Owcarkowo porada prawno

Kie bedziecie, ostomili, kasi w okolicak Wawelu, to koniecnie zaglądojcie do Waweloka, bo warto. Od casu hyrnego spotkania z Profesoreckiem on se do tej swojej Smocej Jamy telo róznyk ksiązek naznosił, ze wyryktowoł mu sie juz prowdziwie pikny księgozbiór. I wiecie, co jo w tym jego księgozbiorze nolozłek? Ano na przykład takom wielkom piknom księge, wprowdzie duzo młodsom od samego Waweloka, ale za to duzo starsom od kozdego z nos, bywalców Owcarkówki. Jest to, ostomili, księga z 1754 rocku, a jej tytuł brzmi: Inwentarz nowy praw, statutów, konstytucyi koronnych, y W. X. LITEW. Cyli to jest cosi takiego, co te prawie trzysta roków temu pewnie kozdy prawnik musioł znać na pamięć. Jo, kie chyciłek to tomisko, zaroz zacąłek sprawdzać, cy nimo tamok cegosi o zywinie. No i okazało sie, ze jest! Nawet o psie! Posłuchojcie, ostomili, piknej staropolscyzny:

Pies cudzy kogo ukąśi, przyśięgą odwieść się ma, iako nie poszczwał.*

O! Dobrze wiedzieć! Bo jo, jako wiecie, rzadko kogosi gryze, ba kie gryze, to wse sie kapecke turbuje, cy mój baca nie bedzie mioł z tego powodu jakik nieprzyjemności? A teroz juz wiem, ze nie bedzie! Wystarcy, coby przysiągł, iako nie poszczwał i po sprawie! Natomiast kie baca bedzie mi kazoł kogosi ugryźć – to sie jesce nigdy nie zdarzyło, ale kieby kazoł – to wte nie wolno mi go słuchać. Bo jak potem przysięgnie, ze nimo z tym ugryzieniem nic wspólnego? Swój honor mo, więc nie przysięgnie. I zaroz kare na niego nałozom. Dlotego właśnie jak by co – muse zrobić tak, coby nie nałozyli.

Inkso zywina, o ftórej ten nas Inwentarz zbocowuje, to ryby. A o tyk rybak napisali tamok cosi takiego, tyz piknie po staropolsku:

Ryby wolno łowić w starey rzece, álbo rzeczysku ludziom z obu stron brzegu mieszkającym, gdzie się rzeka bez powodu ludzkiego inaczey obroci. Ale ieźli zá dowcipem ludzkim obrocona będzie ? tedy iedna z dziedzin, przy ktorey owo stare rzecysko zostało, má mieć własności w obu brzegach oney starey, álbo potoczku.**

Ha! Ieźli zá ludzkim dowcipem obrocona będzie… Jo wiem, ze w tamyk casak słowo dowcip znacyło cosi kapecke inksego, niz teroz. Ale właściwie kie ftosi takom rzeke obyrto, to mozno pedzieć, ze zrobił tej rzece dowcip. A zatem – chyba wreście wiem, cemu to słowo zacęło w końcu znacyć to samo, co po góralsku śpas.

No i powiem wom jesce, co w downej Rzecypospolitej ukwalowali prawnicy o koniu:

O konia kradzionego winni sąsiedzi, ieźliby gonić złodzieja nie chcieli, á w tym by złodziej uciekł.***

I to jest wozno wiadomość dlo kozdego, fto na te wakacje zaplanowoł se wcasy agroturystycne na polskiej wsi. Bo cy ftosi słysoł, coby to prawo, podobnie jako te dwa poprzednie, zostało kiedykolwiek zniesione? Jo nie słysołek. A skoro nie zostało zniesione, to znacy, ze obowiązuje nadal. Niewozne, ze licy se ono juz ponad dwa i pół wieku. Dalej obowiązuje i telo! No i jo ocywiście nikomu tego nie zyce, ba moze sie przecie zdarzyć, ze akurat kie bedziecie na tyk agroturystycnyk wcasak, to w sąsiednim gospodarstwie ukradnom konia. I teroz juz wiecie – jeśli nie bedziecie fcieli gonić złodzieja, odpowiecie przed sądem tak, jakbyście sami te zywine ukradli! Choćbyście nawet nie wiedzieli, kany złodziej uciekł – to nie moze być zodno okolicność łagodząco. Inwentarz cosi by o tym zbocył, kieby była. Cóz zatem w takiej sytuacji robić? Na scynście, kie dokładnie to starodowne prawo przecytomy, zaroz piknie uwidzimy, ze ono wcale nie nakazuje złodzieja gonić. Ono nakazuje ino fcieć go gonić. A zatem, ostomili, kie z jakiegokolwiek powodu nie mozecie pohybać za złodziejem, to koniecnie zacnijcie wołać: Na mój dusiu! Konia ukradli! A to beskurcyja ten złodziej! Barzo fce go gonić! Marze o tym, coby zacąć te werede gonić! Ino – krucafuks – akurat sakramencki skurc mięśnia mnie chycił i dlotego nie przebiegne nawet pół metra. Ba kieby nie ten skurc, to byk gonił piknie! Heeej!

I kie tak zrobicie, to wte mozecie być spokojni, ze zoden sąd do wos sie nie przycepi i nie zepsuje wom wakacji zodnom grzywnom ani inksym hereśtem. Hau!

P.S. Moi ostomili. Jo ten wpis ze Smocej Jamy wysyłom, ka wroz z Zorro u Waweloka gościmy. A wkrótce hybomy na Balice. Po co? Cóz. Zorro wraco sie do Kanady, a jo – lece do Londynu. Jak wiecie sam Monty – pies królowej Elzbiety II mnie tamok zaprosił. A królewskiemu zaproseniu odmawiać nie wypado. Ba zostawiłek w Owcarkówce pikny zapas Smadnego i jałowcowej, coby kozdy mioł cym sie pocęstować, dopóki jo z tego Londynu nie wróce.

* Inwentarz nowy praw, statutów, konstytucyi koronnych, y W. X. LITEW, Warszawa 1754, s. 411.
** Ibidem, s. 560. Od rozu godom, ze jo nie wiem, cy po słowak: obrocona bedzie rzecywiście powinien być znak zapytania. W dodatku po spacji. Ale jo przepisołek, jako było w tej ksiązce i telo.
*** Ibidem, s. 249.