Głowa na Jaworzynie

Siedziołek se w budzie i cytołek najnowsy numer N.P.M., zostawiony u nos przez syna mojego bacy i mojej gaździny. Nawet nolozl sie w tym piśmie jeden artykuł o Gorcak. Pon Piotr Adamski go napisoł. Wspomnioł tamok o Storyk Wierchak, o Hawiarskiej Kolibie, o Turbaczu, o Jaworzynie Kamienickiej, co to jest najwyzsym po Turbaczu gorcańskim wierchem…

Według ludowych podań – przybocuje pon Adamski – to właśnie na Jaworzynie Kamienickiej pewien harnaś zabił zbójnika. Zrobił to z zawiści, gdyż ten był od niego sprawniejszy. Odrąbana siekierą głowa podobno do dziś pojawia się w miejscu popełnienia zbrodni.*

O tej odrąbanej głowie na Jaworzynie to mozecie se tyz w internecie pocytać. W takik Guglak nojdziecie jom bez trudu. W przewodnikak po Gorcak, zarówno u pona Nyki, jak i u pona Matuszczyka, tyz o niej napisano. Ale jo jakosi dopiero teroz, kie cytołek ten N.P.M., zacąłek sie nad tom głowom zastanawiać. No bo ciekawe co to za harnaś, ftóry zamiast honorowo uznać wierchowanie swego kompana, robi z nim to, co zrobiono z pewnym indykiem, ftóry o niedzieli pomyśloł? To jakiś lewy harnaś! Bez dyplomu! Saro strefa zbójowania! Jeśli on kiedykolwiek przystąpił do zbójnickiego egzaminu, na pewno dostoł pałe z minusem!

Ale jaki pan taki kram. Jaki herszt taki rozbójnik. Ta ofiara okrutnego harnasia to tyz musi być niezło beskurcyja, skoro zamiast przykładnie w grobie lezeć, strasy swojom głowom spokojnyk ludzi, ludzi, co to fcieliby sie ino spokojnie przejść zielonym ślakiem na Turbacz abo na Gorc. Abo zejść do Ochotnicy, bo z Jaworzyny Kamienickiej piknie zejść do Ochotnicy mozno, trza ino wiedzieć, jak iść.

Zdoje sie, ze juz niejeden gość mojej budy na gorcańskiej Jaworzynie bywoł i pikne widocki stamtąd podziwioł. Być moze niejeden z moik gości jesce nie roz tamok zajdzie. A to znacy, ze za ftórymś rozem… ta sakramencko głowa moze go nastrasyć! O, krucafuks!!!

Nawet nie dokońcyłek cytać tego artykułu w N.P.M.-ie, ino wartko na Jaworzyne Kamienickom poleciołek. Juz jo dom tej głowie naucke! Gości mojej budy strasyć!

Wdrapołek sie na wierch Jaworzyny. Zodnej odrąbanej głowy jednak tamok nie było. Obesłek Bulandowom Kaplicke, obwąchołek całom Polane Jaworzyne i pobliskie smreki. Głowy ani śladu. Kany ona?

– Hauu! – zascekołek groźnie, dlo zywego cłeka zupełnie niezrozumiale, ale kozdy niezywy wom to potwierdzi, ze jo zawołołek: No, kaześ ty głowo sakramencko sie schowała? Wyłaź!

Ale głowa nie fciała ze swej kryjówki wyjść, a jo niestety zupełnie nie wiedziołek, ka tej kryjówki sukać.

– Na co cekos, beskurcyjo? – spytołek. – Takoś odwazno? Ludzi bez umiaru strasys, a przede mnom sie chowos?

Rozglądom sie wokoło – głowy dalej nika nimo.

– Nie wiem, cy wies, ze jo bloga w Polityce ryktuje! – pokwoliłek sie. – Jeśli zaroz sie nie pojawis, to jo napise w tym blogu, ze mos wielkiego stracha przed owcarkami! I wte nawet po drugiej stronie kuli ziemskiej ludzie bedom wiedzieli, ze głowa z Jaworzyny Kamienickiej to śmierdzący tchórz!

Chyba poskutkowało! Głowa wynurzyła sie zza krawędzi jaworzyńskiego zboca! O, tej krawędzi, co to jom tutok na zdjęciu, zaroz za tom ławeckom widzicie, ino teroz to syćko pokryte jest śniegiem, nie trowom.

Głowa wyglądała straśnie! W jej wielkik jak grule ocak jakiesi piekielne ogniki błyskały. Kufe wykrzywioł sakramencko nienawistny grymas. A jakie straśliwie wielkie zęby w tym grymasie sie scyrzyły! Nic dziwnego, ze autorzy gorcańskik przewodników ostrzegajom turystów przed takom weredom! No to najwyzso pora zrobić coś, coby więcej ostrzegać nie trza było. Jak to zrobie, jesce nie wiem, bo jesce nigdy nie walcyłek z obciętom głowom. Bede improwizowoł.- Ładnie to tak bidnyk góroli i turystów strasyć?! – zawarcołek. – Chodźze, pukwo, tutok i teroz mnie postrasyć spróbuj!

Ino… Na mój dusiu! Teroz dopiero zwróciłek uwage, ze ta głowa mo na sobie… wełnianiom copke z pomponem! Cy zbójnicy chodzili w copkak z pomponami? Zanim zdązyłek odpowiedzieć se na to pytanie, głowa nagle sie odezwała.

– Hej! Piesku! Co ty na mnie tak warczysz? – zawołała wesoło. Po kwili głowa uniosła sie do wierchu. W ślad za niom zza krawędzi zboca wynurzyła sie syja, potem tułów, a na koniec nogi w butak turystycnyk i ochraniacak przeciwśniegowyk.

– Ha! Coś mi się zdaje, że ja cię znam! – wykrzyknął właściciel głowy, ftóro chyba jednak nie była tom odrąbanom przez niesławnego harnasia. Zreśtom nie sprawiała wrazenia, coby kiedykolwiek była przez kogokolwiek odrąbano… O, krucafuks! Jak mogłek tego wceśniej nie zauwazyć! Przecie jo tyz tego cłeka znom! Bocycie, jak kiesik godołek wom o turyście z Trójmiasta, co to casem mojego bace i mojom gaździne odwiedzo? To był on! Jak widać wybroł sie na wyciecke po Gorcak i wlozł na Jaworzyne w tym samym casie co jo! A w jego ocak nic piekielnego nie błyskało! On mioł ino okulary na nosie, a w śkłak tyk okularów po prostu odbijało sie słonko, ftóre na kwile zza chmur wyjrzało! Grymas na jego kufie był nie nienawistny, ino od wysiłku, jaki musioł zrobić fcąc wartko wspiąć sie na wierch. A zęby scyrzył w uśmiechu, pozirając na piknom okolice. I wcale nie były one takie wielkie. To ino mojo wyobraźnia powięksyła je kapecke, bo wyobraźnie majom to do siebie, ze ciagle coś powięksajom abo pomniejsajom, zamiast ryktować w skali 1:1.

Zamerdołek ogonem. Podbiegłek ku turyście i hipłek na niego, tak ze mało nie prasło nim w śnieg. A on teroz juz nie mioł wątpliwości, ze jo to jo – jego dobrze znajomy owcarek. Zacął sie śmiać i tarmosić mnie za usami.

– Co ty tu robisz tak daleko od domu? – spytoł cały cas śmiejąc sie ku mnie.
– Hau! Hauhau! Hauuu! – odpowiedziołek, wyjawiając mu scyrom prowde o mojej jaworzyńskiej misji. Wiem, ze on nic nie zrozumioł, ale to nie powód, coby mu kłamać.
– Miałem w planie spędzić noc na Turbaczu – pedzioł turysta. – Ale wiesz co, psinko? Zmieniłem plan. Zejdę do twojej wsi i odwiedzę twoich gospodarzy. Co ty na to?

Znowu zamerdołek ogonem i radośnie zascekołek. No i ześliśmy rozem do mojej wsi. A po drodze turysta posilił sie jednom kanapkom z kiełbasom, mnie zaś pocęstowoł drugom. Więksom od tej, ftórom sam zjodł! Godom wom: ten turysta to barzo porządny cłek!

Późno było, kie dosliśmy do mojej chałupy. Na scynście zdązyliśmy na Siedmiu wspaniałyk, co to ik wcora na TVP1 puścili.

A co z tom obciętom głowom z Jaworzyny? No, nie spotkołek jej. Musiała sie mnie przestrasyć i wolała w droge mi nie wchodzić. Ale to dobrze. Barzo dobrze, ze ona sie mnie boi! Jeśli zatem zdarzy sie, ze na Jaworzyne Kamienickom zajdziecie i napotkocie tamok te straśliwom głowe, po prostu powiedzcie jej, ze jesteście dobrymi znajomymi tego owcarka, co to bloga w Polityce ryktuje. Zobacycie, ze wereda zaroz zostawi wos w spokoju. Hau!

P.S.1. Pikne podziękowania dlo autora zdjęcia za zgode na publikacje! Bo domyślocie sie chyba, ze jo sam, swoimi owcarkowymi łapami takiej fotki byk nie pstryknął? 🙂

P.S.2. W poniedziałek urodziny Motylecka momy! Rok temu on tutok z nomi był i hojnie TzM nos cęstowoł. A teroz… kany on jest? Motylecku! Gdziekolwiek jesteś – syćkiego najpikniejsego! 🙂

* P. Adamski, Jak harnaś zabił zbójnika, „N.P.M. – Magazyn Turystyki Górskiej” 2008, nr 2 (83), s. 41.