Levočská Biela Pani

Rózne kolorowe damy u nos strasom. Na zamku w Kórniku momy Biołom Dame, na zamku w Lesku – Dame Cornom, a na zamku w Liwie – Zółtom. Słowacy z kolei majom swojom Biołom Dame w Lewoczy i godajom na niom: Levočská Biela Pani. Legenda gwarzy, ze została ona skazano na śmierzć za to, ze wrogie wojska do miasta wpuściła. I teroz kie ftosi wybiero sie na nocny spacer pod tamtejse mury, ten moze natknąć sie na jej ducha.

Jak to naprowde z niom było? Opowiem wom. Opowiem i pokaze fotki wyryktowane przez pewnego lewoczańskiego paparacciego. Tak, tak, ostomili – to, co wydarzyło sie z Bielom Paniom, zostało udokumentowane fotograficnie. Posłuchojcie i poźrejcie.

Było sobie miasto Lewocza. Ciche i spokojne. Tak spokojne, ze zodnej przestępcości tamok nie było. A skoro nie było, to nawet porządnego hereśtu tamok nie mieli – bo po co? Wyryktowano ino coś, co nazwano Klatkom Hańby. Tak na wselki wypadek, kieby jednak pojawiła sie kiesik w okolicy jakosi wereda, ftórom trza by było skazać na pare roków pozbawienia wolności.

Ba przez długi cas nie zamykano w tej klatce nikogo. Nawet takiego zebraka, ftórego w inksym mieście zaroz wsadzonoby za włócęgostwo. Bo zebrak był tak sympatycny, ze lewoczanie nie mieli serca posyłać go za kratki.

Heeej! Przyseł jednak taki dzień, kie spokój w mieście sie skońcył. W kraju wybuchło powstanie przeciwko Habsburgom. Lewocza zdecydowała sie pozostać wierno cysorzowi. Wte powstańcy postanowili to miasto zdobyć. Wnet przystąpili do oblęzenia. Syćka lewoczanie zaroz stanęli w obronie miasta. Syćka… z wyjątkiem nasej Bielej Pani. Dlocego? Ano dlotego, ze serce nie sługa krucafuks! Telo piknyk siuhajów w Lewoczy zyło, a jej serce akurat dowódce wrogik wojsk musiało se wybrać! No i zakochano Biela Pani zrobiła straśne głupstwo: wykradła kluce do miasta, otworzyła brame i wpuściła przez niom swego kochanka. Fciała zaciągnąć go do swej chałupy, licąc na to, ze w pogrązonej we śnie Lewoczy nifto ik nie zauwazy. Na mój dusiu! Jak Lewocza mogła być pogrązono we śnie, kie syćka ino nasłuchiwali, cy wróg nie przedostoł sie przez mury! Lewoczanie oka zmruzyć nie mogli, ino stali przy oknak i pozirali na ulice. No i ocywiście zaroz uwidzieli przemykającom ulicami pare. Jaz z ciekawości z chałup powychodzili, coby sie upewnić, cy na pewno w tyk ciemnościak dobrze widzom? Levočská Biela Pani pod ręke z wrogiem? Mimo barzo późnej pory parze kochanków zacął towarzysyć tłum ciekawskik.

Ale zaroz okazało sie, ze lewoczanie majom więksy problem. Duzo więksy! Przez niedomkniętom brame do miasta wdarły sie siły wroga! Na mój dusiu! Do broni! Syćka do broni! Dzielni miescanie rzucili sie do walki. Walka była zacięto. Bo w końcu obrońcy zwycięzyli. Pokonali wroga i roz na wse wybili mu z głowy zdobywanie ik ostomiłego miasta! A kie juz naciesyli sie wygranom, to pomyśleli se, ze trza przykładnie ukarać niewiaste, co to brame wrogowi otwarła. Bladym świtem wyciągnięto Bielom Paniom z jej chałupy i powiedziono ku Klatce Hańby. Hej! Fto by sie spodziewoł, jaki bedzie pierwsy lokator tej klatki! Bidno dziewcyna, idąc ku hereśtowi, była pogrązono w takiej rozpacy, ze lewoczański paparacci specjalnie pstryknął jej zdjęcie wte, kie nie pozirała ona w aparat. Inacej jakiemusi wrazliwemu cłekowi mogłoby serce pęknąć, kieby uwidzioł tak smutnom mine na licku niescynśliwej lewoczanki.

Proces wartko sie odbył i niebawem rzecnik prasowy Lewoczy publicnie odcytoł wyrok. Wyrok brzmioł – śmierzć!!!

Zamknięto w Klatce Hańby Biela Pani cekała na swom egzekucje. Dlo kochanka straciła głowe w przenośni, a teroz – straci jom dosłownie! Dobrodusnym lewoczanom tymcasem złość na winowajcynie przesła. I zrobiło im sie jej zol. Zasmucili sie straśnie nad jej losem. Nawet straznik Klatki Hańby sie zasmucił.

Katu tyz wielki zol serce ściskoł. Bo katem to on zostoł ino dlotego, ze w Lewoczańskim Urzędzie Zatrudnienia nie było dlo niego zodnej inksej roboty. W rzecywistości na widok krwi to robiło mu sie słabo. A w dzień wykonania wyroku specjalnie włozył on barzo długom copke, coby nie było widać, jak łzy płynom mu po kufie, po syi i po cyckak. Po brzuchu juz nie spływały, bo wsiąkały w dolnom cynść copki.

Ale cóz… Robote trza wykonać. Inacej zwolnienie dyscyplinarne i wilcy bilet. Wyprowadzono Bielom Paniom z klatki. Bidocka połozyła głowe na pieńku. Zgromadzeni wokół lewoczanie i turyści z róznyk krajów w napięciu cekali na to, co za kwile miało sie stać. A kat z wielkom niechęciom zacął sie ryktować do wykonania swej powinności, licąc po cichu, ze moze w ostatniej kwili nojdzie sie jakisi krucek prawny, ftóry uratuje bidnom dziewcyne?

Na mój dusiu! Nolozł sie taki krucek! Piknie sie nolozł! W ostatniej kwili z tłumu wystąpił jeden prawnik, ftóry nagle przybocył se, ze wedle storodownego lewoczańskiego prawa skazańca mozno od kary wykupić! Wystarcyło uzbierać tysiąc słowackik koron! Bo to były casy, kie jesce na Słowacji płaciło sie koronami, nie eurami. Zebrak – ftórego na pocątku tej opowieści zbocyłek – w cynie społecnym podjął sie zrobić zbiórke do swego zebracego worecka. Lewoczanie i turyści tak ochoco rzucili sie do wrzucania dutków, ze w tym całym tumulcie nas paparacci nie był w stanie ryktować zdjęć. Ba najwozniejse, ze te tysiąc koron udało sie uzbierać!* Biela Pani była ocalono! Ocalono i ślus!

Tak więc ostomili, jeśli traficie kiesik do Lewoczy i uwidzicie tamok śwarnom poniom w biołej kiecce, to nie wpadojcie w panike. To nie jest zoden duch. To zywo Biela Pani. Zywo i ciesąco sie doskonałym zdrowiem. I z głowom jak najbardziej na miejscu. A do zwiedzenia Lewoczy to jo wos piknie zachęcom. Choć nie moge pedzieć, ze to pikne miasto. Moge pedzieć za to, ze ono jest barzo, barzo, barzo, barzo pikne! Hau!

* A moze to nie tysiąc trza było uzbierać, ba inksom sume? Juz nie boce. No ale wozne, ze uzbierano, kielo trza.