Zgodnie z prawem
Zamurowania okien w czterech prywatnych mieszkaniach w Człuchowie żąda Ministerstwo Sprawiedliwości – dowiadujemy sie z internetowyk stron Gazety Wyborcej – Wszystko przez plany rozbudowy tamtejszego sądu. Mieszkańcy kamienicy przy ul. Szczecińskiej 3 w pierwszej chwili myśleli, że to żart. Od nadzoru budowlanego dostali nakazy zamurowania okien kuchennych i łazienkowych. Kamienica stoi w odległości ponad 30 m od budynku człuchowskiego sądu – między nimi jest dziedziniec z parkingiem. Rozbudowa i remont jeszcze się nawet nie zaczęły. Zamurowanie okien w kamienicy ma rzekomo zabezpieczyć Temidę przed zagrożeniami typu ucieczka aresztanta.
Krucafuks! To takie beskurcyje som z wiedzionyk ku człuchowskiemu sądowi hereśtantów! O nicym inksym nie myślom, ino o tym, jak by tu wyswobodzić sie z kajdanków i uciec przez okno kamienicy przy Szczecińskiej 3! No i tymi swoimi knowaniami naryktowali bidnym mieskańcom tej kamienicy kłopotu. Jo wiem, ze jest w tym kraju wiele mieskań z kuchniom bez okna. Mieskań z łazienkom bez okna jest jesce więcej. Ale akurat przy ulicy Szczecińskiej 3 w Człuchowie okna w kuchniak i łazienkak som juz prawie od pół wieku. No i ludzie jak to ludzie – przyzwycaili sie do tyk okien i nie wyobrazajom se, coby nagle miała je zastąpić jakosi sakramencko ściana. A tu nadzór budowlany godo wyraźnie – zamurować i ślus!
Cy naprowde nimo inksego wyjścia? Wydawało sie, ze jest. Mieskańcy kamienicy wpadli na pomysł, coby zamiast zamurowywania sąd na własny kost wyryktowoł pikne okratowanie. Ale niestety – podobno urzędnicy nie chcą o tym słyszeć. No to jak nie fcom, to nie fcom. I pewnie nie zacnom fcieć, bo Urzędników, Ftórzy Nie Fcom O Tym Słyseć zazwycaj barzo trudno nakłonić do zmiany zdania.
Dlo mnie pomysł z kratami jest pikny – przecie kieby je wstawiono, powinien być i sąd syty, i okna całe. Pomysł, coby wstawić te kraty na kost sądu, tyz jest dlo mnie pikny – to sądowi okna przeskadzajom, więc niek swoje problemy rozwiązuje on za swoje dutki, nie za cudze. Ale co z tego, ze te pomysły uwazom za pikne, kie to nie jo tutok decyduje, ino Urzędnicy, Ftórzy Nie Fcom O Tym Słyseć? A moze oni bojom sie, ze kie z sądu ucieknie straśnie wychudzony hereśtant, to kraty nie wystarcom? Nie wiadomo.
I co teroz zrobić? Moim owcarkowym zdaniem trza postąpić zgodnie z prawem. Absolutnie zgodnie z prawem! A zgodnie z prawem w pierwsym rzędzie nalezałoby postawić przed sądem Urzędników, Ftórzy Nie Fcom O Tym Słyseć. No bo kieby ci Urzędnicy zgodzili sie na wyryktowanie krat na kost sądu, byłoby po kłopocie. Ale sie nie zgodzili i przez to sprawa nabrała rozgłosu. Teroz kozdy internauta bez trudu sie dowie, ze człuchowski sąd sie rozbudowuje. A przecie wśród internautów som tyz przestępcy! I komu jako komu, ale przestępcom rozbudowa sądu na pewno nie jest na ręke. Fto wie, co teroz bedzie? Moze groźne gangi podejmom jakiesi akcje przeciwko tej rozbudowie? Moze dojdzie do aktów sabotazu? Moze zacnie sie zastrasanie firm ryktującyk materiały budowlane dlo sądów? Straty materialne, jakie poniesie i sąd, i te firmy, mogom być ogromne! Jaze sie we łbie nie mieści, jak Urzędnicy, Ftórzy Nie Fcom O Tym Słyseć mogli dopuścić do ryzyka tak wielkik strat! A artykuł 165 Kodeksu karnego pado wyraźnie: Kto sprowadza niebezpieczeństwo […] dla mienia w wielkich rozmiarach […] podlega karze pozbawienia wolności od 6 miesięcy do lat 8. Ocywiście Urzędnicy, Ftórzy Nie Fcom O Tym Słyseć – jako piastujący odpowiedzialnom funkcje – powinni być surowiej potraktowani niz zwykli obywatele. Tak więc w ik wypadku kara pozbawienia wolności powinna piknie sięgnąć górnej przewidzianej przez Kodeks karny granicy. Kapecke zol mi Urzędników, Ftórzy Nie Fcom O Tym Słyseć, ale kiebyk jo był sędziom, to nie widziołbyk inksego wyjścia – musom iść na 8 roków do hereśtu i ani minuty krócej. Osiem roków z powodu paru okien moze wydawać sie barzo surowom karom, ale trudno. Dura lex, sed lex.
No dobrze. A co zrobić z mieskańcami kamienicy przy Szczecińskiej 3, jeśli mimo nakazu okien swyk nie zamurujom? Tutok sprawa wydoje mi sie prosto. Jeśli okna te nie zostanom zamurowane, to mieskańcy bedom ik strzegli lepiej niz GROM z Deltom Fors rozem wzięte. Nawet najbardziej niebezpiecny bandzior przez te okna sie nie przedostonie. Cemu? Bo mieskańcy bedom świadomi, ze jeśli dopuscom do tyk okien choćby jednego bandyte, zaroz bedom musieli nasłuchać sie barzo przykryk wymówek typu: „A widzicie? Trza było jednak zamurować!” No a skoro zoden ancykryst z przestępcego światka przez te okna sie nie przedostonie, to właściwie nimo problemu – sprawa powinna zostać od rozu umorzono ze względu na znikomom skodliwość społecnom.
Cy afera z oknami w Człuchowie zakońcy sie właśnie tak, jako jo przewiduje? Zgodnie z obowiązującym prawem POWINNA! Hau!
Komentarze
Coby te jancykrysty nie ucikały bez niezamurowane łokna niek sond postawi lo nik kojec, moze być z prondem.
Zaś tym co kozali zamurować łokna to zamurować ale ik i pockać cy nabiero rozumu.
Jo myśle ze po ćmoku to sie im we łbak łozjaśni.
Zaś tym co kozali zamurować łokna to zamurować ale ik i pockać cy nabiero rozumu.
Takiemu wyrokowi, Józeficku, sam pon Hammurabi by sie chyba nie prociwił 🙂
A teroz juz godom syćkim: dobrej nocki! 🙂
A najlepiej zamurowac okna w sądzie 😉
Owcarecku, a ktoz to je co to i pon i ham i jesce mu rabi? Cy to jaki mondrol cy chodzency za murarkom?
Pon Uherski- co recht to recht, bez sondowe łokna cytołek kiejsi w gazetak juz hipkali. Jak nic zamurować.
Z dobrze poinformowanych źródeł dowiedziałem się, jak to było naprawdę. Po wielu skargach na funkcjonowanie człuchowskiego nadzoru budowlanego przełożeni poszli po rozum do głowy, zwołali wszystkich urzędników i przykazali im: „żeby głosy niezadowolenia uciąć jak nożem, pracujcie od dzisiaj tak, żeby wszystkich zamurowało”. No to rozeszli się urzędnicy do swoich biurek i poczęli realizować wytyczne. A w wytycznych nic przecież nie było o tym, że petenci mają być zadowoleni, tylko że ma ich zamurować, koniec, kropka. A teraz wszyscy huzia na biednych urzędników. Ja się pytam, czy urzędnika należy, pardon, obsobaczyć za to, że naczalstwa słucha? 🙂
Nacalstwo jes od tego, Bobiku, co by ik słuchać, jak som nie głupie. Sobacenie, a ktoz by tam pieski na nik wijsoł? Huzia sie nolezy, nie zaceni po porzondku, od nacalstwa i nie wycytujency o sobie tyz zabocyli.
Dwa razy próbowałam wkleić, nie dało sie… do trzech razy sztuka? Na wszelki wypadek zrobie zdjęcie…
2008-04-21 o godz. 05:33
Tego nie mogę przepuscić, kodu: 7777
Wyobrażacie sobie?! Nie będę kłamać, Smadny to nie jest (nie ma w sklepie za rogiem), ale popatrzcie – udało mi się zdjęcie?! Wszystko do góry nogami?
http://alicja.homelinux.com/news/Zywiec.jpg
Murowane okienko,
Stoisz za nim panienko,
Supermena wyglądasz,
Co cię dojrzy z daleka!
Laserowy jego wzrok
W zaokienny wniknie mrok,
Zrentgenuje ciało twe,
Żaden sąd nie dowie się!
Alicjo!
Ciekawostka! Kielich „trzyma pion”, a zawartość nie jest pozioma. To jakieś lody? 🙂
Dlo mnie pomysł z kratami jest pikny – przecie kieby je wstawiono, powinien być i sąd syty, i okna całe’ – pisze Owczarek
Taaak, i jeszcze można byłoby bawić się w Dzieci z Bullerbyn i ich sznureczkową pocztę (pamięta ktoś?) 🙂
Dalej już się nie skupiałam na analizach wariantowych, bo Twoje horrorystyczno-terrorystyczne wizje, Owczarku, po prostu mnie poraziły… 😉
Ministerstwo – Sprawiedliwości ?! Tego by Mrożek nie wymyślił.
Zanim poczytam, to wtrącę trzy grosze do ptaszka Alicji, którego prezentowała u Pani Doroty.
Zdjecie robiła pod światło, więc wyszedł ciemny.
Pozwoliłam sobie rozjaśnić i zamieścić w albumie Owczarka:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5191645923785276194
Następne zdjecie, to sójka. Rodzina chyba ta sama. 🙂
Aphelocoma- modrowronki. Duża rozmaitość. Czego to człek nie dowie się na starość. 🙂
Ha,ha! Też rozjaśniłem to zdjęcie. Wyszły modre piórka! 🙂
Jestem wstrząśnięta i zmieszana po lekturze Owczarkowego wpisu. Wydawałoby się, że nawet urzędnicza głupota powinna mieć granice, a tu okazuje się, że nic z tego. Ciekawam, jak to się skończy.
Modrowronki – no, rzeczywiście, czego to się człowiek nie dowiaduje na stare lata.
Miłego dnia. 🙂
Nic nie rozumiem!
Można zablokować prestiżową budowę w Warszawie, bo zasłoni słońce i będzie ciemno w mieszkaniach, a tu ktoś moze nakazać zamurowanie okien, bo chce się rozbudować?
Domyślam się, że okna były samowolą budowlaną, pewnie nie uzyskali mieszkańcy zgody Wysokiego Urzędu.
A ‚WU’ wie lepiej, że nawet po stu latach brak jego decyzji skutkuje unieważnieniem poczynań.
Zasiedzieć (tzn. usankcjonować trwający od dłuższego czasu stan faktyczny) np. nieruchomość można w ciągu 20 lat, a okien w 40 lat nie da rady.
Nie lubię samowoli budowlanej, ale akurat w tej dziedzinie wiem z pierwszych rąk (a raczej ust), że przepisy są dla naiwnych, człowiek przedsiębiorczy poradzi sobie w każdej sytuacji.
Poradzi z Wysokim Urzędem. Szkoda gadać. 🙁
Z artykułu w GW wcale nie wynika, że okna są wynikiem samowoli budowlanej. Kamienica, w której się znajdują, ma 60lat!
Jedyną samowolą, która tu pachnie na odległość, jest samowola urzędasów! 🙁
Szanowna Lawo Przysieglych, kto przychyla sie do postulatu postawionego przez prokuratora Owczarka?
Ja jestem za, choc propozycja zamurowania urzedasow tez brzmi zachecajaco.
A modrowronka Alicji bardzo jest urocza. Takich ptaszkow u nas chyba nie ma?
Nie na temat. Przed chwilą dowiedziałam się, że o 20:00 u M.Olejnik w TVN będzie Manuela Gretkowska. Nie mam TVN – u, więc gdyby ktoś obejrzał to proszę o refleksje/informacje.
W (za)murowanej piwnicy
tońcyli urzędnicy!
Kozali se piknie groć,
by decyzje piknom doć.
Dołbym w rzyć im kiebyk mógł,
kiebyk nie mioł krótkich nóg,
lec ze krótkie nózki mom,
co podskoce to spadom. 🙁
Babo- 3 x TAK.
Okrutna natura obudziła się we mnie po lekturze Owczarkowej historii więc skłaniałabym się za zamurowaniem paru urzędników dla przykładu 🙂
Swoją drogą przypomina mi to pozaciemniane reklamami okna warszawskich mieszkań….Z chęcią bym sprawdziła ilu z pomysłodawców takich rozwiązań założyło sobie te”ozdoby” na własne okna!
Modrowronki?! Toż to blue-jaye (jaja). Srokowate. Ale piękne, przyznajcie, w Europie ich nie ma.
Sznureczkową poczte pamieta ktoś, Basiu. Kiedys już tu chyba płakałam, że tę książkę (Dzieci z Hałasowa) kupiła dla mnie TeżAlicja, ja przeczytałam po raz 99-ty, a potem sprezentowałam mojej wnuczce siostrzanej. A ona na to, że czytać nie lubi 🙁
Jak można nie lubić czytać?! Odbiorę smarkatej przy najbliższej okazji. A ona pewnie nie zauważy.
Jak mozna nie lubic czytac, zwlaszcza Dzieci z Halasowa? Moze ktos dzicinie pierwszy raz przeczyta, a nastepne 98 razy to juz sama bedzie czytac. 😀
… babo… ja też tego nie rozumiem. Mało, wysłałam film, żeby zachęcić… i tyz nic, film obejrzała, ale po książkę nie sięgnęła. To ja juz sie nie wysilam, nie moja rola, a i za daleko jestem.
Moje dziecko tak ma, ze zanim zaśnie, musi przeczytać kilka kartek. Od urodzenia Jerzor czytywał mu jakieś głupoty, ot, żeby smarkatego czymś zająć i żeby nie darł gęby po próżnicy. I tak mu chyba zostało, smarkatemu 😉 I pewnie przekaże swojemu potomkowi (jak będzie)
Podobno niektore dzieciaki zalapuja sie na Harrym Potterze, wiec moze nie wszystko stracone…
Dzień dodry wieczór.
Człuchów, zamek, jeziora, lasy…, a nagle realia: więzienie na ulicy Szczecińskiej oraz „przeszkadzające” okna w kuchniach i łazienkach sąsiedniego bloku. Człuchowianie, a szczególni człuchowianki (Marylka!) są wzbużeni i słusznie.
Chyba jednak dojdzie do jakiegoś porozumienia, żeby nie było tak :
„…
-Zali czas myśleć teraz o pokoju! Nad inną sprawą mamy radzić.
– Czas zawsze na dzieło Boże – odrzekł von Wende.
Lecz okrutny komtur człuchowski Henryk, (…) zakrzyknął z gniewem okrutnym:
– Milsza mi śmierć od hańby! …”
Przesadzam, przejaskrawiam, nie pasuje ale musiałem zacytować!
Alicjo, duszyczko,
tu są Twoje symbole Kanady, na stronie Wiki:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Krukowate
trochę niżej:
Rodzaj: Cyanocitta
modrosójka błękitna (Cyanocitta cristata) 🙂
Co nie zmienia faktu, że nic nie wiedziałam o zatrzęsieniu niebieskich ptaszków pod tytułem modrowronki.
A ponieważ nie widać u Twojego charakterystycznego czubka, to łatwo go przypisać do tych tu pięknisiów:
http://images.google.pl/images?hl=pl&q=Aphelocoma&btnG=Szukaj+obraz%C3%B3w&gbv=2
Chyba telepatia,ze Owcarek napisal o urzedasach!!!Wlasnie w mojej krainie jest nadawany bardzo ciekawy program (w dowolnym tlumaczeniu)
„Granica bezsilnosci”.W nim to prezentowane sa takie wlasnie „nierozwiazalne”sprawy.Kochani,gdybym nie ogladala tego programu nie uwierzylabym w bezgraniczna glupote urzedasow!!!!!!!
Nie chce sie rozpisywac,ale wspomne jeden tylko przypadek.Pan,starszy wiekiem,samotny jest krotkofalowcem.Ma jedyny kontakt ze swiatem poprzez to radio.Pech chcial,ze kabel od masztu przerwal sie i trzeba bylo ok.1,5m doczepic do masztu.Urzedasy odmowily mu prawa wejscia na dach!! Gosc walczyl z tym betonem cale 8 lat!!!!!!!!!!!!
Dopiero interwancja Tv zalonczyla pomyslnie te sprawe 🙄
Czy ktos moze jeszcze przypuszczac,ze glupota urzedasow ma granice???
A gdzie tam!!!!!!!!!
Rozpisalam sie,ale mysle,ze bedzie mi wybaczone,bo jurto nie bede mogla wpasc do budy 🙁 Za to jak wroce,to moooooze z niespodzianka 😀
Tymczasem sciskam wszystkich i do uslyszenia.
Już to czuję. Anecka piękne zdjęcia przywiezie. 🙂
A jeszcze o ptakach westchnę. Bardzo mi się podobały sroki, niektóre bywają przepięknie wybarwione, przygladałam im się z zachwytem.
Aż raz zobaczyłam jak rozdziobują żywcem małe pisklę.
Wiem, że to niepoważne, że przyroda jest brutalna i każdy walczy o życie, ale zupełnie straciłam serce.
Może dlatego, że w mieście jest sporo jedzenia, a może dlatego, że pisklę, a nie robal. 🙁
Marysieczko!
Brutalni są tylko ludzie! Niestety! 🙁
Jędrzeju, zastanawiam się właśnie, czy do końca się z Tobą zgodzić. Wśród zwierząt stadnych istnieją duże osobnicze różnice m.in. jak chodzi o poziom umiejętności socjalnych. Jak bawię się w jakiejś psiej grupie, to dobrze widzę, że jedni obchodzą się ze mną delikatnie, inni dość obojętnie, inni jeszcze szorstko, ale nie wrogo, a niektórzy, z rzadka, właśnie brutalnie. Co prawda nie posuwają się aż do zagryzania, jeżeli nie są przez ludzi źle wychowani albo wyhodowani, ale od brutali to bym im jednak nawymyślał. Czy też to może inaczej się nazywa?
Bobiku!
Wydaje mi się, że brutalność to nadmierne i nieuzasadnione użycie siły.
Nie sądzę żeby między zwierzętami przemoc miała cechy brutalnośći, nawet jeżeli zostały do tego przyuczone przez ludzi(np. psy)
Jędrzeju,
nieprawda, nie tylko ludzie. Zycie jest brutalne i „full of zasadzkas”, i każdy stara się przeżyć jakoś… zębami, pazurami…
@Alicja,
… to „full of zasadzkas” jest genialne, nigdy tego nie słyszałem!
Kto to wymyślił?
Jędrzeju, właśnie o tym myślałem, że niektórzy kumple nawet w zabawie zaczynają mnie tarmosić w sposób nadmierny i nieuzasadniony, tak że czasem mi się wydaje, że to już przekracza granice zabawy i zaczynam się ich bać. Ja wprawdzie wiem, że wtedy muszę pokazać brzuszek i wszystko będzie OK, w tym miejscu wyższość psów nad ludźmi nie ulega wątpliwości, ale chodzi mi o te różnice – jedni tarmoszą nadmiernie, a drudzy nie. Czy gdzieś na tym szczeblu ewolucji problem brutalności się nie zaczyna? Nie twierdzę, że to wiem, tylko że się zastanawiam.
A czy ta Twoja modra wronka rozłupywała orzech brutalnie, czy użyła tylko tyle siły, ile było niezbędne? 😉
Alicja musiała chyba chodzić do innej szkoły niż ja, bo nasze wersje różnych powiedzonek często odrobinę się różnią. 🙂
Ja znałem w wersji bardziej zangielszczonej : life is brutal and full of zasadzkas. 🙂
Bobiku! Od kiedy zaprzyjaźniłem się z Bajką, a to już 10 lat, dużo naobserwowałem się psich zachowan w różnych gromadach. Widziałem walki o kość, o względy panienek, przegonienie intruza, itd,itp. Zawsze przemocy, bo ta była stosowana, nie było ani trochę więcej niż to było niezbędnie potrzebne żeby osiągnąć cel. A więc nie było brutalności!
A „life is brutal” mówią ludzie o sobie…;)
Jędrzeju – może i tak. Czasem mi trudno określić, gdzie przemocy jest dokładnie tyle, ile konieczne, a gdzie trochę więcej. Ale że najbrutalniejszym gatunkiem jest człowiek, to mi się wydaje jasne. TAKIEGO sadystycznego nadmiaru przemocy, jak w stosunkach międzyludzkich, w świecie zwierzęcym rzczywiście się nie spotyka.
No widzisz? 🙂
Nic nie widzę, bo „operacja fryzjer” została chwilowo przesunięta i grzywka zwisa mi mniej więcej do kolan. 🙂
Dobranoc! 🙂
KoJaK Moguncjusz pisze: „to ‚full of zasadzkas’ jest genialne, nigdy tego nie słyszałem!”
Ja spotkałem się z tym powiedzeniem w latach 1970-tych, ale nie wiem skąd się wzięło.
Jędrzej Uherski pisze: „Widziałem walki o kość, o względy panienek, przegonienie intruza, itd,itp. Zawsze przemocy, bo ta była stosowana, nie było ani trochę więcej niż to było niezbędnie potrzebne żeby osiągnąć cel. A więc nie było brutalności!”
Rozumiem, że według Ciebie w zagryzieniu konkurenta w walce o samicę nie ma ani grama brutalności? Nie zgadzam się z tym stanowiskiem.
TesTequ!
Chyba nigdy nie widziałeś takiej walki. Tam nigdy nie chodzi o zagryzienie, chodzi o zwycięstwo i przegonienie intruza.
Bajka w takich sytuacjach miała zwyczaj wciskania się między konkurentów i rozdzielania ich. I jej się to udawało! 🙂
„Tak zwane zło” Konrada Lorenza (mam nadzieję, że prawidłowo zapamiętałem polski tytuł, a nie przetłumaczyłem sobie doraźnie z niemieckiego) jest właściwie w całości na ten temat. W skrócie: zwierzęta innych gatunków albo się zjada, bo taki mus, albo zostawia w spokoju, bo nie są konkurentami do niszy ekologicznej, pokarmu, samiczek, itp. Najgorsza konkurencja odchodzi wewnątrz gatunku, ale ponieważ wyniszczanie własnego gatunku nie miałoby biologicznego sensu, natura wbudowała różne bezpieczniki, żeby walki nie kończyły się śmiercią przeciwników. Temu służą np. rytuały poddawania się, jak u psów kładzenie się na plecach i pokazywanie gardła. Jeżeli jakieś zwierzę wskutek walki straci jednak życie, to jest to zwykle „wypadek przy pracy”, albo skutek uboczny, np. upływ krwi. Ale sygnał poddania się od osobnika tego samego gatunku jest w naturze respektowany automatycznie, instynktownie. Dlatego takie przerażenie wzbudzają pewne rasy psów, którym na drodze hodowli ten instynkt wyeliminowano, bo jest to nie tylko groźne, ale i nienaturalne.
Ale w ferworze walki czasem tak bywa, że jeden z zawodników jest tak napakowany adrenaliną, że nie poddaje się, chociaż już dawno powinien, bo wygrać i tak nie ma szans, a drugi, nie widząc znaku poddania, nie widzi powodu do przerwania akcji i wtedy walka może – z zewnątrz przynajmniej – wyglądać dość brutalnie. Ale może istotnie trzeba to jakoś inaczej nazwać, bo – w przeciwieństwie do wielu walk ludzkich – nie ma w tym intencji zniszczenia przeciwnika, raczej niewłaściwa ocena sytuacji przez obie strony. I zgadza się, że wśród wilków i normalnych psów nie zdarza się, żeby ktoś w walce o samicę został zagryziony na śmierć, tylko jak przegra, to spada na niższą pozycję w stadzie i ewentualnie traci prawo do rozmnażania się. Też przykre, ale chyba nie brutalne. 🙂
Bobiczku!
Bardzoś to trafnie i mądrze wywiódł! 🙂
Hau!
Brzmi to bardzo gorzko, a przecież człowiek jako jedyny jest zdolny do beziteresownej miłości, pomocy, a nawet ofiary z życia.
Jest zdolny zarówno do bezinteresownej miłości i poświęcenia, ale również do „bezinteresownego” okrucieństwa! 🙁
mt7. ja nie jestem przekonany, że człowiek jako jedyny jest zdolny. Rzekomo nieprzekraczalna bariera, jaką różne autorytety filozoficzne postawiły między światem ludzkim a zwierzęcym, powinna zostać poddana gruntownemu przeglądowi technicznemu. Zwierzęta jak najbardziej są zdolne do zachowań altruistycznych, z poświęceniem życia włącznie, jak również do wielu innych uczuć i zachowań przypisywanych prawem kaduka wyłącznie ludziom. Serdecznie polecam np. „Cenę miłości” Vitusa Dröschera, albo „Najbliższych krewnych” Rogera Foutsa (akurat to, bo wiem, że jest po polsku). Napisane przez fachowców, ale nie dla fachowców, więc czyta się świetnie.
W tym miejscu padają często argumenty, że zwierzęta przy tym nie „myślą”, tylko reagują instynktownie i kontrargumenty, że również u ludzi zachowania altruistyczne wykształciły się dlatego, że były korzystne dla przetrwania gatunku. Nie będę się w to wdawał, bo bajka byłaby dłuuuga, zamiast tego opowiem, jak przez przypadek rozkopałem w ogrodzie mysie gniazdo, tak, że szkoda była nie do naprawienia. Mysia matka, najwyraźniej przerażona obecnością sterczącego nad nią wielopiętrowego potwora (czyli mnie) najpierw znieruchomiała, a potem najwyraźniej uznała, że trzeba ratować potomstwo i zaczęła przenosić swoje maleństwa w bezpieczne miejsce. Co przeniosła jedno, wracała po drugie, mimo że zafascynowany potwór dalej nad nią tkwił, a nawet się pochylił, żeby ten spektakl dokładnie widzieć. Ruchy miała coraz bardziej paniczne, ale nie skończyła, póki ostatni mysi osesek nie spoczął w nowej dziurze. A równocześnie znane mi są przykłady ludzkich matek, które w czasie rzezi etnicznych porzucały swoje oseski, żeby łatwiej było uciekać. Ja ich nie osądzam, bo kto sam czegoś takiego nie przeżył, ten nie ma prawa, tylko daję przykład, że z tym podziałem ludzkie/zwierzęce nie tak prosto. I w ogóle skłaniam się do rozumienia natury, również ludzkiej, raczej w kategoriach kontinuum, a nie oddzielnych szufladek.
do Teresy Stachurskiej
Wywiady Moniki Olejnik mozna zobaczyc nastepnego dnia w internecie pod adresem http://www.tvn24.pl/kropka_nad_i.html
Ja tez nie mam TVN i wlasnie tutaj je ogladam.
pozdrowienia
life is brutal and full of zasadzkas. 🙂 kojarzy mi się raczej z latami 80-tymi niż 70-tymi TesTequ, ale może się mylę. Wydaje mi się, że zaczęło się to od piosenki
Sztuka latania
natomiast kto pierwszy dodał to zasadzkas, pozostanie już chyba tajemnicą 🙂
ps.
dopuszczam możliwość, że ‚life is brutal’ funkcjonowało wcześniej i zostało wykorzystane w tekście, ale swoją popularność , na pewno, zawdzięcza tej piosence 🙂
Instykt macierzyński, czy jak go zwał, bo czasami ojcowie chronią dzieci przed matkami, to co innego. Ma chyba związek z przetrwaniem, zabezpieczeniem gatunku.
Ja mam na myśli świadome wybory dotyczące często obcych osób, choćby podzielenie się jakimś swoim narządem. Wolontariuszy posługujących umierajacym i chorym. I mnogo, mnogo drugich.
Mam na myśli swiadomy wybór.
Że w świecie zwierząt obserwuje się wzruszające przykłady, przecież wiem. Myślę jednak, że przydawanie tym zachowaniom uczuć właściwych człowiekowi też jest ludzką domeną. 🙂
Sama głęboko wierzę, że mój starożytny kot Cyrus vel Cyryl kochał mnie naprawdę. 😀
„kto pierwszy dodał to zasadzkas” ?
Napewno jakiś wesołek. 🙂
Babcia usnęła, to może się udam na zewnątrz.
mt7, ale mnie właśnie o to chodziło, że ludzie przypisali świadomość wyłącznie sobie, w ramach rzekomego „skoku ontologicznego” i nie chcą dopuścić do siebie myśli, że może nie było żadnego skoku, tylko świadomość ewoluowała i (w różnym stopniu) właściwa jest również nieludzkim gatunkom. Jak się porozmawia np. z szympansami (dlatego polecam Foutsa, który się z nimi sporo nagadał) to widać, że różne ich decyzje są wiele bardziej świadome, niż nam się wydaje. Z drugiej strony absolutyzowanie instynktu też prowadzi w ślepą uliczkę, bo można podawać przykłady zwierząt zachowujących się wbrew instynktowi, np. odrzucających swoje dzieci, albo pod wpływem stresu głodzących się na śmierć. A jeszcze z trzeciej strony wielu współczesnych ewolucjonistów albo socjobiologów zaklasyfikuje rówież wolontariat i dawstwo organów do działań służących zachowaniu gatunku, niezależnie od świadomie deklarowanych motywacji. A ponieważ ja mam z natury 🙂 skłonności do szukania kompromisu, to osobiście najbardziej odpowiada mi, z grubsza mówiąc, idea wypadkowej instynktu i świadomości plus ewolucyjne kontinuum, bez stawiania człowieka na jakimś szczególnym piedestale.
Zresztą, wiadomo, że szczególne prawa należą się nie ludziom, tylko psom. No, w ramach Honorowego Kotowstwa dorzucę jeszcze koty. 😀
A Cyryl kochał Cię na sto procent! 🙂
Mrrrał!
Life is beautiful and full of niespodziankas 😉
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Bobiku, miło słuchać Twoich racji. Człowiekowi piedestałów się zachciewa wskutek burz nerwicowych dla kompensat ?
Malo mam czasu wiec tylko dwa przyklady na wielka madrosc zwierzatkowa:
Ptys, moj Kot wielkiej pieknosci mial zwyczaj korzystac z muszli wc. Nie potrafil tylko splukiwac. Wtedy nie bylo jeszcze takich przyciskow w scianie, z tym na pewno nie mialby klopotow! 😀
Brys, nasz ukochany Pies (niestety, tez juz go z nami nie ma) wstal pewnego ranka niemrawy, widac bylo, ze cos go boli. Nie chcial sniadania (potem okazalo sie, ze to byl zab), wiec postanowilismy zaraz po spacerze zabrac go do weterynarza. Wyszlismy z domu, samochod stal na podjezdzie i Brys podszedl do tylnych drzwi samochodu, spojrzal na nas dajac nam wyraznie do zrozumienia, ze na spacer nie pojdzie, ze mamy NATYCHMIAST jechac do weterynarza. Musicie wiedziec, ze przedtem samochodem jezdzil tylko wtedy, gdy konieczna byla wizyta u weterynarza!
Bobiku – 😀
Blejkkocicku – masz rację!
Jest brutal i beautiful, pełne zasadzkas i cudownych niespodziankas.
Jak to życie. 🙂
I pewnie dlatego (mimo wszystko) każdy sobie je ceni.
Cy to bee rewolucyjo cy ewolucyjo to zawdy bez to jo na końcu. Kie sie cłek wystyrmoł na som wirch wszeleniejaki zywiny, musioł być nolepsy i w nojgorsym i nolepsym. Teroz se z wirchu popatruje myślency co jes król stworzynio. A to ino tela ze wąz Jewy nie skusi za jabłusko, pieknie ino mało.
Tak myślisz, Józefecku?
Przecież to nie chodziło o jabłko, tylko o wiedzę. Boską wiedzę, pełnię wiedzy o „nojgorsym i nolepsym”.
To chyba nie jest mało. 🙂
No właśnie, zawdy to jo. Cłek to tako beskurcyjo! 🙂
A ja wam powiem, ze nawet dzikie zwierzeta w sytuacji zagrozenia ich zdrowia potrafia instynktownie zwrocic sie o pomoc do CZLOWIEKA! Moj personel byl raz na spacerze nad jeziorem i zaobserwowal dziwnie krzywo i w kółko plywajaca łyskę. Ta, zauważywszy zainteresowanie, podpłynęła do murku, na którym stali ludzie i dała się wyciągnąć z wody! Okazało się, że ma wokół łapy ciasno owiniętą żyłkę wędkarską przywiązaną do kawałka drewna. Łapa była opuchnięta i sina, a ptak w rękach ludzi słaniał się bliski śmierci. Ogarnięci współczuciem ludzie przy pomocy słynnego scyzoryka uwolnili łapę biednego stworzenia, a to wraz z powracającym w kończynie krążeniem nabierało coraz większego animuszu, by na koniec operacji dziobnąć wybawicieli w rękę, otrzepać się i odpłynąć bez podziękowania 🙂
Alfredo, moja mama też zna przykłady współpracy międzygatunkowej, np. psa Puszkina z kotem Hopkinsem. Te dwa cwaniaki potrafiły się świetnie dogadać w kwestii kradzieży mięsa z przykrytego szklanego naczynia, do czego potrzebna była i precyzja, i siła, czyli i kocie, i psie właściwości. Dopóki mama nie złapała zbójeckiej bandy na gorącym uczynku, nikt nie mógł dojść do tego, jak to mięso ginie. I co najbardziej zdumiewające, potrafili się dogadać również w sprawie podziału łupów, co u ludzi najczęściej bywa przyczyną rozpadu zbrodniczych organizacji. 🙂
Ja myślę, Fredziu, że właśnie podziękowała po kaczemu.
Jak ma boćkać w rękę wybawiciela ktoś, kto ma dziób. 🙂
A jak w zasięgu wzroku nie ma żadnego człowieka, to zawsze można liczyć na innego zwierzaka 🙂 potrzyma za ogon, utonąć nie da, …z tą wodą to nigdy nie wiadomo 🙂
asekuracja 😉
Świetne! 😆
Heeej! Okrucieństwo i ślachetność… Co by nie godać, mozno o tym godać i godać. Ludzkość wyryktowała Hitlera i Stalina, ale wyryktowała tyz matke Terese i pona Korczaka.
A jeśli idzie o life full of zasadzkas/niespodziankas, to jo znom jesce inkse powiedzenie z tego gatunku – c’est la żizń 🙂
Owczarku, c’est la żizń tesz pięknie 😀
Magda48,
właśnie skorzystałam z podanego linka i obejrzałam Manuelę Gretkowską u Moniki Olejnik. Przeczytałam też komentarze na temat. Bez pomocy jw nie byłoby to możliwe.
Pięknie dziękuję. Taresa