Sposób na ślimaki

Jeśli cytaliście, ostomili, komentorze pod poprzednim wpisem, to juz wiecie, ze pedziołek Jerzeckowi, jak mozno se radzić z kretami w ogródku, ba niestety nie za barzo wiedziołek, co poradzić Anecce na ślimaki. Ale potem przyseł mi do łba pewien pomysł. Przecie ślimak to głuptok! Mo mózg duzo mniejsy niz pies! Nawet ratlerek! No to wystarcy, ze nojde jednego takiego głuptoka i przy odrobinie sprytu piknie go nakłonie, coby zdradził mi sposób na samego siebie. Powęsyłek wokół holi, jaze natrafiłek na leniwie sunącego przez trowy winnicka.
– Witojcie, krzesny – pedziołek.
– Wiiiiiiiitoooooooojcieeeeeeee – odpowiedzioł ślimak barzo powoli. Jak to ślimak.
– Powiedzcie mi, pytom tak z ciekawości, cy jest cosi, co moze skutecnie odstrasyć wos od kozdego ogrodu? Nawet od takiego, ka rosnom najpikniejse ślimakowe przysmaki?
– Jeeeeeeeeeeest – potwierdził ślimak.
– Ciekawe, co to takiego? – spytołek niby od niefcenia.
– Speeeeeecjaaaaaalnoooooo miiiiiiikstuuuuuuraaaaaaaaa.
– A cy mozecie mi pedzieć, jak sie takom miksture ryktuje?
– Aaaaaaaaaaa poooooooo cooooooo? – Winnicek nagle jakby nabroł podejrzeń. Ale nie przejąłek sie tym. Cały cas bocyłek, ze ślimaki majom maluśki mózg. A poza tym skoro barzo wolno chodzom i barzo wolno godajom, to na pewno tyz barzo wolno myślom. Byłek więc pewien, ze zaroz wydobęde od niego przepis na te piknom miksture, ftórom Anecka wnet podleje swój ogródek i od tej pory juz zoden ślimak jej roślinek nie tknie!
– No przecie godołek, ze ino tak z ciekawości pytom – przybocyłek winnickowi. – Przecie nie myślicie chyba, ze mom jakisi ogród, ze ftórego fciołbyk ślimaki przegonić? Sami przyznojcie, słyseliście o psie, co to by ogród uprawioł?
– Nieeeeeeeeee – padła odpowiedź.
– A, widzicie! – triumfowołek. – Mozecie więc śmiało mi pedzieć, jak sie ryktuje ten niezwykły specyfik.
– Nooooooooo doooooooobrzeeeeeeeee – zgodził sie wreście winnicek. – Naaaaaaaajpieeeeeeeeerw trzaaaaaaaaaaa roooooooozpuuuuuuuuuściiiiiiiiiić seeeeeeeeeer gooooooooooudaaaaaaaaaaa.
O! To piknie! Ze zdobyciem goudy fto jak fto, ale Anecka na pewno nie bedzie miała problemu!
– I co dalej? – spytołek.
– Daaaaaaaaleeeeeeeeej trzaaaaaaaaaa dooooooooolaaaaaaaaaaać piiiiiiiiiiiwaaaaaaaaaaaaa.
Tyz piknie! Piwo tyz Anecka powinna bez trudu zdobyć. A nawet kieby nie zdobyła, to wse moge Maryne Krywaniec popytać, coby podrzuciła do Holandii pare flasek Smadnego.
– No a co potem, krzesny? – ponaglołek ślimaka.
– Pooooooooooteeeeeeeeeem trzaaaaaaaaaaaaa doooooooosyyyyyyyyyypaaaaaaaaaaaaać… – zacął winnicek.

Nagle – gwizd! Nagle – świst! Ale nie od lokomotywy pona Tuwima, ino od mojego bacy. Baca zagwizdoł na mnie, bo cegosi potrzebowoł. Musiołek ku niemu pohybać.
– Muse lecieć – pedziołek ślimakowi. – Ale za kwilecke wróce i wte dalej mi opowiecie, jak sie te miksture ryktuje. Zgoda?
– Zgoooooooodaaaaaaaaaaaa – odrzekł ślimak, a zanim skońcył wymawiać to słowo, jo juz byłek przy bacy.

Okazało sie, ze jakosi owiecka odesła kapecke od stada i trza jom było nazod ku pozostałym owcom zagonić. Krucafuks! Nie było tutok inksyk owcarków, ino koniecnie jo muse to zrobić? Akurat wte, kie próbuje dowiedzieć sie woznej rzecy? No, niekze ta. Wartko zagoniłek owiecke do stada i ostrzegłek jom, ze jeśli jesce roz sie oddali, to pognom jom ku najpaskudniejsej trowie. I zaroz wróciłek ku ślimakowi. A ślimak był tamok, ka go zostawiłek. Zreśtom porusając sie w swoim ślimacym tempie i tak by nie zdązył daleko odejść.
– No dobrze, krzesny – pedziołek. – Juz jestem nazod. Mozecie godać dalej, co z tom miksturom.
– Naaaaaaaajpieeeeeeeeerw trzaaaaaaaaaaa roooooooozpuuuuuuuuuściiiiiiiiiić seeeeeeeeeer
gooooooooooudaaaaaaaaaaa… – pedzioł ślimak.
– Pockojcie! – wtrąciłek. – O tej goudzie, krzesny, juz godoliście. I godoliście tyz, ze potem piwa trza dolać. Godojcie zatem od tego miejsca, ka zeście przed kwileckom przerwali.
– Nieeeeeeeeee uuuuuuuuumieeeeeeeeem – wyznoł ślimak.
– Jak to? – zdziwiłek sie. – Nie umiecie podjąć wątku, ftóry zeście przerwali zaledwie kilka minut temu?
– Nieeeeeeeeesteeeeeeeetyyyyyyyyyy – pedzioł ślimak.

O, Jezusicku! Tego byk sie nie spodziewoł! Myślołek, ze maluśki rozmiar ślimacego mózgu bedzie mi pomocny w moim planie! A tutok okazuje sie, ze niewielki rozumek winnicka moze być bardziej przeskodom niz pomocom! Cóz. Nie było inksego wyjścia, jak zgodzić sie na wysłuchanie syćkiego jesce roz od pocątku No i ślimak barzo wolno znów pedzioł o goudzie, potem – tyz barzo wolno – o piwie i… Krucafuks! Znowu baca na mnie zagwizdoł! Po co? Ano wdoł sie w rozmowe z dwiema śwarnymi turystkami i koniecnie fcioł sie przed nimi pokwolić, jakiego mo piknego psa. Skoda, ze gaździny przy tym nie było, bo moze wte jaz tak barzo by sie przed tymi turystkami nie kwolił? No ale wreście posły se one w dalsom droge, więc mogłek wrócić ku ślimakowi. A ślimak ocywiście znowu nie mógł kontynuować, ino tak jak przedtem musioł syćko opowiedzieć jesce roz od pocątku. Ba niewiele zdązył pedzieć, jak baca zawołoł mnie po roz kolejny. Tym rozem fcioł dać mi kość, ftóro została mu po obiedzie. Chyciłek te kość, zakopołek pod jałowcem i wartko pohybołek do ślimaka. Ale i tym rozem zdązyłek wysłuchać ino paru pocątkowyk słów. Bo baca po roz cworty mnie wezwoł! I to z powodu bździny! Fcioł sie po prostu upewnić, cy nika sie nie zawierusyłek. I tak wiele rozy jesce do ślimaka wracołek, ale ciągle to sie tak samo końcyło krucafuks! Jaze wreście dołek za wygranom…

A to wom jesce powiem, ostomili, ze jo tutok specjalnie skróciłek kozde słowo wymówione przez tego winnicka. Kiebyk nie skrócił – wysełby mi dziesięciokrotnie dłuzsy tekst od moik dziesięciu najdłuzsyk wpisów rozem wziętyk. No i cóz… Nie poznołek przepisu na miksture antyślimakowom. Bo coby go poznać, musiołbyk mieć sakramencko duzo wolnego casu. Saaaaaaaaakraaaaaaaaameeeeeeenckoooooooo duuuuuuuuuuzooooooooooo! Haaaaaaaaaaaaaaaaaaaau!