Corno owca
Jako juz w jednym ze swyk ostatnik komentorzy godołek, od dnia świętego Wojciecha jo se siedze na holi i mojemu bacy przy owcak pomagom. No i tak siedze na tej holi, siedze, na pikne widocki pozirom, jaz tu jedno corno owca od Wincentego podchodzi ku mnie i pyto:
– Pomozecie mi, krzesny?
– Jeśli to nie bedzie wbrew mojemu owcarkowemu honorowi, spróbuje pomóc – odpowiadom.
– A to znacy, ze pomozecie! – uciesyła sie owca.
– Pedziołek, ze SPRÓBUJE. – Celowo ostatnie słowo wymówiłek samymi duzymi literami. – Skąd mom wiedzieć, cy dom rade pomóc, kie jesce nie wiem, cego ode mnie fcecie?
– Na pewno docie rade, krzesny – stwierdziła z przekonaniem owca Wincentego. – Syćka zywina we wsi gwarzy, ze mocie pikne pomysły.
– No dobrze, krzesno, ale o co wom idzie? – spytołek.
– Pomózcie mi, cobyk przestała być cornom owcom.
– Cooo? – Całe scynście, ze akurat ani kiełbasy jałowcowej nie jodłek, ani Smadnego Mnicha nie piłek, bo byk sie zakrztusił. – Co wy wymyślocie? Przecie corne owiecki som pikne! Tak samo pikne jako biołe!
– Ale biołym owieckom nifto nie dokuco, ze som biołe. A cornym ciągle dokucajom, ze som corne – pozaliła sie owca.
– A fto wom dokuco? Jo? Inkse owcarki? Biołe owce?
– Owcarki ani owce mi nie dokucajom – usłysołek w odpowiedzi. – Ale ludzie tak.
– Ftórzy ludzie? – spytołek. – Chyba nie mocie na myśli nasego bacy? Juhasów chyba tyz nie?
– To nie idzie o bace i juhasów – pedziała owca. – Ale tak ogólnie ludzie dokucajom owcom w moim kolorze. No, sami przyznojcie: kie cłek nazwie kogoś cornom owcom, to mo na myśli cosi brzyćkiego, nie piknego.
– Eee, tyz se powody do zmartwień nojdujecie! – Usiodłek i rozejrzołek sie po holi w posukiwaniu natchnienia do odegrania roli owcego psychoterapeuty. – Ludzie to ludzie. Dziwadła! Chodzom na dwók nogak zamiast na śtyrek, ubierajom sie modnie zamiast wygodnie, no i wygodujom o zywinie rózne bździny. I wy sie tymi bździnami przejmujecie? Cy jo fce przestać być psem ino dlotego, ze jakiś ludzki głuptok godo: zejść na psy? Abo: łgać jak pies? Abo fcąc kogoś obrazić woło: ty psie?
– No ale wy, krzesny, mocie łatwiej – pedziała owca. – Kie wos cłowiek obrazi, mozecie go w rzyć ugryźć.
– Jo nie gryze ludzi w rzyć – zauwazyłek. – No… moze casami…
– Moze nie gryziecie, ale wse takom mozliwość mocie. A jo nie. Kiebyk była owcom-chłopem, cyli baranem, to mogłabyk przynajmniej prasnąć cłeka rogami. Ale jestem owcom-babom i to jo sie boje ludzi, a nie ludzie mnie. Eh, nimo sprawiedliwości… Meeee!
Ostatniego zdania nie zrozumiołek, dlotego nie przetłumacyłek go na język ludzki, ino powtórzyłek wom w oryginalnym brzmieniu. Pomyślołek se, ze jeśli fce bidocce pomóc, to mom dwie mozliwości: abo naucyć jom być groźnom dlo ludzi, abo zmienić kolor jej wełny. Wy, ludzie, powinniście być mi wdzięcni, ze wybrołek te drugom mozliwość.
Felek znad młaki, co to jest najbogasty w mojej wsi, mo piknom hurtownie kosmetyków. Nocom zesłek w dół, zakrodłek sie do tej hurtowni i posłek do półek, na ftóryk som farby do włosów. Biołej farby tamok nie było, ale były takie, co ryktowały włosy na barzo jasny blond. Blond tyz pikny, pomyślołek. Wykrodłek pare opakowań i wróciłek na hole. Potem popytołek inkse owcarki o pomoc. Zaciągliśmy owiecke do lasa i przystąpiliśmy do operacji zmiany koloru wełny. Krucafuks! Wiecie, jak trudno farbować komuś włosy nie ludzkomi rękom, ino owcarkowom łapom? Pewnie nie wiecie, ale uwierzcie mi, ze barzo trudno. No, ale przed wschodem słonka dokońcyliśmy dzieła. Naso podopiecno zmieniła sie nie do poznania! Prowdziwo Merlin Monroł wśród owiec!
– Baco! Bacooo! – zawołoł Wojtek Murzyn, jeden z nasyk juhasów, kie wyryktowanom przez nos owce uwidzioł.
– Co sie dzieje? – spytoł mój baca podbiegając ku Wojtkowi.
– Co to za owca? – zastanawioł sie Wojtek. – Jej chyba w nasym stadzie nie było?
Baca poźreł na owiecke swoim doświadconym bacowskim okiem.
– Była, była – pedzioł w końcu. – To owca Wincentego.
– Wincentego? – zdziwił sie Wojtek, a po kwili pedzioł. – No tak, chyba jom poznoje. Ale nie wydoje sie wom, baco, ze jesce wcora ona była kapecke ciemniejso?
– Ano była – zgodził sie baca. – Ba nie wiadomo, cym przez zime Wincenty jom karmił. Pewnie jakimś plugastwem kupionym w supermarkecie. I skutek jest taki, jaki jest.
– No i co teroz zrobimy? – spytoł Wojtek. – Kie jesień przyjdzie, to oddomy Wincentemu takom zjaśniałom owce?
– Spokojnie, Wojtuś, spokojnie – pedzioł baca. – Do jesieni jesce sporo casu. Moze po tym pokarmie od Wincentego owce nie powinny przebywać na słonku, bo wte wełna im płowieje? Zamknijmy jom w sałasie. Bez dostępu światła słonecnego powinna z powrotem ściemnieć.
No i zabrali owce do sałasa. I tamok jom zamkli. Syćkie owiecki po holi se chodziły, świezom trowke skubały, zapach smreków wdychały, a owca od Wincentego w ciemnym sałasie musiała tkwić.
– Aleście mnie urządzili, krzesny! – pedziała z wyrzutem, kie przez śpare w sałasie, uwidziała, ze jestem w poblizu.
– O co wom idzie? – spytołek. – Fcieliście przestać być cornom owcom, to przestaliście niom być.
– To jo juz wole być corno, byleby w tym sałasie nie musieć siedzieć ? odpowiedziała owca. – Zróbcie coś, coby mi downy kolor wrócił.
– Marudzicie, krzesno – odpowiedziołek kapecke rozdraźniony. – Ale nie martwcie sie. Downy kolor wróci wom sam. Baca wos ostrzyze, a potem urośnie wom pikno wełna w wasym naturalnym kolorze.
– Co?! – zawołała owca. – I jo mom być tutok uwięziono, jaze baca zdecyduje sie mnie ostrzyc? Zanim to nastąpi, jo tutok oślepne jako ten Łysek z pokładu Idy!
Nie wiedziołek, ze owiecki cytajom ksiązki pona Morcinka. Ale widocnie cytajom. A owce Wincentego to jo w sumie rozumiołek. W góralskim sałasie jest piknie, ale nie wte, kie przez wiele tyźni nie mozno z niego wyjść. Postanowiłek przywrócić bidocce corny kolor. Nocom znowu zakrodłek sie do hurtowni Felka. Znowu wyniosłek stamtąd pare opakowań farby, tym rozem cornej. A potem wroz z inksymi owcarkami wyciągłek owce Wincentego z sałasa. Zabraliśmy jom do lasa i caluśkom ufarbowaliśmy na corno. Na koniec znowuśmy jom w sałasie zamkli, coby baca nicego sie nie domyślił. A rankiem…
– Baco! Bacooo! – zawołoł Wojtek Murzyn, ftóry jako pierwsy do owiecki Wincentego zajrzoł.
– Co sie dzieje – spytoł baca, z posłania sie zwlekając.
– Chyba za długo trzymaliśmy te owce w ciemnościak! Zrobiła sie corno jako smoła! – odpowiedzioł Wojtek.
– Eee, to chyba ino w ciemnym sałasie tak ci sie zdoje – stwierdził baca. – Wyciągnijmy jom do słonka, to lepiej uwidzimy, jaki ona mo teroz kolor.
No i wyciągli owce Wincentego do pola. Ale niestety okazało sie, ze Wojtek mioł racje – owca była corno, jako kruk w załobie w pochmurnom, bezksięzycowom noc. To był – kruca – mój błąd! Nie wziąłek pod uwage, ze owca Wincentego była tak naprowde nie corno, ino ciemnosaro, z biołymi łatkami w dodatku. Tak samo jest z inksymi owcami, ftóre wy, ludzie, nazywocie cornymi. Przynajmniej z tymi na Podholu tak jest.
– I co teroz zrobimy? – spytoł Wojtek.
– Musimy zabrać te owiecke do słonka – pedzioł baca. – Na słonku powinna zjaśnieć.
Baca wziął kołek i wbił go w ziem na najlepiej nasłonecnionym kawałku holi. Przywiązoł do kołka te bidnom owce Wincentego, ftóro teroz była corniejso niz kiedykolwiek.- Teroz toście mnie urządzili, krzesny, jesce lepiej niz poprzedniej nocy! – zezłościła sie na mnie owca. – Wiecie, jak tu gorąco? Inkse owce, kie słonko za mocno grzeje, mogom se póść do cienia. A jo? Równie dobrze baca od rozu mógłby mnie na rozen nadziać i upiec nad watrom!
Chyba przesadzała. Ale stanąłek nad niom i prze reśte dnia kazołek jej lezeć w moim cieniu. Dopóki nie przysła noc, nic więcej nie mogłek dlo niej zrobić.A nocom znowu ku Felkowej hurtowni pochybołek. Ale sarej farby w biołe łaty niestety nie nolozłek. Sarej bez łat zreśtom tyz nie. No to jaki kolor wybrać, coby był nie za ciemny i nie za jasny? Rozejrzołek sie. Poźrełek na opakowania z cyrwonom farbom. Zalegały w hurtowni od downa, bo popyt na ten kolor – przynajmniej na rozie – jest pod Turbaczem niewielki. Cy taki kolorek bedzie dlo owcy odpowiedni? Cyrwonej owcy to jo jesce nie widziołek. Ale za to widziołek niejednom cyrwonom krowe. No to niekze ta. Fto bedzie poziroł z daleka, ten bedzie myśloł, ze to jakisi cielak wroz z owcami sie pasie. Chyciłek pare opakowań cyrwonej farby i wróciłek na hole. Owca Wincentego nie była juz uwiązano do kołka. Baca odwiązoł jom z wiecora – bo nocom przecie i tak słonka nimo – i wroz z reśtom stada zamknął w kosarak. Wroz z inksymi owcarkami wyciągłek jom z tyk kosarów. Po roz trzeci zabraliśmy jom do lasa. Nanieśliśmy na niom cyrwonom farbe, a potem odprowadziliśmy do kosarów. Po ciemku trudno było ocenić wynik nasej pracy. Trza było pockać do rana, coby uwidzieć, co tym rozem nom wysło.
Po pracowitej nocce straśnie mi sie spać zafciało. Połozyłek sie przy kosarak i usnąłek. A z samiućkiego ranka…
– O, krucafuks! – obudził mnie okrzyk Wojtka Murzyna.
– O, krucafuks! – jak echo powtórzył po nim drugi z nasyk juhasów, Stasek Kowaniecki.
Potem usłysołek zgrzyt otwieranyk drzwi. To mój baca obudzony krzykami juhasów wychodził z bacówki. Ziewnął, a potem spytoł:
– Co sie stało? Cemu tak krzycycie?
A zaroz potem jak nie ryknął:
– O, krucafuks!!!
O co im sło? Cyzby o owce Wincentego? Powoli otworzyłek ocy. Poźrełek ku stadu i… Na mój dusiu! Alez ta owca wyglądała! Cało cyrwono! Ale nie tak, jako sie spodziewołek. Nie tak, jako pasące sie na górskik polanak krowy. Wyobroźcie se bijący po ocak kolor zaru z ogniska. Taki właśnie miała ta owca. Mozno było pomyśleć, ze od tej ognistej cyrwieni zaroz trowa na holi sie zapali. A swojom drogom pewnie byłaby to pikno wełna dlo Alecki, kieby fciała wyryktować swetr z zachodzącym słonkiem.
– Co sie z tom owcom dzieje, baco? – zastanawioł sie Wojtek Murzyn.
– Cy jo wiem? – mruknął baca. – Chyba przesadziliśmy wcora z trzymaniem jej na słonku i po prostu sie nom spiekła.
– Wełna na owcy sie spiekła? – zdziwił sie Stasek Kowaniecki. – Ze nieostrozny cłek sie od słonka scyrwienił, to jo widziołek nie roz. Ale cyrwonom od słonka owcom wełne widze po roz pierwsy!
Baca podrapoł sie po głowie.
– Jo tyz widze po roz pierwsy – przyznoł – choć jestem od wos duzo storsy i w zyciu widziołek duzo więcej owiec niz wy. Psio mać! Moze to syćko z powodu dziury ozonowej?
– I co teroz zrobimy? – spytoł Stasek Kowaniecki.
– Pomyślmy – odpowiedzioł baca. – Trzymanie w ciemnościak nie wysło tej owcy na dobre. Trzymanie na słonku tyz nie. No to chyba bedziemy musieli trzymać jom w półcieniu. A jeśli downy kolor jej nie wróci, to kupimy kasi farbe w odpowiednim kolorze i kie jesieniom oddomy owiecke Wincentemu, on nawet sie nie domyśli, ze jego zywina, zachowywała sie na holi nicym jakisi sakramencki kameleon.
Na mój dusiu! Baca tak jak jo wpodł na pomysł, coby owiecke przefarbować! Nieodrodny baca swojego owcarka! A juhasi uznali, ze baca dobrze godo i zagonili owce Wincentego do ocienionego miejsca. Tamok wbili kołek w ziem i śnurkiem uwiązali doń owiecke, coby pozostała tamok jaz do nocki.
– Krzesny! Krzesnyyy! – zacęła wołać ku mnie owca Wincentego, kie juhasi oddalili sie od niej.
– O co wom idzie? – spytołek. – Przynajmniej w cieniu jesteście. To teroz juz nie powinniście narzekać.
– Na cień nie narzekom – pedziała owca. – Ino cemu baca i juhasi tak cudowali nad moim wyglądem?
– Fto ik tam wie? – skłamołek, bo przecie wiedziołek, cemu cudowali. – Godołek wom, ze ludzie to dziwadła.
– Ale jo sama właściwie nie wiem, jak teroz wyglądom. Moglibyście przynieść mi jakie lusterko?
– Moze lepiej nie?
– Barz piknie wos pytom.
No, skoro tak piknie pytała, zakrodłek sie do bacówki i chyciłek lusterko, przy ftórym mój baca sie goli. Zaniosłek je owcy Wincentego, coby sie w nim przejrzała. A ona, kie uwidziała swe odbicie – to ocy jej wysły z orbit, wełna zaś na całym jej ciele stanęła dęba! Zupełnie jakby te owce prąd prasnął! Z jej gardła wydobyło sie sarkamencko przeraźliwe: Meeeee!!! Na mój dusicku! Spotkania z niedźwiedziem przestrasyłaby sie mniej niz własnego widoku w lusterku! Sarpła głowom z takom siłom, ze mocny śnur, ftórym była przywiązano do kołka, pękł jakby był wątłom niteckom. A potem pognała przed siebie jakby jom co najmniej setka diasków opętała. Chybała z takom prędkościom, ze nie miołek sans jej dogonić. Pon Kubica w tym swoim bolidzie tyz by nie doł. Cóz, pomyślołek, prędzej cy później musi sie ona zmęcyć. Wte jom dościgne i wypełniając swój owcarkowy obowiązek zagonie z powrotem ku stadu. Rusyłek śladem uciekinierki. Mój nos poprowadził mnie przez Turbacz, Obidowiec i Stare Wierchy. Potem skrynciłek ku Rdzawce. W swyk posukiwaniak dotorłek do okolic Piątkowej. I tamok wreście, na niewielkiej polance, nolozłek zgube – stała i piknie sie cyrwieniła, jakby była nie owcom, ino krzakiem dorodnyk pomidorów. Myślołek, ze zaroz mnie ona zwymyślo. Ze powie mi, cobyk sie od niej odcepił. Ale ona, kie mnie spostrzegła, podbiegła ku mnie wyraźnie uradowano.
– Krzesny! – zawołała. – Dziękuje wom! Piknie wom dziękuje!
– Co? Dziękujecie mi? Cemu? – zdziwiłek sie.
– Jak to cemu? – owca zdziwiła sie, ze jo sie zdziwiłek. – Za to, zeście na cyrwono mnie ufarbowali! Jesteście najwspanialsym owcarkiem na świecie! Najgenialniejsym! Najcudniejsym! Od dzisiok zodnej owcy złego słowa pedzieć o wos nie dom!
– Barzo pikne te komplementy – pedziołek – ale dalej nie rozumiem, cemu jesteście mi tak wdzięcni? Kie poźreliście w lusterko, nie wyglądaliście na zakwyconom owce.
– A bo głupio byłak – pedziała owca. – Nie umiałak docenić zalet cyrwonej wełny.
– A jakie som zalety cyrwonej wełny? – zaciekawiłek sie.
– Pikne! Po prostu pikne! – pedziała owca. – Otóz, krzesny, kie uciekłak z holi, to długo chybałak i chybałak nie wiedzieć ka. Wreście zatrzymałak sie i uwidzałak, ze jestem w zupełnie nieznanym sobie ciemnym lesie. Niebo sie chmurami zasnuło, więc tym bardziej zrobiło sie ciemno, a jo zacęłak umierać ze strachu. Nie wiedziałak nawet, cy jestem jesce w Gorcak, cy juz w Beskdzie Wyspowym. A moze w Sądeckim? Zabłądziłak i pojęcia nie miałak, jak na swojom hole wrócić. Nagle spomiędzy drzew wyskocyły na mnie wilki! Groźne, drapiezne, nie znające litości wilki! No to jo sie do uciecki rzuciłak. Ale wilki rusyły za mnom. Juz prawie mnie dogoniły, kie dobiegłak do tej polanki. Tutok wilki mnie otocyły. Pozirałak bezradnie, jak ta okrutno zgraja zblizo sie ku mnie. O, Jezusicku! Jo juz sykowałak sie na śmierzć, kie nagle jeden z młodsyk wilków zawołoł: „Krucafuks! Ta owca jest caluśko cyrwono!” A wte wilk, ftóry wyglądoł na najstorsego pedzioł: „Rzecywiście! Cyrwono! To nie moze być owca! Mo kstałt owcy i zapach owcy, ale to coś jest cyrwone! Niek nifto sie do tego cegoś nie zblizo! Uciekaca!” I wyobrazocie se, krzesny, co sie stało? Wilki uciekły! Ino sie kurzyło za nimi! Po roz pierwsy w historii światowego pasterstwa wilki uciekały przed owcom, a nie owca przed wilkami!
Chyba rzecywiście po roz pierwsy. W najdziwniejsyk opowieściak najstorsyk owcarków nie słysołek o tym, coby wilki przed owcami uciekały. A tym bardziej całe stado wilków przed jednom owieckom. Ale to dlotego, ze do tej pory wilki ino z biołymi i cornymi owcami miały do cynienia. I bioło owca to jest dlo wilka pikny przysmak. Corno owca to tyz jest dlo wilka pikny przysmak. Natomiast owca o jaskrawo cyrwonej wełnie – to dlo wilka fladra. Jedno wielko sakramanecko fladra. Hau!
P.S.1. Momy dzisiok 16 maja. A 16 maja jest po to, coby świętować Jędrzejeckowe imieniny. Zdrowie Jędrzejecka! 🙂
P.S.2. A w niedziele momy 18 maja. I ten 18 maja jest po to, coby świętować PonioBlejkKocickowe, Heleneckowe i Misieckowe urodziny. Zdrowie Poni BlejkKocickowej, Helenecki i Misiecka! 🙂
P.S.3. Jesce nie przecytołek syćkik komentorzy pod poprzednim wpisem, ale uwidziołek, ze nowy gość w budzie sie pojawił – Zosiecka. Powitać piknie! 🙂
Komentarze
Hm! Co ten Owczarek chciał przez to powiedzieć? Trzeba się zastanowić…
A tymczasem, jeszcze raz, w podziękowaniu za dobre słowa…
http://www.youtube.com/watch?v=Z4TpjCV-YwI
Hej! 🙂
No i jeszcze…
http://www.youtube.com/watch?v=XQXfUz0vTgI&feature=related
U mnie cały czas piatek, Uhereckiego, więc wznoszę kielicha czerwonego wina za zdrowie!
Owczarku,
w mojej rodzinie czarną owcą zgadnij, kto był. Retoryczne pytanie!
Owczarku: 🙂 😀 😆
Tak naprawdę to ja już nie mam siły wciąż Ci mówić, jakie te twoje teksty są zabawne… nieodrodny owczarku swojego bacy 😛
‚Syćka zywina we wsi gwarzy, ze mocie pikne pomysły.’ – i w ten sposób i genialni ludzie i takież owczarki stają się na pewnym etapie ofiarą swego dorobku… A jakżeż podstępnie i pochlebczo to może być przeprowadzone!… 😉
To jeszcze czarne owce w… Królewskich Ogrodach Botanicznych Kew. Na strasznie wysuszonej trawie, latem 2006.
A ja tam flądry lubię wędzone 😆
Pani Dorotecko!
Nic nie rozumiem; co do tego mają flądry? No, …ale ja jestem dosyć wyczerpany dwudniowymi celabracjami andrzejo-zofijnymi! 😉
To może dlatego…
A z tą owczarkową „czarną owcą”, to jest chyba tak, jak z borówką czyli czarną jagodą, która jest czerwona, jak jest zielona…
Ale w tej opowieści musi być jakieś drugie dno; bo jak pisał Mistrz Brzechwa;…”choć to bajka nieprawdziwa,sens uktyty w bajce bywa.” 🙂
Jędrzejecku, o flądrze jest w ostatnim akapicie wpisu, przed PS-ami 😉
(tak naprawdę to fladra, ale kto by się tam rozdrabniał 😆 )
Dalej jestem, jak tabaka…
Dlaczego czarna owca, ktora okazuje się farbowanym lisem, jest dla wilka flądrą? 😉
I jeszcze ten kod; 1f1f, całkiem jak jakieś podśmie… 😉
kod 1eee – za komentarz starczy.
Pani Dorotecka też musiała być zmęczona po zofijno-andrzejkowych imprezkach, kiedy o flądrach pisała.
Już w kwietniu groził mi alkoholizm, tylu solenizantów było, a środek maja też nie lepszy. Dopiero co skończyły sie imieniny, zaczyna seria urodzin blogowiskowych. Niedzielne wymienił Jędrzej U., a zaraz potem urodziny Piotra z sąsiedztwa. Oj, będzie się działo. Może by Owczarek wypożyczył nam czerwoną owieczkę? Może ona wystraszyłaby wszystkie smutki i smuteczki, choroby i choróbska, które naszych solenizantów i jubilatów w rzyć ugryźć mogą? Żadne czary – jak wilki odstraszyła, to i nieszczęścia mogą się wystraszyć.
Ej Owcarku,ta carna owca nie wie,co mowi!! Bylabym szczesliwa,gdybym miala tla „siersci”na glowie 😉 No i na dodatek co dnia metamorfoza.Nowy kolor i „runa”nie ubylo?! Oj ta owca ma dobrze,tyz bym tak chciala 🙁
Pozdrawiam nowych i starych budowniczych 😀
Na razie znikam.Ide do naszego klubu filmowego,wiec chyba zajrze dopiero jutro! Tymczesem,hej-Ana.
Biedna corna owiecka. 🙂
Ale jakaś niedzisiejsza.
W nowoczesnym świecie, każdy, co chce coś znaczyć, musi się wyróżniać z tłumu za wszelką cenę, a jak jeszcze do tego dołoży czarną legendę, to klękajcie narody.
Może masz rację Owczarku, że dziwaki z nas są, kto pojmie zawiłe meandry ludzkich myśli. 🙂
‚Czarna owca’ to obelga, a wielu na czarne się farbuje.
Skoro my są takie głuptoki, to owiecka nie powinna się naszym gadaniem przejmować. To jej powiedz i pozdrów ją ode mnie.
Dobrze, Piesku, że trzymasz łapę na pulsie, to owiec doglądniesz i bacy z juhasami dopilnujesz, żeby za dużych głupstw nie narobili. 😀
Stęskniliśmy się za Tobą, co sam w komentarzach zobaczysz.
Jeszcze raz się ucieszę, że Zosiecka 🙂 dołaczyła do nas.
Dobrego dnia wszystkim życzę. 🙂
fladra ?sznur z kolorowymi chorągiewkami rozwieszany wokół terenu polowania? (Słownik języka polskiego PWN)
oraz:
flader, fladra, zob. mazer; (w l.mn.) straszaki, sznury z rozwieszonymi barwnymi chorągiewkami, szmatkami, piórkami, do fladrowania, otaczania ostępu zimą, po wytropieniu zwierzyny, w celu odstraszenia jej od ucieczki.
Etym. – nm. Flader ‚słój drzewa’ od dawn. fladern (dziś flattern) ‚łopotać, powiewać’ (od podobieństwa deseni słojów do migocących płomieni). (Słownik wyrazów obcych) 🙂
Ale podobno starożytni nadmorscy górale używali na polowaniu suszonych fląder; stąd nazwa. 😉
A w ogóle; okazuje się, że czarna owca może być farbowanym lisem wśród owiec!
Nie wiadomo jednak, czy farbowany lis może czarną owcą wśród lisów… 🙂
Najgorszym drapieżnikiem z wszystkich jest łotrpress. Właśnie mi porwał komentarz i nie wiem, czy zamierza oddać, czy pożre. Ale na szczęście nie był długi, więc mogę powtórzyć.
Muszę przyznać, że tym razem ja też nie wszystko rozumiem. Skoro czerwone kapturki wilków nie odstraszają, to czemu wpadają one w taką panikę na widok czerwonej owcy? 😯
Ale co się zgadza, to się zgadza – owłosienie psimi łapami ufarbować trudno. Oj, trudno! A już pasemka zrobić… 😀
No, dosyć tego dobrego! Idę podglądać krasnoludki! 🙂
… no jak to, żadnego jubileuszu dzisiaj?! Głupio tak jakoś. Proponuję ustanowić „Dzień Odpoczynku Od Jubileuszów” 😉
Bobik,
pasemka jak pasemka, ale balejaże!
Bo tamto było bajką, Bobiczku, a to jest najprawdziwsza prawda. 🙂
Dzień Odpoczynku Od Swiętowania?
Choć duch ochoczy trochę się wzbrania,
ciało mdłe modły wznosi w podzięce:
niech tych dni będzie o kilka więcej! 😀
mt7, w moim wieku w bajki jeszcze się wierzy, więc dla mnie bajka to też prawda. 🙂
Okolicznosci przyrody. Jak wszędzie, to wszędzie 😉
Teraz leje 🙁
http://alicja.homelinux.com/news/Sobota.17.05.08/
Poszła Zosia do ogródka, napotkała krasnoludka….
A w Budzie u Owczarka została obdarowana przez Jędrzeja.
Grechutek i Słowacki /brakuje mi tutaj odpowiedniego znaku/.Grechutkiem nazwałam , przed laty, Cherubinka śpiewającego z Anawa.I został Cherubinem, zbyt szybko -niestety.
Owczarek jak Sabała czy jak Ezop?
„Czy to bajka, czy nie bajka?
Myślcie sobie, jak tam chcecie.
A ja przecież wam powiadam :
Krasnoludki są na świecie.
Naród wielce osobliwy;
Drobny – niby ziarnka w bani.
Jeśli które z was nie wierzy,
Niech zapyta starej niani…” (-) M.Konopnicka
🙂
Ja wczoraj zupełnie przypadkiem trafiłam na Cherubinka i spędziłam sporo czasu, wysłuchawszy najpierw koncertu, a potem *youtubując*.
Moje pokolenie chyba tak ma 🙂
Dam ci serce szczerozłote
dam konika cukrowego…
Alicjo, czy zauważyłaś, jaki okropny robal wychodzi w jednej z dziur wykonanych przez dzięcioła. 🙁
Fuj! Wielkie jakieś padalce, aż strach i obrzydliwość. Nic dziwnego, że się drzewiszcze potężne wygło.
A poziomek dużo masz w sezonie? 🙂
Zosiecko, wszakże Jegomość Tischner pisał o sławnych filozofach góralskich, to i bajkopisarze napewno tyż byli.
Sabała czyli Ezop, to bardzo prawidłowe skojarzenie. 🙂
Nasz Owczarek o tyle niezwykły, że psi i wielce starożytny.
Bocys może, jak opowiedział, że Pon Jezus narodził się pod Tatrami? Sam to podobno widział. 🙂
Jędrzejku, pisałam już tu kiedyś, że bardzo wierzyłam w krasnoludki i na wakacjach w leśniczówce u wujka uparcie szukałam w lesie krasnoludków.
A marzenie miałam takie, że to będzie moja żywa lalka i będę mogła go zbić, a on będzie wrzeszczał. 😀
Jakaś mściwa, mała Baba-Jaga.
Za smutek mój, a Pani wdzięk
ofiarowałem Pani pęk czerwonych melancholii,
a Pani, cóż, nie chce tych róż,
że takie brzydkie i że z kolcami.
Maryś,
to nie robal, tylko odsłonięcie takiego korytarzyka, kanalika, wydłubanego przez robala. No coś Ty, jakby to był robal, to zrobiłabym zblizenie! Przyjrzyj sie raz jeszcze.
Poziomek nie za wiele, mimo, że tak obficie kwitną. Nawet u mnie na ogródku – i zaledwie kilka owoców każdego roku, a i to slimaki zeżrą, albo chipmunki. Tylko w tym roku jakos tak nadzwyczajnie się zapowiadają, więc może cos będzie?
Kwitną jak najęte.
Faktycznie kanał. 🙂
Aż mnie zemgliło. 🙂
Inna rzecz, że to, co wydłubało takie kanalisko, też musi mieć odpowiedni metraż.
Tak myślałam, że ta leśna żywina wszystkie owoce Ci wyżera.
Możesz więc powiedzieć, ze mieszkasz tam, gdzie rosną poziomki, a reszta jest milczeniem. 🙂
Ja niezbyt chętnie, ale się podzielę z leśną żywiołą 🙂
A bo to mam wybór?! Przyjdą i zeżrą 😉
Nie zasypiajcie, dzisiaj wiele okazji do obchodzenia!
Heleny, Misia, Blejkocikowej URODZINY! Sto lat szampańskim Jubilatom!
No i anonsuję Dzień Włóczykija!
Włóczykije!
„Włóczykije, włóczykije,
Jak się wam na świecie żyje?
Stare porzucacie miejsca,
By gdzie indziej szukać szczęścia.
Dokąd ciągle wędrujecie,
Po calutkim chyba świecie?
Środkiem losu, niespodzianek,
Których nie jesteście panem.
Odkrywacie tajemnicę,
Która się nazywa życie!
Dni są piękne i niczyje,
Kiedy jesteś włóczykijem.
Błyskawica tańczy z gromem,
Ona włóczykija domem
Włóczykije, włóczykije,
Jak się wam na świecie żyje?” (-) Tadeusz Woźniak
Owczarka długo nie było, ale jak już wrócił, to napisał, że ho, ho… 🙂 Ubawiłam się setnie! A ta fladra to flądra czy jednak fladra?
Wszystkim dzisiejszym Jubilatom zdrowia i radości życia życzę! 🙂 🙂 🙂
Włóczykijom możliwości włóczykijstwa i „dni pięknych i niczyich”. 🙂
Czy to flądra, czy to fladra?
To pytanie niczym zadra
irytuje, swędzi, boli,
a Owcarek się certoli,
nie rozjaśni tajemnicy,
nie przyniesie nawet świcy,
byśmy sami rozjaśnili…
Ciemno wszędzie, moi mili!
Czy wyjaśni nam kto mądry
dziwną sprawę fladry-flądry? 🙄
Solenizanto dzisiejszym wszystkiego, wszystkiego, wszystkiego. I proszę tam na górze dopilnować, żeby to wszystko było wyłącznie przyjemne i w jak najlepszym gatunku. Bo jak nie, to ja nawet za niebiańską nogawkę potrafię szarpnąć! No! 😀
Miało być: Solenizantom. Solenizanto brzmi jak nieuprzejmy wołacz od solenizantki. 🙂
Musial nieczuly byc i niemadry,
Kto niegdys Fladrze dal imie Fladry.
Lezy juz, biedna, na samym Dnie,
A jeszcze musi przez cale dnie
Czuc, jak ja w sano Jestestwa Jadro
Byle Cham rani, wrzeszczac: „Ty Fladro!”
deszcz, deszcz, nareszcie deszcz 🙂
ps.
niedawno pisałam,ze słyszałam chrupanie pod irysami 🙁 i właśnie wczoraj musiałam usunąć ich całą, zwiędłą kępę 🙁 usunąć, bo nawet nie wyrwać, wszystko wisiało nad tunelami na małych korzonkach, a kłącza dokładnie zjedzone 🙁 …dorwę tego gada, jeszcze nie wiem jak, ale dorwę !
żadnego dzielenia się kłączami, cebulkami i korzonkami !
emi!
Czy ty dalej posądzasz krecika? A może to turkuć?
http://pl.wikipedia.org/wiki/Turku%C4%87_podjadek
Dziękuję za westernowy widoczek z życzeniami! 🙂
Gdzie sa takie krajobrazy?
Nieustające zdrowie Solenizantów dzisiejszych, sto lat niech żyją nam w szczęściu, zdrowiu i radości. 🙂 🙂 🙂
Dzisiejszym Solenizantom/Jubilatom; Sto lat! 🙂
Trochę się spóźniłam. Inwinitie. 🙂
Życzenia Dla BlejkKocickowej: 😀
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5201677069970736514
Życzenia dla Heleny:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5201677104330474898
Dla Misia:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5201677117215376802
I dla wszystkich Włóczykijów, urządzenie którym można zwiedzić kawałek świata.
Misiowi zwracam uwagę, że gondola jest bardzo pojemna. 😀
Wszystkiego najlepszego Misiu, niech Ci się spełniają marzenia.
Wszystkie! 😀
Buźka od EMTeSiódemeczki.
Miało być ‚Izwinitie’ 🙂
Jędrzeju, co do krecika to po wpisie Don Alfreda powzięłam pewne podejrzenia ,że może to nie on ( podobno woli dżdżownice od korzonków ). Teraz bardziej skłaniam się w stronę nornic.
Ale co by to nie było,
wyraźnie przesadziło,
…o matko
czy ja rymuję,
gdy się zdenerwuję 🙂 😉
przepraszam, nie krytykujcie tych łopatologicznych rymów, sama sobie zdaję sprawę z ich jakości 🙂 sprawa irysów wyraźnie mną wstrząsnęła
ps.
to co stworzyła natura bywa niekiedy w taki sposób piękne, że coś takiego namalowane przez człowieka nazwalibyśmy cukierkowym kiczem, wiec dobrze, że to matka przyroda zmajstrowała 🙂 Cieszę się, że Ci się podobało. A gdzie to jest? …pewnie za górami, za morzami, na najdzikszym z dzikich zachodów 🙂
Dla wszystkich Włóczykijów tęskna melodia drogi od specjalnego Włóczykija: 🙂
http://pl.youtube.com/watch?v=uwGN5nP1tJI
emi!
„… na najdzikszym z dzikich zachodów”. To ładnie brzmi! 🙂
I dziś najważniejsze 🙂
Najserdeczniejsze życzenia dla Pani Blejkowej, Heleny oraz Misia 🙂
przepraszam, życzenia są tutaj
http://www.samre.info/kartki/27/kartka27.html
jeszcze raz wszystkiego najlepszego 🙂
Witam wszystkich i serdecznie dziękuję za życzenia i przepraszam za zaniedbywanie się w istotnych obowiązkach bloogowych. Niestety czasu mi brakuje na częstsze wizyty. Musicie wybaczyć ale praca na dwa etaty powoduje ,że sił czasem nie starcza. Ciągłe podróże w chwilach wolnych od pracy też robią swoje…
Po wczorajszej imprezie i Nocy Muzeów czuję się lekko zlasowany. Siły zbieram na toasty i następną jutrzejszą uroczystość z okazji Dnia Muzealnika.
Powietrze się grzeje w balonie i czas w następną podróż. Tym razem do Burgenlandii i Pana Lulka.
Pani Blejkowej najlepsze życzenia wszelakiej pomyślności przesyła
Jaruta
Reszcie dzisiejszych Jubilatów życzenia złożyłam u Sąsiada
Owcarku,
Piszesz, ze owiecka ‚Spotkania z niedźwiedziem przestrasyłaby sie mniej niz własnego widoku w lusterku!’
Czy chodzi o bialego niedzwiedzia, czy moze cornego? Chyba chodzi o cornego niedzwiedzia. Biale niedzwiedzie w tym samym czasie byly zajete i sluchaly ogloszenia na temat ich ochrony. Corne niedzwiedzie juz sa pod ochrona i nie uczestniczyly w uroczystosciach.
http://www.reuters.com/news/pictures/articleslideshow?articleId=USWAT00948120080515&channelName=environmentNews#a=6
A tutaj dowod, ze owiecka przestrasylaby sie spotkania z niedzwiedziem mniej niz czlowiek. Oto ocenzurowany cytat ze spotkania czlowieka z niedzwiedziem:
-Shhhh. A bear.
-A bear? Where?
-HOLY SHEEP! A BEAR!
Wszystkiego najlepszego dla Pani Blejkowej!!!
A teraz zrobię Australia open.. Cabernet Shiraz.
Zdrowie naszych Jubilatów!
No i włóczykijów!
Co tak cicho? Jak jubel, to jubel!
mt7,
te kwiatki dla Pani ZoFii to różanecznik japoński? Bo tak mi sie kojarzy, mieliśmy kiedyś takie – kilka krzaczków miało bardziej bladoróżowe kwiaty, a kilka właśnie takich intensywnie czerwonych.
I skoro przy temacie, wpadłam dzisiaj do sklepu Za Rogiem po pomidory, patrzę, mają dwa dosyć spore krzaczki bogenvillei, ładnie uliścionej i kwitnącej jak trza, tylko kwiaty różowe. Krzaczek wysokości ok. 50cm – 45$.
Mój krzaczek jest mały, bo pomna porad, tnę bezlitośnie i właśnie już drugi raz w tym roku mi kwitnie (kwitła w styczniu-lutym). Przyjrzałam się temu sklepowemu, liście ma błyszczące i bardziej skórzaste, niż ta moja bogenvillea, ale za to kolor mojej! Mocna czerwień!
A koleżance, od której urwałam szczepkę, nie kwitnie juz od paru dobrych lat. Czyżby urok ?! 😯
A jo przedwcora przejrzołek sie technicnie z okazji wiadomego dnia, dzisiok powłócyłek sie kapecke – tyz z okazji wiadomego dnia, a teroz juz dosyć tej włócęgi, bo potrójne zdrowie dzisiejsyk solenizantów trza pić! Zdrowie Poni BlejkKocickowej, Helenecki i Misiecka! 🙂 🙂 🙂
Cy rzecywiście flądra z fladrom mo cosi wspólnego? Moze mo? Flądra jest sakramencko ościsto. Moze kiesik jakiemuś wilkowi flądrowo ość w gardle utkła i od tej pory wilki unikajom nie ino flądry, ale tyz syćkiego, co flądropodobnie brzmi: cyli fladry i Flandrii na przykład? 🙂
Marek,
pijemy to samo, tylko mój jest Chile open 😉 Zdrowie!
Tu piękne okoliczności przyrody, niezbyt daleko od Misia, trochę bardziej na południe. Specjalny wysłannik podesłał 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Okolicznosci_Narwi/
Oj i ja sie powloczylam!! Poganalam do tesciow,zeby zobaczyc,czy zyja,czy sie nie pomordowali 😉 Jak na razie jest OK 😀
Przysiade sobie na troszke w budzie,skladajac serdeczne zyczenia Zdrowia,Pomyslnosci i Radosci w kazdym dniu wszystkim dzisiejszym Solenizantom-Niech Nam Dluuuuuuuugo Zyja!! 😀 😀 😀
Hej.
Ja właśnie wznoszę toasty. Zdrowie!
Niezłe to zdrówko. 🙂
Misiu, ty powinieneś zostać prezesem klubu włóczykijów.
Zdecydowanie bijesz wszelkie rekordy.
Zmęczona jestem od samego czytania. 🙂
W przyszłym roku podaruję Ci odrzutowiec. 😀
Chciałam coś powiedzieć, Anecko, o pewnym małżeństwie, ale nie będę wprowadzać wątków.
Może przy innej okazji.
No to piknie cekomy na wyzej wymienionom inksom okazje 🙂
…wiecie co, to są jaja jakieś lub czyjeś. Usiłuje 3 razy wysłać wpis ze sznureczkiem, i ani-ani. Znika w kosmosie!
Helenie, Misiowi, Pani Blejkotowej życzę zdrówka i nieustającej ciekawości życia na dalszych wiele wiele lat!
Dołączam toast świeżą kałużanką! Lepsza by była dobrze wystała, ale pada dopiero od wczoraj 🙁
Obeszłam ich sposobem! Tu jest foto mojego wpisu, zanim wysłałam i poleciał w kosmos, uwieczniłam. Podany tam sznureczek powinien zaciekawić wszystkie piesy, a może i nawet koty 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Foto9.jpg
Alfredo, trzeba było mówić wcześniej. Moi zainstalowali mi niewyczerpane źródło markowej kałużanki, wręcz szampana kałużankowego, czyli kałużana. Muszę tylko pilnować, żeby ptaki mi nie wypijały. Ale z Tobą bym się podzielił!
http://www.wowil.coldlight.pl/rudera/img_dom/8689woda.jpg
Ładne korytko, Bobiku, ale mam nadzieję, że napełniane nie częściej, niż raz na 3 dni. Dobra woda musi się ustać, nabrać aromatu glonów, dobrze też jest, jak pływa kilka much 😎
Mrrrał!
Najpierrrw zaległości…
Zdrrrowie Jędrzeja po rrraz pierrrwszy 😀
A terrraz na bieżąco:
Zdrrrowie Włóczykijów Wszelkich
A w szczególności:
Heleny, 😀 Misia 😀 i…
Wiadomo kogo 😀 😀 😀 😉
Pozdrrrawiam Wszystkich Serrrdecznie
Blejk Kot
PS. Delikatnie muszę z tymi toastami, bo na elśterrry jestem i…
(wstyd się przyznać) pigułki łykam
Blejku,
ZDROWIE!
Ja mam gdzieś deczko inna wersje łykania tabletki przez kota. Jak znajdę, zapodam.
Blejku!
Dzięki! Ukłony i Zdrowie Pani Blejkotowej! 🙂
Szukajcie, a znajdziecie 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Galeria_Budy/Teksty/Jak_kotu_dac_tabletke.html
Dostałem takie zdjęcie z arboretum w Kórniku.
To co biało kwitnie, to czosnek niedźwiedzi. Może pomoże na Twoje chorości? 🙂
Krucafuks! No to Poni BlejKocickowej telo zdrowia, coby i dlo BlejkKocicka starcyło! 🙂
A Aleckowe komentorze chyba rzecywiście kosmici porywajom, bo od strony admina w pocekalni ik nie widać. Ale niek ci kosmici uwazajom! Przydzie kryska na matyska! I przyjdom kwity na kosmity! 🙂
Opis aplikowania kotu tabletki doprowadził mnie do łez (ze śmiechu oczywiście) A równocześnie jakoś dziwnie mi to przypomniało niedawną procedurę strzyżenia mnie. Też tanio skóry nie sprzedałem! 😀