Duszoszczipiatielnyje ewergriny

Niedawno w Tygodniku Powsechnym był felieton pona Klaty o Państwowym Akademickim Zespole Choreograficznym Pieśni i Tańca im. Nadieżdy Nadieżdinowej z Rosji. I wiecie, co pon Klata o piosnkak tego zespołu pedzioł? Pedzioł, ze to som duszoszczipiatielnyje evergreeny.* Na mój dusiu! Piknie mi sie to wyrazenie spodobało! Cemu? Zaroz wom wyjaśnie. A wyjaśnienie zacne od cofnięcia sie w casie o prawie trzydzieści moik wpisów.

Moze bocycie, jak ześmy gwarzyli kiesik o słowie „kultowy”? O tym, ze dawniej słowo to znacyło to, co znacyło, ale teroz to juz nie barzo wiadomo, co znacy? No i nie do sie ukryć, ze nie jest to jedyne słowo, ftóre w ostatnik rokak sakramencko sie pokiełbasiło. Weźmy słowo „gwiazda”. Co trza było kiesik zrobić, coby gwiazdom zostać? Przede syćkim trza było nieźle sie napracować. Ale sama praca, choćby najcięzso, nie wystarcała. Nalezało jesce pikny hyr zdobyć! A jak jest teroz z hyrem u gwiazd? Poźrejmy na taki choćby Taniec z gwiazdami. W pierwsyk edycjak owego Tańca znanyk postaci było nawet sporo. Ale teroz? Na mój dusiu! Przecie niejeden występujący tamok tancerz mo więksy hyr niz niejeden tytułowy bohater tego programu! Więc co dzisiok znacy słowo „gwiazda” opróc tego, na co pon Kopernik za swego zywobycia poziroł? Cosi mi sie widzi, ze juz nie to, co nom słownik języka polskiego podpowiado.

Abo inksy przykład: święty Mikołaj. Co to w dzisiejsyk casak znacy? Tyz nie to co kiesik. Kiesik wprowdzie nie było wiadomo, cy ten święty Mikołaj w ogóle istnieje, ale dwie rzecy wiadomo było o nim na pewno: ze jest jeden i ze rozdoje ludziom prezenty. Kielo tyk Mikołajów jest teroz? Trudno nawet policyć. Bo teroz to kozdy sietniok moze se biołom brode do kufy przykleić, cyrwonom copke na głowe załozyć i juz jest Świętym Mikołajem. I zeby chociaz prezenty taki rozdawoł! Ale gdzie tam! Robi dokładnie na odwyrtke: namawio ludzi coby wydawali dutki na kupowanie bździn od takiej cy inksej firmy!

No i jo, moi ostomili, kapecke sie boje, ze podobny los ceko ewergrina. Obecnie kozdy wie, ze ewergrin to taki utwór, co to długo, długo cekać musioł, zanim za ewergrina uznany zostoł. O zodnym trybie przyśpiesonym nawet nie było mowy. Kozdy utwór musioł cierpliwie cekać i ślus. I abo sie docekoł, abo nie. Nie zdziwie sie jednak, jeśli za pare roków bedzie inacej, jeśli piosnka istniejąco raptem kilka tyźni zostonie przez jakiego redaktora abo inksego szołmena okrzyknięto piknym ewergrinem. Ale wte właśnie z pomocom przyjdzie nom wpomniane na pocątku wyrazenie pona Klaty. Duszoszczipiatielnyj ewergrin! Właściwie to pleonazm. Masło maślane znacy sie. No bo przecie kozdy ewergrin jest duszoszczipiatielnyj, na tym właśnie jego ewergrinowatość polego. Ale pleonazm ten mo jednom piknom zalete – duszoszczipiatielnym ewergrinem nigdy nifto kilkutyźniowej piosnki nie nazwie. Duszoszczipiatielnyj ewergrin, duszoszczipiatielnyj ewergrin… spróbujcie pedzieć to wartko, tak coby język sie wom nie poplątoł. Poplątać sie moze. Prowda? I barzo dobrze! Bo ci, co ryktujom takie zamiesanie ze znaceniem słów i wyrazeń, zdecydowanie wolom iść na łatwizne niz na trudnizne. Słowa duszoszczipiatielnyj bedom unikać jakby od samego jego wymówienia mozno było sie ptosiej grypy nabawić. Abo inksej zarazy.

Heeej! Pod słowo „kultowy” popodcepiały sie rózne bździny. Pod słowo „ewergrin” być moze tyz kiesik zacnom sie podcepiać. Ale DUSZOSZCZIPIATIELNYJ EWEGRIN to juz co inksego – on dlo leniwego języka wse bedzie za trudny. I dlotego przed kozdom bździnom obroni sie piknie. Hau!

* J. Klata, Wiosenna bieriozka, „Tygodnik Powszechny” 2008, nr 11 (3062), s. 47 (w oryginale było napisane: duszoszcipiatielnyje, nie: duszoszczipiatielnyje, ale zakładom, ze to był błąd drukarski; jeśli jednak nie był, to ocywiście piknie Autora przeprasom).