Walkiria na holi
Krucafuks! Niedowno znów wilki wokół nasej holi zacęły sie kryncić. Trza było wzmóc cujność i owiec staranniej pilnować. Roz jo i inkse owcarki – Dunaj, Harnaś i Modyń – uwidzieli te wilki pod lasem. Wte zawołali my ku nim:
– Owiecek by sie pojadło! Co?
– A wom Smadnego Mnicha by sie popiło! Co? – odpowiedziały na to wilki.
– Hehehe! – zaśmiołek sie wroz z pozostałymi owcarkami. – Popiłoby sie, popiło. Ba my mozemy wykraść nasemu bacy telo Smadnego Mnicha, kielo fcemy. A wy, weredy, ani jednej owiecki nie wykrodniecie, bo kie ino spróbujecie jakomsi tknąć – to zaroz bedziecie mieli bliskie spotkanie trzeciego stopnia z nasymi owcarkowymi zębami.
– Hahaha! – zaśmiały sie z kolei wilki. – Wcale nie mozecie wykradać bacy telo Smadnego, kielo fcecie. Bo kiebyście wykradli za duzo, to baca zacąłby cosi podejrzewać.
Krucafuks! Nie mozno było zaprzecyć, ze ancykrysty miały racje.
– No, niby moglibyście hipnąć po to piwo na Słowacje – godały dalej wilki – ino fto bedzie wte owiec pilnowoł? Hehehe!
– No właśnie. Fto? – westchnął Dunaj.
– No właśnie – westchnął Harnaś.
– No właśnie – westchnął Modyń.
– No wła… – fciołek tyz westchnąć, ba nagle cosi przysło mi do głowy. – Pockojcie, krześni. A moze dałoby sie zrobić tak, coby owce umiały same sie przed wilkami obronić? Wte one byłyby bezpiecne, a my mogliby chodzić na Słowacje po Smadnego.
– A niby jak te owce miałyby sie bronić przed wilkami? – spytoł Dunaj.
– Ostońcie na holi i popilnujcie stada – pedziołek. – Jo pohybom w dół i cosi przyniese.
No i pohybołek w dół. Zakrodłek sie do hurtowni Felka znad młaki, co to jest najbogatsy w mojej wsi. Wyniesłek stamtela piknego iPoda. Potem zakrodłek sie do komputra w mojej chałupie i na tego iPoda wgrołek „Cwał Walkirii” pona Wagnera. No i nazod na hole wróciłek.
– Co fcecie z tym zrobić, krzesny? – spytali mnie Dunaj, Harnaś i Modyń, kie uwidzieli, co ze sobom przyniesłek.
– Obacycie – pedziołek. – Zrobimy eksperyment.
Wybrołek najsłabsom owiecke w stadzie mojego bacy. Włozyłek jej iPodowe słuchawecki do usu. Sam iPod zawisnął na śnurecku pod jej syjom i wisioł na telo nisko, coby owiecka mogła bez więksego trudu sięgnąć doń przednim kopytkiem. A potem zabrali my jom w las. Ino Modyń zostoł na holi, coby pilnować reśty owiec i w rozie potrzeby donośnym wyciem wezwać nos nazod.
Posli my ku takiej małej polance, na ftórej nojdowało sie mnóstwo wilcyk śladów. Beskurcyje musiały tamok cynsto chodzić. Kazali my owiecce stanąć na środku polanki.
– Teroz słuchojcie, krzesno – pedziołek. – Dunaj, Harnaś i jo ukryjemy sie za jałowcami, a wy paście sie tutok piknie. Kie uwidzicie, ze zblizajom sie wilki, wciśnijcie kopytkiem ten przycisk.
– A nie zjedzom mnie te wilki? – spytała bojaźliwie owca.
– A cy my, owcarki, choć roz pozwoliły wilkom zjeść owiecke z nasej holi? – spytołek.
– No… nie – musiała przyznać owca.
– No to teroz tyz nie zjedzom – pedziołek. – Zreśtom bedziemy cały cas pozirać na wos zza tyk jałowców. Jeśli zacnie sie dziać cosi niedobrego – przerwiemy eksperyment i pohybomy ku wom z pomocom.
Owca – choć niechętnie – zgodziła sie zrobić to, o co jom pytołek. Ustawiłek iPoda tak, coby „Cwał Walkirii” mógł sie włącyć za jednym ino wciśnięciem odpowiedniego przycisku.
No a potem wroz z Dunajem i Harnasiem ukryłek sie za jałowcami. Owca zaś ostała na środku polany. Nagle – poculi my zapach zblizającyk sie wilków. Na scynście wiater wioł od nik ku nom – tak więc one z kolei nasego zapachu pocuć nie mogły. Kwadrans nie minął, jak te weredy pojawiły sie na polanie. Całe stado!
– Na mój dusiu! – zawołoł jeden z wilków. – Widzicie to, co jo?
– Widzimy – pedzioł inksy. – Pikno owiecka! Samiućko! I zodnyk owcarków!
– No to – głos zabroł przewodnik wilcego stada – ponie i ponowie, zyce syćkim smacnego i… do ataku!
– Do atakuuuu! – zawyły wilki i pohybały ku nasej owcy.
Owca zaś poźreła przerazono – i w uciekaca!
– Co ta sietniocka robi! – zeźliłek sie. – Miała włącyć „Walkirie”!
– Obawiom sie, krzesny – pedzioł Harnaś – ze nic nie włący, bo za barzo spanikowała.
– Eksperyment sie nie udoł – stwierdził Dunaj – rusojmy wartko, bo zaroz jom pozrejom.
– Rusojmy – zgodziłek sie.
Wyskocyli my zza jałowców i pognali za wilkami. Owca tymcasem wbiegła w las. Jaz dziwne, ze w biegu nie zgubiła tego iPoda. Bidocka pędziła co sił w nogak. Wystrasyła przy tym jakiegosi kruka, ftóry akurat stołowoł sie przy jakiejsi padlinie. Kruk poderwoł sie do wierchu i niefcący trącił skrzydłem wisącom na smrekowej gałęzi syske. Syska sie urwała i spadła na przycisk na owieckowym iPodzie, a spadając – piknie włącyła ten „Cwał Walkirii”.
Co było dalej? Ano to, ze dźwięki „Cwału” pohybały wartko po cienkik przewodzikak ku usom owiecki. Z usu pohybały do mózgu, a z mózgu – rozesły sie po całym organizmie. I wte naso owca… nagle obyrtła sie przodem ku goniącym jom wilkom. Poźreła niesamowicie dzikim wzrokiem. Zgrzytła zębami, jaz posły iskry.
– Meee!!! – zawołała. Ale trza wom wiedzieć, ostomili, ze to „Meee” wcale nie zabrzmiało jak rozpacliwy jęk bezbronnej zywinki. Racej przybocowało ryk lwa.
Owca pohyliła łeb, tupła gniewnie przednim kopytkiem i po kwilecce… PRASK!!! Uderzyła głowom w najblizsego wilka. Wilk zawył i poturloł sie na pędzącom za nim reśte stada. I zaroz całe to stado poprzewracało sie na ziem.
– O, Jezusicku! Co to było? – spytały zdziwione wilki pomału podnosąc sie z ziemi.
A owca, ftórom cały cas zagrzewoł do boju hyrny utwór pona Wagnera, podbiegła ku nim, zębami chyciła jednego z nik za kark, a potem zakrynciła nim i rzuciła do wierchu.
– Ratunkuuu!!! – zawołoł przerazony wilk, będąc kwilowo zywym dowodem na to, ze nie ino nietoperze mogom być ssakami latającymi.
Zaroz jednak wylądowoł u stóp nasej owcarkowej trójki.
– Witojcie, krzesny! – zaśmioł sie Harnaś. – Jak tam wom idzie dzisiejse polowanie?
– Krucafuks! – zawołoł wilk. – Godojcie, co to za owca? Z hodowli pona Chucka Norrisa cy jak?
Tymcasem owiecka podbiegłu ku nom i temu wilkowi.
– Nadal fcecie mnie zjeść, krzesny? – spytała.
– J-jo? – wilk sie zająknął. – Jo tutok przysłek ino na borówki! Ale właśnie mi sie przybocyło, ze jest tako polana, ka tyk borówek rośnie więcej. Więc wyboccie syćka, ze wos pozegnom, ba straśnie mi sie tamok śpiesy. Dowidzenia!
– Tak, tak, nom tyz sie śpiesy do tyk borówek – pedziały pozostałe wilki. – Dowidzenia, dowidzenia…
I pohybały jaz sie za nimi kurzyło. Na mój dusicku! Eskperyment piknie sie udoł! Pon Wagner umioł wydobyć z bezbronnej owiecki więcej męstwa, niz sie tego spodziewołek! No to wreście my, owcarki, bedziemy mogły chodzić se na Smadnego Mnicha bez obawy, ze stadu nasego bacy stonie sie jakosi krziwda.
Wkrótce znowu zakrodłek sie do hurtowni Felka. Pohybołek tamok pare rozy i w sumie wyniesłek stamtela telo iPodów, kielo jest owiec na nasej holi. Ocywiście na kozdego iPoda piknie wgrołek ten „Cwał Walkirii”. Naucyłek owce, jak trza to urządzenie obsługiwać, coby w rozie zagrozenia ze strony wilków włącyć se ten utwór.
No i niebawem Harnaś, Dunaj, Modyń i jo posli se na Słowacje, zostawiając na holi owiecki uzbrojone w iPody z „Walkiriom”. Na tej Słowacji zaprzyjaźnione slovenske čuvače, co to som barzo bliskimi krewnymi owcarków podhalańskik, zabrały nos na zaplece takiej jednej piknej piwiarni, nalezącej do słowackiego wspólnika Felka znad młaki. Heeej! Ale myśmy se tego Smadnego tamok popili! Cały wtorek my tamok przesiedzieli. Siedzieli i wiedzieli jedno: bardziej worce być owcarkiem niz jakomkolwiek inksom zywinom, z cłowiekiem włącnie. Haj.
We środe rano kapecke zackniło sie nom za nasom holom, za bacom, za juhasami, no i za owieckami tyz. Podziękowali my čuvačom za pikny pocęstunek i rusyli ku nasym Gorcom. Po paru godzinak byli my juz nazod na holi. A tamok… Krucafuks! To co cośmy uwidzieli, przechodziło zarówno ludzkie, jak i owcarkowe pojęcie! Owce – zamiast trzymać sie w stadzie, jak nakazuje starodowny owcy zwycaj – pasły sie kozdo, kany fciała! Jedno na jednym skraju holi, drugo na drugim, trzecio przy ślaku na Turbacz… Baca i juhasi siedzieli zrezygnowani pod bacówkom. Wyglądało na to, ze przez cały wcorajsy dzień próbowali jakosi nad tym stadem zapanować, ba nie dali rady i w końcu sie poddali. No, krucafuks! Dobrze ześmy juz wrócili z tej Słowacji. Trza bedzie zaroz przywrócić tutok pikny porządek.
Pohybali my ku baranowi-przewodnikowi stada. Posł sie spokojnie. W usak mioł słuchawki, a popod jego syjom wisioł iPod, ftórego jo sam mu niedowno podarowołek. Wyglądało na to, ze sie z tym ustrojstwem nie rozstawoł. Podobnie jak pozostałe owce.
– Krzesny! – zawołołek groźnie ku baranowi.
– Cego? – spytoł baran, ftóry najwyraźniej ani kapecke nie przestrasył sie mojego groźnego głosu.
– Co sie tutok dzieje? – spytoł Modyń.
– Nic – padła odpowiedź. – Nic opróc tego, ze teroz owce tutok wierchujom. Nie ludzie, nie wy owcarki, ino owce.
– Przecie tutok zrobiła sie jakosi anarchia! – zauwazyłek. – Dojecie chociaz bacy mleko na oscypki i bundza?
– Moze dojemy, a moze nie – odrzekł baran i obyrtnął sie ku nom rzyciom, dając do zrozumienia, ze nimo ochoty dalej z nomi godać.
– Koniec świata! – zawołoł Dunaj. – Te głuptoki fcom zniscyć tutejsom wielowiekowom tradycje pasterskom!
– Nicego nie zniscom – pedzioł Harnaś. – Zaroz je syćkie nazod do stada zagonimy.
– Co zaroz zrobicie? – spytoł zaciekawiony baran-przewodnik odwracając głowe ku nom.
A po kwilecce włącył se te sakramenckom „Walkirie” na swym iPodzie i – zaatakowoł nos! Na mój dusiu! Nie mieli my zodnyk sans! Tego jesce w historii Podhola nie było: śtyry owcarki musiały uciekać przed jednym baranem! Jaz na skraj lasa nos pogonił i dopiero tamok sie zatrzymoł.
– Mocie jesce cosi do powiedzenia? – spytoł.
– Pockojcie, weredo! – warknąłek. – Myślicie, ze bedziecie sie mogli w nieskońconość dopingować tom „Walkiriom”? Hahaha! Kie baterie sie wom w tyk iPodak wycerpiom, to wase wierchowanie sie skońcy.
– Pódźcie za mnom – spokojnie pedzioł na to baran.
Zaprowadził nos w miejsce, ka rosły gęsto młode smrecki. Poźreli my pomiędzy te smrecki, a tamok – krucafuks! – było schowanyk pare pudeł zapasowyk baterii do iPodów! Nie moge zaprzecyć, ze byłek pod wrazeniem.
– Wystarcy tego do Świętego Michała – triumfowoł przewodnik owcego stada. – A coście myśleli? Ze wy owcarki mozecie wykradać rózne rzecy z Felkowej hurtowni, a my owce nie?
– Nojdziemy na wos sposób! – zawołoł Harnaś. – Wykrodniemy Felkowi iPody dlo siebie, tyz zacniemy słuchać tej „Walkirii” i wte bedziemy równie walecni jako wy!
– Ale wos jest ino śtyrek, a nos owiec – śtyrysta – zauwazył baran. – Nic wom ta „Walkiria” nie pomoze.
Spuściłek bezradnie łeb. Pozostałe owcarki tyz. Baran wierchowoł.
– Odkąd my, owce, radzimy se z wilkami same, to wy nie jesteście juz nom potrzebni – godoł dalej. – Mozecie wracać do wsi, bo na holi nie potrzeba takik darmozjadów jako wy.
Zamecoł dumnie, obyrtnął sie i wrócił tamok, ka przed kwileckom sie posł.
– No toście wymyślili, krzesny, z tom „Walkiriom” – pedzieli do mnie z wyrzutem Dunaj, Harnaś i Modyń.
– Przepytowuje piknie – pedziołek skrusony. – Krucafuks! Ze woda sodowo straśnie uderzo do głowy ludziom – to wiedziołek. Ale ze zywinie tyz – tego dowiaduje sie dopiero teroz.
Cóz. Na hole nie było co wracać. Rusyli my ku Nowemu Targowi. Nie dlotego, zeby Nowy Targ był nasym celem, ino dlotego, ze kasi trza było póść. Sli my przed siebie. Dosli do Bukowiny Waksmundzkiej. Stamtela był pikny widocek na Tatry. Ba zoden z nos nie był w nastroju do podziwiania piknyk widocków.
– Eh, gorzej juz chyba być nie moze – stwierdził w pewnej kwili Modyń.
– Jo se myśle, ze moze – pedziołek.
– Cyzby? – spytoł Modyń.
– Bajuści – pedziołek. – Moze jesce padać dysc.
I w tej kwilecce – jak nie lunęło! To było prowdziwe oberwanie chmury! No, krucafuks! Mało ze zostali my wygnani z holi, mało ze lało, to jesce niefcący wyryktowołek plagiat z filmu Młody Frankenstein !*
Pokiela sie nie wypadało, sli my w strugak ulewnego dyscu. Ale – jak to godajom – nimo tego złego, coby na dobre nie wysło. A co z tego dyscu wysło dobrego? Zaroz wom powiem.
Kie dotarli my do Długiej Polany nad Kowańcem, to nagle dogoniła nos najsybso owca w stadzie mojego bacy.
– Ratujcie, krześni! Ratujcie! – wołała zdysano. – Wilki nos atakujom!
– No i co z tego, ze atakujom? – spytoł Harnaś. – Przecie mocie te swoje iPody z „Cwałem Walkirii”.
– Juz nie momy! – padła dramatycno odpowiedź. – Nie momy! Kie spodł ten wielki dysc, to cosi niedobrego z tymi nasymi iPodami sie stało. Przestały działać!
Na mój dusiu! Zwarcie! W tej ulewe iPody musiały przemoknąć i zrobiło sie w nik zwarcie! I dlotego sie popsuły! No to sami widzicie, tegorocne lato moze i jest jaz za barzo dyscowe, ale jednak z dyscu som tyz rózne pozytki: roślinki dzięki niemu rosnom, pon Gene Kelly moze dzięki niemu śpiewać i tańcyć, no i dzięki niemu tyz pojawiła sie sansa na przywrócenie porządku na nasej holi!
– A kany pozostałe owiecki? – spytoł Dunaj.
– Zaroz tu przybędom – pedziała owca. – Jo tu dobiegłak pierwso, bo jestem najsybso w stadzie.
Nie trza było długo cekać, jaz reśta stada tyz do Długiej Polany dobiegła.
– Pomocy! Pomocyyy!!! – wołało stado rozpacliwie, a najgłośniej to wołoł baran-przewodnik. Juz fciołek wygłosić mu wykład moralizatorski, ale zaroz za owieckami pojawiły sie wilki. Nie było więc casu na wykłady. Trza było najpierw spełnić odwiecny owcarkowy obowiązek.
Wilki – zakwycone, ze zaroz piknie se pojedzom – jakosi nos owcarków nie zauwazyły.
– Juz nom nie uciekniecie! – zawołały ku owcom. – Momy wos!
– A my momy wos – odpowiedzieli na to Dunaj, Harnaś, Modyń i jo. I wbiegli my wartko pomiędzy wilki a owiecki.
Wilkom opadły scęki. Teroz dopiero uwidziały nasom owcarkowom kompanie. Po kwilecce jeden z nik odzyskoł mowe i pedzioł do pozostałyk:
– Wiecie co? Przybocyła mi sie jesce jedno polana, ka rosnom barzo pikne borówki. Moze pohybomy tamok?
– Dobry pomysł – pedziały pozostałe wilki. – Borówki som barzo zdrowe, zawierajom duzo witaminy C, to nimo co tracić casu, ino trza tamok wartko hybać.
I po kwilecce te weredy uciekły tak sybko, jakby miały w rzyciak silniki odrzutowe od F-16.
Na mój dusiu! Ale owiecki były nom wdzięcne! Dziękowały i dziękowały. A baran-przewodnik pedzioł, ze osobiście bedzie dlo nos Smadnego Mnicha wykradoł. W tyk okolicnościak – znowu nie wygłosiłek swego moralizatorskiego wykładu. A, niekze ta. Co by nie godać – to przecie nie owce wpadły na pomysł z tymi iPodami, ino… no, wiadomo fto.
I tak oto, ostomili, zycie na nasej holi wróciło do normy. Syćko jest tak, jako drzewiej było: owiecki piknie sie pasom, wilki piknie na te owiecki polujom, ale zodnej upolować nie mogom, bo my owcarki im na to nie pozwalomy. Hau!
P.S.1. No i trza tutok w Owcarkówce więksy zapas Smadengo Mnicha na najblizsom sobote załatwić. Bo w te sobote Basiecka sie nom urodzi. Zdrowie Ostomiłej Jubilatki! 😀
P.S.2. Dodatkowo jesce trza załatwić Smadnego na ugoscenie w Owcarkówce nowego wędrowca – Tomecka. Powitać piknie! 😀
* Na wselki wypadek doje tutok dialog z tej scenki (stela):
Dr. Frederick Frankenstein: What a filthy job (Paskudno robota).
Igor: Could be worse (Mogło być gorzej).
Dr. Frederick Frankenstein: How? (Jak?)
Igor:: Could be raining (Mogło padać).
I w tej kwilecce zacyno lać jak z cebra.
Komentarze
Ale sie narobilo, ale sie narobilo – baran nie chce dawac mleka !!! Toz to anarchia, rewolucja i kryzys zarazem…
Byle do wiosny – Wasz Paff
Ale mnie boki bolą!!! od śmiechu! 😆
Dziękuję serdecznie za niezwykle miłe powitanie, już się cieszę na Smadnego! U mnie pięknie świeci słońce, czego wszystkim Budowiczom również życzę!
😆 😆 😆
Ależ dramatyczna opowieść! Prześladuje mnie obraz dźwięków, które wartko hybają ku uszom, później do mózgu, a w końcu rozłażą się po całym organizmie. 🙂
Swoją drogą, to kto wymyślił, że muzyka łagodzi obyczaje? 🙂
Witam serdecznie Tomka! 🙂
mt7 podesłała wczoraj w nocy fajne linki (pierwszy mi się nie otwiera) – kto ciekaw, niech zajrzy na poprzednią stronę. Polecam! 🙂
Bry!
Owczarku,
trzeba było od początku umówić się z owcami – my was pilnujemy, wy dla nas Smadnego 😉
Fajna opowieść, tylko…
– nie ma zapasowych baterii do iPodów (są niewymienne);
– moim iPodom deszcz nigdy nie zaszkodził.
A mówią, że muzyka łagodzi obyczaje 😉 No może wilków – stały sie jaroszami 🙂
No i prosze Owcarek na wlasnej skorze przekonal sie,ze nie zawsze to, co nowe musi byc lepsze!! O maly wlos przez „technike” bylaby stracil prace.Kumple zreszta tez 😉
Na szczescie wszystko wrocilo na stare tory-owieczki boja sie groznych wilkow,owcarki czuwaja nad ich bezpieczenstwem,a stary baran………….no ten dostal nowa „role”- zlodzieja Smadnego-Aleluja!!!!
Hej.
Ps.Marysienka jak zwykle niezawodna.Piekne dyplomy wyrychtowala 😀
Miałam trochę nerwowy tydzień. Myślałam sobie wczoraj, wracając – dużo za późno – do domu, że najlepiej by mi chyba zrobiła jakaś bajka. Taka, przy czytaniu której o całym świecie się zapomina, ale z morałem jak raz do tego świata – jak się już przypomni – przystającym; taka, która się dobrze kończy – ale zanim się skończy, nie zawsze jest w niej barbie-różowo. Ale nie mam w domu bajek – porozdawałam. To i powlokłam się dziś do pracy bez bajkowego wsparcia. Na szczęście postanowiłam zjeść lunch w Budzie – i hej, co za historia! 🙂 Ja wiem, że prawdziwa, jak pierwsza z prawd ks. Tischnera – ale z wszystkimi zaletami porządnej bajki. Ach, jakie ilustracje by do niej Szancer machnął! 😆
Paffie, czyżby były widoki na mlekodajne barany na wiosnę? Może jakby tę prognozę nagłośnić, giełdy ruszyłyby w górę? 😉
mt7, pięknie dziękuję za udostępnienie ustawy zasadniczej – potwierdzam przeczytanie ze zrozumieniem i przyjęcie za własną. 🙂
Ja mam w domu remont – wymiana 5-ciu okien. Trwa to już prawie osiem godzin, okna wymienione, teraz wykończenie.
Ale com się nasłuchała różnego sprzętu, tom się nasłuchała, wiertarki, piły, młoty jak karabiny maszynowe, kurz…I to jeszcze będę musiała posprzatać dogłębnie, bo ekipa posprząta, ale nie po wszystkich kątach.
No i umyć te nowe okna 🙄
Strasznie mi się chce Smadnego, tym bardziej, że ja też zasiadłam do roboty (w wełnie, w te upały 😯 ), tylko nie mam Smadnego, ani umyślnego pod ręką, żeby go wysłać do sklepu (lub na rabunek).
Ani nawet barana nie mam 👿
Trudno, poczekam. Nie wypada też przy ciężko pracującej ekipie pić Smadnego, podczas gdy ekipa zgodnie z przepisami BHP popija wodę źródlaną, „Jordankę”.
Tes teq, widać tym owcom się baterie wyczerpaly, przypadkiem, w czasie deszczu. A że owce to takie barany, to nie wiedziały lepiej i naznosiły innego ustrojstwa między te smrecki, myśląc, że przechytrzą Owczarka. Też coś!
Myśmy właśnie skończyli przygotowania do imprezy. Karkówka sie marynuje, szaszłyki próbują udobruchać mnie po całodniowym kłuciu, też pięknie nabierając smaku, piwo w lodówce sie chłodzi, ciasto czeka na pożarcie i nawet krytego tarasu się dorobiliśmy ze względu na jutrzejsze okoliczności przyrody. Pozostało jeszcze przywieźć grill (1,5m średnicy) i świętować te moje tytuły :).
To uciekam na spoczynek 😉
Dobranoc wszystkim!
Plumbum,
wspaniałej imprezy jutro, mam nadzieję, że pogoda dopisze (tu spluwam przez lewe ramię i odpukuję w niemalowane drzewo, mam taki kawałek…).
Mnie czeka sprzątanie po dzisiejszych okolicznościach remontowych, chłopcy posprzątali, ale po użyciu wszystkiego sprzętu i mimo zabezpieczeń – kurz jest w całym domu i na wszystkim, co nie było szczelnie zamknięte. Już się cieszę na odkurzanie książek i rozmaitych takich 🙄
No ale okna wyglądają wreszcie jak przez okno 🙂
Alicja pisze: Ja mam w domu remont ? wymiana 5-ciu okien.
A co z pozostałymi oknami. Już wymienione, czy czekają na swoją kolej?
No nareszcie! Przypadkowo udało mi się przywrócić pasek narzędzi; jaka szkoda, że nie wpadłam na to wcześniej. 😳 Jaka ze mnie gapa! Uff, na szczęście już po wszystkim! 😀
TesTeq,
zaraz, nie wszystko naraz! Druga piątka w przyszłym roku, niech czeka 🙄
Dzisiaj czeka mnie rozrywka, tańce ze ścierą i mietłą, co mnie tak niezmiernie cieszy, że aż. A nawet AŻ.
Wszystkim miłej soboty życzę i letę się rozrywać 🙂
Witojcie! Cy ftosi wie, o ftórej godzinie Basiecka miała sie dzisiok urodzić? Urodziła sie juz cy nie jesce? W kozdym rozie – zdrowie nasej dzisiejsej Jubilatki! 😀
Do Paffecka
„Ale sie narobilo, ale sie narobilo ? baran nie chce dawac mleka !!!”
Tamto pytanie, Paffecku, było skierowane do barana nie osobiście, ino jako do przedstawiciela całego stada. Bo cemu barany nie dajom mleka, to wiadomo – fto by tam fcioł pić mleko ftóre jakisi baran wyryktowoł! 😀
Do Hortensjecki
„Ale mnie boki bolą!!! od śmiechu!”
Wte nom owcarkom do śmiechu nie było. Ale teroz, Hortensjecko – juz jest!
A skoro komputr Ci juz piknie działo – to tym bardziej jest do śmiechu. Haj 😀
Do Tomecka
„U mnie pięknie świeci słońce, czego wszystkim Budowiczom również życzę!”
Dzięki, Tomecku! Jak jest Smadny – to od rozu jakosi tak słonecniej sie robi. Dlotego starom sie, coby Smadnego tutok nie zabrakło 😀
Do Alsecki
„Prześladuje mnie obraz dźwięków, które wartko hybają ku uszom, później do mózgu, a w końcu rozłażą się po całym organizmie.”
To pewnie, Alsecko, jest muzykobiologia cy jakosi tak. Moze Poni Dorotecka zno sie na tym lepiej niz my? 😀
Do Alecki
„Owczarku, trzeba było od początku umówić się z owcami ? my was pilnujemy, wy dla nas Smadnego”
Na rozie owiecki dlo nos – oscypka i bundza (ftóre najpierw baca musi wyryktować, a potem jesce musimy je wykraść, ale to juz inkso sprawa). Ba mozemy ponegocjować i o Smadnym.
„Ale com się nasłuchała różnego sprzętu, tom się nasłuchała, wiertarki, piły, młoty jak karabiny maszynowe”
To sie nazywo muzyka alternatywno, Alecko. A Smadny ocywiście, ze jak najbardziej Ci sie nalezy. Juz podoje 😀
Do TesTeqecka
„- nie ma zapasowych baterii do iPodów (są niewymienne)”
Jak to niewymienne?
„- moim iPodom deszcz nigdy nie zaszkodził.”
A temu bidokowi zaskodził. I tej bidocce tyz.
A tak poza tym, TesTeqecku, cyzbyś mioł wątpliwości co do tego, ze kozde – powtarzom: kozde – słowo w mojej relacji to jest absolutno prowda, a nie zodne wymysły? 😀
Do Zbysecka
„A mówią, że muzyka łagodzi obyczaje”
I tak oto pojawio sie pytanie, co autor tego powiedzenia mioł na myśli? Moze kołysanki? 😀
Do Anecki
„a stary baran……….no ten dostal nowa ‚role’- zlodzieja Smadnego-Aleluja!!!!”
Bajuści, Anecko. Syćko na holi jest po storemu, ba jedno rzec zmieniła sie na lepse. Właśnie to, co zbocyłaś 😀
Do Agecki
„Ja wiem, że prawdziwa, jak pierwsza z prawd ks. Tischnera ? ale z wszystkimi zaletami porządnej bajki.”
Bajuści, Agecko. Jo tutok tylko i wyłącnie prowdy opowiadom, a jeśli ryktuje sie z tego jakisi morał – to wyłącnie wyryktowany przez zycie. Ino we wpisak ryktowanyk 1 cyrwca opowiadom bojki, ale do najblizsego 1 cyrwca – kapecke jesce casu zostało 😀
Do Plumbumecki
„Karkówka sie marynuje, szaszłyki próbują udobruchać mnie po całodniowym kłuciu, też pięknie nabierając smaku, piwo w lodówce sie chłodzi, ciasto czeka na pożarcie”
Na mój dusiu! Plumbumecko! Jo wiem, ze Ty to syćko fciałaś zwycajnom prozom napisać, ale wysła Ci prowdziwo poezja kulinarno. Bajako 😀
Zdrowie Basiecki
cnej jubilatki
już czeją : Smadny,
uśmiech 🙂 i kwiatki
Zdrowie Basi po raz pierwszy! oraz wszystkiego najlepszego i spełnienia wszystkich marzeń. 😀
Zdrowie Jubilatki!
p.s.Owczarku, to był chyba heavy metal alternatywny albo cuś takiego 😉
Idę obiad gotować.
Basi – zdrowia i wspaniałych wędrówek! 🙂
Zdrowie po raz pierwszy! 🙂
Zdrowie!
I oczekujemy fotosprawozdawczości z wędrówek, to jasne jak Smadny i jałowcowa.
Udostępniam moje cokolwiek nudne zapisy z rejsu Darem Młodzieży – wiem, że przydługie i nudne, ale zapisywałam to dla siebie, kto chce, niech zajrzy.
Dopiero dzisiaj miałam (nie miałam! Miałam sprzątać!) czas na to, żeby włożyć na sieć. Już widzę, że baaaardzo długie, ale nie mam zdrowia redagować. Tako to i było:
http://alicja.homelinux.com/news/Dziennik_pokladowy.html
Kapeczke sie spoznilam z zyczeniami dla Basienki 🙁
Tak wiec, wszystkiego najlepszego, pysznych wedrowek,wspanialych wrazen i duzo sloneczka 😀 😀 😀
Wczoraj biegalam po muzeum architektury.Ze smutkiem stwierdzam,ze z wieloma rozwiazaniami wielkich mistrzow nie zawsze sie zgadzam.Niektore projetky wydaja sie byc jakies bezduszne,dziwaczne i brzydkie.
Nie wiem,czy mam prawo sie wypowiadac,skoro mnie sie podoba ino chata strzecha pokryta,malwami obrosnieta z widokiem na pikna,sloneczna kraine i najlepiej w poblizu Owcarkowki……………….eh 😉
Hej.
To i ja jak to już ostatnio tradycyjnie ( 😳 ) spóźnione, ale szczere sto lat Basi z okazji jej święta. 🙂
Historia Owczarku piękna, pełna niespodziewanych obrotów Fortuny. Jak zawsze twoje pomysły są godne co najmniej Nobla. 🙂 Doping Walkiriowy i mi by się przydał, by przegonić popijające towarzystwo niedaleko mojego bloku. Że popijają to jeszcze nic (nie wrzeszczą, nie zaczepiają), ale że na odchodne tłuką na chodnikach butelki po trunkach to 👿 !!!!
Wróciłam z miniwakacji, z Zielonej Góry. Postaram się jutro wrzucić kilka fotek. 🙂 Dziś niestety niedziela pracująca. 🙁
Bliskie spotkania owieczki Basi z wilkami? – ano było… 🙄 niedawno, w Beskidzie Niskim. Poprzez anonsy Magurskiego Parku Narodowego: „zwolnij, rysie„, „zwolnij, wilki”, „zwolnij, niedźwiedzie”…
Owieczka ufnie rozbiła namiot w wolnym (zwolnionym) obszarze…
😀
hipnąć po to piwo na Słowacje
Eeeetam — prościej przecież do sklepu słowackiego w różnych miastach górskich (i dolinnych). W Krynicy na ten przykładzik…
😀
Wiecie co? Przybocyła mi sie jesce jedno polana, ka rosnom barzo pikne borówki… — a to dopiero borówkojady!!! 😆
Swoją drogą polan borówkowych jest w tamtych okolicach (Miejskiej, Waksmundzkiej, …) bez liku. I gdy ktoś opisuje zejście na jakąś bezszlakową halę wedle nich (+ uschniętych drzew, dla pewności topografii 🙄 ) to trafi jak pewni nasi koledzy harcerze w pamiętnym 1985* — idąc z Ochotnicy, przeczesywali teren wszerz i wzdłuż już poniżej kaplicy pod Turbaczem… wreszcie doszli, ciemną nocą…
(Czytającej młodzi wyjaśnia się, że komórek wówczas nie było… baterii do ipodów… też chyba nie 🙄 —…no, chyba żeby niewymienialne… bo to taki niewymienialny system był, ale się w końcu wymienił, hip, hip — hurrah!!!… się wymienił dzięki chodzeniu po Gorcach (zwłaszcza na msze ludzi gór 🙄 ) i po Beskidzie Niskim…
😀 😀 😀
_____
*zlot instruktorski pod koniec sierpnia w naszej ekskluzywnej bacówce (od Tow. Tatrzańskiego dzierżawionej) nieco pod Bukowiną Miejską… najtwardsza ekipa docierała z TEŻ-pamiętnego Beskidu Niskiego 😉
**zejście z żółtego szlaku rysowałam potem późnojesienną nocą – na zaliczenie jakiejś sprawności trzygwiazdkowej… 😉
…ale teraz Słowacja jest bardziej wymienialna – proszę tylko spojrzeć, ile razy w swym tryumfalnym wpisie wymienił ją Owczarek!
…a Polskę, bodaj przymiotnikowo, dla przeciwwagi, [~Owczarek Polski]… ani razu! 😯
Czyli z jednej strony wagnerowskie, trefne, niemieckie stymulacje skokowe — z drugiej zaś wszystko, co słowackie najlepsze jest najlepszością wierną, konsekwentną, pięcioletnią… 😛 z trzeciej zaś strony kolejny produkt placement… ten co go TesTeq też wielbi, ubóstwia, wyznaje… i wymienia, bo on gadżetoman wielki (jak mieć skalę, to w każdym calu… można by tu z rymem pokombinować, ale… skale… cale…
…z jeszcze jednej strony – gdyby tak do stymulacji dźwiękowej dodać (eksperymentalnie… wyłącznie eksperymentalnie, na razie… i nic owczym pędem 😉 )… — pobudzenie obrazem… cwał… pardon, Szał Podkowińskiego (nb. ta pani zupełnie jak owca… zwłaszcza z daleka albo w nocy 🙄 )…
…Technika odzdziaływania do ustalenia (i fantazji badawczej PP Owczarków)… reprodukcje po drzewach porozwieszać, na szyjach zawiesić, fosforescencyjnie, wachlarzykowo, etc., etc. — żyjemy w cywilizacji obrazkowej, trzeba iść z duchem…
Tylko jest jeszcze wątpliwość natury super-podstawowej — gdyby Redaktorka Dorota Szwarcman i św. Piotr Kamiński (od opera omnia) zaprotestowali zasadniczo przeciwko nadużywaniu Wagnera albo niepłaceniu złota nibelungom… — to wówczas kaszana… to jest borówki… 😥
Wreszcie pro domo mea* — dzięki Ci wielkie Owczarku za urodzinową pamięć! 😀 😀 😀
Dzięki Wam wielkie za piękne życzenia, toasty, miłe słowa, kwiatki, rymy — Małgosiu (ostatni będą pierwszymi 😉 😀 , Ano 😀 , Alicjo 😀 , Also 😀 , Hortensjo 😀 , Zbyszku 😀
😀 😀 😀
____
*się komuś owczo kojarzy?… 🙄
P.S. Kurczę (wegetariańskie, może być i borówkowe 😐 ) — dopiero skończyłam rozmawiać z Mamą i nie dopytałam (jak byłam planowałam), kiedyż to ja się urodziłam… 😮 😀
(Za to pamiętam, że Najmłodszy jakoś 1:20 am, tuż po Dniu Matki… 😀 )
Stawiając kropkę nad „i” — super wpis… Prawie taki w nim lwi (pazur), jak w tym o zupie grzybowej, albo i w następnorocznym… 😉 😀
A skoro w końcu na szczęście zycie na nasej holi wróciło do normy.
to…
Owczarku – może owieczkom spodoba się taka piosenka. Pomyśl jakie wrażenie na turystach ( zagramanicznych niejednokrotnie) zrobi tak światowe obycie stada 😉 kanapki spłyną lawiną, a jakiś zapomniany smadny też może się znajdzie. Gdyby jeszcze przetłumaczyć to na ‚wilczy’ i dodać objedzone borówkami chórki z lasu…
Jak dobrze być barankiem
i wstawać sobie rankiem,
i biegać na polankę,
i śpiewać sobie tak:
be be be, kopytka niosą mnie,
be be be, kopytka niosą mnie .
How good to be baranek
and wake up sobie ranek,
and running to polanek,
and singing just like that:
be be be, kopytka taking me,
be be be, kopytka taking me.
So gut zu sein baranek
aufsteigen sobie ranek.
und gehen aus polanek,
und singen so wie als:
bich bich bich, kopytka tragen mich,
bich bich bich, kopytka tragen mich.
C’est bien d’etre un baranek
et se berer sobie ranek,
et courir sur polanek,
et chanter comme ca:
boit boit boit, kopytka portent moi,
boit boit boit, kopytka portent moi.
Bene essere baranek
alzarsi sobie ranek
corere na polanek
e cantare me si:
be be be, kopytka portano me,
be be be, kopytka portano me.
Esta bien a estar baranek
levantarse co ranek
y correr hasta polanke
y cantar como asi
be be be kopytka me traen
be be be kopytka me traen
Va’ gott att vara baranek
och stiga upp sobie ranek
och springa na polanek
och sjunga, just sa där:
be be be kopytka bär mig
be be be kopytka bär mig
Que bien ser un baranek
Y despertarse en el ranek
Y correr por el polanek
Ban ban ban, los kopytka me llevan
Ban ban ban, los kopytka me llevan
Quo vadis baranus
Cum malodorato anus
Andulante per pastoralis
bis bis bis, me volaren kopytkalis
bis bis bis, me volaren kopytkalis
emi 😆
Emi,
Piękna piosenka. 😀 Baranki wszystkich nacji łączcie się w śpiewie. 😆
Emi,
Brawo, pięknie! 😀 😆
Miałam fajny kod: RZ8D 😉
Jednak skleroza ma swe dobre strony — można się „autentycznie” cieszyć tym samym wielekroć… 😀
W samej Owczarkówce barankowano już dobre kilka razy: od Borsuka (chyba ponad 4 lata temu, z dywagacjami Plumbum nt duńszczyzny), poprzez innych, nieświadomych powieleń… 😉
U Adamczewskiego ‚wielojęzyczne’ baranki kolportowała między innymi Stara Żaba (w końcu specjalistka od owczarstwa… :D) Nie mówiąc o innych miejscach (u mnie też są! :D)
Podblogowe archiwa pęcznieją (tararammm – niedługo pięciolecie Owczarka pod Polityką; kilka dni temu (5.VIII) minęło pięć lat od startu wartościowego, wysokopoziomowego blogu TesTeqa!!! 😀 :D) — powoli trzeba się przyzwyczajać do odruchu antyplagiatowego skanowania miejsca (na wzór akademicki ;)), gdy się wrzuca coś innego, niż tekst własny… 😈
…Albo wprost przeciwnie: tym lepsza zabawa: „znacie – to posłuchajcie… dowcip nr. 2011… ➡ w pięć sekund wydobyć z pamięci WŁASNEJ – który to!…” 😉 😀
(I rozrywka godna, i prewencja Alzheimera zacna… 😉 )
Basiu,
O.K. , ale ja np. za czasów Borsuka tu nie bywałam, a Łasuchów też nie podglądam i nie podczytuję od bardzo dawna. Gdyby nie emi , nie znałabym piosenki o barankach. Poza tym co począć z faktem, gdy emi zna piosenkę z innego, „pozapolitykowego” źródła? 🙄 😉 😀
Jedno jest pewne- tobie Alzheimer nie grozi. Ku naszej ogólnej korzyści zresztą bo dość często przywołujesz coś z przeszłości. 🙂
Heeej! Pamięć, pamięć… Memento syćko, a nie ino mori – fciałoby sie pedzieć, ale, jak to godajom, latwiej pedzieć, trudniej zrobić. Przybocowuje mi sie taki jeden felieton mistrza Kisiela w Tygodniku Powsechnym z roków osiemdziesiątyk. Zbocowoł on tamok, ze roz jeden jego przyjaciel jechoł taksówkom i klął na PRL-owskom rzecywistość. Wreście taksówkorz nie wytrzymoł i zawołoł: Panie! W telewizji mówią, że 99 procent obywateli jest zadowolonych z ustroju! A jak, cholera, ciągle wożę ten jeden procent!
No i – bodajze kilka miesięcy później – w kolejnym numerze Tygodnika pojawił sie kolejny felieton mistrza Kisiela. I w tym kolejnym felietonie… powtórzył on te anegdote o taksówkorzu. Ino tym rozem pasazerem taksówki był nie przyjaciel felietonisty, ba… on sam!!! 😀
Zreśtom w jesce inksym Tygodniku Kisiel zbocył, ze zrobił przegląd swoik downyk felietonów. I przyznoł, ze sam wte odkrył, ze pare rozy sie w cymsi powtórzył, a pare rozy nawet cosi, co napisoł w jednym felietonie, stało w sprzecności z tym, co napisoł w inksym. Dlo mnie to była zreśtom dobro wiadomość. Bo dzięki temu wiem juz, ze som co najmniej dwie rzecy, we ftóryk jestem w stanie mistrzowi Kisielowi dorównać 😀
P.S. No, pomijając ten „drobny” scegół, ze trza jesce umieć sie powtarzać abo samemu sobie zaprzecać z równym wdziękiem, jako pon Kisielewski to robił…
Mnie tez baranek ubawil. Moze i ponownie.
Lepiej przeczytac dwa razy cos smiesznego, niz przeskakiwac nudne komentarze.
To kufelek za pamiec i niepamiec wznosze!
Plumbum,
jak impreza? Pogoda dopisała?
Kufelek i owszem!
Kuchnia woła 🙄
Dla mnie wszyscy w Budzie mogą się powtarzać „jak najcyńściej”.
Idę sprawdzić, czy mnie w kuchni nie ma…TA pora!
Alicja, udala sie bardzo. Deszcz spadl na sam koniec, zeby nam przykro nie bylo, ze caly ogrod zabudowalismy. Miesiwa, ciasta i napojow wszelakich zostalo, wiec wszystkich glodnych zapraszam. 🙂
Mnie wola lozko, bo Sara w srode do szkoly wraca i trzeba wczesne wstawanie cwiczyc. 🙂
To dobrej nocy i innych por dnia zycze!
O! To jo mięsiwa i napoje barzo chętnie. A ciasto – jeśli z mustardom – to tyz barzo chętnie 😀
Gościłam u Plumbum dwa razy, pewna byłam, że mięsiwa, ciast i napojów zostanie 😉
Dobrze, że deszcz na sam koniec – wygonił gości w odpowiednim czasie 🙂
Owczarku…
ciasto z musztardą?! 😯
No przecie syćkie słodyce najlepiej smakujom z mustardom 😀
Alecko, nie wiem, jak u inksyk, ba na moim komputrze nie fce sie Twój dziennik pokładowy otworzyć 🙁 Pojawio sie ino napis, coby poinformować autora o problemie. No to informuje 😀
Mnie też prosi o poinformowanie Alicji. 🙂
Fantastyczne opowiadanie, Owczarku, jak ja lubię te wasze pogwarki z wilkami. 😆
Nie wiem, czy zauważyłeś, jaką dobrą radę dał ktoś na zalinkowanej przez Ciebie stronie zmartwionemu właścicielowi zmoczonego iPoda:
Włóż go na noc w miskę pełną suchego ryżu, może to coś pomoże.
Basi najlepsze życzenia urodzinowe. 🙂
Wszystkim 🙂 🙂 🙂
I poproszę o zdjęcia, obiecane i nie.
PS. Te opowieści Owczarka i różne komentarze ąż się proszą o oprawę graficzną. Szkoda, że Jędruś się nie pokazuje, świetnie mu to wychodziło.
Emi zaproponowała pod poprzednim wpisem, tzn. o honorowym obywatelstwie:
„może pod tym wpisem Owczarka zostawiajmy sobie też wiadomości o ludziach zwyczajnie popychających świat w dobrym kierunku.”
Uważam, że to świetny pomysł.
„Deszcz spadl na sam koniec, zeby nam przykro nie bylo, ze caly ogrod zabudowalismy.” 😆
Chciałbym to zobaczyć, nie ma jakiś zdjęć, albo co.
Poinformowana. Jest lekutki błąd, a nie mam czasu skorygować 🙄
Zaraz się zajmę…
http://alicja.homelinux.com/news/Dziennik_pokladowy.html
Witajcie,
informuje,ze na razie nie mam nic do powiedzenia 🙁
Moze to „niechciejstwo”, inaczej zwane lenistwem 😉
Ciao amici.
😀
Ja mogę powiedzieć, co tam.
Na przykład, że od 02 sierpnia nie mam gazu i już mi się suchy prowiant znudził.
Zaczęłam wreszcie używać elektryczne, prezentowe urządzenia do gotowania na parze, ale mi to jedzenie wybitnie nie smakuje.
Wszystko jest jakieś twardawe i niezbyt smaczne. Więcej wyrzucam niż zjem. 🙁
A najbardziej się martwię, że te wyrzeczenia mogą pójść na marne, bo wystarczy, że jednego ludzia w budynku zabraknie i cała impreza na nic.
Nie uszczelnią instalacji, a jest gdzieś podobno jakiś duży wypływ.
Z dwunastego piętra… hm.
Mogę jeszcze powiedzieć, że jestem nieszczęśliwa, bo 17 sierpnia będzie koncert Marthy Argerich, ale nie mogę sobie pozwolić, żeby wydać 130 zł za miejsce na jaskółce pod samym sufitem filharmonii, tym bardziej, że już wydałam trochę na inne bilety.
Pojadę zaraz dowiedzieć się, czy naprawdę nie ma nic dla emerytów. Telefonicznie nie udało się dowiedzieć.
Obiecane zdjęcia z Zielonej Góry:
https://picasaweb.google.com/malgorzataz13/ZielGoraNaPicase?authuser=0&authkey=Gv1sRgCOuJ19-vgcKqmAE&feat=directlink
🙂
Nie zapisałam, jak widzę, podpisu pod pierwszym zdjęciem ze skansenu w Ochli. Te rzeźby na świeżym powietrzu, wnętrza chat i stare przedmioty to właśnie skansen. 🙂
ech życie 😉
To ja jeszcze w sprawie baranka. Natknęłam się na tę piosenkę gdzieś w sieci, krąży jej sporo (mniej lub bardziej rozbudowanych wersji). Gdybym wiedziała, że była już w Budzie i pamiętała na dodatek kto i kiedy ją umieścił, pewnie bym się na to powołała. A – że nie jest to moja własna ‚twórczość’, chyba nikt nie miał wątpliwości. Nie wszyscy wszystko czytamy i krążymy stadkiem po tych samych blogach, więc zawsze trafią się osoby dla których coś będzie nowe, ciekawe czy zabawne.
A chyba nikt tutaj aż tak strasznie się nie powtarza (od dawna nie czytam sąsiednich blogów, więc – idąc tropem spostrzeżeń Basi- może stąd to odczucie świeżości 😉 😆 )
Dzięki Małgosiu za zdjęcia, z przyjemnością obejrzałam. Też sobie obiecuję trasę po muzeach, może pod koniec sierpnia coś się w końcu uda. Chociaż na razie tak się wszystko układa, że aż strach coś planować.
Bry!
U mnie leje cały dzionek, deszcz potrzebny, ale może by już przestał 🙄
Mario,
strasznie drogie te bilety, i jak mówisz, że tyle jaskółka, to ciekawa jestem, ile średnio przyzwoite miejsce. Rozumiem, że pierwsze rzędy to ho-ho…
Emi,
jak dla mnie, możesz powtarzać – ja baranka nie czytałam i nawet jak zawitał kiedyś do Budy, to musiałam przeoczyć.
Małgosiu,
dzięki za zdjęcia 🙂
Ana,
Ty leniu jeden, Ty!
Przyznam się, że ja też, a naprawdę mam co robić 🙄
I co robię? Wyszukuję preteksty, żeby nie robić tego, co muszę robić, bo mnie termin goni.
Taka mi się marzy ilustracja do tych wpisów:
1. Baranki śpiewają o barankach i kopytkach, słońce świeci, trawka się zieleni itd.
2. Nadchodzą wilki. Baranki w rytm wzbierającej fali muzyki rozjuszają się, zioną ogniem z nózdrz, toczą pianę z pysków i ruszają na wilki.
3.Wilki załamane postanawiają przejść na dietę borówkową. Polana borówek pełna pasących się wilków śpiewających, jak dobrze być wilkiem, nie skradać się chyłkiem i booooorrrróóóówki jeść. 🙂
4. Plan ogólny z góry. Fruwa Maryna, w dole polanki z pasącymi się stadkami żywiny, w tle góry.
5. Finał. Pij Smadnego, nie takie cuda zobaczysz. 🙂
Zrezygnuję z tego koncertu MA 🙁 nie ma zniżek, może zapolowałabym na wejściówkę, ale nie wiadomo, czy będą i widziałam poprzednio dzikie tłumy koczujące godzinami, żeby mieć na nią szansę. Trudno. Kupiłam trochę biletów na inne koncerty i trochę książek i wyczerpałam fundusze.
Widzę, że w przypadku znanych wykonawców nie ma zmiłuj dla mniej zasobnych.
Pytałam też o ulgowe bilety na przedstawienie operowe w pażdzierniku, zostało kilka miejsc w sporych cenach i usłyszałam, że nie ma ulgowych, bo występuje Pani Kurzak. Jeszcze w ubiegłym sezonie nie była tak cenna i można było korzystać z ulg dla staruszków.
Tak się sprawy mają.
Zaraz sobie pooglądam zdjęcia Małgosi. Dzięki. 🙂
mt7,
naszkicowałaś całkiem niezły scenariusz do barankowej opery 😉
Oj, na taką gwiazdę jak MA wejściówek może nie być, tym bardziej, że tyle chętnych…
Co ja nawypisywałam wyżej 🙄
„bo mnie termin goni – miało być „a termin mnie goni”.
To nazwiedzałaś w tej Zilonej Górze, Małgosiu.
Nigdy tam nie byłam. Inna spraw, że w wielu miejscach nie byłam, dlatego przyjemnie chociaż na zdjęcia popatrzeć.
Jo byłek ino na róznyk zielonyk górak z małyk liter. W Zielonej Górze z duzyk – jesce nie.
Nie wiem, jak na inksyk, ale na moim komputrze (tzn. wykorzystywanym przeze mnie komputrze juhasa) – Aleckowy dziennik pokładowy teroz juz otwiero sie piknie 😀
Sama Zielona Góra tak piękna, że chodziłam, oglądałam i cięgle sobie powtarzałam, że zdjęcia to jutro. I tak mi minęło tych kilka dni. Bez zdjęć pięknych kamieniczek i widoków na zieloną okolicę z 10. piętra, na którym stacjonowałam. 🙂 Warto pojechać. Poza radością podziwiania zieloności i zwiedzania, kupiłam w końcu i przeczytałam „Brak wiadomości od Gurba” Mendozy. Ależ się naśmiałam! Dla tych, co nie znają- do Barcelony przybywa dwóch kosmitów, jeden od razu gdzieś ginie i drugi go szuka. Spojrzenie na ludzi i ich świat oczami kosmity przezabawne! 😀
Moje dziecię też pokochało tamtejszy empik, dzięki któremu ciężar mojego portfela przeszedł do torby. 🙂
W takim rozie jo wole Zielonom Góre niz taki na przykład Neapol. Bo o Neapolu godajom: zobać Neapol i umreć. A o Zielonej Górze mozno pedzieć: zobacyć Zielonom Góre i przecytać Mendoze. A jo tam wole przecytać zabawnom powieść Mendozy niz umreć 😀
Owczarku, ja też tak wolę. 😀
genialne, od zawsze czułem, że te ajpod/ajpady/ajfony to jakieś ustrojstwo, od którego trza się trzymać z daleka i które niszczy naturalny porządek rzeczy.
pzdr