Jak dutki Felka znad młaki uratowały Hameryke
Na mój dusiu! Ale bida była w Hameryce! Straśno bida! Teroz juz po syćkim, ale – jak pewnie bocycie – jesce dwa tyźnie temu ten kraj pogrązony był w kryzysie budzetowym. Kryzysie, ftóry wziął sie stela, ze pon Obama fcioł ukwalować budzet wroz z reformom systemu opieki zdrowotnej. No i demokraci, kie sie o tym dowiedzieli, to pedzieli, ze pomysł jest pikny. Ale republikanie – wręc przeciwnie, stwierdzili, ze ta reforma jest głupio i ze jeśli rozem z niom budzet mo być ukwalowany, to lepiej, coby budzetu nie było wcale. Co sie przez to w Hameryce działo – to wie kozdy, fto choć pobieznie śledził w tym casie wiadomości ze świata. Haj.
Jo wte akurat, jako wiecie, byłek w rezerwacie Nawahów w Arizonie. A kie stamtela wróciłek i kie nazod nolozłek sie w mojej wsi, to wlozłek do swej budy, zwinąłek sie w kłębek i fciołek kapecke odpocąć po trudak podrózy. Ba długo nie polezołek, jak z wierchu doseł ku mnie jakisi sakramencki huk odrzutowyk silników. Po kwili przed budom stanął kot mojej gaździny.
– Krzesny! – zawołoł. – Wielki samolot krązy nad nasom wsiom! Nie wiem, cy to nie jest przipadkiem Air Force One.
– Air Force One?! – wykrzyknąłek. – Co wy za bździny godocie? Przecie to samolot hamerykańskiego prezydenta! Niby cemu miołby on tutok latać? Coby okolice Turbacza z lotu ptoka pozwiedzać cy jak?
– A skąd jo to mom wiedzieć? – odporł kot. – Ruscie swom rzyć i sami sprawdźcie.
Wygramoliłek sie niechętnie z budy. Faktycnie, jakisi całkiem spory odrzutowiec latoł nad nasymi głowami. Po kwili… z samolota wyskocyło kilkanoście osób. Zaroz pootwierały sie tym osobom pikne spadochrony i pomalućku zacęły one opadać na ziem. Jakosi tak instynktownie wyculi my wroz z kotem, ze kierujom sie one ku Felkowi znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi. Krucafuks! Cosi dziwnego ryktowało sie tutok. Ino nie barzo wiadomo było co. Pohybali my we dwók ku Felkowej chałupie. Kie my tamok dobiegli, spadochroniorze właśnie lądowali nieopodal. Wyglądało na to, ze jeden z nik był piknie chroniony przez pozostałyk. Fto to był?… O, Jezusicku! Zaroz go rozpoznołek! To był… pon Barack Obama! Obama we własnej osobie! W mojej wsi! Uwierzycie? No… chyba uwierzycie, bo przecie jo wse ino prowde tutok godom.
Pon Obama uwolnił sie od spadochrona i zaroz – otocony przez piknie uzbrojonyk ochroniorzy – rusył ku Felkowemu obejściu. Felek wnet wyseł niespodziewanym gościom naprzeciw. Najwyraźniej był zaskocony tom wizytom nie mniej niz jo z kotem. Kie rozpoznoł hamerykańskiego prezydenta – mało nie zemdloł!
– Good morning! – zawołoł piknie rozpromieniony pon Obama. – You are Mr. Felek of the Mlaka, aren’t you?
– Ye… ye… ye… yes, I am – wykrztusił z siebie Felek, ftóry, jako juz kiesik wom godołek, piknie naucył sie angielskiego, kie zrozumioł, ze pomoze mu to w interesak.
No i zaroz pikno rozmowa w tym właśnie języku sie potocyła.
– Ostomiły ponie prezydencie – rzekł Felek – witom piknie w moik stronak, ale… co wy właściwie tutok robicie?
– Moze lepiej wejdźmy do chałupy i wte pogodomy – zaproponowoł pon Obama.
No i syćka wesli do chałupy. Na scynście my z kotem wiedzieli, kany trza sie zakraść, coby tyz dostać sie do środka. Felek zaprowadził gości do salonu.
– Mr. Felek – rzekł pon Obama, kie juz syćka w tym salonie sie noleźli – wolołbyk, coby absolutnie nifto nie dowiedzioł sie o nasym spotkaniu. Mom nadzieje, ze dochowocie tajemnicy?
– Tajemnica w mojej wsi?! – zawołoł Felek. – Ponie prezydencie, jo nie wiem, jak to jest w górskik wsiak w Hameryce, ale w górskik wsiak w Polsce – syćka syćko o syćkik wiedzom. Nie wiadomo jak to sie dzieje, ale tak właśnie jest i ślus. Załoze sie, ze w ciągu pół godziny cało mojo wieś bedzie wiedziała, ze jesteście u mnie.
– W ciągu pół godziny? Cało wieś? Haha! Dobry śpas! – Pon Obama zacął sie śmiać, a kie jego ochroniorze uwidzieli, ze ik przywódca sie śmieje, to uznali, ze oni tyz powinni.
– Ale do rzecy, Mr. Felek – pedzioł po kwili pon Obama. – Jak wom na pewno wiadomo, mój kraj nolozł sie w wielkiej bidzie. Republikanie w Kongresie nie fcom ukwalować budzetu, a przez to, ze nie fcom go ukwalować, to dziejom sie straśnie rzecy: urzędy som niecynne, muzeumy tyz som niecynne, nawet parki narodowe som niecynne! Jak tak dalej pódzie, to niedługo niecynny bedzie cały kraj! Caluśki!
– No, współcuje piknie, ostomiły ponie prezydencie, ale musieliście jaz tutok przylatywać, coby mi, prostemu Felkowi, o tym godać? – cudowoł Felek.
– Mr. Felek – pedzioł na to pon Obama. – Przyleciołek tutok, bo wiem, ze wy mozecie mojemu krajowi piknie pomóc. Kie zgodzicie sie dać kapecke dutków na wyryktowanie u nos tego nowego systemu zdrowotnego, to wte republikańscy kongresmeni uwidzom, ze system ten ino w nieduzej cynści bedzie ryktowany z dutków federalnyk. Kie zaś to uwidzom, to mom nadzieje, ze zgodzom sie wreście zatwierdzić nowy budzet. Bajako.
– Ale cemu to właśnie moik dutków potrzebujecie? – nie mógł zrozumieć Felek. – Mało to mocie własnyk miliarderów?
– Kapecke ik momy – przyznoł pon Obama. – I nieftórzy z nik nawet piknie zgodzili sie dofinansować ten system. Ale niestety telo, co oni dali, to ciągle za mało, coby przekonać tyk upartyk republikanów. Dlotego postanowili my posukać pomocy od jakiegosi bogaca za granicom. Najlepsi z najlepsyk agentów CIA zacęli sukać, fto byłby tutok najbardziej odpowiedni. Sukali, sukali, sukali… jaz noleźli wos.
– Krucafuks! – zaklął Felek po polsku. – Cy te głuptoki z CIA myślom, ze jo jestem jakisi Święty Mikołaj cy jak?
– Co godocie, panocku? – spytoł pon Obama.
– E, nic, nic, ostomiły ponie prezydencie – pedzioł Felek, tym rozem znów po angielsku. – Godom, ze wasym agentom musiało sie cosi pokiełbasić, bo prowda jest tako, ze jo nimom zodnyk dutków.
– Zodnyk dutków? – zdziwił sie pon Obama. – A ta luksosowo chałupa? A te auta w wasym obejściu? A te obrazy, co wisom wokoło na ścianak, to chyba nie som jakiesi tanie reprodukcje?
– A bo u nos w Polsce jest taki zwycaj, ze syćka zyjom na kredyt – pedzioł Felek. – I jo tyz syćko, co tutok mom, to dzięki kredytom, ftóryk nigdy w zyciu nie dom rady spłacić. Prowda jest tako, ponie prezydencie, ze jo nimom nic. Bidok jestem i telo.
– Skoda, straśno skoda… – zafrasowoł sie pon Obama. – Byliście ostatniom nadziejom dlo mojego kraju…
I zrobił tak zmartwionom mine, ze jaz zol Felkowe serce ścisnął. I kieby Felek był kapecke – ino kapecke! – mniej skąpy, to zaroz przyznołby sie, ze jednak dutki mo i to całkiem sporo.
– Ponie prezydencie! – zawołoł nagle jeden z ochroniorzy. – Pod chałupom jakisi tłum zacął sie zbierać!
Na mój dusiu! Faktycnie! Chyba syćka mieskańcy mojej wsi przybyli pod Felkowy dom!
– Tłum? – zdziwił sie pon Obama. – Cyzby wysło na jaw, ze jo tutok jestem? Mój pobyt w tyk stronak mioł być ściśle tajny!
– Hahaha! Ściśle tajny! – zaśmioł sie Felek. – Przecie godołek, ze w pół godziny cało wieś bedzie wiedziała, ze tutok jesteście. Aleście mi nie wierzyli, ino myśleliście, ze jo śpasuje.
– Niedobrze – zafrasowoł sie najwozniejsy z ochroniorzy. – Nie spodziewali my sie tutok spotkania z całym tłumem ciekawskik. A przecie w tej zbieraninie moze być jakisi zamachowiec!
– Zamachowiec? Tutok? – Felek znów sie zaśmioł. – Od rozu widać, panocku, ze jesteście w tej wsi po roz pierwsy.
Ba widząc zdenerwowanie pona bodyguardowego, podeseł do okna, otworzył je, wyjrzoł do pola i zawołoł:
– Ludzie! Idźcie do domów! Bo ino bidnyk prezydenckik ochroniorzy stresujecie!
– Nie tak wartko, Felek – pedzioł na to stojący na cele tłumu sołtys. – Najpierw powiedz nom, co robi u ciebie sam pon Obama?
– Cóz – odporł Felek wzrusając ramionami – drobne nieporozumienie i telo. Pon Obama myśloł, ze jo mom duzo dutków.
– A nimos? – głos zabrała Józka spod grapy. – Przecie kozdy wie, ze mos ik telo, ze mógłbyś temu ponu drugi Bioły Dom wybudować.
– A nawet drugi Manhattan – dodoł Wincenty.
– I drugie American Dream – dodała Janiela. – Jo wprowdzie nie boce, co to za budowla, ale słysałak kiesik, ze jest w Hameryce cosi takiego, co tak sie właśnie nazywo.
No i syćka zacęli se śpasować z Felkowego kutwiarstwa. Wte odezwała sie mojo gaździna:
– Słuchojcie, to musi być jakosi barzo powozno sprawa. Skoro pon Obama zdecydowoł sie przylecieć po dutki jaz tutok, do nasego Felka, to znacy, ze barzo musi tyk dutków potrzebować. I jeśli ik nie dostonie – to pewnie nie bedzie mioł z cym wracać do tej swojej Hameryki i juz na wse zostonie w nasej wsi.
– Chyba mos, matka, racje – pedzioł stojący obok gaździny mój baca. – Ino kie on w tej nasej wsi zostonie, to co bidok bedzie tutok robił?… Wiem! Juz wiem! Zatrudnie go u siebie jako juhasa!
– Barack Obama juhasem?! – wykrzyknął Felek. – Tego byk sie po wos, baco, nie spodziewoł, ze mozecie mieć takie głupie pomysły.
– A niby cemu głupie? – obrusył sie baca. – Kie bidok zamiesko w nasej wsi, to przecie bedzie musioł z cegosi zyć! No to nauce go ryktować oscypki, nauce pilnować owiecek i bedzie z niego pikny juhas!
– Wybijcie se to, baco, z głowy! I w ogóle niek syćka wybijom se z głowy, coby ten pon zamieskoł u nos! – prociwił sie Felek. – Przecie ten cłowiek naraził sie połowie świata! Iranowi, Syrii, Al-Kaidzie, talibom… Jeśli tutok zamiesko, to przyciągnie ku nom armie terrorystów i róznyk inksyk ancykrystów! I co bedzie z moimi interesami, kie międzynarodowi terroryści zacnom sie tutok panosyć? Na mój dusiu! To jo juz lepiej dom mu telo dutków, kielo fce, byleby tutok dłuzej nie zostawoł.
– Mr. Felek, o cym wy godocie z tymi ludźmi? – wtrącił nagle pon Obama. – Jo nie znom polskiego. O cym wy godocie?
– Yyy… yyy… – stękoł Felek. – A, niewozne. Ponie prezydencie, dom wom jednak dutki. Dom wom telo, kielo trza, coby ten was kryzys budzetowy wreście sie skońcył.
– Jak to? – zdziwił sie pon Obama. – Przecie godoliście przed kwileckom, ze zodnyk dutków nie mocie.
– A, pare grosy jakosi sie nojdzie. – pedzioł Felek. – Dom wom te dutki, ino wracojcie juz do domu, bo poni Michelle na pewno juz straśnie sie za womi stęskniła.
– Mojo Michelle! Mojo ostomiło Michellecka! – Pon Obama wyraźnie sie wzrusył. – Mocie racje, Mr. Felek. Wracom do domu. Ba najpierw niekze wom piknie podziękuje. Od casu pona Kościuszki i pona Pułaskiego zoden Polak nie przysłuzył sie Hameryce tak piknie jako wy.
Prezydent wyściskoł piknie Felka. A potem jeden z ochroniorzy kasi zatelefonowoł i w ciągu kwadransa od strony Lubania przylecioł pikny helikopter, do ftórego hamerykański prezydent wsiodł wroz z całom swojom obstawom. Wnet śmigłowiec wzniesł sie do wierchu i odlecioł.
A następnego dnia… po świecie ozesła sie wieść, ze hamerykański Kongres przyjął wreście pikny budzet. Syćkie stany – od Florydy po Alaske i od Maine po Hawaje – odetchnęły z ulgom. Nie wiedziały ino, ze to dzięki nasemu Felkowi mogły tak piknie odetchnąć.
Heeej! A kieby jednak Felek dutków ponu Obamie nie doł… I kieby wskutek tego pon Obama zostoł juhasem u mojego bacy… To wte – na mój dusiu! – mieliby my takiego juhasa, jakiego jesce nie mioł zoden baca w caluśkiej historii karpackiego pasterstwa! No ale niekze ta. Hau!
P.S. A pod ostatnim wpisem uwidziołek, ze przybył ku Owcarkówce nowy gość – Pawełecek Markiewicek. Powitać Pawełecka Markiewicka barzo piknie! 😀
Komentarze
A nie sądzi Owczarek, że pan Obama najpierw udałby się po prośbie do Królowej?
**http://zppa.smugmug.com/ZPPA2011/Zuzanna-So%C5%82tys-Now%C4%85/i-ZNBrKZS
😉
Owczarku, to jest piękne ! 😀
oszszszywiście, uwierzyliśmy.
A jak Gaździna Owczarkowi pozwoli, to proszę posłuchać tej pieśni. jest w niej trochę brzydkich słów, więc ‚parental advisory’ wskazana, Koty niech zapytają swoje pańcie – czy mogą słuchać.
http://www.youtube.com/watch?v=jg8izFjrMTE
najważniejsze, że budżet w Hameryce uratowany, szkoda, że Obamacare nie.
No patrzajcie Budowicze!
Okazuje się, że nie trzeba znajdować się na żadnej liście najbogatszych ludzi, aby Hameryke ratować!!! 😉
Ciekawe, co pan Obama obiecał Felkowi ?? Przecież Felek nie jest aż tak głupi, by na tzw. ładne oczy pożyczać dutki by uratować Prezydenta !! Może to za jakiś czas wyjdzie i Felek zostanie jakimś Ministrem Skarbu lub wiceprezydentem ?? A może jeszcze jakaś inna posada zostanie obsadzona przez Felka ??
Tak się zastanawiam, że jednak ci Amerykanie muszą mieć dobry ten podsłuch, bo dowiedzieli się, ze Felek jest najbardziej odpowiednia osobą by sam prezydent pofatygował się nad Młakę )
Felek podpisać musiał dobrą umowę, ale cóż to dla prezydenta, wszak drukuje te zielone papierki codziennie w olbrzymiej ilości, więc odsetki dla Felka to dla niego żaden problem ))) Może obiecał Felkowi Hawaje ??? będziemy mieć tam przez Owczarka specjalny, gratisowy lot bez paszportów )))
No prosze,a tak sie te amerykany i mister Obama zapierali,ze nie podsluchuja,a namierzyli „naszego”Felka??? 😉
I tak oto Felus stal sie przymusowym dobroczynca. 😆
Hej.
🙂
Kiedyś wiele osób dużo by zapłaciło, żeby w pobliżu zamieszkał amerykański Prezio, ale czasy się zmieniają, bardzo zmieniają…
Dzisiaj nasza prasa doniosla o rezultatach badan wloskich biologow w temacie „mowy” zwierzat.Badaniom poddano psiska.I co sie okazalo?? Otoz jak pies spotka swego kamrata i ten macha ogonem w lewo,to oznacza niebezpieczenstwo,albo niepokoj.A jak w prawo,to szykuje sie mila zabawa,albo inne przyjemnosci. 🙂
Szkoda,ze nasi politycy nie maja ogonow,bylibysmy zawczasu wiedzieli,co knuja 😉
Hej.
Owczarku,
co Ty na to? 😯
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,14873389,Kobieta_bedzie_baca__Juhasi_musza_sie_przyzwyczaic.html#BoxSlotII3img
@Ana: A jak macha w przód i w tył?
@TesTeq-wychodzi na to,ze uczeni zajmowali sie tylko machaniem ogona w prawo i lewo.
😆
Moja Mrusia (TesTeq niech nie czyta, to o kocie) ma w głębokim poważaniu machanie ogonem, jako że nie jest piesem.
Jeśli czegoś chce, przychodzi do mojego „biura” i gromkim głosem MRAU-MRAU! domaga się czegoś. Wstaję sprzed biurka, a ona biegnie przede mną i prowadzi mnie do tego, czego chce.
Najczęściej jest to pusta miseczka „a jeszcze bym chciała”. Albo wyjście na ogródek. Ostatnio nie bardzo, bo zrobiło się zimno i mokro.
Woli wylegiwać się przed kominkiem. Ostrzegam ją, że się w końcu usmaży, ale ona ma na to sposób. Jak już rzeczywiście się mocno podgrzeje, pędzi do wanny, co prawda bez wody, ale sama wanna jest wystarczajaco chłodząca.
http://alicja.homelinux.com/news/IMG_0142.JPG
Alicjo-„nasz kot”imieniem Nina machal ogonem,glownie wtedy, gdy mu sie cos nie podobalo,albo wrog zblizal sie do „jego” wlosci.Raz podniosl ogon i „majtal” tylko sama jego koncowka.Wygladalo to bardzo zabawnie 🙂
A tak wogole to byla z niego nieslychana gadula!!
Ana,
racja. Mrusia macha (uderza raczej) końcem ogona, kiedy coś jej się nie podoba. Na przykład Jerzor uściskuje ją za bardzo, bo tak ję kocha, nosi ją jak niemowlę na rękach (na szczęście krótko). No przepraszam, są jakieś granice! – mówi ten ogonek.
Jerzor się nigdy nie nauczy, już niezłą szkołę dała mu niejeden raz Franczeska, kicia Alsy, i co? I nic 🙄
Do Zzakałuzecka
„A nie sądzi Owczarek, że pan Obama najpierw udałby się po prośbie do Królowej?”
Barzo śwarno ta królowa! Ale po dutki… to jednak lepiej do Felka 😀
Do Potworecki
„A jak Gaździna Owczarkowi pozwoli, to proszę posłuchać tej pieśni.”
Bush kocho Polske? Być moze. Ale pon Obama – od casu wizyty w mojej wsi – kocho mocniej 😀
Do Fusillecki
„Okazuje się, że nie trzeba znajdować się na żadnej liście najbogatszych ludzi, aby Hameryke ratować!!! ;-)”
Z tom listom najbogatsyk to jo nie wiem… Felek, kie godo o swojej bidzie, to jest w tym godaniu tak przekonujący, ze chyba nigdy na zodnom liste najbogatsyk nie trafi 😀
Do Wawrzecka
„Ciekawe, co pan Obama obiecał Felkowi ?? Przecież Felek nie jest aż tak głupi, by na tzw. ładne oczy pożyczać dutki by uratować Prezydenta !! Może to za jakiś czas wyjdzie i Felek zostanie jakimś Ministrem Skarbu lub wiceprezydentem ??”
Jako godołek – Felka przekonoł fakt, ze dłuzso obecność pona Obamy w nasej wsi mogłaby nie być zbyt dobro dlo jego Felkowyk interesów. Ale kie juz o stanowiska w hamerykańskim rządzie idzie, to poza stanowiskiem sekretorza skarbu chyba nic by Felka nie interesowało 😀
Do Anecki
„No prosze,a tak sie te amerykany i mister Obama zapierali,ze nie podsluchuja,a namierzyli ‚naszego’ Felka??? ;)”
A poza tym godo sie, ze Polacy popadli w kompleksy, ze ik Hamerykanie nie podsłuchiwali. A tymcasem…
„Szkoda,ze nasi politycy nie maja ogonow,bylibysmy zawczasu wiedzieli,co knuja”
To moze trza im obowiązkowo docepiać? Operacyjnie? 😀
Do Alecki
„Owczarku,
co Ty na to? 😯
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,44425,14873389,Kobieta_bedzie_baca__Juhasi_musza_sie_przyzwyczaic.html#BoxSlotII3img”
Co jo na to? O tym w następnym wpisie 😀
Do TesTeqecka
„Kiedyś wiele osób dużo by zapłaciło, żeby w pobliżu zamieszkał amerykański Prezio, ale czasy się zmieniają, bardzo zmieniają…”
Chyba ostatni hamerykańskim prezydentem, ftóremu Felek pozwoliłby zamieskać koło siebie, był pon William Howard Taft. A potem, kie Hameryka porzuciła polityke izolacjonizmu… 😀
…juhasem to nie bida, gorzej jak dziywka zostanie owcarkiem:
wtedy bedzie pewnie bruszczeta zamiast jalowcowej i kapuczino zamiast smadnego 😉
Kapuczinowi to jo byk sie nawet nie prociwioł (u psów to zreśtom nic nadzwycajnego, ze lubiom kawe z mlekiem). Pod warunkiem, ze nie zamiast Smadnego, ino opróc 😀
Chcialabym dostac od Felka troche dutkow. Nastepnym razem.
U nas od kilku dni miejscowe orki sa na pierwszych stronach gazet. Kilkadziesiat orek plywa w miejscach widocznych z centrum Seattle.
Jednak najwiekszym wydarzeniem jest przejazd promu, ktory regularnie plywa z Seattle do Bainbridge Island. W miniony wtorek na pokladzie promu byly wyroby artystyczne Indian przewozone z Burke Museum w Seattle do mezeum polozonego niedaleko domu wodza Seattle (Chief Seattle). Wszystkie pamiatki i wyroby artystyczne byly przewozone promem do Suquamish Museum. Chief Seattle jest pochowany niedaleko tego museum.
Na pokladzie promu byl przypadkowo Suquamish Tribal Chairman Leonard Forsman, kilka osob z Burke Museum, Suquamish Museum i pasazerowie, ktorzy codziennie jezdza tym promem do pracy i z powrotem do domu.
Podczas podrozy kilkadziesiat orek otoczylo prom. Orki skakaly w wodzie i towarzyszyly promowi do Bainbridge Island.
Leonard Forsman powiedzial, ze to nie jest przypadek. Orki, podobnie jak ludzie z plemienia Suquamish lowia ryby. Mr. Forsman i wiele osob uwaza, ze orki, w spirytystyczny sposob sa polaczone z plemieniem Suquamish i oddawaly hold wszystkim pamiatkom przewozonym do miejsca spoczynku Chief Seattle.
Wiecej szczegolow na temat tej podrozy promem jest w zalaczonym artykule.
http://seattletimes.com/html/localnews/2022162797_apxpugetsoundorcas.html
Skoro telo ciekawyk rzecy płynęło tym promem, to jo sie wcale tym orkom nie dziwie, ze mu towarzysyły. I to, co pedzioł pon Forsman, jest jedynym logicnym wyjaśnieniem tego całego zjawiska i ślus 😀
Listopad wycieczkom nie sprzyja,wiec i my odwiedzalismy ostatnimi dniami muzea.No nie indianskie,bo takich tutaj nie ma,ale tyz ciekawe.
Odswiezylam swoja znajomosc ze dzielami Corot,Daubigny,Mancini…………..i wielu innych.A wszystko zgomadzone w muzeum slynnego haskiego malarza Willem Mesdag.
A dudki Felka bardzo by sie przydaly,bo bilety do przybytkow kultury drozeja z dnia na dzien.
😮
Chyba ze… to Felek jest właścicielem tyk muzeumów. To wte juz wiadomo cemu drozejom 😀
Na pewno Owcarku!!
Felus na tej dobroczynnosci zarobi wiecej,niz wydal 😉
Bajuści. Tak to jest z tom Felkowom „bezinteresownościom” 😀