I jesce jedno ksiązka pona Piątka i jesce jedno ksiązka pona Wohllebena

Na mój dusiu! Tak sie jakosi dzieje, ze kielo rozy wpodnie mi w łapy najnowso ksiązka pona Tomasza Piątka… to zaroz tyz trafio ku mnie jedno z ksiązek pona Petera Wohllebena. Juz dwa rozy tak sie zdarzało (godołek o tym we wpisak 4 sierpnia 2017 i 4 grudnia 2018 rocku), a niedowno… zdarzyło sie po roz trzeci. Przipadek? Tak sądze. Bo chyba nie fatum. Fatumy majom zazwycaj ciekawse rzecy do robienia niz dobieranie owcarkom podhalańskim lektur.

O cym tym rozem pon Piątek napisoł? Cy tytułowy bohater jego najnowsej ksiązki jest ten sam, co dwók poprzednik? Nie, tym rozem jest inksy. Ale tematyka podobno – rozmaite corne charaktery, mające blizse lub dalse związki z ponem Putinem i jego niezbyt sympatycnymi kompanami. Piknie widać, ze pon autor znowu napracowoł sie sakramencko. Fto poźre na przypisy, zaroz uwidzi, jak wiele trza było tamok prześledzić dokumentów z IPN-u i jak wiele różnyk publikacji przecytać. A do tego jesce cało kupa informacji od naocnyk świadków.

Cy ponu Piątkowi udało sie dowiedzieć syćkiego, cego fcioł? No…niestety nie. Cemu? Cóz… cynść dokumentów zaginęła. Cynść świadków juz nie zyje, a inksi zyjom, ba nie syćka fcom z ponem redaktorem godać.

Pomyślołek se więc, ze jo – jako ten najwięksy przyjaciel cłowieka – moze powinienek jakosi pomóc ponu autorowi w dotarciu do faktów potela dlo niego nieosiągalnyk? Ino – krucafuks – jak to zrobić? Przejrzołek jego ksiązke jesce roz, w nadziei, ze nojde cosi, co mnie nagle olśni. Potem przejrzołek znowu. Nie bede godoł, jak ta ksiązecka zacęła wyglądać po kilkakrotnym przekartkowaniu moimi owcarkowymi łapami. Ba kie po roz kolejny zacąłek jom wertować, to… nagle zwróciłek uwage na jednom pozornie mało woznom informacje. A dokładniej – na wzmianke o takim jednym chłopie, ftóry przez pewien cas był dyrektorem Hortexu.*

Na mój dusiu! Jak to sie stało, ze wceśniej na to nie wpodłek? Hortex! Krucafuks! Hortex! Firma, ftóro – jak wiadomo – ryktuje rózne soki. A z cego te soki som? Ocywiście z owoców. Kany zaś owoce rosnom? Ano… na piknyk drzewak i krzakak.

I w tej kwilecce uświadomiłek se, ze pon Piątek, zbierając materiały do swojej ksiązki, godoł z barzo wieloma ludźmi, ale… z ani jednym drzewem! A przecie niejedno z nik musiało być świadkiem niejednego spotkania opisanyk przez niego ancykrystów. Skoro zaś tak – to te drzewa majom na pewno wiele ciekawego do opowiedzenia.

Ftosi moze spytać: Niby jak miałyby one cokolwiek pedzieć? Przecie drzewa nie godajom! – Hahahaaaaa! Prowda, moi ostomili, jest tako, ze… godajom. Godajom piknie! Telo ino, ze w inksy sposób niz wy ludzie. Moze sie o tym przekonać kozdy, fto przecyto właśnie te ksiązecke pona Wohllebena, ftórom ostatnio przecytołek jo. Tytuł jej brzmi: „O czym szumią drzewa”.**

Dowiecie sie stamtela na przikład tego, ze drzewa majom… własny internet. Zreśtom duzo bardziej ekologicny od wasego ludzkiego. Bo ik internetem jest… grzybnia. Ona to – jak sie okazuje – słuzy nie ino do ryktowania podgrzybków i prowdziwków, ale tyz do przekazywania informacji.

Posłuchojcie, co pon Wohlleben o tym gwarzy: Znajdź internet grzybów! W tym celu rozgarnij górną warstwę leśnej ściółki. Tam gdzie jest mokro i widać już zbutwiałe liście, zaczyna się internet. Cienkie białe pasma, które krzyżują się ze sobą i biegną we wszystkich kierunkach, są czymś w rodzaju głównego przewodu. To nimi drzewa przesyłają wiadomość. Nie martw się – jeśli weźmiesz z ziemi kilka nitek grzybów, nie wyłączysz leśnego internetu. Wiadomości będą po prostu przesyłane okrężną drogą wokół niewielkiej wyrwy.***

Heeej! Wasi ludzcy informatycy powinni pomyśleć o cymsi takim zamiast tyk syckik światłowodów. A pon Piątek – tak mi sie widzi – moze hipnąć z laptopem i jakimsi kabelkiem USB do lasa. Tamok zaś – mógłby jednom końcówke kabelka wetknąć do komputra, a drugom wepchnąć w jakomsi grzybnie, ftórom w tym lesie nojdzie. Skoro grzybnia to internet, to… na ekranie laptopa powinien wyświetlić sie komunikat, ze wykryto nowe połącenie. I wte pon Piątek mógłby piknie wystukać na klawiaturze na przikład takie słowa: Hej, heeej! Ostomiłe drzewa! Jestem pon redaktor Tomasz Piątek, dziennikorz śledcy. Próbuje jo tropić brzyćkie sprawki róznyk cornyk charakterów. Cy jest wśród wos takie drzewo, ftóre mogłoby mi pomóc?

Zdziwilibyście sie, ostomili, kieby na monitorze pona Piątka pojawiła sie odpowiedź ze strony drzew? Jo – jesce niedowno zdziwiłbyk sie straśnie. Ale teroz, po lekturze pona Wohllebena – ani kapecke.

Ocywiście mogłyby sie tutok zrodzić dwie wątpliwości. Jedno jest to tako, ze przecie ludzie nie znajom drzewnego języka. Cy zatem pon Piątek byłby w stanie porozumieć sie ze światem roślin? Spokojnie. Mógłby. On jest przecie z wykstałcenia lingwistom. Więc na pewno se piknie poradzi.

Drugo zaś wątpliwość jest tako, ze kieby pon redaktor zacął godać z drzewami, to cy corne charaktery nie postanowiłyby robić tak samo? Moze tyz zacęłyby gwarzyć z bukami, dębami i inksymi lipami w celu wciągnięcia ik do jakiejsi mafii? Ale tutok tyz byłbyk spokojny. No bo cy jest znany choć jeden przipadek, coby w ciągu milionów roków istnienia drzew na nasej planecie choć jedno z nik zachowało sie niegodziwie? Ano… chyba nimo. Przipadki, kie drzewo przygnietło cłowieka ocywiście sie nie licom, bo wte winne jest nie drzewo, ino wiater, ftóry je przewrócił. A zatem drzewa som w porządku. One tylko z porządnymi ludźmi bedom współpracowały. Natomiast z weredami – nimo takiej opcji. I hau!

*Tomasz Piątek, Morawiecki i jego tajemnice. Arbitror, Warszawa 2019, s. 43.

**I jest tamok pikny rozdział pt.: „Czy drzewa potrafią mówić?” (Peter Wohlleben, O czym szumią drzewa, tł. Ewa Kochanowska. Otwarte, Kraków 2018, s. 38-40).

*** Op.cit., s. 43. Tak w ogóle pon Wohlleben o komunikacji międzydrzewowej pisoł tyz w inksej swojej ksiązce, Sekretne życie drzew, o cym zreśtom tyz juz godołek ponad dwa roki temu, we wpisie z 4 sierpnia 2017 rocku.