Idzie dysc, idzie dysc, idom kurze udka
To był wtorek, 22 cyrwca, godzina 11:11, kie Basiecka przybyła do Owcarkówki z wieściom od Wirtualnej Polski, ze niedaleko Budapestu spodł barzo dziwny dysc – zamiast kropel wody leciały z nieba… zaby! Najprowdziwse zaby krucafuks! Jakisi cas potem, o godzinie 20:07, Anecka napisała: Ciekawe, że zawsze z nieba spadają albo chrabąszcze, albo żaby, czy inne paskudztwa, a nigdy np. takie smakowite kraby, czy choćby kurze udka prosto z grilla.
Kraby abo kurze udka? Cóz. Jeśli idzie o to drugie, to w hurtowni Felka znad młaki, powinno sie noleźć tyk udek telo, ze chyba wystarcyłoby na niejeden całkiem pikny dysc. No i pomyślołek, ze moze worce cosi takiego wyryktować? Kolejne komentorze w Owcarkówce piknie mnie do tego zachęcały. 23 cyrwca o godzinie 22:36 taki dysc zamarzył sie EMTeSiódemecce, o 23:03 – Alecce, a następnego dnia, o 7:03 – Małgosiecce.
No to zesłek do wsi i o tym syćkim pedziołek kotu. Kot, podobnie jako jo, nie mioł wątpliwości – worce spróbować! Ino jak to zrobić? Wpadli my na pewien pomysł. Kiesik w okolicak Polany Przysłop nolozłek jo storom haubice, jesce z casów wojny. Pewnie pozostała ona tutok po partyzancko-miemieckiej bitwie nad Ochotnicom, co to rozegrała sie w tyk okolicak w październiku 1944 rocku. O bitwie tej mozecie se pocytać tutok na przykład. No i wymyślili my wroz z kotem, ze z hurtowni Felka mozno by piknie powykradać syćkie kurze udka, jakie tamok nojdziemy. I jesce grilla – bo nie zabocyli my, ze Anecka wyraźnie napisała, ze te udka majom być z grilla. Co potem? Potem zamierzali my napchać tyk udek do lufy nasej haubicy. I na koniec – piknie wystrzelić. Skąd mogli my wziąć proch? Tyz z Felkowej hurtowni! Mozno go było wydłubać z petard, ftóryk Felek mioł w swoik zapasak straśnie duzo, bo pedzioł, ze teroz te petardy som duzo tańse niz bedom pod koniec roku. A kie bedzie juz blisko Sylwestra, to wte podrozejom i bedzie mozno piknie na nik zarobić – tak Felek myśloł i barzo sie ciesył, jaki to on jest sprytny. Cóz, za sprawom kota i mnie on na tyk petardak nic nie zarobi. Ale cy to naso wina, ze zabocył o hyrnym przysłowiu: „Chytry dwa rozy płaci”?
Kie juz mieli my te kurcaki i ten proch, zaciągli my to syćko pod Przysłop i wrzucili do nojdującego sie w lesie wielkiego doła. A ten dół to była pozostałość po partyzanckiej ziemiance z casów wojny. Ciekawe, cy ryktujący te ziemianke partyzanci byli świadomi, ze z ik roboty jesce wiele roków po wojnie moze być pikny pozytek? Udka i proch starannie poprzykrywali my smrekowymi gałęziami, ściętymi i porzuconymi przez jakik drwali.
Nie wiedzieli my ino jednego: kielo tego prochu trza i pod jakim kątem nalezy ustawiać lufe haubicy, coby nase udka piknie trafiały w wybrony przez nos cel? Był na scynście ftosi, fto mógł to wiedzieć. Zorro! Ten kanadyjski jamnik, o ftórym juz nie roz Alecka wom zbocowała! No to wysłali my do Zorro meila z zapytaniem, cy nie przyleciołby ku nom pod Turbacz? Zorro na scynście barzo chętnie sie zgodził. Musioł ino noleźc jakiegosi jamnika, ftóry tamok w Kanadzie zostołby jego dublerem, coby właściciele nie martwili sie, ze ik własny pies na pewien cas zniknął. No i nolozł sie taki dubler. Tak świetny, ze właściciele w ogóle nie zauwazyli, ze pies im sie zmienił! Cóz, nie bez powodu godajom, ze jamniki to świetni aktorzy.
Drogom powietrznom, znanymi sobie sposobami, Zorro dostoł sie do samiućkik Balic. Potem piknie dojechoł pociągiem do Nowego Targu. A z Nowego Targu to juz na własnyk nogak na mojom hole przyseł. No i wkrótce posli my do wsi, zabrali ze sobom kota i udali sie ku odkrytej przeze mnie haubicy.
– Gdzie mamy wystrzeliwać te udka? – spytoł Zorro.
– Cy jo wiem? – zastanowiłek sie. – Moze najpierw upewnijmy sie, cy rzecywiście domy rade trafiać tamok, ka fcemy? Spróbujmy trafić choćby w mojom hole, ka mój baca owiecki pasie.
– Nie ma sprawy – pedzioł Zorro.
I zaroz piknie w swej jamnicej głowie oblicył, kielo trza prochu i jak haubice ustawić, coby w nasom hole trafiła. Zaroz przypiekli my pare udek na grillu. A potem wroz z prochem powpychali my je do lufy haubicy. Z lufy wystawoł pikny lont, ftóry zrobili my z wykradzionego Felkowi śnurka, nasąconego wykradzionom Felkowi naftom. Potem wzięli my pudełko długik zapałek – zgadnijcie komu wykradzione? Kot złapoł pudełko w zęby, a jo złapołek zapałke. Po paru próbak – zapałka piknie sie nom zapaliła.
– Ognia! – zawołoł Zorro.
Przyłozyłek zapałke do lonta. Ognisty płomycek seł pomaluśku ku wylotowi lufy. Wreście do niej weseł. I nagle… BUM!!! Nase udka frunęły do wierchu, a potem łagodnym łukiem zacęły opadać ku holi.
– Trafili my? – spytoł kot.
– Na pewno – pedzioł z przekonaniem Zorro.
Mioł racje! Jak potem dowiedzieli my sie od owiecek, udka piknie pospadały na nasom hole. Juhasi jaz oniemieli!
– Baco! Widzieliście juz kiesik cosi takiego? – spytali mojego bacy.
– Widzieć, nie widziołek – pedzioł baca, ftóry w odróznieniu od juhasów na zaskoconego nie wyglądoł. – Ale przecie był u nos niedowno pon kontroler i pedzioł, ze wystąpi o nadonie nom wyróznienia za wzorowe prowadzenie bacówki. No i widocnie to jest właśnie to wyróznienie.
– Wyróznienie w postaci kurzyk udek? – dziwili sie juhasi. – My myśleli, ze to bedzie jakisi medal. Abo nagroda pienięzno.
– A bo wy nicego nie rozumiecie. – Baca machnął rękom. – Teroz wsędy jest moda na ekologie. Dlotego medalu dać nom nie mogom, bo medal nie jest biodegradowalny. Dutków tyz nie mogom, bo za dutki wse mozno cosi nieekologicnego kupić. A takie kurze udka to po prostu zjemy i zodnej skody dlo środowiska nie bedzie.
Juhasi uznali, ze baca mo racje. I nic więcej juz nie godali, ino wzięli sie za jedzenie tyk udek. Piknie starcyło dlo syćkik! I jesce paru przechodzącyk przez hole turystów mozno było pocęstować!
Po udanym eksperymencie postanowili my dokonać kolejnej próby i wystrzelić w strone nasej wsi. Znowu napchali my prochu i grillowonyk udek do lufy haubicy i wystrzelili. Pare rozy powtórzyli my te cynność, bo przecie mieskańców mojej wsi jest duzo więcej niz bacy i juhasów na holi. I znów piknie udało sie trafić! A ze był to ostatni cwortek przed drugom turom wyborów, to ludzie we wsi pomyśleli, ze to w ramak kampani prezydenckiej ftórysi z kandydatów rozdoje ludziom taki drobiowy pocęstunek. Ino ftóry? – zastanawiano sie. Jedni godali, ze to pon Komorowski, bo on jest przecie polowacem, więc pewnie obdarowuje wyborców tym, co sam upolowoł. Inksi byli zdania, ze to nie moze być od pona Komorowskiego, bo on poluje na grubsom zwierzyne. Wiadomo natomiast, ze na wselkie ptactwo barzo lubiom polować koty, więc som to pewnie udka z kurcaków upolowonyk przez Alika, a następnie zgrillowonyk przez stab wyborcy jego właściciela. No i kie przyseł dzień wyborów, to niejeden mieskaniec mojej wsi zagłosowoł na tego kandydata, ftórego uznoł za sprawce tego niezwykłego przedwyborcego dyscu. Za to my z kotem i z Zorro wiedzieli juz jedno – piknie umiemy trafiać tymi udkami tamok, ka fcemy trafić!
W łoński piątek siedli my se przy gałęziak, pod ftórymi ukryte były nase udka i proch. Zacęli my ukwalować.
– Powiedzcie teraz – zacął Zorro – dokąd mamy powysyłać te nasze udka?
– No więc – zacąłek wylicać – bedzie trza wysłać do Anecki w Holandii, do EMTeSiódemecki we Warsiawie, do Alecki w Kanadzie, do Małgosiecki w Przasnyszu… I nie wiadomo, cy nie nojdom sie kolejni chętni.
– A więc tym razem te udka będą musiały pokonać znacznie dłuższą drogę – zauwazył Zorro. – To taka armatka już nie wystarczy.
– To niedobrze – pedziołek. – W Felkowej hurtowni mozemy rózne pikne rzecy noleźć. Ale wielkiej armaty – chyba tamok nimo.
– Poradzimy sobie – pedzioł Zorro. – Możemy wykopać w ziemi odpowiednich rozmiarów silos – i z niego wystrzeliwać…
Zorro nie dokońcył. Uniesł nagle do wierchu swój nos. Nie zdziwiło mnie to, bo jo tyz cosi pocułek. Zapach cłowieka! Zaroz my go uwidzieli. Wyseł zza smreków i seł w nasom strone. Jakisi grzybiorz to był. Seł z wiklinowym kosykiem w jednej ręce i papierosem w drugiej.
– O rany! – przeraził sie Zorro. – Przegońmy go stąd natychmiast!
– A po co? – spytołek. – Syćko momy dobrze ukryte pod smrekowymi gałęziami. Ten cłek pokrynci sie tutok, pokrynci i se pódzie.
– Ale on pali papierosa! – zauwazył Zorro. – A pod tymi gałęziami jest cała kupa prochu!
Krucafuks! O tym nie pomyślołek! Dobrze ze Zorro pomyśloł!
– Hauhauhauuu!!! – jo i nas kompan z Kanady zacęli wściekle ujadać.
Grzybiorz zblodł i rzucił sie do uciecki! Na wselki wypadek kapecke my go jesce pogonili, coby mieć pewność, ze juz do nasej kryjówki nie wróci. Ale w końcu doli my bidokowi spokój.
– No! – pedziołek. – Niebezpieceństwo zazegnone!
– Akurat! – zawołoł kot, ftóry w tej kwilecce dobiegł do nos.
– Co akurat? – spytołek.
– Pytocie, krzesny, co akurat? – odrzekł kot. – Kie ten grzybiorz zacął przed womi uciekać, to porzucił swego papierosa! Papieros upodł na wysknięte smrekowe gałęzie, a one od rozu zacęły sie palić! Sam nie dom rady ik ugasić! Musicie mi wartko pomóc!
– No to prędko! – zawołoł Zorro i zaroz pohyboł ku nasemu dołowi z kurcakami i – co gorso – z prochem.
Kot i jo pohybali za nim. Okazało sie jednak, ze przybywomy za późno. Gałęzie juz tak sie paliły, ze do ik ugasenia potrzeba było całej jednostki strazy pozarnej, a nie kota i dwók psów.
– W tył zwrot! – krzyknął Zorro. – Zaraz to wszystko wyleci w powietrze!
No to my uciekaca! Po kwilecce nazod dogonili my nasego grzybiorza.
– Padnij! – zawołoł Zorro i sam zaroz podł na ziem, tak ze nad rosnącom w tym miejscu trowom ino cubek jego ogona było widać.
Kot tyz podł. A jo – jako ze byłek najwięksy – dopodłek tego bidnego grzybiorza i do ziemi go przycisłek. W samom pore! Ułamek sekundy później – jak nie hukło!!! Podniesłek łeb. Uwidziołek wielkie kłęby dymu, a nad nimi… nase kurze udka pędzące w strone nieba z prędkościom rakiety kosmicnej.
Puściłek grzybiorza. A on zawołoł ino:
– Krucafuks! Juz nigdy więcej nie bede zbieroł grzybów pod Przysłopem! Lepiej pod Runkiem ik posukom!
I pohyboł w dół, ku Ochotnicy.
A z kurcakami co sie stało? Cóz, poleciały w kosmos, w podróz międzyplanetarnom, ku nieznonym galaktykom… Być moze cytaliście te wiadomość, ze właśnie w ten łoński piątek bezzałogowo rakieta „Progress” z nieznonyk przycyn nie dała rady połącyć sie ze stacjom kosmicnom ISS? Tymcasem te przycyny, ostomili, som jak najbardziej znone: obsługujący te stacje ruscy i hamerykańscy kosmonauci piknie naprowadzali te rakiete ku sobie, kie nagle… uwidzieli majestatycnie podązającom ku gwiazdom ławice kurzyk udek. Na mój dusiu! Ci kosmonauci to som prowdziwie siumne chłopy! Niejedno juz w swym zywobyciu widzieli! Ale podrózującyk w kosmosie udek – jesce nigdy! Pozirając w zdumieniu na to niezwykłe zjawisko, zabocyli o obsłudze urządzeń. I właśnie z tego powodu połącenie sie nie udało. Z tego i zodnego inksego.
Cóz, te nase udka, w temperaturze bliskiej zeru bezwzględnemu, racej nie powinny sie zepsuć. Moze kiesik nojdom je kosmici i se ik skostujom? Mom nadzieje, ze tak właśnie bedzie. Bo kapecke skoda by było, kieby sie zmarnowały. Hau!
P.S. A dzisiok, ostomili, imieniny Babecki som. No to zdrowie Babecki! 😀
Komentarze
Kiedyś z przestrzeni kosmicznej przylatywało UFO, a teraz, dzięki Owczarkowi, może pojawić się UDO.
A z kurcakami co sie stało? Cóz, poleciały w kosmos, w podróz międzyplanetarnom, ku nieznonym galaktykom?
Owczarku a gdyby się okazało, że jednak zawisły nieco niżej i krążą tam kondensując 😉
Warunkiem koniecznym kondensacji pary wodnej jest obecność jąder kondensacji. W powietrzu czystym, nie dochodzi do skraplania pary wodnej. Jądrami kondensacji są silnie pochłaniające wodę aerozole pochodzenia morskiego (kryształki soli), antropogenicznego (pyły, dymy), zarodniki roślin i inne.
I inne – czyli mogą to być kurze udka, prawda? Jest jeszcze nadzieja. Nie dziś, nie jutro, kiedyś, gdzieś z jakąś ulewą, poczekamy.
Babo, wszystkiego najlepszego z okazji Imienin 🙂
…i powrotu do Budy 😉
„Idzie dysc, idzie dysc – fruną kurze udka!” – tak to widzę, Owcarku! 😀
(Deszcz będzie gwiezdny – naturalnie 😉 ).
Albo „lecą” – nienacechowane będzie. 😉
Czytalam Owcarkowa opowiesc z wypiekami!Nareszcie nie bede musiala niczego na obiad przygotowywac.Nawet pobieglam pozierac,czy aby juz nadciaga udkowy deszcz do Krainy Wiatrakow???
Niestety okazalo sie,ze udka leca,ino nie w ta strona 😉
No coz, przyjdzie sie smakiem obejsc,albo uzbroic w cierpliwosc.Moze ktoregos dnia extra przyprawione, spadna na nasza planete 😀
Swoja droga co Owcarek i spolka zrobilby bez Felka i jego magazynu.Czegoz tam nie ma??? Proch,dlugie zapalki………….Zaczne go chyba Felusiem nazywac,za te jego przezornosc! 😀
BABIE-wszystkiego najlepszego i duzo,duzo sloneczka w dniu Jej imienin 🙂 😀 😀
Hej.
Nie zapominajac o
No wlasnie „nie zapominajac o” ????? O czym??
Sama juz nie wiem 😮
Ej starosc 🙁
Owcarku, ależ pięknie wywróżyłeś („Vancouver 2010 – bedzie dobrze!”)
http://www.pinezka.pl/content/view/1996/223/
Przeczytałam przy okazji odwiedzin „Wizyty wnuka”, zalinkowanej u Basi. 🙂
Ktoś nie zna jeszcze „Wizyty wnuka”? – proszę bardzo! 😀
http://owcarek.blox.pl/2006/04/WIZYTA-WNUKA.html
(Inna strona jedzenia. 😆 )
A już wyobrażalam sobie, jak ucieszy się Ana, Malgosia i MT7, gdy spadną im z nieba pieczone udka! 😀
Kurde, trzeba będzie zmienić przysłowie, w którym było coś o pieczonych gołąbkach, które same nie lecą do gąbki.
Pieczone gołąbki nie lecą same do gąbki, za to grillowane udka a i owszem:)
Swoją drogą, dawnom żadnego fajnego obiadu nie wyrychtował:), może trza się będzie wziąć i cuś zrobić niedługo.
Pozdrówka dla owczarka i dla wszystkich budowiczów wieczorną porą.
Hortensjo, też miałam taką nadzieję. 😀 Teraz tylko trzeba czekać, może spadną niczym deszcz meteorytów.
Albo prosto na stół jak tu 😉
http://www.wusa9.com/news/local/story.aspx?storyid=96183&catid=158
Z boku u góry jest filmik. 🙂
Tak więc…. szykujmy talerze! Jeszcze nie wszystkie udka stracone. 😀
😆 😆 😆
Ależ mi ciśnienie podskoczyło podczas czytania kolejnej zbójnickiej opowieści! 🙂
W tej kondensacji jest pewna nadzieja. 🙂
A tego zbieracza grzybów, który z papierosem w zębach łazi po lesie, trzeba było, Owczarku, tak pogonić, żeby zupełnie zrezygnował!
Oj, trąba ze mnie sklerotyczna!
Babo – wszystkiego najlepszego i powrotu do Budy! 😀
Oooo, to dzisiaj Babeczki imieniny?
Mam nadzieję, że już się urządziła po powrocie na ojczyzny łono.
Mogłaby odezwać się od czasu do czasu, niczym np. Grześ. 😀
No dobrze, Babeczko kochana, niech Ci się dobrze wiedzie w każdej chwili, słonko świeci, ptaszki miło śpiewają, zefirek łagodzi upały, wszystko wydaje obfite plony i we właściwym czasie, ludziska wielbią i noszą na ręcach, a wszystko to dawało Ci chęć i radość do życia.
100 lat i Twoje zdrówko! 🙂
Do TesTeqecka
„Kiedyś z przestrzeni kosmicznej przylatywało UFO, a teraz, dzięki Owczarkowi, może pojawić się UDO.”
I przynajmniej jest to juz ZIDENTYFKOWONY obiekt latający 😀
Do Emilecki
„Jest jeszcze nadzieja. Nie dziś, nie jutro, kiedyś, gdzieś z jakąś ulewą, poczekamy.”
I tak moze być, Emilecko, i moze tyz być tak, ze po odbyciu podrózy międzygwiezdnej kiesik one na nasom Ziemie wrócom i na niom spadnom, a zanim spadnom, to sie sakramencko rozgrzejom wskutek tarcia o atmosfere, cyli… sie zgrillujom! 😀
Do Anonimowej Celebrytecki
„Deszcz będzie gwiezdny – naturalnie”
Niek bedzie! Telo juz taki pon Lucas naryktowoł sie filmów o gwiezdnyk wojnak, niek wyryktuje choć jeden o gwiezdnym dyscu drobiowym.
A o tym felietonie po olimpiadzie w Turynie to jo juz zdązyłek nawet zabocyć. A tutok prose! Prawie wte wysło mi proroctwo! Prawie… 😀
Do Anecki
„Swoja droga co Owcarek i spolka zrobilby bez Felka i jego magazynu.”
Bajuści, Anecko! My musimy na tego Felka chuchać i dmuchać! Bo jak nie bedzie Felka – to nie bedzie jego magazynu. A jak nie bedzie jego magazynu – to bedzie wielki cios w działalność naukowom kota i mojom 😀
Do Hortensjecki
„A już wyobrażalam sobie, jak ucieszy się Ana, Malgosia i MT7, gdy spadną im z nieba pieczone udka!”
No i by sie piknie uciesyły, Hortensjecko, kieby nie to, ze ten cały pon Murphy musioł sie wpakowac z tym swoim sakramenckim prawem 😀
Do Grzesicka
„Swoją drogą, dawnom żadnego fajnego obiadu nie wyrychtował”
Nigdy nie mów, Grzesicku, takik rzecy przy mojej gaździnie. Jeśli nie fces, coby zaroz wzięła Cie na wielkie dokarmianie 😀
Do Małgosiecki
„Tak więc… szykujmy talerze! Jeszcze nie wszystkie udka stracone.”
Jo se nawet myśle, Małgosiecko, ze w rozie cego mozno zwrócić sie do Zorro, coby dokładne oblicył, ka trza postawic talerz, coby takie udko od rozu nań spadło 😀
Do Alsecki
„A tego zbieracza grzybów, który z papierosem w zębach łazi po lesie, trzeba było, Owczarku, tak pogonić, żeby zupełnie zrezygnował!”
W rozie cego, Alsecko, wiadomo, ka go sukać – pod Runkiem. No chyba ze jakiesi duchy go stamtąd przegoniom, bo wedle storyk góralskik opowieści duchów pod Runkiem nie brakuje 😀
Do EMTeSiodemecki
„Mogłaby odezwać się od czasu do czasu, niczym np. Grześ.”
Pókimy tutok jesteśmy, EMTeSiodemecko, póty jest sansa, ze sie odezwie. No w kozdym rozie póki 8 lipca trwoł, jo piknie Babeckowe zdrowie piłek 😀
Owczarku, też tak myślę. Zorro wykazał się wystarczająco dużą znajomością tematu by mieć do niego zaufanie w tej kwestii. 😀
Niedługo chyba zacznę wstawać tak wcześnie, jak Małgosia. Za oknem roboty ziemne od godz. 7 – obłęd!
Zapowiada się upalny dzień, co przypomniało mi słowa prezenterki pogody z TVN: ‚zobaczymy ogromną ilość słońca’.
No, to jeszcze tradycyjnie zaśmiecę – miłego dnia! 🙂
😆
Bry!
U mnie też upały i gotujemy się, razem z gośćmi – gościmi Kapitana z małżonką, tych z Rejsu Atlantyckiego. Wczoraj w porcie jachtowym całkiem przypadkiem natknęlismy się na Rodaka, który zaprosił nas na swoją łajbę, a jutro wypływamy z nim w rejs na jezioro – o ile burza nam nie przeszkodzi, coś tam zapowiadają w tej materii i być może „zobaczymy ogromną ilość deszczu”.
Z tym Zorrem zabiłeś mi ćwieka, Owczarku. Jeśli ten, co mnie udeptywał ubiegłej niedzieli nie był Zorro, to faktycznie sakramencki aktor!
Pyra z blogu po sąsiedzku twierdzi, że Zorro to wypisz-wymaluj jej Radyjko.
Może one są „od sztancy”, te jamniki ?
*gościmy Kapitana – miało być…
Uwaga! Achtung! Attentione!
Prośbę mam do budowiczów a szczególnie do budowiczki Plumbum (chya że ktoś inny po duńsku szprecha)
Zna ktoś jakieś zyczenia slubne po duńsku?
KIlka słów, najwyżej 2,3 zdania, coś w stylu miłości, szczęścia itd, bo chciałbym napisać i powiedzieć to składnie, bo jutro jestem na ślubie Duńczyka i Polki i trza zabłysnąć:)
Przez te upaly „oblazla” mnie taka niemoc,ze nic mi sie nie chce 🙁 Nawet nie pojechalam rowerem,za to mily a i owszem 😮 Ja czuje sie niczym polarny niedzwiedz na wycieczce w Afryce!!!
Salute amici.
A i jak się da, to poproszę o transkrypcję też, znaczy jak to trza wymawiać:)
Grzesiu,
bym Ci podpowiedziała to i owo – weszłam na Twoją strone, zeby napisać wiadomość prywatną, walnęło mi seamonkey. Jest cos takiego na Twojej stronie, co „kraszuje” i koniec.
Napisz do mnie (alicja.adwent@gmail.com), to Ci dam wskazówki na Hamleta
Alicjo, to jak cuś znasz fajnego i krótkiego, to napisz na gregorGR@interia.pl
A co to jest seamonkey i craszowanie, to ja nie ponimaju całkiem:)
Więc troche ten komentarz enigmatyczny dla mnie:), i nie wiem jak zmienić, by nie kraszowało, cokolwiek to jest,ale wnioskuję, że cuś złego:)
Co to ma niby byc ? Po góralsku czy po slasku ? Zenada. Bo przypominam: jest jednak „mala” roznica (choc nie dla warszawskich uczu). Obojetnoe co – i tak zenada, bo Autor kpi z gwary. A to jest chore.
Grzesiu, Mamusia doniosla, ze Ci pomoc potrzebna, wiec jestem. ALe moze napisalbys po polsku, co chcesz powiedziec, a ja Ci to przetlumacze?? Byloby mi wiele latwiej. U nas na slubach i wszelkich innych uroczystosciach wielkie przemowy sie wyglasza, ale chyba nie o to Ci chodzi, zwlaszcza jesli masz zamiar to wypowiedziec. 🙂 Tak chociaz z grubsza napisz.
Czekam
Pozdrowienia dla wszystkich
Pa
Hm, ja sam nie wiem, co chcę powiedzieć:), nie, nie, jakaś przemowa długa, tylko jakiś standardzik, coś w stylu „Wszystkiego najlepszego, dużo miłopści i szczęścia nma nowej drodze życia”:)
pzdr
\
W ogóle to prywatę tu uprawiam, co na to Owczarek?:)
Grzesiu, wpisalam sie na Twoim blogu pod kwietniowym wpisem (Ja / nie ja). Mam nadzieje, ze znajdziesz. Powodzenia z wymowa!
Pa wszystkim
Erwin,
Tu jest przede wszystkim miła, przyjazna atmosfera i dobra zabawa. 💡 A tak nawiasem mówiąc- co to takiego ” uczu”? I jako purysta językowy powinieneś wiedzieć, że sam piszesz niby po polsku, ale bez polskich liter. 😉
Grzesiu, trzymam kciuki. 🙂
Erwinie,
to jest po Owczarkowemu po prostu:)
No i dołączę się do Małgosi, po polsku trza pisać, po polsku, wiec z kreseczkami, ogonkami i innymi takimi:)
Plumbum, dzieki:)
właśnie przepisuję na karteczkę, ale wymowy pewnie się mi nauczyć nie uda do jutra 🙂
Pozdrówka serdeczne i spadam.
Grzesiu – czekamy na relację, jak Ci poszło! Powodzenia i dobrej zabawy! 🙂
Moi niespodziewani goście już śpią, ale jutro zaplanowali wyjazd o nieprzytomnej porze, więc i ja się udam w wiadome objęcia, żeby móc ich pożegnać w miarę przytomnie.
Erwinie – Autor nie kpi z gwary, tłumaczył to kiedyś. Dla bywalców Budy to jasne i oczywiste. Dawniej uczyli w szkołach o stylizacji językowej.
Dobranoc wszystkim. 🙂
Grzesiu,
seamonkey to jest wyszukiwarka (jak IE, Mozilla itd.). Kraszuje – no właśnie, spolszczone od „to crash”, po prostu pada mi wyszukiwarka, jak wchodzę na Twoja stronę. Może nie mam jakiegoś flash czy czego tam trzeba, nie sprawdzałam.
U nas ukrop oraz leje, a jutro wypływamy w rejs. Chcemy pogody!!! I stopy wody pod kilem.
Dobranoc wszystkim! Ja jeszcze z gośćmi posiedzę parę godzin przy jakimś Smadnym „Lechu” 😉
Alicjo, tutaj też gorąco. Szkoda tylko, że nie leje. Oj, dawno już nawet kropla… 🙁
Udanego rejsu! 🙂
Alicjo,
Milego wypoczynku na lajbie, oczywiście pogody też! 😀
U nas nieprzytomny upal!!!!!!!!!!!! Jak to znieść? 🙁
Oj, „zobaczymy ogromną ilość słońca”, to pewne!
Zaraz zrobię zaciemnienie, tzn. zamknę okna i opuszczę zewnętrzne żaluzje. Na szczęście, nie muszę nigdzie wychodzić.
Tym z Kingston udanego rejsu, a pozostającym na lądzie miłego dnia życzę! 🙂
Also,
zaciemnilam już o godzinie 5- tej rano, pootwieralam okna na przestrzal, na razie można wytrzymać, bo wieje chlodny wiaterek. Obawiam się dopiero poludnia. 🙂
Taaa…. „Ogromna ilość słońca” już do mnie dotarła. Zobaczyłam i poczułam. 🙁
Bry!
Ogromna ilość słońca według radaru ma być dzisiaj – szkoda, że nie było słońca wczoraj, bo pływaliśmy Statkiem do Młocin po Rzece Św. Wawrzyńca i takie okoliczności przyrody, że hej – a zdjęcia mało pejzażowe wyszły i zachmurzone 🙁
Się mówi – trudno, moze dzisiaj lepiej się zdarzy, zerkam za okno i nie widzę oszałamiającego świtu :roll”
Dziękuję za życzenia udanego rejsu – sprawozdam.
Pojęcia nie mam, jak znosic upały – mamy akurat bardzo porównywalne temperatury, z tym, ze ja mam wilgotność powietrza powyżej 80% od jakiegoś czasu – jest to bardzo męczące, człowiek porusza się jak mucha w smole, a temperatura odczuwalna to minimum 10C wyżej, niż ta, która zapodaje termometr.
Jakoś damy radę, nie takie my ze szwagrem… 😉
http://picasaweb.google.ca/alicja.adwent/KapitanskieTangoLipiec2010#
Cóz… zimno to chyba faktycnie nie jest. Dobrze ze chociaz Mnich jest cały cas zimny 😀
Cy Grzesicek złozył juz te zycenia po duńsku? W kozdym rozie jo tyz trzymmom kciuki, coby mu piknie posło 😀
A jo w tej kwilecce – tak sie złozyło – w Smocej Jamie wroz z Zorro jestem i pise te słowa z komputra Waweloka. Mocie ostomili pikne pozdrowienia od Waweloka, od Zorro, no i ode mnie ocywiście 😀
Dziękujemy Owczarku, wzajemnie ! 😀
Alicjo-nie potrzebuja przypadkiem w tej pojemnej strozowce jakiejs czarownicy??? Chetnie postrasze turystow nawet za pol wynagrodzenia 😉
U nas za to goraco i sucho!! Ogrod mocno zmaltretowany,nawet podlewanie niewiele pomaga 🙁
Biegne po kolejny kufelek zimnego…………………holenderskiego Smadnego.
Milego dnia zycze,pa.
PS.A gdziez to ukrywa sie nasz Wawelok???Jednakowoz pozdrawiam 😀
Wawelok? Cały cas w swojej Smocej Jamie. Gorzej, ze nie wiadomo, co z Profesoreckiem. Wawelok tyz nie wie 🙁
A my z Zorro juz chybomy na Balice. O 17:05 odlatuje nas samolot do Londynu. Trzymojcie sie, ostomili! 😀
…na dowolnie wybranym boku… (wczoraj).
http://alicja.homelinux.com/news/img_3293.jpg
A za to, co Zorro wyprawia, nie odpowiadam, bo juz sie nie mogę połapać, Karolina też. Słusznie ktoś powiedział, że jamnik to nie pies – to charakter!
Ana,
nie było ogłoszeń względem stróżówki. Też bym chętnie… a wyobraź sobie, jaka atrakcja by była jakbyśmy tak we dwie straszyły 😉