Witacka na ślaku
Z pomysłami na wpisy to jest tak, ze wpadajom mi one do głowy i abo w tej głowie zostajom, abo po paru dniak cy tyźniak kasi kruca uciekajom, zanim zdąze wykorzystać je w swoim blogu. Na scynście nieftóre po pewnym casie wracajom. Samodzielnie abo z cyjom pomocom. Tak właśnie było z pomysłem na wpis o historii turystycnyk witacek. Przyseł, potem nagle wyseł, ba 17 marca o godzinie 10:52 Basiecka przyprowadziła go tutok nazod. Zatem teroz juz nimo co dalej zwlekać. Trza wartko przerzucić beskurcyje z głowy do komputra, zanim znowu kasi pohybo.
Jak więc z tymi turystycnymi witackami drzewiej było? Ano tak, ze kie na górskim ślaku spotykali sie dwaj idący w przeciwnyk kierunkak wędrowcy, to nie mijali sie bez słowa, ino piknie mówili se: „Dzień dobry”. Casem po takim powitaniu zamieniali jesce ze sobom pare słów. Na przykład jeden pytoł drugiego, cy daleko jesce do schroniska. Abo jeden godoł, ze tutok som pikne widocki. Wte drugi odpowiadoł, ze owsem, nawet barzo pikne. I potem przez kwilecke rozem zakwycali sie widockami, ftóre – jak słusnie obaj zauwazyli – były pikne. Najcynściej jednak końcyło sie na wymianie „dzień-dobrów” i zaroz jeden dalej seł w swojom strone, a drugi w swojom. Ba i tak było to barzo sympatycne. A zarozem dowodziło ponad wselkom wątpliwość, ze góry uślachetniajom. No bo cy ftórykolwiek z takik turystów, będąc w duzym mieście, pedzioł choć roz mijanemu na ulicy nieznajomemu: „Dzień dobry”? Racej nie. A kieby tak zrobił, to zaroz usłysołby, ze jest głuptok abo przynapity. To, co było zupełnie normalne w górak, w mieście uchodziłoby za co najmniej dziwacne. Bajako.
Do takiej turystycnej witacki mozno tyz było uzyć inksyk słów. Kie spotykoł sie młody turysta z inksym młodym turystom, to cynściej mówili se „Cześć” niz „Dzień dobry”. I to tyz było pikne. Chociaz… mogła w końcu wyjść z tego bida. Cemu? No cóz – turysta tyz cłowiek. Tyz sie pomalućku starzoł. A kie sie starzoł, to z roku na rok mioł coroz mniejse sanse, coby usłyseć od nieznajomego słówko „Cześć”. I wte zolił sie syćkim krewnym i znajomym Królika oraz swoim własnym.
– Eh, co tu godać – tak sie zolił. – Tempus fugit. Tak straśnie fugit, ze on chyba na jakik środkak dopingującyk musi być! Kiesik na ślaku syćkie młode dziewcyny i chłopaki wołały ku mnie: „Cześć!”. A teroz? Teroz to jo od nik słyse ino sakramencko oficjalne: „Dzień dobry”. To miło, ze młodzi ludzie mnie pozdrawiajom, ale… oni zarozem przybocowujom mi, ze jo juz jestem stary. Barzo stary! Jo juz chyba pon Matuzalem jestem!
Takie frasunki niejednego turyste nachodziły. Co zatem mieli robić młodzi włócykije, kie w górak spotkali kogosi starsego od siebie? Lepiej było pedzieć „Cześć”, coby taki cłek pocuł sie młodo cy lepiej „Dzień dobry”, coby nie było pretensji, ze młodziez sacunku dlo starsyk nimo? Jo to se myśle, ze turystki powinny wte zdawać sie na swojom kobiecom intuicje. A turyści-chłopy… Krucafuks! Przyznom, ze nie wiem, na co powinni sie zdać. Jo sam na scynście nigdy nie musiołek nic godać, ino samo merdanie ogonem wystarcyło.
A jeśli ftosi na ślaku mioł kwilowo dosyć wysłuchiwania zarówno „Cześć”, jak i „Dzień dobry”? To cy był na to jakisi sposób? Poza ucieckom ze ślaku ocywiście? Ano był. Nalezało siednąć przy perci, wyciągnąć z plecaka kanapke i zacąć jeść. Wte kozdy przechodzący zamiast słów powitania godoł: „Smacznego”. I juz było jakiesi urozmaicenie.
Urozmaicać spotkania na ślaku mozno było zreśtom na rózne sposoby. W pocątkak roków dziewięćdziesiątyk na bieszczadzkik połoninak widziano trzek turystów wędrującyk w takik copeckak z nausnikami, podobnyk do tyk, jakie nosom indiańscy górole w Andak. Tyk trzek turystów było śmiesnyk jak trzek ponów w łódce. Kie napotykali oni ludzi idącyk z naprzeciwka, to najpierw padało zawołanie:
– Trzy, czte-ry!
I wte syćka trzej wydawali chóralny okrzyk:
– Kupujcie w Baltonie!
A potem kozdy z tej trójki, przechodząc obok napotkonyk piechurów, zamiast „Cześć” cy „Dzień dobry” godoł: „Wesołych Świąt!” Moim zdaniem barzo słusnie. W końcu prędzej cy później jakiesi święta musiały nadejść. No to takie zycenia na pewno sie nie marnowały.
Heeej! Tak to właśnie drzewiej bywało. Tak wyglądały te turystycne witacki… A jak jest teroz? Ano… chyba nawet nie najgorzej. Moze rzadziej niz kiesik obcy sobie turyści pozdrawiajom sie – ale jednak to robiom. A jeśli nie robiom, to niekoniecnie dlotego, ze nie fcom. Casem po prostu nie dajom rady. No bo weźmy choćby takom droge z Palenicy do Morskiego Oka. Kie przyjdzie długi weekend, to podobno potrafi tom drogom przejść – krucafuks – 30 tysięcy osób dziennie!!! Załózmy, ze te 30 tysięcy lezie tamok głównie między godzinom ósmom rano a ósmom z wiecora. Wte momy średnio dwa i pół tysiąca osób na godzine! No to spróbujcie dwa i pół tysiąca rozy w ciągu 60 minut pedzieć „Dzień dobry”. To by było, ostomili, śtyrdzieści rozy na minute! Cyli… roz na półtorej sekundy! O, Jezusicku! Kieby ftosi naprowde spróbowoł tak robić, to pewnie zanim dosełby do Wodogrzmotów Pona Mickiewicza, te syćkie „Dzień dobry” zacęłyby mu nosem i usami wyłazić i spadać na ziem! A wte bidok mógłby zapłacić mandat za zaśmiecanie Tatrzańskiego Parku Narodowego. Dlotego na zatłoconyk ślakak chyba jednak lepiej z witacki zrezygnować. Powstoje ino pytanie: kie w takim rozie worce jom ryktować? Tamok, ka spotyko sie inksyk turystów roz na pięć minut? Roz na kwadrans? Roz na godzine? Moi ostomili, jo na to pytanie nie odpowiem, bo nie umiem. Zreśtom nie wyryktowołek tego wpisu po to, coby tworzyć tutok jakiesi witackowe instrukcje. Wyryktowołek go po to, coby wyrazić swojom owcarkowom sympatie dlo tyk górskik włócykijów, ftórzy – cynściej cy rzadziej – takie witacki praktykujom. No i wyraziłek. Hau!
Komentarze
Owczarku, a może tak kto kiedyś naukowo sprawdzi, czy to w ogóle wykonalne „dzień dobrować” co półtorej sekundy w określonym czasie (np. godzinę)? 😎 🙂
Na pewno pozdrawianie się jest sympatyczne i chwała tym, co to praktykują. 🙂
W Twoich rozważaniach też znalazł się wątek poważny, by nie rzec- troszkę smutny: Czas ” Tak straśnie fugit, ze on chyba na jakik środkak dopingującyk musi być!” Oj, prawda! 😐
Dzień dobry Owczarku. Od pewnego czasu zamieniłem łażenie po górach na pływanie po morzu z maską na oczach i fajką w gębie. Spotykam tam też sporo ludzi podobnie przybranych. Ale pod wodą trudno mówić dzień dobry a i inne słowa też łatwo nie wychodzą z gardła. Więc teraz macham dłonią. Zwłaszcza gdy nieostrożnie zawadzę kogoś płetwą.
Jak pamiętam przed laty witaczka w górach była normą i bardzo uprzyjemniała wędrówkę.
No ale jeśli jest tam teraz taki tłok… to i tak warto pozdrawiać przechodniów.
„Dzień dobry, cześć i czołem!” –
Na szlaku zawołołem.
…z dawnych, dawnych lat pamietam, że jak się chodziło po górach (Sudety), to pozdrawiało się każdego wędrowca na szlaku.
Teraz – po raz pierwszy w życiu żeglując po oceanie – zauważyłam, że żeglarze też tacy.
Na gorskich szlakach jedni mowia ‚hi’ inni usmiechna sie do siebie, a jeszcze inni tylko pomachaja reka. Zalezy kogo mijamy. Czasami mowi sie ‚hi’ do napotkanej zywiny.
Im mniej ludziska mowia tym wiecej czasu spedzaja na gorskich szlakach. Ci, ktorzy nie mowia nic przemierzyli juz setki mil po gorach i dolinach.
W moich okolicach wszystkie tereny sa pod scisla ochrona. Z tej przyczyny przed wkroczeniem na szlaki sa umieszczone rozne znaki przpominajace czego nie wolno robic.
Na przyklad znaki o zakazie karmienia zwierzat lub znak gdzie zwierzeta ostrzegaja siebie nawzajem, aby nie przyjmowac jedzenia od ludzi.
Na terenach polnocnej Alaski jest znak, ktory ostrzega przed niedzwiedziami polarnymi:
‚Do not enter. Violators will be consumed.’
Zalaczam zdjecia niektorych znakow nie tylko z terenow gorskich.
http://picasaweb.google.com/OrcaStory/Signs#
Od czterdziestu lat pływam kajakiem po szlakach krajowych, od czterech – po litewskich. Wśród kajakarskiej braci ten miły zwyczaj jest czymś normalnym, więc „cześć”, „czołem” czy „ahoj” wplata się w szum trzcin, drzew i ptaków świergot. W latach dziewięćdziesiątych jedno z czasopism poświęconych wędkarstwu propagowało wśród wędkarzy – także użytkowników wód – witanie się słowami „wodom cześć”. Na jednym z etapów spływu Brdą (piętnaście lat temu mniej więcej) postanowiłem przeprowadzić eksperyment. Witałem napotkanych na brzegach wędkujących rodaków tym właśnie hasłem, padło ono (pamiętam dokładnie) dwadzieścia siedem razy. Większość wędkarzy spoglądało na mnie podejrzliwie, kilku nakazało pospieszne oddalenie się, okrasiwszy polecenie niewyszukanym acz starannie dobranym słownictwem, kilku mruknęło „dzień dobry”, kilku zignorowało kompletnie mój eksperyment. Dopiero późnym popołudniem kompletnie wyzutego z nadziei eksperymentatora wzmocnił pozytywnie pewien sympatyczny spiningista, wędkujący w towarzystwie dwóch małoletnich synów. Uśmiechnął się i odpowiedział: wodom cześć !
Pozdrawiam.
Baaardzo powoli wrzucam tutaj zdjęcia z mojego jedynego w życiu rejsu, od razu atlantyckiego zresztą, chociaż pod nosem (przez drogę) mam jedno z najmniejszych Wielkich Jezior.
Nie wyobrażam sobie, żeby minąć wędrowca na szlaku (czy żeglarza) bez słowa – chyba, że to są turyści zwyczajni, czyli stonka. Pozdrawiamy się, bo jak tu przejść bez słowa obok człowieka, chyba, że jest to tłum.
No dobra, zabieram się za robotę i zaraz dorzucę…
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/Marzec2010FloridaRejs#
O, takie macie na uciechę (na razie) 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_2058.JPG
Hallooooooooooooooooooooooooooooooo,
tak wlasnie witam prawdziwych turystow na wedrownych szlakach,a wlasciwie rowerowych.Starsi czesciej odpowiadaja,mlodym juz ten zwyczaj raczej przeszkadza. 😮
Pozieram na zdjecia Alicji i ze smutkiem przychodzi uznac,ze wokol plaz coraz wiecej betonu. Ten paskudny zwyczaj wspolny jest dla wszystkich krajow swiata.Dzisiaj bylam w Hadze.Troche pospacerowalismy nad morzem.Dobrze,ze to morze jeszcze troszke widac z za tych wszystkich plazowych klubow,restauracji i innego badziewia.
No i oczywiscie nabrzeze dokladnie obetonowane i szczelnie zabudowane.Na szczescie sa tutaj jeszcze inne plaze,otoczone wydmami i lasami,ale jest ich juz coraz mniej 🙁
Nie chce smucic,wiec teraz o czyms weselszym.Porzadki swiateczne nie zajac,nie uciekna,wiec pojechalismy pozywic dusze obrazami grupy „Niebieskiego Jezdzca”,czyli Kandinsky`go,Jawlenskiego,F.Marck`a,Gabrieli Munter i innych.
Piekna wystawa,orgia kolorow!!
Kandinskiego nigdy nie mam dosc.I pomyslec,ze wiekszosc obrazow,ktore teraz caly swiat podziwia,ocalila G.Munter.Gdyby nie ona,bylyby wpadly w lapy nazistow.Po wojnie przekazala je panstwu i potem trafily do Monachium.
Pozdrawiam,i tymczasem……………………
‚Witacka’ na każdym szlaku jest miłym i sympatycznym zwyczajem. Pamiętam pozdrawianie się mijających się wędrowców w Sudetach, piękny zwyczaj pozdrawiania się sterników żaglówek na Mazurach (chociaż już przed laty starzy żeglarze narzekali na młodych, którzy nie odwzajemniają gestu), cieszy, że i rowerzyści się pozdrawiają. 🙂
🙂
http://www.youtube.com/watch?v=y3L9t1xob1Q
Znowu coś nie tak zrobiłam, a miałam tyle wspomnień i przemyśleń na temat ‚witacki’! 🙁
Włączyłam tv, a tam powiedzieli, że dzisiaj zmiana czasu nz letni – oj, nie lubię tego… Trzeba wcześniej iść spać.
Dobranoc. 😀
Ana,
w Europie – z moich obserwacji – jest więcej betonu (na betonie kwiaty nie rosną…), niz tutaj, bo tutaj więcej przestrzeni. Ale wszystko jakoś tak zmierza ku temu 🙁
Niedługo wrzucę wiecej zdjęć.
http://www.youtube.com/watch?v=HsCb9KgXJoQ
Alicja pisze: „w Europie – z moich obserwacji – jest więcej betonu”
Kiedyś i do Was dotrze betonowa cywilizacja europejska. Strzeżcie się!
Czesc. Tak sie czlowiek w gorach do innych odzywal swego czasu. No chyba, ze zgraja jaka szla. Na jachcie, na srodladowych, lapa sie kiwalo. A na morzu, to sie bandera pozdrawialo. Pamietam, jak pozdrowilismy kiedys szwedzki okret wojenny, i biedny matros musial biegiem przez caly poklad leciec, zeby nam odpowiedziec… 🙂 Ale zdazyl.
U nas wiosna. Okna, jakby ich nie bylo. Kwiatki powsadzane. Porzadki dookola domu prawie skonczone. Pierwszy grill zaliczony!
Jutro jeszcze tylko w domu generalne porobie i jestem do Swiat gotowa. (No tylko bigos i salatke jeszcze trzeba bedzie zrobic, no i pisanki, bo my na dwie tradycje tutaj.)
Milego popoludnia zycze! Pa
TesTequ…
u nas mało luda, a obszar większy, niż u tych z południa, a ich jest z 10 razy więcej, jak nie więcej. A gdzie by nam się chciało betonować i po co 😉
http://www.youtube.com/watch?v=2m9B3QQ55eE&feature=PlayList&p=94CC77F9B6413088&playnext=1&playnext_from=PL&index=34
😉
O kurka, o kartkach zapomnialam! To mnie jutro wyprawa na staly lad czeka. Ktos chce dunskie zyczenia? 🙂
Plum,
ja od lat nie wysyłam kartek, tylko dzwonię. Kartka to kartka… a nie ma to, jak pogadać:)
Podszywam się pod Alicję. W moich wspomnieniach tatrzańskich, gorczańskich, beskidskich, mazurskich wreszcie, zawsze się pozdrawiało napotkanych wędrowców czy żeglarzy. To były lata 50, 60te. Dwadzieścia lat temu będąc na Mazurach pozdrowiłem przepływającą obok Omegę. Usłyszałem: Stasiek!. Znasz tego starego palanta? Tutaj w Stanach na ulicy w małych wioskach ludzie się uśmiechają i pozdrawiają. Oczywiście nie dotyczy to Nowego Jorku tylko prowincji. W górach, na wodzie jest to wręcz odruch rytualny!
Kapitan
Na Mazurach nigdy nie mialam nieszczescia plywac. Plywalo sie po Zalewie Koronowskim, gdzie jak mowia dmucha od zera do minus jeden :). I moze dlatego, ze mniejszy akwen i ludzie glownie z okolic Bydgoszczy, wiec sie znaja, chyba zawsze na pozdrowienie odpowiedz byla.
Alicjo, a ja juz tak mam, ze na Wielkanoc i Boze Narodzenie produkuje kartki z listami do calej rodziny, a kartki same do znajomych i przyjaciol (zalezy, jak kto sobie zasluzyl). I nie ma nic milszego niz taka kartkowa kolekcja na regale. Dodam nawet, ze wymieniam sie kartkami z pewnym malzenstwem, ktore to moja Mamusia poznala na obozie w Bieszczadach bodajze w 1984 r. Ja ich z wiadomych wzgledow nie pamietam, ale wysylalo sie kartki przez te wszystkie lata i jakos tak i mnie i mojej siostrze zostalo, ze do dzisiaj im wysylamy i co roku przychodzi odpowiedz. Mile to.
Te, Kapitan!
Już ja Ci bimini nie pozeszywam, o! Ale szczera prawda z witacką na szlaku. Przypomniało mi się, jak u mnie we wsi był na występach Jacek Fedorowicz i miał taki skecz między innymi, jak to tutaj każdy „hi, how are you…” – i jak on chciał odpowiedzieć, że fajnie, ale tu go strzyka, tu go gnie, a ten, który tak zagadał juz daaaaawno był daleko. To po cholerę się pyta, jak się czujesz i jak leci?! 😯
🙂
W Njujorku na Manhattanie trudno pozdrawiać wszystkich, ale prawda, ze ludzie raczej usmiechają się, niż ponuracy. Nawet jak w duszy ponuro, to cieplej się robi na sercu, jak mijany nieznajomy się uśmiechnie, ot tak po prostu.
Oj, znowu zapomniałam o kartkach. 🙁
Chętnie przeczytam życzenia po duńsku. 🙂 Pewnie bardziej zobaczę, bo z prawidłowym odczytaniem będzie problem. A jakie są duńskie tradycje wielkanocne, plumbum? Jakieś specjalne potrawy? Ciekawa jestem.
Powitać Kapitana Cichala – ahoj! 🙂
Alsa, podrzuc adres ma mojego mail’a, to przesle kartke.
Tutaj nie swietuje sie tak, jak w Polsce. Wolne mamy juz od czwartku. Ale przewaznie te swieta spedza sie w ogrodzie, przy grillu. Albo sie na ostatnie narty w Alpy wyjezdza. Przynajmniej tak nasi znajomi robia. Wielkanocne zwyczaje? Dzieci rozsylaja wycinanki z bibuly, podpisujac sie kropkami. I jesli adresat nie zgadnie od kogo to, musi jajko nadawcy podarowac. W Wielki Czwartek rano chodzi sie tez do ogrodu szukac ukrytych przez zajaca jajek z czekolady. Co do potraw, to nie mam pojecia, czy cos maja wielkanocnego. Nie spotkalam sie jak dotad. My co roku swietujemy po polsku.
Owczarku, taki piekny wpis wiosenny wyszykowales, tymczasem w Budzie caly czas zima…. (18.21) 😀
Do Małgosiecki
„Owczarku, a może tak kto kiedyś naukowo sprawdzi, czy to w ogóle wykonalne ‚dzień dobrować’ co półtorej sekundy w określonym czasie (np. godzinę)?”
Tak se myśle jesce, Małgosiecko, ze kie uprzejmy turysta z dzień-dobrowaniem nie nadązo, to moze powinien nieść ze sobom tablicke z napisem „Dzień dobry”? Wte mijający go wędrowcy mogliby przynajmniej ten napis przecytać. Moze to nie to samo, co usłyseć „Dzień dobry”, ale chyba lepsy taki napis niz nic 😀
Do Pona Pietra
„Ale pod wodą trudno mówić dzień dobry”
Jo sam, Ponie Pietrze, jesce nie widziołek cłeka dzieńdobrującego pod wodom, ale kieby spróbowoł jakisi to zrobic, to pewnie pedziołby tak: Dzień–bul–do–bul–bry–bul-bul-bul 😀
Do TesTeqecka
„‚Dzień dobry, cześć i czołem!’ –
Na szlaku zawołołem.”
Kieby, TesTeqcku, pon Bareja nakryncił „Misia” w górak, to hyrny Wesoły Romek pewnie właśnie tak by śpiewoł 😀
Do Alecki
„Teraz – po raz pierwszy w życiu żeglując po oceanie – zauważyłam, że żeglarze też tacy.”
Ale jeśli powies, Alecko, ze zeglorze na morzu pozdrawiajom sie inksymi słowami niz „Ahoj!” to jo bede sakramencko zdziwiony.
Zdjęcia pikne! Ino tutok popełniliście jeden błąd. Bo wzięliście flaske siampana. A przecie nalezało wziąć rum! Jak na prowdziwyk piratów przystało!
Piknie pozdrowienia dlo podsywającego sie pod Ciebie Pona Kapitana 😀
Do Orecki
„Na gorskich szlakach jedni mowia ‚hi'”
Barzo słusnie, Orecko! w ten sposób piknie sie pozdrawiajom, a zarozem dajom se do zrozumienia, ze to góry, po ftóryk wędrujom, som prowdziwie hi(gh).
„znak gdzie zwierzeta ostrzegaja siebie nawzajem, aby nie przyjmowac jedzenia od ludzi”
A to chyba nie hyrny miś Yogi. On był wrogiem zakazów karmienia niedźdzwiedzi.
A Alaskańskie fotki – piiiiiknie!!! 😀
Do Pawecka
To jo widze, Pawecku, ze mógłbyś wyryktować piknom rozprawe naukowom pod tytułem: „Witacka na wodak śródlądowyk”. A tak w ogóle to przybocyłeś mi jednom historie, jakom jeden ceper mojemu bacy i mojej gaździnie opowiedzioł. Roz w jednym duzym mieście lokalne radio ogłosiło takom akcje, coby ludzie wsiadając do autobusów komunikacji miejskiej, wołali do syćkik współpasazerów: „Dzień dobry!” No i wkrótce zadzwonił do nik jeden sluchac, ftóry pedzioł, ze zrobił, jako kazali: wsiodł do autobusu, zawołoł „Dzień dobry”, a wte… jedni ludzie zacęli wartko wyciągać bilety, a drudzy rzucili sie do kasowników 😀
Do Anecki
„Kandinskiego nigdy nie mam dosc”
A to zupełnie tak jak poni Owcarkowa, Anecko! Moze se całom bude jego obrazami zawiesić, a i tak nie bedzie miała dość. Jeśli więc w przysłości znów spotkos sie z ponem Kandinskim, to od poni Owcarkowej piknie go pozdrów! 😀
Do Alsecki
„cieszy, że i rowerzyści się pozdrawiają.”
Podobno drzewiej, Alsecko, na jednym wyścigu rowerzyści pzodrawiali sie tak piknie, ze w końcu wyścig ten nazwano Wyścigiem Pokoju.
„Włączyłam tv, a tam powiedzieli, że dzisiaj zmiana czasu nz letni – oj, nie lubię tego… Trzeba wcześniej iść spać.”
No i po roz kolejny doł sie tutok odcuć brak Jędrzejecka. Bo Jędrzejecek zaroz by jakomsi piknom kołysanke podrzucił w celu ułatwienia zaśnięcia. Tak więc Jędrzejeckowy powrót byłby tutok barzo mile widziony 😀
Do Plumbumecki
„Pamietam, jak pozdrowilismy kiedys szwedzki okret wojenny, i biedny matros musial biegiem przez caly poklad leciec, zeby nam odpowiedziec… Ale zdazyl.”
Cyli rozumiem, ze ten okręt wojenny, to nie był lotniskowiec? Bo kieby był, to ten matros, zamiast lecieć na piechote, mógłby se samolotem podlecieć, coby było sybciej.
„Owczarku, taki piekny wpis wiosenny wyszykowales, tymczasem w Budzie caly czas zima”
Bajuści! Dobrze, ze zauwazyłaś, Plumbumecko! Bo jo sam to byk pewnie zauwazył dopiero wte, kie byłby cas nazod godzine zimowom przywrócić 😀
Ależ plumbum, wystarczą życzenia na blogu! Nie śmiałabym aż tak Cię fatygować! 😀
Jak słyszę deszcz bębniący o szyby – a bębni, jak wściekły – to trudno mi sobie wyobrazić Wielkanoc przy grillu.
Nie mogę skończyc tego komentarza, bo wciąż ktos chce pogadać przez telefon!
Odezwę się później.
Owczarku, ja wiem, ze biegajac musze na kominy uwazac. Juz nie raz to slyszalam, a jeszcze sie nie nauczylam :).
A co do zmiany czasu jeszcze, to ja sie ciesze, bo Mikkel znowu do 6 w weekendy sypia! Przynajmniej w ten pierwszy :).
Alsa, to zaden problem. Jak juz pisalam, ja lubie kartki wysylac. Im wiecej wysylam, tym wiecej dostaje. 🙂 A wesolych swiat po dunsku: God P?ske!
He he… Znaczy sie bez znaku zapytania. 😀
God Paaske!
Ja żyję, zyję, tylko trochę mi się nakiełbasiło i nie mam czasu, a jak już mam, to padam.
Odrobię zaległości, buziaki dla całokształtu! 🙂
Owczarku,
może na morzach, ale oceany wielkie, nie usłyszałbyś tego „ahoj”. Jedno pewne – uśmiech na twarzy i przyjazne machnięcie dłonią! 🙂
Znowu sie podsywom pod Alecke. Bars piknie dziekuje Owcarku ostomily. Wom tyz zyce syckiego nojlepsego, hej!
Kapiton
…nic, ino szyją na tym blogu 😯
Tu Alicja, ta prawdziwa, Alicja Adwent z Kingston, Ontario.
Podszywanie się pode mnie nie podoba mi się. Co za problem być soba, pytam? Proszę nie wprowadzać zamieszania na blogu, i to moim kosztem.
Skoro Alecka wyraźnie pedziała, ze nie zycy se podsywania – to jo ocywiście całkowicie jom popierom. Do Owcarkówki cały cas piknie zaprosomy – ale piknie pytomy o występowanie we własnym imieniu. Hau!
Dzień dobry 🙂
Owczarku, czytając Twój wpis przypomniała mi się witacka ze szlaku …do szkoły. Tak z początku podstawówki. Oczywiście wszystkim znanym dorosłym zawsze mówiło się dzień dobry, ale po drodze mijałam bawiącą się obok domu małą dziewczynkę i to ona mnie pozdrawiała. To wspomnienie mnie zawsze rozśmiesza. Mam 8 lat maszeruję z tornistrem na plecach, a 6 letni ‚maluch’ z powagą i spojrzeniem pełnym szacunku mówi do mnie dzień dobry, ja równie poważnie odpowiadam i maszeruję dalej.
Dobrze, że jest Buda. Ostatnio nic mi się nie chce, a tu proszę
– kącik porad porządkowych: kupiłam żabę (do okien nie było, ale za to zobaczę jak marka radzi sobie z podłogami 😉 )
– kącik ogrodniczy: zmobilizowałam się do przycięcia hibiskusa i z bliska zobaczyłam, że to co się tak ładnie zazieleniło po deszczu to mech a nie trawa 🙁
– kącik zwyczajów i tradycji: ha wiedziałam, że coś mam zrobić – napisać kartki
– kącik żeglarski: … dobrze, że boję się głębokiej wody – zostaję w domu 😉
***
Motto dnia
Uśmiechnij się – jesteś w Budzie! 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=NdoHHK27RMM&feature=player_embedded
Dzień dobry, cześć, ahoj! 🙂
emi – 😆
Alicjo, podszywałaś się pod Kapitana, to co Ci przeszkadza, że Kapitan pod Ciebie? 🙂
Wciąż walczę z biblioteką! 🙁
Tradycyjnie zaśmiecę – miłego dnia! 😀
Nigdy nie podszywałam się pod Kapitana – wyraźnie zaznaczyłam, że piszę z kapitańskiego komputera i nie będę zmieniać ksywy, by nie mieszać w nie swoim komputerze, pisywaliśmy często na zmianę i za każdym razem trzeba by było zmieniać. Kapitan ma swoją ksywę na sąsiednim blogu – dlaczego tutaj miałby używać mojego imienia? Przecież nie pisze z mojego komputera, to wiem. Dlatego się zaniepokoiłam nieco.
Ale juz mam jasność w temacie Marioli 😉
Niestety, ciemność widzę za oknem, ciemność… plucha u nas listopadowa, wieje, leje i niech to… nie powiem, co 🙁
Wiosna?! A gdzie ona?!
p.s. Nadwyżki z biblioteki bym chętnie przejrzała i ewentualnie co nieco zabrała, nie możesz Also zgarażować gdzieś tego do września?
Porzadki zrobione. Zostaly tylko regaly do odkurzenia. Ale najpierw trzeba je wyproznic, wiec czekaja.
Kartki wyslane. Kopert narobilam tyle, ze mi jeszcze ponad 40 zostalo. 🙂
W kuchni zrazy pieknie pachna. Jutro jade kupic produkty na swiateczne zarcie. A potem to juz chyba laba. Nawet w szafach ostatnio posprzatalam, wiec nie wiem za co sie zabrac. 🙂 Moze cos pomaluje. Tylko co, jak kuchnie bedziemy remontowac… kiedys tam, wiec nie warto. Do pokoju mi farby nie starczy, w dzieciecych i tak scian nie widac spod wszystkich ozdobek… Hmmm… Tak to jeszcze nie mialam! 🙂
Niektórzy to tytani pracy, nie mają już co robić i szukają zajęć. Szok! 😯
A mnie dopadły różne rózne, wyjaśnienia, pisania, rozliczenia, kłopoty, choroby bliskich osób…
Co jest? Proszę zbastować! 🙁
Nie ma to jak młody człek, sprzątnie, bachoreczkami się zajmie, tu skubnie, tam o siebie zadba, ma czas i chęć jeszcze gdzieś wyskoczyć. 🙂
Ech, żyzń!
Witajcie,
ledwo sie do budy wczolgalam!!Dzisiaj gralysmy ostatnie mecze.Walka byla zacieta o ………………………….ostatnie miejsce 😉
Przeciwniczki robily wszystko,zeby zagrodzic nam dostep do tego upragnionego,zagwarantowanego degradacja miejsca.Ale im sie nie udalo, to my przegralysmy!!!!! 😆
Jesli „wladza” dotrzyma slowa,to w przyszlym sezonie „szczesliwie zdegradowane” bedziemy loic nowe przeciwniczki!!
Teraz moge spokojnie zajac sie porzadkami swiatecznymi.Zostaly jeszcze gorne polki w kuchni.Reszta nie bede sie zajmowac.Kartki wypisane i wyslane.Sama tez pare otrzymalam.Zawsze mam klopot z siostra,bo ona zbieraczka kartek.Ma nawet ladna kolekcje.Ciagle marudzi o specjalne „okazy”.
Pozdrawiam budowniczych i biegne nadrobic zaleglosci w prasie.Hej 🙂
Ps.Owczarku-oczywiscie,ze pozdrowie w imieniu Pani Owcarkowej,Kandinskiego.Milo slyszec,ze Pani Owcarkowej tyz przypadl do gustu 🙂
Ana,
wygrać to każdy głupi potrafi 🙄
Ale przegrać, i to z honorem – no, to już wielka sztuka.
Moje szczere gratulacje! 🙂
Ale sobie wyskoczyłem!
Wczoraj o 10 rano muk do krakowa autkiem, potem do Zakopanego. Szmpana zabrałem , torta w cukierni na Krzeptówkach kupiłem , po drodze do gaździnki ptaszków wiosennych się nasłuchałem. Pooglądałem nowe domy w Kościelisku co wyrastają jak grzyby po deszczu … A potem dłuuuga pogaducha z gaździnką. Rano o siódmej do sklepu po świeże bułeczki , śniadanie, trochę zdjęć ośnieżonych gór i o 10 z dworca w Zakopanem do Krakowa. O 15.30 byłem w Warszawie . Zakupy w sklepach dla artystów, o 19.30 w domu. Trza mi było się przewietrzyć i na góry wyspoziroć. Hej!
Myk do Krakowa 🙁
Alicjo-tak wlasnie jest.Wygrana cieszy,ale przegrana jeszcze bardziej 😉
Misiu-a o miodziku zapomniales!? 🙂
Ech ten Misio, to jest czarodziej i wiercipięta.
Inna sprawa, że przyjemnie na góry popatrzeć. 🙂
Anie szczere gratulacje, za zajęcie zaszczytnego miejsca. 😀
Tenis to świetny sport.
Miś to Struś Pędziwiatr, a nie miś! 🙂 Jutro mam nadzieję zobaczyc przy porannej herbacie jakieś zdjęcie osnieżonych gór, chociaż wolałabym hale pełne kwitnących krokusów. 🙂
Ano 😆
Alicjo, garażowanie odpada. 🙁 Przecież i tak nie masz miejsca na książki w walizce, a Jerzor warczy, że za dużo i po co tyle.
To nie są książki, które chciałabyś tachać przez Wielką Wodę, zapewniam.
Na jutrzejszy świt blady, biały ranek zapowiedziała się jedna z moich przyjaciółek – zostawiłam jej klucz w umówionym miejscu, bo wątpliwe jest bardzo, że będę przytomna o tak nieprzytomnej porze.
A mówią, że od przybytku głowa nie boli, Also. 😀
Idę spać, bom zmęczony miś i nie wiem czym.
Bajecznych snów! 🙂
Czego to ludzie nie mówią! 😀
Próbowałam zignorować zmianę czasu i położyc się wcześniej do łóżka, ale Kicia tak chrapie, że nie ma mowy o spaniu, a przecież nie wyrzucę jej z pokoju. Hortensjo, czy Twoje koty też chrapią?
Dobranocka! 🙂
Kot mojej gaździny godo, ze on nie chrapie, ino mrucy przez sen 😀
…moja Mama mówi – jak się kto naucy, to spi i mrucy (to powtarza po mojej Babci 😉 )
Koniec zimy, koniec !!!
http://kulikowski.aminus3.com/image/2010-03-30.html
Piękny i wnikliwy wpis – Owczarku!!! 🙂 🙂 🙂
Zwłaszcza z tym „cześć” przekształcającym się z wiekiem w „dzień dobry”… 😆
Btw, czy młodzi chłopcy/mężczyźni mówią jedno czy drugie – zależy, czy idzie się samemu; czy w towarzystwie starszego/młodszego osobnika płci przeciwnej, czy w okularach słonecznych, czy bez; czy się jest odzianą konserwatywnie, czy z ‚modniejszymi’ akcentami… – więc w sumie są sposoby i sposobiki, by swe własne odczucie młodości maksymalnie przedłużyć… 🙄 😀
Już wiem, że „heja”, „hejka”, itp. Ci się jak na razie „nie widzą” (w przyrodzie występuje też ponoć „hop”, „heh-hej” i inne mutanty — ach ta kreatywność ludzka! 😀 ) – …
…ale jest jeszcze bogaciej: w Tatrach (i innych górach granicznych) od wielu już sezonów turyści pozdrawiają się w wielu językach… – istna „wieża Babel”…
…a sprawy dodatkowo komplikuje fakt, iż wielu turystów – czy to wędrujących nisko i w tłumach, czy też ‚wyglądających’ na „przypadkowych„, „ceprów, którzy zapchali się w góry tylko przez grubsze nieporozumienie” – może nigdy nie poczuć tej atmosfery i wynieść z gór wrażenie bezduszności, braku manier, nawet chamstwa…
Btw – skoro już o górskiej etykiecie mowa – może nie zaszkodzi przypomnieć, że pozdrawia pierwszy ten, który
– wyprzedza (=idzie szybciej w tym samym kierunku, co turysta „wolniejszy”)
– wymija (odpoczywającą osobę czy grupę)
– schodzi z góry (często podchodzący – np na Orlej – nie mają nawet siły by odpowiedzieć – i to trzeba zrozumieć)…
…Zawsze bardzo mnie bawi, gdy „nie zdanżam” się pierwsza odezwać bo szybszy jest już ten, który zgodnie z (pa)góro-sztubą powinien poczekać… 😆
P.S. Kieby ftosi naprowde spróbowoł tak robić, to pewnie zanim dosełby do Wodogrzmotów Pona Mickiewicza, te syćkie ?Dzień dobry? zacęłyby mu nosem i usami wyłazić i spadać na ziem!
Kiedyś szłam w dół do Palenicy, w szczycie sezonu, pod koniec powszedniego dnia… – i zmęczeni turyści pozdrawiali się, uśmiechali porozumiewawczo, zagadywali ledwie powłóczące nóżkami dzieci…
Podobnie bywa późnym popołudniem i wieczorem na innej arcy-ceprostradzie — Królowej Rówień: nawet gdy ruch duży albo gdy odchodzisz na bok by odpocząć, pobyć jeszcze wysoko, podelektować się – obcy ludzie cię zagadują pytaniami co/gdzie, zachwytami, że oto taki cudny dzień za nami (wszystkiemi 😉 ) 🙂
Bry.
Also, jeśli mówisz, że nie warto tachać przez Wielką Wodę, to może rzeczywiście nie garażuj tych „wyrzutków”.
Tak mi się nic nie chce robić, że hej, szukam każdej możliwej wymówki, no ale jak się przyjrzałam chałupie w dzisiejszym słońcu.. 🙄
Wczoraj lało i było pochmurno, to szczęśliwie nie widziałam wszystkich kątów. No nic, jak trzeba, to trza 🙁
Właśnie! 🙁
Dzień dobry, cześć, ahoj! 🙂
Powoli zbliżam się do końca, ufff… Kartony z książkami do oddania zagarażowane, mam nadzieję, że jeszcze w tym tygodniu znikną.
Intryguje mnie ten duński zwyczaj szukania przez dzieci czekoladowych jajek w Wielki Czwartek – wydawało mi się, że to odbywa się w Wielkanoc. Jak to jest w innych krajach?
A teraz do roboty! Pamiętam, jak Jędrzej podsyłał nam stosowną pieśń mobilizującą. 🙂
No to tradycyjnie – miłego dnia! 🙂
No to roboty! 😀
http://www.youtube.com/watch?v=6T0hzPwwkoU
Lecę do brata. 🙂
mt7 – 😆
Cudne te plakaty! 😆
no to nie ma wyjścia, chłopcy i dziewczęta – do roboty! 🙂
Witajcie- niebiosa zsylaja na nas plagi w postaci wichury,deszczu i gradu!!
Ciekawe,co maja w zanadrzu na swiateczne dni 😮
Oj czarno to widze!
Problem z ksiazkami,jak widac nie zna granic 😉 Sami robimy okresowe przeglady i przekazujemy dalej,a niektore „mieniamy” z siostra.Ona zwozi,to co sama przeczytala i uznala za godne uwagi.A ja oddaje, te ktore przywiozlam z kraju i przeczytalam.Jada, wiec cieszyc innych.
A teraz kolej na……………………………robote! 🙂
Also-nasz kocur chrapal,ze sufit sie unosil i my tez 😆
W moim kraju* najważniejszym świętem jest Wielki Piątek, wynika to z tradycji anglikańskiego kościoła. Wielka Sobaota – to taka trochę „większa” sobota, Polacy pędzą przed południem do kościołów święcić jajka – do polskich kościołów, a jak nie ma polskiego, to ksiądz się znajdzie, który to zrobi. Zazwyczaj przyjeżdżał do nas z Toronto polski ksiądz, ale kiedyś zabrakło. Nic to nie przeszkadzało księdzu katolickiemu, Kanadyjczykowi, nauczyć się, na czym polega cała ceremonia święcenia jajek i nawet nauczył się trochę po polsku, specjalnie na te okazję Pasterkę według polskiej tradycji też potrafił odprawić). Kanadyjczycy – katolicy trochę inaczej obchodzą święta, ale zasada mniej więcej ta sama, wiadomo. Co różni – to etniczne tradycje.
W Wielką Niedzielę dzieci w pn. Ameryce biegają po ogrodach i ogródkach, szukajac ukrytych jajek czy zajączków. Z czekolady, cwaniaczki 🙂
Nie wiem, jak ten zwyczaj ma się w Kanadzie, ale co roku w dzienniku pokazują relacje z Białego Domu w Waszyngtonie, jak to małolaty biegaja po ogrodach wokół prezydenckiej rezydencji i szukają. U nas często o tej porze śnieg, a tam zazwyczaj wiosna…
*w moim kraju – bo mieszkam tu tak długo, jak i w Polsce, a poza tym to jest naprawdę sympatyczny kraj 🙂
Każdy by polubił.
Gradu nie ma, ale i tak pogoda paskudna! 👿
Ano – pocieszyłaś mnie. 🙂
Czyli jednak z tym szukaniem jajek różnie bywa w różnych krajach.
Alsa, ja nie wiem czemu wlasnie w Wielki Czwartek szukaja. I w sumie zwatpilam, czy ja dobrze pamietam. My w kazdym razie po polsku w niedziele rano szukamy, tak jak reszta swiata chyba.
Ja dzisiaj na ladzie bylam. Przytaszczylam 4 worki walowki i teraz bede pichcic. Ale to chyba w sobote dopiero. Bo inaczej nie dotrwa do Swiat.
A pogoda u nas piekna, wiosennna!
Do Alsecki
„Miś to Struś Pędziwiatr, a nie miś!”
To taki gatunek niedźwiedzia, Alsecko – Ursus pędziwiatrus
„Intryguje mnie ten duński zwyczaj szukania przez dzieci czekoladowych jajek w Wielki Czwartek – wydawało mi się, że to odbywa się w Wielkanoc.”
To w sumie barzo sprytny pomysł! Dzieci z inksyk krajów właśnie dlotego cynsto nie nojdujom jajek w Wielkanoc, bo juz w Wielki Cwortek nolozły je dzieci duńskie 😀
Do Plumbumecki
Dobrze wiedzieć o tym God Paaske, Plumbumecko! Kiebyk w Wielkanoc pona Andersena pod Turbaczem spotkoł, to teroz juz piknie bede wiedzioł, cego mu zycyć.
„Przytaszczylam 4 worki walowki”
Cyli, Plumbumecko, wychodzi po jednym worku na domownika? Przynajmniej tak statystycnie rzec bierąc 😀
Do EMTeSiódemecki
„No to roboty!
http://www.youtube.com/watch?v=6T0hzPwwkoU ”
O, Jezusicku! EMTeSiódemecko! Socjalistycnom pieśniom fces zagrzewać lud do ryktowania religijnego święta? Towarzys Stalin, kie to widzi, to juz sie w grobie chyba nawet nie obyrto, ba krynci jak śmigło samolotowe! Chociaz z drugiej strony… dobrze mu tak 😀
Do Alecki
„może na morzach, ale oceany wielkie, nie usłyszałbyś tego ‚ahoj’.”
No ale przecie, Alecko, nika nie jest pedziane, ze wolno wołać ino „Ahoj!” z jednym wykrzyknikiem. Mozno przecie zawołać: „Ahoj!!!!!!!!!!” z dziesięcioma wykrzyknikami. Abo nawet „Ahoj!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!” z dwudziestoma.
„W moim kraju* najważniejszym świętem jest Wielki Piątek”
I dlotego właśnie nazywo sie on po angielsku Good Friday. A o Good Saturdayu to jo faktycnie nigdy nie słysołek 😀
Do Emilecki
„ale po drodze mijałam bawiącą się obok domu małą dziewczynkę i to ona mnie pozdrawiała. To wspomnienie mnie zawsze rozśmiesza. Mam 8 lat maszeruję z tornistrem na plecach, a 6 letni ‚maluch’ z powagą i spojrzeniem pełnym szacunku mówi do mnie dzień dobry”
Cóż, Emilecko. Byłaś od niej o 1/3 starso. To musiało budzić pikny respekt 😀
Do Anecki
„to my przegralysmy!!!!!”
To znacy, Anecko, ze Twojo rakieta w dalsym ciągu jest zakochono. Bo kieby nie była zakochono, to jasne jest dlo mnie, ze zajęłybyście pierwse miejsce.
„Witajcie- niebiosa zsylaja na nas plagi w postaci wichury,deszczu i gradu!!
Ciekawe,co maja w zanadrzu na swiateczne dni”
Miejmy nadzieje, ze do świąt to one wycerpiom limit brzyćkik zjawisk pogodowyk 😀
Do Misiecka
„Pooglądałem nowe domy w Kościelisku co wyrastają jak grzyby po deszczu”
Cóz, Misiecku, niedługo to chyba bedzie sie godać, ze grzyby po dyscu rosnom jak nowe chałupy pod Tatrami. Ale tak cy siak rozumiem, ze wyciecka była pikno 😀
Do Basiecki
„Już wiem, że ‚heja’, ‚hejka’, itp. Ci się jak na razie ‚nie widzą’
Widzom sie, widzom, Basiecko! Piknie sie widzom! Ino bołek sie, ze kie dorzuce do tego wpisu „heje”, „ahoje” i jesce pare inksyk witackowyk bytów, to przyjdzie w końcu pon Ockham ze swojom brzytwom i zacnie bezlitośnie wycinać 😀
Się chyba oddalę już w wiadome objęcia – resztę książek wrzuciłam na półki byle jak – może kiedyś jakoś sensownie je ułożę, tak samo jak zdjęcia i inne papierzyska, które wylądowały w szufladach. Czegóż to ja nie przechowuję, idiotka kompletna, i to po tylu przeprowadzkach!
Młodzi wyjechali na Kielecczyznę po Mamę E. i Mruczysława oraz różne dobra materialne, w związku z czym R. nocuje u nich, żeby koty nie odczuwały dyskomfortu z powodu samotności – ciekawa jestem, co z ich komfortem w zetknięciu z chrapaniem R.!
Plumbum – jak będziesz miała czas, to sprawdź te jaja może, bo mam zagwozdkę. 😀
Dobrej i pięknych życzę! 😀
https://mail.google.com/mail/?ui=2&ik=d6ab331b89&view=att&th=127b65ad97093eae&attid=0.1&disp=inline&realattid=f_g7gp306f0&zw
Bry.
Oj, Józefie, coś ten podany sznureczek nie chce się otworzyć…
Wszyscy już czymś bardzo zajęci, bo nikt się nie odzywa. No to w takim razie na mnie przypada pośmiecić – miłego dnia 🙂
Owczarku, biorac pod uwage zapotrzebowanie naszego koniopsa, to chyba dla nas tylko po pol worka zostanie. Tak statystycznie. Bo przeciez nie dam mu ani lowieczki, ani salatki warzywnej, ani tym bardziej bigosu z kapkiszem i wlasnemi recami zbieranymi prawdziwkami!
Alsa, nie moge nigdzie znalezc potwierdzenia, ze to we Wielki Czwartek. Ani wskazowki, w jaki to dzien ma byc. Wydawalo mi sie, ze dzisiaj, ale to faktycznie glupio przed wlasciwa Wielkanoca. Jak cos wygrzebie, to dam znac.
Alicjo, szkoda w taki dzien przed komputerem siedziec. U nas cieplo, chociaz popaduje chwilami. Moze u innych Budowiczow tez wiosna?
A sznureczek nie otwiera sie chyba dlatego, ze jest do wlasnej poczty?
Uciekam do dzieci i kochanie nadzorowac, bo szopke buduje. Milego dnia wszystkim zycze.
Nawpisywałam się i nie wpisałam kodu.
Trudno, muszę już pędzić, a wpadłam na chwilę.
W Danii obchodzą Boże narodzenie razem z Wielkanocą? 😯
Pedzę! Hej! 😀
Plumbum, u nas jednak troszkę rześko, okna zaplanowane, ale na razie odchodzą inne prania i sprzatania, na okna niech sie bardziej ociepli.
A powiem Ci, że wcale mi się nie kojarzy Fanoe i Dania w ogóle ze slonecznymi, pięknymi dniami, bo jak myśmy byli, to deszcz siekł poziomo 😉
Nawet jak ustał deszcz, to wiatrzysko duło. Z tym, ze to były popłuczyny huraganu Bill, który przywlekliśmy niejako ze sobą.
Wracam do zajęć… nie żarty 🙄
MT7, Boze Narodzenie???
Alicja, zle trafiliscie i tyle. Musicie przyjechac jeszcze raz, jak ladnie bedzie.
Zajec nie mam, wiec uciekam do kolacji. Tez nie zarty 🙂
Tyn zwyk sukanio joj we cwortek to musi jakisi nas tamok zawlók. Pomne jesce z casów kiek był śpokiem tako rade:
„W piontek rano, bez godanio, bier sie do jaj malowanio.
Maluj syćkie, bez wyjontku i te z gatków i ze wrzontku.”
No, coby malować w piontek we cwortek trza je nojść. Zaś kury kieby duch niesły sie ka kciały. I takie.
A tako my se winsowali:
” Pisanyk jojecek, wiyrzbowyk bazicek,
Kiełbasy świenconyj, duzo krzonu do nij.
Baby polukrzony, kukiełki piecony.
Zmartwykwstanio w dusy i wiesny po usy! Hej!”
To i Wom winsuje, a pomnijcie se co:
„Kolorowe cy dropane jojko jes nolepse s krzanem.”
Aleluja i mokrego Dyngusa!
O! Piątek rano to juz bedzie za niecałe dwie godzinki! To kieby ftosi fcioł, moze juz zaroz brać sie za malowonie 😀
Pozdrowienia od Alsy. Komputr jej legnął 🙁
Jak to legnął? Już się zmęczył? Toż dopiero zaczął, jeszcze na utrzymanie nie zarobił! 🙁
Plumbumku, sama przeca napisałaś, że Ukochany szopkę rychtuje. 😀
Ja już jestem całkiem w niedoczasie, ale co tam!
Dobrej tej tamtej! 🙂
Ano dobrej! A temu komputrowi Alsecki to trza by sie bacniej przyjrzeć. Bo moze on wcale nie legnął, ino to zwycajny symulant, ftóremu pracować sie nie fce? 😀
Już tam się Michał jutro przyjrzy, czy to symulant, czy jaka zaraza 😉
Oj, zabieram się do zajęć, to znaczy zdjęć, psiakostka…. idzie mi to jak nie wyrażę się, co 🙄
Ale się sprężę, i będę piękna jak dawniej, i będę działać sprawnie!
http://www.youtube.com/watch?v=qHqTTSjWBvg