Ostatnie kazanie jegomościa Tischnera na Polanie Rusnakowej pod Turbaczem
To był pocątek sierpnia 1997 rocku. Byłek wte o 12 roków młodsym owcarkiem niz jestem teroz. Roboty przy owcak akurat wiele nie było, wilki jakosi trzymały sie z dala od nos, więc postanowiłek przelecieć sie po gorcańskik wiersyckak, coby sprawdzić, co ciekawego sie w okolicy dzieje. Jaze do jednej polany nad Łopusznom dosłek. A tamok…
– O, krucafuks! – zawołołek zaskocony.
Wy na moim miejscu tyz pewnie byście tak zawołali! Na skraju polany, pod zielonym smreckiem siedzioł… sam jegomość Tischner! Ten najsłynniejsy góralski filozof! Siedzioł zamyślony i poziroł kasi w dal, ku wierchującym nad horyzontem Tatrom. Mój okrzyk jednak wyrwoł go z zamyślenia.
– Fto tutok krucafuksami rzuco, kie jo w cisy próbuje sie skupić? – spytoł. Ocywiście niezupełnie tak to pedzioł, ino kapecke inacej, posługując sie góralskim łopuśniańskim. Ale jo dlo ułatwienia tłumace tutok jego słowa na góralski owcarkowy.
– Cy to ty, psinko? – dodoł po kwili, kie uwidzioł, ze poza mnom zodnego cłeka ani zodnej zywiny przy nim nimo.
Na mój dusiu! Przecie wołołek po psiemu, nie po ludzku! To skąd on wiedzioł, ze jo zawołołek: „Krucafuks”?
– Wyboccie, jegomościu – popytołek. – Ale kie uwidziołek znienacka tak hyrnego księdza, to ten krucafuks w sposób niekontrolowany sam mi sie z gardła wyrwoł.
– Niekze ta – zaśmioł sie Tischner. – Po prostu kapecke sie zdziwiłek, bo zwykle, kie ftosi w tyk stronak mnie uwidzi, to pado racej: „Pokwolony”, a nie „Krucafuks”.
– Bede o tym bocył, jegomościu – obiecołek. – Ale skąd wy w ogóle wiecie, co jo godom? Cyzbyście rozumieli psiom mowe?
– Jako widzis piesku, rozumiem – odrzekł Tischner. – Sam nie wiem cemu, ale rozumiem.
– Na mój dusiu! – zawołołek. – Jo wiedziołek, ze rozumiecie rzecy, ftóryk wielu ludzi w tym kraju nie rozumie! Ale ze jednom z tyk rzecy jest psi język – na to byk nigdy nie wpodł! Muse inskym psom z holi wartko o tym pedzieć! Niek tyz tutok przyjdom i z jegomościem pogodajom!
– Moze później, psinko, moze później – popytoł jegomość. – Teroz potrzebuje spokoju, bo wkrótce wybierom sie na Polane Rusnakowom pod Turbaczem, coby jak co roku odprawić tamok urocystom góralskom mse. Ba jakosi nimom pomysłu, jakie kazanie na te mse wyryktować. A to niedobrze, bo juz tylko kilka dni mi zostało.
– E, nie martwcie sie, jegomościu! – próbowołek podnieść księdza profesora na duchu. – Na pewno cosi wymyślicie!
– O to idzie, piesku, ze to nie moze być COSI! – odrzekł jegomość. – Jo to kazanie muse wyryktować tak piknie, jakby miało ono być ostatnim kazaniem, jakie na Rusnakowej wygłose!
Na mój dusicku! Cyzby Tischner juz wte przecuwoł, ze to bedzie jego ostatnio msa pod Turbaczem? Ze juz wkrótce przyjdzie mu ze straśliwom chorobom sie zmagać? W tamtej kwili to jo myślołek, ze on śpasuje. Ale teroz – sam juz nie wiem.
Kie tak pozirołek na zmartwionego księdza, przyseł mi do głowy pewien pomysł.
– Wiecie co, jegomościu? – pedziołek. – Jo to jestem ino zwycajnym psem pasterskim i na ryktowaniu kazań znom sie telo, co mój baca na ryktowaniu rakiet kosmicnyk. Ale kiebyk tak wom opowiedzioł o psim zywobyciu, o psik sprawak i o psim poziraniu na świat, to moze podsunąłbyk wom jakisi pomysł na kazanie?
Tischnera zaciekawiła mojo propozycja.
– Cemu nie? – pedzioł. – Warto spróbować.
Zaroz podniesł sie z ziemi i przeciągnął.
– Przejdźmy sie moze – zaproponowoł. – Ty, piesku, bedzies godoł, a jo ciebie bede słuchoł. Fto wie? Moze rzecywiście jakisi pikny pomysł na kazanie mi podsunies?
No i rusyli my w droge. Posli my cornym ślakiem ku Polanie Zielenica. Potem skryncili my w prawo i dalej sli cyrwonym ślakiem, co to na Lubań i do Krościenka mozno nim dojść. Dotarli my do Polany Fiodrówki. Na skraju tej polany, między piknymi smrekami zacyno sie ściezka, co to prosto na południe wiedzie. Mozno niom dojść do samiućkiej Łopusznej. No i my właśnie w te ściezke skryncili. Przez całom droge godołek, godołek i godołek. Opowiadołek o owcarkowym zywobyciu na holi, o bronieniu owiec przed wilkami, nawet o tym, jak mojemu bacy piwo i oscypki wykradom. W końcu to moje gwarzenie było prawie jak spowiedź, a księdzów tajemnica spowiedzi obowiązuje, więc nie musiołek sie bać, ze Tischner pódzie do mojego bacy i powie mu, jako to ze mnie casem beskurcyja. Po pewnym casie noleźli my sie z powrotem w Łopusznej.
– No i jak, jegomościu? – spytołek. – Podsunąłek wom jakisi pomysł na kazanie?
Straśnie byłek ciekaw, co Tischner odpowie. A on… wyglądoł na zakłopotanego. Mioł mine, jakby musioł pedzieć mi cosi niemiłego, a jednoceśnie nie fcioł sprawić mi przykrości.
– Piesku ostomiły – odezwoł sie wreście – jestem ci barzo wdzięcny, ześ fcioł mi pomóc, ale… jo nic nie zrozumiołek, coś ty ku mnie godoł.
– Zupełnie nic? – spytałek zdziwiony.
– Zupełnie – pedzioł Tischner z zolem.
– No ale teroz, jegomościu, rozumiecie, co godom? – fciołek sie upewnić.
– Teroz rozumiem – potwierdził Tischner. – Ale przez całom nasom droge nie rozumiołek nic. Słysołek ino: „Hau! Hau! Hau!” i ani słowa nie mogłek z tego pojąć.
– Niekze ta – pedziołek. – Moge to syćko jesce roz opowiedzieć. Ale cyzby wychodziło na to, jegomościu, ze w Łopusznej rozumiecie psiom mowe, a poza Łopusznom nie rozumiecie?
– Sam juz nie wiem, co o tym myśleć. – Jegomość zacął sie po głowie drapać. – Ale wies co, psinko? Jeśli mos jesce kapecke casu, to zróbmy eksperyment. Pódźmy ku drodze z Nowego Targu do Krościenka i wte uwidzimy, cy kie tamok z Łopusznej wyjdziemy, to tyz przestone cie rozumieć.
Zgodziłek sie barzo chętnie. No i rusyli my w dół. Po drodze zatrzymali my sie ino roz, koło łopuśniańskik stawów zarybieniowyk. Jest tamok tako fajno restauracja, do ftórej jegomość zabroł mnie na pstrąga. A pstrąg to wprowdzie nie kiełbasa jałowcowo, ale tyz pikny! Kiebyk fcioł wejść do tej restauracji sam, to nie wiem, cy by mnie wpuścili. Ba w towarzystwie hyrnego profesora to jo tamok byłek VIP-em! Cy moze racej VID-em, znacy sie Very Important Dogiem.
Kie my sie najedli, to rusyli my dalej i niebawem dotarli do tej drogi z Nowego Targu do Krościenka. Posli my w prawo, w strone Ostrowska. Ba ledwo opuścili my Łopusznom, to – jegomość znowu przestoł mnie rozumieć! Wte obyrtli my sie i posli w kierunku Harklowej. Kie tylko znowu z Łopusznej my wysli, spytołek Tischnera:
– Cy teroz rozumiecie, co godom?
A Tischner na to pedzioł:
– Słyse ino jakiesi „Hauu!” Mozes, piesku, powtórzyć powoli i wyraźnie, co ku mnie gwarzys?
No to powtórzyłek. Ale nic to nie pomoło. Wte my zawrócili i zaroz znowu Tischner mnie rozumioł!
Potem posli my drogom ku Nowej Białej. W pewnym momencie jegomość znowu stwierdził, ze z mojej mowy nic a nic nie rozumie. Musieli my zawrócić, bo inacej to by my sie ze sobom nijak nie dogodali.
– Jegomościu – odezwołek sie, kie znowu w Łopusznej my byli – a cy z inksymi psami jest podobnie? Inkse psy tyz w Łopusznej rozumiecie, a poza Łopusznom nie?
Tischner zamyślił sie.
– Tak. Chyba… – odpowiedzioł wreście. – Chyba tak. Ino ciągle telo spraw mom na głowie, ze jakosi nigdy nie pomyślołek, coby sie nad tym dokładniej zastanowić.
Wcale sie Tischnerowi nie dziwiłek. Przecie wiedziołek, kielo pracy musi on włozyć w swoje filozoficne badania nad spotkaniem cłowieka z cłowiekiem. To jak mioł jesce noleźć cas na badanie spotkania cłowieka z psem?
– Cóz… – dodoł jegomość po kwili. – Co jo tam sie bede martwił, ze poza Łopusznom nie rozumiem psiej mowy. Wole sie ciesyć, ze w Łopusznej – rozumiem jom piknie!
– A jo z kolei ciese sie – pedziołek – ze wychodzi na to, ze mocie, jegomościu, racje.
– Racje? Jakom racje? – zaciekawił sie ksiądz.
– No, takom, ze jako filozof jesteście zwolennikiem fenomenologii.
– Na mój dusiu! – zawołoł zdumiony jegomość. – Cyzbyś wiedzioł, piesku, co to jest fenomenologia? A moze cytołeś jakiesi prace fenomenologicnyk filozofów? Husserla abo Ingardena?
– Cytało sie to i owo – odpowiedziołek wymijająco, bo prowda była tako, ze cytołek kapecke o tyk dwók ponak, ale z tego, co napisali oni sami, nie przecytołek nic. – Wiem w kozdym rozie to, ze twórca fenomenologii, pon Edmund Husserl głosił hasło: Züruck zu den Sachen selbst, cyli: „Z powrotem do rzeczy samych”. A do jakiej rzecy samej wy, jegomościu, moglibyście z powrotem póść? Dlo mnie to jasne, ze przede syćkim do miejsca, ze ftórego zeście wysli, ze ftórego pochodzicie, cyli – do Łopusznej! I dlotego kie jesteście z powrotem w samej Łopusznej, kie wracocie do siebie, to piknie mozecie te psiom mowe pojąć.
Tischner sie roześmioł.
– No, no, ciekawy wywód – pedzioł po kwili. Nie byłek ino pewien, cy pedzioł to z uznaniem cy racej z przekąsem.
– Myślicie, jegomościu, ze mom racje? – Fciołek sie upewnić.
– Bedzie trza te sprawe zbadać dokładniej- odpowiedzioł. – Ale wies co, piesku? Kie pedziołeś o tym wracaniu do siebie, to wpodł mi do głowy pikny pomysł. W najblizsom niedziele na Rusnakowej, na samiućkim pocątku swego kazania bede gwarzył o wracaniu. No to jest juz piknie! Bo kie pocątek kazania juz wymyśliłek – to dalsy ciąg tyz wymyśle!
Tischner był scynśliwy! Jo tyz sie ciesyłek, ze pomogłek jegomościowi. Ba wkrótce musieli my sie pozegnać: on mioł wiele róznyk spraw do załatwienia, a jo musiołek wrócić na hole, coby sprawdzić, cy z owcami syćko w porządku. Postanowili my jednak, ze za rok spotkomy sie na tej samej polanie co dzisiok. I wte rozem spróbujemy zbadać działanie fenomenologii pona Husserla na terenie Łopusznej . Niestety – za rok jegomość nie mógł przyjść. Ani za dwa roki. A zanim kolejny, trzeci rok minął… to juz Najwyzsy Baca zaprosił go na najswspanialse oscypki w najwspanialsyk górak…
Ale to ostatnie kazanie Tischnera na Polanie Rusnakowej było pikne! Pocątek zaś tego kazania był taki:
Kie my tak śli z dołu do góry, to tak jakby my wracali do downych casów. Nasi praojcowie dzień po dniu, tydzień po tyźniu tak w te góry chodzili, jako my śli dziś. Tak ze mozemy pedzieć, ze idęcy w góry, wracali my sie do samyk siebie. Im wyzej my do góry śli, tym głębiej my wracali do siebie. […] Moi ostomilsi, opowiadajom ludzie, ze cłek całe zycie wraco do samego siebie.*
No i teroz juz wiecie, cemu jegomość właśnie o wracaniu wte godoł.
**********************************
Przez dwanoście roków trzymołek te historie w tajemnicy. Cemu zatem zdecydowołek sie jom w końcu opowiedzieć? A bo kie cytołek ksiązke Tischner – życie w opowieściach, to natrafiłek tamok na wspomnienia brata księdza profesora, pona Mariana Tischnera. No i ten pon Marian Tischner tak Łopusznom zbocowuje:
Tutaj, jak z Józiem przyjeżdżaliśmy, to rozumieliśmy nawet, co psy mówią.**
Tak więc sami, ostomili, widzicie: to wcale nie jo ujawniłek, ze Tischner będąc w Łopusznej rozumioł mowe psów. Nie jo, ino brat jegomościa. Hau!
P.S.1. W niedziele bedzie pikno okazja, coby sie weselić, bo Madgareckowe urodziny bedziemy mieli. Zdrowie Madgarecki! 😀
P.S.2. W poniedziałek tyz bedzie pikno okazja, coby sie weselić, bo wte bedom PonoPietrowe imieniny. Zdrowie Pona Pietra! 😀
P.S.3. I we wtorek bedzie pikno okazja, coby sie weselić, bo bedzie rocnica ślubu Olecki. Zdrowie Poństwa Oleckowyk! 😀
*J. Tischner, Słowo o ślebodzie. Kazania spod Turbacza 1981-1997, Kraków 2003, s. 127.
** W. Bereś, A. Więcek Baron, Tischner – życie w opowieściach, Warszawa 2008, s. 260.
Komentarze
A ja w ostatnich kilkudziesięciu godzinach powtórzyłam sobie prawie całą monografię Bonowicza. I przerwałam teraz, by zajrzeć do sieci, na str. 394-5, gdzie jest wspomiane ostatnie góralskie kazanie ślubne (9.97, w Zębie).
Idę teraz czytać Twoją relację, Owczarku; już widzę, że frapująca… 🙂
Co Ci powiem Owczarku, to Ci powiem… ale Ci powiem, że jesteś wielki!
I te okolice… swoją drogą może i dobrze, że od zeszłej niedzieli nie ma „na nie” dobrej pogody… – bo o pstrągu to bym pewnie zapomniała, jak to wiecznie dietująca kobita… 😉
Mrrrał!
Czy ludzie rzeczywiście całe życie wrrracają do samych siebie?
Tego nie wiem i nawet wymrrruczać na ten temat się nie będę.
Ale wiele rrrazy widziałem ludzi, którzy jak wzięli i wyszli z siebie, to faktycznie, aż w górrry musieli wyjechać.
I dopierrro tam do siebie z powrrrotem wrrracali…
Czyli, w tym miejscu jegomość Tischnerrr rrrację miał.
Miaaauł i basta!
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Jednych ciagnie w gory,jak jegomoscia Tischnera a innych,jak np.moja skromna osobe nad morze 😉 Tam odpoczywam i zapominam o calym zlym swiecie!!
Teraz uciekam,bo ciagnie mnie do ksiazki Teresy Toranskiej „Sa”.Ciekawa rzecz!!
Ciao amici,bouna notte 😉
Słusznie Blejk przypuszcza, że ludzie przez całe życie wracają do samych siebie, przynajmniej się starają.
Biedni są ci, którzy nie mają dokąd wracać, są tacy!
No to… zdrowie!
Nie każdemu Piotrek na imię, ale niektórym i owszem! STO LAT!
… nie pomijam Pawłów bynajmniej,
ich zdrowie także zarówno !
Weekend, więc z wyprzedzeniem. I wiadomość z ostatniej chwili, Pawły przyjeżdząją ! No to krzynka smadnego już się chłodzi!
Idę pod prysznic.
Jak to dobrze, Owczarku, że ujawniłeś tę historię! 🙂
Też przeglądam sobie Bonowicza.
5445 – taki kod, że trzeba wykorzystać.
Magdarecce, jeśli jeszcze tu zagląda – wszystkiego najlepszego życzę. 🙂
Co do imienin Pona Piotra, to jeśli chodzi o Pona Piotra z sąsiedniego blogu, to On solenizant majowy.
A dlaczego ja, Drogi Owczarku, rozumiem, co piszesz w swoim blogu? Przecież daleko mi do Jegomościa Tischnera i nie czytam Cię w Łopusznej!
@Ana pisze: „Tam odpoczywam i zapominam o calym zlym swiecie!!”
Dlaczego złym? Lepszego nie mamy, więc ten nasz jest najlepszy!
Zapytany wówczas przez dziennikarza, czym dla niego jest Msza pod Turbaczem, odpowiedział: „To jest coś w rodzaju powrotu do źródeł, które tym się charakteryzują, że biją wtedy, gdy się do nich wraca”. Podniosły i radosny nastrój mąciły jednak grupki ludzi, którzy przychodzili na Turbacz, żeby się napić piwa, pohałasować, rozpalić w lesie ognisko. Co roku kapelani musieli apelować: „Nie mieszajcie świętości z pijaństwem!” „Może trzeba będzie zejść niżej…” powiedział kiedyś w chwili zamyślenia Tischner, zasmucony tym, że apele nie przynoszą skutku. Wracał jednak na Turbacz, bo wiedział, że czekają tysiące ludzi gotowych posłuchać wezwania. „Dzisiaj niejedyn cuje sie cołkiem zagubiony. Myśli: ka my som? Cyto jednom gazete, godajom, ze my haw. Cyto drugom, widzi, ze je tam. Patrzy w telewizje, to samo. Co teroz robić? Kogo sie spytoć? — mówił w 1992 roku. „moja rada prosto: siednij se. Lepiej ci siedzieć, jako gonić za Bóg wie cym. Siedź i moze cie ludzie nojdom i powiedzom, ka jest tyn twój s k a r b”.
Wojciech Bonowicz, Tischner. Znak 2001, s. 442.
TesTeq-bo Swiat sklada sie z mniejszych „swiatow”,a wsrod nich sa tyz zle!
No i nasz swiat nie zawsze taki najlepszy jest 🙁
A moze jest jeszcze lepszy,gdzies za czarna dziura 😉 kto wie???
Pozdrawiam wszystich solenizantow i swietujacych rocznice slubow i inszych zdarzen-Niech Im sie wiedzie 🙂 🙂 🙂
Ostatnio goraco,wiec posmakowalo mi piwko malinowe i nim wznosze toasty za zdrowie buda gosci!!
Hej.
„Co do imienin Pona Piotra, to jeśli chodzi o Pona Piotra z sąsiedniego blogu, to On solenizant majowy.” (Alsa 11:20)
Ale nasz Owczarek jutrzejszy, czerwcowy.
Magdar też składam serdeczne życzenia dobrego, udanego życia i wielu powodów radości. 🙂
Jeszcze nie zdążyłam poczytać opowieści o Turbaczu.
Czułam się tak, jakbym była przy Twojej rozmowie z Jegomościem.
Dobrze, że trochę takich Jegomościów na świecie jest, łatwiej wytrwać wbrew trudnościom.
Jak to dobrze, że umiesz mówić i pisać Owczarku. 🙂
Najlepsze życzenia imieninowe Owcarku! I żebyś nie zbłądził na manowce, oświadczam Ci, że ksiądz Tischner się mylił! Im dalej człowiek idzie w górę, czy to pod względem wiedzy, władzy, stanowiska, czy majątku, ODDALA się od siebie coraz bardziej. Popatrz na kilkuletnie aniołeczki w komunijnych ubrankach i porównaj, co stało się z nimi po kilkudziesieciu latach wspinania się w górę. Niektórych trudno nazwać ludźmi ( a moze właśnie tacy jak oni powinni być ludzie? Bóg przykazał robić sobie ziemię poddaną i inaczej chyba nie można). Ale nie smuć się Owcarku! Dobry Bóg pomyślał o tym, żeby z każdego poziomu wrócić do siebie! Po prostu wystarczy zalać pałę! Zalewanie pały umożliwia ludziom inteligentnym wrócić do siebie i czuć się dobrze w towarzystwie najgorszych prymitywów! Po odpowiedniej dawce alkoholu nie tylko doktorzy, ale i profesorowie potrafią chodzić na czworakach i szczekać jak Owcarek! I wszystkich wtedy rozumieją i kochają! I tego dziś Ci życzę ( o sobie nie wspominając!).
Krucafuks!
Za radą Tubylca zalałem pałę; jakoś nie potrafiłem wrócić do siebie, a i prymitywów do towarzystwa nie znalazłem.
Tak to jest z tzw. „dobrymi radami”. 😉
Doktorów i profesorów na czworakach? 😯
A co one uczone męże Ci uczyniły, Tubylecku?
Ukrzywdziły Cię? 🙁
Ziemiórki dopadły moje biedne kwiatki balkonowe, jak je Nomoltem potraktuję to ręka, noga, mózg na …
Muszę go tylko jeszcze kupić. 🙂
Jędrusiu, Owczarek przestrzegał, że Tubylec to prowokator. 🙂
Taka tubyleckowa natura i chwała jej za to, bo w rozmaitości uroda.
Hm, może tak to być …
Ale Ksiądz Jegomość przestrzegał przed ironią stosowaną zamiast …
Jegomość przestrzegał, a Trebunie wyśpiewały! 🙂
Hej!
Do Basiecki
„Podniosły i radosny nastrój mąciły jednak grupki ludzi, którzy przychodzili na Turbacz, żeby się napić piwa, pohałasować, rozpalić w lesie ognisko.”
Byli i tacy, co te mse traktowali jak jakisi piknik. Mozno by pedzieć: ik prawo, kieby swym zachowaniem nie przeskadzali inksym. Ba roz jegomość piknie se z takimi poradził. Kiesik i o tym muse opowiedzieć. Choć i pon Bonowicz chyba juz o tym kasi zbocowoł. Chyba. Ba nie w bografii jegomościa, ino kasi indziej 😀
Do BlejkKocicka
„Miaaauł i basta!”
Dokładnie tak! Miaaauł i basta! A tak w ogóle to jo se myśle, BlejkKocicku, ze na terenie Łopusznej jegomość koty tyz rozumioł 😀
Do Anecki
„Jednych ciagnie w gory,jak jegomoscia Tischnera a innych,jak np.moja skromna osobe nad morze Tam odpoczywam i zapominam o calym zlym swiecie!!”
Na pewno, Anecko, som rózne miejsca, ka mozno piknie do siebie wrócić. Mogom to być góry, ale morze tyz! 😀
Do Jędrzejecka
„Biedni są ci, którzy nie mają dokąd wracać, są tacy!”
Widać nie majom map ani drogowskazów. I wte rzecywiście som bidni…
„Za radą Tubylca zalałem pałę”
Jędrzejecku, za radami nasego Tubylecka chodzić nie nalezy. Bo on zakłado, ze nifto jego rad nie posłucho i dlotego – dlo dobra nos syćkik – on wse syćko radzi na odwyrtke 😀
Do Alecki
„Nie każdemu Piotrek na imię, ale niektórym i owszem!”
Nawet świętemu Pietrowi nie było Piotr na imie. On, jak wiadomo, mioł na imie Szymon 😀
Do Alsecki
„Jak to dobrze, Owczarku, że ujawniłeś tę historię!”
To w stu procentak jest zasługa brata jegomościa. Kieby nie jego relacja – jo pewnie nie zdecydowołbyk sie na ujawnienie 😀
Do TesTeqecka
„A dlaczego ja, Drogi Owczarku, rozumiem, co piszesz w swoim blogu?”
A bo pisać po ludzku to jo umiem. Ino godanie zupełnie mi nie wychodzi. Nie ino „stół z powyłamywanymi nogami” nie umiem pedzieć, ale tyz duzo łatwiejsyk słów 😀
Do EMTeSiódemecki
„Czułam się tak, jakbym była przy Twojej rozmowie z Jegomościem.”
Skoda ino, ze więcej tyk rozmów nie było. Ba kie juz syćka nojdziemy sie po tamtej stronie, to nie darujemy jegomościowi! Nie darujemy, ino zaroz zacniemy zasypywać go gradem pytań! co o tym myślis, EMTeSiódemecko? 😀
Do Tubylecka
„Im dalej człowiek idzie w górę, czy to pod względem wiedzy, władzy, stanowiska, czy majątku, ODDALA się od siebie coraz bardziej.”
Aaa, bo, Tubylecku, diask tkwi w scegółak: „iść w górę” i „iść w góry” – oto właśnie te scegóły, we ftóryk on se tkwi.
A jeśli o zalewanie pały idzie, to Tischner kapecke prowadził tutok własne badania, a kapecke opieroł sie na twórcości najsłynniejsej góralskiej poetki Wandy Czubernatowej z Raby Wyżnej:
Fto ni mioł kaca nie wiy co to smutek.
Kie kufa drewniano, ocka ropom skute
Kie koty łupiom raciami o blachy,
A wróble bijom w bymby i dziurawiom dachy.
Suchość w cłowieku od serca do dusy.
Bolom cie pazury kudły i usy.
Nie usiedzis, nie legnies, jesce gorzyj siedzieć,
A co kwila ci się beko przedwcorajsym śledziem.
Może i som tacy
Co kaca ni mieli.
Ale co oni w zyciu prześli ?
Co oni widzieli?
😀
Ja to se myślę, że najchętniej posiedziałabym przy Jegomościu w ciszy i na okolicę patrzyła.
Myślę, że tam to dopiero piękne góry są. 🙂
TAMOK syćko jest mozliwe, więc zasypywanie pytaniami w absolutnej cisy tyz 😀
A na niebieskie wiersycki na pewno przyjemnie bedzie pozirać! Barzo przyjmnie! 😀
No to dobrej nocki 😀
A tu też nowy dzień i Twoje imieniny, Owczareczku miły.
Niech Ci się darzy we wszystkim, życzliwe widzenie świata nie opuszcza,
Baca za bardzo nie męczy i duży zapas Smadnego zawsze sposobi , Gaździna dba o Twoje wygody i stosowne pęta jałowcowej w dostępnym miejscu trzyma, owieczki niech słuchają, żywina wszelaka z należnym szacunkiem odnosi, a Pani Owczarkowa miłuje serdecznie. 🙂
Piekny wpis Owczarku, bardzo motywujacy aby zwolnic i przyhamowac … i wrocic do ad remu (jak mawial pewien Tragarz).
Przy okazji wiec, naklepsze zyczenia imieninowe dla Twego ludzkiego reprezentanta – sciskam lape, czochram czupryne, drapie za uchem…
Wasz Paffeu (z daleka…)
„Kultura ludowa – mówił – zwłaszcza kultura podhalańska, podsuwa człowiekowi jakby dwa przykazania: bądź piękny i bądź prawdziwy. Nie wstydź się samego siebie bo człwieczeństwo jest piękne wtedy, kiedy jest prawdziwe. (…) Trzeźwość jest częścią tego piękna i tej prawdy, stąd ścisły związek interesu lekarzy, psychologów, wychowawców i interesu ludzi kultury ludowej. (…) Gdyby ktoś chciał się troszczyć wyłącznie o kulturę ludową, a pominął trzeźwość, to jego troska o kulturę byłaby czystą kpiną; gdyby ktoś chciał sie troszczyć wyłącznie o trzeźwość, gdyby mówił ‚nie pij’, ‚nie bierz narkotyków’, jego zabiegi byłyby wyłącznie zabiegami negatywnymi. Odcinałby gałęzie drzewa, ale nie podlewałby go żywą źródlaną wodą”.
Z błyskiem w oku opowiadał w następnych latach o góralskich ślubach trzeźwości: o składanych w kościele przysięgach niepicia przez kilka miesięcy, rok, czasem dłużej. „To twardzi ludzie, niezwykle twardzi” – mówił o tych, którzy się na taki krok zdecydowali. Wiedział z doświadczenia, że ilekolwiek by się kazań przeciw pijaństwu wygłosiło, „ludzie zawsze znajdą usprawiedliwienie dla pijaka: ‚nie piłby jakby nie musiał’… Natomiast przysięga Matce Boskiej to rzecz absolutnie święta. Gdy taki ‚przysięgany’ pojawi się w karczmie, gdzie koledzy piją i namawiają go, żeby się dołączył, to wystarczy, że pokaże obrazek święty, który dostał w kosciele na znak, że przysięgał – wtedy namowy milkną i zostawiają go w spokoju”. Widział w takich przypadkach odrodzeńczą siłę religii, wspartą przez motyw być może jeszcze silniejszy – góralski honor.
Tischner nie miał zabobonnego stosunku ani do alkoholu, ani do abstynencji. Z upodobaniem cytował wiersz Wandy Czubernatowej, mówiący, że „kto ni mioł kaca, nie wie, co to smutek”. Sam właściwie nie pił; brało się to przede wszystkim stąd, że bardzo cenił sobie każdą chwilę, którą mógł przeznaczyć na pracę. Lubił posiady, gadanie do późna, a jednocześnie był wewnętrznie ogromnie zdyscyplinowany; wiedział, żed następnego dnia rano „głowa musi pracować”. Swoistą ascetyczność jego stylu bycia dostrzegali tylko ci, którzy go znali naprawdę blisko.
W.Bonowicz, op.cit., s. 406-407.
Wszystkiego co najlepsze, Owczarku-Opoko!!!
Pięknego dnia, wiele dobra przez cały rok!
🙂 🙂 🙂
(I użyj brzytwy_O, proszę, przepraszam 😳 )
Ostatnie granie jegomościa Tomasza Stańki na Skwerze Hoovera w Warszawie:
http://picasaweb.google.pl/Marek.Kulikowski/TomaszStanko#slideshow/5352630135152955762
Ale trąba ze mnie …
Owczarku Wszystkiego najlepszego!!!
Owczarku kochany,
Zyj nam sto lat albo i dłużej we wspaniałej kondycji, humorze i niech Ci się spełnią najskrydsze marzenia!
🙂 🙂 🙂 🙂 🙂 🙂
Tu ksiądz Tischner opowiada o spacerze z niespodziewanym zakończeniem:
http://www.youtube.com/watch?v=D9xGkhrtz8E
🙂
Dla Piotra …laska
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-06-28.html
Nic mnię w ogle nie rozumita! Jak ten Tischner poza Łopusznom! Ucherek narzyka, że zalał pałę i nie spotkał prymitywów! I właśnie o to chodzi, żeby po pijanemu nie dostrzegać otaczajacych nas prymitywów! Jesli Uherecku zejdziesz po pijanemu do ich poziomu, to nie zauważasz różnicy jak te 87% niewidomych kobiet! A że nie wróciłeś do siebie? Może przeholowałeś alkoholowo i przeszedłeś samego siebie? Zszedłeś do poziomu ameby, która ledwie się czołga na swych nibynóżkach? A tu trzeba zejśc do poziomu, gdzie wszystkich się kocha! I robaczki-pędraczki, i wiewiórki-ziemiórki, i prymitywnych tubylców z interioru i w ogóle wszystkich i wszystko! I wtedy MT7 nie będzie mnie podejrzewać o krzywdę doznaną od uczonych, tylko razem z nimi ( i z nami, prostym), zakasze togę, rzuci w górę biret i zatańczy kankana! Czego sobie i wszystkim życzę!
Owcarecku ostomiły! Z powyższego wpisu wynika, jak tak policzyć, że jak na pieska toś już dość wiekowy – już dwanaście roków temu gadałeś z Jegomościem i opowiadałeś mu o psim żywobyciu… To ja życzę imieninowo, żebyś wciąż był taki, jak w tej rozmowie, i młody, i roztropny 😉
Przeczytałam z opóźnieniem wpis o pasikoniku. Nooo… żeby to ludziska się w taki sposób nabrzdąkiwali, o ile fajniej by było! 😆
Owczarku – zdrowia, radości oraz życzliwości ludzkiej i zwierzęcej Ci życzę! 😀
Misiu, Ty to jesteś odważny, podsyłając taką laskę Solenizantowi! Nie boisz się Pani Owczarkowej? 🙂
Małgosiu, dzięki za sznureczek. 🙂
No to jeszcze tradycyjne śmietki – miłego dnia! 🙂 i uciekam jak motyl śpiewając w podskokach.
Najlepsze imieninowe ślę 🙂
Owcarku miły, wielu powodów do radosnego machania ogonem! 🙂
Owczarku, HAU HAU hau haaaau i HAU! czyli najlepszego!
„Ślachetne zdrowie,
Nikt się nie dowie,
Jako smakujesz,
Aż się zepsujesz.”
Owczareczku Drogi, więc ja jednego Ci życzę: – Niech Ci Pan Bucek da dużo, dużo zdrowia i tylko zdrowia!!!, bo o resztę sam się postarasz 🙂
OWCAREK imieniny
w budzie swietuje!!
W chacie moc gosci-
dajcie miske pelna
kosci,Smadnego co
pragnienie gasi,i Jalowcowej,
co glod Owcarkowy zagasi 😆
Wiwat,Wiat Niech ZYJE NAM KUDLATE PSISKO!!!!! 😀 😀 😀
Hej.
PS.Nasza Myszeczke,przy okazji pozdrawiam i bardzo sie ciesze,ze jest z nami w tym dniu w budzie!!! 🙂
Mysha!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!…
Tobie zdrówka, zdrówka, zdrówka ❗ …!!!!!!
I serdecznie pozdrowienia!
🙂 🙂 🙂
Co za dzień!
Och, Mysiu, jak to wspaniale że zajrzałaś. 🙂
Też Ci życzę zdrowia, zdrowia i zdrowia.
Całkowicie się z Tobą zgadzam.
Dla Owczarka wraz z najserdeczniejszymi życzeniami z okazji Imienin 😀
ps.
…wiem, nie ma to jak jałowcowa, ale może… 😉
Mysho 😀
Owcarku-do syćkiego co bees kcioł cynić sielenijakiego fartu!
Udałego śpasowanio i w powozny pisaninie.
Po upalnym dniu, burze się burzą, tęczą płoną, błyskawicami potrząsają, a tu pora na toaścik:
100 lat, Owczareczku kochany, albo ile uważasz, bo pamiętam, że starożytny jesteś wielce i byle stolatki nie dla Ciebie!
To zdrowia! 😀
Owczarku!
Mrrrrrał! 😀 *
Z poważaniem
Blejk Kot
* Komentarz dla niepsów i niekotów:
To jest takie specjalne mrrrał z dużą ilością „r” i barrrdzo krrrótkim „u” na końcu. (Jak ktoś nie słyszy „u” w słowie „mrrrał” to nie moja wina, tylko tego durrrnego ludzkiego języka).
Do tego dochodzi odpowiednia postawa, czyli:
głowa lekko uniesiona, dyskrrretnie wygięty grzbiet i ogon w pionie (w tym przypadku dodatkowo z ledwie dostrzegalnym, filuterrrnym zagięciem koniuszka 😉 ).
A u nas nic tylko slonce i goraco jest!!
Rece siegaja mi juz ziemi,bo biegam z konewkami.Leniwa jestem,nie chce mi sie sznura wyciagac,to mam teraz 😉
Na pocieche zjadlam miche lodow i lece po kufelek zimnego piwka.Trzeba przecie toast za Owcarka wypic-Na Zdrowie!!! 🙂
Mrrrał!
➡ Myshko! 🙂
Nie będę się barrrdziej wyszczerzał, bo nie chcę być źle zrrrozumiany.
Zdrrrówka!
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
Zdrowie Owczarka po raz pierwszy! 🙂
Myszko, jak dobrze, że zajrzałaś! 🙂 No, to podwójny toast! 🙂
O! Myshka zajrzała! Witaj Myshko! 😀 😀 😀
Toast musi być podwójny! Zdrowie Owczarka! Zdrowie Myshki! 🙂
Ma się rozumieć, że też nie pomyślałam o toaście za Mysheczkę też.
Toast za zdrowie wznoszę:
Myszeczki!!!!! 🙂
i Owczareczka!!!! 🙂
Ja już się pożegnam, bo ciężkim dniu mam jutro też dość forsowny dzień, a wieczorem idę na koncert 100 kantorów. 🙂
To do jutra, kolorowych snów!
Za życzenia zdrowia i toasty wszystkim Wam bardzo serdecznie dziękuję. I niech się teraz spróbuje nie spełnić 🙂
Nie ma prawa się nie spełnić! 🙂
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi. 🙂
Do EMTeSiódemecki
„Niech Ci się darzy we wszystkim, życzliwe widzenie świata nie opuszcza”
Niek tylko spróbuje! Zaroz byk je ugryzł tamok, ka najbardziej by bolało! Niniejsym za zycenia piknie dziękuje!
„wieczorem idę na koncert 100 kantorów.”
Cyli na jedno Twoje ucho, EMTeSiódemecko, wychodzi słuchanie po 50 kantorów. Piknie! 😀
Do Paffecka
„Piekny wpis Owczarku, bardzo motywujacy aby zwolnic i przyhamowac …”
I casem nawet bieg wstecny wcisnąć. Choć ocywiście jo nikogo nie namawiom, coby przez całe swoje zywobycie ino na wstecnym jeździł.
„Przy okazji wiec, naklepsze zyczenia imieninowe dla Twego ludzkiego reprezentanta”
Dziękuje w imieniu reprezentanta i przekaze mu ocywiście 😀
Do Basiecki
„Tischner nie miał zabobonnego stosunku ani do alkoholu, ani do abstynencji.”
Cyli mozno pedzieć, ze do picia gorzołki mioł stosunek arystotelesowski. Tyz piknie!
I najlepse podziękowania za zycenia syćkiego co najlepse! 😀
Do Misiecka
„Ostatnie granie jegomościa Tomasza Stańki na Skwerze Hoovera w Warszawie”
O! A cy wiadomo Ci cosi, Misiecku, cy Skwer Hoovera przeseł te same koleje losu co Tama Hoovera? Znacy sie cy był przez pewien cas nazywany Boulder Skwerem? W ten cas, kie pon Hoover pełnił funkcje cornego charaktera Hameryki?
A z zycenia i za śwarnom laske piknie dziękuje! 😀
Do Małgosiecki
„Tu ksiądz Tischner opowiada o spacerze z niespodziewanym zakończeniem”
A to jest pikno historia! No i przynajmniej wiemy, ze nawet wielcy miewajom swoje WIELKI upadki.
Za zycenia dziękuje piknie! Mom nadzieje, ze Amigeckowi tyz wolno było kapecke poimprezować? 😀
Do Tubylecka
„Nic mnię w ogle nie rozumita!”
Sam sobie jesteś winien, Tubylecku. Nie posłuzyłeś sie fenomenologiom pona Husserla. Powinieneś był pojechac do Warsiawy i wyłozyć swoje racje EMTeSiódemecce, potem pojechać do Uherlandii i wyłozyć swoje racje Jędrzejeckowi, na koniec pojechać pod Turbacz, wepchnąć sie do mojej budy i wyłozyć swoje racje mi. I wte syćka by Cie piknie zrozumieli.
Za zycenia piknie dziękuje ocywiście! 😀
Do Poni Dorotecki
„Z powyższego wpisu wynika, jak tak policzyć, że jak na pieska toś już dość wiekowy”
A bo, Poni Dorotecko, dlo owcarków eliksirem na długowiecność i wiecnom młodość jest Smadny Mnich. Tak jak dlo angielskik śpiegów jest nim Martini wstrząśnięte niezmiesane.
„To ja życzę imieninowo, żebyś wciąż był taki, jak w tej rozmowie, i młody, i roztropny”
Z tom roztropnościom to moze być cięzko sprawa. Ale za zycenia piknie dziękuje! 😀
Do Alsecki
„zdrowia, radości oraz życzliwości ludzkiej i zwierzęcej Ci życzę!”
Jako i jo syćki bywalcom Owcarkówki! Dziękuje piknie!
„Misiu, Ty to jesteś odważny, podsyłając taką laskę Solenizantowi!
Nie boisz się Pani Owczarkowej?”
Cóz… w rozie cego jo se myśle, Alsecko, ze popytomy Misiecka, coby podrzucił fotke jakiego siumnego modela dlo równowagi 😀
Do Zeenecka
„Najlepsze imieninowe ślę”
Piknie dziękuje i na Smadnego z jałowcowom piknie pytom 😀
Do Gosicki
„Owcarku miły, wielu powodów do radosnego machania ogonem!”
Od tak piknyk zyceń juz ten ogon zacyno piknie machać! Dziękuje piknie! 😀
Do Plumbumecki
„HAU HAU hau haaaau i HAU! czyli najlepszego!”
HAU HAU HAUUUUUUU, Plumbumecko, cyli piknie dziękuje! 😀
Do Mysecki
Oooo! Jak to piknie, Mysecko, znowu w Owcarkówce Cie widzieć!!!
„Owczareczku Drogi, więc ja jednego Ci życzę: – Niech Ci Pan Bucek da dużo, dużo zdrowia i tylko zdrowia!!!”
Piknie dziękuje! Duzo zdrowia piknie sie przydo, to wte łatwiej bedzie nim z inksymi sie podzielić 😀
Do Anecki
„Wiwat,Wiat Niech ZYJE NAM KUDLATE PSISKO!!!!!”
Dziękuje, Anecko! Piknie dziękuje w imieniu własnym i moik syćkik kudłów! A jak wiadomo, kapecke jo ik mom.
Mos racje, Anecko, ze po tym, jak ręce wyciągły Ci sie do ziemi, to wzięłaś sie za miche lodów i za zimne piwko. Bo od niskiej temperatury lodów i piwka ręce Ci sie skurcom i tym samym wrócom do normalnyk rozmiarów 😀
Do Emilecki
„wiem, nie ma to jak jałowcowa, ale może”
Emilecko! To barzo pikny kurcak w nicym nie ustępujący jałowcowej! Dziękuje piknie! 😀
Do Józeficka
„Udałego śpasowanio i w powozny pisaninie.”
Dziękuje piknie! Jako dobrze wies, Józeficku, jo to pise wyłącnie powaznie. Ale fto wie? Moze kiesik zefce mi sie kapecke pośpasować? 😀
Do BlejkKocicka
Barzo piknie dziękuje, BlejkKocicku za syćkie pikne „r”!
I zgadzom sie, ze ten ludzki język to jakisi taki dziwacny 😀
Do Jędrzejecka
„Toast musi być podwójny! Zdrowie Owczarka! Zdrowie Myshki!”
Dziękuje piknie, Jędrzejecku! I tyz toast za zdrowie Mysecki ryktuje, bo kie wiadomości o zdrowiu Mysecki bedom dobre, to z pewnościom korzystnie wpłynie na zdrowie nos syćkik! 😀
A jesce w pocekalni były zycenia od Pona Pietra. Jo je piknie zaakceptowołek, a ten ŁotrPress beskurcyja jedno kasi je podzioł! 👿 Za kare nie dostonie od Pona Pietra nic jeść! 😀
Owczareczku,
Amigo imprezować z okazji Twojego święta? Zawsze! 😀 Za Twoje zdrowie wypił miskę mleka i zjadł kawałek kiełbasy.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego! 🙂
No i Myshy_b duuuużo zdrówka! 🙂
No i tradycyjny śmieć:
Miłego dnia! 🙂 🙂 🙂
Mt7, sprawozdaj wieczorkiem jak na koncercie było, dobrze? 🙂
Ale sie nam Owczarek nadziekowal! Biedny on, ta psia lapa w te male kwadraciki stukac musi… trzeba na przyszlosc jaki znak czy kufe specjalna wyszukac, zeby sie tak meczyc nie musial i po krotce sprawe podziekowan zalatwil.
A do nas deszcz zawital, wiec Ana, moze i Twoje rece odpoczna niedlugo. Gorzej, ze on zawital akurat jak biale pranie pod drzewem sie suszylo…
No nic to, wypiore jeszcze raz. Milego dnia Wam wszystkim zycze!
Bo ten deszcz ostatnio zezłośliwiał bardzo, nie ma go, kiedy potrzebny, a wpada gwałtownie co chwila, kiedy nikt nie prosi.
Biedny Plumbumeczek, ale jak dwa razy się upierze, to dopiero będzie czyste. 🙂 Taka jestem dowcipna.
Postaram się, Małgosiu, sprawozdać. 🙂
Też Wam miłego/dobrego dnia życzę (i biegnę do urzedu 🙁 )
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-06-30.html
Nie wiem, czy tylko Mysza, czy inni uczestnicy forum również cierpią z powodu zapóźnienia naszej medycyny. Oto bowiem medycyna zajmuję się i leczy tylko przypadki odwodniena organizmu. A lekarzy- zacofańców nie martwi odwódczenie, czy odpiwienie organizmu pacjenta! I nikt palcem nie kiwnie aby uleczyc biedaków! Gorzej wyjść można, gdy organizm jest odwiniony, czyli potocznie mówiac obwiniony. W takim przypadku bezlitosne sądy karzą obwinionych postem alkoholowym! Znikąd nadziei! Znikąd ratunku!
A rączki i dusza się trzęsą.
Co, Tubylecku? 😉
U Pana Piotra się odblokowało, a u nas?
O! 🙂
No wreszcie. Toz przecież paznokcie wszystkie obgryzłam ze zdenerwowania, na głodzie blogowym będąc 😯
Bry wszystkim przed moim switem bladym i od razu zapowiadam, ze dzisiaj mamy wielkie narodowe święto – Canada Day!
Podobno dziś Dzień Psa (tak powiedzieli właśnie w TVN24). Nie słyszałam o takim święcie, ale jeśli rzeczywiście jest, to dodatkowe specjalne głaski dla naszego psiska! 😀
Dzień Psa i Canada Day?! Lepiej nie mogło się złożyć 😉
http://www.youtube.com/watch?v=vnRqYMTpXHc
Dzień Psa? To zdrowie Owcarka i innych pikusiów! 😀 Na razie zimnym koktailem truskawkowym… 😀
A może to chodzi o dzień policjanta? Potocznie policjanci zwani są psami.
Oooooooooooo nareszcie,bo juz mi sie rece trzesly z nerwow!!
Dobijalam sie do budy,komentarze szly w sina dal…………ale juz po klopocie i znowu mozemy swietowac 🙂
Dzien Psa i Kanady -tyle dobrego na raz !!!
Kudlatym sciskam lapy,a Kanadyjczykom zycze szczescia!!!!!!!!!!!!!
Ps.Plumbum-niestety twoje slowa cialem sie nie staly i u nas stale gorac.
Jak dotad kropla deszczu nie spadla.Jest prognoza,ze moze w piatek???
Z „poduszonej” Krainy Wiatrakow sle pozdrowienia………………
Bry!
http://alicja.homelinux.com/news/img_9764.jpg
Wszystkim wszystkiego najlepszego!
Oj, jak nieswojo człek sie czuje, gdy pragnie choć zaśmiecić tradycyjnie Owczarkówkę, a tu nie daja. Dobrze, że juz wszystko w porządku!
Upałów ciąg dalszy. Dziecko już na obozie, na pytanie, czy się podoba? odpowiedziała- baaaaaardzo! Głupia matka zamiast sie cieszyc, ze ma spokój przez 2 tygodnie, nie może sobie miejsca znaleźć. Mam nadzieję, ze to minie. 🙁
A to się wczoraj zadziwiłam! Nie rozumiałam, co się porobiło, myślałam, że to u mnie po burzy.
Małgosiu, moja wnuczka za kilka dni ma wyjechać na kolonie – już cała w nerwach jestem.
Ależ burza i ulewa!
Kanadyjczykom – pomyślności! 🙂
Piesom – pomyślności! 🙂
Zdrowie po raz pierwszy! 🙂
Dziękujemy, Also!
p.s.Nie martw się wnuczką – wyjedzie na kolonie, da sobie radę. Bardzo możliwe, że to będą jej wspaniałe wakacje 😉
Mrrrał!
No 8)
Narrreszcie.
Miałem komentarz dla Tubylca, ale się zdezaktualizował 🙁
Nie szkodzi.
Podejrzewam, że jeszcze się przyda 😈
A tymczasem zdrrrowie Piesów.
Zwłaszcza tych kanadyjskich 😉
Z poważaniem
Blejk Kot
A ja jakas nienormalna bylam,bo niecierpialam kolonii brrrrrrrrrrrrr!!
Raz glupia dalam sie namowic,wystarczylo mi atrakcji na cala reszte mlodosci 😉
Potem,dopiero w szkole sredniej zaczelam jezdzic na obozy wedrowne.One byly bardziej kameralne i chyba dlatego je polubilam.
Z natury jestem samotnikiem i tlumy mnie odstraszaja.
Widac co czlek,to inny gust 🙂
W czasie studiow dorabialam jako opiekunka na koloniach i wtedy to poznalam na prawde ,co znaczy byc wychowawca.Ciezki chleb!!!!!!!!!!
Hej.
Cos nam sie zawieruszyla Baba???
A moze ja niedoinformowana jestem 😮
Witojcie! No to piknie, ze znowu komentować mozno. A syćko przez to, ze ten ŁotrPress se wymyślił nagle, ze syćkie komentorze do Polityki to spamy. Cóz… jedni w kozdym widzom TW, drudzy – w kozdy widzom spamera. Na ale znowu syćko działo, jak trza. Pikne podziękowania nalezom sie tutok BlejkKocickomi, ze zaprosił rezerwowo do swego bloga na cas na cas, kie ten ŁotrPress chorowoł na spamofobie 😀
Do Małgosiecki
„Oj, jak nieswojo człek sie czuje, gdy pragnie choć zaśmiecić tradycyjnie Owczarkówkę, a tu nie daja”
No właśnie! Bo przecie pewne śmieci som w owcarkówce barzo mile widziane 😀
Do Plumbumecki
„Ale sie nam Owczarek nadziekowal! Biedny on, ta psia lapa w te male kwadraciki stukac musi”
To mnie, Plumbumecko, nie martwi. Martwi mnie, kie nimo casu odpowiedzieć syćkim. Insko sprawa ze tako specjalno klawiatura dlo psów to by sie przydała 😀
Do EMTeSiódemecki
„i biegnę do urzedu 🙁 ”
Uuu! Mom nadzieje, EMTeSiódemecko, ze po wyjściu z tego urzędu bedzies mozes juz ryktować kufe takom 🙂 , a nie takom 🙁
😀
Do Misiecka
Śwarno poni, Misiecku! Ino cemu tako smutno? Moze ftosi powinien modelkom śpasy opowiadać przed wyjściem na wybieg? 😀
Do Tubylecka
„Znikąd nadziei! Znikąd ratunku!”
Nie docenios osiągnięć nasej medycyny, Tubylecku. A taki Amol? A krople zołądkowe? A krople nasercowe? To syćko som leki, ftóryk głównym skladnikiem jest cysty alkohol! 😀
Do Jędrzejecka
„U Pana Piotra się odblokowało, a u nas?”
U nos – jak widać na załąconym obrazku, Jędrzejecku, cyli tyz dobrze. A ŁotrPress za kare mo dwutyźniowy slaban an jałowcowom i Smadnego Mnicha 😀
Do Alecki
„dzisiaj mamy wielkie narodowe święto – Canada Day!”
Stooo lat! Stooo lat! Niek zyje Kanada nom! Zdrowie Kanady po roz pierwsy! I zdrowie syćkik Kanadyjcyków! W scególności tyk kingstońskik ocywiście 😀
Do Poni Dorotecki
„Podobno dziś Dzień Psa (tak powiedzieli właśnie w TVN24). Nie słyszałam o takim święcie, ale jeśli rzeczywiście jest, to dodatkowe specjalne głaski dla naszego psiska!”
Dziękuje piknie, Poni Dorotecko. My, psy, w rewanzu obchodzimy dzisiok Dzień Cłowieka. A zatem zdrowie syćkik ludzi po roz pierwsy! 😀
Do Gosicki
„Dzień Psa? To zdrowie Owcarka i innych pikusiów! 😀 Na razie zimnym koktailem truskawkowym”
Dziękuje, Gosicko, piknie. Zaroz hipne do wsi pedzieć syćkim psom, ze ik zdrowie zostało piknie wypite 😀
Do Anecki
„Dobijalam sie do budy,komentarze szly w sina dal”
Na właśnie! A przecie od odchodzenia w sinom dal to jest przecie kochaś, a nie komentorze.
No właśnie, kany Babecka? Babeckoooooo! 😀
Do Alsecki
„moja wnuczka za kilka dni ma wyjechać na kolonie – już cała w nerwach jestem.”
Nie trza, Alsecko! Nie trza! Bedzie piknie! Wnucka wróci z tyk kolonii o kilka centymetrów wyzso. I fto wie? Moze bedzie miała o kilku adoratorów więcej? 😀
Do BlejKocicka
„Miałem komentarz dla Tubylca, ale się zdezaktualizował ”
BlejkKocicku, Tubylecek lubi literature historycnom, więc jak mu podos zdezaktualizowany komentorz, to na pewno barzo sie uciesy 😀
O, rany – nie pomyślałam o kolejnych adoratorach! 😯
U nas, mimo burzy, straszna duchota, a ok. 2. będę musiała pozamykać okna, bo wtedy zaczyna się największe pylenie podobno (mała chuda alergiczka śpi u nas, oczywiście).
Znowu burza.
Mamy zgryzotę z Franciszką – pani koci dermatolog poinformowała telefonicznie, że ma najgorsze(Kicia, nie p.dr), co może mieć – gronkowca złocistego! Leczenie długie i nie dające gwarancji wyleczenia! Osoby o obniżonej odporności nie powinny mieć z nią żadnego kontaktu. Muszę poczytać na temat.
Musi być dobrze! Trzymomy kciuki za Kicie!!! 😀
Widzę już nowy wpis Owczarka, ale nie wypada mi umieszczać krótkiego sprawozdania z koncertu ni z gruszki, ni z pietruszki.
Więc tu go zapodam.
O wydarzeniu pisano, że jest koncertem 100 kantorów.
Ostatecznie okazało się, że wystąpili tylko reprezentanci w partiach solowych z towarzyszeniem chóru Opery Narodowej w Warszawie i zespołu dziecięcego przy operze Alla Polacca.
Koncert zaczął się od pięknie zagranego hymnu Polski, póżniej oba chóry wykonały hymn „Ani Ma’amin” pięśń śpiewaną w getcie tuż przed jego likwidacją, a drugi utwór „Hatikvah” stał się hymnem na założenie Państwa Izrael w 1948 r.
Odbyła się też światowa premiera utworu Charlesa Foxa „Lament and Prayer” do słów Jana Pawła II spisanych na skrawku papieru i złożonych pod Ścianą Płaczu w Jerozolimie w 2000 roku.
Nie znam się na muzyce, ale było to dla mnie bardzo poruszające dzieło.
Cały koncert był poświęcony żydowskim arcydziełom wokalnym.
Podczas koncertu wręczono też nagrodę im. Ireny Sendlerowej Za naprawianie świata Pani Beacie Maliszkiewcz, dyrektorce społecznej szkoły TAK w Opolu.
Nagrałam telefonem komórkowym dźwięk kilku wystąpień, żeby dać wyobrażenie, jak wyglądał koncert.
Jakość jest beznadziejna, ale coś zawsze przekazuje.
Tu jest pierwszy filmik:
http://www.youtube.com/watch?v=VolTnRtbpwk
A tu jest zakończenie koncertu:
http://www.youtube.com/watch?v=Y4SNZJ1yIzg
Chyba niepotrzebnie wybrałam efekty przybliżania zdjęć, bo zrobiły się zupełnie nieostre.
No trudno.
To dobranoc! 🙂
Also, nie chciałabym rzucać podejrzeń, ale gronkowca złocistego kotu domowemu chyba nie jest łatwo złapać.
Może kontakty ze służbą zdrowia zarówno ludzką, jak i kocią powinno się ograniczać ze względu na duży poziom zagrożenia.
Mnie zarażono w szpitalu żółtaczką zakaźną, jestem bardzo nieufna. 🙁
Trzeba chyba zrobić testy na odporność gronkowca.
Czy to jest wiarygodny weterynarz?
Odwiedziny Łopusznej, Rusnakowej i Turbacza w trzy dni po dziewiątej Rocznicy odejscia Księdza Profesora.
Śladu Owczarkowej łapy w księdze pamiątkowej szukano (we wskazanych okolicach 2004)… – ale nie odnaleziono. Pewnie dlatego, że jakoś… mało czasu było 😉 😀
Następnym razem!
Na mój dusiu! Musi być! Wpis w pierwsyk tyźniak istnienia Tischnerówki wyryktowany – mom nadzieje, ze nifto nie ocenzurowoł go ino dlotego, ze wpisoł sie pies, a nie cłowiek?
W końcu skoro wydawnictwo Znak nie miało nic przeciwko wysłaniu psu nagród za internetowe recenzje dwók ksiązek Jegomościa, to niby cemu w Tischnerówce mieliby mieć cosi przeciwko?
Fotoreportaz z terenów niedalekik mojej PEWNEJ wsi pod Turbaczem barzo, barzo, barzo pikny! 😀
Dzięki! Trochę mało czasu mieliśmy na ‚pobycie sobie’ we wsi. Ale najważniejsze punkty zaliczono jak PB przykazał… 😀
Wpis i podpis znajdziemy, nie ma dwóch zdań! Wszystkie książki pamiątkowe wyeksponowane są na biurku Profesora, jak widać (a Tischnerówka ma duże wzięcie wśród turystów) 😀
(Niby otwarte do 17; zjechaliśmy z góry tak gdzieś o 16:30, ale się okazało, że pani z Gminy wyjątkowo podjęła nas (i innych turystów), bo potrzebowała w tym dniu skrócić czas otwierania podwojów o godzinę 😉 Więc nie miałam sumienia jej przetrzymywać „na interesie” poza 17:00. Opowiedziała wszystko bardzo ładnie i wyglądała na ogólnie-kompetentną 🙂 )
„Ale najważniejsze punkty zaliczono jak PB przykazał”
A to, Basiecko, najzwozniejse! Bo kieby z punktów przykazanyk przez Pona Bócka cegosi nie udało sie zalicyć, to wte trza by było w słuchanicy przyznać sie do tego niezalicenia jakiemusi jegomościowi i popytać o odpowiednio srogom pokute 😀