Dobry król Wacław

Kiesik juz tutok godołek, ze w historii Czechów było wielu dobryk ludzi, ale dwók z nik zdobyło w świecie scególny hyr: dobry król Wacław i dobry wojak Szwejk. Kim był Szwejk – to chyba wie kozdy, nawet ten, fto nie cytoł hyrnej powieści pona Haška. Kim zaś był Wacław? Ano – piknym czeskim królem. Abo… ino księciem…. Ale ostońmy przy królu, bo skoro do wiceministra godo sie „ponie ministrze”, to równie dobrze do księcia mozno godać „ponie królu”. I ślus.

Heeej! Zył se ten Wacław w starodownyk casak, kie u nos w Polsce cciło sie jesce śtyry kufy Światowida, a nie trzy osoby Pona Bócka. No i zył tak piknie, ze uznano go za świętego. A poza tym dlo Czechów do dzisiok jest on piknym bohaterem narodowym.

Roz – w drugi dzień Świąt Bozego Narodzenia, cyli dzień Świętego Szczepana – władca ten weseł na sam wierch najwyzsej wiezy swojego zamku, stojącego w miejscu, fóre później nazwano Hradczanami. Nie było wte stamtela takiej panoramy jako dzisiok, bo wiele praskik zabytków nie zdązono jesce wyryktować. Ale i tak widocek był pikny: u stóp zamku – pikno, pomału rozbudowująco sie Praga, dalej – pikne pola i lasy.

Król nie był sam. Towarzysył mu jeden z paziów. W pewnej kwili Wacław zawołoł:

– Hej! Paziu! Mos młody wzrok, to widzis lepiej niz jo. Tamok w dali, za miastem, widze, ze jakisi cłek idzie ku lasowi. Domyślos sie, fto to moze być?

Paź poźreł we wskazanym przez monarche kierunku.

– Idzie pochylony – pedzioł – tak jakby cosi niesł na grzbiecie. Moze chrust? I widze, ze zmierzo w strone Źródełka Świętej Agnieski, nad ftórym mo swom chałupe taki jeden trubadur. Cyli to pewnie on.

– Znos tego trubadura, paziu?

– Ano znom. Nazywo sie Hynek Vondraček. Roz podcas ucty na nasym zamku przyśpiewywoł nom do knedlików. Towarzysyły mu wte dwie jego kuzynki: Karla Gottova i Jiřina Kornova.

– Przybocuje se! – zawołoł Wacław. – Był niezły. Moze worce zatrudnić go u nos na etacie nadwornego grajka?

– On nawet staroł sie o ten etat – pedzioł paź – ale przepodł w rozmowie kwalifikacyjnej z nasym palatynem, bo palatyn uznoł, ze w repertuarze tego śpiewoka jest za duzo cułości, a za mało o wspólnocie narodowej.

– Jaz sie zastanawiom, z jakiej gliny ulepiony jest ten palatyn – westchnął król. – A ten bidny trubadur pewnie teroz jest bezrobotny? No to, paziu, nimo co cekać. Hybojmy do zamkowej kuchni, weźmiemy stamtela cosi dobrego do jedzenia, jakiesi wino… no i ocywiście dobre czeskie piwo. Pódziemy z tym syćkim do tego trubadura, coby nie głodowoł.

– Miłościwy królu! – jęknął paź. – Na polu jest teroz tak sakramencko zimno, ze zyjemy chyba w casak globalnego ochłodzenia! Moze ten trubadur wytrzymo jakosi do końca zimy? A kie nadejdzie pikno prasko wiosna – to wybieremy sie ku niemu z wizytom.

– Na praskom wiosne, ostomiły paziu, być moze trza bedzie długo jesce pockać – stwierdził król. – Nimo co zwlekać. Idziemy teroz! Ale dobrze, ze zwróciłeś uwage na zimno. Weźmiemy tyz opał. Na rozie nie musi być ekologicny. Podkeślom – na rozie, pokiela stan zaludnienia tego kraju jest tak słaby, ze jego mieskańcy nie som jesce w stanie zaskodzić środowisku naturalnemu.

No i jak władca postanowił, tak zrobił. Z pomocom pazia zebroł suchy prowiant, napitki i pikny opał. Król i paź popakowali to syćko do dwók worków, ftóre zarzucili se na plecy, po cym wyrusyli poza miasto, ku Źródełku Świętej Agnieski.

Droga nie była łatwo. Na polu lezoł wysoki śnieg – i robił sie coroz wyzsy, bo zacęło sypać. W dodatku zacęło tyz duć. Król zdawoł sie tym nie przejmować. Seł raźno przed siebie i cosi se przemyśliwoł, cemu zreśtom nimo sie co dziwić, bo był on przecie z dynastii Przemyślidów. Nieftóre myśli wyrazoł na głos. Na przikład takom:

– Som święta, idziemy z pomocom do bidnego muzykanta… Hmm… święta, pomoc, muzyka… Moze kiesik, w blizsej lub dalsej przysłości, do sie te trzy rzecy połącyć w jednom idee? I wyryktować jakomsi Wielkom Orkiestre Świątecnej Pomocy? Jak nie w Czechak, to moze w jakimsi inksym kraju?

Duzo gorzej trudy wędrowania znosił paź.

– O, Jezusicku! – biadolił. – Cemu nifto nie odśniezo tego gościńca? Zima zaskocyła drogowców cy jak? Nie dom rady dalej iść! Nimom kondycji czeskiej lokomotywy!

– Nie poddawoj sie, paziu – popytoł król. – Jeśli trudno ci brnąć przez ten śnieg, to cemu nie idzies po moik śladak?

– Jakze byk śmioł! – wykrzyknął paź. – Jo, prosty poddany, miołbyk swoim pospolitymi gicołami rozdeptywać pełne majestatu ślady wasej królewskiej mości?

– Paziu! – skarcił swego sługe Wacław. – Twoje poglądy na relacje władza-obywatel som rodem ze średniowieca!

– A niby jakie majom być, miłościwy królu? Zyjemy przecie w pierwsej połowie X wieku – zauwazył paź.

– A nigdy, paziu, nie pomyślołeś o tym, coby spróbować wyprzedzić swojom epoke? – spytoł król. – Właśnie przez takik jak ty w przysłości średniowiece bedzie sie kojarzyło przede syćkim z ciemnotom i zacofaniem, a dopiero w dalsej kolejności z piknom architekturom gotyckom.*

Na te słowa paź zawstydził sie straśnie. I zeby u przysłyk pokoleń jesce bardziej nie psuć i tak juz nienajlepsej opinii o wiekak średnik – zgodził sie iść po królewskik śladak.

I tak oto obaj dosli wreście do Źródła Świętej Agnieski i do walącej sie chałupy bidnego trubadura Vondračka.

– Ahoj! – Król i paź powitali barda tym piknym staroczeskim pozdrowieniem (jo se nawet myśle, ze to było najpierwse słowo, jakie powstało w języku czeskim, dopiero potem zacęły sie ryktować kolejne).

Zaroz tyz złozyli pikne świątecne zycenia i wręcyli przyniesione ze sobom prezenty w postaci jadła, napitku i opału. Trubadur uciesył sie piknie. Zarozem był sakramencko zaskocony tym, ze oto sam król ku niemu zawitoł. Wte władca opowiedzioł mu, dlocego i jak przybył tutok wroz ze swym sympatycnym, choć kapecke marudnym paziem. Vondraček wysłuchoł opowieści, a potem pedzioł:

– Pikno historia, miłościwy królu. W dodatku jakze inspirująco!

– Inspirująco? Do cego? – zaciekawił sie król.

– Do wyryktowania oryginalnej kolędy – odpowiedzioł trubadur.

– Coroz bardziej intrygujes mnie, ostomiły trubadurze – przyznoł monarcha. – Na cym ta oryginalność miałaby polegać?

– Ano… poźrejcie, miłościwy królu, we syćkik kolędak jest właściwie to samo: nowo narodzony Poniezus, Matka Bosko z Józefem, stajenka, pasterze, janiołki… To syćko ocywiście pikne, ale jo fciołbyk wyryktować kolęde o cymsi inksym.

– Nie do sie o cymsi inksym! – wtrącił paź. – Kolęda bez Poniezusa, Matki Bozej i stajenki? To niemozliwe!

– Niemozliwe? – Trubadur uśmiechnął sie tajemnico.

A potem wyciągnął ze skrzini piknom lutnie, choć kapecke nadgryzionom zarówno zębem casu, jak i ząbkami paru mysek. Kwilecke sie zastanowił, brzdąknął jednom strunom, brzdąknął drugom, znowu sie zastanowił…

– Posłuchojcie, piknie pytom – pedzioł wreście.

I zacął grać i śpiewać na na te oto melodie:


Wacław to jest dobry król,
A nie typ tyrana.
Kiesik w strone swoik pól
Patrzył w dzień Szczepana.

Wsędy bioły lezoł śnieg,
Wsędy pola puste,
Wtem król widzi – bidny cłek
Kasi lezie z chruuustem.

„Hej! Mój paziu, moze ty
„Znos tego cłowieka?
„Cy on dobry jest cy zły?
„Cy przybył z daleka?”

„Mości królu, on swój dom
„Mo mile od Pragi,
„Nad źródełkiem, ftóre zwom
„Źródłem Świętej Aaagi.”

„Weźmy jadło, wina dzban
„I drewno na opał.
„Mom jo, paziu, pikny plan –
„Wspomozemy chłopa.”

I rusyli w sinom dal
Król ze swoim paziem,
Choć duł wiater, a za szal
Śnieg niestety właaaził.

„Na mój dusiu! Mom juz dość!
„Królu ostomiły,
„Zmorzłek prawie juz na kość!
„Jo juz nimom siły!”

„Jo ci, paziu, rade dom,
„Oto mojo rada:
„W ślad mój wstawioj stope swom,
„Idź po moik ślaaadak.”

Siumny władca z paziem wroz
Seł przez śniegu kopy.
Jak król radził, tak paź lozł,
Oscędzając stopy.

Kozdy zaś ślachetny gest
Doje pikne plony,
A fto zbawcom bidnyk jest –
Tyz bedzie zbawiooony!

Król był zakwycony prawykonaniem tej piknej kolędy. Wcale nie dlotego, ze był jej głównym bohaterem, ino ze względu na wartość artystycnom. Jaz nie mógł sie powstrzymać od owacji na stojąco.

– Brawooo! – wołoł. – Bis! Maestro, pytomy o bis!

– A mi sie to nie widzi – skrzywił sie paź. – Kolęda, we ftórej nimo ani słowa o nowo narodzonym Zbawicielu, to nie jest kolęda.

– Oj, paziu, paziu – zafrasowoł sie król. – Mom nadzieje, ze nie syćka Czesi fcom ogranicać śtuke tak jak ty. Bo inacej to ten kraj nigdy nie dorobi sie takik twórców jak Alfons Mucha, Bohumil Hrabal cy Miloš Forman… Sam nie wiem, skąd przysły mi do głowy te nazwiska, ale… jakosi przysły.

Następnie władca piknie pogratulowoł trubadurowi i wyraził nadzieje, ze jego nowo pieśń trafi kiesik na światowom liste kolędowyk przebojów.

No i…Święty Wacław mioł racje! Nie od rozu wprowdzie, ale po wielu wiekak kolęda trubadura Vondračka stała sie piknie hyrno. W 1853 rocku pon John Mason Neale przetłumacył jej słowa na angielski. Jego tłumacenie mozecie noleźć na przikład tutok.

W róznyk ksiązkak, w angielskiej Wikipedii tyz, wycytocie, ze ten pon był nie tłumacem, ino autorem tyk słów. No ale cóz… som rzecy, ftóryk wy ludzie nie wiecie, a my psy – owsem.

Trza to jednak ponu Neale’owi przyznać, ze za sprawom jego przekładu pieśń zyskała pikny rozgłos w w krajak anglojęzycnyk. Piknie śpiewoł jom hamerykański piosenkorz pon Bing Crosby, kanadyjsko piosenkorka poni Loreena McKennitt, irlandzko kapela Irish Rovers i wielu inksyk hyrnyk śpiewoków.

A w Polsce? Cóz, u nos jakosi jest ona mało znano. Więksość Polaków być moze kojarzy melodie, ale pewnie głównie z hamerykańskik filmów o Bozym Narodzeniu. Jeśli jednak, ostomili, w cas świąt mocie w zwycaju siadać pod choinkom i śpiewać kolędy, a zarozem mocie ochote zaśpiewać w tym roku cosi, cegoście potela jesce nie śpiewali, to… moze spróbujcie właśnie z pieśniom o królu Wacławie?

Kozdemu zaś – cy bedzie śpiewoł w te Święta, cy nie – zyce duzo piknego spokoju, duzo piknej radości i… duzo piknej ślebody – ślebody, ftórej nifto nie zabiere wom ani w cas Bozego Narodzenia, ani w Nowym Rocku 2020, ani nigdy. Zyce tego Abnegateckowi, Agecce, Alecce i Jerzoreckowi wroz z Mrusieckom, Alfredzickowi, Alsecce, Amigeckowi, Andrzejeckowi, Anecce Chochołowskiej, Anecce Holenderskiej, Anecce Schroniskowej, Anonimowej Celebrytecce, Babecce, Badzieleckowi, Basiecce, BlejkKocickowi, Bobickowi, Borsuckowi, Emilecce, EMTeSiódemecce, Enzeckowi, Evecce, Fomeckowi, Fusillecce, Gosicce, Grazynecce, Grzesickowi, Helenecce, Heretickowi, Hokeckowi, Hortensjecce, Innocencickowi, Jagusicce, Janickowi, Jarutecce, Jasieckowi Juhasowi, Jędrzejeckowi, Józefickowi, KaeSicce, Kapisonecce, Kiciafecce, Kiniecce, Maackowi, Magecce, MajsterKlepeckowi, Małgosiecce, Marcineckowi, Mietecce, Misieckowi, Moguncjuseckowi, Mordechajeckowi, Motyleckowi, Mysecce, Noboru Watayecce, Noweckowi, Observereckowi, Okonickowi, Olecce, Orecce, Original_Replikeckowi, Paffeckowi, PAKeckowi, Plumbumecce, PodhaloveMysliNoveckowi, Poni Agnieszce, Poni Basi i Ponu Pietrowi wroz z Rudolfem, Poni Dorotecce, Poni Justynie wroz Maćkiem i Michałem, Ponu Jakubowi, Profesoreckowi, Radwickowi, Rózecce Wigelandecce, Sebastianickowi, Seiendeseckowi, Tanakeckowi, Teodorecce. Teresecce, TesTeqeckowi, Tubyleckowi, Ubukruleckowi, Verbenecce, Voltereckowi, Wawelokowi, Wawrzeckowi, Werbalisteckowi, Wiecnościecce, Witoldeckowi, Yanockowi, Zbyseckowi, Zeeneckowi, Zzakałuzeckow i wselkim ludziom i wselkiej zywinie.

Wesołyk i ŚLEBODNYK Świąt, ostomili! Hau!

*Ze co? Ze w casak Świętego Wacława nie było jesce stylu gotyckiego? Widocnie ten król mioł dar prorocy.