Co na to dietetycy?
Fto pado, ze Dziki Zachód sie skońcył, ten jest w błędzie, ostomili, w wielkim błędzie! Ostatnio w Kalifornii wydarzył sie prowdziwy łestern! Taki prowdziwy, klasycny, ze jaz skoda, ze nimo juz ani pona Johna Wayne’a, ani pona Jamesa Stewarta. Bo oni na pewno piknie zagraliby w filmie, ftóry w oparciu o te historie mozno by było wyryktować. Było tamok statecne małzeństwo ucciwyk, pracowityk Hamerykanów, był corny charakter, ftóry na chałupe tego małzeństwa napodł i był dzielny seryf, ftóry piknie stanął w obronie słabsyk i pomoc ku nim wysłoł. No i jak to w kozdym porządnym łesternie, syćko dobrze sie skońcyło: corny charakter sromotnie uciekł, a sprawiedliwość zatriumfowała. Haj.
A! I jesce jedno! Nazwisko seryfa wskazuje na to, ze moze słońca on nie wstrzymoł, Ziemi nie porusył, ale jak najbardziej polskie plemie go zrodziło. Posłuchojcie, ostomili, relacji agencji AP:
Moze to juz wiecie, a moze jesce nie wiecie, o cym w San Antonio Heighst w Kalifornii policjanty gwarzom. A gwarzom o tym, jak to w okręgu San Bernardino jakisi niedźwiedzi łasuch najpierw włamoł sie do jednej chałupy, a potem dobroł sie do pudła cekolady, ftórom pewne małzeństwo trzymało se w lodówce.
Dzielny seryf pon sierzant Tom Alsky pedzioł, ze było pikne sobotnie popołudnie, kie to bidne małzeństwo wróciło do chałupy, a tamok… o krucafuks! Ta beskurcyja obzerała sie w ik kuchni, ze ino jej sie te kosmate usy trzęsły! Małzonkowie zaroz za telefon chycili o ratunek piknie pytając.
No i dzielny seryf wartko oddział swyk zastępców na odsiec wysłoł. Ba kie ci przybyli na miejsce, to tego zarłoka juz tamok nie było.
Pon Alsky pedzioł, ze niedźwiedź z pogardom odepchnął lezące w lodówce warzywa, ino od rozu dobroł sie do dwufuntowego pełnego słodkości pudła.
Ale to jesce nie syćko! Bo wiecie, co jesce pedzioł pon Alsky? Ano to, ze miś próbowoł tyz otworzyć flaske sampana. Próbowoł – ale jakosi nie doł se z niom rady. Bajako.
Kieby ftosi fcioł, moze to se przecytać w oryginale. Moze, ale nie musi, bo jo te całom historie przetłumacyłek słowo w słowo.
No… moze na pocątku wpisu kapecke przesadziłek. Włamywac nie był znowu jaz tak barzo cornym charakterem. To była ino bidno zywina, ftóro fciała zjeść i wypić cosi dobrego. Wypić nie wypiła, ale przynajmniej se pojadła. Ale nie warzywa! Choć miała je przecie w zasięgu swej niedźwiedziej łapy! Wzgardziła nimi! Wzgardziła warzywami, ftórymi syćkie doktory i dietetyki kazom sie bez przerwy opychać! Przecie w telewizorak, radiak i gazetak ciągle poucajom: fces długo zyć? – jedz duzo warzyw!; fces być zdrowym – jedz duzo warzyw!; fces mieć piknom cere? – jedz duzo warzyw! Nie zdziwie sie, jak przecytom kiesik, ze coby mieć dobrom posade, pikne auto i trafić sóstke w totolotka, nalezy jeść duzo warzyw.
Cemu wos ludzi do jedzenia tyk warzyw trza namawiać? A bo podobno cywilizacja pokiełbasiła wom smaki i dlotego sami juz nie wiecie, co jest tak naprowde wasym organizmom potrzebne. Jo sie nie bede tutok wypowiadoł, bo my psy juz telo tysięcy roków z womi zyjemy, ze nom pewnie tyz juz cywilizacja pokiełbasiła to i owo.
Ale niedźwiedź? Na mój dusiu! On przecie zyje w stanie dzikim! On te całom cywilizacje mo w rzyci! Jemu zatem instynkt powinien bezbłędnie podpowiadać, co jest dlo niego zdrowe, a co nie. I on wybroł cekolade! Cekolade i flaske sampana! Zreśtom to, ze nijak tej flaski otworzyć nie mógł, to najlepsy dowód, ze ludzko cywilizacja nie skaziła go ani kapecke.
No to cemu ten niedźwiedź nie fcioł warzyw? Skoro ik jedzenie jest takie zdrowe, to cemu ten zyjący w całkowitej zgodzie z naturom zwierzok ik nie fcioł? Niek dietetycy odpowiedzom na to pytanie. Niek nie obrazajom sie na niedźwiedzia, ze niedźwiedziom przysługe ik teoriom wyświadcył, ino niek piknie odpowiedzom. Hau!
Komentarze
Poczytałam w Wiki, co te niedżwiedzie jedzą, wychodzi na to, że repertuar mają bogaty:
„Żywi się nasionami, owocami, grzybami, dżdżownicami, ślimakami, jajami ptaków, chętnie zjada miód.”
Chyba powinny zgłosić się do stołu u Pana Piotra.
Warzyw faktycznie nie jadają. A może te warzywka ludzkie mają tyle chemii w sobie, że zniechęciły miszkę, bo musi mieć chyba bardzo subtelne zmysły, jeżeli wyczuł słodycze w lodówce.
Szeryf zaś to niebywale odważny człek, spotkać
takiego misia to nie przelewki, brrr.
Owczarku, piękna i dajaca do myslenia historia! I jak pięknie przetłumaczona! 🙂 Beskurcyja Miś nie przejmuje sie tym co zdrowe, tylko tym co smaczne. Jak się lubi czekoladę to może i można ją zastępować sałatą i ogórkiem, moze i będzie to zdrowe , ale co to za życie. 🙂
MT7, piękna relacja z koncertu! 🙂
Miłego dnia!
Ja Miś potwierdzam : Cekolade i sampana misie lubią najbardziej. O dżdżownicach to ja się wypowiadał nie będę, bo nawet nie wiem jak smakują . Różne jagody zerwane prosto z krzaka to i owszem. Miód w ograniczonych ilościach. Ptasie mleczko w czekoladzie od czasu do czasu. Jednym słowem dieta zbilansowana i niezbyt jednorodna 🙂
Jałowcowa i Smadny , zapomniałem dodać…
Małgosia pisze: „MT7, piękna relacja z koncertu!”
Jakiego koncertu? To ten miś śpiewał ❓
A zwierzęta bardzo szybko uczą się korzystania z uroków cywilizacji. W Wielkim Kanionie wiewióry (czy coś podobnego) z radością witają śmigłowce z turystami licząc, że coś im się dostanie z pańskiego stołu.
Potwierdzam.
Owczarku, masz jakiś pomysł, zeby zatrzymać dysc (sikawice, innymi słowy…). Toż leje i leje tutaj 😯
A propos misiów… pewnie juz polecałam, a jak nie, to polecam:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Nied%C5%BAwiadek_(film_1988)
A Jean-Jacques Annaud (reżyser) nasz ci on jest, Kanadyjczyk.
To sie Łotr nie popisał
TesTeq 😆
To było podziękowanie za relację spod poprzedniego wpisu. Przepraszam, powinnam tam zamieścić. 🙂
o… zle mi sie wkleiło. i pomyliłam reżyserów 😯 nic nie szkoda, jak by to misio powiedział 😉
No nie słyszałam by na skorpiony wołano niedźwiadki 😯
O, z tym pomyliłam sobie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Denys_Arcand
Robi naprawdę dobre filmy. Komercha bynajmniej.
To nmie był żaden niedźwiedź! Raz się człowiek nie ogoli z rana i zaraz niedźwiedź!!!
… ehm… tego… mówili, że niedzwiedz, to ja słowo za dobrą monetę…
Juz ja się temu zwierzu dobrze przyjrzę następną razą 😉
Witojcie! Wpadom tutok ino na kwilecke, bo wilki podesły blisko, więc trza bedzie dobrze owiecek pilnować. Mom nadzieje, ze za dwa, najpóźniej trzy dni beskurcyje se pódom, to wte bede mógł zajrzeć tutok na dłuzej. W rozie cego chyba syćka juz wiedzom, kany w budzie Smadnego Mnicha i kiełbase mozno noleźć 😀
… no wiesz co, Owczarku…
nie musisz wskazywać łapą, znajdą, znajdą 😉
Miszka cwana bestia,wywachal swoim nochalem,ze mu warzywka pestycydami zajezdzaly,wiec poprawil sobie humor tabliczka czekolady!!
Wczoraj ogladalam dokumentalny film o jednym takim, wieeeeelkim milosniku misiow Gryzli.Obserwowal je latami.Krecil filmy,jednym slowem byl na ich punkcie zupelnie zwariowany.
W ich obecnosci czul sie bezpiecznie!?Niestety za bezpiecznie,bo ktoregos dnia misie go zjadly,jego partnerke zreszta tez.Podobno byly glodne,misie ma sie rozumiec. 🙁
Jaki z tego moral?? Nie wchodzic w droge glodnym misiom!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nam to nie grozi,bo w budzie pod reka zawsze sluszny zapasik Jalowcowej!
Hej.
Tez widziałam ten film jakiś czas temu…. 🙁
… ja też. Misie to nie ludzie i odwrotnie.
Ależ mnie Łotr dzisiaj wkurzył! Sześć razy próbowałam, a on mnie TAK potraktował!
A wracając do ad remu, to ten miś może dlatego nie chciał warzyw, że mu nie zależy na pięknej cerze albo już taką ma. 😉
Ciężki dzień dzisiaj miałam, więc tylko dobrej nocy i pięknych snów życzę 🙂
mt7 – odpowiem jutro. Pa 🙂
Nie widziałam filmu, o którym pisała Ana.
Zdanie ” W ich obecności czul się bezpiecznie” sprowokowało mnie do myśli, że ludzie nie od dziś przypisują zwierzętom ludzkie cechy i uczucia.
To z kolei przypomniało mi artykuł, który niedawno czytałam.
Między innymi o tym, jak zmieniał się stosunek ludzi do zwierząt, jak doszli do przekonania, że zwierzęta też cierpią i odczuwają ból (!) oraz o walce różnych grup o prawa zwierząt, aż do zakazu przeprowadzania doświadczeń na zwierzętach.
Najdziwniejsze w tym artykule było stwierdzenie, że dzieci nie miały żadnych praw, były traktowane jak własność rodziców, z którą mogli zrobić, co chcieli i prawnicy występujący w sądzie w obronie maltretowanych dzieci, odwoływali się do prawa zabraniającego znęcania się nad zwierzętami, żeby znaleźć punkt zaczepienia i analogię.
Takie refleksje naszły mnie nocną porą.
I zanim pójdę spać, to zapytam, czemu Jędruś wydziela nam swoją osobę na receptę?
O Babeczce i innych miłych osobach nie wspominam, bo nie lubię molestowania.
To miłych snów i spoko 🙂 nocy!
Pzdr 😀
Sprawdzam, czy działa i przy okazji pomacham do Was na dzień dobry. 🙂
Mt7, odmachuję ci! 😀
Zabiegana jestem, więc też tylko odmachuję i tradycyjnie życzę, chociaż przy takiej pogodzie, to trudno mówić o miłym dniu – chyba, że ktoś lubi duchotę. 🙂
Do później!
Macham i zmykam do zajęć. Miłego dnia! 🙂
Alsa,
święte słowa. Nawet Amigo najpierw wylegiwał sie przy drzwiach wejsciowych, pewnie mu tam wiało, a potem przeszedł do pokoju , koło okna i dziwnie wygiał się wystawiając caly brzuch i swe walory na działanie nędznych podmuchów powietrza.
Dziwnie bo jakoś tak ze skrętem i wyprostowaniem tylnich łap. 🙂
Małgosia dawaj zdjęcie . Może zrobię tak sano .
Oj ja przez te upaly zamienilam sie w czarownice 😉
A propos nie ma tam gdzies zapotrzebowania na taka wiedzme??
Miotle juz mam,nawet nie musze niczego „poprawiac”,wystarczy azymut i juz pedze!!
Zreszta taki lot na mietle to sama przyjemnosc 😆
Ps.deszcze i tym razem ominely nasza okolice i znowy sie smazymy!!!
A niebiosa milcza 😮
Anecko, dlaczego przez upały zamieniasz się w czarownicę? 😯
Chciałbym zobaczyć zdjęcie Misia jak dziwnie wygiał się wystawiając caly brzuch i swe walory na działanie nędznych podmuchów powietrza 😆 😆
Kupiłam sobie łańcuszysko i kłódkę wymyślną, żeby zabezpieczyć czwarty rower przed kradzieżą. Tu jest zdjęcie łańcucha i futerału od okularów, żeby pokazać wielkość:
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5354320661686065986
Zamierzam z następnej emerytury kupić jeszcze U-lock, bo jednorazowo wydać tyle, ile kosztuje pół roweru, to trochę za dużo na moje możliwości. 🙁
Sakramenckie komary! Już nawet goździki nie pomagają! 😉
Misiu, niestety nie zrobiłam. Jak zaczęłam grzebac w poszukiwaniu aparatu, zmienił pozycję. 🙁
Mt7 😆
Marysiu,bo siudme poty mnie oblewaja i nie mam juz na nic ochoty,………wiec pora sie przeniesc,zeby nie straszyc bliznich 😀
O jejku mialo byc siodme!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
To wszystko przez to, Jędrzejku, że nas porzuciłeś jak stare bambosze! 🙂
Zamierzam jutro z tym łańcuchem przemierzyć pół Warszawy, tzn. dojechać na rowerze do szpitala mojego brata.
Trochę się waham, bo jutro mamy oprócz spaceru jeszcze wieczorny wypad do kościoła (jest obok szpitala i personel pozwolił).
To będę z tym rowerem tak się pętać?
Z drugiej strony dwie godziny w jedną i dwie godziny w drugą nagrzanym autobusem, to ja póżniej mam takie bóle kręgosłupa i spuchnięte nogi, że się do niczego nie nadaję.
Na rowerku połowę trasy mogłabym przejechać, bo jest dobra, wygodna ścieżka rowerowa.
A jeszcze powrócę do tych warzyw. Jestem leniwiec kulinarny i nie chce mi się specjalnie wysilać. Często kupuję sobie zamrożone „warzywa na patelnię”, wrzucam na powyższą i po paru minutach mam pyszny obiad.
Właśnie taki skonsumowałam niedawno, miam. 🙂
Te łakomczuchy u Pana Piotra deliberowały, kolejny zresztą raz, o zdrowej, ekologicznej żywności.
Nie wiem, może Nemo w Szwajcarii, lub Helena w WB, mają podstawy wierzyć, że tzw. organiczna żywność jest wiarygodna, ja za grosz nie wierzę takim etykietom, a to co stoi na specjalnych półkach pod tym tytułem kupiłam parę razy i wyrzuciłam, bo było obrzydliwe.
Ostatnio pokazy się jajka organiczne. Jak 6 szt. dużych jaj fermowych kosztuje 2 zł, to organicze 6 zł. (to są ceny przykładowe).
Kupiłam ostatnio, jajeczka małe, niewiele większe od przepiórczych, żółtka blade. Ja Was sorry, u mojego wuja leśniczego wolnochodzące kury, żywiące się m.in. naturalnymi dżownicami (wygrzebywały w ziemi) znosiły jaja, jak chodaki z pomarańczowymi żółtkami.
Może ja jestem typowy przedstawiciel Polaków, który nie ma zaufania do nikogo, ale w kwestii produkcji rolnej i handlu jako takiego nie mam za grosz.
Ja, jak zwykle, noc – to dzieła. 😆
Jędrzeju, a jak Twoje aparato fotograficzne?
Myślałam, że rzucisz się do robienia zdjęć i zaprezentujesz tu możliwości nabytku i własne.
One – te kury – jadły oczywiście dżdżownice.
Czy tem polski musi być taki trudny?
Ufff…, co za dzień… Dobrze, że juz sie kończy…
Z Natalką byliśmy u lekarza, bo coś nie bardzo jej pomagały te leki na alergię, było coraz gorzej – dzisiejsza p. doktor stwierdziła, że nie alergia, tylko zapalenie gardła od zatok – kazała odstawić dotychczasowe leki, przepisała antybiotyk. 🙁 Natalka śpi obok dziadka, a między nimi kolejny tom „Doktora Dolittle”. A niech śpią, póki co. Pamiętam, jak kazałam R. czytać dzieciom do poduchy, bo miałam inne zajęcia i po jakimś czasie przyszła moja córeczka z prośbą: „Mamusiu, zabierz tatusia, bo chrapie, jak stare wilczysko i my nie możemy zasnąć”
Znowu telefon!
Rączki całuję mt7 za ocenę ekologiczności.
Kura ekologiczna to jest wtedy kiedy chodzi i grzebie . A co ugrzebie to w jajko. I w udko.
O piersi to nawet nie będę pisał bo ktoś pomyśli.
Ja wiśni nie pryskam i jak się robak trafi… to w udko. W wiśniówce nie widać bo cedzona.
Jabka to chłop przywozi z jabłonki co ją ojciec wsadził w 45 , jak wyszedł z lasu.
Chyba sobie kupię kokoszkę albo nawet dwie.
Dzisiaj była też wizyta u kociej pani dermatolog – pocieszyła nas, że jest dobrze – zauważalna poprawa, kolejny zastrzyk za dwa tygodnie, codzienna pielęgnacja bez zmian (czasochłonne i uciążliwe, ale jak trzeba, to trza). Tę lekarkę polecili nam znajomi, na razie wydaje się kompetentna, a i Kicia w lepszej formie. Najważniejsze, że nie musimy sie martwić o wnuczkę, bo podobno, gdyby miała się zarazić, to już by to było zauważalne – tak powidziała lekarka i Natalki, i Franciszki.
A skąd się wziął ten cholerny gronkowiec, to nie wiadomo!
R. odbierał dzisiaj dostawę ekologicznych jaj ze wsi – stłukł 11 na 30 sztuk! Jajcarski wieczór i dzień nas czzeka – była jajecznica, będzie omlet! 🙂
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi! 🙂
Alsa złożyła wyczerpujące sprawozdanie, dzięki! 🙂
Masz Ty się, biedaczko, masz.
W sprawie antybiotyków.
Ministerstwo Zdrowia opublikowało dla lekarzy i pacjentów stronę, jak należy leczyć różne choroby, żeby nie stosować antybiotyków:
http://www.antybiotyki.edu.pl/
Program nazywa się „Ochrona antybiotyków”, bo w większości przypadków stosuje się je niepotrzebnie i coraz częściej w przypadkach niezbędnych medycyna jest bezsilna, bo różne takie są odporne na leczenie.
Bardzo to jest pożyteczna strona polecam. 🙂
Miś ma szanse parę kur uchować.
Ale one też wymagają karmienia, pamiętam, że do karmy Babcia krwawnik kroiła drobno i jakąś śrutę z młyna chyba dostawały.
Tą śrutę z zielskiem dodawała też do pysznych kartofli z parnika – dla świń.
Nie wiem, Misiu, czy kury wyżyją tylko na wyrzebanym. 🙂
Ojej, dobranoc!!
W ekologiczne to ja tez nie wierzę, chyba, że mam tzw. znajomego chłopa albo babę na targu czy na wsi (owszem, są).
Jak Mańka pisze – zółtko musi być żółte. Poza tym różnicę widać i czuć, ja byłam pół życia prawie wychowana na takim, co to kurom się sypało ziarna i różne takie, miejsca miały sporo na podwórku i sobie dziobały co chciały, a to ziarenko, a to robaczka. Kiedy taką kurę sprawiało się potem na rosół, to w żołądku była rozsądna ilość piasku, skądinąd pono potrzebna do dobrego trawienia.
Już kury wiedzą, co robią…
Marek,
robaczek w wiśniach to dodatkowy tłuszcz i te tam inne proteiny, a bo to zważał człowiek, co zajada prosto z własnego drzewa czy krzaczka? 🙄
Za młodu każdego lata żyłam tym;)
A dzisiaj w przerwie między wielokrotnymi ulewami (Ana , usiłuję Ci podesłać!) polazłam na zagonek z porzeczkami i zanim się zorientowałam, zeżarłam trochę tłuszczu w porzeczkach. I żyję!
A porzeczki w tym roku mam byc może nie tak liczne, jak w ubiegłym, ale wielkie, prawie jak wisnie. Jakaś taka odmiana, a poza tym w ubiegłym roku jak Alsy Isia wzięła się za radykalne przycinanie, spojrzałam sceptycznie na te poczynania. Tymczasem podejrzewam, że ten radykalizm przełozył się na jakość owocu.
Tłuszczom mogłam zapobiec, pryskając w odpowiednim czasie, ale kto by się tam… 🙂
Alsa,
przypomniałaś mi historię z mojego dzieciństwa. Tata miał pilnować mojej młodszej siostry, póki ta nie zaśnie. Mama zaglada do pokoju, tata chrapie w najlepsze, a nad nim siedzi moja siostra gdzieś z półtoraroczna, widząc mamę kładzie palec na ustach i mówi:
Ci! Ta pi! (na początku mówiła pierwszymi sylabami)
Mt7,
no własnie! Tez czekam na nowe fotki Jędrzeja. 🙁
Mt7
Doświadczenie w drobiarstwie to mam . Trzydzieści parę lat biegały tu i tam po naszym podwórku.
Ja tam prawie ułan – konia za ścianą pracowni też miałem. Tylko Kossakiem nie zostałem. Jak koń stoi na wyciągnięcie ręki to po co go malować.
Tak samo jest z górami. Górale po górach chodzą rzadko.
Jak by co to ja teraz lubię podrośnięte kurczaczki:
http://kulikowski.aminus3.com/image/2009-07-04.html
Nawet wyrośnięte, aż za bardzo…
Górale nie chodza po górach z powowdu braku odpowiedniej odzieży i obuwia. Wszyscy rasowi turyści wiedzą, że w górach niezbędne są co najmniej buty tzw. traktory. A jakie obuwie noszą górale? Kierpce, czyli skórzane laczki w których co najwyżej można chodzić po chacie! Nawet spodni bidoki nie mają, tylko chodzą w kalesonach! Sam widziałem! Takie barchanowe, białe ( a właściwie ecru), czyli zeżółkłe w oklicach tyłu. Normalne, że wstydzą sie po trzeźwemu pokazać w czymś takim między ludźmi. I dlatego do biczyska przymocowali sobie siekierki i nazwali toto ciupaga, żeby cepry się bali. A cepry zjeżdżają z całej Polski i śmieją się w kułak…
Toś się tubylec góralom naraził.
Jak pojedziesz w góry to uważaj, oni już znają dowcip Mleczki : Karate karatem a ciupaga ciupagą…
Za mało jest górali w polskich górach, żeby mogli zagrozić jednemu nizinnemu tubylcowi w kufajce, gumofilcach i beretce z antenką! O biczysku trzymanym za cieńszy koniec nie wspomnę, bo tym przegnaliśmy z nizin plemię góralskie! Dlatego górale na niziny nie jeżdżą, bo nie mają dutków na porządne pijaństwo w knajpie GS-u, ani na gumofilce!
Mily wpadl na pomysl,zeby na plaze fiknac!!
Odmowilam,bo nie bede sie na tym sloncu smazyc!!
Wole jajacznice usmazyc i posypac swiazym szczypiorkiem,z wlasnej hodowli 🙂 Tez nie wierze w zadne ekologiczne cuda.U nas jest supersam z taka „czysta” zywnoscia.Poszlam zobaczyc,co i jak.Pustkami sklep swieci.
Jedyne,co zapiera dech w piersi,to CENY!!!
No pora na drugie sniadanie i wyruszamy rowerami,jedziemy gdzie nas oczy poniosa 😉
Zycze udanej soboty i niedzieli 🙂
Ps.Alicjo-ciagle nic,usychamy…………….
Górale na niziny nie jeżdżą, bo wiedzą, że nie zobaczą niczego piękniejszego niż góry.
A czemu uważasz, że beretka ładniejsza od kapelusika z muszelkami i orlim piórem?
Śmiać, to się raczej górole śmieją z ceprów, że lecą w te góry nie wiadomo po co, zamiast usiąść i oczy nacieszyć. Lecą i jeszcze kupę dutków płacą góralom za te swoją sarpackę. To jak tu się nie śmiać. 😉
Misiu,
” ja teraz lubię podrośnięte kurczaczki”.
Nie chcę Cię martwić, ale to są niepokojące oznaki postępującej dojrzałości. 😆
mt7
Ja tylko społecznie. Bez zobowiązań. Zapomniałem dopisać że „lubię” fotografować. A martwić się postępującą dojrzałością trzeba. Wszak Jerzy Wasowski jak zakładał kabaret miał 44 wiosny. O 3 mniej ode mnie .
Martwić się można a nawet wypada na wesoło co i ja czynię 🙂
Misiu, smutna prawda (a moze i wesoła?) 😆
http://www.youtube.com/watch?v=qu7Y-Ww6s0w
Do EMTeSiódemecki
„Poczytałam w Wiki, co te niedżwiedzie jedzą, wychodzi na to, że repertuar mają bogaty:
‚Żywi się nasionami, owocami, grzybami, dżdżownicami, ślimakami, jajami ptaków, chętnie zjada miód.'”
To ostatnie dziwi same niedźwiedzie. A przynajmniej jednego z najhyrniejsyk, skoro – jeśli dobrze boce – śpiewoł on tak:
Dziwny jest niedźwiedzi ród,
Że tak bardzo lubi miód
„a to co stoi na specjalnych półkach pod tym tytułem kupiłam parę razy i wyrzuciłam, bo było obrzydliwe.”
A roz córka mojego bacy w sklepie pt. „Zdrowa Żywność” kupiła wędline, ser zółty i ser bioły. To syćko okazało sie takim sakramenckim paskudztwem, ze krucafuks! A dwa rozy drozse to było nic duzo smacniejse (choć niekoniecnie rewelacyjne) odpowiedniki w zwykłyk sklepak spozywcyk 😀
Do Małgosiecki
„Jak się lubi czekoladę to może i można ją zastępować sałatą i ogórkiem, moze i będzie to zdrowe , ale co to za życie.”
Na pewno nie słodkie!
„Nawet Amigo najpierw wylegiwał sie przy drzwiach wejsciowych”
Małgosiecko, Amigecek sie nie wylegiwoł. On cujnie pilnowoł drzwi wejściowyk w trosce o bezpieceństwo domowników 😀
Do Misiecka
„O dżdżownicach to ja się wypowiadał nie będę, bo nawet nie wiem jak smakują”
Jo tyz nie, ale tak mi sie widzi, Misiecku, ze najhumanitarniej jest zjeść pół dzdzownicy. Bo wte bedzie sie miało posiłek, a ta niezjedzono połówka piknie – jak to dzdzownica – przezyje.
Co do sfotografowanego wyrośniętego kurcaka – no to jo se myśle, ze nie ino kogut by sie takim zakwycił! 😀
Do TesTeqecka
„W Wielkim Kanionie wiewióry (czy coś podobnego)”
Jo wiem, TesTeqecku, jak sie ten gatunek nazywo! Jo wiem! Czip i Dejl! 😀
Do Alecki
„Owczarku, masz jakiś pomysł, zeby zatrzymać dysc”
Pomysłu, Alecko, nimom, natomiast storodowni górole juz wieki temu wymyślili, jaki jest sposób na dysc – przecekać w korcmie!
A ten „Niedźwiadek” to pikny film. Zreśtom ksiązkowy pierwowzór pona Curwooda (w oryginale „The Grizzly King”, u nos: ‚Władca Skalnej Doliny”) tyz pikny! 😀
Do Tubylecka
„To nie był żaden niedźwiedź! Raz się człowiek nie ogoli z rana i zaraz niedźwiedź!!!”
Ale w takim rozie cemu, Tubylecku, nie umioł on otworzyć flaski sampana? Przez zarost nie widzioł dobrze korka?
„Wszyscy rasowi turyści wiedzą, że w górach niezbędne są co najmniej buty tzw. traktory”
Ale som jesce nierasowi turyści: w śpilkak abo klapkak. Górole zatem specjalnie zakładajom kierpce, coby ani rasowy, ani nie-rasowy turysta nie cuł sie nieswojo, ze jego obuwie straśnie sie rózni od góralskiego 😀
Do Anecki
W pewnym sensie, Anecko, te misie udowodniły temu ponu, ze tyz go lubiom. Cy to moze był ten film pona Herzoga? Nie widziołek, ale słysołek ze dobry. Kiesik chętnie byk obejrzoł, ale moze najpierw popytom Maryne Krywaniec, coby zaprosiła tatrzańskie niedźwiedzie i wte obejrzymy rozem.
„Oj ja przez te upaly zamienilam sie w czarownice”
I tak sie Ciebie, Anecko, nie boimy, bo carownice dzielom sie na dobre i złe. I my dobrze wiemy, we ftórom Ty sie zamieniłaś 😀
Do Alsecki
Poni Małgosia z redakcji internetowej Polityki piknie zadziałała i dzięki temu ŁotrPress znów spotulnioł.
„ten miś może dlatego nie chciał warzyw, że mu nie zależy na pięknej cerze albo już taką ma.”
Jo se myśle, ze racej to drugie, Alsecko. A wiadomo – ideału sie nie poprawio!
W sumie to lepiej, coby Natalecka nie miała alergii, ino cosi, co mozno wylecyć. Ale najlepiej niek syćkie alergie i inkse choróbska trzymajom sie z dala od niej! Od Kici ocywiście tyz! 😀
Do Jędrzejecka
„Sakramenckie komary! Już nawet goździki nie pomagają!”
Hmmm… a cy goździki, Jędrzejecku, som jesce na gwarancji? Moze do autoryzowanego serwisu trza je oddać? 😀
…do serwisu jak do serwisu, ale chyba trzeba zakupić nowe, bo one wietrzeją z czasem. No to co ma komarce odstręczać – wygląd?! 🙄
Ciężka aura, ufff!
Jędrzeja te komary zjadły, czy co?
Nie odpowiada na zaczepki.
Ech, zmęczonym, idę spać, nawet bez kołysanki
Orzeżwiających snów! 🙂
Zaczynają się problemy, nie mogę wkleić wpisu.
Tajny wysłaniec wysłał 😉
http://alicja.homelinux.com/news/Gdynia/images.html
No, no, no….piękne te żaglowce. Posłaniec spisał się Alicjo wspaniale. 🙂
Do Alecki
„Tajny wysłaniec wysłał”
A tam, tajny wysłaniec! Pewnie sama, Alecko, popłynęłaś jednym z tyk zaglowców z Kinstona do Gdyni, ino przez zwycajnom skromność nie fces sie przyznać, ze to Twoje fotki 😀
Do EMTeSiódemecki
„Jędrzeja te komary zjadły, czy co?”
A komarami to chyba małe ptoki sie zywiom? No to moze powinienek popytać Maryna Krywaniec, coby popytała jakiesi ptoski, coby poleciały do Jędrzejecka i powyjadały tamok sćckie komary? 😀
Do Małgosiecki
„No, no, no….piękne te żaglowce.”
Ano pikne! Sam byk podjął zbójnickom wyprawe i jeden z nik do siebie porwoł. Ino cy taki zaglowiec to zmieści sie w Pucułowskim Stawie nad Łopusznom? 😀
Żaglowce piękne, fakt. 🙂
Wróciliśmy od mojej Mamy – dzisiaj skończyła 86 lat. Bidniutka bardzo, ale przez trochę była w dobrej formie, cieszyła się. Pękała ze śmiechu, gdy opowiadaliśmy Jej, jak to wczoraj nasza wygolona Kicia przyniosła do domu jaszczurkę, ja wlazłam na stół, a R. i Natalka ratowali gadzinę – uratowali! 🙂
Nasz młody sąsiad, tegoroczny maturzysta, ma wolną chatę, więc sprosił przyjaciół i ‚urządził imprezkę’. Młodzi kombatanci wspominają szkolne boje na tarasie obok, a używają takich słów, że uszy więdną. Absolwenci renomowanego liceum! 😯 Bardzo lubię młodego sąsiada, więc nie wydarłam pyska, tylko zamknęłam okno, gdy już miałam zdecydowanie dość. Trochę duszno w domu. 🙁
Tym żaglowcom to jednak przydałby się wiatr – oglądałam w TV i wychodzi na to, że nie rozwinęły żagli. 🙁
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi 🙂
… bo kukra siwa, te zaglowce powinny na regaty wybierać sie na Cape Horn!!!
Sprawdziłam. Powiewa zawsze, nie ma wyboru! Z lewej Indyjski, z prawej ten tam, i nie moga ustalić, który bardziej daje czadu. A niekze ta…
http://alicja.homelinux.com/news/RPA-Marzec.2009/05.Przyladek/21.Troche%20tu%20wieje.jpg
Hej, Robaczki Świętojańskie! 🙂
Wybrałam się na ostatnią mszę w mieście o 21:30 na moim rowerku.
Łańcuch z kłódką dobrych parę kilo waży, a i tak cały czas myślałam, że wyjdę, a tu… puste miejsce.
Wróciłam zmęczona, ale wreszcie przetestowałam rower w warunkach bojowych. W sumie może być, chociaż napedałować się trzeba bez sensu.
No i z ruszaniem mam problemy, Ana by mi się przydała, bo chyba jeździ miejskim.
Pedały są tak zespolone z tylnym kołem (hamują do tyłu), że nie mogę stojąc np. na czerwonych światłach ustawić pedału, żeby szybko ruszyć.
Odbijam się idiotycznie nogą, jak na hulajnodze, żeby się rozpędzić na środku ulicy.
Pewnie jakoś się przyzwyczaję, ale jestem zła, bo ludziska pewnie skręcają się ze śmiechu: jakiś stary, gruby babun zamiast jechać, to hulajnogę z roweru robi i tarasuje drogę.
Żaglowce, owszem są piękne, ale te na zdjęciach mają taki nieludzki wymiar.
Ja poproszę jakieś M2 lub nawet kawalerkę żaglowcową, coś dla człeka poczciwego do ogarnięcia.
Also, jak Franciszka na jaszczurki poluje, to chyba ma się na lepsze?
Imprezę raz, dwa razy na rok u sąsiada można jakoś przeżyć.
Ja dzisiaj snułam mordercze i mściwe plany.
Jeden piętro niżej chyba manufakturę założył, w tygodniu stuka młotkiem, a w niedzielę wiertarkę włącza i to coraz wcześniej.
A po drugiej stronie ulicy w wolno stojącym domu, ktoś tak głośno nastawia muzykę, że rwetes i łomot słychać w promieniu kilku kilometrów.
Ludzie i ja też wzywaliśmy już kilkakrotnie policję i nie widać, żeby to coś pomogło.
Więc dzisiaj, jak jeden rano włączył wiertarkę, a drugi w dużym pokoju zapuścił łomot muzyczny, pomyślałam, że ich postraszę uprzedzając jednego (anonimowo), że ma łatwopalną chałupę i może lepiej nie drażnić ludzi, a drugiego, że poskarżę się do rady osiedla i zarządu.
Mnożyłam stopnie słodkiej zemsty w wyobraźni, ale do własnoręcznego duszenia nie doszłam jeszcze.
Trochę żartuję, ale problem naprawdę jest.
Czasami sprawdzam w Wordzie, czy nie nabroiłam, a tu mi mówi: 😆
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5355109881771028962
I tym miłym akcentem pożeganam Wszystkich do jutra. Hej! 🙂
A jeszcze westchnę do Alsy, to jest taki trudny czas. Mam na myśli zaawansowaną starość. I już sama nie wiem dla kogo trudniejszy.
Tak chciałam zaoszczędzić Mamie upokorzeń i cierpienia, nie wszystko można.
Dobrze, że Twoja Mama jest u siostry, zawsze to łatwiej ogarnąć,
Witajcie! Rozbawiłaś mnie, mt7, tymi wulgaryzmami! 🙂
Współczuję z powodu sąsiadów – najgorsze, że niewiele można zrobić, bo skargi skutkują tylko upomnieniem parszywców, a oni na ogół się nie przejmują.
Franciszka doskonale reaguje na leki i poprawa jest widoczna, pani doktor potwiedza. 🙂
Miłego dnia, że tak tradycyjnie zaśmiecę! 🙂
Mt7, od kilku dni snuję takie same plany 😆 dobrze, że nie mam dostępu do żadnej broni 😉 Jestem już w takim stanie, że pierwszą myślą po przebudzeniu jest – czy sąsiedzi znowu wystawią na pół dnia radio, poprosiłam aby je przyciszyli – i faktycznie jest ciszej, ale dźwięk i tak odbija się od ścian i wszędzie słychać taki drażniący radiowy pogłos
upał i hałas potrafią przywieść do desperacji, jeszcze niedawno sama bym się nie podejrzewała o umiejętność snucia tak precyzyjnych piętrowych planów zniszczenia – by nastała wielka, wspaniała cisza 😉
ps.
plany obejmują unicestwienie radioodbiornika, oczywiście 😉
Też się śmiałam z …. no właśnie, wolno napisać, czy nie wypada? 🙄 😆
Mt7, emi,
Witajcie w klubie! Niestety u mnie hałas to głównie piła do ciecia drewna od switu do ciemnej nocy, ale nie każdego dnia na szczescie i bezustanne kosiarki dookoła wszelkiej masci- osiedlowe, działkowe (mam ogródki działkowe zaraz koło mojego bloku) , przydomowe. Do tego na całym osiedlu wymieniaja nawierzchnie na ulicach i kłada nowe chodniki więc młoty pneumatyczne i ciezki sprzet. Ale nic to. Najbardziej do furii mnie doprowadzał zwyczaj wystawiania przez moich sąsiadów z naprzeciwka worka ze smieciami na klatkę schodowa by sobie tam dojrzał do odpowiedniego stopnia rozkładu. Ostatnio rekord był prawie 15 godzin!!!!! W tak zwanym międzyczasie wchodzili i wychodzili z domu i mijali worek 😯 . Tak cuchnęło, że szok. Snując jak wy, mordercze plany, postanowiłam działać. Podłożyłam im rano kartkę z napisem informacyjnym, że TO strasznie !!!! smierdzi. Uwierzycie, że zadziałało? Ich syn powiedział Weronice, że jego rodzice bardzo się zdenerwowali na mnie za tę kartkę, że jak ja tak mogłam ,czepiać się ich własnych odpadków?! Ale juz nie wystawiaja. Na razie. Od tygodnia. I tak sukces. 🙂
A dlaczego kartka nie dzwonek do drzwi? Bo z pewnością zamknęliby mi drzwi na moim nosie i śmieci dalej by leżały. 😎
Mrrrał!
Worrrki ze śmieciami bywają interrresujące 😉
W każdym rrrazie ja bym wiedział co z takim bezczelnie bez dozorrru na klatce wystawionym worrrkiem zrrrobić.
Zarrręczam, że żadna karrrtka nie byłaby potrzebna 😈
Pozdrrrawiam
Blejk kot
Blejku
😆 😆 :lol
U nas worków ze śmieciami się nie wystawia, to muszą być szczelnie i skomplikowanie pozamykane pojemniki, nie chodzi o koty bynajmniej, Blejku, ale o szopy pracze.
Te wszystkiemu poradzą, a bałaganu narobią na całą ulicę.
Szopy pracze jak sie uprą, to wszystko potrafią otworzyć, niesamowite, jakie to zmyslne zwierzątko. Ja tam wolę im do lasu podrzucić, co inni wrzucają do pojemników (zamykanych odgórnie) na śmieci. I tak się do tego dobiorą, i tak, więc po co walczyć, las za plecami.
A poza tym… odeszła z tego świata moja dobra znajoma, prawie przyjaciółka (kąśliwa taka wredota), i czeka mnie następny pogrzeb tutaj, myślałam ze kto jak kto, ale Sandie przechytrzy tego tam…. Nie udało się 🙁
Alicjo,
Przyjmij wyrazy współczucia 🙁
Ciao amici!!
Nas tez kiedys dreczyli sasiedzi,zwykle prostaki i tyle.
Teraz mamy wzglednie spokojnych ludzi obok nas.Nawet ci z lewa dopytywali,czy aby ich TV nie za glosno gra???
To milo z ich strony.Sami uwazamy,zeby nikomu nie wadzic.Ale obserwujac swiat wokol,dochodze do wniosku,ze jestesmy dinozaurami na wymarciu.Chamy niestety triumfuja 🙁
Tymczasem w mojej krainie wreszcie spadl deszcz! Wprawdzie narobil szkod,bo spadlo wielkie pudlo z kwiatami i te sie troszke „potargaly”,ale najwazniejsze,ze nie musze kazdego dnia z konewkami biegac 😉
Hej amici!!
PS. Marysienko-co za rower kupilas?? Nie ma normalnych hamulcow??
Musisz hamowac pedalami!?Sama tez mialabym klopoty z ruszaniem!!
Jedyne co mozna zrobic,to unosic przednie kolo i szybko ustawic pedal 😮
Ale mam kod: eee2 😆
Anecko,
ma ten rower normalne hamulce, a dodatkowo można hamować pedałami do tyłu.
Teraz jest modne tzw. ostre koło. Pedał tak zespolony z tylnym kołem, że trzeba cały czas kręć nogami, nie ma luźnego biegu.
Mój ma swobodny bieg, ale pedałów do tyłu nie da się cofać i nie mogę ustawiać ich swobodnie.
Już się trochę przyzwyczaiłam dzisiaj i lepiej mi idzie. Tylko raz się odbijam od ziemi, a nie kilka razy.
Pojechałam dzisiaj spory kawałek, może być. 🙂
Najbardziej wkurzali mnie kierowcy, którzy ustawiali się na zielonym świetle na ścieżce dla rowerów, blokując przejazd.
Często jest tak, że ścieżka rowerowa jest między jezdnią a chodnikiem dla pieszych. To te ‚pilnowane przez Owczarka, rodzaju męskiego’ mijają przejście dla pieszych i ustawiają się na ścieżce rowerowe, żeby szybciej przejechać. Żałowałam, że nie siedzę na jakimś czołgu, nauczyłabym respektu i moresu. 🙁
🙂
Marysienko,to pech,jesli nie ma luznego biegu 🙁 Taki bieg jest nieslychanie pomocny!
U nas sa czesto wyznaczone sciezki rowerowe wprost na drodze,ale rzadko komu przyjdzie do glowy je blokowac!
Ale widac w Polsce wszystko mozna???????
mt7- rusos z prawe nogi, hamuj do staniencio lewom; lepi ślajfować prawom, a rusać cisnonc lewy pedał/ a je je jej, nie doś co pedał to jesce lewy/.
Tu jest ilustracja, do tego co napisałam o baranach blokujących przejazd:
http://picasaweb.google.pl/maria.tajchman/OwczarkowaBuda#slideshow/5355432875259534610
Zdarzyło mi się to dzisiaj kilkakrotnie.
Akurat taki pechowy dzień, czy kierowcy mają w tyle ścieżki rowerowe i ich użytkowników?
Jeden łaskawca, skręcając z ulicy z czerwonym światłem na moją z zielonym, pozwolił mi wielkodusznie przejechać na zielonym świetle.
Skończę, bo będę miała mordercze sny. 😀
Mrrrał!
➡ Alicjo.
Na tego zwyczajnego wariata* to nie ma mocnych.
Podobno koty mają 7** żyć.
Podobno.
Ale jakie to ma znaczenie wobec wariata, któremu ktoś dał do ręki ostre narzędzie?
Nam, kotom, też dał pazury.
A i tak, wobec wariata jesteśmy bezsilni.
No prrrawie.
Pozdrrrawiam
Blejk Kot
*W naszym języku to nie jest wariat, tylko wariatka, ale to nie ma nic do rzeczy.
** Nieprawda. Mają 9.
No, troszkę sie zacukałam przy tych siedmiu, Blejkocie, bo propaganda mówi, ze dziewięć. Dobrze, że wyprrrrrrrostowałeś na koniec 😉
Se radzimy jak damy, a jak nie damy, to też se radzimy. Jakoś trza (jak trzeba)
Kołysanka trochę w środku nocy dla tych po drugiej stronie Kałuży, ale wcześniej nie miałam czasu.
http://www.youtube.com/watch?v=j2I2K-Y6VEA
Pytanie do Alsy,
póki pamiętam (pamięć mam dobrą, czyli krótką) – a pamiętasz, kto był autorem (żaden literat!) „jak trzeba, to trza”?
I dobranoc wszystkim/dzień dobry, u mnie znowu jakieś burze…. 🙄
No wiecie, co….
Wlasnie juz drugi dzien spelniaja sie wysilki Alicjii i leje u nas ciurkiem!!
Prosilam o deszcze,ale nie od razu ocean caly 🙁 Pohukuje tyz 😉
Tak sobie mysle,ze w moim klubie tenisowym wlasnie trwa(?) turniej otwarty,uczestnicy graja chyba wioslami 😆
Cordiali saluti.
Gdzieś musi padać by nie padało gdzieś.
Na Kurpiach pogoda cesarska . W dzień piękne słońce, noce dość chłodne . Takie lato misie lubią najbardziej. Mam nadzieję ,że w Holandii przestanie padać , gdy będę przejeżdżał.
Jutro zaczynam wiśniobranie. Trzeba się śpieszyć czasu zostało niewiele.
Misiu, skoro o wiśniach mowa. Mam takie małe drzewko i jest niesamowicie obsypane owocami, jeszcze go w takim stanie nie widziałam. Tak się zastanawiałam czy to jakiś rok na wiśnie?
Jak to wygląda u Ciebie?
Właśnie dzisiaj zauważyłam, że już się ktoś zakolegował, chociaż owoce jeszcze nie dojrzały. Nie wiem dzieci czy szpaki – taka sama plaga 😉
Misiu, przecież nie będziesz na rowerze przejeżdżał przez Holandię, to co Ci deszcz przeszkadza?
Uuuu, Emi, chyba tylko szybka interwencja z jakąś siatką na drzewie może zapobiec kradziejstwu.
Zajrzałam do tv na uroczystości, raczej nie da się słuchać.
Widziałam kawałek przemówienie ojca, matki i jakiejś pani.
To znaczy, żeby było jasne, każde odejście człowieka jest bolesne, zwłaszcza dla najbliższych.
Ja też żałuję, że odszedł tak wcześnie.
Ale nie mogę już chyba oglądać telewizji, bo to co tam prezentują przekracza moją odporność.
Niech mi będzie darowane.
Moja tez Marysienko!!!
Wystarczylo mi cierpliwosci na 15 minut 🙁
Wiecie co, a ja oglądając też przez niedługi czas miałam taką przykrą refleksję.
Z tego chłopaka – bo mimo pięćdziesiątki trudno do dziś myśleć o nim jak o kimś dorosłym – zrobiono maszynę przemysłu rozrywkowego. Odczłowieczono go. Już nie będę przypominać, co i w jakim tonie media o nim wypisywały.
Dopiero trzeba było uroczystości pogrzebowych, żeby z powrotem zaistniał jako człowiek. Bo wreszcie znów się mówi o nim jak o człowieku.
Ech… bardzo smutna historia.
Jakiś sposób muszę wynależć na oddzielenie pestek. Wiśniówkę czas zacząć . Wiśni jest bardzo dużo i szybko dojrzewają. Ten rok jest wyjątkowy .
W 3sat widziałem relację z Austrii. Jeździły pługi i odśnieżały drogi !!!
A kiedy jest nalepszy czas, to znaczy najbardziej dojrzałe wiśnie?
Może i ja bym coś popędziła.
I właśnie dlatego, nie mogłam słuchać i oglądać, Pani Dorotecko.
Bo ciągle miałam z tyłu głowy, że niekoniecznie wiarygodne są te wszystkie achy i ochy. A wysokie koturny i tony trudne do przyjęcia.
Odszedł człowiek, nie zbawca świata wydany przez amerykański naród, jak wielokrotnie powtarzała ta ‚jakaś pani’.
Cena którą płacą idole tłumów za sukces jest zbyt wysoka.
To rzeczywiście bardzo smutna historia.
Z tych samych powodów nie mogłam oglądać.
Misiu, najlepsze do oddzielania pestek są drylownice podobno. 😉
Kiedy te pługi odśnieżały -chyba nie dzisiaj? 😯
Alicjo, to powiedzenie znam od Ciebie.
Chyba wolne tłumaczenie Alicji z angielskiego:
http://megaslownik.pl/slownik/polsko_angielski/68517,jak+trzeba,+to+trzeba
😀
A teraz oglądam też bardzo smutny film dokumentalny o MJ. Opowiadał w nim (z nieśmiałością), jak ojciec go (i rodzeństwo) katował pasem i sznurem od żelazka, o swojej chorobie na bielactwo itp. Biedny wieczny dzieciak. Dzieciak maltrerowany.
A naprawdę miał talent.
Choć jo przyznom, ze jakosi nigdy mnie nie ujął ani swoimi śpiewami, ani tańcami. No, po prostu w owcarkowe gusta trafić jakosi nie umioł. Co nie zmienio faktu, ze zol cłowieka, ze mu tak straśnie zywobycie zmarnowali. Miejmy nadzieje, ze teroz tamok na Wysokości piknie mu sie muzykuje 😀
Also,
to Ci podpowiem – Azja Tuhajbejowicz. Kojarzysz?
A dzisiaj to nawet dziennika się nie da oglądać, na wszystkich kanałach to samo.
A co do MJ, uważam, że Thriller był znakomity, chociaż ogólnie nie przepadałam za jego twórczością. Pamiętam, jak startował w Jackson Five i właściwie on to ciagnął – wtedy byłam w takim wieku, że mnie to zachwycało, cudowne dziecko sceny.
A ten dokument tez kiedyś oglądałam, oglądałam też film fabularny, oparty na życiu rodziny Jacksonów. Krótko – popieprzona rodzinka i wyjątkowo pazerny na mamonę tatuś.
Jo nie kojarze. No ale to Alsecka miała kojarzyć, nie jo 😀
Azję kojarzę, ale nie mam zamiaru rozmawiać publicznie o Twoich szkolnych miłościach! 😉
A jo mom taki zamiar! Jo taki zamiar mom! Telo ino… ze jo nic nie wiem o skolnyk miłościak Alecki 😀
A tak w ogóle, to chora ze zmartwienia jestem – ok. 21.40 zatelefonowała zapłakana Natalka, która wczoraj w nocy wyjechala na kolonie nad morze – szlochała, że nie chce tam być, strasznie za nami tęskni i żebyśmy natychmiast po nią przyjechali. To były naprawdę trudne chwile…
Nie żałuj, Owczarku ! 🙂
1
A teraz udaję się już w wiadome objęcia.
Dobrej nocy i pięknych snów, mili moi. 🙂
Also, jak przetrwacie trudne chwile, to dziecku wyjdzie na zdrowie i jest duża szansa, że wróci zadowolone.
Dobranoc! Pa! 🙂
Also,
no co Ty, toż to były miłoście z przygodami 😉 No i różne *dramatycne* wydarzenia od czasu do czasu, w których też brałaś udział, a czasem i pół klasy 🙂
A najlepiej, jak Azja był na praktyce studenckiej i mieszkał u Pani Ł. , a Alsa była u mnie na wsi na wakacjach. I pewnego razu… no dobra. Tu się powstrzymam 😉
Tak się składa, że akurat z Azją (jak to z Azją T.) było najwięcej *dramatycnych wydarzeń*, nie wiedzieć czemu. Pewnie Azje tak mają 😯
Dodam tylko, że w końcu mnie niecnie rzucił, a w ogóle to we Wrocławiu miał drugą dziewczynę 👿
Od Azji radzę zatem ztrzymać się z daleka. Fałszywa zaraza! Aż mną wstrząchło na wspomnienie… 👿
Also,
Mt7 ma rację. Ja bym Natalce dała jeszcze kilka dni na aklimatyzację, nawet wbrew jej ochocie. Dla uspokojenia powiedzieć, że owszem, ale nie natychmiast, bo dziadek nie może, ale za 3-4 dni – po tym czasie powinno jej się spodobać i może wcale nie będzie chciała do domu wracać.
„Pierwszaki ” kolonijne i obozowe, zwłaszcza najmłodsze, często tak mają, a potem okazuje się, że im wcale do domu nie tak spieszno.
Miejmy nadzieje, ze jutro Natalecka zadzwoni i powie, ze jest piknie. A swojom drogom, kieby nolozł sie tutok jakisi psycholog, coby doradził, co takiemu zrozpaconemu dziecku trza godać, to wselkie porady mile widziane 😀
A właśnie przybocyło mi sie, ze jednom Aleckowom miłość to jo znom. Właściwie nie telo jo, co mój wysłannik i kapecke tyz Maryna Krywaniec. To… Jerzorecek! 😀
Nie chcę pod nowym wpisem o prywacie (na razie!), więc tutaj o Natalce. Powiedzieliśmy jej wczoraj, że jeśli za dwa – trzy dni będzie wciąż chciała wrócić, to po nią przyjedziemy. Gdy powiedziała o tym swojej przyjaciółce Zosi, to z kolei Zosia zaczęła szlochać i po nocy dzwonić do mamy – koszmar! Dzisiaj już lepiej, jest fajnie, a najważniejsze, że o 20. będzie dyskoteka! 🙂
Mam nadzieję, że noc będzie spokojna.
Dziękuję za wsparcie! 🙂
No to Tobie, Alsecko, zyce nocy spokojnej, a Natalecce – fajnej i radosnej 😀