Schronisko z windom
Ftóre schronisko w nasyk górak jest najpikniejse? Tego pedzieć nie umiem. Wiem za to, we ftórym najpikniej podajom posiłki – na Magurze Małastowskiej w Beskidzie Niskim. Byłek tamok i widziołek na własne owcarkowe ocy. Wy, ludzie, pewnie nigdy byście mi nie pozwolili na dokładne spenetrowanie tego schroniska. Na scynście, kie dosłek tamok wiele roków temu, do środka wpuścił mnie pewien nieduzy, ale barzo sympatycny miejscowy pies. I dzięki niemu syćko mogłek se piknie pooglądać.
Jeśli wy tyz fcecie tamok trafić, to najłatwiej chyba wom bedzie pojechać najpierw do Gorlic. Z Gorlic musicie autem abo autobusem dostać sie na Przełęc Małastowskom. A potem z przełęcy idziecie se niebieskim ślakiem. Ślak jest łatwy. Nawet ci, co nie som w chodzeniu po górak wprawieni, dojdom w niecałe pół godzinki. No chyba ze zimom przez sakramencki śnieg trza sie przedzierać, to wte wędrówka moze potrwać kapecke dłuzej.
No i dochodzicie do schroniska. Głodni jesteście, bo wprowdzie od przełęcy przebyliście niedługom droge, ale jednak spacer po zielonym beskidzkim lesie piknie zaostrzył was apetyt. Od rozu więc wchodzicie do jadalni. I – jeśli jesteście tutok po roz pierwsy – ogarnio wos zdziwienie. Som stoły i krzesła… Ale ka jest bufet? Ka lada, za ftórom stołby ftoś z obsługi? Abo przynajmniej okienko, przez ftóre posiłki by wydawano? Cy to na pewno jest jadalnia? Wase zdziwienie stoje sie jesce więkse, kie nagle – tak jakby spod ziemi – dolatuje ku wasym usom pytanie:
– Dzień dobry. Czy coś podać?
Krucafuks! Skąd ten głos? Duch niewidzialny cy jak? Bo jeśli duch, to moze lepiej wartko stąd uciekać? Ale zaroz zauwazocie, ze pod jednom ścianom jest takie cosi jakby balustrada, nad ftórom wisi niewielko skrzynka z dwiema przegródkami. Co to takiego? Ha! To jest, moi ostomili, cynść piknej schroniskowej windy. Jak ona wyglądo w całości, to jo wom moze najlepiej na rysunku pokaze (choć przybocuje, ze jo te winde widziołek wiele roków temu, więc pewne scegóły moge źle bocyć; jeśli ftoś bocy lepiej, piknie pytom, coby zgłosił swe uwagi).
Śnur, co to go na rysunku widzicie, tworzy pętle rozciągniętom między kółkami górnymi w jadalni a dolnymi w piwnicy. Mozno ten śnur ciągnąć w jednom abo drugom strone – i wte jedno skrzynka przesuwo sie ku wierchowi, a drugo ku dołowi. W tym całym ustrojstwie chyba jest jesce jakisi hamulec, coby turysta-dowcipniś nie mógł sie tom windom bawić. Tak mi sie wydoje. Ale dokładnie juz nie boce, więc tego scegółu nie narysowołek.Cy teroz juz wiecie, skąd ten tajemnicy głos dochodził? Z piwnicy! A wyście przez otocony balustradom otwór w podłodze go usłyseli. Wołającym nie był zoden duch, ino nojdujący sie w piwnicy pod podłogom pracownik schroniska. No to teroz, uspokojeni, ze zodne moce niecyste sie tutok nie pałętajom, podchodzicie do balustrady i wołocie:
– Jajecznicę i herbatę poproszę!
– Proszę bardzo. Zaraz podam – słysycie z dołu odpowiedź.Pracownik schroniska wartko ryktuje jajeśnicke i herbatke. Potem wstawio to syćko do skrzynki numer 1, pociągo za śnur i – winda idzie w ruch. Widzicie, jak skrzynka numer 2 powoli sie obnizo i po kwili zniko za ściankami balustrady. Ale zaroz wynurzo sie do wierchu skrzynka numer 1 z gorącom herbatkom i pachnącom jajeśnickom. A do tego piecywko, niekoniecnie świeze, ale w schroniskowo-beskidzkik okolicnościak i tak bedzie wom smakowało pikniej niz chrupiący chlebek prosto z piekarni. Bierecie to syćko ze skrzynki i przenosicie se na stół.- Jajecznica – 4 złote. Herbata – 3 złote. Razem 7 złotych – pado z piwnicy pracownik schroniska.Niestety nie mocie drobnyk, boście je wceśniej w Gorlicak na jakieś bździny wydali. Kładziecie więc na skrzynce dziesięciozłotowy banknot. Zaroz skrzynka numer 1 sie obnizo, a na wierch wraco skrzynka numer 2. Nie na długo jednak, bo po kwili skrzynka 2 znowu jedzie w dół, a skrzynka 1 do wierchu. I co w tej skrzynce widzicie? Trzy złote reśty. Bierecie te dutki i chowocie je do portfela. Teroz juz mozecie siąść se przy stoliku, pojeść jajeśnicy i popić herbatki. Smacnego!Heeej! Rzadko załuje, ze nie jestem cłowiekiem, ale barzo fciołek być nim wte, kie odwiedziłek to schronisko. Fciołek być cłowiekiem i zostać obsłuzonym przez takom piknom winde! Nie wiem ino, cy wom, ludziom, tako obsługa sie podobo. Myślołek, ze powinna, ale oto niedowno gaździna małastowskiego schroniska, poni Ewa Wąsowska w wywiadzie dlo N.p.m.-u pedziała: Ludzie boją się wkładać pieniądze do windy. Może obawiając się, że znikną pod drodze?* Cóz. Właściwie to jo sie wom, ludziom, nie dziwie. Wse dookoła ciągle ftoś wos osukać próbuje. No to boicie sie, ze w schronisku tyz bedom próbowali, ze włozycie dutki do skrzynki – i dostoniecie fige z makiem zamiast reśty. Co mozecie zrobić, coby sie upewnić, ze obsługa wos nie osuko? To proste! Musicie ino wiedzieć, ze nie jest łatwo to schronisko prowadzić. Od cywilizacji daleko, wygód zodnyk, telewizji nimo, za to nie roz trza sie sarpać z mniej kulturalnymi turystami, co to w środku nocy głośne zabawy ryktujom. Zimom hałaśliwi turyści racej tamok nie zachodzom – docierajom ino ci fajniejsi – ale i wte o długim nieprzerwanym śnie nimo co marzyć, bo co 3-4 godziny trza wstawać i do pieca dorzucać. Mieszkamy w piwnicy, wilgoć w pokoju, grzyb na suficie* – wylico poni Wąsowska „uroki” tamtejsej codzienności. Na mój dusiu! Jeśli ftoś nie jest prowdziwym miłośnikiem gór, to w takik warunkak dłuzej niz 5 minut nie wytrzymo!No to teroz wiecie juz, jak sie upewnić, ze nie zostoniecie okradzeni? Pockać 5 minut. Jeśli po tyk 5 minutak bedzie wos obsługiwoł ten sam cłek, jeśli on jesce z tego schroniska nie ucieknie w sinom dal – to znacy, ze jest PROWDZIWYM MIŁOŚNIKIEM GÓR. A PROWDZIWY MIŁOŚNIK GÓR nie bedzie turystów okradoł. Mozecie spokojnie kłaść do windowej skrzynecki swoje dutki i bedom one bezpiecniejse niz w najpikniejsym śwajcarskim banku. Hau!P.S.1. Cy ftoś mo ochote na powąchanie łemkowskik (i nie tylko) klimacików z okolic Magury Małastowskiej? Jeśli tak, to na Aleckowe strony zaprasom, a Alecce piknie dziękuje, ze udzieliła gościny paru fotkom, co to je od anonimowego autora dostołek 🙂
P.S.2. A do soboty jo muse odpowiedni zapas Smadnego Mnicha zgromadzić, bo przybocuje, ze w sobote som imieniny Mietecki, to przecie bedzie trza jej zdrowie wypić! 🙂
P.S.3. Momy w budzie nowego gościa – Tymoteusecka. Powitojmy piknie i tyz Smadnym Mnichem pocęstujmy! 🙂
* E. Wąsowska, Niejeden facet nie dałby rady. Z Ewą Wąsowską, gospodynią schroniska PTTK na Magurze Małastowskiej, rozmawia Jakub Terakowski, „N.p.m. – magazyn turystyki górskiej” 2008, nr 5, s. 64.
** Ibidem, s. 65.
Komentarze
Owczarku,
a czyś Ty czasem owych fotek swoim zwyczajem nie wykrodł ? 😉
Winda zacna, nie ma co, zmyślnie ktoś to urządził!
Dobranoc wszystkim śpiochom, u mnie jeszcze widno – no, jakby szarówka lekka.
O kurrrsywa !
Zdaje się, że mt7 znowu będzie musiała naprawiać 😉
Ja juz zapomniałam, jak to się robi, a Owczarek pewnie zmęczony był dobrze po północy i czegoś nie zamknął…
„- Ech…”, moj human sobie westchnal… mowi ze precyzyjnie zjezdzil okolice na swoim „goralu” jak jeszcze mieszkal w Nowym Saczu… chyba mu sie ckni…
A tak a’propo Owczarku, tak z mojej psiej ciekawosci chcialem Cie zapytac czy ty wogole masz jakie imie ? Jezeli je gdzies przeoczylem to przepraszam ale jezeli nie masz rzeczywiscie to publicznie z tego miejsca oglaszam konkurs na imie dla Ciebie. No chyba ze juz masz… albo nie chcesz miec… Ja mam kilka i jakos z tym zyje…
Pozdrawiam
Dwa razy nocowałam na Magurze Małastowskiej… Ech dawno…
A te windy pomiędzy kuchnią a ‚jadalnią’ (identyczne albo prawie z rozrysowaną) ma wiele knajpek londyńskich – na przykład słynna (osławiona!) polska przy przystanku autobusowym na South Ken…
Mrrrał!
Trzymajcie się mocno, bo będę prrrrrrostował!
No i jak?
Nie byłem na Magurze. 🙁
A ten schroniskowy Murzyn jakiś taki bobikopodobny; może jakiś przodek? 🙂
Nic z tego 🙁
To jakiś inny rodzaj kurrrsywy
Zdaje się, że bez interwencji Pana Wojtka się nie obędzie
Spróbujemy!
Jakaś uparta, ta kurrr…! 😉
Aż wzięłam firefoxa by sprawdzić własnoocznie, jakże ta kurrrrsywa wygląda (IE tym razem ‚naprawia’ wszystko – nawet opisy okienka komentarzowego są normalne 😉 )
Ale na tej Magurze bywa czasami trochę za głośno! 😉
http://www.youtube.com/watch?v=0hlRMKfkriM&feature=related
Nie było mnie trochę, więc zaraz wezmę się za czytanie do tyłu, żeby się zorientować, co też w Budzie nowego.
Zdjęcia Owczarka piękne, a Murzyn rzeczywiście jakby jakiś krewny Bobika.
Winda kuchenna wspaniale narysowana. 🙂 Tak sobie jednak myślę, że nie chciałabym być kucharką w tym schronisku – cały dzień w piwnicy! 🙁 Prowadzenie tego schroniska to rzeczywiście zajęcie dla twardzieli!
Miłego dnia życzę. 🙂
Oj, chy ba się zaraziłem od Any latającym holenderstwem – tylko szybko wszystkim ogonem machnę i znikam. Ale Owcarek już tłumaczył, że psy pasterskie teraz mają roboty po uszy i jeszcze wyżej, więc chyba mogę liczyć na zrozumienie. 🙂
Badzielec ma rację, że to nieprzyzwoite, żeby pies nie miał imienia. Ale ja tak zrozumiałem, że Owcarek to imię, a Podhalański nazwisko. Bo owczarek jako rasa pisze się małą literą, a Owcarek z dużej litery to musi być coś Wiele Ważniejszego! 🙂
A Murzyn to oczywiście stryjeczny brat kuzyna wujka powinowatej mamy bratanicy. Mam w rodzinnym albumie jego zdjęcie z młodości – prawie wcale się nie zmienił, od razu go poznałem! Wujku, pozdrowienia! 😀
To jakaś uparta kursywa? 😀
Sprawdzimy.
Uparta!
Może potrójnie coś da.
Nie mogę zamknąć. Niestety.
Trzeba czekać na Owczarka
Chyba, że Blejk się trafi. 🙂
Taka, albo podobna winde opisywal Wankowicz w „Ziele na kraterze”, w domu Wankowiczow w Warszawie byla taka winda laczaca jadalnie ze znajdujaca sie w piwnicy kuchnia.
Swietne rozwiazanie, jesli chce sie biesiadujacym oszczedzic halasow i wyziewow kuchennych, ale dla kucharzy mniej ciekawie.
Owczarku bardzo pieknie dziekuje w imieniu Babiatka za gratulacje. A wnukowi Twojego Bacy wcale sie nie dziwie, w koncu on na pewno dobrze zna Twoja wiedze! 🙂
Kochani, a co tak zamykacie, bo nie widze?
Bo tekście coś się porobiło, nie pokazała się nazwa, komu udziła wywiadu i są trzy niedokończone znaki kursywy. To ja nie wiem. Spróbuję uzupełnić tu ten kawałek tekstu, ale pewnie nic nie wyjdzie.
i.n.p.m.-ui.n.p.m.-u
Proszę ADMINA o pomoc, gdyby tu zajrzał. 🙂
No, jestem już na bieżąco, teraz lecę do roboty, zajrzę później.
Babie i Babiątku gratulacje i niech maleństwo rozwija skrzydła i leci wysoko. 🙂
Babo, oni zamykają tagi – i nie pytaj mnie, co to znaczy, ale robią takie rzeczy czasami. czysta zgroza! 🙄
Dziekuje, TezAlicjo 🙂 i milego dnia!
Blejk już próbował i nic… 🙁
A taka winda funkcjonowała chyba kiedyś w schronisku na Śnieżniku(?)
Babecko, to w Mozilli widać.
W połowie tekstu Owczarka wystąpił błąd i wszystko jest cały czas pisane kursywą.
Usiłujemy zamknąć tag, normalnie wystarczy wpisać podwójnie znak zamknięcia.
Dziękuję bardzo Wam wszystkim. 🙂
Zosia ma rację. Jesteście moją grupą wsparcia.
Niby wirtualną, ale wywierającą realny skutek.
Nie lubię rozmawiać przez telefon z paru zasadniczych powodów.
Tu, wydaje mi się, moje opowieści nie są tak obciążające.
A i mnie pozwalają przerwać wpis, czy lekturę i pomóc akurat mamie w jakiejś czynności.
Dobrze się tu czuję, więc się garnę do Was.
To tyle rozczulania. 🙂
To jest najpiękniejszy Owczarkowy rysunek, jaki widziałam.
Myślę, że na psiej emeryturze możesz dorabiać nieźle, ryktując od ręki podobizny turystów. 🙂
Winda sznurowa – starożytne to rozwiązanie znalazło tu zaskakujące, sympatyczne zastosowanie.
Ja w ogóle nie znam zalesionych gór, bo urzekły mnie nagie, skaliste zbocza.
Ale urody wielkiej im nie odmówię. Mój syn odwrotnie, woli porośnięte góry.
Badzielcu a nie ma to Owczarek na imie..Owczarek?:-)
ciekawy jestem kto to Tymotousecek,pewnie w nastepnych wpisach bedzie o nim cos wiecej..
Gdybym umiala tak ladnie rysowac, jak Owczarek, narysowalabym Wam winde, jak jest w naszym mieszkaniu. Mieszkamy w bardzo starym domu, ktory ma podobno -tak twierdzi wlasciciel – ok. 500 lat. Przez cale wieki miescila sie tu piekarnia. A na strychu piekarz przechowywal worki z maka, ktore wciagano do srodka za pomoca wlasnie windy – wyciagu. Od kilkunastu lat ten strych zaadoptowany jest do celow mieszkalnych, ale drewniany mechanizm wyciagu, ktory zreszta nadal dziala, pozostal. Postaram sie zrobic zdjecie, jak tylko zakupie aparat (juz sobie upatrzylam). Acha, i jak dziecko zdecyduje sie troche uprzatnac, bo to w jego pokoju 😀
Enzo,
Tymoteusecek objawił się w poprzednim wpisie:
http://owczarek.blog.polityka.pl/?p=181#comment-56785
Też Go witamy pięknie. 🙂
Niektórzy wpadną raz, inni, co jakiś czas, a niektóre trwają w ilościach – jak mówi Pani Dorotecka – przemysłowych. 😀
Jak komu pasi. 🙂
Witaj, Piesku w naszej Budzie.
Ja trochę Cię znam od Badzieliny, inni pewnie nie. 🙂
U Owczarka jest spory zapas Smadnego i jałowcowej, więc się częstuj bez krempacji. 😀
To masz fajną chatę, Babecko. 😀
Koniecznie zrób trochę zdjęc. Umieram z ciekawości. 🙂
Tymoteusz już bywał w Budzie. Chyba miałem z nim drobną sarpackę o …miejsce w kącie. 🙂
musze wiec poczytac wiecej starych wpisow:)
mt7 dziekuje za poczestunek i skorzystam a co:-)))
Tak jest, bede robic zdjecia, obiecuje, MtSiodemeczko, musze sie tylko zmobilizowac i nabyc jakis aparat. Albo tez zrobie tradycyjna metoda i dam je sobie skopiowac na CD
Mile powitanie dla Tymoteusza 🙂
@owcarek podhalański
„Sketches and Eccentricities of Col. David Crockett of West Tennessee.”
Podaję jeszcze raz tutaj (proszę zerknąć):
http://adamczewski.blog.polityka.pl/?p=502#comment-63015
😉
…no pięknie – umysłowi przemysłowi, muszę to w spokoju przetrawić 🙂
Och Owczarku! Twoje opowiadanie przypomniało mi bardzo odległe lata kiedy to chodziłam od schroniska do schroniska.
Z własnym prowiantem w plecaku, bo tak było taniej. A i herbatę
też parzyło się własną – we wrzątku kupowanym „na szklanki”.
Gdzie te czasy?
Tak to było ze schroniskową herbatą, parzoną z kupowanego wrzątku. 🙂
Mój ranking schronisk:
1. Murowaniec
2. Stare schronisko na Wielkiej Raczy.
3. schronisko na Śnieżniku
… czasy noszenia ze sobą do schronisk i na wycieczki górskie dobrej jakościowo herbaty i takiejże kawy rozpuszczalnej wciąż trwają…
Z tą kawą rozpuszczalną (i termosem!) potwierdzam, wspominając naszą niedawną wspólną wyprawę na Turbacz 😀
… musi Pani Kierowniczka uwierzyć na słowo (a jeszcze lepiej – przetestować w wypróbowanym towarzystwie 🙄 ): zimna frappe, w upalny letni dzień utrzęsiona, jest pięć razy lepsza…
Nie wiem,czy ja kiedykolwiek do jakiegos schroniska dotarlam? 🙁
Raz probowalam,ale nogi odmowily posluszenstwa,wiec ja po nizinach posuwam 😉
Ostatnimi dniami nieprzyzwoicie duzo czasu pozieram na TV,bo tam Roland Garros!!Musze byc en courant,bo to moj sport.Zreszta jutro skoro swit na kortach musze sie stawic i rakiety rozdzielac,mamy „rakietowy poranek”!
Dla przyzwoitosci zrobilam tyz pranie i wiecie co moi mili-pofrunelo razem z wiatrem i zbieralam je z krzakow!! 😆 Dobrze,ze nikogo nie bylo,bo poruta straszna!!
Pozdrawiam serdecznie Owcarka i budagosci,strych i nowych i zmykam.
Ps. mt7-czko wracajac do swinek,z poprzedniego mego wpisu-Oczywiscie,ze same swinki doszly do slusznego wniosku,gdzie sypialnia,a gdzie WC.Takie madrale!!!!!!!!!!
Hej.
A w upalny (+25 st.C), zimowy (luty) dzień, lody a la Wielka Racza.
Składniki:
– okiść ze smreków,
– mleko w proszku,
– cukier.
Wymieszać w litrowej menażce i konsumować! 🙂
Łotr od Pressa robi kawaly; przydzielił mi kod bebe! Chyba nie do lodow? 🙂
@Jędrzej: 😀
(a propos lodów, nie kodów – te są dla mnie niezauważalne…)
A ja proponuje: schronisko (obojetnie,ktore) i grule z kawsnym mlekiem 🙂
Ano Roland Garos i mnie trzyma przed ekranem. Czy to dzis Agnieszka zagra z ta swietna Francuzka?
Tobie przyjmenego dnia na korcie. Ja bede jutro troche wywijac.
Tylko nie pytajcie, co to jest „kawsne mleko”, bo nie wiem.
Chyba jednak chodzilo mi o kwasne mleko! 😀
Babo, zapomniałaś o koperku. Grule, zwłaszcza młode, bez koperku są bytem okaleczonym, niedoskonałym i domagającym się natychmiastowego uzupełnienia! 😀
Bobiku, wszystko przez to kwasne mleko. Bo wiesz, jak sobie przypomnialam smak tego prawdziwego, zsiadlego w kamiennym garnku, od prawdziwej gorskiej krowy (znaczy mlekaod krowy, nie garnka), to mnie tesknica taka wziela… o wszystkim zapomnialam, nie tylko o koperku. Powiem Ci w tajemnicy, ale nie zdradz mnie przed innymi w Budzie – te grule, to juz tylko dodalam dla przyzwoitosci…:D
Moja mama pamięta taką tęsknotę za kwaśnym mlekiem (i paroma innymi rzeczami) z bardzo już odległych czasów paryskich. Kiedyś nawet udało się znaleźć na to sposób, bo koleżanka, z którą mama pomieszkiwała, przywiozła skądsiś specjalnego grzyba, którego wsadzało się do gara z mlekiem i ono całkiem przyzwoicie kwaśniało. Grzyb następnie był przekładany do następnego gara, więc w produkcji kwaśnego mleka nie było przerw. Aliści wpadł kiedyś znajomy nieco wczorajszy, a w związku z tym kwaśnizny niezmiernie spragniony i zanim ktoś zdążył zauważyć dorwał się do gara, pochłonął w ciągu paru sekund jego zawartość, a na końcu, przeżuwając bezcennego grzyba, zauważył: coś to wasze kwaśne mleko jakby gumowe… No i skończyło się, bo drugiego grzyba nie udało się już znaleźć. 🙁
No wlasnie, niesmiertelna tesknota do nieodzalowanego kwasnego mleka. Zupelnie nie rozumiem, dlaczego jeszcze nikt tego w muzyce lub literaturze nie wylozyl. W koncu jesli moze byc „Milosc do trzech pomaranczy” to dlaczego jeszcze nie ma „Milosci do kwasnego mleka” albo „Kwasno-mlecznej namietnosci”? 😀
Bobik, takie cuś to i ja miałam. To gumowe sie rozrasta i mozna zamrażać, więc ja sobie nadprodukcje zamroziłam. Pewnego dnia doszłam do wniosku, że to spracowane gumowe już można wyrzucić i siegnąć po zamrożone zapasy. No i stało się. Zapomniałam, że raz juz tę operacje przeprowadziłam z pół roku wcześniej.
Wyrzuciłam, zanim sprawdziłam, czy w zamrażalniku mam kulturę.
Kupiłam potem w „zdrowotnym sklepie” niby taką kulturę, ale w proszku, w torebeczkach na jednorazowy uzytek (1 litr). Owszem, mleko się ścina, wygląda jak kwaśne, ale wcale kwaśne nie jest. Jest nijakie. I ta kultura się nie rozmnaża, nie widać jej, nie jest gumowa, jest żadna, w proszku, można powiedzieć. Oto skład:
Lactic bacteria, yeast, skim milk powder.
Zadna kultura – kwas mlekowy, drożdże, mleko w proszku.
Tamto, to było TO ! Wygladało jak różyczki kalafiora. I rozmnażało się!!!
bobiku!
Chciałeś, masz…
Śmierć poety
Nie pomogły zastrzyki,
recenzje i pomniki
ni kwaśne mleko:
Przyszedł szarlatan – szuja,
opukał go, pobujał:
-Dementia praecox.
Toż radość była w domu,
nareszcie koniec sromu,
skończony kłopot!
Dozorca śmiał się setnie:
-Zaraz mu nitkę przetnie
panna Atropos.
Żona klaskała w dłonie:
-Ach, przecie nadszedł koniec
pijackich orgii.
Bólów miałam nie mało,
nareszcie twoje ciało
wezmą do morgi.
Wszyscy stanęli kołem
z czołem bardzo wesołem:
Prasa, kuzyni;
i szacowne to grono
orzekło unisono:
-Dobrze tak świni!
Po co dziewki uwodził,
nocą domy nachodził,
sen rwąc dzieciątek;
i po co „Pod Zegarem”
lał w brzucho wino stare
świątek i piątek?
Zna go dobrze Warszawa:
Pożyczał-nie oddawał,
nasienie drańskie;
a „poetyczne dale”to były te skandale
w „Małej Ziemiańskiej”.
Dobrze ci, stary draniu,
za grzechy nad otchłanią
inferna zwisasz.
Najprzód gwiazdy i róże,
potem stołek w cenzurze
-sprzedajny pisarz!
Tak to nadobne grono
radziło unisono
w śmiertelnej sali.
A że lico miał bladsze
orzekli:-Pewnie nadszedł
koniec kanalii.
Zapachniały zefiry,
brzękły potrójne liry,
pierzchnęła tłuszcza.
Serce alkoholowe
unieśli aniołowie
na złotych bluszczach.
Oczywiście: K.I.G 🙂
Bobik, teraz moja Pani tez ma takiego grzyba ale oczywiscie to jej Pan… yyy.. przepraszam, chcialem powiedziec MOJ Pan… co ja to chcialem powiedziec… acha, ze to moj Pan sie tym grzybem opiekuje bo Pani ostatnio ciagle w rozjazdach. A ze chlopina uwielbia kwasne mleko to nie sprawia mu to wiekszego bolu. Sam zreszta robil kiedys powazna kontrabande i przemycil z Polski do USA osiem malych pojemnikow z suszonymi co prawda ale zawsze to kulturami roznego gatunku (tylko nie tymi paryskimi…) Jakby go z tym zlapali na granicy to odrazu uznalibygo za terroryste przemycajacego bron biologiczna i chyba skonczylby w Guantanamo bidulka… ale udalo mu sie. Pozniej produkowal z tego kefir na ziemi obcej bo tu ani widu ani slychu o kwasnym mleku…
Nie opowiadaj, Badzielec, bo te „paryskie kultury” są i tutaj, na tym kontynencie, a przynajmniej po sąsiedzku, na północ trochę.
Tyle, ze akurat nie w mojej wsi. Kupuje się to-to jako kulturę kefirową i to jest prawdziwe kwaśne mleko, a nie takie, jakie wychodzi z tego proszku zakupionego. Pogooglaj za kefirem i kliknij na wiki. Miałam dokładnie takie i nieszczęście sie stało 🙁
A to z proszku niech się buja. Prawdopodobnie w Toronto bedę mogła kupić, ale ja od takich miast lubię trzymać się z daleka, a jak jestem, nigdy nie biegam po sklepach. I nawet nie pamietam, ze moze warto by zajrzeć tu i tam po rzeczy, których u mnie na wsi nie ma.
Proszę bardzo:
http://en.wikipedia.org/wiki/Kefir
To brać, w proszku guana nie kupować!
Jędrzeju,nie wiem jak z tym poetą, któremu kwaśne mleko nie pomogło, ale wiadomości o mojej śmierci są zdecydowanie przesadzone. 😀
Ja chcialem tylko zaznaczyc ze moj pan to te „kultury w stanie stalym” to sam wyprodukowal w Polsce suszac ulubione kefiry na talezach albo na czym tam mogl… taki mial pomysl i niewiedzial czy tak naprawde to zadziala. A zadzialalo. Grzyby z tego nie urosly ale ale mleko sie skwasilo i bylo smaczne. Potem wystarczylo tylko troche takiego kwasnego mleka dodac do nastepnej porcji zwyklego mleka i w ciagu doby powstawlo smaczniutki kefir czy jak go tam zwa.
Badzielcu,
moja koleżanka nadal ma te gumowate prawdziwe, ale trochę daleko mieszka – jak tylko się z nią spiknę (tego lata jest mozliwość), to mam obiecaną kulturę (tę z wiki), która się sprawdzała u mnie. Koleżanka w przesyłanie takich pocztą nie wierzy, może słusznie.
Dam Ci znać jakby co – do Ciebie rzut dwoma kuflami 😉
Tylko ta granica, cholera…
Bobiku!
Cytowany poeta (KIG), poetycko stwierdził, ze jednemu takiemu zsiadłe mleko nie pomogło, ale nie przedstawił żadnego dowodu, że komukolwiek zaszkodziło!
W związku z powyższym,nawet jeżeli próbowałeś zsiadłego mleka; z grulami i koperkiem, lub bez, nie mogło Ci śmiertelnie zagrozić.
A ja nie rozsiewam żadnych takich wiadomości!
A tak naprawdę, to o zsiadłe mleko w poezji pytała baba, ale ja ostatnio jakoś tak mam, że jak ktoś powie poeta, to mi Bobik na myśli! 😉
Jedrzeju, ale ja prosilam o ode na czesc zsiadlego, a to bylo cos wrecz naprzeciwko 😀
Jeżeli Bobik się nie podejmie,… to sam się zawezmę! 😉 A co?
Czekam, Mistrzu!
A na razie lece, zycie nie odpuszcza. 🙂
Witajcie-cooooo za dzien!! Nasze dziewczyny walcza 🙂 Najpierw Agnieszka wygrala i doszla do 4-ej rundy na R.Garros,no i jeszcze w deblu Rosolska z M.Domochowska doszlusowaly do drugiej rundy 🙂
Swoja droga to te dziewuchy doprowadza mnie do zawalu 😉 Chyba dalszych meczow z naszymi Lady nie bede ogladac,bo koniec moj bliski!!
Babe pozdrawiam(tenisowo) ma sie rozumiec i zycze samych Asow!!
U nas pogoda psuje troszke szyki,ale teraz jest piekne slonce,wiec malzonek idzie na korty.Ja waruje przy TV 😉
A propos zsiadlego mleka,to takiego jakie raz pilam w Bulgarii,nigdy potem niestety nie znalazlam 🙁 Tamto solilo sie sola i jadlo lyzka 😮
Smak niepowtazalny i nazywalo sie Kisloje mlijeko(?)
W mojej Krainie Wiatrakow pijam cos na ksztalt zsiadlego,takie skrzyzowanie maslanki z kefirem.Nie jest zle,produkowac innego nie chce mi sie i juz 😉
Usciski sle i ide poczytac zalegle!!
Ano, ja tez sie ogromnie ciesze ze zwyciestwa Agnieszki, choc ambitnej Francuzki mo zal.
Dzisiaj gralam wczesnym popoludniem przy ok. 30 stopniach, bylo obezwladniajaco goraco, ale i tak pieknie. Nasze korty znajduja sie na skraju lasu wiec powietrze zawsze jest tam wspaniale. Dzisiaj przyspiewywala nam wilga.
A kwasne mleko na Podhalu jadalo sie tylko lyzka, nie inaczej. Mozna je bylo kroic w kostki! 🙂
Teraz nadciaga burza, oj, chyba bedzie sie dzialo!
A w czasie burzy mleko się zsiada, to ogólnie znana prawda! 🙂
Jędrzeju ,
nie zagaduj, tylko pisz ten poemat!
Urodzi się Jędrzeja oda,
jak mu ktoś kwaśne mleko poda-
przecież bez lactobacillusa
każdy niemrawo mózgiem rusa! 😀
Nie ma maślanki ani mleka
Jędrzej na wenę twórczą czeka.
Na twórczą wenę wyczekuje,
a baba mleka mu żałuje.
Ale się dałem podpuścić! 😉 A one jeszcze sobie dworują…
Nikt sobie tutaj nie dworuje
z tego, ze jedrzej nie rymuje.
Natychmiast bierz się do pisania,
bo dosyć mamy już czekania!
Może grozba pomoże?
Daj Boże! 😉
Jędrzej miał być z dużej litery!
Jak nie walne w tę klawiaturę mocno, to nie wychodzi.
mt7,
daj znać.
A niech tam…
Zsiadłe mleko
O, napoju szlachetny, znany w naszym kraju,
Którego cudzoziemcy naprawdę nie znają.
Śnieżną białością chłodny,
Kwaśny jak uśmiech dewotki,
Uwielbiany przez babcie, prababcie i ciotki.
W głębi przepastnej studni w kamionkach chowany,
Ukryty pod grubym kożuszkiem śmietany,
Dobry jesteś na wszysto;
Gorąca kojenie,
Zaparcia uporczywe,
Z kaca wyleczenie,
I bolesne od słońca pleców poparzenie.
Gościsz na naszych stołach;
A to, jak chłodniki,
Złocistoskóre racuchy,
Inne smakołyki, których zliczyć nie sposób…
* * *
Błagamy więc gorąco;
Zostań zawsze z nami,
Obroń nas przed UHTem,
Oraz podróbkami, których dokoła pełno…
Obyśmy nie musieli szukać Cię daleko,
O, ty niezastąpione,
Nasze Zsiadłe Mleko! 🙂
Dlaczego? UHT też jest potrzebny. 🙂
Żyję. Ale nie chce mi się nic pisać.
Jakaś zmęczona jestem. Może pójdę dzisiaj wcześniej spać.
W końcu jutro balanga się szykuje. Świętujemy Mieteckowej imieninki. 🙂
Marysieczko! Widziałaś kiedyś zsiadłe mleko z UHT? 😉
Uherski,
zaraz ode mnie zarobisz w kapuche – co to znaczy
„Kwaśny jak uśmiech dewotki,
Uwielbiany przez babcie, prababcie i ciotki.”?!
Alicjo! Dewotki nie widziałas?
Uwielbiany bardziej przez pradziadków, dziadków i wujków pijaków i żarłoków – nie przyszło Ci to do Uherskiej głowy?!
Maryś,
wklepać słówko czy trzy byłoby dobrze, żebysmy się nie martwili. Niekoniecznie, jak nie masz ochoty, rozpisywać się.
W moim kraju zjawisko dewotki chyba nie wystepuje.
Poza tym dewotki sie rymuja z ciotkami a z dziadkami i wujkami nie bardzo… 😉
1133 <–?!
Jakbys chcial, tobys wyrymał! Juz tam sie nie sumituj.
Jędrzeju, pięęęknie! 🙂 Wnuczka nareszcie zasnęła, więc i babcia odpada, bo jakaś taka słaba dzisiaj. No, tak – nie mam kwaśnego mleka. Dobrej nocy wszystkim życzę. 🙂
Skoro jutro znowu impreza, to dobrze, ze tego mleka nam Jedrzej narymowal. Burza byla, musze sprawdzic, czy mi sie tez skwasilo. Ale co to za mleko, pozal sie Boze. Cienkusz taki. 🙁
Na Wasz poetycki spor, proponuje kompromis:
Kwasne jak cytryna
ulubione przez dziada i ojca i syna
Gdy poranek zbyt ciezko na glowe sie wali
mleczne panaceum kazdy sobie chwali 😀
😀
A ja i Bobik to pies, TeżAlicjo?!
Normalnie obrazam sie !
Hurrraaa! Polska wygrała z Puerto Rico w siatówkę! 3:0 ! 🙂
Babo- u nas na szczescie takich upalow nie ma,ale za to jest badzo wilgotno i duszno 🙁 Moze dlatego przed chwila zabralo naszego sasiada pogotowie 🙁 Mam nadzieje,ze to nic powaznego,mlody czlowiek moze sie przepracowal?? Trzymam za niego kciuki!!
Teraz zegnam i zycze spokojnej i dobrej nocy budagosciom-hej 🙂
No proszę, Uherskiego trzeba przyciskać, żeby natchnienie na niego spłynęło. Musimy to częściej robić! 😀
Zachęcony dobrym przykładem dopisuję aneks,bo ktoś musi się upomnieć o prawa uciśnionej mniejszości 😀
Choć nie jestem dewotka, ani też dewotek
i nie mam nic, naprawdę, do babć ani ciotek,
upomnę się o wnuków, których w obcej ziemi
życie srogie nie pieści mlekami kwaśnemi,
ani zsiadłą ich wersją, bo tu się nie zsiada,
chociażbyś jak ten obraz przemawiał do dziada!
Tak ciężkie tu poranki bez zacnej kwaśnizny,
że się człekowi nie chce nawet wdziać bielizny,
łypie jeno spod kołdry okiem zapuchniętym,
jogurtem owocowym ledwo napoczętym
pirzga z wielkim wysiłkiem w przeciwległą ścianę
i kotom łeb ukręca, bo tupią, skubane.
Ach, gdyby chociaż jedna łyżka kwaśnej bieli,
zaraz by wnuczek raźno wyskoczył z pościeli,
Turków pogonił, ogień świętej wojny wzniecił,
krzyżakom ich zdradliwe porozrywał sieci…
Ale nic z tego. W kraju, gdzie nic się nie kisi
nie chce wstać się wnukowi i wszystko mu wisi,
serce zsiadłej pociechy darmo upatruje,
a w szklance Alka-Seltzer smętnie posykuje… 🙁
Bobik!
Czy musisz tem trzynastozgłoskowcem?! Zara idę pod latarnię (tę od Latarnika) i bedę ślozy wylewać. I co gorsza Alki-Seltzer nie mam pod ręką!
A mnie się bardzo podoba … „kwaśne jak uśmiech dewotki” – przednie. 😆
To o mnie! o mnie! „…łypie jeno spod kołdry okiem zapuchniętym…” Tak właśnie się to dziś rano odbyło… 😆
Pani Dorotecko! Ukręciła Pani łeb jakiemuś kotu? Horror! 🙂
Nie, ten aspekt dzisiejszego porannego stanu mnie nie dotyczył… zresztą niestety (a w tym wypadku na szczęście) nie mam w pobliżu żadnego kota 😀
Ufff! 🙂
Bobiku – jak to wiele wyjaśnia 🙂 te narzekania na wszystko, skwaszone miny dokoła, ciągły ferment, zrywy, wrzenia itd. … to nie nasze polskie geny, ale klimat 🙂 i tak jesteśmy dzielni jak na taką wszechogarniającą, skwaszająco-kiszącą moc natury 😉 🙂 gdyby nas przesadzić w jakieś mniej fermentogenne środowisko to ho, ho co byśmy nie osiągnęli naszą składnością, skrupulatnością, dokładnością, sumiennością…
ech, czy te nasze praszczury nie mogły pomaszerować trochę dalej na zachód 😉
emi!
Wierszyk Bobika jest radosny, z nutką nostalgii za krajem prawdziwego zsiadłego mleka! 🙂 Skąd u Ciebie takie myśli, przecież słonko swieci?
emi,
i bardzo dobrze, ze praszczury zostały, gdzie zostały. Inaczej bylibysmy inaksi, a tak – to jestemy jakie jestemy. Czy to zle czy dobrze? Ja uważam, że nie ma tego złego… 😉
Ufff! To jestem. Trochę się opóźniłam, bo miałam kłopot z tłumaczeniem pilnej wiadomości do Mieteckowej.
Tu jest oryginał:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5206489642260992882
A tu tłumaczenie:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5206489693800600450
A tu kwiatek ode mnie:
http://picasaweb.google.com/maria.tajchman/OwczarkowaBuda/photo#5206489719570404242
I tysiąc buziaków i jeszcze więcej dobrych myśli. 🙂
Zdrówko Mieteckowej naszej!
Jędrzeju, mój komentarz był jak najbardziej optymistyczny, oczywiście jak na nasz klimat 😉
co do słońca, to bardzo dobrze, że świeci, coś tam rozprasza, czymś tam napawa, może i lepiej znosi się wtedy niespodziewane spiętrzenie paskudnych zasadzkas przy dojmującym braku miłych niespodziankas 😉 🙂
A u mnie burzowo i nastroj tez taki. Od rana szukam procy, bo sroki od switu terkocza jak opetane. Kiedys tez mi tak w ogrodzie terkotaly i myslalam, ze bronia gniazda przed jakims napastnikiem. Ale gdzie tam, tlukly sie wzajemnie!
Ale tak na serio nastroj mam bojowy, bo przeczytalam dzisiaj w gazecie, ze sad! we Francji! anulowal malzenstwo! poniewaz mlody malzonek poskarzyl sie, ze wybranka nie byla juz dziewica! 👿 Moze mi to ktos wytlumaczyc?
A dla Mieteckowej zyczenia usmiechniete i sloneczne! 🙂
Rzecz dotyczy kręgu kulturowego, gdzie takie sprawy mają podstawowe znaczenie.
Dlaczego się dziwisz?
Zresztą chodziło o to, że oszukała męża.
Myślę, że dla wielu osób również w zachodniej cywilizacji oszustwo, niepoinformowanie np. o chorobach, czy innych istotnych okolicznościach też jest podstawą do unieważnienia związku.
bardzo energetyczny nastrój babo 🙂 a u mnie w planach na resztę dnia luz we wszystkich czterech łapach 🙂
MtSiodemeczko, zgadzam sie, klamstwo jest wstretne. Nie powino lezec u podstaw niczego a z cala pewnoscia nie u podstaw malzenstwa. Ale: tutaj chodzi jednak o cos innego, o to, ze francuski sad nie moze kierowac sie prawami tradycji muzulmanskiej. A co najwazniejsze nie moze stosowac zasad, ktore sa z punktu wyjscia dyskryminujace dla kobiety! Czy to znaczy, ze tylko kobieta nie moze klamac? Bo przeciez mezczyznie nic sie nie udowodni?
Kotek ślicznotek 😀
Wszystkiego najlepszego dla Mieteckowej!
Ten kotek to było oczywiście o luzaku emi 😉
Emi, milego polegiwania! 🙂
Moj nastroj zaprocentowal odkurzeniem mieszkania i wymyciem okien. I nadal mnie nosi…
Babecko, dzisiaj uzyskanie dziewictwa po raz enty nie jest problemem, zwłaszcza we Francji.
Jeżeli kobieta wchodzi w zwiazek małżeński z mężczyzną, dla którego dziewictwo jest warunkiem niezbędnym do zawarcia związku i oszukuje go w tej kwestii, to dlaczego sąd jest winien?
Mogła sobie poszukać takiego, dla którego nie miałoby to znaczenia.
Nie przekonuje mnie twoja argumentacja.
Człowiek odpowiada za swoje czyny.
Zdrówko Mieteckowej! 😀
Wszystkiego najlepszego dla Mieteckowej, dużo szczęścia i radości – zdrowie
😀
Mieteckowej jo zyce
dutków całom mennice,
drózek w zyciu ulgowych,
okularów rózowych,
bez ustanku słonecka
i zdrowego Mietecka!
Hej! 😀
MtSiodemczeko, mnie niepokoi to, ze takie podejscie do problemu przez sad generuje niestety niesprawiedliwosc – nierowne traktowanie kobiet i mezczyzn. Bo gdyby sytuacja byla odwrotna i dziewczyna dowiedziala sie po slubie, ze maz mial inne kobiety przed nia, czy mialaby szanse uniewaznic malzenstwo? Chodzi mi o rownosc wobec prawa.
Jezeli chodzi o etyczna strone to masz pelna racje!
I ucicham na ten temat, zeby juz nie zaklocac swieta Mieteczkowej! 🙂
Babecko, sorki 🙂
ja się nie kłócę.
Ta niesprawiedliwość, o której mówisz, wynika z – jakby tu powiedzieć – przyrodzenia.
Że jest tu nierówne traktowanie, to oczywiste.
Wiele daje do myślenia np. w judaizmie fakt, że tylko matka Żydówka daje podstawę do zaliczenia dziecka do społeczności żydowskiej.
To jest jakby rewers tej sytuacji, że tylko kobieta jest pewnym źródłem, daje pewność.
To jest nierówność w drugą stronę. 🙂
A za Mieteckową wznoszę kielich. 🙂
Ona pewnie dzisiaj u swoich w Rabce jest.
Mam nadzieję, że u Niej wszystko w porządku.
Dołączam się do życzeń dla Mieteckowej.
Owczarku, rysunek piękny! Historia przypomniała mi moją przed laty wizytę w naszym klasztorze kapucynek.Panuje tam ścisła klauzula .Gdy chodziłam do liceum, koleżance z klasy umarł ojciec. Postanowiliśmy zamówić w klasztorze wieniec. Poszłam z koleżankami, wchodzimy, a tam zamknięte następne drzwi, dziwna ,drewniana ściana…Zaczęłyśmy się głośno zastanawiać, co robić gdy usłyszałyśmy nagle pytanie , czego sobie życzymy. Konsternacja, nikogo nie ma….Pytanie się powtórzyło zza drewnianej ściany! Załatwiłyśmy sprawę, przy odbiorze okazało się, że w ścianie był jakby bęben obrotowy, przez który przekazałyśmy sobie pieniądze i wieniec.
STO LAT naszej Mieteckowej!
Co Wy tu takie tematy… wolność, równość, braterstwo, a przede wszystkim zdrowie naszej drogiej Solenizantki!
babo,
to Ci napiszę, co napiszę, bo powstrzymać sie nie mogę, czytajac jeden z Twoich komentarzy:
Cichutko płaczę, mój smutek wielki
już nic nie znaczę, ach, pękły szelki 🙁
Pod ręką nie mam juz procy
a sklepy zamknięte po nocy,
i jak tu teraz iść na wróbelki 🙄
(nie znam autora, kojarzy mi się z J.K.Pawluśkiewiczem)
Mnie się jakoś kojarzy z Rosiewiczem. A dla mnie pęknięcie szeleczek oznaczałoby, że nie mogą mnie wyprowadzić na spacer. Zgroza! 😯
😀 😀 😀
Sroki zreszta w koncu ucichly, nie wiem, moze ktos z sasiadow mial proce pod reka.
Bobiku,
nie potrafie Ci wyjaśnić, dlaczego mi sie to kojarzy jak wyżej. Do Rosiewicza nijak przykleic nie moge, bo Pan, który to naonczas spiewał (w tv) był sporych rozmiarów i grał na jakiejś trąbce, Rosiewicz to nie był. Tylko raz, jedyny raz widziałam to w tv i zapamietałam, więc mozliwe, ze potem śpiewał to ja-Rosiewicz.
Mam wielkie luki w tv lat 70-tych, bo albo dojeżdżałam do szkoły, albo mieszkałam na tzw. stancji u zacnych ludzi, ale bez tv w moim pokoju osobnym na górce, żadnych pretensji, a potem człowiek włóczył sie po różnych wynajmowanych i też bez tiwi. O dziwo, przeżyłam 😯
babo,
i jeszcze Ci powiem, że u mnie te wrzaski srok na porządku dziennym, te moje sroki to blue jay, ptaki piękne, ale wrzeszczą jak sroki. Zatykamy im dzioby orzeszkami ziemnymi.
Ale w tym roku w naszej okolicy jest plaga wron czy kruko-wronów czy jakos tak. Wtedy nie tyle proca, ile dwururka by sie przydała, o czym juz gdzieś na jakimś z trzech zaprzyjaznionych blogów donosiłam. Siedzimy sobie na ogródku, napawamy sie przyrodą i tak dalej, a tu stado wron na drzewie u sąsiada nadaje. Toczą wojnę (to było widać, przeganiały sie z gałęzi na gałąz, z drzewa na drzewo) i wydzieraja sie niemozebnie. Nie da sie wytępić, trzeba polubić:)
Zdrowie naszej mietecki !
Orzeszki ziemne to chyba dobry sposob na sroki, przypuszczam 😀
A ogolnie – to lubie wszelkie ptaszyska, ale sroki o swicie troche nadwyrezyly moja cierpliwosc.
Swietujcie dalej, ja znikam na dzisiaj – Dluga Noc Muzyki przed nami! 🙂
Zdrowie Mieteckowej nieustające po raz pierwszy. :smile;
Zdrowie Mieteckowej! Po raz pierwszy, ale nie ostatni! 🙂
No, no ciekawe to ustrojstwo, znaczy ta winda, mam nadzieję, że Owczarek tu nie ściemnia i to naprawdę istnieje.
A w ogóle to wszystkiego najlepszego dla Mietecki z okazji imienin.
A i ktos tam cytował w związku ze zsiadłym mlekiem Gałczyńskiego ,,Śmierć poety”, polecam wykonanie na płycie ,,Tata kazika” (albo Tata Kazika 2″).
W sumie kiedyś tekst napisałem o tych piosenkach, o ,,Śmierć poety ” też zahaczyłem.
Pozdrówka
Grzesicku, jak to dobrze, że zajrzałeś. 🙂
Właśnie wznaszam zdrówko wiadome 😀 słusznym pucharkiem, zakąszając smakowicie (nie powiem czym, bo to nie jest blog łakomczuchów).
Co słychać? Niedługo chyba trochę odpoczniesz?
Opowiedz coś o sobie, proszę. 🙂
Wiem, że mogę zajrzeć na Twój blog, ale jakaś mało czasowa się zrobiłam i poplątana.
Jak to stara ciotka. 🙂
Kazika ani jego Taty nie lubię. Mozna posługiwać sie językiem bez wulgaryzmów, a ani jeden, ani drugi tego nie umie. Niech sie naucza polszczyzny. Kazika znoszę tylko Gonghoju lany, tam nie miał okazji rzucać *panienkami* o sciany.
Niedawno byl z nim wywiad chyba w GW. Pierwsze zdanie wystarczyło, zeby odstraszyć.
A ja lubię Baranka, reszty nie… 😉
Znalazłem Śmierć poety! Niezłe!
No i Mieteckowa się nie pojawiła. 🙁 A ja i tak zagram specjalnie dla niej kołysankę na dobranoc.
Dobranoc! 🙂
Uuuj Fciołek zdązyć na święto Mieteckowej, ale nie zdązyłek dobiec tutok z holi 🙁 Słuzba na holi nie druzba… Ale ocywiście pare flasek Smadnego bacy wykrodłek i zdrowie Mieteckowej wypiłek! 🙂
Przeprasom straśnie za to zamiesanie z kursywom 😳 . W Eksplorerze – krucafuks! – syćko wyglądało piknie… nie wiedziołek, ze w Godzilli dlo odmiany wcale to tak piknie nie wyglądo. Na przysłość bede sie staroł lepiej uwazać. I lepiej słuchać przestróg poni Agnieszki, bo to skursywienie wzięło sie z tego, ze jednej z tyk przestróg nie posłuchołek 🙂
Jeśli idzie o moje imie, to ocywiście je mom. Ino tak sie dziwnie dzieje, ze kie siadom do komputra, jo je zabocuje. Kie od komputra odchodze – przybocuje se z powrotem 🙂
Pikne podziękowania za syćkie starania na rzec nolezienia najstorsej cynści (auto?)biografii Davy’ego Crocketta! Dostołek w końcu mailowego śnurecka, ka to syćko jest w piknym pdf-ie. Ale dziękuje ze syćkie wysiłki! 🙂
A dowody na to, ze jo o tej schroniskowej windzie prowde godom, mozno noleźć w wielu miejscak. Na przykład tutok
http://www.travelpolska.serwery.pl/gory/magura-ma-astowska.-obs-uga-schroniska-na-dole,-prosze-wo-aa.html
🙂
Jędrzejecku! Jo jesce nie moge słuchać tej kołysanki, bo usne, zanim wkleje nowy wpis 😀
No, nowy wpis wkelojony, to teroz juz mogłek posłuchać (choć to było „for Kamila”, nie „for owcarek” 🙂 ). No to lece na hole, zanim mi ta kołysanka z usu wywietrzeje, coby pod bacówkom piknie sie wyspać. Dobrej nocki! 🙂
Mt7, no u mnie nic ciekawego, niedługo wakacje:), a na blog zaglądaj, zapraszam zawsze.
Jędzreju, no co ty za herezje wygadujesz, większość utworów Staszewskiego seniora w wykonaniu Staszewskiego juniora genialna jest i ten klimat mroczny.Poczytaj mnie:), kiedyś to w miarę zgrabnie opisałem chyba:
http://tekstowisko.com/tecumseh/54233.html
pzdr