Vicky Cristina Barcelona Turbacz

Kiesik juz wom godołek, ze jeden z juhasów mojego bacy zabiero na hole laptopa. A ostatnio inksy juhas przyniesł na te hole di-wi-di z filmem Vicky Cristina Barcelona, co to pon Woody Allen go wyrezyserowoł. Skąd ten juhas wziął ten film – tego to jo nie wiem. Bo w sklepak to chyba jesce nie mozno go dostać? No ale skądsi wziął i dzięki temu w ostatniom niedziele baca, syćka juhasi i jo mieli pikny seans filmowy.

I jak? Warto iść na to do kina? Ocywiście kozdy zrobi, jako bedzie fcioł. Ale jo byk radził wom tak: jeśli mozecie iść – to idźcie, jeśli nie mozecie – to zróbcie cosi, coby móc. Bo jo se myśle, ze film jest pikny.

Kogo my tamok widzimy? Ano śwarnom poniom Scarlett Johansson w roli Cristiny, śwarnom poniom Rebecce Hall w roli Vicky i pona Javiera Bardema, co to nie wiem, cy jest przystojny, ale kie dziewcyny go uwidzom, to bedom wiedziały. A w połowie filmu pojawio sie jesce śwarno poni Penélope Cruz. I kie ona sie pojawio, to – na mój dusiu! – zupełnie jakby gorzołki do herbaty dolano! Jak wiadomo, kie do herbaty dolejecie gorzołecki, ryktując w ten sposób herbatke góralskom, to zaroz powstoje zupełnie inksy napój, napój o smaku ognistym. Z filmem pona Allena jest podobnie – pod dodaniu doń temperamentnej poni Penelopy od rozu bardziej ognistego smaku on nabiero. Jo nie godom, ze pierwso połowa filmu jest gorso – jest po prostu inkso. I telo.

Ino wiecie co? Film jest pikny, ale… w sumie smutny. Smutny, bo opowiado o tym, ze kozdy cłek suko miłości swojego zycia, suko, suko i suko… ale nie nojduje. Co najwyzej przez kwilecke myśli, ze nolozł, ba zaroz odkrywo, ze to mu sie tak ino zdawało. Ani mocno stąpający po ziemi realiści nie mogom tej miłości noleźć, ani bujający w obłokak marzyciele, ani wolni jako ptoki artyści… Nifto! A kie kasik wychynie jakiesi store dobre małzeństwo, to prędzej cy później wyjdzie na jaw, ze owsem, jest ono store, ale wcale nie dobre. Na mój dusiu! Cyzby rzecywiście było na tym świecie jaz tak źle? Bo jo pod Turbaczem jakosi tego nie zauwazyłek. Owsem, w mojej wsi i we wsiak okolicnyk nojduje jo casem bidoków, co to w miłości majom scynścia nie więcej niz poni Vicki i poni Cristina. Som tacy, co to nie mogąc noleźć swojej drugiej połówki, wybierajom zywobycie samotnika, abo zakładajom habit, abo bierom ślub z podobnym im bidokiem, ino przeciwnej płci, coby potem wspólnie udawać, ze miłujom sie jako pon Romeo i poni Julia. I najcynściej z biegiem casu udawanie to coroz gorzej wychodzi. Ale jo, ostomili, nojduje tyz w swoik stronak wiele małzeństw całkiem udanyk, udanyk i barzo udanyk! Jo nie godom, ze w takik małzeństwak nie zdarzajom sie sarpacki. Zdarzać sie zdarzajom. Ino one to som jako przelotny dyscyk w pogodny letni dzień, dyscyk, co to pokropi, pokropi i wartko przechodzi. I za kwilecke juz nifto nie bocy, ze w ogóle cosi padało. Kie pozirom na ceprów przyjezdzającyk na wakacje pod Turbacz – to tyz widze wiele par, ftóre som zywym dowodem na to, ze czas nie ostudzi ludzkich serc, gdy mocna miłość płonie – w odróznieniu od pona Fogga i poni Mirskiej wolołek to pedzieć niz zaśpiewać, bo kiebyk zaśpiewoł, to by syćka z Owcarkówki uciekli.

Cemu więc jo, zwykły pies pasterski, widze to, cego światowej sławy rezyser nie widzi? No cemu? Aaa! Juz wiem! Pewnie pon Allen nigdy nie był pod Turbaczem! Był w róznyk miejscak, ale pod Turbaczem – nigdy! Zdoje sie, ze najwięcej casu to on w Nowym Jorku spędzo. No i widocnie świat widziany spod Statui Wolności cy inksego Empajer Stejt Bilding nie wyglądo tak piknie jako świat widziany spod Turbacza. A zatem… trza pona Allena w Gorce zaprosić! Niek pozyje se między nomi! Niek pogodo z górolami i zaprzyjaźni sie z nimi! Z przyjezdzającymi pod Turbacz ceprami tyz niek pogodo i sie zaprzyjaźni! I wte zaroz zacnie ryktować filmy równie pikne jako do tej pory, ale za to duzo bardziej optymistycne. Niek ftosi – krucafuks – zabiere pona Allena pod Turbacz! Hau!