Telemarketing
Pare dni temu, z samego rana, mój baca z mojom gaździnom jedli se pikne śniadanie, kie nagle zadzwonił telefon. Gaździna poderwała sie, coby odebrać.
– Halo? – spytała ciekawo, fto dzwoni tak wceśnie.
– Dzień doby, nazywam się Eustachy Dolczewitowski – odpowiedzioł jakisi sakramencko uprzejmy pon. – Jestem przedstawicielem Europejskiego Centrum Wybielania Zębów.
– Piknie! – zawołała gaździna.
– O, trochę zaskakująca jest pani reakcja na mój telefon, ale bardzo mi miło – uciesył sie pon Dolczewitowski. – Mam przyjemność zaprosić panią na spotkanie, które nasze Centrum organizuje za tydzień w Nowym Targu.
– Piknie! Barzo piknie! – zawołała gaździna.
– Naprawdę miło mi niezmiernie – pedzioł pon Dolczewitowski. – No więc… pragnę nadmienić, że wstęp na to spotkanie jest… DARMOWY. Całkowicie darmowy.
– O, jak piknie! Heeeej! – Gaździna była coroz bardziej zakwycono.
– Coś podobnego! Pierwszy raz trafia mi się taki zadowolony klient! – przyznoł pon Dolczewitowski, a potem godoł dalej. – Gdy przyjdzie pani na to spotkanie, to sama się pani przekona, ile tam będzie niesamowitych atrakcji. Jedną z nich będzie możliwość zakupu – po bardzo korzystnej cenie – nowej rewelacyjnej pasty wybielającej zęby. Zapewniam panią, że tej pasty używają najsłynniejsze gwiazdy Hollywoodu, a rekomenduje ją jeden najwybitniejszych ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia. Przy zakupie co najmniej dwóch tubek otrzyma pani darmowy upominek – opracowany przez światowej sławy stomatologów poradnik pielęgnowania jamy ustnej. Będzie pani też mogła porozmawiać z naszymi profesjonalnymi doradcami…
– Piknie! Piknie! Piknie! O, Jezusicku, jak piknie! – przerwała gaździna swojemu rozmówcy, a jej radość była tako, jak by co najmniej trafiła sóstke w totku i jesce w dodatku dostała wiadomość od totalizatora, ze wartość jej wygranej zostonie pomnozono przez dziesięć.
– Aż tak cieszy się pani z możliwości nabycia naszego produktu? – cudowoł pon Dolczewitowski, ftóremu pewnie rózni klienci sie trafiali, ale taki – chyba po roz pierwsy.
– Eee… jo wos przepytuje, panocku, ale zasło drobne nieporozumienie – odrzekła gaździna. – Jo wołałak „Piknie!” nie dlotego, ze mocie jakomsi tam paste na wybielanie tego, cego juz i tak mi niewiele zostało. Jo tak wołałak dlotego, ze właśnie jem śniadanie, a na to śniadanie mom oscypka wyryktowanego przez mojego chłopa. I godom wom: ten oscypek to niebo w gymbie! Prowdziwe niebo w gymbie! Ten zapach! Ten smak! O, Jezusicku!
– Yyy… yyy… – zająknął sie pon Dolczewitowski. – No… faktycznie, z pani zachowania można wnosić, że to musi być bardzo smakowity oscypek.
– A jakze! – zawołała gaździna. – Kiebyk miała do wyboru: być gwiozdom Hollywoodu i scotkować se zęby tom wasom pastom abo być gaździnom i zajadać tak piknego oscypka – wse bez wahania wybiere to drugie!
Gaździna pedziała to z takim przekonaniem, ze pon Dolczewitowski nie mógł mieć wątpliwości, ze ona wcale nie śpasuje, ino godo jak najbardziej powoznie.
– No cóż, muszę przyznać, że aż mi ślinka pociekła – pedzioł telemarketer. – Aż żałuję, że nie mogę spróbować.
– Nic straconego, panocku – pedziała gaździna. – Podojcie ino adres, a jo po promocyjnej cenie dwajścia złotyk od śtuki – plus kost przesyłki kurierskiej – prześle wom telo oscypków, kielo ino bedziecie fcieli.
– Bardzo chętnie – pedzioł pon Dolczewitowski. – To poproszę jednego. Albo nie – dwa!
– Ino telo? – spytała gaździna. – Niedługo Mikołajki, to taki oscypek bedzie piknym prezentem. Mocie, panocku, zone abo dziewcyne? Zapewniom wos, ze z takiego prezentu najostomilso dlo wos osoba uciesy sie piknie.
Pon Dolczewitowski kwilecke sie zastanowił i w końcu zamówił śtyry oscypki. Potem podoł gaździnie swój adres, gaździna syćko zapisała i obiecała, ze przesyłka dojdzie za niedługo.
– Matka, coś ty znowu wymyśliła? – spytoł zdumiony baca, kie gaździna skońcyła rozmowe.
– Jak to co? – odparła gaździna. – Załatwiom ci, ojciec, zbyt na oscypki. Teroz musimy ino wartko noleźć jakomsi firme kurierskom i wysłać śtyry oscypki temu miłemu ponu, co to przed kwileckom zadzwonił ku nom.
O, tak… zbyt na oscypki piknie by sie nom przydoł. W minionym sezonie owiecki na holi dały wyjątkowo duzo mleka. Z tego mleka baca naryktowoł wyjątkowo duzo oscypków. Wiele z nik rozdoł rodzinie i znajomym – ale nadal mioł ik za duzo. Oscypek – odpowiednio przechowywany – moze lezeć wiele tyźni, ale w końcu zepsuje sie i telo. A wte byłoby straśnie skoda. Dlotego baca turbowoł sie sakramencko, ze telo tak piknyk serecków pódzie na straty. Gaździna pociesała go, coby sie nie martwił, bo ona na pewno cosi wymyśli. I jak widać – właśnie wymyśliła.
Ledwo baca z gaździnom skońcyli śniadanie – znów zadzwonił telefon. I znów gaździna odebrała.
– Dzień dobry – odezwoł sie w słuchawce miły dziewcyński głosik. – Nazywam się Petronela Szapobacka. Jestem przedstawicielką Polsko-Amerykańskiego Studia Gastronomicznego. Chciałabym zaproponować pani, za jedyne 5 złotych, pielgrzymkę do do drogiego sercu każdego Polaka sanktuarium. Pielgrzymka połączona będzie z pełnym atrakcji pokazem niesamowicie fantastycznych uniwersalnych markowych robotów kuchennych, z możliwością zakupu po takich cenach, że z pewnością będzie pani zszokowana, że coś tak rewelacyjnego może kosztować tak tanio.
– Piknie! Piknie! – zawołała gaździna.
– O, cieszę się, że jest pani tak pozytywnie nastawiona do naszej oferty – pedziała zadowolono poni Szapobacka.
Cym sie ta rozmowa skońcyła? Ano tym, ze gaździna z oferty poni Szapobackiej nie skorzystała, za to poni Szapobacka zamówiła u gaździny pięć oscypków.
Niedługo potem zadzwonił pon Kajetan Selawicki ze Światowego Ośrodka Doradztwa Ogrodniczego i zaproponowoł gaździnie jakiesi ustrojstwo, co to było ponoć sekatorem, grabiami i konewkom w jednym. Gaździna za ustrojstwo podziękowała, natomiast pon Selawicki zamówił u gaździny siedem oscypków.
Potem zadzwonił pon Maksymilian Moduswiwendzki z Laboratorium Optymalizacji Fryzur. Zaproponowoł gaździnie rewelacyjny, opracowany przez najlepsyk śwajcarskik dermatologów super-grzebień, ftóry podcas cesania jednoceśnie myje głowe, usuwo łupiez i likwiduje siwizne. Gaździna super-grzebienia nie fciała, ba pon Moduswiwendzki zamówił u gaździny seść oscypków.
Potem jesce zadzwoniła poni Apolonia Korpusdelicka z Globalnej Pracowni Obuwniczej i zaproponowała gaździnie sandały z limitowanej kolekcji. Sandały te miały lecyć platfusa, zylaki i cellulitis. Do sandałów miała być załącono w gratisie naukowo opracowano pasta do butów, ze ftórej unosące sie w powietrzu opary powodujom, ze nogi furt barzo piknie i bezboleśnie sie depilujom. Gaździna odmówiła, za to poni Korpusdelicka zamówiła u gaździny… cały tuzin oscypków, bo skonsultowała sie z swoim kierownikiem i ten kierownik pedzioł, ze tak pikne oscypki przydadzom sie na impreze integracyjnom w firmie.
Heeej! Jesce paru inksyk telemarketerów zadzwoniło, ale syćkik juz nie boce. W kozdym rozie gaździna z zodnej oferty nie skorzystała, natomiast z oscypkowej oferty gaździny skorzystali syćka. I teroz juz wreście mój baca nie musi sie turbować, ze mu oscypki zmarniejom. Bajako.
I cóz… Rózni róznie o tym telemarketingu gwarzom. Jedni godajom, z to jest całkiem skutecno metoda sprzedazy, inksi – ze wcale nie. Jo jesce do niedowna właściwie nie miołek na ten temat zdania. Ba teroz myśle, ze ta metoda jest naprowde barzo skutecno. Mojo gaździna piknie to udowodniła. Hau!
P.S. A przed nomi pikny piątek, ostomili, bo w ten dzień Mageckowe urodziny bedom. No to zdrowie Magecki! 😀
Komentarze
Pozdrowienia dla Budy z Santiago de Chile. Na razie jestem mocno umordowana po długim locie (10 gdzin) i próbie otrucia mnie paskudnym samolotowym żarciem, czegoś tak paskudnego nie jadłam nigdy. Ledwie zresztą tknęłam, ale konsekwencje były przez całą dobę.
Wiosna tutaj, ale trawy suche na wiór i gorąco, gdyby nienaprawdę wysokie, ośnieżone szczyty wokół miasta, nie byłoby tak pięknie.
W dodatku chyba służby miejskie są na strajku, bo tyle śmiecia się wala po mieście, że to się w pale nie mieści. Ubiegłym razem tak nie byłlo, w marcu. Trzeba stąd wiać nad ocean i na południe.
Valparaiso, a potem się zobaczy. Tyle na razie, tutaj środek nocy i wypadałoby odpocząć, pospać, oczywiście o ile Jerzor nie przykręci swego chrapania!
Owczarku – Twoja Gaździnę, powinni wybrać na szefową tych wszystkich centrów, które zamęczają nas telefonami (( Ja na szczęście jestem odporny na te wszystkie „kombinacje” i mam swoje 100 procentowe wymówki )) chociaż jednego razu dłuższy czas rozmawiałem z jedna panią, która chciała mnie namówić na dodatkowy telefon. Nie dlatego, że była ładna, czy młoda, bo tego jeszcze w telefonach nie widać, ale dla jej elokwencji )) Dziewczyna była naprawdę wspaniałą w tym, co próbowała sprzedać. Myślę, ze byłem pierwszym klientem, który odmówił )) Nawet powiedziałem jej, że to naprawdę profesjonalnie )
A tak na marginesie, możesz Owczarku podrzucić numer telefonu Gadziny, by zamówić u Niej kilka oscypków ??
Telemarketing to ciężka i niewdzięczna praca dlatego zawsze/przeważnie daję się wygadać osobie telefonującej.
Jednego razu zatelefonowała pani, która chciała przeprowadzić ankietę (to może nie telemarketing ale praca podobna) i miała zadać cztery pytania (niby że taka szybka ankieta). Przy piątym pytaniu gdy przypomniałem, że zostały „zakontraktowane” tylko cztery pytania to pani się obraziła. Stwierdziła, że w takim razie moje odpowiedzi na poprzednie pytania nie będą wzięte pod uwagę i się rozłączyła.
,,W kozdym rozie gaździna z zodnej oferty nie skorzystała, natomiast z oscypkowej oferty gaździny skorzystali syćka. ”
Świetne!
To teraz nie pytam co telemarketerzy maja do zaoferowania dla mnie ale co ja mam dla nich 🙂
Zbysek pisze: Telemarketing to ciężka i niewdzięczna praca dlatego zawsze/przeważnie daję się wygadać osobie telefonującej.
Ale jesteś mściwy! Przecież oni mają płacone od liczby rozmów telefonicznych zakończonych sukcesem. Nie przerywając wcześniej rozmowy obniżasz ich wydajność i zarobki!
Owczarku, włączam „telemarketing odwrotny” do mojego repertuaru. Na pewno każdy telemarketer będzie chciał skorzystać z mojej oferty szkolenia w zakresie BIZNESU BEZ STRESU! 😀
U nas z pomoca Boska mamy juz ten problem z glowy (przytaczajac slowa Pawlaka).
Telemarketing od wielu lat jest zabronione. Skonczyly sie czasy dzwonienia z zamiarem sprzedazy czegokolwiek. Przez e-mail wlasciciel konta moze sie zgodzic (subscribe) na otrzymywanie e-mail promujacych jakis produkt lub kampanie, ale musi miec mozliwosc zakonczenia tej komunikacji (unsubscribe). Czasy kiedy przez telefon lub e-mail prowadzono kampanie sprzedazy towarow lub kampanie polityczne minely.
Przed wyborami zwolennicy kandydatow z wlasnej woli ustawiaja przed domem na swoich trawnikach tablice z nazwiskiem swojego kandydata. W dniu wyborow na chodnikach przy ruchliwych skrzyzowaniach stoja grupy ochotnikow z tablicami, na ktorych sa nazwiska kandydatow i krzycza „honk, if you want Ed Murray for mayor”. Co oznacza, zatrab jesli chcesz, aby Ed Murray zostal wybrany nowym burmistrzem Seattle. Duzo osob trabilo, Ed Murray wygral wybory i jest kolejnym burmistrzem Seattle.
Alicja,
Jesli na chilijskich szlakach spotkasz Koziolka Matolka w drodze do Pacanowa, to pozdrow go serdecznie.
Eustachy Dolczewitowski, Petronela Szapobacka, Kajetan Selawicki, Maksymilian Moduswiwendzki, Apolonia Korpusdelicka – genialne nazwiska. Wyrazy najwyższego uznania!
Dzien dobry, tu dzwoni Mordechaj Mazltovsky.
Do nas prawie codziennie o piatej po poludniu dzwoinia jacys bardzo uprzejmi Panowie z Indii i pytaja czy nie chcemy aby podac kogos do sadu o odszkodowanie za przejechanie nas na ulicy samochodem..
Zawsze sie pytam, czy moglbym kogos podac do sadu PRZED przejechaniem, zeby go zniechecic do przejezdzania a przy okazji zarobic troche.
A moze nastepnym razem jak zadzwoni to ja zaproponuje ze ja go przejade a on mi zaplaci odszkodowanie. Ale musi mi przedytem przyslac bilet do Indii i oplacic jakis przyjemny hotel z wyzywieniem. Bo podobno jakn sie je w Indiach na miescie, to mozna dostac sra… znaczy… rozwolnienia. Za co zreszta tez mozna podac dp sadu i dostac odszkodowanie. .
Ale raczej nie jestem typem biznescata.
I my tyz mamy z tym ” tele-cos-tam” swiety spokoj!!!
Otwarto specjalny numer telefonu,tam wystarczy zadzwonic i zgloscic,ze nie chcemy zadnych niepozadanych telefonow z reklamami itp.Jak ktoras z organizacji ominie ten zakaz,czeka ja kara pieniezna!!!
Proponuje wybrac Gazdzine na „bizneswomen” roku 2013. Ona moglaby oscypki i samemu diablu sprzedac!!! 😉
To nie jest tele… tylko prawdziwa informacja.
Miedzynarodowa Federacja Czerwonego Krzyza zwraca sie z prosba o pomoc dla ofiar tajfunu na Filipinach. Felek, nie Felek, Baca, Gazdzina, kazdy moze pomoc.
http://www.pck.pl/news,1478.html
Z tele-marketingiem rozprawiam się w ten sposób, że podłaczyłem answering mashine I czekam na nagrania…
Ale … muszę się przyznać, że kocham Apolonię Korpusdelicką dla jakiegos powodu 🙂 …
Gorące pozdra – Paff
Piknie nam sie ten piatek zaczal 🙂 Urodziny Magecki sa -Zdrowie Magdecki 😀 i kolejnych szczesliwych lat zycia!!!!
Serdeczne zyczenia dla Magecki
Zdrowie Mag po raz pierwszy! 😀
A jeśli chodzi o telemarketing, to już dosyć dawno nie miałam na szczęście żadnego tego typu ofert. Zresztą, nawet jeśli ktoś taki zadzwonił, mówiłam dzwoniącemu, że nie kupuję kota w worku i w zasadzie dyskusja się kończyła. 😉 🙂
Kiedy przeczytalam opowiadanie o przedsiebiorczej gazdzinie przypomnialy mi sie zdjecia, ktore juz tu kiedys pokazywalam. Znalazlam te zdjecia przypadkowo po wpisaniu w google: where in seattle can you buy oscypek. Google pokazal adresy w Zakopanem, Nowym Jorku i Chicago. Jeden link otworzyl galerie piknych zdjec w piknymi twarzami gorali. Owiecki i owczarki tez piknie wygladaja. Z przyjemnoscia ponownie obejrzalam te zdjecia.
Wiem ze w polskim sklepie w centrum miasta czasami mozna kupic oscypek importowany z Chicago. Nie jestem pewna, czy ten oscypek to autentyczny ser wypracowany w goralskich, tatrzanskich dloniach.
Nie wybieram sie do zadnego z miast wymienionych przez google, ale z przyjemnoscia obejrzalam zdjecia. Autorem zdjec jest Michal Korta.
http://blog.gessato.com/2012/06/04/celebrating-the-oscypek-traditional-sheep-cheese/
Witojcie! No to zdrowie Magecki piknie wypijomy! Po roz pierwsy! 😀
Do Alecki
„Pozdrowienia dla Budy z Santiago de Chile.”
I my Ciebie pozdrawiomy, Alecko i… piknie cekomy na dalsy ciąg relacji z podrózy. No i uwazojcie z Jerzoreckiem, bo teroz przecie chodzicie… do góry nogami 😀
Do Wawrzecka
„Owczarku – Twoja Gaździnę, powinni wybrać na szefową tych wszystkich centrów”
Kieby nie to, ze zywobycie pod Turbaczem jest pikniejse niz zywobycie w tyk syćkik centrak – moze i by sie zgodziła…
„A tak na marginesie, możesz Owczarku podrzucić numer telefonu Gadziny, by zamówić u Niej kilka oscypków ??”
Kierunkowy: 0-18, a dalej… muse se kruca przybocyć 😀
Do Zbysecka
„Jednego razu zatelefonowała pani, która chciała przeprowadzić ankietę (to może nie telemarketing ale praca podobna) i miała zadać cztery pytania (niby że taka szybka ankieta). Przy piątym pytaniu gdy przypomniałem, że zostały ‚zakontraktowane’ tylko cztery pytania to pani się obraziła. Stwierdziła, że w takim razie moje odpowiedzi na poprzednie pytania nie będą wzięte pod uwagę i się rozłączyła.”
A przecie wystarcyło jej pedzieć, ze na pocątku zadała nie pierwse pytanie, ino… zerowe 😀
Do Wiecnościecki
„To teraz nie pytam co telemarketerzy maja do zaoferowania dla mnie ale co ja mam dla nich”
Bajuści. W końcu telemarketer tyz cłowiek i tyz potrzebuje cosi od casu do casu kupić 😀
Do TesTeqecka
„Owczarku, włączam ‚telemarketing odwrotny’ do mojego repertuaru.”
Ha! Telo juz technik marketingowyk naryktowano: marketing partyzancki, marketing szeptany, ostatnio cosi, co sie nazywo „grywalizja” (a w kręgak anglojęzycnyk chyba: „gamification”)… A moze teroz właśnie przysła pora na marketing odwrotny?
„Eustachy Dolczewitowski, Petronela Szapobacka, Kajetan Selawicki, Maksymilian Moduswiwendzki, Apolonia Korpusdelicka – genialne nazwiska. Wyrazy najwyższego uznania!”
To juz zasługa ik przodków. Bo to przecie chyba jasne, ze jo se tyk nazwisk nie wymyśliłek 😉 😀
Do Orecki
„Telemarketing od wielu lat jest zabronione.”
Ciekawe, kielo roków po zaistnieniu telemarketingu w Hameryce? Pytom dlotego, Orecko, ze dzięki temu bedzie mozno wyryktować oblicenia, kielo roków bedzie trza jesce pockać, coby telemarketingu zabroniono tyz w Polsce.
„Felek, nie Felek, Baca, Gazdzina, kazdy moze pomoc.”
Felek pomoze, bez dwók zdań. Nawet kieby nie fcioł – to juz mojo gaździna piknie go przekono!
„where in seattle can you buy oscypek”
Moze jednak kiesik i do Seattle oscypek dotrze, coby nie było koniecności ryktowania filmu Oscypekless in Seattle 😀
Do Mordechajecka
„Ale raczej nie jestem typem biznescata.”
A moze jednak, Mordechajecku? Juz zacąłeś piknie śpekulować z tym uzyskaniem piknego odskodowania, to moze jednak drzemiom w Tobie jakiesi biznesowe talenty, ftóre wystarcy ino piknie obudzić? 😀
Do Anecki
„Proponuje wybrac Gazdzine na ‚bizneswomen’ roku 2013. Ona moglaby oscypki i samemu diablu sprzedac!!!”
Abo… nakłoniłaby diaska, coby sprzedoł jej swojom duse. Za co? Ano na przykład za wydanie zgody na wędzenie oscypków bacy w dymie z ognia piekielnego. Wiadomo ze oscypek najlepsy jest wte, kie uwędzi sie w porządnym dymie. Więc kieby uwędzić go w dymie pieknielnym – to by dopiero było (jakkolwiek paradoksalnie to zabrzmi) NIEBO W GYMBIE! 😀
Do Paffecka
„Ale … muszę się przyznać, że kocham Apolonię Korpusdelicką dla jakiegos powodu”
Nie wiem, Paffecku, cy poniom Apolonie Korpusdelickom oddelegujom kiesik na placówke w Australii, ale… fto wie? 😀
Do Hortensjecki
„Zresztą, nawet jeśli ktoś taki zadzwonił, mówiłam dzwoniącemu, że nie kupuję kota w worku i w zasadzie dyskusja się kończyła.”
I nie odpowiadoł na to telemarketer, ze jego firma oferuje najlepse koty w worku, ze on sam juz mo takik pięć kotów i jest barzo zadowoloby i tak dalej? Bo som całe podręcniki dlo telemarketerów na ten temat 😀
O ile pamietam problemy dla tele? zaczely sie okolo 10 lat temu. Wtedy telefony komorkowe staly sie bardzo popularne. Koszty serwisu byly oparte na ilosci minut przegadanych przez telefon. Te minuty byly liczone zarowno wtedy, gdy ja dzwonilam do kogos i rowniez, gdy ktos dzwonil do mnie. Czyli jesli tele-sprzedawca dzwonil do mnie, ja praktycznie placilam za te rozmowe.
Wtedy powstala usluga, o ktorej pisze Ana. Mozna bylo zadzwonic na publicznie znany numer telefonu i poprosic, aby nasz numer byl usuniety z bazy danych, do ktorej maja dostep rozne firmy. Niestety Owczarku, nie pamietam tego numeru telefonu, wiec niestety nikt w Turbaczu nie bedzie mogl tam zadzwonic i zniknac z zasiegu sprzedawcow.
Wtedy sie uspokoilo. Jednoczesnie mamy duzo zmian w oplatach za serwis telefonow komorkowych. Teraz nie ma zadnych limitow w ilosci przegadanych minut. Jest to zbawienie dla osob, ktore potrafia rozmawiac przez telefon godzinami na fascynujace tematy.
Obecnie bardzo malo osob ma tradycyjny telefon (landline).
Teraz jesli sie zdarzy telefon od telesprzedawcy reklamujacy produkt lub kampanie, wystarczy poprosic, aby dzwoniaca firma usunela nasz numer telefonu z listy ich numerow. Oni wiedza, ze takie jest prawo i przepraszaja, a nastepnie usuwaja nasz numer telefonu bez zadnych dyskusji.
Owczarku, mam nadzieje, ze odpowiedzialam na Twoje pytanie.
Pamietam wiele powiesci i filmow kiedy to sprzedawca chodzil od drzwi do drzwi i reklamowal jakies uslugi lub produkty. Johnny Cash zaczynal jako „salesman”.
Oscypekless in Seattle – o ile pamietam w filmie bohaterowie jednak polecieli gdzies na wschod. To chyba nie bylo Zakopane. Boston, NY albo Chicago. Tego nie pomne.
Owcarku, jaze serce rośnie, kielo fartownom mos te swojo łape.
W budzie mos ceprów z cołego świata i to nie ino na letnisko. A ukwolajo jako robić coby sie nie popśniło, ugwarzujo jako kany jes. Teli ruch nicym u bidnego za kołniyrzem. Jaze cłeku raźnij.
Baby ido do wiyrchu. Jedna to nom i harnasi.
Franek grosiwo mo, znajo go we świecie, som hamerykański prezydynt na pożycki przijechoł.
Gazda tyz pieknie kierdel wiedzie.
Dboj ino coby sie gazdzince bacować nie zakciało. Skoda ij na to. Kieby Ci sie powiedło sprzongnoć jej seleniejakie talenta jakie mo z Frankowym piyniondzem to ho, ho!
Wieś beła by piyrso we świecie, a złota, grosa a i dularów miałaby wiency niż niejedyn zbójnik. Hej.
Józef,
🙂
„Teli ruch nicym u bidnego za kołniyrzem”
Do Orecki
„Owczarku, mam nadzieje, ze odpowiedzialam na Twoje pytanie.”
Jak najbardziej! I teroz z moik obliceń wysło, ze za jakiesi 5 roków powinni telemarketingu w Polsce piknie zakazać.
A ci w „Oscypekless in Seattle” to na koniec w Epire State Building spotkali sie piknie. Cyli NY było na pewno 😀
Do Józeficka
„Dboj ino coby sie gazdzince bacować nie zakciało.”
Dbom, kielo moge. Bo kieby gaździna zacęła bacować, to ona od Świętego Wojciecha do Świętego Michała siedziałaby wroz ze mnom na holi. A gaździna – tak mi sie widzi – lepiej niz baca pilnowałaby, cobyk nie wyłudzoł kanapek od śwarnyk turystek 😀
Dzień dobry z Puerto Montt, czyli prawie końca świata – dalej drogi nie ma, trzeba przepłynąć promem i potem jeszcze się nieco tłuc na dół, a my nie mamy już na to czasu.
Owczarku,
sprawdziłam, ludzie chodzą tutaj tak samo jak my tam na górnej półkuli 😯
Skopiuję tutaj opowieści z dnia dzisiejszego, bo nie mam siły się powtarzać. To nie wszystko, bo nie opowiedziałam jeszcze o dostojnych wulkanach, były daleko, ale jakieś zdjęcia zrobiłam, chociaż nie wolno się było na tej autostradzie zatrzymywać, a jak wolno było, to znowu drzewa zasłaniały mi wulkany. Jutro wracamy z powrotem, trochę tą sama trasą i może uda mi się zrobić lepsze zdjęcia. Potem (jeszcze nie ustaliliśmy gdzie) skręcamy w stronę oceanu.
Tymczasem kopiuję, co napisałam u Łasuchów i jak nieco odpocznę, może coś jeszcze uzupełnię.
Acha, Owczarku – nie widziałam żadnego owczarka, ale przecież muszą jakieś być, skoro są spore owczarnie?! Ale te owieczki pasą się na równym, niestety – chyba musi być im nudno? W dodatku te olbrzymie pastwiska (końca nie widać! są ogrodzone drutem kolczastym. No i nie wiem, co z wilkami, pewnie ich tu nie ma?
Ale pozdrowiłam chilijskie owieczki od owieczek Twojej Gaździny i Bacy oraz od Ciebie i zrobiłam owieczkom jakieś zdjęcia 😎 mam nadzieję, że wyjdą!
Dla Any odpowiedz względem Matołka jest w poniższej kopii:
Della
15 listopada o godz. 23:39
Została wspomniana gospodarka leśna w Polsce, miałam właśnie dzisiaj przykład, jak to widać tutaj i chciałam opisać na blogu. Przejechaliśmy dzisiaj ok.550 km. ? połowa z tego to tereny leśne, a połowa rolnicze uprawy oraz bydełko ? głównie krowy, trochę owiec, kozy (ale Koziołka matołka nie widziałam 🙁 ) oraz stadniny koni, ale niewiele, przynajmniej przy tej drodze, którą jechaliśmy.
Pola uprawne są olbrzymie, zwierzęta pasą się na równie olbrzymich pastwiskach, nie widziałam jednego mniejszego poletka. Latyfundia jednym słowem.
O lasach ? jest to gospodarka prowadzona bardzo przemyślanie, nie ma lasów mieszanych, króluje eukaliptus i sosna. Wszystko posadzone równiutko jak pod sznurek. Autostrada, którą jechaliśmy, była dość pusta, jeśli chodzi o samochody osobowe, ale co rusz wjeżdżały na nią ciężarówy, wypełnione pociętym już do odpowiedniej długości drewnem, odpowiedniej grubości, modrzew najczęściej taki, że mogłabym objąć trzema dłońmi, gdybym tę trzecia miała. Sosna też podobnej grubości. Z pewnością było to w określonym celu. Sporo tartaków po drodze i gotowe już deski, przygotowane do dalszego transportu. Przy tartakach widać było ludzi polewających sterty drewna wodą.
ALE ? zostawia się przy drodze kilka rzędów starych drzew (ze 3 chyba) i natychmiast sadzi się maluchy. To jest olbrzymi przemysł tutaj i bardzo planowa gospodarka, to widać.
Piękne, smukłe drzewa, prościutkie jakby je ktoś równiuteńko poustawiał.
p.s.
te dziwnie postawione znaki zapytania powinny być myślnikami, ale łoter je przerabia na pytajniki przy kopiowaniu 🙄
O, przepraszam, Orca – wiadomości o Koziołku miały być na Twoje zapytanie, ale po tylu kilometrach i wrażeniach pomięszało mi się trochę 🙄
Jeszcze o pieskach wspomnę – to mi troche przypomina klimaty z poprzedniej wycieczki do Pd.Ameryki, a także z Grecji. Pieski, najwidoczniej bezpańskie, wylegujące się po centralnych placach i ulicach miast.
Dzisiaj po przyjeździe udaliśmy się nad zatokę, żeby rozprostować nogi, zjeść coś i przejść się nad wodą. Nie jest tu gorąco, ale znośnie, było 18C, tylko kąśliwy wiaterek psuł przyjemność. Plaży jako takiej tu nie ma, bo jak jest przypływ, to woda idzie w górę jakieś metry (chyba ze dwa, widać po kamieniach), poza tym szosa jest wysoko, kilka metrów nad brzegiem. No i idziemy sobie tam wysoko, spoglądając w dół, a tam biegają te bezpańskie pieski, ścigając się z mewami, które usiłują wyciagnąć z brzegu jakąś zdechłą rybę na zakąskę. Myślę, że pieski ryb nie bardzo, ale chetnie by złapały ptaszka na zakaskę! Chociaż patrząc na te wyścigi, pieski mają marne szanse…
Alicja,
16 listopada o godz. 0:22
I odpowiedzialas! Nie trace nadziei. On pewnie nadal szuka Pacanowa. Latwo go rozpoznasz chociaz teraz on pewnie troche podrosl. Czerwone buty i czerwone, krotkie portki. Zolte rekawiczki. Plecak przez ramie. Nie zadne TheNorthFace ani REI tylko Kozi tobolek.
Pozdrow Koziolka.
Owczarku,
Piszesz „5 roków”. To gazdzina sprzeda duzo oscypkow!
Orca,
nie bój żaby! Zwracam uwagę – może gdzieś się pojawi?!
Miałam wszystkie książki spółki Makuszyński i Walentynowicz, a pierwsza była jako nagroda bodaj w 3-ciej klasie podstawówki i zaczynała się do słów
„W Pacanowie kozy kują,
więc koziołek – mądra głowa
błąka się po całym świecie,
aby dojść do do Pacanowa.”
Znałam to na pamięć j jeszcze wiele pamiętam tekstów z tej pierwszej książki, ależ to były piekne opowieści i jak pięknie ilustrowana!
No dobra, idę w kimonko, bo jutro w drogę na północ już – i nie mogę przegapić Koziołka Matołka!
Znaki rozpoznawcze znam, ale jeszcze nie widziałam żadnego koziołka w wiadomych porciętach.
Będę wypatrywać, Jerzor za kierownicą, a ja podziwiam okoliczności przyrody z dużą swobodą.
Orca pisze: Te minuty byly liczone zarowno wtedy, gdy ja dzwonilam do kogos i rowniez, gdy ktos dzwonil do mnie. Czyli jesli tele-sprzedawca dzwonil do mnie, ja praktycznie placilam za te rozmowe.
W ogóle jestem pełen podziwu dla amerykańskich telekomów. Taka bezczelność nigdy by nie przeszła w Europie – za wyjątkiem specjalnie oznaczonych usług „premium”.
TesTeq
Przytoczyles moja slowa, ale nie rozumiem co chcesz powiedziec. Czy mozesz napisac swoj komentarz innymi slowami? Odpowiem kiedy zrozumiem pytanie 🙂
Nie znam uslug w Europie stad nie rozumiem dowcipu.
Dzień dobry znowu z Los Angeles, plany były inne, ale plany są po to, żeby je zmieniać 🙂
Znowu kopiuję, co przed chwilą nastukałam do łasuchów, jaka wygoda ten komputr, nie muszę powtarzać, co już zostało napisane 😎
Della
16 listopada o godz. 19:43
Dzień dobry,
z powrotem w Los Angeles, w tym samym hotelu i w tym samym pokoju. W Puerto Montt nie było co robić, a poza tym pogoda się zepsowała, mglisto, chmurzyście i wiatrowo. Wczoraj obeszliśmy całe miasteczko, zrobiliśmy trochę zdjęć, zjedliśmy niewartą odnotowania kolację, wypiliśmy półtora litra wina i stwierdziliśmy, że albo mamy takie tęgie głowy, albo tam wcale alkoholu nie było. Ale był, według napisu całe 12% 😯 Zapomniałam, jakie to było wino, ale z tamtych okolic, tak daleko na południe uprawiają winorośla, a klimat tam jest ostrawy, choć w dolinie, którą jechaliśmy, śniegi nie padają. Owszem, przymrozi czasem.
Ja już zwracałam Jerzoru uwagę przy Gato Negro, że zupełnie nie czuję nic w głowie, a wypiłam z litr. Czy to możliwe, że klimat i okoliczności tak sprawiają?
Wyjechaliśmy z Puerto Montt bez żalu, chociaż ja z żalem, bo po drodze chciałam pooglądać andyjskie wulkany, upatrzyłam sobie takie jedne, a tu chmury i paskudnie.
Z 200km za Puerto wylazło słońce i widoczność była taka, że wulkany było widać 😎
Zrobiłam parę zdjęć z daleka (większość niestety, z samochodu, bo zatrzymywać się nie wolno, a karabinieros w ilościach się pętało po autostradzie. Ale jeden mi pięknie wyszedł, bo wyczaiłam go ze stacji benzynowej.
Przestudiowaliśmy mapę i zmieniliśmy plany, nie jedziemy za Los Angeles (taki był plan) a zatrzymujemy się tutaj na postój i jutro jedziemy do Parku Narodowego (62 km.stąd) obczajać wulkany. Pogoda ma być doskonała, więc chramolić Valparaiso, ?byli my tam? w marcu, lepiej obadać wulkany. O wspinaczce nie ma mowy, nie mamy odpowiedniego wyposażenia, a tam śnieg, wszystkie są ośnieżone. Zresztą, zobaczymy jak to będzie, jaka temperatura będzie w okolicy, najwyżej ubiorę się na cebulkę. Nie ma to, jak zmiana planów!
W tej częśći Chile jest sporo narodowych parków i wulkanów ci jak grzybów, ale wyjeżdżając z Puerto Montt w taką pogodę nie myślałam, że uda się zrealizować chociaż jeden park, bo co to za radocha, jak nie ma słońca i dobrej widocznoścI
No to jutro zapowiada się interesujacy dzień 🙂
p.s.Ten wulkan ze stacji benzynowej, co to mi piknie wyszedł (mam nadzieję), zwie się Villarrica. Po drugiej stronie autostrady pasie się spory kierdel owiecek. W takie dni jak dzisiejszy mają naprawdę piękny widok!
Oczywiście pozdrowiłam te owieczki od mieszkańców Budy i Owczarka, i zdjęcie im też zrobiłam 🙂
Alicjo, jesteś wielka – „obczajać wulkany” 😀 opowiadaj, opowiadaj, wszystko b.ciekawe. i fotki! dużo fotek. w podstawówce chodził z nami do klasy( w szóstej się pojawił ) Chilijczyk: Rodrigo Eduardo Hernandez – Puga. Oczywiście, nie mówiliśmy do niego Rodrigo, ani Roderyku 😉 – dla nas był Roro! 😀 Od czasów Rora wszystko, co chilijskie, bardzo nas interesuje. 😀
PS. Owczarku, Gaździna jest genialna! Owczarek zresztą też..;) – choć już Witkacy wymyślał takie nazwiska, że ho ho „Irina Zbereźnicka – Podberezka” ..np.
Czekamy na zdjecia wulkanow w Chile.
Chcialam pokazac Wam na zywo wulkany w WA, ale wszystkie sa schowane za gesta mgla.
Przez lata zrobilam kilka zdjec naszych wulkanow. Najpopularniejszy to Mount Rainier. Doszlam na wysokosc okolo 2500 m. Z tej wysokosci widac nasze pozostale wulkany: Mt. Adams i Mt. St. Helens. Brakuje tu zdjecia Mt. Baker.
Na kilku zdjeciach widac „lenticular clouds”. Przy odpowiednich warunkach podogowych nad stozkami wulkanow formuja sie poskrecane chmury. „Lenticular clouds” zawsze oznaczaja zmiane pogody.
https://picasaweb.google.com/OrcaStory/MountRainierMountTahoma02?authkey=Gv1sRgCLXH9dTQgYfPsAE#5309182922827139634
@Orca: To nie jest dowcip, tylko spostrzeżenie, że wyłudzanie pieniędzy od odbiorcy rozmowy telefonicznej to bezczelność. Nie byłem precyzyjny, co do stwierdzenia, że w Europie nie miało to miejsca – było tak w zamierzchłych czasach słabo rozwiniętej telefonii analogowej NMT. Gdy weszła telefonia cyfrowa, takie praktyki nie miały już miejsca. Ze względu na szybsze rozwinięcie sieci analogowej Stany Zjednoczone weszły później w mobilną telefonię cyfrową, więc patologia pobierania opłaty od odbiorcy trwała w USA dłużej.
TesTeq,
Teraz rozumiem. Nie wiedzialam o tych roznicach.
Powiem wam że temat telemarketingu jest mi dość znany i praca może być przyjemną. Wiem, bo pracowałem sprzedając produkty bankowe. Moje początki jedna z pierwszych rozmów i pytanie klienta, czy od tej karty kredytowej powiększy mu się dysk w komputerze o 20 GB?!? Nie wiedziałem co odpowiedzieć po rozmowie podpowiedzi kolegów: „trzeba było powiedziec tak prosze włożyć i zrestartować powiększy się panu.”. I inna: po moim przejęzyczeniu że klient otrzyma ulotkę z informacjami jego nagana: „ulotki to się zrzuca z samolotów w czasie wojny!!”. Mój szczery żal i obawa czy nie zwolnią mnie z pracy i otucha koleżanki po rozmowie” mogłeś powiedzieć że bomby też się zrzuca”.
Nie było różowo ale jeśli człowiek jest przygotowany merytorycznie to praca zwłaszcza w call centre informacyjnych może być przyjemnością.
i inna gdy spróbowałem swoich sił w innej branży ale już całkiem inaczej po prostu z rozpędu zapomniałem co mówię i w rozmowie zaszło nieporozumienie: moje przejęzyczenie zamiast „może pan skorzystać z oferty” moje wytatuowane już w moim sercu” muszę skorzystać”. Na co trafne pytanie klienta” proszę?” i moja jeszcze szybsza niż wcześniej odpowiedź „muszę skorzystać”. I już niestety za późno uświadomiona potrzeba fizjologiczna. Jakże musiałem się zaczerwienić. Tak się zdarza gdy człowiek usiłuje wyprzedzić samego siebie, nie brakowało jednak i sukcesu
Zapytalam serdeczna znajoma zamieszkala w Polsce z czym sie jej kojarzy Seattle. Odpowiedziala: Microsoft i Starbucks. Moj krewny ktory pracuje przy produkcji 737 byl troche zmartwiony. Ja natomiast zrozumialam, ze musze znajomej w Polsce dac przyspieszony kurs o lososiach i seafood. Inaczej mowiac ryby i frutti di mare. Moj miejscowy znajomy poradzil mi, aby nie dyskutowac z nikim, kto nie je przynajmniej 5 kilogramow lososia tygodniowo.
Przypuszczam, ze Eva47 wie, o czym pisze.
Pike Place Market at its best
http://www.youtube.com/watch?v=TbtsfyrEF_c
Alicjo – zrób raz na odwrót ) Zamiast najpierw pisać do łasuchów a potem wklejać do Budy, zrób odwrotnie )) Chyba, że nie chcesz, by łasuchy wiedziały, że Ty w Budzie podjadasz jałowcową, którą popijasz Smadnym )))
Pięknych wrażeń ze zwiedzania tych wulkanów ))
Orca – 5 kilogramów łososia tygodniowo !! To ponad 70 dkg dziennie !
Bardzo lubię łososia, ale tyle, to niestety nie jestem w stanie zjeść (((
Wawrzek,
Mozemy zrobic wyjatek 🙂
Kilka lat temu znajoma, ktora wychowala sie w miescie Boston przeniosla sie do Seattle. Znajac dzikie tereny Zachodniego Wybrzeza tylko z opowiadan zakupila dwa pistolety Smith&Wesson.
Podczas pobytu w gorach wokol swojego namiotu rozsypywala puste łuski, aby odstraszyc wszystkich napastnikow, dwu i czteronogich, ze skrzydlami lub bez.
Dopiero kiedy powiedzialam jej ze Gazdzina z Turbacza w samoobronie uzywa tylko wałka, Linda troche sie uspokoila. Ale pistolety nadal nosi.
Kiedys czarny niedzwiedz przeszedl kilka metrow od Lindy i nawet na nia nie spojrzal. Linda czula sie urazona.
Na video Linda uczy sie lapac kraby. Polow byl udany. Dwa duze kraby plci meskiej pojechaly do domu. U nas mozna zabierac do domu tylko duze kraby-chlopcow. Dziewczynki wracaja do wody, aby rodzic baby-kraby.
http://www.youtube.com/watch?v=vpBuhVrD3lM
Dopijam kawe i, jesli Was to nie nudzi, napisze kilka slow o podrozy Lindy z Bostonu do Seattle. Linda jechala swoim samochodem autostrada I-90. Ta austostrada laczy Boston z Seattle. Jest to niezwykle piekna trasa.
Linda mowi, ze szczeka zaczela jej naprawde opadac w Montanie i tak zostalo do samego Seattle.
Przez Montane, z polnocy na poludnie przebiega linia o nawie The Continental Divide. Jest to linia geograficzna, ktora dzieli Ameryke Polnocna i Poludniowa na zachodnia i wschodnia czesc.
Rzeki, ktore maja swoje zrodla po zachodniej stronie Continental Divide wplywaja do Pacyfiku. Rzeki, ktorych zrodla zaczynaja sie po wschodniej stronie, plyna do Atlantyku.
Jest to wazna informacja dla podroznikow, ktorzy wybieraja droge wodna przez kontynent.
Linda jechala samochodem.
Zycze przyjemnego dnia. 🙂
Orca – miło mi )) Dzięki za ten wyjątek ) Będę się starał )))
Z tymi rzekami po wschodniej i zachodniej stronie Continental Divide można by robić konkursy, np: kto pierwszy dopłynie do Atlantyku lub Pacyfiku )
Chcąc płynąć takimi rzekami trzeba mieć i bardzo dużo czasu i cierpliwości, o umiejętnościach wodniaka nie wspomnę.
Wawrzku,
ja wolę na odwyrtkę, bo oprócz tego, co napisałam na „jedzonym”, jak to Jerzor mówi, dodaję coś tylko do bywalców Budy.
Orca,
spotkałam pod wulkanem kozy – jedna coś czerwonego na sobie miała, jakby portki, ale żadnych rekawiczek i koziołkowego tobołka. Za to miała stadko młodych i nawet dała się dość blisko podejść, tak na 3 metry, a potem hipneła z młodymi w krzaki.
Owczarku,
wyobraź sobie, pod wulkanem pasą się owieczki (pozdrowiłam, jak zwykle). Mają bardzo ciekawy widok na wulkan Antucan. Myślę, że się nie nudzą, bo widok zaiste przepiękny!
A teraz jak zwykle, wybacz Wawrzku, kopia:
Della
17 listopada o godz. 19:43
Niedziela. Owszem, były wulkany. Jestem tak zmordowana, że szprycuję się zimnym szprycerem z czerwonego wina plus woda mineralna.
Wyjechaliśmy o 8-mej rano, do Antuco jest 62 km. a potem trzeba się jeszcze trochę tłuc karkołombą drogą szutrową do Los Barros nad jezioro cud piękności. Nazywasię to Laguna del Laja. Wyjechaliśmy poza naszą wieś, patrzę, chmury, zadnych Andów nie widać, a przecież wulkan Antuco ma 2965m,npm. Słońce daje po patrzałkach, a wulkany zasłonięte chmurą. PO drodze okoliczności przyrody ? uprawne lasy sosnowe i niewiele eukaliptusowych, ale występują. Owa sosna jest nieco podobna do naszej kanadyjskiej, ma bardzo miekkie igły. I jest prosta jak sosna! To dopiero stare drzewa się rozrastają na boki, podobnie jest z eukaliptusami, stare osobniki ?dostają gałęzi?.
No dobra, jedziemy i jedziemy, ja się martwię tą niską chmurą, a tu nagle zasłony spadły i ukazał się skubany Antuco. Robi wrażenie ten cudny stożek! Obok imponująca góra, 3665 m.npm ? bez okularów za cholerę nie odczytam z mapy nazwy, mam taką małą lokalną mapkę z mini-literkami. Lupy by trza!
Droga do wulkanu jest niesamowita, wijąca się szutrowa nawierzchnia, serpentyny nie powiem, przyzwoite, a szerokość na jeden samochód. Co jakiś czas jest szerzej, na szczęście ruch był jak w Koziej Wólce, spotkaliśmy kilka samochodów po drodze. Kozy też spotkaliśmy, a jakże.
Droga jest niesamowita ze względu na roślinność, porastająca pobocze. Można oślepnąć! W ogóle roślinność wspaniała. Góry, wodospady, słońce ? pięknie! Zabraliśmy ze sobą na wszelki wypadek jakieś cieplejsze szmaty, ale na wulkanie klęłam w żywy kamień, że ubrałam dzinsy. Krótkie spodnie i lekka bluzka by wystarczyły! Dojechaliśmy do podnóża wulkanu, trochę go objechaliśmy, zatrzymaliśmy samochód na bezpiecznej półce i poszliśmy połazić. Ciężko się łazi po popiele wulkanicznym bez odpowiednich butów, ale ile zdołaliśmy, tyle zdołaliśmy. Wspinaczka absolutnie niemożliwa bez odpowiedniego obuwia.
W pobliżu żywej duszy ani żadnej gadziny czy ptaszka, trochę roślinności. Do los Barros nie dojechaliśmy, zostało nam jakieś 40 km. tych zawijasów szutrowych, odpuściliśmy. Obfotografowaliśmy okoliczności, widzieliśmy Lagunę z bliska, wystarczy na dzisiaj.
Wspomnę jeszcze, że w tej dziczy jest wyciąg narciarski na wulkanie, dochodzi dosyć wysoko. Poza tym Antuco jest jednym z bardziej aktywnych wulkanów chilijskich, co prawda ostatni wybuch był w połowie 19-go wieku, ale wulkan częsko mruczy i dymi. Ostatnio w kwietniu tego roku zadymił i wypluł trochę popiołu. Ludziska się tym nie przejmują, mieszkają w cieniu wulkanu, sporo chatek. I to by było na tyle, zdjęcia w wiadomym czasie.
Do Alecki
„Owczarku,
sprawdziłam, ludzie chodzą tutaj tak samo jak my tam na górnej półkuli 😯 ”
Bajuści, kufa 😯 jest tutok jak najbardziej właściwo.
„Acha, Owczarku ?-nie widziałam żadnego owczarka, ale przecież muszą jakieś być, skoro są spore owczarnie?!”
Bo tamok – jak kiesik zbocowołek – som lamy, ftóre som dalekimi kuzynami owcarków podhalańskik. Dzięki za przekazanie pozdrowień chilijskim owieckom!
„te dziwnie postawione znaki zapytania powinny być myślnikami, ale łoter je przerabia na pytajniki przy kopiowaniu”
Łoter „krótkie” myślniki przeinaco na długie. A potem, przy kopiowaniu, te długie przeinaco na pytajniki. Chyba ino po to, coby ludzi denerwować. Ot, łoter i telo!
„Dzień dobry znowu z Los Angeles”
Yyy… Ty na pewno, Alecko, jesteś w Chile, a nie w Kalifornii?
„wyobraź sobie, pod wulkanem pasą się owieczki (pozdrowiłam, jak zwykle). Mają bardzo ciekawy widok na wulkan Antucan”
I on mrucy i dymi? Jeśli tak, to moze dałoby sie oscypki z mleka tyk owiecek w tym dymie wędzić? 😀
Do Orecki
„On pewnie nadal szuka Pacanowa.”
Juz nie – nolozł go, chyba po koniec księgi III. Ino sie zawiódł, bo okazało sie, ze tamok kóz nie kujom. Ale wartko piknie go pociesono.
„Z tej wysokosci widac nasze pozostale wulkany: Mt. Adams i Mt. St. Helens.”
A! Boce! Piknie boce, jak ześmy ukwalowali, ze Mt. St. Helens nie nalezy tłumacyć na Góra Świętej Heleny, ino na Góra Świętego Helena.
„Zapytalam serdeczna znajoma zamieszkala w Polsce z czym sie jej kojarzy Seattle”
To poni Owcarkowej i mi – przede syćkim z wiadomym filmem z poniom Meg Ryan. A od niedowna tyz ze Starbucksem, ale to dopiero od paru roków.
„Dopiero kiedy powiedzialam jej ze Gazdzina z Turbacza w samoobronie uzywa tylko wałka, Linda troche sie uspokoila.”
O! To mojej gaździnie byłoby barzo przyjemnie. Zastanawiom sie ino, jak jest „gaździna” po angielsku? W kozdym rozie „housewife” – nie za barzo mi sie widzi. Ba mom chyba inksy pomysł… 😀
Do TesTeqecka
„wyłudzanie pieniędzy od odbiorcy rozmowy telefonicznej to bezczelność”
Niekoniecnie. Kie wroz z kotem wyłudzomy dutki od Felka znad młaki, to nie jest zodno bezcelność, ino pikne zbójowanie 😀
Do Potworecki
„choć już Witkacy wymyślał takie nazwiska, że ho ho ‚Irina Zbereźnicka – Podberezka’ ..np.”
Abo przeinacoł nazwiska wroz z towarzysącymi im słowami. Mioł na przykład przyjaciela pona Chwistka. I godoł tak: „Pisałem list do Chwistka”, „Chwistałem pist do Listka”, „Listałem chwist do Pistka”… i tak dalej 😀
Do Radwicka
„Powiem wam że temat telemarketingu jest mi dość znany i praca może być przyjemną.”
Jo mom nadzieje, ze dlo syćkik telemarketerów, ftórzy godali z mojom gaździnom, nawet jeśli ta praca nie była przyjemnom, to zrobiła sie przyjemnom, kie skostowali zamówionyk u gaździzny oscypków 😀
Do Wawrzecka
„Orca – 5 kilogramów łososia tygodniowo !! To ponad 70 dkg dziennie !
Bardzo lubię łososia, ale tyle, to niestety nie jestem w stanie zjeść”
No to jo – powiedzmy, ze dołbyk rade połowe tego (ba tyz uwazom sie za wielbiciela łososia). Ale z kolei dlo kota mojej gaździny – to telo co nic.
„Z tymi rzekami po wschodniej i zachodniej stronie Continental Divide można by robić konkursy, np: kto pierwszy dopłynie do Atlantyku lub Pacyfiku”
W kozdym rozie, kieby ftosi fcioł dopłynąć do ftóregosi z bywalców nasej budy, powinien bocyć: coby dopłynąć do orecki – trza płynąć ku Pacyfikowi, coby dopłynąć do Nowecka – trza płynąć ku Atlantykowi 😀
Mam na polce „Przygody Koziolka Matolka”. Nie pamietalam, ze on dotarl do Pacanowa. Musze nadrobic luki w nieznajomosci biografii mojego bohatera. Pamietam, ze w Australii gral w pilke strusim jajem.
Swiety Helen ostatnio siedzi cicho. Nie ma przejezdnej drogi prowadzacej w gore wulkanu. Mozna przejsc (wejsc) na wlasnych nogach, spojrzec we wnetrze krateru i dookola. Stamtad widac nie tylko wulkany w WA, ale rowniez w OR i rzeke Columbia wplywajaca do oceanu. Pikny widok. Kiedy wylecze sie z lęku przestrzeni tez tam wejde.
Jak jest „gaździna” po angielsku? – rozne nazwiska przychodza mi do glowy… i tam pozostana. 🙂
W podrozy na zachod Lewis i Clark z wielka ulga przekroczyli Continental Divide. Po raz pierwszy mogli sie poruszac w pradem rzeki. Na ostatnim odcinku rzeka Columbia zawiozla ich do Pacyfiku. W drodze powrotnej na wschod bardzo latwo pokonali rzeke Missouri.
Dosyc tego. W Turbaczu juz wybila polnoc. 🙂
Dokładnie na zegarze mojego komputra – 00:46. No to moze faktycnie pora zycyć syćkim dobrej nocki 😀
Wulkanow lepiej nie budzic,niech sobie spia.Jak zaczna wyrzucac lawe,kamienie i inne paskustwa……….to ratuj sie kto jeszcze zyw 😉
Wy tutaj o wulkanach,a w Ameryce rozbrykaly sie rozne tornada i huragany.Szkody popczynily,zal ludzi,ktorzy wszystko potracili 🙁 Ale czemu sie dziwic mamy przecie feralny rok 2013.Ta parszywa trzynastka-niechze juz sobie pojdzie preczki!!!
A przyszły rok jeszcze gorszy! Feralna czternastka!
Na Filipinach najpierw bylo silne trzesienie, wkrotce po tym najsilniejszy tajfun od czasu kiedy te dane sa rejestrowane.
Kilkanascie tornado w jeden weekend w Illinois i Indianie.
Bardzo tragiczne w skutkach.
Mam pytanie do osob zamieszkalych w Polsce.
Jaki jest format w Polsce numeru telefonu typu „toll free” (nie znam polskiej nazwy).
Czy jest to
800-xxx-xxx
czy moze
800-xxx-xxxx
Dziekuje
Do Anecki
„Wulkanow lepiej nie budzic,niech sobie spia.Jak zaczna wyrzucac lawe,kamienie i inne paskustwa…..”
Abo niek uwazajom sietnioki, kany rzucajom tymi syćkimi plugastwami. Bo w bezpiecne miejsca – niek se rzucajom. Ino właśnie ino w bezpiecne 😀
Do TesTeqecka
„A przyszły rok jeszcze gorszy! Feralna czternastka!”
Cóz… skora dwa minusy dajom plusa, to moze dwie scynśliwe siódemki dajom pechowom śtyrnostke? 😀
Do Orecki
„Kilkanascie tornado w jeden weekend w Illinois i Indianie.”
Jako juz kiesik godołek – po Europie tyz by te beskurcyje hulały, ino nie dochodzi do tego dzięki łańcuchowi Alp. Tak więc trza jak najsybciej wyryktować jakisi łańcuch górski nad Zatokom Meksykańskom i wte do Wielkik Równin tyz nie bedom miały weredy dostępu.
„Jaki jest format w Polsce numeru telefonu typu ‚toll free’ (nie znam polskiej nazwy).
Czy jest to
800-xxx-xxx
czy moze
800-xxx-xxxx ”
Ta wersja, ka jest mniej iksów. W Polsce to sie chyba po prostu nazywo darmowy numer. Ale moze ftosi zno jakomsi bardziej uconom nazwe? 😀
Dzisiaj rano opuściliśmy tutejsze Los Angeles i wylądowaliśmy w miasteczku o pięknej nazwie Constitution, nad oceanem. Troszkę zapyziałe, ale pięknie położone. Trzy lata temu było tu trzęsienie ziemi 8.8 w skali Richtera), a potem w miasto uderzyła 15-metrowa fala tsunami, nie jedna, a trzy, czekano na czwartą, na szczęście nie przyszła. W Constitution i okolicach zginęło wówczas ponad 800 osób. Kogo zapytać w mieście (a juz chodziliśmy i pytaliśmy), opowiada, jak przetrwał.
Nasz hotelarz mówi, że ma się mniej więcej godzinę czasu od trzęsienia ziemi na pierwsze tsunami, jest gdzie tu wiać, bo w pobliżu spore wzniesienie i ludzie w ten sposób się ratowali. Niestety, jest też wyspa, gdzie był kamping i nie bardzo było jak ich ratować. Jeden człowiek obrócił 3 razy łodzią p przewiózł sporo ludzi, ale za trzecim razem dopadła ich fala. Z naturą nie ma żartów i nie można jej lekceważyć.
Podobno na najbliższą dobę nie przewidują takich atrakcji (a bo to można przewidzieć trzęsienie ziemi, pyta geolog?!). Jutro dalej, San Antonio, ale nie Teksas 😉
Owczarku,
Dziekuje
Alicja,
Ciekawe te nazwy miast w Chile.
Wpadnę i ja, pomachać wszystkim i całusy rozdać.
Ciepło mi się zrobiło na duszy, jak Cię, Owczarku, zobaczyłam. 🙂
Kopiejka znowu…a dopisze wiecej wieczorem:
Della
19 listopada o godz. 21:17
Jesli chodzi o ges, to ja bardzo poprosze, zeby wykonala swoja robote i solidnie kopnela miasto San Antonio, Chile. Przepraszam za bezogonkowosc, ale nieszczescia chodza parami i chwilowo tych ogonkow mi sie nie udaje ustawic.
Przyjechalismy do miasta (a dlugo jechalismy, z 5 godzin, bo wybralismy boczne drogi, zeby troche wsi zobaczyc) i zaczelo sie szukanie hotelu. Prosta sprawa, jest znak ?hotel?, skrecamy zgodnie ze znakiem w lewo. Dojezdzamy do konca drogi, ni ma hotelu. Jedziemy dalej, nie ten, to inny?i wyjechalismy z miasta. Wracamy do punktu wyjscia i krecimy sie z godzine wokol wlasnego ogona. Zeby bylo weselej, miasto jest polozone na pagorach schodzacych do oceanu, San Francisco to powinno by (jest, w poblizu nawet), a nie San Antonio!
Ulice tak strome i w olbrzymiej czesci jednokierunkowe), ze zoladek podchodzil mi do gardla. Pytamy ludzi, ale miejscowym hotele niepotrzebne. Jeszcze raz ? jest strzalka, MUSI tam byc hotel!!! Nie ma.
W koncu zaczepilismy robotnikow drogowych. Oni na to, ze stoimy 10 metrow za hotelem. Wzieli za raczke, zaprowadzili. Faktycznie, jest hotel, tylko tak cwanie schowany, ze diabel by go nie znalazl 🙄
Parterowe kabinki, bardzo przyjemne, z widokiem z gory na ocean, ale ludzie, dlaczego nie ma przy wjezdzie znaku, ze to hotel?! 😯
Recepcja w glebi, za kabinkami i dopiero tam jest napis ?hotel?. Powiedzielismy o tym panience za kontuarem, a ona z rozbrajajacym usmiechem ? o tak, nas trudno znalezc 🙂
Cena adekwatna do widoku, 110$, chyba nasz najdrozszy hotel w tej podrozy, ale Chile tanie nie jest w niektorych aspektach. Co trzeba przyznac, to trzeba ? maja doskonale drogi, nawet te boczne (drogi na wulkan nie licze!), ale za drogi sie placi jak za zboze i punktow placenia jest od licha i ciut. Autostrady dlatego pustawe, ale jesli mniej wiecej co 50-70 km trzeba placic, to nie dziwota, kto nie musi, nie uzywa autostrady. Zebralam rachunki, bo sama jestem ciekawa, ile wydalismy, jutro ostatni etap na lotnisko pod Santiago , z 70km. i przynajmniej 2 ?bramki?.
Podroze ksztalca, czasem troche czlowiek klnie ze zlosci, bo cos jest nie tak, ale lubie nieprzewidywalnosc.
Idziemy sie przejsc i porobic troche zdjec. Pod nami port, ale nie widzimy go za bardzo, natomiast widzimy statki daleko na Oceanie, zacumowane w kolejce na rozladunek. Zycie jest piekne! 🙂
Della
19 listopada o godz. 23:23
I, I Kapitanie! Zakotwiczone!
Poczłapaliśmy do wsi, poszliśmy do tawerny na rybę i piwo. Widok na plażę, ale na plaży wylegują się lwy morskie (sea lions). Ludziska muszą obejść smakiem. Te leniwce podpływają pod molo, gdzie ludziska je karmią. No to po co się wysilać i łowić żarełko? 🙄
?Lew morski ma klawe życie
oraz wyżywienie klawe? 😉
Port jest piękny (jak każdy port), zawijają tu tylko statki handlowe, akurat rozładowywali statek z Monrovii. Reszta w kolejce. Jest też port kutrów i mniejszych łodzi rybackich. Jerzor nie rozumie, co takiego widzę w portach. Oh jej 🙄
http://www.youtube.com/watch?v=2RPsoR5gZuE
Do Alecki
„Jutro dalej, San Antonio, ale nie Teksas”
Cyli Davy’ego Crocketta racej nie spotkocie. No chyba ze istnieje chilijsko wersja tego hyrnego myśliwego.
„Powiedzielismy o tym panience za kontuarem, a ona z rozbrajajacym usmiechem – o tak, nas trudno znalezc”
Widocnie właściciel hotelu uznoł, ze rozbrajający uśmiech panienki wyjdzie mu taniej niz ryktowanie drogowskazów.
„Te leniwce podpływają pod molo, gdzie ludziska je karmią. No to po co się wysilać i łowić żarełko?”
Ooo! To jo zaprasom te lwy morskie do siebie pod Turbacz – tyz mozno pikne zarełko od ludzi wyłudzać 😀
Do Orecki
„Ciekawe te nazwy miast w Chile.”
Nazwa kraju tyz ciekawo – kojarzy sie z barzo piknom przyprawom. Dlo nieftóryk nazbyt ostrom, ale dlo mnie – piknom! 😀
Do EMTeSiódemecki
„Wpadnę i ja, pomachać wszystkim i całusy rozdać.”
Dzięki, EMTeSiódemecko! Mom nadzieje, ze opróc machania i rozdawania całusów posiliłaś sie tyz piknie jałowcowom i Smadnym? 😀
Della
20 listopada o godz. 0:00
Ale ale, w tej tawernie oprócz piwa (Jerzor Cristal, ja preferuję goryczkowe Escudo) zamówiliśmy zupę rybną i smażonego morskiego okonia (sea bas-s). Zupa była dosyć cieńka, ledwie co tam pływało, a smażony okoń powinien się nazywać ?Panierka z dodatkiem okonia?. Wszystko za 24$, no ale już się przyzwyczailiśmy, że tanio to jest wtedy, kiedy pójdziesz do sklepu itd.
W dodatku nas obrazili, bo panienka kelnerka wzięła nas za Niemców (to Jerzor kazał napisać). Skubany Jerzor zaparł się kraju swojego pochodzenia, bo powiedział, że jesteśmy z Kanady. Jak znam życie, jeszcze mu się tym ?cafnie? przy jakiejś okazji.
Byliśmy na targu rybnym, porobiłam dla blogowiska zdjęcia, niezbyt imponujące, bo targ już się zwijał, było popołudnie, a te rzeczy kupuje się rano.
Teraz wspomnę o Chilijczykach, bo to ostatni dzień, trzeba podsumować. Wspaniały, bardzo uprzejmy naród. Co by się nie działo, są pełni zrozumienia, nie denerwują się, nie trąbią (dzisiejsze numery ze znalezieniem hotelu i blokowaniu drogi 🙄 ), zapytasz o coś, zaraz spieszą z pomocą. Uśmiechnięci i gotowi do usług, za darmo, z dobrego serca. Nie dam złego słowa powiedzieć i jesli się ktoś wybiera w te strony, bardzo polecam.
Hotele są drogie (zalezy gdzie, rzecz jasna), ale są też tanie ? my wybieraliśmy drogie, bo chcieliśmy być w centrum, albo rybka, albo akwarium. Centrum to jest to, stare miasto i gdzie coś się dzieje, i warte jest zobaczenia.
W tej portowej tawernie nuciło mi się?
http://w500.wrzuta.pl/audio/ag9Za8ZklDq/andrzej_korycki_-_byle_dalej
Imię moje indiańskie brzmiałoby Siedzący Potwór. siedzę i czytam opowieści Alicji, Orci, gugluję jak to wszystko wygląda..wpadam w zachwyt 😀 jeszcze TesTeq rzuci zdanie, od którego dostaję ROTFL* ( nie wiem, tylko mnie tak powala humor TT? chyba nie??! 🙂
Niech żyje Buda!
* gdyby ktoś przypadkiem nie znał skrótu: Rolling On The Floor, Laughing
@normalnie_potwór: Dziękuję ża miłe słowa, ale jednocześnie ze skruchą przyznaję, że wiele osób ma prawo uznawać mnie za nienormalnego_potwora… 😀
@TesTeq
e, tam..nie należy wierzyć we wszystko co ludzie o nas mówią.. 😀 poza tym normalny/nienormalny to tylko strony tego samego medalu 🙂
Zadzwoniła do mnie pani telemarketerka. I co jej sprzedałam? Blog Owczarka Podhalańskiego! powiedziałam gdzie znaleźć i życzyłam miłego czytania 😉
Oprocz telemarketingu inna plaga sa rowniez „zebracze listy”! Nie wiem,czy one sa w Polsce takim samym problemem,jak tutaj.Te forme wyludzania pieniedzy uwazam za wyjatkowo perfidna 🙁
Nie byloby w tym nic zdroznego,gdyby nie fakt,ze podrzuca sie je czesto straszym ludziom.Ci juz nie bardzo sie orientuja,czy chodzi o stale oplaty za prad,czy gaz i podpisuja wszystko.Czesto tracac polowe i tak niewysokich emerytur!!
Ciao amici.
jak to mozliwe, ze na takie pyszne oscypki nie bylo chetnych. i czemu oni tak malo zamawiali;-)
ja bym sie nie rozdrabnial, wzialbym duuuzo:-)
cos tam jeszcze Owczarku drogi zostalo?;-)
Pozdrawiam Budowiczow z mojego ulubionego miejsca, z hotelu pod Aconcagua. No, nie tak akurat pod, ale tu inaczej sie liczy odleglosci.
Dzisiaj znowu przepisuje wpis , tym bardziej, ze w hotelu jest jeden komputer, z ktorego moge korzystac:
Alicja
23 listopada o godz. 19:34
Troche sie poobracalismy po okolicy. Wjechalismy do parku Aconcagui i zaplacilismy dyche pesos na twarz, zostawilismy samochod na prakingu, dalej wjazdu nie ma, i sobie poszlismy jakies 4 km. do przodu. Spotkalismy po drodze argentynskich szerpow (sami tak siebie nazwali!), wdalismy sie w drobna gadke, znaja Polakow i mowia, ze duzo ich tu, ale to kraj znanych wspinaczy?milo bylo slyszec 🙂
Dla Torlina sfotografowalam wszelkie informacje w osrodku informacyjnym. Mozna wszystko, tylko warto mierzyc sily na zamiary.
Bylismy na 3200m npm. , ja jako nizinna osoba (ze o wieku nie wspomne) czuje to w plucach. I to niby ?plaskie? te trzy tysiace.
Jerzor pobiegl gdzies pod gore?a ja mam sjeste, nigdzie juz dzisiaj nie ide. Podziwiam widoki i patrze, gdzie kondor sie pasa, owszem, to jest to miejsce, gdzie sie pasa )
Pojechalismy pod granice z Chile, po drodze wstapilismy do malutkiej kawiarenki na piwo (ja).
Napotkalismy tam przepiekne dwa kotki, mieszanka siamskich i angory, jak nam powiedzial wlasciciel. Koty natychmiast mnie dopadly. Pozdrowilam od Mrusienstwa naszego oraz od Kota Mordechaja 🙂
Pomachaly lapkami, pozdrawiajac.
Nadal korzystam z komputra Steveá wiec bezogonkowam.
Bylismy tez na cmentarzu ?Andinistas?, tych, ktorzy zgineli w gorach, wspinajac sie. Na kilku grobach (malutkich i skromnych, mala tablica) zawieszone buty wspinacza. Bardzo osobiste sie to wtedy robi, bo grob to grob, a tu nagle buty, w ktorych ktos chodzil?Na paru grobach butelka wina, ktora ktos wypil, odwiedzajac ostatnie miejsce spoczynku przyjaciela.
Do Alecki
„Skubany Jerzor zaparł się kraju swojego pochodzenia, bo powiedział, że jesteśmy z Kanady.”
Nie zaporł sie, ino widocnie przewidzioł, ze Kanada wkórtce piknie sie spolonizuje, bo zawierchuje w niej pewien barzo pikny polski akcent. Bede o tym gwarzył w następnym wpisie.
„Teraz wspomnę o Chilijczykach, bo to ostatni dzień, trzeba podsumować. Wspaniały, bardzo uprzejmy naród.”
Ooo! To skoda, ze nie wiedziołek tego wceśniej. Bo dołbyk Ci wte, Alecko, 18096847 oscypków – cobyś obdarowała kozdego Chilijcyka po jednym.
„gdzie kondor sie pasa, owszem, to jest to miejsce, gdzie sie pasa”
A to koniecne pozdrów ode mnie tego kondora. Bo jedno z moik ulubionyk melodyjek to właśnie o kondorze, ftóry sie pasa 😀
Do Potworecki
„Imię moje indiańskie brzmiałoby Siedzący Potwór.”
A to by znacyło, Potworecko, ze jesteś krewnom hyrnego wodza Siuksów – Siedzącego Byka. Piknie!
„Zadzwoniła do mnie pani telemarketerka. I co jej sprzedałam? Blog Owczarka Podhalańskiego! powiedziałam gdzie znaleźć i życzyłam miłego czytania”
Jeśli skorzysto – to jo ocywiście tyz zyce jej miłego cytania 😀
Do TesTeqecka
„Dziękuję ża miłe słowa, ale jednocześnie ze skruchą przyznaję, że wiele osób ma prawo uznawać mnie za nienormalnego_potwora…”
No ale godajom, ze kozdo potwora nojdzie swego amatora – więc nienormalno potwora tyz 😀
Do Anecki
„Nie byloby w tym nic zdroznego,gdyby nie fakt,ze podrzuca sie je czesto straszym ludziom.Ci juz nie bardzo sie orientuja,czy chodzi o stale oplaty za prad,czy gaz i podpisuja wszystko.Czesto tracac polowe i tak niewysokich emerytur!!”
Niestety, Anecko, w Polsce tyz wielu wzięło sobie za cel ludzi starsyk. Od profesjonalnyk marketingowców po pospolityk osustów od metod „na wnucka”. Ale… na scynście nie kozdy doje sie wrobić. Niedowno w telewizji pokazali takom jednom starsom poniom, do ftórej zadzwonił jakisi bejdok i hyrnom metodom „na wnuczka” próbowoł wyłudzić od niej dutki. Staruska udała, ze dała sie nabrać, umówiła sie z bejdokiem na przekazanie mu dutków, ba jednoceśnie… zawiadomiła o syćkim policje. Kie bejdok przyseł do staruski po obiecane dutki, w jej mieskaniu opróc swej „ofiary” zastoł… grupe policjantów z gustownymi kajdankami i piknym zaproseniem do hereśtu 😀
Do Enzecka
„cos tam jeszcze Owczarku drogi zostalo?”
Kapecke ostało. Kiebyk naucył sie przesyłać oscypki mailem… Abo kiebyś doł rade, Enzecku, hipnąć do mojej wsi pod Turbaczem… A tak w ogóle to kope lat, Enzecku! 😀
Owczarku,
buenos dias spod Aconcagua!
To juz koniec naszych dni w argentynskich Tatrach, bylismy tu dwa dni, po raz drugi (bo w marcu tyz). Kondory pozdrowione, owieczki, psy i koty spotkane po drodze. Dzisiejszy kierunek – boskie Buenos!
We srode do domu.