Trzy dziewcyny, ino nie wiem, jak sie nazywajom

Być moze nie syćka znocie historie, ftórom niedowno Emilecka w internecie nolazła. Opowiem więc jom wom w skrócie. Jest sobie w Tatrak tako przełęc, co to nazywo sie Zawrat. Fto Tatry zno, ten wie, ze nojduje sie ta przełęc na najtrudniejsym tatrzańskim ślaku turystycnym. I fto nie jest przynajmniej średnio zaprawiony we wspinacce po skałak – ten lepiej, coby tamok nie łaził. Haj. A tymcasem – ni stąd, ni zowąd na wąskiej półce skalnej pod tym Zawratem nolozł sie… pies. Taki kapecke skundlony husky. Jak tamok trafił – to jest do dzisiok nierozwiązano zagadka. Ale musioł go tamok jakisi cłowiek zabrać, bo husky po wysokik tatrzańskik perciak samodzielnie racej nie wędrujom. Siedzioł se bidok na tej półce i nie mioł kany sie rusyć. W dole przepaść, a w górze – pionowo ściana, po ftórej barzo łatwo sie wspiąć pod jednym warunkiem: ze jest sie taternikiem abo kozicom. Nas prawie-husky nie był niestety ani jednym, ani drugim. Pozostało mu więc cekać abo na ratunek, abo na Śmierztecke – w zalezności od tego, co przyjdzie sybciej.

Pierwsom istotom, ftóro zauwazyła niescynśnika, była Maryna Krywaniec. Zdziwiła sie straśnie, bo cłowieka, ftóry utknął kasi na skalnej ścianie, to ona widziała juz wiele rozy. Ale psa w takiej sytuacji – uwidziała po roz pierwsy.

– Ejze, krzesny! – zawołala orlica. – Skąd zeście sie wy tutok wzięli?
– Eh, szkoda gadać – westchnął pies.
– Na mój dusicku! – wykrzyknęła Maryna. – Powiedzcie chociaz, jak sie was właściciel nazywo! Znom jednego owcarka pod Turbaczem, co to zyje blizej ludzi niz jo, to moze on bedzie wiedzioł, jak go odsukać?
– Nie powiem – odrzekł pies. – Gdyby rzecz się wydała i trafiła do mediów, mój właściciel mógłby mieć nieprzyjemności. A ja jestem mojemu właścicielowi wierny jak pies! Nie będę go narażał!

No, krucafuks! Widzicie, co to znacy psio wierność? Jakisi cłowiek ostawił bidoka wysoko w górak – a ten i tak tego cłowieka chronił.

Maryna w pierwsej kwili fciała chycić psa w swoje orle śpony i znieść go na dół. Ale zaroz uwidziała, ze on jest barzo osłabiony. Mógłby nie przezyć takiego nietypowego transportu lotnicego. Psu była potrzebno przede syćkim pomoc medycno. A na medycynie to Maryna sie niestety nie znała. Mogła więc zrobić ino jedno – podtrzymywać bidoka na duchu i licyć na to, ze w końcu nojdom sie ludzie, co go poratujom. No a tyk ludzi – jak to zwykle w wakacje – przechodziło przez ten Zawrat niemało. Przechodzili, pozirali w dół na bidnego psa, nawet robili mu zdjęcia i… zwycajnie sli se dalej.

– Krucafuks! – pomyślała Maryna.- Chyba jednak sama spróbuje tego pechowca znieść kasi w doline. Bo cosi mi sie widzi, ze kie jo mu nie pomoge, to nifto…

I w tej kwilecce na Zawracie pojawiły sie trzy studentki z Krakowa. Na mój dusiu! Dopiero one pomyślały o ratowaniu niescynśnika! Co zrobiły – to mozecie se przecytać w nolezionym przez Emilecke artykule. Emilecka napisała w swoim komentorzu: nie wiem czy jest to od razu sprawa na ‚honorowe obywatelstwo’. Ba kie o mnie idzie – to jo jestem za. No bo kieby te dziewcyny ino zadzwoniły kasi po pomoc, a ten jeden telefon rozwiązołby sprawe – to wte mogliby my stwierdzić, ze zachowały sie barzo piknie i na tym stwierdzeniu poprzestać. Fto jednak ten artykuł przecytoł, ten wie, ze ta ik akcja ratunkowo nie sprowadziła sie do wykonania jednego telefonu. One musiały naprowde sakramencko sie natrudzić! Kie jedno instytucja nie fciała im pomóc (a moze fciała, ino nie mogła? – jo tam nie wiem), to zwracały sie do kolejnej. Niejeden na ik miejscu milion rozy zdązyłby dać za wygranom. Ale one – nie dały. Nie dały, pokiela nie sprowadziły tej bidnej zywiny na dół i nie zapewniły jej piknej opieki lekarskiej. I dlotego właśnie – za ten upór w barzo ślachetnej sprawie – jo głosuje za nadaniem tej całej trójce honorowego obywatelstwa Owcarkówki. Cy inksi Budowice tyz tak zagłosujom – to sie okaze.

Nie wiem ino, jak sie te trzy dziewcyny nazywajom. Więc kieby ik kandydatura przesła, to chyba wpise ja na liste honorowyk obywateli jako: „Trzy studentki z Krakowa”. No chyba ze ftosi bedzie mioł lepsy pomysł. Wte ocywiście zrealizujemy ten lepsy, a nie mój. Hau!

P.S. Tak przy okazji jedno uwaga praktycno. Zreśtom w komentorzu do nolezionego przez Emilecke artykułu tyz ftosi zwrócił na to uwage. Idzie o to, ze te trzy studentki pocynstowały bidnego, wygłodzonego psa tym, co miały w swyk plecakak – między inksymi cekoladom. Dziewcyny ocywiście zrobiły to z dobrego serca, ale – bocujcie o tym, ostomili, ze psa cekoladom karmić nie wolno. Ona psom skodzi. Moze nawet zabić! Im mniejsy pies – tym gorzej moze sie dlo niego takie jedzenie cekolady skońcyć. Jo sam moge jom jeść tylko z mustardom. Natomiast dlo organizmów inksyk psów – to jo nie wiem, cy nawet tako mustarda jest wystarcającym antidotumem. Haj.