Trójkąty beskidzkie
Jakiś cas temu Zbysecek napisoł cosi o mozliwości istnienia trójkąta bermudzkiego w rejonie Turbacza. Wte przybocyło mi sie, ze kiesik wokół Turbacza było… całe mnóstwo trójkątów! Ino nie były to trójkąty bermudzkie, ba geodezyjne. A w kozdym narozniku kozdego z tyk trójkątów stała wieza triangulacyjno. Wiecie, co to były wieze triangulacyjne? Storzy turyści beskidzcy na pewno wiedzom. A rozśpiewani turyści beskidzcy myśle, ze bocom jesce piosnke „Dziamera”, jednom z ulubionyk piosnek górskik włócykijów. Legenda głosi, ze autor słów do tej piosnki cerpoł natchnienie z wiezy triangulacyjnej stojącej kiesik na tytułowej Dziamerze (to taki wierch w Beskidzie Niskim), choć wieza ta zbocono jest tamok ino roz.*
Jeśli ftoś nigdy wiezy triangulacyjnej nie widzioł, to piknie wyjaśniom, ze była to tako drewniano konstrukcja, wysoko na kilka abo kilkanaście metrów. Wyglądała jak coś pomiędzy sybem naftowym a wiezom Ajfla w Paryzu (ocywiście w pomniejseniu).
No i kie geodeta na takom wieze triangulacyjnom natrafioł, to od rozu sie na niom wspinoł. Wspinoł sie, jaz dochodził prawie do wierchu, ka cęsto znajdowała sie wyryktowano z desek platforma, coby mozno se było na niej wygodnie stanąć. A potem z wierchu wiezy geodeta rozglądoł sie po okolicy swoim geodezyjnym okiem. I co widzioł? Nie pola, nie lasy, nie wioski, ino… trójkąt. To znacy prywatnie moze widzioł pola, lasy i wioski, ale słuzbowo – widzioł ino trójkąt. Abo nawet kilka trójkątów! W jednym narozniku takiego trójkąta był tenze geodeta na wiezy, a tam, ka stały dwie inkse wieze, były pozostałe dwa narozniki. Kie geodeta taki trójkąt uwidzioł, to od rozu fcioł oblicyć jego powierzchnie. Co wte musioł zrobić? Ot, ino zmierzyć długość jednego boku i rozwartość dwók kątów. Jeśli nie był sietniokiem z trygonometrii – telo mu wystarcyło, więcej danyk nie potrzebowoł, ino mógł se spokojnie siąść i syćko policyć.
Teroz to powierzchnie na nasej planecie mogom mierzyć jakieś nowocesne ustrojstwa satelitarne. Ale zanim te ustrojstwa wyryktowano, lepsego od triangulacji sposobu na oblicanie duzyk powierzchni nie znano. Dzielono więc całe kraje na trójkąty i dzięki nim oraz stojącym w ik naroznikak wiezom stosunkowo łatwo wylicano, co kielo mo kilometrów abo mil kwadratowyk.
Domyślom sie, jako była radość geodetów z istnienia wiez triangulacyjnyk! Oni po prostu musieli te wieze miłować jako Romeo Julie, Julia Romea, a pon Szekspir ik oboje! Przecie kieby tyk wiez nie było, to geodeci zapłakaliby sie chyba, bo próbując oblicyć powierzchnie nawet jakiejś maluśkiej, tyciej krainy, umordowaliby sie straśnie! I pewnie zwolniliby sie z pracy i zajęli sie krawiectwem lub fryzjerstwem, a syćkie kraje długo jesce cekałyby na wymierzenie.
Kiesik w Gorcak wiez triangulacyjnyk było całkiem sporo. Jedno stała na Turbaczu, inkso na Kiczorze, jesce inkso na Obidowcu, stały tyz na Czubie, na Furców Wierchu, na Gorcu, na Runku, na Lubaniu i chyba jesce w wielu inksyk miejscak, ba syćkik juz nie boce. Stały tak i stały… ale teroz juz nie stojom. W inksyk Beskidak tyz juz nie. Technika geodezyjno posła do przodu i takie wieze przestały być potrzebne. Poprzewracały sie, pobutwiały i beskurcyje korniki je zezarły.
Skoda, ze juz tyk wiez nimo. Jakoś wrosły one w beskidzkie widocki, stały sie cynściom górskiego krajobrazu podobnie jak koliby, przydrozne kaplicki, drewniane mostki abo płotki. Niby to nie było nic scególnego, niby pare niezbyt starannie skleconyk belek, ale cosi w sobie miały. Jedyne, co nie było w nik fajne, to pokrywające je całe kierdle bazgrołów typu: „Tu byłem – 17 października 1973 r.”, „Wojtek kocha Aśkę”, „Franek jest głupi”, a od 1980 zacęło przybywać tamok inskrypcji świadcącyk o niezbyt zycliwym stosunku beskidzkik turystów do władzy ludowej. Ale cóz – bazgroły były, som i bedom. Chyba wynaleziono je w pięć minut po wynalezieniu pisma.
Eh! Jo tam byk chętnie pare wiez triangulacyjnyk w Gorcak odbudowoł. Cy na strony internetowe Polityki zaglądo jaki geodeta? A jeśli zaglądo, to cy nie zefciołby mi pomóc w odbudowie tyk wiez? Bo dobrze by było wyryktować je fachowo, a nie byle jak. Piknie by było postawić na nowo choćby trzy wieze, coby powstoł przynajmniej jeden trójkąt. Jeśli z trzema wiezami nie do rady, to niek powstanom chociaz dwie – to byłby zreśtom miły gest ku wielbicielom ksiązek pona Tolkiena. A zdoje sie, ze nawet w mojej budzie troche ik jest. Hau!
P.S. 1. Profesorecek cichutko siedzioł, a tutok okazuje sie, ze właśnie rocnice ślubu świętowoł! Poni Profesoreckowej i Profesoreckowi – sto rozy sto lat!!!:-)
P.S. 2. Powitojmy nowyk gości w mojej budzie: Basiecke i Nadiecke! Długo tutok wędrowały, to pewnie som teroz strudzone. Niek se więc piknie odpocnom i kiełbasom jałowcowom ze Smadnym Mncihem sie posilom:-)
P.S. 3. Fciołek przez Gugle znaleźć jakom fotke, na ftórej byłaby dobrze widocno wieza triangulacyjno. Ale nie mogłek – kruca! – nic ciekawego znaleźć. No to skoro na bezrybiu i rak rybom, doje tutok linka do triangulacyjnego raka.
Ocywiście zoden z tyk dwók ponów stojącyk na pierwsym planie nie jest wiezom triangulacyjnom. Ta wieza stoi z tyłu za nimi.
P.S. 4. Pikne podziękowania dlo tyk, co na potrzeby niniejsego wpisu próbowali mi pomóc i znaleźć choć jednom stojącom jesce w Gorcak wieze triangulacyjnom. A ze nie udało im sie – trudno:-)
* Jeśli ftoś fce poznać słowa tej piosnki, moze je znaleźć tutok.
Śpiewać to trza na melodie „Guantanamery”. Autora słów niestety nie znom, ale musi to być ftoś związany z hyrnym Studenckim Kołem Przewodników Beskidzkik.
Komentarze
Owcarku ostomiyły!
Piyknie dzienkuje ześ o mnie nie zabocył! Ino kciołek Tobie i syćkim wyjaśnić, ze z poniom Profesorkowom 6 grudnia to my mieli rocnice poznania i piyrsy randki. Rocnice ślubu momy pore miesincy poźni. Dyć co zycenia, to zycenia i jesce roz piyknie, ale to piyknie ze nie dzinkuje!
A co do wiez triangulacyjnych to papientom, ze takie stały nie tylko w górak. Coły nos kraj był nimi usiany, a teroz ik juz nima. A moze jesce gdzie stoi jako jedna, abo nawet cały trójkąt? Jakby tak stoł, to by mozno tamuk wyryktówać taki Skansen geodezyjny, coby młode geodety ucyły sie tamuk historii geodezji i kartografii.
Geodeta moze nie zaglada do budy, ale geolog i owszem, a w dawnych czasach, studiujac te galaz Nauk o Ziemi, o geodezje tez sie trzeba bylo otrzec. Historia, znaczy sie – a zdjecie ktore zamiesciles Owcarku, jakies lata ze srodka plus-minus ubieglego wieku (sadzac po szatach), tylko to potwierdzaja.
Wieze triangulacyjne po co sa wytlumaczyl mi moj Tata, weterynarz, i po jaki grzyb one co rusz to sie pojawiaja. Ale to bylo w dawnych czasach, kiedy sie jechalo z „zachodu” pod Krakow, zeby odwiedzic rodzine, a ja bylam dzieckiem.
Nawet nie zauwazylam, kiedy zniknely.Bywaly jeszcze tu i tam w latach 70-tych poznych, kiedy pobieralam geodezyjne nauki, biegalismy naonczas z teodolitem pod pacha na praktykach, a wieze traktowalo sie jako archaizm jakis. Szkoda. Rozpuszcze wici wsrod moich znajomych geolo, moze cos sie znajdzie.
Prawie jestem pewna, ze na Sleznej pod Wroclawiem jest taka wieza. Zaznaczam – prawie. Trzeba bedzie pojechac i sprawdzic.
A teraz nic, tylko czekac na wiatraki, i to nie te stare , o ktorych wspomina Ana z Krainy Wiatrakow, a te nowe, co to elektryke z pomoca wiatru… a jak to paskudzi krajobraz, to slow brak. Ana wie, o czym mowie 🙂
I wcale to nie generuje tyle elektryki, ile ludziska sobie zadaja (dodajcie sobie ogonki i kropki nad „z”). Podam wam ciekawa linke do czlowieka, ktory sie na tych sprawach zna:
http://www.wme.pwr.wroc.pl/wywiad_Kulik.htm
Poza tym inna linka (ten sam czlowiek), juz podawalam, Motylek narzekal….:
http://alicja.dyns.cx/~qlik/2006-10-11-Himalayas-Qlik/
http://alicja.dyns.cx/~qlik/2006-10-11-Himalayas-Qlik/images.html — prosciej, to powinnam podac
Wież triangulacyjnych nie pamiętam, niestety. Ale pomysł odbudowania popieram (może sami się złapiemy i odbudujemy..Pomożecie? 🙂 ). No bo skoro np. te stare i nikomu_już_niepotrzebne wieże ciśnień stoją nadal i w większości zachwycają architekturą, to czemu by takich beskidzkich wież nie postawić? A i widoki z nich muszą być niepowtarzalne..
Owczarku.. a dlaczego ta przewodniczka z piosenki to megiera? Przecież zabłąkanemu turyście pomogła.. 😉
Zastanawia mnie, czy jak podają powierzchnię Polski, to z uwzględnieniem wszystkich pochyłości, zboczy i pieczar, czy nie.
Z natury pomiarów triangulacyjnych wynika, że szczegóły te są zaniedbywane. Ale jak przychodzi płacić podatek gruntowy, to pochyłe pola mierzy się zgodnie z ich pochyłością. W związku z tym, zapewne suma powierzchni wszystkich nieruchomości leżących w Polsce jest większa niż powierzchnia Polski.
Owcarku, mnie czesto smutno sie robi,jak znika kawalek naszej historii.
Chwala Bogu,ze tu w Holandii stoja jeszcze wiatraki.Sporo ich w Kinderdijk.
Latem zjezdzaja tam cale chmary turystow.
Ale juz w Rotterdamie prawie ze swieczka przyjdzie szukac tradycyjnej dla tego miasta zabudowy.Wielka szkoda.Dodawaly temu miastu uroku.
Teraz wszystko musi byc wielkie,wysokie i z betonu oraz szkla.
Kudlate pozdrowiena.Ana
Owczarku, masz rację, bazgroły na ścianach były zawsze. W jaskiniach też nasi przodkowie bazgrali :). A najciekawszych rzeczy o naszych przodkach dowiedzieć się można po graffiti w Pompejach starożytnych (zrekonstruowano już na tej podstawie całą prawie kampanię wyborczą w tymże mieście:). I kilka ciekawych wieszyków przetrwało do tej pory, ale nie przytoczę, bo sprośne okrutnie…
Tak czy siak, bazgroły naścienne to swoiste signa temporis; po naszych czasach może też coś ciekawego z nich pozostanie, kto wie?
O psiakosc… wcielo mi moj poprzedni wpis, a chcialam o wiezach i tej tam technice elektrycznej wiatrakowej, otoz wlasnie pytanie do Any, czy jej sie te nowe wiatraki podobaja? Krajobraz Europy Zachodniej jest spaskudzony przez nie moim skromnym zdaniem, i jak tak sie jedzie z polnocno-zachodnich Niemiec do Polski, to chyba nigdzie na horyzoncie nie znikaja, te elektryczne wiatraki. Paskudztwo, a nie wiem, czy tak dobrze robi, jesli wierzyc wyliczeniom specow, wcale znowu nie takie zbawienie swiata. Niestety, ludzie nienazarci energii elektrycznej, to inna sprawa, po nas chocby potop. Wlasnie zaczelo sie szalenstwo swiatelek choinkowych… ja za, no ale moze rozsadnie, bez przesady?!
Wież triangulacyjnych w Beskidzie to ja jakoś nie pamiętam,natomiast
wiele lat temu,wędrując przez miesiąc prawie po Sudetach,ciągle miałem
przed oczami metalowe wieże obserwacyjne,zdobiące każdy prawie
szczyt.Był maj,często gęsto grzmiało,błyskało i pioruny waliły w te wieże
jak w bęben–jak myśmy wiali spod tych wież,jeszcze dziś mam zadyszkę
jak sobie te biegi przypominam.Nikt ich nie konserwował,więc z pomocą
wyładowań elektrycznych i wilgoci korozja je spokojnie zeżarła-i bardzo
dobrze,bo paskudnie to wyglądało,co szczyt to skrzypiąca,rdzewiejąca
konstrukcja z powyłamywanymi schodami na górę.
Owczarku-Dziamera uroczą piosenką jest,ale postanowiłem odpowiedzieć sobie na fundamentalne pytanie–co autor chciał nam powiedzieć?
Zabrałem się do tego,niefachowo ale metodycznie, otóż, odrzucając
precz opisy przyrody i inne ozdobniki , pozostaje nam kwintesencja sama
tekstu,aczkolwiek zginęły rymy i inne polonistyczne ozdóbki.
Został mi tylko taki skondensowany w temacie przekaz:
-Dziewczę hoże
-Krzepę ma jak cholera
-Oddałem się dziewczęciu
-A była dla mnie jak matka
-Zniknęło dziewczę wśród nocy
-A ja zostałem samotny
No to sprawa jest jasna jak słońce,to nie jest Dziamera, ten utwór powinien
nosić tytuł „Żałosny lament cnotliwego młodzianka” , autor musiał być
straśnie napalony na niewieścią cnotę–stąd pewnie wzięła sie „megiera”
kwestionowana przez Kapiszona.
Olu z tymi „bazgrołami z naszych czasów” to ja bym się nie zapędzała (chociaż czasem coś fajnego się zdarzy typu: „rany boskie jestem kioskiem”, albo „chcesz mieć wszystkie ząbki zdrowe, pij jabole owocowe” – autentyki). W większości to chłam niewart uwagi. A jak już ktoś coś wymyśli, zaraz jakiś ogolony burak w bejsbolówce to zamaże.. bo nie zrozumie.
Motylku kochany, jestem pod wrażeniem Twojej interpretacji.. a idąc na skróty: megiera bo nie uległa?
Alicjo, oj strasznie nie podobaja mi sie te nowoczesne elekt.wiatraki!!!
Nawet niedawno dostawiono trzy takie paskustwa na trasie Gouda-Haga!
Mysle jednak,ze swiat nie ma wyboru.Konczy sie ropa,czas na nowe zrodla energii.Pikne one nie sa,ale na pewno zdrowsze.Chyba pora przyzwyczajac sie do nich………….bo ,jak wiesz walki z wiatrakami nikt nie wygral
Ps. widze,a wlasciwie czytam,ze mamy podobne wspomnienia z praktyki geodezyjnej.Tylko,ze ja piegalam po chlopskim polu na Pomorzu i tu i owdzie podkradalo sie truskawki albo kalafiory!!Psocilo sie ,oj psocilo..
Pozdrawiam Ana.
Ana, ja biegalam po przedgorzu sudeckim i sudetach, a praktyka geodezyjna byla podlaczona pod mus dla geologow. Sie robilo to samo, przemierzalo teren, popijalo lokalne Smadne i takie tam rozne ziebickie, a po drodze dziekowalo sie gospodyni, ktora wyciagnela gliniany gar ze studni, a w tym garze bylo kwasne mleko (autentyczne!). Gliniany gar stal na specjalnej poleczce w studni, bo tam bylo i chlodno, i ciemno.
Jesli chodzi o energie, ja naprawde sklaniam sie ku atomowym, miedzy innymi dlatego, ze pracuje w takiej moj stary przyjaciel, wielki przyjaciel przyrody i w ogole. Jesli on sie pod tym podpisuje, to faktycznie, sens w tym jest ( a link do Bogdana Kulika jest powyzej). Niestety, ludzkosc jest taka, ze ciastko miec i ciastko zjesc, a w przyrodzie tak nie ma, cos za cos. Przy takim apetycie na energie nic nam nie pozostaje, tylko rzucic sie na energie nuklearna.
Pozdrawiam stare wiatraki!
Dziewczę awansowało na „Megierę” albowiem/cytuję/
„Oddałem się dziewczęciu
A była dla mnie jak matka”-/koniec cytatu/.Młodzianek chciał coś tam
zwojować,ale nic nie dostał,dlatego ogłupiały z żalu, zafundował megierę
jako rym do cholery–bardzo nieelegancko,ale z żalu nie tak ludzie głupieją.
Do Profesorecka
„mozno tamuk wyryktówać taki Skansen geodezyjny, coby młode geodety ucyły sie tamuk historii geodezji i kartografii.”
A mozno by, mozno. Wte nawet kieby wrogie kosmity ukradły nom syćkie satelity, to nasi ziemscy geodeci mogliby im zagrać na nosie i spokojnie mierzyć syćko za pomocom triangulacyjnyk wiez.
Co do imienia: PEWNE imie ocywiście mom. Jest ono dostosowane do warunków PEWNEJ wsi pod Turbaczem, we ftórej mieskom. A w nagłówku mojego bloga powinno właściwie być napisane „Blog owcarka podhalańskiego” – z małyk liter. Ale widocnie ze względów kurtuazyjnyk pon Marek abo pon Wojtek abo oni obaj napisali mnie z liter duzyk 🙂
Co do zyceń rocnicowyk: jest sansa, Profesorecku, ze oto pobiłeś rekord świata w otrzymywaniu zyceń przed terminem 🙂
Do Alecki
„Rozpuszcze wici wsrod moich znajomych geolo, moze cos sie znajdzie.”
Piknie by było! Niek przybędzie ik ku mojej budzie jak najwięcej! Wypijemy se po Smadnym Mnichu, a potem pódziemy stawiać wieze triangulacyjne. Postawimy ik nie za duzo, nie za mało, ino telo kielo trza!
A na Ślęży cosik stoi:
http://www.dipol.com.pl/images/kon2004_43.jpg
Ale to juz chyba wieza nie triangulacyjna, bo jakosi inkso?
A fotki pikne! Pozdrowienia dlo góroli himalajskik! 🙂
Do Kapisonecki
Chyba autor piosnki potrzebowoł rymu do „cholery” i stąd ta megiera sie wzięła. Z kontekstu jednak domyślom sie, ze idzie nie o werede, ino o herod-babe – i to racej w sensie krzepy fizycnej, nie charakteru. A bohaterem-narratorem jest prawdopodobnie nie turysta, ino kandydat na przewodnika, o cym świadcom słowa: „przejście nam poszło jak z płatka”. „Przejście” to swego rodzaju ćwicenie praktycne z przetrwania w górak, obowiązkowo trza je zalicyć, coby zostać dopusconym do egzaminu na przewodnika beskidzkiego, być moze nie tylko beskidzkiego zreśtom 🙂
Do TesTeqecka
Wychodzi na to, TesTeqecku, ze fto kopie głębokie dołym ten jest patriotom, bo zwiękso w ten sposób powierzchnie Polski.
Co do Zenona – niezaleznie od faktu, ze wiers jest pikny – to chyba nim nie jestem, bo jo ciągle straśnie sie wierce, a przeci Zenon, zwłasca ten z Elei, godoł, ze ruchu nimo 🙂
Do Anecki
Jak najbadziej zgadzom sie z Tobom, Anecko, ze wiatraki obowiązkowo trza chronić! Przecie jak wiatraki zniknom, to Don Kichoty wymrom! A co to bedzie za świat bez Don Kichotów, Rosynantów i Sanczów Pansów? 🙂
Do Olecki
„W jaskiniach też nasi przodkowie bazgrali”
Ano, faktycnie! A więc bazgroły som od pisma nie o 5 minut młodse, ino o pare tysięcy roków storse! 🙂
Do Motylecka
Przysłuchiwołek sie nie roz rozmowom i śpiewom przewodników beskidzkik, kie przez okolice Turbacza wędrowali. Podobno piosnka „Dziamera” jest oparto na autentycnyk wydarzeniak. Ale co konkretnie jest w niej autentycnego, a co zmyślonego? To ino przewodnicy beskidzcy wiedzom, a i to chyba nie syćka 🙂
Jedna bazgrołka z daaaawnych czasów tkwi w mej pamięci do dziś
” Na lico Chruszczowa,na Gomułki dziecię
ale nie na deskę-przecie!!”
Jak pamiętam istniały liczne warianty—————-autocenzura.
Co do megiery.. nieładnie się ten pan zachował, obojętnie kandydat na przewodnika, czy turysta. Tak dziewczę hoże przezwać.. Tylko jedno mi nie pasuje Motylku.. on ją przezwał zanim go zostawiła.. No i nie wiem, czy to awans, doprawdy.. 😉
A teraz wieże i wiatraki.. Z tą odbudowa to chyba jednak nie do końca. No bo zawsze się znajdzie jakiś „ktoś”, komu będą takie wieże przeszkadzały, albo zabraknie mu drewna na opał 😉 Więc proponuję, żeby wiatrak – piękny stoi w skansenie w Olsztynku (a może dwa? nie pamiętam) – czy wieża powstały w owczarkowej zagrodzie. W razie jakby się komuś nie spodobały, Owczarek mógłby pogonić fundamenta, że ten zapomniałby drogi do domu.. 😉
A tak serio. Teraz Moi Państwo tylko nowe. Wiatraki, wieże, budynki ze szkła i betonu.. architekci prześcigają się w coraz bardziej kosmicznych projektach. Nie ma miejsca na sentymenty.. a szkoda. Wielka szkoda. A jak ktoś chce się w podróż sentymentalną wybrać.. do skansenu, do skansenu!
A zmieniając temat.. wyczytałam, że w rejonie Murzasihla krąży miś, który na stopa czeka 🙂 Śliczną mamy wiosnę tej jesiennej zimy.. Ciekawe, czy na owce to taki zły_bo_głodny miś też czatuje? No bo co on teraz je?
Korzonki, kapishon, korzonki! Misie nie poluja na owce, to nie wilki! Nasze grizzli natomiast poluja na lososie, ale to jesienia wczesna, nie teraz. Porzadny mis w grudniu juz spi w jamie, a nie wloczy sie po gorach, lasach.
U mnie +1C, a wczoraj w poludnie bylo -15C. Slupek rteci robi przysiady i podskoki , co sie odbija na moich starych kosciach w sposob niekorzystny. No ale coz poradzic, sila wyzsza…
A co do Twojego poprzedniego wpisu, kapishonku, otoz sny o szklanych domach nie tak calkiem spelnily sie, a Matki Ziemi tez zabetonowac sie nie da, i bardzo dobrze!
Nie ma to, jak kurna chata! A propos kurnej chaty, wynalazlam ostatnio takie zdjecie z zamierzchlej przeszlosci (funduje Smadnego temu, kto mniej wiecej precyzyjnie okresli, gdzie to jest!):
http://alicja.homelinux.com/news/Kurna_chata.jpg
Tyz cytołek o tym misiu. I przybocyłek se taki śpas:
Poszedł turysta w grudniu do lasu, ale zabłądził. Chodzi po tym lesie, chodzi, i woła:
– Haloo! Ratunkuu! Jest tu kto?!
I tak chodzi i woła. W pewnej chwili czuje jak ktoś klepie go po ramieniu. Odwraca sie … i widzi zaspanego niedźwiedzia!
– Ty, koleś – czego sie drzesz po lesie, spać nie dajesz, co?
– Yyy, eee… zabłądziłem i krzycze żeby mnie ktoś usłyszał i mi pomógł…
– No… to ja cie usłyszałem. pomogło ci to w czymś?
Alicjo!
Jo obstawiom ze to je na Dolnym Śląsku, w Polsce mo sie rozumieć
Nie trafiles, Profesorku, ale poczekam na innych, moze ktos zganie, nigdy nic nie wiadomo… (six degrees of separation!)
Sądząc po ilości przewodów w powietrzu zaryzykowałbym Kanadę,mlekiem i miodem płynącą,ale jak znam swoje szczęście to
z pewnością nie trafiłem.
A propos Misia,właśnie kończę po raz n+1 oglądać tą wspaniałą „BAREJKĘ”
i dobry humor mam zapewniony na najbliższy kwartał.
Na wszelki wypadek wyjaśniam,że chodzi o film pt.”MIŚ”,pewnie wszyscy wiedzą,ale na wszelki wypadek pozwoliłem sobie wyjaśnić.
” – Co sie stało?
-Nic! Oczko mu sie odlepiło! Temu misiu!”
Nimoge nic wiyncy napisać, bo film sie skóńcył, a mie jesce płacki ze śmiychu lecom”
Pozdrowiom cie Motylecku piyknie!
Motylek , polecam druga czesc, „Rozmowy kontrolowane” – tez sie mozna obsmiac, i nawet bardziej.
Co do zdjecia, prawie trafiles, ale jak wiesz, Kanada dluuuuga i szeroka takze zarowno…. to teraz namierz to blizej, a moosehead bedzie Twoj!
Szczerze mówiąc,zawsze kiedy oglądam ostatnie sceny „Misia” oczy mi się pocą i coś gardło ściska i to nie ze śmiechu.Nie sądzę,żeby ktokolwiek jeszcze potrafił coś tak wspaniałego nakręcić.A tak go tzw.Wielcy naszej
kinematografji lekceważyli-Bareja? A tak on takie „barejki” sobie kręci.
Jeszcze piękniej Cię Profesorku pozdrawiam!!
Ja jestem fruwacz krótkodystansowy, a oprócz tego leniwy bardzo,więc
odpuszczam dokładne określenie miejsca,niech inni pożywią się na mojej
krwawicy,a co mi tam!!
Owczarek Podhalański pisze: „Co do Zenona – niezaleznie od faktu, ze wiers jest pikny – to chyba nim nie jestem, bo jo ciągle straśnie sie wierce, a przeci Zenon, zwłasca ten z Elei, godoł, ze ruchu nimo”
Jeśli się wiercisz w kółko, to żółwia nigdy nie dogonisz tak, jak Achilles w paradoksie opisywanym przez tegoż Zenona.
Motylecku!
O tyk ostatnik scynak „Misia” to mos racje! A monolog o Tradycji – majsterstyk:
„Ona nie może sie tak nazywać – Tradycja!
-Dlaczego niby?
-Pytasz dlaczego…No bo tradycją nazwać niczego nie możesz
i nie możesz uchwałą specjalną zarządzić ani jej ustanowić
Kto inaczej sądzi, świeci jak zgasła świeczka na słonecznym dworze
Tradycja to dąb, który tysiąc lat rosł w górę
Niech nikt kiełka małego z dębem nie przymierza!
Tradycja naszych dziejów jest warownym murem
To jest właśnie kolęda, świąteczna wieczerza
To jest ludu śpiewanie, to jest ojców mowa
To jest nasza historia, której się nie zmieni
A to co dookoła powstaje od nowa
to jest nasza codzienność, w której my żyjemy!”
Wieże triangulacyjne w Beskidach!! Pamietam je jeszcze.Przyznam się Wam
w tym miejscu do łamania prawa.Otóż,pomimo tabliczki na owych wieżach,
zakazujacych wchodzenia na szczyt,z upodobaniem wdrapywaliśmy się,
aby podziwiać widoki.Po jakimś czasie natrafiłem na resztki takiej wieży bodaj na Eliaszówce.Na ocalałej ze zniszczenia belce widniała tabliczka mniej więcej
takiej treści:”Niszczenie wieży zakazane pod groźbą grzywny.”
Kapishon zacytował napis z muru-„Rany boskie-jestem kioskiem”-bardzo dobre!! Ja kiedys znalazłem napis:”A ja to fuckam!” I dalej w sprawie różnych bazgroł.Na Górze Parkowej w Krynicy byłem świadkiem jak młode dziewczęradosnie wołało do towarzyszacych jej rodziców,że „jeszcze dopisze numer telefonu”,bazgroląc coś na drewnianej altance.Głośno skomentowałem,że bardzo dobrze,bo będziemy wiedzieli,komu wysłać mandat.I jeszcze zacytowałem stosowny wierszyk:”Masz nazwisko głupie-znajdziesz je na każdym słupie.” Usłyszałem,jaki to jestem niewychowany,bezczelny,itd.
I jeszcze w sprawie pomysłu odbudowy wież triangulacyjnych! Może nie
koniecznie triangulacyjne-tylko widokowe.A taką nie tak dawno postawiono na Radziejowej.
A ta wieża n Radziejowej okazała się ostatnio samowolą budowlaną co oznajmił „wielce ważny urzędnik” To tak,jak z kładką dla pieszych przez Dunajec łączącą Sromowce z Czerwonym Klasztorem na Słowacji.Po wielu latach przymiarek,wreszcie stało się:wybudowano! Po kilku dniach- zamknięta! I co się okazało?! Stanęła nie przy tym słupku granicznym,na który opiewała umowa międzypaństwowa.No i trzeba było renegocjować takąż.
Smaczku tej sprawie dodaje fakt,iż turystyczne przejście graniczne przez Dunajec do Czerwonego Klasztoru istniało od wielu lat rzeczywiście jakieś
dwieście metrów dalej.Sam widziałem w chaszczorach, w latach z przed kładki, wbitą tablicę informującą,że oto w tym miejscu dozwolone jest turystyczne przekraczanie granicy dla:”pieszch,rowerzystów i wózków inwalidzkich.” Oczami duszy widziałem rowerzystów i niepełnosprawnych przeprawiających się przez nurt Dunajca.No bo pieszy,zawsze mógł przepłynąć trzymając paszport w zębach
A propos Czerwonego Klasztoru: w Szczawnicy są najpyszniejsze gofry i lody na wagę :). No i jadłodajnia „Boży Dar” też jest rewelacyjna! Polecam gorąco tamtejszy placek po zbójnicku i niesamowite pierogi z jagodami w sezonie letnim :).
Ciekawa jestem, jak będzie wyglądała kontynuacja „Misia” (roboczy tytuł „Ryś”) w reżyserii Tyma; czy będzie coś miała z ducha Barei… Poczekamy, zobaczymy.
Aha, Motylku miły: skąd przypuszczenie w poście do poprzedniego wpisu, że mieszkam w Konstancinie? Mało to pod Warszawą miejscowości? Dlaczego akurat tę obstawiasz? Chyba że te pozdrowienia nie dla mnie były, to przepraszam :). I jeszcze jedno: poprawnie odmienia się drugi człon nazwy następująco: Mian. Jeziorna; Dop. Jeziorny (nie: Jeziornej!!!); Cel. Jeziornie; Bier. Jeziornę; Narz. Jeziorną; Ms. o Jeziornie [podobnie odmieniają się inne nazwy miejscowości jak: Wiązowna – też pod Warszawą – Jabłonna, Włoszczowa [we Włoszczowie zbudowano peron dla ekspresów; nigdy „we Włoszczowej”!!!].
Do Oli-a słynna papiernia w Jeziornej? / tak się zawsze mówiło-papiernia w Jeziornej a nie Jeziorny/ ale jedynkę przyjmuję z pokorą,aczkolwiek bez zrozumienia.
Do Kapisonecki
Jako godoł Profesorecek, wieze triagnulacyjne były w calej Polsce. To zreśtom logicne – przecie cały nas kraj trza było wymierzyć, nie góry ino. Tak więc jeśli takie wieze stanom w Olsztynku – bedom jak najbardziej na miejscu 🙂
Do Alecki
Jo, Alecko, znom jedno miejsce, ka kurno chata stoi: skansen etnograficny w Zubrzycy na Orawie. Ale ta chata z fotki na orawskom mi nie wyglądo. Trudno, sam bede musioł załatwić se Smadnego 🙂
Do Profesorecka
No to pod Turbacz niedźwiedzie zaglądajom rzadko, ale za to kapecke na północ od Turbacza jest wieś Niedźwiedź, a tamok jest chałupa, ka sam pon Orkan mieskoł 🙂
Do Motylecka
Moi zdaniem, Motylecku, Kanada płynie nie mlekiem i miodem, ino syropem klonowym. Ba Alecka bedzie lepiej wiedziała 🙂
Do TesTeqecka
Tak naprowde, TesTeqecku, ten Zenon z Elei to był Zenek z Dunajca. Odkrył to najsłynniejsy góralski filozof, jegomość Tischner z Łopusznej. A oto, co o nim pisoł:
„Zenek zebroł po sumie ludzi przy kościele i prawiył tak: ‚Co sie wóm zdaje, cy na tyn przykłod Janosik zdole przegónić żabe, kie żaba zrobi wprzódzi choćby jeden skok?’ Kie ludzie zawołali, ze przegóni, bo cozby mioł nie przegónić, to Zenek odparowoł: ‚Nie mocie ludzie rozumu. Przecie Janosik musi nopierwej żabe dogónić. A jak ku niej doskocy, to óna juz zrobi skok naprzód. Janosik zaś bee musioł doskocyć. A óna zaś do przodku. Moze nie za duzo, ale zawdy. Nei tak to wej, Janosik sie będzie furt ku żabie przyblizoł, ale jej nie przegóni’.
Na takie rozumowanie ludzie zbaranieli. Byli nawet tacy, co nie śli do chałupy, ino zostawali w barze i hań z miejsca nie rusali, pokiela baby po nich nie przysły.”* 🙂
* J. Tischner, Historia filozofii po góralsku, Kraków 1997, s. 34-35.
Do Lachecka
A zdoje mi sie, ze wceśniej na Radziejowej tyz wieza triangulacyjno stała, choć moze mi sie cosik pokiełbasiło?
Zaś o tym przejściu Sromowce – Cyrwony Klastor pisali pare miesięcy temu w piśmie „N.p.m.”, ino juz nie boce dokładnie, we ftórym numerze.
No to moze lepiej do Cyrwonego Klastoru wybrać sie tak: przejść przez przejście granicne w Szczawnicy, tamok mozno wypozycyć rower i oddać w Cyrwonym Klastorze. A tamtejso droga wzdłuz Dunajca ku cyrwonemu Klastorowi – coś piknego! 🙂
Do Olecki
Wokół Warsiawy rzecywiście miejscowości jest wiele, ale najfajniej miałabyś, Olecko, kiebyś mieskała w Czersku. Czersk teroz jest mały, niepozorny, ale kiesik to była licąco sie miejscowość i kieby historia potocyła sie kapecke inacej, to Czersk byłby dzisiok stolicom Polski, a Warsiawa maleńkom miejscowościom pod Czerskiem 🙂
Alicjo no wiem, że korzonki.. albo ze śmietnika.. Jagódek przecież nie uświadczysz. Co do betonu.. no to może i na świecie jest tendencja powrotu do natury/komponowania architektury i natury, czy jakoś tak. W moim „pięknym” mieście na Mazurach miał być park – jest Centrum Handlowe. A park ma być za nim.. tylko władze zapomniały zapytać o zdanie właścicieli ogródków działkowych, które się tam znajdują. W innym miejscu był trawniczek .. taki niepozorny. Był, bo teraz stoi bank (szkło i beton) i wkrótce salon samochodowy (szkło i beton). Po co to komu? Nie wiem.. ale „bardziej światowo wygląda, bo przecież … pretenduje do miana metropolii” (wyp. jednego z miejskich rajców). Metropolia od siedmiu boleści… (przepraszam, ale mnie szlag trafia, kiedy widzę panoszący się beton i wystające z parkowych fontann kosze na śmieci)
Profesorku, śpas mnie po prostu rozłożył 🙂 Piękny jest.
Co do ‚barejek’ najbardziej lubię „Co mi zrobisz jak mnie złapiesz” i wywód na dworcu: „wstaję rano, za piętnaście trzecia, latem to już widno. Za piętnaście trzecia jestem ogolony, bo golę się wieczorem. Śniadanie jadam na kolację, tylko wstaję i wychodzę…” itd 🙂 Po prostu śmiech do łez.
Oleńko.. nazwy typu Jeziora, Jabłonna, Kamienna mają odmianę przymiotnikową lub rzeczownikową. Decyduje tu zwyczaj językowy i co do Jeziorna.. to obstawałabym za propozycją Motylka (za łatwo się Motylku poddajesz 🙂 ) z dwóch powodów: 1. nazwa ma etymologię przymiotnikową (co innego np. Częstochowa), 2. zwyczajowo mówi się: Jeziornej. Ale to tylko sugestia 🙂
pzdr
kapishon, jedynego niedzwiedzia na zywo, nie grizzli i nie strielali (grizzli sa na zachodzie i wrecz polnocnym zachodzie kontynentu) tylko czarnego, przylapalam aparatem foto wlasnie na smietnisku, gdzies w okolicach Kenory w Ontario (zachodnie Ontario, niedaleko granicy z Manitoba), jak odszukam zdjecie, to puszcze w obieg, podam linke.
Tak zle z tym betonem i szklem nie bedzie, poki my zyjemy, wierz mi! Tylko sie bedzie trzeba zaprzec recamy- nogamy i nie pozwalac. Damy rade!
A propos barejkow, mam spory zbior, przyznam sie bez bicia, spiratowanych polskich filmow i wspomnialam powyzej „Rozmowy kontrolowane” dlatego, ze wlasnie tydzien temu pokazywalam jednemu takiemu, ktoremu ten film jakos uciekl, bo akurat ten gosc szlajal sie po Francji w tym czasie.
Rozgrzeszam sie z tego piratowania – otoz interesuje mnie film polski, a jakbym miala kupowac jakies wideo, to bym nie kupila. Poza tym, moze niektorym z Was wyda sie to dziwne, ale nigdy nie posiadalam wideo-maszyny. Komputer zalatwia wszystko 🙂
No dobra, pora na rozwiazanie zagadki pod tytulem „Kurna chata”. Wiaze sie z tym mala anegdotka. Otoz nasi serdeczni przyjaciele wyladowali kiedys ( rok 1987) w prowincji Nowy Brunszwik, a mysmy ich odwiedzili zeby sprawdzic, jak sie rzeczy maja. Poobwozili nas po prowincji, cyknelismy zdjecie niejedno, oraz to powyzsze. Rozsylalismy potem po znajomych z adnotacja: oto, jak sie Leszki w Kanadzie dorobili, chalupe kupili! A tak naprawde, to jakas stodolka na trasie Fredericton-St.John, i pewnie juz jej nie ma .
Moosheada wygral Motylek, bo stawial na Kanade.
Moosehead to piwo z tamtych stron:
http://www.moosehead.ca/
Jak na kanadyjskie piwo, nie jest zle, ale gdzie mu tam do Zywca! Jak bede sie wybierac do Polski, to dam Ci znac Motylku i napijemy sie piwa.
Od 2 godzin nie wchodzi mi komentarz.
Czers znam,piękny kościółek,ruiny zamku,parę domków,bar w rynku
i niszczęsny Konrad Mazowiecki,co to Krzyżaków do Polski itd. natomiast
wiosną,kiedy kwitną jabłonie przepiękny widok na pradolinę Wisły,rzecz
warta obejrzenia.
Natomiast Konstancin-stare przedwojenne uzdrowisko,specyficzna architektura,tradycje mieszkających tam elit-to wszystko prawda,ale dla
mnie kojarzy się zawsze z nazwiskiem Berentowicz.Był to właściciel
restauracji jeszcze przedwojennej,które w przaśnych czasach Gospód
Ludowych PRL, była czymś w rodzaju kulinarnego Paryża.Kto tam nie
bywał,ja jeszcze zdążyłem zakosztować tych przyjemności.
To już w obecnych czasach stara historia,ale dla mnie miłe i co ważne
smakowite wspomnienie.Tak więc,w tak mile wspominanym mieście
powinna mieszkać miła nam wszystkim Olecka.
No tak, niby wież triangulacyjnych nie ma, ale chyba ja mieszkam na czymś takim.
Na szczycie słupka na rogu Warszawy. Widoki mam niby z Gubałówki lub Turbacza.
Tak więc i na nizinach można pomieszkać, jak w górach. Widoki dech mi w piersiach zapierają i nigdy ich nie mam dosyć, bo się nigdy nie powtarzają.
Zapraszam chętnych z naszej budy do zaglądnięcia na moje fotoforum:
adres ogólny:
http://fotoforum.gazeta.pl/5,2,mt7.html
a mnie tez komentarze wchodza po dziwnych godzinach, ale moze sobie to odpuscimy, maszyny rzadza…
Tak, ‚triangule’ odeszły bezszelestnie (czasem z łoskotem belek) a w ich miejsce w krajobrazie górskim, podgórskim i pagórskim pojawiły się tu i ówdzie wspomniane przez lacha sądeckiego legalne platformy widokowe.
W moim mitycznym centrum wszechświata (nieco na północ od Czchowa) ‚przybywa intensywnie’ ambonek łowieckich. A przekaźniki telefonii komórkowej mogłyby – w razie czego – z powodzeniem przejąć funkcję punktów triangulacyjnych – tyle tego postawiono ostatnimi czasy. Świecą w nocy niczym latarnie morskie, ale nie będę na to narzekać bo, jak wiadomo, komórka sprzymierzeńcem turysty (i goprowca). Czyli znów coś za coś (jak przy innej okazji zauważyła Alicja).
Motyleczku, za komplimenta dziękuję, i więcej się już nie będę wypierała miasta rodzinnego; przyszpiliłeś mnie swoją argumentacją ;). Może komentarz Ci nie wchodził, bo o drugiej w nocy admin strony spał i nie chciało mu się budzić i zamieszczać nowych komentarzy? ;).
kapishonku, spierać się o odmianę z „polonistką matematyczną” nie zamierzam – i tak jestem na pozycji przegranej, ponieważ gramatyka nawet rodzimego języka nie jest moją najmocniejszą stroną (wolę literaturę zdecydowanie). Dodam tylko, że przez większość mego niedługiego skądinąd jeszcze życia mówiłam sama „w Jeziornej” – wyleczyłam się z tego dopiero na studiach, kiedy mój guru językowy, prof. Markowski, uświadomił mnie, że uzus mieszkańców uzusem mieszkańców, ale w normie (i w słowniku jego autorstwa:) jest „w Jeziornie” i niech się tubylcy uczą :).
Zatem, jako neofitka, poprawiam wszystkich dookoła – nawet Motyleczka, który tak pięknie napisał o „polskim Beverly Hills”. Zapraszam więc owczarkowych domowników, w ramach rewanżu, na czekoladę do Starej Papierni w Konstancinie-JEZIORNIE i na ciastka do Bliklego (otworzył się tutaj niedawno; nie trzeba już na Nowy Świat jeździć, można do Konstancina wpaść na słodkości jego produkcji:). Aha, widok z domowego okna mam na owąż Papiernię – o wiele lepiej ona wygląda niż kilka lat temu jak była ruiną historyczną w centrum miasta nie do ruszenia… Pozdrawiam gorąco!
Oleńko .. ja się nie spieram.. zwracam tylko uwagę, że odmiana nazw miejscowych (antroponimów zresztą również) jest w naszym języku dość pogmatwana. Markowski i Skarżyński (z całym należnym im szacunkiem zresztą) twierdzą, że Jeziorna odmienia się rzeczownikowo – fakt, ale np. Piętkowa, czy krakowscy onomaści – że wzór odmiany zależy od postaci słowotwórczej nazwy (w tym przypadku ewidentnie adiectivum) i ugruntowanej tradycją odmiany..dlatego napisałam, że Jeziornej. A do zaszczytnego miana „polonistki matematycznej” brakuje mi jeszcze tak ze trzech lat 🙂 i dość o tym, bo pozostali blogowicze nas zlinczują za to przynudzanie.
A tak z innej beczki.. Wiedziałam niby, że kobiety i mężczyźni różnią się dość mocno (emocjonalnie i intelektualnie rzecz jasna), ale że AŻ TAK? Onet dał ciekawy tekst o mózgu k. i m. Krótko mówiąc każde z nas ma określoną rolę w życiu.. a u mężczyzn nie są to bynajmniej czcze pogaduszki 🙂 Ale żeby co 52 sekundy??? (A dla ciekawskich linkę podaję – http://wiadomosci.onet.pl/1376910,242,kioskart.html – za pozwoleństwem Owczarku kochany)
Pozdrowienia w chmurne, niedzielne południe
mt7 ma piekne zdjecia stolicy, nie przegapcie…
http://fotoforum.gazeta.pl/5,2,mt7.html
Piękne rzeczywiście. Głównie te nocne, bo bloków nie widać 😉 , a blokowisk to mi nawet „bita śmietana” na niebie nie osłodzi.. Ale i tak jakoś wyjątkowo zielona ta W-wa.. Prawda?
Kapishonku–jak już zapanowała moda na linki,to pozwolę sobie przypomnieć,iż cały bardzo naukowy wywód na temat kobiet i mężczyzn
miałem przyjemność zamieścić 18.09 o godz.22.56 w poście pod Owczarkowym tekstem”Balcerowicz musi odejść”–na dzisiejszą pogodę lektura bardzo odpowiednia,autoreklamiarsko gorąco polecam.
Z drugiej strony,miło się ten polecany przez Ciebie artykuł czytało,szczególnie z męskiego punktu widzenia.Zdecydowanie dementuję
52sek. nie spotykam tak często interesujących obiektów,chociaż,niekiedy jak zacznę „to” myślenie . to trudno skończyć- sądzę,że to wartość uśredniona,a ztym jest tak :
Jeżeli dwie piękne dziewczyny mają srednio po 22 lata,to wcale nie znaczy,że warto się z którąkolwiek umawiać na randkę,ponieważ w rzeczywistości jedna ma 4 lata a druga 40 lat/uprzedzając zbiorowy krzyk oburzenia powiem , że to tylko żart niewinny,mający udowodnić przekłamania statystyczne/ Ja kobiety kocham w każdym wieku
zaWzięcie–to już było
zaŻarcie –jak wątroba pozwoli
Kończyć muszę,bo jak tak dalej pójdzie to mnie Panie na suchej gałezi
będą wieszać,ale dobra żart tynfa wart –i nie tylko!
http://alicja.homelinux.com/news/Switem_bladym.jpg
Motylku kochany! Złośliwie muszę przyznać, że bardzo dokładną statystykę swoich komentarzy prowadzisz 🙂 Ale jaką rzecz wyjaśnia pochodzenie kobiety od psiego ogona, to i tak nie wiem.. A może niczego nie wyjaśnia? (że Cię zacytuję).
Z tą statystyką/uśrednieniem to zgoda.. ale co do tego: „Zdecydowanie dementuję 52sek. nie spotykam tak często interesujących obiektów”, to nie wiem. Mawiało się kiedyś, że nie ma brzydkich (mało interesujących) kobiet, są tylko mężczyźni, którym brak wyobraźni..
A tak na marginesie.. wyrachowane te baby, prawda? 😉 Ale najbardziej spodobało mi się sformułowanie: „podmiejskie lotnisko dla prywatnych awionetek” – śliczne..
Pozdrawiam cieplutko
PS. Alicjo, widzę, że śnieg szlag trafił.. U Ciebie też jesienna zima?
Przecytołek se tyn artykuł na Onecie. Jo zalecołbyk, coby go barzo serio nie traktuwać. Zgadzon sie z Motyleckiem – te 52 sekundy to jes jakisik śpas. Fto wiy, cy ta poni co wyryktówała te ksiązke, nie wystartuje do nagrody IgNobla?
Do Nagrody Jobla co najwyżej 😉 , bo za tego typu porównanie ludzi i zwierzątek (sądząc z zakończenia artykułu, dość kontrowersyjne), to innych chyba nie dają. Ale kto wie.. kto to wie? Może wrócimy do stereotypu patriarchalnego: baba – gary, dzieci, wzdychanie do księżyca.. chłop – reproduktor, praca zawodowa, logiczne myślenie..
Ale, jak wiadomo, wszystkie radykalne podziały są do kitu. Więc chyba trzeba tak z przymrużeniem oka to potraktować 😉 Chociaż rozgraniczenie emocjonalne, chyba trafnie uchwycone. No i te porównania.. poezja po prostu..( hihihi)
Tak ino sprawdzom, cy wpisy na strone wchodzom, bo downo nifto nic nie napisoł…
Nikt nic nie pisze bo :
Nasze miłe Panie siedzą i myślą,co tej kobitce strzeliło pod ondulacją,że wystartowała z takim tekstem
Panowie siedzą i rachunek sumienia robią co do tych 52sek,bo wcześniej
czy pózniej każden jeden facet będzie się spowiadał przed domową
Komisją nadzwyczajną.
Kochanie , Ty może i jesteś porządny facet,ale skąd ta pani wie to co napisała,Ty się lepiej rozlicz ze swoich myśli,odrazu uprzedzam,że nie uwierzę jeśli powiesz ,że myślisz o mnie co 52sek.
Panowie,trzeba się przygotować na takie teksty w domu,lekko nie ma!
Eee tam, Motylku.. myślę, że przeceniasz siłę rażenia jakiegoś quasi-naukowego pierniczenia..
Pani naukowiec (a jak będzie w rodz.żeńskim??? naukowczyni?;) żadnej Ameryki swiomi teoriami nie odkryła. Ciekawe, czy w ogóle słyszała o książce z lat 80. „Płeć mózgu” (Anne Moir i Davida Jessela) – tam już wcześniej opisano te jej rewelacje o różnicach damsko-męskich. I o niepowodzeniach wychowania „uniseks”. Paradoksalnie, znam kilka wspaniałych kobiecych kobiet, które mają „męskie mózgi” (świetnie czytają mapy, mają wyobraźnię przestrzenną, itp.) i wcale nie są przez to mniej kobiece. Żadna rewelacja, powtarzam.
Polecam również (pozostając jeszcze w temacie) „Kobieta. Geografia intymna” Nathalie Angier – nie tylko kobietom, ale facetom przede wszystkim, żeby zrozumieli wreszcie, że kobiety nie tylko paplają 20.000 słów dziennie i wcale nie są aż tak bardzo emocjonalne i empatyczne. Są po prostu INNE i to tyle (lub aż tyle:).
I jeszcze jedno na koniec: 52 sekundy to kolejna bzdura. Słyszałam, że to są 4 (cztery!) sekundy – i także w przypadku sporej liczby kobiet, a nie raz dziennie… A tak w ogóle, to postuluje się na świecie ustanowienie orientacji aseksualnej – to ci, którym zbliżenia intymne nie są do niczego potrzebne. To dopiero rewelacja! (jakiś czas temu pisano o tym na onecie także, może ktoś znajdzie link?).
http://wiadomosci.onet.pl/1239746,242,1,kioskart.html?MASK=13397050
tutaj o aseksualnych. Polecam pod dyskusję :).
No i co Motylku powiesz o tych 4 sekundach? 🙂
Olu.. a czy ZAWSZE orientacja przestrzenna i logiczne myślenie musi oznaczać ‚męski mózg’? I odwrotnie.. czy ‚kobiecy’ MUSI oznaczać rozchwianie emocjonalne, paplanie bez sensu i rozczulanie się nad każdą kocią sierotą?
Ja sobie myślę, że każde uogólnienia są z założenia błędne. Więc – jak pisałam wcześniej – cały ten radykalny podział, czy to „Płeć mózgu”, czy tekst dzisiejszy, jest do bani. Nie wierzę, że coś może być tylko „czarne” lub tylko „białe”.
A o aseksualnych sobie poczytam 😉
A Wy ciagle przy tych 52 sekundach?! Nie ma takiej mozliwosci! Toz w miedzyczasie trzeba cos zrobic, podzialac, cos wybudowac, napisac i tak dalej….
No, chyba ze wszelkie osiagniecia sa nasze, kobiet! Calkiem mozliwe…. 🙂
Miałem kiedyś okazję wysłuchać skomplikowanego bardzo wykładu z
matematyki,wykładowca rozwiązywał bardzo pokręcony problem z zastosowaniem wszelkich możliwych wzorów,przekształceń itp.
Po czterdziestu kilku minutach doprowadził wynik do końca tj.
x=1
oświadczając z tryumfem w oczach
i oto proszę państwa mamy po lewej stronie gołego iksa a po prawej
nagą jedynkę.
Czysty seks czterdziesto pięcio minutowy,bez przerw i zahamowań.
To tak apropos tych sekund,zależy co się komu z seksem kojarzy.
Tak, tak Alicjo, Kopernik była kobietą.. 🙂
A co do nieświadomie (serio!) wywołanego tematu polecam kolejną linkę.. http://www.pardon.pl/artykul/438/bo_w_blogu_jest_seks
Wniosek makabryczny chyba.. Tzn. nie żeby w samym seksie coś złego było, ale epatowanie nim w każdym miejscu (od reklamy środka do czyszczenia dywanów, po najnowszy model bardzo_ładnego_samochodu) sprawia, że staje się tylko mechaniczną czynnością. A chyba nie o to chodzi..
No i jak się ma ta nasza dyskusja do wież triangulacyjnych? 😉
Kciołbyk sie zapytać, cy Wy wiycie cosi o tym, i cy to jes nos owcarek, cy jakosi konkurencyja? Pochnie aferom…
http://owcarek.blox.pl/html
uuu, kolejna panna w USA postanowiła zrobić kassę na wciskaniu ciemnoty? Szczególnie rozbawiła mnie ta niezdolność dzieci płci męskiej do rozpoznawania emocji na twarzy mamy. Ta pani powinna poobserwować mojego małego siostrzeńca, Lazarakisa, zwanego z polska Lazusiem 🙂
A dziś mój męski mózg łowcy był narażony na ciężki stres. Byliśmy na zakupach i Moja Pani Borsukowa wybrała się na wyprawę zbieracką – prezenta pod choinkę – do sklepu w którym nie ma działu z narzędziami, w którym mógłbym się bezpiecznie i z rozkoszą ukryć, czekając aż ona podejmie decyzję, który kosmetyk wybrać na prezent. Uff…Apopleksja tym razem mnie nie zabiła 😉
Profesorku drogi, zdaje się, że to stary owczarkowy blog 🙂 A gawędy na nim są przednie.. 🙂
Do Kapisonecki
Faktycnie i mi cosik sie nie widzi, coby chłop – nawet jeśli jest działacem Samoobrony – co 52 sekundy o miłowaniu myśloł. No chyba, ze idzie o pona Lwa Starowicza, ftóry musi o tym myśleć z racji zawodu 🙂
Do Alecki
Zawse jest jakosi sansa, Alecko, ze Motylecek tym wygranym piwem sie z nomi podzieli 🙂
Do Motylecka
No to moze zróbmy zrzutke, coby wyryktować Olecce piknom chałupe w Czersku? Ocywiście jeśli bedzie fciała sie tamok przenieść 🙂
Do EMTeSiódemecki
Mnie najbardziej spodobała sie fotka z drapieznym ptokiem i Łorsoł baj najt 🙂
Do Olecki
A moze „polonistyka matematycno” to ksiązka napisano przez matematyka? Analogicnie „Alicja w krainie czarów” byłaby anglistykom matematycnom 🙂
Do Profesorecka
A moje wpisy, Profesorecku, wchodzom natychmiast. Moze psie wpisy som najsybciej obsługiwane? Jeśli tak, to fto mo psa, niek popyto go o wysłanie komentorza i wte komentorz pojawi sie sybciej 🙂
Do Basiecki
A te przekaźniki telefonii komówkrowej to zywe dowody, ze pod latarniom najciemniej. Bo jeśli nie pod syćkimi to przynajmniej pod nieftórymi komórki nie majom zasięgu 🙂
Juz syćko wiym! Piersy roz otwarła mi sie strona archiwalno. Za drugim rozym przecytołek wyjaśnienie owcarka, ze jego blog bedzie kontynuowany tutok. Uspokoiłek sie, bo kiebym mioł dwa blogi na roz śledzić, to pewnikiem mój szef kozołby mi sie wyprowadzać z roboty, a poni Profesorkowo kazałaby mi sie wyprowadzić z chałupy!
Do Borsucka
„Ta pani powinna poobserwować mojego małego siostrzeńca”
To juz bedzie materiał dlo inksego naukowca z USA, coby móc napsiac prace polemicnom 🙂
Do Profesorecka
Jest tak, Profesorecku, jako Kapisonecka pedziała – to jest mój poprzedni blog. A więksość tamtejsyk wpisów to opowieści, ftóre posyłołek na forum pod Politykom i Tygodnikiem Powsechnym w rokak 2001-2005 🙂
Wiesz co Borsuczku.. to i ja sobie jakiegoś działu z narzędziami poszukam 😉 ..te przedświąteczne zakupy mnie przerastają i te Śnieżynki oferujące płatki śniadaniowe_nowy jogurt_pyszną kawę_inne byle co – też jakoś dziwnie na mnie działają.. No i w efekcie pan Kapiszon ostatnio naraził się na burzę z piorunami – ale kto kupuje sobie jedne spodnie przez 40 (słownie: czterdzieści!) minut? btw.. czy to znaczy, że mam męski mózg????
Owczarku kochany.. ja wiem, że z tymi sekundami to pic na wodę 🙂 Taka sobie mniemanologia stosowana (jak to pan Stanisławski mawiał).. No bo gdyby tak było rzeczywiście, to mężczyźni byliby najdoskonalszymi teoretykami-marzycielami.. A może są, tylko odwagi im brak? Nieeeee…ten temat bez sensu jest..
A moze, Kapisonecko, powinniśmy syćka zaapelować do poni Borsuckowej, coby ślak zakupowy wytycała zawse przez jakiś sklep z narzędziami? Przynajmniej wte, kie biere ze sobom Borsucka? 🙂
Jak juz tak troche zeszliscie na matematyke i jej (nie-)przydatnosc w sprawach wiekowych, to sobie przypomnialam takie dwa dowcipy o matematykach, ktore opowiada moj brat, ktory jest fizykiem. Pierwszy dowcip opowiada swoim studentom, bo jak wiadomo w Ameryce kazdy wyklad musi miec przerwe na troche relaksu : otoz dwoch matematykow wybralo sie w podroz balonem. Leca, leca, minela noc, rozwidnia sie, patrza na mape, ale nie moga dojsc gdzie sa. Zobaczyli na ziemi jakiegos czlowieka, postanowili sie znizyc i zapytac. Udalo im sie, wychylaja sie z gondoli i krzycza – prosze pana, gdzie my jestesmy?
Facet podnosi glowe, patrzy i odpowiada -jestescie panowie w balonie!
Po chwili jeden matematyk mowi do drugiego – wiesz, on musial tez byc matematykiem,
– dlaczego tak uwazasz? –
– bo dal nam odpowiedz absolutnie scisla i do niczego nie przydatna!
Natomiast drugi dowcip bedzie zrozumialy niestety tylko dla osob, ktore maja w glowie plan Warszawy:
W tramwaju jadacym po Marszalkowskiej jedzie starsza pani, obok niej stoi mlody matematyk. Pani szarpie matematyka za rekaw i pyta: – Prosze pana, ile przystankow do Placu Zbawiciela?
– Dwa przystanki – uprzejmie odpowiada mlody matematyk.
Po chwili tramwaj zatrzymuje sie na przystanku i gdy rusza starsza pani upewnia sie:
– to teraz do Placu Zbawiciela tylko jeden przystanek?
– nie, prosze pani, teraz to trzy przystanki…
Dobranoc!
Stara Zaba
A mnie sie taki przypomnial:
„Biolog, fizyk i matematyk obserwuja dom. W pewnym momencie do domu wchodzą dwie osoby. Po jakims czasie wychodzą trzy.
Biolog mowi: „Rozmnożyli się!”
Fizyk na to: „E tam, blad pomiaru!”
Matematyk: „Jak do srodka wejdzie jeszcze jedna osoba, to dom bedzie pusty!”
I apropos plci:
„Kobieta jest najlepszym matematykiem, bo… dodaje sobie urody, odejmuje lat, mnoży dzieci i dzieli łoże.”
Moze stare, ale smieszy jeszcze czasem.
Pozdrawiam.
Owczarku kochany! Ja mam inną (lepszą?) propozycję: Borsuk znajdzie dział narzędziowy, ja będę buszować w płytach CD i DVD, a Pani Borsukowa zrobi przedświąteczne zakupy.. i dla Borsuków, i dla mnie – ech, to by było rozwiązanie idealne 🙂 …szkoda, że nierealne.. Ale za takim zagłosuję wszystkimi kończynami!
Cudne te śpasy matematyczne.. najbardziej ta ostatnia sentencja.. choć chyba raczej kwintesencja 😉 . Kobiety – oczywiście.
Zakupy Swiąteczne z Panią Motylkową traktuję jak wizytę u dentysty z bolącym zębem,ze znieczuleniem czy bez -rwać trzeba byle szybko.
Wszelaka dyskusja może tylko przyspożyć więcej bólu i powiększyć straty.
Wizyta w dziale narzędziowym też nie jest wyjściem,gdyż może spowodować skojarzenia o nieodzownie koniecznym remoncie,co tuż przed świętami grozi zupełnie niepotrzebnymi zakupami,czyli pełna ruiną finansową.Mnie osobiście wszyściuteńko to co Pani Motylkowej się podoba
–podoba się jeszcze bardziej,dzieki temu ograniczam straty do minimum
i błyskawicznie ewakuuję Motylkową z niebezpiecznego terenu.
Istnieje jeszcze korzyść uboczna,w postaci opinii u koleżanek mojej
Pani załamanych informacją”Mój Motylek nigdy mi jeszcze żadnego
zakupu nie odmówił” . Metoda ta działa bezbłędnie pod warunkiem
zachowania maksymalnej szybkości poruszania się,przy zachowaniu
pozorów swobodnego wyboru-potwierdza się stara wojskowa zasada
warunkiem osiągnięcia powodzenia w walce jest szybka decyzja i natychmiastowe jej wykonanie,wbrew pozorom dzięki temu następuje
minimalizacja kosztów.
Ślicznie Motylku, tylko co zrobić w sytuacji odwrotnej, choć nie do końca.. Ja nie lubię robienia zakupów, Pan_Kapiszon też (niby) nie lubi robienia zakupów, więc w domu ustalamy co konkretnie trzeba nabyć (żeby zminimalizować stracony czas), po czym wchodzimy do sklepu i się zaczyna… Najpierw 20 minut przy stoisku z prasą, 20 minut na płyty (tu nie protestuję), 20 minut na ciuchy, 20 minut – kosmetyki… itd. Najgorzej jest kiedy w tym pierwszym sklepie nie znajdziemy owej wcześniej ustalonej rzeczy i trzeba iść do sklepu następnego. Mnie po godzinie boli głowa, panie_od_promocji omijają mnie jak jakąś harpię, Pan_Kapiszon się nie odzywa (przeczuwając chyba co się może zdarzyć).. znaczy wesoło jak cholera. Na dodatek te tabuny ludzi taranujących cię wózkami, koszykami, łokciami, przyciskających do półek, drących się niemiłosiernie… I w imię czego takie katusze, ja pytam?
Ostatnio stwierdziłam, że najlepszą i bezstresową formą robienia zakupów przedświątecznych jest Internet..i chyba przy tym pozostanę.
To jest dobre wyjście,ostatnio kupiliśmy przez Internet odbiornik TV,pełna radocha,po tygodniu dramat,bo staniał o 100zł,ale po następnych 14 dniach
cena wróciła do stanu pierwotnego i jest OK.
PS. W ciągu dwu dni wnoszono mi paczkę z odbiornikiem „na pokoje”
wszystko w ramach ceny pierwotnej.Sporo jednak czasu straciliśmy
w samym internecie w poszukiwaniu odpowiedniej oferty-ale polecam.
do pana Motylka i pani Kapishon(a?)
Ja w sumie duzo przez internet kupuje, i juz mnie pan z firmy kurierskiej na ulicy pozdrawia :).
Co do naglego spadku cen, to niestety w normalnych sklepach tez sie zdarza, zwlaszcza gdy chodzi o elektronike, ktora tanieje niemal kazdego dnia.
A znalezc cos taniego jednak latwiej w sieci, bo zeby tyle sklepow w realu odwiedzic, trzebaby w 3 miastach szukac.
A tak siedze sobie kolo cieplego pieca, przy swieczuszkach, pan Kaczmarski pastoralki spiewa, robiac to swiateczne wydawanie calkiem znosnym.
I tego wszystkim w Owczarkowej Budzie serdecznie zycze! 🙂
http://www.geoforum.pl/pictures/H_wieza_a.jpg …tak do tej triangulacji wracajac…
plumbum,
link przez Ciebie podany odsyła do pięknej ‚wieży jako takiej’. Chciałam skonkretyzować przeżycia poznawcze, ale maszyna powiedziała, że nie mam uprawnień do oglądania strony; może Ty wiesz, gdzie stoi/stał ten wzorcowy obiekt? 🙂
do pani Basi
Gdzie ta akurat wieza stala niestety nie wiem. Taka mi sie pokazala, jak ja zguglowalam :).
Tu jeszcze troche wiecej informacji na ten temat:
http://www.geoforum.pl/pages/index.php?page=geo_sw_11&id_catalog_text=108
no proszę – teraz pięknie weszło (geoforum znaczy się)
Dzięki! 🙂
Rymnęło mi się..
Bez Owczarka poniedziałek
Jest jak nieszczęścia kawałek
Jak schabowy bez kapusty
Kielich niestety pusty
On-bez pary-Ona
Porzucona żona
Żal do łez
Owczarka bez
Ale wieża – jak w mordę strzelił! (jakby to powiedział pewien Osioł vel Rumak)
Ale i tak takiej nie widziałam w naturze 😉
Co do zakupów.. w Internecie i tak całymi niemal dniami buszuję (taka praca 🙂 ), więc poszukać mogę. A nikt mnie nie rozdeptuje, nie popycha.. spokój, herbatka, luz.
Co do wiersza.. Motylku, po raz kolejny mnie zadziwiasz.. 🙂 najpiękniejsze są cztery ostatnie wersy. Ale dlaczego zaraz ta żona musi być porzucona? (tylko nie tłumacz mi tak jak z tą megierą, że to do rymu) – poza tym przecież MUSZĘ się do czegoś doczepić..
PS. Plumbum, czy byłabyś tak uprzejma i darowała sobie tę „panią”? Byłabym wdzięczna. Dozgonnie. A nawet dłużej (jeśli się da).
Do Zabecki
A jo znom taki śpas matematycno-ekonomicny.
Idzie se ceper przez dziedzine i nagle widzi bude z owcarkiem. Do budy zaś przybity jest napis: „Pies na sprzedaż”. Ceper pomyśloł, ze taki owcarek moze mu sie przydać. Wchodzi do stojącej obok chałupy i pyto gazdy:
– To wy, gazdo, chcecie sprzedać tego psa?
– Jo.
– A za ile chcecie go sprzedać?
– Za milion złotyk.
– Oszaleliście, gazdo? Przecież za milion złotych nikt od was psa nie kupi!
– A, pockojcie, panocku i uwidzicie, ze ftoś kupi.
Ceper machnął rękom, bo uznoł, ze nimo sensu z takim cudokiem dyskutować. I poseł w góry na wyciecke. Wiecorem, kie juz wracoł z wierchów, mijoł te samom chałupe i uwidzioł, ze napis z budy znikł, pies tyz. Z ciekawości znów wlozł do chałupy.
– Gazdo! I co? Sprzedaliście tego psa?
– Wej, sprzedołek.
– Za milion???
– Ano, za milion.
– Gazdo! To przecież niemożliwe! I gdzie macie ten milion?
– A, poźrejcie na piec, panocku. Siedzom na nim dwa koty, po pół miliona kozdy! 🙂
Do Plumbumecki
O! Choć całe roki osiemdziesiąte mój baca z mojom gaździnom pona Kaczmarskiego na rozklekotanyk kasetak magneotofnowyk słuchali, to przyznoje, ze jego pastorałek nie znom. Z wyjątkiem jednej: „Wigilia na Syberii”. Ale zyce syćkim radośniejsej Wigilii niz ta, o ftórej bard śpiewoł w tej piosnce.
A wieza, do ftórej linka dałaś, muse przyznać, ze okazalso nie te, co w Gorcak stały 🙂
Do Kapisonecki
A moze handlowcy powinni wymyślić nowy chwyt marketingowy? Np. za zakup trzek lakierów do paznokci dodatek gratis, ale nie jakieś tam waciki, nie lusterka, nie błyscyki, ino … wiertarka. Wte i poni Borsuckowa i Borsucek byliby zadowoleni. Co do mnie – dlo mnie najpikniejse som w sklepak działy spozywce, a w nik zwłasca stoiska mięsne. Natomiast niek mnie Pon Bócek broni przed sklepami, ka smyce i kagańce sprzedajom 🙂
Do Motylecka
Jest taki artykuł:
http://tygodnik.onet.pl/2261,1209251,dzial.html
I teroz to mi sie widzi, Motylecku, ze system patriarchalny był tak długo mozliwy, jak długo nie było sklepów. A potem zacęło sie: najpierw jarmaki, potem bazary, potem supermarkety, potem centra handlowe … baby cuły sie tamok jako ryba w wodzie, a chłopy – jako ryba bez wody. No i po takiej drodze przez sklepy (ftóro dlo bab jest drogom usłanom rózami, a dlo chłopów drogom przez męke) chłop jest ledwo zywy i juz ani mu w głowie system patriarchalny narzucać 🙂
Do Basiecki
I jo, Basiecko, na to geoforum wlozłek. I galerie se tamok obejrzołek. A tutok
http://www.geoforum.pl/pages/index.php?page=gallery&id=7&id_gt=1&id_gst=9&subpage=1
najbardziej spodobało mi sie urządzenie w środku trzeciego rzędu od góry. Kiebyk jo mioł takie urządzenie, to wreście miołbyk na cym Smandego Mnicha se stawiać 🙂
A ja szukam dobrej repliki szabli husarskiej, co gorsza limit mam 800 zeta. Szukam i szukam i nic. Albo są tanie ale tylko „szablohusarskopodobne” albo po parę tysięcy. Nie mówiąc o autentykach za 15-20tysięcy :-(.
A tu czasu niezadużo…
Borsucku!
A do cego Ci szabla potrzebno? Mos z kimś na pieńku?
Borsuczku.. zakładam, że na Allegro i eBay’u byłeś? 🙂
A czym się taka szabla husarska od tej „szablohusarskopodobnej” różni? Tak dla laika..łopatą poproszę.
Alicja napisała:
„…gliniany gar ze studni, a w tym garze bylo kwasne mleko (autentyczne!). Gliniany gar stal na specjalnej poleczce w studni, bo tam bylo i chlodno, i ciemno.”
Oj widać Alicjo, że my miastowe.
Jako małe dziecię zostałam wysłana na wakacje do wuja – leśniczego. To wtedy szukałam krasnoludka, o czym pisałam w odpowiednim miejscu. A teraz nie o tym.
Otóż do dzisiaj wspominam, jako dziw nad dziwy, zwyczajne na wsi obrazki.
Na przykład takie mleko było po udoju spuszczane w wielkiej metalowej bańce (z kranikiem i szybką) do studni właśnie. Później wyciągali tą bańkę i kranikiem spuszczali mleko, pilnując przez szybkę, żeby tylko śmietana została. Później moja babcia w drewnianym naczyniu drewnianą stępką ubijała masło. To masło leżało sobie w chłodzie, zawinięte w duże liście, ale nie wiem jakie, mówią, że chrzanowe. No może. Z tego ubijania była jeszcze pyszna zimna maślanka.
Takie tam, różne, fajne obrazki mi się czasami przypominają, bo to były najlepsze wakacje w moim życiu, chociaż krasnoludka nie znalazłam.
U wujka mieszkał również mój dziadziuś, którego bardzo kochałam. Ten dziadziuś codziennie świtem wypływał na jezioro łowić ryby i później w ciągu dnia te ryby czyścił, a ja czekałam na pęcherze pławne, bo można się nimi było świetnie bawić. Balonów na wsi raczej w tym czasie nie było.
Takie to są zachwyty miastowego dziecka, które nigdy nie widziało normalnego życia.
Studnie to doskonały wynalazek. A w Izraelu, to one, te studnie, to są takie duże, że łodziami można w nich pływać, a wodę z góry się łapie. Ot, jakie dziwy.
Pozdrawiam całą miłą gromadkę.
Ciocia Klocia, tfu, Marysia!
Zaczepię jeszcze Motylka i plumbuma.
„Co do naglego spadku cen, to niestety w normalnych sklepach tez sie zdarza, zwlaszcza gdy chodzi o elektronike, ktora tanieje niemal kazdego dnia.”
Dlaczego mówicie niestety? To chyba dobrze, że tanieją. Pierwszy raz widzę klientów zmartwionych z tego powodu! ;-D
Do mt7-w życiu nie powiem „niestety” w odniesieniu do obniżki cen,w internetowym sklepie obniżka o 100zł trwała raptem dwa tyg.,potem wszystko wróciło do normy,więc było OK.Gdyby , po moim zakupie cen spadła nieodwracalnie , no to wtedy powiedziałbym „niestety”
Do Kapishona- „porzucona” – to świadomy zabieg,mający na celu tylko
i wyłącznie podniesienie dramaturgii tego dzieła.Chwała Bogu,że tylko
tak się czepiasz,ale cynicznie liczyłem na Twoje poczucie humoru:
Bo ja jestem taka poeta
Co rymuje do kotleta
Gdyby głowa była nie ta
To byłby ze mnie Poeta.
W dalszym ciągu pozostaję przy nadziei na właściwe Ci trwale poczucie
humoru.Coś mi się wydaje,że popełniam jakiś drobny plagiat,ale nie kojarzę z kogo,zresztą samo życie jest w jakimś sensie plagiatem,wszak
wszystko już było,więc czym tu się przejmować??Ważny jest każdy uśmiech na twarzy,czy uśmieszek w duchu-wszak „życie głupi żart,który tyle wart,że niewart nawet papierosa” jak śpiewano w przedwojennym
kabarecie, nie pomnę już kto i w jakim.
Do plumbuma–był w okresie międzywojennym,birbant,intelektualista,ulubieniec całej W-wy,niestety
zapomniałem nazwiska,nieważne. Otóż,udał się do eleganckiej knajpy
i trafił mu się kelner,który jeszcze go nie znał, a nie chciał popełnić gafy.
Rozmowa
-Najmocniej przepraszam Szanownego Pana,ośmielam się zapytać jak mam Panu tytułować,panie Prezesie,Dyrektorze,Redaktorze itd.
Zapytany Frantz Fischer/ot pamięć wróciła/,spojrzał surowo na kelnera-
–Synu,Ty mi mów od razu Panie Boże!!!
Ja nie mam takich wymagań,wystarczy „Motylek”
A tak na poważnie – wszyscy tu jesteśmy na Ty czyli na Nick, czyli na nic
wszelka tytułomania.
mt7 pisze:
2006-12-11 o godz. 23:03
Oj widać Alicjo, że my miastowe.
Oj , nic dalszego od prawdy, ja nawet nie wioskowa, bo wychowalam sie w lesie nad 4 jeziorkami, a do najblizszej szkoly podstawowej (we wsi) mialam na piechote cale 2 kilometry. Pustkowie! Znam sie dobrze na zwierzynie wszelkiego rodzaju, bo rodzice byli weterynarzami, a poniewaz mieszkalismy gdzie mieszkalismy, zawsze mielismy jakas krowke, prosie czy inna owce hodowana, ze juz nie wspomne o kurach, krolikach i tak dalej.
Wspominasz o swoim dziadku, no wiec nad te jeziorka moje przyjezdzal co tydzien moj dziadek, zapalony rybak, i ja z nim switem bladym chodzilam lowic ryby.
Maslo sama wlasnorecznie ubijalam niejeden raz , nie wspomne juz o tym, ze nawet krowe imieniem Malina nie tylko pasalam, ale i wlasnorecznie doilam.
Czasami smieje sie, ze w razie jakiejs draki poradzilabym sobie, w odroznieniu od tych, ktorzy mysla, ze mleko to mozna kupic tylko w supermarkecie.
Z tymi tytulami to tak jest, ze mi ich czasami brakuje… tak tu wszedzie wszyscy do wszystkich per ty. No ale juz sie dostosowuje :).
A co do tych cen, to nieskonczona ilosc razy spadaly po tym, jak cos kupilam. I niewiele mnie interesowalo czy na tydzien, czy na wiecznosc, skoro ja moglam juz sobie tylko w brode napluc… i stad to niestety.
Pozdrawiam i zycze milego dnia, lub nocy, lub tego, co akurat tam u Was jest. (Moge ‚Was’ wielka pisac? :).)
Eee tam Motylku, chyba źle odczytałeś mojego posta. To czepianie, to tak dla zasady, żeby za dużo słodzizny nie było.. A wierszyk mi się podoba, bo przypomina mi „rymowanki na serwetkach”, pisywane przez Tuwima, czy Żeleńskiego (Sama zresztą uwielbiam wymyślać głupawe wierszyki/limeryki, a im mniej w nich sensu – tym lepiej. Co nie znaczy, że Twój wierszyk głupi jest!!… cholera, zaplątałam się..). A status „porzuconej”? .. dla jednych to dramat, a dla innych błogosławieństwo 😉
Co do wiejskiego życia, pamiętam, jak dziecięciem będąc bywałam u moich „Dziadków”, gdzie chadzałam na spacery z kaczką na sznurku (z powodu braku zwierzątka domowego zapewne), ku przerażeniu sąsiadów zresztą. Pamiętam też krówki z pobliskiej obory, którym podrzucałam pestki śliwek i wiśni, bo fajnie chrupały; świeże, jeszcze ciepłe mleko z pianką i zabawy w skakanie z wierzchołka ogromnej piaskownicy (?) – no tam, skąd brano piasek na budowy. Że też sobie karku wtedy nie skręciłam, to cud. No i nic tak nie smakowało, jak suszące się na słońcu, a wyjadane potajemnie, jabłka. Ale sentymentalnie się zrobiło 🙂
A! I pamiętam też jak Babcia ubiła kiedyś kurę i rzuciła ją w trawę, a ona wstała i zaczęła biegać! I to jakoś tak wypadło, że za mną..!! Makabra.. do dzisiaj pamiętam tego „jeźdźca bez głowy”.
PS1. A wędkowanie uwielbiam do dzisiaj, ku rozpaczy moich Chłopaków.
PS2. Dzisiaj rano, kiedy odwoziłam Swoje_Dziecko do przedszkola i mamrotałam pod nosem Twój Motylku wierszyk, modyfikując go nieznacznie, coby do wtorku pasował.. Moje_Szczęście spojrzało na mnie z krańcową dezaprobatą i powiedziało: „Mamo, ty to chyba do lekarza musisz iść” – aż mnie zatkało.. GDZIE JA POPEŁNIŁAM BŁĄD? Pięciolatek mi takie teksty!! … Świat się kończy.
PS3. Ale napyszczyłam. Chyba potwierdzam zasadę wypowiadania 20 tys. słów dziennie.. więc może z tym moim kobiecym/męskim mózgiem nie jest tak źle? 😉
pzdr
A ha.. Motylku objaśnij mnie, proszę, ten fragment: „cynicznie liczyłem na Twoje poczucie humoru” – bo nie do końca wiem, czy mam się obrazić, czy jeszcze nie tym razem 😉
kapshonku
Byłem na allegro, odwiedzałem strony producentów (płatnerzy). Albo są kopie szabel paradnych, XVIII wiecznych, albo kopie powiedzmy tak sobie udane, albo też szable, które są właściwie jak prawdziwe, z wyjątkiem użytej stali może, ale strasznie drogie. No i mam zgryz…Może uda się znaleźć płatnerza który zrobi kopię bliską oryginału za rozsądne pieniądze. Oryginał = kształt głowni i rękojeści, przekrój głowni. Mam literaturę, może ktoś mi zrobi na wzór.
A po co mi to? Ot, pewnie kryzys wieku średniego ;-). Może zrealizuję marzenie z dzieciństwa. Tak mnie napadło znienacka. Może dlatego, że współczesna Polska tak bardzo przypomina warcholską Rzeczpospolitą. Więc może dobrze mieć szablę na podoredziu?
Kapishonie sympatyczny-nie obrażaj się jeszcze-Ty ma sz poczucie humoru,ja o tym wiem,a że liczę na ten humor przy niektórych tekstach—
to samokrytycznie oceniam jako cynizm.
Jezu Borsuczku, Ty lepiej teraz z taką szablą nie biegaj, bo zamkną Cię jak nic! Nie pamiętasz jak imć Olbrychskiego wyklęli? I to jeszcze w czasach kiedy „Macierewicze” nie szaleli.. 😉
Motylku, nic, tylko uśmiech promienny 🙂 (zresztą i tak nie miałam zamiaru się obrażać)
Rany.. przeczytałam tekst, do którego linkę podał Owczarek (ten na onecie) i wyszło mi, że Pan_Kapiszon jest….. kobietą???????!!!
To ja Ci, Alicjo, z całego serca zazdroszczę.
Kapishonku, z szablą ja biegać nie będę, ale będę ją miał, właśnie zamówiłem u pana płatnerza 🙂 za całkiem rozsądną cenę.