Tęsknota za paprykorzem z puski
W Tygodniku Powsechnym pon Michał Olszewski wyryktowoł artykuł o tym, co to sie w ostatnik casak w polskiej turystyce porobiło. I napisoł tamok tak: Wraz z mobilnością Polaków […] tzw. standard wypoczynku poszedł w górę. Nie ma powodów, żeby tęsknić za obskurnymi pensjonatami, lepkim od brudu obrusem i paprykarzem z puszki.* Na mój dusicku! Nimo powodu? Jak to nimo? To znacy jeśli idzie o pensjonaty i obrusy, jo moge sie zgodzić. Ale paprykorz co zawinił? Naprowde nimo powodu za nim tęsknić? Jo godom – ze JEST! Bo trza bocyć, ze downo, downo temu, kie nasym krajem nie rządzili ani królowie, ani prezydenci, ino pierwsi sekretorze, paprykorz był wiernym kompanem wielu beskidzkik włócykijów. W tamtyk casak sklepiki w górak były nielicne, a półki w tyk sklepikak cynściej uginały sie pod cięzarem kurzu niz towaru. Dlotego kozdy rozsądny włócykij, kie na wielodniowom wyprawe w Beskidy sie wybieroł, to broł do plecaka taki zapas zywności, jakby seł na biegun północny. Ale ze w nasyk górak wse było kapecke cieplej niz na biegunie, najlepiej było brać takie jedzenie, co to zbyt łatwo sie nie psuło, cyli na przykład taki paprykorz w pusce. I cy to pod Turbaczem, cy pod Lackowom, cy pod Tarnicom niejeden puskowy paprykorz piknie wroz z turystom wędrowoł. Siedzioł se wygodnie w plecaku, casem przebywoł wiele kilometrów, casem zdobywoł wiele scytów, casem niejednej turystycnej piosnki wspomaganej przez gitare posłuchoł, jaze w końcu przy ftórymsi posiłku wydostawoł sie z plecaka na świeze górskie powietrze, zostawoł rozsmarowany na kromkak cyrstwego chleba i trafioł do brzuchów wesołej turystycnej ferajny. Cy taki posiłek był smacny? Na mój dusiu! Jesce jak! Choć jo nie wyklucom, ze w mieście, przy stole w jakimsi typowym M3 w bloku z wielkiej płyty ten sam paprykorz nie za barzo nadawoł sie do jedzenia. Być moze w ogóle sie nie nadawoł. Ale cym inksym było jedzenie paprykorza w mieście, a cym inksym w górskim schronisku abo pod rozbitym pośród smrecków namiotem. W tym drugim przypadku paprykorz był przyprawiony magiom gór – a to zupełnie zmieniało jego smak. Słyseliście o takiej przyprawie jak magia gór? Chyba jesce w zodnej ksiązce kucharskiej jej nie opisano, ale przecie tako przyprawa jak najbardziej istnieje! Piknie istnieje, choć prózno sukać jej w sklepie spozywcym, bo nijak nie do sie jej zapakować i połozyć na sklepowej półce. Nie mozno tyz jej do miasta zabrać – w kwili opuscenia gór od rozu traci ona swoje wartości smakowe. Magia gór po prostu unosi sie w powietrzu, a kie turysta wyciągo z plecaka jedzenie, to ona sie z tym jedzeniem mieso i zarówno teroz, jak i downiej sprawiała, ze nawet to, co niejadalne, stawało sie piknym przysmakiem: i rozgotowany makaron, i przypalony glut,** i tako dziwacno mielonka zwano konserwom turystycnom… no i ten paprykorz. I dlotego właśnie kozdy cłek, ftóry kiesik na beskidzkik ślakak paprykorzem sie zywił, mo teroz barzo pikny powód, coby za nim tęsknić. Hau!
P.S.1. Mało prowdopodobne jest, coby pon Olszewski ten wpis przecytoł. Kieby jednak przecytoł, mogłoby mu sie zrobić przykro, ze jo go tutok ganie za niedocenianie roli paprykorza w historii polskiej turystyki. Ale wte na pociesenie moge ponu Olszewskiemu pedzieć, ze nie licąc tego paprykorza, jo sie zgadzom właściwie ze syćkim, co w owym artykule zostało pedziane.
P.S.2. Jo teroz na jakisi tydzień wybywom z budy. Zostawiom więc więksy zapas kiełbasy jałowcowej i Smadnego Mnicha, coby nifto tutok z głodu ani pragnienia nie cierpioł. Mom zreśtom nadzieje, ze wokół budy unosi sie wystarcająco duzo tej magii gór, coby jedno i drugie smakowało jesce pikniej 🙂
* M. Olszewski, Knajpy, wyciągi, hotele, „Tygodnik Powszechny” 2008, nr 25, s. 6.
** Właściwie to jo nie wiem, cy jest potrzeba tłumacyć, co w downej gwarze turystycnej znacyło słowo „glut”. Kie bedzie tako potrzeba – to powiem, kie takiej potrzeby nie bedzie – to nie powiem 🙂
Komentarze
Nie wiem jak jest w Polsce ale w Brooklynie Paprykarz (Szczecinski) jest dostepny w sprzedarzy detalicznej.
Pozdrawiamy
Ja kupiłam kiedyś u siebie w polskim sklepie i paprykarz szczeciński, i konserwę turystyczną. Zwłaszcza ta druga godna polecenia, porządna mielonka z kapką galarety, dobrze przyprawiona. Kupiłam z czystej nostalgii i nie rozczarowałam się 🙂
Nie zapamiętałam producenta.
W sąsiedztwie już pisałam, ze w moim sklepie pojawił się w sprzedaży oscypkopodobny ser „Gołta” (albo – Gołka?), z mleka krowiego, prosto z Zakopanego 😯
Jest też i bryndza, ale pakowana w nieoznakowane pojemniki dosyć małe, nie miałam czasu wypytać o producenta, ale to zrobię. Bryndza pyszna, też nie tania, ale kupiłam. Mniammmmm!
babie udanego remontowania życzę, a przy okazji wiele sympatycznych wypoczynków, nie samym remontem człowiek…
Cena oczywiscie jak na Krupówkach… 😉
… ta cena krupówkowa powinna byc pod bryndzą oczywiście, jakim prawem sie przeniosła?! 😯
Przychodze sie pozegnac przed wyjazdem, dzieki za zyczenia. Bede sie starac zrobic z tej podrozy jak najlepszy uzytek.
Zycze Wam wszystkim wszystkiego! Najlepszego! Radosnego! 😀 😀 😀 Do zobaczenia 🙂
PS. A paprykarz sprobuje kupic. I mielonke turystyczna tez. Choc tym razem w gory nie pojdziemy, szkoda.
Do zobaczenia babecko,/b>!
Właśnie oglądam Alamo. Pan Bowie wysadził Meksykanom kolubrynę; prawie, jak Pan Kmicic Szwedom! 🙂
Oj! Chyba coś zmalowałem!
Ale chyba udało się naprawić! 😉
Uherski,
zachowuj się 😉
Dzień dobry wszystkim!
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-07-12.html
No i Miś mnie dobił… 😉
Nie mogę korzystać z takich widoczków w okolicach mojej Uherlandii, a trochę by się znalazło, z tej przyczyny, że moja Pani Krysia złamała sobie obojczyk ramieniowy i od ramienia do pasa jest zagipsowana. 🙂
Ruszyć sie nigdzie nie można, a w mieście „do ciężkich pięt się asfalt lepi”.
Upał, nad upał!
Pani Krysia w gipsie wygląda jak telewizyjni rycerze w teledwójkowej inscenizacji pamiętnej bitwy. Koszmar!
Ponad to Alamo, to nie jest mój ulubiony western; John Wayne jako bohater, reżyser i producent filmu, a na dodatek ojciec swojego syna, także występującego, to stanowczo za dużo.!
Niejaką pociechą było chyba tylko to, że telewizyjna inscenizaja pamiętnej bitwy była znacznie gorsza od westernu.
W tej, bardzo stresujacej sytuacji, nie pozostaje mi nic innego, jak coś wychylić! Oczywiście wznosząc stosowny toast; np. Zdrowie Pani Krysi! 🙂
Zdrowie Pani Krysi po raz pierwszy !!!
Woda krystalicznie czysta płynąca prosto z najgłębszego jeziora w Polsce, zimna orzeźwiająca .Kaczki tylko przegonić z pomostu nogi wsadzić do kolan , szybkim ruchem wyjąć butelkę z szuwar i…
Wszystkiego najlepszego 🙂
Z podziękowaniem! 🙂
Dlaczego nikt nie wspomina „Przysmaku śniadaniowego”?
Po wyjedzeniu wnętrza puszka znakomicie nadawała się na turystyczną śmietniko-popielniczkę. Niewiele było piękniejszych górskich widoków, niż nadziana niedopałkami górka przeróżnych obrzydliwości, ozdobiona etykietą z krzepiącym napisem: „Przysmak śniadaniowy”! 😀
Gwoli scislosci nalezy wspomniec puszke z pulpetami!!
Takie pulpety nalezalo wrzucic do gara,dodac swiezej papryki,podgrzac na kocherze,swiezy chlebek i zimne piwko!O moi mili bo sie rozplacze za dawnymi pieknymi czasy 😉
Misiu pieknie u Ciebie!!
A Alicja serem sie objada,ze i mnie przyszla chetka na bryndze.Musze koniecznie udac sie na zwiady do zaprzyjaznionego polskiego sklepu!!
Jedrzejowa pozdrawiam i zycze wytrwalosci!!
Babie slonecznych i niezbyt „pracowitych”wakacji zycze 😎
Pozdrawiam budagosci-hej.
Ps.a u nas w Rotterdamie festiwal jezzowy.Wczoraj gral Jarreau,S Mendes i wielu innych,wiec i dzisisj kolejna niedospana noc 😉
Do Suwałk tylko 170 kilometrów. Zdjęcia z mojej pierwszej wizyty w tym mieście. Prawie centrum a tak ładnie. Widać, że dbają o rzekę i rosnące nad nią drzewa. Wszystkie są owinięte stalową siatką aby bobry nie miały na czym tępić zębów .
Ach te górskie jedzonka, smakowite i niepowtarzlne…
– chleb ze smalcem i cebulą pod Mięguszami,
– platki owsiane – „żeby łyżka stala”, na Hali Gąsienicowej,
– kaszka manna z dżemem truskawkowym i… szkłem z rozbitego słoika,
– kogel mogel z jednego żółtka i kilograma cukru w Roztoce,
– cytryna zgubiona na Świnicy i odnaleziona także na Świnicy, ale siedem lat później,
– przeróżne paprykarze, turystyczne, luncheon meaty,
– woda w proszku w Murowańcu, itd, itp…
A wszystko to przyprawione najlepszą z przypraw; magią gór.
Ech! Łza się w oku kręci… To były czasy! 🙂
Ach te górskie jedzonka, smakowite i niepowtarzalne?
Niezwykle niebezpieczna i wyczerpująca trasa :
zaczynało się od Kasprowego ( najbliżej chałupy 7 minut na piechotę ) ,
potem Giewont .
na koncu Czerwone Wierchy…
A wszystko to przyprawione najlepszą z przypraw; magią gór.
Ech! Łza się w oku kręci? To były czasy
Misiu!
Śmiej się, śmiej się… 😉
Ale za zdjęcie Czarnej Hańczy, naści piosenkę…
http://jesionbagienny.wrzuta.pl/audio/1iaCas0Axs/duchy_-_mikaszowka
Zapomniałem o Morskim Oku ale bywałem tam bardzo rzadko…
A tak w ogóle to byłem wtedy czesto w niebo wzięty,,,
Znaki zapytania dodał łotr. Nie lubi tych co kopiują.
Widzę, że wszyscy mamy podobne rzewne wspomnienia 😆
Zupy z torebki, ziemniaki z ogniska, konserwy… ja nie pamiętam tak jak Jędrzejecek, co gdzie się jadło, ale o jednym składniku zapomnieliśmy – o dymie z ogniska… Jak najlepsza perfuma!
Drodzy przyrodnicy z Misiem na czele, to już wierzę Wam, że samce krzyżówki zmieniają kolorki na lato, ale może wiecie, jak to się odbywa? Czy stopniowo, czy jak? Podczas minizlotu mojego blogu byliśmy m.in. w Wilanowie i były tam kaczory zarówno kolorowe, jak takie szaraczki z „lusterkami” na skrzydłach…
Samce krzyżówki zmieniają upierzenie na okres godowy i odbywa się to pod wpływem hormonów. Czyli kolorowieją ci faceci, którzy akurat odczuwają tzw. wolę Bożą. A jak przestają, to wkładają z powrotem stary, spłowiały garniturek. Tak samo młodzież nie odczuwa jeszcze potrzeby przebierania się. Dlatego na jednym stawku można spotkać i takich, i takich. A wymiana piórek odbywa się istotnie stopniowo, żeby nie zakłócać zdolności latania.
Zupa ogonowa!!!
Bezkonkurencyjna wśród zup z torebki! Nie pamiętam „przysmaku śniadaniowego” 😯
Ale pamietam kaszankę w puszkach, Baltona czy jakoś tak? Nie, z normalnych sklepów, a nie sklepów Baltony, tylko tak sie nazywała.
Zupa ogonowa?!!!!!! 😯
Alicjo, nie wstydzisz się? Takie rzeczy przy psie? 🙁
Bobik!
Toz to ogonek świński!!! Nie pieski! A Ty co, wegetarianin?! A kości to kto ogryza, ha?! No!
No tak ja wróciłem, to Owczarek wybywa z budy:)
Dobrze, że mam do przeczytania kilka zaległych tekstów gdy na prowincji niemieckie4j od neta odcięty byłem:)
Pozdrowienia dla wszystkich budowiczów.
Ludzie,
Wy chyba wszyscy jestescie szczeniaki jak Bobik. Czy ktos pamieta o „scumbrii w tomacie”? Gdy lazilem po Tatrach ( i nie tylko) z bracia studencka to byl nasz glowny product na sianadnie, obiad i kolacje. Nic dziwnego gdy po tygodniu szczeki dostawly szczekoscisku na sam widok otwieraniej konserwy.
Uff! O 8mej rano +25 Celsjuszów. A co będzie w południe? 😉
Sumbrie w tomacie
Raz do gazety „Słowo Niebieskie”
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
przyszedł maluśki staruszek z pieskiem.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
– Kto pan jest, mów pan, choć pod sekretem!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
– Ja jestem król Władysław Łokietek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Siedziałem – mówi – długo w tej grocie,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
dłużej nie mogę… skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Zaraza rośnie świątek i piątek.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Idę w Polskę robić porządek.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Na to naczelny kichnął redaktor
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
i po namyśle powiada: – Jak to?
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Chce pan naprawić błędy systemu?
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Był tu już taki dziesięć lat temu.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Także szlachetny. Strzelał. Nie wyszło.
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie_
Krew się polała, a potem wyschło.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
– Ach, co pan mówi? -jęknął Łokietek;
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
łzami w redakcji zalał serwetę.
(skumbrie w tomacie pstrąg)
– Znaczy się, muszę wracać do groty,
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
czyli że pocierp, mój Władku złoty!
(skumbrie w tomacie pstrąg)
Skumbrie w tomacie, skumbrie w tomacie!
(skumbrie w tomacie skumbrie w tomacie)
Chcieliście Polski, no to ją macie!
(skumbrie w tomacie pstrąg) (-) K.I.G 🙂
„Przysmak śniadaniowy”
Dobry na ból głowy,
Dobry i na miłość –
Komu to szkodziło!
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-07-13.html
A jak się okazuje, o paprykarzu (chyba szczecińskim), pisał już Wieszcz:
…Wtem paprykarz podano;w słowach wydać trudno
Paprykarza smak dziwny, kolor i woń cudną;
Słów tylko brzęk usłyszy i rymów porządek,
Ale treści ich miejski nie pojmie żołądek.
Aby cenić te górskie pieśni i potrawy,
Trzeba mieć zdrowie, w górach żyć, i wracać z wyprawy. 🙂
O, przepraszam! O „Przysmaku śniadaniowym” śpiewał lud polski już w mitycznych czasach przedpiastowskich:
Poszła baba po przysmak,
bo śniadania żądał Krak.
Ni przysmaku, ni baby
i Smok dziwnie coś słaby…
Resztę można sobie samemu dośpiewać. 😀
I jeszcze to:
O paprykarzu! Kto ciebie jadał w naszym kraju,
Ciebie lud zowie przysmakiem w rodzaju,
Niezastąpionym.. Dotąd lubią starzy
O tobie bajać, dotąd pieśń o tobie marzy.
Z dawna byłeś kulinarnym oznajmiony cudem
I poprzedzony słuszną sławą między ludem!
Bobiku! Kudy przysmakowi do paprykarza… 🙂
Czasami wydaje się, że istnieją ludzie nieprzemijający…
Niestety co chwila okazuje się, że to nieprawda.
Zginął Prof. Bronisław Geremek!
Wrocilam do domu,a tu w TV holend. podaja,ze Profesor Geremek zginal w wypadku 🙁 Ja nie moge w to uwierzyc??!!!!!!!!!!!!!
Taki wspanialy czlowiek,tyle dobrego zrobil dla Polski!
Co za straszna wiadomosc 🙁
Prędzej czy pózniej odszedłby, nikt nie jest wieczny. Może nawet lepiej „w biegu”, niż w cierpieniu. Nie ma co dramatyzować.
Piękna postać. Szkoda, bo ciągle był aktywny, mimo dość zaawansowanego wieku.
Jędrzeju,
Jesteś Niezastąpioną Przepastną Skarbnicą. Chylę czoła!
Mam na myśli całokształt. Co dzień pięknie ukraszasz spotkania blogowe. I nawet jeśliś nie Skarbnica a Super Wyszukiwarka to mój podziw pozostaje niezmienny.
Małgosiu!
🙂
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-07-14.html
Misiu!
Serwis fotograficzny, jak zwykle; OK!
Interesują mnie nazwy regionalne. Czeczotka to mały ptaszek euroazjatycjki. Czy jest coś na rzeczy?
A propos ptaszków. Dziś rano podali w radiowej jedynce informację o zasypaniu żwirem (roboty przy użyciu koparek) ok. 300 gniazd ptasich, pełnych piskląt. Chodzi o rzadkie żołny…..Jędrzeju, pewnie znasz te piękne ptaszki, bo lubią urwiska lessowe. Osiedle, na którym mieszkali moi dziadkowie ,jest położone na takim właśnie lessowym wzgórzu….
Czeczotka to mała rzeczka, właściwie strumień płynący kilkaset metrów od mojego domu wpływający do Narwi.
Fakt, żołny są prześliczne; kolorowiutkie, jak latające kwiatki. 🙂
Któregoś lata para żołn lubiła przylatywać na jedno z drzew w babcinym ogrodzie. Pierwsze wrazenie- komuś uciekły papugi! Dopiero bliższe przyjrzenie się (zwłaszcza dziobowi ) wykluczyło taką ewentualność. 🙂
A my mamy nowe zwierze domowe 🙂 Jest nim zaba, moze zab 😮
Jak jest w ogrodzie bardzo spokojnie,wychodzi i siada na brzegu poidelka dla ptakow,ktore z braku miejsca stoi na ziemi.Wacek mu na imie 😉
Hej
Pozdrawiam z Tygodnika Powszechnego. Co do paprykarza – hm, konsumuję do dziś. Ale kojarzy mi się z sytuacjami, kiedy nie było nic innego w sklepie, stąd zrównanie go ze standardem PRL-owskiej gastronomii.
Michał Olszewski
Pozdrawiamy Pana serdecznie!
Na owczarkowym blogu zebrało się grono zagorzałych zwolenników paprykarza, padały same pozytywy. 🙂
Pokazywali te ptaszki w teleexpressie – jest ich tylko coś około 60 par czy jakos tak. Rzeczywiście piękne, kolorowe takie. Nie chce mi się wierzyć, żeby robotnicy nie wiedzieli, że tam są te gniazda, co za matoł zdecydował zasypywać zwirem, mam nadzieję, ze firma dostanie porządną karę – walnąć ich po kieszeni, bo tam najboleśniejsze miejsce!
Dzień dobry wszystkim 🙂
A może by Michał się rozgościł w Budzie? Mamy sporo jałowcowej i Smadnego, chociaż Owczarek chwilowo na hali 🙂
Serdecznie witamy!
p.s. Z tym paprykarzem to prawda, tak się kojarzy – na szczęście teraz nie jest to jedyny wybór i dlatego śmiało możemy po paprykarz sięgnąć 🙂
A kaszanki nikt nie pamięta, tej zapuszkowanej?
paprykarz moi mowia ze pamietaja.jednak bardziej pasztet drobiowy, turystyczna, wspomniany juz przysmak sniadaniowy, makrele w pomidorowym sosie i oczywiscie niezastapione zupy chinskie:-). wszystko to najlepiej smakowalo na polu namiotowych w Berehach Gornych, Dwerniczku, Pszczelinach i innych w okolicy. A zapic najlepiej jogurtem z Sanoka:-)
Chińskie zupy? To czemu ja nie pamiętam? 😯
Pamiętam maść tygrysią, remedium na wszystko 🙂
Makrele w sosie pomidorowym bardzo lubiłam i jadam do dzisiaj. Na szczęście bywają w moim „Bałtyku”.
I teraz zaczęła bywać bryndza i gołta! (czy gołka?).
Bryndzę wypróbowałam, jest swietna, a gołtę zakupię nastepnym czwartkiem (dostawy), trochę droga, 38$ za kg , a jest w „oscypku” półkilogramowym. Porównywalna cena z angielskim stiltonem, a to jeden z droższych serów.
Alicjo!
Gołka! 🙂
Byly tez szproty w oleju.Ale te sa, jak pamietam od zawsze!!
Obowiazkowo nie moglo zabraknac dzemow!!Rety ile ja sie chlebow z dzemem najadlam na roznych obozach wedrownych!! Jak juz niczego nie bylo,pozostawal niezastapiony dzem,najczesciej truskawkowy 🙂
A jeszcze wczesniej byly nawet marmolady,ktore kupowalo sie na deka,i pani zawijala te marmelade w szarobury papierek 😆 Oj co to byly za czasy!!!
A skoro o marmoladzie mowa,znowu przyszla mi na mysl ZABA,co to do zdjecia pozowala,znacie???? 😉
Jędrzeju,
senkju very muczo – nigdy wcześniej nie spotkałam się z tym serem, dlatego nie byłam pewna nazwy, w ostatnim teleexpressie mówili, że ten ser oscypkopodobny (tyle, ze z krowiego mleka) górale chcą zarejestrować w EU na wyłączność nazwy itd, jako produkt regionalny.
Chleb z margaryna i dżemem znienawidziłam serdecznie i dżemów nie jadam do dzisiejszego dnia. Być moze dlatego, ze nie lubię nic słodkiego. Pamiętam marmoladę wieloowocową w duzych blokach, kosztowała 10 zł za kilogram – to były lata 60-te, bo chodziłam do podstawówki, a ponieważ miałam daleko do domu (2 km), a smarkacz w tym wieku zawsze głodny, często kupowałam 10 dkg marmolady za złotówke i ratowałam siły 🙂
Nieważne, ile kromek zabrałam do szkoły na drugie sniadanie, zawsze po lekcjach byłam potwornie głodna. I wiecznie chuda!
Chleb ze śmietaną i cukrem pamietam, bardzo też lubiłam chleb ze smalcem (skwarki obowiązkowo!), albo chleb lekko przypiekany na blasze pieca – tylko nie za bardzo, miał byc przyrumieniony, nie spalony! Na to kapeczkę masła, żeby się roztapiało, posolić – pycha! Hej, własciwie te wspominki powinniśmy przenieść na sąsiedni blog Piotra 😉
Tak zwane proste jedzenie jest najlepsze – uwielbiam twaróg, dobrze sprasowany, ale nie suchy – zajadam go jak kromke chleba, posypany szczypiorkiem, czasami plasterki rzodkiewki czy ogórka. Chwilowo przerzuciłam się na bryndzę, nie jadłam tego lata!
Komunikat dla TeżAlicji
(jeśli zajrzy). Chwilowo jestem bez Skajpa, bo Wojtek mi tu wczoraj grzebał w maszynie i „ulepszał” po swojemu, no i jak zwykle mam kłopoty. Na niego nie ma lekarstwa, dostał po łapach, ale widocznie za mało. Czekam na Jerza, jak wróci z pracy, to ustawi jak trzeba, póki co w ogóle nie moge uruchomić – to na wszelki wypadek gdybyś się wściekała, że znowu nie mam włączonego Skajpa!
Z obozu harcerskiego oprócz dżemu truskawkowego pamiętam ser żółty salami….A głównie jego wspomnienie z dyżuru na stołówce. Kucharka przynosiła całe spleśniałe wałki salami, odkrawała pleśń i dawała do krojenia na plasterki. Widząc nasze wielkie oczy utkwione w tym „rarytasie” a raczej jego narośniętej otoczce, uspokajała, ze dla Francuzów ser pleśniowy to wykwintne i cenione danie 😆
Mrrrał!
Ależ mnie chęć wzięła na tego paprykarza :mlask:
Oczywiście należycie przyprrrawionego 😉
Rrrrozumiem, że kwestia gluta jest tak oczywista, iż nikt żadnych wątpliwości nie posiada.
No to tak tylko testowo…
A wiecie czym się w owych czasach szczury od wiórów różniły 🙄 ?
Pozdrrrawiam wieczorrrnie
Blejk Kot
PS. A specjalnie pozdrrrawiam Pana Michała i górskie Przygody jego 😀
Nareszcie dotarłam! Paprykarz to piękne wspomnienie! 🙂 Z magią gór – rarytas! Zupki chińskie to jakby pokolenie później. Za moich czasów nie było tak lekko.
Ser pleśniowy Małgosi jako wykwintne i cenione danie doprowadził mnie do spazmów niemal. Odlot! 🙂
A pamięta ktoś „klopsiki w sosie pomidorowym”? To pamiętam z Mazur 75. Nawet magia jezior nie pomagała. Serdeczności. 🙂
Mrrrał!
Klopsików nie pamiętam.
Ale „Pas(z)tet ze Studen(t)a” owszem 😉
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
No przeciez pisalam o klopsikach 🙂 Tyle,ze z paparyka,jak byla oczywiscie!
Tez lubilam bardzo swiezy chlebek,z maselkiem i cukrem.O rety jesc mi sie zachcialo,biegne rzucic cos na zab 🙂 No to tymczasem ………….
moja Pani mowi ze pamieta klopsiki w sosie pomidorowym:-)
a zupy chinskie z Panem konsumowali w Bieszczadach w latach 90-tych. zawsze mieli po jednej w styropianowym kubku, ktory sluzyl jako talerz do kolejnych zup chinskich bedacych w torebkach:-)
Tego Blejkowego pasztetu to nie znam… Ale chleb z masłem i cukrem – i owszem.
Udaję się już w wiadome objęcia, ale brak mi piosenki na dobranoc od Jędrzeja. 🙂
Dobrej nocy i pięknych snów Wszystkim życzę. 🙂
Czytałem dzisiaj różne wspomnienia o Prof. Bronisławie Geremku…
Śpieszmy się…
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-07-15.html
Pustki w Budzie – wszyscy gdzieś przepadli. 🙁
Dzisiaj dość chłodno, więc zabieram się za prasowanie. Żeby sobie jakoś umilić to b. nielubiane zajęcie, włączę płytę z „Politykową” Kolekcją polskich kabaretów.
Miłego dnia. 🙂
http://www.panoramainternetu.pl/articles/pap_swiat/449702/
TeżAlicjo, może nie przepadli, ale dzielnie w polu stawają 🙂
A tak w ogóle, co to za porządki, rycerstwo i gawiedź winni wziąć urlopy , w końcu 15-sty to 15-sty , a nie dowolnie przesuwając – sprawę załatwiać w wolną sobotę 😉 🙂
Witajcie,
faktycznie w budzie pustki 🙁
U nas pogoda w kratke.Zdazylam dzisiaj troche pograc,a teraz pada.
Siedze wiec przed maszyna i obmyslam nowy plan ogrodu,bo juz mi zbrzydl ten chaos!! W nastepnym sezonie zaczynam wszystko od nowa,no moze prawie.
Na wakacje na razie nie mozemy nigdzie jechac,bo tesciowa zaniemogla i wybiera sie wkrotce do szpitala.Bedzie ,wiec holenderskie lato 🙂
Tez spogladam tu i tam,czytam rozne opowiesci i komentarze o prof.Geremku.Ciegle zal,ze juz odszedl 🙁 I pomyslec,ze wczoraj skonczylam czytac ksiazke „Wywiad rzeka”z Bartoszewskim i jednego z bohaterow juz nie ma!!
Teraz sobie ide,ale wroce,tymczasem-Hej
Ja się opalam – jak lato, to lato! Książka w łapę, kufel z czymś zimnym w drugą i tyle mnie widzicie. Dopiero jak cień padnie na ogródek, to się zjawię 🙂
Nasze lato,gdzies sie chowa 😮 Ciekawa jestem,czy tez bede sie mogla opalac? W tym tygodniu na pewno nie,bo zapowiedzieli tzw. opady atmosferyczne,zeby to jeszcze Smadnym padalo,to bylabym zaakceptowala,a tak fuj 😉
Przeczytałem wpis TeżAlicji i pomyślałem sobie, że też chcę być elegancki i zadbany. Przygotowałem sprzęt do prasowania, włączyłem CD z „Lassie wróć” i przejechałem żelazkiem po ogonie. Słuchajcie, co się zaczęło dziać, tego żadne pióro nie opisze, ani żaden pazur!
TeżAlicjo, jak Ty to robisz, że Ci bluzki nie uciekają z wrzaskiem spod żelazka i nie demolują chałupy? 😯
Wyprasowany, wygładzony Bobik? Eee tam! Może jeszcze loczki na papilotach? 😉
http://kulikowski.aminus3.com/image/2008-07-16.html
Już wiem, jakie to kwiatki; córka mi podpowiedziała! 🙂
Anthemis tinctoria – rumian żółty
Rumian żółty na mej drodze,
Połaskotał mnie po nodze,
Dziś z nim jednak nie pogadam,
Bo na rower zaraz wsiadam
I do sklepu pedałuję –
Paprykarza zapach czuję.
Ze dwie puszki tam nabędę
I do domu wrócę pędem.
Zauroczę mą kobietę,
Że tak urozmaicam dietę! 🙂
Pan poeta, Pan poeta…
I paprykarz i kobieta?
Daję najuczciwsze słowo:
Co za dużo, to nie zdrowo! 🙂
Dwie puszeczki – czy to dużo?
Jedną zjemy tuż przed burzą,
W czasie burzy utulimy,
Drugą potem dokończymy.
Bobiku,
ależ się uśmialam, 😆 a któż to prasuje ubranie na sobie? 🙂
To ubrania się prasuje nie na sobie, tylko na innych? 😯
A ja pluje pestkami po czeresniach i fajnie jest 😉
Bobiczku,
jeśli wyprasujesz ubranie na kimś innym, to on będzie tak samo cierpial jak i Ty. A mniemam, że Ty nie lubisz robić innym przykrości. 😀 Przepraszam, ale Kicia wrócila i domaga się, aby ją nakarmić, i to bardzo energicznie i patrzy na mnie z wyrzutem. 🙂
Dopiero teraz mam czas na blogowe pogaduchy. Zachwyciła mnie budowa poezja! 🙂 Ja tak nie potrafię. 🙁
Hortensjo, to Ty też masz Kicię? Moja w sobotę spoliczkowała niewinnego i przyjaźnie nastawionego do całego świata jamnika. Na szczęście nie do krwi, więc koleżanka w dalszym ciągu utrzymuje ze mną stosunki dyplomatyczne.
Znowu telefon, odezwę się jeszcze.
Zaś pustki w Budzie… Wczoraj nie miałam czasu ani możliwości, żeby pogadać, więc dzisiaj dam upust. Chciałabym „się odnieść” do wczorajszego wpisu emi, a zwłaszcza tego linka o odtwarzaniu wiadomej bitwy z 1410.
Niech mi ktoś wytłumaczy, bardzo proszę, czemu to służy, bo dla mnie takie coś jest nie do pojęcia. Jak rozumiem, rodziny z dziećmi przychodzą na takie widowiska – i co? – jaki jest przekaz? – jak to na wojence ładnie?
Ja tam sie nie znam, TeżAlicjo, bo nigdy na takim widowisku nie byłam. Pamiętam natomiast, że w podstawówce (miałam chyba 11 lat) pokazywano nam film pod tytułem „Krzyżacy” – i nie był to film dla dzieci bynajmniej, śniło mi się po nocach latami. Wypalanie oczów Jurandowi i tak dalej. Niedawno sięgnęłam po książkę – tego się nie da czytać. Może nie tyle ze względu na treść, która znam od dziecka, ile ze względu na język. Okropnie przestarzały.Trylogia zupełnie inna. A Quo Vadis też inna półka.
Zaraz mnie szlag… kod niepoprawny 3 razy, a bym przysięgła, że był poprawny!!!
O Twoi przyjechali, TeżAlicjo!
TeżAlicjo,
mam nie tylko Kiciunię, ale i Kiciusia, to są wyjątkowo piękne /szczególnie Dzikuska/ i kochane kociska. Moja Kicia nie należy do bojowych, raczej jest strachliwa i bardzo nie lubi obcych. Za to Pirat jest wyjątkowym rozbójnikiem.
😆
TeżAlicja pisze: „Wczoraj nie miałam czasu ani możliwości, żeby pogadać, więc dzisiaj dam upust. Chciałabym ‚się odnieść’ do wczorajszego wpisu emi, a zwłaszcza tego linka o odtwarzaniu wiadomej bitwy z 1410. Niech mi ktoś wytłumaczy, bardzo proszę, czemu to służy, bo dla mnie takie coś jest nie do pojęcia. Jak rozumiem, rodziny z dziećmi przychodzą na takie widowiska – i co? – jaki jest przekaz? – jak to na wojence ładnie?”
Myślę, że powinnaś się wybrać na taką imprezę. Wtedy się dowiesz i będziesz miała pełne podstawy „dawać upust” i „się odnosić”.
„Dawanie upustu” dotyczuło mojej chęci pogadania na blogu – chyba niezbyt zręcznie i precyzyjnie sie wyraziłam.
Co do mojego „odnoszenia się”, to chyba mam prawo do wyrażenia własnej opinii, nawet bez udziału w takiej imprezie?
Wiem, że aktywni uczestnicy różnych bitewnych rekonstrukcji to Pasjonaci(pisał o tym Miś przy okazji pokazywania nam swoich świetnych fotografii) i nie chciałam swoją wypowiedzią nikogo urazić ani obrazić.
Ja po prostu uważam, że odtwarzanie bitew jest w pewnym sensie gloryfikowaniem wojen, a temu jestem absolutnie przeciwna. Być może nie mam racji, dlatego prosiłam o wytłumaczenie sensu i przesłania takich imprez.
Jeśli kogoś uraziłam, to bardzo przepraszam.
Masz rację TeżAlicjo!
Także nie jestem entuzjastą tych „historycznych rekonstrukcj” ponieważ z historią mają niewiele wspólnego.
W dodatku, telewizyjna rekonstrukcja pamiętnej bitwy była wyjątkowo tandetna.
Zabawnie wyglądali rycerze machający mieczami; czy, co im tam w ręce włożono, i zapatrzeni w obiektywy kamer.
Chyba mało tam było pasjonatów, za to dużo statystów zgonionych przez TVP.
Ha! Okazuje się, że przyżyciowy komputerek, to tylko połowa sukcesu, a do szczęścia (czytać: kontaktów z Budowiczami) potrzebny jest jeszcze… internetowy kabelek. Niestety w hotelu, gdzie miałam przyjemność nocować przez kilka ostatnich nocek, takowego kabelka zabrakło 🙁
Dlatego też dopiero dzisiaj melduję wybycie i powrót z XVI Bluesowego Expressu w Wielkopolsce 😀
http://picasaweb.google.com/mieciowa/XVIBluesExpress/photo#s5223165552196945714
A na marginesie dodam, że zarówno paprykarz szczeciński, jak i wspomniana przez Alicję mielonka z dużą ilością galaretki, cieszyły się podczas wyjazdu niemałym powodzeniem 🙂
Chyba była dobra zabawa? Jakby jeszcze trochę dźwięku dodać?
Blues jest dobry na wszystko… 🙂
Jędrzejku, jak wrócę do domu dziś wieczorem, to obiecuję poszukać jakiegoś dźwięku 🙂 A impreza, choć z troszkę gorszą niz w zeszłym roku, amerykańską gwiazdą, była na medal. Sam przejazd takim muzyczno-piwnym pociągiem jest wart grzechu 🙂 Niestety nie widziałam, by ktoś popijał tam smadnego 🙁
To moja czwarta taka impreza i mam nadzieję, że jeszcze nie raz będę mogła popyrkać ciufcią w takt bluesa 😀
Świetne zdjęcia, mieciowa! Jędrzej ma rację – trochę dźwięku by się przydało. 🙂
A na historyczne rekonstrukcje lubię czasem popatrzeć 🙂 Chociaż chętniej na imprezy w stylu 1410, niż rekonstrukcje bitew, które jeszcze ktoś może pamiętać.
Sama często się zastanawiam, czy to dla upamiętnienia historii, takie imprezy są organizowane, czy dla wyciągnięcia większej ilości dutków.
Dopiero co przylazłam i już muszę znikać. Pędzę z moją siostrą i siostrzenicą na spacer na Starówkę, bo przyjechały na kilka dni do Warsiawy (mam nadzieję, że deszcz nas nie przegoni). Potem dobry obiadek w ukochanej włoskiej knajpce, (rozmarzona i oblizująca się kufa) i wieczorkiem wpadnę na smadnego 🙂
Do zobaczenia 🙂
Acha, acha! Zapomniałem dodać; w Wielkopolsce są ciuchcie, a nie ciufcie! 🙂
Chociaż, ciufcia,…tyz piknie! 🙂
U nas ciaaaaaaaaaaagle pada i Owcarka ciaaaaaaaaagle nie ma 🙁
Ciągle pada?
Może i jestem przygłucha, ale dla mnie ten dźwięk, który wydaje stara lokomotywa, to „ciuf” i purkła dlatego ciufcia 🙂
A ciuchy to w szmateksie można kupić 😉
Tu masz Jędrzeju początek imprezy w Poznaniu
http://www.youtube.com/watch?v=vIFkj4arcR4
A potem było coraz więcej ludzi i coraz bardziej muzycznie poprawnie 😉
Wśród tegorocznych gwiazd wystąpili m.innymi: Sławek Wierzcholski z Nocną Zmianą Bluesa i całkiem młodzi, ale świetnie zapowiadający się synkowie organizatora, ze swoim zespołem Boogie Boys.
A jak do tego dodać atmosferę pikniku: piwo, kiełbaski, balony i watę cukrową dla najmłodszych, to wyjdzie całkiem porządna impreza dla dużych i małych 🙂
O, tu znalazłam młodych Szopińskich, nagranie nie najlepsze, ale tak też było 🙂
http://www.youtube.com/watch?v=viMAw0Xd8ZQ
Ja tam Jedrzeju po deszczu nie chadzam 😉 ale z blusem juz jest razniej 🙂
No to do jutra,dobrej nocy wszystkim zycze,pa!!
Rzeczywiście musiało być fajnie! 🙂
Ano a jak idzie Ci nauka języka włoskiego? Też bym chciała się zapisać do jakiejś szkoły językowej, ale czasu ostatnio brak 🙁
No to jeszcze na dobranoc; stary, porządny blues!
Dobranoc! 🙂
Mrrrał!
Na dobrrranoc polecam ➡ Simon’s Cat ‚TV Dinner’
Mrrruała…
Uuuups.
Przeprrraszam
Z poważaniem
Blejk Kot
Panowie – 😀
Dobrej nocy życzę.
A paniom to co?
Panie poowinny pomyslec o obiedzie na jutrzejszy dzien. Dla psow, kotow i plci brzydkiej. Kolejnosc w mojej familji.
Jan sobie raczy żartować 😉
No, niech będzie, zdradzę Wam pewną tajemnicę, nawet jak mnie inne psy za to wyklną. Przygotowywać można w kolejności dowolnej, ale konsumować psowie powinni na końcu, bo to im daje ważną informację o ich randze w stadzie. Pies, który je wcześniej, niż reszta rodziny, nie daje się potem spędzić z fotela, a raczej sam spędza z niego pana domu. 🙂
No to miejsce psów w szeregu zostało ustalone. A kobiety…? 😉
Jędruś,
masz jakieś wątpliwości? Oczywiscie, że najpierwsza 😉
Poza tym nie dałaby się pieskowi spędzić z fotela, w końcu ona tu rządzi, a nie *pan domu* 🙂
No! I to jest jasno i wyraźnie powiedziane! 🙂 O to chodzi, o to chodzi! 🙂
W przerwie miedzy zawijaniem jednego golabka,a drugiego, informuje Mieciowa,ze nauka wloskiego idzie mi calkiem dobrze 🙂 We wrzesniu zaczynam drugi rok nauki.Musze jednak nadmienic,ze jestem fanka romanskich jezykow.Znam dosc dobrze francuski,wiec z wloskim nie mam klopotow.Uwazam,ze to piekny jezyk,chyba nawet latwiejszy do nauczenia,niz francuski!!
Alora ciao amici 🙂
„zaniedlugo”wroce jeszcze do budy,tymczasem……………
Ano!
Daj gołąbka,… co? 🙂
Gołąbki wpadają do gąbki.
Ciao a tutti, belli e brutti! (też znam włoski 🙂 )
Jedrzeju,gdybym mogla czarowac,to bylabym na twoj talerz podrzucila golabeczka,alem noga stolowa i czarowac nie umie 🙁
Qui,ci sono solamente belli!!!-Alicjo 😉
A… una paloma blanca,… da się zjeść? 🙂
Ja też, ja też mam włoski! Nawt dużo i bardzo kudłate! 😀
Jedrzeju,zeby „palome blance”zjesc,musisz najpierw na dach sie wdrapac!
😆
Bobiku,ty chyba „po wlosku”szczekasz”,nieprawdaz?Sami poligloci w tej budzie sie zagniezdzili 😉 A moze ktos zna chinski?
Hej
Ana,
ja mam możliwości w sprawie chińskiego, wszak wiesz 😉
Tylko teraz jaki chcesz – kanton czy mandaryn?
Ja poproszę kantoński. Sos. I żeby mi był z kaczką! Mandaryński może sobie wziąć jakiś frutarianin. 😀
O do licha, jaka niespodzianka. Troche mnie nie bylo, a tu Towarzystwo na wloski przeszlo, o chinskim nie wpominajac 😀 😀 😀
Jeden usmiech mi zjadlo, a chcialam sie usmiechnac od ucha do ucha. No to poprzestane na jednym 😀
Już dawno nie bylo w Budzie myshy_b, jak to milo, że się zjawila. 😀
O! Witaj myshko! Gdzie bywałaś, jak Cię nie było? 🙂
Alicjo,mnie tam wszystko jedno,moze byc kantonski 😉
Przy okazji informuje,ze golabki trafily do mojej gabki i wiecej nie budziet 😆
Oooooooooooo widze,ze mysha wrocila do budy?? A juz myslalam,ze ja koty gdzies poturbowaly!! Witamy zblakana duszyczke 🙂 W sama pore wrocilas,bo znajomosc jezykow jest jak najbardziej pozadana,zwlaszcza,ze za kazdym rogiem czycha kocie niebezpieczenstwo!!
Ps.ciekawa jestem,jak Alicja wyrazi swoje zlote mysli po chinsku 😮
No to tymczasem…………
Zara zapytam synowej, Ano 😉
Zeżarłaś wszystkie gołąbki?! Aleś fudament! Nie podzieliłaś się z nami?!
Koty lubia naszą Myshę i nigdy by jej nie poturbowały! W budzie wszystko w zgodnej symbiozie… no, Ana sie wyłamała, zeżarła gołąbki, zamiast się podzielić! Proponuje nałożyć na nią karę – niech przytarga wielki krąg Goudy i stosowne piwo 😉
Oczywiście w ilościach:)
Alez mnie milo witacie 🙂 A ja myslalam, ze nikt nie zauwazy mojej nieobecnosci. Widzicie jaka skromna jestem? Podobno skromni bywaja tylko wielcy ludzie. Nie wiem, czy wielcy wzrostem, czy moze duchem? A ja jestem tylko mala szara mysz 😉
Nie, oczywiscie, ze koty nie zrobily mi krzywdy. Chociaz jeden stale napomyka o kolacji w moim towarzystwie. Jak sie domyslacie, ta kolacja to ja 😀
A gdzie, Jedrzeju, bylam? Nie bede sciemniac, bylam na wewnetrznej emigracji. Czasami tak mam. Ale juz mi minelo i oto jestem. Mam nadzieje, ze zastalam wszystkich w komplecie – w zdrowiu i w dobrym humorze? 🙂
Myshko,
a może ten kot nie byl taki krwiożerczy, tylko po prostu chce spędzić czas w milym towarzystwie? 😀
😉
Mysho, my moze nie jesteśmy namolni, nie dopytujemy, ale zauważamy absencje 🙂
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Koty_rozne/Zlapalem%20mysz!.jpg
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/ZOO/Koty/Koty_rozne/Zlapalem%20mysz!.jpg
Psiakostka… wpiszcie sobie ten adres w wyszukiwarke, bo nie mam czasu teraz zmieniać.
Alicjo-juz mnie bozia za obzarstwo pokarala,bo burzuch mi ciazy ziemi 😉
Nastepnym razem dotaszcze do budy zoltego sera Goudy oczywiscie i antalek slusznych rozmiarow 🙂 Niech mi bedzie odpuszczone,bo nie wiedzialam co czynie, nie dzielac sie z buda-bracmi 🙁 Dopiero mi to Alicja oczywiscie uswiadomila 😉
No a skoro mysha wrocila,to moze zalozymy taki komitet budowy i wystosujemy do jednej nieobecnej, mt-siodemeczki,spiewajaco-proszaca karte?!! Jedrzej umie tak ladnie fotomontazyc,moze podjalby sie tego delikatnego zadania?? Byloby w budzie razniej z mt7czka?! Co wy na to??
Ano,
mam nadzieje, ze bierzesz to *letko*, co zapodałam powyzej 🙂
No więc właśnie – czekamy na naszą marysię!
W sprawie Marysi – popieram.
W sprawie gołąbków – mogę pozdrowić jutro krakowskie. Na Rynku!
W sprawie Myshy – o koty to ja się nie martwiłem, bo z nimi myshy sobie od wieków jakoś radzą, ale czytałem gdzieś, że kanadyjskie wilki żywią się w dużej mierze myshami. Wilki wydają mi się groźniejsze od kotów, o czym przekonał się już niejaki Cz.K. Dobrze, że Mysha na nie nie trafiła.
Do zobaczenia, jak będę w pobliżu urządzenia, które umożliwia zaglądanie do Budy. 😆
„Byloby w budzie razniej z mt7czka?! Co wy na to??” – jestem jak najbardziej za. Trzeba Jedrzeja przycisnac 😉
Bobiku, bylam w Kanadzie dosc dlugo, ale zaden wilk sie na mnie nie polakomil. Nie wiem czy sie cieszyc, czy wrecz przeciwnie. O czyms to w koncu swiadczy – nie chce sie nawet domyslac o czym 🙁
…tylko mi tu kanadyjskich wilków nie obrażać, bo zainteresuja sie myshami jak nic! 😉
U nas ciagle paaaaaaaaaaaada 🙁
Witajcie,
gdzies sie Jedrzej zawieruszyl?? Mam nadzieje,ze to nie sprawka wilkow 😉
Zreszta nie musimy bac sie wilkow,mamy przeciez Owcarka!!!!!!!!!!!!!
😆
Jestem, jestem! 🙂
Nam wilki nie straszne! Jak to powiadają; -„Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka”!
A tymczasem, ponieważ myshka wróciła, może na zawsze?, będą kwiatki dla myshki, na powitanie! 🙂
Macie szczęście, że łotrpress mi jakieś poprawne kody wypomniał, bo przed chwilą chciałam wysłać komentarz z obelgami, ze co sobie myślicie, na apel poranny nie stawiacie się!
Tymczasem stawili się i owszem 😉
Kilka Celsjuszy chętnie oddam, słońca nie bardzo, bo jakieś takie zamglone dzisiaj.
Celsjuszy ci u nas dostatek… 🙂
A żeby zachęcić tych, którzy zechcą wracać; Marysieczka, ale nie tylko; stara piosenka! 🙂
Dziekuje Jedrzejowi za powitalne kwiatki :* Jako rodzaj zenski jestem usatysfakcjonowana, a jako mysha czekam na obiecany przez Ane ser Gouda 🙂
A co ze Smadnym? Myshy popijają czymś serek, czy tak na sucho? 😯
Jak Ana przytarga Goudę, ja przyturlam beczkę Smadnego. Zgoda? 🙂
Ufff dobijam sie do budy i nie wpuszczaja!!!
Mysza,cierpliwosci gouda juz „sie toczy”,kraglutka taka i zolta 😉 Swoja droga nie wiedzialam,ze wrocilas taka zglodniala!!! Musisz poki co posilic sie jalowcowa i Smadnym 🙂
Jedrzeju,mysle,ze jak Marysia poslucha podrzuconej piosenki,to serce jej zmieknie! Marysiu nie daj sie dluzej prosic!!!!!
A powitalne kwiatki dla myshy bardzo piekne.U mnie niestety juz od trzech lat nie kwitna i licho wie dlaczego?? Jak w nastepnym sezonie zastrajkuja,to weg na smietnik
Zapomniałam Wam zapodać, ze Marysi padł był komputr ponad 2 tygodnie temu, a teraz ma nowy XP i jakiesik z nim problemy. Walczy!
To nie, ze się na nas wypięła, tylko siła tak zwana wyższa!
Dla Marysieczki są jeszcze inne, mniej łagodne środki perswazji. 😉
Pierwsze wołanie będzie dramatyczne!
Może podziała?
Mrrrał!
No to ja dla kontrrrastu barrrdzo delikatnie.
Marrrysiu, 🙂 Marrrysiu 🙂 🙂 , Marrrrrrrrrysiu 🙂 🙂 🙂
Wiedzialam,ze Jedrzej jest mistrzem w przerabianiu fotek 😆 Teraz Marysia bedzie musiala skapitulowac i przyczlapac do budy!!!!!!!!!!!!!!!
A,ze koty potrafia byc lagodne ,jak baranek oto dowod:
http://youtube.com/watch?v=adYbFQFXGOU
Hej.
Teraz musze uciekac,bo ciekawy film daja.
Dobrej nocy zycze,pa. 🙂
Ps. wyzej mialam na mysli bardzo duuuuuuuze koty!
😯
No i nie zadziałało! 🙁
Teraz będzie wołanie kategoryczne! 😉
Czy nikt nie przeczytał mojego wpisu z 20:35?!
Marysia przyjdzie, kiedy przyjdzie!
No dobrze, dobrze…
Na dobranoc posłuchajcie o rzece bez powrotu, już to kiedyś było grane, ale ładne jest. 🙂
A do Marysieczki! Nie ma takich rzek…
Dobranoc! 🙂
Są takie rzeki, Jędrzeju 🙂
http://youtube.com/watch?v=qJ5-FoiBuVc
I takie zaklęcia, a co:
http://youtube.com/watch?v=4R6nmKjcSeU&feature=related
I jeszcze jedna rzeka – Zielona 😉
http://youtube.com/watch?v=P4-yugdZUt0&feature=related
Witojcie! Na rozie ino rzuciłek okiem na komentorze, ale widze, ze Mysecka ku nom wróciła! 🙂 Moze wybuchłą jakosi epidemia powrotów, ftórom tyz EMTeSiódemcka sie zarazi? 🙂
I uwidziołek jesce, ze pon redaktor z Tygodnika Powsechnego ku nom zajrzoł! A jo byłek na 99,99% pewien, ze mojego wpisu nie przecyto. Ale piknie witomy w nasej budzie 🙂
Co robiłek przez ostatni tydzień? Głównie ocywiście owiec pilnowołek. Ale udało mi sie tyz coś, co nie udało mi sie juz od downa – nolozłek cas, coby przecytać jednom powieść w mniej niz tydzień. A ta powieść to „Miasto utrapienia” pona Pilcha. Fto lubi styl pona Pilcha (bo wiem, ze nie kozdy lubi) – temu piknie te ksiązecke polecom. Do pośmiania sie i do przemyślenia – jak zwykle u tego autora.
A chyciłek tyz do łap zbiorek opowiadań „Imiona kwiatów i dziewcząt” poni Elizabeth Gilbert. I – zawód 🙁 Niby jakiesi nagrody ta ksiązka zdobyła, a jo – przecytołek tamok pare opowiadań i dosłek do wniosku, ze lepiej rozejrzeć sie za jakomsi inksom lekturom. No to juz sie rozglądom 🙂
To dla Jędrzeja – nie wiem, skąd ten kawałek, ale wygląda jak z koncertu w Ottawie, lata koniec 80-te. Byłam! I potem znowu grali 🙂
Lubię ten kawałek.
http://youtube.com/watch?v=W3zIfO-YOzg&feature=related
Skoro tutok jesteś, Alecko, to jo uprzejmie informuje, ze za kwile pojawi sie najbardziej kanadyjski wpis, jaki kiedykolwiek udało mi sie wyryktować 🙂
Cos mi sie zdaje, ze Jedrzej zamiast zachecic Marysie do powrotu, na dobre ja wystraszyl. Ja w kazdym razie po obejrzeniu tych „zachet” az drze ze strachu 😯
A teraz zegnam, dobranoc , moze mimo wszystko uda mi sie zasnac :))
A, dobranoc! To znacy Tobie, Mysecko, dobranoc. Bo sobie powiem dopiero wte , kie ten obiecany nowy wpis wkleje 🙂
Turystycna zagadka
owcarek_podhalanski 05.11.05, 10:25 + odpowiedz
Glut to cud,
Glut to miód,
Premia za wycieczki trud.
Jeśli w góry jedziesz, wprzód
Spakuj do plecaka glut
I nie będziesz już kaput,
Kiedy cię dopadnie głód.
Pójdziesz szlakiem, czy na skrót,
Czy na zachód, czy na wschód,
Czy jest ciepło, czy jest chłód –
Zawsze sił ci doda glut,
Niech go zawsze będzie w bród,
Bo to pokarm pełen cnót,
Który turystyczny lud
Wiedzie aż do raju wrót.
Zwykły, niepozorny glut.
*******************************
… i wszystko jasne 🙂
Myshecko, dajesz odpowiedź po trzech latach? 😀
Marysiu,
dzis na to trafilam 😀