Nudy piekielne

Cy wielkanocny nastrój juz wom przeseł? Jeśli nie, to barzo dobrze. Bo jo fce w tym wpisie tak luźno jesce do Wielkanocy nawiązać. Luźno ino – ale jednak. Rzec w tym, moi ostomili, ze kie w niedziele rano baca z gaździnom posli na rezurekcje, to jo posłek za nimi i pod kościołem se siodłek. A w kościele ludzie tak głośno śpiewali, ze na polu było ik doskonale słychać. Zwyyycięzca śmieeerci, piekła i szataaana… Tak śpiewali. A jo zwróciłek uwage na słowo piekło. No bo uświadomiłek se, ze my juz pare rozy gwarzyliśmy w nasej budzie o tym, jak to jest w niebie. Nawet ustaliliśmy ponad wselkom wątpliwość, ze som tamok góry, owiecki i oscypki. Ale jak jest w piekle – o tym jesce chyba nie gwarzyliśmy.

A zatem jak to piekło wyglądo? Co w nim takiego sie dzieje, ze przebywanie tamok jest barzo nieprzyjemne? Postanowiłek to wyjaśnić, zanim rezurekcja sie skońcy. Pobiegłek do domu, wlozłek do chałupy i zacąłek obwąchiwać bacowom safe z ksiązkami. Cy zgadniecie, ftóro ksiązka zapachniała odpowiedziom na moje pytanie? Jo byk nie zgodł – Pod gołym niebem pona Marka Tłejna! Ściągłek te ksiązke z półki. Otworzyłek na tej stronie, ze ftórej najmocniej bił posukiwany przeze mnie zapach. Była to strona z rozdziału o klimacie Kalifornii i miasta San Francisko. Posłuchojcie, co pon Tłejn tamok pedzioł.

Przez osiem miesięcy w roku niebo jest błękitne, bezchmurne i nie spada ani jena kropla deszczu. Ale gdy nadejdą pozostałe miesiące – trudno, trzeba ukraść parasol, bo bez parasola nikt tu nie da rady. Parasol jest potrzebny nie przez jeden dzień, ale przez sto dwadzieścia – dzień po dniu, z małymi przerwami. Jeżeli ktoś wybiera się na wizytę, do teatru albo do kościoła, nie patrzy nigdy w niebo i nie zastanawia się, czy będzie padało; jeżeli jest lato, nie będzie padało i nie ma na to żadnej rady. W San Francisco nie używa się piorunochronów, ponieważ nie zdarzają się tam nigdy grzmoty ani błyskawice. A gdy przez sześć czy osiem tygodni słyszy się szmer tych posępnie monotonnych, spokojnych deszczy, człowiek zaczyna pragnąć, żeby grzmot chociaż raz zadudnił, żeby chociaż raz błyskawica rozdarła posępny firmament, i choć na ułamek sekundy rozświetliła go oślepiającym blaskiem. Dałoby się wiele, żeby usłyszeć kochany, dobrze znajomy grzmot i zobaczyć błyskawicę uderzającą – w kogokolwiek. W lecie, kiedy nieszczęsny mieszkaniec od czterech miesięcy cierpi pod bezchmurnym niebem i jaskrawym słońcem, gotów jest paść na kolana i błagać o deszcz, grad, śnieg, pioruny i grzmoty, o cokolwiek, co by przerwało monotonię; ostatecznie gotów jest się nawet zgodzić na trzęsienie ziemi.*

Pikny opis. W końcu pon Tłejn nie tylko o Tomku Sojerze piknie pisoł. Ale mój węch chyba tym rozem zaśpasowoł se ze mnie. No bo jo tutok mom prowdziwie powazne pytanie o transcendentny system penitencjarny, a ten najwozniejsy dlo psów zmysł jakomsi opowiastke o pogodzie mi wynojduje! Krucafuks! Wcale nie fce przez to pedzieć, ze nie uzoliłek sie nad dolom sanfranciskańcyków w casak pona Tłejna. Jak najbardziej sie uzoliłek. Naprowde skoda mi ik, ze tako monotonia meteorologicno ik gnębiła. I tak dobrze, ze przez pół roku mieli oni słonko, a przez drugie pół dysc. Bo kieby przez cały rok mieli tylko słonko abo tylko dysc, to by dopiero byli nudom umęceni! Wielkom, nie końcącom sie nudom… I kie o tej nudzie se pomyślołek – nagle mnie olśniło! Miołek ochote zawołać „Eureka!” Nie zawołołek ino dlotego, ze po pierwse nie nazywom sie Archimedes, a po drugie siedziołek nie w wannie, ino przed safom z ksiązkami. Nuda, monotonia, syćko cały cas takie samo, zodnej zmiany ani na lepse, ani na gorse! To jest dopiero męcarnia straśno! Męcarnia prowdziwie PIEKIELNO!

Godajom, ze w piekle potępieńcy w ogniu sie smazom, paskudny zapach siarki wdychajom, a ik rzycie przez rogate diaski kłute som bezlitośnie. Cy to prowda? Moze i prowda. Ale cłek to takie stworzenie, ftóre do kozdej niedogodności jest w stanie sie przyzwycaić. Cy moze cłek przyzwycaić sie do przypiekania ogniem? Co by mioł nie móc! Mozliwe, ze zajmie mu to kilkaset roków, abo nawet kilka tysięcy, ale w końcu sie przyzwycai. I jak wte bedzie cierpioł przez reśte wiecności? Na kłucie diabelskimi widłami mozno sie piknie uodpornić (pomijom juz ten drobiazg, ze kie masochista pódzie do piekła, to on z takiego kłucia ino sie uciesy). Nieustannie kłuto rzyć zrobi sie w końcu twardo jako skały andezytowe we Wdżarze. I wte nawet lucyperskie widły nie bedom jej straśne. Siarkowy zapach tyz moze być przykry ino na samiućkim pocątku piekielnej odsiadki. Po pewnym casie zapach ten – jak kozdy inksy – po prostu przestoje sie cuć i telo. Ale nuda – do tego przyzwycaić sie nie mozno. Im dłuzej nuda trwo, tym bardziej jest dokucliwo, tym więksom męcarniom sie stoje. A więc jest to coś w sam roz na nigdy nie końcące sie infernalne męki!

Kie ftoś w upalny dzień pado, ze jest gorąco jak w piekle, to jo nimom pewności, kielo w takim stwierdzeniu jest racji. Skąd w ogóle wiemy, ze w piekle jest gorąco? A moze jest zimno? Moze kozdy potępieniec przechodząc na tamten świat powinien wręc zabrać ze sobom śpiwór puchowy, barani kozuch i grube wełniane gacie? Natomiast kie ftoś powie: „Nudno jak w piekle”, to jo moge sie zgodzić, ze w takim zdaniu jakisi sens jest. Ocywiście, fto tak powie, ten grubo przesadzi, bo kany nudom ziemskim do nudów piekielnyk! Ale jako hiperbola to takie zdanie moze być. Bo nimom juz wątpliwości, ze na pytanie, jak jest w piekle, prawidłowo odpowiedź brzmi: sakramencko nudno. Tak nudno, ze jo teroz boje sie tego piekła bardziej niz do tej pory. Hau!

* M. Twain, Pod gołym niebem, przeł. K. Tarnowska, Warszawa 2006, s. 325.