Strachowy pom! Pomocny strach! Słoniocy!

Od rozu wyjaśniom, ze nie barzo wiedziołek, jak zatytułować ten wpis, więc zatytułowołek go swoim ulubionym cytatem z wiadomej ksiązecki.* A kozdy wielbiciel wiadomej ksiązecki na pewno bez trudu se przybocy, ze autorem tego cytatu jest Prosiaczek uciekający przed straśliwym Słoniem, tym bardziej straśliwym, ze wyglądoł wcale nie jak Słoń, ino jak Kubuś Puchatek z gorckiem po miodzie na głowie.
Na mój dusiu! Dwa wpisy temu godołek o koniku Garbusku, teroz o Kubusiu Puchatku – i to na wyraźne zycenie autorów komentorzy. Cy to znacy, ze my (my, cyli cytelnicy mojego bloga i jo) dziecinniejemy? Pewnie tak … Ale podobno kozdy prędzej cy później zdziecinnieć musi. No to niekze ta. Zdziecinniejmy teroz i miejmy to juz za sobom.
Rzec, o ftórej was zdziecinniały owcarek fce opowiedzieć w swoim dzisiejsym zdziecinniałym wpisie, to historia imienia Kubuś Puchatek, a dokładniej jego oryginalnego brzmienia: Winnie-the-Pooh. Bo nad polskom wersjom nimo nawet co sie zastanawiać. Cy ftoś mo wątpliwości co do prawidłowości przekładu poni Ireny Tuwim na: Kubuś Puchatek? Jo nimom zodnyk!
No a z tom angielskom wersjom jest pewien kłopot. Bo nieftórzy majom wątpliwości, cy Winnie-the-Pooh to chłopak cy dziewcyna. Niby pon Milne cały cas pise, ze ten miś to „on” („he”), a nie „ona”, ale z drugiej strony Winnie to przecie angielskie zdrobnienie od imienia Winifreda, imienia, ftórego chłopom racej sie nie nadoje. O tym
syćkim pisała juz w swoim komentorzu Olecka, a jo tutok ino przybocuje.

Dodatkowo pon Milne zagmatwoł sprawe na pocątku pierwsego rozdziału „Kubusia Puchatka”, ka napisoł tak:
„Miś jest juz piknie gotów, coby go wom przedstawić. Oto Winnie-the-Pooh.
Kie pierwsy roz to imie usłysołek, pedziołek to, co pedzielibyście i wy:
– Ale jo myślołek, ze to chłopiec.
– Jo tyz – pedzioł Krzyś.
– No to nie mozes nazywać go Winnie.
– Moge.
– Przecie pedziołeś …
– To jest Winnie-the-Pooh. Cy cegoś tu nie rozumis?
– Ach, jasne ze rozumiem – pedziołek wartko i mom nadzieje, ze wy tyz rozumiecie, bo dalsyk wyjaśnień juz tutok nie bedzie.”**
Koniec cytatu.

Musiołek w tym miejscu pomóc se programem tłumacącym z angielskiego na góralski, bo tego kawałka akurat poni Tuwim nie przetłumacyła. A poni Adamczyk od Fredzi Phi-Phi? Nie wiem i nie bede sprawdzoł. Roz wziąłek przekład tej poni do łap, przekartkowołek, a potem … przed słoikiem pełnym przysmaku Kubusia Puchatka złozyłek urocystom przysięge, ze juz nigdy więcej nie zdradze poni Tuwim z poniom Adamczyk. Bo poni Tuwim tak piknie przetłumacyła Kubusia Puchatka, ze pikniej przetłumacyć sie nie do! I ślus!

No a z tego pona Milna to – hehe – niezły kawalorz. Bo fto jak fto, ale on to na pewno wiedzioł, ze imie Krzysiowego misia wzięło sie wcale nie od Winifredy, ino od miastecka Winnipeg w piknej kanadyjskiej prowincji Manitoba. Alecka juz uchyliła pare dni temu rąbka tajemnicy, więc jo uchyle całom reśte. Nie bedzie to zreśtom trudne, bo to jest tajemnica pona Poliszynela.

No więc w tym miastecku Winnipeg sto roków temu zył se pon weterynorz, co nazywoł sie Harry Colebourn. Kie przyseł brzyćki rok 1914 (brzyćki, bo straśliwo wojna wybuchła), pon Colebourn trafił do kanadyjskiej armii i wroz z inksymi żołnirzami wsiodł do pociągu ku wschodowi Kanady. Mioł potem popłynąć do Anglii, a stamtąd przedostać sie na front francuski. Pociąg jechoł, jechoł i jechoł, ale casem zatrzymywoł sie na róznyk stacjak. No i podcas jednego z postojów pon Colebourn uwidzioł na peronie myśliwego z malućkim, cornym niedźwiadkiem. Miś, jak to miś, był sakramencko śwarny. I tak straśnie spodoboł sie weterynorzowi, ze od rozu kupił malucha za dwadzieścia dolarów i zabroł ze sobom do pociągu. Na imie doł niedźwiadkowi … WINNIE, właśnie nie od Winifredy, ino od nazwy miastecka.
Na mój dusiu! Piknie temu Winniemu sie wiodło! Był zywom maskotkom całego oddziału, we ftórym pon Colebourn słuzył. Ino jak oddział dotorł do Anglii, zrobił sie kłopot. Co teroz pocąć z niedźwiadkiem? Zabrać do Francji, ka straśliwe walki sie tocyły? Wciągać tego bidoka w krwawe awantury między ludźmi? To chyba nie był dobry pomysł. Pon Colebourn tyz tak uwazoł. Dlotego postanowił zostawić Winniego w londyńskim zoo. No i zostawił.

W krótkim casie Winnie stoł sie ulubieńcem londyńcyków. Roki mijały, straśliwo wojna wreście sie skońcyła. Na scynście pon Colebourn jom przezył. Niebawem po zawieseniu broni przyjechoł do Londynu z zamiarem zabrania niedźwiadka do Kanady (no, teroz to juz był wielki niedźwiedź, nie niedźwiadek). Kie Kandyjcyk uwidzioł, jak barzo londyńcyki zakochały sie w Winniem, pomyśloł, ze lepiej jednak bedzie, jak ten zwierzok juz se w tym zoo zostonie. No i wrócił do Kanady sam. A Winnie jesce długie, długie roki, jaz do śmierzci w tym zoo mieskoł. Do tyk, co najchętniej go odwiedzali, nalozoł hyrny pisorz pon Milne i jego synek Krzyś. Winnie barzo przypodł Krzysiowi do serca i stoł sie jednym z jego dwók ulubionyk zwierząt. A kim to drugie zwierze było? Juz godom. To był łabędź zyjący pod Londynem. Na imie mioł Pooh. I kie poństwo Milnowie wyjezdali w święta na wieś, Krzyś barzo chętnie sie z tym Poohem spotykoł.

Rozu pewnego poństwo Milnowie pośli se do Harrodsa i kupili Krzysiowi plusowego misia, ftóremu dali na imie Edward. Mały Krzyś uznoł jednak, ze nie jest to najlepse imie dlo misia. Jakie zaś było najlepse? Krzyś nie mioł wątpliwości, ze na ceść londyńskiego niedźwiedzia i podlondyńskiego łabędzia imie to powinno brzmieć:

Winnie-the-Pooh!***
I jo tutok Krzysia całkowicie popierom. Bo jo tyz uwazom, ze Winnie-the-Pooh cyli Kubuś Puchatek to właściwse imie dlo plusowego misia niz jakisi Edward. Chyba zreśtom zgodzicie sie ze mnom, ze tytuł „Chatka Puchatka” brzmi duzo lepiej niz „Kordegarda Edwarda”?
No, ale na dzisiok juz chyba wystarcy tego gwarzenia o Puchatku. Moze pogwarze jesce o nim przy inksej okazji, ale teroz najwyzso pora przejść od słów do cynów, ocywiście puchatkowyk cynów, cyli … udać sie na MAŁE CONIECO. Hau!

* A.A. Milne, Kubuś Puchatek, przeł. I. Tuwim, Warszawa 1995, s. 62.
** A.A. Milne, The Complete Winnie-the-Pooh, London 1996, s. 15.
*** S. Richardson, The True Story of Winnie the Pooh, Antigonish 1996, s. 3-4.