W dalsym ciągu kochojmy Syrenki
Ftóry samochód w casak PRL-u był najpikniejsy? Racej nie Warszawa. Te marke, choć całkiem swojsko sie nazywała, dostali my od Związku Radzieckiego. A to, co my dostawali od Związku Radzieckiego, zazwycaj nie było pikne.
Trabanta tyz racej trudno uznać za najpikniejsego. W ogóle było to cosi straśnie dziwacnego: niby-samochód ryktowany przez niby-Miemcy. Haj.
Dlo nieftóryk całkiem fajno była czesko Škoda. Ino tutok wse istniała obawa, ze sprawdzi sie zasada „nomen omen” i ze od jazdy tym samochodem naryktujom sie jakiesi skody.
Całkiem pikne były Fiaty: więksy 125p i mniejsy 126p, bardziej znany pod pseudonimem motoryzacyjnym Maluch (a co! – som pseudonimy literackie, to motoryzacyjne tyz mogom być). I trza przyznać, ze ten Maluch był niesamowity: niewiele więksy od mojej owcarkowej budy, śpasów na jego temat powstało co niemiara (choćby taki, ze po japońsku nazywo sie on: A-cio-to), a jednak wielu kierowców przywiązało sie doń piknie. Co ciekawe, wbrew pozorom i wbrew potocnej nazwie, był barzo pojemny. Potrafił zmieścić kilkuosobowom rodzine z całom kupom walizek i jesce zabierać autostopowiców po drodze. Jak to mozliwe, ze do cegosi tak małego mogło wejść telo ludzi i bagazu? Tego zjawiska chyba potela naukowcy nijak wytłumacyć nie umiom. Ale tak właśnie było. Kozdy, fto w pe-er-elowskik casak choćby kapecke sytuacje na nasyk drogak obserwowoł, moze to piknie potwierdzić. Haj.
Jednak Maluch, choć piknie związoł sie z historiom nasej motoryzacji, chyba nie do końca pasowoł do nasej polskiej ziemi. Bo duse mioł cynściowo włoskom. Jo nie godom, ze włosko dusa jest gorso od polskiej. Nie godom tyz, ze jest lepso. Jest po prostu inkso. Bajako.
A cy było jakiesi auto z prowdziwie polskom dusom? Ano było. Jakie? Nieftórzy z pewnościom bocom – Syrenka. Pikno Syrenka, ftórej imie piknie rozsławiła komedia Kochajmy syrenki, z ponem Fedorowiczem i ponem Łazukom w rolak głównyk. Wielu wzięło se do serca to, do cego tytuł tego filmu nawoływoł i piknie to auto pokochało. Bo było za co jom kochać. Psuła sie casem, bo sie psuła, robiła casem straśnie głośne pyr-pyr-pyr, bo robiła, kurzyła casem z rury wydechowej nicym Wawelok z gymby, bo kurzyła, ale… miała te piknie swojskom sarmacko-husarsko-ułańskom duse. Duse, jakiej zodne auto dzisiok nimo. Haj.
Syrenka jednak jakosi nie miała u nos scynścia. Jej produkcja nie dotrwała nawet do końca PRL-u. W dodatku – choć miała swoik wielbicieli – to miała tyz przeciwników, ftórzy widzieli w niej twór stalinizmu. No cóz… prowdom jest, ze jej historia zacęła sie od tego, ze – jak pado Wikipedia – decyzja o rozpoczęciu prac projektowych nad nowym polskim samochodem małolitrażowym została podjęta w maju 1953 roku przez ówczesne Prezydium Rządu. A maj 1953 rocku to był cas, kie towarzys Stalin juz wprowdzie nie zył, ale nie zdązył jesce na dobre ostygnąć. No ale krucafuks! Cy naprowde nalezy z tego wnioskować, ze Syrenka to auto komunistycne? Jeśli ftosi powie, ze tak, to jo od rozu piknie zapytom: a kany w IPN-ie som jakiekolwiek dokumenty świadcące o tym, ze Syrenka świadomie współpracowała z komunistycnymi władzami? No kany? Ha! Nika! W takim rozie dość juz lustrowania tego auta! Nawet jeśli komuniści faktycnie licyli na to, ze ono bedzie na ik usługak, to sie przelicyli. Przelicyli i ślus. Dlotego jeździli Wołgami, nie Syrenkami. Bajako.
Skoda, ze teroz o tej Syrence mozno godać ino w casie przesłym. Ale – na mój dusicku! – niedowno dowiedziołek sie, ze… jest sansa, ze to sie zmieni. Nolozłek tutok artykuł, ka napisali:
Coraz więcej dzieje się wokół projektu wskrzeszenia Syreny. Kilka miesięcy temu marka trafiła w prywatne ręce…
Przypominamy, że obecnym właścicielem marki Syrena jest Arkadiusz Kamiński – polski biznesmen i projektant przemysłowy mieszkający na stałe w Toronto.
W rozmowie z „Dziennik.pl” Kamiński zdradził kilka nowych faktów dotyczących kolejnego wcielenia legendarnego polskiego samochodu. Wiadomo już, nowy model marki Syrena otrzyma nazwę Meluzyna.
No krucafuks! A więc autko, ftóre teoretycnie juz przeminęło z wiatrem… moze jednak piknie ku nom wrócić! Cóz, wiatrom to sie przecie zdarzo, ze zmieniajom kierunek. Więc fto wie? Moze ten, ftóry zabroł stela Syrene, teroz właśnie zmienił kierunek i przywieje jom nazod? Jo w kozdym rozie trzymom kciuki, coby ponu Kamińskiemu powiodły sie jego plany i coby za jakisi cas niejedno Syrena Meluzyna mogła do mojej wsi pod Turbaczem zajechać. Fajnie bedzie, jeśli zapocątkowanom przez pona Fedorowicza i pona Łazuke tradycje kochania Syrenek bedzie mozno piknie kontynuować. Tak, tak, ostomili, kochojmy Syrenki! W dalsym ciągu je kochojmy! Hau!
P.S. Momy w budzie nowyk gości – Rózecke Wigelandecke i… być moze Jotecke. Godom „być moze”, bo nie jestem pewien, cy to ta samo Jotecka, co juz tutok kiesik komentorze ryktowała, cy inkso. W kozdym rozie powitać nowego gościa/nowyk gości barzo piknie! Bez względu na to cy w licbie pojedyńcej cy mnogiej! 😀
Komentarze
Dawno, dawno temu, dzieckiem będąc byłem wieziony Syreną z wymienionym silnikiem. Wyprzedzaliśmy wszystkich, mknąc ze ŚREDNIĄ prędkością 120 km/godz. Aż sam nie wierzę, jak to piszę! 😉
Syrenka w kolorze ecru 😉
Byłem szczęśliwym posiadaczem takowej. Przy rejestracji podałem kolor jako: taki ciemny biały 🙂
Pakowna bestyja była (przełom lat 80/90) a jaka moc.
Dużo ciekawych rzeczy się mieściło.
Ciągle się coś psuło ale jakie można było nawiązać znajomości (nie tylko fachowe ale i z płcią śliczną 😉
Jeden z moich znajomych z trzech syrenek (w gorszym stanie) wyrychtował jedna sprawną. Oj łza się kręci … i komu to przeszkadzało.
Syrenki tak jak wiek sie nie wrócą. Miały się wrócić Volkswageny „Garbusy” ale to już nie to – niestety
Zbysek pisze: Jeden z moich znajomych z trzech syrenek (w gorszym stanie) wyrychtował jedna sprawną.
To ona miała 12 kół i 3 zapasowe – prawie TIR!
W swoim żywocie miałem przeróżne pojazdy – Fiata 125p – „p” to od tego, że był polski )), zresztą tak go wszyscy określali )) Malucha, Zastawę, Citroena, Wartburga, Poloneza, Mercedesa i jeszcze kilka, lecz Syrenki nigdy nie miałem ((( choć była lepsza niż Maluch ) Większa, pod wieloma względami, poza tym dymieniem dwusuwowego silnika (( Jeszcze dzisiaj rzadko spotykam ten pojazd na drodze )) i przyznam się szczerze, że za każdym razem wzbudza silne odczucia, za światem, który minął i który nie wróci ((
Mam niestety nikłe szanse na zobaczenie nowej Syrenki, pod nazwą Meluzyna. Panuje moda na wykupienie znaku firmowego, by móc w przyszłości na nim zarobić jakieś nieokreślone pieniądze. To samo stało się ze znakiem do samochodu Warszawa. Pojawiły się ładne rysunki, lecz jak na razie taki pojazd nie jeździ (( Szkoda, bo projekt jest naprawdę ładny )) A może się mylę ?? i zobaczymy na naszych drogach nową Syrenkę i Warszawę ))
Na temat Syrenki to się nie wypowiadam, ale widziałam zdjęcie nowej Syrenki Meluzyny i przyznam, że bardzo mi się podobała. 😀
Co do pakowności Malucha, to znam kawał na ten temat, ale nie mogę go opowiedzieć, bo nieprzyzwoity 🙁 chyba, że prześlę go Owczarkowi i Owczarek opowie go w swoim imieniu. 😉
Testeq,
jesteś naprawdę niezawodny. 😆 😆 😆 A nawiasem mówiąc, to zazdroszczę Ci tego poczucia humoru. 😀
,, Psuła sie casem, bo sie psuła, robiła casem straśnie głośne pyr-pyr-pyr, bo robiła, kurzyła casem z rury wydechowej nicym Wawelok z gymby, bo kurzyła, ale? miała te piknie swojskom sarmacko-husarsko-ułańskom duse. Duse, jakiej zodne auto dzisiok nimo. ”
Pięknie to Owczarku napisałeś oj pięknie.
Brat przyjaciółki miał syrenkę i nas woził tą syrenką oj tak, tak to były piękne czasy:-))))
Owczarku,
a zabocyłeś o MIKRUSIE!
http://alicja.homelinux.com/news/Mikrus1960.jpg
To był bardzo polski samochodzik, malusieńki, wyprodukowano ich coś ponad 1000 egzemplarzy. Wadą było tylne siedzenie – jak drewniana ławka! Spod Sudetów pod Tatry dojechać – te osoby na tylnym siedzeniu (ja i siostra) miały przechlapane.
Ale to pikny samochodzik był i wspominam go czule.
To zdjęcie cenię sobie bardzo bardzo.
Kocham mikrusa i już!
Z tym mikrusem związana jest pewna historia. Otóż zawsze w lipcu Tata miał urlop i wybieraliśmy się pod Kraków do Babci. Tłukliśmy się dosyć długo, bo autostrady w roku 1960 nie było, Mama na tę wyprawę piekła kurę, gotowała jajka na twardo, McDonaldsów też po drodze nie było.
Zatrzymywało się gdzieś w połowie drogi, kocyk rozścielało i zajadaliśmy, co tam było w jukach.
Tego lata 1960 u Babci (Sieciechowice, na północ od Krakowa, niedaleko Miechowa) była wielka powódź.
Rzeka Dłubnia często płata tego typu kawały, ale wtedy powódź była rzeczywiście wielka.
Babcia przywiązała mikrusa do drzewa, żeby nie odpłynął. To z krzywymi nogami po prawej to ja, zdjęcie z owego 1960 roku, parę dni przed powodzią.
Woda sięgała okien…tej chałupki krytej strzechą, lepianki, można rzec, już dawno nie ma.
http://alicja.homelinux.com/news/Mikrus.jpg
Alicjo – na zdjęciu nie widzę żadnej dziewczynki z krzywymi nogami ??
Po drugie – czy Mikrus odpłynął ?? czy się uratował ?? Jeżeli się uratował, to sznurek, a właściwie gruby postronek, musiał być bardzo mocny, mimo, iż Mikrus ważył niewiele )
Wawrzku,
zapomniałam dopisać, że Babcia przywiązała mikrusa łańcuchem (takim porządnym i mocnym) do tego drzewa, teraz od paru godzin usiłuję sobie przypomnieć, co to za drzewo było. Wydaje mi się, że to jakaś dzika grucha olbrzymia, ale pewności nie mam.
Skonsultuję z Baśką, może ona pamięta.
I mnie sie lza nie raz zakrecila……………ino czesto ze zlosci,bo nasza Syrenka koloru zoltka odmawiala wspolpracy.Stawala „gadzina”w najbardziej nieoczekiwanym momencie-zreszta kiedy jest ten wlasciwy moment 😮
Z kazdej prawie wyprawy wracalam z jakas czescia w reku do domu.Juz kiedys wspominalam,jak moj tata sarkastycznie zapytal- czekam kiedy wrocisz z kierownica!!! 😆
Tak to byly czasy…………..a poniewaz bylo to nasze pierwsze auto,nie przystoi o nim zle myslec-hej.
Naszym pierwszym autem była DKW przedwojenna chyba… auto musiało być, bo Tata pracował w terenie i musiał być na zawołanie, gdziekolwiek zwierzątko cierpiało.
Był też moskwicz 408
Syrenki mi się gdzieś zawieruszyły w albumie 🙄
http://alicja.homelinux.com/news/Bartniki1968.jpg
Syrena 105? Chyba tak 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Tata03.jpg
@hortensja: Dziękuję, ale mi się wszystko ze wszystkim kojarzy. Z części tych kojarzeń rodzą się dowcipy, ale zdarzają się też okrutne złośliwości i teorie spiskowe…
Kiedy przeczytalam tytul obecnego wpisu myslalam, ze to bedzie o Syrence – symbolu Warszawy. Przyszedl mi rowniez do glowy symbol Starbucks. Rowniez syrena. To skojarzenie jest skutkiem miedzy innymi braku pod reka pelnego kubka kawy. A tu Syrenka – samochod.
Prawdopodobnie nazwa samochodu ma zwiazek z piknym symbolem Warszawy.
Slyszalam, ze po polskich drogach jezdzil kiedys (nie wiem czy nadal jezdzi) samochod o nazwie Zemsta Stalina. Zemsta Stalina na pewno nie jest spokrewniona ani z pikna Syrenka, ani z pikna rzezba.
Do TesTeqecka
„Wyprzedzaliśmy wszystkich, mknąc ze ŚREDNIĄ prędkością 120 km/godz. Aż sam nie wierzę, jak to piszę!”
O, Jezusicku! W casak gierkowskik wystarcyło jechać 90 km/godz., coby uchodzić za pędziwiatra. A tutok 120… no, no 😀
Do Zbysecka
„Ciągle się coś psuło ale jakie można było nawiązać znajomości (nie tylko fachowe ale i z płcią śliczną ;-)”
Na mój dusicku! Tak było! Przysłowie „nimo tego złego, co by na dobre nie wysło” w wypadku awarii aut sprawdzało sie stuprocentowo 😀
Do Wawrzecka
„Mam niestety nikłe szanse na zobaczenie nowej Syrenki, pod nazwą Meluzyna.”
Nie mozno niestety wyklucyć, ze nifto jej nie zobacy. Bo na rozie to som chyba ino marzenia jakiegosi biznesmena-zapaleńca. Z drugiej strony jednak marzenia casem sie spełniajom. Więc… fto wie? 😀
Do Hortensjecki
„Co do pakowności Malucha, to znam kawał na ten temat, ale nie mogę go opowiedzieć, bo nieprzyzwoity 🙁 chyba, że prześlę go Owczarkowi i Owczarek opowie go w swoim imieniu.”
Hortensjecko, jestem za! Moze do sie ten śpas kapecke uowcarkowić? 😀
Do Wiecnościecki
„Brat przyjaciółki miał syrenkę i nas woził tą syrenką oj tak, tak to były piękne czasy:-))))”
Ftóre nawet jeśli nie wrócom, to jakze piknie sie je zbocuje. Prowda, Wiecnościecko? 😀
Do Alecki
„To zdjęcie cenię sobie bardzo bardzo.”
Ino na moim komputrze jakosi nie fce sie otworzyć 🙁 Ale moze muse spróbować później? W kozdym rozie skoro pados, Alecko, ze Mikrus tyz był pikny, to znacy, ze był i ślus 😀
Do Anecki
„nasza Syrenka koloru zoltka odmawiala wspolpracy.Stawala ‚gadzina’ w najbardziej nieoczekiwanym momencie-zreszta kiedy jest ten wlasciwy moment”
Właściwy momenet jest wte, kie na pobocu stoi przystojny siuhaj znający sie na naprawie aut. Telo ino, Anecko, ze akurat Twój siuhaj cekoł na Ciebie… jaz w Holandii 😀
Do Orecki
„Slyszalam, ze po polskich drogach jezdzil kiedys (nie wiem czy nadal jezdzi) samochod o nazwie Zemsta Stalina.”
Na mój dusiu! O Zemście Stalina nie słysołek. Zastanawiom sie, cy to mogła być Wołga? A moze Żiguli, ftórego – ze względu na to, ze wiater huloł tamok, kany fcioł – nazywano tyz Gwiżdżołem? No, przyznoje, ze nie wiem 😀
Zemsta Stalina? Nie znam. Słyszałem natomiast, jak mowili o różowym kolorze Poloneza „zemsta lakiernika”.
Co do zemsty, to Niemcy mówili na Trabanta, a właściwie na jego pierwowzór P-70 – zemsta Hitlera. O zemście Stalina nie słyszałem (( a może jakaś była, tylko że nie dotyczyła samochodu ?? Może kiedyś się wyjaśni ta tajemnicza zemsta )
Hortensja zna nieprzyzwoity dowcip o Maluchu ) Jak będziemy cierpliwi to Owczarek, nam go „przetłumaczy” ))
Ja pod koniec lat 70-tych miałem Malucha. Będąc kiedyś na pewnym franciszkańskim odpuście, poznałem tam p. Romana Brandstaettera, a że było już późno, więc zaoferowałem, że podwiozę go do domu, na drugi koniec Poznania. Mimo słusznego wzrostu i wagi, Pan Roman jakoś zmieścił się na przednim siedzeniu Malucha. Gdy dojechaliśmy na wskazane miejsce, zrobił się kłopot z wyjściem Pana Romana z Malucha. Po kilku próbach udało się mi uwolnić swojego pasażera. Przy pożegnaniu powiedział mi dowcip: Jaka jest różnica miedzy fiacikiem a domem publicznym ? Nie wiedziałem, wiec Pan Roman zakończył: Nie ma żadnej – I do fiacika i burdelu wstyd wejść, a jeszcze większy wstyd, to wyjść z niego ))) Roześmiany pożegnałem się i pognałem do domu ))
No więc dobrze, Wawrzek mnie ośmielił – mój dowcip nie jest aż tak straszny, aby nie można go było przytoczyć.
Pytanie: ile osób może wejść do Malucha i wygodnie jechać?
Odpowiedź: sześć. On z małym, ona z ciotką i dwoje dzieci na tylnym siedzeniu.
Tak więc Owczarku dziękuję Ci bardzo, ale ośmieliłam się sama go opowiedzieć tym bardziej, że właściwie nic w tym kawale nie powinno się chyba zmieniać – musi być tak a nie inaczej opowiedziany. : grin:
Owczarku,
znalazłam cenę nowej Syrenki Meluzyny – prawdopodobnie będzie kosztowała około 40 – 45 000 zł. 🙂
@ hortensja
18 grudnia o godz. 15:22
hortensjo – brawooooooooooooooooooooooooo! 😀
a Syrenka to było ohydne auto. koniec.
A wyobrażacie sobie 6 dorosłych osób w małym fiaciku?
Da się, jak trzeba, byłam jedną z nich 😉
Zemsta Stalina – radziecki samochod Zaporozec, ktory bardzo skutecznie niszczyl ludzkie pluca i srodowisko. Wyczytalam, ze byl odporny na drogi pelne dolow zalanych blotem.
Szukajac zdjecia samochodu Zaporozec znalazlam tekst, ze Zemsta Stalina to rowniez potoczna nazwa toksycznej rosliny o nazwie Barszcz Sosnowskiego. Nie Barszcz Stalina ani nawet Barszcz Putina tylko Barszcz niejakiego Sosnowskiego. Nazwiska na pewno zasluzonych obywateli.
U nas rosnie Barszcz Sosnowskiego (Zemsta Stalina) i nazywa sie giant hogweed (Heracleum mantegazzianum). Zywina i ludzie trzymaja sie od tego z daleka.
Owczarku,
chwilowo u mnie była przeróbka komputra, teraz powinno się otwierać. Poza tym było za dużo komputerowców i komputerów, wszyscy we wszystkim grzebali, coś zmieniali i ja z kotem w odstawce 👿
Mrusia odsypia najazd gości, a ja pognębię blogowiczów jeszcze jednym piknym samochodem, i to w kolorze ho-ho! – wspomnianym yellow bahama 😉
http://alicja.homelinux.com/news/HPIM0288.JPG
A propos tych sześciu osób, to tak było – brat prowadził, mama obok, a z tyłu ja Jerzoru na kolanach, a młodsza siostra u taty na kolanach. Obie z Danką byłyśmy zgięte wpół na trasie mniej więcej 40 km. Wracaliśmy od dziadków ze świąt.
„Mnie też ubrali jak choinkę 👿 :
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1917.JPG
„…ale teraz się wyśpię! Goście gośćmi, a kot potrzebuje odpocząć po obowiązkach gospodarza! Pogoniłam im kota, owszem! Ich dwie kotki w porównaniu ze mną to leniwce pospolite!”
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_1918.JPG
Łożeszrety, owczareczku ! Jak to maluch „chyba nie do końca pasowoł do nasej polskiej ziemi. Bo duse mioł cynściowo włoskom.”?
A Mazurek Dąbrowskiego, o tym, że z ziemi włoskiej do Polski, i że się złączył z narodem, to owczarek podhalański???
Tak było, się ziściło i się złączył maluch z narodem.
Ale i warszawa ładna była. Dla mnie ładniejsza ta garbata, chociaż i wersja „sedan” też niezła.
Ale auto nie dlatego jest pikne, że polskie, ale dlatego, że pikne. Taki Citroen DS, jest pikny, bo jest pikny, a nie dlatego, że francuski. A Fiat multipla jest koszmarny nie dlatego że włoski, ale dlatego, że obrzydliwy.
I scyńściem do Polski produkcji Włosi nie przenieśli, przez co się nie złączył z narodem.
Z syrenką to się zgadza, filmowo też. Od razu się z narodem złączyła, pewnie dlatego, że znikąd przenoszona nie była. 😉
Zaporożec to było bardzo porządne auto )) Lepsze niż Maluch – większe, lepsze niż Syrenka – czterosuw. Jedyny minus dla ewentualnych nabywców, to była skrzynia biegów – działała odwrotnie jak w Maluchu i Dużym Fiacie )) Poza tym w tamtych czasach niezniszczalne auto na naszych drogach. Był to licencyjny wkład Niemców )) bo w tamtych czasach, zza wschodnią granicą wszystko uważali, że to są ich koncepcje, a była to produkcja Steyer Puch ) Trochę zmienili nadwozie i już był gotowy pojazd. Nawet w ZSRR uznawany był za pojazd na najgorsze drogi ))
Ci którzy jeździli tym samochodem byli z niego bardzo zadowoleni ))
To była „licencja” NSU Prinz )) nie Steyer Puch (( Skleroza (((
Wawrzek
18 grudnia o godz. 19:40
Zaporożec był wytrzymałym autem – w tamtejszej rzeczywistości. Ciekawostką były jego boczne kieszenie do łapania wiatru. A kolega miał Syrenkę, przy jej pomocy dokonaliśmy całej jego przeprowadzki do nowego mieszkania na wrocławskich Hubach. W jaki sposób przewieźliśmy w niej ponadmetrowego fikusa do dziś dnia pozostaje to dla mnie zagadką.
Hm… mnie się zaporożec kojarzy raczej wschodnio, z Zaporożem, a nie z Niemcami 🙄
Ten ze zdjęcia (ZAZ-965/965A) jest nawet kapeczkę podobny do mikrusa 😉
http://pl.wikipedia.org/wiki/ZAZ_Zaporo%C5%BCec
Wawrzek
18 grudnia o godz. 19:34
Zaporożec przypominał z zewnątrz auta NSU.
Ale żeby Steyer-Puch?
Wawrzek
18 grudnia o godz. 19:40
To była ?licencja? NSU Prinz )) nie Steyer Puch (( Skleroza (((
A, teraz widzę, skleroza. Pojaśniało.
Nie jeździłem, zaczynam żałować. Z aut na każdą drogę jeździłem trochę Ursusem C335 i jakimś radzieckim, czerwonym. Aha, i siedziałem obok kierowcy wielkiego radzieckiego spychacza. Jeszcze bym. Ale gdzie one są?!
Ha…ja takie spyczacze znam, pobliska żwirownia ich używała do kopania stawów (usunięcie pierwszej warstwy ziemi, potem już wkraczały kopary) i też się „woziłam” takim spychaczem 😎
Te spychacze nazywano „staliniakami”. Straszliwie długi ten sznureczek, a ja niestety, nie umiem zmniejszać, warto zerknąć, ja znalazłam „swój” (tak mi się wydaje), środkowe zdjęcie w pierwszym rzędzie.
https://www.google.ca/search?q=stare+spychacz&client=firefox-a&hs=oY4&rls=org.mozilla:en-US:official&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ei=tQOyUpaLLdLE2QWZvYD4Dg&ved=0CEIQsAQ&biw=1092&bih=583#facrc=_&imgdii=_&imgrc=Vp8igKBt3roLyM%3A%3BOcFVELtIyU4f1M%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.magnezyty.com.pl%252Fgfx%252Fspychacz.JPG%3Bhttp%253A%252F%252Fwww.magnezyty.com.pl%252Feng%252Fofirmie.html%3B2560%3B1920
Dla porównania – nowoczesna ciężarówa (odkrywkowa kopalnia węgla, Witbank, RPA 2009r.)
http://alicja.homelinux.com/news/img_8484.jpg
Koparę też mam, ale podam w następnym zdjęciu, porównywalna z ciężarówą, tylko na tym drugim nie ma akurat osoby dorosłej, żeby był jakiś punkt odniesienia.
Jakby kto pytał, mierzę sobie 163 cm i sięgam mniej więcej 3/4 wysokości koła ciężarówy…rozgniotło by mnie to kółko jak mrówkę 😯
http://alicja.homelinux.com/news/img_8488.jpg
Ja kiedys przejezdzalam przez Ursus pociagiem. Jakis pan w pociagu z szybkoscia blyskawicy albo nawet szybciej, otwieral drzwi do przedzialu, pytal „piwo, kawa, herbata” po czym rownie blyskawicznie zamykal drzwi i szedl do nastepnego przedzialu z tym samym pytaniem. Zanim dotarlo do mnie, o co on pytal, pan byl w nastepnym wagonie.
Ponieważ o samochodach ostatnio dyskutujemy, podrzucam poniższą fotkę, przy okazji życząc Franciszkowi stolata z okazji 77-mych urodzin 🙂
http://deser.pl/deser/1,111857,14576584,_Nowe__papamobile_Franciszka__To_zdecydowanie_najfajniejszy.html#TRrelSST
Potworeczku,
😀
Mam kłopoty z przeglądarką. Wczoraj przyszedł znowu mail „od Alicji”, nawet go nie otwierałam tylko od razu wyrzuciłam, ale po paru godzinach był komunikat avast!, ze zablokowali jakiego „robaka” i Mozilli nie dało się otworzyć. Oczywiście zgłupiałam i nie pomyślałam, że można otworzyć inną przeglądarkę – wpadłam na to dopiero dzisiaj rano. Ale Firefoxa mi żal, bo przyzwyczaiłam się do niego. 🙁 Dobrze chociaż, że udało mi się wybrnąć z sytuacji. 😀
Hortensjo – nie należy postępować pochopnie i wyrzucać wszystko co do Ciebie przychodzi, a tym bardziej od osób zaufanych((
Jeżeli wirus wszedł do twojej maszyny, to wyrzucenie i likwidacja Firefoxa i tak jest na nic, bo komputer już jest zawirusowany. Poza tym Firefox jest w Koszu więc nic z tego nie ma (( poza błogą świadomością, że „wyrzuciłaś” (
Należy zacząć od skanowania antywirusowego komputera – tzw. skanowanie pełne – ono trwa trochę, czasami i godzinę, w zależności od procesora i jak bardzo masz zapełniony dysk twardy. Wyrzucanie nic nie daje (( Czasami jest tak, że poprzez próbę pozbycia się jakiegoś maila, wirus już „zadomowił się” w kilku miejscach na dysku (( Tylko skanowanie !!! poza tym są też antywirusy darmowe on line, więc można z takiego antywirusa skorzystać dodatkowo ) by mieć pewność. Nie należy popadać w panikę, bo i tak, jeżeli wirus się dostał do maszyny, jest już za późno ((
Nie wiem jaki masz Windows, ale np. bardzo dobry jest antywirus Microsoftu – jest on darmowy i każdego dnia baza wirusów i danych jest uzupełniana automatycznie )) o ile zostawisz oryginalne ustawienia. Warto mieć również dobry antywirus innej firmy ) I tak zabezpieczona, możesz spokojnie przyjmować od Alicji wszystkie maile )) Poszukaj ten mail od Alicji w Koszu – powinnaś go znaleźć i otworzyć ))
Alicjo – koło takiej ciężarówki, o ile można takie monstrum nazwać ciężarówką )) waży ponad 2 tony, a więc więcej niż pickup )) Każdego z nas rozjechało by „na placek” (((
Co ciekawe, w kopalniach odkrywkowych takie monstra najlepiej obsługują kobiety )) co udowodniły przeróżne badania ))
Breslauer – wygląda na to „że Polak potrafi” ))
Ja też kiedyś sąsiadowi przewoziłem Maluchem radziecki telewizor Rubin – kolorowy. Jak któryś miał taki wielgachny i ciężki telewizor, to wie o czym piszę. Fakt wiozłem go bez opakowania, ale i tak się zmieścił – na wcisk ))
Czegóż to nie woziło się tymi pojazdami )) i jakby wszystkie rzeczy były robione „na wymiar” by się do samochodu zmieściły )) Bywały wyjątki – automat Polar – raz widziałem jak taka pralka „podróżowała” na bagażniku Syrenki ))
No właśnie do tych Syrenek, Maluchów czy dużych Fiatów, można było dokupić bagażnik dachowy )) chociaż Polonezy, raczej nie upadały tak nisko, by wozić na dachu bagażnik )
Wawrzku,
ja Firefoxa nie wyrzuciłam, zablokował go chyba avast!
A o tym mailu od Alicji sprzed paru dni pisałam, że jest po angielsku co jest o tyle dziwne, że Alicja wie o tym iż angielskiego nie znam. Zresztą Alicja sama napisała, że żadnych tego typu maili nie wysyłała. Podobny mail dostał Owczarek, zaradził temu, że zmienił hasło 🙁
Wawrzku,
i oczywiście dziękuję Ci za poradę. Komputer już zeskanowałam wczoraj i był komunikat, że wszystko jest w porządku, ale zeskanuję jeszcze raz dla pewności, tym bardziej, że piszesz iż musi to być skanowanie pełne. Posłucham Cię i pobiorę jeszcze tego antywirusa Mikrosoftu. Mam zainstalowany Windows 7. 😀
@Wawrzek pisze: Hortensjo ? nie należy postępować pochopnie i wyrzucać wszystko co do Ciebie przychodzi, a tym bardziej od osób zaufanych((
Absolutnie się nie zgadzam. Niespodziewaną korespondencję należy wyrzucać przed otworzeniem, ponieważ podszycie się pod nadawcę jest dziecinnie proste. To nie jest kwestia braku zaufania do osoby, ale do nieodpowiednio zabezpieczonego protokołu internetowego.
@Wawrzek pisze: I tak zabezpieczona, możesz spokojnie przyjmować od Alicji wszystkie maile )) Poszukaj ten mail od Alicji w Koszu ? powinnaś go znaleźć i otworzyć ))
Absolutnie tego nie rób! Jeśli kocha, albo ma coś ważnego do przekazania, napisze jeszcze raz.
A z komputera wyrzuć Windows i zainstaluj sobie darmowego Linuksa Ubuntu. To świat bez wirusów i antywirusów, a równie łatwy i przyjemny w obsłudze! Firefox działa tak samo, a nawet lepiej!
@hortensja: Polecam Linux Ubuntu z pięknym Firefoksem, bez urwisów i antyurwisów! 😉
Alicja
18 grudnia o godz. 21:27
to ten czerwony spychacz:
http://www.youtube.com/watch?v=epuVVrV1RiM
to ten większy, szarozielony:
http://www.youtube.com/watch?v=4msKk0FU9A4
Oto ujęcie portretowe tego dużego:
http://onthego.pl/wp-content/uploads/galleries/post-229/full/28122011_3.jpg
TesTeq – musisz pojechać do Hortensji i zamontować Jej tego Linuxa )) Lecz najpierw zapytaj się, jakich programów używa, gdyż nie wszystkie programy działają dobrze na Linuxie ( Nie musiałaby Dziewczyna szukać informatyka do nowego oprogramowania. I jeszcze musiałbyś przeprowadzić Hortensji szkolenie z obsługi ))
Miałaby pięęęękny prezent pod choinkę od Ciebie )))
Wawrzek pisze: I jeszcze musiałbyś przeprowadzić Hortensji szkolenie z obsługi ))
Chyba dawno nie używałeś Linuksa. Postawiłbym tezę, że obecnie nie odróżniłbyś na pierwszy rzut oka, czy to nowa wersja Windows, czy Linux.
” Nieftórzy z pewnościom bocom ? Syrenka.” Ach drogi Owcarku, jak pięknie wygląda Syrenka na jednym ze zdjęć w moim albumie- żałuje że uciekły mi portale do publikacji zdjęć-nie publikuje.Syrenka w ciemnej uliczce, oświetlonej latarniami. Zaparkowana przy starej architekturze, nocą. Przy małym drewnianym domku jakże kontrastującym ze standardem ulicy. Światło mieni się odbijając od lakieru. Kolega zrobił zdjęcie byłem świadkiem.
W mojej pamięci Syrenka stoi tam do dziś.
Pierwszym naszym samochodem był groszkowy Fiat126p. Padła skrzynia, ale z racji remontu był potrzebny. Używając jedynie drugiego biegu zrobiliśmy zakupy. Propaganda sukcesu? Inne biegi padły dla dziecka to była atrakcja.
Obecnie jeździmy czerwoną Fiestą, nie obraża się nawet jak zwać ją – pomidor na kółkach.
Już mam czysty komputer – ponieważ u mnie ubuntu, więc problem był tylko taki, że moja poczta sama rozsyłała do wszystkich moich znajomych z listy adresowej propozycje, żeby zostali moimi przyjaciółmi.
Nie otwieram poczty od nieznanych osób, instytucji i tak dalej – tym razem odebrałam, bo był to mail od dobrze znanej mi osoby, z którą od lat jestem w kontakcie i zdziwiłam się lekutko, że tej osobie chce się bawić w jakieś kółko przyjaciół, wszak jesteśmy…
Ale dwa razy o tym nie myślałam, zaakceptowałam i nagle część moich korespondentów zaczęła pytać, co za dziwne listy wysyłam.
Jak Owczarek poradził, zmieniłam hasło poczty i skończyła się zabawa (widocznie hasło poczty skunks ponury rozpoznał 👿 ).
Kogo zdążyłam uprzedzić uprzedziłam, ale teraz jak bumerang wraca do mnie propozycja moich znajomych, żebym była ich „friend” – to ci, których nie zdążyłam uprzedzić.
Od razu to wywalam, bo już w tytule widać, o co chodzi.
TesTeq`u Wawrzku,
Podpowiedzcie mi jak zainstalować tego piekielnego linuxa, bo wprawdzie zaczęłam instalować ubuntu, ale coś musiałam zrobić nie tak i nie ma śladu po instalacji. 🙁
A za chwilę chyba wyjdę z siebie i stanę obok, bo to już jest trzeci raz jak próbuję wysłać ten tekst i za każdym razie Łotr mnie nie puszcza i zżera moją pisaninię; nie mogę pojąć co znowu co się dzieje.
Łotr jest głodny!
Musiałaś użyć jakiegoś słowa, którego nie lubi.
Ja bym Ci pomogła, ale Jerzor jeszcze z pracy nie wrócił, a ja te wszystkie sprawy zwalam na niego (niech się do czegoś przyda, ja siedzę w garach, ścierach, mietłach itp!).
On używa od tak dawna, jak tylko pamiętam, najpierw slackware, potem ubuntu. Download robi ze strony ubuntu, ale też „zaprenumerował” dyskietkę z każdą nową wersją, żeby dać im zarobić, to niewiele kosztuje.
Nie ma różnicy, czy ściągniesz ze strony (darmo), czy zainstalujesz z dyskietki. Popytam, jak wróci z fabryki, o ile wcześniej TesTeq czy ktoś inny Ci nie podpowie.
Hortensjo,
to nie jest takie proste (podobno) zainstalować linux na komputer, na którym masz windows czy Mac, ale nie niemożliwe. I możesz mieć jedno obok drugiego.
Skontaktuj się z Linux klub albo czymś takim (trzeba pogooglać) i oni chętnie pomogą, jak co robić.
Raz zainstalujesz, zapomnisz o windows 😉
Mój baca póki co trzymo sie Windowsów, ale za to wyrzucił precki Internet Explorera i przerzucił sie na Ognistego Lisa, bo ostatnio furt jakiesi Blue Srceeny sie ryktowały. A od casu rozwodu z IE – nie wyryktowoł sie ani rozu 😀
Barzo piknie dziękuje za syćkie ciekawostki motoryzacyjne, jakie sie tutok pojawiły. Chętnie byk więcej na to syćko poodpowiadoł, ale po pierwse – jak to przed świętami – wolnego casu nimo za wiele, a po drugie baca hybo teroz po całej chałupie, bo ryktuje jom na wypadek wizyty… ale o tym w następnym wpisie, za jakiesi 2-3 dni 😀
Hortensjo, Wawrzek ma pod jednym względem rację. Użytkownik Windows ma „pod górkę” z instalacją Linuksa dlatego, że Windows to utrudnia. Potem jest już łatwo.
Procedura polega na:
1. Ściągnięciu z linux.com obrazu płyty instalacyjnej.
2. Nagraniu (pod Windows) obrazu płyty na czystą płytę CD (zapisywalną).
3. Uruchomieniu komputera z płyty CD.
4. Wybraniu języka polskiego.
Punkty 1 i 2 możesz ominąć kupując grudniowy Linux Magazine w kiosku z gazetami.
Obawiam się, czy sobie poradzisz z punktem 3, bowiem wymaga on naciśnięcia jakiegoś klawisza podczas startu komputera, a producenci nie uzgodnili między sobą, który to powinien być klawisz… 🙁
A gdybyś miała nadmiar pieniędzy, kup sobie pod choinkę iPada – jest jeszcze milej i bezpieczniej niż w Linuksie… Ten komentarz piszę właśnie pukając palcami w wyświetloną na ekarnie klawiaturę.
I – jak widać – wyszło mi „ekarnie” zamiast „ekranie”! 😀
Parę korekt:
@Alicja
„a zabocyłeś o MIKRUSIE! To był bardzo polski samochodzik,”
Jaki on tam polski – jeszcze gorsza kopia Goggomobila. http://nrdblog.cmosnet.eu/2011/08/w-roznych-miejscach-widziane-mikrus-mr-300-i-goggomobil-t/
@Wawrzek
„(Zaporożec) To była ?licencja? NSU Prinz”
Nie licencja tylko konstrukcja mocno zainspirowana. A nawet nie za bardzo NSU, tylko jego pierwowzorem – Chevroletem Corvairem. http://nrdblog.cmosnet.eu/2012/06/na-ulicy-widziane-nsu-prinz-w-roznych-wersjach/chevrolet-corvair-1960-1964/
@Owczarek
„Trabanta tyz racej trudno uznać za najpikniejsego.”
No ależ Owczarku, spójrz tutaj: http://nrdblog.cmosnet.eu/wp-content/uploads/sites/3/2012/12/Trabant-kabrio-01.jpg Nieładny?
Ale prawda że najpiękniejsze były Tatra 603 http://nrdblog.cmosnet.eu/2010/10/na-wystawie-widziane-tatra-603-2/tatra-603-2-4/
i Wartburg 313 Sport http://nrdblog.cmosnet.eu/2012/11/zegnaj-nrd-extra-najpiekniejszy-wartburg-jaki-byl-313-sport/
@ Tanaka
19 grudnia o godz. 12:57
super sprzęt 😀 pracował pod oknami /dawno temu/ spychacz. wydawał niesamowite dźwięki, mój mały brat gapił się na niego godzinami 😉
Teraz takie piękne maszyny można zobaczyć 😀 eleganckie, holenderskie kombajny, sprzęt budowlany, pomarańczowe śmieciarki Mercedesa i – mój ulubiony! – spychacz-koparka Lamborghini 😀 😀 😀 ,
Swiateczne wspomnienie Owcarka o farbowanym Santa Klosie chyba o czasow przed narodzeniem Syrenki.
„A jesce wracając do Santa Klosa, o ftórym pod poprzednim jesce wpisem mowa była: ponad pół wieku temu i po nasej syrokości geograficnej kryncił sie farbowany Santa. Nazywoł sie Died Maroz i zamiast ?Mery Krismas!? wołoł ?Z Nowym Godom!?. Ale zdoje sie, ze odeseł wroz z tow. Bierutem, bo za tow. Wiesława chyba juz go nie widziano. Po braterskik krajak dalej chodził, zwłasca po sojuzie nieruszimym riespublik swabodnych, ale po Polsce chyba juz nie „
Owczarku,
nie pamiętam czasów Bieruta, bo jak wygooglałam, to ja pod szafę na stojąco wchodziłam, jak jego rządy się skończyły.
Natomiast pamiętam czasy tow. Wiesława i nie, nie było to „z nowym godom”, tylko normalnie po polsku – wszystkiego dobrego w Nowym Roku. Nie przypominam sobie, żeby mnie w latach przełom 50/60 indoktrynowano rosyjskością i językiem rosyjskim, jako pierwszy język obcy był obowiązkowy od 5-tej klasy szkoły podstawowej.
Tyle, że ten Nowy Rok miał przyćmić paczki od rzeczonego Mikołaja pod choinką i wcześniej, 6 grudnia (tak sobie to tłumaczę teraz). A to też nie był Died Moroz, tylko Dziadek Mróz. Całe lata 60-te na pewno chodził i Św. Mikołaj, i Dziadek Mróz, a potem już niestety, za chwile byłam za stara na te rzeczy 🙁
Zakłady pracy rychtowały paczki dla dzieci na Nowy Rok, oczywiście z pieniędzy pracowników. Paczki dla dzieci skończyły się wraz z odejściem towarzysza Wiesława, o ile pamiętam, albo deczko później.
Myślisz Owczarku, że dzieciom zależało, kto im paczki z łakociami daje, pod jakim imieniem?
To dorośli robili swoją politykę, mnie było wszystko jedno, kto przynosi prezenty i założę się, że inne dzieci też miały to w głębokim poważaniu.
Alicjo, mam książeczkę z bajkami zadedykowaną – od Gwiazdora 😎 to dopiero brzmiało tajemniczo i magicznie 😉
Santa Klos? Chyba Hans!
Jak od Gwiazdora, to jesteś Emi – Wielkopolanką )) Bo tylko w Wielkopolsce „działa” Gwiazdor ))
Co do Dziadka Mroza, to ja pamiętam trochę starsze czasy niż Alicja ( i byliśmy wygłupiani, bo w szkole był Dziadek Mróz, a w domu Gwiazdor. W końcu Gwiazdor zwyciężył, bo przynosił lepsze prezenty ))
Co do indoktrynacji rosyjskością, to jakoś nie dotyczyło to mnie za bardzo, chociaż w liceum miałem rusycystę, który nikomu nie przepuścił. Np. kiedyś ubzdurał sobie, by zeszyty podpisywać swoim imieniem i nazwiskiem po rosyjsku. Więc wszyscy kombinowali jak napisać te imiona i nazwiska, bo w rosyjskim jest jeszcze włączony ojciec do nazwiska. Ja miałem nietypowe imię, więc kazał mi napisać „Wawriniec”. Gdy się o tym mój Ojciec dowiedział, to powiedział mi, ze mój rusycysta to osioł, bo prawidłowo powinno być „Ławrentij”, jak u Berii ( Jak mu powiedziałem, ze powinno być „Ławrentij” jak imię Berii to tak się wściekł, ze przez miesiąc nie mógł patrzeć na mnie. Nie wiem co go tak ruszyło, może jakieś stare wspomnienia ?? O ośle nic nie powiedziałem )
Poza tym do dzisiaj umiem jeszcze w miarę płynnie czytać po rosyjsku, mimo iż za bardzo się tego języka nie uczyłem.
Za to w EMPIK-u, w latach 60 i 70-tych można było kupić przepiękne rosyjskie albumy, za naprawdę grosze. Również płyty winylowe. Mieli dużo płyt z popularnymi Zachodnimi zespołami, oraz z muzyką poważną, za ułamek ceny polskiej płyty. Jeszcze kilka mam w kolekcji )
TesTeq,
Dziękuję Ci bardzo za instrukcję, na pewno skorzystam ale trochę później. Jestem przekonana, że umęczę się przy tej instalacji, ale mam nadzieję, że mi wyjdzie. 😀
Ławrientiju,
w EMPIK-u jak w EMPIK-u, ale we Wrocławiu była księgarnia rosyjska, gdzie można było kupić przepiękne wydania albumów na kredowym papierze, płyty, plakaty-obrazy znanych malarzy i tak dalej. Ostatni raz byłam w tej księgarni latem ’88 roku i kupiłam 3 takie albumy, w polskich księgarniach nie było dosłownie nic ciekawego do kupienia.
Kupiłam „Picasso”, „El Ermitage” (po hiszpańsku) oraz „Malachite – Ural gems” – ale tekst po rosyjsku, wydawnictwo „Aurora”
Picasso kosztował 63 600, el Ermitage 42 500, na Malachicie nie mam ceny, a to podwójny album. Wszystkie pięknie oprawione i w stosownych „pudełkach”, chroniących je przed zniszczeniem. Jak wspomniałam, w tej księgarni za bezcen kupowało się piękne plakaty-obrazy znanych malarzy, u mojej siostry do dzisiaj wisi Renoira „Portret artystki”, nie wywiozłam go ze sobą, bo był duży i oprawiony przeze mnie. Kosztował naprawdę niewiele w chudych czasach, kiedy się człowiek jeszcze uczył i włóczył po kosztownych wrocławskich „stancjach”.
O ile pamiętam, była też księgarnia rosyjska w Krakowie na Rynku, ale pewności nie mam.
Ja rosyjski znam raczej biernie, bo nie mam z kim pogadać, ale Jerzor jak tylko dorwie jakiegoś rosyjskiego studenta, natychmiast z nim zaczyna rozmowę. Codziennie zresztą czyta gazety rosyjskie, na necie wszystko jest. Nawet Maciek kiedyś studiował, a potem pracował z Rosjanami i lojalnie uprzedzał, że rozumie, co oni mówią 😉
Trochę rosyjskiego się nauczył przy okazji.
Ale też prawda, że za moich czasów mieć piątkę z rosyjskiego to był dyshonor, wszyscy starali się „wyżej trójki nie podskoczyć”.
Co do Ławrientija, to z Kingston, z jez. Ontario wypływa znana Rieka Swiatowo Ławrientija 😉
Po tutejszemu: Saint Lawrence River.
O tę śliczną panią mi chodzi, to był duży plakat na porządnym papierze „nie do zdarcia”, oprawiłam to w nienarzucającą się drewnianą oprawę, bo nie chciałam byle jak przypinać pinezkami do ściany.
http://thecultureenthusiast.blogspot.ca/2012/05/portrait-of-jeanne-samary-by-auguste.html
normalnie_potwór
20 grudnia o godz. 12:27
Albo taki Porsche. I inne śliczności:
http://www.curbsideclassic.com/automotive-histories/porsche-lamborghini-and-field-marshall-cc-does-powerland-steam-up/
@ Tanaka
21 grudnia o godz. 12:15
Aleś mi znalazł skarbiec! ;D dzięki! CMOK
Alicjo – piątka z rosyjskiego – tego nikt nie chciał )) Nawet jak ktoś miał talent do języka to tak kombinował, by w najlepszym razie wyszła „czwórka” ))
Od wielu lat mieszkam w pobliżu szkoły i w minionych latach bywało, ze wokół mojego domu leżały rozerwane książki i zeszyty do rosyjskiego. Jednego roku pozbierałem to wszystko, zresztą każdego roku zbierałem te papierzyska, ale raz zrobiłem tak, że zapakowałem wszystko do torby i zaniosłem do szkoły. Nie wręczyłem tego nauczycielce, która błyskawicznie rozszyfrowała by, który to uczeń, był tak „kreatywny” lecz chciałem wymóc na uczniach by nie niszczyli tego, czego się uczą. A wiec pokazałem i wygłosiłem coś w stylu, że zbieram te resztki i widzę to po raz ostatni, i w następne wakacje pani od rosyjskiego jednak otrzyma te zeszyty i książki. Zrozumieli i już nie miałem co zbierać na koniec roku szkolnego ))
Dzisiaj mamy paradoks, poszukuje się ludzi znających język rosyjski ))
Co do wydań rosyjskich, to myślę, że ceny były dumpingowe, by ludzie chcieli kupować rosyjskie wydania. A jakie przepiękne bajki wydawali )) Cudo ))) Zresztą ludzie umieli docenić piękno tych wydań ))
Ja tam lubiłam rosyjski. sam mi właził do głowy, to taki melodyjny język; jestem chyba z ostatniego pokolenia, które obowiązkowo uczyło się rosyjskiego w podstawówce i liceum. Bratu przydaje się rosyjski w kontaktach służbowych, lata do Rosji, dogaduje się bez problemu. A mały potwór ogląda „Noworoczną bajkę” i z niedowierzaniem pyta – ty to wszystko rozumiesz? 😀
http://mults.info/mults/?id=934 miłego oglądania! 🙂
Do 14 lat mieszkalam w malej miejscowosci,gdzie stacjonowaly wojska rosyjskie.Na przeciw nas mieszali lekarze z „ichniego”szpitala i oficerowie. Pamietam,ze z wieloma dzieciakami mielismy dobry kontakt.Byly wspolne zabawy,podjadanie rosyjskich kanfietow i podziwianie choinek.Naszej na Boze Narodzenie,a ich w Nowy Rok.Mysmy nie chcieli rozmawiac po rosyjsku.Wiadomo skad ta niechec,za to Alla,Lonia,czy Alik i Lala calkiem dobrze dawali sobie rade mowiac po polsku.
Czasmi mysle o nich.Zastanawiam sie,co teraz robia,czy zyja??? Ich rodzice sporadycznie szukali kontaktu z Polakami.Niechetnie wyjezdzali do swojej ojczyzny 😮 Raz tylko rodzice Lali przyslai kartke,ze sa we Lwowie i ze nie wiedza,gdzie im przyjdzie mieszkac.Potem juz sie nie odezwali………….
Hej.
Alicja pisze: Ale też prawda, że za moich czasów mieć piątkę z rosyjskiego to był dyshonor, wszyscy starali się ?wyżej trójki nie podskoczyć?.
Wawrzek pisze: Alicjo ? piątka z rosyjskiego ? tego nikt nie chciał )) Nawet jak ktoś miał talent do języka to tak kombinował, by w najlepszym razie wyszła ?czwórka? ))
Jak ja „lubię” te Wasze bezpodstawne, nieuzasadnione uogólnienia.
Po pierwsze – nikt w mojej klasie nie „walczył” o niższe oceny z jakiegokolwiek przedmiotu.
Po drugie – moja mama – mimo, że Rosjanie zamordowali jej ojca – od początku kładła mi do głowy, że idiotyzmem jest pałać nienawiścią do ludzi, a tym bardziej do ich języka.
Po trzecie – protesty polegające na nic-nie-robieniu i niszczeniu rzeczy nie są w moim stylu.
http://www.youtube.com/watch?v=mjrRn3PNte8
TesTeq – masz niezmiernie mądrą Mamę ))
Te nasze uogólnienia (Alicji i moje) były jak najbardziej prawdziwe ) Jednostki tylko się nie poddawały lub udawały, że nie lubią rosyjskiego, a uczyli się tego języka. Ja niestety byłem zdolnym leniem, któremu nie chciało się uczyć ponad normę (( Dzisiaj pewnych swoich zachowań żałuję, bo musiałem w innych sytuacjach nadrabiać swoje lenistwo ((
Nigdy nie pałałem nienawiścią i niechęcią do nikogo i tak mi zostało do dzisiaj ! Miałem mądrych Rodziców, Babcię i sąsiadów ))
Co do protestów to już zupełnie inne pokolenie, może kiedyś zrozumieją swoją głupotę !
Józef, bardzo ladnie zagrales. Dziekuje.
TesTeq,
ja tylko piszę z własnego doświadczenia, nie wymyślam, w tamtych czasach osoby w moim wieku nie zastanawiały się, dlaczego to „dyshonor”, po prostu fajnie było, jak czegoś nie musiało się wyuczać na piątkę.
Przytoczę anegtotę skondinąd znanego mi Jerzora, jak to raz w życiu (serio!) przydał mu się język rosyjski.
Otóż szedł sobie którąś z wrocławskich ulic Jerzor, podszedł do niego umundurowany żołnierz rosyjski (sporo stacjonowało ich na placówce wysuniętej we Wrocławiu w latach 70-tych) i w te słowa się odezwał – grażdanin, pokupitie poł litra? Stacjonujący żołnierze radzieccy nie wychodzili z koszar nieumundurowani i nie mogli kupować wódki.
Jerzor mówi, że wtedy właśnie język rosyjski mu się przydał raz w życiu w Polsce, właśnie wtedy.
Witojcie, ostomili! No, furt teroz casu mom mało. A tak poza tym… narobiło sie u mnie kruca w ostatnik dniak. A co sie narobiło? O tym w następnym wpisie. Ocywiście syćko, co w nim przecytocie, to jak zwykle bedzie najprowdziwso prowda 😀
Wracając do ‚ad remu’ (jak powiedział pewien tragarz) to samochód Syrenka FSO brał udział w Rajdzie Monte Carlo (wczesne lata 60-te) i ukończył go chwalebnie bynajmniej nie na ostatnim miejsu i stał się przedmiotem pewnej sensacji dla jakiegoś powodu 🙂 …
A język rosyjski… tak, tez miałem z nim kłopot… I to do tego stopnia że jeździłem na korepetycje (raz na tydzień) do mojej starej ciotki (juz wtedy emerytki mającej dużo czasu) – Ciotka lata szkolne spedziła w Moskwie i tamże robiła mature. Najbardziej podobało mi się, że po pół godzienie dukania i sylabizowania etc był czas na herbatę (w filiżance z podstawką i na serwecie) oraz ciasto lub inne herbatniki – oczywista oczywistość najpierw MUSIAŁEM umyć ręce 🙂 …
Życzę gorących Świąt BN i upalnego Nowego Roku – Paff…
normalnie_potwór
21 grudnia o godz. 15:18
Tak jest ! Disney tego nie przebija.
http://www.youtube.com/watch?v=xGIIsRl–UA
http://www.youtube.com/watch?v=OaQRxJTq_8c
http://www.youtube.com/watch?v=OFH-I2j3K2I
http://www.youtube.com/watch?v=o6xQDChpUR0
http://www.youtube.com/watch?v=CU5PsW3f9So
http://www.youtube.com/watch?v=3kMbFX6upjc
http://www.youtube.com/watch?v=z4LxtyilS5o
itd. Mały potwór wraz z normalnie wyrośniętymi może pooglądać w święta.
normalnie_potwór
21 grudnia o godz. 12:47
Smaczności. Jagody mi się zrobiły jak u krasawic w filmach powyżej 😉
Apropos rajdów, to polecam film Wyścig – genialny:) Każdy fan motoryzacji musi go obejrzeć, a i osoby nie interesujące się sportami motorowymi mogą spokojnie na ten obraz pójść do kina:)