Telemarketing

Pare dni temu, z samego rana, mój baca z mojom gaździnom jedli se pikne śniadanie, kie nagle zadzwonił telefon. Gaździna poderwała sie, coby odebrać.

– Halo? – spytała ciekawo, fto dzwoni tak wceśnie.
– Dzień doby, nazywam się Eustachy Dolczewitowski – odpowiedzioł jakisi sakramencko uprzejmy pon. – Jestem przedstawicielem Europejskiego Centrum Wybielania Zębów.
– Piknie! – zawołała gaździna.
– O, trochę zaskakująca jest pani reakcja na mój telefon, ale bardzo mi miło – uciesył sie pon Dolczewitowski. – Mam przyjemność zaprosić panią na spotkanie, które nasze Centrum organizuje za tydzień w Nowym Targu.
– Piknie! Barzo piknie! – zawołała gaździna.
– Naprawdę miło mi niezmiernie – pedzioł pon Dolczewitowski. – No więc… pragnę nadmienić, że wstęp na to spotkanie jest… DARMOWY. Całkowicie darmowy.
– O, jak piknie! Heeeej! – Gaździna była coroz bardziej zakwycono.
– Coś podobnego! Pierwszy raz trafia mi się taki zadowolony klient! – przyznoł pon Dolczewitowski, a potem godoł dalej. – Gdy przyjdzie pani na to spotkanie, to sama się pani przekona, ile tam będzie niesamowitych atrakcji. Jedną z nich będzie możliwość zakupu – po bardzo korzystnej cenie – nowej rewelacyjnej pasty wybielającej zęby. Zapewniam panią, że tej pasty używają najsłynniejsze gwiazdy Hollywoodu, a rekomenduje ją jeden najwybitniejszych ekspertów Światowej Organizacji Zdrowia. Przy zakupie co najmniej dwóch tubek otrzyma pani darmowy upominek – opracowany przez światowej sławy stomatologów poradnik pielęgnowania jamy ustnej. Będzie pani też mogła porozmawiać z naszymi profesjonalnymi doradcami…
– Piknie! Piknie! Piknie! O, Jezusicku, jak piknie! – przerwała gaździna swojemu rozmówcy, a jej radość była tako, jak by co najmniej trafiła sóstke w totku i jesce w dodatku dostała wiadomość od totalizatora, ze wartość jej wygranej zostonie pomnozono przez dziesięć.
– Aż tak cieszy się pani z możliwości nabycia naszego produktu? – cudowoł pon Dolczewitowski, ftóremu pewnie rózni klienci sie trafiali, ale taki – chyba po roz pierwsy.
– Eee… jo wos przepytuje, panocku, ale zasło drobne nieporozumienie – odrzekła gaździna. – Jo wołałak „Piknie!” nie dlotego, ze mocie jakomsi tam paste na wybielanie tego, cego juz i tak mi niewiele zostało. Jo tak wołałak dlotego, ze właśnie jem śniadanie, a na to śniadanie mom oscypka wyryktowanego przez mojego chłopa. I godom wom: ten oscypek to niebo w gymbie! Prowdziwe niebo w gymbie! Ten zapach! Ten smak! O, Jezusicku!
– Yyy… yyy… – zająknął sie pon Dolczewitowski. – No… faktycznie, z pani zachowania można wnosić, że to musi być bardzo smakowity oscypek.
– A jakze! – zawołała gaździna. – Kiebyk miała do wyboru: być gwiozdom Hollywoodu i scotkować se zęby tom wasom pastom abo być gaździnom i zajadać tak piknego oscypka – wse bez wahania wybiere to drugie!
Gaździna pedziała to z takim przekonaniem, ze pon Dolczewitowski nie mógł mieć wątpliwości, ze ona wcale nie śpasuje, ino godo jak najbardziej powoznie.
– No cóż, muszę przyznać, że aż mi ślinka pociekła – pedzioł telemarketer. – Aż żałuję, że nie mogę spróbować.
– Nic straconego, panocku – pedziała gaździna. – Podojcie ino adres, a jo po promocyjnej cenie dwajścia złotyk od śtuki – plus kost przesyłki kurierskiej – prześle wom telo oscypków, kielo ino bedziecie fcieli.
– Bardzo chętnie – pedzioł pon Dolczewitowski. – To poproszę jednego. Albo nie – dwa!
– Ino telo? – spytała gaździna. – Niedługo Mikołajki, to taki oscypek bedzie piknym prezentem. Mocie, panocku, zone abo dziewcyne? Zapewniom wos, ze z takiego prezentu najostomilso dlo wos osoba uciesy sie piknie.
Pon Dolczewitowski kwilecke sie zastanowił i w końcu zamówił śtyry oscypki. Potem podoł gaździnie swój adres, gaździna syćko zapisała i obiecała, ze przesyłka dojdzie za niedługo.

– Matka, coś ty znowu wymyśliła? – spytoł zdumiony baca, kie gaździna skońcyła rozmowe.
– Jak to co? – odparła gaździna. – Załatwiom ci, ojciec, zbyt na oscypki. Teroz musimy ino wartko noleźć jakomsi firme kurierskom i wysłać śtyry oscypki temu miłemu ponu, co to przed kwileckom zadzwonił ku nom.

O, tak… zbyt na oscypki piknie by sie nom przydoł. W minionym sezonie owiecki na holi dały wyjątkowo duzo mleka. Z tego mleka baca naryktowoł wyjątkowo duzo oscypków. Wiele z nik rozdoł rodzinie i znajomym – ale nadal mioł ik za duzo. Oscypek – odpowiednio przechowywany – moze lezeć wiele tyźni, ale w końcu zepsuje sie i telo. A wte byłoby straśnie skoda. Dlotego baca turbowoł sie sakramencko, ze telo tak piknyk serecków pódzie na straty. Gaździna pociesała go, coby sie nie martwił, bo ona na pewno cosi wymyśli. I jak widać – właśnie wymyśliła.

Ledwo baca z gaździnom skońcyli śniadanie – znów zadzwonił telefon. I znów gaździna odebrała.

– Dzień dobry – odezwoł sie w słuchawce miły dziewcyński głosik. – Nazywam się Petronela Szapobacka. Jestem przedstawicielką Polsko-Amerykańskiego Studia Gastronomicznego. Chciałabym zaproponować pani, za jedyne 5 złotych, pielgrzymkę do do drogiego sercu każdego Polaka sanktuarium. Pielgrzymka połączona będzie z pełnym atrakcji pokazem niesamowicie fantastycznych uniwersalnych markowych robotów kuchennych, z możliwością zakupu po takich cenach, że z pewnością będzie pani zszokowana, że coś tak rewelacyjnego może kosztować tak tanio.
– Piknie! Piknie! – zawołała gaździna.
– O, cieszę się, że jest pani tak pozytywnie nastawiona do naszej oferty – pedziała zadowolono poni Szapobacka.

Cym sie ta rozmowa skońcyła? Ano tym, ze gaździna z oferty poni Szapobackiej nie skorzystała, za to poni Szapobacka zamówiła u gaździny pięć oscypków.

Niedługo potem zadzwonił pon Kajetan Selawicki ze Światowego Ośrodka Doradztwa Ogrodniczego i zaproponowoł gaździnie jakiesi ustrojstwo, co to było ponoć sekatorem, grabiami i konewkom w jednym. Gaździna za ustrojstwo podziękowała, natomiast pon Selawicki zamówił u gaździny siedem oscypków.

Potem zadzwonił pon Maksymilian Moduswiwendzki z Laboratorium Optymalizacji Fryzur. Zaproponowoł gaździnie rewelacyjny, opracowany przez najlepsyk śwajcarskik dermatologów super-grzebień, ftóry podcas cesania jednoceśnie myje głowe, usuwo łupiez i likwiduje siwizne. Gaździna super-grzebienia nie fciała, ba pon Moduswiwendzki zamówił u gaździny seść oscypków.

Potem jesce zadzwoniła poni Apolonia Korpusdelicka z Globalnej Pracowni Obuwniczej i zaproponowała gaździnie sandały z limitowanej kolekcji. Sandały te miały lecyć platfusa, zylaki i cellulitis. Do sandałów miała być załącono w gratisie naukowo opracowano pasta do butów, ze ftórej unosące sie w powietrzu opary powodujom, ze nogi furt barzo piknie i bezboleśnie sie depilujom. Gaździna odmówiła, za to poni Korpusdelicka zamówiła u gaździny… cały tuzin oscypków, bo skonsultowała sie z swoim kierownikiem i ten kierownik pedzioł, ze tak pikne oscypki przydadzom sie na impreze integracyjnom w firmie.

Heeej! Jesce paru inksyk telemarketerów zadzwoniło, ale syćkik juz nie boce. W kozdym rozie gaździna z zodnej oferty nie skorzystała, natomiast z oscypkowej oferty gaździny skorzystali syćka. I teroz juz wreście mój baca nie musi sie turbować, ze mu oscypki zmarniejom. Bajako.

I cóz… Rózni róznie o tym telemarketingu gwarzom. Jedni godajom, z to jest całkiem skutecno metoda sprzedazy, inksi – ze wcale nie. Jo jesce do niedowna właściwie nie miołek na ten temat zdania. Ba teroz myśle, ze ta metoda jest naprowde barzo skutecno. Mojo gaździna piknie to udowodniła. Hau!

P.S. A przed nomi pikny piątek, ostomili, bo w ten dzień Mageckowe urodziny bedom. No to zdrowie Magecki! 😀