Wyścig scurów
Felek znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi, wybudowoł pod Nowym Targiem nowom hurtownie. No bo biznes piknie sie Felkowi rozkrynco i na potrzeby tego rozkryncającego sie biznseu dotykcasowo hurtownia zrobiła sie za mało. No i piknie. Ta nowo hurtownia na pewno mi sie przydo. Podobnie jak ta staro sie przydawała. Wse mogłek noleźc w niej cosi, co było mi potrzebne a to do pracy naukowej, a to do działalności zbójnickiej, a to do róznyk inksyk celów. A w tej nowej, więksej – powinno być jesce więcej przydatnyk mi rzecy! Trza było ino jom zwiedzić, poznać jej zakamarki i sprawdzić, kany bedzie mozno zakradać sie tak, coby nie zostać przez zodnego cłowieka zauwazonym.
Pohybołek pod Nowy Targ, ku temu nowemu Felkowemu interesowi. Wesłek do środka – a tamok okazało sie, ze Felek mioł spotkanie z pracownikami.
– Jutro, jako juz wiecie, bedzie pikne otwarcie – godoł Felek. – A pojutrze bierecie sie syćka do roboty. Bedom tutok obowiązywały specjalne zasady.
– Jakie zasady? – spytali pracownicy.
– Wyścig scurów – oznajmił Felek. – Byłek niedowno na jednym spotkaniu biznesowym i tamok usłysołek, ze najwiękse zyski majom te firmy, ka wyścig scurów obowiązuje. A jo fce, coby ta hurtownia przynosiła zyski jak najwiękse!
– Ale sefie – zacęli śpekulować pracownicy – cy aby na pewno taki wyścig szczurów wyjdzie nom na dobre?
– Pewnie, ze tak! – zawołoł Felek. – Fto z wos bedzie w tym wyścigu najlepsy – temu bede dawoł najwiękse wynagrodzenie. Haj.
Tak Felek godoł, a jo posłek rozejrzeć sie po hurtowni. Ocywiście barzo ostroznie to robiłek, coby nifto mnie nie zauwazył. A kie juz sie rozejrzołek, to wysłek do pola. Traf fcioł, ze zauwazyłek jakiegosi scura, ftóry sukoł cegosi do jedzenia w ulicnym kosu na śmieci.
– A wy tu co, krzesny? Na ten wyścgi scurów zeście przysli? – zaśpasowołek.
– Jaki wyścig? – spytoł scur, wychylając łeb znad krawędzi śmietnika.
– Wyścig scurów, co to w tej tutok hurtowni bedzie – pedziołek. – Jej właściciel obiecoł, ze fto ten wyścig wygro, ten bedzie piknie nagrodzony.
Scur zeskocył ze śmietnika na ziem. Ocy mu błyskały.
– Naprowde taki wyścig bedzie? – zaciekawił sie. – A mój śwagier z Ludźmierza tyz bedzie mógł wziąć w nim udział?
– A niek se biere w nim udział, fto fce – odpowiedziołek. I pohybołek ku mojej wsi, bo właśnie przybocyło mi sie, ze niedługo mojo gaździna powinna ryktować obiad.
Ba na drugi dzień znowu ku Felkowej hurtowni sie wybrołek. Byłek ciekaw, jak on wyryktuje to otwarcie. Heeej! Wyryktowoł je piknie! Bo uznoł, ze coby hurtownia przynosiła dochód, to przydo sie dobro promocja. Cało impreza miała sie odbyć pod gołym niebem. Pogoda zreśtom piknie temu sprzyjała. Był to koniec października, a wte – jak pewnie bocycie – pikno złoto polsko jesień wierchowała w całym kraju. Na głównej bramie wjazdowej do hurtowni wisiała kolorowo wstęga. Na wprost bramy firma kateringowo poustawiała stoły, ftóre uginały sie pod cięzarem najrozmaitsego jadła: od polskiego bocku i schabu po zagranicnego homara i świeze ostrygi. Posilającym sie przygrywały na przemian jaze trzy orkiestry dęte: policyjno, wojskowo i strazacko. Sam Felek przybył udekorowony kilkunastoma medalami. Na cwartkowym jarmaku se je kupił. Na impreze zostali zaproseni znamienici goście: Felkowi partnerzy handlowi i rózne inkse wozne osoby, wśród nik przedstawiciel władz województwa małopolskiego. Zwykłyk gapiów tyz niemało tamok ściągło. Haj.
No i po paru piknyk przemówieniak najpierw jednego gościa, potem drugiego, a potem trzeciego Felek wręcył przedstawicielowi województwa malopolskiego wielkie nozyce i popytoł go, coby przeciął wisącom na bramie wstęge, dokonując w ten sposób symbolicnego otwarcia. Przedstawiciel zrobił to, o co Felek pytoł. Ciach! I juz były dwie półwstęgi zamiast jednej całej. Rozległy sie gromkie brawa. Syćkie trzy orkiestry rozem zacęły grać „Ode do radości”. Felek uchylił brame i pedzioł:
– Oto nowo duma lokalnego biznesu!
Zaroz potem… O, Jezusicku! Przez uchylonom brame cosi niesamowitego wysypało sie ze środka! Jak to cosi wyglądało? Na pierwsy rzut oka – była to tako wielko, saro, bezkstałtno masa. Po kwili jednak kozdy zorientowol sie, ze to… scury! Na mój dusiu! Kielo ik było? Kilka tysięcy? Kilkadziesiąt? Kilkaset? Za barzo sie beskurcyje wierciły, coby móc je policyć.
Scury rozbiegły sie na syćkie strony. Ludzie wpadli w panike i tyz fcieli rozbiec sie na syćkie strony, ba uciekając w róznyk kierunkak wpadali na siebie nawzajem. Syćka panikowali, jakby byli na tonącym Titaniku, a nie na zwkłej imprezie promocyjnej. Telo ino, ze tutok orkiestry nie grały, ino zacęły ciskać w scury swymi instrumentami. Niezbyt celnie zreśtom.
– Policja! – zawołoł przedstawiciel władz wojewódzkik zwracając sie ku grajkom z policyjnej orkiestry. – Niech policja coś z tym zrobi!
Ba policjanci pedzieli, ze oni som od łapania bandytów, a te scury to nie bandyci, ino prowdziwo wrogo armia, z wrogom armiom zaś powinno walcyć wojsko. Wojskowi na to pedzieli, ze to nie wrogo armia, ino klęska zywiołowo, a od walk z klęskami zywiołowymi som strazacy. Ba strazacy pedzieli, ze telo scurów to nie klęska, ino apokalipsa, a przed apokalipsom, to ino cud moze uratować. I wte Felek pewnie pozałowoł, ze opróc orkiestry policyjnej, wojskowej i strazackiej nie zaprosił jesce Armii Zbawienia. Moze ona – zgodnie z nazwom – zbawiłaby syćkik od tej niezwykłej inwazji?
Nagle w tłumie tyk sakramenckik gryzoni dojrzołek mojego znajomego, ze ftórym godołek dzień wceśniej.
– Na mój dusiu, krzesny! – zawołołek. – Co sie tutok dzieje?
– Jak to co? – odrzekł scur. – Przysli my na wyścig scurów, o ftórym sami zeście wcora godali.
– Ale skąd wos sie tutok wzięło jaz telo? – cudowołek.
– Cóz – odrzekł scur. – Pedziołek o tym wyścigu śwagrowi z Ludźmierza, śwagier z Ludźmierza pedzioł ujkowu z Rabki, ujek z Rabki pedzioł strykowi z Suchej Beskidzkiej, stryk z Suchej Beskidzkiej pedzioł ujnie z Myślenic… No i wieść sie rozesła i kapecke sie nos uzbierało.
– Krucafuks! – zakląłek. – No to widze, ze jesteście zupełnie jak ludzie. Bo tyz lubicie imprezy masowe.
– Skoro obiecono jest pikno nagroda… – pedzioł scur. – A tak przy okazji. Wiecie kany jest meta tego wyścigu?
– Meta? – zastanowiłek sie. – Krzesny, z tego, co jo wiem, w ludzkim pojęciu wyścig scurów to jest cosi takiego, ka zodnej mety nimo.
– Jak to nimo? – zdziwił sie scur. – Jak jest wyścig, to i meta musi być.
– No to spytojcie sie właściciela tej hurtowni – odrzekłek.
– A ka on? – spytoł scur.
Wskazołek na Felka.
– Dzięki, krzesny! – zawołoł scur i zwrócił sie do swyk kompanów. – Hybomy syćka ku temu miłemu ponu! On wie, ka jest meta tego wyścigu!
I zaroz syćkie scury rusyły ku Felkowi. Na mój dusiu! Ale go zaroz oblazły! Po jego portkak zacęły sie wspinać, po marynarce, nieftóre wlazły mu na głowe. Felek próbowoł je z siebie postrząsać, ale beskurcyje mocno sie trzymały.
– Panocku! Panocku! – wołały scury. – Nie bójcie sie nos! My fcemy ino wiedzieć, ka jest meta?
Jak sie pewnie domyślocie, Felek słabo zno język scurów. Więc zamiast kulturalnie odpowiedzieć, zacął sie drzeć:
– Ratunkuuuu! Pomocyyyy! Te ancykrysty fcom mnie zjeść!
E, bździny godoł. Wcale nie fciały. Ba i tak zrobiło sie niebezpiecnie, bo przecie Felek mógł dostać zawału! I taki miałby być koniec jego biznesowego imperium? Zol mi sie bidoka zrobiło. Postanowiłek go ratować.
– Hej, krześni! – zawołołek ku scurom. – Fcecie wiedzieć, kany jest meta wyścigu?
– No przecie ze fcemy! – odpowiedziały scury.
– No to poźrejcie na te stoły. – Wskazołek łapom na stoły, ka katering jedzenie poustawioł. – Widzicie to pikne jedzonko? To jest waso meta. A to jedzonko, to nagroda dlo najlepsyk.
– O, Jezusicku! – zawołały scury. – Jedzonko! Jedzonko! Telo jedzonka!
I wreście zostawiły Felka, coby ku jadłu pognać. Na mój dusiu! Nie minęła minuta, jak na stołak nie zostoł nawet najmniejsy okrusek! Takie to som zarłocne weredy!
No a kie juz syćko zjadły, to zawołały ku Felkowi „Dziękujemy!” (tego Felek ocywiscie tyz nie zrozumioł) i pohybały ku Ludźmierzowi, ku Suchej Beskidzkiej, ku Myślenicom… Kozdy ku swojemu domowi.
Ludzie pozirali na to syćko jak wryci. W końcu ochłonęli. Syćkim nagle sie przybocyło, ze kasi barzo sie śpiesom, więc podziękowali Felkowi za zaprosenie i jedni odesli, drudzy odjechali autami. Felek zostoł na pobojowisku sam. W końcu i on wsiodł do swojego nowego BMW i wrócił do wsi.
Ba następnego dnia nazod był w hurtowni, coby doglądnąć porządków po wcorajsej imprezie. No i przy okazji ftórysi z pracowników spytoł go, co z tym wyścigiem scurów? A Felek, kie to usłysoł, najpierw zrobił sie na kufie blady, potem zielony, a potem cyrwony i ryknął:
– Krucafuks!!! Ani słowa o scurak! Od dzisiok zabronione jest tutok syćko, co mo jakikolwiek związek ze scurami! Zrozumiano? A fto ino spróbuje cosi o wyścigu scurów zbocyć – ten zaroz wylatuje z roboty! Dyscyplinarnie!!!
Potem jesce z Felkowej gymby wysypało sie telo tak brzyćkik słów, ze kiebyk mioł je tutok powtórzyć, to musiołbyk przeinacyć Owcarkówke na bloga tylko dlo dorosłyk.
A widzieliście, co w takiej Wikipedii o wyścigu scurów pisom? Pisom to, ze ten wyścig to tako niekońcąco sie pogoń. No i jak widać – nie wse jest to prowda. Bo u Felka ta pogoń sie skońcyła. I to barzo sybko. Hau!
P.S.1 No mój dusicku! Nie wiem, jak to sie stało, ba poźrełek na wyryktowony przez Alecke kalendorz i odkryłek, cośmy zupełnie rocnice ślubu Jasiecka Juhasa przegapili, co to była 6 października! No to zaroz zaległe Jasieckowe zdrowie wypijom, bo obowiązkowo wypić je trza. Zdrowie Jasiecka! 😀
P.S.2. A co w najblizsym casie w tym kalendorzu widzimy? Aneckowe urodziny. We wtorek one bedom. A zatem – syćko jedno, cy po holendersku, cy po polsku – kie ten wtorek przyjdzie, trza bedzie zawołać: „Zdrowie Anecki!” i cosi piknego za jej pomyślność wypić. Haj 😀
Komentarze
Owcarecku, ale zes nam wyrychtowal opowiadanie!
W napieciu czlowiek sledzil bieg …
wypadkow, toz zawalu mozna bylo dostac!
Na szczescie wszystko dobrze sie skonczylo. Jak te szczury wiedza, ze wyscig musi miec mete, to chyba szczury sa bardzo madre. Zakonczyly bieg i poszly do domu. Hej!
Zdrowie Jasiecka i Anecki!
Bry!
Oj, to się Felek wystrachał za wszystkie czasy, kiedy go te szczury obsiadły! Rozumiem go i nawet współczuję, wereda bo wereda, ale nasza wereda!
A mnie się przypomniał taki film o szczurach… nie pamiętam tytułu. Bohaterem był mały chłopczyk, który zaprzyjaźnił się ze szczurem. No i… potem miał całą szczurzą armię. Film był z tych dreszczowatych, też zawału można było dostać, 80-ty, może 81 rok, a może i wcześniej.
O, i czasy nam się wyrównały, bo i u nas przeszliśmy na ten tam do przodu (czy do tyłu, już sama nie wiem). Czyli ja jestem 6 godzin za wami, Orca chyba z 9 godzin za… no i nie kombinują za dużo przy tym czasie?! Kombinują.
Oj, zapomnieliśmy o Jasiecku… Oczywiście sto lat Młodej Parze!
I niech nam wybaczy naszą ślamazarność,
tak się czasem zdarza
że nikt nie zajrzy
do kalendarza…
Dedykuję Jasieckowi i Jasieckowej:
http://www.youtube.com/watch?v=G7wDTGA4jiM
Oj starzejemy sie i pamiec jakby przykrotka,dlatego Jasiecka swieto nam umknelo 🙁
Dla Jasiecka i Jasieckowej kolejnych dluuuuuuuuuuuuuugich lat szczescia!
Zdrowie pary mlodej 😀 😀 😀
Szczurki to ja bardzo lubie,zwlaszcza te na fimach.O jak np. „Ratatouille”.
W domu mam pluszowego Emila,brata filmowego bohatera.Bardzo madre bestie.Poradza sobie w kazdej sytuacji………………….zeby tak czlowiek tyle rozumu mial,co te czworonogi 😉
Salute amici.
Świetna przypowieść! Jestem pod wrażeniem!
Felek znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi, wybudowoł pod Nowym Targiem nowom hurtownie. No bo biznes piknie sie Felkowi rozkrynco i na potrzeby tego rozkryncającego sie biznseu dotykcasowo hurtownia zrobiła sie za mało. No i piknie. Ta nowo hurtownia na pewno mi sie przydo. Podobnie jak ta staro sie przydawała. Wse mogłek noleźc w niej cosi, co było mi potrzebne a to do pracy naukowej, a to do działalności zbójnickiej, a to do róznyk inksyk celów.
Po Tischnerowsku:
do działalności zbójnickiej – leczyć ‚chorobę’
do pracy naukowej – doktorat z ‚choroby’ pisać
do różnych innych celów – ha, po przeczytaniu tej opowieści wszystko jasne! 😀
Super, Owczarku.. powtórzę po TesTequ, że jestem pod wrażeniem…
😀 😀 😀
Też mi się żal Felka zrobiło… 🙄
A co do kateringowej mety – nic nie piszesz o napitkach… a jaka to meta, gdy wyboru asortymentu brak, ja się pytam! 😀
Bry!
Nooooo… Smadny przecież, Smadny!
Co słychać na szerokim świecie? U mnie to samo, co przed weekendem – robotnicy się tłuką sprzętem ciężkim typu kopary i wymiana rur wodociągowych zdaje się, że postępuje. Ale nadal jesteśmy odcięci od świata głębokim na jakieś 2 m. rowem. Tymczasem wyszły mi niektóre kuchenne zapasy i zdałoby się jakieś większe zakupy zrobić.
A samochód uwięziony w garażu 👿
Do Teodorecki
„Jak te szczury wiedza, ze wyscig musi miec mete, to chyba szczury sa bardzo madre. Zakonczyly bieg i poszly do domu.”
Bajuści, Teodorecko! No bo takie never ending story to jo jesce moge zrozumieć. Ale never ending race? 😀
Do Alecki
„Oj, to się Felek wystrachał za wszystkie czasy, kiedy go te szczury obsiadły! Rozumiem go i nawet współczuję, wereda bo wereda, ale nasza wereda!’
Ano naso! W odróznieniu od róznyk inksyk wered, co to na pewno nase nie som.
„nadal jesteśmy odcięci od świata głębokim na jakieś 2 m. rowem. Tymczasem wyszły mi niektóre kuchenne zapasy i zdałoby się jakieś większe zakupy zrobić.”
Dlo Maryny Krywaniec taki rów to zoden problem! Mogłabyś, Alecko, dawać jej dutki i liste zakupów, a ona wracałaby z zakupami. To co? Pohybać do Maryny i popytać jom, coby poleciała do Kingstona i została tamok, pokiela rowu nie zasypiom? 😀
Do Anecki
„Szczurki to ja bardzo lubie,zwlaszcza te na fimach.O jak np. ‚Ratatouille’.”
Ooo! To był pikny scur! Barzo pikny gastronomicny scur! Wcale byk sie nie zdziwił, kieby sie okazało, ze teroz on pod jakimsi pseudonimem ryktuje komentorze na blogu Pona Pietra 😀
Do TesTeqecka
„Świetna przypowieść! Jestem pod wrażeniem!”
Piknie dziękuje, TesTeqecku! Fciołek ino zwrócić uwage, ze to nie przypowieść, ino reportaz, wiernie opisujący to, co sie naprowde wydarzyło 😀
Do Basiecki
„Też mi się żal Felka zrobiło”
To jo juz sam nie wiem. Moze cynściej powinienek pakować Felka w tarapaty, skoro w ten sposób przysparzom mu sympatyków?
„A co do kateringowej mety – nic nie piszesz o napitkach… a jaka to meta, gdy wyboru asortymentu brak, ja się pytam!”
O, kruca! Rzecywiście zabocyłek! Nawet nie bede sie usprawiedliwioł, bo takiego przeocenia usprawiedliwić sie nie do 😳 😀
To jeszcze o wyscigach.
Poszlam sobie do szkoly pouczyc sie o „Community Developmnet and Disability Studies”.
Siedze sobie na zajeciach, a tu pani profesor rozwodzic sie zaczyna na temat, jak wazne jest ustalanie celow i ewaluacja skutecznosci dzialania „social workers” w oparciu o efektywnosc w osiaganiu tych celow. To ja, zawsze pilna uczennica, pytam: „Jak to, przeciez wlasnie uczylismy sie, ze nie tyle cel jest wazny, co podroz. Przeciez jesli pozostaniemy otwarci na to, czego nauczyc nas moze sam proces, mozemy osiagnac cele, o jakch sie nam nie snilo!”
Pani profesor odpowiada: Doskonale pytanie … Ale pozostawmy teorie na boku i porozmawiajmy o realiach.
I tu przeszlismy do omawiania wyscigu roznych wspolzawodniczacych agencji po fundusze.
A, podróz to co inksego niz wyścig. Podróz lubie. Nawet takom niekońcącom sie. Ba ocywiście dopuscom takom mozliwość, ze ftosi inksy lubi inacej 😀
Od dwók godzin momy urodziny Anecki. Zdrowie Ostomiłej Solenizantki!!! Po roz pierwsy!!! Hauuuu!!!! 😀
Czy ja juz mowilem Hauuu!!!! z okazji Aneckowego swieta…
No to mowie – Paff
Ano – wszystkiego najlepszego 😀
i niezależnie od wszystkiego, nawet nie wiedząc dlaczego, ale zawsze
Feels Good 😉 🙂
Bry!
Wszystkiego najlepszego dla naszej Any z Krainy Wiatraków, tradycyjne STO LAT, dużo zdrowia i radości!
Toast w odpowiednim czasie, bo u mnie świt zaledwie blady, 6:36 🙂
Piknie dziekuje za zyczenia,za Wasza pamiec.Wielkie dzieki!!!
Jak to milo zajrzec do budy i wypic kufel zimnego Smadnego 😉
Wasze Zdrowie 😀
Dopiero wrocilam do chaty.Polaczylismy przyjemne z „konieczym”,bo konieczna byla wizyta u rodzicow meza.Udalo nam sie troche wolnych chwil wykroic na kawe i lunch.
Rozmyslam sobie nad tym wyscigiem szczurow i dochodze do wniosku,ze nie moglabym juz w takich czasach pracowac.Kiedys bedac na roznych stazach,koledzy pomagali,wspomagali w trudnych chwilach.Teraz nie do pomyslenia pomaganie,dzielenie sie pomyslami,bo kolega,to wrog dybiacy na twoj etat.A nie daj Boze,gdyby sie okazal madrzejszym………………
Bylabym zginela w takiej atmoswerze………………..nie dobieglabym do mety!!!!
Hej.
Dopiero niedawno wlazłam do chałupy, czas na toast!
Zdrowie Any, sto lat!!!
hm… Owczarku, jakby Ci się zechciało poprawić literówkę w moich życzeniach dla Any wyżej… 😳
Ano, wszystkiego najlepszego! Niech Ci holenderskie wiatraki same dobre fluidy podsyłają! 😀 Idę chlupnąć stolata! 😆
Jo tyz zaroz chlupne piknie znowu. Ocywiscie znowu po roz pierwsy. Zdrowie Anecki! 😀
Literówke u Alecki poprawiłek. Nawet dwie 😀 Ba pierwso z nik jakosi tak piknie mi sie widziała, ze jaz zol było poprawiać 😀
A tak w ogóle to krucafuks!!! Mało ze owcarkowom łapom straśnie trudno sie pise na komputrowej klawiaturze, to jesce – kruca – musiołek se te łape skalecyć. Gaździna owinęła mi jom bandazem, no i teroz – pise sie jesce trudniej! 😀
Wiatraki sie kreca,jeszcze tylko te „dolce” wiatry,oby jak najszybciej dotarly 😉 Wasze zdrowie 🙂
W takim razie nie mozna teraz sciskac kosmatej lapy Owcarka,ajjjjaj 🙁
Ciao amici.
Na szczęście Owczarek ma cztery łapy 😀
I ogon piąty 😀
…i jeszcze za uszy można lekutko potarmosić na powitanie 😉
Spóźniłam się, ale tylko troszkę – Ano, wszelkiej pomyślności życzę! 🙂
Zaiste, wspaniała przypowieść (reportaż wg. Owczarka 😉 )
Pomyślałam tak samo, jak Ana – nie potrafiłabym chyba pracowac w takiej atmosferze.
Ano,
wszystkiego najlepszego i czego sobie tylko pragniesz. Spóznione, ale szczere sto lat!!!!!!
Witajcie w ten słoneczny, piękny dzień! 🙂
Czyżby wszyscy przygotowywali się do długiego łykendu?
Jutro spotykam się z przyjaciółkami na babskie pogaduchy (R. dostanie na bilet do kina albo coś w tym rodzaju), w związku z czym kupiłam kwiaty w barwach narodowych do postawienia na stole. Bardzo ładnie i patriotycznie wyglądają! 😉
Bry!
U mnie też piękny i słoneczny dzień! Tylko robotnicy się tłuką, ale jestem pełna zrozumienia, niech się wytłuką i wyniosą 👿
Pozdrów kumy Also, jak się domyślam, będzie stały „zestaw”.
Przy okazji kwiatów, przypomniał mi się niekonwencjonaly wazon u Moniki (poniżej w sznureczku). Ładny, nie? 🙂
Wchodzę ci ja ze 3 dni temu do garażu i co ja widzę? Widzę waz(ę)onik, który chciałam wyrzucić, bo kiedyś pokrywka wzięła się była stłukła, a i waza uległa malutkiemu uszczerbkowi. Zapomniałam o tym wyrzutku i przetrwał na półce w garażu, ukryty za czymś tam. Pogłaskałam i zabrałam do domu. Nie taki piękny ten mój wazonik, jak Moniki, ale już ja go przerobię! Na dodatek przypomniałam sobie, że to przecież pamiątka od Babci Sarity, jak ja mogłam odstawić to do wyrzucenia! Na kwiaty – jak znalazł!
http://picasaweb.google.com/alicja.adwent/Polska2010Szczecin#5532778993508703090
Mt7 zabrała się za te zdjęcia z Andaluzji i pracuje, bo cosik jej nie ma na blogu 🙁
Witajcie dziewczyny,bo panow jakos nie widze?????
Lubie takie babskie spotkania.Mysle,ze wieczor Alsy bedzie udany!!
Sama dzisiaj troszke „polamana” jestem,bo musialam na gwalt w ogrodzie porzadki zrobic.W tym roku zabralam sie do roboty bardzo pozno,ale zawsze cos na drodze stawalo.Musze jeszcze podarowane anemony poupychac,zanim przyjda mrozy.
Jak co roku mamy teraz opoznienia pociagow.Temat staly i duzo omawiany w holinderskiej TV.A wszystko przez te wredne,spadajace liscie z drzew.Paskudy stanowia prawdziwa zakale tutejszych zelaznych drog 😮 I jak co roku ubaw mam po pachy 😀
Prawda-gdziez to nam sie podziala Marysia?????
Ciagle czekamy!!
Salute amici.
Coooo?! Pierwsze słyszę 😯
Toż u mnie kolej (nie byle co, Canadian Pacific Railway!) idzie sobie przez las, i to jaki, i klony z liściami wielgachnymi że ho-ho, a jeszcze nie słyszałam, żeby odliściali tory 😯
Albo odśnieżali, a jednego i drugiego mamy od groma 🙄
Ana,
to może te Twoje Holindry zgadają się z moimi Kanadolami w sprawie liści?
Przekażę, Alicjo.
O różnych przyczynach opoźnień pociągów słyszałam, ale że liście, to po raz pierwszy! 😯
Ano – to nie będzie wieczór. Te ‚skowroneczki’ umówiły się u mnie świtem bladym w samo południe!
Jak będę miała jutro siły, to opowiem wam, ile czasu (i dlaczego) zajęło mi sprzątanie kuchni po użyciu nowego kuchennego wynalazku, który miał ułatwić i skrócić pracę.
Teraz spróbuję zmusić się do zaśnięcia.
Dobrej nocy i pięknych snów! 🙂
Niecierpliwie przebieram nóżkami, czekając na opowieść o sprzataniu kuchni po użyciu nowego kuchennego wynalazku. Coś Ty kobito zakupiła? 😯
Mnie się też kiedyś zdarzyło myć pomidorowe paćki ze ścian i sufitu, bom nienawykła do czytania instrukcji obsługi, składam draństwo po swojemu na czuja… i potem nie mogę mieć do nikogo pretensji 🙄
Dobranoc śpiochom 🙂
p.s.Kumy w południe?! 😯 Sumienia nie mają, czy co?!
Lunch się paniusiom zamarzył?
A propos… Jerzor wczoraj zakupił bób prażony solony. Przypominam sobie, że ze sto lat temu mnie czymś takim gdzieś poczęstowano, ale nie było to solone. I nie wzbudziło mego entuzjazmu. Podobnie jak ten, mydłowaty jakiś taki i słony.
Sama sie zastanawiam,jak te liscie moga byc przeszkoda na torach????
Jeszcze lepiej,bo lasow tutaj jak na lekarstwo…………..
Po dluzszych namyslach wyciagnelam wniosek,ze moze te liscie dostaja sie miedzy rozne druciki,czujniki itp,bo wsio musi byc zautomatyzowane,i stad te opoznienia.Innego wyjasnienia nie znajduje 😮
Jestem ogromnie ciekawa,co tez Alsa wymyslila,jaka to aparature do chaty scignela???Czy nasza ciekawosc zostanie zaspokojona 😉
A takiego cudu,jak solonego i prazonego bobu, nigdy nie widzialam!!
Co tez ludziska wymysla??
Hej.
PS niniejszym informuje,ze na Hawaje nie „pojadymy”,bo los okazal sie byc…………………..pustym 🙁
Oj, chyba wszystkich rozczaruję… 🙁 To moje urządzenie ułatwiające (rzekomo) prace kuchenne, to ręczna tarka do jarzyn, ale z bajerami. Wymienne ostrza, ochraniacz na palce, przyciskacz, co to nie pozwala tym jarzynom chadzać własnymi drogami itp. A otóż g… prawda!!! Nie kupujcie takiej tarki, bo szkoda 25 zł! Ostrza tępe, jarzyny praskały na stół, ściany i inne powierzchnie. Podkurzona pokroiłam resztę nożem, wrzuciłam do gara z gulaszem i … zatelefonowała moja najmłodsza siostra. Pogadałyśmy normalnie, ok.40 min.
Okazało się, że w tym czasie te wszystkie jarzynowe wiórki przyschły na fest do powierzchni poziomych i pionowych w kuchni oraz do sprzętu. 👿
Miało być „przyschły na fest”.
No przecież jest, że przyschły na fest 🙄
Takie słucham…
http://www.youtube.com/watch?v=5EFp6v_5wJ0&feature=related
O cudzysłów chodzi przecież…
Zaczęło okropnie wiać, mam nadzieję,że uda się zasnąć – jutro chciałabym wybrać sie do księgarni po nową powieść F. Flagg.
Dobranoc. 🙂
Also,
zawsze z dystansem podchodzilam do tych /prze/reklamowanych cudownych urządzeń do kuchni. Ale wcale nie znaczy to, że się na coś takiego nie nabralam i to pomimo tego, ze jeszcze baaaaaaaaaardzo dawno temu sama krytykowalam zakup, jaki zrobil mój Ojciec, gdy kupil ręczną obieraczkę i strugaczkę do jarzyn w jednym – co okazalo się być kompletnym niewypalem. Więcej bylo mycia urządzenia niż pożytku z niego! 😀 😉
Dobrze jest mieć małą przestrzeń przechowalniczą w kuchni!…
😀
1. ile razy w roku użyję
2. jak dużo mycia
3. …i nne tricki eksploatacyjne, zabierające czas, w którym ‚normalnie’ użyłabym dobrego noża i właściwej-rozmiarowo deseczki…
😀
Nie miałabym nic przeciwko większej przestrzeni przechowalniczej. 😉 Co do reszty – zgoda! Gdy uświadomiłam sobie, że nie użyłam malaksera od pięciu lat, oddałam chętnej osobie (która też straciła entuzjazm dość szybko).
Ach, kto z nas nie nabrał się na te kuchenne wspomagacze! 🙂
Znowu zaczęło paskudnie wiać, co mnie chyba skutecznie zniechęci do wyjścia z domu – chyba przełożę wizytę w księgarni. 🙁
mt7 – co z tym andaluzyjskim słońcem?
Miłego dnia wszystkim! 😀
Bry!
Piękny dzionek, poleciałam Za Róg, bo dzisiaj podejmuję Bonnie i Rogera obiadem, potrzeba mi było zakupić parę rzeczy. Bardzo przyjemny spacer, chociaż ja raczej uprawiam forsowny marsz, trudno to nazwać spacerem.
Mańka dałaby głos, bo zaczynam się martwić…
Życzę wszystkim miłego dnia/wieczoru/nocy, ja niestety, muszę się zabrać za ścierę i mietłę, a potem za obiad. Z tych zajęć ściera i mietła najmniej mnie pociąga 🙄
Ale jak trzeba, to trza….
Wiatr mnie nie zniechęcił, ale korki zdecydowanie tak! 👿 Przy pierwszej okazji skręt o 180 stopni i powrót. Księgarnia poczeka.
Zapomniałam wczoraj donieść życzliwie o przedziwnej przegryzce, którą R. przywiózł z Niemiec (to tak napropos tego prażonego bobu) – Alicji by się spodobała, mnie wyparzyła gębę i zniechęciła do dalszej konsumpcji. Na opakowaniu „Wasabi Hot – Nuts”. Są to orzeszki ziemne w polewie z wasabi! 😯 Jednej z moich przyjaciółek posmakowało, więc dostała ‚na wynos’ – ona je chrzan do wszystkiego.
Ło matko, daję głos, nie ma co się martwić.
Zaraz sobie przeczytam, o czym mówicie i się odezwę. 😉
Wasabi!!! Rzeczywiście dla mnie, ja to spożywam w ilościach, aczkolwiek trzeba umieć tak jeść, żeby krzywdy sobie nie sparzyć… to znaczy, gęby i przełyku 😉
No i trzeba lubić ogniste potrawy. Dwie godziny do obiadu, ja posprzątana, ale nieugotowana 🙄
Do roboty! Swoją drogą, to o wiele lepsze niż mietła i ściera.
O, Mańka się odezwała! WRESZCIE!!!
Idę strawę warzyć.
Poczytałam 😆
Humor mi się poprawił. Dzięki, Owczarku!
Widzę, że ważne świętowania mnie ominęły. 🙁
Jasieckostwu najlepszych lat ciągle przed sobą! 🙂
Anie takoż. Żyj Kochana długo w zdrowiu i pomyśloności.
Niech świat pięknieje wokół Ciebie, a ty w oczach i sercach bliskich.
Amen. 🙂
Jakoś mi się czas poplątał.
Śpię na raty i czuwam też. Niezły galimatias, generalnie cały czas jestem śpiąca. Brrr!
Co tam, niedługo nowy rok i będą barany skakały.
Brałam wczoraj udział w zatrzymywaniu marszu nacjonalistów.
Policja nas rozbiła i zablokowała. Zdjęć nie pokażę, bo organizatorzy mówili do uczestników, żeby nie dali się fotografować, więc ja nie będę dostarczać argumentów do ew. obciążenia osób w nielegalnym zgromadzeniu.
Bardzo przeżyłam wczorajszy dzień, pewnie w sposób inny niż młodzi w większości uczestnicy.
Na widok czarno odzianych szeregów w kaskach i z tarczani, samochodów opancerzonych z działkami wodnymi, straszenia nielegalnością i różnorakimi próbami rozbicia, poczułam zimny strach, jak w latach osiemdziesiątych.
Najbardziej wkurzyło mnie to, że policja nie tylko ochraniała przemarsz neofaszystów, ale dokładała wszelkich starań, żeby wyszukiwać trasy zastępcze i blokować wszystkie drogi do nich.
To jakieś chore jest.
Więcej już nie będę w tej sprawie zabierać głosu. Tak się z Wami dzielę swoją złością i żalem.
Zajrzę teraz na Dywanik, bo już pewnie o mnie zapomnieli.
Krucafuks! Teroz nieftórzy publicyści dowodzom, ze ci ONR-owcy i wsekpolacy to zodni fasyści. Ale jo cego sie podcas studiów na Uniwersytecie Turbaczowskim o fasystak nacytołek, tego sie nacytołek – i swoje wiem. Jeśli to nie som fasyści, to Turbacz nie jest najwyzsym scytem Gorców.
No, ba skoro momy godzine drugom w nocy, to jest bardzo dobro pora, coby nowy wpis wkleić. Tym rozem bedzie duzo o seksie 😀
Ja tam się nie znam, ale od tych neo, broń nas Panie. Rozumiem, że jest demokracja i tak dalej… każdemu wolno wyrazić swoje poglądy. ALE…wyrażaj je tak, żeby nie urazić innych i żeby nikt się ciebie nie bał.
Jezusie… Owczarek będzie pisał dużo o seksie 😯
Letem poczytać nowy wpis!
Jesteśmy jednym z tych ruchów, które jak faszyzm we Włoszech, hitleryzm w Niemczech, obóz Solazara w Portugalii, karlizm i falanga w Hiszpanii obalają stary system masońsko-plutokratyczno-socjalistyczno-żydowski i budują porządek nowy, porządek narodowy* – autorem tyk słów jest nifto inksy jako pon Jędrzej Giertych, cołowy działac przedwojennej endecji, ftórej Młodzież Wszechpolska – jak sama twierdzi – jest kontynuatorem.
* Źródło: http://pl.wikiquote.org/wiki/J%C4%99drzej_Giertych
hahaha 😀 świetne!