Gazda Dewey
Godała juz o tej ksiązce EMTeSiódemecka, to teroz jo pogodom. Choć na rozie przecytołek ino śtyrnoście rozdziałów, przede mnom zaś prawie drugie telo. Zatem ten mój dzisiejsy wpis bedzie półrecenzjom – cyli recenzjom ksiązki przecytanej ino do połowy.
A! Ino jo nie pedziołek jesce, o jakom ksiązke idzie. No więc, moi ostomili, jest to ksiązka biograficno, a dokładniej: kocio-biograficno. Jej tytuł brzmi: Dewey. Wielki kot w małym mieście. W oryginale jest kapecke inacej: Dewey. The Little-Town Library Cat Who Touched the World. I skoro jest to rzec o kocie, jo byk przetłumacył ten tytuł na sposób bardziej BlejkKocikowy: Dewey. Bibliotekarrrrrski kocurrrrrek z prrrrrowincjonalnego miasteczka, którrrrry porrrrruszył świat. No ale polski tytuł jest juz, jaki jest. Niekze ta.
Autorka ksiązki to poni Vicki Myron – gaździna biblioteki publicnej w miastecku Spencer, co to w hamerykańskim stanie Iowa se lezy. A w godzinak zamknięcia tej biblioteki, kie ftosi fce oddać tamok ksiązke, to moze wrzucić jom przez specjalny otwór w ścianie. I wte ksiązka wpado do takiej specjalnej skrzyni.
Pewnego zimowego poranka ta poni Myron przysła do pracy i jak zwykle posła sprawdzić, cy w skrzyni nimo jakikś ksiązek. No i były. Ale… na mój dusiu! Było tamok coś jesce! Kotek! I to zupełnie maluśki! Niemowlak! No krucafuks!!! Co za ancykryst mógł wrzucić tego bidocka do tej sakramenckiej skrzyni? Tego nie wiadomo. Ba kim by on nie był, jo go piknie pytom, coby sie poprawił, póki mo jesce na to cas. Bo jeśli sie nie poprawi, to po śmierzci pódzie do raju. Ale nie do ludzkiego raju, ino do kociego. I bedzie tamok słuzył kotom jako kuweta.
Kielo godzin ten bidny kociak w skrzyni spędził? Tego tyz nie wiadomo. Wiadomo ino, ze temperatura niewiele sie tamok rózniła od tej na polu. A na polu było wte sakramencko mroźno! Kie poni Myron wyciągła bidoka spod stosu ksiązek, to w jej rękak spocęła malutko, przemarznięto kupka niescynścia, ze ftórej syćkie siedem kocik zywotów właśnie zamierzało uciec. No i jeden zywot chyba uciekł. Moze nawet dwa. Ale pozostałyk pięć – dzięki przytomności i wielkiemu sercu bibliotekarek – na scynście zmieniło zdanie i zdecydowało sie w tym maluśkim ciałku pozostać. Kot zaś zdecydowoł sie na wse pozostać w bibliotece. Choć poni Myron napisała, ze to ona tak zadecydowała, ale to tak jej sie ino zdoje! Wiadomo przecie, ze kot chodzi własnymi drogami. Kieby ten miaucąco-mrucący podrzutek uznoł, ze jego droga prowadzi kasi w daleki świat, to prędzej cy później posełby se i ślus.
Niebawem nadano kotu imie – Dewey. Trza przyznać, ze trudno o właściwse imie dlo zywiny zamieskującej biblioteke. A jak sie Deweyowi w tej bibliotece zyło? Barzo piknie! Niebawem z małego kotka wyrósł na siumnego, dumnego i honornego siuhaja. I jak na kota przystało, straśnie lubił ryktować rózne kocie śpasy. Lubili go syćka – i bibliotekarki, i cytelnicy. A jak piknie syćka go sanowali! Cytając te ksiązke dosłek do wniosku, ze właściwie stoł sie on gazdom biblioteki, poni Myron zaś była tamok ino jego zastępcom. Trza przyznać zreśtom, ze Dewey gazdowoł barzo mądrze, bo piknie poprawił stan cytelnictwa w Spencer. Ale to nie syćko! Poprawił tyz samopocucie mieskańców miastecka, samopocucie, ftóre, wskutek trapiącego wte Hameryke kryzysu, nie było najlepse. I wiecie, co jesce ten Dewey poprawił? Stosunki między autorkom ksiązki a jej córkom! No to, jak na jednego kota, to chyba całkiem sporo rzecy mu sie poprawić udało? Ale w jaki sposób on tego syćkiego dokonoł, tego juz wom nie powiem, coby przejemności cytania wom nie odbierać.
Heeej! Ksiązka jest pikno! Chociaz… znom niejednom gaździne i niejednego gazde pod Turbaczem, co te samom historie opowiedzieliby chyba ciekawiej i barwniej. Niemniej jednak jest pikno! Barzo powinna sie spodobać tym, co lubiom koty i w ogóle wselkom zywine. A najbardziej tym, co lubiom nie ino zywine, ale tyz łesterny. Bo wiecie, kany ten Dewey mioł swojom ulubionom kryjówke? Pomiędzy ksiązkami o Dzikim Zachodzie (s. 142)! Widocnie musiały mu sie one scególnie podobać.
Poza tym miłośnikom łesternów najłatwiej bedzie te ksiązke zrozumieć. No bo posłuchojcie na przykład, co poni Myron gwarzy o chałupak w Spencer:
Budynki są dość przysadziste, w większości z cegieł. Kilka ma wieżyczki, charakterystyczne dla domów misyjnych – jak w Alamo. (s. 70)
Nie-miłośnik łesternów zaroz zacnie sie zastanawiać:
– Alamo? Jakie znowu Alamo? Co krucafuks poni autorka miała na myśli?
Natomiast miłośnik łesternów pokiwo ze znawstwem głowom i pomyśli se tak:
– A, Alamo. Wiem, wiem. Ta hyrno misja-fort w Teksasie. Pikny historycny obiekt, co to dlo Hamerykanów jest tym, cym dlo Greków Termopile. No a najsłynniejsym tamtejsym budynkiem jest tako murowano kaplica. I to na pewno właśnie z tom kaplicom poni Myron chałupy w Spencer porównywała.
Nie-miłośników łesternów od rozu jednak uspokajom, ze tyk łesternowyk akcentów jest w ksiązce barzo niewiele. A ze w ogóle jakiesi som – nimo sie co dziwić. Spencer lezy na zachód od Missisipi. A w Hameryce syćko, co lezy na zachód od Missisipi, barzo trudno jest od łesternu oddzielić.
Jak sie ksiązka skońcy? Kie ostatni rozdział przecytom, to bede wiedzioł. Ale skoro juz w rozdziale pierwsym poni Myron wyraźnie pedziała, ze Dewey BYŁ w bibliotece przez dziewiętnoście roków (s. 11), a nie, ze w niej JEST, to jo sie obawiom, ze ksiązka skońcy sie… no… tak, jak skońcyć sie musi…
Chociaz… wiecie co? Nie! Wcale nie musi! Jeśli ta historia smutno sie skońcy, jo nie przyjme tego do wiadomości! Nie przyjme i ślus! Niezaleznie od tego, co przecytom w ostatnim rozdziale, jo wiem, ze Dewey nadal zyje! Zyje i cały cas miesko w bibliotece publicnej w Spencer! I cały cas pikne śpasy tamok ryktuje! Bo Deweye nie umierajom! Nie majom prawa! Hau!
Vicki Myron, Dewey. Wielki kot w małym mieście, przeł. Maria Makuch. Społeczny Instytut Wydawniczy Znak, Kraków 2008.
Komentarze
Polscy tłumacze tytułów mają przerost ambicji. Muszą zniekształcić niemalże każdy tytuł w sposób, który tylko im wydaje się kreatywny. Mam inne propozycje przetłumaczenia tytułu „Dewey. The Little-Town Library Cat Who Touched the World”:
„Dewey. Stawka większa niż kot”
„Dewey. Czterej bibliotekarze i kot”
„Dewey. Cztery koty i pogrzeb”
„Dewey. Tańcząca z kotami”
„Dewey. Taniec z kotami”
„Dewey. Koty tańczą na lodzie”
„Dewey. Jak koty śpiewają”
„Dewey. Skazana na kota”
„Dewey. Mariola o kocim spojrzeniu”
TesTequ,
Ta samo pomyślałam o tłumaczeniu. Najpiękniejsza jest twoja ostatnia propozycja. 😆
Owczarku,
pięknie zachwaliłeś te książkę i sięgnę po nią, jesli nadazy się możliwość.Pewnie jeśli miałaby twój tytuł byłaby hitem i sprzedawcy w moim mieście sprowadziliby ją do księgarnii. Na razie nie widziałam. Ale podpowiem im.
Bardzo mi też się spodobał rodzaj pokuty dla ludzi znęcających się nad kotami.W pełni zasłużona. 😈
„Przeminęło z kotem”
„Kot i jego drużyna”
„Moda na kota”
Też podrzucę próbkę swej pracy intelektualnej. 😀 Prawda , że bardzo kreatywne? Prawie jak tytuł na polskiej książce 😉 😆
@Małgosia: Świetne! „Przeminęło z kotem”! 🙂
A ja znalazłem historyczne zdjęcia Dewey’owego Spencer:
http://www.spencer-ia.com/history.htm 🙂
A Dewey’owa biblioteka w 1906 r. wyglądała tak:
http://www.spencer-ia.com/images/library2.jpg
Jest jeszcze fotka z 1940 r.
Bylzeby to ten sam Dewey, ktory napisal slynne rozprawy jak Cat as Experience oraz Individualism Old and New? Gdzies to stoi zakurzone na polkach, jeszcze z czasow studenckich Naszej, a bylo to chyba jeszcze za zycia Autora w latach dwudziestych, trzydziestych ub. wieku?
Po takiej półrecenzji koniecznie trzeba przeczytać „Dewey’a” 🙂
Kreatywni tłumacze to temat rzeka. A jak podnosi ciśnienie!
Jędrzeju, świetne zdjęcia. 🙂
Owczarku – zachęcająca recenzja 🙂 Sprawę kociego raju w Twoim wydaniu muszę jeszcze przemyśleć 😉 …chodzi o kota sąsiada, mam wobec niego barrrrdzo złe zamiary od baaaardzo dawna, jeszcze nie przeszły w fazę realizacji, ale doprecyzuję, dopnę, zmobilizuję się i wtedy 👿 NAPRAWDĘ zasłużył
Grażynko 🙂 miło, że wstąpiłaś do naszej Owczarkówki 🙂
Po przykrych zajściach w sąsiedztwie, powiem tak – jeżeli Mordka to nasz dawny Mordka 🙂 – cieszę się z Twojego powrotu 🙂 co porabiałeś gdy Cię nie było u nas ? 🙂
a jeżeli ktoś nowy to witam 🙂
Dziś w TVPKultura „Poskromienie złośnicy” o 20:40 sprzed trzech lat (inscenizacja, nie teatr telewizji). Wczoraj po raz tysięczny „Klub kawalerów”. Od paru lat chyba co pół roku powtarzają. Zupełnie nie rozumiem dlaczego? Tymczasem ja czekam na powtórkę np.” Krawca” z Sewerynem i Globiszem. Nadaremnie…. 🙁
Witajcie, nareszcie znowu w Budzie 🙂
Piekna kocia opowiesc, Owczarku! Ale czy jestes pewien,z e koty chcialyby miec w swoim raju kogos tak brzydkiego, nawet w roli kuwety 😉 ?
Grazynce na powitanie 🙂
A teraz ide poczytac, co tu porabialiscie podczas mojej nieobecnosci.
Emi, za niemerdnięcie w porę w sąsiedztwie, dzisiaj merdanie podwójne – tam i tu! 😆
Powróconej babie też merdam, natomiast Mordechajowi kłaniam się nisko, bo dla kotów gwałtowne ruchy ogona potrafią oznaczać całkiem co innego niż dla psów. 😀
Bobiku – podwójnie Cię głaszczę 🙂 a znając możliwości Twojego futra robię to całościowo-psowo, dokładnie i z czystym sumieniem 😉
Jak milo, Bobik wybiegl na powitanie! Ale nie skacz tak wysoko, Pieseczku, bom strudzona jeszcze podroza, moglbys mnie przewrocic! 🙂 Podstaw kudelki, potarmosze!
Małgosia pisze: „Dziś w TVPKultura ‚Poskromienie złośnicy’ o 20:40 sprzed trzech lat (inscenizacja, nie teatr telewizji). Wczoraj po raz tysięczny ‚Klub kawalerów’. Od paru lat chyba co pół roku powtarzają. Zupełnie nie rozumiem dlaczego?”
Słyszałem o TVP Kultura i wielu innych kanałach, ale nigdy tam nie wdepnąłem.
Niezmiernie zawstydzony
Chowam się za zasłony.
Dobrze, ze sa jeszcze takie kanaly! Mozecie ogladac teatr telewizji. W Niemczech mozna wlasciwie ogladac jeszcze tylko Arte, niekiedy pojawia sie cos ciekawego w regionalnych. Poziom publicznej TV przypomina coraz bardziej Pro7 czy RTL. Wlasnie Reich-Ranicki zaszokowal wszystkich, bo odmowil przyjecia jakiejs smiesznej nagrody telewizyjnej 😯
TesTequ
Zupełnie niepotrzebnie. 🙂 Na szczęscie nie ma obowiazku oglądania któregokolwiek kanału, a TVPKultura nie jest dla wszystkich dostępna. Wspomniałam o spektaklu bo niedawno była razmowa o teatrze telewizji i niektórzy wspominali, że nie oglądają, bo albo zapomną, albo nie wiedzą. Tak jakoś mi sie wklepało na gorąco po sprawdzeniu programu….
Tu jest foto Deweya:
http://www.facebook.com/pages/Dewey/34303826286
Bardzo sympatyczna książka, chociaż widać, że pisana przez amatora(rkę). Fakt ten z jednej strony dodaje książce uroku autentyczności, z drugiej poduje chwilami pewne dłużyzny. Historia i kocurkiewicz są fantystyczni i, jak już pisałam wcześniej, zostałam wystawiona na poważne pokusy sprawienia sobie Deweya bis. Nawet mi się śnił! 😀
Pomna jednak różnorakich doświadczeń z moim Cyrylem, nie mam odwagi na następne. Zwierzę w domu, to jest POWAŻNY obowiązek przede wszystkim, ale są i przyjemności wielkie. 🙂 to jest rozmarzona kufa.
Poczekam do wiosny, zobaczę.
A gdzie, Babecko byłaś, kiedy Cię nie było? 🙂
Jeżeli to nie jest tajemnica.
A kocia mruczana kołysanka i zwis w postaci pelisy na szyi to jest przeżycie, do którego się długo tęskni.
Bylam w roznych miejscach. Miedzy innymi w Poznaniu, to zwiazane z praca.
Ale p rzedostatni weekend (to byly trzy dni w Niemczech) spedzilismy z babowym w Dolomitach. Pojechalismy tam (jako, ze tutaj byla pogoda rozpaczliwo-depresyjna) poszukac zlotej jesieni. No i znalezlismy – zime 😯 Ale te z tych najpiekniejszych. Snieg spadl w nocy, a w dzien wyszlo slonce i zrobilo sie pieknie. Wyjechalismy kolejka na wysokosc ok. 1000 metrow i trafilismy… na jesienny, uroczysty sped bydla z hali. Najwyzszy czas, boc krowki juz staly po peciny w sniegu i wygladaly na mocno zniesmaczone! Na rogach mialy piekne korony z kwiatow i wielkie dzwonki na szyjach, chyba jednak nie byly tym zachwycone!
A do kota tez tesknie. Mieszkac z kotem to wspanialy przywilej. Niestety, jestem uczulona na kocie wlosy 🙁 Czy tego mozna sie pozbyc ???
A zdjęciów żadnych nie zrobiłaś? 🙁
Taki piękny opisujesz świat. 🙂
Jako właścicielka winniczki in spe chyba powinnam nabyć książkę i produkcji wina, zachwalaną przez Pana Piotra.
To jest baaardzo przyjemne marzenie. 🙂
Jak marzyć, to już na całość! Winniczka ze starym, kamiennym domem (dzikie wino obowiązkowe!), kilkoma kotami, no i budą, która byłaby tylko rodzajem ogrodowej altanki, bo stałe miejsce jej właściciela byłoby na kanapie! 😆
Piekna recenzja Owcarku!!
Zawsze lubilam czytac ksiazki o zwierzakach.Klopot w tym,ze bardzo przezywalam losy mniejszych przyjaciol !Pamietam ksiazke Londona „Bialy kiel”,czy „Wedrowki polnocy” i wiele innych.Nie moge scierpiec, kiedy ludzie drecza zwierzaki 🙁 Unikam,wiec smutnych ksiazek o kosmatych braciach,chociaz ta o ktorej pisze Owcarek,chyba jest wesola ?
A z tlumaczeniem tytulow na polski, jest tak samo,jak z tytulami filmow.
Ilez to razy podczas dyskusji o filmach z moim ukochanym,musze sie nagimnastykowac,zeby domyslic sie, o jaki film chodzi 🙁
Teraz uciekam,bo pora obiadu 🙂
Witam nowych-starych budagosci,tymczasem…………………
Proszę bardzo, są zdjecia z wczorajszego wczesnego popołudnia 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/jesien/
Ojej, zdjecia! Niestety, wykazalam sie okropna glupota. Zapomnialam wziac ladowarke i nie zrobilam zadnego zdjecia, bylam tak zla, ze prawie sie rozplakalam. Na moje usprawiedliwienie przemawia tylko to, ze to nowy aparat, pierwszy dygitalny i jeszcze sie nie przyzwyczailam, ze trzeba go karmic od czasu do czasu 🙁
A o winniczce to ja tez chetnie marze 🙂 Maly domek, kanapa z Bobikiem do glaskania, omszale butelki w piwniczce…
Babo,
tym razem Ci się upieka, ale następną razą… 😉
„Fotoaparat noś ze soba nawet przy pogodzie” !
O, matko, Alicjo, to stałego tragarza niektórzy będą musieli zatrudnić… 😆
Koty i książki świetnie do siebie pasują 🙂
W Warszawie znam parę księgarni, w których mieszkają koty – np. na Piwnej, albo na Nowym Świecie. Oto kot Docent z Nowego Światu:
http://picasaweb.google.pl/PaniDorotecka/PieseczkiKoteczki#5227077166048837858
to i następne 🙂
Dokladnie takiego kota, jak Docent widzialam pare dni temu. Ale to nie bylo w Warszawie. Zadziwil mnie tym czarnym ogonem 😀
U nas w Rotterdamie,tez byla ksiegarnia z kotem,czarnym zreszta!!
Kiedys odwiedzilismy ja znowu i sie okazalo,ze kocisko przenioslo sie do kociego raju 😉
Co do winniczki podjelam bardziej konkretne kroki,tzn zakupilam los na loterie i czekam na…………………………………………………Wygrana oczywiscie 😆
Pogode tez mielismy piekna,widac,ze lato ciagle ociaga sie i fajnie!!
Hej
Pani Dorotko, przesliczne zwierzaki! Tam jest taki jeden syjamczyk w Obidos – tak wygladal nasz Ptys 🙂
Gosicku,
jakiego tragarza?! No chyba, ze maja wielkie maszyny do noszenia – ja swoja chowam w dłoni, taka malutka 😉
Alicjo, ale z tego co pamiętam, to np. Mt7 czy Miś mają lustrzanki…
Co wy z tymi winniczkami? 😎 Ślimaków im się zachciało!
Mrrrał!
Witam wieczorrrnie!
Muszę przyznać, że Owczarrrek perrrfekcyjnie przetłumaczył tytuł książki 😀
Zupełnie jak prrrawdziwy kot!
Jestem pod wrrrażeniem.
Ale muszę przyznać, że w dzisiejszych czasach taki tytuł na potencjalnym czytelniku ludzkim wrrrażenia rrraczej nie zrrrobi 😕
To musiałoby być coś barrrdzo intrrrygującego i tajemniczego zarrrazem,
coś, coś jak…
jak „Kot Leonarda da Vinci” ❗
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Winniczki z winniczki 🙂
Lustrzanki? Chyba lustrzenie, to takie karpie, … ale co z tym wspólnego mają Mt7 i Miś? 😉
Gosicku,
ja mam malutkie takie cuś, gdzie mi tam do lustrzanki, a i nie miałabym cierpliwosci, zeby to ustawiać!
http://www.letsgodigital.org/en/news/articles/story_6483.html
To sie mieści w dłoni, a nowsze są nawet chyba mniejsze, mój juz podobno jest stary i nie produkuja 😯
No tak, widać, Alicjo, że to wielce starożytny model… 😉
Do TesTeqecka
Skoro Dewey jest, jako pedziołek, kotem łesternowym, to jo byk do „Tańczącej z kotami” dorzucił jesce tytuł: „Siedem wspaniałyk zywotów kota Deweya” 🙂
Do Małgosiecki
Jak by co, Małgosiecko, ksiązke mozno zamówić przez internet w wydawnictwie. I wte Ci poctom przyślom. Ocywiście, jeśli pocta tej ksiązki po drodze nie połknie krucafuks.
A wracając jesce, Małgosiecko, do Twojego pytania z poprzedniego wpisu, to w tym ŁotrPressie jest tak, ze jeśli ftosi fce posłać komentorz pod istniejącym juz nickiem, ale wpisuje inksy adres mailowy, to taki wpis idzie do pocekalni. I cego, jaze przepuści go abo blogowy gazda abo pełniący dyzur redaktor Polityki. Gazda swoik stałyk bywalców racej zno. Dyzurny redaktor zaś moze nie znać, więc kie widzi jakisi wpis w pocekalni, to moze go przepuścić nie wiedząc, ze jakosi beskurcyja sie pod kogoś podsywo. Sam gazda tyz moze zreśtom mieć wątpliwości – zawse przecie istnieje mozliwość, ze stały bywalec bloga zmienił adres mailowy. Tak więc w takik wypadkak, jaki sie Helenecce przytrafił, chyba najlepiej z gazdom bloga sie kontaktować. Jeśli zaś gazda jest akurat nieobecny, to chyba najlepiej tutok
🙂
Do Jędrzejecka
Ano pikne te zdjęcia, Jędrzejecku! Biblioteka w Spencer teroz juz jest w nowym budynku (poni Myron zbocowała o tym w swojej ksiązce). Jak wyglądo ten nowy – tego nie wiem. Ba jestem na 99 procentów pewien, ze ten story był pikniejsy. Ale za to ten story nie mioł Deweya! 🙂
Do Mordechajecka
Oooo! Kope lat, Mordechajecku!
„Bylzeby to ten sam Dewey, ktory napisal slynne rozprawy jak Cat as Experience oraz Individualism Old and New?”
Posukołek w katalogak Library of Congress. „Cat as Experience” nie nolozłek. A przecie jeśli idzie o anglojęzycnom literture, to w Bibliotece Kongresu majom prawie syćko, więc wychodzi na to, ze mos, Mordechajecku, biołego kruka. Natomiast „Individualism Old and New” był. Ba napisoł go JOHN Dewey. Natomiast ten hyrny bibliotekorz to był MELVIL Dewey. Ale moze to kuzyn? 🙂
Do TyzAlecki
„Kreatywni tłumacze to temat rzeka.”
O, tak, TyzAlecko! I to racej rzeka Nil niz rzeka Dunajec! Choć jeśli idzie o te konkretnom ksiązke o Deweyu to poza tytułem nie moge pedzieć, coby cosi mi w tym przekładzie nie pasowało 🙂
Do Emilecki
Jeśli kot sąsiada ZASŁUZYŁ, to inkso sprawa. Chociaz prawdopodobnie bardziej zasłuzył sam sąsiad niz jego kot.
„jeżeli Mordka to nasz dawny Mordka”
Wyglądo, Emilecko na to, ze to on! Nas Mordechajecek! Bo od strony admina widze, ze adres mailowy sie zgadzo. Mom nadzieje, ze zodno wereda nie wesła w posiadanie Mordechajeckowego maila 🙂
Do Babecki
Witomy, Babecko, z powrotem!
„czy jestes pewien,z e koty chcialyby miec w swoim raju kogos tak brzydkiego, nawet w roli kuwety ?”
Cóz, decyzja bedzie nalezała do samyk kotów, co zrobić z weredom, ftóro tutok na ziemi była dlo nik okrutno 🙂
Do Bobicka
„Mordechajowi kłaniam się nisko, bo dla kotów gwałtowne ruchy ogona potrafią oznaczać całkiem co innego niż dla psów.”
Ale nie mozno wyklucyć, Bobicku, ze Mordechajecek zno psi język. Kot mojej gaździny zno 🙂
Do EMTeSiódemecki
Nieftórzy godajom, EMTeSiódemecko, ze z wyborem zywiny nimo sie co śpiesyć. Sama przyjdzie. Abo w pewnym momencie uwidzis kasi jakiego zwierzoka, co to samym swym wyglądem za serce Cie chyci i wte bedzies wiedziała, ze to właśnie TEN 🙂
Do Anecki
O, taaaak, Anecko! A opróc „Biołego Kła” i „Włócęgów Północy” jesce „Szara wilczyca” była pikno! I „Bari, syn Szarej Wilczycy”! I „Władca Skalnej Doliny”! I tak dalej, i tak dalej…
„chociaz ta o ktorej pisze Owcarek,chyba jest wesola ?”
Najsmutniejsy był pocątek. Bo kie niescynście dlo zwierzoka ryktuje siła wyzso – to jest smutne, ale kie powodem tego niescynścia jest cłowiek – to jest smutne podwójnie. A potem to juz w ksiązce som weselse kawałki, som smutniejse, ale radości jest zdecydowanie więcej niz smutku. Przynajmniej do tego śtyrnostego rozdziału. Dzisiok biere się za piętnosty 🙂
Do Alecki
„Fotoaparat noś ze soba nawet przy pogodzie”
Rozem z zasilacem – jako doświadcenie Babecki ucy.
A wracając, Alecko, do tego konkursu spod poprzedniego wpisu, to skoro zamiast na Ciebie, wskazołek na Jerzorecka, to moge chyba uznać, ze PRAWIE zgodłek? 🙂
Do Gosicki
„O, matko, Alicjo, to stałego tragarza niektórzy będą musieli zatrudnić…”
Boce jednak, Gosicko, te downe aparaty Zenity, co to były w sumie całkiem dobrymi aparatami, ale – na mój dusiu! – kielo one wazyły! Duzo więcej niz te wielkie dzisiejse lustrzanki! Jeśli więc z wagom sprzętu fotograficnego syćko dalej bedzie sło w dobrym kierunku, to ten tragorz bedzie mógł być coroz słabsy 🙂
Do Poni Dorotecki
„Koty i książki świetnie do siebie pasują”
To prowda, Poni Dorotecko. W przyrodzie kot ksiązkowy to duzo cynściej występujący gatunek niz mól ksiązkowy 🙂
Do BlejkKocicka
„Muszę przyznać, że Owczarrrek perrrfekcyjnie przetłumaczył tytuł książki. Zupełnie jak prrrawdziwy kot! Jestem pod wrrrażeniem.”
A jo muse przyznać, BlejkKocicku, ze kot mojej gaździny kapecke mi tutok pomagoł 🙂
Oj, tak, tak, Gosicku, tak, tak.
Mam lustrzankę, 1,5 kg w ręku, a do tego jeszcze obiektywy dodatkowe. Jest co nosić, tragarz jak najbardziej potrzebny.
Do samego noszenia w garści apatu już się przyzwyczaiłam, ale z obiektywów często rezygnuję.
Bardzom do lustrzanek przywiązan, tylko już starożytna ona jest, nie ma takich możliwości jak nowe. Poczekam. 🙂
A ten Dewey to nie był zwykły sobie kot biblioteczny, to był kot magiczny, miał wielki wpływ na ludzi. Kochał ich, a zwłaszcza tych, którzy tego uczucia najbardziej potrzebowali. Okazując im miłość zmieniał ich i ich najbliższych, a oni wzajemnie darzyli go ogromnym uczuciem. Zwłaszcza jedna upośledzona dziewczynka.
To jest piękna książka i myślę, że nie jest ckliwa.
Owczarek napisał:
„za serce Cie chyci i wte bedzies wiedziała, ze to właśnie TEN”
A co jeżeli TEN ma już właściciela?
Zdarzył mi się taki przypadek dali mi Dyzia na przechowanie i nie mogliśmy przestać patrzeć sobie w oczy.
Rozstanie było bolesne, wydaje mi się, że dla obu stron. 🙁
Dyzia można zobaczyć u Alicji w folderze o kotach.
I garść faktów o kotak tamok jest. O, poźrejmy choćby na strone 134:
Możesz powstrzymać kota od robienia czegoś, jeśli on nie wie, że to istnieje. Ale gdy już wie i bardzo tego chce, nie ma sposobu. Koty to nie lenie. Będą ciężko pracować, by pokrzyżować czyjeś najprzemyślniejsze plany. 🙂
Łajza mineli, EMTeSiódemecko 🙂
Jeśli mo właściciela – i to dobrego właściciela – to znacy, ze to jednak nie TEN 🙂
Kot Leonarda da Vinci:
http://www.satyr.pl/html/zdjecie/Kot_Leonarda_da_Vinci/4155
Poznoje te kreske! To naprowde sam mistrz Leonardo wyryktowoł! 🙂
Maryś, 🙂
Ja mam zenith-e i jakieś okropnie ciężkie obiektywy do niego, poza tym … (niech sprawdzę) minoltę z lat póznych -80tych , ależ to krowy były! I pamiętam te stare zorki (Jerz miał i mój Tata też, i sie wymieniali uwagami i aparatami).
A równie nielekką Practicę ukradziono nam w Nowym Jorku na Times Square w ’87, nawet nie zorientowaliśmy sie, kiedy (już o tym pisałam kiedyś na pewno)!
A teraz uważam, że takie małe cuś – cykasz, i jest.
I teraz robienie zdjęć jest scedowane na mnie, bo … bo chyba jednak robię to lepiej, niz J. Chociaz nie da sie ukryć, ze kiedys miał do tego dryg. Ja natomiast miałam dojścia do pracowni fotograficznej (pisałam) z której często korzystałam. Tylko czym myśmy wtedy dysponowali… Chemikalia bywały takie, ze zanim człowiek zanurzył w wywoływaczu, to sie spaliło, zanim mignęło w oku i zanim utrwalił. Szczytem i wręcz rozpustą były filmy ORWO i takież chemikalia. No, ale to było sto lat temu 😉
Ale jak tak pomyśleć, to 200 lat temu było jeszcze gorzej 😯
Po tym cytacie ze str.134 na pewno przeczytam „Deweya”. 🙂 Moja Kicia wie to bez czytania! 🙂
Dobrej nocy wszystkim. 🙂
Owczarku i Marysieczko!
Nie mam książki, jeszcze, ale mam pytanie; kiedy właściwie toczy się akcja opowieści o kocie Dewey’u?
No, bo jeżeli jest tak, jak to napisał Owczarek:
„…Poprawił tyz samopocucie mieskańców miastecka, samopocucie, ftóre, wskutek trapiącego wte Hameryke kryzysu, nie było najlepse.”
A więc; jeżeli chodziło o kryzys lat 20tych, to zdjęcia biblioteki, które zasznureczkowałem, pokazywałyby właśnie bibliotekę kota Deweya?
Mrrrał!
Ależ Pani Dorrrotecko!
Ustalmy fakty.
To, że Leonarrrdo da Vinci miał* kota nie podlega chyba żadnej dyskusji 😉
Pozdrrrawiam serrrdecznie
Blejk Kot
*Nie chcę się powtarzać, ale jakby ktoś spoza stałych bywalców blogu tu zajrzał, to mu wyjaśniam, że to tylko tzw. „właścicielom” zdaje się, że mają kota.
Bo faktycznie jest dokładnie odwrrrotnie 😀
Nie, nie , byl jeszcze Cat as Experience. Nie mylic z nudna pila pt Art as Experience, jeszcze innego Dewey. Namnozylo sie ich jak niebitych… tego tam… bazantow, za przeproszeniem jak kogo..
Ale dużo napisaliście. Już nie mam siły doczytać.
Wszystkim mówię dobry wieczór i dobranoc.
Jako stała bywalczyni, wiem doskonale, że jestem personelem Kici, a nie właścicielką. 🙂
Jędrzeju, a piosenka na dobranoc? Na sąsiednim blogu Grażyna podała link na chór Krasnoarmiejców i nie mogę się uwolnić od klonu zielonego itd. 🙂
Jędrzejecku 😀
Amerykanie oprócz Wielkiego miewają również mniejsze kryzysy.
W 1988 roku, kiedy znaleziono Deweya w skrzynce, w stanie Iowa panował kryzys.
To jest rolniczy stan, wcześniej były to nieduże gospodarstwa farmerów, którzy tu się osiedlali i budowali wszystko od podstaw. W tym czasie małe gospdarstwa zniknęły, powstały wielkie latyfundia. Byli farmerzy ściągali do miasteczek, które rosły, powstawał przemysł. Lata 80. to czas likwidacji zakładów w miastach i migracji mieszkańców za pracą.
Dewey pojawił się w 1988 r., odszedł 2006 r.
Ta książka to też część historii Ameryki. Autorka jest córką takiego farmera, pięknie opisuje rodzinę, mieszkańców, zwyczaje, okolice. Zwyczajna osoba pisze ciepło o zwyczajnym życiu nie pozbawionym bólu i tragedii.
Idę spać, bo się nie odczepię od tego komputra. 🙂
Dobrej nocki!
No, to z tej samej beczki … 🙂
To już wiem, kiedy żył Dewey. Dzięki! 🙂
Dobranoc, wszystkim dorosłym Okruszkom! 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=6AGMDrU8fNE
Jędrzeju – 🙂
Mt7 – dobranoc. 🙂
Wszystkim – pięknych snów. 🙂
Witajcie o poranku. 🙂 Ale pusto! A ja z pieśnią o klonie na ustach wychodzę. Nic nie pomogło! 🙂
Miłego dnia. Wpadnę później.
TezAlicjo, wspolczuje, niekiedy nie mozna sie pozbyc takiej namolnej melodii. Najbardziej przyczepia sie taka, ktorej sie wlasciwie nie lubi 🙁 Niemcy nazywaja to bardzo trafnie: Ohrwurm, czyli robal w uchu.
Milego dnia wszystkim!
A ja lubię takie „robaki”. Dzień dobry! 🙂
To poprosze o jaks wesola melodie na dobry dzien, Jedrzejku 🙂
Owczarku, kot jest puszczony samopas, więc część winy leży po stronie sąsiada, a sam kot ma do tego bandycki charakter 🙁 Ale dosyć o nim, mam nadzieję, że to taki wyjątek wśród kotów, a zwłaszcza goszczących tutaj 🙂
Babo, jeżeli czytałaś zaległe komentarze, to może wysłuchałaś już tej piosenki, linkowałam ją niedawno 🙂 nie spotkała się z żadnym odzewem, więc pewnie nikomu nie wpadła w ucho ( bardzo przeżywano tu wtedy jesień 😉 )
Ale nie zrażona tym wklejam ją jeszcze raz, gdyż właśnie to – la la la – z niej siedzi mi radośnie w głowie 🙂
http://www.lastfm.pl/music/The+Shins/+videos/2805918 🙂
Proszę bardzo! Zawsze tego słucham na poranną poprawę nastroju!
Good Morning! 🙂
emi!
Brzmi optymistycznie! 🙂 Wtedy nie chciało mi się otworzyć.
Ja tez przegapilam, Emi, podoba mi sie ta akcja balonikowa, az przyszla mi ochota zrobic cos szalonego – rozweselajacego.
Good morning Jedrzeju 🙂
Akcja ‚uwolnić balona’ zakończyła się sukcesem! 🙂
Zabawny filmik. Dzięki!
Witam wszystkich budowiczów i dobrego dnia zażyczam. 😀
Małgosi i Grażynki jeszcze nie było. 🙁
Good morning! 🙂
Właśnie wróciłam do domu. Jestem ale na sekundkę bo dziś robota wymagająca skupienia i siedzenia na czterech literach 😉 Piosenka Jędrzeja nie może nie poprawić nastroju! Sama gęba się smieje. Emi, mi też nie chciało się otworzyć poprzednim razem. Dopiero teraz obejrzałam. 🙂 Fajnie, ze znów zamieściłaś.
No to nara, jak mawia moje dziecię. 😀
Pewnie zniesmaczone tym, co teraz ktos im „gotuje” na sasiednim blogu. Mnie to tez zasmuca, jakos sie tam zaplatali i nie moga z tego wyjsc. Szkoda, bo taki fajny blog. Milo bylo poczytac, skorzystac z przepisow i kuchennych doswiadczen. Moze by im zorganizowac jakas akcje balonikowa? 🙂
O, jest Malgosia. I gebusia jej sie smieje, milo 🙂
A ja jeszcze rzucę słowo o winniczce.
To nie jest całkiem niedorzeczne marzenie. Jest przecież wiele miejsc na południu Europy, które nie są bogate.
Teoretycznie, jak człek sprzedałby mieszkanie w stolicy europejskiego kraju, to powinno mu starczyć na jakieś ciupkie gospodarstwo.
Potrzebuję małą winniczkę i niedużą chałupkę, bo nas jest raz.
Miejsce dla osiołka i innej żywiny oraz ze dwie dodatkowe sypialnie dla miłych gości.
Tak więc uznaję, że wszystko jest możliwe. 🙂
I tą optymistyczą wizją kończę niniejszy wpis.
Wiesz MtSiodemeczko, tez tak sobie mysle! Tylko trzeba jednak zdziebko odwagi, zeby to zrobic 🙂 A mi sie …. trzesa troszke gdy mysle, ze to tak na serio mialoby byc. 😯 Lecz kto wie, moze jeszcze dojrzeje do tego? A tymczasem jest material na marzenia.
Dzień dobry. Jestem..jestem – od samego rana prawie. Mt7.
Jestem trochę zajęta. Zbieram się do Wrocławia, a tu jeszcze tyle spraw do załatwienia.
Byłam na blogu kulinarnym i napisalam taki wierszyk. Potem zajrzałam tutaj. i się ucieszyłam się ,że do TeżAlicji przylgnęła piosenka o Smukłej Moldawiance i klonie ( bez podtekstu ten klon ..:) )
I miło mi sie zrobiło ,że Jedrzej pociagnął temat krasnoramiejców . Posłuchalam więc sobie rano tego „wieczornego dzwonu”.
👿
Łotr mi wciska, ze za często wysyłam komentarze – no wiecie co?!
Bry wszystkim. Mt7, gramy. Jak wygramy, winniczka nasza, zapytamy o ekspertyzę jaguś , juz ona będzie wiedziała, gdzie i co kupić.
U nas szczyt kolorów, za jakiś czas pójdę porobić zdjęcia – jutro ma padać i cała bajka się skończy niedługo. Ale jeszcze dzisiaj jest pięknie 🙂
Spokoj w Budzie. No to ide do kuchni wykonczyc babke! 🙂
Babo,
nie rób krzywdy babce, nie wykańczaj jej!!!
Babo, w pełni się z tobą zgadzam (13:12).
Mt7, marzenie piekne i życzę ci by, gdy dojrzeje i przejdzie w fazę realizacji (jeśli), by się spełniło i zaowocowało . Zgadzam się z babą , że tu trzeba prócz marzeń, odwagi. Ale nasza mt7 wie, jak się bierze byka za rogi! 😀 W każdym badź razie, ja trzymam mocno kciuki.
Grażynko, czekamy na relację z koncertu! 🙂
babo!
Jak Ci zostanie kawałek wykończonej, a nawet niewykończonej, babki, dasz spróbować? 🙂
A jaka ona, drożdżowa?
Wiem, Owczarku, ze Cie to ucieszy
http://www.tsgnet.com/pres.php?id=46832&altf=Qjft&altl=Cpcjl
Witajcie!
Właśnie wróciłem z dalekiej podróży, jeszcze mi się głowa trzęsie, nie mówiąc o innych członkach. No a jak ma się nie trząść, jak się trzęsło prawie trzydzieści godzin.
W Paryżu środek złotej jesieni , tylko najładniejsze dziewczyny uciekły na uniwersytety, lub wyjechały do ciepłych krajów…
Ps.
Uroczyście oświadczam ,że nikomu nie wyrządziłem krzywdy ale jedną babkę wykończyłem . Zacząłem w poniedziałek wieczór, gdy wróciłem ze strzelania z łuku (w towarzystwie mistrza świata) a wykończyłem we wtorek tuż przed wyjazdem.
Kazali wykończyć to wykończyłem.
Babka Podparyska. Tyz piknie
Babka juz wykonczona i jeszcze nie skonczona – zapraszam!
Ona nie drozdzowa, Jedrzeju, lecz „gotowana”, polewana czekolada i pyszna 🙂
Alicjo,a gdzie dzisiejsze zdjecia? pokazesz? 🙂 Ja tez dzisiaj troche pstrykalam, ale jeszcze troche potrwa, nim sie naucze wrzucac je do netu.
Mniam! Dziękuję! 🙂
Są, babo , są, tylko plotkowałam ze starym przyjacielem dwie godziny i aż mnie szczęki w zawiasach, że tak powiem…no, troche bolą. Przyjaciel udał się przed tv oglądać *ogromnie ważny mecz*.
Niedawno odnaleziony (przyjaciel, nie mecz), dlatego nie możemy się nagadać. Ale chłopaki to jednak potrafią kłapać a kłapać…
I mnie szczęki bolą ?! 😯
http://alicja.homelinux.com/news/15.10.2008/
Alicjo, fantastyczne te kolory! 🙂
Alicjo!
🙂 Pięknie!
Marysieczka opowiadała dzisiaj o swoich marzeniach; winniczka, domeczek, osiołek i inna żywina … 🙂 Ciekawe, czy mogło by to tak wyglądać ? I czy znajdzie się miejsce dla strudzonych i spragnionych wędrowców? 🙂
Nie wiem, jak to odkryłeś, Jędrzejku, dokładnie tak! 😀
A miejsce dla gości jest na pięterku. 🙂
Na poprzednich, Alicjowych zdjęciach widziałam palmę na ogródku. Czy mnie wzrok mylił, czy pamięć zawodzi?
Bobik na prezydenta! 😆
A gdzie kot w tej winniczce?! Już wczoraj miałam zapytać – Marysieczko, a dlaczego tak Ci zależy na osiołku? Chcesz na nim jeździć?! 🙂
Urzekły mnie te małe, bardzo pracowite, o smutnych pyskach i wejrzeniu kłapouchy, podczas mojej wyprawy do Egiptu i Ziemi Świętej.
Koty bawią się w chowanego z zającami, dlatego ich nie widać.
W winnicach widziałam jeszcze sarny w sporych ilościach, tyle że pojedyńczo. 🙂
Ech, jaki fajny świat!!!!
Szkoda, że wcześniej nie było takich możliwości. Dopiero teraz człek widzi z czego go ograbili. 🙁
Sliczne zdjecia, Alicjo . Wlasnie tez wrzucilam na komputer moje jesienne zdjecia. Jesien to piekny temat.
Twego osiolka nie moglam otworzyc MtSiodemeczko 🙁
Mt7,
nie myli Cię wzrok. Palma, troche taka nie bardzo prześliczna, ale jej historia jest ważna (dla nas). Nasionko (taka spora „oliwka” przywiozłam z Cape Caneveral w grudniu (koniec) 1986 roku, kiedy „Challenger” czekał i czekał na wylot, a jak wyleciał, to fatalnie 🙁
Wsadziłam nasionko do doniczki i zapomniałam, po prawie roku nagle coś sie pokazało. Co roku wychodzi jeden „liść”, ale u nas w małym, niezbyt słonecznym domu ta palma sobie nie pożyje, J. doszedł do wniosku, ze zabierze ja teraz do instytutu geologgi – i tam niech sobie odżyje, a on będzie podlewał. No i za tydzień – dwa z pomoca Rogera przewiozą ją.
A dobranocka jeszcze raz w klimatach radzieckich. 😉 Pieśń radziecka, a melodia jakby znajoma …
Marsz Słowianki!
Owczarku, wyrzuć poprzedni wpis, niech nie zaśmieca.
Tu jest galeria:
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Zwierzaki_rozne_mt7-mecki/
i na dole w drugim rzędzie po lewej stronie jest moja oślinka. 🙂
Fantastyczne zdjecia, MtSiodemeczko, . Przesliczne. Czy wszystkie sama robilas?
Jak już muszę być prezydentem, to czy nie mógłbym prezydować jakiejś winniczce? 😉
Oczywiście z osiołkiem, a najchętniej nawet kilkoma. I koń też, koniecznie! 🙂
Piękne zdjęcia, mt7! Jędrzeju, rozbuduj może trochę to domostwo, bo coraz więcej chętnych w gości się pcha (ja też! ). 🙂
A jeśli do jutra nie miną mi wierzby płaczące, to chyba coś Ci zrobię! 🙂
Obiecanki cacanki! 🙂
Ale! Te egzotyczne wybrałam z płyty, które przysłała firma sprzedająca zdjęcia profesjonalne i piękne. Na ofercie-próbce są w małym formacie, do tego jest też opasła książka z pięknymi zdjęciami.
Wybrałam takie, które mnie się najbardziej podobały.
A widoki jakie? 🙂
Dobranoc!
I nie usypiaj mnie już, Jędrzejku, pieśnią radziecką. Proszę!!! 🙂
No to wesolo bedzie w tej winniczce, MtSiodemeczko, przyjmiesz nas wszystkich? Bedziemy deptac wino, az milo! 🙂
Jędrzeju – 😆
Deptać mogę, ale i wypić też bym chciała. 🙂
TyżAlecko, ma się rozumieć, pić będziemy ubiegłoroczne deptanie, bo że dwuletnie się ostoi, to nigdy nie uwierzę. 😆
No idę już naprawdę spać.
Mieteczkowa Was czule pozdrawia i tęskni za Wami/Nami. 🙂
No, własnie – co u Mieciowej? Uściski serdeczne dla niej.
dobranoc, pięknych snów. 🙂
Dobranoc, zlocista winnica niech sie nam sni 🙂
Tylko żeby te osiołki nie ryczały po nocach – że o wierzbach płaczących nie wspomnę! 😆
Bobik, prezydentem sobie bądz (masz mój głos, wiadomo), ale od winnicy wara. To ja od lat robię wino, dobra?!
Ale chłeptać – ile Ci wlezie Bobiku 🙂
Jak chłeptać mogę do woli, to po co właściwie mam zostawać tym prezydentem? Więcej kłopotów niż przyjemności. 😉
A największy smuteczek jest o to, że premier lata, a pies-prezydent musi biec piechotą! 😉
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-10-16.html
A czy wiecie, że dawno, dawno temu – w któreś przedmaturalne jeszcze wakacje pracowałam w winnicy pod Budapesztem 🙂 Niestety nie przy zbiorach ani dalszych pasjonujących etapach produkcji 😉 ale na samym początku drogi – czyli przycinaliśmy odpowiednio krzaki, usuwając zbędne pędy.Moje wspomnienia z tego czasu dzielę na dwie grupy 😉
– bolące, zmożone dłonie i nadgarstki od 8-godzinnego, codziennego o paużywania sekatora
– wspaniałe, samotne włóczęgi po Budapeszcie. To poczucie absolutnej wolności gdy szłam wszędzie gdzie oczy mnie poniosły. ( wtedy jeszcze miałam to nastoletnie poczucie nieśmiertelności 😉 )
Więc ten tego i jakby tu rzec ….może do tej winniczki mogłabym jako konsultant 😉 bo już niestety nie ten grzbiet, żeby osobiście na czterech łapach wzdłuż tych roślinek 😉
Acha i jeszcze rozumiem, że jak każdy przyszły współudziałowca 😉 mam grać 🙂 Mt7 – wypuść jakieś akcje, paru chętnych do tej winniczki już w Budzie masz 🙂
Cieszę się, że akcja uwalniania balonów Wam się jednak podobała 🙂
Dzien dobry, chociaz zachmurzony. Nici z jesiennego spaceru, bo pada. To jest pogoda na dobra ksiazke i pogawedki. Ale chwilowo jeszcze obowiazki – wiec ruszaj, babo, do zajec! 🙂
TyżAlecko!!!! To muły ryczą. Muł jest duży i hałaśliwy, a osiołek mały i pokornego serca. Zastanawiam się, jak można na takim małym stworzeniu jeździć, lub kazać mu ciągnąć wózki wyładowane po niebo.
Misiu, Ty oczu zdjęciami nie mydl, ino opowiedz cosik, co słychać tu i tam. Może być opowiadanie bogato ilustrowane. 😀
Pokątnie dowiadujemy się o jakiś drukarkach, Misiaczku! (tu spojrzenie pełne wyrzutu)
Emi, Jagusia – nasza ekspertka od win i winniczek bywała (oj, jak bywała) w świecie – zeznała, że są całe wioski opuszczone z domostwami i winniczkami, taż myślę, że dla każdego wystarczy. 🙂 🙂
Babecko, u mnie też niby mokro i zachmurkowane niebiosa, ale widzę, że słonko dzielnie się przedziera i złoci kolorowy świat.
Takie dzielne to słonko, jak osiołek prawie. 😀
MtSiodemczeko – raz slyszalam jak glosno porykuje osiolek! To na prawde bylo calkiem glosne porykiwanie, slychac go bylo z daleka 🙂
Emi – przeczytalam Twoja opowiesc o grzybach na sasiednim blogu – przesliczne 😀 . Przypomnialo mi sie dziecinstwo. Tez chadzalam z Tata na grzyby. On tez potrafil wytropic kazdego, podczas gdy przede mna chowaly sie bardzo skutecznie 🙂
MtSiodemeczko – czy Jagusia mowila, ktore to kraje? W Europie, czy gdzies daleko?
Mówiła o Francji. 🙂
Ale pewnie w Portugalii i we Włoszech też są takie miejsca.
Babecko, taż wiem, że osiołki wydają dźwięki, ale sporadycznie i tylko bardzo nieszczęśliwe. 😆
Witajcie,
wczoraj nie moglam do budy wpasc,bosmy swiecili urodziny tescia 🙂
Widze,ze plany Marysienki nabieraja formy,zeby jeszcze mamona spadla!!
I jak sobie o tych pieniadzach myslalam,to przypomnial mi sie dopiero co przeczytany artykul,ktory donosil,ze dyrektor banku w Islandii,ktory pol Europy puscil z torbami.Ma na swoim biezacym koncie 1,1miliarda dolarow!! 😮
Wydaje mi sie,ze calkiem nieglupio byloby taki liscik wyrychtowac,coby ten jejmosc podzielil sie z Marysienka swoimi dudkami.Mysle nawet,ze bylby ubytku nie zauwazyl,bo winniczka to maly pikus,przy jego dobrach 😉
Hej
Anecko, ale ja nie chcę kazionnych dutków.
Bezczelność tych typów przekroczyła wszelkie granice, rozdawali na lewo i prawo pieniądze, komu tylko się dało i z tego tytułu (wysoki poziom sprzedaży kredytów- he, he, he) przyznawali sobie niebosiężne premie.
Jedno mnie zastanawia, że złodzieja sklepowego można wsadzić do więzienia, a ci mają się dobrze.
Nie to, że chcę wsadzać do więzień, ale nie powinni korzystać z owoców złodziejstwa, bo tym to dla mnie jest, tym bardziej, że doskonale zdawali sobie sprawę, jak ich działania wpłyną na życie milionów ludzi.
Może to są skutki tego, że posiadacze gotówki nie inwestują teraz w papiery konkretnych firm, tylko spekulują na giełdach, jeżeli nie bezpośrednio, to za pośrednictwem odpowiednich instytucji.
Wirtualne transakcje dotyczące wirtualnych towarów mogą przynieść ogromne pieniądze lub takież straty.
Trochę o tym wiem, bo mojego byłego szefa ciągnęło do różnych takich transakcji, a przecież to był mały pikuś wobec tego, co się dzieje na tzw. rynkach.
Hm! Znałem w dawnych czasach bardzo szanowanego osiołka, co miał na imię Salomon. Bez żadnych protestów nosił duże ładunki składające się głównie z harcerskich plecaków; ba, wręcz wyglądał na bardzo zadowolonego! A dobre samopoczucie obwieszczał nadzwyczaj donośnie wczesnym rankiem i późnym wieczorem, co było traktowane jako pobudka i capstrzyk! 🙂
Jędrzeju, wierz lub nie, ale dziś od rana wciąż chodzi za mną twa wczorajsza piosenka na dzień dobry. 🙂 Absolutnie nie narzekam. Wrecz przeciwnie. 😀
Jeśli o osiołkach….
Pamietacie film, którego akcja toczyła sie na dzikim zachodzie. Było to o dwóch staruszkach dziwakach, jeden z nich, nielubiący się myć miał osła.. Nie jestem pewna imienia tego zwierzęcia….
Pamietacie?
Chyba imię to któryś dzień tygodnia, no nie?
Marysienko,masz racje!! Ja tez zachodze w glowe,jak to mozliwe,ze banda drani robila co chce z cudzymi pieniedzmi,i teraz na nich nie ma zadnego paragrafu
Co do osiolkow,to bardzo je lubie,wiecej uwielbiam.Sama bym chciala miec jakas faremke,albo wielki ogrod,zeby takiego kolezke zaparkowac w przytulnej stajence!!
Niestety Malgosiu nie moge sobie takiegoz filmu przypomniec 🙁
Znam tylko osiolka Matolka!
Małgosiu! Ale mi klina zabiłaś tym niemytym staruszkiem z osłem; musiałem to oglądać, ale nie mogę sobie przypomnieć szczegółów. 😉
Też mi się coś majaczy z tym niemytym właścicielem osiołka, ale nie mogę sobie przypomnieć. Małgosiu, młoda jesteś, więc nie masz jeszcze prawa do sklerozy – podrzuć więcej! 🙂
Matołka to ja znam Koziołka, a nie osiołka (bo rozumiem, że nie rozmawiamy o politykach) 🙂
Był kiedyś taki film ” Niedźwiedź pana Adamsa ” lub jakoś tak podobnie, tam chyba, co odcinek, odwiedzał go jakiś traper z osłem . 🙂
TeżAlicjo, matołków nie będących osiołkami to by się nawet sporo znalazło, ale oni, w przeciwieństwie do Koziołka, piszą się z małej litery. 😀
emi
Przeczytałem Twoją opowiastkę o grzybobraniu z Tatą i rytualnych obrządkach po …
Całkiem jak bym widział swojego Tatę i jego tryumfalne powroty z „lasu za Wartą”. 🙂
No taaaak widac,ze skleroza czyni postepy(u mnie oczywiscie),bo zeby zamienic koziolka na osiolka,to trzeba sie starac 😳
Kto nie myje osiołka, hę?!
Nadmiar grzybów proszę kierować do mnie. U mnie nie ma zadnych w pobliżu, które nadawałyby się do jedzenia, suszenia etc 🙁
A 2-litrowy słój suszonych to dla mnie zmartwienie, że bedzie za mało 🙁
Alicjo,niestety suszonych grzybow u nas „niet”,ja „nie znaju szto to takoje ” 😆
Po przeczytaniu ,za to politycznych blogow,dochodze do wniosku,ze rok 2008 nalezy uznac,za Matolkowy.To za sprawa polskich (pseudo)politykow,oczywiscie!!
Emi,
W tym filmie głównie był jeden staruszek, z jakimś zwierzakiem , może i niedźwiedziem, a do niego właśnie w każdym odcinku przychodził marudzący, pocieszny staruszek z osiołkiem. Coś mi swita, ze ten osioł był Wtorek, Piątek czy coś koło tego. Zupełnie się nie słuchał właściciela, zawsze dźwigał masę różności. W sumie jak osioł. 🙂
Ano!
Ja bym jednak szukał innej nazwy dla „osiągnięć” naszych polityków.
Koziołek Matołek, to był sympatyczny osobnik i szkoda go na firmowanie byle czego! 😉
Witojcie, ostomili! Ocywiście, ze Bobicek na prezydenta!!!! A o samolot niek sie nie martwi. Przecie my momy znajomości z Marynom Krywaniec! 🙂
Jeśli idzie wom o serial „Niedźwiedź pana Adamsa”, to ten story traper nazywoł sie (chyba) Szalony Jack, a jego zwierzok mioł na imie (na pewno! 🙂 ) Numer Siódmy. I tak na 99 procentów jestem pewien, ze to był nie osioł, ino muł. Tyz pikno zywina zreśtom. Byłoby to nawet o telo prawdopodobne, ze muły były barzo cęsto wykorzystywane na Dzikim Zachodzie, choć w łesternak ik prawie nie pokazujom. Tymcasem do ciągnienia osadnicyk wozów muły nawet zaprzęgano chętniej niz konie. Bo były wprowdzie powolniejse od koni, ale za to bardziej wytrzymałe. No, ale moze jednak źle boce i ten w „Niedźwiedziu pana Adamsa” to rzecywiście był osiołek? 🙂
A! EMTeSiódemecka pytała, cobyk usunął komentorze z nieudanymi linkami. No to zaroz usune i ik nie bedzie 🙂
EMTeSiódemecko. Usunąłek ten komentarz, we ftórym był sam ino nieduany link. Natomiast w tym z wcora z godziny 23.37 usunąłek linka, a tekst zostawiłek, bo tekstu skoda mi było 🙂 Mom nadzieje, ze nic nie sknociłek 🙂
…nie tylko Maryna, przecież Wawelok czy jego kuzyn Krzywolec latają piknie, tylko musimy do nich zaemilować do Smoczej 😉
Czy to jest Pan Adams na rybach, czy moze niedzwiedz Pan Adamsa na rybach? Albo razem.
http://www.adn.com/photos/wildlife/story/429031.html?/1521/gallery/429032-a429047-t3.html
Tutaj niedzwiedz Pana Adamsa pilnuje domu.
http://www.adn.com/photos/readersubmitted/wildlife/v-gallery/story/110641.html?/1521/gallery/110642-a508672-t3.html
Grizzly Adams, jest i Numer Siódmy! 🙂
Do Alecki
No faktycnie! Nie ino Maryna, ba tyz Wawelok! Tak więc do nasej dyspozycji som takie siły lotnice, ze sam dywizjon 303 by sie ik nie powstydził! 🙂
Do Orecki
Na mój dusiu! Orecko! To niejeden fciołby mieć takiego straznika domu, jakiego pona Adams mo! 🙂
Do Jędrzejecka
Mad Jack? Cyli chyba dobrze mi sie wydawało, ze to był Szalony Jack 🙂
A jo juz – duzo wceśniej niz zwykle – padom: dobrej nocki 🙂
…To niejeden fciołby mieć takiego straznika domu, jakiego pona Adams mo!…
Placek jagodowy do podzialu. Dla intruza talerz, reszta dla niedzwiedzia Pana Adamsa. Innego podzialu nie ma.
No właśnie! Numer Siódmy! Co mi z tymi dniami tygodnia?! 😯 😀
Dzięki!!!! Jesteście niezawodni! 🙂
A miś Pana Adamsa piękny!
No i prosze z kozla,osiol,z osla mul,no i nie wtorek,a nr7-teraz widac,jak blisko byla Malgosia prawdy 😆
I nie ma to jak niezawodna pamiec Owcarka!!!
Na mnie juz niestety pora,ale zmieniam za rada Jedrzeja rok 2008 na Cymbalkow!!Teraz lepiej???
Hej-dobrej nocki zycze. 🙂
Ano,
Zupełnie jak w tym żarcie: „Jak on miał na nazwisko?….Chyba coś z ptaka…Już wiem! Niedźwiecki!” 😆
To ja też mówię- Dobranoc! 🙂
No przecież muszę Wam coś zagrać na Dobranoc!
Dzisiaj Tom Jones z pięknym błaganiem: Love Me Tonight 🙂
Ach …
Ależ rozbudzająca dobranocka! 🙂
Pięknych snów, mili moi 🙂
Owcarku, jak się obudzisz, to koniecznie odpowiedz mi na pytanie: czy Maryna Krywaniec transportuje prezydenta trzymając go w pazurach? Bo właśnie zacząłem się zastanawiać, czy ja w ogóle chcę być tym prezydentem. 😀
Ponieważ spóźniłem się z życzeniami dobrej nocy dla Owczarka i pozostałych skowronków 😉 to jej życzę wszystkim dopiero wybierającym się do łóżka sowom. A skowronkom dobrego poranka! 😆
Te, Bobik,
się nie wygłupiaj, kampania się rozbujała, nie bój żaby, transport będzie wygodny, jakbyś musiał na szczyty. W razie co, kondory zawołamy 🙂
I też Cię pazurami nie będą, będziesz miał komfortowe loty!
Pożegnałam moje kochane dziecko, to mam chwilę, a tu północ, to ja też chyba się pożegnam. 🙂
Zagadam tylko jeszcze do Bobiczka.
Nie daj się piesku, po co Ci fotel prezydenta, jak masz piękny własny, widziałam na własne oczy.
A gdzie będziesz miał taki piękny ogród, po którym będziesz mógł harcować? 🙂
Nic się nie martw, w razie nabycia winniczki, masz u mnie zarezerwowaną kanapę. Żaden prezydent takiego zaszczytu nie dostąpi. 😀
E, kondor w pasach pewnie każe latać. 😀 Zupełnie jak moi Starzy, też mi w aucie zawsze taki specjalny psi pas zapinają.
Ale uważasz, Alicjo, że dla dobra ogółu nie powinienem się wycofywać? No to zaraz muszę podwędzić komuś jakiś dobry slogan dla samozachęty. O, już mam: „jak trzeba, to trza!” 😆
No nie, teraz to ja już w ogóle nie wiem co mam robić. Zdania Elektoratu są najwyraźniej podzielone, a ja jak ten osiołek, co mu w żłoby dano. 😀
A kanapa w winniczce brzmi niezwykle zachęcająco. Chyba muszę to wszystko jeszcze raz przemyśleć.
Marysiu, bierwiona w Ruderze płoną! Bliższe informacje tamże. 😉
Bobik!
Dla dobra ogółu masz zostać! No, co za pytanie…
Oczywiscie, że jak trzeba, to trza! 😉
Spacerkiem po Paryżu:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-10-17.html
Bobiczek z ogniem igra? Dobrze, ze Alicja czuwala 😀
Misiu, nie ma to jak poranny spacer po Paryzu, dzieki 🙂 Az zapachnialo kawa i swiezymi croissantami 🙂
Misiu
ponawiam apel:
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=214#comment-63315
A wszystkich witam i oddalam się pospiesznie 🙂
Mt7
Jakiś się małomówny zrobiłem. Roboty dużo , obowiązków coraz więcej.
codziennie wstaję 5.30 , na nogach jestem często do północy. Sześć dni w tygodniu …
Dziadka nie chcieli przyjąć na leczenie. Bo oni w szpitalu to najwyżej nogę mogą obciąć ale nie będą leczyć bo się nie da …
Na całe są jeszcze normalni ludzie tacy jak Sławek i Ania z Paryża to trochę odpocząłem, 48 godzin …
Misiu!
Jesteś zalatany; to widać i słychać! 🙂
Ale jak byś kiedyś znalazł jakąś nową PanaLeszkaCzyżową gawędę, fajnie by było.
Dzień dobry , słoneczny i chłodny, ale ładny.
http://alicja.homelinux.com/news/img_6009.jpg
Też się oddalam do obowiązków przeróżnych.
Piekne kolory, od takiego widoku od razu cieplej sie robi. Masz wiecej, Alicjo?
Tutaj ten pazdziernik tez calkiem ladny, dzisiaj podobnie – slonecznie, lecz chlodno. Zrobilam troche zdjec, ale jeszcze musze sie nauczyc wysylac je na blog. Obawiam sie, ze to troche potrwa 🙁
Babo,
właśnie dorobiłam w południe, ale boje się, ze was wszystkich zamęczę 😉
http://alicja.homelinux.com/news/17.10.2008/
O jejku! Oczy bolą! 🙂
Zebys wiedział, Jędrzeju 🙂
Obawiam się, że oglądanie zdjęć Alicji z zamkniętymi oczami nie byłoby optymalnym wyjściem z sytuacji 😆
Dzień dobry_wieczór !!!
Już wrócilismy . Jesteśmy bardzo zmęczeni. Koncert udany i występ córki również. Muszę trochę odpocząć i wtedy wrócę poczytać .
Klony Alicji obejrzałm. Są przecudne.
Czy ktoś widział może Owczarka? W Sąsiedztwie piszą, że widziano, jak Kurt Scheller uwiązanego na grubej linie prowadził go w nieznane. 😯 Może trzeba zorganizować szybką akcję ratunkową?
Hejho,hejho do Alicji,by sie szlo 😉
U nas tez jesien,ale liscie spadaja w tempie zawrotnym,a i zimno juz sie zrobilo,i popaduje.A nawet w nocy byla burza 😮
Weekend tez nie zapowiada sie ciekawie 🙁
Dobrze,ze chociaz w budzie zawsze „wiosna” !!!!!!!!!
A wiadomo na pewno, kto kogo prowadził; Scheller Owczarka, czy odwrotnie? 🙂
Moze jakieś śledztwo by tak….?! Na okoliczność, kto kogo prowadził, a kto był prowadzony.
Wiadomosc o Owcarku jest wyjatkowo trwozna,bo jak Go do koreanskiej restauracji prowadza,to sprawa moze sie bardzo zle dla naszego psiska skonczyc 🙁 🙁 🙁
Dzisiaj mi jakos jazowo jest,wiec odszukalam mojego ulubienca.Zreszta z tatusiem, siedza sobie i pieknie graja 🙂
Tutaj sa: http://www.youtube.com/watch?v=i3dK2pDB9Fc&feature=relatd
Eee tam! Owczarek ci On, ale nie owieczka, coby się dał na sznurku prowadzić.
A jakby co, na odsiecz ruszymy! 🙂
Ale właśnie nie wiadomo, czy już nie trzeba ruszać! A jak Scheller go podstępem do restauracji zwabił, kość wielką obiecał i michę wątróbki do tego? Z taką perspektywą ja też bym się dał poprowadzić jak owieczka. 🙄
Nie Owczarka brać na takie kawały! 🙂
Ten Scheller to cwana sztuka! Podobno nawet Pana Piotra z Sąsiedztwa potrafi omotać i zwabić do swojej jaskini! 😯
Co tam kość wobec jałowcowej i Smadnego! 🙂
Muszę jutro rano wstać, o porze, której nie ma.
I cały czas denerwuję się, że ludzie przyjadą i powiedzą:
– Pani, tu jest roboty na tydzień, a nie na jeden dzień i potrzeba tu armii ludzi, a nie dwóch chłopów.
Dzisiaj zlustrowałam sprawę i takie mnie czarne myśli naszły.
No nic, pożywiom, uwidim.
Misiu, współczuję Ci bardzo!
Z opisu wynika, że z krążeniem są kłopoty, może się okazać, że faktycznie amputacja jest jedynym rozwiązaniem.
Niełatwe bywa życie.
W Warszawie też zimno, może jeszcze trochę słonko pogrzeje.
Miesiącami z największą ilością opadów są w Polsce lipiec i sierpień, a nie miesiące jesienne.
Tą nadzieją przepełniona żegnam się do jutra wieczór. (tak się mówi?)
Hej, szable w dlon
Odbijemy Owczarka z pewnoscia!
Hajda na kon
A nasz wrog niech udlawi sie koscia!
Kto tu jest zboj
nie wiadomo lecz nam wszystko jedno
nas przeciez roj
kto jest z nami ten wygral na pewno!
Alicjo, proponuje abysmy przyszly pazdziernik wszyscy mogli podziwiac w Twoim raju 🙂
To Alicja jakieś miasteczko namiotowe musiałaby rozbić. 😀
A październik w namiocie? Brrrrr!
To już może lepiej jednak latem, alibo wiosną.
No, już mnie tutaj nie ma! Sio!
Bab, to co – odbijany? 😀
BabO!
Następny październik u Alicji? Kto mi da skrzydła?!!! 😆
babo! Waleczna z Ciebie istota! 🙂
Bobiku z miejsca! 😀
Grazynko gratulacje dla corki 🙂
Bobiczku znowu? Przeciez Ty juz masz zapewniony transport! Maryna!!! 🙂
O, widzę że rozwiązanie kwestii skrzydeł w budzie nie zajmuje nawet dwóch minut. Uwierzyłby kto, że gdzie indziej tygodniami można się o to szarpać? 😀
Dla Grażynkowej córki też gratulacje, a skrzydła to najwyraźniej już dawno jej urosły 🙂
Skoro zadna hiobowa wiesc do budy nie dotarla,ze z Owcarka zrobiono siekany kotlet,to moge spokojnie udac sie na spoczynek 🙂
Zyczac oczywiscie milych snow budaferajnie-hej!!
Na mniej więcej stu metrach kwadratowych podłogi sporo luda może się zmieścić, a w razie co poproszę sąsiadów 🙂
Kordełki mogę dziergać przez zimę, materiału mam sporo. Na ognisko/kominek jest sporo drewna już takiego prawie w sam raz, poza tym są kaloryfery.
W domu. Bo co Natura postanowi, to nie wiem 🙁
Dzisiaj było jak sami widzieliście w sznureczku.
Zapraszam na kolory w przyszłym pazdzierniku 😉
Nie żarty, kucharz jest!
http://alicja.homelinux.com/news/A_Owczarek_gdzie/
Krucafuks! Późno się robi a Owczarka ani słychu, ani dychu! 😉 Zaczynam poważnie się zstanawiać, czy ten Scheller mu krzywdy nie zrobił?
A tymczasem u Pana Piotra festiwal fotografii tatrzańskiej; wczoraj zdjęcia antkowej córki, dzisiaj basina galeria. Można zwariować z zazdrości! 🙂
Dzień dobry.
Faktycznie Owczarek przepadł bez wieści ? .Owczareczku gdzie jesteś ?
To żeby nie było – przekieruję Państwa szybciutko do Pana Adamczewskiego (znaczy – komentarzy z moimi linkami Tatr Zachodnich z poniedziałku i wtorku).
…I kajam się, że nie znalazłam śladu Owczarkowej łapy w „Cyrankiewiczówce”… ale pogoda była za ładna – a muzeum w pon i wt i tak nieczynne… tak w każdym razie wyczytałam na stronie internetowej. Co do środy zaś, gdy pogoda się miała psuć a ja zwiedzać – już w poniedziałek rano sms kazał mi jednak wrócić we wtorek wieczorem i w środę stawić w pracy dla jakichś nie-cierpiących-zwłoki ustaleń… 🙁
Ale trudno… I tak było wspaniale! 🙂 🙂 🙂
Dzięki za uznanie, Jędrzeju! 😀
A ja mam takie uprzejme zapytanie do budagości .
W tamtym tygodniu kupiłam mrożoną rybę pewnej polskiej firmy.Ryba byla zafoliowana i zapakowana w bardzo ładny kartonik. Po wrzuceniu na patelnię cała kuchnia napełnila się ostrym zapachem lizolu i chloru. Smak ryby też był mocno lizolowy. Wyrzuciłam więc to wszystko do kubła na śmieci. Byłam bardzo zmartwiona , bo nie bardzo miałam inną alternatywę na obiad a mąż już był w drodze do domu. Jedyne co mi przyszło do głowy – to telefon do producenta , na którego wylałam moje zrozpaczenie i zdegustowanie ,że tak znana firma na rynku krajowym ( i nie tylko) wciska klientom takie buble.
W rezultacie na obiad zrobiłam kaszę gryczaną z sosem pieczarkowym i zapomnialam o incydencie.
Dziś w porannej poczcie otrzymałam przesyłkę od onego producenta a w niej najrózniejsze gadżety ( kalendarz , mała książka kucharskam. breloki , długopisy itp). I właściwie to już nie mam do nich żalu , tylko się zastanawiam czy napisac do nich ,że przesyłkę otrzymałam i jestem mile zaskoczona czy przemileczeć ???
Basiu – również dołączam się do gratulacji i podziękowań – dla Ciebie , Antka i Alicji za cudne obrazy .
I jeszcze na dzień dobry mój ukochany Bułat
http://www.youtube.com/watch?v=4_XRJw1uU3Y&feature=related
posłucham i biorę się do sprzątania domku 🙂
basiu!
Piękne zdjęcia to jedno, ale przede wszystkim podziwiam Twoją znajomość Tatr i możliwość opisania widoków praktycznie z każdego miejsca!
A to, że chce Ci się to wszystko pod zdjęciami zamieścić, jest dla oglądacza dodatkową atrakcją!
Dzięki! 🙂
Ostatnie wiadomości z frontu: Owczarek podobno urwał się Schellerowi ze sznura, zmylił straże i zaszył się w jakiejś łazience. Wszystkich właścicieli łazienek uprasza się o okazanie daleko idącej pomocy! 😀
Bobiku – razem miedzyblogowo damy radę znaleźć 🙂 Chwali się czujność sąsiedzką 🙂 nie zawsze, ale w tej sprawie TAK 😉
Owczarek w łazience? Absurd! W łazience, to można chować świątecznego karpia, a nie Owczarka! 😉
Już prędzej w Łazienkach, jeżeli chodziłoby o Stolicę; a najpewniej wyrwał się z niewoli i „wrócił do hal” a zaniedługo pojawi się w Budzie; pardons, w Owczarkówce. 🙂
łazienki czy Łazienki, co to za różnica. 😉 Najważniejsze, że Owczarkowi udało się wymknąć ze szponów Kucharza. Fakt, nie byłoby dobrze, gdyby musiał ukrywać się w tej łazience aż do świąt, ale gdyby do tego doszło, to przynajmniej miałby towarzystwo. Chyba nie ma wątpliwości, że Owczarek nawet z karpiem potrafi się dogadać. 😆
W Łazienkach to Owczarek był na wiosnę:
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=189
Owczarek nie zniknal i nikt go nie upiekl na obiad. Owczarek byl zajety poszukiwaniem zaginionego od 5 dni wspinacza na gorze Mount Adams polozonej na poludniu stanu Washington.
http://www.king5.com/topstories/stories/NW_101708WAN_mt_adams_no_clues_LJ.12179e8c7.html
Taaaaa… jesienią Owczarek był w Chłopskiej Zemście w Serocku, co prawda reprezentował go ludzki wysłannik, ale na pewno w poblizu był Owczarek!
A gdzie jest teraz?! Kurt sobie spaceruje z podejrzanie znajomą Damą, a Owczarka nie widać!.
Orca, jeśli wczoraj Kurt prowadził Owczarka Krakowskim Przedmieściem w Warszawie, to na Mount Adams nie mógł on ci być…
http://alicja.homelinux.com/news/Kurt_z_Dama_a_gdzie_Owczarek_pytam.JPG
Krucafuks! Ja już nic nie rozumiem; Owczarek ratował na Mount Adams damę z Serocka, która w Łazienkach bywała z Schellerem, potem w łazience widziano go ze świątecznym karpiem. 🙂
To jakis horror?
A nie mówiłem, że ten Scheller jest wyrafinowanym przestępcą? Wysłał sobowtóra Owczarka na Mount Adams, żeby zmylić ślady!
W tej chwili wygląda na to, że Owczarek jednak nie przebywa w łazience dobrowolnie, tylko jest tam przetrzymywany przez podstępnego Kucharza w celu wyłudzenia okupu. Ale jest nadzieja na pozytywne załatwienie sprawy. Sąsiedztwo skierowało do Kucharza swoją specjalną wysłanniczkę, która ma wynegocjować warunki.
Alicja i Jędrzej Uherski,
To nie horror a roznica czasu. 9 godzin. Samolot rowniez leci 9 godzin. Oznacza to, ze wylatujesz z Europy i przylatujesz do Mount Adams o tej samej godzinie.
Owczarek szybko odnalazk wspinacza, a potem porozmawial na gorze Mount Adams z niedzwiedziem Pana Adamsa. Okazalo sie, ze Pan Adams z niedzwiedziem nie jest bylym prezydentem. Mount Adams ma nazwe od bylego prezydenta.
A to wszystko, to nic innego, jak Chłopska Zemsta; tam się wszystko zaczęło! 🙂
Bobik,
Roznica czasu. Halloween tez juz za kilka dni. Wszystkie przebrania dozwolone.
Orca, mogło być jeszcze tak: Owczarek był na Mount Adams przed uprowadzeniem, ale Kucharz przekupił media, żeby wiadomość o tym podały z opóźnieniem, chcąc sobie w ten sposób zmontować alibi!
Jaką rolę w tym wszystkim odgrywa Chłopska Zemsta, to my jeszcze wyjaśnimy!
Coś ściemniasz, Orca, ale gotowam Ci uwierzyć, bo mi się myśleć nie chce, taki dzisiaj dzień. Przecież jeszcze musiał wrócić, żeby go widziano z Damą i Schellerem, i pytam, gdzie ?! Przecież to nie Łazienki, byłam przed miesiącem, to pamiętam, takiego budynku tam nie było, a ten szwajcar to co?! Nawet na szwajcara nie wygląda! I nie ma pawi 😯
O Teatrze na wodzie już nie wspominam. O nie, ja też mam podejrzenia!
Jestem, jestem! Ino ostatnio nimom kie do komputra sie dostać, bo baca ciągle siedzi przy nim i pasjanse ryktuje.
Ściskom kciuki za tego bidoka z Mount Adams. Niek wróci sie cały i zdrów do chałupy! 🙂
O tym, coby pon Szeler kasi mnie zaciągnął to jo nic wiem. Ale moze sie kiesik dowiem… 🙂
Co do Bobickowego pytania, cy pod skrzydłami Maryny Krywaniec bedzie mu sie dobrze podrózowało, to zakładom, ze Alecka udzieliła juz wycerpującej odpowiedzi 🙂
A co do Bobickowyk słów: „E, kondor w pasach…” wypowiedzianyk 17 października o godzinie 00:10, to jest nawet tako pikno muzycka, co to mo tytuł… „E, kondor w pasach” właśnie:
http://www.youtube.com/watch?v=-C9n_3diBeA&feature=related
😀
Bobik,
Kucharz mogl tylko przekupic media dobrze upieczonym udzcem owczarskim. Co za koszmar! Upiec kucharza!!! Rzucic go na pozarcie niedzwiedziom! Wyslac go na Mount Adams w fartuchu kucharskim!
Dobra, dobra, Alicjo! W końcu w tej Chłopskiej Zemście, z nas wszystkich, Ty jedna byłaś! Musiałaś maczać w tym te piersi … kurzęce, które teraz chcesz na obiad przyrządzić; dla niepoznaki? 😉
Owczarku, od nas z całą pewnością dowiesz się, co się z Tobą działo. Z takimi szczegółami, o których Ci się nawet nie śniło? 😆
Uff! Jest Owczarek! Ale udaje, że się nic nie stało? Ciekawostka… ; )
Uherski,
oczywiscie, ze ja z tych, co to jak trzeba umoczyć, to umoczę! W „Chłopskiej Zemście” żeberka umoczyłam, a potem podlałam Okocimem , zreszta do spółki z wysłannikiem Owczarka żeśmy podlewali.
Owczarek lekko skonfundowany, chociaż powiedzieliśmy mu, co sie z nim działo… pewnie opiaty alboli-co? 😯
Do Orecki
Tak sie składo, Orecko, ze o kuchorzu bedzie w następnym wpisie. Choć nie wiem, cy mioł on cokolwiek wspólnego w ponem Szelerem 🙂
Do Bobicka
Ocywiście, Bobicku, barzo chętnie dowiem sie, co sie ze mnom działo 🙂
Do Jędrzejecka
Jo nie godom, Jędrzejecku, ze nic sie nie stało. Przecie godom: baca okupuje komputer, bo cały cas pasjanse se na nim stawio 🙂
Do Alecki
„podlałam Okocimem , zreszta do spółki z wysłannikiem Owczarka żeśmy podlewali.”
Bo – jak mi wyjaśnił mój wysłannik – ze syćkik piw serwowanyk w „Chłopskiej Zemście” browar okocimski lezy najblizej ojcyzny Smadnego Mnicha 🙂
A dzisiok na TVP Kultura bedzie pikny łestern z klasyki: „Fort Apache”. Pon Henry Fonda gro tamok zarozumialca, ftóry jest wyraźnom aluzjom do pona Custera. I pon Dżon Łejn tyz tamok jest 🙂
No właśnie; baca okupuje komputer a Owczarek …, hulaj dusza … 🙂
Owczarku, zaczekasz jeszcze chwilę, mam coś dla Ciebie i reszty lubiącej westerny braci
Czasami buszując sobie w sieci trafiałam na podsyłane gdzieś tam zdjęcia. Nie były one dokładnie opisane ( zamieszczone przy nich podpisy wkleiłam w oryginale, ale za autentyczność nie ręczę ) Nie podano miejsca pochodzenia tych zdjęć, może jakieś archiwum lub biblioteka ?
A znając umiłowanie takich klimatów w Budzie – postanowiłam je chomikować do albumu 🙂 Mam nadzieję, że Was zainteresują
Na mnie największe wrażenie robi to zdjęcie z ptakiem we włosach.
Owczarku może będą jacyś znajomi Przodka Twojego Bacy…
Dawno, dawno temu…
emi!
Piękne! Już schowałem w ulubionych fotach! 🙂
jak to dobrze- Owczarek się znalazł
Emi,
ja mam podejrzenia co do mojej Prababci. Squaw jak sie patrzy! Tylko nie wiem, z którego szczepu 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Pradziadkowie%20S.1935.jpg
Ufff, nareszcie, a wiec mozna szable schowac. Karp caly i kucharz zadowolony.
To juz teraz mozemy spokojnie cieszyc sie na przyszly pazdziernik u Alicji, pod kolderka na jej podlodze 😀 !
Alicjo, może i coś w tym jest 😉 W końcu ten daleki ląd Cię przyciągnął 😉
Teraz nareszcie wszystkie wątki zaczęły się układać w sensowną całość. Wszystko zaczęło się na wiosnę, kiedy to Owczarek bawił w Warszawie, co zostało udokumentowane przez Panią Doroteckę. Podczas tego pobytu Owczarek przechadzał się po stolicy, usiłując sporządzić naprędce jej mapę zapachową. Nagle z otwartych drzwi restauracji *** dobiegła go woń… Tak, nie ulegało wątpliwości, to była przednia krzyżowa! Wiedziony nieomylnym instynktem Owczarek wpadł do kuchni i porwał mięsa ćwierć, zanim uzbrojony w tasak Kucharz był zdolny do jakiegokolwiek ruchu. Mięso zostało w ciągu niewielu minut pochłonięte za najbliższym rogiem i cała sprawa mogłaby się na tym skończyć, gdyby nie to, że Kucharz w głębi swego nielitościwego serca poprzysiągł Owczarkowi zemstę.
A jakież miejsce nadawało się lepiej do jej przeprowadzenia niż karczma o nomenomenowej nazwie „Chłopska Zemsta”, zwłaszcza że miał się tam za kilka miesięcy odbyć Zjazd Kulinarny, na którym można się było spodziewać obecności Owczarka? Toteż Kucharz wysłał do rzeczonej karczmy członków swojej szajki, którzy zatrudnili się tam jako personel i czekali.
Owczarek wyczuł pismo nosem i zamiast pojechać sam, wysłał do „Chłopskiej Zemsty” swojego ludzkiego wysłannika. Rozczarowani mafiosi chcieli wyładować swą wściekłość na wysłanniku, ale plany pokrzyżował im Rudolf, który ogonem zahipnotyzował personel karczmy, co pozwoliło wysłannikowi salwować się ucieczką tuż po zapłaceniu rachunku.
Kucharz jednakowoż nie zrezygnował. Zaopatrzył się w solidny kawał jałowcowej i zaczął nim wymachiwać tak energicznie, że nikłe ślady zapachu były wyczuwalne nawet pod Turbaczem. No, takiej okazji Owczarek nie mógł przepuścić! Wzmocniony kufelkiem Smadnego puścił się biegiem do Warszawy i po krótkich poszukiwaniach odnalazł źródło podniecającej woni. Ale kiedy zatopił zęby w jałowcowej, poczuł na szyi zaciskającą się pętlę… I już Kucharz na grubym kawałku liny prowadził go w nieznane.
Owczarek był zbyt mądrym psem, żeby ryzykować zasiekanie tasakiem przy próbie ucieczki. Pozwolił spokojnie zaprowadzić się do łazienki w praskiej ruderze i zamknąć się tam w towarzystwie niezbyt rozmownego karpia. Po drodze jednak podnosił tu i ówdzie tylną łapę, zostawiając wiadomości zapachowe dla swoich warszawskich kumpli i prosząc o szybkie zawiadomienie o wszystkim redakcji „Polityki”.
Kucharz miał w stosunku do Owczarka złe zamiary. Nawet bardzo złe. W czasie kiedy jego więzień usiłował skłonić karpia do towarzyskiej pogawędki, Kucharz przygotowywał składniki do pieczeni owczarskiej, podkręcając ze zjadliwym uśmiechem wąsa i jodlując nieznacznie pod nosem. I może dni Owczarka byłyby policzone, gdyby nie Pan Piotr z Sąsiedztwa, który – dowiedziawszy się o tragicznych wydarzeniach – wysłał natychmiast do Kucharza negocjatorkę, Panią Basię.
Pani Basi udało się przekonać Kucharza, że okup w postaci sześciu skrzynek Montepulciano opłaci mu się lepiej niż największa choćby porcja pieczeni owczarskiej. Należy zauważyć, że na okup Pan Piotr poświęcił całą swoją prywatną rezerwę winną. Kucharz ze swojej strony zastrzegł, że wypuści zakładnika pod warunkiem, że o całej sprawie nie dowie się żywa dusza.
Przekazanie okupu odbyło się gładko. Kucharz o dziwo dotrzymał słowa i wypuścił Owczarka nienaruszonego, nawet nie posypanego solą. I nikt by się o niczym nie dowiedział, gdyby nie mój znajomy kos, który przelatywał akurat nad budą, w której Owczarek opowiadał swoje przygody Pani Owczarkowej, w największej tajemnicy rzecz jasna. A kosy to są okrrrropni plotkarze… 😆
Tak to było, Bobicku! Tak to było! No ale jo warunków umowy dotrzymołek – nie jo wywlokłek te sprawe na światło dzienne, ino ten kos! 🙂
Obejrzołek te zdjęcia od Emilecki. Pikne! I był tamok wódz Siedzący Byk – jeden z indiańskik przyjaciół przodka mojego bacy! 🙂
Alicjo!
Piękna „squaw” z Twojej Prababci! Prawnuczka też niezła, zresztą! 🙂
A pradziadek mógłby z powodzeniem grać Generała Custera, tylko fryzura …
Na starych zdjęciach wszystkie babcie i prababcie wyglądaja bardzo szlachetnie. Moja Prababcia Leokadia też niczego sobie … 🙂
To prowda, Jędrzejecku 🙂
O, ten łestern juz sie za kwilecke zacyno! 🙂
Ale ja z prowincji i nie mam TVP Kultura, ale Fort Apache oglądałem, kiedyś. 🙂
Boli mnie każda kosteczka w moim nadmiernym ciałku (pewnie dlatego). 🙂
No, ale udało się po 12-tu godzinach uprzątnąć wszystko.
Moja bezsenna noc pełna obaw okazała się złym proroctwem.
Poczytałam sobie i obejrzałam zdjęcia, humor mi się poprawił, więc mogę spokojnie odpocząć. 🙂
Biedna spracowana Marysieczka; ale uśmiechnięta, … i niech tak pozostanie! 🙂
Owcarecku, a ten Poor Dog to przypadkiem nie Twój krewny? 🙂
Krewni Owczarka chyba nie po to wyjeżdżali do Hameryki, żeby tam biednieć 😉
Ale piękne zdjęcia!
Tak się złożyło , ze ja też dziś Indian widziałam 🙂 Dziecko zaprowadziło mnie do cyrku. Nawiasem mówiąc, ma takie samo podejście do cyrku jak ja, czyli brak entuzjazmu, ale jeśli nie ma tego co się lubi to trzeba lubić to co jest, no nie? 🙂 Choć wyjatkowo zwierzaki były bardzo zadbane, czyste i radosne. Bardziej były prezentowane niż zmuszane do sztuczek.
No ale przejdźmy do Indian….Była para w strojach indiańskich, nawet z pióropuszem (mężczyzna oczywiście) choć nie tak okazałym jak na zdjęciach emi. Zwłaszcza mężczyzna miał urodę indiańską, nos i ogólnie ostre rysy twarzy tak wiec strój był na miejscu. Najpierw był pokaz jazdy na koniu, połączony oczywiście z akrobacjami, a potem- w drugim wejsciu tego duetu- pan bardzo długim biczem gasił pani papierosa, ciął kartkę papieru na kawałki, a na koniec rzucał nożami i siekierkami. Dodam, ze panienka zwłaszcza przy siekierkach wyglądała na zdenerwowaną. 😉
Poor Dog niek sie ze mnom skontaktuje, to jo zaroz do Felka znad młaki hipne i sprawie, ze Poor Dog stonie sie Rich Dogiem 🙂
A ciekawi mnie tyz Two Kettles. Co on mo w tyk dwók kotlikak? Moze cosi dobrego? 🙂
Ta panienka w cyrku nie wiem, jak sie nazywała, ale wiem, ze nie Annie Oakley. Bo kieby nazywała sie Annie Oakley, to na pewno nie wyglądałaby na zdenerwowanom 🙂
„Fort Apache” obejrzołek po roz sósty abo siódmy. Zabocyłek pedzieć, ze opróc pona Fondy i pona Wayne’a jest tamok jesce poni Shirley Temple. Juz dorosło. Ale za to jako śwarno! 🙂
Dzięki raz jeszcze za uznanie, Jędrzeju (10:59) 😀
Co do panoram – jedne znam na pamięć, inne trzeba sobie po ponad dziesięciu latach przypomnieć. Na przykład nawet się nie wysilałam na dokładniejszy opis otoczenia Doliny Rohackiej – Siwy Wierch i te rzeczy. Byłam tam ostatnio na ‚obozie kondycyjnym’ chóru w 1992, i to tylko przez pół pobytu (wcześniej musiałam ‚siedzieć’ przy egzaminach wstępnych… licealnych a potem 🙄 uniwersyteckich). Więc inni naumieli się znacznie lepiej (w teorii i praktyce) tych wszystkich Salatynów i Brestowych. Ale czas leczy tak czy owak wszelkie over-performances pamięci 😆
Co do opisów (sorry, Owczarku, muszę w drugim okienku bo będzie druga linka): ostatnio w Londynie wrzuciłam fotki z poprzedniego jeszcze pobytu (wtedy zaczęło już brakować miejsca w albumie Picasy)… i nie opisałam-skomentowałam ich. Natychmiast pojawił się wyrzut Internauty-fotografa, że bez opisów zdjęcia tracą. Zgadza się: moje – pstrykane pod kątem epickiej narracji raczej, niż smakowania i dopieszczania poszczególnych ujęć (nie ten temperament, nie ten czas, nie ten sprzęt 😉 ) – tracą sporo. Ale takie podejście (narracja fotkowo-słowna) też wymaga czasu. A i albumy za szybko się zapełniają 🙁 😀