Góralsko dyscowo piosenka

W ostatnim wpisie gwarzyłek o dyscu. No to dzisiok tyz jesce o nim pogwarze. Bo kie ryktuje sie bloga pod Turbaczem cy pod dowolnym inksym beskidzkim abo tatrzańskim abo pienińskim wierchem, to nie sposób gwarzyć o dyscu i nie zbocyć najhyrniejsej góralskiej dyscowej piosnki. Znocie jom? Znocie na pewno!

Idzie dysc, idzie dysc,
Idzie sikawica,
Uleje usiece, uleje usiece,
Uleje usiece Janickowe lica.

Nie lyj, dyscu, nie lyj,
Bo cie tu nie trzeba,
Omiń lasy, góry, omiń lasy, góry,
Omiń lasy, góry, zawróć sie do nieba.

Ino myślicie pewnie, ze ta piosnka jakiesi bździny ryktuje? No bo cy widzioł ftosi dysc zawracający do nieba? A jo wom powiem – ze widziołek. No, moze nie telo widziołek, co cytołek o nim. W takiej ksiązecce o pogodzie, co to na półce u mojego bacy stoi. Jo se myśle, ze ksiązki o pogodzie warto cytać. Warto dlotego, ze podcas róznyk spotkań towarzyskik kie nie wiadomo, o cym romawiać, to rozmawio sie o pogodzie właśnie. Ale przecie co o pogodzie pedzieć, to tyz trza wiedzieć! I właśnie dlotego postanowiłek te ksiązecke przecytać. No i posłuchojcie, co jo nolozłek tamok o dyscu:

Z powodu silnych wiatrów występujących w chmurze niekiedy unoszą się duże ilości wody, które nagle spadają w postaci dużych kropel deszczu. W takich warunkach dochodzi do lokalnego oberwania chmury, w czasie którego w ciągu godziny spada do 200 l wody na 1 m2.*

Widzicie? Dysc naprowde moze sie zawracać do nieba! Wiater ryktuje taki śpas, ze dysc leci do wierchu, zamiast do dołu! Ino cało bida w tym, ze ten wiater to jaz tak silny nie jest, coby taki dysc utrzymywać w górze w nieskońconość. Prędzej cy później wody uzbiero sie telo, ze lunie ona na ziem. I to z jakom siłom lunie! Na mój dusiu! Kozdo perć, drózka i droga zaroz zamienio sie w potok, kozdy dół zamienio sie w staw, kozdo polana w bagno, kozdo kura w zmokłom kure. Kozdy cłek zreśtom tyz w zmokłom kure sie zamienio, no chyba ze mo gumowe kalose i płasc nieprzemakalny. Bo parasol w takom ulewe nie wystarcy. Na oberwanie chmury parasol przydoje sie telo co na spadającego na Ziemie satelite.

Mozno więc pedzieć, ze z zawracaniem dyscu do nieba jest tak jak z niejednym mały kłopotem, ze ftórym nie barzo fce sie mieć do cynienia. Wy, ludzie, mozecie taki mały kłopot od siebie odepchnąć, mozecie sie nim nie zajmować, zabocyć o nim, ale on wcale przez to nie zniknie. On bedzie rósł i rósł. Z małego kłopotu zrobi sie średni kłopot, potem wielki kłopot, jaze wreście wielkie kłopocisko – i wte jak ono cłeka nie praśnie! Casem jaz pogotowie trza wzywać abo inksom straz pozarnom!

Tak więc niek ten dysc lepiej do nieba nie zawraco. Niek pado. Niek juz uleje i usiece te Janickowe lica. Siumny górol nie takie rzecy jest w stanie znieść. Dysc i tak kiesik spaść musi. Skoro zaś musi, niek spado wte, kie jest małym dyscykiem, a nie ulewom, po ftórej krajobraz wyglądo jako po bitwie pod Kurskiem.

Kie musis, dyscu, lać,
Lej nom bez brawury.
Nie musis ryktować, nie musis ryktować,
Nie musis ryktować oberwania chmury.

Hau!

P.S. Przybocuje, ze dzisiok trza sie zaopatrzyć w fajki pokoju i zapas ognistej wody, coby urodziny Grzesicka uccić. Zdrowie Grzesicka! 🙂

* K. Wege, Pogoda, tł. K. Maternicka-Mordak, Warszawa 1995, s. 52-53.