Owcarkowy plan dlo rządu hamerykańskiego i Indian

Huraaa!!! Indianie zwycięzyli! Ba tym rozem nie w bitwie z niebieskimi kurtkami. Ani w zodnej inksej sarpacce. Zwycięzyli w sądzie. Jako napisała hyrno agencja pona Reutera, rząd hamerykański bedzie musioł wypłacić Indianom odskodowanie za ziemie, co to im w downyk casak blade kufy pozabierały. Kielo tego odskodowania bedzie? Ano 3,4 miliarda dolarów. Słyseliście?! 3,4 MILIARDA! Jo wprowdzie nie jestem do końca pewien, ale w mojej wsi to chyba nawet Felek znad młaki takik dutków nimo! Heeeej! Skoda, ze hyrny wódz Geronimo tego nie dozył. I skoda, ze nie dozył inksy hyrny wódz – Siedzący Byk. Ani nas budowy ulubieniec – wódz Dysc Na Kufie.

Ba tak w ogóle to jo se myśle, ze nalezne Indianom dutki trza przekazać w jakisi pikny sposób, a nie zwycajny. Nie moze być tak, ze kasi w banku cy syćko jedno kany te 3,4 miliarda ot tak po prostu przejdzie z kieseni bladyk kuf do miesków cyrwonoskóryk. To by było nieciekawie i – co jesce gorse – nie westernowo! A westernowo musi być! Przecie to o sprawy indiańskie idzie! Jak zatem tej zapłaty nalezy dokonać? Jo chyba wiem jak. Posłuchojcie.

Na pocątek niek ftosi hyrny z gabinetu pona Obamy pojedzie dylizansem na Dziki Zachód. Im bedzie to hyrniejso osoba – tym lepiej. Najlepiej więc, coby to była poni Clinton. I niek bedzie jedynym pasazerem. Ino ona i pon woźnica – nikogo więcej tamok nie trza. No i na samiućkim środku prerii niek na ten dylizans napadnom Indianie. Niek zasypiom wóz gradem kul i strzał. Ocywiście niek te kule i strzały bedom ślepe. Tak na wselki wypadek, coby nie zrobić nikomu krzywdy. Ino jakie som ślepe strzały? Cy jo wiem? Moze takie z przyssawkami zamiast grotów?

W kozdym rozie Indianie musom dopaść ten dylizans i woźnice wroz z poniom Clinton wziąć do niewoli. Ba woźnica niek zaroz zacnie zachowywać sie jak kacor Donald abo inksy królik Bugs. Wte Indianie niek powiedzom:
– To jakisi głuptok! Puśćmy go wolno. Przecie z głuptoka nie bedziemy mieli zodnego pozytku.

I niek tego woźnice puscom. Natomiast poniom Clinton niek zabierom do swej wioski. Tamok – niek jom oskalpujom. Ba przybocowuje, ze nie u syćkik Indian skalpowanie polegało na pozbawianiu wroga syćkik włosów. Nieftórym wystarcało obcięcie ino małego kosmyka – i to tyz był pikny pełnowartościowy skalp. Poniom Clinton więc niek oskalpujom ino w wersji „soft” – niek tylko mały kosmyk włosów jej obetnom. I to jakisi mało widocny – bo przecie skoda byłoby zniwecyć robote jakiegosi nie taniego z pewnościom fryzjera.

A potem niek przywiązom jom do wbitego w ziem pala i zacnom torturować. Jakie to powinny być tortury? Ocywiście najstraśliwse – niek wymachując tomahawkami tańcujom wokół jeńca i śpiewajom tak:

Pow-wow! Pow-wow! Monica Lewinsky!
Pow-wow! Pow-wow! Monica Lewinsky!
Pow-wow!

Tymcasem wypuscony na ślebode woźnica dylizansa niek pohybo ku najblizsej stacji kolejowej. Tamok niek zaroz kaze telegrafować do samiućkiego prezydenta, coby powiadomić go o smutnym losie poni Clinton. Nimo juz połącenia telegraficnego między Dzikim Zachodem a Wasyngtonem? No to trza wartko wyryktować je na nowo. Kie straśliwo wiadomość dojdzie do pona Obamy, to niek wartko wyrusy on z odsiecom. I niek wojsko ze sobom zabiere. Ale ocywiście nie marines cy inkse Delta Force. Niek jedzie na cele ubranej w granatowe mundury kawalerii.

Kie dotrze do wioski, ka Indianie poniom Clinton bedom trzymali, niek zawoło najgroźniej jako umie:
– Krucafuks! Nimom nic przeciwko moim cyrwonym braciom! Ale teroz toście przesadzili! Porwaliście mi poniom sekretorz stanu! I co teroz bedzie z nasom politykom zagranicnom?
– Nie wiemy, co teroz bedzie z wasom politykom zagranicnom – niek odpowiedzom bezcelnie Indianie. – My tutok momy więkse zmartwienie. Nie mozemy docekać sie zapłaty za ziemie, co to blade kufy zabrały je nasym przodkom.
– Jesce wom nie zapłacili? – niek spyto zdziwionym głosem pon Obama. – Nawet jednej raty?
– Jak dotąd nie dostali my od bladyk kuf nawet centa! – niek odpowiedzom gniewnie Indianie.

Pon Obama niek podrapie sie po głowie, niek zrobi zamyślonom mine, a potem niek powie tak:
– Cóz… Jo sam jestem bladom kufom po kądzieli. Moge więc wom zapłacić. Cy wte wypuścicie poniom sekretorz?
– Ano kie zapłacicie, to wypuścimy – niek powiedzom Indianie.
– Niekze ta – niek powie pon Obama. – Kielo fcecie?
– 3,4 miliarda dolarów – niek odpowiedzom Indianie.
– Na mój dusicku! – niek zawoło pon Obama. – 3,4 miliarda? To przecie nawet ten nowy samolot Dreamliner telo nie kostuje!
– Abo płacicie, abo bioło squaw zostoje u nos – niek odpowiedzom Indianie.
– A jesteście pewni, ze właśnie telo wom sie nalezy? – niek spyto pon Obama.
– Całkowicie – niek powiedzom Indianie. – Najwięksy z nasyk carowników mioł wizje, we ftórej uwidzioł Wielkiego Ducha. No i ten Wielki Duch licył, licył, licył… jaz wylicył, ze właśnie 3,4 miliarda sie nalezy.
– Ale moze Wielki Duch popełnił jakisi błąd w obliceniak? – niek próbuje sie upewnić pon Obama.
Wte Indianie niek tak powiedzom:
– Wiecie co, krzesny? Nas carownik w swojej wizji widzioł, jak Wielki Duch policył roz – i wysły mu 1,2 miliarda. Policył drugi roz – wysło mu 2,3 miliarda. Policył po roz trzeci – wysło mu 3,4 miliarda. Nom sie nie śpiesy. Jeśli fcecie, krzesny, nas carownik moze w swej wizji jesce roz przywołać Wielkiego Ducha i popytać go, coby policył po roz cworty…
– Nie, nie! – niek przerwie pon Obama. – Nimo potrzeby nadmiernie zawracać głowe Wielkiemu Duchowi. Juz wom piknie płace.

No i niek pon Obama sięgnie po portfel i wypłaci Indianom nie mniej, nie więcej, ino dokładnie 3,4 miliarda dolarów. A wte Indianie bedom juz mogli poniom Clinton uwolnić. I w ten oto sposób cało sprawa zostonie załatwiono tak jak trza – piknie i po westernowemu zarozem. Bajako.

A na koniec bedzie juz mozno urocyście i radośnie uccić dobicie targu. Indianie, żołnirze, pon Obama i poni Clinton bedom mogli zebrać sie wokół wielkiej watry, rozem tańcować i rozem śpiewać roz indiańskie piosnki, a roz country. Nie zaskodzi tyz wspólnie fajecke pokoju zakurzyć. I niek nifto tutok nie godo, ze kurzenie tytoniu jest skodliwe! Bo kurzenie papierosów owsem jest. Kurzenie cygar – tyz jest. Ba kurzenie wroz z Indianami fajki pokoju – to ino syćkim na zdrowie wychodzi. Hau!