Motyw kradziezy
Niedowno w północno-zachodniej cynści nasego piknego kraju dokonano niezwykłej kradziezy. Jak myślicie? Co ukradziono? Dutki? Nie. Złoto? Tyz nie. To moze kostownom bizuterie? Nieee! W takim rozie moze bezcenny obraz downego mistrza? E, nic z tyk rzecy. No to co w końcu? Moi ostomili, długo moglibyście zgadywać, więc powiem wom. Skradziono cekolade. Ale nie pare batonów. I nie pare bombonierek. Łupem złodziei podł wielki tir, co to po samiućkie brzegi był tom cekoladom wypełniony!
Całom sprawe opisoł Głos Wielkopolski:
Ciężarówkę z czekoladą wartą około 60 tysięcy euro przechwycili pilscy policjanci. Transport wrócił do szwedzkiego właściciela.
O kradzieży ciężarówki z artykułami spożywczymi pilską policję zawiadomiła Straż Graniczna w Słubicach. Właściciel pojazdu z ładunkiem z dużą dokładnością wskazał miejsce, w którym znajdował się skradziony transport, gdyż w ciężarówce zainstalowany był nadajnik GPS.
Kilka minut po godzinie 10 jeden z patroli przejeżdżający obwodnicą krajowej dziesiątki zauważył na stacji paliw zaparkowany samochód ciężarowy z poszukiwaną naczepą. Kiedy funkcjonariusze podeszli do pojazdu, zauważyli w kabinie dwóch śpiących mężczyzn. Po chwili obydwaj złodzieje zostali zatrzymani a następnie przewiezieni do policyjnego aresztu.
Cóz, skoro ci dwaj ponowie wieźli ze sobom telo cekolady, to nic dziwnego, ze w końcu słodko usnęli i spali jak dwa janiołecki. Ba jo muse sie wom przyznać, ze ik podziwiom. Nie pokwolom, ale podziwiom. Bo mnie na ik miejscu to by zemdliło na samom myśl o tym, kielo sakramenckik słodkości zawiero mój łup. I cym prędzej taki łup byk porzucił. A oni – nie porzucili. A to świadcy o tym, ze w ogóle ik nie mdliło, ino wręc przeciwnie – barzo dobrze sie z tym towarem culi. Haj.
No i na co tacy złodzieje zasłuzyli? Na hereśt? Chyba tak. Na potępienie ik cynu? No, tyz. Ba moim owcarkowym zdaniem zasłuzyli na jesce jednom rzec – na wpisanie ik do Księgi Rekordów Pona Guinnesa jako najwięksyk na świecie cekoladowyk łasuchów. Bo motyw takiego postępku mógł być ino jeden – oni musom te cekolade uwielbiać tak jak nifto inksy na świecie. Uwielbiać tak, ze prędzej przezyliby bez powietrza niz bez niej. To musi być juz u nik cecha wrodzono.
I myśle se tyz, ze tako cecha ik organizmów, cecha, na ftórom bidoki nie umiom chyba nic poradzić, powinna być potraktowano jako okolicność łagodząco, wysoki sądzie. Hau!
P.S. W poprzednim wpisie powinienek powitać nowego gościa, Kasecka, ba jakosi o tym zabocyłek. No to witom piknie teroz! Niekze sie w nasej Owcarkówce rozgości i cynstuje syćkim, co sie tutok dobrego do jedzenia i picia nojdzie 😀
Komentarze
….a witam Owczarku.” Transport wrócił do szweckiego właściciela”. Niemniej…nabrałem apetytu… 🙂
Tego akurat nie wiem, Radwicku, cy ten pon ze Swecji te cekolade do Polski przywoził cy jom wywoził. Ale mom pomysł! Mozno na tego pona wyryktować przynęte w postaci… swedzkiego stołu 😀
A może właścicielem jest….pani? 😉
Ciężarówa czekolady wystarczyłaby mi na wieczność, bo rocznie spożywam najwyżej jedną tabliczkę, a i to w porywach…
To ja już raczej o szwedzki stół poproszę 🙂
A może złodziejami są bajecznie bogaci milionerzy? Oni by sobie mogli tę ciężarówkę wraz z towarem – ba, całe stadko takich ciężarówek – bez trudu kupić, ale uwierzyli, że kradzione nie tuczy, a zależy im na szczupłej sylwetce …
Do Alecki
„Ciężarówa czekolady wystarczyłaby mi na wieczność, bo rocznie spożywam najwyżej jedną tabliczkę, a i to w porywach”
No to faktycnie… zanim zdązyłabyś, Alecko, zjeść całego tira cekolady, to ta cekolada zdązyłaby Ci uciec 😀
Do Agecki
„Oni by sobie mogli tę ciężarówkę wraz z towarem ? ba, całe stadko takich ciężarówek ? bez trudu kupić, ale uwierzyli, że kradzione nie tuczy, a zależy im na szczupłej sylwetce”
Na mój dusiu! Godali, ze zodno dieta-cud nie istnieje. A tutok Agecka udowodniła – ze jednak istnieje! 😀
Ba moim owcarkowym zdaniem zasłuzyli na jesce jednom rzec – na wpisanie ik do Księgi Rekordów Pona Guinnesa jako najwięksyk na świecie cekoladowyk łasuchów
Eeetam – od razu łasuchów! Ty harnaś, janosik i robinhud nie wiesz, że oni byli tak niewinnie zaśnięci, bo po prostu zrobili baaardzo dobry uczynek — zapas (przed)mikołajowych niespodzianek dla dzieci we wszystkich domach dziecka, dla wszystkich niepocieszonych po śmierci Hanki Mostowiak, dla wszystkich zamglonych i zamdlonych smoleńsko, niepocieszonych, że niektóre samoloty w trudnych okolicznościach jednak lądują, dla posiadaczy depresji faktycznych, urojonych i samo-się-co-dnia hodujących (magnez, itp. funkcje czokoholizmu)…
Inna sprawa, że mogli chcieć wyhodować sobie w super-hiper-turbo-ekspresowym tempie cukrzycę*…
…mając ją można efektownie umrzeć za ojczyznę (listopad dla Polaków!)…
a) za kółkiem
b) dogorywając na koszt podatnika (gdzieś czytałam, że ta przewlekła choroba jest o 500% kosztowniejsza w ‚obsłudze’ od każdej innej popularnej przewlekłej… nie mam szansy sprawdzić bo w dowolnie szerokim polu rażenia rodzinno-towarzyskiego nie mam żadnego cukrzyka (jak na razie, odpukać!))
dulce et decorum est pro patria mori… — żelazny sen nieprzespany ćwiczyli wykorzystując każdą chwilkę wolnego czasu… i metodycznie… może nawet GTD znali? 🙄 😉
____
*nie żeby ona tylko na słodyczach się hodowała…
Moze zamknac tych łasuchow w hereście pachnacym czekolada. Na zawsze odechce im sie nie tylko czekolady, ale rowniez kradziezy.
W fabryce Theo Chocolate mowia, ze czekolada rosnie na drzewach. Theo to jedyny „organic” i „fair trade” producent czekolady w U.S. „Organic” oznacza, ze farmerzy nie stosuja srodkow chemicznych przy uprawianiu drzew kakaowych. „Fair trade” w uproszczeniu oznacza, ze pracownicy farm kakaowych otrzymuja uczciwe wynagrodzenie. Na przyklad diamenty, ktore kupuje Felek prawdopodobnie nie sa „fair trade”.
Theo Chocolate oferuje wycieczki po fabryce. Zanim zaczelismy wycieczke, dali nam siatki na glowy i posadzili w malym pomieszczeniu. Przewodnik opowiadal o drzewach kakaowych i kakaowych krajach. Przez caly czas wizytujacym podawano kawalki roznych rodzajow czekolady produkowanej przez Theo. Na przyklad czekolada z ostra papryka (!) lub posiekane ziarna kakao. Rowniez (!). Nastepnie poszlismy na teren fabryki, gdzie pachnialo czekolada, a w duzych pojemnikach byly ziarna kakakowe z plantacji w Ameryce Poludniowej i w Afryce. Na zakonczenie wizyty smakowalismy rozne rodzaje cukierkow czekoladowych produkowanych przez Theo (!). Po tej wizycie przez kilka dni mielismy tak zwany „chocolate buzz”.
Ciekawe, czy krtek lubi czekolade…
A moze zlodziejom samochody sie pomylily i zamiast TIR’A z papierosami ukradli z czekolada???
Potem od jej zapachu zasneli slodko 😉 Zawsze to przyjemniej,niz udusic sie od dymu papierosowego!?
Orca- krety lubia podobno larwy oblane czekolada i posypane zmielonymi mrowkami 😉 😀
Ana,
Super deser. 🙂 Moze cos wymysle, jak przestane sie smiac.
Zaraz…żeby te mrówy zmielić, może je podsuszyć trochę? 😉
A propos czekolady, mieszkańcy tego kontynentu na pewno znają Hershey’s.
Typowa tutejsza czekolada jest bardzo przesłodzona, ja mam odwyrtnie – jeśli już, to musi być gorzka. Kiedyś chyba na blogu łasuchów pochwaliłam czekoladę Wedla, gorzką, taką 70% czekolady w czekoladzie – i dostało mi się po uszach, że się nie znam, bo polska czekolada jest do rzyci.
A co ja poradzę, że akurat lubię wedlowską?! Jeden lubi śledzie, drugi schaboszczaka, trzeci pierogi ruskie, a czwarty płucka na kwaśno 🙄
I żeby nie było, że się nie znam na czekoladzie – byłam parę razy w królestwie czekolady, w Belgii. Po kawalątku, ale się napróbowałam różnych, i nie powiem, znakomite, ale smak wedlowskiej gorzkiej jakoś mi tak utkwił na języku.
Niestety, panie z polskiego sklepu przestały sprowadzać 🙁
Podobno poza mną nie było chętnych, a ja jestem chętna na jedną tabliczkę na rok, cienki klient 🙄
Orca,
nie pamietam już, czyjej produkcji, ale jadłam kiedyś czekoladę z ostrą papryką. Poezyja dla mnie! Tylko nie ma jej tak zwyczajnie na półkach sklepu Za Rogiem, to raczej w sklepach specjalistycznych.
Dzięki za przypomnienie, zasugeruję dzieckom w Wielkim Mieście, żeby się rozejrzały za taką, w sam raz dla mnie pod choinkę prezent 😉
Ana,
Nadal nie wiem, co zjadl krtek zanim zabral sie do deseru wedlug Twojego przepisu. Aga pisala, ze krtek kiedys wybral sie na podwieczorek do ropuchy. Na pewno zabral ze soba larwy w czekoladzie obsypane mielonymi mrowkami.
Alicja,
Czekolada z ostra papryka to moja ulubiona. Kiedy robie czekolade do picia dodaje troche „cayenne pepper”. Smacznego.
Krucafuks! Tak się dobrze ukryli, a jednak ich znaleźli! 😆
Popłakałam się. Ze śmiechu.
Ach Alicjo ja „tyz” naleze do tych idiotek,co z rozrzewnieniem wspominaja czekolady Wedlowskie!!!
Wezmy np. taka maraske,jakaz ona pyszna byla,”chrupiaca”taka z lekkko-pomaranczowym nadzieniem i wcale nie przeslodzone.Otoz to,co wyroznialo polskie czekolady z czasow komuny,to zawartosc czekolady w czekoladzie.Podobno byla wieksza, niz tych na zachodzie.Te tutaj sa tak paskudnie slodkie,ze zeby w niej sie rozpuszczaja 😮
Wspominam nawet najtansza czekolade,kosztowala wtedy 10 zl z takim bialo-brazowym nadzieniem,byla lepsza,niz tez zalegajace tutaj polki „luksusy” czekoladowe?!
Dlugo by zreszta wymieniac,wg mnie dawny Wedel,to bylo to,czego akurat nie musielismy sie wstydzic!!!
Dotarla do mnie wspaniala wiesc-otoz z dniem 1-go grudnia otwieraja w mojej „wsi” pierwszy polski sklep.Mam nadzieje,ze szybko nie splajtuje i bede miala pod reka „ogorcy”,twarogi,powidelka i inne cuda……………
Hej.
Już wiem – czekoladę z ostrą papryką jadłam w Berlinie u zaprzyjaźnionego Łasucha, Jerzor mi właśnie był przypomniał.
Ze słodkości dziecięctwa przypomniało mi się jeszcze coś – dropsy mleczne „mlekomalt”, 50 groszy za tubkę 10 dropsów. Uwielbiałam przeokrutnie!
Czekoladę z tym nadzieniem biało-brązowym (chociaż wolałam bez) też wspominam czule, ale nie pamiętam, z czym ona dokładnie była.
Najważniejsze, że była dobra 🙂
Ana,
trzymam kciuki za polski sklep w Twojej wsi. Wydaje mi sie, ze powinien przetrwać – ludzie lubią „ciekawostki przyrodnicze” tego typu, ludzie lubią jeść i lubią mieć wybór w tym względzie.
Przy okazji – podrzucam Ci pomysł, żeby rozmawiać z personelem i robic to samo, czyli podrzucać pomysły 😉
Z tymi śledziami solonymi u mnie problem taki, że panienki nie mają tego gdzie trzymać, bo sklepik malutki i jak tu sprowadzić beczkę śledzi, albo niechby chociaż ćwierć 🙄
Ale przed świętami zawsze dzwonią i pytają, ile bym sobie życzyła.
Bo ja jestem pies na śledzie 😉
Hej! Czy ja tu mogę małą prywatę?
Do Plumbumka.
Oglądam Twoje zdjęcia, ale nie mogę dodać żadnego komentarza, bo zapisałaś się do +Google, a ja jestem w zwykłym.
Nie znam adresu mailowego Plumbuka. 🙁
Poczytam jutro, bo jestem już bardzo zmęczona.
Dobranoc. 🙂
Tyle ciekawostek kulinarnych…rozmarzyłem się. Mnie dość niedawno znajomi zaprosili na fondue czekoladowe z owocami. Było słodkie. Naprawdę słodkie. Dobrze, że sytuację uratowała gorzka czekolada- naprawdę gorzka.
„No i na co tacy złodzieje zasłuzyli? Na hereśt?” 🙂
kurde no… :/
Radwi,
gorzka czekolada do owocowego fondue – to je to, spróbuj truskawki takie niespecjalnie jeszcze dojrzałe, kwaśnawe. Żadne inne mi nie podeszły, to muszą być (jak dla mnie) kwaśnawe truskawki, winogrona, kiwi albo cuś w tym stylu.
p.s.
Radwi,
jak lubisz kulinaria, zajrzyj na sąsiedni blog Pona Pietra.
basia pisze: może nawet GTD znali?
GTD – Gdzie Te Delicje ❓
Ana pisze: Ach Alicjo ja ?tyz? naleze do tych idiotek,co z rozrzewnieniem wspominaja czekolady Wedlowskie!!!
I ja chętnie dołączę do tych idiotek. Przyjmujecie facetów ❓
Gorzka Wedla jest najlepsza 🙂
pozwolę sobie pozostać niezrzeszoną 😉
TesTeq – ja przyjmuje, nie wiem, co na to Ana. Legitymacja, składki i takie-tam niepotrzebne, wystarczy tabliczka Wedla, zjedzona ze smakiem 😉
„Cow chips” i „Cow Chip Cookies”
Pisalam o tym przy innej okazji, ale wrocil temat czekolady to powtorze. Slowo „chip” oznacza „kawalek”. „Chocolate chips” sa sprzedawane przez wielu producentow czekolady i uzywane do pieczenia ciastek. Mozliwe, ze Wedel rowniez sprzedaje male kawalki czekolady sluzace do wypiekow.
Teraz o „cow chips”. „Cow chips” to wysuszone na sloncu odchody krowy lub bizona. W okresie osadnictwa cale rodziny wyjezdzaly swoimi powozami na łąki i rowniny, aby zebrac wysuszone na sloncu przez cale lato odchody krow i bizonow. Przez zime wysuszone kawalki, nazywane „cow chips”, sluzyly do palenia w piecach i ogrzewania domow. Podobno dobrze sie palily i nie mialy zadnego nieprzyjemnego zapachu.
Nazwa „cow chips” posluzyla do nazwania sklepu i ciastek „Cow Chip Cookies”, gdzie pieka i sprzedaja bardzo smaczne ciastka z kawalkami czekolady.
Wracajac do tradycji Dzikiego Zachodu, w niektorych miastach do dzisiaj sa konkursy na rzucanie na odleglosc prawdziwymi „cow chips” (nie z czekolady). Te konkursy nawiazuja do starej tradycji zbierania „cow chips” na łąkach i celnego rzucania na powoz.
Zalaczam historyczne zdjecie kobiety pchajacej taczke pelna „cow chips”.
http://www.beaverchamber.com/BTales_197803_c.jpg
TesTeq-pewnie ze sie zgadzam,co sobie pojeczymy,to nasze,bo czy „stara” wedkowska czekolada „se” wroci,raczej watpie 🙂
Orca,
chetnie takim suchym g……..kiem,bylabym porzucala w tych,co mi tutaj srodowisko zasmiecaja.Mysle,ze taki biologiczny argument przemawia od razu do rozumu,lepiej niz slowo!!!!
Hej.
Ana,
Dobry pomysl. W tym celu nie musi byc suche.
W „tym” celu im świeższe, tym lepsze, ale jak tym rzucać? 😯
Co do świeżych cow chips, pamiętam określenie ostrzegające – uważaj na miny! No faktycznie, poślizgnąć się na tym można było nieźle 😉
Idę do ogró?dka przyciąć maliny. Czysta rozpusta, połowa listopada i +15C po raz kolejny. Takiego listopada to jak tu mieszkam 29 lat – nie pamietam.
Nie narzekam, nie narzekam, Boże broń!!!
Do Basiecki
„(…) bo po prostu zrobili baaardzo dobry uczynek ? zapas (przed)mikołajowych niespodzianek dla dzieci we wszystkich domach dziecka, dla wszystkich niepocieszonych po śmierci Hanki Mostowiak, dla wszystkich zamglonych i zamdlonych smoleńsko, niepocieszonych, że niektóre samoloty w trudnych okolicznościach jednak lądują, dla posiadaczy depresji faktycznych, urojonych i samo-się-co-dnia hodujących (magnez, itp. funkcje czokoholizmu)”
(…)
„Inna sprawa, że mogli chcieć wyhodować sobie w super-hiper-turbo-ekspresowym tempie cukrzycę”
No to powinni trafić do Księgi Guinnesa abo jako najwięksi cekoladowi darcyńcy, abo jako najwięksi hodowcy cukrzycy. Tak cy siak – miejsce w Księdze Rekordów Producenta Najhyrniejsego Irlandzkiego Piwa sprawiedliwie im sie nalezy 😀
Do Orecki
„Ciekawe, czy krtek lubi czekolade”
Cego by tam nie lubił, niek tylko załatwimy te sprawe stosownego ubrania Felka – i juz Maryna Krywaniec pędzi ku Tobie, Orecko, z odsiecom przecie kretowi.
A rzut cow chips – telo dziwnyk sportów jest juz dyscyplinami olimpijskimi, ze właściwie i ten cemu nie miołby sie na olimpiadzie pojawić? 😀
Do Anecki
„A moze zlodziejom samochody sie pomylily i zamiast TIR?A z papierosami ukradli z czekolada???”
Cekolade wymyślili Indianie i tytoń tyz wymyślili Indianie. Tak więc tak cy siak – ci złodzieje musieli być wielbicielami indiańskik wynalazków.
„Dotarla do mnie wspaniala wiesc-otoz z dniem 1-go grudnia otwieraja w mojej ‚wsi’ pierwszy polski sklep”
Ooo! Ciekawe cy to nie Felek go otwiero? 😀
Do Alecki
„A co ja poradzę, że akurat lubię wedlowską?!”
Ino podobno syćko popsuł przelotny romans Wedla z Coca-Colom. Jeśli to prowda, to wychodziłoby na to, ze nie popsuli wedlowskiej cekolady komuniści, zato popsuła jom na wskroś kapitalistycno firma. Chociaz tutok musiołby sie wypowiedzieć jakisi wybitniejsy cekoladolog niz jo 😀
Do Alsecki
„Krucafuks! Tak się dobrze ukryli, a jednak ich znaleźli!
Popłakałam się. Ze śmiechu.”
Nic dziwnego, Alsecko. Cekolada podobno piknie poprawio humor. Widocnie cytanie o cekoladzie – tyz 😀
Do EMTeSiódemecki
„Nie znam adresu mailowego Plumbuka.”
Jeśli Plumbumecka uzywo tego samego adresu e-mailowego, ftóry wpisuje, kie ryktuje tutok komentorz – powinno udać mi sie tutok pomóc 😀
Do Radwicka
„Mnie dość niedawno znajomi zaprosili na fondue czekoladowe z owocami. Było słodkie. Naprawdę słodkie. Dobrze, że sytuację uratowała gorzka czekolada- naprawdę gorzka.”
Cyli jednym słowem, Radwicku, mogło być gorzej – cekolada mogła być niegorzko 😀
Do TesTeqecka
„I ja chętnie dołączę do tych idiotek. Przyjmujecie facetów”
Dowodem na to, ze tak, jest to, ze do tego zacnego grona nalezoł między inksymi pon Waldorf 😀
Do Emilecki
„Gorzka Wedla jest najlepsza
pozwolę sobie pozostać niezrzeszoną”
Ale mozes być, Emilecko, sympatykiem. Takim niezrzesonym sympatykiem po prostu 😀
Owczarku, jest jeszcze jedna mozliwosc…
– Co oskarzeni zrobili ze skradziona cysterna wodki?
– Sprzedalim…
– A co zrobili z pieniedzmi??
-…przepilim…
Nie bede dalej rozwijala „chip discussion”. Zbyt wiele pamiatek w sklepach na odludziu przychodzi mi do glowy. Na przyklad „Moose Drool” – plyn do kapieli o nazwie „Slinotok Łosia”. Do nabycia jest rowniez piwo o tej samej nazwie.
Zejdzmy na temat nowej dyscypliny sportowej i kto bedzie bral w niej udzial.
Dzięki Alicja za radę, sąsiednie blogi odwiedzę jeśli systematycznie się rozczytam, tymczasem Wam sie przyglądne:)ale miło być zaproszonym 🙂
?No i na co tacy złodzieje zasłuzyli? Na hereśt??
Niestety zasłużyli, ale jeśli byli obcokrajowcami, tudzież karani w trybie przyspieszonym, to być może Sąd odroczy chociaż przesłuchanie do grudnia…
Przeczytałam. 😀
To jednak byli jacyś gamonie, bo kto nosi drzewo do lasu.
Mamy najlepsze czekolady, a chłopy kradną jakąś szwedzką.
Chyba że chcieli wziąć odwet za potop.
Dzięki, Owczarku, jeżeli wysłałeś wiadomość do Plumbumeczki.
Nie chciałabym, zeby przestała umieszczać zdjęcia w albumie.
Bardzo to jest sympatyczna rodzina i cieszę się, że mogę ją podziwiać.
Na tytułowej stronie Google jest taka opcja ‚Motywy’ zmieniająca widok okna. I jest tam taki biały piesek, w porywach bardzo podobny do Owczarka. W różnych odsłonach ten piesek robi różne rzeczy. W nocy śpi słodko.
Teraz korzysta właśnie z iPoda. 😆
Mam (cicha) nadzieje,ze los zwierzyny w naszej krainie troche sie poprawi?! Wczoraj uruchomiono specjalny numer 144.
Via „144” mozna szybko wezwac pomoc i ratowac zywine,ktora znalazla sie w ciezkiej,grozacej jej zyciu sytuacji.Przy okazji karani beda ci,co drecza i niehumanitarnie obchodza sie z naszymi malymi bracmi!!!!
Obawiam sie,ze Orca bedzie musiala znalezc jakis bardziej przyjacielski sposob na kreta 😉
Hej.
Mt 7 nie widzę pieska…..na blog kulinarny trafiłem :/ kurde noo
U mnie jest google canada – też ni ma pieska…
Ana,
Prosze nie sugerowac, ze chce zamordowac kreta. Kret sam by zadzwonil na numer 144 zanim ja pomyslalabym o przestepstwie.
Oto sprawdzone metody eksmisji kreta (w portkach lub bez):
-muzyka elektroniczna
-wywar z mięty (schlodzony!) i rozlany wzdluz tunelow. Krtek nie lubi mięty.
-Obciete włosy zebrane z podlogi znajomej fryzjerki. Krtek nie lubi chodzic po włosach.
Na razie dziala.
Orca,
posiać mietę! Tylko musisz pamietać, że mięta jest inwazyjna, więc jak posiejesz, to możesz mieć kłopot. Zawsze ją można przyciąć jak trawę.
Proponuje Orce przestac walczyc z kretem,ten zwierz tak ma, ze dolki kopie.Kopczyki proponuje wyrownac i stokrotke posadzic 😀
Krecik zwierze pozyteczne-larwy zjada i inne paskudy,glebe spulchnia,a ze od czasu do czasu wyjrzy na swiatlo dzienne.No coz ma prawo skontrolowac efekty swej pracy 😉
Ciao amici.
Krtek kopie tam, gdzie mieta nie rosnie. W tym jest problem.
Niech spulchnia glebe i zyje dlugo i szczesliwie.
W slowie „krtek”, „r” to chyba czeska samogloska.
Bedzie dobrze! Jutro, a najpóźniej pojutrze rusom do Hameryki wroz Marynom Krywaniec, coby wykwaterować tego kreta z Oreckowego ogródka. Pocątkowo orlica miała lecieć sama, ale – uznali my, ze lepiej bedzie, kie jo jej bede towarzysył. A kret nie bedzie mioł nic do godania. Bo rozumiem, ze to 144 to jest numer tamok, ka broniom zywine przed ludźmi, a nie przed inksom zywinom 😀
A jo – całom ostatniom nocke spędziłek na Turbaczu. Cemu? O tym zaroz. W następnym wpisie 😀