Cy Dzikiemu Zachodowi groziła zagłada?

Cy wiedzieliście, ostomili, ze krowa moze być barzo niebezpiecno? I wcale nie idzie mi tutok o to, ze kie ukąsi jom giez abo inksy bąk, to wte z pocciwej krasuli moze przeinacyć sie w bestie, ftóro kozdego, fto jej na drodze stonie, wykopie het w piknom podróz międzyplanetarnom. Nie takie zagrozenie mom na myśli, ba zupełnie inkse. Otóz opróc bąka, ftóry ządli krowe w rzyć, niebezpieceństwo moze spowodować tyz bąk… ftórego krowa ze swej rzyci wypusco. Tak, tak, ostomili. Cy wiecie, jaki jest skład chemicny takiego krówskiego bąka? W 25 procentak jest to… metan. Sakramencko łatwopalny metan. Dziennie jedno krowa ryktuje go… jaz 300 litrów! Cym to grozi? Ano tym, ze kie zbiere sie barzo wiele krów, w dodatku w zamkniętym pomiesceniu, to moze nastąpić straśliwy wybuch. Mieli okazje przekonać sie o tym mieskańcy piknej miemieckiej miejscowości Rasdorf. Tamok właśnie – jak podało TVN 24metan wytwarzany przez 90 krów wybuchł na farmie. […] Eksplozja była tak silna, że uszkodziła dach obory. Całe scynście, ze nifto nie zginął. Jedno ino krowa została ranna, ale miejmy nadzieje, ze wróci do zdrowia. Cego zreśtom zycymy jej piknie. Haj.

Nie mozno jednak godać, ze krówski metan to ino utrapienie. Jest bowiem sansa, ze w niedalekiej przysłości z tego ryktowanego przez krowy gazu bedzie pikny pozytek. Fto fce, ten moze se tutok abo tutok pocytać, jak to argentyńscy mędrole pracujom nad uzyskiwaniem gazu ziemnego z krówskiego bąka. Na rozie prace tyk mędroli som w pocątkowej fazie. Ale dotykcasowe wyniki ik eksperymentów som podobno piknie obiecujące. Więc fto wie? Moze za pare roków wy ludzie bedziecie mogli gotować se obiady na gazie wołowym? Bo jak inacej mozno nazwać taki gaz? Chyba wołowym właśnie?

Podobno gaz ten bedzie tyz mozno wykorzystywać jako paliwo do samochodów. Ciekawe ino, cym wte bedom pachniały substancje uchodzące z rury wydechowej: spalinami cy oborom? A moze ani tym, ani tym, ino bedzie to pikny zapach świezutkiego mlecka? Abo śmietanki? Cóz, odpowiedź na to pytanie bede znoł, kie pierwse napędzane takim paliwem auto zajedzie pod Turbacz. Haj.

Ale tak w ogóle, to dopiero po przecytaniu zalinkowanyk wyzej tekstów uświadomiłek se, jakie to wielkie niebezpieceństwo wisiało nad downym Dzikim Zachodem. No bo przecie właśnie na tamtyk terenak piknie rozwinęła sie hodowla krów. Nieftórzy bogaci ranczerzy gromadzili stada licące wiele tysięcy śtuk. To wyobrazocie se, kielo metanu ryktowało takie wielotysięcne stado? I jaz strach pomyśleć, co by sie mogło stać, kieby jakiemusi kowbojowi strzeliło do głowy wjechać w samiućki środek takiego stada, a potem – tak dlo odpręzenia – zakurzyć cygaro. O, Jezusicku! Byłby najpierw huk i wielko dziura w ziemi, a potem… taki pozar prerii, ze jego płomień dotorłby do kolejnego wielkiego stada krów, to stado tyz by wybuchło i wyryktowałoby kolejny pozar, ftóry dosełby do kolejnego stada… I tak dalej, i tak dalej… Na mój dusiu! Prowdziwo zagłada by była! Jedno wielko westernowo zagłada!

Zacąłek sie nawet dziwić, jak to mozliwe, ze choć na Dzikim Zachodzie było telo krów, telo kowbojów i telo cygar, to jednak udało sie tego wielkiego niescynścia uniknąć? Ba przybocył mi sie artykuł hamerykańskiego dziennikorza Johna O’Sullivana, napisany w 1845 rocku dlo casopisma „United States Magazine and Democratic Review”. W artykule tym pon O’Sullivan dowodził, ze sam Pon Bócek cuwo nad zasiedlaniem i zagospodarowywaniem północnohamerykańskiego kontynentu przez obywateli Stanów Zjednoconyk.* Cy faktycnie cuwoł? No… chyba nie do końca. Nad tym, co blade kufy robiły z Indianami, bardziej chyba cuwoł diasek niz Pon Bócek. Ale jednak… w jakimsi stopniu Stwórca musioł mieć ten Dziki Zachód w opiece. Musioł i ślus. Tylko w ten sposób umiem wytłumacyć, jakim cudem nie dosło tamok do istnej krówskiej apokalipsy. Hau!

* J. O’Sullivan, Annexation, „United States Magazine and Democratic Review” 1845, vol. 17, iss. 85, s. 5-10.