Cy to jawa, cy sen?

Miołek pikny sen. Dziwny, ale pikny. Śniło mi sie, ze zakradom sie do chałupy, biere gazete z programem telewizyjnym i zacynom cytać. Dochodze do łikendowego programu na TVN Siedem. A tamok… o krucafuks! Cały kierdel łesternów! Zacyno sie w piątek wiecorem: o 20.05 Jeremiah Johnson z ponem Robertem Redfordem, o 22.25 Ostatni żywy bandyta, zaś 15 minutek po północy – Rewolwerowiec. W sobote najpierw Ostatnie polowanie o 12.50. Potem o 16.55 Szeryf z Firecreek. O 20.05 Płonące siodła, cyli łestern komediowy pona Mela Brooksa (właściwie to chyba był jego najsłabsy film, jaki widziołek, ale niekze ta).* No i jesce wiecorem o 22.00 Wyjęty spod prawa Josey Wales z ponem Klintem Istłudem. W niedziele łesternowej ucty ciąg dalsy: o 12.50 Strzały o zmierzchu, a o 20.05 – na mój dusiu! – Rio Bravo!!! Ten łestern to jo widziołek juz chyba tysiąc dwieście trzydzieści osiem rozy. Ale z przyjemnościom po roz tysiąc dwieście trzydziesty dziewiąty obejrze, jak pon Dżon Łejn walcy z fudamentami, a pon Din Martin i z fudamentami, i ze swojom słabościom do gorzołki, kie zaś z nikim ani z nicym nie walcy, to wroz z ponem Rikim Nelsonem śpiewo nieśmierztelne My Rifle, Pony and Me. Z przyjemnościom popatrze, jak śwarno poni Endżi Dikinson próbuje poderwać pona Dżona Łejna, co wydoje sie jesce trudniejse niz pokonanie tyk syćkik fudamentów, co na zycie pona Łejna dybiom. I z przyjemnościom posłuchom zrzędzenia pona Łoltera Brennana. Najcynściej słuchanie zrzędzenia jest przykre, ale kie pon Łolter Brennan w Rio Bravo zrzędzi, to jest dlo ucha nieziemsko rozkos! Niebo w uchu po prostu! A co! Jak niebo w gębie być moze, to niby cemu w uchu miałoby go nie być?

Fto pełen wrazeń po obejrzeniu Rio Bravo zasnąć nie bedzie mógł, ten o godzinie 2.05 w nocy moze se jesce oglądnąć McCabe i pani Miller. Choć uprzedzom, ze jeśli ftoś jest w pesymistycnym nastroju, lepiej coby nie oglądoł. Nie godom, ze to zły łestern, zreśtom sam mistrz Altman go wyryktowoł, a on chyba nie umioł ryktować kiepskik filmów. Twierdze ino, ze to nie jest film dlo tyk, ftóryk nastrój jest paskudny, bo po obejrzeniu ten nastrój to juz bedzie paskudnissimus. Syćkim pozostałym – polecom.

Heeej! Fajnie było śnić, ze telo łesternów na jeden ino łikend sie ryktuje! Skoda, ze to był tylko sen. Choć przyznom, ze zbocuje to syćko jakosi tak, jak byk wcale nie śnił. Nawet nie barzo wiem, kie sie z tego snu obudziłek. Ale musiało to mi sie śnić! Bo to przecie niemozliwe, coby jedno stacja telewizyjno miała zamiar w ciągu jednego łikendu jaz dziesięć łesternów nadać! To juz nie som te casy, kie pon Gołas z ponem Kobuszewskim śpiewali piosnke ze słowami pona Młynarskiego:

Potwierdzają to setne przykłady,
Że westerny wciąż jeszcze są w modzie,
Wysłuchajcie więc państwo ballady
O tak zwanym najdzikszym Zachodzie.

Miasto było w nim jak ich tysiące,
Pod nim preria i skały na przeciw,
Jak gdzie indziej świeciło tam słońce,
Marli starcy, rodziły się dzieci.

Teroz to juz syćko jest inacej. W dzisiejsyk casak pon Gołas z ponem Kobuszewskim musieliby zaśpiewać tak:

Potwierdzają to setne przykłady,
Że westerny przestały być w modzie,
Sam Młynarski dziś nie dałby rady
Nic napisać o Dzikim Zachodzie.

Kiedyś były westernów tysiące,
To był powód do dumy dla USA,
Przed zeszłego stulecia wszak końcem
Krowich chłopców ktoś wziął do lamusa.

A jakieś trzy roki temu, moze śtyry, pewien felietonista miłujący Winetu i inskyk hyrnyk Indian przysłoł mi meila, we ftórym napisoł, ze niedawno fcioł wydać teksty źródłowe do historii Dzikiego Zachodu. Zwrócił sie ze swoim pomysłem do zaprzyjaźnionego wydawnictwa. Ale wydawnictwo, choć zaprzyjaźnione, pedziało mu tak: Eee, a fto dzisiok takom ksiązke kupi? Na pewno nie telo ludzi, coby opłaciło sie nom cosi takiego wydawać. Prawie cały nakład pódzie na makulature, a my bedziemy stratni. Nie mozemy se na to pozwolić. Sorry, felietonisto miłujący Winetu, ale biznes jest biznes.

Trzydzieści roków temu to samo wydawnictwo godałoby zupełnie inacej: Teksty źródłowe do dziejów Dzikiego Zachodu? Piknie! Sakramencko piknie! Zaroz drukujemy! Milion egzemplorzy! A potem na pewno bedzie dodruk! A potem drugie wydanie! I trzecie! I pięćdziesiąte!

Bo trzydzieści, śtyrdzieści roków temu, to nawet zelazno kurtyna nie była w stanie powstrzymać najazdu Siedmiu wspaniałyk na polskie kina i Bonanzy na polskie telewizory. A dzisiok… Dziki Zachód jest passe – napisoł mi z nostalgiom felietonista miłujący Winetu. Jo zaś z nostalgiom przecytołek to, co on napisoł. Ale cułek, ze mo racje.

Dlotego, moi ostomili, kie odkryłek, ze TVN Siedem ryktuje łesternowy łikend, najpierw piknie sie uciesyłek, ale potem, kie do swej budy wróciłek, dosłek do wniosku, ze to musiało mi sie śnić. Zreśtom fto fce, moze przejrzeć program TVN Siedem od najblizsego piątku do niedzieli i sprawdzić, cy to była jawa, cy sen (to akurat nie z Dzikego Zachodu cytat, ba wręc przeciwnie). Ale jestem na 99,99 procentów pewien, ze potwierdzicie, ze z tymi łesternami to mi sie ino przyśniło. Hau!

P.S. Juz jutro, moi ostomili, imieniny Hortensjecki. Trza więc duzo Smadnego Mnicha przygotować, coby długo, długo mozno było pić zdrowie Solenizantki po roz pierwsy! 🙂

* A to moze trza pedzieć, jakie filmy pona Mela Brooksa – poza Płonącymi siodłami – widziołek. No to juz godom: Być albo nie być, Robin Hood – faceci w rajtuzach, Nieme kino, Młody Frankenstein, Dracula – wampiry bez zębów, Kosmiczne jaja… i jesce taki film, we ftórym pon Mel Brooks był milionerem i załozył sie, ze jest w stanie przezyć w dzielnicy bidy jako bezdomny. Tytułu filmu niestety nie boce. I nie przyboce se, dopóki TesTeqecek se nie przybocy nazwy tego lekarstwa na pamięć.