Nie pijcie soków pomidorowyk zbyt nisko
Niedowno poni Małgorzata Minta piknie napisała w Gazecie Wyborcej, co sie dzieje z cłowiekiem, ftóry wsiednie do samolota i frunie wysoko do wierchu. A co sie dzieje? Ano to:
W kabinach samolotów pasażerskich utrzymuje się zwykle ciśnienie powietrza odpowiadające wysokości 8 tys. stóp (k. 2,5 tys. metrów, więc jak na szczycie Rysów). Niskie ciśnienie w kabinie wpływa np. na krążenie krwi i dotlenienie różnych części ciała – w tym receptorów smaku.*Co z tego wyniko? Ano to, ze kie te bidne receptory smaku som słabiej dotlenione, to jedzonko juz nie smakuje tak jak na ziemi. Oj, nie smakuje…
Potrawy o subtelnym smaku, np. sola czy kurczak, w samolocie stają się tak łagodne, że aż mdłe. Jajecznica czy stek, które na ziemi smakowały bez zarzutu, w powietrzu będą domagać się solniczki, a herbata czy kawa – o ile lubimy je w wersji na słodko – cukiernicy.**
Cy to znacy, ze syćko, co na dole jest wielkim przysmakiem, na wysokości przeinaco sie w niejadalne świństwo? Na scynście nie. Som bowiem rzecy, ze ftórymi dzieje sie dokładnie na odwyrtke: na dole smakujom nienajlepiej, za to w samolocie – na mój dusiu! – stajom sie rarytasem nad rarytasami! Sama poni Minta przyznała, ze kie w samolocie stewardessa pyto jom, co podać do picia, to ona odpowiado, ze sok pomidorowy. Tymcasem na ziemi – mowy nimo, coby jom z takim sokiem uwidzieć. I nie jest ona tutok zodnym wyjątkiem, bo:
W ankiecie przeprowadzonej w 2011 r. przez sprzedający wycieczki wakacyjne portal www.lastminute.de 27 proc. respondentów przyznało, że pije sok pomidorowy w samolocie, z czego 23 proc. twierdziło, że zamawia go tylko w powietrzu.***
Heeej! Dlo wos ludzi to moze być barzo przydatno informacja. Dlo wos ludzi, bo dlo mnie – racej nie. Roz wykrodłek mojej gaździnie kartonik soku pomidorowego, ftóry z zakupów w Nowym Targu przywiezła. No i piknie se go skostowołek. A potem… całom gymbe miołek wysmarowanom na cyrwono. Mojo gaździna, kie mnie uwidziała, to od rozu pomyślała, ze musiołek zagryźć jednom z nasyk kur. Kie sprawdziła i obacyła, ze jednak zodnej kury nie brakuje, to zamiast sie uspokoić, zeźliła sie ino, ze musiołek zagryźć kure ftóregosi z sąsiadów. A kie okazało sie, ze zoden z sąsiadów tyz zodnej kury nie stracił, to uznała, ze widocnie upolowołek w lesie jakiegosi bidnego zająca. I dlotego jo juz nigdy więcej nie bede pił zodnyk płynów pochodzenia pomidorowego. Bo potem to ino jakiesi makabrycne podejrzenia som przeciwko mnie ryktowane. Haj.
Wy, ludzie, nie mocie na swoik kufak takik kudłów jako jo (z wyjątkiem nieogolonyk chłopów), dlotego wom łatwiej wypić sok pomidorowy tak, coby potem nie zostoł zoden „krawy” ślad. Więc pijcie, kielo fcecie. Ba teroz juz wiecie, ze jeśli sok ten mo smakować wom jak najpikniej, to im wyzej go wypijecie – tym lepiej. Jeśli więc jesteście w wielopiętrowym budynku – wjedźcie windom na najwyzse piętro i tamok wypijcie. Jeśli jesteście na polu – wleźcie na najwyzse drzewo w okolicy i tamok skostujcie. A jeśli nie mozecie nika wjechać windom ani nika sie wspiąć, to przynajmniej wypijcie na stojąco, nie na siedząco. Kie bedziecie stali, to wase podniebienia – wroz z całym zestawem wasyk receptorów smaku – bedom jakiesi trzydzieści centymetrów wyzej, niz kiebyście siedzieli. Podobno kie oddalomy sie od ziemi, to na kozde 11 metrów oddalenia spadek ciśnienia atmosferycnego wynosi średnio 1 hPa. A zatem – 30 centymetrów wyzej ciśnienie atmosferycne powinno być nizse o prawie 0,03 hPa. Moze to niewiele, ale… lepse niewiele niz nic. Prowdziwy koneser soków pomidorowyk pewnie nawet przy tak niewielkiej zmianie zauwazy drobnom poprawe smaku.
Ale tak w ogóle kie mocie przy sobie sok z pomidorów i mocie ochote go wypić – to najlepiej wsiednijcie do samolota, wznieście sie wysoko i dopiero wte wypijcie. Jo to sie nawet dziwie, ze producenci tyk napojów – w ramak promocji – nie załącom casem do swego wyrobu jakiegosi piknego samolociku (ocywiście ten samolotowy dodatek musi być darmowy – jedynie wte promocja mo sens). Przecie zdarzo sie na przykład, ze w ramak promocji do sprzedawanej w sklepak kawy załącano jest pikno filizanka. Abo do piwa załącano jest śklanecka. Abo do pasty do zębów załącany jest płyn do płukania gymby. Cemu więc do soku pomidorowego nigdy nie jest załącany samolot? Przecie dzięki temu sok mógłby konsumentom pikniej smakować, a to ocywiście zaroz zwięksyłoby popyt na taki produkt. Cóz, najwyraźniej ci, co robiom w branzy pomidorowej, nie znajom sie na marketingu. Nie znajom i ślus. Hau!
P.S. Jako pikno sobota przed nomi! W Owcarkówce bedzie podwójne święto: rocnica ślubu Plumbumecki i Pona Plumbumeckowego i imieniny Wawrzecka. No to zdrowie Poństwa Plumbumeckowyk i Wawrzeckowe wypijmy piknie! 😀
* M. Minta, Czy leci z nami kucharz?, „Gazeta Wyborcza” z 26 lipca 2013 r., s. 30.
** Ibidem.
*** Ibidem
Komentarze
Tutaj przyszła mi przednia (tak myślę, o ile myślę )) myśl. Należy rozpocząć tzw. degustacje podniebne ) Taki LOT lub Wizzair np. zaprasza na degustacje różnych wyrobów gastronomicznych, soczków i innych napojów. Po osiągnięciu odpowiedniej wysokości stewardesy zaczęły by roznosić te smakołyki. Można by też zamówić potrawy, które za nic w świecie nie smakują nam na ziemi ) Ciekawe jak by oscypek smakował pod chmurami ? Byłby bardziej słony czy łagodny ? Z tego co wiem i czytam, to alkoholu by nie podawano, gdyż on zawsze smakuje tak samo wszędzie, a może i w samolocie bardziej, bo można poczytać, jak nasi podróżnicy wesoło spędzają cały lot (( Ewentualnie do tych degustacji jakaś lampka wina byłaby nawet wskazana )
Owczarku – dziękuję pięknie za życzenia )) Imieniny w sobotę, ale ktoś musi być pierwszy ))
Z soków pomidorowych najbardziej lubię jabłkowy. 😀
Zawsze (to znaczy od dwudziestu i więcej lat ;)) smakował nam (czyli Towarzystwu) sok pomidorowy w górach – na różnych rysach, krywaniach, gierlachach, na przełęczach a nawet pod chatami. Ale zalecany jest też rowerzystom. Podobnie jak zwykłe pomidory. Bo uzupełnia kilka makro i mikro, jakie tracimy przez wysiłek (zwł. w upale).
Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by rozrzedzone powietrze Przełęczy Lodowej zahamowało mój apetyt na cokolwiek (np. delikatnego, niedoprawionego), co tam wnieśliśmy w ostatni wtorek 😮 — Przeciwnie, trzeba uważać, by nadmierny apetyt nie zniweczył zysków czyli strat kalorycznych, jakie się dokonały podczas tysiąctrzystumetrowej deniwelacji… 😀
Pijcie soki pomidorowe tylko wysokoprocentowe 😉
wypijając takiego „soka”
na ziemi się czuję jak w obłokach 🙂
Zamiast na wysokosciach,wole degustacje blizej ziemi,np w pociagu.Oby tylko nie byl produkcji made in Italia.Takie pociagi zakupila nasza kraina i zakonczylo sie wielkim skandalem,bo w tych wehikulach po jednym przejezdzie na trasie Amsterdam-Bruksela popsulo sie wszystko,co moglo 😆
A sok pomidorowy,czy jablkowy wysmienicie smakuje w upaly,miammmmmmmmmmm 😉
Nie siedzę wprawdzie w samolocie, ale gotowam wychylić szklaneczkę krwawej mery ze szczyptą pieprzu (udatne połączenie soku pomidorowego z procentami). Co wszystkim budowiczom, także na ziemi polecam. Koniecznie z kostką lodu w upał.
No to siup! Za pomyślność Wawrzecka – solenizanta – w pierwszej kolejności!
P.S.
Taki boski napój polecam też Owcarkowi. Zamiast chłeptać z kartonika i kudły na pysku zakrwawić, niech skombinuje i bystrzak da na pewno radę) tenże koktajl i słomki użyje.
@mag: Jaki upał? Dziś temperatura nie przekroczyła 30 stopni – teraz jest 26 – o 10 mniej niż wczoraj o tej samej porze. No po prostu zimnica!
Teraz rozumiem dlaczego posilki serwowane w samolocie sa jadalne tylko po starcie i po odpieciu pasow, czyli wysoko ponad ziemia. Podczas kolowania obsluga samolotu nie serwuje posilkow.
Do Wawrzecka
Wawrzecku, juz od godziny momy sobote, a zatem – Twoje zdrowie!!!!
„Ciekawe jak by oscypek smakował pod chmurami ?”
Zapewne podobnie jak w miejscu, we ftórym jest ryktowany. No bo przecie prowdziwe oscypki ryktowane som całkiem wysoko 😀
Do TesTeqecka
„Z soków pomidorowych najbardziej lubię jabłkowy.”
Telo jest tyk odmian jabłek, ze nie wyklucom, ze istnieje tako odmiana, co to sie nazywo pomidor 😀
Do Basiecki
„Z drugiej strony nie wyobrażam sobie, by rozrzedzone powietrze Przełęczy Lodowej zahamowało mój apetyt na cokolwiek”
Hmmm… No to nie wiem… To moze nie tylko wysokość wpływo na apetyt, ale tyz jakiesi lotnice feromony? 😀
Do Zbysecka
„wypijając takiego ‚soka’
na ziemi się czuję jak w obłokach”
W dodatku pomidor chyba wpływo tyz na uconość. No bo przecie pewien poeta pisoł, ze na pewnyk wyspak „uczone są łososie w pomidorowym sosie” 😀
Do Anecko
„Oby tylko nie byl produkcji made in Italia.Takie pociagi zakupila nasza kraina i zakonczylo sie wielkim skandalem,bo w tych wehikulach po jednym przejezdzie na trasie Amsterdam-Bruksela popsulo sie wszystko,co moglo”
Na mój dusiu! A nase PKP właśnie zakupiło włoskie Pendolino! No to skoda, Anecko, ze nie skontaktowali sie z Tobom, zanim podjęli decyzje o zakupie! 😀
Do Magecki
„Taki boski napój polecam też Owcarkowi. Zamiast chłeptać z kartonika i kudły na pysku zakrwawić, niech skombinuje i bystrzak da na pewno radę) tenże koktajl i słomki użyje.”
A to o słome w mojej wsi nietrudno. Wystarcy, ze na przikład wykrodne siennik z wyrka mojej gaździny. Dzięki za piknom rade, Magecko 😀
Do Orecki
„Podczas kolowania obsluga samolotu nie serwuje posilkow.”
Cyli idzie na łatwizne! Bo przecie mogłaby serwować – ino musiałaby zadbać o to, coby te posiłki były inkse niz na wysokości 😀
Po pierwsze primo, wszystkim solenizantom NAJLEPSZEGO zaległego, bom w podróży. Zdrowia przede wszystkim, reszta przyjdzie sama, jak się postaramy o to, czego nam się chce.
Ta pani od owego artykułu chyba mało lata – a ja i owszem, kilka razy w roku tam i z powrotem, akurat „siedzę na dworcu w Kansas city”, czyli w Hamburgu i za parę godzin będę lecieć do się, do domu.
Skumbrie w tomacie, bęc! – to tak a propos innego poety, co się wypowiadał w temacie tomaty 😉
(plus mój ukochany pan od „Addio pomidory…słoneczka zachodzące za mój zimowy stół…”)
W powietrzu jemy to co dadzą, do wyboru (już to znam na pamięć, kurczak czy wołowina (chicken or beef?), wegetarianie mają swoje. Odgrzane mikrofalą dania na tackach styropianowych (ha! styropianka jestem!), a jeśli chodzi o napoje, nie zauważyłam różnicy między mineralną pitą na Ziemi i pitą w powietrzu. Sok pomidorowy taki sam, a nawet, z przeproszeniem, wino czy piwo też bez różnic, bo latając zazwyczaj wino zamawiam (piwo goni do toalety, a tam zawsze kolejka).
Jedzenie samolotowe bywa lepsze i gorsze, niestety, nie jest to restauracja, gdzie można szefowi kuchni nawrzucać – jest, jakie jest i już tu kiedyś pisałam, że najbardziej mi smakowało na pokładzie LOT-u, miałam przyjemność parę razy lecieć i polecam pierogi ruskie!
To właściwie temat dla blogu z sąsiedztwa, nieprawdaż, Owczarku 😉
Muszę zbierać łuki w juki, za godzinę z groszem podrzucą mnie z hotelu na lotnisko. A stamtąd pewnie się odezwę, bo co tu robić na hamburskim bruku…
Wawrzku,
Wszystkiego najlepszego, wszelakiej pomyślności i zdrowia 😀
Kiedyś czytałam, a było to bardzo dawno, że polska nazwa „pomidor” wywodzi się z włoskiego „pommo d’oro”. A więc Owczarku, skoro TesTeq mówi, że najbardziej z soków pomidorowych lubi jabłkowy, to ma świętą rację. 😉 😆
Nareszcie chłodniej na zewnątrz, ale w domu w dalszym ciągu gorąc niesamowity. Jednak przy otwartym oknie da się już wytrzymać. 😀
Alicjo
Czy Ty w ogóle zahaczyłas w sowich peregrynacjach po Starym Kraju o Warszawę?
Miałam nadzieję, że się odezwiesz. Nie to żebym miała pretensje, uchowaj Boże!
Ale trochę szkoda, bo wyczuwam w Tobie bratnią duszę.
Pomidory jeszcze nie addijo. Wprost przeciwnie. Chyba teraz są najsmaczniejsze. Zwłaszcza te malinowe. Sok się z nich wprost leje.
Kroję je w grubą kostkę, dprawiam solą, pieprzem, dodaję wyciśnięty czosnek i posypują świeżą bazylią. Można dodac trochę oliwy, ale ja wolę bez. Pychota!
Bardzo jestem ciekawa Twoich wrażeń z Polski, nie tylko z Wrocławia i okolic, ale także z innych miejsc.
Napisz trochę – piszę samozwańczo też w imieniu Budowiczów- jak już ochłoniesz po zmianie czasu, rozejrzysz się przytomnym wzrokiem po własnym obejściu itp.
Pozdro
P.S. Wróciłam niedawno z pięknego półwyspu Helskiego, a w poniedziałek uciekam na działkę nad Narwią. Nic tu po mnie w Warszawie.
WAWRZEK!
Imieninowy wiersz autorstwa Mai Kleszcz dołączam! :-))))
?. Spadającą gwiazdę schowaj do kieszeni
nigdy nie daj wypaść jej,
spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni
przyda się w deszczowy dzień,
bo miłość może przysiąść na ramieniu
nawet gdy noc czarna
i gdybyś chciał zachować ją na dłużej
w kieszenie będziesz miał moc gwiazdy światła,
spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni,
nigdy nie daj wypaść jej
spadającą gwiazdkę schowaj do kieszeni,
przyda się w deszczowy dzień
bo kiedy piętrzą się kłopoty
a przecież różnie bywa, tak łatwo wtedy je pokonać
gdy kieszeń światło gwiazdy skrywa??
Owcarku!
Nie wyciągaj spod Gaździny siennika dla bele słomki!!!
Myślę, że ona gdzieś trzyma w kuchni słomki plastykowe do koktajli, bo to elegancka kobieta.
Lepiej pasują do krwawej mary, która jest dość gęsta.
Radzę Ci dodać dla lepszości smaku listek bazyli i koniecznie trochę świeżej mięty, co by Ci z pyska gorzałą nie leciało.
Witojcie! No to wpadom na kwilecke i zdrowie Wawrzecka i Poństwa Plumbumeckowyk wypijom! 😀
I juz hybom, zanim baca z juhasami sie zorientujom, ze dorwołek sie do laptopa. Ale późnom nockom abo jutro – powinienek móc zajrzeć znowu 😀
Dziękuję Wam Wszystkim z całego serca za życzenia ))
Fusuillo – wierszyk o spadającej gwieździe jest piękny i bardzo na czasie, gdyż przeczytałem, ze w poniedziałek, a wiec jeszcze w tzw. oktawie, będą spadały meteoryty )) A wiadomo, meteoryt to kawałek gwiazdy, która przyda się i w deszczowy dzień i na kłopoty, oraz na wszelkie dobre i jeszcze lepsze dni ))
Jeszcze raz Wam Wszystkim dziękuję za życzenia )))
Wawrzek
Zamiast laurki.
Wawrzyniec ( też Wawrzyn, Wawrzon w Polsce i w Czechach, imię znane od średnowiecza) – diakon, męczennik rzymski, w starożytności i średniowieczu jeden z najpopularniejszych świętych. Patron ubogich, piekarzy i bibliotekarzy (?!).
Wzywano go w czasie pożarów i przeciw chorobom reumatycznym.
Nic nie zmyślam. Powtarzam za Wiki.
Myślę, że mieścisz się w tak szerokim rozrzucie wpływów, jakie za pośrednictwem patrona swego Ci przynależą. Oczywiście nie za cenę jakiegokolwiek męczeństwa, lecz tylko odcinania kuponów od św. Wawrzyńca.
Jeszcze raz wszystkiego naj…!!!
WAWRZEK!
Mam nadzieję, że wiesz, iż ten wiersz, to dzięki perseidom, czyli spadającym gwiazdom zwanym łzami św. Wawrzyńca!
Miłego świętowania! 🙂
Przesylam serdeczne zyczenia dla dzisiejszych solenizantow.
Ana pisze o pociagu Made in Italy. Pewna bardzo duza amerykanska firma, ktora zawsze wykonywala swoje produkty calkowicie w U.S., po raz pierwszy w swojej dlugiej historii, podpisala kontrakt z pewna wloska firma na wykonanie czesci do projektu. „Ja tam nazw podawac nie bede” jakby to powiedziala Mieciowa.
Czesci wykonane we Wloszech byly pelne usterek. Projekt zamienil sie w koszmar, kosztuje amerykanska firme bardzo duzo dutkow i przede wszystkim reputacje. Kontrakt z wloska firma zerwano i powoli wszystko wraca do normy.
„Czy leci z nami kucharz” to tytul artykulu wspomnianego przez Owczarka. Kiedy przeczytalam ten tytul pomyslalam o pytaniu, ktore zadala stewardessa na pokladzie samolotu w filmie „Airplane”. Czesc pasazerow i zalogi samolotu lacznie z pilotami, rozchorowali sie po zjedzenie posilku.
Wtedy stewardessa zadala slynne pytanie pasazerom, ktorzy nie zamowili tajemniczego posilku:
„By the way, is there anyone on board who knows how to fly a plane?” czyli, czy ktorys z pasazerow potrafi latac samolotem. To pytanie wywolalo pewna reakcje na pokladzie.
Oczywiscie film „Airplane” to komedia.
Niechaj grzmią wiwaty!
Niech dźwięczą puchary,
na cześć Plumbumeckowej Pary! :-)))
Do Alecki
„jeśli chodzi o napoje, nie zauważyłam różnicy między mineralną pitą na Ziemi i pitą w powietrzu. Sok pomidorowy taki sam, a nawet, z przeproszeniem, wino czy piwo też bez różnic”
A moze, Alecko, duzo latając, uodporniłaś sie juz na te róznice? Tak jak ci, co duzo pływajom, uodparniajom sie na chorobe morskom?
„już tu kiedyś pisałam, że najbardziej mi smakowało na pokładzie LOT-u”
Polscy lotnicy wse mieli hyr mistrzów przestworzy (godom ocywiście o lotnikak cywilnyk, nie wojskowyk, bo z wojskowymi to róznie bywało: roz był pikny Dywizjon 303, a inksym rozem… lot, ftóry zakońcył sie okrzykiem „k…”). I moze jest to właśnie zasługa samolotowyk kuchorzy, ze nasi lotnicy som tacy siumni? 😀
Do Hortensjecki
„Kiedyś czytałam, a było to bardzo dawno, że polska nazwa ‚pomidor’ wywodzi się z włoskiego ‚pommo d’oro’. A więc Owczarku, skoro TesTeq mówi, że najbardziej z soków pomidorowych lubi jabłkowy, to ma świętą rację.”
Jo, Hortensjecko, zacynom nawet jesce cosi podejrzewać – ze to właśnie TesTeqecek wprowadził słowo „pomidor” do polskiego języka 😀
Do Magecki
„a w poniedziałek uciekam na działkę nad Narwią.”
Nad Narwiom piknie jest! Właśnie nad Narwiom, a dokładnie w korcmie „Chłopska Zemsta” w Serocku, nastąpiło pikne spotkanie mojego wysłannika z nasom Aleckom, Poniom Doroteckom z sąsiedniego bloga, Ponem Pietrem tyz z sąsiedniego bloga i jesce paroma osobami, wielbicielami Ponopietrowej kuchni.
„Radzę Ci dodać dla lepszości smaku listek bazyli i koniecznie trochę świeżej mięty, co by Ci z pyska gorzałą nie leciało.”
Teroz jestem z moim bacom i owieckami na holi. Ale jak ino na Świętego Michała wrócimy do wsi – od rozu, Magecko, zastosuje sie do Twoik rad 😀
Do Fusillecki
„to dzięki perseidom, czyli spadającym gwiazdom zwanym łzami św. Wawrzyńca!”
Tego nie wiedziołek! W takim rozie zycmy nasemu Wawrzeckowi duzo łez ryktującyk pikne perseidy. Ale ocywiście – niek to bedom łzy scynścia! 😀
Do Wawrzecka
„przeczytałem, ze w poniedziałek, a wiec jeszcze w tzw. oktawie, będą spadały meteoryty”
O! Dobrze wiedzieć. Zamiast do księzyca – powyje se do meteorytów. Wse to bedzie jakosi odmiana 😀
Do Orecki
„Projekt zamienil sie w koszmar, kosztuje amerykanska firme bardzo duzo dutkow i przede wszystkim reputacje.”
No bo przecie od Włochów kupuje sie pizze, spaghetti, cappucino, late – takie pikne rzecy sie od nik kupuje, a nie ciuchcie!
„Oczywiscie film ‚Airplane’ to komedia.”
To był barzo pikny film, a w Polsce seł od pod tytułem – „Czy leci z nami pilot?” Cyli… poni Minta mo podobne skojarzenia 😀
„Czy leci z nami pilot?” Nie znalam polskiego tlumaczenia tego filmu. Moje skojarzenie z tytulem artykulu w gazecie to zbieg okolicznosci. Takich „zbiegow” juz chyba tu kilka mielismy.
O wloskich produktach:
Przez cale lato w sobote jest w poblizu „farmers market” czyli stoiska z owocami i warzywami. Kupilam sliwki, ktore tu nazywaja sie „Italian plums”. $1.50 za funt. Po polsku to sa „Wegierki”. Ciekawe dlaczego te sliwki zmienily obywatelstwo z wegierskiego na wloski. Zeby bardziej skomplikowac sprawy, suszone „Italian plums” nazywaja sie „prunes”.
Byly rowniez „Chinese green beans” ($2.50/funt) i stara, dobra kukurydza po 5 centow za kolbe.
Prowda wse lezy w środku. Między Węgrami a Włochami jest Słowenia. Cyli tak naprowde te śliwki nie som ani węgierskie, ani włoskie, ino słoweńskie 😀
Plumbeckowym i Wawrzeckowi-niechaj Wam gwiazdka szczescia swieci,a zdrowie dopisuje.
😀 😀 😀
Owcarku-tyz przeczytalam wiadomosc o zakupie przez Polske pociagow we Wloszech i az mnie sie wlos zjezyl 🙁
Miejmy nadzieje,ze nie skonczy sie ta transakcja milionowymi stratami!!!
Dobrej nocy zycze wszystkim budowniczym,hej.
Kilka dni temu pisalam o Amber Alert w stanie WA. Potwor, ktory porwal w San Diego 16 letnia Hanne Anderson, zostal zastrzelony (shot and killed !) w gorach w Idaho. Hannah Anderson jest w dobrym stanie i teraz juz nie zagraza jej zadne niebezpieczenstwo.
Oj tam, co wy z tymi italiańcami?!
Wyobraźcie sobie, w Poznaniu będąc, zakupiłam cud-piękności torbiszcze. Nie jest to „torebka damska”, tylko wspaniała wielka torba do noszenia wszystkiego, co podróżująca (elegancka niewątpliwie) kobieta powinna pod ręką mieć 😎
I „made in Italy”, z pięknej skóry, rzuciła się taka na mnie z półki sklepu, do którego weszłam byłam w jednym z poznańskich centrów handlowych (nie był to Browar pani Kulczykowej) 😯
Czego ja tam poszukiwałam? Otóż torby właśnie i klapek (klapki znalazłam gdzie indziej i to osobna opowieść, otóż wcale nie w sklepie 😉 )
MAG,
nie zahaczyłam o Warszawę i wiele innych miejsc, w których chciałam być 🙁
Czasu nie stało, mimo, że byłam w trasie prawie 2 miesiące. Właśnie wczoraj wieczorem wróciłam, ledwie żywa po wielogodzinnej podróży z przerwami, niestety (te przerwy nabijają godziny 👿 )
I co ja zastaję w domu (poza ogólnym rozmemłaniem, jak chłop obejmuje gospodarstwo, i jeszcze utrzymuje, że jest czysto i porządnie 🙄 ) ?
Otóż – uważaj, Alsa! Zastaję KOTA! 😯
Długa historia, w każdym razie kot jest, ma piękne, zielone oczy, rasowy jakiś, bo tutaj dachowców nie uświadczysz (a szkoda, to są najlepsze koty na świecie!), i właśnie mnie obudziła (kotka, nazwałam ją Kica), deptając po mnie, śpiącą we własnym łóżku po wielu tygodniach nieobecności. Jest bardzo rozmowna, mruczy i miau-miau-czy, pewnie się jakoś dogadamy, na razie muszę się uczyć kociego języka.
Na co mi zeszło 🙄
Na koty 😯
Chłe chłe… i ja tam byłam, miód i wino piłam… a fotoreportaż nastąpi! Nie poznałam tego kapitana (na morzu jest zwany komendantem), ale znam Dar Szczecina – na zdjęciu z tyłu jest Pelican of London.
Hej, Johnny Walker, mały jest ten świat….
http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34959,14417961,Jak_sie_wygrywa_regaty_The_Tall_Ships_Races__Kapitan_.html#MT
Alicja
Toż sią domyśliłam, że czasowo się nie wyrobiłaś.
Gratuluję kotki Kicy!
Jako zasłużona/doświadczona kocia matka jestem prawie pewna, że wkrótce zawładnie Twoim sercem i rozumem.
Nie znam nikogo, kto gdy już raz poznał bliżej to mądre, dumne i tajemnicze zwierzę, nie zapałałby afektem do kociego rodu w ogóle. Ulegają kotom także wielbiciele psów, czego jestem przykładem. Zwykle miałam na stanie jedne i drugie zwierzaki. Teraz, odkąd sprzedałam dom z ogrodem, gdzie było miejsce dla menażerii, ograniczyłam się do kota.
Różnica między psem i kotem polega z grubsza na tym, że kot, choć cię nie mniej od psa kocha, okazuje to nie tak żarliwie i wiernopoddańczo, zachowując jakąś swoją prywatność i godność. Jest w nim więcej umiaru i sceptycyzmu wobec otaczającego świata.
Alicjo-wlasnie torebki wloskie sa pikne.Sama kiedys zachorowalam na taki przecudny „wor”z mieciutkiej skorki,ino kasy zabraklo 🙁
A wracajac do pociagow,to ten przez Holindrow zakupiony,po jednej jezdzie wygladal,jakby z Syberii wrocil.Dyrektor wloskiej fabryki przyjechal tutaj i tlumaczyl,ze wszystko jest Ok, ino nie nalezy za szybko jezdzic,i „bronboze”,za duzo wiatru,mrozu i wysokich temperatur.Jednym slowem pociag nadaje sie wiecej do patrzenia,niz jezdzenia!!!
Trzymam,wiec kciuki,oby” Pendolino” nie zapedzil Polski w „dolino”bez wyjscia 😆
Hej.
Wawrzuś, syćkigo nojlepsygo! A nojlepso, tak na rano, byłaby śklonecka krwawy Mery po wcorajsym…;-)
Do Anecki
„Owcarku-tyz przeczytalam wiadomosc o zakupie przez Polske pociagow we Wloszech i az mnie sie wlos zjezyl”
Za pona Garibaldiego wołano podobno „Italia fara da se!”, cyli Włochy dadzom se rade. I cóz, pozostoje mieć nadzieje, ze teroz z kolei Polonia fara da se… z włoskimi pociągami…
„Dyrektor wloskiej fabryki przyjechal tutaj i tlumaczyl,ze wszystko jest Ok, ino nie nalezy za szybko jezdzic,i ‚bronboze’,za duzo wiatru,mrozu i wysokich temperatur.Jednym slowem pociag nadaje sie wiecej do patrzenia,niz jezdzenia!!!”
Przybocuje mi sie hyrny (nie skodzi, ze stalinowski) film „Wołga, Wołga” i mniej więcej taki cytat: „To jest wspaniały statek, tylko nie wolno go dotykać!”
A w ogóle skoro ten dyrektor godoł, ze syćko jest O.K. – to juz jest podejrzane. Włoski dyrektor powinien godać, ze syćko jest „bene”, a nie „o.k.” 😀
Do Orecki
„Kilka dni temu pisalam o Amber Alert w stanie WA. Potwor, ktory porwal w San Diego 16 letnia Hanne Anderson, zostal zastrzelony (shot and killed !) w gorach w Idaho. Hannah Anderson jest w dobrym stanie i teraz juz nie zagraza jej zadne niebezpieczenstwo.”
Bo Idaho to tyz Dziki Zachód. A jakze inacej mogłoby sie cosi na Dzikim Zachodzie skońcyć jak tym, ze corny charakter ginie, a bioły piknie wierchuje? 😀
Do Alecki
„Oj tam, co wy z tymi italiańcami?!”
E, nic, nic… Bo pikne rzecy tyz przecie ryktujom, ale niekoniecnie pociągi. Pizze som pikne! Cafe latte – tyz pikne (wiem, ze więksość koneserów bardziej kwoli espresso niz latte, ale cy kozdy musi być koneser?). Na torbak sie nie znom, ale skoro pados, Alecko, ze som pikne, to znacy, ze som.
„Zastaję KOTA!”
No to… Ala ma kota!!!!!! Bajako!
„na razie muszę się uczyć kociego języka.”
W rozie cego kot mojej gaździny mógłby udzielić paru lekcji, ale podejrzewom, Alecko, ze nojdzies jakiegosi naucyciela blizej Kingstona 😀
Do Magecki
„Różnica między psem i kotem polega z grubsza na tym, że kot, choć cię nie mniej od psa kocha, okazuje to nie tak żarliwie i wiernopoddańczo, zachowując jakąś swoją prywatność i godność. Jest w nim więcej umiaru i sceptycyzmu wobec otaczającego świata.”
Tak na wselki wypadek, Magecko, tego fragmentu Twojego komentorza nie ujawnie kotu mojej gaździny. Choć nie bede ukrywoł, ze nie ujawnie tylko i wyłącnie z egoistycnyk pobudek 😀
Do Jasiecka
„A nojlepso, tak na rano, byłaby śklonecka krwawy Mery po wcorajsym”
Tak se śpekuluje, Jasiecku, jak mogłaby być „bloody Mary” po góralsku. Chyba… krwawo Maryna 😀
Alicjo – uważaj z tą Kicą ) To są bardzo inteligentne zwierzęta. Błyskawicznie zorientuje się gdzie masz lodówkę i gdzie jadasz posiłki, więc w takich sytuacjach nie opuści Cię ) Musisz wydzielić jej jedno, konkretne miejsce, gdzie będzie dostawała jedzonko, i tylko tam powinna jeść. Jeżeli będziesz ją dokarmiała z lodówki, to staniesz się Kici niewolnicą. Będzie Cię tak długo „molestowała” miauczeniem, aż ulegniesz, a jeśli ulegniesz, to kotek będzie rządził w Twoim domostwie ) Naturalnie będziesz jej kupowała najlepsze kąski by zaspokoić jej podniebienie ))
Jasieczku – serdeczne dzięki za życzenia ))
Niestety krwawej Mary nie było rankiem, gdyż te czasy już się skończyły (( Ale krwawy pomidorek z pieprzem był ))
Holenderskiej Anie i wszystkim, jeszcze raz dziękuję z całego serca za piękne Wasze życzenia ))
Wawrzku,
ja znam kocie obyczaje (u mnie w domu rodzinnym zawsze był kot, to znaczy Kica), ale co kot – to obyczaj. Ona mnie próbuje ustawiać, już to widzę, a co do miseczki, to właśnie wybieram się zakupić, bo Jerzoru jakoś to do głowy nie przyszło, że kotu nie rzuca sie tych kulek na podłogę, tylko do miseczki!!! I nie do naszego ludzkiego talerza na zupę!
Ona jest już przyzwyczajona do określonego „kupnego” jedzenia i nic innego nie tknie. Otworzyłam drzwi szeroko (a nuż zechce wyjść i sprawdzić okolicę?), ale nie, wyraźnie ma to w nosie, jest to kot domowy. No i dobrze.
Alicjo, zgodnie z radą Wawrzka pozbądź się lodówki (u Was, w Kanadzie i tak zimno), to skutecznie zdezorientujesz kota. A jak to nie pomoże, wynajmij fachowców z Confuse-A-Cat Ltd.
Pomyślałam, że Owczarek urządził na hali jakąś imprezę ze Smadnym Mnichem i wtedy dowiadywał się kiedy kto ma imieniny, urodziny, rocznice ; i niewiele się pomyliłam! bo skąd, niby wie, że Wawrzek to rzeczywiście Wawrzyniec? a kiedy Ktoś ma urodziny? przec ankietki żadnej nam nie dawał do wypełnienia :)) ma, psina swój węch i wywęszył. Wawrzku, od Potwora najlepsze życzenia 🙂 niech św.Wawrzyniec wespół z Aniołem Stróżem opiekują się Tobą 🙂
@TesTeq
kot w skeczu u Pythonów był raczej niewzruszony, z tego co pamiętam.
chcieli go skłonić do jakiejś reakcji – co w końcu się udało 😉 – ale zmieszany, poruszony czy skonfundowany to on nie był. może dlatego, że był to angielski kot…? 😉 ale nazwa Przedsięwzięcia – pierwszorzędna.
Normalnie_potworze, my tu mamy zapisane to i owo 😎
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Kalendarz_Budy.html
TesTequ,
w Kanadzie zimno?! Zimno i owszem, zimą, ale latem (przynajmniej gdzie ja mnieszkam) ukropy są iście tropikalne, a że mam jedno z Wielkich Jezior tuż pod nosem, to wilgotność daje popalić, zazwyczaj bywa w granicach 80% wilgoci w powietrzu. Mam specjalną maszynę (dehumidyfier), którą od czasu do czasu trzeba włączyć, żeby „odessać” wilgoć z powietrza, Jerzor właśnie mi powiedział, że jednego dnia włączył i po paru godzinach w pojemniku było 5 litrów wody.
Nie, nie otwieramy w takie tropiki okien, mamy też klimatyzację (w Polsce występuje pod nazwą „klima”). Poza tym nasz dom jest stary i ma prawdziwą „polską” piwnicę, która długo jest zimna i chłodzi od spodu. Ale czasem klima się przydaje 🙂
Potworeczku – Dziękuje za życzenia imieninowe. ) Faktycznie Wawrzek to Wawrzyniec )
A Anioła Stróża mam dobrego, który stara się dbać o mnie ) Już parę razy wybawił mnie z ciężkiej choroby a i zawał, który przeżyłem też Jemu zawdzięczam, bo było ze mną bardzo krucho. Tak, ze Aniołowi przekazuję Twoje życzenia, by dalej miał mnie w swojej opiece ))
Wawrzuś, – toś Ty mi bracisek łod serca! Jo juz mioł dwa zawaliska i cheba dwa janioły
strózują przy mnie. Az Cie muse uścisnąć. Hej!
Alicja pisze: Mam specjalną maszynę (dehumidyfier), którą od czasu do czasu trzeba włączyć, żeby ?odessać? wilgoć z powietrza, Jerzor właśnie mi powiedział, że jednego dnia włączył i po paru godzinach w pojemniku było 5 litrów wody.
To skandal! Podam Was do sądu! To przez Was na mój trawnik przez miesiąc nie spadła ani jedna kropla deszczu! Odessaliście całą wilgoć z powietrza! Tak dłużej być nie będzie!
Ej tam, zaro do sądu…dyć som jesce inne mozliwości ssania. Dlo chcącygo nic trudnygo. 🙂
POTWORKO!
Niestety! Jakieś dziwne poczty, nieaktywne zresztą, uruchamiają mi się z tego linka! 🙁
TesTequ,
słowo daję, że tylko z mojej chałupy tę wilgoć odsysaliśmy, Twojej wilgoci nie naruszyliśmy w żadnym wypadku!
Czy ja już wam pokazywałam, jakie imprezki serwuje Szczecin? Otóż na sto, a nawet wiecej fajerek 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9737.JPG
Właśnie usiłuję uporządkować zdjęcia z podróży…a było nie trzaskać ich tyle 🙄
@fusillo
przeraziłam się. gdy klikam na ten link, otwiera się to, co się otworzyć miało, czyli kaszubskie malowanki z jednym, niekaszubskim listkiem. 🙁 nie wiem co robić..
Owczarku!
możesz usunąć mój wpis z tą fotką, która się Fusilli podejrzanie otwiera? bardzo proszę 🙂 /albo niech uczyni to jaki ‚insider’ Dobry Człek Który Się Na Tym Zna / :))
dla Wszystkich:
http://new.livestream.com/FosterKittenCam/TheLooneyFosters
@potworek-super kociaki!!
Przedstawiam mojego kota, dzisiaj przemianowałam ją na Mrusię, bo mruczy i mruczy, szczególnie w nocy, kiedy ja chcę spać. Wskakuje na łóżko i mruczy mi prosto do ucha.
To jest jej ulubione miejsce do wysiadywania 😯
Pani wróciłá do domu i kuchenny zlewozmywak jej co rusz potrzebny, więc popadłam w niełaskę. Za męskich rządów nikt sie za bardzo porządkami nie przejmował i Mrusia wysiadywała tam sobie do woli, a tu taka zołza co chwila ją z tego ulubionego miejsca przegania 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9743.JPG
Nie dość, że wysiada w zlewozmywaku, to jeszcze lubi popijać 😯
Najszczęśliwsza jest, kiedy puści się jej cienkim siureczkiem wodę. Widzieliście kiedyś takie dziwne kocię?! 😯
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9747.JPG
p.s.Dobrze, że nie muszę się z nią dzielić Smadnym, to by dopiero było nieszczęście 🙄
Do Wawrzecka
„Alicjo – uważaj z tą Kicą ) To są bardzo inteligentne zwierzęta. Błyskawicznie zorientuje się gdzie masz lodówkę i gdzie jadasz posiłki, więc w takich sytuacjach nie opuści Cię”
Lodówka to pół bidy. Kie mojo gaździna wydoi krowe, to kot nie odstępuje jej na krok. I nie ustąpi, pikiela gaździna nie napełni mu misecki świezo wydojonym mleckiem. I nie zdarzyło sie, coby to mleko choć roz kotu zaskodziło. Stela właśnie zdziwiło mnie, kie tutok w budzie padła informacja, ze mleko kotom skodzi. W mojej wsi zyje inksy gatunek kotów cy jak? 😀
Do Alecki
„Ona jest już przyzwyczajona do określonego ‚kupnego’ jedzenia i nic innego nie tknie.”
Cyli nie jest krewniakiem hyrnego Jinxa, ftóry najwięksom ochote mioł nie na kupne jedzenie, ino na mysy. Zwłasca na takie dwie…
„Dobrze, że nie muszę się z nią dzielić Smadnym, to by dopiero było nieszczęście”
Eee, dlocego od rozu niescynście? Jeśli kiedykolwiek Mrusia zajrzy do Owcarkówki i popyto o Smadnego – na pewno jej nie odmówie 😀
Do TesTeqecka
„Alicjo, zgodnie z radą Wawrzka pozbądź się lodówki (u Was, w Kanadzie i tak zimno)”
A skąd wies, TesTeqecku, cy w Kanadzie nie jest zimno właśnie dzięki lodówkom? 😀
Do Potworecki
„Pomyślałam, że Owczarek urządził na hali jakąś imprezę ze Smadnym Mnichem i wtedy dowiadywał się kiedy kto ma imieniny, urodziny, rocznice”
Syćko, Potworecko, jest w kalendorzu, do ftórego Alecka podała linka. A swoje imieniny, urodziny i inkse święta kozdy zgłaso do tego kalendorza sam, wedle uznania. Ty, Potworecko, w kozdej kwili tyz mozes to zrobić.
„Owczarku!
możesz usunąć mój wpis z tą fotką, która się Fusilli podejrzanie otwiera?”
Ano moge. Sprawa załatwiono 😀
Do Jasiecka
„Wawrzuś, – toś Ty mi bracisek łod serca! Jo juz mioł dwa zawaliska i cheba dwa janioły
strózują przy mnie. Az Cie muse uścisnąć. Hej!”
A więc… najlepsymi kardiologami som janioły. Tyz piknie! 😀
Do Fusillecki
„POTWORKO!
Niestety! Jakieś dziwne poczty, nieaktywne zresztą, uruchamiają mi się z tego linka!”
Na prośbe Potworecki – te dziwne pocty zostały juz unieskodliwione 😀
Do Anecki
„@potworek-super kociaki!!”
To prowda! Super! Jaz… skoda ze kiesik urosnom 😀
To jest mój Janioł, dzieło wrocławskiej artystki szkła, pani Bożeny Czok. Pani Czok jest absolwentką wydz. Ceramiki i Szkła ASP we Wrocławiu. No to zagadałam…bo swego czasu miałam za sąsiada Zbigniewa Horbowego, bardzo znanego artystę w temacie szkła artystycznego i użytkowego (ciagle zresztą pracuje). Otóż pani Bożena była jego studentką. No i wszystko jasne!
A Janioł się do mnie uśmiechnął, więc jak powiedziałam pani Bożenie, to krakowskim targiem…i jest u mnie 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_9751.JPG
Cats continued…
Poznajcie kota imieniem Maru. Maru mieszka w Tokyo. Mary bardzo lubi kartony, pudelka i wszystko w ksztalcie zblizonym do pudelka.
Na poczatek
Maru i duzy karton.
http://www.youtube.com/watch?v=xdhLQCYQ-nQ&NR=1&feature=endscreen
Maru i kilka malych pudelek. Zdecydowanie za malych dla Maru. Ale to nie ma znaczenia.
http://www.youtube.com/watch?v=2XID_W4neJo&feature=relmfu
I na zakonczenie
Maru – Czarodziej
http://www.youtube.com/watch?v=PtDjM6QqULU&feature=relmfu
Ratunku! Koty z jutuba zalęgły się w Budzie! Wezwijcie dekotyzatora!
Orca,
Nie chcą mi się te filmiki otwierać a wielka szkoda, widziałam bowiem kilka filmów z Maru i zawsze się dobrze bawiłam. 🙁
Alicjo!
Anioł piękny ( zaraz pomyślałam: Ja CHcę Takiego Janioła! 🙂
Kica-Mruczusia zachowuje się typowo; koty uwielbiają pić wodę z kranu, taką ciurkającą. :))
Orca, dzięki za Maru. Na jednym filmiku widać, że Maru się denerwuje, macha ogonem i minę ma złą ” no, wariata ze mnie robicie; przecież wiecie, że mam słabość do pudełek, a do tych za nic się nie wcisnę”.
Looney Fosters są malutkie, ale będzie warto je oglądać gdy podrosną i zaczną wszystkie rozrabiać 🙂 Było już kilka kocich rodzin w kamerce; gdy są większe i wysterylizowane, oddawane są do adopcji. Koty są w Stanach 🙁
TesTeq: ty to mnie potrafisz rozbawić …:)
Owczarku: dziękuję.
Alicjo – Mrusia jest super ) mnie zachwyciło zdjęcie gdy pije wodę, ale nie Mrusia, tylko te krople wody nad zlewem )) Najlepiej powiększyć można to zdjęcie i lepiej widać te piękne formy utworzone przez kapiący kran ))
Wygląda na to, że Mrusia rządzi w Twoim kuchennym królestwie ))
Hortensjo – jeżeli nie chcą się te filmiki otwierać ze strony Owczarka, to spróbuj skopiować ten link i wkleić go do przeglądarki internetowej. Powinno zadziałać )
Są tam tez inne filmiki z Maru w roli głównej ))
@Wawrzek: Zdecydowanie wolę kapiące krany od kotów – nawet, jeśli są szczelne.
Na kocie rozmowy mam tylko jedno slowo:
Mrau.
Wawrzku (9:37),
Mrusia rządzi w kuchennym królestwie, ale na razie nie zdradziła chęci do popisów kulinarnych, niestety 🙁
A poza tym nie zdradza chęci do mycia naczyń. Co gorsza, uniemożliwia mi to, wysiadując w zlewozmywaku (nie mam maszyny do mycia naczyń, na 2 osoby to zbytek, a kuchnię mam maleńką, to po pierwsze primo).
Normalnie_potwór,
wysłałam e-mail do Artystki od Janioła i podesłałam jej to zdjęcie. Bardzo się ucieszyła, że ja się cieszę, myślę, że artysta lubi wiedzieć, że jest doceniany. Nagrody nagrodami, ale chyba najbardziej docenia się słowo tego, który sztukę nabył.
Polecam galerie sztuk przeróżnych we wrocławskich Jatkach, to magiczne miejsce artystów i niejedno może się do człowieka uśmiechnąć 🙂
Alicjo,
gdy będę we Wrocławiu, poszukam tej galerii. Twoja kotka ma zielone oczy, zaś Janioł ma zieloną suknię…:)
Normalnie_potwór, to są Jatki:
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_7773.JPG
Bez trudu je znajdziesz, bo są o krok od Rynku, druga przecznica od Odrzańskiej, która zaczyna się od lewego (patrząc na północną pierzeję) rogu Rynku przy kościele Garnizonowym. Z 200 metrów do przejścia.
…i ja tam byłam (na mostku kapitańskim Daru Młodzieży, skąd robiłam zdjęcia, pokażę, jak uporządkuję), i wydzierałam się na całe gardło, bo to moja ulubiona piosenka. A że Rod nie dopisał…to niech mu będzie żal!
Cumowaliśmy naprzeciwko tej sceny i kamera pokazuje często Najpiękniejszy Żaglowiec Świata, czyli Dar Młodzieży.
Ktoś to wrzucił na youtube – szkoda, że głos łapie tylko tych przy mikrofonach na scenie, a nie te rzeczywiste „tysiące gardeł”.
http://www.youtube.com/watch?v=yKJXXxg1-xE
Kota w zlewie detergentem potraktować, szorstkim zmywakim po grzbiecie przejechać i przestanie się szarokocić w kuchni.
Ta informacja ukazala sie dzisiaj w miejscowej TV.
Mam nadzieje, ze znajda Pana Kinasiewicza.
http://www.komonews.com/news/local/Member-of-Polish-military-missing-after-setting-out-for-Mt-Hood-climb-219361581.html
@TesTeq
ty prowokatorze ….;) PS. „szarokocić” ….:)
Bardzo przykra wiadomosc.
Orca,
kto się wspina, ma świadomość niebezpieczeństw. Zdziwiło mnie, że po wypadku Macieja Berbeki i Tomasza Kowalskiego na Broad Peak wyruszyła ekspedycja na poszukiwanie ciał.
Tego się nie robi w wysokich górach, bo naraża się inne osoby na utratę życia. Proste pytanie – po co tam lazł? Każdy idzie na własną odpowiedzialność. Nawet do lasu pobliskiego, albo popływać łódką czy z tratwy na tratwę.
Żeby się wspinać na Everest czy jakikolwiek „znaczący” szczyt, trzeba zapłacić sporo kasy (kilkadziesiąt tys.$$$) i czekać w kolejce (polecam film „Everest”).
p.s.To jest może brutalne, ale taka jest prawda.
Do Alecki
„To jest mój Janioł, dzieło wrocławskiej artystki szkła, pani Bożeny Czok.”
Ten janioł, opróc tego ze pikny, mo jednom wielkom zalete – jest widzialny.
„Mrusia rządzi w kuchennym królestwie, ale na razie nie zdradziła chęci do popisów kulinarnych, niestety”
Bo specjalnościom Mrusi jest nie ryktowanie jedzenia, ino jego degustacja 😀
Do Orecki
„Mary bardzo lubi kartony, pudelka i wszystko w ksztalcie zblizonym do pudelka.”
Cóz… widocnie opróc kotów domowyk i dachowyk som tyz koty pudełkowe.
„Ta informacja ukazala sie dzisiaj w miejscowej TV.
Mam nadzieje, ze znajda Pana Kinasiewicza.”
Ano… góry som pikne, ale casem wystawiajom barzo wysoki rachunek, za podziwianie ik krasy. Ba… mój Turbacz muse pokwolić, ze on zazwycaj jaz tak wysokik rachunków nie wystawio 😀
Do TesTeqecka
„Ratunku! Koty z jutuba zalęgły się w Budzie! Wezwijcie dekotyzatora!”
No przecie przewinął sie juz przez te bude Mordechajecek, BlejkKocicek, Alfredzicek… powinni sie juz syćka przyzwycaić 😀
Do Hortensjecki
„Nie chcą mi się te filmiki otwierać a wielka szkoda”
A moze, Hortensjecko, trza pona Jutuba popytać, coby nolozl syćko ze słowem Maru? 😀
Do Potworecki
„koty uwielbiają pić wodę z kranu, taką ciurkającą.”
Woda w potoku w mojej wsi tyz jest ciurkająco i faktycnie kot mojej gaździny jom lubi. Chociaz nie wiem, kany jest ten kran 😀
Do Wawrzecka
„Wygląda na to, że Mrusia rządzi w Twoim kuchennym królestwie ))”
W końcu jest dalekom krewnom króla zywiny. A kozdy kot mo w sobie cosi królewskiego 😀
Alicja,
Ja mam odmienna opinie na ten temat.
Orca,
chętnie poczytam, jaka jest Twoja opinia. Moim zdaniem nikt nikogo nie wypycha nigdzie na siłę, ludzie to robią na własne życzenie i liczą się z konsekwencjami.
GOPR – Górskie Ochotnicze Pogotowie Ratunkowe powstało dzięki takim ludziom, mieli pasję, liczyli się z konsekwencjami i rozumieli pasjonatów takich, jak oni sami. Ratownictwo przede wszystkim, ale też „zbieranie ciał”, jeśli można było to zrobić.
Wracając do tematu szukania ciał tych, którzy stracili życie w górach – otóż w tak wysokich górach jak Himalaje to nie przelewki dla ekspedycji poszukiwawczej i naprawdę tradycyjnie się tego nie robi, akurat tak się składa, że śledzę te tematy (książki, prasa, znajomi wspinacze).
Kod wspinacza powiada, że powinien zostać tam, gdzie dotarł i gdzie góra go zmogła. Przez przypadek byłam w Dolinie Roztoki w listopadzie ’81 – spotkałam całą ekipę z tego przedsięwzięcia:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Zimowa_wyprawa_na_Mount_Everest_1980
Świętowali wówczas swoje zwycięstwo, bo akurat mogli się zebrać razem „do kupy”, schronisko w Dolinie było dla nich zarezerwowane, a ja tam się dostałam tylko dlatego, że szłam na piechotę z Morskiego Oka i w tamtych okolicach złapała nas (byłam z kolegą) śnieżyca, a noc była już ciemna, bo to listopad. Nie zapomnę rozmów przy tym stole w schronisku, i spirytu przy ognisku oraz rozmowy z Andrzejem Zawadą, który właśnie mniej więcej to powiedział, że jeśli już, to rodzina chce „odzyskać” ciało, a wspinacz chciałby zostać tam, gdzie góra go zmogła.
owcarek podhalański pisze: No przecie przewinął sie juz przez te bude Mordechajecek, BlejkKocicek, Alfredzicek… powinni sie juz syćka przyzwycaić
„Przewinął” się to czas przeszły, a więc dekotyzator bywa w Budzie. Ulżyło mi!
@ Orca: Niestety znaleźli – obecnie tytuł artykułu brzmi: „Climber dies after falling more than 1,000 feet on Mount Hood”. Ale dla mnie bardziej zastanawiające jest zdanie:
According to the sheriff?s office, Kinasiewicz was in the region for training at Insitu, a Boeing subsidiary in Bingen, Wash. that produces unmanned aircraft systems.
Może został zaatakowany przez testowanego tam uzbrojonego drona?
Kiedy napisalam wczesniej „Bardzo przykra wiadomosc”, juz wtedy podali informacje, ze z helikoptera zauwazono cialo Pana Kinasiewicza. Nie bylam pewna, czy w polskich gazetach juz o tym oficjalnie poinformowano dlatego napisalam na blogu bardzo krotko.
Tu jest informacja ze stacji TV w Portland, OR.
http://www.kgw.com/news/Mt-Hood-climber-search-in-second-day-219364451.html
Mount Hood w Oregon i Mount Rainier w Washington, jeden i drugi to wulkany. Na Mount Hood mozna wejsc bez zadnego przygotowania i bez zadnego sprzetu. Niedzielna wycieczka. Wejscie na Mt. Rainier wymaga tygodniowego treningu i troche sprzetu. Uczniowe szkol srednich wchodza na szczyt jednego i drugiego wulkanu.
Obydwa wulkany zabieraja na zawsze ludzi. Na Mt. Rainier przestalam chodzic w 2012 roku. Wiosna tamtego roku zginelo kilkanascie osob. Czesc z nich zginela z jeden sniezny weekend. Nie jestem pewna, czy juz odnaleziono wszystkie ciala. To samo dotyczy Mount Hood.
Dla porownania w Olympic Mountains od czasu, kiedy sa utrzymywane dane, czyli od 1938 roku, zginela jedna osoba. Przyczyna smierci byl atak gorskiej kozy. Nie zadne niedzwiedzie, pumy lub rysie. Koza ubodla mezczyzne. Z powodu ran i uplywu krwi, czlowiek zmarl. Sa to bardzo odlegle miejsce, gdzie dostep jest mozliwy tylko helikopterem.
Jest mi bardzo przykro z powodu tragedii, ktora spotkala Pana Kinasiewicza.
@Orca: Tak, już napisali:
– Po prostu wybrał się w góry, w okolice Mount Hood i nie powrócił do ośrodka szkoleniowego. Była to prywatna wyprawa w góry w niedzielę, w czasie przerwy w szkoleniu – powiedział mjr Krzysztof Plażuk z Wydziału Prasowego Dowództwa Wojsk Specjalnych, jeszcze zanim nadeszła informacja o znalezieniu zwłok.
Nie wątpię, że chodzi o szkolenie związane z wykorzystaniem bojowych dronów. Podwójna strata – śmierć człowieka i ujawnienie zakresu szkolenia Wojsk Specjalnych.
Ja bardzo lubię góry ale podziwiać z szacunkiem z odpowiedniej odległości. Zbyt dużo naczytałem się o śmierci w górach, nawet wytrawnych wspinaczy (
Mój najwyższy szczyt zdobyty to Mont Victoire we Francji – 1011 metrów ) i wystarczy.
Zawsze żal człowieka który ginie, czy to w jaskiniach czy w górach (
…i na wodzie, Wawrzku.
Ja łaziłam w Sokolikach (koło Janowic, Dolny Śląsk) – nie były to góry wysokie, ale skałki, gdzie można było ćwiczyć technikę, która zapewne przydawała się w górach wysokich. Nigdy tam nie dojechałam, w te Góry Wysokie, ale w Sokolikach swobodnie „łoiłam” szóstki.
Niejedna osoba ćwicząc w Sokolikach ignorowała fakt, że można odpaść od dziesięcio czy piętnastometrowej ściany i stracić życie. I co roku były ofiary.
Podobnie z wodą – może to być nieduży staw, a skurcz mięśnia nas załatwi podczas pływania.
…i na schodach, i w łazience, i w windzie, i w samolocie, i na kanapie przed telewizorem…
Najgorsze, że poszedł sam na tę górę. z tego co napisała Orca, górka jest zdradliwa i nie lubi lekceważenia 🙁 powiało chłodem……
Napić się trzeba soczku pomidorowego ……
@TesTeq
ty przepadasz za kotami. popatrz jak się rysuje kocią mordkę >^..^< :))))
Wychodzi na to, że niezdrowo jest żyć, bo można umrzeć – wszędzie (((
Do Orecki
„Przyczyna smierci byl atak gorskiej kozy.”
Od rozu mi sie przybocył ten hyrny „łowca krokodyli” z Australii, co to dowoł se rade z krokodylami, dowoł se rade z jadowitymi węzami, z róznom niebezpiecnom zywinom dawoł se rade, jaz w końcu… zabiła go mało groźno płascka. Mozno pedzieć, ze natura tutok wykazała sie pocuciem humoru, ale… cornego humoru. Co nie zmienio faktu, ze na ogół jednak natura pikno jest! 😀
Do Alecki
„Nie zapomnę rozmów przy tym stole w schronisku, i spirytu przy ognisku oraz rozmowy z Andrzejem Zawadą”
Oj, tyk rozmów z Andrzejem Zawadom to jo Ci, Alecko, sakramencko zazdrosce! Nietypowy to był podobno alpinista. Pisali o nim, ze brzyćkik słów prawie nie uzywoł, bo uwazoł, ze uzywanie brzyćkik słów to oznaka słabości. Krucafuks! (mom nadzieje, ze „krucafuks” nie jest za barzo brzyćkim słowem) – cosi w tym jest! 😀
Do TesTeqecka
„i na schodach, i w łazience, i w windzie, i w samolocie, i na kanapie przed telewizorem…”
Pewnie ze tak! Nie boce juz kany, ale kasi słysołek, ze najwięcej wypadków zdarzo sie ludziom… w ik własnyk domak 😀
Do Wawrzecka
„Ja bardzo lubię góry ale podziwiać z szacunkiem z odpowiedniej odległości.”
Podobno w nawet z Katowic – w odpowiednik warunkak – mozno uwidzieć Tatry. To moze z Twoik stron, Wawrzecku, tyz by sie dało? 😀
Do Potworecki
„Napić się trzeba soczku pomidorowego …..”
Jo w bacówce mojego bacy mom ino Smadnego. Ale wyobraźnie mom duzom, więc moge pić i wyobrazać se, ze to sok pomidorowy 😀
TesTeq (13:49),
wielka prawda…
(kod 3322 😯 )
i” ocywiscie” wszedzie jest niebezpiecznie……………nawet w Krainie Wiatrakow.Ostatnio bardzo popsuly nasza statystyke” bidoki polskie”,bo z 15-tu ofiar kapieli w tutejszych wodach,7-to rodacy 😮
Z dzisiejszej prasowki dowiedzialam sie,ze EU 1/3 wszystkich subsydi przeznacza na rolnictwo.Ktos policzyl,ze wystarczyloby to na dwa bilety dookola swiata, klasy business, dla kazdej krowy!! 😆
Hej.
Do Alecki
„kod 3322”
Jo miołek roz kod WC i jakosi licba. Tyz se ten Łoter wymyślił! 😀
Do Anecki
„Z dzisiejszej prasowki dowiedzialam sie,ze EU 1/3 wszystkich subsydi przeznacza na rolnictwo.Ktos policzyl,ze wystarczyloby to na dwa bilety dookola swiata, klasy business, dla kazdej krowy!! ”
I słusnie! Cyz krowa nie zasługuje na to, coby pozwiedzać se kawałek świata samolotem? 😀
Owczarek napisał Anecce: „Cyz krowa nie zasługuje na to, coby pozwiedzać se kawałek świata samolotem?”
Ja bym jeszcze dodał, czyż każda krowa nie powinna mieć możliwości popróbowania, jak w różnych częściach świata smakuje tamtejsza trawa ?
Jeszcze wroce do wypadku na Pana Kinasiewicza. Wczesniej podalam link do stacji tv w Portland, OR. Dzisiaj ukazala sie tam dodatkowa informacja.
—–
Pan Kinasiewicz postanowil wejsc na szczyt Mount Hood poniewaz rok temu kilku polskich zolnierzy weszlo na szczyt tej gory. Rok temu zolnierze wbili na szczycie polska flage. Pan Kinasiewicz chcial zobaczyc, czy polska flaga jeszcze tam jest. Jesli polska flaga nie bylaby na szczycie Mount Hood, Pan Kinasiewicz chcial ja wbic na szczycie.
—–
Oznacza to, ze niosl ze soba polska flage.
@Orca: Nie za bardzo rozumiem, jakie znaczenie w tej całej historii ma polska flaga. Czy on się w nią zaplątał i dlatego spadł?
I czy ten wypadek jest ważniejszy od śmierci dziadka sióstr Radwańskich?
Śmierć to śmierć – porusza nas i skłania do refleksji, ale nie widzę nic szczególnego w tym, że ktoś poszedł na wycieczkę i przydarzyło mu sie nieszczęście.
TesTeq,
Nasz racje.
Owsem, śmierzć to śmierzć, ale… fajnie jest tak od casu do casu przegonić jom precki. Wiadomo ze wróci, ale i tak przeganianie jej jest fajne. A jak odgonić śmierztecke od koni – o tym zaroz w następnym wpisie 😀