guliwer – olbrzym w krainie Liliputow patrzyl na Kraine Liliputow.
I dalej jeszcze dziwniejsze zdanie pada z ust Swifta: Poza tym nie ma wybaczenia.
Nie ma wybaczenia dla pisarza, jesli nie jest w stanie spojrzec z perspektywy znacznie wyzszej niz doswiadczenie epoki.
Bede sie starac, moj dziekanie – odpowiada pokornie Podmiot.
Mrrrał!
A nosku, nosku 😉
Tylko skąd ja Wam w Lublinie Smadnego wezmę 🙁
Zwłaszcza, że nas ciutkę przysypało tym białym…
Chyba z Budy musiałbym wykradać 😀
Póki co mogę wszystkim Zwierzyńca zaprrroponować, co go zawsze u nas parrrę buteleczek pod stołem w kuchni się poniewierrra.
No to zdrrrówko!
Za wszystkie koty!
Po rrraz pierrrwszy.
Blejk (wiadomo kto)
Wygląda nieźle.
Dzięki, chętnie się napiję. 🙂
Zdrówko wszystkich kocich stworzeń!
Może jakąś walerianką powinniśmy wznieść toast. 😀
Heleno, bardzo pięknie opowiedziałaś wiersz.
Jestem pod wrażeniem. 🙂
A tymczasem, to Clint Eastwood wygrał wszystkie pojedynki… 🙂
Dobranoc!
Jakoś od czasu, kiedy dowiedziałam się, że jest damskim bokserem, nie przepadam za nim.
Zaznaczam, że nie wiem, czy to prawda, ale serca nie mam.
Zresztą jest zbyt serio.
Dobranoc!
Zdanie Dziekana „poza tym nie ma wybaczenia” nie wydaje mi się takie dziwne. Jedynym usprawiedliwieniem egzystencji poety (a może i szerzej, człowieka) jest ciągłe poszukiwanie, „gotowanie przystani dla nowych Miast”. Dlatego poeta musi być stale nieufny, podważać rzekomo ostateczne prawdy podawane do wierzenia na tacy przez historyków lub dworaków, obojętne, czy dotyczą te prawdy swoich, czy wrogów. Można wybaczyć pomyłki, niewłaściwe wybory, rozczarowania, bo wszystko to jest częścią naszej ziemskiej podróży. Niewybaczalne byłoby tylko zaniechanie podróży i uwicie sobie ciepłego gniazdka w jakiejś wygodnej „prawdzie”. Tak ja rozumiem Dziekana i wcale mu się nie dziwię, że tak uważa.
W przeciwienstwie do Heleny lubie wiersze Milosza z ostatniego okresu zycia, Wydanie ksiazkowe „To” i „Druga przestrzen”. Tak , to juz innym Milosz. Z prozy obok „klasyki” cenie sobie „Szukanie Ojczyzny”. Taka ciekawosta u prawie wszystkich ktorym pozyczylem lub polecilem ta ksiazke wzroslo znacznie zainteresowanie tworczoscia Rodziewiczownej.
Jeszcze o mojej ulubionej pozycji do ktorej czesto wracam „Listy” czyli wieloletnia korespondencja pomiedzy Thomasem Mertonem i Czeslawem Miloszem.
Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kota! 😀
Mysle Bobik, ze nasz racje z tym rozwinieciem koncowki. To wielki wiersz!
Zycze Ci wspanialego Dnia Kota!
Wam i Waszym Kotom życzę wspaniałego Dnia Kota (wersja ludzio-centryczna)
Wam Koty oraz Waszemu Personelowi życzę wspaniałego Dnia Kota (wersja koto-centryczna)
🙂 🙂 🙂
A mnie dzis z rana roznosi ze zlosci, bo przeczytalem, ze tytul „Kociarza roku” ma dzis przypasc prezydentowi Kaczynskiemu. Zaiste „i kupry chyla w tyl dworacy”!
Bo co takiego uczynil ten nadety czlowiek dla swiatowego, albo chocby polskiego Kotostwa? Zbudowal hotel dla bezdomnych? Zalozyl hodowle lososi organicznych, zeby kazdy kot mial przyzwoita strawe? Wprowadzil sytem ochrony zdrowia dla kotow z biednych domow?
Nie! Ten nadety Smutas oslania sie Alikiem, aby zdobyc popularnosc, traktujer Alika instrumentalnie w swej walce politycznej o dominacje nad psem Tuskow . Jest to podle i manipulatorskie. Dlatego zamierzam protestowac i prosze o solidarne wsparcie mej inicjatywy cala Bude.
Gdzies nalezy postawic zapore przed wciaganiem nas do brudnych gierek.
Alikowi wspolczuje Personelu, wszystkim ogoniastym i bezogoniastym w naszym ekskluzywnym gronie, naszemu Gospodarzowi po jakichkolwiek dachach on sie szweda, wszystkim zycze dobrego, swiadomego Dnia Kota i poszanowania Kocich Praw.
A niech tam, dzisiaj nie pogonię żadnemu kotu kota! 🙂
A dla tych Kotów, które wiedzą, czego chcą; Pan Brzechwa:
Kot
Pewnego dnia, w Koluszkach,
Cichutko, na paluszkach
Zbliżył się do mnie kot bury,
Wysunął groźnie pazury
I rzekł ze złością: ?Mój panie,
A cóż to za zachowanie?
Pisał pan bajkę po bajce,
O jakiejś tam pchle-szachrajce,
O sowach, o dzięciołach
I o wołach ?
Wałkoniach,
A także o koniach ?
P-r-r-r…
O lwach takich strasznych, aż strach ?
B-r-r-r…
I o złych, nienawistnych psach ?
W-r-r-r…
O płazach różnych tylu,
O krokodylu z Nilu,
O smoku na Wawelu,
O ptakach bardzo wielu,
O rakach, o ślimakach,
A nawet o robakach
I o dorszu w Sopocie,
Który się nie chciał strzyc,
No, a co pan napisał o kocie?
Nic!
A przecież kot, proszę pana,
To postać powszechnie znana.
To pożyteczna istota,
A pan wciąż pomija kota!
Jakiż pan przykład daje?
Cóż to za obyczaje?
Żądam teraz niezłomnie:
Proszę w domu siąść na kanapie
I wiersz napisać o mnie,
A jak nie – to panu oczy wydrapię!?
Tak mówił do mnie kot bury
Pokazując pazury.
Cóż tedy robić miałem?…
W Warszawie, po powrocie,
Siadłem i napisałem
Właśnie ten wiersz o kocie.(-)J.B
Hau! 🙂
Wszystkim kiciusiom:
niech wątróbka zawsze świeża
W gotowości w misce leży,
Życzę Wam sukcesów wielu
I dobrego personelu 🙂
Moj brat powiedzial mi w zaufaniu, ze jak Nasza otwierala lodowke, to zobaczyl, ze leza tam przygotowane kotlety z jagniecia, takie malutkie z kosteczka. M. sie bradzo zdenerwowal, nawet sie rozplakal z zalu. Pocieszalem go mowiac , ze chce nam zrobic surprise party. Bo te kotlety z jagniecia to sa BARDZO dobre.
Wiec trzymamy lapy zacisniete w nadziei. Prawa sa dandy, ale kotlet jest quicker, parafrazujac poete. A ostatnio czesto jagniecia nie widzielismy, bo Nasza przeczytala w jakiejs glupiej ksiazce, ze nalezy nam ograniczac czerwone mieso. Sobie nie ogranicza, choc o tym tez czytala. Po prostu pozera w samotnosci kiedy idziemy na spacer.
Całkowicie solidaryzuję się z Pickwikiem w sprawie nieszczęsnego Alika. Niestety, mimo wielokrotnych apeli Swiatowej Rady Zwierząt, wciąż jeszcze nie każdy personel trzyma minimalne choćby standardy przyzwoitości. Ale tak drastycznemu naruszeniu godności kota, poprzez wciągnięcie go do ohydnych manipulacji politycznych, powinna się chyba przyjrzeć Catnesty International.
Heleno, dziękuję za życzenia, chociaż trochę mnie zaskoczyły. Czyżbym został mianowany Honorowym Kotem? To wielki zaszczyt! 🙂
Kotom życzę dzisiaj wszystkiego miaulepszego i dedykuję wierszyk, który moja ludzka mama napisała dla mojego ludzkiego brata, kiedy moja rodzina była jeszcze kocim personelem (w ten sposób ja też jestem z kotami spokrewniony!):
Podwijając srebrne wąsy
koty śpią od łap po ogon.
Sen wychodzi z głowy kota
swoją własną, senną drogą.
Sen futrzany, pręgowany
nocą zrywa się z uwięzi
i wędruje Drogą Mleczną,
żeby zerwać z nieba księżyc,
żeby w rzece złowić rybę,
żeby wiatru się nasłuchać
i – zmęczony polowaniem –
wraca do kociego ucha.
Och, jakiz piekny, piekny wiersz! I jaki zyciowy! Twoja Mama jest wielka Poetka. Mam nadzieje, ze byl on gdzies ogloszony drukiem. A jesli nie, to powinien!
Dzięki, Pickwicku. Swoich wierszy dla dzieci mama jakoś nie publikowała, więc zepewne duża część uległa zawieruszeniu, ale część jednak ocalała i mogę czasem coś z tego wygrzebać dla moich zwierzęcych i ludzkich przyjaciół 🙂
Trzeba oddawać ludziom sprawiedliwość i kotom też.
Alik jest kotem Jarosława K.
Lech ujął się w Warszawie za kotami, nie pamiętam dokładnie, chyba zaczęto wydawać karmę dla kotów osobom opiekującym się dzikimi kotami, ustanowił jakieś stanowisko d/s zwierząt. Dobrze by było, żeby tak ten ktoś rozwiązał parę problemów. 🙂
Kocurkom wszelakim ślę fale miłości, głaszczę po łebkach i przytulam, a z kumplami budowymi pozwalam sobie na poufałość i pieszczotę nosku – nosku. Całuję Wasze pysie!
Pikuś, tak o jedzeniu mówi, bo nie chce się przyznać, że najważniejsze dla kota jest przytulenie się do ludzkiego przyjaciela.
Trzymajcie się ciepło kocurki. 🙂
Wiersz Bobikowy jest prawdziwie metafizyczny, jak na kocie istnienie przystało.
mt7, jeżeli pan prezydent istotnie zrobił coś dla zwierząt, to chylę czoła i popieram, bez względu na to, co myślę o nim tak w ogóle. Jeżeli zrobi coś dla nas J.K., to też się na niego nie obrażę 🙂
Ale nie zmienia to smutnego faktu, że Alikowi personel nieszczególnie się udał, a wciąganie zwierząt do polityki zasługuje na potępienie 🙁
Wszystkim Budowym Kotom doskonałego personelu życzę. 🙂
Bobikowy wiersz piękny!
mt7, moja Kicia nie lubi przytulania, czym, oczywiście, łamie mi serce. 🙁
W jakiejś audycji radiowej słyszałam, że niektóre tak mają, tylko dlaczego musiało na mnie trafić?
Może jest obrażona, że się ją przezywa Francą? 😀
To skutek, nie przyczyna, Pani Dorotecko! Zwykle leciały skarbulki, kiciunie, perełki. 🙂
TeżAlecko, to przejdzie z wiekiem. 🙂
Każdy chce być kotem:
http://pl.youtube.com/watch?v=nFglr26Ec58&feature=related
Dzięki za pocieszenie, mt7. 🙂
Żegnam sie do wieczora. Miłego dnia. 🙂
Nie bedziemy tu dyskutowac o wyzszosci itd. ale czy widzial ktos psa masujacego kota?
http://pl.youtube.com/watch?v=n26DE48ttVY
No i nie mam szans, by sobie usiąść i poczytać 🙁 Weekend spędzany w domu jest o kilka godzin za krótki, a obowiązków zbyt wiele.
Ledwo człowiek tu przyjechał, a już majty do walizki pakować trzeba i do Warsiawy wracać 🙁
Na szczęście jadę jako pasażer, więc zdrrrrowie naszych Kotów po rrrraz pierrrrwszy!
bo…
Dziś dzień Kota, Kota, Kota
Święto Kota, Koci dzień!
Zapomnijcie o kłopotach,
dzisiaj Koty bawią się 😀
Ale pies był pełen dobrych chęci…
http://www.youtube.com/watch?v=XpMSMhHkCWc&feature=related 🙂
Alfredo, ja już ten obrazek widziałem, ale jak mama była zajęta w kuchni, bo zasadniczo wolno mi będzie oglądać takie rzeczy dopiero od ósmego miesiąca życia. Ale tak właśnie wyobrażam sobie ideał zgodnego współistnienia gatuków. Ta ruda masażystka – mmm… Dla niej warto by się chyba nawet nauczyć miauczeć! 🙂
O co chodzi z tym masazem? My Nasza masujemy niemal codziennie od ponad 18 lat i nikt z tego nie robi filmow. Naciskamy w strategicznych miejscach, ale jeszcze jak dotad nie puscila mleka.
Sa to chwile intymne i nie nalezy zaraz leciec z kamera filmowa.
Ufff, zdążyłam! Wszystkim kotom właściwej postawy personelu życzę! 🙂
Ja i moi kumple bardzo lubimy sie przytulac, zwlaszcza Vito sklonny jest do rączek calowania a i od wylizania innych nie stroni, choc nie kazdy lubi jego szorstki jezyk. Najchetniej fryzowalby meskie glowy, bo wlos maja krotki i podatny. Ja lubie wtulic nos w podbrodek personelu i mruczec kolysanki, az oboje zasniemy…
Fredziu, mógłbyś przestać.
Nie godzi się wodzić starszej pani na pokuszenie. 😀
„Aha, żeby nikt na mnie nie krzyczał – do wybitnych osobowości zaliczam również myshy! ”
Bobiku,
jesli tylko dlatego (zaliczasz), ze moglby ktos 😉 nakrzyczec, to nie jest to zbyt satysfakcjonujace 😀
No, nie da się ukryć… 😉
Mysho, spiesze z zapewnieniem, ze koty cenia sobie myshy bardzo, ale to bardzo i daja temu wyraz nie oczekujac ani zachety, ani tym bardziej grozb jakichkolwiek 😉
Alez mi w s t y d. Zapomnialam, po prostu zapomnialam. Moze powinnam wymyslic jakies sensowne usprawiedliwienie, jakos sie wytlumaczyc, ale… dodawac zle do zlego? Skoro nie wczoraj, skoro dopiero dzis to zyczenia stokroc serdeczniejsze:
NIECH NAM ZYJA KOTY –
I angielskie, i kreolskie,
No i nasze, nasze polskie,
I austriackie, i jakieś inne,
Gorskie, nizinne!
Moze mi Jan Kaczmarek, tam w niebiesiech, wybaczy to naduzycie 🙂
Myshko!
Dobrze, że nie zacytowałaś fraszki Jana Izydora:
Pochwała kota
?Nie widzi i nie słyszy? ?
Chwaliły kota myszy. 🙂
Don Alfredo,
oj, nie dam sie nabrac na gladkie, kocie slowka. Twoj komentarz jest rownie przewrotny, jak niegdysiejsze zaproszenie na kolacje, z ktorego to zaproszenia przytomnie, bedac zdrowa na ciele i umysle, nie skorzystalam – dzieki czemu moja budowa e-konwersacja, choc dosc uboga, moze trwac 😀
Jedrzeju,
dzien po takim wielkim kocim swiecie jakos nie uchodzi tak sie naigrawac. Ale dzieki, moze sie w przyszlosci przyda, jak mi koty dopieka 😀
Myshko!
O to właśnie chodzi, zbytnie zaufanie do kocich umizgów może się źle skończyć:
Bajka pacyfistyczna o kocie i myszy
Mysz pacyfizmu ideą tknięta
Opracowała pacta conventa
I do podpisu kotowi dała,
Za co jej chwała.
Bardzo się przejął sprawą kocurek,
Już do podpisu wyjął pazurek,
Traktat pokoju podpisać gotów
W imieniu kotów.
Lecz gdzie atrament? Nie ma go! Biada!
Więc mysz ofiarna na pomysł wpada
I proponuje – Drogi kocurze,
Mą krwią ci służę.
Nie trzeba było zachęcać kota,
Czyż mu pierwszyzną taka robota?
Podpisał krwią jej pacta conventa,
Po czym zjadł myszkę i dokumenta.(-)J.I.Sz 🙂
Myshko, uważać to ja uważam niezależnie od wszystkiego, a bałem się tylko, żeby ktoś nie nakrzyczał, że nie zaznaczyłem tego explicite. 🙂
Wczoraj wieczorem odwiedziła mnie Twoja kuzynka. Bardzo miła osoba. Pomyshkowała trochę koło mojej nogi, poczęstowała się okruszkiem i znikła za lodówką. Siedziałem całkiem nieruchomo, żeby jej nie przestraszyć, nawet koniec ogona mi nie drgnął! Następnym razem może uda mi się z nią porozmawiać… 🙂
Bobiku,
widac wziela Cie za posag. Chyba jednak przesadziles co nieco. Nawet myshy wiedza, ze – mysh do posagu to jak dziad do obrazu. Koniec ogona mogles uruchomic, mysh az tak strachliwa nie jest, a bylby to sygnal zes do przyjaznej rozmowy gotow, bez narzucania sie rzecz jasna. Jesli to nie byla mysh spod miotly, nawiazanie rozmowy, choc niepewne, bylo bardzo prawdopodobne 😀
Jedrzeju,
tytul tej bajki jest bardzo mylacy. Gdziez tam pacyfizm? Przemoc, podstepna przemoc. Nawet strzal w plecy nie jest tak odrazajacy jak postepek kota. A swoja droga mysz z gatunku blondynek chyba 🙁
Za te blondynke spodziewam sie reprymendy 😀
Blondynki mają także swoje dobre strony… 🙂
http://cinek2fm.wrzuta.pl/audio/pjSj0OqQYu/maciej_kosowski_andrzej_zaucha_-_wakacje_z_blondynka
Myshko, widzę. że nie opanowałem jeszcze porządnie mysiego savoir-vivre´u. Jak to dobrze, że ma mnie kto podszkolić! 🙂
A o miotle nawet mi nie wspominaj! Mam wątpliwą przyjemność spotykać czasem tę panią w ogrodzie i nie ukrywam, że nasze stosunki są, oględnie mówiąc, wrogie. Usiłuję ją zawsze capnąć za czuprynę, ale ona jest bardzo szybka i podstępna – ucieka, a zaraz potem zmienia kierunek i napada na mnie. Ale parę razy już mi się udało nieźle ją wyszarpać! Ja wiem, że z kobietami tak się nie powinno, ale żebyś zobaczyła tego harpagona, to na pewno byś mnie zrozumiała! 🙁
No i od razu widac,ze Owcarka nie ma,bo Kocury zawladnely cala Buda!!!
I na dodatek swietuja 😆 A niech im bedzie,wypije tyz toast,jesli jeszcze kapka Smadnego zostala??? 😉
Ciesze sie,ze mieciowy ozdrowial i mam nadzieje,ze pozostali buda-goscie tez maja sie dobrze?!
Poczytuje Wasze komentarze i az mnie gnaty bola od dlugiego siedzenia,wiec juz sobie pujde,kosci rozprostuje.
Milego wieczoru zycze-Ana.
Ps. a u nas juz niezadlugo Wiosna(hihi)
Fred: Co to było? Walnęliśmy w jakiegoś psa?
Grucha: Chyba jeżozwierza…
Fred: Jakiego jeżozwierza?
Grucha: Takiego… Dużego jeża.
Fred: Grucha! Czy ty naprawdę jesteś taki tępy??? W tym kraju nie ma takich zwierząt. Jest żubr, bóbr, łoś… lis, wilk, kuna, koń, wydra ryjówka, zając. To są zwierzęta, które żyją w Polsce.
Grucha: Wszystko jedno co to było, jak tego już nie ma.
Fred: No i tu się mylisz Grucha. Wiesz, co to jest reinkarnacja? Słyszałeś w swoim życiu taki długi wyraz? W prostych słowach chodzi o to, ze człowiek po śmierci odradza się pod inną postacią. Na przykład jako zwierzę. Może właśnie rozjechałeś kogoś ze swojej rodziny? Wujka albo stryjka?
Grucha: Guzik prawda, mój stryjek żyje i pracuje w telewizji.
Bohaterów Ezopa chcę opiewać dzieje
Bajeczne są a przecież prawda w nich jaśnieje
I pod lekką zasłoną czczej na pozór treści
Zbawienna i głęboka nauka się mieści
A jeśli czyn tak śmiały naganę obudzi
Powiem, żem użył zwierząt aby kształcić ludzi
😉
TesTequ ocenzurowałeś tekst. 😀
Już po północy. W Budzie pusto 😉 ! Nie ma nikogo; nawet tych zza Wielkiej Kałuży.
A ja znalazłem ładny wierszyk właśnie na tę porę, na dobranoc. Może ktoś tu zajrzy i sobie poczyta. Mam tylko nadzieję, że Bobik nie będzie się na mnie złościł. 🙂
Pora iść spać
Pora iść spać, pożegnać domowe bestiarium
i ciemne światło niedojrzałej pełni,
drzewa stojące murem za granicą okien,
zające balujące w trawie, psie przekazy
ostatnich wiadomości, maciejkę, herbatę.
Pora iść spać. Spokojnie, ciesząc się na jutro,
podziękować za wszystko nie wiadomo komu,
bo mogło być inaczej, mogło się być w gronie
bezdomnych, przepędzonych, ciągle szukajacych
sprawiedliwości – tego, co przypadkiem
nam się dostało, bez żadnej zasługi.
Dobranoc! 🙂
Dobranoc Jędrzejku! 🙂
Owczarek wraca niebawem ze Słowacji to nam podrzuci nowe wieści.
Mialam dzis okropna przygode na ulicy. Po powrocie do domu musialam obalic szklanke koniaku, zeby dojsc do siebie.
Na moich oczach jakas kretynka-Polka pchajaca przed soba wozek z malym dzieckiem, rozmawiajaca przez telefon komorkowy („czesc kochanie, gdzie jestes?”) i patrzaca w niebo(!!!) wlazka na jezdnie i zaczela przechodzic. Kompletnie niepomna ruchu w godzinach szczytu ( bylo wpol do szostej) Jedem samochod robiac gwaltowne hamowanie (tzw. emergency brake) zatrzymal sie na kilka centymentrow od wozka z dzieckiem. Kobieta tego hamowania nawet nie uslyszla bo miala do ucha przyklejona komorke i szla sobie spokopjnie dalej przez jezdnie. Cala ulica stanela w poczuciu grozy. WSzystkie samochody tez.
Bylam najblizej tej idiotki. Dopadlam ja i zaczelam strasznie glosno drzec sie, z jakiegos powodu po angielsku: Are you f..ng mad, woman? Czy musisz gadac przez ten p..y telefon jak pchasz swoje p..e dziecko przez jezdnie??!!
No, naprawde, ile razy ja uzylam slowa na f, to chyba nawet Gordon Ramsey by sie nie powstydzil. Nie wiem co sie ze mna stalo, serce mi kolatalo jak szalone, krew naplynela do glowy, a ja stalam obok niej na jezdni i darlam sie wnieboglosy. Mialam szczera ochote ja pobic.
Wrocilam do domu autobusem wciaz roztrzesiona. I dopiero jak sie uspokoilam i sie napilam, to zaczelo mi przychodzic do glowy, ze ona chyba nie byla matka tego dziecka, tylko opiekunka. Ale kto moze oddac pod opieke dziecko takiej durnej krowie? I dlaczego niemal wszyscy Polacy w Londynie chodza ulicami z telefonem komorkowym przylepionym do glowy, rozmawiajac glosno i nie zwracajac na nikogo uwagi?
Sorry, musialam to wypluc z siebie.
… Polacy w Polsce chodzą/jeżdżą/siedzą (w tym w knajpach etc. , ciekawam, jak w łóżku?) z telefonami komórkowymi przylepionymi do głowy, więc czego oczekiwać po nich w Londynie czy gdzieś indziej.
@Helena:
Ale dlaczego tak podkreślasz, że to była Polka? Czy uważasz, że Polacy są statystycznie durniejsi od Anglików, Francuzów i innych nacji, które zapewne budzą Twój niekłamany podziw? Moim zdaniem narodowość nie miała tu nic do rzeczy. W Nowym Jorku rozważano wprowadzenie zakazu słuchania iPodów, żeby ludzie rzadziej wpadali pod samochody.
Jędrzeju, czy ja kiedykolwiek na Ciebie warczałem? Szczeknąłem tylko informacyjnie, ale przyjaźnie. Gdybym zdążył przeczytać Twój wpis wczoraj, to bardzo serdecznie bym Ci powiedział: dobranoc! 🙂
Przyrastanie komórek do głowy jest epidemią mającą źródło chyba gdzieś na wschodzie – Rosjanie np., albo Turcy też są przyklejeni. Ale rozumiem dobrze Heleny wkurzenie, mnie też się to zdarza w mniej nawet drastycznych sytuacjach. Idzie się z jakimś człekiem pomóc mu załatwić jakąś ważną życiową sprawę (jego w końcu, do cholery!) np. w urzędzie lub u adwokata i w ogóle dogadać się nie można, bo komórkowiec co chwilę musi odbierać i paplać. Cywilizowane wyłączenie komórki na 20 minut nie wchodzi oczywiście w grę. Wrrrrrrr! 🙁
Bobik pisze: „Ale rozumiem dobrze Heleny wkurzenie, mnie też się to zdarza w mniej nawet drastycznych sytuacjach. Idzie się z jakimś człekiem pomóc mu załatwić jakąś ważną życiową sprawę (jego w końcu, do cholery!) np. w urzędzie lub u adwokata i w ogóle dogadać się nie można, bo komórkowiec co chwilę musi odbierać i paplać. Cywilizowane wyłączenie komórki na 20 minut nie wchodzi oczywiście w grę. Wrrrrrrr!”
A czy uczciwe, pozbawione emocji zwrócenie uwagi odpada? Może warto spróbować, a nie warczeć.
Nie ma nacji bardziej przywiazanej do telefonu komorkowego niz Wlosi. W czasach, gdy „il telefonino” inaczej zwany „cellulare” byl gadzetem drogim, a telefonowanie – zajeciem kosztownym, rozwinal sie caly przemysl atrap telefonicznych, bo kazdy chcial szpanowac „komorka”. Dzis kazdy (rowniez dzieci) ja posiada i uzywa namietnie i w kazdej sytuacji. Na statku z Neapolu do Palermo podroz zaczyna sie swoistym rytualem sprawdzenia czy jest siec i podczas gdy swiatla Neapolu gina w oddali, wokol slychac: „Mamma, plyniemy!”. Mamma stoi na nabrzezu, ociera oczy i krzyczy (w telefon) „Buon viaggio, carissimo!”. W takich momentach moj personel chcialby miec wloskie dziecko, bo „nasze” wyjezdzajac na 2 tygodnie przysyla 2 SMS-y 🙁
Alfredo!
Nieco mnie uspokoiłeś. Już myślałem, że nadużywanie komórek jest kolejną paskudną cechą narodową Polaków. 😉
TesTeq. Glosne paplanie czesto o sprawach osobistych przez telefon jest zachowaniem, ktore w tym kraju uchodzi za wulgarne, za brak elemnetarnych manier, za nie liczenie sie z otoczeniem. Bardzo czesto zdarza mi sie jechac metrem czy autobusem i komus odezwie sie komorka. Na ogol odpowiedz brzmi: Jestem w drodze, bede w domu za 15 minut. I koniec rozmowy. Ale ilekroc slysze rozmawiajacych po polsku, moge se dowiedziec wsyzstkiego z dlugiej, kompletnie swobodnej i glosnej rozmowy, dotyczacej majczesciej dwoch tematow: poszukiwania , wymiany lub znalezieonia mieszkania oraz wstertnosci pracodawcow.
Z jakiegos powodu wielu przebywajacych tu POlakow uwaza, ze nikt, ale to nikt absolutnie nie rozumie o czym oni rozmaiaja dlugo i bardzo glosno przez komorke i w zwiazku z tym nie ma takich rzeczy intymnych, nie ma takich slow wulgarnych, ktorymi nie moga sie poslugiwac bez obawy, ze inni sluchaja. Jest to przekonanie kompletnie „bezklasowe” i zachowuja sie tak zarowno robotnicy budowlani, elegancko ubrane kobietry, jak i dosc moherowo wygladajace starsze panie.
Jest to bardzo natretne, jest to bardzo irytujace. Ludnosci tutrtejszej nie widzi sie zazwyczaj idacej ulica i rozmawiajacej glosno o swoich sprawach. Jesli ktos chce czy musi porozmawiac, zatrzymuje sie w branie i cos tam do telefony mruczy – nie wiemy o czym, nie wiemy do kogo i malo nas to obchgodzi.
Wczoraj w czasie tego samego wyjscia na zakupy, ktos mi z tylu wrzasnal radosnie do samego ucha: Sie masz, dupo wolowa! Odwrocilam sie, zeby zobaczyc kto mnie tak pieknie wita i zobaczylam jakas mloda dziewczynke bezposrednio za mna w kolejce do kasy Nudzac sie w kojece, postanowila skrocic sobie oczekiwanie.
Dwa-trzy lata temu zwrocilabym jej uwage. Teraz juz nie.
Heleno, umacniam sie w przekonaniu, ze wygladasz very british i nikt nie podejrzewa, ze rozumiesz slowianskie jezyki 🙂 Ja bym pomyslal o pracy undercover, albo przynajmniej literackim wykorzystaniu obserwacji codziennego zycia podanego jak na tacy przez szczerze i bez zahamowan zachowujacych sie ludzi. Nigdzie nie poznasz lepiej rodakow, niz wowczas, gdy czuja sie anonimowi i bezkarni. Chociaz pewnie wcale nie chcesz ich poznawac az tak dobrze 🙁
Tu jest wyznanie miłości do koórki i oświadczenie o samotności, telefon jako przyjaciel:
http://cyrk.blox.pl/html
Normalnie służy do wymiany informacji, ale ludzie mogą godzinami romawiać i napadać innych za pomocą każdego telefonu.
Ja widzę wiele obrazków z innych państw, gdzie mnóstwo ludzi rozmawia przez telefon na ulicy.
Najzabawniej wygląda to wtedy, kiedy komunikacja następuje bezprzewodowo za pomocą mikrofonu i słuchawki, stoi człowiek i rozmawia sam ze sobą.
Jak wynika z przeprowadzonych w Polsce w 2006 roku badań, penetracja telefonii komórkowej – czyli stosunek aktywnych kart SIM do liczby mieszkańców, wynosi 96,27% (średnia w pozostałych krajach UE wynosiła w październiku 2006 roku 107,4%)
U Hoko można pogłaskać kota:
http://hokopoko.net/dzien-kota/#comment-1805
a u nas? Sprawdzam :mru:
Bo to są Specjalne Kufy Hoko 😀
A ja kiedyś na ulicy w Sztokholmie usłyszałam jakże znajomy wyraz na „k”. Odwracam się chcąc podejrzeć rodaków – i słyszę, że rozmawiają po… węgiersku. Bo to jedno słowo mamy wspólne! 😆
Nie wygladam, Alfredo, bardzo British (cokolwiek to znaczy), choc przed laty bardzo mi imponowal „klasowy” mundurek kobiet z klasy sredniej: plisowana spodniczka, kremowa bluzka, starannie dobrany sweterek, obowiazkowy duskretny sznurek korali, buty na niezbyt wysokim obcasie i porzadnie wygladajaca torebka. Taki mundurek dawal mi poczucie pewnosci siebie w pierwszych latatch w obcym kraju, zlewania sie z tapeta, autorytetu w pracy. Po dwoch-trzech latach (a moze bylo to dluzej?) wrodzony nonkonformizm wzial gore, a drogie spodniczki od Jaegera z najcienszej welny wyladowaly wsrod kolezanek w Polsce, ukochane dwie kremowe bluzki wyladowaly na studniowce i egzaminie maturalnym corki przyjaciolki. Jedna, najukochansza wciaz wisi w szafie, na wypadek pogrzebu wsrod zanjomych.
Ale przyjelam od Anglikow wzory pewnych zachowan publicznych (choc taka scena jak wczoraj raczej o tym nie swiadczy) i przekonanie (za Szekspirem) ze „discrerion is the better part of valor”. I ze wszelka ostentacja jest wulgarna. I ze przyjemniej jest zyc wsrod ludzi, ktorym wpojono elemntarne zasady wspolzycia z innymi, a stosunki dobrosasiedzkie sa norma.
Alfredo,
to chyba nie rzecz w tym, ile kto komórek na głowę posiada, ile jak często tego dobrodziejstwa techniki używa. We Włoszech nie byłam, więc trudno mi cokolwiek powiedzieć, ale bywając tu i tam nigdzie nie widzę takiego radosnego używania, jak w Polsce. I takiej presji, że muszę być o każdej porze „pod telefonem”. A jak nie mam komóry, to chociaż niech kartę kupię i się melduję. I te rozmowy, przeważnie ple-ple, żadne ważne sprawy, „oceniając na ucho” – bo przecież słyszę wszystko.
To się rzuca w oczy i w uszy. Nie tylko Polacy tacy rozgadani – jak komóry stały się modne z dekadę temu i nie każdy miał, na lotnisku w Amsterdamie czekając na odlot z nudów poczyniłam obserwacje – jeśli ktoś miał komórkę, można było założyć się, że rosyjskojęzyczny. Przechodziłam mimo, żeby się przekonać. A jakże, potwierdzało się 😉
Poza tym dzień dobry i przyjemnego wtorku. U mnie znowu mróz. 🙁
Heleno, wyznaje takie same zasady co do dyskrecji i braku ostentacji w zachowaniu publicznym (a i prywatnym). Chodzilo mi tylko o to, ze nie zostalas rozpoznana przez „swojaczke”, bo pewnie wowczas bylaby nieco bardziej powsciagliwa w glosnych wypowiedziach. Taka mam przynajmniej nadzieje. Ostentacyjne korzystanie z symboli i oznak statusu materialnego (przyslowiowa fura, skora i komora) mina w Polsce i juz mijaja, tak jak biale skarpetki, ale to musi potrwac. Ludzie naucza sie wylaczania komorek w kinie, teatrze i operze, a pozniej dyskretnego korzystania z nich na ulicy, ale najpierw musza sie nacieszyc swoja zdobycza i zademonstrowac ja innym 😉 W helweckich pociagach sa tzw. wagony spokoju, gdzie nie wolno telefonowac, sluchac muzyki (nawet przez sluchawki, bo brzeczy) ani prowadzic glosnych rozmow. Te wagony sa pelne pasazerow pragnacych w ciszy czytac, pracowac na laptopie lub po prostu kontemplowac widoki za oknem. W „normalnych” wagonach panuje rowniez dyskretny spokoj, ale mozna uslyszec rozmowy pasazerow, brzeczenie sluchawek, dzwonki komorek, smiechy podrozujacych grup mlodziezy. Podrozni z malymi dziecmi moga liczyc na wagon specjalnie dla nich – z zabawkami, zjezdzalnia, mozliwoscia swobodnego ruchu. Ludzie po prostu staraja sie sobie nawzajem nie uprzykrzac zycia, ktore jest i bez tego nielatwe do zniesienia.
Dodam jeszcze pewna sytuacje z polskiej telewizji, gdzie zdarza sie dyskusja na forum politycznym (obserwowana kilkakrotnie). Siedzi krag politykow roznych opcji i nagle – dzwoni komorka 😯 Panowie stawiaja na przeczekanie, a komorka dzwoni. Po jakims czasie przestaje, by za chwile zaczac na nowo, a oni nic! Moderator rowniez udaje, ze nie slyszy 😯 Wszyscy przechodza nad tym do porzadku, jakby ktos puscil wiatry w salonie 🙁
Masz racje, Alicjo. Nie mowimy o posiadaniu komorek, tylko sposobie korzystania z nich. I prawda jest, ze Rosjanie zachowuja sie z komorkami w Londynie dokladnie tak samo jak Polacy.
W zeszlym tygodniu nie wytrzymalam i zwrocilam uwage sprzedawczyni w sklepie, ktora pobierajac ode mnie pokazna sume, nie spojrzala na mnie ani razu, poniewaz przy kasie (!) rozmawiala z jakas Monika przez komorke, czego tu jednak robic nie wolno, chyba, ze sprzedawawczyni jest wlascicielka sklepu. Ale wtedy nie rozmawia przez telefon, tylko patrzac klientce prosto w oczy, dziekuje za transakcje i zaprasza aby przyjsc znowu.
Ojejku , Alfredo, ja chce do Helwecji! Mowisz „ciche” wagony? Chce tylko takim jezdzic! A co Helwtczycy robia z Polakami, Rosjanami, Jugoslowianami? Knebluja czy konfiskuja im komorki?
A propos bialych skarpetek, to uwazam, ze sa przydatne. Dawno temu, kiedy Don Maurizio i Don Vito byli jeszcze mlodymi, aktywnymi uczestnikami zycia publicznego kotow, nasz personel wraz z kilkuletnim dzieckiem udal sie w podroz do Polski. Tam, u krewnych, dziecko wdalo sie w rozmowe z ciocia: Wiesz, ciociu, u nas w domu wszyscy chodzimy w bialych skarpetkach! Ciocia z podziwem pokiwala glowa, myslac, aha, elegancja Francja itp. Tymczasem dziecko ciagnelo dalej: Bo jak wskoczy pchla, to od razu widac!
Heleno, cisza w tych wagonach bywa przejmujaca, a pasazerowie niemo wskazujac na symbol przekreslonej komorki bez problemu sklaniaja intruzow do wycofania 😉 Sama zapewne wiesz, ze jak jest czysto i wytwornie, to ludzie maja zahamowania z rzuceniem pierwszego papierka i zachowuja sie adekwatnie do miejsca i jego atmosfery (zaobserwowane np. na stacjach moskiewskiego i petersburskiego metra, w katedrach i muzeach itp.), a muzyka klasyczna nadawana na niektorych niemieckich dworcach wyploszyla tzw. element.
Helena pisze: „Masz racje, Alicjo. Nie mowimy o posiadaniu komorek, tylko sposobie korzystania z nich. I prawda jest, ze Rosjanie zachowuja sie z komorkami w Londynie dokladnie tak samo jak Polacy.
Może po prostu Polacy i Rosjanie są bardziej towarzyscy niż ponurzy, pompatyczni, spętani konwenansami Anglosasi i Skandynawowie. 🙂
Don Alfredo pisze: „Heleno, cisza w tych wagonach bywa przejmujaca, a pasazerowie niemo wskazujac na symbol przekreslonej komorki bez problemu sklaniaja intruzow do wycofania”
Nic dziwnego, że nasi tam nie zaglądają, skoro tymi wagonami jeżdżą same mruki zatopione w kontemplacji idealnie czystych tkanin obiciowych. 🙂
TesTeq, Twoja znajomosc „ponurych, pompatycznych i spetanych konwenansami” Anglosasow i Skandynawow jest zaiste imponujaca. Napisz ksiazke. Masz tu zapewniony rynek wsrod rodakow.
Osobiscie wolalabym pokontemplowac w Helwecji idealnie czyste tkaniny obiciowe w towarzystwoe jakiejs dobrej ksiazki i wspolpasazerow zatopionych w czytanie gazety. Call me pompatyczna, ponura i nietowarzyska.
Ach, z wyploszaniem elementu z pomoca muzyki klasycznej to mam przyklad pod nosem. Prowadzacy na mojej ulicy maly sklep newsagent (gazety, papierosy, kanapki, cukierki, kartki pocztowe, a ostatnio nawet alkohol) mial od dawna probmeny z malymi grupkami gowniarzy w wieku 8-9 lat ktorzy wpadali do sklepu, czesc tloczyla sie przy kasie, a reszta kradla cukierki i batony. I ten wlasciel sklepiku, Pakistanczyk w srednim wieku, pracujacy na rodzine 7 dni w tygodniu, zainnstalowal w sklepie radio nastawione nonstop na Classic FM, nadajace caly czas muzyke klasyczna w wersji light – Sibelius, Grieg, Dla Elizy i takie tam przyjemne „kawalki”. Dla wlasnej przyjemnosci zainstalowal, nie dla ochrony sklepu. Ale te najscia ustaly jak nozem obcial.
Wchodzac do niego do sklepu po gazete mam od lat dyzurne przywitanie:
Ahmud, ty wapno, wystraszyles ta cholerna Traviatta caly kwiat naszej mlodziezy.
I on zawsze ma dyzurna odpowiedz: And it’ll stay this way, Helena. Oooh, yes, m’am.
Heleno!
Miałem się nie odzywać, ale widzę, że, w dalszym ciągu, twórczo rozwijasz swiftowską utopię o wspaniałych Anglosasach (Houyhnhnmach) i głupich, niecywilizowanych Polakach, Rosjanach, itd, itp…(Yahoosach)!
Bardzo chciałbym kiedyś usłyszeć coś pozytywnego o Polakach, jakby nie było, Twoich rodakach; a coś krytycznego o angielskich kibicach lub piwoszach rozrabiających na Starym Rynku w Krakowie.
A Helweci, póki co, Polaków, itd, nie kneblują, nie mówiąc o ewentulnym zamykaniu w gettach. 🙁
Helena pisze: „TesTeq, Twoja znajomosc ?ponurych, pompatycznych i spetanych konwenansami? Anglosasow i Skandynawow jest zaiste imponujaca. Napisz ksiazke. Masz tu zapewniony rynek wsrod rodakow.”
Droga przyszła fanko mojej Twórczości! Ja celuję znacznie wyżej. Moja książka, reprezentująca szczyt możliwości intelektualnych ludzkości, będzie światowym bestsellerem, przetłumaczonym na wszystkie języki i głównym argumentem za przyznaniem mi literackiej nagrody Nobla. Z przyjemnością prześlę Ci egzemplarz autorski z osobistą dedykacją. Niewątpliwie dzieło to będzie Ci najlepszym towarzystwem zarówno wśród nudnych, zblazowanych Wyspiarzy, jak i tonących w rozpaczliwej ciszy Helwetów.
Helena pisze: „Prowadzacy na mojej ulicy maly sklep newsagent (gazety, papierosy, kanapki, cukierki, kartki pocztowe, a ostatnio nawet alkohol) mial od dawna probmeny z malymi grupkami gowniarzy w wieku 8-9 lat ktorzy wpadali do sklepu, czesc tloczyla sie przy kasie, a reszta kradla cukierki i batony. I ten wlasciel sklepiku, Pakistanczyk w srednim wieku, pracujacy na rodzine 7 dni w tygodniu, zainnstalowal w sklepie radio nastawione nonstop na Classic FM, nadajace caly czas muzyke klasyczna w wersji light – Sibelius, Grieg, Dla Elizy i takie tam przyjemne ‚kawalki’.
Czytałem o innym – też akustycznym – sposobie na uciążliwą młodzież w miejscach publicznych. Są to generatory pisku niesłyszalnego dla starszego pokolenia, a drażniącego młode, zdrowe uszy. Ciekawe, co sprawdza się lepiej jako środek odstraszający młodzież – pisk, czy muzyka klasyczna?
Jedrzej, to co nazywasz swiftowska utopia po prostu nie istnieje, poniewaz Swift nie interesowal sie utopiami. Byl satyrykiem, co Ci powie najkrotsze nawet haslo w kieszonkowej encyklopedii dla trzecioklasistow.
Chcesz holubic glupstwa na temat Swifta, to sobie holub, ale ja na ten temat juz nie dyskutuje, bo Cie nie przekonam. Jestes przywiazany do swej wizji ksiazki i sie z nia nie rozstaniesz, chocby sam Swift chcial Cie przekonywac. Lepiej oczywiscie byloby ja po prostu przeczytac.
Moze ucieszy Cie wiadomosc, ktora mnie dzis ucieszyla w radiu BBC: z powodu coraz bardziej rozpowszechnionego picia alkoholu na brytyjskich ulicah i tak zwanego binge drinkimg, jakas specjalna komisja zaproponowala rzadowi wprowadzenia polityi zero tolerancji dla picia alkoholu w miejscach publicznych. Takiej jak obowiazuje w Nowym Jorku, gdzie kazdy czlowiek z otwarta puszka do piwa w bramie lub na ulicy, lub przed restauracja, jest natychmiast zatrzymywany i musi zaplacic wysoka kare, a pijakow nie widzi sie zazwyczaj na ulicy. Jestem za. Ze stadionami juz sobie tutaj poradzilismy. Moze poradzimy z publicznym chlaniem, zwlaszcza wsrod mlodziezy i spolecznymi nastepstwami tego zjawiska.
TesTeq, ja tez dopiero co dowiedzialam sie o tych akustycznych piskach, ktore sa slyszalne tylko przez mlodych. ZDUMIEWAJACE!!!! Natoiast ciekawa jestem czy reaguja na nie takze ludzie noszacy aparaty sluchowe? Czy ktos wie?
Heleno,
Książka, o której napisanie suplikujesz do TesTeqa 😉 powstała i została opublikowana w 1999: Jeremy Paxman,/a>, The English.
Mój egzemplarz jest w Londynie, zatem nie posłużę cytatami. Powiem tylko, że Paxo (dla mnie najwybitniejszy anchor telewizyjny, BBC) charakteryzuje Anglików ciepło, niezbyt protekcjonalnie, podkreślając, że naród-społeczeństwo o którym mówi jest w fazie bardzo wyrazistego przełomu. Dojmującego przełomu.
Oto moje notatki z tej książki, wypunktowujące duże i małe problemy Anglików (niektóre bolączki odchodzą, z innymi będą musieli się borykać dalej):
-obsesja mówienia o pogodzie i jej przyczyny
-tolerowanie złego jedzenia przez tak długi czas
-zmierzch znaczenia Imperium: frustracje i ich kanalizacje
-sceptycyzm europejski: powody; absurdy
-devolution (oddanie części uprawnień Szkocji, Walii, Irlandii) – opory, problemy
-seks nastolatków i nastoletnie ciąże (najgorzej w Europie Zachodniej… i nie tylko)
-alkoholizm; huliganizm pubowy i stadionowy; inne autodestrukcyjne ciągotki
-rozwody (2 mce w świecie)
-kultura tabloidu
Widać z powyższego, (1999 – teraz jeszcze doszły zamieszki na tle rasowym i strzelaniny – w tym wśród gangów nastolatków), że Twoja świetliście-różowa wizja tego społeczeństwa jest… hmm… nierealistyczna.
A na dobre słowo o Polakach w Londynie (a przynajmniej – na pierwszą próbę empatycznego wczucia się w ich mentalności i położenie) – też czekam z wytęsknieniem 🙂 🙂 🙂
😳 … jak się człowiek śpieszy…
Może PP Administratorzy zechcą poprawić link w wolnej chwilce…
Raz jeszcze przepraszam 😳
Tam do licha. Nici z Nobla! 🙁
@Helena: Nie wiem, jak to jest z aparatami słuchowymi, natomiast słyszałem również, że bystra młodzież ustawia sobie niesłyszalne dla dorosłych piski jako sygnały nadejścia SMSa w swoich telefonach komórkowych. W szkole na lekcji – jak znalazł. 🙂
Basiu,
Znam ksiazke Paxmana i zgadzam sie z absolutna zarowno z Twoja ocena mojego dawnego kolegi jak i wiekszoscia tego co pisze o swoim kraju i spoleczenstwie. Moglabym nawet wiecej dorzucic. Nie pamietam jednak aby podsumowal to spoleczenstwo krotkim „nadete i pompatyczne”. Zas co do konwensaow, to owszem, te konwensse, ktore pomagaja nam zyc we wspolnocie, wciaz jeszcze, stwierdzam to z przyjemnoscia, obowiazuja w wielu tutejszych kregach. I pare zupelnie dekoracyjnych tez sie ostalo- jak np, ze na Garden Party do Krolowej kobiety wkladaja kapelusz, choc nie musza juz rekawiczek.
Zapewne slyszalas, ze BBC oglosilo niedawno konkurs na „motto” najlepiej oddajace charakter i aspiraje Brytyjczykow – cos na podobienstwo francuskiego hasla o wolnoscu, rownosci i braterstwie.
Nie zagladalam na te strone, gdzie zglaszano propzycje, ale czytalam w DT, ze choc pomyslow byly tysiace, zas konkurs byl jak najbardziej serio, nie znalzly sie wsrod tych wpisow zadne „powazne”, a haslo, ktore zostalo przeglosowane jest absolutnie kapitalne : Musn’t grumble! Tak sie wypowiedzialo spoleczenstwo „ponure i pompatyczne”. I nie wyobrazalam sobie, ze mogloby byc inaczej.
Co do zamieszek na tle rasowym, tak one sie zdarzaja, jest to spoleczenstwo bardzo wielu ras, kultur, wyznan i bardzo roznych pogladow na demokracje. Jednak kiedy zdarzaja sie zamieszki, pisze o tym cala prasa, trabi radio i telewizja, Parlament debatuje i rzad powoluje specjalne komisje, policja jest wzywana na dywanik. Wysylane sa zastepu roznych psychologow i pracownikow socjaknych, aby wydali swoja diagnoze. Po ustaniu zamieszek wyciagane sa z tego jakies lekcje, zas ci, ktorzy naruszyli prawo staja przed sadem. Wypowiadaja sie duchodni wszystkich wyznan, komentatorzy, politycy partii rzadzacej i opozycji, socjologowie i przedstawociele organizacji spolecznych.
Czy chcesz, abym Ci opowiedziala jak wygadala moja dziennikarska rozmowa z komendantem policji w Zabrzu po pogromie Romow (przez NOP), o ktorym ukazala sie zaledwie notatka w lokalnej prasie? Czy chcesz wiedziec, co mi powiedzial minister Wieczorek kiedy go o to zapytalam? Jeden postraszyl mnie aresztowaniem, konfiskata sprzetu nagrywajacego i wydaleniem z Polski. A drugi powiedzial, ze widocznie Cyganie pogrom sprowokowali, choc malo sie tym interesowal. POraza mnie tez, ze po bez mala dwoich dekadach demokracji panuje w Polsce totalna bezkarnosc gloszenia hasel antysemickich, jak bylismy tego swiadkiem ostatnio w Krakowie. I calkowite milczenie elit, poza paroma dyzurnymi nazwiskami. Kiedy ostatni raz ( w ub. roku) bylam w policji w Londynie, powital mnie ogromny plakat na scianie gloszacy: Islamophobic speech is a punishable offence! Ucieszyl mnie tym plakat.
Powiadasz, ze oczekujesz mojego wczucia sie w polozenie i mentalnosc Polakow przyjezdzajacych do Anglii. Nie musze sie wczuwac, bo bylam Polakiem przyjezdzajacym do Anglii i zakladajacym tu gniazdo i to w dodatku takim, ktory nie mial prawa powrotu do Polski, ani nawet jej odwiedzania. A empatia moja polega nie na slowach, lecz na wieloletnim pomaganiu nowo przybylym, o czym nie wypada mi opowiadac (taki brytyjski konwenans! ).
Basiu, moze nie uwierzysz, ale nie jestem kompletna idiotka i nie mam, jak piszesz „swietlisto-rozowej” wizji, kraju w ktorym jestm GOSCIEM od 27 lat, gosciem nie majacym nawet prawa glosowania. Wiem co chcialabym tu zmienic. Ale znacznie wiecej chcialabym zmienic w kraju, z ktorym jeszcze glebiej jestem zwiazana: jezykiem, mentalnoscia, sentymentem, przeczytanymi ksiazkami, ciezkim, choc nie naciezszym doswiadczeniem, grobami bliskich.
.
Heleno,
Rozumiem i właściwie zgadzam się z tym, co napisałaś. Szanuję Twoje emocjonalne zaangażowanie. Tylko może jedno małe uzupełnienie, którego z braku czasu nie napisałam wcześniej.
Mówimy cały czas o manierach, jakie przejawiają młodzi londyńscy Polacy w przestrzeni publicznej.
Otóż dobrze jest porównywać rzeczy porównywalne. W konfrontacji z zasiedziałym, dobrze sytuowanym, edukowanym, obytym towarzysko Anglikiem z klasy średniej te dziewczyny i chłopcy nie mają najmniejszych szans. Pochodząc często z małych miejscowości, z dala od centrów kulturalnych – w Londynie usiłują oswoić sobie jakoś tę obcą a nawet wrogą przestrzeń… I zachowują się – niestety – trochę jak na wiejskiej dyskotece… hałaśliwie, stanowczo zbyt spontanicznie, jak na gusta narodu kultywującego od stuleci understatement i stiff upper lip. Czasem tym hałasem dodają sobie kurażu, czasem odreagowują śieżo przebyty w pracy stres i upokorzenia… A wyluzowany Londyn, pełen innych młodszych (ale i starszych) hałaśliwców (u nas w akademiku wystarczyła jedna włoska sprzątaczka! 😉 ) – nie ostracyzuje ich zbytnio.
Gdy – po miesiącach czy latach – już się ‚wyrobią’, przestaniesz ich dostrzegać… Wtopią się w tłum.
Porównajmy jednak tych przybyszów spod Sanoka, Ełku, Sokółki, itd. z londyńskimi bezrobotnymi: narzekającymi, uzależnionymi całkowicie od opieki państwa (i wielu innych rzeczy), niepanującymi nad swymi własnymi dziećmi… I też popełniającymi co i rusz faux pas – tyle, że inaczej… Obraz staje się wówczas bardziej zniuansowany.
Widzę też (po galeriach, knajpkach, teatrach, koncertach) wielu młodych Polaków, którzy naprawdę wiedzą, jak się zachować. Ale ci mniej rzucają się w oczy…
To, że Polacy czy Rosjanie są bardziej spontaniczni, towarzyscy, itd., przyznają sami Anglicy. I nasze młode pokolenie nie musi uchlać się na umór by mieć fun (poza wszystkim – młodym Polakom w L szkoda na to kasy 😉 )
A te wieczne rozmowy o pracodawcach? – też mnie nieraz ‚skręca’, jak słyszę… Czasem się odwracam z uśmiechem o takim czy innym odcieniu – zazwyczaj pomaga.
Ale już co do wiecznego załatwiania mieszkań – mają moje pełne zrozumienie. Niby jak inaczej mają płynąć a nie tonąć, skoro w swej masie są w L tak niedługo?… Stolica z jej koszmarnymi cenami wymaga wiecznych poszukiwań. Inaczej zarabiasz tylko na ten kąt, w którym nawet nie masz czasu pobyć.
Co mi się też podoba(ło) – jednak młodzi poszukują (pracy, mieszkania) także dla szerokich kręgów znajomych. W porównaniu z zagryziactwem bardziej osiadłej Polonii londyńskiej, jest to ‚społecznościowy plus’. Duży plus!
Poza wszystkim – młodości się wiele wybacza. Ale też dają się młodzi ludzie tego i owego nauczyć, jeśli wyczują życzliwą duszę… 🙂
Pozdrawiam i dbaj o siebie, Heleno!
🙂 🙂 🙂
Pozwól Heleno, że i ja się włączę.
Żyjesz bez wątpienia w kraju o długiej i bogatej tradycji, ale czy uważasz, że ciągłe wychwalanie tego miejsca i wytykanie wszelkiej brzydoty kraju, w którym nam przypadło żyć, jest w porządku?
To co, mamy gremialnie wyemigrować i poszukać sobie lepszego miejsca?
Pewnie, że wolelibyśmy państwo zorganizowane na wzór GB i co z tego? Masz może jakieś cudowne lekarstwo?
Czeka nas długi marsz, ale to nie powód, żeby ciągle pokazywać jacy jesteśmy beznadziejni.
To nie jest zbyt miłe z Twojej strony, my doskonale wiemy w jakiej rzeczywistości żyjemy i boleśnie się z nią borykamy.
Przykro mi, ale musiałam Ci to napisać.
Mrrrał!
Jak wy to robicie, że macie takie przepiękne trawniki?
Nic szczególnego. Trzeba tylko regularnie kosić, podlewać, nawozić i podsiewać odpowiednie gatunki traw.
I to wszystko?
Nooo… właściwie tak… Tylko regularnie i przez Jakieś 300 lat.
A może w GB z tą tolerancją, demokracją, rozsądkiem, statecznością itp. itd. jest tak jak z trawnikami?
To tylko taka luźna dygresja 😉
Pozdrrrawiam wieczorrrnie
Blejk Kot
Ooooooooooo znowu musze wyjac „gasnice”i studzic ………..budagosci!
Dopiero co podjelam podobna probe o p.Passent 😉
Oczywiscie,ze nie tylko Polacy maja za uszami.W innych krajach tez wiele zlosci i zolci na „przechlapane”sprawy w naszych „nowych”ojczyznach.
Ale,jak sie zauwazy ,ze ci tubylcy ani tacy doskonali,ani madrzejsi,ani piekni-potrafia sobie doskonale wiele spraw w prosty sposob rozwiazac,to wtedy nas Polakow,przyslowiowa krew zalewa!! I stawiamy sobie pytanie-dlaczego My tego nie potrafimy,dlaczego nie potrafimy chocby skopiowac,dlaczego,dlaczego……..Tak bardzo chcielibysmy ,zeby bylo w Polsce lepiej,dostatniej,stad ta Niecierpliwosc,ktora przez Was kochani odbierana jest czesto,jako przygana 🙁
Ale intencje nasze sa naprawde inne,Heleny z pewnoscia rowniez 🙂
Hej.
Ps. czy ktos z Was wie,jak sie „robi”te ruszjace sie kufy i figurki???????
Masz racje, Basiu, tych, ktorzy potrafia sie zachowywac po prostu sie nie dostrzega w tlumie, oni sie niczym nie roznia. Dostrzega sie tych, ktorzy odstaja od tapety.
Rozumiem takze klopoty mieszkaniowe, Londyn jest pod tym wzgledem bodaj najdrozszym miastem w Europie i moje skromne mieszkanie, ktore za pare dni bedzie obchodzilo 25-lecie odkadsmy sie poznali, i za ktore zaplaculam 31 ttys, kosztuje dzis ponad cwierc miliona, co jest oblakane.
I nawet rozmowy o pracodawcach rozumiem – sama nieraz itd. Chodzi mi natomiast o nieliczenie sie z innymi i stosunel taki jakis, ze skoro jestesmy zagranica, mozna rzucac miesem, mowic bardzo glosno na w miejscach publicznych, ignorowac kolejke na przystanku, ktora jak wiesz jest szacowna brytyjska instytucja i nikt sie nie pcha przed osoby stojace z przodu. MOzemy zachowywac sie tak, jak pewnie wstydzilibysmy sie zachowywac w Elku czy gdzie tam.
Generalnie przeciez Polacy wniesli duzo do tego kraju w ostatnich latach i niektore firmy zatrudniaja juz niemal wylacznie Polakow (np, firma Ocado, ktora dowozi mojej niepelnosprawnej przyjaciolce zakupy z supermarketu. I trzeba zobaczyc tych chlopcow! – ladnie ubranych, zyczliwych, usmiechnietych, bardzo pomocnych, kiedy odbieram transport.) W czasie pobytu w szpitalu spotkalam tez kilka polskich pielegniarek, ktore byly znakomite, jedna robila mi na nocnych dyzurach prasowki z Gazety Wyborczej, pani Ewa) .
Marys, a Twoich zalow to juz zupelnie nie rozumiem. Kiedy ja zarzucalam POLSCE brzydote? Napisalam raz, ze Lazienki zrobily na mnie bardzo przygnebiajace wrazenie, gdyz byly skandalicznie zaniedbane, a drzewa polamanme i chore. Tak bylo pare lat temu i dalej to podtrzymuje, nie przyjmujac do wiadomosci, ze nie ma w Polsce pieniedzy aby zadbac o jedyny krolewski park. Nie przyjmuje i koniec. To co bylo z Lazienkami to granda. Mam nadzieje, ze sie zmienilo od 2002r.
Krytykowalam takze wybitnie brzydki i pretensjonalny wystroj willi premiera, sugerujac co moze byc stamtad sprzedane – byla to zabawa. Tez rzadu nie stac?
Ale zarowno Lazienki, jak i dekoracja willi, to przeciez glupstwo, w porownaniu z tym co mnie NAPRAWDE boli i czego nie rozumiem, a jesli rozumiem, to nie akceptuje..
Brak na codzien takich cnot obywatelskich i takiej obrony demokracji, jakiej bylismy swiadkami 21 pazdziernika, ze nie wspomnie o Sierpniu. Obrony godnosci czlowieka (narodzonego).
Wspolnej troski o przestrzeganie prawa, zwlaszcza przez rzadzacych.
Dopuszczanie skrajnych koltunow i ksenofobow do rzadu dusz i odbarzanie ich pieniedzmi z moich podatkow.
Nie podoba mi sie w Polsce zgoda na role Kosciola w Panstwie i narzucanie politykom polityki spolecznej.
Nie podobaja mi sie faszysci, ktorzy sa obdarzane wysokimi funkcjami , np w telewizji.
Nie podoba mi sie legalnosc partii gloszacych jawnie faszystowskie tresci, nawolujace do przemocy i gazowania ludzi. Mozliwosc ich swobodnego przemarszu ulicami miast.
Nie podoba mi sie, ze polskie sady nie moga skazac za dyskryminbacje rasowa, wyznaniowa, narodowosciowa, plciowa czy z powodu orientacji seksualnej , poniewaz polskie prawo takiego paragrafu nie zna. Po prostu w prawie nie istnieje.
Nie mow prosze, ze Polska potrzebuje paruset lat demokracji, aby sie z tym wszystkim uporac. Zyjemy w czasach nie tylko przyspieszonej historii, ale takze powszechnych podrozy do swiecie i nieograniczonego dostepu do ksiazek. Mozna sie szybciej uczyc.
Piszesz, ze „wiemy w jakiej rzeczywoistosci zyjemy”. Otoz ta rzeczywisctosc nie zalezy wylacznie od politykow. Zalezy przede wszystkim od obywateli i ich troski o dobro wspolne. A ja stad, z dystansu widze tej troski niewiele. Nie o dobroczynnosci tu mowimy, a o prawach i obowiazkach.
I to bede glosno krytykowac.
Anecko, ja nie posądzam nikogo o złe intencje, ale jeżeli tyle osób odbiera to trochę niezbyt miło, to może o czymś to świadczy.
Lubię Helenę, to chyba nie podlega wątpliwości, a jednak też mam trochę dość, jak słyszę u nas w GB to tak, u nas w GB to inaczej, a u was….
Kufy ruszające się muszą zostać wprowadzone przez autorów strony.
Wygląda na to, ze będę wpadała do Hoko i głaskała kota.
Bardzo sympatyczna jest ta ikonka. 🙂
A tu specjalna buźka dla Heleny. 🙂
Mrrrał!
A ja barrrdzo lubię trawę.
Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia.
Ani też nie podchodź cynicznie do miołości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa.
Żyjemy w czasach nie tylko przyśpieszonej historii, ale także powszechnych podroży do świecie i nieograniczonego dostępu do informacji.
Nowoczesna (bio)technologia daje szansą stworzenia trawnika w stylu angielskim nie w ciągu 300 lecz… 30 lat 😉
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Heleno, przecież doskonale wiesz, o czym piszę i wiesz, że zmiana mentalności wymaga pokoleń, a my cieszymy się wolnością dopiero 18 lat.
Mrrrał!
A mój komentarz czeka na akceptację 😕
OK WordPress.
Aluzju poniał.
Dobrrranoc
Blejk Kot
Marys, NIGDY W ZYCIU nie uzylam sformuloweania *u nas w GB”.
Jesli pisze „u nas” to tylko o Ameryce! Albo „u nas” w Zachodnim (specyficznie Zachodnim) Londynie!. Np a u nas w zachodnim Londynie kwitna juz drzewa i tulipany.
Wiesz, ze nie pamietam, zeby jakikolwiek Amerykanin kiedykolwiek poczul sie dotkniety tym, ze powiedzialam „a u nas w Polsce”. A wierz mi, ze zdarzalo mi sie plesc nieprawdopodobne glupoty (np. kiedys powiedzialam, pamietam to bardzo dobrze, ze „u nas w Polsce” nie istnieje skazenie srodowiska naturalnego. Tak powiedzialam, a nawet napisalam. Czarno na bialym. Mam nadzieje, ze wszystkie egzemplarze gazety, w ktorej to napisalam, juz dawno sprochnialy nie zostawiajac sladow mojego owczesnego becwalstwa i butnej arogancji. Nikt mi tego nigdy nie wypomnial).
Tobie tez buzka 😉
Zmiana mentalnosci nie potrzebuje kilku pokolen. Zmiana mentalnosci potrzebuje zmiany lub wprowadzenia paru praw. Martin Luther King powiedzial kiedys: dobre ustawodawstwo nie zmieni natychmiast ludzkich serc, ale zmieni postepowanie ludzi. A jak zmieni postepowanie, to i serca sie zmienia.
Ja używam przenośni! 😆
Sprawy nie są tak proste, jak je opisujesz, ale daj Boże.
Obawiam się, że to elity myślą sobie: mamy świetne ustawodawstwo, używamy poprawnych, nie raniących nikogo zwrotów, społeczeństwo mamy otwarte.
A tu jak diabeł z tabakierki wyskakują różne mało przyjemne postacie, które uzyskują spore poparcie w starych demokracjach.
Nie, Heleno, serc tak szybko się nie zmieni.
Pewnie, ze wyskakyja. Ale nie moga wiele zdzialac. Bo prawo im na to nie pozwala.
Uff..ale jesteście wszyscy płodni w czasie, gdy nie ma Owczarka. Mnie nie było tydzień..przeczytanie samych komentarzy zajęło mi prawie godzinkę :))) Oby Owczarek szybko wrócił bo sobie nie da rady z komentarzami i ewentualnym odpowiadaniem na nie czy skomentowaniem. Aż się o niego zmartwiłem, jakieś tanie źródło Smadnego odkrył? Zatrudnili go w browarze? A może po prostu piękno Tatr Słowackich go urzekło i śmiga tam na nartach :)))
Pozdrawiam wieczornie.
Witojcie, ostomili! Juz jo sie ze Słowacji wrócił. Tajemnice niedzickiego skarbu Inków poznołek i w następnym wpisie o tym bedzie. Ino kie jo ten wpis wyryktuje? Fciołbyk nie później niz na imieniny Jagusicki i Kapisonecki. Moze sie udo? Bo tutok – krucafuks! – przez ten tydzień, kie pod Turbaczem mnie nie było, wielko góra spraw do załatwienia wyrosła. Chyba więkso niz sam Turbacz!
Ale co by nie godać, moi ostomili… wse dobrze, ba pod Turbaczem najlepiej 🙂
Spoko, Piesku, wypocznij sobie dobrze po tych przygodach slowackich. My se poczekamy, sami sie zabawimy, a Ty w miedzyczasie o tych skarbach indoanskich wszystko nam, pasozytom, wyrychtujesz.
Welcome Home! We missed you.
Witaj, witaj, Owczareczku, ale co ja słyszę? Chcesz nas opuścić do 21 stycznia roku następnego? 😆
Osierocić nas chcesz?
Teraz jest LUTY 🙂 🙂 🙂
Dobrze, pisz, pisz spokojnie.
Ja muszę na jutro przeczytać ciężką lekturę, to się już pożegnam.
Buziaki dla wszystkich. Pa!
Kto późno przychodzi przegapia ciekawe rozmowy. Trudno sam sobie jestem winien. Ale tak mnie jeszcze korci, żeby zadać jedno pytanie.
Otóż, widzę, że jeżeli ktoś tu zgani – mniej lub bardziej poważnie – jakieś polskie przywary lub niedociągnięcia, to musi się tłumaczyć, dlaczego krytykuje Polaków, a nie innych, którzy przecież też często na to zasługują. No zasługują, zasługują, nie ma idealnych nacji, a kto twierdzi inaczaj, to łże albo ma halucy-nacje. Ale mnie się moi ludzcy rodzice starają wpoić (żebym nasiąkł za młodu), że nie jest wrrr przyznanie, że ja sam wychlapuję z miski i zaświniam przy tym podłogę, nie jest również wrrr rzeczowe stwierdzenie, że Bello spod ósemki dostał nową obrożę, natomiast jest nieco wrrr opowiadanie wszem i wobec, że tenże Bello wychlapuje i zaświnia. Bo niechże się sam przyzna i uderzy we własną klatę.
Z tych nauk taki wyciągnąłem wniosek, że jak warczę na swoich, to warczę bom smutny i sam pełen winy, nawet jeśli chwilowo niczego nie wychlapałem, a jak warczę na innych, to zawsze muszę się zastanowić czy mam rację, czy mam moralne prawo, no i czy nie lepiej warknąć w innym, odpowiedniejszym momencie. Z czego oczywiście nie wynika, że warczeć na obcych nie wolno nigdy i pod żadnym pozorem.
No i teraz pytanie: czy jestem wychowywany słusznie, czy też trzeba natychmiast wezwać na pomoc supernianię? 🙂
@Helena: Wczoraj minęło – może dziś coś pozytywnego, dla odmiany?
@Bobik: Dziś dzień bez warczenia – machanie ogonem, radosne podskoki i popiskiwanie – tego nam trzeba!
TesTequ, normalnie szczeniakom takiego zawołania dwa razy nie trzeba powtarzać, ale dostałem akurat smutną wiadomość, po której nastrój mam całkiem nieszczeniaczy. Raczej mi w kierunku wejścia pod szafę i poskomlenia. 🙁
@Blejk Kot (19.2; 21:39)
Linki okołodezyderatowe
(tekst angielski, polski (wersja ‚Piwniczna’), wykonanie PpodB)
… bo Twój link ma pewne… hmmm… mankamenty graficzne 😉
basiu
Dezyderata zapisana! 🙂
Żeby dzisiaj było miło i radośnie, posłuchajcie..,
http://www.wrzuta.pl/audio/2OykmPyAI1/renata_przemyk_nie_martw_sie
Ale dlaczego Bobik jest smutny?
Wyjawię, dlaczego jestem smutny, bo może będzie to nawet miało działanie autoterapeutyczne. Umarła nagle i niespodziewanie pani X, z którą miałem kontakty tylko zawodowe, ale ostatnio dość intensywne. Więc po prostu szkoda człowieka, całkiem zresztą niestarego. Ale mnie przy tym jeszcze gryzie nieco sumienie, bo nie kryłem się szczególnie z opinią, że bardzo wysoko oceniałem czysto ludzkie zalety tej osoby, ale bardzo marnie jej fachowe i metodyczne kompetencje i współpracowałem z nią niezbyt chętnie. Nie tylko zresztą ja. Gdzieś 2 tygodnie temu, w związku z definitywnym zakończeniem pewnego etapu współpracy, urządziliśmy sobie z koleżeństwem party pod tytułem „No more X”. No i się sprawdziło tak parszywie, że się czuję kompletnie pod psem. I żadne racjonalne tłumaczenia mi na to nie pomagają. Muszę chyba odsiedzieć swoje pod szafą, żeby to jakoś przetrawić.
Nadaje Ci tytul Honorowego Kota. Jestes mile widziany przy naszych miskach. Czy lubosz bazanty? Wiemy, ze psom nie nalezy dawac drobiu, bo to niebezpiecznem, ale mozemy poprosic Nasza, zeby strannie obrala z kosci.
Jestes dobrym Psem we wlasciwym domu.
Zapomnialem napisac „Bobik”.
Dziękuję serdecznie, Pickwicku. Nawet jak się jest pod psem, to tytuł Honorowego Kota opromienia smutną rzeczywistość.
Jak wyjdę spod szafy, to bardzo chętnie sprawdzę, czy lubię bażanty.
Bobiku, przytulam Cię wirtualnie i drapię za prawym uszkiem. A ponieważ nie wiemy, co spotka nas jutro, nauczmy się cieszyć dniem dzisiejszym.
Dziękuję Testequ, drapanko też bardzo dobrze robi. Ale zanim zacznę cieszyć się dniem muszę wreszcie na poważnie zabrać się do pracy, na co dziś wyjątkowo nie mam ochoty. Trudno, dłużej już nie mogę odwlekać. Hej ho!
Bobiku,
to sie nazywa – powiedziec cos w zla godzine. Ale pociesz sie, ze stalo sie to co stac sie mialo i Twoja moc sprawcza byla w tym zadna.
Owczarek chyba na rekord nas chce wziąć z wpisami 😉
Ostatni raz ponad 300 mieliśmy chyba po Nowym Roku 2007.
Do dzieła!
Tymczasem u mnie kupa roboty i zima, w nocy ma być -20C, a na pociechę czyste niebo i będzie można juz po 20-tej oglądać zaćmienie księżyca.
Pozdrawiam.
– 20?! Brrr…. Zimno mi się zrobiło! Muszę wlać w siebie coś na rozgrzanie… 🙂 Trzymaj się, Alicjo!
Mrrrał!
Alicja pisze:
Owczarek chyba na rekord nas chce wziąć z wpisami
Na rrrekorrrd?
No to ja się dorzucam 🙂
Basiu! Dzięki za te sznurrrki 😀
Wiesz, wszystkie koty, nawet te stateczne, barrrdzo lubią bawić się sznurrrkami 😉
W kwestii tytułu Honorowego Kota dla Bobika to ja jestem jak najbardziej za…
A tak bardziej po kociemu:
nie zgłaszam sprzeciwu 🙂
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Witojcie! To nie jo fce wziąć wos na rekord, ino rózne sprawy, ftóryk namnozyło sie, kie byłek na Słowacji i teroz straśnie cas mi zajmujom beskurcyje jedne. Mom jednak nadzieje, ze juz niedługe bede znów mógł do budy regularnie zaglądać. A póki co donose nowy zapas Smadnego i jałowcowej, bo juz sie chyba zacęły końcyć 🙂
Aaa! I jesce poni Owcarkowa pedziała mi, ze ftosi pytoł mnie o góralskie słownictwo. I rzecywiście – Anetecka pytała. Cało bida w tym, ze – jako juz nie roz godołek – w róznyk cynściak nasyk gór róznie sie godo. Pod Turbaczem pyszny to bedzie: pyśny. Ale pod inksymi wierchami mogom godać inacej 🙂
Spicie?
A u mnie skończył się show księżycowy. Ręce mi zgrabiały (-22C), w żywy kamień klęłam, że do tej pory nie kupiłam statywu, chociaż tyle razy sobie obiecywałam, a nocne zdjęcia bez statywu to ciężka sprawa, na wstrzymanym oddechu. I z głęboką wiarą, że ręka nie zadrży. Jest co jest – w porządku numerycznym. Idę spać z poczuciem spełnionego obowiązku.
http://alicja.homelinux.com/news/Ksiezyc/
@Alicja: A zestrzelenie satelity uwieczniłaś? Może od Ciebie było widać?
…gdzie Rzym, gdzie Krym… gdzie Pacyfik, a gdzie jez.Ontario, TesTeq 🙂
O, własnie zerknęłam na wiadomości – faktycznie zestrzelili! Ale chłopaki maja cela!
Teraz to naprawdę idę spać.
Prof. Władysław Bartoszewski skończył 86 lat!
„Odnoszę się z sympatią do mojego otoczenia i ono mi to oddaje. Być może tu jest tajemnica powodzenia w życiu: patrzeć na ludzi z uśmiechem i życzliwością…”
A ja zćmienia nie widziałem; poszliśmy z Bajką po 1wszej w nocy na podwórko; pochmurno, wietrzno i nici z kosmicznego spektaklu! 🙁
Wyszedłem spod szafy i jeszcze raz dziękuję ogólnie, już bez wskazywania łapą, za wyrazy moralnego wsparcia i za poparcie w sprawie tytułu Honorowego Kota. Zapewniam, że nie ważę sobie tego tytułu lekce i widzę w nim wiele więcej, niż możliwość spróbowania bażanta obranego z kości. Postaram się nie zawieść okazanego mi zaufania i w dalszym ciągu usilnie pracować nad poprawą stosunków bilateralnych. Hiau!
Profesorowi Bartoszewskiemu z całego serca życzę wielu dalszych uśmiechniętych i życzliwych lat, tylko chcę uzupełnić jego wypowiedź: żeby otoczenie okazywało nam sympatię trzeba trenować mowę ciała, a zwłaszcza pracę ogona. Odpowiednie ruchy ogonem i wszystko idzie jak z płatka! 🙂
Bobiku!
Masz rację! 🙂 Ale co mają zrobić biedacy, którzy tego środka ekspresji nie posiadają? 😉
3m się!
Hau!
Jak się ma świadomość braku, to można próbować temu zaradzić. Pani Dorotecka z sąsiedztwa np. wyhodowała sobie ogon na głowie. Sama mi to mówiła! Może nie jest tak mobilny jak psi, ale zawsze coś! 🙂
Alicja pisze: „…gdzie Rzym, gdzie Krym… gdzie Pacyfik, a gdzie jez.Ontario, TesTeq”
Jak będę miał kiedyś jeża, to nazwę go Ontario.
To będzie mój jeż Ontario. 🙂
Ale ten jeż w cytacie upuścił kropeczkę. 🙂
Dzisiaj są urodziny naszej Jagusi.
Buziaki serdeczne i gorące życzenia ślę Tobie, Jagusieńko, niech życie będzie dla Ciebie wielką, przyjazną przygodą.
Pociechy z Jagusiowego i Jagusiątka. 🙂
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5169385183421243682
Pędzę teraz do Mamy.
Pa!
Jaguś – wszystkiego najlepszego 🙂
muzyczna dedykacja oczywiście w związku z Twoim nowym hobby 😉 🙂
klub akwarystów 🙂
Jagienka!
Trudno zrozumieć, co się w ciebie wlewa,
Takaś odmienna i takaś pierzchliwa,
Raześ mi frantem, a drugi raz szczyrą,
Raz przyjacielem, drugi raz przechyrą,
Raześ mi wierna, drugi raz mię zdradzisz,
Raz się pojednasz, drugi raz powadzisz.
Taka cię natura chciała wykształtować,
Że nie wiem, jako z tobą postępować.
Boże, żeś nie dał do serca okienka,
Żeby zrozumieć, jaka to Jagienka! (-)Jan Andrzej Morsztyn
Jagusiu! Urodzinowe serdeczności! 🙂
Jaguś,
Sto lat po raz pierwszy! I wpadnij do nas na toast!
P.S.TesTeq – jeż Ontario może być 🙂
Ja mam Jerzora.
Na urodziny Jagusi
pies jakiś szczeknąć tu musi.
Czego Jej życzyć? No, chyba
by zdrowa była jak ryba
w akwarium… Nie, w morskiej toni!
Żeby Jej wyrósł na dłoni
nie kaktus, a forsy kopiec,
żeby nikt nie chciał Jej dopiec,
a wręcz przeciwnie, w Jej stronę
psy by machały ogonem,
a koty słały mruczanki.
By Jej się wlewał do szklanki
smadny jak złoty wodospad
i żeby wszelki niedostat-
ek z dala mijał Jej progi
w imieniu psów życzy Bobik.
Dołączam się do życzeń i toastów dla Jagusi – zdrowia, pomyślności i radości życzę. 🙂
Dla Jagusi
Beczka kurpiowskiego miodu i sto lat.
Wszystkiego najlepszego!!!
Najlepszego zdrowia i wszelkiej pomyślności Jaguś!
Sto lat!!!
🙂 🙂 🙂
DLA JAGUSI DUZE BUZI!!!!!!!! Niech nam zyje i promienieje 🙂 🙂 🙂
PS. U nas coraz cieplej.W sobote bedzie 15 st plus!! Wczoraj posadzilam kwiaty przed domem! Motyka wystawiona i czeka…………….na slonce 😉
Hej.
Jaguś – najlepszego!!! 🙂
I mały „rybny” prezencik dołączam… 😆
http://pl.youtube.com/watch?v=dFttaXuC0BM
słyszeliście już :
http://teledyski.onet.pl/10172,3221497,teledyski.html
Ivan Mladek & Banjo Band – „Jožin z bažin” (wersja polska)
to chyba już nie to…
jednak czeski ma dla nas ten swój niedparty urok 🙂
ps.
ale refleks rynkowy działa 😉
Wpadłam, żeby zdrówko Jagusi wznieść, bo zaraz przyjdą na obiad ? 😯 młodsi.
No to zdrówko! Na jedną nóżkę, na drugą! 😆
Narazieńko!
Jagus, dlaczego sie nie odzywasz? My tu Twoje urodziny swietujemy bez solenizantki i nie wiemy nawet, czy te rybki Cie jeszcze stresuja 🙁 Wszystkiego najlepszego!
Dzis widzialem w TV reportaz z St. Petersburga, a w nim chrzest dziecka w cerkwi. Piekna cerkiew, uroczysta ceremonia, dostojny pop w malowniczych szatach i nagle… glosny dzwonek komorki 😯 Pop przerywa ceremonie, spod szat wyluskuje telefon, odbywa dosc dluga, glosna rozmowe, po czym powraca bez najmniejszego zazenowania do cierpliwie trzymanego nad chrzcielnica naguska, ktory po chwili staje sie obiektem tzw. zanurzenia peryskopowego 🙂
Mrrrał!
Żyła raz jedna panienka
Która zwała się Jagienka;
Wiele z niej było pociechy,
Bo tłukła pupą orzechy.
Opisał ją, że jest taka,
Sam pan Sienkiewicz w Krzyżakach
Wpierw żyła w cnocie jak mniszka,
A potem wyszła za Zbyszka.
I wiodło im się chędogo,
Chociaż, niestety, ubogo,
Bo się pokończyły wojny,
Zaczął się okres spokojny,
A rycerz – rzecz znana wszędzie –
Żyje z tego, co zdobędzie.
Ruszył więc Zbyszko konceptem
I wpadł na taką receptę:
Przywiesił na bramie druczek,
Że tu się orzechy tłucze
I od każdego orzecha
Zgarniał taryfę do miecha.
Laskowy orzech maleńki
To nie problem dla Jagienki;
Mogła za jednym przysiadem
Stłuc całe pół kilo zadem,
A gdy dorwała fistaszka
Zostawała z niego kaszka.
Niewiele też większej troski
Przysparzał jej orzech włoski.
Aż raz przybył jakiś młokos,
Przywożąc z Afryki kokos,
I zwrócił się do Jagusi,
Że mu tę rzecz roztłuc musi.
Spłoniła się żwawa młódka,
Wzięła dech, napięła udka,
Pomodliła się przelotnie
I w ten kokos jak nie grzmotnie!
Niestety twarda skorupa
Nawet przy tym nie zachrupa…
Wrzasła Jaguś wniebogłosy,
Podskoczyła pod niebiosy
I jak drugi raz przywali!
…a ten bydlak jak ze stali!
Natomiast biedna dziewczyna
Zrobiła się całkiem sina,
Oddech jej się jakby urwał,
Wymamrotała: – O kurwa…
Potem się zaniosła wyciem
I się pożegnała z życiem!
Wniosek: Na ogół umiemy
Rozgryzać własne problemy,
Lecz zagraniczne nowości
Przysparzają nam trudności!
Morał: Tylko wzrost oświaty
Może zmniejszyć nasze straty.
I hasło bezwarunkowo:
Mniej dupą, a więcej głową!!!
Zdrrrrowie Jagusi po rrraz pierrrwszy 😀 😀 😀
I zmykam, bo zaraz jakąś ścierą dostanę…
Dobrrranoc Państwu!
Z poważaniem
Blejk Kot
Nie chce isc na latwizne, ale zyczenia Bobika dla Jagusi tak mi sie spodobaly, ze sie do nich dolaczam 🙂
ZYJ NAM JAGUS 100 LAT!!! 🙂
Słuchajcie, słuchajcie. Preclowastrona zwyciezcą wśród blogów: http://preclowastrona.blox.pl/2008/02/Na-GALowo.html . Dziękuję za wsparcie.
Na mój dusicku! Z trudem bo z trudem, ale zdązyłek przed północom, coby jesce o casie zycenia Jagusicce złozyć. Jagusicko, syćkiego najpikniejsego i duzo takik win, jakie najbardziej lubis! Twoje zdrowie po roz pierwsy! 🙂
Dlo Precelecka – pikne gratulacje! I zycenia, coby stoł sie tyz zwycięzcom w cymś, co jest dlo niego duzo wozniejse niz blogowy konkurs 🙂
Moze na jutro udo mi sie wyryktować nowy wpis. Wreście! 🙂
Dołączam się do Precelkowych życzeń – i u siebie też napisałam.
Jeszcze – gdzie nasza Jaguś? Miejmy nadzieję, że wypiła swoje zdrowie jak najlepszym winem, takim jak jej się podoba!
Zdrówko!
Też się cieszę, że Precelkowy blog wygrał!
Pozdrowienia dla całej rodziny. 🙂
Z Precelkowej wygranej tak się cieszę, że aż mnie ogon rozbolał od machania. Gdybym nie był tak daleko, to bym ich wszystkich czworo polizał, i jeszcze tego laptopa, który ma Precelkowi pomagać. A zresztą, za lizaniem nie każdy przepada, więc tylko merdam stokrotnie! 🙂
No tak, wszyscy śpią a ja mam jeszcze ok. pół godziny świętowania urodzin Jagusi, której to nieustające zdrowie!
Jeszcze śpicie?! 😯
A u mnie znowu śnieg. Zapiatek za pasem, przypominam śpiochom!
U nas podobno ogłosili koniec zimy:
http://wiadomosci.onet.pl/1697477,11,item.html
Ciekawe, czy to się sprawdzi.
Można już za przykładem Any potyczki wyciągać?
Co słychać Alicjo?
Mało Cię ostatnio widać i reportaży mniej 🙁
Opowiedz cosik o Kanadzie. 🙂
A u młodszych?
Zima, proszę szanownej mt7, ZIMA! I juz mi nadojadła, bo minął 3-ci miesiąc, jak snieg leży i popaduje co rusz, nawet nie było należytego, zwyczajowego styczniowego ocieplenia na chwilę, jak co roku. Poza tym ponurawo i pochmurno, wszyscy o wiośnie, a ja tylko na parapet mogę spojrzeć. Fotografować śniegu też mi się nie chce 🙁
Młodsze mieli wybywać do San Francisco, ale chyba poszli po rozum do głowy, że więcej „przeciw”, niż „za”, bo ewentualne korzyści finansowe jak przekalkulować, nie opłaciłyby się. Tu już mają mieszkanie, które za parę miesięcy będzie pod klucz, tam trzeba by było się osiedlać, obkupić w sprzęty i tak dalej. Poza tym dostali podwyżki w pracy i inne benefity. Zostają. Przyjadą na święta, synowa barszczu białego wielkanocnego nie opuści, a i przepis muszę jej dać. Mam nadzieję, że śnieg stopnieje i będę mogła własny chrzan z ogródka wykopać!
I tak znowu wracam do tematu zimy 🙁
A poza tym kiedyś zasiadłam do archiwizacji zdjęć „papierowych”, zeskanować, mieć na dysku, bo kolory juz nie te i tak dalej. A bodaj bym się. Myślałam, roboty na tydzień, a tu końca nie widać! A było to trzaskać tyle zdjęć?!
Wracam do archiwizacji. Ciekawam, czy potomność doceni! Pozdrawiam przy zapiątku!
Alicjo, a jakiego skanera używasz?
Ja kupiłam jakiś czas temu Epsona z przystawką do slajdów, ale to jest jakaś cholera od początku.
Raz skanuje, raz nie, raz dobrze, raz beznadziejnie.
Wymieniłam tonę korespondencji z Epsonem i już mi się znudziło.
Potrzebowałabym niedrogiego i dobrego 😆
A może ktoś ma doświadczenia z Epson Perfection 1250?
Epson Perfection 1260. Mam go już dosyć długo i nie narzekam. Nie jest to bynajmniej najwyższa półka, tani „domowy sprzęt, ale (tfu, tfu, tfu! przez lewe ramię) póki co, na moje potrzeby jakoś daje radę.
Już nie pamietam, po co kupiliśmy (czy to nie Młody jeszcze kupił, jak pomieszkiwał? Za jego czasów nabywaliśmy tego typu urządzenia…), ale przydaje mi sie od czasu do czasu, a teraz te kilka tysięcy zdjęć zeskanować – jak znalazł.
Swoją drogą, już kiedyś z TeżAlicją na ten temat rozmawiałam, jak to jest, że przedpotopowe zdjęcia sprzed 50-60, a i dużo więcej lat trzymają kolor (czarno-biały, ale porządna farba, porządny papier), a te nowoczesne guzik. Zdjęcia kolorowe sprzed 25-20 lat, trzymane w ciemnym i suchym a nie byle jak, traca kolor, żółkną, płowieją. Dlatego między innymi chcę je wsadzić na dysk, póki czas. A na papierze niech sobie dalej będą. Dyski też można od czasu do czasu kopiować, chociaż podobno żywot CD powinien trwać ok.60-70 lat. Za chwilę będzie nowa generacja dysków albo czego tam, no to się przekopiuje 🙂
I tak w kółko.
Dzień dobry wieczór.
Alicjo, „… żywot CD powinien trwać ok. 60-70 lat …”, tak ale tylko wtedy jeżeli są przechowywanw według zaleceń producenta … zapomnij, nigdy tego nie zrealizujesz. W „normalnych warunkach” 5 góra 10 lat.
Myślę, że ten mój Epson ma od początku jakąś wadę w urządzeniu.
Powinno się od razu zwracać towar, który szwankuje, a nie próbować wyjaśniać i szukać rozwiązań.
Myślałam, że ta moja wersja jest niedostosowana do Windows XP, teraz używam bez oryginalnego oprogramowania i też mi się zawiesza i wyłącza w trakcie skanowania.
Podobno w MediaMarkt, w którym kupiłam ten egzemplarz, odkładają zwrócone egzemplarze towaru z powrotem na półkę.
Zresztą serwis Epsona jest tu tragiczny, nie wiem, czy przyjmują każdego, kto zechce się tym zająć.
Miałam kolorową drukarkę Epsona, w której definitywnie zatkała się dysza z czarnym tuszem. Zawiozłam do odległego punktu naprawy, gdzie najpierw zużyto cały zapas tuszu na czyszczenie dysz, później oświadczono, że muszą wykonać próby, więc muszę zapłacić za następne pojemniki, po czym oddano mi niby funkcjonującą, a na następny dzień drukarka znowu nie działała. Kosztowało mnie to 670 zł. Za tą cenę kupiłabym nową. Nie mam siły, żeby się szarpać. Ci ludzie z serwisu pojęcia nie mieli, co trzeba zrobić.
I takie mam doświadczenia ze sprzętem tej światowej firmy.
Nagadałam się, ale nie wiem, czy mi od tego lżej.
Mrrrał!
➡ Alicjo!
Dysk CD, nawet najlepszy
Po kilku latach się spieprzy.
Bo mają tak wszystkie dane
Że lubią być kopiowane
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Mam ogromnie dużo slajdów sprzed lat, bo to był najtańszy sposób fotografowania.
Masz rację, że bardzo kolory się zmieniają.
Zeskanowałam wcześniej kilka z czasów młodości, jak chcesz to popatrz sobie:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/MojeZdjCia/photo#s5169890546453160306
@mt7
„… teraz używam bez oryginalnego oprogramowania i też mi się zawiesza i wyłącza w trakcie skanowania …”
Spróbowałaś używać skanera z najnowszym sterownikiem (driver/treiber) ?
Wiele problemów „znika” w momencie użycia najnowszych sterowników(ogólnodostępnych przez internet, producent skanera, nawet do „starszych” modeli).
Pozdrowienia.
Mrrrał!
Żwawo na skaner zdjęcie wrzuć!
W skanerach nie ma się co psuć!
Że nie wygląda doskonale?
Ja bym się nie przejmował wcale 🙂
Barrrdzo ładne,
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Tak, Moguncjuszu, sterownik Twain, najnowsza wersja jest z 2004 roku.
Właśnie dlatego myślę, że to sprzęt jest uszkodzony, bo gdyby sterownik był zły, to nie skanował by w ogóle, a nie trzy razy tak, dziesięć razy nie.
Blejku, jak to zrobiłeś, ze nie było Ciebie, a teraz aż dwa wpisy się pokazały.
Czary jakie, czy co? 🙂
Trochę sobie wspomniałam, bo nie jestem tak pracowita jak Alicja i tylko kilkanaście zdjęć i slajdów zeskanowałam.
No ale ‚paskuda’ trochę mnie usprawiedliwia.
Potrzebny jest przodownik pracy, który wejdzie człekowi na ambicję. 😀
Zapomniałem wczoraj powiedzieć Blejku Kotu, że z kokosa nie tylko sam się uśmiałem po uszy, ale jeszcze personel skutecznie dośmieszyłem. Za ścierkę nie łapali! 🙂
@mt7
No, nie wiem czy z roku 2004 to najnowszy?
A efekty które opisujesz znam i wiem, że były likwidowane przez instalację najnowszych sterowników.
W firmie w której pracuję, mieliśmy najnowsze drukarki firmy HP (nie chcę podać nazwy modelu), były wielkie problemy („moja” firma” jest poważnym klientem dla wyżej wymienionej firmy, ~200 nowych drukarek rocznie), nie funkcjonowały z programami które były przez nas pisane. Wielka afera, nie potrafią (my), specjaliści z Amsterdamu (nauczymy was), wspólna kolacja, dyskusje … i nagle olśnienie, … to co my mówimy, nasze argumenty, to nie jest głupie, to jest konstelacja o której nigdy nie pomyślano, nie przetestowano i … logiczne nie uwzględniono.
Blejku i Kojaku,
moje doswiadczenia są takie, że mam dyski 12+ letnie i jeszcze żyją całkiem swietnie, ale „myślę, że watpię”, żebym dożyła 120 lat, żeby sprawdzić gwarancję producenta 🙂
Mam podejrzenie, że te najpierwsze DC, za które płacilismy sporo, są jak te stare fotografie – dobre. A teraz to pewnie sieczka. Pozyjemy, zobaczymy.
Na wszelki wypadek, zarażona obsesją Maćka, co jakiś czas kopiuję to, co ważne, ale stare dyski trzymam i tak, chociażby po to, żeby sprawdzić, jak sie mają.
Założę sie, ze za moment wyskoczy jakaś nowinka zza płota i wszyscy będziemy kopiować nasze archiwa na to nowe „cuś”, bo dyski staną się przestarzałe.
mt7,
proszę o więcej! W albumie.
Kojaku!
O Hewlett Packard mogę mysleć tylko bardzo zle. Mam z nimi wielce na pieńku. Aż się zapieniłam znowu. Miałam nieszczęście kupić parę lat temu ich aparat cyfrowy, naonczas *tani*, 650$, ale był czas, jechalismy do Polski, czas na aparat porządny i tak dalej.
Akurat HP nie jest znany z aparatów foto, tylko z tego, co piszesz, ale… tez słyszałam bardzo niepochlebne opinie.
Co do mojego HP aparatu, sprawa poszła o sensor (czyli serce aparatu). Była taka sprawa 3- lata temu , wadliwe sensory, firmy różne sie przyznaly, zwróciły pieniądze, ewentualnie zaproponowały nowe aparaty w zamian.
HP udał, że ni ma sprawy. Pisałam do nich – nic, akurat jakieś skandale na szczeblu kierowniczym mieli u siebie. Wysłałam kurierem mój aparat do najgłówniejszego szefa. NIC.
Zeby nie bylo, ze sie wygłupiłam z tym listem , poprosiłam o konsultacje moich znajomych informatykow, pracujacych w duzych firmach i wiedzących, jak nalezy takie pismo zredagować, poprawili. I dupa zimna. Kurier czy nie – NIKT nie odpisał. HP nigdy więcej.
Mrrrał!
➡ KoJaK Moguncjusz!
Tylko otwarte standardy
Pozwolą nam grać w czyste karty
Bo ten kto protokół utajnia
Wart tyle co kupa łajna
I nie dotyczy to tylko tej firmy… 😉
➡ EmTeSiódemeczko!
Coś mam ostatnio na pieńku z WordPress-em
Żebym przypadkiem nie przepadł z kretesem 😕
➡ Bobiku!
Blejku Kotu?
Litości! Za co?
Czy ja jestem jakimś (za przeproszeniem) politykiem?
Ja się odmieniam norrrmalnie
Już kiedyś o tym pisałem nawet
A jeśli chodzi o Mistrza Waligórskiego, to chyba nie znam nikogo kto by tak celnie, obiektywnie i jednocześnie życzliwie ❗ opisał nasze narodowe zady i walety 😉
On WIESZCZEM NARODOWYM ogłoszony być powinien!
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
A cobyście, doświadczeni użytkownicy po przejściach, polecili? Drukarka/skaner; do użytku domowego z możliwością przyzwoitej obróbki starych zdjęć.
Poradźcie! 🙂
Droga Alicjo,
kto kupuje aparaty fotogrficzne marki HP, Zorka albo …!
Po niemiecku „Schuster, bleib bei deinen Leisten!” czyli „Szewcu, pozostań przy twoich kopytach”.
Można też kupić lodówki, piece elektryczne „Zanussiego”, … ja wolę filmy!
🙂
Mrrrał!
Z czystym sumieniem to ja mogę polecić tylko drukarkę HP LaserJet 4L z 1995 roku.
Kupiłem… To jest mój Kolega kupił z demobilu za 120PLN trzy lata temu.
Trzy razy regenerował toner (koszt ok. 50 PLN) wydrukował chyba ze 40 ryz papieru.
Szkoda, że teraz już takiego sprzętu nie robią.
W dzisiejszych czasach czas życia drukarek jest bardzo precyzyjnie obliczony.
Mają działać przez okres gwarancyjny + trzy miesiące.
I ani dnia dłużej!
I to się sprawdza.
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
PS. To jest czarno-biała laserówka.
I raczej nie domowa.
W swoim czasie (1995) kosztowała 2000PLN
Wklejam tu siedem razy tekst.
Ciekawe, co jest złe.
Podzielę na kawałki:
Moguncjuszu,
ja tu sprawdzam co jakiś czas:
tu następował adres strony epsona – wkleję dalej
@Blejk Kot
Też prywatnie używam, nadwyrężam do granic możliwości i stresuję … i nie mam problemów!
W roku 1995 pracowałem „za friko” (poprawnie?)/praktyka w pewnej firmie komputerowej (instalacja systemów komputerowych, indywidualne rozwiązania programowe dla klientów). W dowód wdzięczności otrzymałem w prezęcie od szefa i kolegów za 2-miesięczną pracę własnie taką drukarkę HP o której Blej Kot wspomina, … służy do dzisiaj i nigdy nie zawiodła.
Mrrrał!
➡ EmTeSiódemeczko!
Twój komentarz prawdopodobnie zawiera linki do witryn prywatnych bądź komercyjnych
(zachęcam WSZYSTKICH do kliknięcia na ten czerwony napis)
Być może to jest wytłumaczenie moich kłopotów z WordPress-em (ach te wulgaryzmy 😕 ).
@KoJaK Moguncjusz
Wychodzi na to, że te drukarki to jakieś kuriozum.
Taki wypadek przy pracy producenta 😉
Szkoda, że nie nadają się do drukowania zdjęć 🙁
Pozdrrrawiam
I dobrrranoc
Blejk Kot
Blejku, dobrymi chęciami i lenistwem piekło wybrukowane. Chciałem dobrze, bo czytałem kiedyś tę odmianę i zahaczyło mi się, że celownik był jakiś nietypowy, na pewno nie Blejkowi Kotu, ale ponieważ nie chciało mi się zajrzeć, tylko kombinowałem, to i przekombinowałem. Wniosek: nie kombinować, sprawdzać!
Uzbrojony w tę wiedzę lecę zagrać w pokera 🙂
Do Moguncjusza:
Coś mnie trafi, tu jest zdjecie strony Epsona, którejm nie chce przyjąć WordPress:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#s5169929166799086242
Mrrrał!
➡ Bobiku!
A leć, leć!
I grrraj na zdrrrowie!
Ten celownik to nie był mój tylko TesTeq-owy
Pozdrrrawiam
I już na prrrawdę dobrrranoc
Blejk Kot
Blejku, strony ze zdjęciami, to są strony prywatne.
Raczej traktują nazwę epson w adresie jako reklamę.
Chciałam, żeby Moguncjusz zobaczył, że nie ma nowszego sterownika.
Kojaku Mogu,
mądry po szkodzie – wtedy były to najtańsze cyfrówki i cos, na co mogłam sobie pozwolic. Ale nie o to chodzi, chodzi o to, że jako komponent (NAJWAZNIEJSZY!) użyli wadliwego sensora i nigdy do tego sie nie przyznali. Nie tylko ja waliłam w drzwi HP, wielu ludzi, bo jak wiesz, zawsze znajdzie sie forum w sprawie. Nic mnie tak nie wkurzyło, jak totalna arogancja ludzi z HP – nic nie wiem, nic mnie nie obchodzi, walcie się. Klientowi należy odpowiedzieć.
Zori, Zenith i półkilogramową minoltę też mam, ale nie o to mi chodzi, rozumiesz chyba.
Jędrzejku,
teoretycznie te skanery Epsona to jest dobra marka, ale jak każdy sprzęt mogą szwankować i nie wiem właśnie, czy kupno w dużym markecie jest dobrym pomysłem.
Łosie wybrały się na romantyczną schadzkę do Lublina. 😯
Jakieś romantyczne włóczykije. 🙂
mt7,
nigdy nie wiadomo, czasem trafi się jakis felerny produkt, ale jak się trafi felerny, to firma (teoretycznie) ochoczo przeprasza i zwraca forsę albo nowy produkt.
Kiedy coś idzie w tysiące, to oni w zaparte, bo czemu nie. Normalne chamstwo. Ja nigdy nie wypuszczam felernego produktu ze swoich rąk, spaliłabym się ze wstydu. Firmuję to swoim nazwiskiem, za którym nikt nie stoi, tylko ja.
Kto stoi za HP? Ano właśnie…
Kanadyjskie moosy pozdrawiają naokołolublińskie łosie 🙂
Jędrzeju, tu wygląda ciekawie, ale jakiś podejrzanie tani 😆
http://www.epson.pl/internetLive/dctm/content/PL/pl_PL/products/scanners/POL-Product-Model-V200-PL.inter.jsp
Popatrz, a teraz weszła strona z Epsonem.
Nic już nie rozumiem.
To tu jeszcze ceny:
http://www.skapiec.pl/site/cat/10/comp/218887/?gclid=CLWo0r332JECFQ6KMAodWlfbZQ
Ja tam sie nie znam na polskich cenach, ale Marysiu, tutaj co pół roku wszystko leci na dół „dramatycnie”, wiec może to nie jest niemożliwe, że takie tanie.
Marysiu, jestes piekna kobieta i synek slodki! Obejrzalam zdjecia z mlodosci z zafascynowaniem, teraz jakois lepiej potrafie Cie wyobrazic.
Witojcie! Uprzejmie informuje, ze fto jest abo Aleckom abo nocnym markiem, ten mo sanse docekać pojawienia sie nowego wpisu, ka wreście wyjaśnie, jak to z tym niedzickim skarbem było 🙂
Alicjo,
ciekawe, kiedy dojdzie do Ciebie przesyłka.
Wysłałam ją dopiero w poniedziałek, bo nienawidzę tych urzędów pocztowych i tasiemcowych kolejek po odbiór poleconych.
Fiksum-dyrdum, już pisałam o tym.
Jak wysyłasz zwykłą przesyłkę, to panienka dwa razy pyta, czy nie priorytet.
Przepraszam, powiem dosadnie: pod sufitem nierówno!
Tak mnie to złości, że ludzie dają sobie wodę z mózgu robić i niczego nie żadają w ramach zwykłych obowiązków poczty.
Idę spać, bo jutro do mamy muszę jechać, a dzisiaj pospałam i teraz tłukę po nocach w klawiaturę.
Przyjemnego wieczoru! 🙂
…zdjęcia Mt7 przypominają mi z lat 1982, koniec września (zeskanowałam!):
http://alicja.homelinux.com/news/Rax_hike(30.09.82)/ages.html
Kurka siwa….
http://alicja.homelinux.com/news/Rax_hike(30.09.82)/images.html
jasna dupa…:
http://alicja.homelinux.com/news/Rax_hike (30.09.82)/images.html
http://alicja.homelinux.com/news/Rax_hike.30.09.82/ 😆
albo:
http://alicja.homelinux.com/news/Rax_hike.30.09.82/images.html
Piękne! 🙂
To ostatnie zdjątko z serii mojej przypomina mi jedno z tych Twoich z synkiem. 🙂
Noski zadarte i smarkate takie 🙂