Tysiąc wilków pod Turbaczem
Krucafuks! Wcora z samiućkiego ranka przyleciała ku mnie na hole Maryna Krywaniec. Była barzo rozgorąckowano.
– Krzesny! Krzesny! – wołała, ledwo mogąc złapać oddech.
– Witojcie – odpowiedziołek. – Co sie stało?
– Bida! – rzekła Maryna tonem nie wrózącym nicego dobrego, po cym kwilecke odsapła, ba zaroz zacęła godać dalej. – Całe watahy wilków idom tutok.
– Watahy wilków? Pewnie majom apetyt na nase owiecki? No to dostanom od nos baty, jak zwykle – zaśmiołek sie.
Pozostałe owcarki na holi – Harnaś, Dunaj i Modyń – tyz zacęły sie śmiać, kie usłysały, co pedziołek.
– Obawiom sie, ze tym rozem, to wy oberwiecie, a nie one – odparła orlica. – Tyk wilków jest kilkaset. A moze nawet tysiąc? W kozdym rozie straśnie duzo.
– Tysiąc wilków? – Od rozu przestało nom być do śmiechu.
– Pościągały beskurcyje krewnyk i znajomyk z całyk Karpat, nawet ze Słowacji, z Ukrainy i z Rumunii – pedziała Maryna. – Latając wysoko nad wierchami, zauwazyłak, ze w dole cosik duzo zacyno sie tyk wilków gromadzić. Postanowiłak więc sprawdzić, co sie dzieje. No i podsłuchałak ik rozmowy. Godały, ze majom juz dosyć tego, ze śtyry owcarki spod Turbacza furt se z nik śpasujom. Dlotego ściągły posiłki, coby sie z womi ostatecnie rozprawić.
– Krucafuks! – zawołołek. – Trza więc bedzie skrzyknąć owcarki z całej okolicy. Ze Słowacji tyz. Skoro te weredy popytały słowackie wilki, my popytomy słowackie owcarki.
– Nie zdązycie – pedziała Maryna. – One som juz barzo blisko. Zbyt blisko, cobyście zdązyli wezwać pomoc.
– Hmm… – zastanowiłek sie. – A myślicie, krzesno, ze zdązymy nase owiecki sprowadzić bezpiecnie do wsi, zanim te beskurcyje tu dotrom?
– Kilka owiecek moze by sie dało… – śpekulowała Maryna. – Ale całego stada nie docie rady. Tym bardziej, ze przecie baca i juhasi bedom próbowali wos powstrzymać, bo nie bedom rozumieli, co robicie.
– Tyz prowda. – Znów sie zastanowiłek. – W takim rozie moze wartko pohybom w dół i przynajmniej psy z nasej wsi sprowadze do pomocy?
– Ino co to wom do? – spytała orlica. – Co wom pomoze pare psów wobec takiej armii wilków?
– Lepso niewielko pomoc niz zodno – stwierdziłek.
– Jak uwazocie, krzesny. – Maryna wzrusyła swymi pierzastymi ramionami.
– To rusom wartko w droge, a wy – zwróciłek sie do Harnasia, Dunaja i Modynia – pilnujcie dobrze stada.
Moi trzej owcarkowi kompani zapewnili, ze ocywiście bedom piknie pilnować. Maryna pedziała, ze wobec powagi sytuacji ona tyz tutok zostonie i tyz bedzie owiecek pilnowała. Jo zaś i pohybołek do wsi. Ba najsybciej jako mogłek, wróciłek na hole nazod.
– I co, krzesny? – spytały mnie trzy owcarki i Maryna. – Widzimy, ze zoden pies z womi tutok nie przyseł.
– Ano zoden – odpowiedziołek.
– No to bida – zmartwił sie Modyń.
– My niestety tyz nie momy dobryk wiadomości – pedzioł Dunaj. – Jedno owiecka nom zginęła! Po prostu nagle znikła! Widocnie nieftóre wilki juz tutok dotarły i ukradkiem porwały bidocke, kie zoden z nos w jej strone nie poziroł.
– Nawet jo tego nie zauwazyłak – przyznała Maryna. – Choć przecie latom wysoko i widze więcej niz ci, co po ziemi chodzom.
– Na mój dusicku… – westchnął Harnaś. – Potela nie zdarzyło sie, coby wilki upolowały choć jednom z nasyk owiecek. Jaz do dzisiok…
– Pockojcie, krześni, pockojcie, dojcie mi dojść do słowa… – zacąłek godać, ba zaroz przerwołek, bo nagle pocułek złowrogi zapach.
– Krześni, cujecie to co jo? – spytołek. – Te wilki chyba juz tutok idom!
Pozostałe owcarki wciągły powietrze w swe nosy. Pocuły to samo. Było więc jasne, ze zaroz stoniemy oko w oko ze śmierztelnie niebezpiecnym wrogiem. A więc zdązyłek wrócić na hole dosłownie w ostatniej kwili.
– Wartko! – zawołołek. – Trza syćkie owce zagonić do kosarów!
No i zaroz kazali my całemu stadu schronić sie za ogrodzeniem. Ino baca z juhasami straśnie sie zdziwili.
– Co te psy ryktujom? – cudowali. – Cemu nagle kazom owieckom do kosarów iść? Przynapiły sie cy jak?
– O, krucafuks! – zawołoł juhas Stasek Kowaniecki. – Te psy wcale nie som takie głupie! Wiedzom, co robiom! Poźrejcie!
No i baca wroz z dwoma pozostałymi juhasami, Wojtkiem Murzynem i Józkiem Smrekiem, rozejrzeli sie wokoło. I jaz ik zamurowało. Zza rosnącyk wokół smreków powyłaziły te straśliwe krwiozerce drapiezniki. Wysły – i otocyły nasom hole. Noleźli my sie w samym środecku wielkiego, niesamowitego wilcego kręgu. Maryna miała racje – tyk beskurcyjej było z tysiąc.
– Baco – zwrócił sie do mojego bacy Józek Smrek. – Jesteście najstarsi z nos. Powiedzcie, ze juz kiesik widzieliście cosi takiego i udało sie wom przezyć.
– Pedzieć moge – pedzioł blady jak śmierzć baca. – Ale byłoby to najwiękse kłamstwo w moim zywobyciu.
– To co momy robić? – spytoł równie blady Wojtek Murzyn.
– Schrońcie sie wartko w sałasie, dobrze zamknijcie drzwi i przez komórke wezwijcie pomoc – polecił baca. – Ba jo bede tutok stoł i bronił owiecek, coby nigdy nifto nie mógł pedzieć, ze byłek złym pasterzem.
– Krucafuks! – zaklął Stasek. – Sami bedziecie tutok ik bronili? Mowy nimo! Przyznoje, ze jaz nogi mi sie trzynsom, kie na te ancykrytsty pozirom. Ale do zodnego sałasa nie bede sie chowoł , ino bede bronił owiecek wroz z womi!
– Jo tyz bede bronił owiecek! – oświadcył Wojtek Murzyn.
– I jo tyz! – zapewnił Józek Smrek.
Baca próbowoł wytłumacyć juhasom, ze nimo sensu, coby sie narazali, ale ci sie uparli i ślus.
W końcu baca i juhasi rozstawili sie po śtyrek stronak kosarów. Z ciupagami w rękak cekali, jaz pierwsi napastnicy zblizom sie ku nim. Modyń, Harnaś, Dunaj i jo tyz zajęliśmy pozycje obronne. Poodsłaniali my swe kły i groźnie warceli. Maryna Krywaniec krązyła nad holom, gotowo w kazdej kwili uzyć swyk śponów i swego potęznego dzioba.
– Pomóz nom, Ponie Bócku! – wołoł baca i juhasi. – Spraw, coby te wilki prasnął piorun. Abo coby ziemia je pochłonęła. Abo coby one syćkie przesły na wegetarianizm.
Jo zaś westchnąłek po cichutku tak:
– Ponie Bócku, nie słuchoj ik próśb, ino wysłuchoj mojej. Bo jo mom pewien pomysł na te beskurcyje, o cym zreśtom wies, bo przecie wies syćko. No to mojo prośba jest tako, coby ten mój pomysł okazoł sie dobry, a nie głupi. I telo.
Wilki na rozie nie atakowały. Wyglądało na to, ze fciały sie najpierw ponapawać nasom bezradnościom.
– No i co, niepiloki? – kpiły se ze mnie i z pozostałyk owcarków. – Myśleliście, ze wse bedziecie na tej holi wierchowali? Koniec z womi!
– Nie poddomy sie bez walki! – krzyknął Modyń.
– To sie nie poddawojcie! Hehe! – zaśmiały sie wilki. – Ale ta walka bedzie trwała barzo krótko. Poźrejcie, kielo nos jest. A wos kielo? Ino śtyrek ludzi i śtyry owcarki!
– I jesce jedno orlica – odezwała sie Maryna Krywaniec. – Jo tyz bede broniła tyk owiecek przed womi, weredy jedne!
– Widzicie? – zawołołek. – Wy mocie ino siły lądowe, a my – i lądowe, i powietrzne.
– Hehe! Juz sie boimy! – zarechotały wilki. – Z jednom głupiom orlicom rozprawimy sie równie wartko jako z ludźmi i womi owcarkami!
– Dobra! Dosyć tego godania! – zawołoł wilk, ftóry chyba dowodził tom całom armiom. – Skoda tracić cas, kie telo tłuściutkik owiecek ceko na nos. Do ataku!
– Do atakuuuuu! – zawyły syćkie wilki.
O, Jezusicku! Wyobrazocie se wycie tysiąca wilków w jednym miejscu naroz? Tego sie nie do opisać. Nawet ciarki nom po plecak nie przebiegły – bo te ciarki sparalizowoł tak wielki strach, ze nie mogły sie bidocki rusyć.
Rusyły sie za to wilki. Tysiąc ancykrystów przeciwko jednemu bacy, trzem juhasom, jednej orlicy i śtyrem owcarkom. Krucafuks!
Nagle… spomiędzy smreków od strony Bukowiny Waksmundzkiej wybiegł jesce jeden wilk. Stanął zdysany i zawołoł:
– W uciekaca! Komu zycie miłe, niek wartko stela ucieko!
– Cy wy godocie, krzesny? – zdziwiły sie pozostałe wilki. – Chyba wom sie zgłupło!
– To wom sie zgłupło, ze tracicie tutok cas, zamiast uciekać! Dwajścia tysięcy psów nadciągo w nasom strone, coby rozsarpać nos na kawałecki!
Wilki oniemiały.
– Dwajścia tysięcy psów? A skąd one sie wzieły?
– A nie pomyśleliście sietnioki o tym, ze w dzisiejsyk casak dzięki satelitom ludzie widzom syćko, co sie na Ziemi dzieje? Nie usło więc uwadze tyk ludzi, ze wilki z połowy Europy rusyły nagle ku Gorcom. Od rozu syćkie telewizje zacęły o tym trąbić. A ze wiele psów wroz z ludźmi telewizje oglądo, to stwierdziły, ze musimy cosi knuć ze skodom dlo ik dwunoznyk przyjaciół. Więc zaroz postanowiły wyrusyć przeciwko nom.
– Daleko som te psy?
– Cy jo wiem? Trudno pedzieć, bo postanowiły podejść ku nom pod wiater. Moze som dziesięć kilometrów stela? Moze pięć?
– O, Jezusickuuu! – Wilki przeraziły sie straśnie. – Pewnie mogom być jesce blizej! Moze dwa kilometry stela? A moze ino jeden? Abo kilkaset metrów? Z dwudziestoma tysiącami psów nie momy zodnyk sans! W uciekaca!
Na mój dusicku! Ale panika wśród tyk beskurcyjej sie zrobiła! Rzuciły sie syćkie do uciecki. A ze w popłochu uciekały w rózne strony, to co kwila jeden na drugiego wpadoł. Jaz skoda, ze nie miołek wte zodnej kamery. Byłby barzo pikny film do Jutuba. Haj.
No i wkrótce na holi nie było juz ani jednego wilka. Baca z juhasami jaz skakali z radości, choć nijak nie mogli pojąć, cemu te beskurcyje tak nagle uciekły. I nawet nie zauwazyli, ze ten jeden wilk, ftóry pojawił sie na końcu, nika nie uciekł, ino schowoł sie za wielkim jałowcem. A po paru kwilak zza tego jałowca wysła… pikno owiecka. Dokładnie ta, o ftórom Dunaj, Harnaś i Modyń sie martwili, ze została porwano przez wilki.
Bo prowda jest tako, ostomili, ona wcale nie została porwano. Powiem wom, co sie z niom działo. Kie opuscołek hole, dręcyła mnie myśl, cy jest sens hybać na dół po pomoc, skoro wsparcie psów ze wsi i tak niewiele by nom dało wobec takiej armii wilków. Ba nagle wpodł mi do głowy pewien pomysł. Wartko chyciłek młodom owiecke, ftórom właśnie mijołek i zabrołek jom ze sobom. Akurat Harnaś, Dunaj, Modyń i Maryna ukwalowali, fto ftórego kawałka holi bedzie pilnowoł. Dlotego nie zauwazyli, ze jedno owca posła ze mnom. Za to potem zauwazyli jej brak. I dlotego właśnie pomyśleli, ze bidocke dopadły wilki.
Tymcasem jo i ta owca zesliśmy do wsi i posli ku chałupie Felka znad młaki. Tamok kazołek owiecce pockać na polu, sam zaś zakrodłek sie do Felkowej chałupy i z salonu myśliwskiego i wykrodłek piknom skóre wilka. Kie wróciłek do owiecki i zaroz jom w te skóre ubrołek. Następnie pedziołek jej tak:
– Ukryjecie sie, krzesno, w tym przebraniu w lesie, kasi niedaleko nasej holi. Kie przyjdom wilki, to wejdziecie pomiędzy nie i nagodocie im bździn, ze zblizo sie ku nim dwajścia tysiecy sakramencko groźnyk psów.
Owiecka bała sie straśnie. Pytała, cemu jo sam sie za tego wilka nie przebiere. Wytłumacyłek jej, ze piknie byk sie przebroł, kieby nie to, ze ta wilkowo skóra jest na dlo mnie zdecydowanie za mało. W końcu sie zgodziła. Zrozumiała, ze los całego stada lezy w jej rękak. A racej – w jej kopytkak. Ot – i cało prowda o „wilku”, ftóry naryktowoł nasym wrogom takiego stracha.
Tak to było, ostomili. A tak w ogóle to na pewno wiedzieliście o tym, ze wilk w owcej skórze jest dlo owiecek barzo niebezpiecny. Ale cy wiedzieliście, ze owiecka w wilcej skórze tyz moze pośród wilków całkiem nieźle namiesać? Jeśli nie – to teroz juz wiecie. Hau!
P.S. A dzisiok jest pikne święto na zaprzyjaźnionym blogu – więc na tym tyz jest. Bo dzisiok Pon Pieter mo imieniny i urodziny naroz. No to zdrowie Pona Pietra! 😀
Komentarze
😎 😉 😀
Ściema!
Piękna ściema ale ściema, Owczarku! 😀
[Skoro nie ma czasu ukwalować to się nie dowie szczegółowo, jak odczytaliśmy tę alegorię! O ❗ ]
Owczarku,
można Ci pozazdrościć pomysłów. 😀 O wilku w owczej skórze było wiadomo od dawna, ale owieczka w wilczej skórze… I że jeszcze biedaczka przezwyciężyła strach i nagnała pietra wilkom! Należy jej się medal za odwagę! 😀
Nosil wilk razy kilka,az poniosla owca wilka 😀
Owcarku pyszna opowiesc!!
Panu Piotrowi z sasiedniego blogu-smakowitych snow, marzen i ZDROWIA!!!!!!!
Owce umieją po wilczemu szczekać i wyć ❓
A to ciekawe ❗
Owce umieją po wilczemu szczekać i wyć ❓
Bardzo ciekawa historia ))
Nie wolno tracić zimnej krwi i przede wszystkim nadziei, że uda się zagrożenie oddalić.
A jaka to metoda, to już nie ma znaczenia, ważne by była skuteczna i odstraszająca na zawsze napastnika. Baca z juhasami może spokojnie spać, naturalnie z owczarkami, bo wilki już tego roku nie wrócą do was )) Nie ma to jak optymistyczne zakończenie, z pomocą Pon Bócka !
Do Basiecki
„Piękna ściema ale ściema, Owczarku!”
Skąd wiedziałaś, Basiecko? Bo rzecywiście to była ściema – tak naprowde tyk wilków było nie tysiąc, ino… 1001 😀
Do Hortensjecki
„ale owieczka w wilczej skórze… I że jeszcze biedaczka przezwyciężyła strach i nagnała pietra wilkom! Należy jej się medal za odwagę!”
Cóz, medalu my nie mieli, ale za to wykrodłek dlo tej owiecki Smadnego Mnicha. Dlo Maryny tyz – w końcu kieby ona nos w pore nie ostrzegła, byłoby źle. Ale nos ostrzegła i jest dobrze 😀
Do Anecki
„Nosil wilk razy kilka,az poniosla owca wilka”
Tak se myśle, Anecko, ze tako właśnie wersja przysłowia bedzie teroz obowiązywała pod Turbaczem. Jeśli nie wśród ludzi, to przynajmniej wśród zywiny 😀
Do TesTeqecka
„Owce umieją po wilczemu szczekać i wyć?”
Odpowiedź na to pytanie – w następnym wpisie 😀
Do Wawrzecka
„Baca z juhasami może spokojnie spać, naturalnie z owczarkami, bo wilki już tego roku nie wrócą do was ))”
Wychodzi na to, ze wrócom, bo dzisiok nastąpił dalsy ciąg tej całej historii. Nie wiem ino, kie dom rade go opowiedzieć. Co nie zmienio faktu, ze owsem – baca z juhasami jak najbardziej mogom spać spokojnie 😀
Owczarku, a w jaki sposób Maryna pije Smadnego? Dziób i skrzydła chyba nie ułatwiają jej sprawy…
Nalewom jej do swojej psiej michy i wte Maryna moze pić jak z potoka. Ale mos racje, Córecko Komturecka, powinni wreście zacąć ryktować specjalne flaski w wersji „tylko dlo orłów” 😀
Zastanawiam sie,czy w tej zgraii wilkow,byl jeden z Krainy Wiatrakow???
Jesli tak,to niech sie ujawni,a najlepiej wraca,bo nam sie tutaj mocno fauna uszczuplila!!!
Ciao amici.
Te wilki, Anecko, rozbiegły sie we syćkik kierunkak. Więc jo se myśle, ze prędzej cy później jakosi wataha dotrze do Krainy Wiatraków. A kie dotrze, to mom nadzieje, ze piknie polubi zarówno tulipany, jak i kolor pomarańcowy 😀
owcarek podhalański pisze: Odpowiedź na to pytanie ? w następnym wpisie
Przeszukałem całego bloga i nie znalazłem następnego wpisu!
(Ładny kod z obrazka: 4LEW) 🙂
Kochani-bardzo długo nie zabierałem głosu, jakoś tak wyszło, ale teraz sytuacja zrobiła się tego typu, że wszystkim uczestnikom blogu,którzy mnie pamiętają, a nawet przesyłają bardzo serdeczne i wzruszające czyli „duszeszczipatielnyje ” życzenia-należy się kilka słów wyjaśnienia.
Od kilkunastu miesięcy jestem pasażerem niebylejakiego pociągu którego kierownikiem jest nikczemnej postury, niejaki obywatel RAK. Punkt docelowy, do którego dotrę jeszcze w ty roku to MGŁAWICA MOTYL – 1200 kilometrów lat świetlnych- tam już na mnie spokojnie czeka starsza część Rodziny, ciekawa aktualnych plotek.
Chcę najserdeczniej jak potrafię podziękować za pamięć o mnie,
tyle lat minęło a blogowicze pamiętają niesfornego Motylka. Nie każdemu jest dana taka pamięć wśród znajomych , a w zasadzie przyjaciół-jak powiadają biegli filozofowie – tyle życia ile pamięci!!!
Szczęśliwy jestem, dane mi było długie i radosne życie,zostawiam na tym „łez padole” SYNA i WNUKA – porządne chłopy, szkoda tylko tej – mojej lepszej połowy- będzie kwiatki nosić – ale już zapowiedziałem – „Pamiętaj, tu leży Twój Jerzy, co się jeszcze zjeży”
Przepraszam, że wpis akurat nie na temat, ale tak już w życiu bywa
Pa, Pa !!!!!!
Na przysłość, Owcarku, zapis se kajsik telefon do Smoka: 707-708-709. Zawdy wartko przyleci na pomoc, a jesce w razie wienksy sarpacki Krzywoleca ściongnie.
PS. Inksi niek nawet nie dzwoniom, bo to jes sieć typu zamkniętego. Poza roamingiem UE
Juz fciołek hipnąć z radości, ze Motylecek ku nom wrócił… Juz fciołek wysoko hipnąć…
Motylecku, Ty piknie dziękujes za pamięć, a jo piknie dziękuje Tobie – za syćkie piknie komentorze i za to, ze choć od downa tutok nie zaglądołeś, to obecny kstałt tej budy jest między inksymi Twojom piknom zasługom. Kie dos rade, zaglądoj tutok, kielo bedzies ino fcioł – ba ocywiście syćko na miare mozliwości. Fciołek zawołać „Trzymoj sie!” i jak Ciebie znom, to wiem, ze bedzies sie piknie trzymoł. Bo Motyle, choć z pozoru kruche – to tak naprowde potrafiom być twarde chłopy. I ślus!
Motylku 🙂 nie znamy się (choć z przyjemnością podczytywałam sobie Twoje wpisy) mam jednak nadzieję, że moje dobre myśli dotrą do Ciebie 🙂 Życie bywa dziwne, jak to się dzieje, że siedzimy w pociągu do którego nie mieliśmy zamiaru wsiadać, a nawet jesteśmy pewni, że nie wsiadaliśmy – nie wiem 🙁 …ale czasem zdarza się, że kierownik R. postanawia wziąć sobie urlop lub w ogóle porzuca racę i tego najserdeczniej Ci życzę, odzyskania sterów. Mgławica może zaczekać…
oczywiście porzuca pracę, nie racę, chociaż niech robi to jak chce, nawet z towarzyszeniem rac i fajerwerków, byleby sobie poszedł
Motylku,
kurdesz nad kurdeszami, nalałam sobie wina żeby wypić Twoje ZDROWIE i pamiętaj, że rak to nie wyrok!
Znam wiele osób, które dały odpór i już nie pamiętają, że ten, co do tyłu chodzi, ich gnębił. Dali radę!
Wspieramy Cię wszyscy bardzo mocno, w to nie wątpię.
Jeszcze raz – Twoje ZDROWIE, a rakowi na pohybel!
Uściski serdeczne dla Ciebie i Lepszej Połowy.
c.d.
Dobrze, że się odezwałeś Motylku, nie wszyscy chcą mówić o swoich problemach zdrowotnych publicznie, choćby nawet anonimowo, ale na przykład Helena, która tu bywała wspomniała i pisała o swoich przejściach.
A myśmy trzymali kciuki, słali dobre myśli i wspierali. I Helena – chociaż nie bywa na tym blogu (czasem tylko jej Kot Mordechaj wpadnie) ma się dobrze!
Mam nadzieję, że będziesz zaglądał jak najczęściej do Budy i jak mówi Emi, te mgławice niech sobie czekają.
Buda potęgą jest – i basta!
Motylek,
Dolaczam sie do zyczen. Milo, ze sie odezwales. Wszystkiego dobrego.
Motylku, machaj skrzydłami jak najdłużej, żeby świat zmieniał się na lepsze… Nie ma efektu TesTeqa, nie ma wielu innych efektów, ale jest „efekt motyla”. Trzymaj się!
Motylku,
wszystkiego najlepszego.
Jak tyle razy wcześniej, Motylek wyznacza nam standardy niebotyczne…
Będę pamiętać każdego dnia, Motylku!!!
Do Motylka !!
Jeszcze nie wiadomo, kiedy wsiądziesz na tę Mgławicę i polecisz poplotkować z Tymi którzy już tam są )) I tak Jak pisze Alicja – Buda potęgą jest – i basta !!
Wszyscy życzymy Tobie, byś z naszą tutaj dobrą energią i życzeniami, pozbył się tego świństwa. Kto wie, może ta Twoja świeczka żywota jeszcze będzie się paliła przez wiele lat )) My tutaj w to wierzymy, że dasz radę tym swoim przeciwnościom !!
A może i jakaś zdrowaśka o Twoje zdrowie pomoże ))
Nie pozwól, by przeciwności rzucały Tobie kłody pod nogi !! Wiele zdrowia i optymizmu )))
Motylecku ostomiły!
Kie ryktowołek poprzedni komentorz to jesce Twojego nie widziołek…
Kruca! Życe Ci zdrowia jak nojwiyncy! I sił, coby tego fundamenta co do tyłu chodzi, wartko pokonać! Som pises, ze mos wkole siebie bliskik, na ftóryk możes sie oprzeć i dlo ftóryk worce sie z przeciwnościami siłować. Niekze Ci nie zbraknie otuchy, a bedzie, jako Ponbócek do!
Syćko sie zgadzo, Profesorecku, bo komentorz Motylecka trafił do pocekalni i musiołek go z tej pocekalni wypuścić. Dlotego Motyleckowy komentorz ukazoł sie później niz Twój, choc teroz widnieje jako wceśniejsy.
Jedno w kozdym rozie widze – Motylecek (ftórego komentorze nie roz wywoływały u mnie pikne parsknięcie śmiechem) nawet teroz nie zatracił umiejętności ironicnego pozirania na świat. Bo casami jest tak, ze choróbsko moze zniscyć organizm, ale charakteru – nijak zniscyć nie moze. I jo widze, ze walke o zachowanie charakteru Motylecek piknie z tym sakramenckim rakiem wygroł. Jeśli wygro i na inksyk frontak – co, jak juz inksi tutok zbocyli, wse jest mozliwe – to bedzie pikne. Ba jedno juz wiadomo, ze na tym jednym froncie to plugastwo nie potrafiło nasego Motylecka złamać. Cały cas jesteśmy z Tobom, Motylecku!
Dopiero teraz wpadlam do budy i co widze,Motylecka wpis?!
Motylecku pamietasz nasz wspolny NowyRok??? Jakos tak w samotnosci go spedzalismy,za to pod Turbaczem, w cieplej budzie i z kufelkiem Smadnego 😀
Teraz zbieram dla Ciebie beczke smakowitego nektaru,obys tylko lepiej sie poczul i z nami jak najdluzej przebywal!!
Trzymaj sie.Salute a Te!!!
Ana,
ja też pamiętam tego Sylwestra i z chęcią przypominam 🙂
—–
Motylek pisze:
2006-12-31 o godz. 01:18
Owczarek przejawia niejakie tęsknoty za winkiem.
Skojarzyło mi się z mającym ponad 200 lat tekstem Fr.Bohomolca.
W ramach własnych motylkowych figli,pozwoliłem sobie na drobne przeróbki,mam nadzieję,że wywołam trochę śmiechu.Jest to ostatni figiel w roku pańskim 2006.
-Każ przynieść wina,mój Owczarku miły
-Bodaj się troski,nigdy nam nie śniły
-Niech i Alicja,zasiądzie tu z nami
-Kurdesz,kurdesz,nad kurdeszami
-Skoro Profesor sięgnie do butelki
-Znika natychmiast z serca smutek wszelki
-Wołajmyż tedy,dzwoniąc kieliszkami
-Kurdesz………….
-Patrzcie!Jak dzielny skutek tego wina
-Już się Kapiszon weselić zaczyna
-Pod stół kieliszki,pijmy szklanicami
-Kurdesz………….
Blejk kot nie partacz,kocha flaszę wina
Milsze Mu ono niżeli dziewczyna
Dajmyż Mu spokój i nie pijmy sami
Kurdesz………….
-Już po butelce,niech tu stanie flasza
-Vivat ta cała kompanija nasza
-Vivat z Basieńką i z przyjaciołami
-Kurdesz……………
-A ty Borsuku,nocny wojowniku
-Bądż uczestnikiem naszego pikniku
-Nie folguj sobie a chciej wypić z nami
-Kurdesz…………..
-MTsiódemeczko,zasiadaj tu z nami
-Napij się do dna jak z przyjaciołami
-Młodzi czy starzy, niech nie będą sami
-Kurdesz……………
-Ty zaś Motylku,przewyższasz nas wiekiem
-A wiesz,że wino jest dla starych mlekiem
-Chłyśnij,a będziesz huczał z młodzikami
-Kurdesz…………….
-Odnówmy przodków ślady wielkopomne
-Precz stąd szklanice,naczynia ułomne
-Po staroświecku, pijmy pucharami
-Kurdesz,kurdesz,nad kurdeszami!
Drobne wyjaśnienie, więcej zwrotek nie znam,coś tam nieudolnie dorobiłem,jeśli kogo uraziłem-PRZEPRASZAM-ja tylko chciałem wywołać
trochę uśmiechu, może przyda się w Sylwestra?
————
Właśnie – przydaje się 🙂
Ojej…te znaki zapytania to się same porobiły z kopiowania tekstu, WordPress tak ma 🙄
Ja liczę na to, że Motylek jeszcze nam tu skrzydełkami zamacha 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=L-n04tAdzJg
Mrrrał!
➡ Motylek ?
😯
🙂
😀
😆
😐
🙁
👿
Z poważaniem
Blejk Kot
PS
😳
Ja po prrrostu nie wiem co napisać..
Jest taki okres w życiu, że wszystko robimy po raz pierwszy i jest w tym bardzo duża przyjemność, szczególnie wtedy, gdy mamy i chęć
i możliwość powtórzyć ten pierwszy raz -wielokrotnie. Z upływem czasu tych powtarzanych czynności jest coraz mniej, a najgorsze jest to że zmienia się zestaw tych czynności – w końcu dochodzimy do stwierdzenia – wszystko już było i to se ne vrati, ale to też jest nie całkiem tak. Dziś , po raz kolejny zjadłem skromną kolację, po dość wystawnym obiedzie a mianowicie – schab marynowany w ziołach, pieczony na płatach młodej słoninki z czosnkiem cebulką oraz owocami winogrona/ winogronu/ cietymi na pół – do tego pieczone młode kartofelki oraz młoda kapustka. i TO BYŁ JESZCZE PIERWSZY RAZ – to te winogrona. Kolacja to już wielokrotniona powtarzalna przez lata całe czynność. A co mi może zaszkodzić? Hgieniczny tryb życia , a i tak czeka mnie mój najważniejszy i jedyny pierwszy raz –
– czyli moje zejście. Ale życie ma być smaczne – do końca!!!!
Pa!!! Pa !!! Smacznego!
Ja tez nie wiem,co napisac???? 🙁
Ja sie po prostu nie zgadzam i juz.Motylecku-ZDROWIEJ i WRACAJ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Motylecku-taka kolacja,to nawet wilk by nie pogardzil 😀
Hej.
Na kielo wilki znom – to faktycnie, zoden z nik by nie wzgardził. A Motyleckowe przesłanie, ze życie ma być smaczne – do końca barzo piknie mi sie widzi. Tak trzymać, Motylecku! I jo se myśle, ze sam Pon Pieter, ftóry jest przecie ekspertem od smakowitości, zgodziłby sie tutok piknie 😀
Przy okazji poprawiłek te syćkie kurdeszowe znaki zapytania, coby se Łoter nie myśloł, ze mu wolno nas budowy kurdesz przeinacać 😀
No… mówiłam, że Motylek nie byłby Motylkiem, gdyby nie zaleciał do Budy! (a jak nie mówiłam, to chciałam powiedzieć!)
Kurczę, u mnie słoninkę dostać…ni ma 😯
Chyba, że w jakimś polskim sklepie w Toronto, ale i tego nie jestem pewna. Tłusty boczuś może być? Bo zamierzam ten przepis wykorzystać.
Motylku,
widzę to z winogronami – ja czasami robię schab ze śliwkami (suszonymi) i jest to bardzo pyszny mariaż.
Ale ten śliwkowy schab jest dosyć popularny.
Owczarku,
dzięki za poprawki pytajnikowe, nie będzie Łoter pluł nam w twarz i znaki nam zamieniał 👿
To motyle są mięsożerne ❓
Widocznie tak 😯
…np. dla towarzystwa… 🙂
Napracowałam się dzisiaj (już 4 dzień z rzędu) jak ten pracuś. I jeszcze mnie czeka dzionek, bo w sprawach malarskich mam skrzywienie, że bylejako to nie ja.
Zabudowano mi ścianę całkiem sporą półkowo-książkowo. Ale drewno surowe. Myślałam – chlasnę lakierem, ale tak łatwo to nie ma. Chlasnąć raz, potem drugi, potem papiórkiem ściernym, potem trzeci. To znaczy, po tym pierwszym można by było papiórkiem, ale ja to przeoczyłam. No i tak mi się to powolutku toczy, ale ja już oczyma duszy mojej widzę, jak zakończę prace malarskie, ustawię książki, i jeszcze miejsce dla nowych będzie 🙂
Nalewam sobie Smadnego – zdrowie Motylka 🙂